S. Walden - Going under PL

Szczegóły
Tytuł S. Walden - Going under PL
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

S. Walden - Going under PL PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie S. Walden - Going under PL PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

S. Walden - Going under PL - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 1 Strona 2 CHAPTER 1 … … … … … … … … … … … … … … … … … 5 CHAPTER 2 … … … … … … … … … … … … … … … … … 11 CHAPTER 3 … … … … … … … … … … … … … … … … … 23 CHAPTER 4 … … … … … … … … … … … … … … … … … 40 CHAPTER 5 … … … … … … … … … … … … … … … … … 51 CHAPTER 6 … … … … … … … … … … … … … … … … … 61 CHAPTER 7 … … … … … … … … … … … … … … … … … 75 CHAPTER 8 … … … … … … … … … … … … … … … … … 86 CHAPTER 9 … … … … … … … … … … … … … … … … … 98 CHAPTER 10 … … … … … … … … … … … … … … … … … 114 CHAPTER 11 … … … … … … … … … … … … … … … … … 126 CHAPTER 12 … … … … … … … … … … … … … … … … … 142 CHAPTER 13 … … … … … … … … … … … … … … … … … 154 CHAPTER 14 … … … … … … … … … … … … … … … … … 171 CHAPTER 15 … … … … … … … … … … … … … … … … … 185 CHAPTER 16 … … … … … … … … … … … … … … … … … 197 CHAPTER 17 … … … … … … … … … … … … … … … … … 212 CHAPTER 18 … … … … … … … … … … … … … … … … … 229 CHAPTER 19 … … … … … … … … … … … … … … … … … 243 CHAPTER 20 … … … … … … … … … … … … … … … … … 253 CHAPTER 21 … … … … … … … … … … … … … … … … … 267 CHAPTER 22 … … … … … … … … … … … … … … … … … 279 EPILOG … … … … … … … … … … … … … … … … … … ... 289 LIST OD AUTORKI … … … … … … … … … … … … … … .. 294 2 Strona 3 © Wszelkie prawa zastrzeżone. Udostępnianie, powielanie i kopiowanie bez uprzedniej zgody tłumacza jest surowo zabronione! 3 Strona 4 Do silnych dziewczyn na całym świecie. 4 Strona 5 – Ta sukienka, to gówno – mówię, patrząc na siebie w lustrze do podłogi, przymocowanym do drzwi szafy. Byłam owinięta w czarną, obcisłą sukienkę do kolan, którą kupiłam w T.J Maxx. Była o dwa rozmiary za duża i wisiała w dziale ''Aktywna odzież damska''. Wiedziałam lepiej. Wiedziałam też, że nie znajdę nic odpowiedniego do ubrania w dziale ''Dzieci''. Nie tam, gdzie miałam iść. Przeszłam obok modnych, wydekoltowanych topów i designerskich jeansów, zmierzając do grupy czterdziestek zgromadzonych wokół okrągłego wieszak z przecenionymi sukienkami. Świetnie, pomyślałam i szybko zaczęłam go przetrząsać, bojąc się, że jedna z kobiet mogłaby porwać sukienkę, nim zdobyłabym ją. Otrzymałam parę dziwnych spojrzeń, które przerodziły się we wrogie, kiedy skupiłam uwagę na celu i pisnęłam: ''O, tak!''. Nie mogło być świetniej. Koszmarna sukienka na koszmarną okazję. Moje oczy opadły na czarne czółenka, które pożyczyłam od mamy. Były modne dla trzydziestopięcioletniej pełnej władzy prawniczki, a byłam osiemnastoletnią uczennicą ostatniej klasy liceum. Dawały złe wrażenie, bałam się. Krzyczały: ''Jestem jedyną niesamowitą osobą!'' i myślałam, że nie powinnam ubrać ich do kościoła. Czy to nie jest właściwe, być pokornym albo przynajmniej stwarzać iluzję w byciu pokornym w Domu Bożym? Ale nie posiadałam żadnych czółenek zakrywających palec. Nie wiem, jak zrobiłam to do osiemnastego roku życia, nie mając zakrywających palec pantofli. Zwłaszcza, że uważałam się za modną osobę. Ale zrobiłam. Byłam na łasce butów mamy. – Te buty to gówno – zdecydowałam, skrzywiając twarz we frustracji. Odwróciłam się w bok i spojrzałam na moje długie, proste, blond włosy upięte w niechlujny kok na karku. Kosmyki wisiały luźno, ale nie celowo. Nie tak, że wyciągnęłam je z koka, by okalały mą twarz. Nie. Były wyrwane z niego po trzydziestosekundowym spacerze po pocztę. Wiatr był dzisiaj straszny i rozważałam francuski warkocz, choć wiedziałam, że wyglądam w nim jak dziesięciolatka. – Moje włosy są gówniane. Wpatrywałam się w siebie, wyobrażając sobie śmiejącą się ze mnie Beth: 5 Strona 6 – Brooke, skąd masz tę potworną sukienkę? – pyta. – Wiem, OK? Kupiłam na ostatnią chwilę i nie miałam wyboru – odpowiadam. – A te buty? – pyta. – Cały czas starałam się, abyś kupiła czółenka, a ty odmawiałaś. Teraz spójrz, co musisz nosić. – Wiem, Beth, jak mówiłam, nie miałam wyboru. – Nie, nie. Zawsze masz wybór. Znajdź coś innego. Z tak wyglądającą tobą nie mogę być widziana publicznie – odpowiedziała Beth. – Beth, nie ma czasu. Zbraknie nam czasu. – Jest jeszcze czas, Brooke. Zawsze znajdzie się czas, aby zrobić to, co odpowiednie. – Nie Beth, nie ma czasu – powiedziałam głośno, dławiąc się słowami. Moje oczy zaszkliły się, a potem opadłam na podłogę i spłakałam cały głupi make–up, który dopiero nałożyłam – głupią maskarę na moich głupich rzęsach i głupi róż na moich głupich policzkach. Płakałam nad głupimi szpilkami, które dźgnęłam we włosy i które boleśnie wbiły mi się w czaszkę. Płakałam nad rzeczami, które powinnam dziś zrobić. Miejscem, do którego powinnam się udać. Płakałam nad moim smutnym strojem i moim pasującym się, smutnym sercem. Ale szczególnie płakałam za Beth. Płakałam za Beth. *** Pałętałam się przed drzwiami do sanktuarium kościoła. Nie mogłam zmusić się do wejścia. Nie mogłam stanąć naprzeciw wszystkich. Moje oczy były spuchnięte od ciągłego płaczu. Ciało opuchnięte z upału. Włosy smagnięte klęską od wiatru. Czułam się zawstydzona. Nie mogłam nawet ładnie wyglądać dla Beth. – Kochanie, musimy już iść. – Usłyszałam, jak powiedziała mama. Owinęła moją dłoń swoją i lekko ścisnęła. Wiedziałam, że chciała dodać mi otuchy, ale zamiast tego sprawiła, że spanikowałam. Mój puls przyspieszył i byłam pewna, że zaraz eksploduje mi serce. Nie chciałam zmierzyć się z Beth. Co jeśli jej trumna była otwarta? Nie mogłam znieść o niej myśli, widzącej mnie w takim stanie. Absolutne gówno, jakbym nie miała czasu, by zabrać swoje gówno ze sobą. Nie chciałam jej tego zrobić – dać jej do myślenia, że mnie nie obchodzi. Ponownie zwymiotowałam, tym razem produkując trochę żółci z żołądka, która po drodze spaliła mi gardło. Włączyłam kran i położyłam dłoń pod bieżącą wodę, podnosząc ją do ust. Woda była odpowiednia w kojeniu żądła w gardle, ale nie w likwidowaniu wstrętnego smaku w ustach. 6 Strona 7 Wytrzymałam i zanurzyłam drżącą rękę do kopertówki, szukając pudełeczka z cukierkami miętowymi. Znalazłam je i włożyłam miętówkę do ust. Później zaczęłam naprawiać mój makijaż. Byłam na tyle mądra, aby spakować podstawowe rzeczy do portmonetki. Prześledziłam górną i dolną powiekę czarną kreską, pocierając palcem po linii, rozcierając ją i zmiękczając. Ponownie nałożyłam maskarę i przeciągam po ustach przyciemnionym błyszczykiem. Gwałtownie wypuściłam oddech, gdy przyszedł czas na naprawienie szkód we włosach. Wyciągnęłam grzebień z szerokimi zębami z torebki i wszystkie szpilki z głowy. To natychmiastowa ulga, więc przez kilka sekund zaczęłam masować czaszkę, zanim przeciągnęłam grzebieniem przez splątane loki. Bolało i trwało wieczność. Zebrałam włosy w niski kucyk. Było już za późno, by go spiąć. Mogłam teraz zobaczyć Beth kiwającą głową w aprobacie, że znów wyglądam przyzwoicie. Ostatni raz spojrzałam w lustro, migając imitacją złotego łańcuszka odbijającego się światłem w górnej części mojej bladej szyi. Sięgnęłam w dół sukienki i wyciągnęłam połowę serca rozdzieloną poszarpaną linią, mój fragment mówił: ''Jesteśmy przy...''. Wyobrażałam sobie połowę Beth, połowę mówiącą: ''jaciółmi'' i uśmiechnęłam się na wspomnienie ósmych urodzin. Dała mi połowę charmsa, kazała przysiąc, że zawsze będę go nosić i robiłam to, aż dorosłyśmy i metal zaczął zmieniać się w zielony. Lata później, jednego dnia, odkryłyśmy, że nie chcemy zakładać od siebie biżuterii. Zamiast tego chciałyśmy nosić tę od chłopców. Poczułam ukłucie w sercu, pamiętając dzień, gdy przechowałam naszyjnik na szczęście. Aż do teraz. W pośpiechu wyszłam z łazienki, wychodząc zza rogu do foyer i zderzając się z kimś. Siła uderzenia była tak wielka, że zatoczyłam się do tyłu i byłabym blisko upadku na tyłek, gdyby nie jego wyciągnięta dłoń. Złapałam się jej, nim runęłam w dół i tak chwiałam się na moich zbyt dużych obcasach, pracując nad odzyskaniem równowagi. – Boże, przepraszam! – krzyknął. Wtem spojrzałam na jego twarz, nieprzygotowana, aby ujrzeć coś tak pięknego. Myślę, że dyszałam. Potem odwróciłam wzrok z czystego zażenowania. – Naprawdę powinienem patrzeć, gdzie idę – powiedział. Nadal trzymał moją dłoń, a ja mu pozwalałam. Nie mogłam sobie przypomnieć kim jestem lub dokąd idę. Nie przypominałam sobie, gdzie teraz jestem. Wiedziałam tylko to, że naprawdę słodki chłopak… Nie, on był więcej niż słodki. Był niesamowity. Ten bardzo niesamowity chłopak trzymał moją dłoń i myślałam tylko o jednym. Chciałam zrobić, by nasze trzymanie się za ręce było bardziej intymne. Chciałam spleść palce z jego. – Myślę, że to ja powinnam – wymamrotałam. Zaryzykowałam kolejne spojrzenie. Podjęłam skrupulatny wysiłek, aby nie dyszeć, gdy pochwyciłam jego jasnoniebieski wzrok. Nigdy nie widziałam oczu tego koloru. Nawet Jared 7 Strona 8 Leto nie miał częściowo tak pięknych oczu, jak ten facet, a oczy Jareda są koloru Morza Śródziemnego. Oczy, w które teraz się wpatrywałam były tak jasnoniebieskie, że wydawały się przezroczyste. Myślałam, że gdybym wpatrywała się w nie odrobinę dłużej, mogłabym zobaczyć wnętrze jego głowy, jego mózg i nie wiem, dlaczego tak mnie to podnieciło. Chciałam być świadkiem pracy jego umysłu, wypalanych synaps1, informacji bezpiecznie przepływających w neuronach do różnych części jego ciała2. Parę z nich musiało zrobić to z jego dłonią. Musiały powiedzieć mu, żeby dalej trzymały moją, ponieważ jej nie puścił3. Bezwstydnie gapiłam się, oblizując w tamtym momencie usta. A on po prostu wpatrywał się w nie tak zuchwale. Chciałam, by polubił to, co właśnie zobaczył. Chciałam, aby myślał, że jestem seksowna. Chciałam, by poczuł ten sam natychmiastowy pociąg, co ja. Nigdy wcześniej tego nie czułam. Nie bardzo. Nawet nie z Finnem. To było niepokojące i zastanawiałam się, jak ludzie funkcjonują po takim kopie w tyłek. Natychmiastowym. Fizycznym. Chemicznym. Prymitywnym. Po prostu zedrzyj ze mnie ciuchy, pomyślałam. Po prostu zedrzyj ze mnie ciuchy i przeleć mnie w korytarzu! Uśmiechnął się i wypuścił moją dłoń. Myślę, że zrobił to niechętnie, jakby jego mózg mu to rozkazał, a on w końcu uległ. Znowu się uśmiechnęłam, zalotnie szczerzyłam zęby. Wyciągnęłam kucyk przez ramię i bawiłam się lokami. Przygryzłam dolną wargę i wtedy rzeczywistość runęła na mnie jak gradobicie, duże kawałki lodu uderzały we mnie, krzycząc w zgodzie: ''JESTEŚ NA POGRZEBIE!''. Spojrzałam na niesamowitego gościa i zrobiłam się blada. – O mój Boże – wyszeptałam. Patrzył na mnie przez chwilę, po czym powiedział: – Wszystko w porządku? Potrząsnęłam głową i skierowałam się do wejścia sanktuarium. Poszedł za mną. – Jestem okropna, jestem okropna, jestem okropna – szeptałam w kółko. Nie obchodziło mnie czy to słyszał. Co do cholery robiłam? Próbowałam flirtować na pogrzebie mojej najlepszej przyjaciółki? Jak mogłam, choćby na chwilę zapomnieć, że to był pogrzeb? Miałam dźwigać ciężki, czarny żal, by dopasować go do mojej czarnej sukienki i czarnego serca, a nie mrugać 1 miejsce przekazywania impulsu nerwowego z jednego neuronu na drugi lub na narząd wykonawczy (gruczoł, mięsień). 2 miałam powstrzymać się od komentarzy, ale cóż nie mogę – niech się dzieje wola nieba - bo jak sami widzicie, mamy do czynienia z bardzo ciekawą bohaterką… 3 pozostawiam to bez komentarza… 8 Strona 9 rzęsami i fantazjować na temat seksu z nieznajomym. Czy jestem tak niepoważna, że gorący facet może pozbawić mnie jakiejkolwiek przyzwoitości? Lub wstydu? Skręciłam za rogiem i zobaczyłam czekającą na mnie mamę. Wtedy do niej podbiegłam, wpadłam w ramiona i wybuchłam napadem płaczu. – Brooklyn – wyszeptała, trzymając mnie w ciasnym uścisku. – Wszystko w porządku – zagruchała, gdy głaskała mnie po włosach. – Jestem straszną przyjaciółką! – zawodziłam. Widziałam niewyraźną postać chłopaka niepewnie idącego obok nas przez drzwi. – Nie, nie jesteś – odpowiedziała mama. – Tak, jestem! Nawet nie wiem, dlaczego tu jestem! Beth szczerze mnie nienawidziła! Nie chciała ze mną rozmawiać przez całe lato! – Brooke – powiedziała mama. – Chcę, byś się uspokoiła. Teraz o tym porozmawiamy. Wiesz, że będzie ciężko, ale była twoją najlepszą przyjaciółką przez te wszystkie lata. Czy naprawdę myślisz, że nie chciałaby cię tutaj? – Nie, nie chciałaby! – Płakałam. – Tak, chciałaby – odparła. – Teraz musimy tam wejść. – Nie mogę! – Brooke, Beth była twoją najlepszą przyjaciółką – powiedziała mama, starając się o cierpliwość. – Nie, nie chciałaby! Nie po tym, co zrobiłam! Wszystko zniszczyłam! Jestem pieprzoną dziwką! – Łkałam, kręcąc głową z boku na bok. – Kochanie, nie mów w kościele słów ''pieprzona'' i ''dziwka'' – odpowiedziała. Łkałam tylko jeszcze głośniej. – Możesz to zrobić – zachęcała mama. Stałam w miejscu, gwałtownie potrząsając głową, nie chcąc iść. – Brooklyn Wright! – syknęła mama, popychając mnie i chwytając za ramię. Ścisnęła zbyt mocno, pisnęłam w dyskomforcie. Nie było już więcej czułości w jej głosie. – Pozbieraj się. Tu nie chodzi o ciebie, więc przestań robić to sobie. Idziesz do tego sanktuarium i okażesz szacunek swojej przyjaciółce i zrobisz to dla Beth. Rozumiesz mnie? Przełknęłam ciężko i otarłam twarz. – Czy mnie rozumiesz? – powtórzyła mama. Niechętnie skinęłam głową, a ona wzięła mnie za rękę, prowadząc do drzwi. 9 Strona 10 Sanktuarium śmierdziało smutkiem i poczuciem winy. Przypuszczam, że wszyscy ludzie myślą, że są w jakiś sposób odpowiedzialni za śmierć osiemnastolatki. Czułam poczucie winy, ale moja wina pochodziła z zupełnie innego miejsca. Nie zmusiłam najlepszej przyjaciółki do popełnienia samobójstwa, ale także nie było mnie dla niej, gdy tego potrzebowała. Byłam zbyt pochłonięta egoistycznym pożądaniem – pożądaniem jej chłopaka, Finna. Kręcąc się w pobliżu. Kłamiąc. Powoli niszcząc przyjaźń, która była silna, odkąd miałyśmy pięć lat. Byłam żałosną przyjaciółką, a ona to odkryła. Później starałam się to naprostować, mówiąc Finnowi, że to koniec, tłumacząc, że nie mogłabym zdradzić przyjaciółki, a on chciał widzieć, co myślała, że zrobiłam. Czy to nie to samo? Zdrada? Uszłam do ławki z tyłu kościoła, przeszukując tłum za Finnem. Wiedziałam, że chciałby tu być i myślałam, że jest zestresowany. Zdradził Beth. Złamał jej serce. A najgorsze było to, że byłam współwinna. Zniszczył moją przyjaźń, a ja mu pozwoliłam. I nie czuł się winny. ''Serce ma, co serce chce'', to właśnie mi raz powiedział. Sądzę, że ukradł to z jakiegoś gównianego filmu. Nie wierzę, że na niego poleciałam. Nie mogę uwierzyć, że siedziałam tam, obwiniając go za wszystko. Co za żałosny frajer. Nie on. Ja. Przeciągam palcami pod oczami, bez wątpienia rozmazując niedawno nałożoną maskarę. Ciągle przebiegałam wzrokiem przez wiernych za Finnem, ale nie mogłam go znaleźć. To było fatalne rozczarowanie, bo go potrzebowałam. Potrzebowałam spojrzeć na jego twarz. Widzenie go pogorszyłoby moje cierpienie, na które słusznie zasłużyłam. Potrzebowałam go, by pomógł mi bardziej ukarać siebie za ból, który spowodowałam Beth. Wypuściłam długi, powolny oddech, wydychając go, aż dostrzegłam pięknego faceta. Tam. To jest to i odetchnęłam głęboko uczuciem ściśniętego serca, czując ból przez wstyd za moje zachowanie. Nie potrzebowałam Finna, żeby poczuć się jak gówno. Patrzyłam się na niego, skupiając się na poczuciu winy, po cichu przepraszając w kółko dziewczynę na przodzie w drewnianym pudełku. Przepraszam Beth. Tak bardzo przepraszam. Nie nienawidź mnie, proszę. Moje oczy natomiast zaszkliły się nowymi łzami, jak pastor zajął miejsce obok trumny. 10 Strona 11 – Co, do diabła, Brooke? – spytała Gretchen. – Spotkałaś go na pogrzebie Beth? Chrząknęłam do telefonu. – Pogrzebie? – podkreśliła. – Wiem, okej! – powiedziała. – Jestem chujową przyjaciółką. – Tak myślisz? – Nic nie poradzę, że na mnie wbiegł. – O mój Boże – powiedziała Gretchen. – To jest dokładnie, tak jak w odcinku ''Seksu w wielkim mieście''. I znów to samo, pomyślałam. Gretchen ma irytujący sposób porównywania całego mojego doświadczenia życiowego do odcinków ''Seks w wielkim mieście''. Już wiem, który ma zamiar opisać, zanim zacznie, bo zmuszała mnie do oglądania razem z nią każdego odcinka. Wielokrotnie. – ''A kapelusz Charlotte przewracał się pod naporem wiatru, aż do nagrobku żony tego faceta.''4 – Usłyszałam wypowiedź Gretchen. – Wiem. Pamiętam. – I to jest całkowicie żałosne, więc nie możesz z nim chodzić – stwierdziła Gretchen. – Nie chcę się z nim spotykać. Ledwo rozmawialiśmy – odpowiedziałam. – Poniekąd gapiliśmy się na siebie przez minutę. – Skrzywiłam twarz w myślach. – Gapiliście się na siebie? – Um, poniekąd – przyznałam. 4 S02E05 – ''4 kobiety i pogrzeb'' 11 Strona 12 – Okej. Dziwne. – Cóż, dziwne jest to, co się stało – powiedziałam na obronę. Usiadłam na łóżku otoczonym pudłami wypełnionymi moimi rzeczami. W ciągu kilku godzin zostaną zapakowane do samochodu i przewiezione do domu taty. Do mojej nowej rezydencji. – Naprawdę jesteś suką – powiedziała Gretchen. – Co, do cholery? – Porzucasz mnie na ostatnim roku liceum, a później starasz się poderwać faceta na pogrzebie Beth. – Zatrzymaj się teraz na sekundę. Nie miałam wyboru. Nic nie poradzę, że moja mama przeprowadza się na drugi koniec kraju. Wolałabyś mieszkać w Kalifornii? Gretchen dąsa się na linii. – Dlaczego twój tata nie może po prostu przenieść się na ten rejon szkoły? – Mieszkał w tym domu przez trzynaście lat. Nie masz pojęcia, co się dzieje w tej chwili na rynku nieruchomości? Myślisz, że mógłby sprzedać swój dom? – Wzdrygam się na myśl o żółtym linoleum w kuchni i kwiecistej tapecie. Dom potrzebuje gruntowniej zmiany wyglądu. – Och, zamknij się, Brooke. Jakbyś miała o tym pojęcie. Zawsze starasz się brzmieć inteligentnie, jeśli chodzi o niusy. – Nieważne. Jestem obeznana w niusach. Nawet aktualnie je oglądam. – Myślę, a następnie dodaję z moją najlepszą parodią ''Valley Girl'': – Jestem, jak totalnie, pieprzona inteligencja5. Gretchen zachichotała, a po chwili ja także, bo niemożliwym jest nie śmiać się, gdy robi to Gretchen. Rozkoszowałam się dźwiękiem, aż moje serce ścisnęło się, sygnalizując niewłaściwe zachowanie, tak szybko po śmierci Beth. – I nie mów, że próbowałam poderwać faceta na pogrzebie Beth, okej? To jest po prostu nie w porządku – odpowiedziałam cicho. Gretchen przez moment milczała. 5 Ciocia wiki nie mówi po polsku, ale znalazłam dość ciekawą (słownikową!) definicję, która po tł. wyszła tak: Zepsuta, zidiociała nastolatka z południowo–zachodniej części USA (Kalifornia), zazwyczaj bogata i białoskóra, której język jest obraźliwy dla ludzkiej inteligencji – Słownik Urban Dictionary. Ludzie, chichotam. :P 12 Strona 13 – Powinnam z tobą – powiedziała w końcu. – Ale po prostu nie mogłam. Jestem tchórzem. Co mogę powiedzieć? Nienawidzisz mnie? Nic nie mówiąc pokręciłam głową, czując natychmiastową gulę w gardle. Przyszła znikąd, boleśnie pulsując, zwłaszcza gdy próbowałam ją połknąć. – Jesteś tam? – zapytała Gretchen. Skinęłam głową, czując pierwsze gorące łzy pełznące po dolnych powiekach i wiszące na rzęsach. – Brookey – powiedziała Gretchen. Zabrzmiało to desperacko, kojąco i słodko. Szloch szybko i mocno uderzył w klatkę piersiową, głośniej niż spodziewałam się, a gwałtownego drżenia nie mogłam stłumić. Jęknęłam, wiedząc, że tak jak chciałam brzmię szaleńczo i nieszczęśliwie, ale Gretchen nie miałaby nic przeciwko. – Co jest ze mną nie tak? – Kolejny szloch. Jeszcze głośniejszy. – W tobie nie ma nic złego – szepnęła moja przyjaciółka. – Więc czemu tak się zachowuję? Dlaczego próbowałam flirtować z tym facetem? – Płaczę. – Jestem taka żałosna. Łzy dalej się wylewały, spływając po bokach twarzy i zwilżając moją komórkę. – Nie jesteś żałosna, Brooke – powiedziała Gretchen, a potem spróbowała czegoś lżejszego: – Nie możesz cały czas płakać, bo musielibyśmy cię przyjąć do Dorothea’y Dix6. – Zakończyli działalność – odpowiedziałam, pociągając i wycierając nos wierzchem dłoni. – "Cóż, nieważne – powiedziała niezrażona Gretchen. – Najważniejsze, byś przestała karać się, Brooke, to niezdrowe. – Moja najlepsza przyjaciółka się powiesiła! – krzyknęłam do telefonu. – To nie była twoja wina! – opowiedziała dziewczyna. – Dlaczego inaczej myślisz? – Zdradziłam ją z jej chłopakiem, Gretchen. Zapomniałaś? – wybełkotałam. – Więc to czyni cię morderczynią? Pytanie mnie zszokowało. Otworzyłam usta, by odpowiedzieć, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Dlaczego myślę, że moja zdrada doprowadziła Beth do popełnienia 6 Amerykańska pielęgniarka oraz rzeczniczka praw ludzi umysłowo chorych. Podnosiła problem niewłaściwego traktowania ludzi obłąkanych a także wskazała drogę późniejszej psychoterapii. Rozpoczęła działalność mającą na celu poprawę losu więźniarek. Wynikiem tego stało się organizowanie przez władze stanowe Massachusetts specjalnych instytucji dla osób obłąkanych. 13 Strona 14 samobójstwa? Wiedziałam lepiej. Znałam prawdziwy powód. Ale wciąż poczucie winy ściskało mi serce i nie mogłam się z tego otrząsnąć. – Jesteś normalnym człowiekiem, Brooke. Nie możesz wiecznie płakać. Musisz być w stanie dalej funkcjonować. – Przecież podrywałam faceta na pogrzebie, Beth!? To nie jest normalne lub funkcjonalne. To popieprzone – powiedziałam. – No, nie wiem za dużo o psychologii, ale założę się, że wielu doktorów powie, że to normalne. Parsknęłam. – Nie, poważnie. Ludzie robią różne szalone rzeczy, kiedy są pod wpływem dużego stresu – wyjaśniła Gretchen. Wzruszyłam ramionami. – Przestań się karać, Brooke – powiedziała. – Finn nie ma z tym nic wspólnego. – Zatrzymaj się – zażądałam. – Po pierwsze, nie wspominaj ponownie tego imienia. – Przepraszam. – Po drugie, przestań starać się, bym poczuła się lepiej po zachowywaniu się na pogrzebie najlepszej przyjaciółki jak kompletna kretynka. – Nie staram się, byś poczuła się lepiej. Po prostu mówię, jak to widzę. Zamknęłaś się w sobie, aż do teraz. Płakałaś więcej niż ktokolwiek, kogo znam. Oddałaś Beth każdą cząstkę cierpienia. Musisz ruszyć dalej – powiedziała Gretchen. – Ruszyć dalej? – zapytałam oszołomiona. Gretchen powiedziała łagodnie: – Mam na myśli, żebyś przestała się ranić. Hej, może Pogrzebowy Chłopak potrafiłby ci pomóc. Chodzi do twojej nowej szkoły? – O mój Boże – odparłam. – Skąd mam wiedzieć? Czy dopiero nie powiedziałaś, że nie mogłabym się z nim związać, bo byłoby, to totalnie lamerskie? Nie wspominając, niepoprawne? Gretchen zignorowała pytanie. – Był na pogrzebie Beth. Skąd ją znał? Byli przyjaciółmi? – Nie wiem. – Chwyciłam chusteczkę z nocnej szafki i wydmuchałam nos. – Obrzydliwość. Odsuń telefon od swojej twarzy, kiedy to robisz – powiedziała Gretchen. Roześmiałam się pomimo bólu. 14 Strona 15 Wtedy usłyszałam znajomy skowyt. Ten sam skowyt, który Gretchen wykorzystywała na swojego tatę, gdy chciała nowe ubrania. Było to irytujące, ale słodkie. – Brookey, polepszy ci się! Ponownie się zaśmiałam. Nic nie mogłam na to poradzić. Gretchen była najgłupszą przyjaciółką, jaką kiedykolwiek miałam. Także mamiącą. Myślała, że może naprawić rzeczy, tylko dzięki mówieniu o nich. Uważała wysiłek za nieprawdziwy w osiąganiu sukcesów. – Dostanę A7 na dzisiejszym egzaminie z historii! – krzyczała w zeszłym roku., ale się nie uczyła i zamiast tego dostała D8. Najbardziej frustrującą częścią tego wszystkiego była niezdolność do zrozumienia, dlaczego nie sprawiło tego żądanie czegoś na głos. – Gretchen, nie uczyłaś się – wyjaśniałam. – Ale powiedziałam – odparła. – Zażądałam tego. Chciałam powiedzieć, że realny świat nie jest motywacyjnym seminarium, gdzie poddawany jesteś praniu mózgu, wierząc, że pisanie dziennych zapewnień i ich monotonne śpiewanie sprawi, że się spełnią. – Słuchasz mnie? – zapytała Gretchen, przywracając mnie do rzeczywistości. – Powiedziałam, polepszy ci się! – Co proponujesz, żeby to zrobić? – Iść pieprzyć się z facetem od pogrzebu – zasugerowała Gretchen. – Nawet, jeśli jest to totalnie popieprzone. – O mój Boże. Jesteś chora – odpowiedziałam. – Nie jestem chora. Pomagam tobie. Musisz ruszyć dalej. Odejść jak najdalej od Finna i Beth i tego całego gówna. – Po pierwsze, nie... – ...nie mów ponownie tego imienia. Tak, tak. Załapałam – odpowiedziała Gretchen. – Po drugie nie jestem zainteresowana umawianiem się z kimś w tym roku. Zwłaszcza z facetem, którego poznałam na pogrzebie. Numer Jeden. – Poczekaj, nie ogarnęłam. Po pierwsze, po drugie, numer jeden? – droczyła się ze mną Gretchen. Lubiła śmiać się ze mnie, kiedy wyliczałam na głos rzeczy w formie szkicu. Tytuły i podtytuły. Czasami jest to trochę pogmatwane, zwłaszcza gdy rzucam je małymi literami. To była moja sprawa, jednak pomagało mi to porządkować myśli. 7 informacja dla tych, którzy nie wiedzieli lub nie mieli styczności z systemem ocieniania w USA. W Stanach Zjednoczonych jest stosowana sześciostopniowa skala ocen, z tym że zamiast cyfr stosuje się litery od A do D i F. Najlepszą oceną jest A, a najgorszą, niezaliczającą, F. 15 Strona 16 – Zamknij się i słuchaj. – Dobrze, mamo. – Dobra, Numer Jeden. Jestem seniorką w liceum, która planuje uczęszczać na bardzo prestiżowy uniwersytet, gdy skończy szkołę. Nie mam czasu na chłopaków. – Racja. Mówisz o UNC–Asheville? – Co ty masz do artystów? – Mówię, że to nie Princeton i n naprawdę nie chciałabym zostać wykopana przez awantury z hippisami, hipsterami lub jakąkolwiek grupą z ''hip'' w nazwie. To jest jak dziewczyna, która dopiero zaczęła golić pachy. Wiesz, o czym mówię? – Nieważne. Numer Dwa. Myślę, że byłoby bardzo dziwnie randkować z facetem, w którego dosłownie wbiegłaś na pogrzebie. Nigdy nie mogłabym powiedzieć ludziom, jak poznaliśmy się naprawdę. – Prawda – szybko odpowiedziała Gretchen. – Poza tym... – Nie, Brooke. Nie ma ''poza tym''. W każdym razie, nie ma nawet zarysu obrazka, a ja o to nie dbam – powiedziała Gretchen. – Ta rozmowa staje się nudna. – O mój Boże, a to ja jestem suką? – spytałam. Zaśmiała się. – Chcę, żebyś powiedziała mi wszystko o nowej klasie. Zbadałaś towar? Chcę wiedzieć, cholera! – Czy ty nie słyszałaś, jakie słowo powiedziałam? – Nieważne. Może nie chcesz związku, ale to nie powstrzyma cię od obczajenia. Znam cię, Brooklyn. Zachichotałam do telefonu, a brzmiało to wspaniale i źle. Przypuszczam, że Gretchen miała rację, że nie mogę być wiecznie w depresji. Po prostu nie spodziewałam się śmiać tak szybko po odejściu Beth albo flirtu, jakkolwiek bezskutecznego, z facetem na pogrzebie. Flirtowanie było zdecydowanie złe, ale może nie, śmianie się z przyjaciółką. Jaka psychika za tym stała? Co powiedzieliby doktorzy o takim zachowaniu? Gretchen myślała, że to normalne, a ja od razu przypomniałam sobie Scotta Petersona pokazanego w telewizji, który śmiał się podczas czuwania przy świecach dla zaginionej żony. Później został uznany za winnego na niej morderstwa. Był pierdolonym socjopatom. O mój Boże. Czy też byłam socjopatką? – Słuchasz mnie? – Oburzyła się Gretchen. Pokręciłam głową, aby pozbyć się myśli. 16 Strona 17 – Nigdy – droczyłam się. – Nigdy nie słucham tego, co mówisz. – Absolutnie. Suka – powiedziała Gretchen. – Buziaki. Muszę kończyć! – I rozłączyła się, zanim rzuciłam w nią kolejną obrazą. Gretchen Stevens była jedyną dziewczyną na planecie mogącą nazywać mnie suką. Wiedziałam, że inne też tak robią, ale ona jedna miała pozwolenie. Była jedyną, którą za to kochałam. Była ze mną szczera – brutalnie szczera, zwłaszcza gdy spieprzyłam z Beth. Zrobiła mi za to piekło, ale nigdy nie odrzuciła. Pozostała moją przyjaciółką po tym wszystkim, nawet kiedy zagłębiłam się w depresji i ponowiłam sesje. Gretchen porównywała tę całą sprawę zdrady do odcinków Seksu w Wielkim Mieście, kiedy Carrie przyznała się do sprawy z Bigiem Samanthcie. Carrie spodziewała się, że Samantha osądzi ją, ale tego nie zrobiła. – Więc to tak, że jestem jak Samantha – powiedziała Gretchen. – Tylko że ty mnie osądziłaś – odpowiedziałam. – Tak, bo to, co zrobiłaś było totalnie chujowe. Wciąż zamierzam być twoją przyjaciółką, choć... – powiedziała Gretchen, a potem przytulała mnie, aż przestałam płakać. – Zawsze będę twoją przyjaciółką, Brookey. Dopuszczamy tylko jedne wielkie spieprzenie w naszym życiu. – Tylko jedne? – Mazałam się. – Tylko jedne. Położyłam się na łóżku, gapiąc w sufit i myśląc o słowach Gretchen. Pozwoliłyśmy sobie na tylko jedne wielkie spieprzenie. Żałuję, że w życiu nie mogłam pozostawić jego na później. Osiemnastka, te wyrażenie brzmi zbyt młodo, by już z niego skorzystać. Nie uważałam, że to w porządku, ale później zastanawiałam się, dlaczego obwiniam wszystko i wszystkich za własne złe decyzje. Obwiniałam Finna za rozpad przyjaźni, jakbym nie maczała w tym palców. Jak zmusił mnie do ucieczek, uprawiania seksu i wynajdowania wymówek, aby unikać spędzania czasu z Beth, żebym mogła się z nim widzieć8. Prawdę mówiąc zauważyłam, że obwiniam Beth w jednej kwestii: gdyby przez cały czas nie była taka przygnębiona, to chciałabym spędzać z nią więcej czasu! Szczęśliwie zapomniałabym wtedy o wyznaniu powodu jej głębokiej depresji. Czasami zastanawiam się nad rozmiarem mojego serca, gdybym w ogóle je miała. Obwiniałam mamę za to, że nie miałam zakrywających palec czółenek i musiałam ubrać jej na pogrzeb Beth. Nie było to nawet ważne, ale jakimś cudem zrobiłam z tego wielką sprawę. Gdybym nie musiała ubrać jej obcasów, niezupełny upadek na korytarzu w kościele, nie byłabym zmuszona do złapania ręki Pogrzebowego Faceta, żeby uchronić się przez 8 Omg, co za ch*j. Nie lubimy gościa… 17 Strona 18 upadkiem. Tak długo przekonywałam się, że nie wpadłabym na niego, gdybym nie ubrała butów mamy... Tak, to wina mamy. Ona była powodem flirtowania9. Jak taka rzeczywiście inteligentna dziewczyna może być taką pierdoloną idiotką? Czułam takie zmęczenie, że nie mogłam zasnąć. Bałam się śnić o nieprzyjemnych rzeczach. Wiem, że to złe, ale zamknęłam oczy i wywołałam twarz Kościelnego Faceta, wyobrażając sobie rzeczy, które mówią jego niebieskie tęczówki. Sądzę, że jesteś piękna. Sądzę, że Cię kocham. Później dryfowałam we własnym śnie, który w końcu pochłonął mnie zdradziecko, wzywając duchy z przeszłości na rzecz chłopca z przezroczystymi oczami. – Dlaczego nie przyniesiesz tu tej małej seksownej dupy? – powiedział żartobliwe Finn. Sięgnął po moją nogę, ale stałam za daleko. – Twoja dziewczyna będzie tu w każdej chwili – odpowiedziałam chichocząc. Postanowiliśmy spotkać się w domu Beth i razem jechać na moje All–Star cheerleading competitio10. Beth spóźniała się, zostawiając mnie i Finna w jej sypialni. – Nie obchodzi mnie to – powiedział Finn. Zerwał się z krzesła i złapał mnie, zanim zdążyłam uciec na drugi koniec pokoju. Objął mnie ramionami oraz umieścił serię pocałunków na szyi. – Mnie obchodzi – powiedziałam bez tchu, czując, że moje ciało poddaje się jego pocałunkom. – Nie, nie obchodzi – wymamrotał do mojej szyi, ciągnąc mnie na łóżko Beth. Usiadł na brzegu i posadził mnie na kolanach, opierając ręce na moim tyłku poniżej czirliderskiej spódniczki. – Teraz, mam dobry pomysł, co do tego, ale chcę, żebyś coś powiedziała – zażądał Finn. – Dlaczego te małe rzeczy nazywają się spankies11? – Ścisnął mnie za pośladek, pisnęłam. – Już nie nazywają się spankies – poprawiłam – tylko cheerleading brief12. 9 Kocham tę dziewczynę i jej problemy, got chichotam:* 10 Zostawiam jak w oryginale, bo za chiny nie wiem, co to jest, damnit;) Przeczytałam parę artykułów, więc szybko wyjaśniam: Jest to konkurs dla najlepszych grup czirliderskich w USA, link: 11 zostawiam jak w org., bo nie ma polskiego odpowiednika na to słowo. Kojarzy mi się Spanx, ale jest to bielizna korygująca… 12 dosłowne tłumaczenie; czirliderskie figi, bielizna. Zostawiam jak w org., bo podobnie jak powyżej, nie ma polskiego odpowiednika, a ja nie znam się na chirliderskim gównie (bez obrazy). Coś a'la takie spodenki, które zakłada się na bieliznę. :P 18 Strona 19 Finn zmarszczył nos. – Sprośnie. Wolę spankies. Zaśmiałam się i wtuliłam twarz w jego szyję. – Nigdy nie odpowiadasz na pytania – droczył się. Jego wskazujący palec prześledził pasek moich spankies, później zanurzył pod tkaniną. Wierciłam się. – Nie wiem – powiedziałam, czując, że się czerwienię. – Cóż, myślę, że wiem – powiedział łagodnie Finn. – Byłaś dziś w szkole grzeczną dziewczynką? – zapytał, musnął ustami moje ucho, klepiąc mnie w tyłek. – Zawsze jestem grzeczna – kierowałam się do ucieczki. Czułam, że robię się mokra, a nie miałam czasu, by zacząć odczuwać gorąco i zaniepokojenie. – To nie to, co usłyszałem – kontynuował Finn. Podniósł mnie z kolan i położył na łóżko. Próbowałam wstać, ale mocno mnie trzymał, poruszył brwiami, zanim przewrócił mnie na brzuch. – Nie waż się – ostrzegłam, czując podrzucaną w górę spódniczkę. – Cholera, Brooke – powiedział. – Masz wyśmienitą dupę – pochylił się nade mną i znowu szepnął do ucha: – I mam zamiar dać ci lekcję. – Usiadł okrakiem na moich plecach w stronę stóp i przejechał dłońmi po całym tyłku. – Finn! – pisnęłam, kiedy dłoń zeszła niżej, lekko uderzając mnie w pośladki. Ścisnął je, a potem zrobił to znowu. I znowu, aż zaprzestałam szaleńczych prób zrzucenia go ze mnie. Nie zdawałam sobie sprawy, że tak mocno się śmieję, dopóki o tym nie wspomniał. – Masz kłopoty, młoda damo – powiedział Finn, starając się o poważny ton. – Dlaczego się śmiejesz? – Schodź! – krzyknęłam pomiędzy wdechami. – Nie ma mowy – odpowiedział Finn. – Dotąd nie nauczyłaś się lekcji – ponownie mnie uderzył. Tym razem trochę mocniej. Moja głowa się podniosła i prawie wrzasnęłam ''nie!'', ale to nie byłoby dobre, bo chciałam, aby zrobił to ponownie. Wygięłam plecy, wypychając do góry tyłek i usłyszałam jego ostry wdech. Ponownie mnie uderzył, ale byłam spokojna. – Nawet dla mnie trochę nie zapłaczesz? – zapytał. Uderzył mnie ponownie. Mocniej. Wypuściłam cichy jęk. Zlazł ze mnie i przerzucił mnie z powrotem, chwytając spankies, zanim mogłam zaprotestować. Ściągał je w dół wzdłuż moich nóg z figami, ale był zbyt niecierpliwy, by przeciągnąć je przez trampki. Zamiast tego, pozwolił im na pozostanie wokół kostek, kiedy podniósł moje uda i położył sobie na ramionach. Byłam nieco zrozpaczona tą pozycją, większość mojej wagi opierała się wtedy na tyle szyi i ramionach. 19 Strona 20 – Finn! – krzyknęłam, całkowicie przygotowana na działanie. Robił mi tak wcześniej wiele razy, ale zawsze w ciemności. Teraz światło dzienne przepływające przez listwy żaluzji w oknie dawało mu perfekcyjny widok na wszystko, co chciałam, by zostało w ukryciu. – Jestem najszczęśliwszym facetem na świecie – powiedział Finn, a później przebiegł po mnie językiem. Jęknęłam i kręciłam ciałem, ale było to beznadziejne. Wciąż mnie trzymał, jego muskularne przedramiona naciskały na moje podbrzusze. Delikatnie mnie lizał, wywołując kwilenie i sporadyczne krzyki, aż myślałam, że chcę umrzeć. Czułam się zbyt dobrze i wiedziałam, że na to nie zasługuję. Zacisnęłam w pięści po obu stronach prześcieradła i błagałam, żeby przestał. – Zrobię to – powiedział, jego wargi wciąż muskały moje ciało. – Kiedy dojdziesz. – Nie, nie, nie – powiedziałam bez przekonania. – Mam zawody. Beth. Beth może być tu lada chwila. Zignorował mnie i kontynuował swoje zmysłowe natarcie. Jego język na mej skórze. Jego delikatne pocałunki. Chciałam dojść i wiedziałam, że będzie to silniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. Nie wiedziałam, dlaczego tym razem było to takie dotkliwe. Być może, dlatego, że zachowywaliśmy się zbyt nierozważne, zbyt niebezpieczne, a potężny pośpiech prowadził do upojenia. Ale powinnam zwrócić uwagę na niepokojące uczucie w głębi serca. To było jak ostrzegawcza syrena z wielkim, migającym czerwonym światłe13. Mogłam usłyszeć gładki, kobiecy głos w systemie interkomu – taki jeden z filmów sci–fic: ''Uwaga. Dziesięć sekund do detonacji''14. Wtedy statek eksploduje, a moje ciało razem z nim. Wrzeszczę w kosmosie, czując uciekający tlen, pękające gwiazdy, jedna po drugiej przed mymi oczami, w sercu, po całych nogach.  Co jest kurwa? Leżałam zaspokojona, zamrożona. Nie chciałam odwrócić głowy, ale wreszcie się zmusiłam. Beth stała u progu drzwi. Miała bladą twarz, a ja przez stan osłupienia chciałam powiedzieć, że jest coś nie tak z jej twarzą. 13 14 W org. się rymuje: „Attention. Ten seconds until detonation.” 20