Przeznaczenie Jedi 6 - Wir - Denning Troy

Szczegóły
Tytuł Przeznaczenie Jedi 6 - Wir - Denning Troy
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Przeznaczenie Jedi 6 - Wir - Denning Troy PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Przeznaczenie Jedi 6 - Wir - Denning Troy PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Przeznaczenie Jedi 6 - Wir - Denning Troy - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Strona 2 PRZEZNACZENIE JEDI Strona 3 WIR TROY DENNING Przekład Jerzy Śmiałek Anna Hikiert Błażej Niedziński Redakcja stylistyczna Magdalena Stachowicz Korekta Jolanta Gomółka Renata Kuk Projekt graficzny okładki Ian Keltie i David Stevenson Ilustracja na okładce © Ian Keltie Druk Wojskowa Drukarnia w Łodzi Sp. z o.o. Tytuł oryginału Fate ot The Jedi#6: Vortex Copyright © 2010 by Lucasfilm Ltd. & ® or ™ where indicated. All Rights Reserved. Used Under Authorization. For the Polish translation Copyright © 2012 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o. Strona 4 ISBN 978-83-241-4159-3 Warszawa 2012. Wydanie I Wydawnictwo AMBER Sp. z o.o. 02-952 Warszawa, ul. Wiertnicza 63 tel. 22620 40 13, 22620 81 62 www.wydawnictwoamber.pl Kevinowi McConnellowi, którego właśnie czeka jego własna, wielka i nowa przygoda BOHATEROWIE POWIEŚCI Abeloth - osoba płci żeńskiej Allana Solo - dziewczynka Ben Skywalker - Rycerz Jedi (mężczyzna) C-3PO - android protokolarny („płci” męskiej) Eramuth Bwua’tu - prawnik (Bothanin) Gavar Khai - Rycerz Sithów (mężczyzna) Han Solo - kapitan „Sokoła Millenium” (mężczyzna) Jagged Fel - przywódca Galaktycznego Imperium (mężczyzna) Jaina Solo - Rycerz Jedi (kobieta) Kenth Hamner - p.o. Wielkiego Mistrza Jedi (mężczyzna) Lando Calrissian - przedsiębiorca (mężczyzna) Leia Organa Solo - Rycerz Jedi (kobieta) Luke Skywalker - Wielki Mistrz Jedi (mężczyzna) Natasi Daala - przywódczyni Galaktycznego Sojuszu (kobieta) R2-D2 - robot astromechaniczny („płci” męskiej) Saba Sebatyne - Mistrzyni Jedi (Barabelka) Sarasu Taalon - Arcylord Sithów (Keshiri) Tahiri Veila - oskarżona i były Rycerz Jedi (kobieta) Strona 5 Vestara Khai - uczennica Sithów (kobieta) ROZDZIAŁ 1 Za dziobowym iluminatorem unosił się cienki jak pajęczyna woal Chmury Ashteriego - ogromny obłok zjonizowanego gazu tuderium, znajdujący się na jednym ze skrajów sektora Kessel. Był usiany błękitnymi aureolami tysiąca odległych słońc, a jego mlecznobiałe pasma nieomylnie dowodziły, że „Łowca Asteroid” w końcu opuścił pozbawiony światła, ponury obszar Głębokiej Otchłani. Po mrożących krew w żyłach skokach na oślep przez labirynt nieobecnych na mapie nadprzestrzennych szlaków i wygłodniałych czarnych dziur nawet taki słabiutki blask przynosił upragnioną ulgę oczom Jainy Solo. A ściślej, przynosiłby, gdyby chmura znajdowała się we właściwym miejscu. „Łowca Asteroid” leciał na Coruscant, nie na Kessel, co oznaczało, że podczas opuszczania z Otchłani Chmura Ashteriego powinna być widoczna jakieś czterdzieści stopni po stronie bakburty. Powinna też wyglądać jak ledwo widoczna wstążka światła o kolorystyce przesuniętej tak bardzo w stronę czerwieni, że wyglądałaby jak słaby płomyk. Jaina nie potrafiła pojąć, jakim cudem tak bardzo zboczyli z kursu. Spojrzała na stanowisko pilota - obrotowy antygrawitacyjny fotel, otoczony przez panele kontrolne i opuszczane ekrany monitorów - ale na zmarszczonym czole Landa Calrissiana nie znalazła odpowiedzi na nurtujące ją pytania. Ubrany w nieskazitelnie białą błyszczojedwabną tunikę, błękitno-fioletowe spodnie i modną pelerynę, Lando siedział na samym skraju głębokiego fotela z nerfowej skóry. Oparł brodę na kostkach palców i utkwił spojrzenie w alabastrowej mgiełce za iluminatorem. Odkąd znała Landa, czyli od jakichś trzydziestu lat, była to jedna z rzadkich chwil, kiedy Jaina zauważała, że jego dotychczasowe życie hazardzisty, pełne rozgrywek, w których można było wszystko wygrać albo wszystko stracić, wywarło wpływ na jego czarujący wygląd artysty oszusta. Świadczyło to także o tym, w jakim napięciu i strachu żył przez ostatnie kilka dni... i prawdopodobnie także o szalonym tempie życia. Lando był, jak zawsze, nienagannie ubrany, ale nie znalazł dość czasu, żeby się zatroszczyć o ufarbowanie na głęboką czerń wąsów i kręconych włosów. Po kilku sekundach Lando w końcu westchnął i usiadł wygodniej w swoim fotelu. - Proszę bardzo, wykrztuś to - powiedział. - Niby co? - zapytała zdezorientowana Jaina. Zastanowiła się, co właściwie Lando chce od niej usłyszeć. W końcu to właśnie on dokonał niewłaściwego skoku. - Że to nie moja wina? W udręczonych oczach Calrissiana mignął błysk irytacji, ale Lando chyba zrozumiał, że Jaina próbuje tylko poprawić mu nastrój. Zachichotał i posłał jej jeden ze swoich jasnych niczym supernowa Strona 6 uśmiechów. - Jesteś równie nieznośna jak twój staruszek - zawyrokował. - Czy nie widzisz, że to nie pora na żarty? Jaina uniosła brew. - To jak, nie postanowiłeś przelecieć obok Kessel, żeby przywitać się z żoną i z synem? - zakpiła. - Dobry pomysł - przyznał Lando, ale zaraz pokręcił głową. - Ale nie. - No cóż, w takim razie... - Jaina włączyła rezerwowe stanowisko pilota i zaczekała, aż obudzą się do życia dalekosiężne skanery. Stary holownik asteroid zaprojektowano w taki sposób, żeby mogła go pilotować jedna osoba i liczna grupa robotów. „Łowca Asteroid” nie miał nawet porządnego stanowiska drugiego pilota, co oznaczało, że czekanie będzie dłuższe niż Jainie mogłoby się to spodobać. - Skąd się tu wzięliśmy? Lando spoważniał. - Dobre pytanie - powiedział. Odwrócił się w stronę rufy, gdzie znajdował się przestronny pokład lotniczy „Łowcy Asteroid”. To właśnie tam zainstalowano równie zabytkowy jak sam statek komputer nawigacyjny. Stał przed nim wyprodukowany przez Cybot Galacticę android model RN8, automat o żeńskiej osobowości. W przezroczystej kopułce głowy migotał centralny procesor, pracujący obecnie z największą możliwą szybkością. W kuli tkwiły także trzy niebieskie fotoreceptory, rozmieszczone w równych odległościach od siebie, żeby zapewnić androidowi trzystusześćdziesięciostopniowe pole widzenia. Android miał korpus z bronzium, ozdobiony wyrytymi wizerunkami komet, konstelacji i innych ciał niebieskich. - Dobrze pamiętam, że poleciłem Omate obrać kurs na Coruscant. Kulista kopułka głowy RN8 obróciła się szybko, żeby android mógł skierować na Landa jeden ze swoich fotoreceptorów. - Tak, to prawda - przyznał automat. Miał jedwabisty i głęboki, nieco kpiący głos. - Ale później odwołał pan ten rozkaz i polecił obrać kurs na ten punkt, w którym teraz się znajdujemy. Lando spojrzał spode łba na automat. - Musisz bardziej zadbać o swoje czujniki akustyczne - powiedział. - Na pewno się przesłyszałaś. Kiedy RN8 przekazywała dodatkową porcję energii do swoich systemów diagnostycznych, błyski w jej kopulastej głowie przygasły. Jaina spojrzała ponownie na ekran rezerwowego monitora i zauważyła, że dalekosiężne skanery w końcu zaczęły przekazywać obrazy. Niestety, niewiele to pomogło. Jedyną rzeczą, która zmieniła się w brązowej ramce, był kolor ekranu i samotny symbol oznaczający pozycję „Łowcy Asteroid” Strona 7 dokładnie pośrodku. Z tyłu, z pokładu lotniczego, dobiegł jedwabisty głos RN8: - Moje czujniki akustyczne znajdują się w optymalnym stanie, panie kapitanie... podobnie jak bazy danych i systemy ich odzyskiwania. - Następne jej słowa rozległy się na pokładzie, wypowiedziane znajomym barytonem: - SkieRUJ „Łowcę Asteroid” w inNE miejsCE, w Chmurę Ashteriego. POwinniśmy tam doTRZEĆ o siedemnaSTEJ piętNAŚCIE Standardowego Czasu GALAKtycznego. Osłupiały Lando otworzył usta i wyjąkał: - To... nie ja! - Niezupełnie - zgodziła się z nim Jaina. W kilku słowach akcent rzeczywiście padał na niewłaściwą sylabę, ale poza tym ton głosu był identyczny. - Ale to podobieństwo wystarczy, żeby wywieść w pole androida. Zdezorientowany Lando zamknął oczy. - Czy chcesz mi powiedzieć to, co moim zdaniem chcesz powiedzieć? - zapytał. - Owszem - odparła młoda Solo, zerkając na czysty ekran monitora swoich sensorów. - Nie mam pojęcia, w jaki sposób, ale ktoś się pod ciebie podszył. - Dzięki Mocy? Jaina wzruszyła ramionami i rzuciła znaczące spojrzenie w mroczny kąt mostka. Znała wprawdzie co najmniej sześć technik Mocy, którymi można by się posłużyć, żeby pokonać oprogramowanie RN8, umożliwiające jej rozpoznawanie głosów, ale żadna z tych technik nie miała zasięgu mierzonego w latach świetlnych. Zaczęła ostrożnie rozszerzać swoją świadomość Mocy, skupiając uwagę na odległych zakamarkach wielkiego statku, ale trzydzieści standardowych sekund później ze zdumieniem stwierdziła, że nie natknęła się na nic niezwykłego. Nie wykryła kryjących się tam obcych istot ani nawet pustych miejsc, w których mógłby się ukryć nieznany władca Mocy. Nie znalazła nawet małego insekta, który mógłby ukradkiem posługiwać się Mocą. Po chwili odwróciła się znów do Landa. - Z pewnością posłużono się Mocą - zawyrokowała. - Tyle że na pokładzie nie ma nikogo oprócz nas i automatów. - Obawiałem się, że to powiesz - oznajmił Calrissian. Zawahał się na chwilę i dodał: - Przyjaciele Luke’a? - Nie znoszę wyciągać pochopnych wniosków, ale... któżby inny? - odparła Jaina. - Po pierwsze, Zapomniane Plemię czy nie, to są jednak Sithowie. Po drugie Już raz próbowali nas oszukać. Strona 8 - Uważam, że są równie szaleni jak rankor na tanecznym parkiecie - stwierdził Lando. - Abeloth była zamknięta w więzieniu z czarnych dziur przez dwadzieścia pięć tysiącleci. Co za maniak doszedł do wniosku, że wypuszczenie jej to dobry pomysł? - To są Sithowie - przypomniała młoda Solo. - Dla nich liczy się tylko potęga, a Abeloth miała potęgę jak rozbłysk nowej... dopóki Luke jej nie zabił. Lando zmarszczył brwi i pogrążył się w zadumie. - Cóż, jeżeli Sithowie są na tyle szaleni, aby myśleć, że zabiorą Abeloth ze sobą do domu, to prawdopodobnie mogą być równie szaleni, aby przypuszczać, że dadzą radę pokonać gościa, który ją zabił. - Masz rację - przyznała Jaina. - Jeszcze kilka tygodni temu nikt nie miał pojęcia o istnieniu Zapomnianego Plemienia. Teraz to się zmieniło, ale Sithowie nadal chcą utrzymywać w tajemnicy wszystko, co się da. - A więc z pewnością spróbują zabić Luke’a i Bena - stwierdził Lando. - I nas też. Będą chcieli zlikwidować ten przeciek. - Ja też tak uważam - zgodziła się z nim Jaina. - Sithowie lubią dyskrecję, a to oznacza, że muszą nas powstrzymać natychmiast. Spodziewają się, że jak tylko wylecimy z Otchłani, uzyskamy dostęp do HoloNetu i złożymy raport. Lando spojrzał w górę i z frustracją wypuścił powietrze z płuc. - Powiedziałem Luke’owi, że nie wolno ufać nikomu, kto ma tytuł Arcylorda przed nazwiskiem. - To prawda, nawet bardziej niż Jaina starał się przekonać Luke’a, żeby nie zawierał drugiej ugody z Zapomnianym Plemieniem... ugody, po której obaj Skywalkerowie i troje Sithów zostali, żeby zbadać macierzystą planetę Abeloth. - Może powinniśmy zawrócić? Jaina zastanowiła się chwilę nad jego propozycją, ale w końcu pokręciła głową. - Luke wiedział, że ta ugoda się nie ostoi, już kiedy ją zawierał - powiedziała. - Sarasu Taalon już kiedyś złamał dane słowo. Lando spiorunował ją spojrzeniem. - To jeszcze nie oznacza, że Luke i Ben są bezpieczni - zauważył. - To prawda - przyznała mu rację Jaina. - Ale to oznacza, że obaj ryzykują życie, aby zwiększyć nasze szanse złożenia meldunku Radzie Jedi. To nasze główne zadanie. - Oficjalnie Luke nie może w tej chwili wydawać nikomu rozkazów - przypomniał Lando. - Strona 9 Nie złamalibyśmy więc rozkazów, gdybyśmy... - Luke Skywalker jest nadal najpotężniejszym Jedi w galaktyce - przerwała mu Jaina. - Na pewno ma jakiś plan. - Nagle poczuła świerzbienie na plecach; wzdłuż jej kręgosłupa przeszedł ostrzegawczy dreszcz. Pospiesznie zerknęła na przycisk szybkiego uwalniania się z ochronnej uprzęży. - A poza tym musimy zacząć się martwić o własną skórę. Lando wyglądał na zaniepokojonego. - Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytał. - Że coś wyczuwasz? Młoda Solo pokręciła głową. - Jeszcze nie - powiedziała. - Ale to kwestia czasu. Jak myślisz, dlaczego wysłano nas w miejsce, które łatwo znaleźć? Lando posłał jej groźne spojrzenie. - A więc... - zaczął. Spojrzał na ekran i wcisnął kilka klawiszy, wydając polecenie wyświetlenia taktycznego raportu, ale zaraz grzmotnął pięścią w konsoletę. - Czyżby nas... zakłócali? - Trudno powiedzieć, skoro nasze systemy sensorów są wyłączone na czas potrzebny do odgazowania - zameldowała RN8. - Wyłączone? - żachnął się Lando. - Kto wydał taki rozkaz? - Sam go pan wydał, dokładnie dziewięćdziesiąt siedem sekund temu - wyjaśniła RN8. - Chce pan, żeby go odtworzyć? - Nie! - wrzasnął Calrissian. - Odwołuję go i rozkazuję z powrotem włączyć wszystkie systemy. - Odwrócił się do Jainy. - Przeczuwasz, ile czasu mamy, zanim otworzą do nas ogień? - zapytał. Jaina zamknęła oczy i otworzyła umysł na przepływ Mocy. Wyczuła obecność licznych wojowniczych istot, zbliżających się do nich od strony Otchłani. Odwróciła się do RN8. - Ile czasu zajmie ci przywrócenie sprawności systemom sensorów? - zapytała. - W przybliżeniu trzy minuty i pięćdziesiąt siedem sekund - odparła droidka. - Obawiam się, że kapitan Calrissian wydał także rozkaz konsolidacji danych. Jaina skrzywiła się i odwróciła znów do Landa. Strona 10 - W takim razie mamy niespełna trzy minuty i pięćdziesiąt dwie sekundy - oznajmiła. - Ktoś wrogo nastawiony nadlatuje do nas od strony rufy. - Wstała i ruszyła do włazu na tyłach przestronnego mostka, a jej buty załomotały po starym durastalowym pokładzie. - Dlaczego nie mielibyśmy położyć kresu tym fałszywym rozkazom? - Jasne, po prostu powiem mojej załodze, żeby przestała mnie słuchać - burknął sarkastycznym tonem Lando. - To automaty, więc od razu zrozumieją, o co mi chodzi. - Możesz spróbować aktywować ich standardowe procedury weryfikacyjne - doradziła Jaina. - Mógłbym, gdyby tak wiekowe automaty miały coś takiego jak standardowe procedury weryfikacyjne - odparł Lando. Odwrócił się i patrzył spode łba, jak młoda Solo idzie po pokładzie w stronę włazu. - A ty dokąd się wybierasz? - zapytał. - Wiesz, dokąd - odparła Jaina. - Do swojego myśliwca StealthX - domyślił się Calrissian. - Tego, co ma tylko trzy silniki i stracił matrycę celowniczą? - Tego samego - potwierdziła Jaina. - Potrzebujemy oczu za burtą... i kogoś, kto będzie nas osłaniał. - Nie ma mowy - oznajmił Lando. - Jeżeli pozwolę ci wylecieć i stoczyć walkę z Sithami, przez następne dziesięć lat twój tata będzie karmić nexu Amelii kawałkami mojego ciała. Jaina stanęła jak wryta, odwróciła się do niego i ujęła się pod boki. - Lando, czy wspominałeś coś o pozwalaniu? - parsknęła. - Czy naprawdę powiedziałeś „nie ma mowy”? Calrissian przewrócił oczami, ale nie wyglądał na zastraszonego. - Twój myśliwiec ma tylko trzy silniki, więc będziesz mogła nim manewrować równie łatwo jak kapsułą ratunkową - powiedział. - Możliwe, ale to mimo wszystko lepsze niż siedzenie w tej balii niczym ślepy banth - odparła Jaina. - Cóż, dzięki, że się o mnie martwiłeś. - Posłała mu kwaśny uśmiech. - To miłe, kiedy wy, staruszkowie, tak się o wszystko troszczycie. - Staruszkowie? - warknął Lando. Po chwili jednak uświadomił sobie drwiący ton w głosie Jainy i spuścił głowę. - Zasłużyłem na to, prawda? - zapytał. - Skoro tak myślisz... - Jaina roześmiała się na dowód, że nie żywi do niego urazy, i dodała: - A wiesz, co Tendra by mi zrobiła, gdybym wróciła sama, bez tatusia Fuksa? Strona 11 - Więc lepiej oboje uważajmy. - Lando machnął ręką, wysyłając Jainę do włazu. - Idź sobie, idź - powiedział. - Wysadź wszystko w powietrze. I baw się dobrze. - Dzięki. - Jaina spoważniała. - Dzięki za wszystko, Lando. Naprawdę jestem ci bardzo wdzięczna. Nie musiałeś tu przylatywać, więc tym bardziej dziękuję ci za to, że podejmujesz tak wielkie ryzyko, żeby nam pomóc. To dla mnie dużo znaczy... dla mnie i dla całego Zakonu. Wyczuła nagły chłód w aurze Landa w Mocy. Calrissian odwrócił głowę, jakby poczuł się nieswojo. - Czy jest coś, o czym mi nie mówisz? - zapytał. - Chodzi ci o obecną sytuację? - zdziwiła się młoda Solo, marszcząc czoło z powodu jego zaskakującej reakcji. - Raczej nie. Dlaczego pytasz? Lando z wyraźną ulgą wypuścił powietrze z płuc. - Jaino, moja droga, może nikt ci tego wcześniej nie powiedział... - zaczął poważnym tonem - ...ale kiedy Jedi zaczynają ci tłumaczyć, ile dla nich znaczysz, przyszłość zaczyna wyglądać... przerażająco. - Oj, przepraszam. - Na policzkach Jainy pojawiły się rumieńce zakłopotania. - Nie miałam na myśli niczego... takiego. Naprawdę. Starałam się tylko... - W porządku. - Głos Landa wciąż jeszcze lekko drżał. - A jeżeli miałaś na myśli... - Nie miałam - przerwała Jaina. - Wiem - odparł Lando, unosząc rękę, żeby ją uspokoić. - Ale jeżeli sytuacja tam, w przestworzach, zacznie wyglądać naprawdę źle, wróć na Coruscant i złóż raport. Potrafię zatroszczyć się o siebie. Rozumiesz? - Jasne, Lando. Rozumiem. - Jaina znów ruszyła do włazu. - Ale nie ma mowy, żebym zostawiła cię tu samego - dodała szeptem. - No i bardzo dobrze - stwierdził Calrissian. - I postaraj się nie oddalać zbytnio. Nie będę tu tkwił bardzo długo. - Ciche skrzypienie fotela świadczyło, że Lando odwrócił się do RN8. - Ornete, przygotuj parametry awaryjnego skoku do punktu o naszych ostatnich współrzędnych - rozkazał. - Obawiam się, że to niemożliwe, kapitanie Calrissian - odparła Ornete. - Wydał pan obowiązujące nadal rozkazy, żeby po każdym skoku kasować pamięć nawigacyjnego komputera. - Co takiego? - Gniew Landa zaczynał przechodzić w panikę. - Ile jeszcze rozkazów... nie, zapomnij. Po prostu odwołuję poprzednie rozkazy. - Wszystkie? - zapytała RN8. Strona 12 - Tak! - warknął Calrissian. - Nie, zaczekaj... Jaina dotarła do włazu. Nie chcąc słuchać reszty polecenia Landa, pobiegła korytarzem, usianym łbami nitów. Nadal nie miała pojęcia, co knują Sithowie, ale zamierzała ich powstrzymać... i to nie tylko dlatego, że Rada Jedi musiała się dowiedzieć wszystkiego, co ona i Lando mogli jej wyjawić o Zapomnianym Plemieniu. Od wielu lat Lando był równie lojalnym przyjacielem Zakonu Jedi, jak i jej rodziców. Wielokrotnie ryzykował życie, majątek i wolność, żeby pomagać w każdym kryzysie, jaki w danym momencie zagrażał pokojowi w galaktyce. Zawsze twierdził, że tylko odwdzięcza się za przysługę, że chroni swoją inwestycję albo dba o korzystne warunki do prowadzenia interesów, ale Jaina wiedziała, że to nieprawda. Lando po prostu troszczył się o przyjaciół i robił wszystko, co mógł, żeby pomóc im przeżyć... i to bez względu na kłopoty, w jakie się wplątywali. W końcu dotarła do dziobowego hangaru. Kiedy właz przed nią się otworzył, ze zdumieniem stwierdziła, że jej pokiereszowany stealthX stoi na środku, rzęsiście oświetlony. W pierwszej chwili pomyślała, że to Lando rozkazał hangarowemu androidowi przygotować wszystkie maszyny „Łowcy Asteroid” do startu. Dopiero po chwili zobaczyła, czego jeszcze zabrakło jej myśliwcowi. Z końców skrzydeł nie wystawały lufy broni. Prawdę mówiąc, przynajmniej z tej strony, którą właśnie widziała, zniknęły także działka. Młoda Jedi była tak wstrząśnięta, że nie czekała, aż w hangarze zapłoną pozostałe źródła światła; zresztą na chwilę zapomniała, że „Łowca Asteroid” nie ma automatycznego systemu oświetlenia. Z przeciwnej strony myśliwca doleciał zgrzyt pneumatycznego klucza, a pod maszyną zauważyła teleskopowo składane nogi kilku automatów stojących okrakiem nad obudową aktuatora laserowego działka typu KX12 firmy Taim & Bak. Co, do...? - pomyślała wstrząśnięta. Szarpnięciem odczepiła rękojeść świetlnego miecza od pasa i w trzech wspomaganych przez Moc susach pokonała dwadzieścia metrów poplamionego smarami pokładu. Wskoczyła na kadłub maszyny. Z trudem mogła uwierzyć własnym oczom. Po przeciwnej stronie skrzydła stał podobny do pająka robot naprawczy BY2B. Grubymi paluchami nóg trzymał ostatnie laserowe działko myśliwca, a delikatnymi palcami rąk zwalniał mocujące je zaczepy. - ByTwoBee! - wrzasnęła Jaina. - Co ty wyprawiasz? Zgrzyt pneumatycznego klucza ucichł, a droidka skierowała na Jainę swoje trzy fotoreceptory. - Przykro mi, Jedi Solo - powiedziała. - Sądziłam, że się pani zorientuje. - Jak wszystkie automaty na pokładzie „Łowcy Asteroid”, miał żeńską osobowość i kobiece brzmienie głosu. - Demontuję to laserowe działko. - Widzę - stwierdziła Jaina. - Ale dlaczego? Strona 13 - Żeby je zabrać do warsztatu naprawczego - odparła BY2B. - Zażyczył sobie tego kapitan Calrissian. Skoro pani myśliwiec i tak nie nadaje się do lotu, pan kapitan doszedł do wniosku, że warto by wyremontować systemy uzbrojenia. Jaina poczuła, że jej serce przestaje bić,, ale postanowiła nie tracić czasu na przekonywanie robota, iż ktoś wywiódł go w pole. - Czy widziałeś kapitana, kiedy wydawał ci ten rozkaz? - zapytała. - Och, ja rzadko widuję kapitana. Nie należę do grona jego ulubienic. - BY2B odwróciła fotoreceptory w stronę wejścia do hangaru i wysłała trzy czerwone promienie, żeby oświetlić ubrudzony smarem głośnik na ścianie obok włazu. - Rozkaz wydano mi przez interkom. - Tak myślałam. - Jaina skierowała rękojeść miecza świetlnego na niedawno zdemontowane działko laserowe. - Czy przez półtorej minuty dasz radę je zainstalować i sprawić, żeby działało? - zapytała. - Nie ma na to najmniejszej szansy, Jedi Solo - usłyszała w odpowiedzi. - Samo doprowadzenie kabli zasilających potrwa dziesięć razy dłużej. - Skąd wiedziałam, że właśnie to mi powiesz? - warknęła Jaina. Odwróciła się i zeskoczyła na pokład. - W porządku - zdecydowała. - Skończ demontować działko i przygotuj maszynę do startu. - Przykro mi, ale to niemożliwe - odparła BY2B. - Nawet gdybyśmy miały potrzebne części, nie jestem dość wykwalifikowana, żeby dokonywać napraw. Szczegółów konstrukcji tej maszyny nie zawarto w moim ostatnim uaktualnieniu oprogramowania. - Przyleciałam nią tu, prawda? - odcięła się młoda Solo. - Powiedz mi, że nie majstrowałaś przy wyrzutniach torped. - To ta maszyna ma wyrzutnie torped? - zapytała droidka. - Żadnych nie widziałam. Jaina przewróciła oczami, zastanawiając się, kiedy ostatnio uaktualniano oprogramowanie robota, a potem przeszła do segmentu małych szafek na skraju hangaru. Włączyła światło i pstryknęła przełącznikiem archaicznego interkomu na ścianie hangaru. Włożyła kombinezon lotniczy pilota myśliwca StealthX, który trzymała w szafce, gotowy do użycia. Chwilę później z miniaturowego głośnika rozległ się chrapliwy głos Landa: - Tak, JAINO? Co mogę dla cieBIE zrobić? Młoda Solo zmarszczyła brwi. Głos rzeczywiście brzmiał bardzo podobnie jak głos Calrissiana. - Co powiesz na raport o stanie mojego myśliwca? - zaproponowała, wsuwając ręce do rękawów kombinezonu. - Mój stealthX jest kompletnie rozbebeszony. Nie ma mowy, żebym mogła nim polecieć. Strona 14 - O reTY, to naprawdę BARDZO niedobrze. Ale nic się NIE martw. Ar-en-eight już PRAWIE się uporała z problemami wszystkich SYSTEmów. - Wspaniale. - Jaina uszczelniła bluzę kombinezonu z przodu i wsunęła stopy do butów. - Zaraz idę na rufę, żeby sprawdzić hipernapęd. - Naprawdę? - W głosie Landa zabrzmiało autentyczne zaskoczenie. - To nie będzie KOnieczne. Ar- en-eight właśnie w tej chwili sprawdza procedury DIAGnostyczne. Nine-0 ze swoją załogą dałby sobie radę z koniecznymi naprawami. „I jego załoga”, powtórzyła w myślach Jaina. Jeżeli miała jeszcze jakiekolwiek wątpliwości, w tej chwili zrozumiała, że jej rozmówca jest oszustem. Lando zwierzył się jej kiedyś, że na początku swojej kariery, kiedy odbywał długie wyprawy badawcze, przeżył tylko dlatego, że kiedy zwracał się do niego jeden z pokładowych automatów „Łowcy Asteroid”, Lando zamykał oczy i wyobrażał sobie, że mówi do niego piękna, młoda kobieta. Nigdy nie powiedziałby o Nine-0 jako o osobniku rodzaju męskiego. Jaina wyjęła z szafki hełm i rękawice. - W porządku - oznajmiła. - Skoro masz wszystko pod kontrolą, wpadnę do mojej kabiny i zdrzemnę się trochę, zanim nadejdzie pora mojej wachty. - To bardzo DObry pomysł - usłyszała głos Calrissiana. Brzmiała w nim niemal ulga. - OBUdzę cię, jeżeli WYskoczy coś niespodziewanego. - Dobrze. W takim razie do Zobaczenia za cztery standardowe godziny. Pstryknęła przełącznikiem, wyłączyła interkom i ruszyła z powrotem do swojego myśliwca StealthX. Po drodze włożyła i uszczelniła hełm i rękawice. Jej rozmówca okazał się łatwowierny, nie manifestował się w Mocy i był okropnym kłamczuchem... Niewątpliwie był to podróżujący na gapę android, przysłany prawdopodobnie przez któregoś z Sithów. Jej wniosek był na tyle rozsądny, że młoda Solo poczuła nieokreślone wyrzuty sumienia. Dlaczego nie przewidziała tej taktyki w porę, żeby zapobiec sabotażowi? Nie rozumiała tylko, dlaczego Sithowie po prostu nie uszkodzili atomowego rdzenia reaktora w taki sposób, żeby doszło do eksplozji. Gdyby to był żywy pasażer na gapę, a oni ceniliby go wystarczająco wysoko, pewnie by pomyśleli o planie ucieczki... ale android? Jaina nie potrafiła sobie wyobrazić, żeby jakiś Sith godny tej nazwy wahał się choćby sekundę przed poświęceniem automatu. Dotarła do swojego stealthX-a i stwierdziła, że BY2B stoi za dalszym skrzydłem, trzymając ostatnie działko laserowe w masywnych robocich kończynach. Jaina szybko zerknęła na swój zmasakrowany myśliwiec i zapytała: - Czy jest gotów do lotu? Strona 15 - Gotów to duża przesada - odparła droidka. - Ale pani MY-śliwiec jest GOtów do startu. Czy na pewno pani sprawdziła, że pani kombinezon jest próżnioszczelny? - Nie było takiej potrzeby - odparła Jaina. - To nie ja będę wychodzić w próżnię - Wspięła się po krótkiej drabince do kabiny. Kiedy zapinała pasy ochronnej uprzęży, zapytała jeszcze: - ByTwoBee, widziałaś, żeby kręciły się tu ostatnio jakieś nowe automaty? - Nie - powiedział droid. - Przynajmniej od czasu, kiedy odlecieliśmy z Klatooine. Z Klatooine? - zastanowiła się Jaina, a w żołądku poczuła bryłę lodu. - Czyli widziałaś jakiś nowy automat, zanim wyruszyliśmy w drogę do Otchłani? - Rzeczywiście widziałam - przyznał robot. - MSE-Six firmy Rebaxan. - Myszobot? - Jaina aż się zachłysnęła. - I nie zameldowałaś nam o tym? - Naturalnie, że nie - odparła BY2B. - Kapitan Calrissian uprzedził mnie kilka minut wcześniej, żebym się spodziewała kurierskiego wahadłowca z nowym robotem na pokładzie. Jaina jęknęła i wcisnęła guzik włączający przedstartowe podgrzewanie silników. - Powiedział ci to przez komunikator, prawda? - zagadnęła. - W rzeczy samej - odparła BY2B. - Skąd pani to wiedziała? - Bo to wcale nie Lando ci to powiedział - wycedziła młoda Solo przez zaciśnięte zęby. - To był automat dywersant, zaprogramowany w taki sposób, żeby się podszywał pod kapitana Calrissiana. - Dywersant? - W głosie BY2B zabrzmiał sceptycyzm. - Dlaczego ktoś miałby robić coś takiego? Nie holujemy nawet asteroidy. - Nie chodzi im o asteroidę. - Jaina rozpięła kombinezon lotniczy, żeby wyciągnąć komunikator z kieszeni na piersi. Wybrała bezpieczny kanał łączności do Landa. - Co jadłam ostatnio na obiad, zanim weszłam na pokład „Rozkosznej Śmierci”? - zapytała. - Spodziewasz się, że będę pamiętać twoje obiadowe menu trzynaście lat temu? - zapytał Lando, bez problemu zdając egzamin z wiarygodności, któremu Jaina go poddała. - Pamiętam tylko, że nie miałaś czasu go dokończyć. - Wystarczy - stwierdziła Jaina. A więc na szczęście rozmawia z żywą osobą, nie ze zrobotyzowaną myszą. Obiad, o którym wspominała, zamierzała zjeść na pokładzie jachtu Landa, „Ślicznotki”, ale nie zdążyła, bo akurat zwabiła grupę abordażową Yuuzhan Vongów i przekonała, Strona 16 żeby zabrała ją i pozostałych Jedi na pokład swojego okrętu. - Jeszcze tylko jedno: Czy kupowałeś robota MSE-6, kiedy przebywaliśmy na Klatooine? - Nie... a dlaczego pytasz? - zdziwił się Calrissian. - Bo ByTwoBee widziała takiego na pokładzie - wyjaśniła Jaina. - Wygląda na to, że powiedziałeś jej, aby się go spodziewała. - Ja jej to powiedziałem? - żachnął się Lando i umilkł, a kiedy po pewnym czasie dotarło do niego znaczenie słów Jainy, huknął: - Niech to zaraza! Ci w przestworzach to nie są Sithowie! To piraci! - Dlaczego tak uważasz? - zapytała sceptycznym tonem Jaina. - Przemycanie pasażerów na gapę na pokład upatrzonego statku to stara piracka sztuczka - wyjaśnił Calrissian. - Dobrze chociaż, że tym razem wykazali się pomysłowością i tylko podszyli się pod kapitana. Mogli przecież wysadzić śluzę w powietrze. - Pewnie mogli - przyznała wciąż jeszcze nieprzekonana Jaina. W kabinie jej myśliwca rozległ się świergot sygnału alarmowego, oznaczający, że jej stealthX jest gotów do startu. - Czas na mnie - oznajmiła. - Ty zajmij się myszą, a ja zatroszczę się o... o tych, którzy ją tu przysłali. - Zrozumiałem - odparł Lando. - Wydam rozkaz ByTwoBee, żeby zorganizowała polowanie. Czy możesz jej pożyczyć swój komunikator? - Jasne. - Jaina przekazała komunikator robotowi. - Lando ma dla ciebie zadanie do wykonania. Automat wyciągnął jeden ze swoich delikatnych manipulatorów i przyjął urządzenie. - Skąd mam wiedzieć, że to prawdziwy kapitan Calrissian? - zapytała BY2B. - Musisz mi w tej sprawie zaufać. - Jaina zapięła bluzę kombinezonu i dodała: - A przy okazji, to rozkaz. - No cóż... - BY2B wydała cichy syk hydraulicznego siłownika i skurczyła teleskopowe nogi. - Jeżeli to rozkaz... Jaina opuściła owiewkę kabiny i włączyła silniki. Przeleciała przez barierę pola chroniącego atmosferę w hangarze i skręciła w stronę rufy. Trzymała się blisko holownika asteroid, żeby nie odcinać się od mlecznobiałego tła Chmury Ashteriego. Pamiętając o niesprawnych na razie zestawach sensorów „Łowcy Asteroid”, każdy rozsądny kapitan wykonywałby manewry pod osłoną kadłuba ogromnego holownika, a następnie posłał pierwszą salwę z najbliższej możliwej odległości i jak najbliżej dysz wylotowych. Jaina leciała z możliwie największym przyspieszeniem, ale i tak oddalenie się od „Łowcy Asteroid” zajęło jej więcej czasu, niżby sobie życzyła. Holownik miał prawie dwa kilometry długości, a na jego białym, upstrzonym setkami zwęglonych miejsc brzuchu widniały rzędy studni z generatorami Strona 17 promienia ściągającego wielkości banth. Wzdłuż perymetru kołysały się teleskopowo wysuwane łapy stabilizatorów, które nawet wciągnięte miały po dwieście metrów długości. Rufę statku przesłaniała chmura gazów wylotowych, tak jaskrawych i gęstych, że Jaina czuła się, jakby wlatywała w ogon komety. W końcu szyby owiewki kabiny zaczęły się przyciemniać. Jaina opuściła nos swojego stealthX-a i oddaliła się od „Łowcy Asteroid”. Liczyła na to, że poświata płonących gazów wylotowych holownika oślepi odległych obserwatorów, którzy dzięki temu nie zauważą sylwetki oddalającego się myśliwca. - Do roboty, Drabie - zwróciła się do swojego robota astromechanicznego imieniem, które mu sama nadała. - Włącz pasywne skanery i przygotuj ciemne bomby. W kabinie rozległ się długi, pytający gwizd. Jaina spojrzała na pytanie, które pojawiło się na ekranie głównego monitora: „Ciemne bomby? Co ci powiedział kapitan Calrissian?” - Nie pora na żarty, Drabie - burknęła Jaina. - Coś twoje poczucie humoru ostatnio kuleje. A w ogóle kto ci je zainstalował? Drab odpowiedział kpiącym świergotem. „Nigdy tego nie zdradzę” - pojawiło się na ekranie. Jaina zachichotała. To był ich stary numer; w końcu to sama Jaina zaprojektowała i zainstalowała mu ten program. Niedawno, przeżywając napad melancholii z powodu zerwania zaręczyn z Jaggedem Felem, postanowiła poświęcić trochę wolnego czasu na coś, co było jej ulubioną rozrywką prawie od dzieciństwa: na majstrowanie przy rozmaitych urządzeniach. Wynikł z tego nowy algorytm poczucia humoru dla jej astromechanicznego robota. Niespodziewaną zaletą tego pomysłu było odwrócenie tendencji robotów z serii R9 do przesadnego troszczenia się o własną „osobę”. Jaina uważała, że ta śmielsza wersja jest zdecydowanie lepsza niż poprzednia. Mimo to wciąż nie mogła zdecydować, czy kiepskie dowcipy robota są odbiciem jej mizernych umiejętności programowania, czy też podświadomym naśladownictwem kawałów, które robił jej brat jeszcze na Yavinie Cztery... zanim został Darthem Caedusem, a ona stała się jego katem. Z głośnika w kabinie rozległ się alarm, a po ekranie monitora przesunęła się następna wiadomość: „Straszydła szybko się zbliżają”. Na ekranie pojawiła się taktyczna mapa, pokazująca trzy powszechnie stosowane symbole gwiezdnych jednostek, podlatujących szybko do rufy „Łowcy Asteroid”. Czwarty symbol, widoczny na górze ekranu, stał w miejscu. - To mi nie wygląda na początek ataku turbolaserowego - stwierdziła młoda Solo. - Drabie, jesteś Strona 18 pewny swoich skanerów? „Wszystkie sensory są sprawne i pokazują to samo”, zameldował R9. „Widzimy cztery potencjalne cele, ale mamy tylko cztery ostatnie ciemne bomby i żadnego działka laserowego. Jeżeli to nie jest wystarczająco duże wyzwanie, zawsze mogę wyłączyć kolejny silnik”. - Bardzo zabawne - burknęła Jaina, obserwując informacje, jakie zaczęły się pojawiać pod każdym symbolem na ekranie. - Nie mówiłam ci przypadkiem, że to nieodpowiednia pora na żarty? - A kto tu żartuje? Jaina była zbyt zajęta studiowaniem opisu obcych jednostek, żeby odpowiedzieć. Trzy straszydła zbliżające się do „Łowcy Asteroid” miały o wiele za dużą masę, żeby mogły być gwiezdnymi myśliwcami, a jednostka trzymająca się z tyłu była mniej więcej o połowę mniejsza od fregat typu ChaseMaster, z których korzystali Sithowie. Prawdę mówiąc, jej profil termiczny nie wskazywał, żeby statek miał wojskową jednostkę napędową. Nie było tam także skupisk energii na tyle dużych, aby sugerować baterie turbolaserów, gotowe do otwarcia ognia. - Drabie, daj mi coś więcej o tych straszydłach na czele szyku - zażądała Jaina, lekko ciągnąc ku sobie rękojeść drążka sterowniczego. Postanowiła zwiększyć pułap lotu myśliwca StealthX i skierować nos w stronę trzech błękitnych plamek, cały czas zbliżających się do „Łowcy Asteroid”. - To nie mogą być myśliwce, bo ich piloci już by nas do tej pory zaatakowali. Na ekranie monitora Jainy pojawił się powiększony obraz straszydła lecącego na czele szyku. Ukazywał pękatą jednostkę o długości mniej więcej dwudziestu metrów, klinowatym dziobie i przytwierdzonych do rufy czterech niezbyt dużych silnikach jonowych. Obraz termiczny pokazywał główną kabinę, a w niej co najmniej dwadzieścia istot. Niewielka koncentracja energii tuż pod sufitem sugerowała obecność wieżyczki z działkiem. Jaina zmarszczyła brwi. - Może Lando miał rację - zastanowiła się. - To wygląda jak szturmowy wahadłowiec. „Zaprzeczam”, wyświetlił R9. „Pancerz kadłuba szturmowego wahadłowca nie pozwoliłby na odebranie obrazu termicznego. Z prawdopodobieństwem siedemdziesiąt osiem procent te trzy jednostki to lekko zmodyfikowane, załogowe Skiffy produkcji BDY. - W porządku - zgodziła się z nim Jaina. - Jak przypuszczam, mówiąc o lekkiej modyfikacji, masz na myśli tę wieżyczkę z działkiem pod sufitem? „Potwierdzam”, odparł robot. „Skiffy BDY nie są produkowane w wersji uzbrojonej”. - I właśnie dlatego tak lubią je piraci. - Jaina usiłowała przypomnieć sobie ostatnie meldunki wywiadu na temat serii pirackich ataków, które badał Jaden Korr. Z tego, co ostatnio słyszała, śledczy nadal skupiał uwagę na środkowym fragmencie Hydiańskiej Drogi, który znajdował się daleko od Otchłani. - Piloci statków bez wojskowych sensorów zazwyczaj nie zauważają niewielkiej Strona 19 wieżyczki działka, więc nie przejmują się specjalnie, kiedy widzą nadlatujący skiff BDY. „Czy to znaczy, że nie jesteśmy atakowani przez Sithów?” - Wygląda na to, że nie - odparła z ulgą Jaina. Fregata Sithów stanowiłaby problem, ale trzy wahadłowce z piratami? Mogli sobie z nimi poradzić. - Wszystko wskazuje, że chcą się wedrzeć na pokład „Łowcy Asteroid”. Obraz na ekranie powrócił do skali taktycznej, a Drab uzupełnił go o informacje pod ikoną większej jednostki, która cały czas unosiła się u góry ekranu. „Ten damoriański lekki frachtowiec SI 8 to ich jednostka macierzysta?” - zapytał. - Zgadza się - przyznała Jaina. - To klasyczna taktyka piratów... podlecieć blisko i wysłać kilka szybkich wahadłowców. „A zatem zanosi się na lepszą zabawę, niż się spodziewałem”, oznajmił Drab. „Damoriański S18 jest wystarczająco duży, żeby pomieścić sześć Skiffów BDY. - Co ty powiesz. To prawda, że SI8 mógł pomieścić sześć skiffów, ale nie oznaczało to jeszcze, że tyle transportował. Jaina jednak musiała przygotować się na najgorsze. Kierowała się cały czas w stronę nadlatujących jednostek, próbując wymyślić sposób, jak zniszczyć sześć wahadłowców i ich jednostkę macierzystą, mając do dyspozycji tylko cztery ciemne bomby. Szybko doszła do wniosku, że taki sposób nie istnieje. Ci piraci nie byli idiotami. Trzy wahadłowce na czele szyku trzymały się cały czas w odległości co najmniej kilometra od siebie - o wiele dalej niż zasięg fali udarowej po eksplozji ciemnej bomby - i leciały zygzakowatym szykiem. - Drabie, proszę uzbroić bombę numer trzy - poleciła Jaina, wybierając właśnie tę, bo stojaki na bomby o numerach jeden i dwa były puste. Zbliżała się do lecącego na czele szyku wahadłowca, dopóki mikroskopijny ogieniek jego gazów wylotowych nie zamienił się w błękitny sztylet o długości jej ręki. Dopiero wtedy rozkazała: - Włącz nadajnik i otwórz kanał powitalny. Z głośnika w kabinie myśliwca StealthX rozległ się pisk protestu i Jaina spojrzała w dół, żeby odczytać wiadomość na ekranie: „Myśliwiec Stealthx emitujący falę elektromagnetyczną przestaje być myśliwcem Stealthx. Staje się tylko kiepsko uzbrojonym i lekko opancerzonym X-wingiem wysyłającym sygnał: możecie mnie dopaść”. - Powinniśmy wysłać ostrzeżenie, zanim otworzymy ogień - stwierdziła Jaina. Widziała już cel gołym okiem - małą durastalową puszkę o klinowatej głowicy, popychaną przez strumień gazów wylotowych o długości lufy działka. - Chyba wiesz, co myślę o łamaniu prawa. „Istnieje wyjątek, jeżeli intencje są oczywiste”, sprzeciwił się Drab. Strona 20 - Lepiej zachować zasady bezpieczeństwa niż później żałować - upomniała go Solo. - A poza tym chcę odwrócić ich uwagę od „Łowcy Asteroid”. Otworzyłeś już ten kanał? W kabinie rozległ się potwierdzający pisk i panel dotykowy nadajnika na kontrolce Jainy zapłonął na zielono. „Rozumiem”, przesłał na ekran Drab. „Po prostu się starasz, żeby ta wyprawa była ciekawa. Możesz na mnie liczyć”. - Cieszę się, że to aprobujesz. - Jaina zastanowiła się, czy przypadkiem jej astromechaniczny robot nie staje się trochę zbyt samodzielny. - Wystrzel bombę numer trzy. Poczuła lekki wstrząs pod fotelem, kiedy ładunek sprężonego powietrza wypchnął ciemną bombę z rury wyrzutni torpedy. Uwolniła myśli i posługując się Mocą, zaczęła kierować bombę ku celowi. Potem położyła kciuk na płytce dotykowej urządzenia nadawczo-odbiorczego. - Uwaga, załogi skiffów BDY - powiedziała. - Zawróćcie, i to natychmiast. To nasze jedyne ostrzeżenie. W ciągu pełnych dwóch sekund ciszy, jaka teraz zapadła, lecący na czele szyku skiff rozrósł się do rozmiarów bantha za owiewką kabiny jej myśliwca. Jaina dostrzegała już giętki pierścień teleskopowej śluzy, przytwierdzony do kadłuba z przodu kabiny pasażerskiej, panoramiczny iluminator ciągnący się w poprzek klinowatego dziobu i spłaszczoną kopułkę wieżyczki działek, których lufy kierowały się w jej stronę. Z głośnika jej komunikatora rozległ się ochrypły kobiecy głos: - A co nam zrobisz, jeżeli nie usłuchamy, Jedi Solo? Wiemy... Dalsze słowa utonęły w trzaskach zakłóceń, bo akurat eksplodowała ciemna bomba. Pozbawiona osłon z prawdziwego zdarzenia, a nawet pancerza kabina załogi skiffa po prostu zniknęła w srebrzystym rozbłysku pierwotnej eksplozji. Rufa i dziób zawirowały, ciągnąc za sobą jaskrawe krople przegrzanego metalu; potem zadziałało przyciemnienie transpastalowej owiewki myśliwca StealthX i Jaina widziała już tylko kulę białych płomieni prosto na kursie. Szarpnęła drążek ku sobie i wirując w locie, skierowała nos myśliwca StealthX w stronę niewidocznego statku macierzystego. Poczuła lekkie świerzbienie i chłód między łopatkami; tak zazwyczaj odbierała ostrzeżenie o niebezpieczeństwie. Zabrała kciuk z płytki urządzenia nadawczo-odbiorczego i chcąc uniknąć nieznanego zagrożenia, zaczęła zwiększać pułap lotu. Podczas karkołomnych zwrotów i zmian kursu poczuła, że cały myśliwiec drży; to Drab obijał się o ścianki gniazda robota astromechanicznego. Nagle próżnię wokół niej rozjaśniały szkarłatne nitki strzałów z działek. Przelatywały o wiele za blisko, żeby mogło się jej to podobać. Piraci najwyraźniej nie korzystali z