Steven Erikson - Przyplywy Nocy [cz. 5-2]
Szczegóły |
Tytuł |
Steven Erikson - Przyplywy Nocy [cz. 5-2] |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Steven Erikson - Przyplywy Nocy [cz. 5-2] PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Steven Erikson - Przyplywy Nocy [cz. 5-2] PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Steven Erikson - Przyplywy Nocy [cz. 5-2] - podejrzyj 20 pierwszych stron:
1
Steven Erikson
Przyp�ywy nocy:
Si�dme zamkni�cie
Midnight Tides
Opowie�� z Malaza�skiej ksi�gi poleg�ych
Prze�o�y�: Micha� Jakuszewski
Wydanie polskie: 2004
2
Dla Christophera Porozny�ego
3
PODZI�KOWANIA
Wyrazy najwy�szego uznania dla starej bandy: Ricka, Chrisa i
Marka, za wyra�one z g�ry komentarze na temat tej powie�ci.
Dla Courtneya, Cam i Davida Kecka za ich przyja��. Jak
zwykle dzi�kuj� te� Clare i Bowenowi, a tak�e Simonowi
Taylorowi i jego wsp�pracownikom z Transworld. Steve�owi
Donaldsonowi, Rossowi i Perry�emu; Peterowi i Nicky
Crowtherom, Patrickowi Walshowi i Howardowi Morhaimowi.
A tak�e pracownikom Baru Italia Tony�ego, za t�, ju� drug�,
powie��, dla kt�rej paliwem by�a ich kawa.
4
Dramatis personae
Tiste Edur
Tornad Sengar: patriarcha rodu Sengar�w
Uruth: matriarchini rodu Sengar�w
Fear Sengar: najstarszy syn, g��wny instruktor wojownik�w plemion
Trull Sengar: drugi syn
Binadas Sengar: trzeci syn
Rhulad Sengar: czwarty i najm�odszy syn
Mayen: narzeczona Feara
Hannan Mosag: kr�l-czarnoksi�nik Konfederacji Sze�ciu Plemion
Theradas Buhn: najstarszy syn rodu Buhn�w
Midik Buhn: drugi syn
Badar: wojownik, kt�ry jeszcze nie przela� krwi
Rethal: wojownik
Canarth: wojownik
Choram Irard: wojownik, kt�ry jeszcze nie przela� krwi
Kholb Harat: wojownik, kt�ry jeszcze nie przela� krwi
Matra Brith: wojownik, kt�ry jeszcze nie przela� krwi
Letheryjscy niewolnicy Tiste Edur
Udinaas
Pi�rkowa Wied�ma
Hulad Virrick
W pa�acu
Ezgara Diskanar: kr�l Letheru
Janall: kr�lowa Letheru
Quillas Diskanar: ksi��� i dziedzic tronu
5
Unnutal Hebaz: preda (dow�dca) letheryjskiej armii
Brys Beddict: finadd (kapitan) i kr�lewski obro�ca, najm�odszy z braci Beddict�w
Moroch Nevath: finadd, osobisty stra�nik ksi�cia Quillasa Diskanara
Kuru Qan: kr�lewski ceda (czarodziej)
Nisall: pierwsza konkubina kr�la
Turudal Brizad: pierwszy konkubent kr�lowej
Nifadas: pierwszy eunuch
Genui Eberict: finadd w Gwardii Kr�lewskiej
Triban Gnol: kanclerz
Laerdas: mag ze �wity ksi�cia
Na p�nocy
Buruk Blady: kupiec z p�nocy
Seren Pedac: por�czycielka Buruka Bladego
Hull Beddict: obserwator na p�nocy, najstarszy z braci Beddict
Nekal Bara: czarodziejka
Arahathan: mag
Enedictal: mag
Yan Tovis (Pomroka): atri-preda w Rubie�y Fent�w
W mie�cie Letheras
Tehol Beddict: obywatel mieszkaj�cy w stolicy, drugi z braci Beddict�w
Hejun: pracownica Tehola
Rissarh: pracownica Tehola
Shand: pracownica Tehola
Chalas: stra�nik
Biri: kupiec
Huldo: w�a�ciciel lokalu
Bugg: s�uga Tehola
Ublala Pung: przest�pca
Harlest: stra�nik domowy
Ormly: mistrz szczuro�ap
Rucket: g��wny �ledczy, Cech Szczuro�ap�w
Bubyrd: Cech Szczuro�ap�w
B�ysk: Cech Szczuro�ap�w
Rubin: Cech Szczuro�ap�w
6
Onyks: Cech Szczuro�ap�w
Scint: Cech Szczuro�ap�w
Imbryk: dziewczynka
Shurq Elalle: z�odziejka
Selush: ubieraj�ca zmar�ych
Padderunt: pomocnik Selush
Urul: g��wny kelner u Hulda
Inchers: obywatel
Hulbat: obywatel
Turble: obywatel
Unn: p�krwi tubylec
Delisp: matrona burdelu ��wi�tynia�
Prist: ogrodnik
Silny Rall: bandyta
Zielona �winia: os�awiony mag z dawnych czas�w
Inni
Withal: meckroski p�atnerz
Rind: nacht
Mape: nacht
Pule: nacht
Ukryty Wewn�trz
Silchas Ruin: Tiste Andii, jednopochwycony Eleint
Scabandari Krwawooki: Tiste Edur, jednopochwycony Eleint
Gothos: Jaghut
Rud Elalle: dziecko
�elazna Krata: �o�nierz
Corlo: mag
P�garniec: �o�nierz Ulshun
Pral: Imass
7
KSI�GA TRZECIA
WSZYSTKO CO LE�Y
NIEWIDOCZNE
8
M�czyzna, kt�ry nigdy si� nie u�miecha,
Zarzuca sieci w g��bin�
I unosi nas w g�r�,
By�my otwierali usta w dusz�cym powietrzu
Pod og�uszaj�cym brzmieniem
Jego straszliwego g�osu,
Prawi�cego o zbawieniu
O posi�ku sprawiedliwo�ci
Stoj�cym na stole
Suto zastawionym szlachetnymi pragnieniami.
M�wi nam to wszystko, by naostrzy� n�
Swej wiecznej �aski,
Kt�rym rozcina nam brzuchy
Jeden po drugim.
W kr�lestwie dobrych intencji
Rybak kel Tath
9
chwa�y.
pismo.
Rozdzia� dwunasty
�aba siedz�ca na stosie monet nie �mie ze� zeskoczy�.
Powiedzenia Biednego Umura
anonim
� Za pi�� skrzyde� kupisz bicie czo�em. Przyznaj�, panie, �e rozumiem sensu tego
powiedzenia.
Tehol przesun�� d�o�mi po w�osach, szarpi�c za nie w miejscach, gdzie si� spl�ta�y.
� Au. Chodzi o Wieczn� Siedzib�, Bugg. Ona ma pi�� skrzyde�, a czo�em bije si� u st�p
Zb��kanego, u st�p przeznaczenia. Powsta�o imperium. Lether budzi si� do nowego dnia
Stali obok siebie na dachu.
� Ale pi�te skrzyd�o zapada si� w ziemi�. Co dostan� za cztery?
� Zderzaj�ce si� ze sob� mewy, Bugg. Ojej, ale� b�dzie gor�co, ca�kiem jak w piecu.
� Pierwsze spotkanie z kr�lewskim in�ynierem Grumem. Wygl�da na to, �e
� �wietnie. � Tehol jeszcze przez chwil� gapi� si� na miasto, po czym znowu spojrza� na
� Zaimponowa� mu? No c�, pod�ogi nie osiadaj� i s� suche jak pieprz. Na nowym tynku
Jakie zadania dzi� na ciebie czekaj�?
zaimponowa�o mu to, jak podparli�my te magazyny.
swego lokaja. � A czy powinno?
nie wida� �adnych szczelin. W�a�ciciele piej� z zachwytu...
� My�la�em, �e to ja jestem w�a�cicielem tych magazyn�w.
� A czy nie jeste� zachwycony?
� Hmm, masz racj�, jestem. W ka�dej swojej osobie.
� To w�a�nie napisa�em kr�lewskiemu in�ynierowi w odpowiedzi na jego pierwsze
� A co z lud�mi, pod kt�rych nazwiskami dokona�em tych inwestycji?
� Oni r�wnie� s� zachwyceni.
� No c� � rzek� z westchnieniem Tehol � to ju� po prostu taki dzie�, prawda?
Bugg skin�� g�ow�.
10
� Z pewno�ci�, panie.
� Czy nie zaplanowa�e� nic wi�cej? Na ca�y dzie�?
� Nie. Musz� gdzie� zorganizowa� co� do jedzenia. Potem odwiedzimy Shand i jej
towarzyszki, �eby znowu da� im t� twoj� list�. Jest za d�uga.
� A czy pami�tasz j� w ca�o�ci?
� Pami�tam. Producent piwa Super Lura. To mi si� podoba�o.
� Dzi�kuj�.
� Ale nie wszystkie pozycje by�y wymy�lone, prawda?
� Nie, to by mnie zbyt szybko zdradzi�o. Wszystkie miejscowe firmy istniej� naprawd�.
Tak czy inaczej, to im dostarczy zaj�cia na pewien czas. Mam tak� nadziej�. Co jeszcze?
� Kolejne spotkanie z cechami. Mog� potrzebowa� pieni�dzy na �ap�wki.
� Nonsens. Po prostu b�d� twardy. Czeka je uderzenie z innej strony.
� Strajk? Nic nie s�ysza�em...
� Oczywi�cie, �e nie s�ysza�e�. Do incydentu, kt�ry go sprowokuje, jeszcze nie dosz�o.
Wiesz, �e kr�lewski in�ynier jest zobowi�zany przyjmowa� do pracy wy��cznie cz�onk�w
cech�w. Musimy wyeliminowa� ten konflikt, nim zacznie sprawia� nam k�opoty.
� Zgoda. Musz� te� sprawdzi� t� kryj�wk�, w kt�rej zatrzymali si� Shurq i jej nowy
przyjaciel.
� Harlest Eberict. To by�a spora niespodzianka. Ile martwiak�w kr�ci si� po tym mie�cie?
� Najwyra�niej wi�cej, ni� nam si� dot�d zdawa�o, panie.
� O ile mi wiadomo, po�owa mieszka�c�w mog�aby by� martwiakami. Ci ludzie na
� Niewykluczone, panie � przyzna� Bugg. � Masz na my�li martwiak�w w sensie
� Och, to r�nica, nieprawda�? Przepraszam, rozp�dzi�em si�. A je�li ju� o tym mowa, to
mo�cie, tamci stoj�cy w kolejce z koszami na zakupy i tak dalej.
dos�ownym czy przeno�nym?
jak uk�ada si� Shurq i Ublali?
� P�ywaj�co.
� Imponuj�co zabawne, Bugg. A wi�c chcesz sprawdzi� ich sekretne mieszkanko. Czy to
ju� wszystko, co zaplanowa�e� na dzisiaj?
� Tylko na ranek. Po po�udniu...
� Dasz rad� wcisn�� kr�tk� wizyt�?
� U kogo?
� W Cechu Szczuro�ap�w.
� W Domu �usek?
Tehol skin�� g�ow�.
� Chc� im zaproponowa� kontrakt. Musz� w tym celu spotka� si� z cechmistrzem. Jutro
w nocy, je�li to mo�liwe.
Bugg mia� zak�opotan� min�.
11
� Ten cech...
� Wiem.
� Mog� tam wpa�� po drodze do �wirowni.
� Znakomicie. A po co w�a�ciwie wybierasz si� do �wirowni?
� Z ciekawo�ci. Otworzyli nowe wzg�rze, �eby wykona� moje ostatnie zam�wienie, i co�
tam znale�li.
� Co?
� Nie jestem pewien, ale wynaj�li nekromant�, �eby si� z tym upora�. I biedny dure�
znikn��. Zosta�a tylko gar�� k�ak�w i troch� paznokci ze st�p.
� Hmm, to brzmi ciekawie. Powiedz mi, czego si� dowiesz.
� Jak zawsze, panie. A co ty zaplanowa�e� na dzisiaj?
� Tak sobie my�l�, �e chyba wr�c� do ��ka.
* * *
Brys oderwa� wzrok od pokrytego starannym pismem zwoju i spojrza� na skryb�, kt�ry
siedzia� naprzeciwko niego.
� Tu musi by� jaki� b��d � stwierdzi�.
� Nie, finaddzie. To wykluczone.
� Hmm, je�li to s� tylko zarejestrowane znikni�cia, to co z tymi, o kt�rych nie
zameldowano?
� Powiedzia�bym, �e takich jest od trzydziestu do pi��dziesi�ciu procent, finaddzie.
Opr�cz tych, tutaj. To b�d� zwoje o niebieskich brzegach. S� na Wystaj�cej P�ce.
� Na czym?
� Na Wystaj�cej P�ce. To ta, kt�ra sterczy ze �ciany.
� A co znacz� te niebieskie brzegi?
� Postulowane rzeczywisto�ci, finaddzie. To co istnieje poza zasi�giem statystyki.
Wykorzystujemy statystyk� do oficjalnych, publicznych o�wiadcze�, ale w swej dzia�alno�ci
opieramy si� na postulowanych rzeczywisto�ciach albo, je�li to mo�liwe, na mierzalnych.
� To s� inne zestawy danych?
� Tak, finaddzie. To jedyny spos�b, by skutecznie kierowa� rz�dem. Alternatyw� by�aby
anarchia. Zamieszki i tego rodzaju rzeczy. Dysponujemy rzecz jasna postulowanymi
rzeczywisto�ciami dla takich wydarze� i one nie wygl�daj� �adnie.
� Ale... � Brys spojrza� na zw�j � ...siedem tysi�cy zaginionych w Letheras tylko w
minionym roku?
� Sze�� tysi�cy dziewi��set dwudziestu jeden, finaddzie.
� A niezarejestrowanych mo�e by� nawet trzy tysi�ce pi��set?
� Trzy tysi�ce czterysta sze��dziesi�t i p�, finaddzie.
� A czy komu� zlecono przeprowadzenie �ledztwa w tej sprawie?
12
� Zawarto kontrakt z zewn�trznym wykonawc�, finaddzie...
� Najwyra�niej by�a to strata pieni�dzy...
� Och nie, wydano je z wielkim po�ytkiem.
� A to dlaczego?
� To spora suma i mo�emy j� wymienia� w oficjalnych, publicznych o�wiadczeniach.
� A z kim zawarto ten kontrakt?
� Musisz zapyta� o to w innym biurze, finaddzie. T� informacj� przechowuje si� w Izbie
Kontrakt�w i Kr�lewskich Edykt�w.
� Nigdy o niej nie s�ysza�em. Gdzie ona si� mie�ci?
Skryba wsta� i podszed� do ma�ych drzwiczek wci�ni�tych mi�dzy szafy.
� Tutaj. Chod� ze mn�, finaddzie.
Izdebka mieszcz�ca si� za drzwiami by�a niewiele wi�ksza ni� du�a szafa. Wszystkie
�ciany pokrywa�y ci�gn�ce si� od pod�ogi po sufit p�ki, pe�ne zwoj�w o niebieskich
brzegach. Skryba przeszuka� jedn� z p�ek, znalaz� odpowiedni zw�j i rozwin�� go.
� Tu go mam. To stosunkowo nowy kontrakt. Ma dopiero trzy lata. �ledztwo w toku,
raporty sk�adane regularnie co p� roku, wszystkie zaakceptowane bez zastrze�e� i �adnych
zapyta�.
� A z kim go zawarto?
� Z Cechem Szczuro�ap�w.
Brys zmarszczy� brwi.
� Teraz jestem naprawd� zbity z tropu.
Skryba wzruszy� ramionami, zwin�� zw�j i od�o�y� go na miejsce.
� Nies�usznie, finaddzie � rzuci� przez rami�. � Cech wykaza� si� kompetencj� w wielu
bardzo r�norodnych przedsi�wzi�ciach...
� Nie wydaje mi si�, by kompetencja mia�a kluczowe znaczenie w tej sprawie � zauwa�y�
Brys.
� Nie zgadzam si�. Raporty sk�adane na czas. �adnych zapyta�. Dwukrotne przed�u�enie
kontraktu bez �adnych sprzeciw�w. Powiedzia�bym, �e to �wiadczy o nader wysokiej
kompetencji.
� Ale w mie�cie nie brakuje szczur�w. Wystarczy kr�tki spacer po dowolnej ulicy, by si�
o tym przekona� na w�asne oczy.
� To kontrola populacji, finaddzie. Dr�� na my�l, co by si� dzia�o, gdyby nie cech.
Brys nie skomentowa� tego.
Skryba przygl�da� mu si� przez d�u�szy czas.
� Mamy do powiedzenia tylko dobre rzeczy o Cechu Szczuro�ap�w, finaddzie �
powiedzia� usprawiedliwiaj�cym tonem.
� Dzi�kuj� ci za tw�j trud � odpar� Brys. � Sam znajd� drog� do wyj�cia. Dobrego dnia.
� Nawzajem, finaddzie. Ciesz� si�, �e mog�em ci si� do czego� przyda�.
13
Brys wyszed� na korytarz i zatrzyma� si�, pocieraj�c powieki. W archiwalnych
pomieszczeniach by�o mn�stwo kurzu. Musia� wyj�� na to, co w Letheras uchodzi�o za �wie�e
powietrze.
Siedem tysi�cy znikni�� co roku. By� przera�ony.
Zastanawiam si�, na jaki trop wpad� Tehol?
Brat by� tajemnic� dla Brysa. Najwyra�niej Tehol co� kombinowa�, cho� pozory
�wiadczy�y, �e jest inaczej. Uda�o mu si� przy tym zachowa� niewiarygodny poziom
kompetencji w dzia�aniach za � czy mo�e pod � kulisami. Jego a� nazbyt publiczny upadek,
tak szokuj�cy i kosztowny finansowo, wydawa� si� teraz Brysowi kolejnym elementem
wielkiego planu, na czymkolwiek m�g� on polega�.
Sama my�l, �e taki plan m�g�by istnie�, wystarczy�a, by zaniepokoi� Brysa. Jego brat
wykazywa� si� niekiedy przera�aj�c� kompetencj� i brutalno�ci�. Tehol poczuwa� si� do
wierno�ci wobec bardzo niewielu spraw. By� zdolny do wszystkiego.
Zwa�ywszy wszystko razem, im mniej Brys wiedzia� o poczynaniach Tehola, tym lepiej.
Nie chcia� narazi� si� na konflikt lojalno�ci, a jego brat z �atwo�ci� m�g�by do tego
doprowadzi�.
Tak jak w przypadku Hulla. Och matko, to b�ogos�awie�stwo Zb��kanego, �e nie �yjesz i
nie widzisz teraz swych syn�w. Ale z drugiej strony, jak wiele z tego, kim jeste�my,
zawdzi�czamy tobie?
To by�y pytania bez odpowiedzi. Wydawa�o si�, �e w dzisiejszych czasach jest ich
stanowczo zbyt wiele.
Dotar� do lepiej sobie znanych korytarzy pa�acu. Mia� prowadzi� lekcje i przekona� si�, �e
z rado�ci� oczekuje tego okresu radosnego wyczerpania, cho�by dlatego �e wyciszy ono
kakofoni� jego my�li.
* * *
Bugg uni�s� wielki, p�aski kamie�, ods�aniaj�c ziej�cy, czarny otw�r w pod�odze
magazynu i najwy�szy szczebel przerdzewia�ej drabiny z br�zu. Pomy�la�, �e bycie martwym
ma zdecydowanie zalety. W ko�cu nie�ywi zbiegowie nie potrzebowali jedzenia ani wody.
Ani powietrza, je�li ju� o tym mowa. Ukrywanie martwiak�w nie wymaga�o niemal �adnego
wysi�ku.
Zszed� po dwudziestu trzech szczeblach drabiny i znalaz� si� w tunelu wykopanym w
ci�kiej glinie, a potem ogrzanym ogniem, by �ciany pokry�a twarda skorupa. Po dziesi�ciu
krokach dotar� do nier�wnego, kamiennego �uku, pod kt�rym znajdowa�y si� p�kni�te,
r�wnie� kamienne drzwi, pokryte hieroglifami. Stare grobowce tego typu by�y rzadko�ci�.
Wi�kszo�� z nich dawno ju� si� zawali�a pod ci�arem zbudowanego na g�rze miasta albo po
prostu zapad�a tak g��boko w b�oto, �e nie spos�b by�o do nich dotrze�. Uczeni pr�bowali
odcyfrowa� dziwne znaki na drzwiach grobowc�w, natomiast pro�ci ludzie ju� od dawna 14
zastanawiali si�, po co grobowce w og�le maj� drzwi. J�zyk uda�o si� odczyta� jedynie
cz�ciowo, wystarczy�o to jednak, by stwierdzi�, �e owe znaki zawieraj� kl�twy i �e w jaki�
tajemniczy spos�b nadano im aspekt Zb��kanego. By� to wystarczaj�cy pow�d, by unika�
grobowc�w, zw�aszcza �e gdy do kilku z nich si� w�amano, wszyscy si� przekonali, �e nie ma
tam nic cennego. Inn� ich osobliw� cech� by� fakt, �e wszystkie pozbawione ozd�b kamienne
sarkofagi sta�y puste. Kr��y�y niepotwierdzone pog�oski, �e rabusi�w spotka� potem
straszliwy los.
Piecz�� drzwi tego grobowca p�k�a z powodu nier�wnomiernego osadzania si� ca�ej
budowli. Wystarczy� niewielki wysi�ek, by je otworzy�.
Bugg wszed� do tunelu, zapali� lamp�, korzystaj�c z ma�ej skrzynki z w�gielkami, i
postawi� j� na progu grobowca. Potem napar� ramieniem na drzwi.
� Czy to ty? � dobieg� z ciemno�ci g�os Shurq.
� Tak, tak � zapewni� Bugg. � To ja.
� Nie k�am. Ty to nie ty, ty to Bugg. Gdzie Tehol? Musz� pogada� z Teholem.
� Jest niedysponowany � wyja�ni� Bugg. Otworzy� drzwi wystarczaj�co szeroko, by m�c
si� przez nie przecisn��, podni�s� lamp� i wsun�� si� bokiem do wewn�trz.
� Gdzie Harlest?
� W sarkofagu.
Wielka, kamienna trumna nie mia�a wieka. Bugg podszed� do niej i zajrza� do �rodka.
� Co tu robisz, Harlest? � zapyta�, stawiaj�c lamp� na obramowaniu.
� Poprzedni lokator by� wysoki. Bardzo wysoki. Cze��, Bugg. Co tu robi�? Le�� sobie.
� Tak, widz� to. Ale dlaczego?
� Bo tu nie ma krzese�.
Bugg spojrza� na Shurq Elalle.
� Gdzie s� te diamenty?
� Tutaj. Czy znalaz�e� to, czego szuka�am?
� Znalaz�em. To niewysoka cena. Wi�kszo�� twojego maj�tku pozostanie nietkni�ta.
� Tehol mo�e sobie wzi�� wszystko, co zosta�o w szkatu�ce. To, co zarobi�am w burdelu,
zostawi� dla siebie.
� Jeste� pewna, �e nie chcesz procentu, Shurq? Tehol z rado�ci� da�by ci pi��dziesi�t
procent. W ko�cu to ty podj�a� ryzyko.
� Nie chc�. Jestem z�odziejk�. Zawsze mog� ukra�� wi�cej.
Bugg rozejrza� si� wok�.
� Czy to miejsce wystarczy wam na pewien czas?
� Czemu by nie? Przynajmniej jest tu sucho. I przez wi�kszo�� czasu cicho. Ale
potrzebny mi Ublala Pung.
� A ja chc� dosta� ostre z�by i szpony � odezwa� si� le��cy w sarkofagu Harlest. � Shurq
obiecywa�a, �e mo�ecie mi to za�atwi�.
15
� Ju� zacz�li�my nad tym pracowa�, Harlest.
� Chc� by� straszny. To dla mnie wa�ne. Zacz��em ju� �wiczy� syki i warczenie.
� Nie masz powod�w do niepokoju � uspokoi� go Bugg. � B�dziesz naprawd�
przera�aj�cy. Tak czy inaczej, musz� ju� i��...
� Nie tak szybko � przerwa�a mu Shurq. � Czy kr��� jakie� wie�ci o kradzie�y w
posiad�o�ci Geruna Ebericta?
� Nie. Nie ma w tym nic zaskakuj�cego, je�li si� nad tym zastanowi�. Zamieniony w
martwiaka brat Geruna znikn�� tej samej nocy, gdy jaki� szalony p�olbrzym spu�ci� �omot
wi�kszo�ci wartownik�w. Nic innego nie jest pewne. Czy ktokolwiek naprawd� odwa�y�by
si� wej�� do chronionego os�onami gabinetu Geruna?
� Je�li zjem ludzkie mi�so � odezwa� si� Harlest � to ono zgnije w moim �o��dku,
prawda? B�d� �mierdzia�. To mi si� podoba. Lubi� my�le� o podobnych sprawach. Smr�d
zag�ady.
� Co takiego? Shurq, oni zapewne nawet nie wiedz�, �e ich okradziono � ci�gn�� Bugg. �
A nawet gdyby wiedzieli, nie podejm� �adnych krok�w przed powrotem swego pana.
� Podejrzewam, �e masz racj�. Tak czy inaczej, nie zapomnij przys�a� do mnie Ublali
Punga. Razem z jego...
� Nie zapomn�, Shurq. Obiecuj�. Co� jeszcze?
� Nie jestem pewna � odpar�a. � Daj mi si� zastanowi�.
Bugg umilk�.
� Aha � odezwa�a si� po chwili Shurq � co ci wiadomo o tych grobowcach? W tym
sarkofagu le�a� kiedy� trup.
� Jak mo�esz by� tego pewna?
Spojrza�y na niego jej martwe oczy.
� Czujemy to.
� Aha. Masz racj�.
� To co ci o nich wiadomo?
� Niewiele. Napisy na drzwiach s� w j�zyku wymar�ego ludu zwanego Forkrul Assailami.
W naszych Fundamentach ich uosobieniem jest osobisto�� znana nam jako Zb��kany.
Grobowce zbudowa� inny wymar�y lud, zwany Jaghutami, kt�rym oddajemy ho�d w
Twierdzy, kt�rej nadajemy miano Twierdzy Lodu. Os�ony mia�y zablokowa� zakusy jeszcze
innego ludu, T�lan Imass�w, b�d�cych zaprzysi�onymi wrogami Jaghut�w. T�lan Imassowie
�cigali ich z wielk� zawzi�to�ci�, nie przepuszczaj�c nawet tym, kt�rzy wyrzekli si� miejsca
w tym �wiecie, wybieraj�c stan bardzo przypominaj�cy �mier�. Dusze takich indywidu�w
w�drowa�y do ich Twierdzy, opuszczaj�c cia�a przechowywane w grobowcach podobnych do
tego. To jednak nie wystarcza�o T�lan Imassom. Forkrul Assailowie uwa�ali si� za
bezstronnych arbitr�w w tym konflikcie i na og� ich udzia� faktycznie si� do tego ogranicza�.
Nic wi�cej nie potrafi� ci powiedzie� � zako�czy� Bugg, wzruszaj�c ramionami.
16
Harlest Eberict usiad� powoli w trakcie monologu Bugga i gapi� si� teraz na niego. Shurq
Elalle zamar�a w bezruchu, co cz�sto zdarza�o si� umar�ym.
� Mam jeszcze jedno pytanie � oznajmi�a.
� M�w.
� Czy to s� fakty powszechnie znane w�r�d s�u�by?
� Nic mi o tym nie wiadomo, Shurq. Po prostu z biegiem lat obi�o mi si� o uszy to i owo.
� Obi�y ci si� o uszy informacje nieznane �adnemu uczonemu z Letheras? A mo�e po
prostu wszystko to sobie wymy�li�e�?
� Staram si� unika� powtarzania czystej fikcji.
� I udaje ci si� to?
� Nie zawsze.
� Lepiej ju� id�, Bugg.
� Masz racj�. Dzi� w nocy przy�l� do ciebie Ublal�.
� A czy musisz? � zapyta� Harlest. � Nie jestem podgl�daczem.
� Nie k�am � sprzeciwi�a si� Shurq. � Oczywi�cie, �e jeste�.
� No dobra, k�ama�em. Ale to u�yteczne k�amstwo i zamierzam si� go trzyma�.
� Tej pozycji nie da si� obroni�...
� To naprawd� �wietne us�ysze� to z twoich ust, bior�c pod uwag�, co zamierzasz robi� w
nocy...
Bugg podni�s� lamp� i bez po�piechu opu�ci� pomieszczenie, nie przerywaj�c k��tni.
Zamkn�� za sob� drzwi, otrzepa� py� z r�k i wr�ci� do drabiny.
Gdy wspi�� si� do magazynu, wsun�� kamie� na miejsce, zebra� swoje rysunki i ruszy� w
stron� najnowszego placu budowy. Ta kolejna zdobycz �Rob�t Budowlanych Bugga� by�a
kiedy� szko��, pe�n� przepychu i zarezerwowan� dla dzieci najbogatszych obywateli Letheras.
Zapewniano im te� kwaterunek, tworz�c typow� i bardzo popularn� instytucj� edukacyjn� w
stylu przypominaj�cym wi�zienie. Wszelkie urazy, kt�re wpajano w niej dzieciom, nale�a�y
ju� jednak do przesz�o�ci, gdy� pewnej szczeg�lnie wilgotnej wiosny �ciany piwnicy zawali�y
si� w kaskadzie b�ota i ma�ych ludzkich ko�ci. Pod�oga g��wnej auli zapad�a si�, gdy tylko
zebra�a si� w niej wi�ksza grupa uczni�w, i dzieci oraz ich wychowawcy run�li w d�
wype�niony czarnym, cuchn�cym b�otem. Jedna trzecia z nich uton�a w nim, a cia� z g�r�
po�owy ofiar nie uda�o si� odnale��. Win� obci��ono tandetn� konstrukcj�, co doprowadzi�o
do skandalu.
Od tego wydarzenia, do kt�rego dosz�o przed pi�tnastu laty, budynek sta� opustosza�y i
podobno straszy�y w nim duchy oburzonych pedli oraz oszo�omionych porz�dkowych.
Cena, jak� za niego zap�acili Bugg i Tehol, nie by�a wyg�rowana.
G�rne pi�tra, po�o�one bezpo�rednio nad g��wn� aul�, zosta�y strukturalnie nadwer�one
i pierwszym zadaniem Bugga by�o nadzorowanie budowy podp�r, by robotnicy mogli
wykopa� d� si�gaj�cy do pod�ogi piwnicy. Gdy ju� ods�oni�to pod�og� � a ko�ci 17
przewieziono na cmentarz � wykopano szyby, wiod�ce w d� przez soczewki gliny i piasku a�
do pok�adu g�stego �wiru. Nast�pnie wlano do nich cement i zamontowano pier�cie� z�o�ony
z �elaznych pr�t�w. Potem przez po�ow� g��boko�ci szyb�w k�adziono na zmian� �wir i
cement. Na wierzch dano filary z wapienia, w kt�rych wywiercono dziury na �elazne pr�ty.
Powy�ej budowano ju� w tradycyjny spos�b, stosuj�c kolumny, przypory i fa�szywe �uki,
wszystkie standardowe metody, kt�re nieszczeg�lnie interesowa�y Bugga.
Star� szko�� przebudowano na rezydencj� zas�uguj�c� na miano pa�acu. Mieli zamiar
sprzeda� j� jakiemu� bogatemu kupcowi albo szlachcicowi, ca�kowicie pozbawionemu gustu.
Poniewa� takich ludzi nie brakowa�o, sukces inwestycji by� zapewniony.
Bugg sp�dzi� kr�tk� chwil� na placu budowy, otoczony brygadzistami, kt�rzy podtykali
mu zwoje, opisuj�ce rozmaite przer�bki, i specyfikacje, wymagaj�ce akceptacji. Min��
dzwon, nim wreszcie uda�o mu si� w��czy� przyniesione rysunki do dokumentacji i uciec.
Ulica wiod�ca do �wirowni by�a szeroka, kr�ta i bieg�a r�wnolegle do kana�u. By�a jedn�
z najstarszych ulic w mie�cie i zbudowano j� wzd�u� nabrze�nego ci�gu wynios�o�ci
z�o�onych z mniejszych i wi�kszych kamieni zlepionych glin�. Stoj�ce przy niej budynki
opiera�y si� osiadaniu, kt�re by�o powszechn� plag� w innych dzielnicach. Niekt�re z nich
mia�y ju� dwie�cie lat i zbudowano je w stylu tak archaicznym, �e wygl�da�y obco.
Dom �usek by� wysoki i w�ski, wci�ni�ty mi�dzy dwa pot�ne kamienne gmachy. W
jednym z nich mie�ci�o si� �wi�tynne archiwum, a drugi stanowi� monolityczne serce Cechu
Ulicznych Inspektor�w. Przed kilkoma pokoleniami jaki� szczeg�lnie zdolny kamieniarz
ozdobi� wapienn� fasad� i wsparte kolumnami wej�cie pi�knie wykonanymi wizerunkami
szczur�w. Niemal nieprzeliczonej ci�by szczur�w, kt�re bryka�y, ta�czy�y, kopulowa�y.
Szczur�w tocz�cych wojn�, odpoczywaj�cych, karmi�cych si� trupami, t�umnie zalewaj�cych
suto zastawione sto�y, po�r�d �pi�cych kundli i pijanej s�u�by. Pokryte �uskami ogony
tworzy�y zawi�e granice mi�dzy poszczeg�lnymi scenami. Gdy Bugg wchodzi� na schody,
zrodzi�o si� w nim niezwyk�e wra�enie, �e je�li spojrzy na szczury k�cikiem oka, zaczynaj�
si� porusza�, wi� i szczerzy� z�by w u�miechu.
Strz�sn�� z siebie niepok�j, zatrzyma� si� na chwil� na pomo�cie, a potem otworzy� drzwi
i wszed� do �rodka.
� Ile, jak �le, od jak dawna?
Biurko z litego, szarego marmuru pochodz�cego z Niebieskiej R�y niemal ca�kowicie
zagradza�o wej�cie do sali, pozostawiaj�c tylko w�skie przej�cie po prawej. Siedz�cy za nim
sekretarz nie podni�s� jeszcze wzroku znad ksi�g. Po chwili zacz�� m�wi� dalej:
� Odpowiedz nam na te pytania, a potem podaj, gdzie, ile jeste� gotowy zap�aci� i czy to
b�dzie jednorazowa us�uga, czy te� jeste� zainteresowany regularnymi, comiesi�cznymi
wizytami? Musz� ci� jednak ostrzec, �e w tej chwili nie przyjmujemy kontrakt�w.
� Nie.
Sekretarz od�o�y� g�sie pi�ro i spojrza� na niego. Ma�e, ciemne oczka osadzone pod lini� 18
krzaczastych brwi b�yszcza�y podejrzliwie. Uni�s� splamione inkaustem palce i poci�gn�� si�
za nos, kt�ry natychmiast zadr�a� nerwowo, jakby m�czyzna mia� zamiar kichn��.
� Nie jeste�my odpowiedzialni.
� Za co?
� Za nic. � Znowu poci�gn�� si� za nos. � I nie przyjmujemy ju� �adnych petycji, wi�c
� A jak� petycj� m�g�bym w�a�ciwie wam wr�czy�? � zdziwi� si� Bugg.
� Jak�kolwiek. Wojownicze stowarzyszenia lokator�w musz� czeka� w kolejce, tak samo
� Nie mam petycji.
� W takim razie nie zrobili�my tego, nigdy nas tam nie by�o, przes�ysza�e� si�, to by� kto�
je�li po to tu przyszed�e�, to mo�esz od razu sobie i��.
jak ka�dy.
inny.
� Reprezentuj� tu swojego pana, kt�ry chce om�wi� z waszym cechem spraw� kontraktu.
� Jeste�my zawaleni robot�. Nie przyjmujemy �adnych ofert...
� Cena nie gra roli � oznajmi� Bugg. � W rozs�dnych granicach � doda� z u�miechem.
� Ach, wi�c jednak gra jak�� rol�. Mo�emy za��da� nierozs�dnej kwoty. No wiesz, to si�
nam cz�sto zdarza.
� Nie s�dz�, by mojego pana interesowa�y szczury.
� To znaczy, �e jest szalony... ale intryguj�cy. Zarz�d spotyka si� dzi� w nocy, by
om�wi� inn� kwesti�. Przyznamy twojemu panu kr�tk� chwil� pod koniec zebrania. Odnotuj�
to w planie obrad. Co� jeszcze?
� Nie. O kt�rym dzwonie?
� O dziewi�tym, nie p�niej. Je�li si� sp�ni, zastanie zamkni�te drzwi. Upewnij si�, �e to
zrozumie.
� M�j pan zawsze jest punktualny.
Sekretarz skrzywi� si�.
� Ach, to jeden z tych? Wsp�czuj� ci. Id� ju�. Jestem zaj�ty.
Bugg pochyli� si� gwa�townie i wbi� palce w oczy sekretarza.
Nie napotka� �adnego oporu. M�czyzna odchyli� g�ow� i wykrzywi� twarz we w�ciek�ym
grymasie.
� Sprytne. � Bugg odsun�� si� z u�miechem. � Komplementy dla cechowego czarodzieja.
� Co mnie zdradzi�o? � zapyta� sekretarz, gdy Bugg otwiera� drzwi.
Lokaj obejrza� si� za siebie.
� Za bardzo przypominasz szczura. To �wiadczy o obsesji twojego tw�rcy. Niemniej
jednak iluzja jest znakomita.
� Nikt mnie nie przejrza� od dziesi�cioleci. Kim jeste�, na Zb��kanego?
� �eby pozna� odpowied� na to pytanie � odpar� Bugg, odwracaj�c si� � musisz napisa�
petycj�.
19
� Zaczekaj! Kim jest tw�j pan?
Bugg machn�� r�k� na po�egnanie i zamkn�� za sob� drzwi. Potem zszed� po schodach i
skr�ci� w prawo. Czeka� go d�ugi spacer do �wirowni, a � jak przewidywa� Tehol � dzie� by�
upalny i robi�o si� coraz gor�cej.
* * *
Ceda wezwa� Brysa do Cedanii, komnaty p�ytek. Kr�lewski obro�ca zszed� na pomost i
skierowa� si� ku k�adce. Kuru Qan kr��y� z roztargnion� min� po platformie, mrucz�c co� pod
nosem.
� Cedo � zawo�a� Brys, podchodz�c bli�ej. � Chcia�e� si� ze mn� widzie�?
� Nieprzyjemne, finaddzie, wszystko to bardzo nieprzyjemne. Umyka zrozumieniu.
Potrzebny mi czystszy umys�. Innymi s�owy, nie m�j. By� mo�e tw�j. Podejd� bli�ej.
Pos�uchaj.
Brys nigdy dot�d nie s�ysza� w g�osie cedy tak rozpaczliwej trwogi.
� Co si� sta�o?
� Wszystkie Twierdze, finaddzie. Chaos. By�em �wiadkiem transformacji. Prosz�, zobacz
to sam. To jeden z Fundament�w, Dolmen. Widzisz? U jego podstawy przycupn�a jaka�
posta�. Przykuta do menhiru �a�cuchami. Wszystko przes�ania dym, kt�ry spowija r�wnie�
m�j umys�. Dolmenem zaw�adn�� uzurpator.
Brys spojrza� na p�ytk�. Posta� by�a niewyra�na, a im d�u�ej si� jej przygl�da�, tym
bardziej rozmywa�y si� jej zarysy.
� A kto nim jest?
� Obcy. Intruz.
� B�g?
Kuru Qan pomasowa� palcami pomarszczone czo�o, nie przestaj�c chodzi� w k�ko.
� Tak. Nie. Nie cenimy zbyt wysoko poj�cia bog�w. Uwa�amy ich za nuworysz�w,
kt�rzy s� niczym w por�wnaniu z Twierdzami. Wi�kszo�� z nich nie jest nawet realna. To po
prostu projekcje ludzkich pragnie� i nadziei. A tak�e obaw. Oczywi�cie � doda� � czasami to
wszystko, czego trzeba.
� Co chcesz przez to powiedzie�?
Kuru Qan pokr�ci� g�ow�.
� Najbardziej niepokoi mnie Twierdza Azath. Centralna p�ytka, Kamie� Serca, czy j�
wyczuwasz? Kamie� Serca umar�, przyjacielu. Inne p�ytki skupi�y si� pod koniec wok�
niego, tak jak krew zbiera si� w rannym ciele. W Grobowcu powsta� wy�om. Portal jest
niestrze�ony. Musisz p�j�� do kwadratowej wie�y, finaddzie. We� ze sob� bro�.
� A czego mam tam szuka�?
� Wszystkiego, co wygl�da podejrzanie. Zrytej ziemi. Ale b�d� ostro�ny. Ci, kt�rzy
mieszkaj� w tych grobach, nie s� martwi.
20
� Prosz� bardzo. � Brys przyjrza� si� najbli�szym p�ytkom. � Jest co� jeszcze?
Kuru Qan zatrzyma� si�, unosz�c brwi.
� Co� jeszcze? Twierdza Smoka si� przebudzi�a. Wyval. Krwiopijca. Brama. Konkubent.
W�r�d Fundament�w centraln� pozycj� zajmuje obecnie Zb��kany. Sfora jest coraz bli�ej, a
Wielokszta�tny przybra� posta� chimery. �owczyni z Twierdzy Lodu w�druje pokrytymi
lodem �cie�kami. Dziecko i Nasienie budz� si� do �ycia. Pusta Twierdza, jak sam widzisz,
sta�a si� zamazana. Ka�da p�ytka. Za Pustym Tronem stoi cie�. I sp�jrz, Zbawca i Zdrajca
po��czyli si� w jedn� ca�o��. S� jednym i tym samym. Jak to mo�liwe? W�drowiec,
Kochanka, Obserwator i W��cz�ga, wszyscy s� ukryci, ich kszta�ty zaciera tajemniczy ruch.
Boj� si�, finaddzie.
� Cedo, czy otrzyma�e� jakie� wie�ci od delegacji?
� Od delegacji? Nie. Od chwili, gdy dotar�a do wioski kr�la-czarnoksi�nika, wszelki
kontakt z ni� si� urwa�, zablokowany przez czary Edur, z jakimi jeszcze nigdy si� nie
spotkali�my. Bardzo wiele rzeczy budzi m�j niepok�j. Bardzo wiele.
� Powinienem ju� i��, cedo, dop�ki jest jeszcze jasno.
� Zgadzam si�. Wr�� tu i powiedz mi, czego si� dowiedzia�e�.
� Nie ma sprawy.
* * *
�cie�ka wiod�ca do �wirowni wspina�a si� zygzakiem ku luce w linii wzg�rz. Niewielkie
zagajniki drzew rosn�ce na zboczach pokrywa� bia�y py�. W ich cieniu kas�a�y kozy.
Bugg zatrzyma� si�, by zetrze� z czo�a pot i kurz.
Przed chwil� min�y go dwa wozy pe�ne robotnik�w. Od sfrustrowanego brygadzisty
us�ysza� niemi�� wiadomo��, �e ludzie odmawiaj� podj�cia pracy, dop�ki sytuacja w
�wirowni si� nie wyja�ni.
Podczas prac przypadkowo otwarto jaskini�, w kt�rej najwyra�niej przez bardzo d�ugi
czas by�a uwi�ziona jakiego� rodzaju istota. Tajemniczy stw�r wci�gn�� do �rodka trzech
robotnik�w. Ich krzyki szybko ucich�y. Wynaj�temu nekromancie nie powiod�o si� lepiej.
Bugg dotar� do luki we wzg�rzach i zatrzyma� si�, spogl�daj�c na odkrywk�. Jej
geometryczne brzegi wdziera�y si� g��boko w wapienne pod�o�e. Wylot jaskini by� ledwie
widoczny, w miejscu gdzie niedawno kopano.
Zszed� na d�, zatrzymuj�c si� w odleg�o�ci dwudziestu krok�w od jaskini.
Nagle zrobi�o si� straszliwie zimno. Bugg zmarszczy� brwi, przesun�� si� na bok i usiad�
na kamiennym bloku. Wtem na lewo od jaskini pojawi� si� na ziemi szron. Pokryty nim
obszar si�ga� w�skim ko�cem ku wylotowi, drugi za� koniec rozszerza� si� coraz bardziej,
buchaj�c oparami mg�y. Rozleg� si� chrz�st lodu i na szerokim ko�cu pojawi�a si� posta�,
kt�ra wysz�a jakby znik�d. Kobieta by�a wysoka, naga od pasa w g�r� i mia�a szarozielon�
sk�r�. D�ugie w�osy z blond pasemkami opada�y lu�no na ramiona i plecy. Mia�a jasnoszare 21
oczy z pionowymi �renicami. D�ugie k�y by�y zako�czone srebrnymi koniuszkami, a piersi
du�e i ci�kie. Kobieta mia�a na sobie kr�tk� sp�dniczk�, stanowi�c� jej jedyny str�j,
pomijaj�c zawi�zane na sk�rzane paski mokasyny oraz szeroki pas, u kt�rego zwisa�o kilka
pochew z r�nymi no�ami.
Skupi�a uwag� na jaskini. Opar�a r�ce na biodrach i westchn�a.
� On nie wyjdzie � odezwa� si� Bugg.
Zerkn�a na niego.
� Pewnie, �e nie wyjdzie. Wie, �e tu jestem.
� Jakiego rodzaju to demon?
� G�odny i ob��kany, ale tch�rzliwy.
� Czy to ty go tu zamkn�a�?
Skin�a g�ow�.
� Cholerni ludzie. Nie mog� niczego zostawi� w spokoju.
� W�tpi�, by o nim wiedzieli, Jaghutko.
� To ich nie usprawiedliwia. Wiecznie gdzie� kopi�. Kopi� tu, kopi� tam. Nigdy nie
przestaj�.
Bugg pokiwa� g�ow�.
� I co teraz? � zapyta�.
Kobieta znowu westchn�a.
Szron u jej st�p przerodzi� si� w wystaj�cy nad ziemi� l�d, kt�ry wpe�z� do wylotu
jaskini. Narasta� szybko, wype�niaj�c otw�r. Otaczaj�ca go ska�a j�kn�a, zaskrzypia�a, a
potem p�k�a, ods�aniaj�c lity l�d pod spodem. Piaszczysta ziemia i od�amki wapienia
posypa�y si� w d�.
Bugg przymru�y� powieki, przygl�daj�c si� niezwyk�ej postaci uwi�zionej w paruj�cym
lodzie.
� Khalibaral? Niech nas Zb��kany, �owczyni. Ciesz� si�, �e postanowi�a� wr�ci�.
� A teraz musz� znale�� nowe miejsce. Masz jakie� sugestie?
Bugg my�la� przez chwil�, a potem si� u�miechn��.
* * *
Brys przeszed� mi�dzy ruinami dw�ch okr�g�ych wie�, st�paj�c ostro�nie po zwalonych
kamiennych blokach, cz�ciowo ukrytych w twardej, po��k�ej trawie. Pogoda by�a upalna i
bezwietrzna, a �ciany wie�y l�ni�y w blasku s�o�ca niczym stopione z�oto. Ucieka�y przed nim
ogarni�te panik� pasikoniki. Poczu�, �e co� chrz�ci mu pod stopami, spojrza� na ziemi� i
zauwa�y�, �e roi si� na niej od przejaw�w �ycia. Wielu z tych owad�w nie zna�. By�y za
wielkie, porusza�y si� niezgrabnie i mia�y matowe barwy. Wszystkie pierzcha�y przed nim na
boki.
Poniewa� wyra�nie si� go ba�y, nie czu� niepokoju.
22
Ujrza� przed sob� kwadratow� wie��. Azath. Pomijaj�c prymitywny styl architektury, nie
r�ni�a si� zbytnio od innych budynk�w. Brysa dziwi�y s�owa cedy, kt�ry sugerowa�, �e
wie�a mo�e by� rozumn� istot�, oddychaj�c� w�asnym �yciem. Budynek zak�ada� istnienie
budowniczego, ale Kuru Qan utrzymywa�, �e Azath po prostu powsta�a spontanicznie, co
sk�ania�o do podejrzliwego spojrzenia na wszystkie prawa przyczynowo�ci uwa�ane przez
pokolenia uczonych za niepodwa�alne prawdy.
Otaczaj�cy wie�e teren by� mniej zagadkowy, lecz niepor�wnanie bardziej niebezpieczny.
Z g�stwiny zielska na podw�rku wy�ania�y si� charakterystyczne garby kurhan�w. Tu i
�wdzie, niekiedy na szczytach kopc�w, ale cz�ciej na ich zboczach, wyrasta�y martwe,
s�kate drzewa. Kr�ta, wy�o�ona p�askimi kamieniami �cie�ka zaczyna�a si� naprzeciwko
frontowych drzwi. Bram� tworzy�y kolumny z nieociosanego kamienia, pokryte pn�czami i
odro�lami. Podw�rko otacza�y resztki niskiego murku.
Brys dotar� do jego skraju, maj�c bram� po prawej, a wie�� po lewej, i natychmiast
zauwa�y�, �e wiele kurhan�w zawali�o si� przynajmniej z jednej strony, jakby opr�niono je
od wewn�trz. Porastaj�ce kopce zielsko by�o martwe i poczernia�e, wygl�da�o jak strawione
zgnilizn�.
Przygl�da� si� tej scenerii jeszcze przez chwil�, po czym ruszy� wzd�u� obwodu podw�rza
ku bramie. Przeszed� mi�dzy kolumnami i stan�� na pierwszym kamieniu, kt�ry nagle
przechyli� si� z g�o�nym chrz�stem. Brys zachwia� si�, wymachuj�c r�kami, ale zaraz
odzyska� r�wnowag�.
Gdzie� obok wej�cia do wie�y rozleg� si� wysoki �miech.
Finadd uni�s� wzrok.
Dziewczynka wychyn�a z cienia rzucanego przez wie��.
� Znam ci�. �ledzi�am tych, kt�rzy �ledzili ciebie. I zabija�am ich.
� Co si� tu wydarzy�o?
� Niedobre rzeczy. � Podesz�a bli�ej. By�a rozczochrana, a jej cia�o pokrywa�y plamy
ple�ni. � Czy jeste� moim przyjacielem? Mia�am jej pom�c pozosta� przy �yciu. Ale ona i tak
umar�a i teraz wszyscy na dole zabijaj� si� nawzajem. Poza tym, kt�rego wybra�a wie�a. On
chce z tob� porozmawia�.
� Ze mn�?
� Z jednym z moich doros�ych przyjaci�.
� A kim s� inni twoi doro�li przyjaciele?
� Matka Shurq, ojciec Tehol, wujek Ublala i wujek Bugg.
Brys umilk� na chwil�.
� Jak masz na imi�? � zapyta� wreszcie.
� Imbryk.
� Imbryk, ilu ludzi zabi�a� w ostatnim roku?
Unios�a g�ow�.
23
� Umiem liczy� tylko do o�miu i dw�ch.
� Ach.
� Bardzo du�o �semek i dw�jek.
� A gdzie si� podziewaj� cia�a?
� Przynosz� je tutaj i wpycham w ziemi�.
� Wszystkie?
Skin�a g�ow�.
� Gdzie jest ten tw�j przyjaciel? Ten, kt�ry chce ze mn� porozmawia�?
� Nie wiem, czy to przyjaciel. Chod� za mn�. Stawiaj nogi w tych samych miejscach, co
ja.
Uj�a go za r�k�. Brys z trudem st�umi� dr�enie, czuj�c jej wilgotny dotyk. Zeszli ze
�cie�ki i zanurzyli si� mi�dzy kurhany. Po ka�dym ostro�nym kroku ziemia przesuwa�a mu
si� pod nogami. Widzia� tu wi�cej owad�w, ale r�norodno�� gatunk�w by�a mniejsza, jakby
teren�w Azath dotkn�o co� w rodzaju wyniszczenia.
� Nigdy jeszcze nie widzia�em takich owad�w � odezwa� si� Brys. � S�... du�e.
� Pochodz� z dawnych czas�w, gdy narodzi�a si� wie�a � wyja�ni�a Imbryk. � Ich jaja
zachowa�y si� w zrytej ziemi. Najgorsze s� te br�zowe, patykowate z g�owami na obu
ko�cach. Kiedy za d�ugo siedz� bez ruchu, obgryzaj� mi palce u n�g. I trudno je rozdepta�.
� A co z tymi ��tymi, kolczastymi?
� Nie niepokoj� mnie. Jedz� tylko ptaki i myszy. To tutaj.
Przystan�a obok osypuj�cego si� kopca, z kt�rego stercza�o jedno z najwi�kszych drzew
na ca�ym podw�rzu. Jego drewno pokrywa�y dziwne, szaro-czarne paski, a ga��zie wyrasta�y
w hakowatych liniach, nie pod ostrymi k�tami. Korzenie obejmowa�y ca�y kurhan, a na
resztkach kory widnia�y niezwyk�e �uski, przywodz�ce na my�l sk�r� w�a. Brys zmarszczy�
brwi.
� A jak mamy ze sob� rozmawia�, je�li on jest na dole, a ja na g�rze?
� Zosta� uwi�ziony. M�wi, �e musisz zamkn�� oczy i postara� si� nie my�le� o niczym.
Jak wtedy, gdy walczysz. Tak powiedzia�.
� Rozmawia z tob� w tej chwili? � zapyta� zdumiony Brys.
� Tak, ale m�wi, �e to nie wystarczy, bo ja znam za ma�o... s��w. S��w i innych rzeczy.
Musi ci to pokaza�. M�wi, �e ju� co� takiego robi�e�.
� Widz�, �e nie mam przed nim �adnych tajemnic � mrukn�� Brys.
� Niewiele, ale on m�wi, �e odwzajemni ci si� tym samym. �eby�cie mogli sobie zaufa�.
Do pewnego stopnia.
� Do pewnego stopnia. Tak powiedzia�?
Skin�a g�ow�.
Brys u�miechn�� si�.
� No c�, doceniam jego szczero��. Dobra, spr�buj�.
24
Zamkn�� oczy. Zimna r�czka Imbryk pozosta�a w jego d�oni. Cia�o wok� jej ko�ci
wydawa�o si� dziwnie lu�ne. Oderwa� my�li od tego szczeg�u. Tak naprawd� umys�
wojownika wcale nie by� pusty podczas walki, a jedynie ch�odno zdystansowany, a zarazem
uwa�ny. Skupienie opiera�o si� na szkielecie wywodz�cym si� ze �cis�ych praw okre�lonych
pragmatyczn� konieczno�ci�. Musia� by� spostrzegawczy, wyrachowany i ca�kowicie
wyprany z emocji, cho� wszystkie jego zmys�y by�y przebudzone.
Poczu�, �e znowu spogl�da na �w znajomy, uspokajaj�cy szkielet.
I oszo�omi�a go si�a woli, kt�ra poci�gn�a go ku sobie. Stara� si� st�umi� narastaj�c�
panik�, wiedz�c, �e wobec takiej mocy jest bezradny. Potem da� za wygran�.
* * *
Niebo nad nim przeobrazi�o si�. �wiat�o barwy niezdrowej zieleni ta�czy�o wok�
poszarpanej, czarnej rany, tak wielkiej, �e mog�aby po�kn�� ksi�yc. Przes�ania�y je
udr�czone chmury, przeszywane niezliczonymi, spadaj�cymi na ziemi� obiektami. Wydawa�o
si�, �e ka�dy z nich musi po drodze walczy� z samym powietrzem, jakby �wiat czynnie
opiera� si� temu wtargni�ciu. Przedmioty sypa�y si� z rany przebijaj�cej tunelem liczne
warstwy nieba.
Ujrza� przed sob� ogromne, wzniesione na r�wninie miasto, pe�ne tarasowych ogrod�w i
biegn�cych nasypami dr�g. Na jego drugim ko�cu by�o wida� skupisko nadzwyczaj wysokich
wie�. Miasto ze wszystkich stron, tak daleko jak Brys m�g� si�gn�� wzrokiem, otacza�y
tereny uprawne. Na jego oczach pad�y na nie niezwyk�e cienie.
Opu�ci� wzrok i zobaczy�, �e stoi na platformie z pokrytego czerwonymi plamami
piaskowca. Przed sob� mia� opadaj�ce stromo schody, setki stopni wiod�cych na wielki,
wy�o�ony kamieniami plac, otoczony pomalowanymi na niebiesko kolumnami. Znajdowa� si�
na szczycie piramidy o p�askim wierzcho�ku. Poderwa� si� nagle, u�wiadomiwszy sobie, �e
kto� stoi obok niego, z lewej strony. Nie by� w stanie dostrzec szczeg��w ledwie widocznej,
widmowej postaci. Nieznajomy by� wysoki i wydawa�o si�, �e patrzy na niebo, obserwuj�c
straszliw�, mroczn� ran�.
Przedmioty dociera�y ju� do ziemi, spadaj�c na ni� z impetem, lecz znacznie wolniej, ni�
nale�a�oby tego oczekiwa�. Z placu na dole dobieg� dono�ny, nios�cy si� echem trzask. Brys
zobaczy�, �e spoczywa tam teraz wielka, kamienna rze�ba, wyobra�aj�ca dziwacznego,
p�zwierz�cego m�czyzn�, kt�ry wyci�ga� przed siebie muskularne ramiona, zaciskaj�c
d�onie na cz�onku. Jego ramiona i g�owa by�y ukszta�towane na podobie�stwo ramion i g�owy
byka. Wok� bioder zwierzoluda owija�a si� druga para n�g, kobieca. Brys zauwa�y�, �e
podwy�szenie, na kt�rym przycupn�� m�czyzna, ma kszta�t le��cej pod nim na plecach
kobiety. Nieopodal rozleg� si� stukot dziesi�tk�w glinianych tabliczek. Odleg�o�� by�a zbyt
wielka, by Brys m�g� zobaczy�, czy co� na nich napisano, podejrzewa� jednak, �e tak jest.
Wszystkie �lizga�y si�, jak niesione na poduszkach powietrznych, a potem pada�y rozproszone 25
na ziemi�.
Fragmenty budynk�w � bloki ci�tego wapienia, kamienie naro�ne, mury z wypalanej w
s�o�cu ceg�y, �ciany wiklinowych lepianek. A potem odci�te ko�czyny, skrwawione kawa�y
cia� byd�a i koni, stado zwierz�t, kt�re mog�y by� przenicowanymi na lew� stron�,
powiewaj�cymi jelitami, kozami. Ciemnosk�rzy ludzie � a przynajmniej ich r�ce, nogi i
tu�owia.
Niebo wype�nia�o si� wielkimi, jasnymi fragmentami, opadaj�cymi na ziemi� na
podobie�stwo p�atk�w �niegu.
A przez ran� przedostawa�o si� co� ogromnego. Spowija�y to b�yskawice, kt�re
wygl�da�y jak niemilkn�ce, og�uszaj�ce krzyki b�lu.
W umy�le Brysa rozleg�y si� ciche s�owa:
� M�j duch, kt�ry wydosta� si� na swobod�, sta� si� mimo woli �wiadkiem tego
wydarzenia. Walczyli z Kallorem, ich sprawa by�a s�uszna, ale... to co tu uczynili...
Brys nie m�g� oderwa� wzroku od krzycz�cej sfery �wiat�a. Widzia� w jej wn�trzu
ko�czyny, po��czone gorej�cymi �ukami przywodz�cymi na my�l �a�cuchy.
� Co... co to jest?
� B�g, Brysie Beddict. W swym kr�lestwie toczy� wojn�. Byli tam inni bogowie, jego
rywale. Pokusy...
� Czy to wizja z przesz�o�ci? � zapyta� Brys.
� Przesz�o�� �yje nadal � odpar� nieznajomy. � Nie mogli o tym wiedzie�... stoj�c w tym
miejscu. Jak mamy okre�li� pocz�tek i koniec, gdy dla nas wszystkich dzie� wczorajszy by�
taki sam jak dzisiejszy, a jutro r�wnie� nie przyniesie zmiany? Jeste�my nie�wiadomi. Albo
po prostu wolimy, dla wygody, dla zachowania spokoju ducha, tego nie widzie�. Nie my�le�
o tym. � Posta� skin�a d�oni� od niechcenia. � Niekt�rzy m�wi�, �e zrobi�o to dwunastu
mag�w, inni, �e siedmiu. To nie ma znaczenia. Wkr�tce i tak obr�c� si� w py�.
Ogromna sfera rycza�a og�uszaj�co, zbli�aj�c si� do ziemi z przera�aj�c� szybko�ci�.
Brys u�wiadomi� sobie, �e spadnie na miasto.
� Tak oto sw� pr�b� zmiany stanu rzeczy �ci�gn�li zgub� na siebie i na sw� cywilizacj�.
� A wi�c przegrali.
Posta� umilk�a.
Spadaj�cy b�g uderzy� w ziemi� z o�lepiaj�cym b�yskiem. Detonacja wstrz�sn�a
piramid�, na kt�rej stali. Na bulwarze w dole pojawi�y si� szczeliny. W g�r� wzbi�y si�
kolumny dymu, kt�re nast�pnie rozp�yn�y si�, rzucaj�c cie� na ca�y �wiat. Wywo�any
wstrz�sem wiatr przydusza� do ziemi drzewa na polach i przewraca� otaczaj�ce bulwar
kolumny. Drzewa stan�y w p�omieniach.
� W odpowiedzi na to, co uwa�ali za rozpaczliw� sytuacj�, kierowani pal�cym gniewem,
przywo�ali boga. I zgin�li z tego powodu. Ale czy to znaczy, �e ich plan si� nie powi�d�?
Bynajmniej. Nie m�wi� o Kallorze. M�wi� o ich bezradno�ci, z kt�rej zrodzi�o si� pragnienie 26
zmiany. Brysie Beddict, gdyby ich duchy by�y teraz z nami w �wiecie przysz�o�ci, w kt�rym
znajduj� si� nasze cia�a, i gdyby mogli ujrze� na w�asne oczy skutki swego czynu, doszliby do
wniosku, �e spe�ni�o si� wszystko, czego pragn�li. To, co zosta�o przykute do ziemi,
wypaczy�o �ciany swego wi�zienia. Nie do poznania. Jego trucizna wydosta�a si� na
zewn�trz, zara�aj�c �wiat i wszystkich, kt�rzy na nim mieszkaj�.
� Nie oferujesz mi nadziei � poskar�y� si� Brys.
� Przykro mi z tego powodu. Nie szukaj nadziei w�r�d waszych przyw�dc�w. To oni s�
rozsadnikami trucizny. Interesuj� si� wami tylko w takim stopniu, w jakim mog� wami
w�ada�. Oczekuj� od takich jak ty obowi�zkowo�ci i po�wi�cenia, zalewaj� was s�owami
maj�cymi obudzi� wiar�. Zale�y im jedynie na wyznawcach, i biada tym, kt�rzy wa�� si�
zadawa� pytania albo kwestionowa� ich s�owa. We wszystkich cywilizacjach wygl�da�o to
tak samo. �wiat bez s�owa protestu ulega tyranii. Przera�eni zawsze z ch�ci� chyl� czo�a
przed tym, co uwa�aj� za konieczno��, w przekonaniu, �e owa konieczno�� ��da od nich
konformizmu, kt�ry z kolei zapewni im pewien poziom stabilizacji. W �wiecie
ukszta�towanym przez konformizm dysydenci przyci�gaj� wzrok. �atwo mo�na ich
napi�tnowa� i policzy� si� z nimi. Nie ma wielo�ci perspektyw, nie ma dialogu. Ofiara
przybiera twarz tyrana, nieprzejednan� i przekonan� o swej s�uszno�ci. Wojny pieni� si�
niczym robactwo, a niewinni gin�.
Brys przygl�da� si�, jak burza ogniowa poch�ania pi�kne ongi� miasto. Nie zna� jego
nazwy. Nie wiedzia� nawet, jak si� nazywa�a cywilizacja, kt�ra je zrodzi�a. Nagle jednak
u�wiadomi� sobie, �e to nie ma znaczenia.
� W twoim �wiecie � kontynuowa�a posta� � proroctwo zbli�a si� do swego azymutu.
Narodzi si� cesarz. Pochodzisz z cywilizacji, kt�ra uwa�a wojn� za przed�u�enie ekonomii.
Stosy ko�ci staj� si� dla was fundamentami szlak�w handlowych i nie widzicie w tym nic
z�ego...
� Niekt�rzy z nas widz�.
� To nieistotne. Zostawiacie za sob� dziedzictwo zmia�d�onych kultur, kt�re m�wi samo
za siebie. Zamierzacie podbi� Tiste Edur. Twierdzicie, �e ka�da sytuacja jest inna, ale w
rzeczywisto�ci za ka�dym razem wszystko wygl�da tak samo. Militarna pot�ga stanowi
dow�d s�uszno�ci waszej sprawy. Powiem ci jedno, Brysie Beddict: nie istnieje nic takiego
jak przeznaczenie. Zwyci�stwo nie jest nieuniknione. Wr�g ukrywa si� po�r�d was. Nie
potrzebuje si� maskowa�, gdy� wojownicze s�owa i sugestia zagro�enia wystarczaj�, by�cie
skierowali spojrzenia na zewn�trz. On m�wi waszym j�zykiem, u�ywa waszych s��w i
wykorzystuje je przeciwko wam. Drwi z prawd, w kt�re wierzycie, albowiem sam siebie
uczyni� arbitrem tych prawd.
� Lether nie jest tyrani�...
� Wydaje ci si�, �e uciele�nieniem ducha waszej cywilizacji jest dobrotliwy kr�l, kt�ry
nad wami panuje. To nieprawda. Waszemu kr�lowi pozwala si� istnie� jedynie dlatego, �e 27
jego istnienie uznano za dopuszczalne. Waszym prawdziwym w�adc� jest chciwo��,
monstrualny tyran l�ni�cy z�otym blaskiem chwa�y. Nie mo�na go pokona�, a jedynie
unicestwi�. � Posta� ponownie wskaza�a na szalej�cy na dole chaos p�omieni. � To jest dla
was jedyna nadzieja zbawienia, Brysie Beddict. Chciwo�� zabija sam� siebie, gdy nie zostanie
ju� nic, co mo�na by gromadzi�, gdy niezliczone legiony robotnik�w zamieniaj� si� w ko�ci,
a w zwierciadle odbija si� potworna twarz g�odu. Ten b�g upad�. Przycupn�� teraz na ziemi,
szerz�c wok� zniszczenie. Powstaje i upada, powstaje i upada, a przy ka�dym takim cyklu
jego duch przewodni staje si� s�abszy, coraz mocniej przykuty do wizji, w kt�rej nie ma
nadziei.
� Dlaczego ten b�g nam to robi?
� Dlatego �e nie zna niczego opr�cz b�lu i pragnie jedynie podzieli� si� nim z innymi,
zada� go wszystkiemu, co �yje, wszystkiemu, co istnieje.
� Dlaczego mi to pokaza�e�?
� Chcia�em, by� ujrza� na w�asne oczy symbol swego kresu, Brysie Beddict.
� Ale dlaczego?
M�czyzna milcza� przez chwil�.
� Powiedzia�em ci, �eby� nie szuka� nadziei u waszych przyw�dc�w, bo nie us�yszysz od
nich nic opr�cz k�amstw � rzek� wreszcie. � Niemniej jednak nadzieja istnieje. Szukaj jej,
Brysie Beddict, u tego, kto stoi u twego boku, u nieznajomego z drugiej strony ulicy. Zdob�d�
si� na odwag� potrzebn�, by przej�� przez t� ulic�. Nie patrz na niebo ani na ziemi�. Nadzieja
istnieje, a jej g�osem jest wsp�czucie i szczere zw�tpienie.
Scena katastrofy zacz�a bledn��.
Posta� stoj�ca u jego boku odezwa�a si� po raz ostatni.
� To wszystko, co chcia�em ci powiedzie�. Wszystko, co mog� ci powiedzie�.
* * *
Brys otworzy� oczy i zobaczy�, �e ci�gle stoi przed kurhanem, a dzie� chyli si� ju� ku
zachodowi. Imbryk wci�� trzyma�a jego d�o� w zimnym u�cisku.
� Czy teraz zgodzisz si� mi pom�c? � zapyta�a.
� Mieszkaj�cy w grobowcu nic o tym nie wspomina�.
� Nigdy o tym nie m�wi.
� Nie zdradzi� mi w�a�ciwie nic na sw�j temat. Nie wiem nawet kim, czy mo�e czym,
jest.
� To prawda.
� Nie pr�bowa� mnie przekona�... w �adnej sprawie. Ale widzia�em...
Brys pokr�ci� g�ow�.
� Potrzebuje pomocy w ucieczce z grobowca. Inne istoty r�wnie� pr�buj� si� wydosta�. I
zrobi� to. My�l�, �e ju� nied�ugo. One chc� skrzywdzi� mnie i wszystkich innych.
28
� A ten, kt�remu mamy pom�c, je powstrzyma?
� Tak.
� Co mog� dla niego zrobi�?
� Potrzebne mu dwa miecze. Z najlepszego �elaza. Proste klingi, obusieczne, ostro
zako�czone. Cienkie, ale mocne. W�skie r�koje�ci, ci�kie ga�ki.
Brys zastanowi� si� nad tymi s�owami.
� Pewnie znajd� takie w zbrojowni. Chce, �ebym przyni�s� je tutaj?
Imbryk skin�a g�ow�.
Potrzebowa� pomocy, ale o ni� nie poprosi�.
� Zgoda. Zrobi� to. Ale musz� porozmawia� o tym z ced�.
� Czy mu ufasz? On chce wiedzie�, czy ufasz temu cedzie?