Słońce Sycylii
Szczegóły |
Tytuł |
Słońce Sycylii |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Słońce Sycylii PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Słońce Sycylii PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Słońce Sycylii - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Chantelle Shaw
Słońce Sycylii
Strona 2
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Jakiś mężczyzna chce się z tobą zobaczyć.
Darcey podniosła wzrok znad biurka. Sue, jej zwykle niewzruszona sekretarka, wydawała się dziwnie
spłoszona.
- Mówi, że nazywa się Salvatore Castellano - ciągnęła. - Przychodzi z polecenia Jamesa Forbesa i chce
umówić terapię dla swojej córki.
- Przecież James wie, że zamykamy oddział - zdziwiła się Darcey.
James Forbes był szefem pediatrycznego programu wszczepiania implantów ślimakowych i bardzo
głośno potępiał cięcia finansowe, które dotknęły oddział terapii mowy.
Sue wzruszyła ramionami.
- Mówiłam mu, ale on się upiera, że chce się z tobą zobaczyć. Chyba należy do mężczyzn, którzy
przywykli dostawać to, czego chcą. Rozumiesz, typ południowca, ciemny i namiętny. I do tego bardzo
przystojny, choć jako mężatka z dwudziestoczteroletnim stażem może nie powinnam tego mówić.
Darcey uniosła brwi.
Zaintrygował ją mężczyzna, który wywarł na Sue takie wrażenie. Na szczęście nie musiała się obawiać,
że sama zareaguje podobnie. Odkąd została rozwódką, zamierzała się zadowalać mężczyznami bezpiecznymi i
może nawet nieco nudnymi, ale z pewnością nie tak ostentacyjnie przystojnymi jak jej były mąż. Wyjrzała
przez okno. Obok jej samochodu stała lśniąca czarna limuzyna. Jej kontrakt już nie obowiązywał i nie musiała
się spotykać z tym Salvatorem Castellano, ale właściwie, co jej zależało? Czekał na nią tylko pusty dom i
samotna kolacja, o ile zechce jej się cokolwiek ugotować.
- Możesz go wprowadzić.
Sue wyszła, a Darcey wróciła do porządkowania szuflad w biurku. Wszystkie teczki były już wyjęte z
szafek, pozostało tylko pozdejmować ze ścian dyplomy i certyfikaty, które wyszczególniały jej kwalifikacje.
Licencjat z wyróżnieniem, wyższe studia z nauk przyrodniczych ze specjalizacją z terapii mowy, dyplom
starszego klinicysty dający jej prawo do zajmowania się niesłyszącymi. Niestety, to, że była ekspertem w
swojej dziedzinie, nie wystarczyło, by ocalić jej stanowisko pracy. Budżet londyńskiej służby zdrowia został
poważnie obcięty i Darcey padła ofiarą zwolnień. Musiała pomyśleć o swojej przyszłości i pogodzić się
wreszcie z przeszłością. Zamierzała wziąć sobie kilka miesięcy wolnego na lato i przygotować się do założenia
prywatnej praktyki, ale przede wszystkim chciała wreszcie zostawić za sobą rozwód i raz na zawsze przestać
myśleć o tym oszuście, byłym mężu.
Spojrzała na tabliczkę na biurku. Gdy wyszła za Marcusa, zmieniła nazwisko na Darcey Rivers i po roz-
wodzie zachowała to nazwisko, nie chcąc wracać do panieńskiego, które było zbyt dobrze znane. Odkrycie, że
Marcus ożenił się z nią, bo miał nadzieję, że wejdzie do słynnej w kręgach teatru rodziny Hartów pomoże mu w
karierze aktorskiej, było dla niej bolesnym upokorzeniem. Niestety, była w nim tak zakochana, tak oczarowana
jego urodą, dowcipem i urokiem, że impulsywnie przyjęła oświadczyny po zaledwie czterech miesiącach
znajomości.
Strona 3
Podeszła do okna i sięgnęła po doniczkę z paprotką, którą odziedziczyła wraz z całym wyposażeniem
gabinetu przed dwoma laty, gdy objęła stanowisko starszego specjalisty terapii mowy. Roślina była wtedy
niemal zupełnie uschnięta. Sue twierdziła, że ten gatunek paprotki bardzo trudno jest utrzymać w dobrej formie
i chciała ją wyrzucić, ale Darcey lubiła wyzwania. Pod jej troskliwą ręką paprotka odżyła i wypuściła całą masę
jasnozielonych, koronkowych liści.
- Nie martw się, zabiorę cię ze sobą do domu - mruknęła. Czytała gdzieś, że kwiaty reagują, gdy się do
nich mówi, choć była to sprawa tylko między nią a paprotką. W końcu była dorosłą, wykształconą i rozsądną
kobietą. Jej rodzina i przyjaciele nie posiadaliby się ze zdumienia, gdyby się dowiedzieli, że rozmawia z
kwiatkami.
Drzwi gabinetu znów się otworzyły i Sue wprowadziła mężczyznę. Wpadające przez okno słońce
oświetliło jego twarz. Zupełnie nie przypominał Marcusa, ale nie sprawiał też wrażenia nudnego i
bezpiecznego, i Darcey zrozumiała, co sekretarka miała na myśli. Ten mężczyzna wyglądał, jakby wyszedł z
innego stulecia, z czasów, gdy rycerze toczyli krwawe bitwy na koniach i ratowali damy z opresji. Może
sprawiała to niebezpiecznie seksowna kombinacja czarnych dżinsów i takiejże koszuli ze znoszoną skórzaną
kurtką na szerokich ramionach, a może imponujący wzrost. Miał dobrze ponad metr dziewięćdziesiąt; gdy
wchodził do gabinetu, czubek jego głowy otarł się o futrynę drzwi. Ale prawdziwy wstrząs Darcey poczuła
R
dopiero wtedy, gdy podniosła wzrok na jego twarz. Nie był ładnym chłopcem o konwencjonalnej urodzie, jak
Marcus. Miał ostre rysy, kwadratową szczękę, wyrazisty nos, przenikliwe ciemne oczy pod gęstymi brwiami i
L
usta mocno zaciśnięte, jakby rzadko się uśmiechał. Ciemne, niemal czarne włosy opadały mu na ramiona, jakby
niewiele dbał o swój wygląd i nie lubił odwiedzać fryzjera. Darcey poczuła nieoczekiwane podniecenie. Odkąd
T
odkryła, że Marcus sypiał z modelką z silikonowym biustem, czuła się martwa i wypalona emocjonalnie, toteż
teraz ze zdumieniem wstrzymała oddech. Wyczuła siłę emanującą z tego obcego i po raz pierwszy w życiu
uświadomiła sobie zasadniczą różnicę między mężczyzną a kobietą.
Jakoś udało jej się opanować i uśmiechnąć uprzejmie.
- W czym mogę panu pomóc, panie Castellano?
Zerknął na tabliczkę z nazwiskiem na jej biurku i zmarszczył brwi.
- To pani jest Darcey Rivers? - zapytał arogancko, z silnym włoskim akcentem.
- Tak - odpowiedziała chłodno.
- Spodziewałem się kogoś starszego.
James Forbes powiedział mu, że Darcey Rivers jest doświadczoną specjalistką od terapii mowy i w
umyśle Salvatorego powstał obraz zasadniczej, siwowłosej kobiety w tweedowej garsonce i okularach. Tym-
czasem stała przed nim drobna dziewczyna z twarzą w kształcie serca, raczej ładna niż piękna. Usta miała zbyt
szerokie, a oczy wydawały się za duże w drobnej twarzy, przez co trochę przypominała elfa. Krótko obcięte
brązowe włosy błyszczały w blasku słońca jak jedwab, dopasowany kostium w stylu lat czterdziestych
podkreślał szczupłą talię i zaokrąglone biodra. Nogi miała smukłe i zapewne nosiła dziesięciocentymetrowe
obcasy, bo chciała się wydawać wyższa.
Zarumieniła się pod jego spojrzeniem.
- Przykro mi, jeśli czuje się pan rozczarowany - rzekła z wyraźną ironią.
Strona 4
- Nie jestem rozczarowany, panno Rivers, raczej zdziwiony. Jak na tak wysokie kwalifikacje, wydaje się
pani bardzo młoda.
Darcey dobrze wiedziała, że wygląda na co najmniej pięć lat mniej, niż miała naprawdę. Na studiach i w
pracy wciąż musiała walczyć o to, by traktowano ją poważnie.
- Mam dwadzieścia osiem lat - powiedziała sztywno. - A nazwisko Rivers jest po mężu.
- Bardzo przepraszam, pani Rivers. - Wyraz jego twarzy nie zmienił się, ale spojrzenie wciąż się w nią
wwiercało. - Cieszę się, że to już jest wyjaśnione. Może teraz usiądziemy i powiem pani, po co tu przyszedłem.
Jego arogancja była irytująca. Darcey miała ochotę mu powiedzieć, by się stąd wynosił, ale zawahała
się, gdy zauważyła, że pan Castellano wyraźnie kuleje.
- Strzaskana kość udowa. Skutek wypadku samochodowego - wyjaśnił krótko. - Mam w nodze kilogram
żelastwa.
A więc zauważył jej spojrzenie. Znów poczuła się jak szesnastolatka - niedojrzała i pozbawiona
pewności siebie, jaką mieli pozostali członkowie jej rodziny. „Nie zachowuj się jak szara myszka, dziecko -
powtarzał jej ciągle ojciec. - Graj dla publiczności i uwierz w siebie, bo jeśli ty nie będziesz w siebie wierzyć,
to kto ma to robić?". Często myślała, że dobrze mu mówić. Joshua Hart uważany był za jednego z najlepszych
aktorów szekspirowskich. Był charyzmatyczny, podniecający i nieprzewidywalny, ale gdy skupiał się na roli,
R
dzieci schodziły na daleki plan. Oprócz tego, że grał, również pisał sztuki. Trzy z nich wystawiono na West
Endzie. Z całą pewnością nie brakowało mu wiary w siebie. „Aktorstwo masz we krwi - powtarzał często
L
córce. - Jak mogłoby być inaczej, skoro odziedziczyłaś geny po mnie i po matce?" Jej matka Claudia również
była utalentowaną aktorką, a brat i dwie siostry poszli w ślady rodziców. Tylko Darcey wybrała inną ścieżkę
coraz szersza.
- Pani Rivers?
T
życiową. Joshua nie krył rozczarowania tą decyzją. Czasami Darcey miała wrażenie, że traktował to jak
osobistą obrazę. Nigdy nie był łatwy we współżyciu, a w ostatnich latach przepaść między nimi stawała się
Głos Salvatorego Castellano przywołał ją do teraźniejszości. Nie czekając na zaproszenie, odsunął sobie
krzesło i usiadł, wyciągając sztywno przed siebie chorą nogę. Darcey uznała, że czas już przejąć kontrolę nad
sytuacją.
- Obawiam się, panie Castellano, że mogę poświęcić panu tylko kilka minut - stwierdziła krótko. - Mam
jeszcze dzisiaj sporo do zrobienia.
Castellano uniósł brwi.
- Chce pani powiedzieć, że jest pani dzisiaj z kimś umówiona? James Forbes mówił, że wasz oddział
jest już zamknięty.
Zarumieniła się, bo w gruncie rzeczy nie miała tego dnia nic więcej do roboty. Usiadła za biurkiem i
postawiła przed sobą doniczkę z paprotką jak zaporę obronną.
- To prawda. Przyszłam tu tylko po to, żeby posprzątać w gabinecie, ale potem mam własne sprawy.
Ciekaw był, co to za sprawy. Może spieszyło jej się do domu, do męża? Spojrzał na jej lewą rękę. Nie
nosiła obrączki. Ale w końcu prywatne życie pani Darcey Rivers nie powinno go interesować.
Strona 5
- Przyszedłem do pani, bo chcę zatrudnić terapeutę mowy, który specjalizuje się w pracy z
niesłyszącymi dziećmi, zwłaszcza z takimi, które mają wszczepione implanty ślimakowe - wyjaśnił. - Mojej
pięcioletniej córce przed dwoma miesiącami wstawiono takie implanty z obu stron. Rosa cierpi na głęboką
utratę słuchu. Komunikuje się językiem migowym, ale nie ma żadnych umiejętności głosowych.
Darcey usiadła przy biurku, sądząc, że to miejsce doda jej autorytetu i pewności siebie, ale przekonała
się, że Salvatore Castellano z bliska jest jeszcze bardziej atrakcyjny. Otrząsnęła się z tego wrażenia i skupiła na
tym, co mówił.
- Czy pańskiej córce zakładano implanty w Anglii?
- Tak. James Forbes jest jej audiologiem.
- W takim razie James na pewno wyjaśnił panu, że choć zamykamy oddział, szpital będzie kontynuował
program terapii mowy, ale na mniejszą skalę i ze zmniejszoną liczbą terapeutów. Niestety, to oznacza, że
kolejka do badania dzieci będzie dłuższa - powiedziała z żalem.
- Rosa nie kwalifikuje się do programu prowadzonego przez publiczną służbę zdrowia. Była prywatną
pacjentką Jamesa.
- Rozumiem - powiedziała Darcey powoli. - Ale nie rozumiem, dlaczego James polecił właśnie mnie?
Nawet gdyby oddział miał działać dalej, nie mogłabym zbadać pańskiej córki, bo pracuję... pracowałam -
poprawiła się z grymasem - w publicznej służbie zdrowia.
- James mówił, że zamierza pani otworzyć prywatną praktykę.
R
L
- Mam nadzieję, że tak się stanie w przyszłości, ale na razie zamierzam wziąć sobie kilka miesięcy
wolnego i spędzić lato na południu Francji. Przykro mi, panie Castellano, że nie jestem w stanie panu pomóc,
T
ale mogę podać nazwiska kilku terapeutów, którzy z pewnością chętnie zgodzą się pracować z pańską córką.
Na posągowej twarzy Salvatorego nie widać było rozczarowania, ale znów przeszył ją przenikliwym
spojrzeniem i jego głos przybrał stalowe brzmienie.
- James twierdzi, że pani jest najlepsza. Chcę dla mojej córki tego, co najlepsze, i gotów jestem zapłacić
każde honorarium, jakie uzna pani za stosowne wyznaczyć.
Darcey zmarszczyła brwi.
- Nie chodzi o pieniądze.
- Pani Rivers, doświadczenie nauczyło mnie, że zawsze chodzi o pieniądze.
Wzburzyło ją szyderstwo w jego głosie. Zapewne sądził, że zdecydowała się otworzyć prywatną
praktykę, by więcej zarabiać, ale nic nie mogło być dalsze od prawdy. Zależało jej przede wszystkim na
większej swobodzie działania. Chciała wprowadzać w życie własne pomysły i zwiększyć szanse niedosły-
szących dzieci na skuteczną terapię. Ten temat bardzo głęboko poruszał ją osobiście. Miała jednak wrażenie, że
nawet gdyby próbowała to wyjaśnić, Castellano nie zrozumiałby, zaczęła zatem z innej beczki.
- Oczywiście, rozumiem, że pan, a także mama Rosy, życzylibyście sobie, by terapia zaczęła się jak naj-
szybciej. Wszystkie badania wskazują na to, że dzieci z implantami ślimakowymi mogą rozwinąć zdolności
komunikacyjne i językowe, jeśli terapia zostanie wprowadzona wkrótce po założeniu implantów.
Strona 6
Zastanawiała się, gdzie jest matka dziecka. Dziwne, że nie przyszła tu razem z ojcem. W głowie Darcey
rozdzwoniły się dzwonki alarmowe. Miała już doświadczenia z rodzicami, którzy nie potrafili się zgodzić co do
tego, jakiej pomocy pragną dla swojego dziecka.
- Zakładam, że matka pańskiej córki zgadza się z decyzją o zatrudnieniu terapeuty?
- Moja żona zmarła, gdy Rosa była jeszcze niemowlęciem.
Zaskoczył ją zupełny brak emocji w jego głosie.
- Bardzo mi przykro - wymamrotała, ogarnięta współczuciem dla dziecka.
Pomyślała o własnej matce, u której przed sześcioma miesiącami zdiagnozowano złośliwego czerniaka.
Na szczęście Claudia dobrze zareagowała na leczenie, ale Darcey pamiętała swoje przygnębienie, gdy obawiała
się, że może stracić matkę, i serce jej się ściskało na myśl o córce Salvatorego.
Podniosła na niego wzrok. Przyglądał jej się z napięciem. Z daleka jego oczy wydawały się czarne,
teraz jednak dostrzegła, że były ciemnobrązowe, otoczone gęstymi, czarnymi rzęsami. Czy ten człowiek kiedy-
kolwiek się uśmiechał? Przesunęła wzrok na surowe usta, ale zaraz wstrzymała oddech i powiedziała szybko:
- Chciałabym pomóc pańskiej córce, ale jak już wyjaśniłam, przez kilka najbliższych miesięcy nie
będzie mnie w kraju.
- Wspomniała pani chyba, że wybiera się na Riwierę Francuską?
R
- Tak. Moja rodzina ma dom w Le Lavandou. Zamierzam potraktować ten dom jako bazę i podróżować
po całym wybrzeżu, może nawet wpaść do Włoch.
L
Castellano popatrzył na nią z namysłem.
- Brzmi to tak, jakby wybierała się pani sama. Dlaczego mąż z panią nie jedzie?
T
Już miała na końcu języka, że to nie jego sprawa, ale coś w jego twarzy kazało jej odwrócić wzrok.
- Prawdę mówiąc, jestem rozwiedziona - wyjaśniła sztywno.
- I nie ma w pani życiu nikogo innego? Nikt nie będzie pani towarzyszył?
- Naprawdę nie rozumiem...
- Bo jeśli tak - przerwał jej - to równie dobrze może pani spędzić lato na Sycylii i pomóc mojej córce.
Sycylia to najpiękniejsza część Włoch. Choć możliwe, że nie jestem obiektywny.
Kąciki jego ust uniosły się. Nie był to właściwie uśmiech, ale w każdym razie dowód, że ten człowiek
nie był zrobiony z lodu, a może nawet miał poczucie humoru.
- Jest pan Sycylijczykiem?
- Do głębi duszy.
Naraz jego akcent stał się wyraźniejszy. Po raz pierwszy od chwili, gdy wszedł do gabinetu, Darcey
usłyszała w jego głosie emocje, żarliwą dumę z własnego dziedzictwa.
- Mieszkam w zamku, który jeden z moich przodków zbudował w trzynastym wieku. Nazywa się Torre
d'Aquila. Został odnowiony i wyremontowany. Ma wszystkie udogodnienia, jakich można oczekiwać w
dwudziestym pierwszym wieku - wyjaśnił na widok powątpiewania na jej twarzy. - Będzie tam pani bardzo
wygodnie. Mamy prywatny basen, a niedaleko jest plaża.
Darcey podniosła rękę.
Strona 7
- Panie Castellano, pański zamek z pewnością jest piękny, ale ja jeszcze się nie zgodziłam pojechać na
Sycylię. Po pierwsze, nie znam włoskiego i nie będę w stanie pomóc Rosie w nauce ojczystego języka...
- Z kilku powodów zdecydowałem, że lepiej będzie, jeśli nauczy się angielskiego. Moja żona Adriana
była w połowie Angielką i chciałbym, żeby Rosa nauczyła się języka swojej matki. Poza tym James Forbes
twierdzi, że skoro już słyszy dźwięki dzięki implantom, to być może będzie w stanie nauczyć się również
włoskiego.
Darcey skinęła głową.
- Znam dwujęzyczne dzieci z implantami, ale oczywiście na początek należy się skoncentrować na
jednym języku. James z pewnością to panu wyjaśnił. Pańska córka słyszy już dźwięki, ale rozwój umiejętności
językowych to powolny proces. Będzie potrzebowała wiele wsparcia i cierpliwości ze strony rodziny, a także
długotrwałej terapii.
- Rosa potrafi się komunikować przy użyciu brytyjskiego języka migowego. James mówił, że jest pani
w nim biegła? - Salvatore pochylił się nad biurkiem i pochwycił jej spojrzenie. - James bardzo pochlebnie
wyrażał się o pani profesjonalizmie i umiejętnościach. Ale co najważniejsze, powiedział, że ma pani wiele
zrozumienia dla niesłyszących dzieci.
- Moja siostra przeszła w dzieciństwie zapalenie opon mózgowych i utraciła słuch w osiemdziesięciu
R
procentach - wyjaśniła Darcey. - Widziałam, jak Mina walczyła z własną głuchotą i właśnie dlatego zdecydo-
wałam się na pracę z niesłyszącymi dziećmi.
L
Salvatore usłyszał w jej głosie emocje i wyczuł, że Darcey mięknie. Zdecydowany nie wypuścić tej
przewagi z rąk, wyjął z kieszeni portfel, a z niego fotografię córki.
że nikt nie zrobi tego lepiej od pani. T
- Rosa jest bardzo nieśmiała i trudno jej nawiązać kontakt z ludźmi. Mam nadzieję, że opanowanie
języka doda jej pewności siebie i sądzę, że pani, Darcey, jest w stanie jej to dać. James Forbes jest przekonany,
Jego ciemne oczy zdawały się ją hipnotyzować. Udało mu się poruszyć jej emocje. Miał rację. Język był
darem, ale większość ludzi uważała zdolność słyszenia dźwięków i mowę za oczywiste. Mina wyznała jej
kiedyś, że gdy straciła słuch, czuła się samotna, odizolowana od wszystkich. Popatrzyła na zdjęcie ślicznej
dziewczynki z masą ciemnych loków otaczających delikatną twarz. Na fotografii oczywiście nie widać było
głuchoty Rosy, ale gdy Darcey przyjrzała się uważniej, dostrzegła wyraz samotności w jej oczach. Właściwie
dlaczego nie miałaby się spotkać z tą dziewczynką i sprawdzić, jakie są jej potrzeby? Potem mogłaby
przekazać ją w ręce któregoś z kolegów, którzy również dostali wypowiedzenie. Ktoś z nich z pewnością
zechciałby się zająć Rosą.
Salvatore zauważył w jej oczach niezdecydowanie. Miała piękne oczy o niezwykłym jasnozielonym od-
cieniu, dokładnie takim samym jak perydotyt w wisiorku, który nosiła. Delikatny zapach jej perfum z nutą
jaśminu i róży drażnił jego zmysły, wzrok przyciągały złociste piegi na nosie i policzkach. Zacisnął usta,
przypominając sobie o celu tej wizyty. Jego córka potrzebowała pomocy terapeuty, a pani Rivers miała
doskonałe rekomendacje. Fakt, że była atrakcyjna, nie miał żadnego znaczenia.
- Na razie proszę panią tylko o to, żeby spotkała się pani z Rosą w moim londyńskim domu. A potem
zobaczymy.
Strona 8
Darcey przygryzła wargę.
- To nie to, że nie chcę pomóc pańskiej córce...
- To dobrze - przerwał jej. - Najlepiej byłoby, gdyby spotkała się pani z nią od razu. - Podniósł się. Był
tak wysoki, że Darcey musiała zadrzeć głowę do góry, by na niego spojrzeć. - Czy może pani przełożyć to, co
ma pani do zrobienia dzisiaj po południu?
Był jak walec parowy i wyraźnie nie znał słowa „nie". Musiała jednak przyznać, że podziwia jego de-
terminację.
- Chyba tak - przyznała, rumieniąc się lekko. - Ale jestem już spakowana i w piątek wyjeżdżam do
Francji, więc naprawdę nie widzę w tym sensu.
Ciemne oczy nie schodziły z jej twarzy.
- Nie powiedziałaby pani tego na miejscu mojej córki. Rosa, niestety, nie może powiedzieć nic. Nie po-
trafi wyrazić swoich myśli, nadziei ani lęków.
Darcey zdawała sobie sprawę, że Salvatore Castellano próbuje grać na jej emocjach, ale ta próba
okazała się skuteczna. Wyrzuciła ręce do góry w geście poddania.
- Dobrze. Pójdę z panem i sprawdzę, jakiego rodzaju terapii potrzebuje pańska córka, a potem, jeśli pan
się zgodzi, przekażę ją pod opiekę któregoś z kolegów. Ale w żadnym razie nie pojadę z panem na Sycylię.
R
T L
Strona 9
ROZDZIAŁ DRUGI
- Wezmę samochód - powiedziała Darcey, gdy wyszli na parking.
Pomimo chorej nogi Salvatore stawiał dwa razy dłuższe kroki niż ona. Próbowała dotrzymać mu tempa,
stukając wysokimi obcasami po asfalcie.
- Nie ma potrzeby, żeby przepychała się pani przez centrum Londynu. Może pani pojechać ze mną.
Później podrzucę tu panią z powrotem.
Darcey potrząsnęła głową.
- Nie znam pana, panie Castellano, a nie wsiądę do samochodu obcego człowieka.
Bardzo poważnie traktowała wszystko, co dotyczyło osobistego bezpieczeństwa. Jej rodzice prowadzili
obwoźny teatr i oprócz spektakli dla niesłyszących grywali również w szkołach i klubach młodzieżowych, a
także prowadzili warsztaty promujące bezpieczne zachowania. Darcey często z nimi występowała, zanim zajęła
się własną karierą.
- Obiecuję, że nie będę próbował zgwałcić pani na tylnym siedzeniu - mruknął Salvatore. - Może pani
usiąść z przodu, obok szofera.
R
Przez szyby z przydymionego szkła Darcey dostrzegła we wnętrzu bentleya sylwetkę szofera i poczuła
się jak idiotka.
L
- A co do tego, że jestem obcym człowiekiem - ciągnął Salvatore - czy pija pani wino?
Spojrzała na niego ze zdziwieniem.
T
- Od czasu do czasu. Mój ojciec interesuje się dobrymi winami i ma sporą kolekcję.
- W takim razie z pewnością będzie wiedział, że najlepsze wina na Sycylii pochodzą z Castellano
Estate. - Sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki i podał jej wizytówkę. Darcey rozpoznała logo.
- Wino Castellano? Widziałam taką etykietę w supermarketach i sklepach winiarskich. Mój ojciec
twierdzi, że to najlepsze wina, jakie kiedykolwiek powstały na Sycylii. - Popatrzyła na niego niepewnie. -
Pracuje pan w tej firmie?
- Jestem jej właścicielem - odrzekł chłodno. - A w każdym razie właścicielem winnic, winiarni i sieci
dystrybucji, która należy do Castellano Group. Mój ojciec przed rokiem odszedł na emeryturę i teraz ja
prowadzę firmę wspólnie z bratem. Sergio odpowiada za nieruchomości. - Otworzył przed nią tylne drzwiczki
bentleya. - Skoro już wie pani o mnie wszystko, czy zgodzi się pani pojechać ze mną do Mayfair?
Musiał być rzeczywiście bardzo bogaty, skoro stać go było na dom w najdroższej części Londynu,
Darcey jednak potrząsnęła głową.
- Mimo wszystko wolę wziąć swój samochód. - Pomyślała, że w ten sposób nie straci kontroli nad sy-
tuacją i będzie mogła wyjść od niego, kiedy zechce. - Pojadę za panem, ale na wszelki wypadek proszę podać
mi adres. Wpiszę go w nawigację.
Podał jej kod pocztowy.
- To przy Park Lane, niedaleko Marble Arch. Ze względu na Rosę prościej będzie, jeśli porzucimy
oficjalne formy i będziemy się zwracać do siebie po imieniu. Darcey to bardzo ładne imię.
Strona 10
- Jest zarówno irlandzkie, jak i francuskie. Mój ojciec jest w połowie Irlandczykiem, a w połowie
Francuzem. To on je wybrał.
- A Salvatore oznacza zbawcę. - Ku zdziwieniu Darcey zaśmiał się szorstko i w jego oczach znów
mignęło cierpienie. - Doskonale zdaję sobie sprawę, jakie to ironiczne.
Nie była pewna, co chciał przez to powiedzieć, ale nim zdążyła zapytać, wsunął się na tylne siedzenie
bentleya i skrył za przyciemnioną szybą. Darcey zapaliła silnik swojego auta i pojechała za nim. Zaczynała się
godzina szczytu. Straciła z oczu bentleya, zanim jeszcze przejechała przez Oxford Street i skręciła w Park Lane.
Naprzeciwko znajdowały się Marble Arch i zielona oaza Hyde Parku, ale skupiona na szukaniu adresu, który
Salvatore jej podał, nie zwracała uwagi na słynne londyńskie widoki. Zauważyła bentleya zaparkowanego
przed imponującą neoklasycystyczną rezydencją. Szybko włączyła kierunkowskaz, zmieniła pas i wcisnęła się
na wolne miejsce parkingowe. Salvatore stał na schodach prowadzących do wejścia, zajęty rozmową z
atrakcyjną blondynką w bardzo krótkiej spódnicy i bluzce z dużym dekoltem. Kobieta obróciła się na pięcie,
chcąc odejść, ale Salvatore zbiegł za nią po schodkach i pochwycił ją za ramię.
Darcey poczuła się nieswojo na myśl, że jest świadkiem sprzeczki kochanków, pozostała zatem w
samochodzie. Kobieta wyrwała się z uścisku Salvatorego i wskoczyła do czekającej taksówki, która na-
tychmiast ruszyła. Darcey również miała ochotę odjechać, ale Salvatore już szedł w jej stronę, toteż z wes-
tchnieniem wysiadła i stanęła naprzeciwko niego.
R
- Chyba byłoby lepiej, gdybym sobie pojechała? - powiedziała i na widok jego zmarszczonych brwi
L
dodała: - Widziałam, jak się kłóciłeś ze swoją dziewczyną, i miałam wrażenie, że masz ochotę za nią pojechać.
- To nie była moja dziewczyna - odrzekł Salvatore krótko.
T
Darcey dopiero teraz zauważyła jego napięcie.
- Sharon to opiekunka mojej córki. Wynająłem ją przez agencję, gdy przywiozłem Rosę do Anglii na
operację wszczepienia implantów. Umówiliśmy się, że pojedzie ze mną na Sycylię i w dalszym ciągu będzie się
opiekować moją córką, ale właśnie mi powiedziała, że wróciła do swojego chłopaka i wyjeżdża z nim do
Birmingham.
- Więc kto teraz zajmuje się Rosą?
- Sharon mówi, że poprosiła o to jedną z pokojówek.
- Biedne dziecko - powiedziała Darcey łagodnie.
W ciemnych oczach Salvatorego błysnęło uczucie.
- Luisa, niania, która zajmowała się Rosą od pierwszych dni jej życia, wyszła za mąż niedługo przed
naszym przyjazdem do Anglii. Trudno było w tak krótkim czasie znaleźć kogoś, kto znałby język migowy.
Sharon była jedyną taką osobą w rejestrze agencji. Przyznaję, że kiedy ją przyjmowałem do pracy, nie
wiedziałem o jej problemach z chłopakiem. - Spojrzał na Darcey. - Chodź, poznasz moją córkę.
Ruszył w stronę domu. Darcey po chwili wahania poszła za nim.
- Czy Rosa była blisko związana z poprzednią opiekunką?
Salvatore wzruszył ramionami.
- Chyba tak. Moja córka nie pamięta matki. Pamięta tylko Luisę. Sądzę, że na początku za nią tęskniła,
ale to odporne dziecko.
Strona 11
Gdy mówił o córce, w jego głosie pojawiał się dziwny dystans. Darcey nie była pewna, czy pięciolatka
może być tak odporna, jak sądził, ale nie skomentowała tego. Weszła za nim do holu wyłożonego szarym
marmurem i umeblowanego antykami. Przypominał hol pięciogwiazdkowego hotelu i wydawał się równie
bezosobowy. Było jasne, że najlepsi projektanci wnętrz dostali tu wolną rękę i nieograniczony budżet. Było to
piękne pomieszczenie, ale nie dom. Wydawało się równie zimne i nieprzyjazne jak właściciel. Patrzyła na jego
twardy profil, idąc na górę po szerokich schodach.
- To piękny dom.
- Tak sądzisz? Jak na mój gust za dużo tych marmurów, ale chyba robi wrażenie. - W jego tonie za-
brzmiała nuta szyderstwa. - Mój brat kupił ten dom jako inwestycję. Potem ożenił się z Angielką i zamierzał
urządzić tu swoją bazę w Londynie, ale mają bardzo żywego czteroletniego syna, a teraz w drodze jest kolejne
dziecko i rzadko przyjeżdżają do Anglii, dlatego odkupiłem od niego ten dom. Przez większość czasu
wynajmuję go szejkowi arabskiemu. Zatrzymałem się tu dopiero kilka miesięcy temu, gdy przywiozłem Rosę
na operację.
Otworzył drzwi do pokoju, który najwyraźniej usiłowano przystosować dla dziecka. Na ścianie wisiały
plakaty z wróżkami, a w kącie stał duży domek dla lalek. Darcey zauważyła jakiś ruch przy oknie. Z parapetu
ześliznęła się dziewczynka i pobiegła w ich stronę. Była wysoka jak na swój wiek i jeszcze ładniejsza niż na
R
zdjęciu. Miała kędzierzawe włosy związane w koński ogon i zdumiewająco piękne ciemne oczy o długich
rzęsach. O jej głuchocie świadczyła tylko nieduża słuchawka przy uchu połączona kabelkiem z akumulatorem
L
ukrytym pod koszulką. Darcey wiedziała, że drugi przewód łączy słuchawkę z niedużym krążkiem
przyklejonym do głowy dziecka w miejscu, gdzie w kości czaszki wszczepiony był implant.
T
Na widok ojca Rosa rozpromieniła się, ale podchodząc bliżej, zwolniła i uśmiechnęła się niepewnie.
Darcey spodziewała się, że Salvatore pochwyci dziecko w ramiona, ale on tylko pogładził je po głowie jak
daleki wujek, który nie potrafi rozmawiać z dziećmi. Na widok błysku żalu w oczach Rosy ogarnęło ją
współczucie i miała ochotę go zapytać: dlaczego nie przytulisz swojej córki? Przypomniała sobie chwile, gdy
sama w dzieciństwie czuła się odrzucona przez ojca. Joshua nigdy nie był rozmyślnie okrutny, ale
zaabsorbowany sobą, często nie zważał na uczucia innych. W dorosłym wieku Darcey zrozumiała jego
artystyczny temperament, ale w dzieciństwie bolało ją to i była przekonana, że musiała go czymś rozgniewać.
Pochyliła się i jej twarz znalazła się na wysokości twarzy Rosy.
- Dzień dobry, Roso. Nazywam się Darcey - powiedziała łagodnie, jednocześnie powtarzając to samo
językiem migowym.
Dzień dobry - zamigała Rosa, ale nie próbowała się odezwać.
Podniosła wzrok na ojca.
Gdzie jest Sharon?
Salvatore zawahał się i odpowiedział również językiem migowym.
Musiała odwiedzić przyjaciela.
Kiedy wróci?
Po kolejnej chwili ojciec odmigał.
Nie wróci.
Strona 12
Usta Rosy zadrżały. Darcey zerknęła na Salvatorego, pragnąc, by wziął córkę na ręce i pocieszył, ale on
tylko zamigał:
Darcey tu przyszła, żeby się z tobą pobawić.
No tak, najłatwiej jest zrzucić problem na kogoś innego, pomyślała Darcey ze złością. Nie potrafiła zro-
zumieć tego człowieka. Determinacja, żeby znaleźć terapeutę dla Rosy, świadczyła, że troszczy się o córkę,
zdawało się jednak, że nie potrafi okazać jej żadnych uczuć. Darcey mogła tylko zgadywać, jaki wpływ jego
emocjonalne oddalenie może mieć na pięcioletnią córkę, która wychowywała się bez matki i do tego musiała
sobie radzić z głuchotą. Rosa potrzebowała miłości ojca bardziej niż inne dzieci, ale zdawało się, że Salvatore
ma serce z kamienia.
- Muszę przeprowadzić obserwację, żeby zdecydować, na jakim poziomie powinna przebiegać terapia
Rosy. To zajmie jakąś godzinę. - Zmarszczyła brwi, gdy Salvatore ruszył do wyjścia. - Sądziłam, że zechcesz
przy tym być.
- Zostawię cię tu i zadzwonię do agencji, żeby poszukali kogoś na miejsce Sharon. - Nie widział
powodu, by jej wyjaśniać, że przed chwilą otrzymał wiadomość od brata, który prosił go o pilny kontakt.
- Ale...
- Rosa z pewnością będzie lepiej reagować, jeśli mnie tu nie będzie - przerwał jej niegrzecznie i za-
R
uważył jej ponure spojrzenie. Zapewne nie uważała go za dobrego ojca. Poczuł wyrzuty sumienia. Miała rację;
nie był takim ojcem, jakim chciałby być. Prawdę mówiąc, nie wiedział, jak powinien się zachowywać
L
kochający ojciec. Jego ojciec w dzieciństwie był dla niego bardzo odległą postacią, a co do matki - cóż, lepiej
było o niej nie wspominać. Miał pięć lat, gdy Patti odeszła. Nigdy nie zrozumiał, dlaczego nie pozwoliła jemu
T
ani bratu nazywać się mamą. Pewnego dnia znikła, zabierając Sergia ze sobą. Salvatore był wtedy przekonany,
że matka kochała jego brata i dlatego zabrała go ze sobą do Ameryki. Okazało się, że Sergia również nie
kochała. Brat powiedział mu niedawno, że Patti była alkoholiczką i często go biła, gdy wypiła za dużo.
Salvatore sam nie wiedział, czy poczuł się lepiej, czy gorzej, gdy jego iluzje na temat matki zostały zniszczone.
Przez wiele lat stawiał ją na piedestale, przekonany, że nie był wart jej miłości. To przekonanie wciąż było
głęboko wrośnięte w jego duszę i może dlatego tak trudno przychodziło mu okazywanie emocji. Żałował, że
nie jest inaczej, że nie potrafi okazywać Rosie miłości tak, jak jego brat swojemu synowi, ale w jego duszy
wciąż tliło się poczucie winy, że Rosa wychowuje się bez matki, i lęk, że któregoś dnia dowie się prawdy i
może go za to znienawidzi.
Oderwał spojrzenie od zielonych, oskarżycielskich oczu Darcey Rivers.
- Będę w swoim gabinecie. Gdybyś czegoś potrzebowała, przyciśnij dziewiątkę na telefonie, a przyjdzie
tu ktoś ze służby.
Wychodząc z pokoju, prawie nie spojrzał na Rosę. Serce Darcey ścisnęło się na widok smutnej
twarzyczki. Z uśmiechem przykucnęła obok dziewczynki i zamigała:
Podoba mi się twój domek dla lalek. Czy mogę się nim pobawić?
W ciągu następnej godziny przekonała się, że Rosa jest bardzo inteligentna, ale choć doskonale potrafi
posługiwać się językiem migowym, nie potrafi albo nie chce próbować mówić. Będzie potrzebowała mnóstwo
zachęty i wsparcia, by nabrać pewności siebie i opanować mowę.
Strona 13
Drzwi otworzyły się. Darcey spojrzała przez ramię, spodziewając się zobaczyć Salvatorego, ale w progu
stał lokaj, który poinformował ją, że nadeszła pora kolacji Rosy.
- Pan Castellano jest niestety zajęty i prosi, by zechciała pani towarzyszyć jego córce przy kolacji.
Rosa wsunęła drobną dłoń w jej dłoń i rzuciła jej pełen ufności uśmiech. Darcey nie mogła odmówić, a
gdy weszły do jadalni, pomyślała, że dobrze się stało. Na końcu długiego stołu stał pojedynczy talerz.
Czy tata nie je z tobą kolacji? - zamigała.
Dziewczynka potrząsnęła głową.
Tata je później. Zawsze jest zajęty w gabinecie.
Znów ogarnęło ją współczucie dla tej biednej bogatej dziewczynki, której tak bardzo brakowało towa-
rzystwa i miłości.
Czy zostaniesz i pobawisz się ze mną? - zapytała Rosa, gdy skończyła jeść.
Darcey uświadomiła sobie, że w domu nie ma nikogo więcej, kto mógłby się zająć małą. Postanowiła
zostać i zaczekać na powrót Salvatorego. Wróciły do pokoju dziecinnego i zagrały w kilka gier, a potem Rosa
zaczęła się zbierać do snu. Zdjęła aparat zza ucha i odłożyła na bok pudełko z akumulatorami, które nosiła
przez cały dzień.
Nie lubię ciemności, zasygnalizowała, widząc, że Darcey zamierza wyłączyć lampkę przy łóżku. Czy
możesz zostawić światło?
R
Darcey skinęła głową. Mina również nie znosiła ciemności, bo nie widząc i nie słysząc, czuła się od-
L
cięta od wszystkich bodźców. Rosa bardzo przypominała jej siostrę z dzieciństwa i może dlatego od razu
poczuła z nią więź. Ale Minę wspierała cała rodzina, a Rosa nie miała nikogo oprócz surowego ojca.
Darcey była przerażona
T
stosunkiem Salvatorego do córki. Pod uderzająco atrakcyjną
powierzchownością był równie wielkim egoistą jak jej były mąż. Pomyślała ponuro, że już najwyższy czas, by
ktoś powiedział mu kilka słów prawdy.
Salvatore wyglądał posępnie przez okno gabinetu. Zapadał zmierzch i drzewa w Hyde Parku
naprzeciwko wyglądały jak wycięte z czarnego papieru. Brat zawiadomił go, że w winiarni na Sycylii wybuchł
pożar. Salvatore natychmiast usiadł przy telefonie i zajął się rozładowywaniem kryzysu. Sporo czasu minęło,
nim sobie uświadomił, że jest już bardzo późno. Czuł się winny, że zostawił Rosę samą na tak długo, ale po-
kojówka powiedziała, że Darcey Rivers pomogła jej przygotować się do snu. Skrzywił się. Niewątpliwie jego
nieobecność wzmocniła jeszcze jej przekonanie, że jest ojcem, którego nie interesuje własne dziecko. Prawda
była znacznie bardziej skomplikowana. Kochał Rosę, ale nie miał doświadczenia w okazywaniu uczuć i nie
wiedział, jak mógłby się zbliżyć do córki. Przymknął oczy, próbując opanować przenikliwy ból głowy.
Migreny prześladowały go od czterech lat, od wypadku, a w ostatnich miesiącach zdarzały się coraz częściej.
Od jakiegoś czasu stały się tak uciążliwe, że musiał się uciekać do środków przeciwbólowych. Tym razem ból
głowy nadszedł, gdy Sergio powiedział mu, że jego stary przyjaciel Pietro nie żyje. Stary winiarz dostał zawału,
próbując ugasić pożar. Było to tym bardziej bolesne, że Pietro poświęcił całe życie produkcji wina, z którego
Salvatore był tak dumny. Pietro Marelli był winiarzem w trzecim pokoleniu i nie miał syna, któremu mógłby
przekazać swoją wiedzę, toteż dzielił się doświadczeniem z Salvatorem. Przyjął samotnego chłopaka do
swojego domu i serca i stał się dla niego zastępczym ojcem. Gdy Salvatore wracał do domu na wakacje, zawsze
Strona 14
najpierw biegł przywitać się z Pietrem. Tito, jego ojciec, był zajęty w swoim gabinecie i nie lubił, by mu
przeszkadzano.
Dziwne było to, że Salvatore pamiętał dzieciństwo, ale nie mógł sobie przypomnieć wypadku. Wyraźnie
pamiętał siebie jako dziesięciolatka. Szedł przez winnicę razem z Pietrem, sprawdzając, czy owoce są już
dojrzałe do zbiorów. Ale zupełnie nie pamiętał tego, co się zdarzyło, gdy wracał z Adrianą z przyjęcia. Gdy się
obudził w szpitalu, powiedziano mu, że jego żona zginęła. Na górskiej drodze stracił kontrolę nad samochodem
i zsunął się w przepaść. Podobno miał szczęście, że wyszedł z tego z życiem. Miał mocno połamaną prawą
nogę i urazy głowy, ale nie doszło do trwałych uszkodzeń mózgu. Specjaliści podejrzewali, że jego amnezja ma
psychogenne podłoże. Mówiąc wprost, to, że nie pamiętał wypadku i bardzo niewiele potrafił sobie
przypomnieć z okresu małżeństwa, było obronnym mechanizmem psychiki, która próbowała wyprzeć ze
świadomości ponury fakt, że stał się winny śmierci swojej żony. Za każdym razem, gdy próbował sobie
przypomnieć ten okres, trafiał na ścianę i wpadał we frustrację. To było niepojęte, że ożenił się z kobietą, która
urodziła mu dziecko, a jednak nie potrafił sobie przypomnieć ich związku. Jego teściowa obwiesiła cały zamek
zdjęciami Adriany, ale gdy na nie patrzył, nie czuł z nią żadnej więzi. Lekarze twierdzili, że pamięć zapewne
wróci, tymczasem jednak Salvatore czuł się tak, jakby ktoś go zamknął w ciemnym miejscu bez przeszłości i
bez przyszłości i nie potrafił sobie wybaczyć, że odebrał swojej córce matkę.
R
Potarł bolące skronie i znów wrócił myślami do rozmowy z bratem. Na szczęście nowiny dotyczące
poparzonych pracowników winiarni były nieco lepsze. Poparzenia były poważne, ale nie zagrażały ich życiu.
L
Usłyszał stukanie do drzwi, obrócił głowę i zobaczył Darcey. Była bez żakietu, rudobrązowe włosy
otaczały jej twarz.
- Czy Rosa już śpi? - zapytał.
Zielone oczy rzucały na niego gromy.
T
- Czy naprawdę cię to obchodzi? Twoja córka położyła się czterdzieści minut temu i nie mogła zasnąć,
bo czekała, żebyś przyszedł powiedzieć jej dobranoc.
- Przepraszam - mruknął. - Musiałem się zająć ważną sprawą.
- To nie mnie powinieneś przepraszać. Rosa była bardzo rozczarowana, kiedy się nie pojawiłeś. -
Darcey zacisnęła usta.
Patrząc na Rosę, która starała się nie zasnąć, przypomniała sobie, jak sama w dzieciństwie czekała, aż
ojciec wróci z teatru. Czasami Joshua pamiętał, żeby do niej przyjść i pocałować ją na dobranoc i wtedy
zasypiała szczęśliwa, częściej jednak zapominał i Darcey płakała, dopóki nie usnęła. Salvatore chyba nie
zdawał sobie sprawy, jak bardzo córka go potrzebuje.
- Co mogło być ważniejsze niż twoja córka? - zapytała z gniewem. - Jak mogłeś zostawić ją na kilka
godzin z zupełnie obcą osobą?
- Pracujesz z dziećmi przez cały czas. Wiedziałem, że będziesz potrafiła się nią zająć. Lokaj mówił, że
Rosa wyglądała na zadowoloną z twojego towarzystwa.
Jego nonszalancja jeszcze bardziej rozzłościła Darcey.
- A więc twój lokaj jest ekspertem od psychologii dziecka, tak? Nie mogę uwierzyć, że traktujesz ją tak
obojętnie. To biedne dziecko nie ma matki i z tego, co widzę, nie ma również ojca!
Strona 15
Salvatore w żaden sposób nie okazał, jak bardzo te słowa go zraniły. Nie przywykł do krytyki i czuł się
zirytowany tym, że ma ochotę się tłumaczyć.
- Zwykle przychodzę do Rosy i mówię jej dobranoc. Wspominałem już, że dzisiaj zatrzymało mnie coś
ważnego.
- Byłeś tak zajęty, że nie mogłeś poświęcić jej kilku minut?
- Dziś po południu w jednym z magazynów winnicy na Sycylii wybuchł pożar. Ogień zniszczył setki
beczek najlepszego wina, ale jeszcze gorsze jest to, że trzech robotników zostało poparzonych. Musiałem
zorganizować dla nich i dla ich rodzin transport samolotem do kontynentalnych Włoch na specjalistyczny
oddział oparzeń. Nie zapomniałem o Rosie, ale przyznaję, że byłem tak zaabsorbowany tym kryzysem, że
straciłem poczucie czasu.
Przeciągnął ręką po włosach i Darcey zauważyła napięcie na jego twarzy. Potrafił dobrze ukrywać
emocje, ale widać było, że martwi go los poparzonych robotników.
- Agencja, która przysłała tu Sharon, nie ma w rejestrze żadnej innej opiekunki z językiem migowym, a
nie miałem czasu dzwonić gdzie indziej. - Jego ciemne spojrzenie napotkało wzrok Darcey. - Bardzo ci
dziękuję, że zajęłaś się Rosą. W zamian za to mogę przynajmniej poprosić cię, żebyś zjadła ze mną kolację.
- Nie, dziękuję. Muszę już iść.
R
Na myśl, że miałaby spędzić jeszcze choćby pięć minut w jego towarzystwie, poczuła panikę. Nie miała
ochoty angażować się w bliższą znajomość z tym enigmatycznym mężczyzną, przy którym jej serce zaczynało
L
bić szybciej. Bez słowa wyszła z gabinetu. Jej żakiet i laptop leżały na krześle w holu, tam, gdzie je zostawiła.
Podeszła do nich, ale zatrzymał ją głos Salvatorego.
T
- Czy twoje sumienie pozwala ci zostawić Rosę?
Obróciła się na pięcie i popatrzyła na niego gniewnie.
- A to dobre! To ja ją zostawiam? I kto to mówi? Ojciec, którego nie stać na to, żeby spędzić z nią
trochę czasu i oczekuje, że służba się nią zajmie? Moje sumienie jest zupełnie czyste!
Ale już gdy to mówiła, poczuła, że jej sumienie nie jest zupełnie czyste. Przypomniała sobie ufność w
oczach Rosy, gdy kładła ją do łóżka, i serce jej się ścisnęło.
- Zostawiłam notatki dotyczące Rosy. Możesz je przekazać kolejnemu terapeucie, jeżeli znajdziesz ta-
kiego, który zgodzi się pojechać z tobą na Sycylię.
- Moja córka już się do ciebie przywiązała.
Usiłowała zignorować emocje, jakie wzbudziły w niej te słowa.
- Pewnie lokaj ci to powiedział - odparowała ironicznie.
- Nie. Sam widziałem, że Rosa cię polubiła. - Salvatore zawahał się. - Byłem na górze, gdy jadła ko-
lację. Śmiałyście się z czegoś.
- Dlaczego do nas nie dołączyłeś? - zdziwiła się Darcey.
- Widziałem, że Rosa dobrze się bawi, i nie chciałem przeszkadzać.
Tak naprawdę poczuł się zazdrosny. Rosa nie śmiała się często, a w każdym razie nie przy nim. Tak
szczęśliwa wydawała się tylko wtedy, gdy bawiła się ze swoim kuzynem Nikiem. Bardzo chciał zniwelować
dystans między nimi, ale nie miał pojęcia, jak to zrobić. W głębi serca przyznawał, że trudno było mu się
Strona 16
pogodzić z jej głuchotą. W najgorszych chwilach zastanawiał się, czy to jego wina. Czuł instynktownie, że
Darcey potrafi nawiązać z jego córką więź, jakiej on nie potrafił. Musiał jakoś ją przekonać, żeby pojechała na
Sycylię.
- Rosa cię potrzebuje.
Darcey zawahała się i Salvatore wyczuł, że zaczyna się uginać. Spojrzał na lokaja, który właśnie wszedł
do holu.
- Kucharz przygotował kolację dla pana i pańskiego gościa, sir.
Nie mógł sobie wybrać lepszej chwili.
- Dziękuję ci, Melton. Pani Rivers i ja zaraz przejdziemy do jadalni - odrzekł Salvatore gładko.
R
T L
Strona 17
ROZDZIAŁ TRZECI
- To moja wina, że zostałaś tu do późna. Nie chciałbym, żebyś musiała teraz wracać do domu i o tej
porze przyrządzać sobie kolację - rzekł Salvatore, uprzedzając protesty Darcey. - Poza tym mój kucharz jest
Francuzem i cholerykiem. Jeśli się na mnie rozzłości, to na śniadanie zaserwuje mi żabie udka.
Przygryzła wargę, zbita z tropu odkryciem, że Salvatore ma poczucie humoru. On tymczasem już
otwierał drzwi do jadalni.
- Chodź.
Jego szorstki ton złagodniał. Opór Darcey stopniał jeszcze bardziej. Poszła za nim, choć niechętnie.
Ledwie usiadła przy stole, pojawił się lokaj z pierwszym daniem, klasycznym francuskim consommé. Pikantny
aromat dochodzący z miseczki połechtał jej kubki smakowe i zaburczało jej w brzuchu.
Na lunch zjadła kanapkę, ale od tej pory minęło już wiele godzin.
Lokaj zaproponował wino, ale ponieważ musiała jeszcze pojechać do domu, odmówiła i wybrała wodę.
Ku jej zdziwieniu Salvatore zrobił to samo. Spojrzała na jego nieprzeniknioną twarz i wyczuła, że myślami jest
gdzieś daleko. Nie był szczególnie gadatliwym gospodarzem, zaczęła więc szukać jakiegoś tematu, by
R
przełamać milczenie.
- Dlaczego zostałeś winiarzem?
L
Wzruszył ramionami.
- Od dziecka ciągnęło mnie do winnic. Fascynował mnie widok winogron dojrzewających na pędach i
T
chciałem zrozumieć, w jaki sposób zmieniają się w wino. Na szczęście miałem dobrego nauczyciela.
- Twój ojciec?
- Nie - odpowiedział krótko.
To pytanie znów odświeżyło ból, o którym przez ostatnie godziny starał się zapomnieć. Nie miał teraz
czasu na opłakiwanie Pietra, choć była to jedna z rzadkich chwil w jego życiu, gdy groziło mu, że emocje
przejmą nad nim kontrolę. Środki przeciwbólowe, które wziął, nie zaczęły jeszcze działać i wciąż czuł
pulsowanie w skroniach. Wolałby zostać teraz sam, ale musiał przekonać Darcey, by zgodziła się prowadzić
terapię Rosy.
Ona zaś pomyślała, że nigdy jeszcze nie spotkała równie małomównego i nietowarzyskiego człowieka.
Próby nawiązania rozmowy szły jak po grudzie i widziała, że nie będzie łatwo przekonać go do bliższych
kontaktów z córką. Poczuła ulgę, gdy lokaj przyniósł główne danie, łososia w ziołach z młodymi ziemniakami.
Sięgnęła po sztućce z kutego srebra i rozejrzała się po jadalni. Jej uwagę przykuł obraz na ścianie. Zauważyła
go już wcześniej, gdy towarzyszyła Rosie przy kolacji.
- To chyba nie jest oryginalny Monet? - Czytała w gazecie, że jeden z obrazów Moneta sprzedano nie-
dawno za kilka milionów funtów.
Salvatore przelotnie spojrzał na obraz.
- Owszem, jest.
- Interesujesz się sztuką?
Strona 18
- Interesuję się sztuką, bo to dobra inwestycja.
- Nie o to mi chodziło - skrzywiła się. - Czy we wszystkim interesuję cię tylko wartość materialna?
- Pieniądze kręcą światem - odrzekł ironicznie. - A skoro już przy tym jesteśmy, oto suma, jaką za-
mierzam ci zapłacić, jeśli zgodzisz się pojechać na Sycylię.
Popatrzyła na czek i osłupiała.
- Mam nadzieję, że to wystarczająca rekompensata za rezygnację z wakacji. Te pieniądze przydadzą ci
się na założenie prywatnej praktyki.
- Z pewnością - odrzekła słabym głosem, myśląc, że gdyby przyjęła te pieniądze, nie musiałaby brać
kredytu w banku. Mogłaby nawet nie pracować przez cały rok. - Wydajesz się bardzo pewien, że będę w stanie
pomóc Rosie.
Salvatore wzruszył ramionami.
- Mam zaufanie do osądu Jamesa Forbesa. Jego zdaniem jesteś doskonałą terapeutką. No i oczywiście
sprawdziłem twoje kwalifikacje, zanim zdecydowałem się ciebie zatrudnić.
Znów zmroził ją zupełny brak emocji w jego ostro rzeźbionej twarzy. Powtarzała sobie, że Rosa nie jest
jej problemem, ale na nic się to nie zdawało. Ta mała potrzebowała jej tak jak kiedyś Mina. Salvatore chyba
arogancko zakładał, że wywrze na niej wrażenie pieniędzmi. Rozzłościło ją to. Jeszcze się przekona, że nie uda
R
mu się jej kupić, pomyślała. - Nic nie rozumiesz, prawda? - powiedziała spokojnie drąc czek na kawałki.
Salvatore przymrużył oczy. Dlaczego wydawało mu się, że Darcey okaże się inna niż wszystkie
L
kobiety, które ciągnęły do jego pieniędzy? Najwyraźniej chciała z niego wyrwać, ile tylko się da, a skoro za-
uważyła oryginalnego Moneta na ścianie, postanowiła wyciągnąć jeszcze więcej.
- Nie rozumiem. - Zmarszczył brwi. T
- Czy to za mała suma? - zapytał krótko.
- To niedorzecznie wielka suma.
- Wiem, i to jest najsmutniejsze. Wydaje ci się, że za pieniądze możesz mieć wszystko, ale pieniądze nie
nauczą twojej córki mówić. Rosa potrzebuje czasu, cierpliwości i wsparcia. Nie tylko od terapeuty - dodała,
odgadując, co Salvatore zamierza powiedzieć. - Potrzebuje tego wszystkiego od ciebie.
Patrzyła na jego zamkniętą twarz, zastanawiając się desperacko, co zrobić, by zrozumiał, jak istotny jest
jego wkład w terapię córki. W końcu westchnęła z rezygnacją i pożegnała się z myślą o wakacjach we Francji.
Sumienie nie pozwoliłoby jej opuścić Rosy.
- Zdecydowałam, że pojadę z tobą na Sycylię. - Zauważyła błysk zdziwienia na jego twarzy. - Moje wy-
nagrodzenie będzie takie samo jak miesięczna pensja, którą dostawałam w szpitalu. Nie chcę niczego więcej.
Jestem gotowa zamieszkać w twoim zamku i prowadzić intensywną terapię Rosy przez trzy miesiące. Przez ten
czas pomogę ci znaleźć następnego terapeutę, który będzie mógł jej pomóc na dłuższą metę. W końcu września
muszę wrócić do Londynu. To nie podlega dyskusji - dodała na widok jego pytającego spojrzenia.
- Dlaczego musisz wrócić do Londynu?
- Z osobistych powodów.
Przez chwilę zastanawiała się, czy nie wyjaśnić mu tych powodów, ale nie miała ochoty przyznawać
się, że należy do słynnej rodziny Hartów. W przeszłości wiele osób próbowało się z nią zaprzyjaźnić ze
Strona 19
względu na koneksje rodzinne, między innymi jej były mąż. Znów przypomniała sobie Marcusa z nagą kobietą
w ich łóżku małżeńskim. Nie miał nawet na tyle przyzwoitości, by udawać skruchę, ale najgorsze nastąpiło
dopiero później: podczas kłótni jej mąż przyznał, że ożenił się z nią nie z miłości, lecz dlatego, że chciał zostać
zięciem Joshui Harta, bo to mogło mu pomóc w karierze. Od rozwodu minęło już półtora roku i przez ten czas
emocje Darcey nieco się uspokoiły, ale w głębi duszy wciąż wstydziła się własnej naiwności i nigdy więcej nie
zamierzała powtarzać tego błędu.
Dlatego teraz uznała, że nie ma żadnego powodu, by miała się dzielić z Salvatorem szczegółami
swojego życia prywatnego.
- Ze względu na pożar w winiarni postanowiłem wrócić na Sycylię już jutro - powiedział. - Czy możesz
być gotowa do wyjazdu przed południem? Polecimy moim prywatnym samolotem. Podaj adres, to wyślę po
ciebie samochód.
Pomyślała, że ten człowiek jest jak walec parowy i potrząsnęła głową.
- Nie zdążę. Mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia. Polecę zwyczajnym samolotem i będę przed
weekendem.
Salvatore poczuł irytację. Przywykł do tego, że jego personel bez dyskusji wypełnia wszystkie
polecenia, tymczasem Darcey najwyraźniej postanowiła sprzeciwiać mu się na każdym kroku.
- Wolałbym, żebyś poleciała jutro.
R
Przyszło mu do głowy, że gdyby przyjęła wynagrodzenie w wysokości, jaką proponował, to miałby nad
L
nią większą kontrolę. Uświadomił sobie, że wyszła z tej próby sił zwycięsko. Po raz pierwszy w jego do-
świadczeniu pieniądze nie wystarczyły, by rozwiązać problem.
T
- Ale ja wolę polecieć przed weekendem - odrzekła chłodno, wytrzymując jego spojrzenie. - Jutro
jestem umówiona na lunch z rodzicami.
- Dobrze, w takim razie opóźnię odlot o kilka godzin i polecimy po południu. Zamierzałaś wyjechać do
Francji w piątek - przypomniał jej. - Co za różnica, jeśli wylecisz dwa dni wcześniej? Rosa będzie szczę-
śliwsza, jeśli polecisz z nami, szczególnie że Sharon już nie ma.
Darcey westchnęła. Salvatore chyba zauważył, że zdążyła się już przywiązać do jego córki i nie
chciałaby jej rozczarować.
- Będę gotowa o trzeciej - odrzekła z rezygnacją i podniosła się od stołu. - A teraz muszę wrócić do
domu i spakować się.
- Odprowadzę cię do samochodu.
Otworzył przed nią drzwi jadalni. Zabrała żakiet i wyszła za nim przed dom. Wieczorne powietrze
chłodziło jej rozpaloną twarz. Musiała chyba zwariować, żeby zgodzić się na ten wyjazd. Nie jest jeszcze za
późno, możesz się wycofać, szeptał cichy głos w jej głowie. W końcu niczego nie podpisywała. Otworzyła
drzwiczki mini i wsunęła się na fotel kierowcy.
- Rosa bardzo się ucieszy, kiedy jej powiem, że będziesz mieszkać z nami w zamku - powiedział
Salvatore.
Strona 20
Pochylił się nad nią i jego twarz znalazła się na równi z jej twarzą. Przez chwilę miała wrażenie, że
Salvatore chce ją pocałować. Nieświadomie przesunęła językiem po wargach, ale on cofnął się raptownie i za-
trzasnął drzwiczki.
- Dobranoc, Darcey.
- Cześć, kochanie. Co ty tu robisz? - uśmiechnął się niepewnie Joshua Hart, gdy Darcey następnego
dnia pojawiła się w domu rodziców w Notting Hill. - Myślałem, że jesteś na wakacjach.
Darcey nie zamierzała pytać ojca, dlaczego w południe ma na sobie piżamę i szlafrok,
- Przecież ostatnim razem, kiedy się widzieliśmy, mówiłam, że jadę dopiero na początku lipca. Przy-
szłam, żeby zjeść lunch z tobą i z mamą.
- Ach, tak. Twoja matka nic o tym nie wspominała. Nikt mi nic nie mówi - burknął Joshua, wycofując
się w stronę gabinetu. - Nie masz nic przeciwko temu, że nie będę wam towarzyszył? Siedzę po uszy w Otellu.
Premiera w przyszłym tygodniu, a ja zupełnie nie jestem gotowy. - Zatrzymał się w progu i utkwił w niej
przenikliwe spojrzenie niebieskich oczu. - Czytałaś ten skrypt, który ci wysłałem? Pamiętaj, że próby zaczynają
się w końcu września.
- Pamiętam - odrzekła sucho i poszła do kuchni, gdzie znalazła matkę.
R
- Przepraszam cię za ojca - westchnęła Claudia. - Trzy razy mu przypominałam, że masz przyjść na
lunch, ale wiesz, że on o wszystkim zapomina, kiedy zanurzy się w pracy. Już od paru dni siedzi zamknięty w
L
gabinecie i uczy się następnej roli.
Darcey wiedziała, że jej ojciec, artysta i perfekcjonista, czasem zachowuje się egoistycznie, ale mimo
T
wszystko bolało ją to, że był zbyt zajęty, by zjeść z nią lunch. Poczucie odrzucenia, które od czasu do czasu
prześladowało ją w dzieciństwie, wróciło, i tym lepiej zrozumiała, jak musi się czuć Rosa ignorowana przez
Salvatorego. Ta dziewczynka rozpaczliwie potrzebowała uwagi ojca.
- Pewnie nie możesz się już doczekać podróży do Francji? - zapytała Claudia.
- Nastąpiła zmiana planów. Jadę na Sycylię. Będę pracować z niesłyszącą dziewczynką, która niedawno
miała wszczepione implanty. - Darcey podała matce doniczkę z paprotką. - Czy mogłabyś się zająć moim
kwiatkiem, dopóki nie wrócę? Potrzebuje dużo uwagi i miłości.
Matka westchnęła.
- Skarbie, za dużo pracujesz. Po tym wszystkim, co przeszłaś z Marcusem, przydałyby ci się porządne
wakacje. Wiem, że niepokoiłaś się też o moje zdrowie, ale na razie wszystkie wyniki są dobre i nie musisz się o
mnie martwić. Powinnaś jeszcze przemyśleć ten wyjazd. Czy nie ma nikogo innego, kto mógłby się zająć tym
dzieckiem?
- To urocza dziewczynka. Nie słyszy od urodzenia i nie umie mówić - wyjaśniła Darcey. - Terapia może
bardzo wiele zmienić w jej życiu.
- Wiem, że zrobisz dla niej, co będziesz mogła - odrzekła Claudia łagodnie. - Ale miałam nadzieję, że
uda ci się trochę zrelaksować. Jacy są jej rodzice?
Darcey zawahała się.