Stefan Zeromski - Przedwiosnie

Szczegóły
Tytuł Stefan Zeromski - Przedwiosnie
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Stefan Zeromski - Przedwiosnie PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Stefan Zeromski - Przedwiosnie PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Stefan Zeromski - Przedwiosnie - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Aby rozpocz�� lektur�, kliknij na taki przycisk , kt�ry da ci pe�ny dost�p do spisu tre�ci ksi��ki. Je�li chcesz po��czy� si� z Portem Wydawniczym LITERATURA.NET.PL kliknij na logo poni�ej. Stefan �eromski PRZEDWIO�NIE 2 Panu Konradowi Czarnockiemu w przyjaznym upominku ofiarowuje ten utw�r autor RODOW�D 3 Nie chodzi tutaj � u kaduka! � o herb ani o szeregi przodk�w podgolonych, z sarmackimi w�sami i przy karabelach � ani wydekoltowane prababki w fiokach. Ojciec i matka � ot� i ca�y rodow�d, jak to jest u nas, w dziejach nowoczesnych ludzi bez wczoraj. Z konieczno�ci wzmianka o jednym dziadku, z musu notka o jednym jedynym pradziadku. Chcemy uszanowa� nasycon� do pe�na duchem i upodobaniem semickim awersj� ludzi nowoczesnych do obci��ania sobie pami�ci wiadomo�ciami, w kt�rym ko�ciele czy na jakim cmentarzu dany dziadek spoczywa. Ot� � ojciec nosi� nazwisko Baryka, imi� Seweryn, kt�re na roz�ogach rosyjskich zbytnio nie razi�o. �Siewierian Grigoriewicz Baryka� � uchodzi�o wtedy, prze�lizgiwa�o si� niepostrze�enie. Matka by�a niewidoczna, samoswoja, najzwyczajniejsza Jadwiga D�browska, rodem z Siedlec. Ca�e prawie �ycie sp�dzaj�c w Rosji, w najrozmaitszych jej guberniach i powiatach, nie nauczy�a si� dobrze m�wi� po rosyjsku, a duchem przemieszkiwa�a nie gdzie� tam na Uralu czy w Baku, w Symbirsku czy zgo�a w Tule, lecz wci�� w Siedlcach. Tylko w Siedlcach � cho� to jedynie z list�w i gazet wiedzia�a � dzia�y si� dla niej rzeczy wa�ne, interesuj�ce, godne wzruszenia, pami�ci i t�sknoty. Wszystko inne, poza m�em i synem, by�a to przygodna, doczesna, przelotna suma rzeczy i zdarze�, wzbudzaj�ca coraz wi�ksz� t�sknot� w�a�nie za Siedlcami. W najpi�kniejszej miejscowo�ci � oazie naftowej pustyni, Baku � k�dy� na tak zwanym Zychu, w zatoce P�wyspu Apszero�skiego, woniej�cego od kwiat�w i ro�linno�ci Po�udnia, gdzie przejrzyste morze szmerem nape�nia�o cienie nadbrze�nych gaj�w, pani Barykowa nie mia�a zawsze nic pilniejszego do nadmienienia jak stwierdzenie, �e na Sekule by� �tak�e� bardzo pi�kny staw, w Rakowcu by�y nadto ��ki � gdzie! pi�kniejsze ni� jakiekolwiek na �wiecie, a kiedy ksi�yc �wieci� nad Muchawk� i odbija� si� w stawie oko�o m�yna... Nast�powa�o nieuniknione �limaczenie si� wpo�r�d d�ugotrwa�ego wypominania pi�kno�ci jakich� tam mokrych ��k pod Iganiami, lasku pod Stoczkiem, a nawet szosy ku Mordom, kt�ra � �al si� Bo�e! � tak�e by�a we wspomnieniach pe�na nie tylko b�ota, kurzu i sta�ych wyboj�w, lecz i uroku. Ju� po raz pierwszy, wnet po �lubie, jad�c przez Moskw� pani Barykowa (Jadwiga z D�browskich) ws�awi�a si� by�a po�r�d polonii rosyjskiej rozmow� z j a m s z c z y k i e m. Gdy bowiem pow�z, w kt�rym siedzia�a, trz�s� niemi�osiernie na wybojach m o s t o w e j, strofowa�a k u c z e r a siedz�cego na ko�le, obrz�dowo i poniek�d urz�dowo wypchanego sowicie we wszystkich kierunkach: �Co to tutaj u was takie p�oche bruki!�. Powtarza�a t� wym�wk� raz, drugi i trzeci, w miar� zniecierpliwienia, a� do chwili katastrofy. Wo�nica ogl�da� si� na ni� kilkakro� z oburzeniem, a gdy jeszcze raz powt�rzy�a okrzyk uskar�aj�cy si� na �p�oche bruki�, zatrzyma� swego siwka i wrzasn��: � Da czto wy, barynia, w samom diele k moim briukam pristali! P�ochije briuki, da p�ochije briuki! Isz babu! P�ochije briuki, tak p�ochije, a tiebie, baba, czto za die�o! Kiedy indziej, ju� jako ma��onka dobrze sytuowanego urz�dnika, pragn�c przyczyni� si� w miar� mo�no�ci do powodzenia i awans�w m�a, zaszkodzi�a mu znamiennie sw� niedostateczn� znajomo�ci� arkan�w mowy rosyjskiej. By�o to na balu publicznym w mie�cie gubernialnym pod Uralem. Bal �w zaszczyci� sw� obecno�ci� miejscowy gubernator oraz jego dorastaj�ca c�rka. Pani Barykowa po przeta�czeniu walca mia�a szcz�cie znale�� przypadkiem miejsce obok c�rki gubernatora, zapragn�a zawi�za� mi�� rozmow� z dziedziczk� poduralskiej pot�gi. Zapragn�a skorzysta� z chwili i co� zrobi� dla m�a przez pozyskanie przychylno�ci c�rki gubernatora. Nie wiedzia�a, od czego zacz�� rozmow�, waha�a si� i gubi�a w niepokoju, co by tu powiedzie�... Wreszcie znalaz�a! Widz�c �liczn� r�� przypi�t� do stanika uroczej gubernator�wny, pani Barykowa z zachwytem, rozp�ywaj�c si� w uniesieniu, ton�c w u�miechach uwielbienia, wyrzek�a: � Ach, kakaja u was krasnaja ro�a! Jakie� by�o jej zdumienie, ba! przera�enie, gdy dziewcz� gubernatorskie omdlewaj�co�bolesnym dyszkantem pocz�o wo�a� w kierunku ojca: � Papie�ka! Papie�ka! Mienia zdie� obi�ajut! Sk�d�e pani Jadwiga (z D�browskich) mog�a wiedzie�, �e polska r�a to nie ro�a, tak, zdawa�o si�, z brzmienia podobna! Samo wyj�cie za m�� za Seweryna Baryk� odby�o si� w spos�b niezwyk�y. Siedz�c ju� na dobrej posadzie, zdrowy, w sile wieku, przystojny �m�ody cz�owiek� postanowi� o�eni� si�, oczywi�cie w kraju. Wzi�� tedy urlop jednomiesi�czny i w czasie, kt�rym dowolnie rozporz�dza�, po odtr�ceniu okresu podr�y, wszystko za�atwi�: wyszuka� sobie dozgonn� towarzyszk� �ycia, wykona� prawid�owe �konkury�, zjedna� sobie przychylno�� rodzic�w, �dozna� wzajemno�ci� � (cho� panna za czym� tam czy za kim� srodze spazmowa�a) � wzi�� �lub, odby� podr� powrotn� i nie sp�ni� si� ani o godzin� na swe stanowisko, k�dy� u podn�a �rodkowego Uralu. Seweryn Baryka nie otrzyma� w m�odo�ci specjalnego wykszta�cenia i nie mia� okre�lonego zawodu. Gdy by� czas po temu, nie bardzo mu si� chcia�o zaprz�ta� sobie g�owy nauk�, a p�niej okoliczno�ci tak si� u�o�y�y, �e za p�no ju� by�o przedsi�bra� zdecydowane studia. By� tedy przez czas do�� d�ugi pospolitym typem cz�owieka poszukuj�cego jakiejkolwiek posady. Gdy za� znalaz� niezbyt odpowiedni�, szuka� cichaczem innej, zyskowniejszej, w jakiejkolwiek b�d� dziedzinie. Chodzi�o tylko o wysoko�� pensji, mieszkanie, opa�, �wiat�o, tantiemy i tym podobne dodatki, a co si� za te tantiemy wykonywuje, to by�o najzupe�niej oboj�tne. Trzeba nadmieni�, i� Seweryn Baryka by� cz�owiekiem z gruntu i do dna uczciwym, tote� za najwy�sz� pensj� i za najobszerniejsze mieszkanie nie robi�by nic pod�ego. W 4 granicy jednak nakre�lonej przez mieszcza�ski rzut oka pomi�dzy dobro i z�e tego �wiata got�w by� robi� wszystko, co ka�� �starsi�. Rosja przedwojenna by�a wymarzon� aren� dorobku dla ludzi tego typu, zw�aszcza pochodz�cych z �Kr�lestwa�. Wiadomo�ci zaczerpni�te w �klasach� gimnazjalnych, wrodzona inteligencja, kt�ra wraz ze zdrowiem towarzyszy�a poszukiwaczowi posady i na zawo�anie zjawia�a si� nie siana i nie piel�gnowana � wytrzyma�o��, odwaga, weso�o�� i pewna odrobina drwiny z �Moskala�, u kt�rego si� s�u�y, lecz nad kt�rym jednak panuje si� mimo wszystko � torowa�y drog� od ni�szej do wy�szej pozycji. Trzeba przyzna�, �e nie ostatni� rol� gra�a w tej operze protekcja, cicha, pokorna, dobra wr�ka, prowadz�ca za r�k� od niskiego do coraz wy�szego rodaka, tu i tam zaczepionego nog� lub �okciem na tej rosyjskiej drabinie. Niewiele up�yn�o czasu od chwili �lubu w Siedlcach, ali�ci Seweryn Baryka by� nie tylko ojcem urodziwego synka � kt�remu nadano imi� Cezary Grzegorz � lecz i zasobnym w pewne oszcz�dno�ci arywist�. Sprawiedliwo�� nakazuje wyzna�, �e nie hula�, na byle co nie puszcza� pieni�dzy. Ciu�a�, je�eli nie nagi i �ywy grosz w z�ocie, to przedmioty: meble, dywany, bi�uteri�, nawet obrazy, nawet ksi��ki � niekoniecznie dla �l�czenia nad nimi, lecz raczej jako drogocenne precjoza. Gdy jednak zasz�a potrzeba zetkni�cia si� ze �wiatem og�adzonym i oczytanym, zjawi�a si� te� nieunikniona konieczno�� czytania owych polskich, drogocennych bibliotecznych �bia�ych kruk�w� w bogatych oprawach. Z tego za� cz�stotliwego czytania snu� si� w �ycie duch pewien, jakoby zapach nik�y, subtelny, niejasny. W�r�d tom�w, pooprawianych bardzo wspaniale w sk�r� z�ocon�, wyciskan� i pokryt� tytu�ami, le�a� pewien tomik niepoka�ny, specjalnie piel�gnowany niczym w skarbcu klejnot najdro�szy. By� to pami�tniczek z wojny 1831 roku, napisany i wydany na emigracji przez autora bezimiennego o wyprawie genera�a J�zefa Dwernickiego na Beresteczko i Radziwi���w. W�r�d mn�stwa perypetii, opisanych szczeg�owo i w spos�b wysoce zagmatwany, by�a tam na stronicy trzydziestej si�dmej podana wiadomo��, i� do liczby pi�tnastu obywateli na Rusi, kt�rzy do powstania przyst�pili i ca�ym swym maj�tkiem je poparli, nale�a� Kalikst Grzegorz Baryka, dziedzic So�owij�wki z przyleg�o�ciami. By� to w prostej linii dziad Seweryna Baryki. Dziad Kalikst swym przyst�pieniem do powstania wpad�, jak to m�wi�, najfatalniej. Skoro bowiem genera� Dwernicki po bitwie pod Boremlem nad Styrem, naci�ni�ty przez przewa�aj�ce si�y genera�a rosyjskiego R�digera, musia� pod Luli�cami przej�� such� granic� do Galicji � rz�d rosyjski rzuci� si� z ca�� zaciek�o�ci� na tych wszystkich, kt�rzy �w ruch poparli. So�owij�wka zosta�a skonfiskowana, dom rodzinny najprz�d zrabowany doszcz�tnie, a p�niej spalony, a �w dziad Kalikst na ostatnim koniu z przeobfitej niegdy� stajni musia� ruszy� w �wiat, to znaczy w szar� i ciemn� g��bin� popowstaniowej biedy � sta� si� z pana ubogim cz�owiekiem, trudem r�k na kawa�ek chleba zarabiaj�cym w obczy�nie. Tekst wiadomo�ci o tym fakcie, podany sucho, bez tkliwo�ci, lecz szczeg�owo, by� z obu stron kartki zakre�lony przez syna owego dziada Kaliksta a ojca Seweryna. Dwaj ostatni z powo�anej wy�ej So�owij�wki z przyleg�o�ciami posiadali ju� tylko wersj� przytoczon� w broszurze oraz ustnie podawan� legend�. So�owij�wka sta�a si� mitem rodzinnym, klechd�, podawan� w coraz to innej postaci, o czym� dalekim, s�awnym, dostojnym, przeogromnym. Sama ta legenda, jak to zwykle bywa z legendami, powi�kszy�a dziadowskie bogactwa, rozszerzy�a posiad�o�ci, a samemu jego czynowi nada�a pi�tno nadludzkiego niemal dzie�a. Sucha notatka w rzadkiej broszurce bezimiennego autora sta�a si� niejako wrzecionem, na kt�re si� nawija�a pe�na tajemnicy cienka i drogocenna ni� wiary ubogich potomk�w. Wierzyli w jak�� sw� wy�szo��, kt�ra ich w dum� wzbija�a. Ojciec Seweryna pod tytu�em broszury wypisa� wielkimi literami, nie wiadomo do kogo rozkaz stosuj�c, do swego jedynaka czy do ca�ego szeregu potomnych: �Pilnowa� jak oka w g�owie!�. W istocie, Seweryn Baryka pilnowa� owej ksi��eczki jak oka w g�owie. W�drowa�a z nim po szerokiej Rosji, le��c cicho na dnie kuferka, mi�dzy brudnymi ko�nierzykami i znoszon� bielizn�, w s�siedztwie niepowabnych skarpetek i brulion�w poda� o posady do rozmaitych dygnitarzy, gdy potomek lekkomy�lnego a wspania�ego dziada by� ubogi jak mysz ko�cielna. P�niej spoczywa�a w szufladzie stolika, mi�dzy najwa�niejszymi papierami. Trafi�a do teki wy�szego aferzysty, do skrytki drogocennego biura dygnitarza, wreszcie do szafy oszklonej, nabijanej br�zami, pe�nej cennych zabytk�w, rarytas�w druku i oprawy. Nie mo�na powiedzie�, �eby tre�� historycznego raptularzyka mia�a jaki� szczeg�lnie g��boki zwi�zek z �yciem duchowym Seweryna Baryki. By�a ona jednak w tym �yciu czym� dalekim, sennym, n�c�cym. By�o w tej ksi��eczce zawarte jak gdyby co� z religii, kt�rej si� nawet nie wyznaje i nie praktykuje, lecz kt�r� si� z uszanowaniem toleruje. By�o w niej co� z zapachu kwiatu na wiosn�, kt�rego cz�owiek silny, praktyczny i zaj�ty interesami nie spostrzega, cho�by na� patrza�, lecz kt�ry z niskiej ziemi i z cienia patrzy na� wiernie mimo wszystko i mimo wszystko wo� sw� ku niemu wylewa. Nadto do skromnego tomiku przyros�a pycha domowa i skryta ambicja: nie wypad�o si� � do diab�a! � sroce spod ogona, jak pierwszy lepszy z tych, kt�rych si� na drodze kariery spotyka i kt�rym w pas k�ania� si� trzeba. Od ni�szej do wy�szej id�c posady, rozmaite z kolei zamieszkuj�c miasta Seweryn Baryka znalaz� si� wreszcie w Baku, na tamecznych naftowych �przemys�ach�, ju� jako urz�dnik wy�szy, maj�cy pod sob� ca�e biuro. Skromne dawniej mieszkanie zamieni�o si� na apartament, kt�rego posadzki zalega�y perskie dywany. Na dywanach stan�y meble, nie jakie� tam artystyczne, lecz po prostu drogie, kryte bezcennymi kaukaskimi at�asami. Ci�kie serwety nakry�y sto�y, a na �cianach zawis�y �r�cznie malowane�, prawdziwie olejne obrazy mistrz�w, r�wnie wysoko w sk�adach mebli cenionych jak same meble. Wiele naczy� ze srebra i z�ota przechowywa�y d�bowe i orzechowe szafy, masywne jak forteczne bastiony. 5 Wci�� jednakowo umiarkowane prowadz�c �ycie Seweryn Baryka po latach mia� w banku z�o�onych oszcz�dno�ci na czarn� godzin� kilkaset tysi�cy rubli. By� wysoko cenionym osobnikiem, solidn� jednostk�, ciesz�c� si� powszechnym uszanowaniem w �wiecie, gdzie go los rzuci�. Wyrasta� na widoczn� figur� w �wiatku polskim. Cicha �ona, pochlipuj�ca stale i wiecznie a coraz natarczywiej za miastem rodzinnym, wywar�a ju� na m�a wp�yw taki, �e czasem... nieraz... pachnia�a mu my�l powrotu do kraju, przeniesienia nad Wis�� domowego ogniska, podj�cia jakiej� tam szerszej pracy. Ale znakomita w Baku posada, grosz nap�ywaj�cy do kiesy istn� strug� � dobrobyt, spok�j � wreszcie kraj �w, mlekiem i miodem p�yn�cy � powstrzymywa�y na miejscu. Zjawi�o si� nawet pewne przyzwyczajenie do tamecznego w�a�nie dobrobytu. Ciep�y klimat, znakomite i nadzwyczajnie tanie po�udniowe owoce, �atwo�� otrzymania za nijaki grosz przepysznych jedwabi�w, tanio�� pracy ludzkiej, mo�no�� sp�dzania pory upa��w na Zychu, wygoda i dostatnio�� urz�dzenia domowego � nie wypuszcza�y z tego kraju. Nie�wiadomie czy pod�wiadomie trzyma�o jeszcze przywi�zanie do ca�ego uk�adu stosunk�w, do przepot�gi carsko�rosyjskiej, na kt�rej siedzia�o si� jak mucha na uprz�y �ciskaj�cej �eb i boki dzikiego, obcego rumaka. Tak to z roku na rok marz�c o powrocie do kraju, a jednocze�nie porastaj�c w z�ote i srebrne pi�ra Seweryn Baryka ca�� dusz� wk�ada� w synka, w zdrowego i za�ywnego Czarusia. Ch�opiec ten mia� od najwcze�niejszych lat najdro�sze nauczycielki francuskiego, angielskiego, niemieckiego i polskiego j�zyka, najlepszych, drogo p�atnych korepetytor�w, gdy poszed� do gimnazjum. Uczy� si� wcale nie�le, a raczej uczy�by si� by� znakomicie, gdyby rozkochani w nim rodzice nie przeszkadzali swymi trwogami i pieszczotami, czy aby si� nie przepracowuje i nie wysila zanadto. W zacisznym gabinecie, wys�anym puszystym dywanem, tak puszystym, �e w nim stopa gin�a, ojciec i syn sp�dzali jak najcz�ciej rozkoszne sam na sam. Ch�opiec pierwszoklasista, le��c na piersiach ojca, z g�ow� przy jego g�owie, i ojciec, ko�ysz�cy si� na bujaj�cym fotelu, wca�owywali sobie z ust w usta tabliczk� mno�enia, bajk� francusk�, kt�r� srogi nauczyciel francuskiego zada� na jutro, albo powtarzali do upad�ego jaki� ma�y wierszyczek polski, �eby za� nie zapomnie� dobrego wymawiania tej trudnej mowy. Szko�a robi�a swoje. Czaru� stokro� lepiej m�wi� po rosyjsku ni� po polsku. Nie pomaga�o przestrzeganie w domu mowy polskiej ani to, �e s�u��ce by�y Polki. Pani domu, jak wiadomo, nie mog�a wp�yn�� na zruszczenie syna. Nie m�g� r�wnie� przyczyni� si� do zruszczenia Czarusia ojciec � doskonale zreszt� rozumiej�cy konieczno�� znajomo�ci j�zyka pa�stwowego i k�ad�cy na t� konieczno�� nacisk wielki � gdy� w tym okresie czasu ju� mu samemu pachnia�o to co� delikatne, mi�kkie, pa�skie, co z dalekiego kraju si� nios�o. Lecz �ycie samo, przepojone duchem rosyjskim, robi�o swoje. Tak to dni Czarusia up�ywa�y w ramionach ojca i matki, na ich kolanach, pod ich rozkochanymi oczyma. 6 CZʌ� PIERWSZA SZKLANE DOMY 7 Czaru� dosta� by� w�a�nie promocj� z klasy czwartej do pi�tej i sko�czy� czternasty rok �ycia, gdy Seweryna Baryk� jako oficera zapasowego powo�ano do wojska. � Wojna wybuch�a. � Szybko, w ci�gu paru dni, idylla rodzinna zosta�a zdruzgotana. Cezary znalaz� si� sam z matk� w osierocia�ym mieszkaniu. Gdy odprowadza� ojca na statek wojenny odchodz�cy do Astrachania, nie czu� �adnego zgo�a �alu. Nowo��! Zajmowa�y go tysi�ce szczeg��w, drobiazg�w, dat, nazwisk, cyfr, zwi�zanych z przebraniem si� ojca w mundur oficerski. Pakowa� walizk�, �wietn� walizk� ojcowsk� z grubej, ��tej sk�ry, z metalowym okuciem, z wyci�ni�tym inicja�em i mn�stwem wewn�trz tajemniczych przegr�dek. Nie podziela� i nie rozumia� zupe�nie p�aczu i spazm�w matki, desperuj�cej od �witu do nocy. Dopiero gdy ojciec w gronie innych oficer�w zosta� na pok�adzie, a on sam z matk� na brzegu, i k�adk� z ha�asem odepchni�to, Cezarek dosta� napadu przera�enia, jakiego jeszcze nigdy w �yciu nie do�wiadczy�. Pod naciskiem tego uczucia wyci�gn�� r�ce i pocz�� krzycze� jak istny dzieciak. Lecz znaki uspakajaj�ce, kt�re kre�li�y w powietrzu bia�e r�ce ojcowskie, uciszy�y go tak nagle, jak nagle przysz�a ta �lepa bole�� dzieci�ca. Przecie to na kr�tko! Istne manewry! Wojna nie b�dzie trwa�a d�ugo. Jakie� tam par� tygodni. Mo�e miesi�c. Najwy�ej dwa. Wa� rosyjski przesunie si� po polach wrog�w, zmia�d�y przeszkody jak marchew czy kukurydz� i wszystko wr�ci do normy. Tak m�wili wszyscy i tak� te� opini� w spadku po ojcu odje�d�aj�cym otrzyma� Cezary. Gdy z portu wraca� do domu z matk�, zaiste, jak gr�b milcz�c�, by� ju� weso�y. Pocieszy�o go to i owo, a nade wszystko perspektywa swobody. Ojciec, kt�ry go nigdy a nigdy nie kara�, nigdy nawet nie �aja�, a strofowa� p�artem, z lekk� drwink�, dowcipkuj�c, posiada� nad synem w�adz� �elazn�, niez�omn�. Wbrew �agodnemu u�miechowi ojca, wbrew jego grzecznym zaleceniom i pokornym radom, dobrotliwym pro�bom, rzuconym w�r�d umizg�w i zabawy � nic nie mo�na by�o poradzi�. By�y to kanony i paragrafy woli, narzucone z u�miechem i w gronie pieszczotek. By� to rz�d samow�adny i dyktatura tak niez�omna, i� nic, literalnie nic nie mog�o jej prze�ama�. Teraz ta �elazna obr�cz rozlu�ni�a si� i samochc�c opad�a. Przestrach paniczny w oczach matki: �Co na to ojciec powie?� � znik�. Ojciec usun�� si� z mieszkania i ze �wiata, a jego nieobecno�� powiedzia�a: �R�b, co chcesz!�. Swoboda uszcz�liwi�a Cezarka. Przera�eniem nape�ni�a jego matk�. � Co teraz b�dzie? � szepta�a za�amuj�c r�ce. Cezary nie zadawa� sobie takich pyta�. Przyrzeka� matce, �e b�dzie pos�uszny, zupe�nie tak samo, jak gdyby ojciec by� obecny w gabinecie. Postanawia� by� pos�usznym i uspakaja� matk� milionem najczulszych pieszczot. Lecz w gruncie rzeczy dusz� i cia�em wyrywa� gdzie pieprz ro�nie. Czego nie m�g� u matki dopi�� samowolnymi kaprysami, to wyprasza� umizgami lub awantur�. On to teraz stawia� na swoim. Robi�, co chcia�. Nie dostrzegaj�c granic tych obszar�w, kt�rych mu dawniej nie wolno by�o przekracza�, rzuca� si� na prawo i na lewo, w tym i naprz�d � �eby wszystko dawniej zakazane dok�adnie obejrze�. Ca�e teraz dnie sp�dza� poza domem na �obuzerii z kolegami, na grach, zabawach, eskapadach i wagusach. Gdy si� sko�czy�y wakacje, �ucz�szcza�� do gimnazjum i pobiera� w domu jak dawniej lekcje francuskiego i niemieckiego, angielskiego i polskiego j�zyka, ale by� to ju� raczej szereg awantur, a nieraz i b�jek. Z ka�dym teraz b e l f r e m zadziera�, wszczyna� k��tnie i toczy� niesko�czone procesy, doznawa� bowiem stale �niesprawiedliwo�ci� i �krzywd�, za kt�re znowu, jako cz�owiek honoru, musia� si� m�ci� w spos�b w�a�ciwy i za w�a�ciwy uznany w sferach miarodajnych, w�r�d �starych� koleg�w pi�tej klasy. Zabawy � zreszt� niewinne � �az�gostwo i urwisostwo, poch�on�y go jak jaki� �ywio�. W gronie kilku starych koleg�w d r a � o w a � z lekcyj i buja� po okolicy, a nawet noc� gania� po ulicach, po jamach i wertepach, po zwaliskach gwebryjskich �wi�ty� i ruinach starych meczet�w. Wyrwawszy si� z ojcowskiej u�dzienicy nie m�g� ju� znie�� �adnego arkanu. Nieszcz�sna matka traci�a g�ow�, rozp�ywa�a si� we �zach i gas�a z niepokoju. Na widok tych �ez gorzkich i nudz�cych go a� do �mierci Cezary poprawia� si� na dzie�, z trudem � na dwa. Na trzeci ju� znowu gdzie� co� p�ata�. Wybija� szyby Tatarom, wdziera� si� na p�askie dachy dom�w i, niewidzialny, strzela� z procy do domownik�w. Tam wywierci� dziur� w �cianie domu, ty�em odwr�conego do ulicy, a�eby przez otw�r przypatrywa� si� ��onom� milionera muzu�manina, chodz�cym po bezdrzewnym ogr�dku bez czarczaf�w, czyli jedwabnych zas�on na twarzach � tu zorganizowa� niezno�nemu b e l f r o w i koci� muzyk�. Noc�, bez celu i sensu wa��sa� si� po niesko�czonym bulwarze nowego miasta albo po prostu jak bezpa�ski pies gania� po zau�kach, po w�skich i stromych uliczkach starego, uwija� si� w porcie, w brudach i czadach �czarnego miasta� lub mi�dzy wulkanami, kt�rych kratery wyrzucaj� s�one b�oto. Ta konieczno�� w��czenia si�, bezcelowego cwa�em wyrywania z miejsca na miejsce sta�a si� na�ogiem i pasj�. Nie m�g� usiedzie�. Nadto � gry. Gry w pi�k�, w pasek, w jakie� kamyki, �kiczki�, w wy�wiechtane gruzi�skie kostki. Pr�niacze dnie Cezarego nape�nione by�y jednak nie byle jakimi pracami. Uczy� si� roli do teatru kole�e�skiego o tre�ci rozb�jniczej, kt�ry mia� by� odegrany sekretnie w zburzyszczach starych baki�skich fortalicji. Budowa� wraz z innymi skrytki w skalnych pieczarach i w labiryncie starych mur�w, w celu przechowywania zakazanych ksi��ek, nieprzyzwoitych wierszy Puszkina i innych pornograf�w. Tam�e le�a� w ukryciu pewien wiekowy rewolwer bez naboi i przechowywany by� ozdobny gruzi�ski kin�a�, kt�rego ciosy jeszcze �na razie� dla nikogo nie by�y przeznaczone. Zar�wno rewolwer, jak kin�a�, owini�te w kolorowe bibu�ki i cz�stotliwie przewijane, czeka�y cierpliwie na swoje losy. Tymczasem urz�dzano napa�ci na bur�uj�w, zar�wno tatarskiego, jak ormia�skiego gatunku, mniej militarnymi narz�dziami. Wystarcza�y do bicia szyb zwyczajne kamienie. 8 Matka nie by�a w stanie utrzyma� syna w domu, nakaza� mu zmiany wyuzdanych obyczaj�w, dopilnowa� go i wy�ledzi� miejsca jego kryj�wek. Bez przerwy niemal czeka�a na jego powr�t. Gdy chwyta� czapk� i p�dem wylatywa� z domu, co� podsuwa�o si� do jej gardzieli i zapiera�o oddech. Nie mia�a ju� si�y prosi� urwisa, �eby nie chodzi�. Z pocz�tku udawa� pos�usze�stwo: czai� si�, przymila�, wyprasza� pozwolenie na bomblerk�. P�niej nabra� zuchwa�ego rezonu. Z czasem sta� si� impertynencki, drwi�cy, uszczypliwy, k��tliwy i napastliwy. A wreszcie nic sobie z matki nie robi�. Zacisn�a z�by i milcza�a prze�ywaj�c niesko�czone godziny trwogi o jedynaka. To obce miasto sta�o si� dla niej jeszcze bardziej obce, cudze, niepoj�te, gro�ne, z�owieszcze. Po wyje�dzie m�a wszystkiego si� tutaj ba�a. Dop�ki m�� by� w domu, on by� osob� � ona cichym i pokornym cieniem osoby. Teraz �w cie� musia� sta� si� figur� czynn�. Cie� musia� nabra� woli, w�adzy, decyzji. Jak�e ten mus by� niezno�ny, jak uci��liwy! Musia�a wiedzie� o wszystkim, przewidywa�, zapobiega�, rozkazywa�. Gubi�a si� w pl�taninie swych obowi�zk�w. Nie wiedzia�a, od czego zacz��, gdzie jest droga i jak ni� i��. Wstydzi�a si� i trwo�y�a. Prze�ywa�a jedn� z najsro�szych tortur, tortur� czynu narzucon� niedo��nej bierno�ci. Cierpia�a nie mog�c da� sobie rady. Trwoga o syna, kt�ry si� jak na z�o�� zlisi�, dobija�a j�. Jedyn� ulg� znajdywa�a w ci�gu nocy, kiedy ch�opak twardo spa�. S�ysza�a wtedy jego oddech, wiedzia�a, �e jest obok niej i �e mu nic nie zagra�a. Ale sama wtedy nie spa�a. Popad�a w bezsenno��. Wola�a jednak bezsenno�� bia�ej nocy ni� trwog� bia�ego dnia. Och, jak�e dobrze jej by�o przyczai� si� na legowisku, zasun�� si� w k�t i patrze� na �liczn� g�ow� ch�opca, owian� g�stwin� falistej czupryny i � patrz�c tak na niego � o nim marzy�!... Jaki� �liczny, jaki� ukochany ten �obuz, ten urwis, ten w��czykij i zawalidroga! Co mu si� te� �ni � co tam przep�ywa pod czaruj�c� p�aszczyzn� spadzistego czo�a? Co te� to wida� w tych oczach g�ucho zamkni�tych, pod cienistymi powiekami? Jaki� nami�tny krzyk dobywa si� z pulsuj�cego gard�a! Jakie� gwa�towne, dzikie, srogie widowisko jawi si� przed nim, bo prosty nos naci�ga si� jak ci�ciwa �uku, nozdrza drgaj�, a wargi niezr�wnanych ust ods�oni�y groz� i gro�b� prze�licznych bia�ych z�b�w! Jaki to wilk! C� za pasja niestrzymana w tym sennym dziecka u�miechu! A patrz�c tak na g��wk� jedynaka, g��boko rozwa�a�a: �Kt� to jest, na Boga! ten ch�opiec? Oto tajemnica niezbadana pocz�a go w niej. Oto by� male�ki i niedo��ny � kruszyna cielesna, byt zale�ny jedynie od niej � cz�stka jej ca�o�ci, jak gdyby nowy organ jej cia�a, r�ka lub noga... Wykarmi�a go, wypiel�gnowa�a, wyhodowa�a. Z roku na rok r�s� w jej r�kach, w jej oczach, w jej obj�ciu. Ka�dy dzie� jego zale�a� od niej, z niej si� poczyna�, na niej si� ko�czy�. Si�y swe przela�a, �ycie swe przes�czy�a kropla po kropli w jego si�y. Nastawi�a i wyprostowa�a drogi jego krwi. Nada�a mu g�os, krzyk, �piew. A oto teraz obcy si� staje i z�owieszczy. Obraca si� przeciwko niej. Z niego p�ynie na ni� jakie� z�e. Bezgraniczna mi�o�� ku niemu przekszta�ca si� i przeradza na krzywd� s�abego jej cia�a i ducha omdla�ego. Gdyby go tak bezgranicznie nie kocha�a, c� by jej by�o, cho�by si� psu� i, gdzie chce, hasa�? Ale on bije w mi�o��, targa t� si��, kt�r� go obdarzy� jej s�aby ostatek mocy�. Dnia�o nieraz, zanim znu�ona popada�a w s�aby p�sen, w kr�tkie zapomnienie si�, w p�czuwanie. Budzi� j� ka�dy ruch ch�opca, jego chrapanie albo mowa przez sen. W tych stanach p�wiadomo�ci zawsze ucieka�a z tych miejsc obcych �do domu�, to znaczy do Siedlec. S�ysza�a w g��bi swej g�owy stuk k� poci�gu i widzia�a niezmierzone obszary p�l, las�w, pustek i pastwisk tej ziemi przeogromnej � Rosji � kt�ra by�a jej wi�zieniem. Skryte, radosne, i�cie z�odziejskie marzenie podpowiada�o jej perypetie czynu: zabra� Czarusia, zawi�za� w w�ze� troch� rzeczy i czmychn��. Uciec z tego wygnania! Zwia�! Wiedzia�a w ka�dym ocknieniu, �e to jest niemo�liwe, �e tego by� nie mo�e, �e Seweryn nigdy by na to nie przysta�. Czy� nie mia�by prawa powiedzie�, �e uciek�a dlatego, �e w Siedlcach jest Szymon Gajowiec? To imi� i to nazwisko mia�o moc czarodziejsk�. Ono tu ods�ania�o dawne, wiosenne poranki i letnie dni, kt�rych ju� nie ma na ziemi. Mia�a znowu siedemna�cie lat i t� rado�� w sercu, kt�rej ju� nie ma na ziemi. Wiedz�c o tym doskonale, �e to jest gruby i �mieszny nonsens, by�a znowu sob�, dawn�, m�od� dziewczyn�. Kocha�a znowu Szymona Gajowca sekretnie, skrycie, na �mier� � jak wtedy. By�a znowu na �mier� kochana przez tego wysmuk�ego, pi�knego m�odzie�ca � jak wtedy. Prze�ywa�a sw�j niemy romans. Czeka znowu na jego wyznanie � d�ugo, t�sknie. Ale on nie powiedzia� jej nigdy ani s�owa! Ani jednego westchnienia, ani jednego p�s��weczka! Tylko w tych ciemnych, g��bokich oczach jego p�onie mi�o��. Och, nie romans, nie mi�ostka, nie radosny flirt, lecz pos�pna mi�o��. Jak�e m�g� o�mieli� si� na wyznanie mi�osne jej, pannie z �domu� siedleckiego, on, biedny kancelista z �Pa�aty�, a nadto pochodz�cy z ch�op�w podlaskich czy tam z jakiej� drobnej zagonowej szlachty? Tote� milcza�, a� si� domilcza�! Przyjecha� Seweryn i wydano j� bez gadania. Wspomina�a znowu odjazd sw�j z m�em do Rosji. Stoi oto w oknie wagonu, u�miechni�ta, szcz�liwa, m�oda m�atka. Mn�stwo ludzi, wszyscy znajomi, ca�e miasto. Gwar, kwiaty, u�ciski, pozdrowienia, �yczenia. A w g��bi peronu, z dala, sam jeden, oparty o framug� okna � tamten. J�k przerzyna� dusz� na nowo. Widzia�a jego oczy i u�miech, pe�en �miertelnej bole�ci. Wspomina�a dnie dawne, urocze chwile, kiedy przechadzali si� nad wod� stawu w Sekule, nad wod� niezapomnian�, pokryt� wodnymi liliami. Pami�ta�a ka�de jego s�owo owoczesne, cich� rozmow� o unii podlaskiej, o m�cze�stwie, katowaniach, przymusach. W duszy jego unia podlaska i ca�a owa kraina smutna a pe�na tajemnicy mia�a jak gdyby kaplic� swoj�. On to jeden wiedzia� o wszystkim, wszystko zna� z akt�w, z papier�w urz�dowych, z tajemnych raport�w. On jeden sta� nad drogami tego kraju jak samotny krzy�. Jej tylko jednej powierza� sekrety. I tak go oto zdradzi�a... Wspomina�a wycieczk� jedn� do Drohiczyna, drabiniastymi wozami, w licznym towarzystwie m�odzie�y. Jak�e by�o weso�o, jaka wiosna by�a w duszach! 9 Po drodze zatrzymano si� obok starej unickiej kapliczki, zabitej gwo�dziami i skazanej na zag�ad�. Wspomnia�a sobie oczy Gajowca, oczy wzniesione na zesz�owieczny w g��bi obraz. O Bo�e, tego cz�owieka odrzuci�a, podepta�a, zabi�a na duszy!... Wspomina�a po raz tysi�czny �w list jego okrutny, gdy si� rozesz�a wie��, �e wychodzi za Seweryna � list na sze�ciu stronicach, b�agalny, �ebrz�cy, zamazany strugami �ez, ob��kany list Gajowca. Podar�a go w�wczas, lecz s�owa tego pisma �y�y w jej duszy. Czyta�a je w pami�ci swej, jak wtedy na strychu, gdy targa�a w�osy i omdlewa�a z rozpaczy. Na wspomnienie imienia tego cz�owieka, kt�remu nigdy nie u�cisn�a r�ki, do kt�rego nie wyrzek�a jednego czulszego wyrazu, wiosna ojczysta pachnia�a w jej duszy. On to by� jej nauczycielem, przewodnikiem, cichym mistrzem � ach, i wybranym ze wszystkich ludzi na ziemi! Wszystko przesz�o, nasta�o straszne oddalenie w czasie, w przestrzeni � narodzi� si� Czaru� � a przecie tamten cz�owiek nie umar� w duszy. Gdyby nawet nie by�o go ju� na ziemi, b�ogos�awi�a jego pami��... Od m�a nadchodzi�y listy do�� cz�sto. By� na linii bojowej, gdzie� w Prusach Wschodnich, ponad Mazurskimi Jeziorami. Listy jego by�y jednostajne, niemal urz�dowe, suche i zawieraj�ce zawsze te same zwroty. Oczywi�cie nie skar�y�a si� m�owi na syna � przeciwnie, w spos�b k�amliwy chwali�a go za cnoty, kt�rych ani cienia nie ujawnia�. Ojciec dzi�kowa� w listach swych Cezaremu za tak chwalebne prowadzenie si� i post�py w naukach. Matka odczytywa�a te ust�py zatwardzia�emu recydywi�cie i osi�ga�a na chwil� co� w rodzaju skruchy i �alu za grzechy. Ale niech�e kt�ry z koleg�w, jaki� tam Misza czy Kola, gwi�nie pod oknem, ju� by�o po skrusze i mocnym postanowieniu poprawy! Raz tylko przyst�pi�o co� do Cezarka. By� zwyczaj, i� w miejscowej kaplicy katolickiej �piewano w niedziel� na ch�rku. Cezary mia� bardzo �adny g�os i kilka ju� razy �piewa� solo przy akompaniamencie fisharmonii. Ksi�dz, Gruzin, wychowany w g��bi Rosji i nieprzychylnie usposobiony dla Polak�w, niech�tnie zgadza� si� na te �piewy, jednak tolerowa� je ze wzgl�du na liczn� polsk� koloni�. Pewnego jesiennego poranka Cezary �piewa� na ch�rku star�, pospolit� pie��: O Panie, co losy ludzko�ci dzier�ysz w d�oni Swej, Stoj�cych na progu wieczno�ci do �ona przytuli� chciej... Gdy si� zani�s� od samotnego �piewu, chwyci�o go co� za serce. Niepoj�ta, g�ucha t�sknota za ojcem si�gn�a do ostatecznej g��bi w jego duszy. Czu�, �e lada chwila zaniesie si� od p�aczu. �piew jego sta� si� przejmuj�cy i pi�kniejszy ponad wszelk� pochwa��. Stary, sterany, zapity urz�dnik, kt�ry ju� s�abo j�zyk polski pami�ta�, ledwie m�g� sobie da� rad� z akompaniamentem � dr��cymi palcami chwyta� wsp�tony, a�eby nic nie uroni�, a�eby � uchowaj Bo�e! � nic nie zepsu� w tej pie�ni, co si� sta�a wieszczeniem ponadludzkim, zaiste modlitw� przed Panem. Zdawa�o si� s�uchaczom, �e to anio� niebia�ski zst�pi� z ko�cielnego obrazu, stan�� przy klawikordzie i za�piewa� za grzesznych ludzi pie�� b�agaln�. Ten ko�cielny nastr�j odszed� jednak r�wnie� szybko, jak przyszed�. Za murami kaplicy Czaru� by� sob�, a raczej by� we w�adzy wsp�lnego sza�u, kt�ry go wraz z kolegami op�ta�. Uczucie t�sknoty za ojcem, nieodparte i g��bokie, napotka�o na swej drodze obaw� wobec mo�liwo�ci powrotu rodzica. Olbrzymia bania swobody st�uk�aby si� natychmiast. Trzeba by znowu przyczai� si�, udawa� �wi�toszka, grzeczniusia, pracowniczka, kt�ry o niczym nie my�li, tylko o szkolnej i pozaszkolnej nauce. Ani mru�mru ju� wtedy o w�asnej woli, o bujaniu samopas, dok�d oczy ponios�, i o tym nienasyconym upajaniu si� wolnym powietrzem, jakie daje m�odociane rozpasanie. Cz�stokro� zreszt� owo rozpasanie przybiera�o formy dziwnie pospolite. Koledzy schodzili si� u jednego ze wsp�pr�niak�w i, niby to w wielkiej tajemnicy, �piewali najbardziej znane i najbardziej oklepane pie�ni rosyjskie. Po �piewach nast�powa�y karty. Ten i �w kocha� si�. Cezary jeszcze si� w nikim nie kocha�, ale wiedzia�, �e taka pozycja istnieje i jest w modzie. Seweryn Baryka nie pokona� Niemc�w nad Mazurskimi Jeziorami. Przeciwnie � wia� na wsch�d z reszt� armii. D�ugo nie by�o od niego wie�ci, a gdy wreszcie nadesz�a, to ju� zupe�nie sk�din�d. By� w Karpatach. Par� na W�gry. Przysy�a� stamt�d wiadomo�ci, tak samo suche i jednobrzmi�ce. Ka�dy list zaczyna� si� od pyta� o Cezarego i ko�czy� niesko�czonymi dla niego pozdrowieniami. Ani jednego s�owa, ani wzmianki o powrocie! Bitwy, obl�enia, pochody, �niegi, doliny i g�ry, g�ry, kt�rych Cezary nadaremnie szuka� na mapie. 10 Po�o�enie �ony i syna by�o zabezpieczone. Ju� sama pensja oficerska, wyp�acana punktualnie, wystarczy�aby najzupe�niej. Nadto Seweryn Baryka przed p�j�ciem na front wyj�� z safesu bankowego znaczn� cz�� swych oszcz�dno�ci, zamieni� na z�oto i �na wszelki wypadek� zakopa� w piwnicy wraz z bi�uteri� i co cenniejszymi przedmiotami ze srebra i z�ota. Samych pieni�dzy by�o kilkaset tysi�cy. Przy ceremonii zakopywania, dokonanej w nocy z ca�� ostro�no�ci� i premedytacj�, by�a obecna pani Barykowa i Cezary. Cz�� kapita�u pozostawiona w banku, znowu �na wszelki wypadek�, s�u�y�a do dora�nego u�ytku i dowolnego rozporz�dzenia. Z tego matka i syn mogli czerpa�, ile chcieli, na swe potrzeby, na op�at� lekcji j�zyk�w, muzyki, �piewu, ta�ca, konnej jazdy, �y�w, wrotek, motocyklu, roweru, �odzi motorowej, aeroplanu, samochodu oraz wszelkiej innej manii czy fanaberii jedynaka, o jakiej tylko dusza jego zamarzy� mog�a. Cezarek dba� o to, �eby �rachunek bie��cy� nie sple�nia� w banku. Pr�bowa� wszystkiego, co mu strzeli�o do g�owy. Matka zgadza�a si� na wszystko, a raczej musia�a na wszystko przystawa�, co podyktowa�. Je�dzi� tedy po l�dzie i po morzu, a nawet lata� po powietrzu. Nie mo�na powiedzie�, �eby si� wcale nie uczy� albo nawet �le uczy�. Lubi� na przyk�ad muzyk� i gra� du�o, w czasie lekcji i poza lekcjami. Czyta� mn�stwo wszelakich ksi��ek. Przechodzi� z klasy do klasy, tak i owak �ataj�c braki systematycznych i porz�dnych studi�w, jak to bywa�o za czas�w ojcowskich, kiedy trzeba by�o przysiadywa� fa�d�w dzie� dnia i wszystko pilnie odrabia� do ostatniego udarie�ja. Po roku, dwu, trzech latach, o ojcu dalekim � w istocie � jak gdyby s�uch zagin��. Baryka by� wci�� w armii. Czyni� ofensywy i doznawa� defensyw, lecz nie przyje�d�a�. Raz doni�s�, �e by� ranny, �e le�a� w szpitalu, k�dy� daleko, na granicy rdzennej Polski. D�ugo potem nie pisa�. Gdy potem list nadszed�, by� to skrypt nieoficjalny, datowany z innego miejsca pobytu. W tym czasie Cezarek wyrasta� na samodzielnego, a raczej samow�adnego m�okosa. O ojcu � jako� zapomnia�. My�l o ojcu by�o to widmo przestarza�ych zakaz�w, pad� jaki� ciemny, z kt�rego zion�o uczucie dziwnie bolesne, �ciskaj�ce, a nade wszystko smutne, t�skne, lecz zarazem w niepoj�ty spos�b w�asne i rodzone. Cezary nie lubi� my�le� o ojcu. Czasami jednak chwyta�o go w p� drogi, ni to w obj�cia, b��dne widmo � zatrzymywa�y po�rodku zabawy niewidzialne r�ce. Co� go czasami ci�gn�o w odm�t smutku i �alu, kt�ry si� nagle pod nogami otwiera�. Trzeba by�o potem zabija� to uczucie, kt�re nosi�o w�r�d koleg�w nazw� c h a n d r a, wysi�kami na ��dce, na rowerze, na motocyklu albo na dzikim kozackim koniu. W ci�gu tych d�ugich wojennych lat matka sta�a si� dla Cezarego czym� tak podatnym, powolnym, u�ytecznym, w�asnym, pos�usznym wzgl�dem ka�dego zachcenia i odruchu, �e, zaiste, by� to ju� jego organ, jak r�ka lub noga. Nie znaczy to wcale, �eby Cezarek by� z�ym synem, a jego matka niedo��n� ciap�. Lecz tak dalece zros�y si� te dwa organizmy, a jeden tak do drugiego nale�a�, i� stanowi�y jedno duchowe cia�o. Zwolna i konsekwentnie Cezarek zajmowa� miejsce Seweryna jako �r�d�o decyzji, rady, planu i rzutu oka na met� dalek� oraz jako rozkazodawca. Nie zajmowa� si� domem i jego sprawami, lecz od niego wszystko zale�a�o. Wiedzieli wszyscy, i� pani Barykowa odbiera i wr�cza pieni�dze tudzie� wykonywuje polecenia, ale rz�dzi pi�kny Cezarek. W dostatnio urz�dzonym mieszkaniu wszystko zosta�o na miejscu, jak by�o w chwili odjazdu Seweryna Baryki. Ani jeden ci�ki mebel nie zosta� inaczej przestawiony w salonie � ani jedna ksi��ka inaczej po�o�ona na biurku w gabinecie pana domu. Tak samo wszystko tkwi�o na miejscu, jak gdyby tego� dnia rano wyszed� do swego urz�du �na przemys�ach�. Oto gazeta, kt�r� czyta� w przeddzie� wyjazdu, oto drogocenny n� do rozcinania kartek, jeszcze, zda si�, ciep�y od uj�cia przez jego d�o�, tkwi w �rodku roz�o�onego tomu. Mieszkanie to, mo�na by rzec, by�o obrazem pot�nego pa�stwa, w kt�rego obr�bie si� przytuli�o. Jak tam, tak i tu wszystko sta�o pot�nymi pracami ustanowione i z dawna uj�te w kluby. Gospodarz nie wraca�. W trzecim roku wojny nie by�o od niego �adnej wie�ci tak d�ugo, i� �ona, a nawet lekkomy�lny syn popadli w rozpacz. Informacje w urz�dach wojskowych by�y jakie� m�tne i niepewne. Raz powiedziano, �e major �Siewierian Grigoriewicz Baryka� � zagin��. Kiedy indziej wyja�niono, �e dosta� si� �prawdopodobnie� do niemieckiej czy austriackiej niewoli. Wreszcie odpalono natarczywe pytania zimnym ciosem, z pewnym ironicznym zmru�eniem urz�dniczego oka, i� przepad� w otch�aniach wojny, wie�� o nim zagin�a tak dalece, i� o tym cz�owieku nic zgo�a nie wiadomo. Rozpacz nieszcz�snej kobiety przechodzi�a wszelkie granice. 11 Nie tu jednak by�y granice, a nawet nie tutaj jeszcze by�o pa�stwo rozpaczy. Nasun�o si� to pa�stwo wielkie i dzikie, niewiarygodne i niepoj�te jakoby zagon tabun�w tatarskich, z przestwor�w Rosji i z czasu. Jednego dnia rozesz�a si� w mie�cie Baku lotem b�yskawicy wie��: rewolucja! Co znaczy�o w praktyce owo s�owo, nikt obja�ni� nie umia�, a gdy by�o najm�drzejszego poprosi� o wyja�nienie, na pewno orzek� co� innego ni� poprzedni znawca i co innego ni� jego nast�pca. Je�eli kto wiedzia� cokolwiek realnego o istocie rewolucji, to chyba tylko sam Cezary Baryka, gdy� on to j� w�a�nie z miejsca wszczyna�. Przede wszystkim z dawna ju� s�ysz�c, �e jest gdzie� jaka� rewolucja, przesta� �ucz�szcza� do swej �smej klasy. Wraz z nim co gorliwsi wyznawcy jego sposobu my�lenia i post�powania. Nadto � przebra� si� po cywilnemu. Niezupe�nie zreszt�: czapka uczniowska bez palmy, marynarka cywilna. Gdy za� dyrektor gimnazjum, spotkawszy go na mie�cie, w najniewinniejszej my�li zapyta�, czemu to paraduje po cywilnemu, w czapce na bakier i ze szpicrut� � trostoczkoj � w r�ku, Cezarek t�� szpicrut� � trostoczkoj � wymierzy� dyrektorowi w sensie odpowiedzi dwa z dawna zbiorowo wy�nione indywidualne ciosy: jeden w prawe ucho, a nast�pnie drugi w lewe. Zbiegowisko uliczne nie stan�o po stronie pokrzywdzonego dyrektora, lecz w�a�nie po stronie napastnika Baryki. Cezary odszed� spokojnie do domu, otoczony aureol�, nios�c w r�ku s�awn� odt�d t r o s t o c z k �. Skoro za� dyrektor gimnazjum zwo�awszy rad� pedagogiczn� wydali� Cezarego Baryk� ze szko�y, ze wszystkich innych gimnazj�w baki�skich i ze wszystkich szk� w pa�stwie, gdy� zaleci� go do tak zwanego �wilczego biletu� � to by� to akt najzupe�niej nieszkodliwy, gdy� Cezary Baryka nie kwapi� si� ju� do �adnej szko�y w tym pa�stwie. Inne mu ju� wiatry �wista�y ko�o uszu. Ani pods�dny, ani cz�onkowie karz�cego cia�a niewiele przywi�zywali wagi do wyroku. Obity zwierzchnik zaskar�y� wychowa�ca do s�du. Lecz nim nadszed� termin powo�ania napastnika przed kratki, jakie� tajemnicze si�y t�uk�y co noc szyby w mieszkaniu dyrektora gimnazjum nie pozostawiaj�c ani jednej, maza�y dziegciem i innymi �le woniej�cymi merkaptanami drzwi, schody i �ciany jego willi, wrzuca�y mu do gabinetu przez dziury w oknach zdech�e szczury, urz�dza�y pode drzwiami kocie muzyki i wszelkie inne �akowskie psikusy. Policja? Policja sta�a si� w tej dobie czynnikiem przedziwnie ospa�ym. Nie mog�a �adn� miar� pochwyci� i ukara� z�oczy�c�w. Mo�na by powiedzie�, i� sromotnie przed nimi tch�rzy�a, jak zreszt� wszyscy w mie�cie. Kt� m�g� wiedzie�, czy to w ten spos�b nie objawia swej pot�gi rewolucja, tak gro�na i wszechw�adna na p�nocy pa�stwa? Tej za� nowej sile naczelnej policja nie chcia�a si� nara�a�. Przez czas do�� d�ugi w mie�cie Baku by�o g�ucho, martwo i nudno. Wszystko jeszcze po dawnemu rusza�o si� i �azi�o, ale nies�ychanie ospale, niemrawo, z rezerw�, a nawet jawn� perfidi�. Nie mog�o by� inaczej, skoro z dnia na dzie� wszystko si� odmienia�o. Dwa �ywio�y miasta � Tatarzy i Ormianie � czatowali na si� wzajemnie z wyszczerzonymi z�bami i wyostrzonym w zanadrzu kin�a�em. W�adze, reguluj�ce ten stary zatarg na rzecz panowania rosyjskiego, przywarowa�y, albowiem w samym �r�dle ich pot�gi co� si� urwa�o i wywr�ci�o do g�ry nogami. Wreszcie wszystko pierzch�o na wszystkie strony. Zjawi� si� komisarz rewolucyjny � o dziwo! � Polak z pochodzenia. Ten piorunem ustanowi� now� w�adz� i zaprowadzi� nowe porz�dki. Tatarzy i Ormianie dali pok�j walce, a jedni i drudzy na sw�j spos�b wyzyskiwali sytuacj�. Przede wszystkim � znik�y wszelkie towary. Pozamykano sklepy. Zabrak�o �ywno�ci. Banki nie wydawa�y z�o�onych kapita��w i nie wyp�aca�y procent�w. Nikt nie dostawa� pensji. Rugowano z mieszka�. Zapanowa�a ulica, robotnicy naftowi i fabryczni, czelad� sklepowa i domowa, marynarze. By�o tam jednak stosunkowo spokojnie. Miasto sta�o w�a�nie brakiem rz�du, a si�� sw� czerpa�o z walki sk��conych plemion. Ludno�� niezamo�na upaja�a si� mityngami, mowami i wywracaniem wszystkiego na nice. Cezary Baryka by� oczywi�cie bywalcem zgromadze� ludowych. Na jednym z takich zbiegowisk wieszano in effigie bur�uazyjnych cesarz�w, wielkorz�dc�w, prezydent�w, genera��w, wodz�w � mi�dzy innymi lalk� ubran� za J�zefa Pi�sudskiego. T�um klaska� rado�nie, a Cezarek najg�o�niej, cho� nic jeszcze, co prawda, o J�zefie Pi�sudskim nie wiedzia�. Wszystko, co wykrzykiwali m�wcy wiecowi, trafia�o mu do przekonania, by�o jakby wyj�te z jego wn�trza, wyrwane z jego g�owy. To by�a w�a�nie esencja rzeczy. Gdy wraca� do domu, powtarza� matce wszystko od a do z, wyja�nia� arkana co zawilsze. M�wi� z rado�ci�, z furi� odkrywcy, kt�ry nareszcie trafi� na swoj� drog�. Matka nie chodzi�a na mityngi. Patrzy�a teraz ponuro w ziemi� i nie odzywa�a si� z niczym do nikogo. Gdy by�a z Cezarym sam na sam, pr�bowa�a oponowa�. Lecz wtedy popada� w gniew, gromi� j�, i� niczego nie mo�e zrozumie� z rzeczy tak jasnych, prostych i sprawiedliwych. Gada�a za� niestworzone klitu��bajtu�. Twierdzi�a, �e kto by chcia� tworzy� ustr�j komunistyczny, to powinien by podzieli� na r�wne dzia�y pust� ziemi�, jaki� step czy jakie� g�ry, i tam wsp�lnymi si�ami ora�, sia�, budowa� � ��� i zbiera�. Zaczyna� wszystko sprawiedliwie, z Boga i ze siebie. C� to za komunizm, gdy si� wedrze� do cudzych dom�w, pa�ac�w, ko�cio��w, kt�re dla innych cel�w zosta�y przeznaczone i po r�wno podzieli� si� nie dadz�. � Jest to � m�wi�a � pospolita grabie�. Niewielka to sztuka z pa�acu zrobi� muzeum. By�oby sztuk� godn� nowych ludzi � wytworzy� samym przedmioty muzealne i umie�ci� je w gmachu zbudowanym komunistycznymi si�ami w muzealnym celu. Dra�ni�a tak syna swymi banialukami, argumentami spod ciemnej gwiazdy, a raczej z najobskurniejszej �siedleckiej� ulicy, a� tutaj na �wiat�o rewolucji przytaszczonymi, i� �wierzbi�a go r�ka, �eby j� za takie antyrewolucyjne bzdury po prostu zdzieli� pot�nie i raz na zawsze oduczy� reakcji. Nie szcz�dzi� jej uwag w s�owie i odpowiednich epitet�w. Zniecierpliwienie ponosi�o go nieraz tak daleko, i� p�niej �a�owa� pewnych 12 dobitnych aforyzm�w. Gdy si� ju� bardzo gniewa�, zacicha�a, a nawet robi�a miny i grymasy przytakuj�ce albo wprost udawa�a rewolucyjny entuzjazm. Nie na samych wiecach i zebraniach bywa� m�ody Baryka. W t�umie, w podnieconym, wzburzonym, rozjuszonym nat�oku ludzi, p�dzi� nieraz do wi�zie�, gdy wyw��czono z loch�w r�nych bia�ogwardzist�w, reakcyjnych genera��w ws�awionych okrucie�stwami, i gdy ich mordowano. Patrza�, jak si� w tej robocie odznaczali marynarze oraz rozmaite osoby urz�dowe. Czeka� nieraz d�ugo na samowolne egzekucje i przypatrywa� si� nieopisanym szale�stwom ludzkim, gdy zabijano powolnie, w�r�d b�aga� skaza�c�w o rychlejsz� �mier�. Gdy wraca� z tych widowisk i opowiada� matce szczeg�owo, co tam by�o i jak si� odbywa�o, gdy mia� oczy rozszerzone, nozdrza rozedrgane, gdy by� zziajany, wzruszony, u�miechni�ty diabelskim p�u�miechem, ona cofa�a si� przed nim, wlepia�a we� przera�one oczy i mamrota�a swe modlitwy. Pewnej nocy, gdy twardo spa�, zesz�a do piwnicy ze �lep� latark� i wykopa�a znaczn� cz�� skarbu z�o�onego przez m�a. T� wi�ksz� i cenniejsz� cz�� wynios�a za miasto i ukry�a w murach starych zwalisk, w pewnej wn�ce, kt�r� najprz�d z premedytacj� zbada�a. Ta jej przezorno�� � wynikaj�ca z g�uchego rozumienia prostackiego, z instynktu, jakim si� w wojnach i rewolucjach rz�dz� i kieruj� ludzie przyziemni, tak zwani ciemni, ch�opi, kupczyki, mali przemys�owcy, podmiejscy rzemie�lnicy i drobni zarobnicy � wnet wzi�a sw�j skutek. Wydany zosta� dekret komisarski, a�eby ka�dy, ktokolwiek ma skarb zakopany w ziemi, wskaza� go w�adzy pod kar� g��wn�. Cezary przyszed� do domu z wiadomo�ci� o dekrecie i o�wiadczeniem, i� on niezw�ocznie wska�e miejsce skarbu rodzinnego w piwnicy. Nie z tch�rzostwa, lecz dla idei! Do�� tego �ycia na koszt ludu! Nie chce mie� krwi na swych r�kach! Pali go z�oto ojcowskie! Matka kiwa�a g�ow�. Zgadza�a si�, skoro tak chce on, g�owa domu. Nie by�o ju� mowy ani wzmianki o ojcu. Cezarek wykona� swe postanowienie. Przyszli wnet ludzie �wiadomi, majsterki w przeszukiwaniu piwnic, cwaniaki w tej materii, kt�rzy by i bez jego �idei� znale�li skarb ojcowski, zw�chali i spenetrowali z�otko, cho�by by�o na sto �okci w ziemi� czy w mur wpuszczone. Cezary patrza� z dum�, gdy wynoszono oszcz�dno�ci Seweryna Baryki. Gdy jednak zjawi� si� na obiad zhasany i zg�odnia�y, ��da� jedzenia i gniewa� si�, gdy by�o ma�o. A by�o coraz mniej i coraz jednostajniejsze: co dzie� � ryby i kawior. Ani ju� �ladu chleba, mi�sa, jarzyn, owoc�w! Dow�z usta� i sklepy by�y na g�ucho zamkni�te. Cezary nie pyta�, sk�d matka bierze pieni�dze na ryby i kawior. T�skni� za chlebem i owocami, ale pociesza� si� pewnikiem, i� rewolucja prze�ywa te braki chwilowo. Tymczasem ryby i kawior, powtarzaj�ce si� trzy razy dziennie i bez odmiany, pocz�y szkodzi� na zdrowiu wszystkim. C� dopiero m�wi� o matce Baryki! Nie jad�a, chud�a z dnia na dzie�, a nie sypia�a wcale. Gdy m�ody adept rewolucji ca�y teraz dzie� sp�dza� poza domem na obserwowaniu zjawisk spo�ecznego przewrotu, a w�a�ciwie na gromadzeniu facecji, zabawnych niesko�czenie, skoro jedni szli z salon�w do piwnic, a inni z piwnic do salon�w � matka jego gromadzi�a zapasy. Wymyka�a si� z miasta na dalek� prowincj�. Czyni�a wyprawy w step urodzajny, biegn�cy ku wybrze�om rzeki Kury, do zagr�d tatarskich i gruzi�skich albo folwarczk�w niemieckich. Zrazu jecha�a kolej�, a p�niej z jakiej� podrz�dnej stacyjki puszcza�a si� piechot�. Nios�a ze sob� z�ote i srebrne przedmioty, z�ote imperia�y i srebrne ruble, a w zamian za nie wyprasza�a jakie� par� garncy ziarna pszenicy, �yta, wreszcie j�czmienia, a nawet prosa. Kilkakro� uda�o jej si� wyd�bi�, po prostu wy�ebra�, za olbrzymi� cen� nieco m�ki. Nios�a j� z powrotem, upadaj�c pod ci�arem, wiorstami do stacji kolejowej, a w samym poci�gu przemyca�a, kr�tko m�wi�c, pod sp�dnic�. Chodzi�y bowiem wzd�u� wagon�w patrole i konfiskowa�y tego rodzaju indywidualistyczn� i bur�uazyjn� kontraband�. Przytaszczywszy ziarno do miasta Barykowa nios�a je po nocy do Tatar�w, z kt�rymi mia�a zadawnione konszachty. Me��a ziarno, znowu za bajeczn� op�at� w z�ocie i srebrze. Po nocy r�wnie� piek�a chleby i podp�omyki, najcz�ciej niewyro�ni�te placki z j�czmienia, a�eby jej jedynak m�g� zakosztowa� �wi�tego, m�cznego chleba. Cezary ma�o co wiedzia� o tych matczynych wycieczkach. Nie informowa�a go przecie, sk�d i jakim sposobem posiada cenne rzeczy na wymian� za zbo�e i m�k�. Wiedzia�a, �e w �wi�tej g�upocie swojej wyda�by w te p�dy i tamten skarb z groty. Prawi�a mu tedy, i� ten Tatar albo tamten Ormiaszka daje jej po starej znajomo�ci par� gar�ci �ytniej m�ki. Lecz si�y tej kobiety mala�y. Nogi jej zaplata�y si� i gi�y. W oczach lata� jakby r�j skrzyde� czarnych nietoperz�w, a dusza pe�na by�a mroku i strachu. Ba�a si� teraz �mierci. Straszliwie, ach, straszliwie! C� si� stanie z tym ch�opcem nieszcz�snym! B�dzie jakim� katem, zb�jem, morderc�! Dusza jego runie w przepa��! Umrze tutaj z g�odu w�r�d ludzi, kt�rzy si� t�go na�miej� z jego ch�opczy�skiej �atwowierno�ci. Mieszkanie Seweryna Baryki zarekwirowano. Do salonu, gabinetu, sypialni, jadalni wprowadzili si� nowi ludzie. Rozsiedli si� na meblach i zagarn�li wszystko, co by�o w mieszkaniu. Cezary z matk� mie�ci� si� teraz w najmniejszym pokoiku, a sypia� w niszy, gdzie dawniej by�o legowisko pokoj�wki. Gdy zabierano gabinet ojca, Cezary przypomnia� sobie zalecenie: �Pilnowa� jak oka w g�owie!� � wypisane w ma�ej ksi��eczce oprawionej ozdobnie, kt�r� mu nieraz pokazywano. Chcia� odszuka� ow� ksi��eczk�, pokaza� j�, komu nale�y, jako niewinn� pami�tk�, i zachowa� j� dla ojca, gdyby przypadkiem �y� i gdyby kiedy� powr�ci�. Przeszuka� ca�� szaf�, przerzuci� wszystkie ksi��ki, lecz broszurki o wyprawie genera�a Dwernickiego na Ru� nie znalaz�. Przyszed� tedy do wniosku, �e ojciec musia� j� zabra� ze sob�. Prywacje, na kt�re Cezary Baryka zosta� nara�ony, wyrzeczenie si� p�dobrowolne i szczerze ofiarne wszystkiego � rozkosznych zabaw, sport�w, mieszkania, jedzenia, ubrania, pieni�dzy � podzia�a�o jednak na ni