Reid Michelle - Klejnoty dla Isabel

Szczegóły
Tytuł Reid Michelle - Klejnoty dla Isabel
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Reid Michelle - Klejnoty dla Isabel PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Reid Michelle - Klejnoty dla Isabel PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Reid Michelle - Klejnoty dla Isabel - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Michelle Reid Klejnoty dla Isabel Strona 2 ROZDZIAŁ PIERWSZY Leandros Petronades wylegiwał sie˛ na pokładzie swego jachtu i spogla˛dał na zatoke˛ San Esteban. Był zadowolony. Nowa miejscowos´ c´ wypoczynkowa w Hiszpanii okazała sie˛ wyja˛tkowym sukcesem. Miał ogromna˛ satysfakcje˛, bo sam ja˛ stworzył na pustkowiu. Na bardzo pie˛knym pustkowiu. Na doda- tek pomnoz˙ ył pienia˛dze, jakie włoz˙ ył w to przedsie˛- wzie˛cie. Czego wie˛cej trzeba do szcze˛s´ cia człowie- kowi interesu? Juz˙ czwarty rok stał na czele imperium finanso- wego swego zmarłego ojca. Przez ten czas znacza˛co pomnoz˙ ył rodzinny maja˛tek, czego zreszta˛ sie˛ po nim spodziewano. Ale San Esteban od pocza˛tku było dla niego czyms´ wie˛cej niz˙ tylko kolejna˛inwestycja˛. To był ich wspo´ lny pomysł. Leandros i Felipe Vazquez bez kon´ ca o tym rozmawiali, roztrza˛sali najro´ z˙ niejsze moz˙ liwos´ ci, az˙ w kon´ cu pomysł nabrał kształtu. Luksusowe wille porozrzucane na zboczu wzgo´ - rza, pie˛ciogwiazdkowy hotel, pole golfowe, kompleks wypoczynkowy, i wszystko działało jak w zegarku. Strona 3 6 MICHELLE REID Leandros pomys´ lał, z˙ e najwyz˙ szy czas sie˛ sta˛d ruszyc´ , choc´ wcale nie miał ochoty wracac´ . – To ma byc´ s´ wie˛to odrodzenia San Esteban – rozległ sie˛ melodyjny kobiecy głos. – Muzyka, morze sztucznych ogni... Leandros us´ miechna˛ł sie˛, słuchaja˛c tego głosu. Niepoko´ j ulotnił sie˛ w jednej chwili. Lubił Dianthe˛, lubił miec´ ja˛ przy sobie. Była spo- kojna, dobrze wychowana i niesamowicie sprawna. Ilekroc´ ja˛prosił, z˙ eby cos´ dla niego zrobiła, robiła to, nie zawracaja˛c mu głowy drobiazgami. Zamierzał sie˛ z nia˛ oz˙ enic´ . Nie kochał jej. Juz˙ dawno przestał wierzyc´ w mi- łos´ c´ . Ale Diantha była pie˛kna, inteligentna i na pewno nie be˛dzie wymagała, by pos´ wie˛cał jej cały swo´ j czas. To ostatnie było bardzo waz˙ ne, jes´ li nie najwaz˙ - niejsze. Jako prezes Petronades Group miał mno´ st- wo pracy i nie mo´ gł całymi dniami zajmowac´ sie˛ humorzasta˛z˙ ona˛. Diantha Christophoros, pochodza˛- ca z zamoz˙ nej greckiej rodziny, rozumiała i akcep- towała taki stan rzeczy. Był tylko jeden drobny problem. Leandros juz˙ miał jedna˛ z˙ one˛. Honor mu nie pozwalał zacza˛c´ romansu z Diantha˛, dopo´ ki nie przetnie wszystkich wie˛zo´ w ła˛cza˛cych go z pierwsza˛ z˙ ona˛. Na szcze˛s´ cie nie spodziewał sie˛ problemo´ w. W kon´ cu przez trzy długie lata ani razu nie widział sie˛ z Isabel. Isabel... Strona 4 KLEJNOTY DLA ISABEL 7 – Cholera! – zakla˛ł pod nosem i zerwał sie˛ z le- z˙ aka. Nie powinien był nawet wspominac´ jej imienia. To zawsze wytra˛cało go z ro´ wnowagi. Stana˛ł przy relingu, spogla˛daja˛c ponuro na wi- dok, kto´ ry jeszcze przed chwila˛wywoływał us´ miech na twarzy. Podła wiedz´ ma, diablica, mys´ lał ws´ ciekły. Wy- paliła pie˛tno, kto´ re mimo upływu trzech lat wcia˛z˙ dawało o sobie znac´ . Za jego plecami nadal rozlegał sie˛ głos Dianthy. Ustalała z kims´ program obchodo´ w s´ wie˛ta San Es- teban. Wystarczyło lekko odwro´ cic´ głowe˛, z˙ eby ujrzec´ ja˛ stoja˛ca˛ w salonie jachtu, do kto´ rego paso- wała jak ulał. Czarne włosy, ciemne oczy, oliwkowa cera, elegancka suknia podkres´ laja˛ca urode˛, a nie wyzywaja˛ca jak... Skrzywił sie˛, pomys´ lawszy, z˙ e chyba juz˙ nigdy w z˙ yciu nie be˛dzie pragna˛ł z˙ adnej kobiety tak bar- dzo, jak poz˙ a˛dał Isabel. Pobrali sie˛ szybko, bezmys´ lnie, byleby wreszcie miec´ siebie na własnos´ c´ . Kochali sie˛ jak zwierze˛ta i tak samo sie˛ kło´ cili. Wkro´ tce wielka miłos´ c´ zmie- niła sie˛ w jeden wielki koszmar. Leandros zamkna˛ł tamten rozdział i prawie zapo- mniał, z˙ e kiedys´ miał z˙ one˛, a teraz, gdy kon´ czył sie˛ jego pobyt w San Esteban, chciał rozpocza˛c´ z˙ ycie od nowa. Miał trzydzies´ ci jeden lat i zamierzał sie˛ oz˙ enic´ , tym razem z włas´ ciwa˛ osoba˛. Strona 5 8 MICHELLE REID – Czemu sie˛ smucisz? Diantha podeszła do niego tak cicho, z˙ e dopiero teraz ja˛ zauwaz˙ ył. Popatrzył w jej piwne oczy, dostrzegł delikatny us´ miech i... pomys´ lał o całkiem innym us´ miechu, wyzywaja˛cym, i o pełnych prze- kory zielonych oczach. – Usiłuje˛ pogodzic´ sie˛ z mys´ la˛, z˙ e musze˛ sta˛d wyjechac´ – odparł. – Nie chcesz wyjez˙ dz˙ ac´ – domys´ liła sie˛ Diantha. – Pokochałem to miejsce – westchna˛ł Leandros, spogla˛daja˛c na San Esteban. Tutaj znalazł azyl po dniach rozpaczy, tu pochował stracone złudzenia, na nowo uczył sie˛, jak byc´ soba˛. Poczuł na ramieniu delikatny dotyk palco´ w Dian- thy, przypomniał sobie o jej obecnos´ ci. Rzadko sie˛ dotykali. Nie byli sobie na tyle bliscy. Zreszta˛ Dian- tha była przyjacio´ łka˛ jego młodszej siostry, Chloe, i honor nakazywał Leandrosowi traktowac´ ja˛ z sza- cunkiem. Mimo to jego zmysły zareagowały na dotyk chłodnej dłoni, chociaz˙ uspokoiły sie˛ natych- miast, gdy tylko dłon´ sie˛ odsune˛ła. – Za długo tu jestes´ – powiedziała Diantha tym swoim cichym, monotonnym głosem. – Rozleniwi- łes´ sie˛. Chyba juz˙ czas wracac´ do Aten i zacza˛c´ nowe z˙ ycie. – Ma˛dre słowa. – Leandros sie˛ us´ miechna˛ł. To niesamowite, jak Diantha potrafiła czytac´ w jego mys´ lach. – Zaraz po s´ wie˛cie San Esteban zamierzam wro´ cic´ do Aten. Moz˙ e nawet zaczne˛ nowe z˙ ycie. Strona 6 KLEJNOTY DLA ISABEL 9 – Twoja mama bardzo sie˛ ucieszy. Odeszła cicho, tak jak przyszła. Poruszała sie˛ z gracja˛... W niebieskiej sukni, z czarnymi włosami skromnie upie˛tymi na karku wygla˛dała jak uosobie- nie tradycyjnej greckiej przyzwoitos´ ci. Lecz Leand- ros miał przed oczyma długie rude włosy spadaja˛ce na szczupłe ramiona w niemym wyrazie lekcewaz˙ e- nia wobec wszystkiego, co greckie i co przyzwoite. Isabel wolałaby umrzec´ , niz˙ włoz˙ yc´ taka˛ skromna˛ niebieska˛ suknie˛, pomys´ lał. Nosiła kro´ ciutkie spo´ d- niczki ukazuja˛ce jej przepie˛kne nogi i ska˛pe bluze- czki ciasno opinaja˛ce cudowny biust. Isabel wolała- by sobie ucia˛c´ je˛zyk, niz˙ wyrazic´ zainteresowanie tym, co sobie pomys´ li jego matka. Za to Diantha uwielbiała jego matke˛. Z wza- jemnos´ cia˛. Od zawsze istniała w z˙ yciu Leandrosa, włas´ nie dlatego, z˙ e była przyjacio´ łka˛ jego siostry. Jednak naprawde˛ ja˛ zauwaz˙ ył dopiero teraz, kiedy przyjechała, z˙ eby mu pomo´ c zorganizowac´ s´ wie˛to. Miała to zrobic´ Chloe, ale była taka zabiegana w zwia˛zku ze s´ lubem Nikosa, z˙ e w zaste˛pstwie przysłała mu swoja˛ przyjacio´ łke˛. Leandros uwaz˙ ał, z˙ e to bardzo miło ze strony Dianthy, i był jej bardzo wdzie˛czny za czas, jaki mu pos´ wie˛ciła. Zwłaszcza z˙ e sama niedawno wro´ ciła do Aten po czteroletnim pobycie w Waszyngtonie, gdzie jej ojciec pełnił funkcje˛ ambasadora. Była dobrze wychowana i bardzo miła, a jedyna˛ plama˛ na jej honorze (jes´ li moz˙ na to tak okres´ lic´ ) był kro´ tki Strona 7 10 MICHELLE REID romans z Nikosem. Na pewno była bardziej od- powiednia˛ partia˛ niz˙ tamta ruda czarownica. Na brzegu stał jakis´ człowiek, kto´ ry robił zdje˛cia jachtu. Leandros sie˛ skrzywił. Nie cierpiał fotogra- fo´ w. Nie tylko dlatego, z˙ e wdzierali sie˛ w jego prywatne z˙ ycie, ale takz˙ e dlatego, z˙ e Isabel była z zawodu fotografem. Dzie˛ki temu sie˛ poznali. Na wystawie samochodo´ w. Poprosiła, z˙ eby jej pozował i flirtowała z nim jak szalona, ani na chwile˛ nie przerywaja˛c pstrykania. Jeszcze tego samego dnia wieczorem wyla˛dowali w ło´ z˙ ku, a potem... Nie chciał mys´ lec´ o tym, co działo sie˛ potem. W ogo´ le nie chciał mys´ lec´ o Isabel. Nie było juz˙ dla niej miejsca ani w jego z˙ yciu, ani nawet w jego mys´ lach i nalez˙ ało to oficjalnie potwierdzic´ . Rozwodem. Isabel czytała pismo od adwokata porzuconego przez nia˛ me˛z˙ a. Leandros zamierzał wysta˛pic´ o roz- wo´ d. W zasadzie zgadzała sie˛ z tres´ cia˛ listu: najwyz˙ szy czas, z˙ eby kto´ res´ z nich wzie˛ło byka za rogi i w spo- so´ b oficjalny zakon´ czyło zwia˛zek, kto´ ry nigdy nie powinien był zostac´ zalegalizowany, a jednak... Słowa zamazały sie˛ na chwile˛, gdy zdała sobie sprawe˛, z˙ e to juz˙ koniec, ostatni rozdział fatalnej z˙ yciowej pomyłki. Takis Konstantinodous, wuj Leandrosa, kto´ ry był jednoczes´ nie jego adwokatem, proponował, z˙ eby Strona 8 KLEJNOTY DLA ISABEL 11 Isabel przyjechała do Aten na spotkanie z me˛z˙ em. Spotkanie miało sie˛ odbyc´ w obecnos´ ci adwokato´ w obu stron. Oczywis´ cie Leandros pokryje wszystkie koszta zwia˛zane z podro´ z˙ a˛ Isabel i jej adwokata, poniewaz˙ on sam nie moz˙ e w tej chwili udac´ sie˛ do Anglii. Ciekawe, dlaczego nie moz˙ e przyjechac´ , pomys´ - lała Isabel. Pamie˛tała, z˙ e Leandros praktycznie z˙ ył na walizkach. Poznali sie˛ w Anglii na dorocznym Salonie Samochodowym. Isabel znalazła sie˛ na wy- stawie słuz˙ bowo. Była fotografem w modnym nowo powstałym czasopis´ mie. Miała dwadzies´ cia dwa la- ta i s´ wie˛cie wierzyła, z˙ e ma u sto´ p cały s´ wiat. O pie˛c´ lat starszy od niej Leandros był pie˛kny jak Apollo. Flirtowali ponad maska˛ ls´ nia˛cego czerwonym lakierem, koszmarnie drogiego sportowego auta. Leandros był przystojny, nienagannie ubrany i cza- ruja˛cy, wie˛c Isabel wzie˛ła go za sprzedawce˛ tych kosztownych cacek. Umo´ wili sie˛ na kolacje˛ i poszli do ło´ z˙ ka przy pierwszej okazji, jaka im sie˛ nadarzy- ła. Kiedy sie˛ zorientował, z˙ e jest jej pierwszym kochankiem, namie˛tnos´ c´ rozgorzała z jeszcze wie˛k- sza˛ siła˛. A gdy nadszedł czas powrotu do Grecji, stwierdził, z˙ e bez Isabel nigdzie nie pojedzie. Po- s´ piesznie wzie˛li s´ lub w merostwie, po czym pope˛- dzili na lotnisko, z˙ eby nie spo´ z´ nic´ sie˛ na samolot. Zacze˛ła zadawac´ pytania dopiero wtedy, kiedy znalazła sie˛ na pokładzie prywatnego samolotu, kto´ ry miał na kadłubie wymalowane złotymi literami logo Strona 9 12 MICHELLE REID holdingu Petronades. Leandros s´ miał sie˛ do rozpuku, a ona naprawde˛ nie miała poje˛cia, z˙ e pos´ lubiła miliardera. Podekscytowany i uszcze˛s´ liwiony zapro- wadził Isabel do malen´ kiej kajuty, gdzie kochali sie˛ przez cała˛ droge˛ do Aten. Nigdy w z˙ yciu nie była taka szcze˛s´ liwa. Ich małz˙ en´ skie szcze˛s´ cie skon´ czyło sie˛ wraz z przyjazdem do Grecji. Miłos´ c´ ulotniła sie˛, gdy przekroczyli pro´ g rodzinnego domu Leandrosa. Wtedy to pierwszy raz ja˛ skrytykował. – Nie moz˙ esz tak is´ c´ na spotkanie z moja˛ mama˛ – powiedział. – Dlaczego? – Spo´ dniczka jest stanowczo za kro´ tka. Mama dostanie zawału. I powinnas´ jakos´ upia˛c´ włosy. Okaz˙ troche˛ szacunku ludziom, z kto´ rymi masz sie˛ spotkac´ . Nie przebrała sie˛ i nie upie˛ła włoso´ w i to był pocza˛tek kon´ ca. Tak, pomys´ lała, spogla˛daja˛c na lez˙ a˛cy przed nia˛ list, najwyz˙ szy czas zakon´ czyc´ te˛ farse˛. Miała tylko jeden problem: nie mogła pojechac´ do Aten na kilka dni, poniewaz˙ nie chciała zostawic´ mamy bez opieki. – O kto´ rej przylatuje samolot? Leandros siedział przy biurku w wybitym plu- szem gabinecie. W cia˛gu dwo´ ch tygodni od powrotu do Aten stał sie˛ zupełnie innym człowiekiem. Bez- Strona 10 KLEJNOTY DLA ISABEL 13 troski me˛z˙ czyzna z San Esteban zmienił sie˛ w prze- nikliwego, jasno mys´ la˛cego miliardera. Ta przemiana ani troche˛ go nie cieszyła, ale nie miał wyboru. Bardzo wielu ludzi polegało na jego wiedzy i dos´ wiadczeniu. Jego biurko uginało sie˛ pod cie˛z˙ arem dokumento´ w, dotycza˛cych niezmiernie waz˙ nych i pilnych spraw. Jego z˙ ycie towarzyskie, kto´ re w San Esteban ograniczało sie˛ do niespiesz- nego zjedzenia obiadu w restauracji, w tej chwili było az˙ ge˛ste od spotkan´ z rozmaitymi ludz´ mi. Kiedy tylko podnosił głowe˛, natychmiast miał przed soba˛ kogos´ , kto koniecznie musiał zamienic´ z nim pare˛ sło´ w. A jes´ li zamkna˛ł oczy, ktos´ inny starał sie˛, z˙ eby natychmiast je otworzył. Na domiar złego jego młodszy brat Nikos miał w przyszłym tygodniu brac´ s´ lub i nic innego go nie obchodziło. Za to Leandrosowi przybyło obowia˛zko´ w. Jako najstarszy syn po s´ mierci ojca został głowa˛ rodziny Petronades. Teraz, pro´ cz zwykłych spraw zawodo- wych, spadły na niego takz˙ e wszystkie obowia˛zki reprezentacyjne zwia˛zane ze zbliz˙ aja˛cym sie˛ dniem s´ lubu brata. Im bliz˙ ej tego dnia, tym bardziej neuro- tyczna stawała sie˛ matka. Dostałaby szału, gdyby nie mogła o kaz˙ dej porze dnia czy nocy poroz- mawiac´ ze starszym synem. Kiedy narzekał, tłuma- czyła mu, z˙ e nie powinien jej psuc´ podniosłego nastroju, i przypominała, z˙ e on sam pozbawił ja˛ po- wodu do dumy i z˙ e musiała patrzec´ , jak rozpada sie˛ jego od pocza˛tku nieszcze˛s´ liwe małz˙ en´ stwo. Strona 11 14 MICHELLE REID Moz˙ e i nie było szcze˛s´ liwe, ale Leandros wie- dział, z˙ e do kon´ ca z˙ ycia nie zapomni, jak wspaniale sie˛ czuł, kiedy wkładaja˛c obra˛czke˛ na palec Isabel, zobaczył jej szcze˛s´ liwy us´ miech i usłyszał ciche ,,kocham cie˛’’. Nie potrzebował pie˛ciuset s´ wiad- ko´ w, z˙ eby miec´ pewnos´ c´ , z˙ e to szczera prawda, ale matce tego nie powiedział. – Dzis´ wieczorem – poinformował Takis, przy- zywaja˛c go do rzeczywistos´ ci. – Nie przyje˛ła naszej oferty. Zamieszka w hotelu Apollo, koło Pireusu. – To bardzo marny hotel – skrzywił sie˛ Leandros – nie ma nawet trzech gwiazdek. Dlaczego chce mieszkac´ tam, jes´ li moz˙ e miec´ apartament w A- theneum? – Nie mam poje˛cia. – Takis wzruszył ramionami. – Wiem tylko tyle, z˙ e zarezerwowała trzy pokoje w hotelu Apollo. Nie dwa, tylko trzy, w tym jeden przystosowany dla wo´ zko´ w inwalidzkich. – Po co? – Leandros az˙ podskoczył. – Co jej sie˛ stało? Miała wypadek? Zachorowała? – Nie wiem – odparł Takis. – Wiem tylko tyle, z˙ e zarezerwowała taki poko´ j. – No to sie˛ dowiedz! – warkna˛ł Leandros. W głowie mu sie˛ zakre˛ciło na sama˛mys´ l o tym, z˙ e jego pie˛kna Isabel moz˙ e byc´ przykuta do wo´ zka inwalidzkiego. Chyba pobladł, bo Takis dziwnie mu sie˛ przygla˛dał. – Naprawde˛ nic nie rozumiesz? To przeciez˙ wszystko zmienia – przyszedł mu z pomoca˛ tkwia˛cy Strona 12 KLEJNOTY DLA ISABEL 15 w jego umys´ le bystry miliarder. – Trzeba be˛dzie zmienic´ warunki, biora˛c pod uwage˛ niepełnospraw- nos´ c´ ... – Uwaz˙ am, z˙ e godziwie ja˛ zabezpieczyłes´ – stwierdził Takis. – ,,Godziwie’’ w tym przypadku nie wystarczy. – Leandros był zły, choc´ sam nie wiedział, z jakiego powodu. – Nie jestem kutwa˛! Nie zamierzam prowa- dzic´ z˙ adnej gry! Isabel jest moja˛ z˙ ona˛! – Urwał, usłyszawszy to ,,jest’’ wypowiedziane jego włas- nymi ustami. Wzia˛ł głe˛boki oddech. – Zrozum, Takis, z˙ ałuje˛, z˙ e nasze małz˙ en´ stwo sie˛ nie udało, i bardzo zalez˙ y mi na tym, z˙ eby ja˛ uczciwie potrak- towac´ . – Wybacz, Leandros. – Takis był szczerze zdzi- wiony tym wybuchem. – Nie chciałem... – Wiem – przerwał mu. – I wiem, co sobie mys´ lisz. Dlatego włas´ nie tak go rozws´ cieczyła ta uwaga o godziwym zabezpieczeniu. Wiedział, co jego ro- dzina mys´ lała o Isabel. Wiedział, z˙ e mie˛dzy soba˛ mo´ wili o niej wyła˛cznie tym obraz´ liwym tonem, jakiego przed chwila˛ uz˙ ył Takis. A on im na to pozwalał, choc´ by udaja˛c, z˙ e o niczym nie wie. Mylili sie˛, obarczaja˛c Isabel wina˛ za rozpad małz˙ en´ - stwa, bo to nie ona zawiniła. W kaz˙ dym razie nie tylko ona. – Przyjmij do wiadomos´ ci, z˙ e nie zamierzam na niej oszcze˛dzac´ . Jasne? Strona 13 16 MICHELLE REID – Oczywis´ cie. – Takis skina˛ł głowa˛. Był ojcem chrzestnym Leandrosa i miał dwa razy wie˛cej lat od niego, a mimo to wygla˛dał w tej chwili jak przeraz˙ o- ny pracownik, kto´ rego szef jak najsłuszniej obsztor- cował. – Nigdy nawet nie pomys´ lałem... – Dowiedz sie˛, ile moz˙ na, zanim sie˛ z nia˛ spot- kamy – przerwał Leandros, wymownie spogla˛daja˛c na zegarek. Takis zrozumiał aluzje˛. Leandros odczekał, az˙ drzwi sie˛ za nim zamkne˛ły, westchna˛ł cie˛z˙ ko. Wie- dział, z˙ e zachowuje sie˛ irracjonalnie. Rozumiał, dlaczego Takis nie moz˙e poja˛c´ , o co w tym wszystkim chodzi. Zaledwie dwa tygodnie wczes´ niej Leandros zadzwonił do niego z pros´ ba˛o przygotowanie sprawy rozwodowej. Mo´ wił kro´ tko, zwie˛z´ le i bez emocji, ale wo´ wczas w jego pamie˛ci Isabel wyste˛powała w roli wiedz´ my z piekła rodem. Wystarczyło jedno słowo, z˙eby zmieniła sie˛ w młoda˛wraz˙liwa˛kobiete˛, kto´ ra˛on rzucił na poz˙ arcie aten´ skiej arystokracji. Zadzwonił telefon na jego biurku. Diantha przy- pominała mu, z˙ e jego matka prosi, aby nie spo´ z´ nił sie˛ na obiad. Jej cichy, beznamie˛tny głos uspokajał, koił zszarpane nerwy. Nim rozmowa dobiegła kon´ - ca, Leandros poczuł sie˛ o wiele lepiej. Tak, pomys´ lał, Diantha be˛dzie w sam raz. – Przebierz sie˛, bo be˛dziesz miała kłopoty – po- wiedziała Silvia Cunningham we włas´ ciwy sobie obcesowy sposo´ b. Strona 14 KLEJNOTY DLA ISABEL 17 Isabel jeszcze raz przejrzała sie˛ w lustrze. – Nie wiem, co ci sie˛ nie podoba. Miała na sobie dopasowana˛ garsonke˛ z bra˛zowej sko´ ry. Spo´ dnica, delikatnie opinaja˛ca biodra i uda, kon´ czyła sie˛ przyzwoicie poniz˙ ej kolan, prosty zapi- nany na suwak z˙ akiet sie˛gał talii, a skromna kremo- wa bluzka była zapie˛ta na guziki pod sama˛ szyje˛. Nawet włosy były porza˛dnie zaplecione i upie˛te do go´ ry. Do tego usta pocia˛gnie˛te jasna˛ szminka˛, deli- katny cien´ na powiekach i odrobina tuszu do rze˛s. Nie mogła wygla˛dac´ bardziej staros´ wiecko, nawet gdyby chciała. – Wygla˛dasz prowokacyjnie – odparła matka. – Ten ne˛dznik nigdy nie umiał ci sie˛ oprzec´ , nawet w najgorszych czasach. Jak mys´ lisz, co z toba˛ zrobi, kiedy mu sie˛ pokaz˙ esz w tej spo´ dnicy? – Nic nie poradze˛ na to, z˙ e jestem zgrabna – bro- niła sie˛ Isabel. – Odziedziczyłam to po tobie. Włosy i oczy tez˙ . – I temperament – dodała Silvia. – Załoz˙ e˛ sie˛, z˙ e chcesz mu przypomniec´ , co stracił. – Juz˙ zapomniałas´ , z˙ e to ja od niego odeszłam? – A on sie˛ nie pofatygował, z˙ eby cie˛ sprowadzic´ z powrotem! Nie trzeba jej było tego przypominac´ . Pamie˛tała. Az˙ za dobrze. – Nie mam teraz na to czasu – powiedziała, rozgla˛daja˛c sie˛ za torebka˛. – Nie powinnas´ is´ c´ na to spotkanie. Strona 15 18 MICHELLE REID – Nie zaczynaj od pocza˛tku, mamo – westchne˛ła Isabel. Ostatnio o niczym innym nie rozmawiały. – Tez˙ uwaz˙ am, z˙ e najwyz˙ szy czas zakon´ czyc´ to małz˙ en´ stwo. – Silvia z trudem podniosła sie˛ z wo´ z- ka, stane˛ła wsparta na balkoniku. – Ten list od jego adwokata to najlepsza wiadomos´ c´ od wielu lat. Mimo to uwaz˙ am, z˙ e popełniasz bła˛d, ida˛c na spot- kanie z Leandrosem. Zwłaszcza teraz, kiedy zoba- czyłam, jak sie˛ ubrałas´ . – Prosze˛ cie˛, usia˛dz´ – błagała Isabel. – Re˛ce ci sie˛ trze˛sa˛. Pamie˛taj, z˙ e nie wolno ci sie˛ przeme˛czac´ . – Usia˛de˛, ale dopiero kiedy ty przestaniesz sie˛ upierac´ . – Przyganiał kocioł garnkowi – mrukne˛ła Isabel i us´ miechne˛ła sie˛ do matki. Usta Silvii drgne˛ły. Gdyby Isabel miała wa˛tp- liwos´ ci, ska˛d ma ten swo´ j os´ li upo´ r, starczyłoby jej popatrzec´ na własna˛matke˛. Włosy, oczy, a nawet siłe˛ woli odziedziczyła po tej stanowczej kobiecie. Niestety, po wypadku samochodowym został z niej tylko cien´ dawnej Silvii. Na szcze˛s´ cie – i matka takz˙ e uwaz˙ ała to za dar niebios – umysł miała sprawny jak przedtem i była zdecydowana odzyskac´ poprzednia˛ sprawnos´ c´ fizyczna˛. Problem w tym, z˙ e przesadzała. Zaledwie kilka tygodni wczes´ niej upadła i paskudnie sie˛ potłukła. Niczego sobie nie złamała, ale Isabel bała sie˛ zo- stawiac´ ja˛ sama˛ w cia˛gu dnia, kiedy ona wychodziła do pracy. A potem przyszedł ten list i wszystko Strona 16 KLEJNOTY DLA ISABEL 19 jeszcze bardziej sie˛ pogmatwało. Łatwiej było przy- wiez´ c´ matke˛ ze soba˛ do Grecji, niz˙ zostawic´ ja˛ sama˛ w domu, a potem zamartwiac´ sie˛, czy aby nic jej sie˛ nie stało. Zniecierpliwiona Isabel wzie˛ła krzesło i podsta- wiła je matce pod pupe˛. Silvia usiadła bez protesto´ w. Wcia˛z˙ nie mogła sie˛ utrzymac´ na nogach o własnych siłach. Taka włas´ nie jest ta moja mama, pomys´ lała Isa- bel, całuja˛c ja˛ w policzek. Bojowniczka. Zawsze musi postawic´ na swoim. Nawet teraz. – Masz racje˛. – Isabel przykucne˛ła przy krzes´ le, uje˛ła obie re˛ce matki. – Rzeczywis´ cie, celowo ubra- łam sie˛ w ten sposo´ b, ale nie dlatego, z˙ eby Leandros poz˙ ałował decyzji o rozwodzie. Widzisz, on zawsze krytykował moje stroje. On krytykował, a ja sie˛ buntowałam. Nie stac´ mnie było nawet na najmniej- sze uste˛pstwo. Nigdy nie ubierałam sie˛ ani nie zachowywałam w taki sposo´ b, w jaki on wyobraz˙ ał sobie, z˙ e powinna sie˛ ubierac´ i zachowywac´ jego z˙ ona. – I bardzo dobrze – pochwaliła matka. – Pretens- jonalny chłystek! – Chciałabym mu pokazac´ , z˙ e kiedy mam swo- bode˛ wyboru, to potrafie˛ byc´ tak samo konwencjo- nalna jak kaz˙ dy. Tłumaczenie było mocno nacia˛gane, ale Silvia wolała nie przyznawac´ sie˛ co´ rce, z˙ e to zauwaz˙ yła. Zwłaszcza z˙ e włas´ nie w tej chwili zapukano do Strona 17 20 MICHELLE REID drzwi. Z pewnos´ cia˛ był to Lester Miles, adwokat Isabel. – Nie pozwo´ l, z˙ eby zno´ w cie˛ zranił – powiedzia- ła matka. Isabel zerwała sie˛ na ro´ wne nogi. – Cokolwiek złego zrobił mi Leandros, nigdy nie zrobił tego, z˙ eby mnie zranic´ , mamo. – Powiedziała ,,mamo’’! Zawsze nazywała ja˛ mamcia˛ albo mamu- sia˛. ,,Mamo’’ mo´ wiła tylko wtedy, kiedy była bardzo zdenerwowana. – Nie pasowalis´ my do siebie. Zro- zumienie tej prawdy było bardzo bolesne. I dla mnie, i dla niego. Silvia sie˛ nie odezwała. W milczeniu przyje˛ła kolejne cmoknie˛cie w policzek, a Isabel nie mogła sie˛ nadziwic´ , z˙ e tak gora˛co broni człowieka, kto´ ry okropnie ja˛ potraktował. Pukanie do drzwi sie˛ powto´ rzyło. Isabel poszła otworzyc´ . – Co be˛dziesz robiła, jak mnie nie be˛dzie? – za- pytała matke˛. – Clive wypoz˙ yczył samocho´ d. Zabierze mnie na przejaz˙ dz˙ ke˛ po mies´ cie. Isabel zacisne˛ła usta. Clive Sanders był ich sa˛sia- dem, fizykoterapeuta˛ i rehabilitantem Silvii. I bar- dzo chciał zostac´ nowym me˛z˙ czyzna˛ w z˙ yciu Isabel, gdyby mu tylko pozwoliła. Za to Silvia była całym sercem po jego stronie. Zgodziła sie˛ nawet na to, z˙ eby przyjechał razem z nimi do Aten. Isabel do- wiedziała sie˛ o ich zmowie, po przyjez´ dzie zoba- Strona 18 KLEJNOTY DLA ISABEL 21 czyła Clive’a w hotelowym holu. Przypuszczała, z˙ e mama chciała miec´ Clive’a pod re˛ka˛na wypadek, gdyby po spotkaniu z Leandrosem Isabel całkiem sie˛ rozsypała. Ona jednak wiedziała swoje. Była pewna, z˙ e nie ma najmniejszej szansy, by wro´ ciła szalen´ cza na- mie˛tnos´ c´ z pierwszych dni ich małz˙ en´ stwa. Nie czuła nienawis´ ci do Leandrosa, tylko nim pogar- dzała. Zniszczył jej pewnos´ c´ siebie, jej ducha walki, a w kon´ cu takz˙ e jej miłos´ c´ . Isabel tak gwałtownie otworzyła drzwi, z˙ e Lester Miles musiał sie˛ cofna˛c´ . Otworzył szeroko oczy, obejrzał ja˛ sobie od sto´ p do gło´ w, po czym przy- mkna˛ł powieki. Widocznie tez˙ uwaz˙ ał jej stro´ j za niezbyt odpowiedni. Rzeczywis´ cie zamierzała zwalic´ Leandrosa z no´ g, nie wiedziała tylko, z˙ e to po niej widac´ . – Idziemy? – zwro´ ciła sie˛ do adwokata. Lester Miles skina˛ł głowa˛ i ruszył za nia˛. Był młody i z˙ a˛dny czynu. Isabel wybrała go na chybił trafił z ksia˛z˙ ki telefonicznej. W ogo´ le nie potrzebo- wała adwokata, sama umiała sobie poradzic´ z Lean- drosem, ale była zadowolona, z˙ e ma przy sobie takiego przystojnego młodego człowieka. To miał byc´ dzien´ jej zemsty. Zamierzała odebrac´ to wszystko, co wydarł jej Leandros, i odejs´ c´ jako osoba kompletna. Nie chciała od niego pienie˛dzy, nie chciała omawiac´ ,,warunko´ w’’. Nie miała ni- czego, co on mo´ głby chciec´ , chyba z˙ e zamierzał Strona 19 22 MICHELLE REID walczyc´ o złota˛ obra˛czke˛, naszyjnik, piers´ cionek i kolczyki, kto´ re – zdaniem rodziny Petronades – niepotrzebnie podarował swej bardzo nieodpowied- niej z˙ onie. – Szkoda ich dla ciebie. – Isabel przypomniała sobie słowa Chloe, siostry Leandrosa. No tak, ale ani kochanej mamusi, ani najmilszej Chloe nie było w sypialni, gdzie te ich rodzinne klejnoty były jedynym strojem Isabel. Podniecały ich najdroz˙ szego chłopca do tego stopnia, z˙ e moz˙ na z nim było zrobic´ dosłownie wszystko. Te ich rodzinne klejnoty marnowały sie˛ teraz, lez˙ a˛c w sejfie jednego z aten´ skich banko´ w. Leandros mo´ gł je sobie wzia˛c´ w kaz˙ dej chwili. Tylko z czystej ciekawos´ ci chciała sie˛ dowiedziec´ , co zamierzał jej zaproponowac´ w zamian za ich zwrot. Postanowiła, z˙ e odda mu te przekle˛te klejnoty za darmo i wyjdzie z dumnie podniesiona˛ głowa˛. Podro´ z˙ takso´ wka˛ przez zatłoczone ulice Aten zdawała sie˛ nie miec´ kon´ ca. Lester Miles skorzystał z okazji, z˙ eby dowiedziec´ sie˛, czego Isabel od niego oczekuje. – Ma pani mocna˛ pozycje˛ – stwierdził. – Skoro nie było intercyzy, moz˙ e pani z˙ a˛dac´ połowy maja˛tku me˛z˙ a. Isabel zamrugała oczami. Ani razu nie pomys´ lała o intercyzie czy tez˙ o jej braku. Moz˙ e włas´ nie dlatego Leandros chciał sie˛ z nia˛ spotkac´ ? Kilka Strona 20 KLEJNOTY DLA ISABEL 23 klejnoto´ w rodzinnych to drobiazg w poro´ wnaniu z wielkim garncem złota nalez˙ a˛cym do rodziny Petronades. – Przebieg negocjacji be˛dzie zalez˙ ał od tego, kto´ remu z was bardziej zalez˙ y na rozwodzie – mo´ wił Lester Miles. – A poniewaz˙ to ma˛z˙ zainicjował cała˛ sprawe˛, moz˙ emy uznac´ , z˙ e siła jest po pani stronie. – S ´ wietnie sie˛ pan przygotował – pochwaliła. – Przeciez˙ po to mnie pani zatrudniła. – Wie˛c moz˙ e wie pan takz˙ e, dlaczego mojemu me˛z˙ owi nagle zachciało sie˛ rozwodu? – spytała zaciekawiona. – Nie mam z˙ adnych konkretnych dowodo´ w – za- strzegł sie˛ adwokat i tak jakos´ dziwnie na nia˛ popat- rzył. – Uwaz˙ am jednak, z˙ e chodzi o kobiete˛. Nazywa sie˛ Diantha Christophoros. Jest co´ rka˛ jednej z naj- znamienitszych greckich rodzin. Moje z´ ro´ dła infor- muja˛... Isabel pomys´ lała, z˙ e jego z´ ro´ dła na pewno sie˛ nie myla˛. Znała to nazwisko. Małz˙ en´ stwo Petronadesa i co´ rki Christophorosa dałoby pocza˛tek dynastii. Mama Petronades musi byc´ bardzo szcze˛s´ liwa, pomys´ lała Isabel. – Ostatnio gos´ ciła na jachcie pani me˛z˙ a – cia˛gna˛ł zawodowym tonem młody adwokat. – A pani szwa- gier, Nikolas Petronades, w przyszłym tygodniu z˙ eni sie˛ z Carlotta˛ Santorini. Kra˛z˙ a˛ plotki, z˙ e ma˛z˙ pani zamierza po´ js´ c´ w jego s´ lady. Zapewne chodzi o dziedziczenie. W takich moz˙ nych rodach jak