Święty Izydor Oracz podarek dla szkółek ludu naszego

Szczegóły
Tytuł Święty Izydor Oracz podarek dla szkółek ludu naszego
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Święty Izydor Oracz podarek dla szkółek ludu naszego PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Święty Izydor Oracz podarek dla szkółek ludu naszego PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Święty Izydor Oracz podarek dla szkółek ludu naszego - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Strona 2 Strona 3 Strona 4 Strona 5 Strona 6 Strona 7 Święty I z y d o r Oracz. Podarek dla Szkółek ludu naszego przez X. Karola Antoniewicza. LESZNO . Nakładem i drukiem E r n e s t a G i i n t h e r a . 1 8 6 2. Strona 8 ) WO 000 Biblioteka Narodowa Warszawa 30001005008091 Strona 9 t J. M. J. R ozdział pierwszy. W dalekiej, w bardzo dalekiej od naszej Polski krainie, którą H i s z p a n i a nazywają, żył, będzie te­ mu już lat siedmset, I z y d o r , wieśniak, którego ży­ wot chcę wam tu w krótkości, bracia wieśniacy, przed­ stawić za przykład, żebyście to dobrze poznali i ro­ zumieli, że na to, aby być szczęśliwym i tu na zie­ m i ,'! szczęśliwym na wieki w niebie, nie potrzeba koniecznie być bogatym, uczonym, ale koniecznie po­ trzeba być uczciwym, pobożnym, trzeźwym, praco­ witym, nikomu krzywdy nie wyrządzać, nikomu szko­ dy nie czynić, jednem słowem: kochać Pana Boga z całego serca swego, z całej duszy swojej, ze wszy­ stkich sił swoich, a bliźniego swego jak siebie same­ go. Bo kto Pana Boga kocha, ten i bliźniego ko­ chać musi; a kto P ana Boga i bliźniego kocha, ten na grzech nigdy dobrowolnie się nie odważy; a jeśli z ułomności ludzkiej zgrzeszy, w grzechu nie trwa, ale stara się jak najprędzej z Bogiem pojednać; a kto nie grzeszy lub za grzech żałuje, ten będzie czuł za­ wsze w duszy pokój i śwobodę, i zapewni przy mi­ łosierdziu boskiem zbawienie swoje. W eźmy przy­ kład: kochasz żonę, męża, ojca, m atkę, a więc nie Strona 10 4 chciałbyś ich obrazić, a jeśli pomimowolnie przytrafi, ci się to, starasz się twój błąd poprawić i nie masz w sercu pokoju, pokąd się z niemi nie pojednasz. Toż samo czyni ten,' który Boga prawdziwie miłuje; za nic w świecie niechciałby Go grzechem obrazić; a jeśli popadnie w takie nieszczęście, to sumienie mu nie daje spokoju, pókąd żalem, łzam i, modlitwą i spo­ wiedzią nie przebłaga gniewu Jego. Tak to czynił nasz Izydor. Ubogi, pracowity chłopek, przezył nie mało lat na tym świecie, na którym i my żyjemy; pracował, cierpiał, tak, jak niejeden z nas dziś pra­ cuje, cierpi; ale czyż i my się dostaniemy do tego nieba, w którem dusza Izydora w takiej chw ale, ja­ sności i szczęściu przebywa? Do tego nieba, gdzie już ani orać, ani siać, ani żąć nie potrzeba; gdzie nędza, ubóstwo, choroba, głód, upał, zimno i zły czło­ wiek nie dokuczy więcej ? Zapytałbym każdego z was, bracia wieśniacy: a czybyś nie pragnął po śmierci do­ stać się do nieba? a wiem, zeby każdy z was odrzekł: A któżby do nieba dostać się nie pragnął? Kiedy bo to tak trudno! — Nie tak to trudno, jak ci się wydaje, bylebyś tylko szczerze i prawdziwie chciał; a tobie bracie wieśniaku lżej w tym stanie, do któ­ rego Bóg cię pow ołał, jak innym. Masz albowiem więcej sposobności do zbierania zasług przed Bogiem, ofiarując Mu wszystkie twoje w krwawym pocie czo­ ła odbyte, uczciwe prace; a masz mniej pokus do zwalczenia i okazyj do grzechów, jak c i, co po mia­ stach i miasteczkach mieszkają. Idź tylko tą drogą, Strona 11 5 k tó rą szedł Izy d o r, a ujrzysz się z nim w niebie; był on wieśniakiem jako i ty , w takiej m ieszkał chacie jako i ty ; tak się żyw ił i odziewał, a może nędzniej, jak ty ; i został nakoniec Świętym . M ógł on, a cze­ m u nie ty ? Ale on po całych nocach w karczm ie nie przesiadyw ał, ale on po całych dniach djabłam i nie przeklinał, nie kłócił się z sąsiadam i, żoną, sługam i, o najm niejszą rzecz, krzyw dy nikom u nie czynił i był posłuszny i uległy rozkazom starszych i tych, co mu B óg dał za przełożonych, czy to duchow nych, czy św ieckich, jeśli tylko to posłuszeństw o z grzechem nie było połączone. I dla tego Izydor już tu na ziemi doznawał praw dziw ego pokoju i swobody, a tern sa­ mem prawdziwego szczęścia. Bo kto żyje po boże­ m u, ten ma ju ż raj tu n a ziem i; a kto żyje po dja- belsku, ten ma piekło już tu na ziemi, w domu swoim. C hciałbyś może w iedzieć, jak to czynił Iz y d o r, aby się ustrzedz grzechu i obrazy boskiej — i stać się miłym i Bogu i ludziom ? O j! odpowie z was m oże nie jed en : chciałbym bardzo to wiedzieć, abym m ógł błogosław ieństw o boskie pozyskać dla siebie i dla całego domu mego. — D zięki B o g u , że masz tak ą dobrą wolę, ale nie dość chcieć, trzeba i popracow ać nad sobą! N ie zbierzesz pszeniczki z pola twego, je ­ śli to pole nie upraw isz z wielką pracą i m ozołem ! — C hociażbyś przez całą noc i cały dzień ciągle te słowa pow tarzał: ja chcę pójść do lasu, a kroku byś z kom ory nie uczynił, to do lasu nigdy nie dojdziesz; chociażbyś przez całe życie pow tarzał: ja chcę się 1* Strona 12 6 dostać do n ieba, a ani kroku nie uczynił na drodze doskonałości, która do nieba prow adzi, tobyś nigdy do nieba nie trafił. O d czegóż mam rozpocząć po­ praw ę życia? (zapytasz może.) D am ci przykład: Co czyni dobra gospodyni, kiedy na wiosnę około ogrodu pracow ać zaczyna? Najpierw oczyszcza grzę­ dy z chw astów , burzanów , i rozm aitych zielsk, od­ m iata w szystkie śm iecie, złam y, które burze zimowe naw iały; a widząc grzędę już dobrze spraw ioną i o- ezyszczoną, zasiewa m archew, buraki, sadzi rozsadę, w tyka groch, cybulę, bób, i t. p. Czyń i ty tak. Najpierw przez dobrą spow iedź, a najlepiejby było, jeśli szczerze do B oga chcesz się naw rócić, i w ątpisz o przeszłych spowiedziach twoich, czyś je dobrze od­ praw ił, przez spowiedź z całego życia, oczyść sum ie­ nie i serce twoje ze wszystkich grzechów twoich i złych nałogów, pijaństwa, rozpusty, przeklinania, le­ nistw a i tym podobnych; bo te złe nałogi są chw a­ sty i zielska zatrute w duszy tw ojej, które głuszą w szystkie twoje dobre postanow ienia; — pókąd one są w sercu, nie dadzą wzróść żadnej cnocie; alez kiedy to tak ciężko odzwyczaić się od złego! W iem to dobrze, ależ bo niebo jest nagrodą, a o nagrodę n ik t się upom inać nie m oże, kto na nię nie za­ pracuje. W szakże i ty słudze i najem nikowi tw e­ mu nie zapłacisz, jeśli cały dzień tylko próżno­ w ał — tak też i P an B óg nie zapłaci tem u niebem , kto przez całe życie próżnow ał i nic dla P an a Boga uczynić nie chciał! M asz pniak stary, tw ardy, dębo- Strona 13 •wy, w śród łanu tw ego, zawsze o niego pługiem za­ czepisz, i zniecierpliw iony, źe przezto robota twoja się opóźnia, mówisz: trzeba ten pień w yrzucić; i póty m otyką i siekierą około niego pracujesz, pókąd go nie wydobędziesz. K ażdy zły nałóg jest jak b y do­ brze w korzeniony pniak w sercu twojem, o który się łam ią w szystkie zbawienne postanow ienia tw oje; po­ w iedz więc ra z: m uszę ten pniak, ten zły nałóg, wy­ rzucić z serca mego, bo mi opóźnia i zagradza dro­ gę do B oga mego. W eź się więc szczerze do p ra­ cy, a jeźli nie od razu, to pom ału, pom ału, nie tra ­ cąc nadziei i ufności w B o g u , w szystko ci dobrze się uda. S łuchaj, mój bracie, gdyby ci kto tak po­ w iedział: „Jeśli przez cały dzień nie wymówisz je ­ dnego przekleństw a, złorzeczenia, bluźnierstw a, to ci zapłacę sto reńskich — ale jeźli choć raz przeklniesz, zbluźnisz, to ty mi te pieniądze zapłacisz." —• Tobyś sobie pom yślał: L epiej mi sto reńskich w ziąść, jak sto reńskich d ać, i czuwałbyś dobrze nad kaźdem słówkiem twojem. W ięc cobyś dla stu reńskich m ógł uczynić, tegobyś dla miłości nieba i zbawienia duszy twojej nie uczynił? — A gdybyś chciał się dopuścić jakiego bezw stydnego grzech u , w strzym ałbyś się od te g o , gdybyś w iedział, że ludzie na ciebie p a trz ą ; — a źe B óg na ciebie p a trz y , toby, cię Lod złego nie w strzym ało? To ty się więcej ludzi boisz i w stydzisz, jak B oga sam ego? B óg przytom ny patrzy n a mnie, tak m yślał przy każdej spraw ie Izydor, i dla tego nigdy nie zgrzeszył, i dla tego Świętym z o sta ł; — Strona 14 8 abyśm y zawsze na przytom ność boską, pam iętali, to_x byśm y nigdy dobrowolnego nie dopuścili się g rzech u ! R ozdział drugi. I z y d o r , w pobliżu wielkiego stołecznego m iasta M ad ry tu , w ubogiej, wiejskiej urodził się chacie, z ubogich rodziców. Lecz nie, nie z ubogich, ale z bogatych, bo bogobojnych i w łasce boskiej żyją­ cych rodziców. Bo kto ma łaskę B oga, taki przy najdotkliwszej nędzy, przy największem ubóstwie, bogatszym jest od tego, który wielkie skarby posiada, a gniew boski cięży na głowie jego. — Rodzice Iz y ­ dora nietylko że sami Boga czcili i kochali, ale i dzieci swoje od pierwszej m łodości uczyli m iłości i bojaźni boskiej. Ojcze i m atko, jeżeli chcecie docze­ kać się pociechy po dzieciach waszych, czyńcie i wy toż samo, a B óg was pobłogosławi. Zaledwie Izydor mówić począł, już i um iał uczynić znak krzyża świę­ tego i paciorek swój rano i wieczór codziennie na­ bożnie odm aw iał, dziękując Bogu za odebrane do­ brodziejstw a, prosząc i zebrząc o nowe. Żadnej spraw y nie rozpoczynał nigdy, nic wezwawszy po­ mocy b o sk iej; i Bóg mu błogosławił. Zaw sze był wesół i k o n ten t, chociaż to nieraz, ja k się n a świę­ cie rozmaicie w ydarza, i głód i niedostatek m u do­ kuczył, bo w iedział dobrze, że ten, który karmi p ta­ szęta leśne i lilie polne przyodziewa, i człow iekow i, w N im ufność pokładającem u, zaginąć nie da. — Strona 15 9 R odzicom , starszym i przełożonym , był we wszyst- kiem posłusznym , kiedy to , co mu nakazano, nie było z obrazą Boga połączone, lub z krzyw dą bli­ źniego, A to , co mu tylko nakazano, w ypełniał ockoczem, wesołem sercem , a szczególniej w szystkim ebeciom rodziców starał się zawsze zadość uczynić, bo on dobrze pojm ował to przykazanie: Czcij ojca twego i m atkę tw oję, abyś dobrze żył i dobrze ci sie powodziło na ziemi! I źe kto słucha starszych, to tak jakby Boga słuchał. Bo jeśli ci rodzice i star­ si tylko to n ak ażą, czego ty sam pragniesz, pod­ ówczas łatw o być posłusznym ; — n a p rz y k ła d , jeśli ci każą jeść, p ić, bawić się; ale jeśli ci każą czynić to, do czego najmniejszej nie poczuw asz w sobie chęci, a jed n ak uczynisz to bez szem rania, nie z bojaźni ludzkiej, ale z miłości bo sk iej: podówczas masz wiel­ k ą zasługę przed Bogiem i ludźm i, wtedy prawdzi­ wie na niebo pracujesz. T ak to Izydor podług sił i m ożności od pierw szych lat życia swego pracow ał, bo wiedział, że kto nie pracuje, ten i chleba nie w art jeść. Będąc jeszcze dzieckiem , zaledwo wschodziło słońce, w ypędzał Izydor owieczki na p astw isk o ; do­ brze p rzestrzegając, aby się w cudze nie w dzierały szkody, pam iętając zawsze na te słow a: nie czyń drugiem u teg o , czegobyś nie ch c ia ł, aby tobie czy­ niono. Z owieczkami swemi jak najłagodniej sobie postępow ał, w ybierał dla nich najlepszą, choćby od­ ległą paszę i miejsca cieniste, o swoim czasie^ nie zważając na w łasne zm ęczenie, gnał do czystych Strona 16 źródeł; nie bił, nie przeklinał owieczki swoje, bo wiedział, że są stworzeniem boskiem, nad którem pastwić się nie godzi. Usiadłszy pod gęstym cie­ niem rozłożystego drzewa Izydor, patrząc na to niebo tak piękne, jasne i pogodne, nieraz mówił sam do siebie: J a k i to wielki i potężny ten Bóg, który stwo­ rzył niebo i ziemię; o jak dobry ten B ó g , który stworzył ten świat cały i wszystko, co na nim jęst dla ludzi, a ludzie nie chcą go ani znać, ani kochać! I przysłuchując się świegotaniu ptasząt po ciemnej krzewinie, mawiał w duszy swojej : Nierozum ne zwie­ rzęta, jak mogą i ja k umieją, chwalą Stwórcę swego, i nigdy śpiewaniem swojem nie obrażą G o , a czło­ wiek nadużywa tego głosu, co mu Bóg dał, na o b ra­ zę i znieważenie Majestatu Je g o najw yższego, nie pamiętając, że za każde złe i nie potrzebne słówko, trzeba będzie zdać rachunek przed Panem B og iem ! — a człowiek miasto używania mowy swojej na po­ ciechę, rozweselenie, naukę braci swoich, czyni to na ich udręczenie, prześladowanie i zgorszenie; jak ostrym nożem językiem swoim ra n i, kaleczy serca bliźnich swoich, szarpie, rozdziera ich sławę. — Oj, okropna to rzecz te przekleństwa, złorzeczenia, blu- źnierstwa, obmowy, plotki, które gniew boski na całe domy, na całe wioski i m iasta, na cały kraj ściąga­ ją ; a potem dziwujemy się, że źle! — a jakże może być dobrze, kiedy my sami i sobie i innym wszystko złe życzymy, i siebie i innych wszystkim djabłom oddajemy, jakby jednego nie było dosyć, aby nas Strona 17 11 wszystkich nieszczęśliwymi uczynił. A cóź na to p o ­ w iedzieć, kiedy to często własny ojciec, w łasna m a­ tka przeklina i złorzeczy dziecku swem u? Ale pa­ m iętajcie, to wszystko chleb oddany; nie darmo to mówią ludzie: J a k sobie kto pościele, ta k się i wyśpi. Przeklinacie dzieci wasze, pam iętajcie, że to przekleń­ stwo padnie na głowy wasze. O d was przeklęci i nauczeni synowie i córki w asze, i w as, gdy podro­ s n ą , przeklinać będą! B iada i wam, biada i im! Nie tak czynili rodzice Izy d o ra; on od najm łodszych lat sw oich, w dom u rodzicielskim nie posłyszał ani je ­ dnego bluźnierstwa. Rodzice uczyli go modlić się, ale nie bluźnić; błogosławić, ale nie przeklinać; nie tak, ja k to u nas, niestety, nie w jednym dom u, czy to na wsi, czy w mieście, się w ydarza, że dziecko, które jeszcze nie umie dobrze wymawiać im ienia boskiego, a już z imieniem djabła dobrze obznajom ione; nie u- mie litanii do M atki B o sk iej, ale całą litanię p rze­ kleństw i bluźnierstw wyrecytuje. Oj! pókąd tak u nas trw ać będzie, nie spodziewajm y się błogosław ień­ stw a bosk ieg o ! T ak to młody Izy d o r od pierw szych lat dziecięcych począł kochać B oga i Jem u służyć, i dla tego od najm łodszych lat Bóg go błogosław ił. I te godziny, które Izydor spędzał przy pasących się owieczkach po skalistych pagórkach, pokrytych m a­ cierzanką i rozm arynem , te godziny nie były stracone dla niego; bo wszystko, co go tylko otaczało, przy­ pominało mu B oga, i myśl i serce jego do Boga u- nosiło. K iedy stary K u n d y ś, pilny i w ierny stróż Strona 18 12 trz o d y , a a glos Izy d o ra, z zadartym łbem w gorę, chwiejąc ogonem , przybiegał do niego a łasił się u nó* młodego pana swego, Izydor, głaszcząc go dło­ n i ; m yślał w sercu swojem : .O to to nierozum ne zw ierzę, za ten kaw ał chleba tw ard eg o , za tę gołą kość co mu porzucę, za jedno łagodne spojrzenie . pogłaskanie, tak wierne i wdzięczne jest; a człowie ', którem u Bóg tyle łask użyczył i użycza, od ktorego ■wszystko mamy i posiadam y, bez ktorego opie w szyscybyśm y p o g in eli, ten człowiek zapom ina na D obrodzieja i P a n a swego obraża, zmew aza G o , jeszcze się śmieje i w eseli, chociaż wie ze B o g n a niego rozgniew any. I ucieka i stroni od Ciebie, gdy T y tak pełnym miłości ojcowskiej wołasz na mego głosem ! U cieka od Ciebie, jakby od nieprzyjaciela i prześladow cy sw egoP T e myśli napełniały goryczą serce Iz y d o ra, bo kochał B o g a, . chciał, aby Go wszyscy ludzie kochali, i te myśli napełniały zami oczy jego i żalem zdjęty na tę niewdzięczność ludzi, p ad ał na kolana, w znosił ręce do B oga i głośna mo­ dlitw a jego rozchodziła się, daleko sły szan a, po pil stó j, odludnej łące; i m odlił się tak szczerze . m o­ dlił się tak gorąco, i mile były Bogu i mo 11 wy i westchnienia jego. - Nie tak czynił Izy d o r , ja k to zw ykle u nas czynią m łode parobczaki i dziewczęta, gdy ida w pole lub na pastw isko z bydełkiem swojem. N ieraz nierozumniej od nierozum nego zachowują się b y dełka. P usto ty , swawoli, rozpusty pełno; zapędzą owieczki i bydełko w najgorszą p a sz ę , gdzie tylko Strona 19 13 kolczaste burzany i chw asty rosną, bo im bliżej i w y­ godniej; a pójdzie bydło w cudzą sz k o d ę , oni się z tego ćieszą, pląsają, i wykrzykują plugaw e piosnki, bezw stydne w yprawiają żarty^ a o B ogu nikt z nich nie pom yśli; nikt nie pom yśli, że oko boskie nań zw rócone, że A niół Stróż tuż jest przy jego boku. I tak m łode dziew częta i chłopacy, od pierw szych lat zaprawiacie się do złego i do obrazy boskiej, i cóż dziw nego, że B óg za to w późniejszych nie b łogosław i latach! O by ten przykład Izydora m łodego w sz y st­ kich m łodych do dobrego zachęcił, aby, idąc za jego przykład em , tak jako i on b łogosław ieństw boskich uczestnikam i stać się m ogli. G dy w ieczór nadcho­ d z ił, i pomrokiem ziem ia pokryw ać się p oczyn ała, Izydor zganiał posłuszne ow ieczki swoje, i przy bla­ sku w schodzącego księżyca i gw iazd jaskraw ych, do domowej zapędzał zagrod y, i tak zaw sze w esoło i sw obodnie dzień każdy mu schod ził; bo kto B oga kocha, ten nie ma przyczyny być sm utnym . W szy­ scy w e wsi wracającego m ło d eg o , dobrego Izydora, uprzejmie w itali i pozdraw iali — bo go w szyscy w całej w iosce, i starzy i m łodzi, kochali — bo kogo B ó g kocha i kto B oga kocha, tego i ludzie kochają. N ie jedna matka pozazdrościła matce Izydora takie­ go syna. I ty m oże matko i gospodyni, gdy to czy­ ta sz , pom yślisz sobie, w zdychając: Ej! czemuż to i mój syn nie taki? — Czem u? Oto dla tego, boś i ty nie taką m atką, jaką była matka Izydora! N ie da­ leko padnie ow oc od drzejaj.^JDawaj tylko dziecku Święty Izydor. Strona 20 14 twemu dobry we wszystkiem przyk ład; ucz j e , aby było p o b o ż n e , skromne, ciche, uczciwe, pracowite; módl się z niem i za niego, a doczekasz się pocie­ chy po dziecku na stare lata twoje, inaczej gotujesz tylko dla siebie zgryzoty sumienia i boleści i tu na ziemi i na wieki może. Rozdział trzeci. I tak upłynęły młode dziecięce lata Izydora i pod- rastał w łasce u B oga i u ludzi; — pokój, wesele, swoboda, żyły ’w sercu jego, malowały się na twarzy jego. Ubóstwo i niedostatek, którego skutków nie raz doznawał, znosił z największą spokojnością i ule­ głością woli boskiej, zawsze i za wszystko Bogu dzię­ kując, bo wiedział, że wszystko, i złe i dobre, z rąk boskich pochodzi, i dla tego niczego się nie obawiał, jak tylko grzechu; na nic się nie skarżył, na nic nie szemrał. Litował się zawsze nad uboższym, a bo­ gatszemu nigdy nie zazdraszczał; wesoło pożywał kawałek chleba krwawo zapracowanego, i tym jeszcze z każdym dzielił się żebrakiem. Wschodzące słońce widziało go klęczącego przed obrazem ukrzyżowane­ go Zbawiciela, Matki Jeg o Najświętszej, albo Sw. Izydora, Arcybiskupa miasta Sewilli, P atro n a nasze­ go Iz y d o ra, którego pamiątkę i on i rodzice jego szczególniejszym czcili sposobem; temu Świętemu od­ dali rodzice małegc Izydora, który tej opieki godnym