Stephen King - Lsnienie

Szczegóły
Tytuł Stephen King - Lsnienie
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Stephen King - Lsnienie PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Stephen King - Lsnienie PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Stephen King - Lsnienie - podejrzyj 20 pierwszych stron:

STEPHEN KING Lsnienie Prze�ozy�a: Zofia Zinserling * * * Jest to jeden z najlepszych wsp�czesnych horror�w. Nastr�j grozy i napiecia poteguje sie z kazd a minut a. Piecioletni Danny znalaz� sie z rodzicami w opustosza�ym na zime hotelu. Wrazliwe, obdarzone zdolnosciami wizjonerskimi dziecko odbiera fluidy czaj ace sie w murach starej budowli; by�y one swiadkami krwawych porachunk�w swiata przestepczego i milioner�w. * * * W komnacie tej. . . sta� olbrzymi hebanowy zegar. G�ucho, posepnie, jednostajnie tykota�o wahad�o jego w jedn a i drug a strone; kiedy wszakze. . . mia�a uderzyc godzina, w�wczas z br azowych p�uc zegara rozlega� sie dzwiek g�eboki, czysty, donosny i nadzwyczaj melodyjny, lecz tak dziwnie gedziebny i uroczysty, iz ze schy�kiem kazdej godziny grajkowie orkiestry mimowolnie przestawali na chwile rzepolic i zas�uchiwali sie w dzwieki, bezwiednie zatrzymywali sie w swych pl asach tancerze i przelotny niepok�j rozradowane ogarnia� towarzystwo. Jak d�ugo rozbrzmiewa�o granie zegara, najlekkomyslniejsi bledli, starsi zas i stateczniejsi podnosili reke do czo�a, jak gdyby w b�ednej jakiejs zadumie czy rozmarzeniu; lecz skoro tylko ostatnie zamiera�y pog�osy, p�ochy smiech naraz przelatywa� w t�umie: grajkowie spogl adali na siebie, usmiechaj ac sie ze swego niedorzecznego zmieszania, i szeptem przyrzekali sobie, iz nastepny odzew nie wywo�a juz w nich takiego wrazenia; atoli po up�ywie szes cdziesieciu minut. . . granie zegara odzywa�o sie ponownie i ponownie nastepowa�o takie samo zadrganie i zaniepokojenie, i taka sama nastawa�a zaduma. Pomimo to bawiono sie wytwornie i ochoczo. . . E. A. Poe, �Maska Czerwonego Moru� (prze�. Stanis�aw Wyrzykowski) Gdy rozum spi, budz a sie upiory. Goya Jak zaswieci, bedzie swiecic. Porzekad�o ludowe CZ ES C I Sprawy wstepne Rozdzia� pierwszy Rozmowa z pracodawc a Jack Torrance pomysla�: nadgorliwy kutasina. Ullman mierzy� piec st�p i piec cali, a porusza� sie z pe�nym zaaferowania pospiechem, kt�ry zdaje sie wy� aczn a cech a wszystkich niskich i korpulentnych mezczyzn. Przedzia�ek mia� prosciutki, ciemne ubranie dyskretne, lecz budz ace zaufanie. Jestem kims, do kogo mozna sie zwracac w k�opotliwych sprawach � m�wi�o to ubranie do klienta. Do pracownika przemawia�o zwiezlej: to nalezy zrobic dobrze, pamietaj. Stuart Ullman nosi� w butonierce czerwony gozdzik, zapewne w tym celu, aby zaden przechodzien nie wzi a� go za miejscowego przedsi ebiorce pogrzebowego. Kiedy Jack s�ucha� Ullmana, przyznawa� w duchu, ze prawdopodobnie nie m�g�by lubic nikogo po tamtej stronie biurka � w danych okolicznosciach. Ullman zada� mu pytanie, kt�rego nie zrozumia�. To zle; osoby typu Ullmana rejestruj a takie potkniecia w umysle i rozpatruj a je p�zniej. � S�ucham? � Pyta�em, czy panska zona w pe�ni pojmuje, jakie pan bierze na siebie obowi azki. Oczywiscie jest jeszcze panski syn. � Spojrza� na lez ace przed nim podanie. � Daniel. Zony ta mysl ani troche nie przeraza? � Wendy to niezwyk�a kobieta. � A wasz syn tez jest niezwyk�y? Jack usmiechn a� sie szczerze, promiennie, jakby by� agentem reklamy. � Tak nam sie przynajmniej wydaje. Jak na pieciolatka, wykazuje spor a samodzielno s c. Ullman nie odwzajemni� usmiechu. Wsun a� podanie Jacka z powrotem do teczki. Teczka powedrowa�a do szuflady. Na biurku nie pozosta�o juz teraz nic pr�cz bibularza, telefonu, lampki do czytania i koszyka na wp�ywaj ac a i odchodz ac a korespondencje. Obie przegr�dki koszyka r�wniez by�y puste. Ullman wsta� i podszed� do segregatora w rogu. � Pozwoli pan tutaj, panie Torrance. Popatrzymy na plany pieter. 5 Przyni�s� piec duzych arkuszy i po�ozy� je na lsni acym orzechowym blacie biurka. Jack stan a� po tej samej stronie co Ullman i bardzo wyraznie poczu� zapach jego wody kolonskiej. Wszyscy moi ludzie uzywaj a juchtu angielskiego albo nie uzywaj a niczego, przysz�o mu do g�owy ca�kiem bez powodu i musia� sie ugryzc w jezyk, zeby nie rykn ac smiechem. Z kuchni za scian a dobiega�y ciche odg�osy; po lunchu pracowano tam na zwolnionych obrotach. �Pietro najwyzsze�zacz a� Ullman raznym tonem.�Strych. Teraz nie ma tam absolutnie nic pr�cz rupieci. Po zakonczeniu drugiej wojny swiatowej Panorama kilkakrotnie przechodzi�a z r ak do r ak i chyba kazdy kolejny dyrektor wyrzuca� wszystkie niepotrzebne graty na strych. Prosze o zastawienie tam pu�apek i wy�ozenie trutki na szczury. Niekt�re pokoj�wki z trzeciego pietra twierdz a, ze s�ysza�y jakies szelesty. Nie daje temu wiary nawet na chwile, powinnismy jednak miec stuprocentow a pewnos c, ze w Panoramie nie ma ani jednego szczura. Jack trzyma� jezyk za zebami, choc podejrzewa�, ze nie ma na swiecie hotelu bez chocby paru szczur�w. � Naturalnie pod zadnym pozorem nie pozwoli pan synowi wchodzic na strych. � Nie � odpar� Jack i zn�w przywo�a� na twarz promienny usmiech agenta reklamy. Upokarzaj aca sytuacja. Czy ten nadgorliwy kutasina rzeczywiscie uwa- za, ze on, Jack, pozwoli�by synowi myszkowac po strychu, pe�nym pu�apek na szczury, starych rupieci i B�g wie czego jeszcze? Ullman szybko wsun a� plan strychu pod pozosta�e arkusze. �Panorama ma sto dziesiec pomieszczen dla gosci�objasnia� metodycznie. � Trzydziesci, same apartamenty, miesci sie tutaj, na trzecim pietrze: dziesiec, w� acznie z apartamentem prezydenckim, w skrzydle zachodnim, dziesiec w cze- sci srodkowej i jeszcze dziesiec w skrzydle wschodnim. Z kazdego roztacza sie wspania�y widok. Czy m�g�bys przynajmniej zrezygnowacz tego reklamiarstwa? Ale milcza�. Zaleza�o mu na tej pracy. Ullman schowa� plan trzeciego pietra pod sp�d i zajeli sie pietrem drugim. �Czterdziesci pokoi�poinformowa� Ullman.�Trzydziesci dw�jek i dziesi ec jedynek. A na pierwszym pietrze po dwadziescia kazdego rodzaju. Plus trzy bielizniarki na kazdym pietrze, magazyn na samym koncu wschodniego skrzyd�a hotelu na drugim pietrze i jeszcze jeden na koncu zachodniego skrzyd�a na pietrze pierwszym. Jakies pytania? Jack pokreci� g�ow a. Ullman sprz atn a� plany drugiego i pierwszego pietra. � A teraz parter. Posrodku jest recepcja. Za ni a biura. Hol, licz ac od recepcji, ma w obie strony po osiemdziesi at st�p d�ugosci. Tu, w skrzydle zachodnim, miesci sie sala jadalna i salon Kolorado. Sale bankietowa i balowa s a w skrzydle wschodnim. Pytania? 6 � Tylko w zwi azku z podziemiem � odpar� Jack. � Dla dozorcy zaanga- zowanego na zime ten poziom jest najwazniejszy. Rzec mozna, tam rozgrywa sie akcja. �To wszystko pokaze panuWatson. Plan wisi na scianie w kot�owni.�Ullman zmarszczy� sie groznie, moze po to, aby dac do zrozumienia, ze jako dyrektor nie zaprz ata sobie g�owy tak przyziemnymi aspektami funkcjonowania hotelu, jak ogrzewanie i kanalizacja. � Chyba niezle by�oby i tam zastawic kilka pu�apek. Chwileczke. . . Nabazgra� cos w bloczku wyjetym z wewnetrznej kieszeni marynarki (kazda kartka mia�a gruby czarny nadruk �Z biura Stuarta Ullmana�), oddar� arkusik i wrzuci� do przegr�dki koszyka przeznaczonej na odchodz ac a korespondencje. Kartka spocze�a tam osamotniona. Bloczek ponownie znikn a� w kieszeni marynarki, jakby na zakonczenie sztuki magicznej. Patrz, ma�y Jackie, raz jest, raz go nie ma. Ten facet to kawa� wazniaka. Zajeli swoje poprzednie miejsca, Ullman z jednej strony biurka, Jack z drugiej, pytaj acy i pytany, petent i niechetny urzednik. Ullman z�ozy� wypielegnowane r aczki na bibularzu i patrzy� prosto na Jacka � ma�y �ysiej acy mezczyzna w bankierskim garniturze i szarym stonowanym krawacie. Przeciwwag a kwiatka w butonierce by�a wpieta w drug a klape szpilka z wykonanym z�otymi literkami prostym napisem �Personel�. � Bede z panem ca�kiem szczery, panie Torrance. Albert Shockley to wp�ywowy cz�owiek i ma duze udzia�y w Panoramie, kt�ra po raz pierwszy w swej historii przynios�a w tym sezonie zysk. Pan Shockley zasiada r�wniez w radzie nadzorczej, choc nie jest hotelarzem, do czego pierwszy by sie przyzna�. Ale swoje zyczenia w sprawie dozorcy wyrazi� ca�kiem jasno. Chce, zeby pan nim zosta�. I ja pana zaangazuje. Gdyby mi wszakze dano woln a reke, nigdy bym tego nie zrobi�. Jack zacisn a� spocone piesci na kolanach i pociera� jedn a o drug a. Nadgorliwy kutasina, nadgorliwy kutasina, nadgorliwy. . . �Chyba nie przypad�em panu do serca, panie Torrance. Ja sie tym jednak nie przejmuje. Panskie uczucia do mnie na pewno nie maj a wp�ywu na to, ze w moim przekonaniu nie nadaje sie pan do tej pracy. W sezonie trwaj acym od pietnastego maja do trzydziestego wrzesnia Panorama zatrudnia stu dziesieciu pracownik�w na pe�nym etacie, mozna wiec powiedziec, ze na kazdy pok�j hotelowy przypada jeden z nich. Jak s adze, niewielu mnie lubi, a podejrzewam, ze niekt�rzy maj a mnie po trosze za drania. Nie bardzo sie myl a w ocenie mojego charakteru. Musze byc po trosze draniem, zeby zarz adzac tym hotelem tak, jak na to zas�uguje. Popatrzy� na Jacka, spodziewaj ac sie us�yszec komentarz, a Jack znowu przywo�a� na twarz usmiech agenta reklamy, szeroki i obelzywy. �Panorame budowano od roku 1907 do 1909�powiedzia� Ullman.�Najbli zej po�ozone miasto, Sidewinder, lezy czterdziesci mil st ad na wsch�d. Droga 7 do miasta jest zamknieta mniej wiecej od konca pazdziernika czy od listopada az gdzies do kwietnia. Hotel wybudowa� Robert Townley Watson, dziadek naszego obecnego konserwatora. Mieszkali tu Vanderbiltowie, Rockefellerowie, Astrorowie, Du Pontowie. Apartament prezydencki zajmowa�o czterech prezydent�w. Wilson, Harding, Roosevelt i Nixon. � Hardingiem i Nixonem zbytnio bym sie nie chlubi� � mrukn a� Jack. Ullman zmarszczy� brew, ale ci agn a�, nie zwazaj ac na niego: � Pan Watson nie dawa� sobie rady i sprzeda� hotel w roku 1915. Potem sprzedawano go w latach 1922, 1929 i 1936. Sta� pusty do konca wojny, kiedy to naby� go i ca�kowicie odrestaurowa� Horacy Derwent, milioner i wynalazca, pilot, producent filmowy i przedsiebiorca. � Znam to nazwisko � powiedzia� Jack. � Tak. Wszystko, czego sie tkn a�, zamienia�o sie w z�oto. . . z wyj atkiem Panoramy. Wpakowa� w ni a ponad milion dolar�w, zanim pierwszy powojenny gos c przekroczy� te progi, i z chyl acego sie ku ruinie zabytku zrobi� atrakcje turystyczn a. To Derwentowi hotel zawdziecza boisko do roque�a, kt�re � jak widzia�em � podziwia� pan po przyjezdzie. � Roque�a? � Jest to brytyjski przodek naszego krokieta, prosze pana. Krokiet to skundlona odmiana roque�a. Jak g�osi legenda, Derwent nauczy� sie regu� tej gry od swojego sekretarza do spraw towarzyskich i oszala� na jej punkcie. Nasze boisko jest zapewne najpiekniejsze w Ameryce. � W to nie w atpie � rzek� Jack z powag a. Boisko do roque�a, od frontu zywop�oty strzyzone tak, by przypomina�y zwierzeta, i co jeszcze? Zaczyna� miec wyzej uszu pana Stuarta Ullmana, widzia� jednak, ze Ullman nie skonczy�. Zamierza� powiedziec swoje az do ostatniego s�owa. � Derwent straci� trzy miliony, po czym sprzeda� Panorame grupie kalifornijskich akcjonariuszy. R�wnie zle na niej wyszli. Po prostu nie byli hotelarzami. W roku 1970 kupi� j a pan Shockley z grup a swoich wsp�lnik�w i mnie przekaza� kierownictwo. Przez pare lat i my mielismy deficyt, lecz stwierdzam z przyjemno sci a, ze obecni w�asciciele nigdy nie przestali pok�adac we mnie zaufania. W zesz�ym roku wyszlismy na zero. A w tym roku, po raz pierwszy od prawie siedmiu dziesiecioleci, Panorama przynios�a zysk. Jack przypuszcza�, ze ten pedancik ma pow�d do dumy, ale zn�w poczu� przyp�yw antypatii, jak a od pocz atku wzbudza� w nim Ullman. � Nie widze zwi azku miedzy bezsprzecznie barwnymi dziejami Panoramy a panskim przeswiadczeniem, ze nie nadaje sie do tej pracy �powiedzia�. � Panorama przynosi�a tak duze straty miedzy innymi dlatego, ze kazdej zimy traci na wartosci. Zmniejsza to stope zysku o wiele bardziej, niz pan sobie wyobraza. Zimy s a tutaj nieopisanie surowe. Zeby uporac sie z tym problemem, zaangazowa�em na ca� a zime dozorce do obs�ugi kot�a oraz ogrzewania kolejno 8 poszczeg�lnych czesci hotelu. Mia� usuwac powstaj ace szkody, dokonywac napraw, stawiac czo�o zywio�om. Stale byc przygotowany na nieprzewidziane wypadki. Na pierwsz a zime naj a�em rodzine, a nie samotnego mezczyzne. Dosz�o do tragedii. Strasznej tragedii. Ullman ch�odno otaksowa� Jacka wzrokiem. � Pope�ni�em b� ad. Got�w jestem to przyznac. Ten cz�owiek pi�. Jack poczu�, ze powoli wyp�ywa mu na usta gor aczkowy usmiech�absolutne przeciwienstwo szerokiego usmiechu agenta reklamy. � Czyzby? Dziwie sie, ze Al panu nie powiedzia�. Ja juz nie pije. � Tak. Pan Shockley mi m�wi�. M�wi� tez o panskiej ostatniej posadzie. . . . nazwijmy j a ostatnim odpowiedzialnym stanowiskiem. Uczy� pan angielskiego w szkole przygotowawczej w Vermont. Wpad� pan w z�os c, bo chyba nie musze sie wdawac w szczeg�y. Ale tak sie sk�ada, ze w moim przekonaniu przypadek Grady�ego ma z tym zwi azek, dlatego tez poruszy�em sprawe. . . hm, panskiej przesz�osci. Na pierwsz a zime, na prze�omie roku 1970 i 1971, po odnowieniu Panoramy, ale przed otwarciem pierwszego sezonu, zatrudni�em tego. . . tego nieszcz esnika nazwiskiem Delbert Grady. Zaj a� pomieszczenia, do kt�rych wprowadzi sie pan z zon a i synem. On mia� zone i dwie c�rki. Moje zastrzezenia budzi�a przede wszystkim ostra zima i fakt, ze rodzina Gradych bedzie odcieta od swiata przez piec do szesciu miesiecy. � Ale w�asciwie tak nie jest, prawda? S a tu przeciez telefony i przypuszczalnie kr�tkofal�wka. A Park Narodowy w G�rach Skalistych lezy w zasiegu helikoptera, z pewnosci a zas na tak duzym terenie musz a miec jeden czy dwa helikoptery. � Nic mi o tym nie wiadomo � odpar� Ullman. � W hotelu jest kr�tkofal�wka, Watson pokaze j a panu wraz z list a w�asciwych pasm czestotliwosci, na kt�rych m�g�by pan w razie potrzeby wzywac pomocy. Do Sidewinder wci az jeszcze prowadz a st ad nadziemne linie telefoniczne i prawie kazdej zimy w tym czy innym miejscu zostaj a zerwane, a naprawa trwa na og� trzy do szesciu tygodni. W szopie ze sprzetem stoi tez sniego�az. � Wiec w�asciwie hotel nie jest odciety. Pan Ullman zrobi� urazon a mine. � Przypus cmy, ze panski syn czy zona potknie sie na schodach i dozna pekni ecia czaszki. Czy wtedy bedzie pan uwaza� to miejsce za odciete od swiata? Jack zrozumia�, o co chodzi. Sniego�azem da�oby sie dotrzec do Sidewinder najpredzej w p�torej godziny. . . moze. Helikopter Parkowej S�uzby Ratowniczej m�g�by tu przyleciecza trzy godziny. . . w najbardziej sprzyjaj acych warunkach. Podczas zadymki w og�le nie zdo�a�by wystartowac, a nie spos�b liczyc na rozwini ecie maksymalnej predkosci Sniego�azem, nawet gdyby sie ktos odwazy� przewozi c ofiare wypadku w temperaturze, powiedzmy, dwudziestu pieciu stopni poni zej zera � na wietrze czterdziestu pieciu. � W przypadku Grady�ego � podj a� Ullman � rozumowa�em chyba bar- 9 dzo podobnie jak pan Shockley w panskim przypadku. Samo odosobnienie moze miec zgubny wp�yw na mezczyzne. Lepiej mu bedzie z rodzin a. W razie k�opot�w, mysla�em, s a duze szanse na to, ze nie zaistnieje nic tak pilnego, jak pekni ecie czaszki, zranienie narzedziem z napedem mechanicznym czy konwulsje. Ciezka grypa, zapalenie p�uc, z�amana reka, nawet wyrostek robaczkowy nie wymaga�yby takiego pospiechu. Podejrzewam, ze to, co sie sta�o, by�o nastepstwem zgromadzenia przez Grady�ego bez mojej wiedzy duzych zapas�w taniej whisky i dziwnej choroby, zwanej przez stare wygi wiezienn a. Zna pan to okreslenie? � Ullman przywo�a� na twarz protekcjonalny usmieszek, got�w udzielic wyjasnien, jak tylko Jack przyzna sie do swej ignorancji, wiec Jack z radosci a odpowiedzia� szybko i zwiezle: � Jest to zargonowe okreslenie reakcji klaustrofobicznej, kt�ra moze nast apic, kiedy ludzie d�ugo przebywaj a razem w zamknieciu. Klaustrofobia uzewn etrznia sie niecheci a do os�b zajmuj acych to samo pomieszczenie. W skrajnych przypadkach moze ona wywo�ywac halucynacje i sk�aniac do akt�w gwa�tu; pope�niano morderstwa z tak g�upich powod�w, jak przypalony posi�ek czy sprzeczka o to, na kogo wypada kolej pozmywac naczynia. Ullman wyda� sie lekko zbity z tropu, co swietnie zrobi�o Jackowi. Postanowi� go jeszcze nacisn ac, lecz w duchu obieca� Wendy, ze zachowa spok�j. � S adze, ze tu pope�ni� pan b� ad. Czy zrobi� im krzywde? � Zabi� najpierw wszystkie trzy, prosze pana, a potem siebie. Dziewczynki zar aba� siekier a, zone zastrzeli� z dubelt�wki, siebie r�wniez. Mia� z�aman a noge. Niew atpliwie tak sie spi�, ze zlecia� ze schod�w. � Ullman roz�ozy� rece i z ob�udn a min a popatrzy� na Jacka. � Czy mia� srednie wykszta�cenie? �Prawde powiedziawszy, nie mia��odrzek� Ullman sztywno.�Mysla�em, ze jednostka, nazwijmy j a, bez polotu, nie bedzie do tego stopnia wrazliwa na niewygody, na samotnos c. . . �Na tym polega� b� ad�skonstatowa� Jack.�Cz�owiek nierozgarniety jest bardziej podatny na chorobe wiezienn a, tak jak �atwiej mu zastrzelic kogos przy kartach czy ot, tak sobie obrabowac. On sie nudzi�. Kiedy spadnie snieg, moze najwyzej ogl adac telewizje czy stawiac pasjansa i oszukiwac, jesli nie odkryje wszystkich as�w. Nie ma nic do roboty, wiec dogryza zonie, czepia sie dzieci i pije. Zasypia z trudem, bo panuje cisza. Totez pije, aby zasn ac, i budzi sie z kacem. Staje sie drazliwy. A jak na przyk�ad og�uchnie telefon, wiatr zerwie antene telewizyjn a, to pozostaje mu tylko rozmyslanie, oszukiwanie przy pasjansie, no wiec z�osci sie coraz bardziej. W koncu. . . paf, paf, paf. � Podczas gdy cz�owiek wykszta�cony, taki jak pan?. . . � Oboje z zon a lubimy czytac. Musze pracowac nad sztuk a, kt�r a pisze, o czym zapewne powiedzia� panu Al Shockley. Danny ma swoje uk�adanki, ksi a- zeczki do kolorowania i radio kryszta�kowe. Chce uczyc go czytania i chodzenia 10 po sniegu w rakietach. Wendy tez pragnie sie tego nauczyc. O tak, chyba potrafimy znalezc sobie zajecie i nie dzia�ac jedno drugiemu na nerwy, jesli nawali telewizja. � Urwa�. � I Al nie k�ama� m�wi ac, ze juz nie pije. Owszem, pi�em dawniej i zaczyna�o to wygl adac powaznie. Ale przez ostatnie czternascie miesiecy nie tkn a�em nawet piwa. Nie zamierzam przywozic tu alkoholu, a jak spadnie snieg, i tak nie bede mia� okazji go kupic. � Tu przyznaje panu racje � rzek� Ullman. � Dop�ki jednak bedziecie w hotelu we tr�jke, mnozyc sie bed a mozliwosci k�opot�w. Choc m�wi�em o tym panu Shockleyowi, odpar�, ze bierze na siebie odpowiedzialnos c. Teraz m�wie o tym panu, a pan najwyrazniej tez chce wzi ac na siebie odpowiedzialnos c. � Tak. � W porz adku. Godze sie, skoro nie mam wyboru. Mimo to nadal wola�bym z nikim nie zwi azanego studenta na rocznym urlopie. No, moze sie pan nada. A teraz przekaze pana Watsonowi, kt�ry pana oprowadzi po podziemiu i terenie wok� hotelu. Chyba ze nasune�y sie panu jeszcze jakies pytania? � Nie. Zadne. Ullman wsta�. � Mam nadzieje, ze nie czuje pan urazy. M�wi ac to wszystko, nie kierowa�em sie wzgledami osobistymi. Chodzi mi tylko o dobro Panoramy. To wspania�y hotel. Chce, zeby taki pozosta�. � Nie. Nie czuje urazy. � Jack znowu b�ysn a� zebami w usmiechu agenta reklamy, ale sie ucieszy�, ze Ullman nie podaje mu reki. Czu� urazy. Najr�zniejsze. Rozdzia� drugi Boulder Wyjrza�a oknem kuchennym i zobaczy�a, ze siedzi sobie na krawezniku, nie bawi sie ciezar�wkami ani furgonetk a, ani nawet szybowcem z drewna balsy, kt�rym tak bardzo sie cieszy� przez ca�y zesz�y tydzien, odk ad Jack przyni�s� go do domu. Po prostu siedzi i wypatruje ich sfatygowanego volkswagena, z �okciami wspartymi na udach, a brod a na d�oniach, piecioletni dzieciak czekaj acy na swego tate. Nagle Wendy omal nie rozp�aka�a sie ze smutku. Powiesi�a scierke na dr azku przy zlewie i zesz�a na d�, zapinaj ac dwa g�rne guziki fartucha. Jack z t a swoj a dum a! Och nie, Al, nie potrzebuje zaliczki. Dam sobie rade jeszcze przez jakis czas. Sciany sieni by�y obdrapane, porysowane kredkami, swiec�wk a, pochlapane farb a. Strome schody sie �upa�y. Ca�y budynek zalatywa� skis�ym odorem starosci. Czy tu powinien mieszkac Danny po przeprowadzce ze schludnego ceglanego domku w Stovington? Lokatorzy z g�ry, z drugiego pietra, zyli ze sob a bez slubu, co nie przeszkadza�o Wendy, przeszkadza�y jej natomiast zaciek�e, ustawiczne k��tnie. Nape�nia�y j a strachem. Kiedy w pi atek po zamknieciu bar�w tamci dwoje wracali do domu, zaczynali naprawde skakac sobie do oczu � w por�wnaniu z tym pozosta�e dni tygodnia wydawa�y sie zwyk� a przygrywk a. Jack nazywa� to wieczornymi k��tniami pi atkowymi, ale nie by�y one wcale zabawne. Elaine, doprowadzona w koncu do �ez, powtarza�a w k�ko: �Przestan, Tom. Prosze cie, przestan. Prosze�. A on na ni a wrzeszcza�. Raz obudzili nawet Danny�ego, choc zwykle spa� jak zabity. Nazajutrz rano Jack przy�apa� Toma wychodz acego z domu i dos c d�ugo przemawia� do niego na chodniku. Tom zaczyna� sie stawiac, Jack dorzuci� cos jeszcze, za cicho, zeby Wendy mog�a us�yszec, po czym Tom tylko posepnie potrz asn a� g�ow a i odszed�. Zdarzy�o to sie tydzientemu i przez pare dni by�o lepiej, lecz od pi atku sprawy zn�w przybra�y normalny�a raczej, nienormalny�obr�t. Zle to dzia�a�o na ch�opca. Zn�w zaw�adne�o ni a uczucie zalu, lecz je st�umi�a, bo juz znajdowa�a sie na ulicy. Zgarne�a pod siebie fartuch i przysiad�a obok syna. 12 � No i jak? � zapyta�a. Usmiechn a� sie do niej bez przekonania. � Czes c, mamo. Szybowiec leza� miedzy tenis�wkami ch�opca i Wendy zauwazy�a, ze jedno skrzyd�o juz peka. � Chcesz, zebym zobaczy�a, co sie da z tym zrobic, skarbie? Danny zn�w zapatrzy� sie w ulice. � Nie. Tata go naprawi. � On moze wr�cic dopiero na kolacje, stary. Daleko jest w te g�ry. � Myslisz, ze garbus nawali? �Nie, nie mysle.�Ale podsun a� jej nowy pow�d do zmartwienia. Dziekuje, Danny. To mi by�o potrzebne. �Tata m�wi�, ze moze nawalic �oznajmi� Danny rzeczowo, niemal ze znudzeniem. � Powiedzia�, ze pompa paliwowa jest g�wno warta. � Nie uzywaj takich s��w, Danny. � Pompa paliwowa? � zdziwi� sie szczerze. � Nie � westchne�a. � G�wno warta. Nie m�w tak. � Dlaczego? � Bo to ordynarne. � Co to jest ordynarne, mamo? � Ordynarne jest na przyk�ad d�ubanie w nosie przy stole czy siusianie przy otwartych drzwiach �azienki. Albo m�wienie takich rzeczy, jak �g�wno warte�. �G�wno� to ordynarne s�owo. Dobrze wychowani ludzie go nie uzywaj a. �Tata uzywa. Zajrza� do silnika i powiedzia�: �Rany, ta pompa paliwowa jest g�wno warta�. Czy tata nie jest dobrze wychowany? Jak sie nabywa takich umiejetnosci, Winifredo? Czy w praktyce? � Jest dobrze wychowany, ale i doros�y. I bardzo uwaza, zeby nie m�wic tak przy ludziach, kt�rzy mogliby to zle zrozumiec. � Takich jak wujek Al? � Tak, w�asnie takich. � Czy bede m�g� tak m�wic, jak dorosne? � Chyba tak, obojetne, czy mi sie to bedzie, czy nie bedzie podobac. � Ile bede musia� miec lat? � Na przyk�ad dwadziescia, stary. � D�ugo trzeba czekac. � Pewnie, ale ty spr�bujesz, co? � Dobra. Zn�w wpatrzy� sie w ulice. Miesnie mu sie lekko napie�y, jakby zamierza� wstac, lecz nadjezdzaj acy garbus by� znacznie m�odszy i w kolorze o wiele bardziej jaskrawej czerwieni. Danny zn�w oklap�.Wendy sie zastanawia�a, jak ciezko 13 przezy� te przeprowadzke do Kolorado. Choc nic nie m�wi�, martwi�a sie, ze tyle czasu spedza samotnie. W Vermont trzech koleg�w Jacka mia�o dzieci mniej wiecej w wieku Danny�ego. Tam chodzi� zreszt a do przedszkola, tu zas w og�le nie mia� sie z kim bawic. Wiekszos c mieszkan na ulicy Arapahoe zajmowali studenci miejscowego uniwersytetu, a tylko nieliczne ma�zenstwa, w tym niewiele z dziecmi. Widywa�a moze kilkanascioro gimnazjalist�w, troje niemowl at i na tym koniec. � Dlaczego tata straci� prace, mamo? Wyrwana z zadumy, zacze�a sie g�owic nad odpowiedzi a. Dyskutowali juz z Jackiem o tym, jak potraktowac takie pytania syna, i brali pod uwage r�zne sposoby, pocz awszy od unik�w, a skonczywszy na powiedzeniu mu ca�ej prawdy bez zadnych upiekszen. Danny jednak nie pyta�. Zapyta� dopiero teraz, kiedy by�a w z�ym nastroju i najmniej na to przygotowana. Ale Danny patrzy� na ni a, moze dostrzeg� na jej twarzy zmieszanie i wyrabia� sobie w�asny s ad. W jej mniemaniu motywy dzia�ania i postepki doros�ych musz a sie wydawac dzieciom r�wnie wielkie i grozne, jak niebezpieczne zwierzeta widziane w mrokach ciemnego lasu. Dzieci, poruszane niczym marionetki, maj a tylko mgliste wyobrazenie, dlaczego tak sie dzieje. Na te mysl �zy o ma�o zn�w nie nap�yne�y jej do oczu. Powstrzymuj ac je, schyli�a sie, podnios�a uszkodzony szybowiec i zacze�a obracac go w rekach. � Tw�j tata prowadzi� klub dyskusyjny, Danny. Pamietasz? � No pewnie � odpar�. � Spory dla zartu, prawda? � Tak. � Wci az obraca�a w d�oniach szybowiec, patrzy�a na nazwe firmy i niebieskie gwiazdziste znaki rozpoznawcze na skrzyd�ach, gdy wtem spostrzeg�a, ze m�wi synowi ca� a prawde. � By� tam jeden ch�opak, George Hatfield, kt�rego tata musia� wykluczyc z klubu. To znaczy, ze by� gorszy od innych. George m�wi�, ze tata to zrobi�, bo go nie lubi�, nie dlatego, ze George by� gorszy. I wtedy George zrobi� cos z�ego. Chyba wiesz. � Czy to on podziurawi� opony naszego garbusa? � Tak, on. Sta�o sie to po lekcjach i tata go na tym przy�apa�. � Zn�w sie zawaha�a, lecz teraz nie by�o juz mowy o unikach; rzecz zawsze sprowadza sie do powiedzenia prawdy lub k�amstwa. �Tw�j tata. . . czasami robi rzeczy, kt�rych potem za�uje. Czasami mysli nie tak, jak powinien. Zdarza sie to nie za czesto, ale sie zdarza. � Czy zrobi� George�owi Hatfieldowi krzywde, tak jak mnie wtedy, kiedy zala�em jego papiery? Czasami. . . (Danny z r aczk a w gipsie) . . . robi rzeczy, kt�rych potem za�uje. Wendy z ca�ej si�y zaciska�a powieki, zeby powstrzymac �zy. 14 � Zrobi� cos podobnego, skarbie. Uderzy� George�a, zeby ten przesta� dziurawi c opony, a George waln a� go w g�owe. I wtedy ci, co zarz adzaj a szko� a, powiedzieli, ze George ma juz do niej nie chodzic, a tata ma w niej nie uczyc. � Urwa�a, bo zabrak�o jej s��w, i przerazona oczekiwa�a powodzi pytan. �O!�Danny znowu zapatrzy� sie w ulice. Widocznie temat zosta� wyczerpany. Czyzby i dla niej takze. . . Wsta�a. � Ide na g�re napic sie herbaty. Chcesz pare ciasteczek i szklanke mleka, stary? � Chyba poczekam na tate. � Pewno nie wr�ci przed pi at a. � Moze sie pospieszy. �Moze�zgodzi�a sieWendy.�Niewykluczone. By�a juz w po�owie chodnika, kiedy zawo�a�: � Mamo? � Co, Danny? � Chcesz zamieszkac na zime w tym hotelu? Jakiej sposr�d pieciu tysiecy odpowiedzi powinna mu teraz udzielic? Powiedzie c, co czu�a wczoraj w ci agu dnia, wieczorem albo dzis rano? Odpowiedzi r�zni�y sie, mia�y wszystkie barwy �od r�zowiutkiej do czarnej jak smo�a. � Jesli chce tego tw�j ojciec � odpar�a � to i ja chce takze. � Urwa�a. � A ty? �Pewnie tak�rzek� w koncu.�Nie mam tu w�asciwie nikogo do zabawy. � Brak ci twoich przyjaci�, prawda? � Czasami brak mi Scotta i Andy�ego. I chyba nikogo wiecej. Zawr�ci�a, poca�owa�a go i potarga�a mu jasne w�oski, kt�re juz zaczyna�y tracic dzieciec a delikatnos c. By� taki powazny, ze niekiedy sie zastanawia�a, jak on ma przezyc z takimi rodzicami, z ni a i z Jackiem. Pocz atkowo pe�ni wielkich nadziei, musieli poprzestac na tej niemi�ej czynsz�wce w obcym miescie. Znowu stan a� jej przed oczami obraz Danny�ego w gipsie. Ktos tam w g�rze pope�ni� b� ad w rozdawaniu posad, ona zas miewa�a obawy, ze nie da sie go naprawic i ze bedzie musia�a za niego zap�acicnajbardziej niewinna osoba postronna. � Nie wychodz na jezdnie, stary � powiedzia�a, sciskaj ac go mocno. � Jasne, mamo. Wesz�a po schodach i skierowa�a sie do kuchni. Nastawi�a czajnik, dla Danny�ego przyszykowa�a na talerzu pare ciasteczek, na wypadek gdyby sie zdecydowa� przyjs c na g�re, kiedy bedzie leza�a.Wyje�a duz a fajansow a filizanke i usiad�a nad ni a przy stole. Przez okno widzia�a, jak wci az czeka na krawezniku, w dzinsach i za duzej ciemnozielonej bluzie ze znakiem szko�y przygotowawczej w Stovington, z szybowcem lez acym teraz u jego boku. �zy, na kt�re zbiera�o jej sie 15 przez ca�y dzien, pop�yne�y strumieniem. Pochylona nad k�ebami wonnej herbacianej pary, p�aka�a. P�aka�a z zalu za przesz�osci a i ze strachu przed przysz�osci a. Rozdzia� trzeci Watson Wpad� pan w z�os c, powiedzia� Ullman. � Dobra, tu ma pan piec. � Watson zapali� swiat�o w ciemnym, zatech�ym pomieszczeniu. By� muskularnym mezczyzn a o puszystych w�osach koloru prazonej kukurydzy, ubranym w bia� a koszule i ciemnozielone spodnie z bawe�nianego diagonalu. Otworzy� ma� a prostok atn a krate w brzuchu pieca i obaj z Jackiem zajrzeli do srodka. � To jest p�omyk oszczednosciowy. � R�wny bia�oniebieski p�omien, z sykiem unosz acy sie w g�re, przesy�a� niszczycielsk a si�e, lecz podstawowe, pomysla� Jack, by�o s�owo �niszczycielska�, a nie �przesy�a��; gdyby ktos wsadzi� tam reke, upiek�aby sie jak na ruszcie w ci agu trzech kr�tkich sekund. Wpad� pan w z�os c. (Danny, nic ci nie jest?) Piec wype�nia� ca�e pomieszczenie, zdecydowanie najwiekszy i najstarszy ze wszystkich, jakie Jack kiedykolwiek widzia�. �P�omyk ma zabezpieczenie�objasnia�Watson.�Wmontowany tam ma�y czujnik mierzy temperature. Jesli spada ona ponizej pewnego punktu, w panskim mieszkaniu w� acza sie brzeczyk. Kocio� jest za scian a. Zaprowadze pana.� Zatrzasn a� krate i powi�d� Jacka za zelaznym cielskiem pieca do drugich drzwi. Z zelaza promieniowa�o otepiaj ace ciep�o i nie wiadomo dlaczego Jack pomysla� o duzym uspionym kocie. Watson zadzwoni� kluczami i gwizdn a�. Wpad�. . . (Kiedy wr�ci� do swojego gabinetu i ujrza� tam Danny�ego, stoj acego z usmiechem w samych spodniach od dresu, czerwona chmura wsciek�osci stopniowo za- cmi�a jego zdolnos c rozumowania. Choc wydawa�o mu sie p�zniej, ze to wszystko przebiega�o powoli, w rzeczywistosci musia�o trwac niespe�na minute. Wrazenie powolnosci by�o takie, jak w niekt�rych snach. Z�ych snach. Pod jego nieobecno s c chyba kazde drzwiczki w gabinecie zosta�y otwarte i kazda szuflada spl adrowana. Szafa scienna, szafki, biblioteczka z rozsuwanymi drzwiami. Wywleczono kazd a szuflade z biurka. Jego rekopis, sztuka w trzech aktach, stopniowo powsta- 17 j aca z nowelki napisanej przed siedmiu laty, za czas�w studenckich, wala� sie po pod�odze. Jack pi� piwo i poprawia� akt drugi, kiedy Wendy zawo�a�a go do telefonu. Danny wyla� z puszki piwo na roz�ozone kartki. Przypuszczalnie chcia� zobaczyc, jak sie pieni. Zobaczyc, jak sie pieni, zobaczyc, jak sie pieni�te s�owa dzwiecza�y wci az Jackowi w g�owie niczym pojedyncza zepsuta struna rozstrojonego fortepianu, zamykaj ac kr ag jego gniewu. Spokojnie podszed� do trzyletniego malca, kt�ry patrzy� na niego z tym swoim pe�nym zadowolenia usmiechem, rad z pracy tak dobrze przed chwil a wykonanej w gabinecie taty. Danny zacz a� cos m�wic i w�asnie wtedy Jack chwyci� i wykreci� r aczke synowi, by go zmusic do wypuszczenia z zacisnietych palc�w gumki do maszyny i automatycznego o��wka. Danny krzykn a� cicho. . . nie. . . nie. . . powiedz prawde: wrzasn a�. Trudno to by�o zapamietac przez mg�e gniewu, przez brzeczenie tej jednej zepsutej struny. Gdzies z g�ebi mieszkania Wendy zapyta�a, co sie sta�o. Jej g�os dobiega� s�aby, t�umiony przez wewnetrzn a mg�e. To sprawa jego i ch�opca. Okreci� Dannym, zeby dac mu klapsa, wpijaj ac duze palce doros�ego cz�owieka w cienk a warstwe cia�a na przedramieniu ch�opca, zaciskaj ac pies c. Trzask �amanej kosci nie by� g�osny, nie by� g�osny, ale bardzo donosny, POT EZNY, lecz nie g�osny. Akurat na tyle donosny, ze jak strza�a przedar� sie przez czerwon a mg�e � zamiast jednak wpuscic swiat�o s�oneczne, wpusci� ciemne chmury wstydu i wyrzut�w sumienia, strachu, duchowej udreki. Czysty dzwiek, pozostawiaj acy po jednej stronie przesz�os c, po drugiej ca� a przysz�os c, przypominaj acy trzask grafitu o��wka czy szczapki �amanej na kolanie. Chwila absolutnej ciszy po drugiej stronie, byc mo- ze ze wzgledu na pocz atek przysz�osci, na reszte jego zycia. Widok twarzy Danny�ego coraz bledszej, az zbiela�a jak ser, widok jego oczu, zawsze duzych, teraz jeszcze wiekszych i szklistych, pewnos c, ze ch�opiec zemdleje i padnie w ka�uze piwa, na papiery; jego w�asny g�os, s�aby i pijany, be�kotliwy, usi�uj acy cofn ac to wszystko, obejs c jakos ten niezbyt donosny trzask �amanej kosci i wr�cic w przesz�o s c � czy w domu istnieje status quo<i/>? � m�wi acy: Danny, nic ci nie jest? W odpowiedzi wrzask Danny�ego, a potem Wendy z przerazeniem �apie powietrze, kiedy podszed�szy do nich, widzi przedramie Danny�ego ustawione pod dziwnym k atem do �okcia; przedramie nigdy nie powinno tak zwisac w swiecie zamieszkanym przez normalne rodziny. Jej wrzask, kiedy chwyta ch�opca w obj ecia, i bezsensowna paplanina: o Boze, Danny, o m�j Boze, o dobry Boze, twoje biedne kochane ramionko; i Jack stoj acy w os�upieniu, og�upia�y, pr�buj acy zrozumie c, jak cos podobnego mog�o sie wydarzyc. Kiedy tak sta�, napotka� wzrok zony i zobaczy�, ze Wendy go nienawidzi. Nie przysz�o mu do g�owy, co ta nienawi s c mog�aby oznaczac w kategoriach praktycznych; dopiero p�zniej poj a�, ze Wendy mog�a od niego odejs c tego wieczora, pojechac do motelu, rano zaanga zowac adwokata od spraw rozwodowych albo wezwac policje. Widzia� tylko, ze zona go nienawidzi, to go porazi�o, poczu� sie ca�kiem osamotniony. Czu� sie strasznie. Tak jest, gdy nadchodzi smierc. Potem Wendy rzuci�a sie do telefonu, 18 z wrzeszcz acym dzieckiem na reku wykreci�a numer szpitala, a Jack nie poszed� za ni a, lecz sta� na gruzach swej pracowni, wdycha� zapach piwa i mysla�. . . ) Wpad� pan w gniew. Mocno potar� d�oni a wargi i ruszy� za Watsonem do kot�owni. Panowa�a tu wilgoc, lecz pod wp�ywem czegos wiecej niz wilgoc jego czo�o, brzuch i nogi pokry�y sie niezdrowym, lepkim potem. Spoci� sie na wspomnienie, tak silne, ze ten wiecz�r sprzed dw�ch lat wydawa� sie oddalony zaledwie o dwie godziny. Nie by�o odstepu w czasie. Powr�ci� wstyd i niesmak, poczucie, ze jest cz�owiekiem bez zadnej wartosci, a ono zawsze budzi�o w nim pragnienie alkoholu, kt�re z kolei pogr aza�o go w jeszcze wiekszej rozpaczy � czy przezyje kiedys godzin e, bo juz nie tydzien czy chocby dzien, ale jedn a zaledwie godzine na jawie, nie zaskakiwany w ten spos�b przez pragnienie alkoholu? � Kocio� � oznajmi� Watson. Z tylnej kieszeni spodni wyj a� czerwono-niebiesk a chustke, wydmucha� nos, tr abi ac energicznie, i na powr�t j a schowa�, obdarzywszy kwadrat materia�u tylko przelotnym spojrzeniem, by zobaczyc, czy zawiera cos ciekawego. Kocio�, d�ugi walcowaty zbiornik metalowy w miedzianej os�onie, mocno po�atany, sta� na czterech betonowych blokach, przykucniety pod pl atanin a rur i przewod�w, zygzakami biegn acych w g�re do wysoko sklepionego, zasnutego festonami pajeczyn sufitu. Na prawo od Jacka dwie grube rury grzewcze prowadzi�y przez sciane od pieca znajduj acego sie w przyleg�ym pomieszczeniu. � Cisnieniomierz jest tutaj. � Watson go postuka�. � Funty na cal kwadratowy, psi. To chyba powinien pan wiedziec. Teraz zwiekszy�em cisnienie do setki, ale noc a w pokojach robi sie ch�odnawo. Ma�o gosci sie skarzy, co za diabe�. Zreszt a to wariactwo przyjezdzac tu we wrzesniu. Poza tym kocio� to staruszek. Wiecej na nim �at niz na kombinezonie darowanym przez opieke spo�eczn a. � Pojawi�a sie chustka. Tr abniecie. Spojrzenie. Powedrowa�a z powrotem do kieszeni. Nabawi�em sie pieprzonego kataru � oznajmi� Watson tonem towarzyskiej rozmowy. � Zawsze dostaje kataru we wrzesniu. D�ubie tu cos przy tej starej zdzirze, potem wychodze na dw�r kosic trawe albo grabic boisko. Zziebniesz i katar murowany, mawia�a moja nieboszczka mama, swiec Panie nad jej dusz a, juz szes c lat, jak nie zyje. Rak. Jak sie dostanie raka, mozna zaraz pisac testament. Panu wystarczy cisnienie dochodz ace do piecdziesi atki, najwyzej szes cdziesi atki. Pan Ullman kaze jednego dnia ogrzewac skrzyd�o zachodnie, drugiego srodkowe, a trzeciego wschodnie. Czy to nie wariat? Nie cierpie tego ma�ego skurwiela. Jap-jap-jap przez ca�y bozy dzien, przypomina takiego pieska, co to ugryzie cie w kostke, a potem biega w k�ko i siusia na dywan. Tylko jedno mu w g�owie. Jak cz�owiek patrzy, to za�uje, ze nie ma strzelby. Prosze zobaczyc. Przewody otwiera sie i zamyka, poci agaj ac za pierscienie. Wszystkie dla pana oznakowa�em. Te z niebieskimi kartkami prowadz a do pokoj�w w skrzydle wschodnim. Czer- 19 wone kartki to srodek. Z�te to skrzyd�o zachodnie. Jak pan bedzie mia� ogrzewac skrzyd�o zachodnie, niech pan pamieta, ze od tej strony naprawde wieje. Dmuchnie i te pokoje robi a sie zimne jak babka bez temperamentu z kostk a lodu w tym swoim interesie. Moze pan podwyzszac cisnienie do osiemdziesi atki w dni skrzyd�a zachodniego. W kazdym razie ja bym tak robi�. � Termostaty na g�rze. . . � zacz a� Jack. Watson tak energicznie pokreci� g�ow a, ze rozwia�y mu sie puszyste w�osy. � Nie s a przy� aczone. Powiesili je tam tylko na pokaz. Niekt�re osoby z Kalifornii uwazaj a, ze jest nie w porz adku, dop�ki nie maj a w pieprzonej sypialni tak gor aco, ze mog�yby hodowac palme. Ca�e ciep�o p�ynie st ad. Ale trzeba pilnowac cisnienia. Widzi pan, jak rosnie? Postuka� w g��wn a tarcze, na kt�rej wskaz�wka przesune�a sie w czasie jego monologu ze stu na sto dwa funty na cal kwadratowy. Jackowi przebieg� nag�y dreszczyk po plecach; pomysla�: ges przesz�a po moim grobie. Watson odkreci� zaw�r i spusci� pare. Przy wt�rze donosnego syku wskaz�wka cofne�a sie na dziewi ecdziesi at jeden. Watson dokreci� zaw�r i syk ucich� niechetnie. �Rosnie�rzek� Watson.�M�wi sie to temu t�ustemu kutasinie, a on wyci aga ksiegi rachunkowe i przez trzy godziny wykazuje, ze go nie stac na zakup nowego kot�a przed 1982 rokiem. Powiadam panu, kt�regos dnia ta buda wyleci w powietrze, a ja licze tylko na to, ze ten t�usty skurwiel tu bedzie i pierwszy wystrzeli w g�re. M�j Boze, zebym to by� taki zyczliwy jak matka. Ona w kazdym umia�a dostrzec cos dobrego. Ja jestem z�osliwy jak w az chory na p�pa- sca. Niech to diabli, natury cz�owiek nie zmieni. No, wiec musi pan pamietac: dwa razy w ci agu dnia i raz w nocy, zanim pan uderzy w kimono. Powinien pan sprawdzac cisnienie. Jesli pan zapomni, bedzie wzrastac i wzrastac i jak nic ockniecie sie ca� a rodzin a na pieprzonym Ksiezycu. Trzeba tylko spuszczac troche pary i obejdzie sie bez k�opot�w. � Jaka jest g�rna granica? � Och, kocio� moze wytrzymac dwiescie piecdziesi at, ale teraz rozerwa�oby go przy znacznie nizszym cisnieniu. Nikt by mnie nie nam�wi�, zebym zszed� tutaj i stan a� przy nim, kiedy wskaz�wka pokaze sto osiemdziesi at. � Nie ma automatycznego zabezpieczenia? � Nie. Hotel zbudowano, nim zaczeto wymagac takich rzeczy. Dzisiaj rz ad federalny wtr aca sie do wszystkiego, no nie? FBI otwiera listy, CIA zak�ada cholerne pods�uchy telefoniczne. . . i niech pan popatrzy, co sie przydarzy�o temu Nixonowi. Czy to nie za�osna historia? Ale jesli bedzie pan po prostu przychodzi� tu regularnie i sprawdza� cisnienie, nic sie nie stanie. I niech pan pamieta ogrzewac kolejno skrzyd�a, tak jak on sobie zyczy. W zadnym pokoju temperatura nie przekroczy siedmiu stopni, chyba zeby zima by�a wyj atkowo ciep�a. Swoje mieszkanie bedzie pan ogrzewa�, jak sie panu spodoba. � A co z instalacjami wodoci agowymi? 20 � Dobra, w�asnie mia�em o tym powiedziec. Prosze tedy. Pod �ukowym sklepieniem przeszli do d�ugiego prostok atnego pomieszczenia, kt�re ci agne�o sie bez konca. Watson szarpn a� za sznurek i md�y, chwiejny blask pojedynczej siedemdziesieciopieciowatowej zar�wki rozjasni� miejsce, gdzie stali. Przed sob a mieli doln a czes c szybu windy, grube nasmarowane liny, prowadz ace do k� o srednicy dwudziestu st�p, i olbrzymi silnik, zanieczyszczony smarami. Wszedzie wala�y sie w paczkach i pud�ach powi azane gazety. Inne kartony oznaczono napisami: �Rejestry�, �Faktury�, �Pokwitowania�, �Nie wyrzucac!� Pachnia�o starzyzn a i plesni a. Z kilku rozlatuj acych sie pude� wysypywa�y sie na pod�oge cienkie poz�k�e arkusiki, kt�re mog�y juz miec po dwadziescia lat. Jack rozgl ada� sie doko�a zafascynowany. W tych rozpadaj acych sie kartonach mog�a byc pogrzebana ca�a historia Panoramy. � Kurewsko trudno jest utrzymac te winde w ruchu. � Watson wskaza� na ni a kluczem.�Wiem, ze Ullman stawia stanowemu inspektorowi dzwig�w pare fantastycznych obiad�w na rok, zeby konserwator nie tyka� tej cholery. A tutaj ma pan centralny weze� wodoci agowy. Przed nimi piec grubych rur, zaizolowanych i scisnietych stalowymi obreczami, gine�o w mroku. Watson wskaza� na osnut a pajeczynami p�ke obok szybu windy recznej. Le- za�o na niej kilka zat�uszczonych szmat i skoroszyt. � Tu pan ma wszystkie schematy instalacji wodoci agowych � rzek�. � Nie przypuszczam, zeby k�opot sprawia�y przecieki, nigdy ich nie by�o, ale rury czasem zamarzaj a. Jedyny spos�b zapobiegania temu, to lekko odkrecac krany na noc, tyle ze w tym pieprzonym pa�acu jest ponad czterysta kurk�w. Ta t�usta ciota tam na g�rze dar�aby sie przez ca� a droge do Denver, gdyby zobaczy�a rachunek za wode. Nie mam racji? � Powiedzia�bym, ze to nies�ychanie wnikliwa analiza. Watson popatrzy� na Jacka z podziwem. �No, no, z pana to naprawde wykszta�cony facet, co? Gada pan zupe�nie jak z ksi azki. Mnie to sie bardzo podoba, pod warunkiem, ze gos c nie jest pedziem. Strasznie sie ich teraz namnozy�o. Wie pan, kto pare lat temu wywo�a� rozruchy w uczelniach? Homoseksualisci, tak, nikt inny. Sfrustrowani, musz a sie wy�adowa c. Nazywaj a to wychodzeniem z ukrycia. Jak rany, nie wiem, do czego ten swiat zmierza. No, wiec jesli rura zamarznie, wed�ug wszelkiego prawdopodobienstwa zamarznie tu w szybie. Widzi pan, szyb nie ma ogrzewania. W razie czego prosze sie pos�uzyc tym. � Z po�amanej skrzynki po pomaranczach wyj a� ma�y palnik gazowy. � Jak pan znajdzie korek z lodu, niech pan najzwyczajniej odwinie izolacje i przytknie p�omien do rury. Kapuje pan? � Tak. Ale co sie stanie, jesli rura zamarznie gdzie indziej? �Nie zamarznie, byle pan robi� swoje i ogrzewa� hotel. Zreszt a do innych rur 21 nie ma dostepu. Prosze sie tym nie przejmowac. Nie bedzie zadnych k�opot�w. Strasznie tu jest na dole. Pe�no pajeczyn. Mam pietra, i to jeszcze jakiego. � Ullman m�wi�, ze pierwszy zimowy dozorca zabi� zone, dzieci i siebie. �Tak, ten Grady. Kiepski aktor by� z niego, co stwierdzi�em na pierwszy rzut oka. Ca�y czas mia� taki wazeliniarski usmieszek. To sie dzia�o wtedy, kiedy tutaj dopiero zaczynali rozkrecac interes i ten t�usty skurwiel Ullman by�by zatrudni� nawet dusiciela z Bostonu, gdyby ten sie zgodzi� na najnizsz a pensje. Znalaz� ich straznik z Parku Narodowego, telefon nie dzia�a�. Wszyscy lezeli w skrzydle zachodnim, na trzecim pietrze, zamarznieci na kos c. Szkoda dziewczynek. Jedna mia�a osiem lat, druga szes c. S�odkie jak z obrazka. Och, ale sie narobi�o. Ten Ullman po sezonie prowadzi jakis podejrzany lokal na Florydzie, wiec z�apa� samolot do Denver, a potem wynaj a� w Sidewinder sanie i kaza� sie tu przywiezc, bo drogi by�y nieprzejezdne � sanie, da pan wiare? Ze sk�ry wy�azi�, zeby to nie trafi�o do gazet. Niezle sie spisa�, musze przyznac. By�a wzmianka w denverskiej �Post� i oczywiscie nekrolog w szmat�awcu, kt�ry wychodzi w Estes Park, ale chyba na tym koniec. Niezgorzej, zwazywszy na reputacje hotelu. Oczekiwa�em, ze odgrzebie to jakis reporter i ze Grady pos�uzy za pretekst do wywleczenia r�znych skandali. � Jakich zn�w skandali? Watson wzruszy� ramionami. � Kazdy duzy hotel ma swoje skandale � odpar�. � I kazdy duzy hotel ma swojego ducha. Dlaczego? No bo ludzie przyjezdzaj a i odjezdzaj a. Czasem ktos kipnie w swoim pokoju na zawa�, wylew czy cos podobnego. W hotelach panuj a przes ady. Nie ma trzynastych pieter ani pokoi numer trzynascie, nie ma luster na drzwiach wyjsciowych i takich tam rzeczy. C�z, teraz w lipcu zmar�a nam jedna pani. Ullman musia� sie tym zaj ac i moze mi pan wierzyc, ze dobrze to zrobi�. W�asnie za to dostaje dwadziescia dwa patyki za sezon, i choc nie cierpie tego kutasa, zas�uguje na tyle. Wygl ada to tak, jakby ludzie przyjezdzali tu sie tylko wyrzygac i wynajmowali sobie faceta w rodzaju Ullmana do sprz atania. No wiec ta babka � szes cdziesi atka jak nic, w moim wieku � w�osy ufarbowane, czerwone niczym swiate�ko nad drzwiami kurwy, cycki wisz a az do pepka, bo chodzi bez biustonosza, i ma takie zylaki, ze kazda noga jest jak mapa drogowa. Szyja, ramiona i uszy obwieszone kosztownosciami. I w��czy za sob a tego dzieciaka, najwyzej siedemnastolatka, z w�osami do ty�ka i gul a w kroku, jakby tam sobie napcha� komiks�w. Siedz a tutaj tydzien, moze dziesiec dni, i co wiecz�r powtarza sie to samo. Od pi atej do si�dmej w salonie Kolorado ona poci aga dzin z w�dk a, jakby od jutra mia� byc zakazany, a on zawsze jedn a butelke Olympii � popija sobie wolno, zeby starczy�o na d�uzej. Ona sypie zartami, opowiada dowcipy, on, pieprzony, przy kazdym sie usmiecha, jakby by� ma�p a, jakby poci aga�a za sznurki umocowane w k acikach jego ust. Tyle ze po paru dniach jemu coraz trudniej by�o sie usmiechac i diabli wiedz a, o czym musia� myslec, zeby is c do ��zka 22 z zalan a pomp a. No wiec przychodzili na kolacje, on prosto, ona sie zatacza�a, zalana w pestke, a on podszczypywa� kelnerki i szczerzy� do nich zeby, kiedy nie patrzy�a. Robilismy nawet zak�ady, jak d�ugo wytrzyma. � Watson wzruszy� ramionami. � Pewnego wieczoru zszed� oko�o dziesi atej i m�wi�, ze �zona jest niedysponowana� � co oznacza�o, ze babie zn�w film sie urwa�, jak codziennie od przyjazdu�a on musi jej przywiezc lekarstwo na zo� adek. Wsiad� do ma�ego porsche�a, kt�rym przyjechali, i tylesmy go widzieli. Nazajutrz rano ona schodzi na d� i pr�buje sie zgrywac, ale jest coraz bledsza i bledsza, a pan Ullman pyta dyplomatycznie, czy nie zawiadomic policji stanowej, bo moze tamten mia� ma� a krakse czy cos w tym rodzaju. Prychne�a na niego jak kocica. Nie, nie, nie, to swietny kierowca, ona sie nie martwi, spodziewa sie go w porze kolacji. No wiec po po�udniu zjawi�a sie w Kolorado oko�o trzeciej i nie zam�wi�a zadnego posi�ku. Wr�ci�a do swojego pokoju mniej wiecej o wp� do jedenastej i wtedy po raz ostatni ludzie widzieli j a zyw a. � Co sie sta�o? �Koroner okregowy powiedzia�, ze zazy�a ze trzydziesci pigu�ek nasennych, na dodatek do tego, co wypi�a. Na drugi dzien przyjecha� jej m az, jakis cholernie wazny prawnik z Nowego Jorku. Postraszy� starego Ullmana na wszelkie mozliwe sposoby. Zaskarze pana za to i za tamto, a jak z panem skoncze, to pan czystej pary gaci nie znajdzie, i takie tam rzeczy. Ale ten dran Ullman jest dobry. Zdo�a� go uciszyc. Pewnie spyta� wazniaka, czy wola�by, zeby jego zone obsmarowali w nowojorskich gazetach. Zona wybitnego nowojorskiego, itede, znaleziona martwa, nafaszerowana pigu�kami nasennymi. Ale najpierw dobrze sie zabawi�a z ch�opcem, kt�ry m�g�by byc jej wnukiem. Gliny stanowe znalaz�y ten w�z na ty�ach nocnego baru w Lyons i Ullman poruszy� r�zne sprezyny, zeby wydano go prawnikowi. A potem obaj przycisneli starego Archera Houghtona, czyli koronera, i zmusili go do zmiany orzeczenia. Stwierdzi�, ze smierc nast api�a nagle. Atak serca. Teraz stary Archer jezdzi chryslerem. Nie mam mu tego za z�e. Nalezy brac to, co samo wpada w rece, zw�aszcza jak cz�owiekowi latka lec a. Pojawi�a sie chustka. Tr abienie. Spojrzenie. I znik�a. � No i co sie dzieje? Jakis tydzien p�zniej ta g�upia cipa, pokoj�wka imieniem Delores Vickery, sprz ataj ac pok�j tamtej pary, podnosi wrzask jak wszyscy diabli i pada zemdlona. Po odzyskaniu przytomnosci m�wi, ze widzia�a zmar� a w �azience, nag a w wannie. �Twarz mia�a fioletow a i spuchniet a � powiada � i usmiecha�a sie do mnie�.Wiec Ullman zap�aci� jej za dwa tygodnie z g�ry i kaza� sie wynosic. Jak obliczam, ze czterdziesci, piecdziesi at os�b zmar�o w tym hotelu, odk ad m�j dziadek otworzy� go w roku 1910. � Watson przyjrza� sie bacznie Jackowi. � Wie pan, jak koncz a na og�? Na zawa� albo na wylew, kiedy dmuchaj a te swoje panienki. W takich miejscowosciach pe�no rozmaitych staruch�w, co to chc a sobie ostatni raz uzyc. Przyjezdzaj a w g�ry i udaj a dwudziestolatk�w. 23 Czasami s a przecieki, a nie wszyscy faceci zarz adzaj acy hotelem potrafili tak jak Ullman radzic sobie z pras a. Wiec Panorama cieszy sie z� a s�aw a, a jakze. G�ow e dam, ze ten pieprzony Biltmore w Nowym Jorku tez ma z� a s�awe, jakby tak spytac odpowiednich ludzi. � Ale tam nie strasz