Sędziwa sosna Wróbelki Wisienka
Szczegóły |
Tytuł |
Sędziwa sosna Wróbelki Wisienka |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Sędziwa sosna Wróbelki Wisienka PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Sędziwa sosna Wróbelki Wisienka PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Sędziwa sosna Wróbelki Wisienka - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
mmmmmmmiwmummm
M.J.Z4LEflćA
m i m
JOIN\
mmmm iTiiramwE S W BKB
Strona 2
Strona 3
B IB L IO T E C Z K A M Ł O D Z IE Ż Y S Z K O L N E J 156
M. J. ZALESKA
SĘDZIWA SOSNA
V
WRÓBELKI — WISIENKA
W y d a n ie trz e c ie
NAKŁAD GEBETHNERA I WOLFFA
Strona 4
0? _ ćl
* BN*
"^O D O ^
A$*m . f a f
®
WYDAWCA: G E B E T H N E R I W O L F F
WARSZAWA
Nr 10/42
Zakł, Druk. F. Wyszyński i S-ka, W arszawa
k
Strona 5
SĘDZIWA SOSNA
N a w y so k im w zgórzu ro sła w sp an iała
sosna. A b y ła ta k sędziw a, że zu p ełn ie
p am ięć stra c iła i n ie m ogła sobie p rz y
pom nieć, ile la t m iała. Pom im o starości
sw o je j trz y m a ła się jeszcze p ro sto i gę
sto b y ła p o k ry ta ciem nozielonym i ig ła
m i, k tó re n ig d y n a zim ę n ie o p ad ały ,
co z resztą je s t u w szy stk ich sosen w z w y
cza ju . K rz e p k a ta sta ru sz k a , w idząc p o
b lisk ą d ęb in ę ogołoconą z liści p rzez
całą zim ę, m y ślała sobie, że ró d sosen
je s t d ale k o szczęśliw szy. W szy stk ie j e j
ró w ieśn iczk i, to w a rz y sz k i m łodych lat,
od d a w n a ju ż n ie ż y ły , ona je d n a docze
k a ła się ta k sędziw ego w ie k u i cieszy
ła się w id o k iem lic z n e j ro d zin y , bo p r a
w ie w szy stk ie m łodsze sosny, k tó re j ą
o taczały , b y ły j e j dziećm i i w n u k am i.
P rz e z całe życie sosna ta w y d a ła m nó
stw o szyszek. Szyszki są to k o leb eczk i,
w k tó ry c h sosny p ia s tu ją sw e dzieci,
w k a ż d e j łusce m ieści się m a lu tk a sosen-
ka. D z iecin y te m a ją sk rz y d e łk a i ja k
Strona 6
ty lk o troszeczkę podrosną, zaraz d o b y
w a ją się z k o leb eczk i, ż e g n a ją sw o ją m a
m ę i lecą w św ia t B oży za pow iew em
w ia tru . G d y sk rz y d la te nasionko p a d n ie
n a ziem ię, zaraz się w n ie j z a g rz e b u je
i p ó ź n ie j w ychodzi z ziem i m a lu tk a so-
sen k a. W szy stk ie sosny w borze ty m
sposobem w y ro sły .
Sędziw a sosna szczęśliw e dni pędziła
w g ro nie u k o c h a n e j d z iatw y , a m iała
szczególne p rz y w ią z a n ie do je d n e j m ło
d e j sosenki, k tó r a tuż p rz y n ie j rosła
i m iała ju ż z trz y sto p y w ysokości. M a
te c zk a p a trz y ła n a n ią z w ie lk ą czułością
i cieszy ła się k a ż d ą now ą g ałązk ą, k tó
ra n a j e j ram io n ach w y ra sta ła .
L atem o sła n ia ła córeczkę od p alą cy c h
p ro m ie n i słońca, zim ą z a trz y m y w a ła
śnieg n a sw y ch b a rk a c h , ażeb y nie p rz y
g n ió tł w ą tłe j m ło d ej sosenki. O p o w ia d a
ła j e j ła d n e b a je c z k i o tym , co w ro n y ga
d a ją , gdy obsiądą szczy ty sosen, o m a
ły m w ilczk u , k tó r y n ie słu ch ał m a tk i i za
b łą d z ił w lesie, o s ta ry m n ied źw ied ziu ,
co sobie nogę z łam ał w p a d a ją c w jam ę.
S o senka b y ła c ie k a w a ja k w szy stk ie
dzieci, co ch w ila o coś p y ta ła .
Strona 7
— M ateczko — mówiła* d n ia je d n e
go — co się stało z m o ją sta rszą siostrą,
k tó rą to cieśle z rą b a li zeszłej zim y?
- N i e w iem — o d p o w ied ziała m a t
k a — m ia ła p ień b a rd z o p ię k n y i p ro sty ,
m usieli z n ie j zro b ić słup lu b b e lk ę do j a
k ie j b udow li.
— A z g ałą zk a m i co zro b ili? — p y ta
ła znów sosenka.
— M usieli z nich p o ro b ić k ije do m io
te ł i do ró żn y c h n a rz ę d z i rolniczych.
— A czy ze m nie będzie tak ż e słup
i k ije do m ioteł? — m ów iła sosenka.
— N ie w iem , ja k długo p o ży jesz —
o d p o w ied ziała sta ru sz k a . — Je że li zgi
niesz m łodo, w y jd z ie sz m oże n a ty k ę do
p o d p ie ra n ia fasoli albo n a k o łe k w p ło
cie.
Sosenka u m ilk ła. R o zm y ślała o ty m
w szystkim , co m a tk a m ów iła. W o la ła b y
b y ła w y ró ść n a p ię k n ą b elk ę, a n ie m ia
ła n a jm n ie js z e j och o ty zostać ty k ą lu b
k o łk ie m w płocie.
D n ia pew nego, w g ru d n iu , cieśla p rz e
chodził ta m tę d y i z a trz y m a ł się koło s ta
r e j sosny.
— O , co za p ię k n e drzew o! — zaw o-
Strona 8
— 6
łał. -— A le w idzę tu m a łą sosenkę, ta k ą
w łaśnie, j a k i e j m i potrzeba;. P ań stw o k a
z ali p rzy w ie źć z la su ła d n ą ch o in k ę na
Boże N aro d zen ie; ła d n ie js z e j ju ż ch y b a
n ie z n a jd ę w c ały m borze. A le n ie będ ę
j e j ścinał, w olę j ą w y ją ć z k o rzen iem .
P ań stw o b ę d ą m ogli p otem m łode d rz e w
ko zasadzić n a m u ra w ie p rz e d dom em .
I m ów iąc to cieśla z a b ra ł się zaraz do
ro b o ty . W y k o p a ł sosenkę m o ty k ą, obciął
j e j p rz y ty m n iech cący p a rę d ro b n ie j
szych k o rzo n k ó w , w y ją ł ją z ziem i i po
ło ży ł n a w ozie. W szy stk o to stało się ta k
szybko, że n asza so sen k ą nie 'm iała n a
w e t czasu pożegnać się z m ateczk ą. T a k
j ą m ocno zab o lało w k o rzo n k a ch , że s tra
c iła przytom ność.
G d y p rz y sz ła znów do siebie, u jr z a ła
się w obcym m iejscu , w p o k o ju ; k o rz e
n ie j e j zasadzone b y ły w d u ży m k u b le ,
n a p e łn io n y m ziem ią, ja k a ś p a n i j ą p o d le
w a ła i w oda o rzeźw iła zu p ełn ie n aszą so
senkę. W eszło jeszcze p a rę in n y c h p a ń
do p o k o ju i zaczęły u w ią zy w a ć n a g ałąz
k a c h sosenki ła d n e m ałe św ieczki. \
Szczególna rzecz! — p o m y ślała sobie—
m atec zk a m ów iła, że j a k u ro sn ę, będę
Strona 9
— 7 —
m iała szyszki n a g ałązk ach , n ig d y nie
w sp o m in ała o św ieczkach.
A le ja k ie ż b y ło j e j zdziw ienie, g d y do
św ieczek p rz y b y ło m nóstw o in n y ch rz e
czy: ja b łu s z k a ru m ia n e, złocone o rze
chy, c u k ie rk i, w reszcie ró żn e zab aw k i,
a m ięd zy in n y m i d u ż y p a ja c , k tó ry ta k
o k ro p n ie się sk rz y w ił, że sosenka c ała się
w strz ą sła ze stra ch u .
W ieczorem zap alo n o w szy stk ie św iecz
k i, g ro m ad k a d z ia tw y w ta rg n ę ła do p o
k o ju i n a p e łn iła go w esołym i głosam i p lą
sa ją c około ła d n e j choinki.
M łoda sosenka d u m n a b y ła b a rd z o ze
sw ojego s tro ju i żałow ała, że n ie m oże
się p o k a za ć siostrzyczkom w b o rze w ca
łe j te j p a ra d zie .
— T o żb y d o p iero się d z iw iły — m y
śla ła sobie — a m atec zk a ja k b y się u c ie
szyła, g d y b y m ogła w idzieć, ja k ja p rz e
ślicznie te ra z w y g ląd am ! T ro szk ę m nie
jeszcze k o rz o n k i bolą, a le to pew nie
p rz e jd z ie i b a rd z o m i tu będzie w y g o
dnie. T y lk o n ie w iem , dlaczego te św ie
czk i ciąg le się z m n iejszają... O ho, je d n a
ju ż zgasła. K toś z e rw a ł m i ja b łu sz k o
z g ałązk i, a te ra z orzech, c u k ierek ...
Strona 10
— 8 —
T e dzieci z a b ie ra ją m i w szy stk ie ład n e
rzeczy. A tu i św ieczki gasną je d n a po
d ru g ie j. O tóż m asz! ogołocili m n ie ze
w szy stk ich stro jó w , poszli sobie i ciem
no się zrobiło. Z ostały m i ju ż ty lk o m oje
w łasn e ig ie łk i zielone. I otoż k sięży c za
g ląd a w okienko. P ow iedz m i, k siężycu,
czy ju tr o znow u m nie ta k ła d n ie u b io rą?
K siężyc n ic n ie o dpow iedział, ty lk o
b la d y m p ro m y czk iem m u sn ął sosenkę,
k tó ra w k ró tc e usn ęła. D z ień po d n iu m i
ja ł, a nasze d rze w k o rosło zdrow o w d u
żym k u b le sto ją c zaw sze w p o k o ju p rz y
d rz w ia c h od ogrodu. Co ro k n a Boże N a
ro d zen ie u b ie ra n o j ą p rześliczn ie w św ie
czki, w o rzeszk i złocone, aż w la t k ilk a
so sen k a p o d ro sła znacznie i zaczęła m i
zern ieć, bo j e j k o rz o n k i n ie m ogły się
pom ieścić w k u b e łk u . O g ro d n ik to z ro
zum iał, w y ją ł d rze w k o i zasadził je na
m u ra w ie p rz e d dom kiem .
T u zaczęła w y ra sta ć i sił n a b ie ra ć , sta
r a ją c się n aślad o w ać w e w szy stk im do
b r ą sw o ją m ateczkę.
A ty m czasem sęd ziw a sosna-m ateczka
z m a rtw iła się b ard zo , g d y j e j z a b ra n o
u lu b io n ą córeczkę i zaczęła n a zd ro w iu
Strona 11
zap ad ać. S tra c iła a p e ty t, ig ie łk i j e j co
ra z w ię c e j ż ó łk ły i o p a d a ły n a ziem ię, si
ły ją ta k opuściły, że p e w n e j nocy, gdy
się ro zsza lała b u rza , w ich er w y rw a ł ją
z k o rze n iem i obalił.
P rz y sz li cieśle, obcięli gałęzie s ta re j so
sny, w ło ży li j ą n a wóz i pow ieźli do wsi.
W szy stk ie sosny w b o rze o p ła k iw a ły
zgon sęd ziw ej sw o je j m ateczki, po p n iach
i gałęziach sp ły w a ły duże k ro p le ż y w i
cy, łez sosnow ych.
S ta ra Sosna p rzew iezio n a została do
ta rta k u , gdzie p ień j e j p o rzn ięto na p ię k
n e deski. K u p ił je p otem stolarz, p ra c o
w ity rzem ieśln ik , k tó r y p rzez c a ły dzień
n ie w y p u szczał z r ą k h e b la i p iły .
N a ro b ił też z d e sek sosnow ych m nó
stw o ró żn y c h sprzętów , stolików , łóżek,
szaf, sk rz y n e k itd.
T a k i b y ł ko n iec sęd ziw ej sosny.
Strona 12
WRÓBELKI
I
Zim no b a rd z o n a dw orze, w ia tr m arc o
w y dm ucha, d w a w ró b e lk i siedzą n a d a
ch u z n astro szo n y m i p ió rk am i. B iedne
p ta s z y n y d rż ą całe, ła p k i m a ją z d rę tw ia
łe, sp o g lą d a ją n a siebie żałośnie, ja k b y
c h c ia ły pow iedzieć:
— B ieda! b ieda! k ie d y m y się te j w io
sn y d o czekam y?
I z a g lą d a ją do okien, czy n ie rz u c i tam
k to z ia rn e k albo okruszynelc chleba.
O ho! w id ać za szy b ą głów kę m a łe j
d ziew czy n k i, okno się o tw ie ra i słychać
m iły głosik, w o ła ją c y :
— T u, tu , tu, p taszy n y !
W ró b e lk i z aśw ieg o tały w esoło, oczka
ich rad o ścią zab ły sły , z a trz e p o ta ły s k rz y
d e łk a m i i p o fru n ę ły do o k ien k a. Bogu
d zięk i, m a ją śn iad an ie. P a rę in n y c h w ró
b e lk ó w z sąsied ztw a pośpieszyło ta k ż e
n a tę ucztę, grzeczna d z ie w c zy n k a rz u c i
ła dużo o k ru sz y n z o k n a i w szy stk ie się
p o ży w iły.
Strona 13
— i i —
— P i, pi, pi, p i — z aśw ieg o tały w ró b e l
k i o d la tu ją c — d z ię k u je m y g rze cz n iej
p an ien ce, że o nas p a m ięta ła , ślicznie
d z ię k u je m y .
D w a w ró b e lk i, te co n a jp ie rw sz e spo
strz e g ły d ziew czy n k ę w oknie, p o w ró c i
ły n a dach, a p otem sc h ro n iły się w sw o
im g n iazd k u , bo zim ny w ia tr b a rd z o im
dokuczał.
G n iazd k o to b y ło u rząd zo n e po d strz e
chą, w y g o d n ie i zacisznie, p ta sz ę ta zzięb
n ię te p rz y tu liły się je d n o do drugiego,
ażeb y się ro zg rzać choć troszeczkę.
W ich er w ie je coraz g w a łto w n ie j, p o d
nosi k łę b y k u rz a w y w p o w ietrze, p o ry
w a d y m z k o m in a i unosi go w szalonym
w irze; ludzie, k tó rz y p rzech o d zą ulicą,
o tu la ją się sta ra n n ie w ciep łe o k ry cia .
— Cóż to za stra sz n a z aw ie ru c h a —
m ów i w ró b e le k sam iec w y s ta w ia ją c
o stro żn ie g łów kę ze sw e j k r y jó w k i i spo
g lą d a ją c n a św iat B oży — c a ły dom się
trzęsie, ja k g d y b y się m iał zaw alić.
W te j ch w ili k a w a ł k o m in a o d ry w a sie
z łoskotem , sp ad a n a b rz e g strz e c h y i s tr ą
ca z n ie j p a rę snopków , ty c h w łaśnie,
k tó re p r z y k ry w a ły gniazdeczko. W ró b e l
ki lx
Strona 14
k i z w ielk ieg o p rz e stra c h u z a m y k a ją
oczęta, siedzą c ic h u te ń k o i n ie śm ieją się
p o ru szy ć; po c h w ili sam iec o d w a ż n ie j
szy sp o g ląd a w górę i w idzi n a d sobą sza
re, o łow iane niebo. N ie m a ju ż d ach u n a d
gniazdeczkiem , w ic h u ra go zerw ała!
W ró b e le k o trzą sa sk rz y d e łk a , p ro stu je
ła p k i, d z ię k u je Bogu, że n ie zginął w te j
stra sz n e j klęsce.
— R usz-no się, k o c h an k o — m ów i do
s w o je j żoneczki — n ie m am y tu ju ż d a
chu n a d głow ą, trz e b a iść d a le j w św iat.
C zy n ic ci się n ie stało?
— N ie, nie, zd ro w a je ste m i cała — od
p o w ia d a w ró b licz k a w y s u w a ją c się z k ą
c ik a i p rz e c ią g a ją c sk rz y d e łk a .
— A w ięc ru s z a jm y d a le j—m ów i w ró
b e le k — je s t tu n ie d a le k o k ą c ik w y b o r
n y , gdzie n am b ęd zie b a rd zo w ygodnie.
L eć za m ną.
I p o fru n ę li o b o je w sąsied n ią ulicę,
a w ró b e le k z a trz y m a ł się p rz y o k ie n k u
n iew ielk ieg o , ładnego dom ku.
— C zy w idzisz — rz e k ł do sw o je j sa
m iczki — ja k ie tu je s t p o rz ą d n e gniaz-
deczko? To ja s k ó łk i je p o b u d o w ały , p o
m ieścim y się w nim doskonale.
Strona 15
— 13
C o też tobie w głow ie — odrzecze
w ró b licz k a — a cóż n a to ja sk ó łe c z k i p o
w iedzą, j a k po w ró cą z z a m o rsk ie j sw o
j e j p o d ró ży ? P e w n ie się n a nas pognie
w a ją.
— E j, co tam , nim one w rócą, m y so
b ie in n e g n iazd eczk o z b u d u je m y — od
p o w ia d a w ró b e le k — ale te ra z ta k ie o k ro
p n e zim no, że m i się n ie chce b ra ć do r o
b o ty , c a ły je ste m sk o stn ia ły . C hodź,
chodź, żoneczko, o g rz e je m y się i odpocz
niem y.
I m ów iąc to w sk o czy ł do g n iazd k a,
a sam iczk a w su n ę ła się za nim .
— Co też to zn aczy — rz e k ła — że tu
ta k ie p u stk i w ty m g n iazd eczk u ? Ja s k ó ł
k i p rzecież z w y k le u rz ą d z a ją sobie m ię k
k ą pościółkę. M usisz, k o ch an ie, p o fru n ąć
jeszcze do naszego daw nego m ieszkania
i p rzy n ie ść tu w szy stk ie źd zieb e łk a słom y
i sian k a, k tó re śm y tam sobie n a g ro m a
dzili; b ęd zie n a m c ie p le j i w y g o d n ie j.
A n ie z a p o m n ij z a b ra ć tego czerw onego
strz ę p k a w ełnianego, co tam le ż y w k ą
cik u , n a p raw o , i ty c h k łac zk ó w z k o c ie j
sierści, co to śm y je n a p oddaszu znaleźli.
W ró b e l o dleciał p rę d z iu tk o , a w ró -
c°\
i BN*
Strona 16
b lic z k a zaczęła p o rzą d k o w a ć w now ym
sw oim m ieszkaniu.
— T e ja sk ó łe c z k i są n a p ra w d ę b a rd zo
d o w cipne — m ów iła sam a do siebie —
j a k to one zręczn ie to gniazd k o u le p iły
z ziem i i p rz y tw ie rd z iły je ta k m ocno do
ściany. Ja b y m sw oim g ru b y m dzióbkiem
n ie p o tra fiła n ig d y tego dokazać. N ie ro
zum iem je d n a k , po co to sobie ty le tru d u
zadaiwać. N ib y to p isk lę ta n ie c h o w ają
się ró w n ie p ię k n ie i zdrow o w z w y c z a j
n y m g n iazd k u , choćby w szczelinie m u-
ru ? A le co ta m m ó j m ężu lek ta k długo
p o ra b ia ? C zem u n ie w ra ca ? A, przecież
leci ju ż n ieb o ra cz ek i n iesie cos w dzio b
k u — k a w a łe c z e k p a p ie ru ! Szkoda b y ło
zachodu, n a nic m i się to n ie p rz y d a .
— P rz e p ra sz a m ciebie, duszko, żem
tak długo się z a b a w ił — rz e k ł w ró b e le k
w s k a k u ją c do g n iaz d k a — ale zaraiz ci
opow iem , co m i się w y d a rzy ło . P o fru n ą
łem tą stro n ą, gdzie je s t gniazd k o n a sz e j
sio strzy czk i, i u sły szałem p rz e la tu ją c tu ż
obok, j a k się sp rzeczała ze sw oim m ę-
żu lk iem :
— M asz się czym ta k p y szn ić — m ów i
ła do niego — czy to znów ta k ie bardzo
Strona 17
15 —
ła d n e te tw o je p ió rk a , do stareg o za
rd zew iałeg o ż elastw a podobne? Żebyś
jeszcze n ie m iał c za rn y c h p rą ż k ó w n a
grzb iecie, to byś b y ł d ale k o b rz y d sz y ode
m nie.
— A to b ie się z d aje, że ju ż n ie m a nic
ład n iejsz e g o od ciebie, d lateg o że m asz
ta k ie sam e c za rn e p rą ż k i j a k i j a — o d
rz e k ł szw agierelc z ap e rz o n y — a le za to
tw o je p ió rk a ja ś n ie js z e są od m oich,
a w ięc b rzy d sze. Co to w ie le gadać, k a ż
d y w ie, że w ró b e lk i sam cy d alek o są
p ię k n ie js i od sam iczek. N udzisz m nie ju ż
n a k o n iec tą sw o ją śm ieszną próżnością.
C zy m asz c z a rn y g a rd z io łe k ? O d p o w ia
d a j!
— No, n ie m am .
— A m asz b ia ły paseczek n a s k rz y d e ł
k ach ?
— N ie m am .
— A w idzisz, n ie p rz e c h w a la j że się
sw oim i w d ziękam i.
S io strzy czk a n ic ju ż n ie pow ied ziała,
a le się n a d ą sa ła o k ro p n ie i w y sk o cz y ła
z g n iazd k a, a g d y u jr z a ła m ię siedzącego
n a dachu, zaczęła p rze d e m n ą sk a rg i ro z
w odzić. P ersw ad o w a łem je j, j a k m ogłem ,
Strona 18
— 16
i n a k o n ie c p rz e k o n a łe m ją , że szw agie-
r e k m iał słuszność. M y d o p ra w d y ła
d n ie jsi je ste śm y od w as, m o je p an ie. M u
szę je d n a k p rzy z n ać , że i w y m acie je d n ą
śliczną ozdobę, ten ż ó łty p a sek n a czół
ku. A le zre sz tą m usicie n am u stą p ić
p ierw szeństw a.
O d p ro w a d z iłe m sio stru n ię do g n iazd
k a i pogodziłem ich ja k o ś ze szw ag ier -
kiem . P o fru n ą łe m p otem do daw nego
m ieszk an ia, ale, n ieste ty ! N ie zastałem
ju ż a n i sia n k a, a n i w e łn y ; w ic h u ra
w szystko z a b ra ła . Z nalazłem ty lk o te n
k a w a łe k p a p ie ru , a le to się n a nic podo
b n o n ie p rz y d a . M usim y je d n a k dziś n a
ty m p o p rzestać, bo stra sz n ie je ste m zm ę
czony. J u tro p o sta ra m się o lep szą po-
ściółkę, a te ra z p rze śp ię się trochę.
I m ów iąc to w ró b e le k p rz y tu lił się
w k ą c ik u , w ró b lic z k a poszła za jego
p rz y k ła d e m i o b o je w k ró tc e usnęli.
Z aw ie ru ch a u sp o k o iła się n a z a ju trz
i d n i n a stę p n y c h z n o śn iejsza ju ż b y ła po
ra . W ró b e lk i ja k o ta k o p rz e b y ły m arzec;
codziennie fru w a ły do o k ie n k a , gdzie
d o b ra d zie w c zy n k a sy p a ła je d z e n ie d la
p taszą t, w c ie p le jsz e d n i s k a k a ły sobie
Strona 19
— 17
n a d ach u i n a w e t o d la ty w a ły d la ro z p ro
sto w an ia sk rz y d e łe k .
C zęsto św iegotaiły w esoło, z b ie ra ły się
w liczn iejsze g ro m ad k i z in n y m i w ró b e l
k am i z sąsiedztw a, ro zm a w iały zapew ne
0 tym , że ju ż n ied łu g o zim na p rzem in ą,
n a d e jd z ie w iosna i ciepło, a ptaszętom
le p ie j b ęd zie n a św iecie.
II
Ju ż m iesiąc m arzec się k o ń c z y , w ia tr
zim ny jeszcze d m u ch a często, a le słonecz
k o coraz w ię c e j p rz y g rz e w a . P a r a w ró
b e lk ó w ro zg o sp o d aro w ała się n a d o b re
w g n iaz d k u ja s k ó łe k . T eraz, gdy ju ż tr o
szkę p ocieplało, i sam iec i sam iczka
w ciąg ły m są ru c h u , co ch w ila to jed n o ,
to d ru g ie w y la tu je z g niazdeczka, szuka,
sz p era po p łotach, po gałęziach d rzew
1 p o w ra c a niosąc w d zió b k u ździebełko
m chu, strz ę p e k w ełn y , n ite cz k ę lu b
p ió rk o .
— B ądź sp o k o jn a , żoneczko — m ów i
sam iec — ju ż te ra z nasze d ziecin y będ ą
tu m ia ły w szelk ą w ygodę, u sła liśm y im
ta k ą m ięciu ch n ą pościółeczkę. Żebyż to
p rę d z e j obaczyć te n d ro b iazg k o ch an y ,
Sędziw a sosna 2
Strona 20
— 18 —
te ślic z n e ż ó łte d z ió b k i! C h c ia łb y m ju ż
sły szeć, j a k to o n e z a c z n ą szczeb io tać:
T a tk o ! ta tk o ! A le te r a z o d p o c z n ij
m y tro c h ę , b o śm y się d o b rz e n a p r a c o
w a li.
J u ż r a n e k , d z ie ń b ia ły . W ró b lic z k a sie
d z i w g n ia z d e c z k u , a w ró b e l p o d s k a k u je
w eso ło n a g zy m sie w p o b liż u , z a g lą d a do
g n ia z d k a i w o ła :
— P o k a ż -n o , p o k a ż je sz c z e ra z , j a k
on o ta m w y g lą d a ?
W ró b lic z k a p o d n o si się o s tro ż n ie i o d
k r y w a n a c h w ilk ę m a łe ja je c z k o b r u n a
tn o n a k r a p ia n e , k tó r e z n io sła w n o cy .
— J a k ie śliczn e! — w o ła sam iec
s ia d a j, s ia d a j p rę d z iu tk o , ż e b y się m e
ozięb iło .
I w ró b e le k u r a d o w a n y o d la tu je n a
d a c h i św ieg o ce w n ie b o g ło sy :
— P i, p i, p i, p i, j a j k o m am ! pi, p i, pi,
w a m n ie d am !
W s z y s tk ie w r ó b e lk i z s ą sie d z tw a z le
c ia ły się i w in s z o w a ły szc z ę śliw e m u o j
c z u lk o w i, i ż y c z y ły m u p o c ie c h y z p is k lą -
te k .
N a z a ju tr z s a m ic z k a z n io sła d r u g ie j a j
k o , a w r ó b e le k z w ie lk ie j ra d o ś c i w y le -