Palmer Diana - Apetyt na mężczyznę
Szczegóły |
Tytuł |
Palmer Diana - Apetyt na mężczyznę |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Palmer Diana - Apetyt na mężczyznę PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Palmer Diana - Apetyt na mężczyznę PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Palmer Diana - Apetyt na mężczyznę - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
F -X C h a n ge F -X C h a n ge
PD PD
!
!
W
W
O
O
N
N
y
y
bu
bu
to
to
k
k
lic
lic
C
C
w
w
m
m
w w
w
w
o
o
.d o .c .d o .c
c u -tr a c k c u -tr a c k
DIANA PALMER
APETYT NA M CZYZN
umaczy a Aleksandra Komornicka
Strona 2
F -X C h a n ge F -X C h a n ge
PD PD
!
!
W
W
O
O
N
N
y
y
bu
bu
to
to
k
k
lic
lic
C
C
w
w
m
m
w w
w
w
o
o
.d o .c .d o .c
c u -tr a c k c u -tr a c k
ROZDZIA PIERWSZY
Evan Tremayne nie mia nic przeciwko samej kolacji czy rozmowie o interesach, która
pó niej nast pi a. Nie przestawa go jedynie niepokoi sposób, w jaki dziewi tnastoletnia
Anna siedzia a i wpatrywa a si w niego.
By a niebieskook , postawn blondynk . Przez ostatni rok Evan stara si jej nie
zauwa , mimo, e z jej matk prowadzi interesy. Mia trzydzie ci cztery lata, a by
najstarszy z czterech braci i wzi na swoje barki prawie ca odpowiedzialno za matk .
Zarz dza rodzinn firm Jego ycie by o pasmem k opotów zwi zanych z hodowl byd a,
spl tanych z problemami osobistymi i finansowymi.
I do tego jeszcze Anna!
Szczególnie w tej jasnoniebieskiej sukience, która ods ania a nieco za du o jej
ocistej opalenizny oraz pe nych piersi. Matka powinna powa nie z ni porozmawia !
Czy Polly Cochran w ogóle zauwa a, jak szybko dojrza a jej córka? Przecie Polly
nigdy nie ma w domu. Prowadzi agencj handlu nieruchomo ciami i zawsze jest zaj ta!
Rodzice Anny - ojciec by pilotem - yli w separacji. On mieszka w Atlancie, w stanie
Georgia, one za w Teksasie. W sumie Ann zajmowa a si g ównie Lori, od lat ich
gospodyni, traktowana jak cz onek rodziny. Ale tak naprawd nikt nie po wi ca Annie zbyt
wiele czasu.
Polly przeprosi a ich i posz a odebra telefon, Evan za , pozostawiony sam na sam z
Ann , czu si do nieswojo.
- Dlaczego patrzysz na mnie spode ba? - zapyta a.
Zebrane i u one na czubku g owy blond w osy przydawa y jej elegancji i
dojrza ci.
- Poniewa ta suknia za du o ods ania - odpowiedzia szczerze, omiataj c j wzrokiem
od twarzy po dekolt. - Polly nie powinna by a ci jej kupowa .
- Wcale mi jej nie kupi a. - U miechn a si szelmowsko. - To jej suknia. Po yczy am
sobie po kryjomu. Nawet nie zauwa a, e si w ni ubra am. Mama jest ma o
spostrzegawcza. Dla niej liczy si tylko biznes.
- Jej suknie s za doros e dla ciebie - odpar , lekko si u miechaj c. Poniewa wbrew
sobie by ni zauroczony, stara si by wobec niej bardziej szorstki ni wobec innych. -
Powinna ubiera si stosownie do wieku.
Wzi a g boki oddech, popatrzy a na niego z uwielbieniem, po czym spu ci a wzrok.
Strona 3
F -X C h a n ge F -X C h a n ge
PD PD
!
!
W
W
O
O
N
N
y
y
bu
bu
to
to
k
k
lic
lic
C
C
w
w
m
m
w w
w
w
o
o
.d o .c .d o .c
c u -tr a c k c u -tr a c k
- Czy naprawd wydaj ci si taka m oda?
- Mam trzydzie ci cztery at dziecino. - Cedzi powoli s owa, które nieprzyjemnie
rozbrzmia y w ciszy jadalnego pokoju. - Tak, jeste bardzo m oda.
Anna przenios a spojrzenie na swoje d onie.
- W pi tek wieczorem mama wydaje przyj cie z okazji otwarcia nowego centrum
handlowego w Jacobsville - oznajmi a, nie podnosz c oczu. - Wybierasz si ?
-B zaj ty - mrukn . - Ale Harden i Miranda powinni przyj .
Podnios a wzrok. Spojrzenie jej niebieskich oczu skoncentrowa o si na jego niadej
twarzy.
- Móg by ze mn cho raz zata czy . Od tego nic ci nie ub dzie.
- Jeste pewna? - zapyta ponuro. Przytkn lnian serwetk do szerokich, wyra nie
zarysowanych warg, po czym po j obok talerza i podniós si z miejsca. By pot nym,
wspaniale umi nionym m czyzn , o doskona ej sylwetce. - Musz ju i .
Anna te wsta a.
- Nie id jeszcze - poprosi a b agalnym tonem.
- Musz za atwi par spraw.
- Wcale nie musisz. - Nad sa a si . - Nie chcesz zosta ze mn sam na sam. Czego si
boisz? e ci wezm na tym stole?
Uniós brwi wyra nie rozbawiony.
- I upaprzesz mi plecy ziemniakami puree?
- Nie traktujesz mnie serio - prychn a zirytowana.
- Jak e bym mia ! - Zby j z wpraw , jakiej naby przez lata praktyki. - Powiedz
Polly, e spotkam si z ni jutro w biurze.
- Mo e ja umieram z mi ci do ciebie? - odezwa a si spokojnie. - Ale ciebie nie
obchodzi, e amiesz mi serce.
miechn si szeroko.
- Serce nie atwo z ama , zw aszcza takie m ode jak twoje.
- Nieprawda. - Obrzuci a go wzrokiem od stóp do g ów, zatrzymuj c si d ej na jego
szerokiej klatce piersiowej. - Móg by mnie chocia poca owa na dobranoc.
- Pozostawiam to Randallowi - odpar . - Jest jeszcze na etapie eksperymentowania.
Podobnie zreszt jak ty.
- A ty, jak si domy lam, masz to ju za sob ?
Zachichota .
- Czasami mam takie wra enie - przyzna . - Dobranoc, ma a.
Strona 4
F -X C h a n ge F -X C h a n ge
PD PD
!
!
W
W
O
O
N
N
y
y
bu
bu
to
to
k
k
lic
lic
C
C
w
w
m
m
w w
w
w
o
o
.d o .c .d o .c
c u -tr a c k c u -tr a c k
Rumieniec, który wykwit na jej policzkach, jeszcze bardziej podkre li b kit jej oczu.
- Nie jestem dzieckiem!
- Dla mnie jeste . - Nie patrz c na ni , si gn po kowbojski kapelusz. - Przepro
mam i powiedz, e nie mog em ju d ej na ni czeka . Dzi kuj za kolacj .
Zanim zdoby a si na odpowied , by ju w drzwiach, by po chwili znikn , nie
zachowuj c nawet pozorów, jak bardzo mu pilno, eby opu ci ich dom.
Najgorsze by o to, e Anna bardzo go poci ga a. Prawd mówi c, móg by si w niej
zakocha na zabój, ale by a za m oda na powa ny zwi zek. W jej wieku mo na si
zakochiwa i odkochiwa co tydzie . Poza tym by o niemal pewne, e jest dziewic . A on ma
prawie dwa metry wzrostu i wa y ze sto kilo...
Mia ju za sob pewien krótki romans, który zako czy si fatalnie, poniewa
po daj c kobiety, któr kocha - podobnie niewinnej i nieu wiadomionej jak Anna - nie
zapanowa nad sob i nad swoj ogromn si . Przera ona Louisa uciek a od niego. Pozosta
mu po tym uraz, w rezultacie, którego jak ognia wystrzega si niewinnych kobiet.
Ta imponuj ca postura by a jego utrapieniem jeszcze w dzieci stwie, gdy wiecznie
wyst powa w obronie swoich trzech braci. Nieustannie musia si kontrolowa . Raz si
zdarzy o, e nie doceni swojej si y i facet wyl dowa przez niego w szpitalu. Ryzyko z
chowan pod kloszem dziewczyn , tak jak Anna, jest po prostu zbyt wielkie. Nie, drugi raz
nie pozwoli sobie na podobne prze ycie w obawie przed konsekwencjami. Lepiej trzyma si
do wiadczonych kobiet, które si go nie boj .
Anna tymczasem roztrz sa a s owa Evana. By a w ciek , e traktuje j jak zadurzon
nastolatk , podczas gdy ona usycha z mi ci do niego!
- Gdzie Evan? - zapyta a Polly, staj c w drzwiach. By a wysok , szczup brunetk
oko o pi dziesi tki, Anna za mia a jasn karnacj jak jej ojciec.
- Ju poszed - odpar a krótko. - Ba si , e uwiod go na pó misku z zielonym
groszkiem i ziemniakami puree.
- Co takiego?! - za mia a si Polly.
- Boi si przebywa sam na sam ze mn - mrukn a Anna. - Chyba si obawia, e
zajdzie ze mn w ci .
- Anno, jak ty mówisz?! - oburzy a si Polly. - Nie zaprz taj sobie nim g owy. Masz
ch opaka. I to w stosowniejszym dla ciebie wieku.
Anna westchn a.
- Poczciwy Randall. - Zaduma a si . - Podrywacz. Zezuje na prawo i lewo. Lubi go,
ale on flirtuje z ka napotkan kobiet . W tpi , eby czu do mnie co powa nego.
Strona 5
F -X C h a n ge F -X C h a n ge
PD PD
!
!
W
W
O
O
N
N
y
y
bu
bu
to
to
k
k
lic
lic
C
C
w
w
m
m
w w
w
w
o
o
.d o .c .d o .c
c u -tr a c k c u -tr a c k
- Ma dopiero dwadzie cia par lat - zauwa a Polly. - A i ty masz jeszcze sporo
czasu, eby si ustatkowa . Obr czki s dobre dla ptaków.
Anna spiorunowa a matk wzrokiem.
- To, e ty i tata nie byli cie razem szcz liwi, nie oznacza jeszcze, e moje
ma stwo te musi by nieudane.
Wzrok Polly spos pnia . Odwróci a si , by zapali papierosa, nie zwracaj c uwagi na
pe ne dezaprobaty spojrzenie Anny.
- Na pocz tku byli my z twoim ojcem bardzo szcz liwi - sprostowa a. - Potem on
zacz lata w dalekie, zagraniczne rejsy, a ja zaj am si handlem nieruchomo ciami. Prawie
nie widywali my si . - Wzruszy a ramionami. - Ot, jedna z typowych historii.
- Nadal go kochasz?
Polly unios a brwi.
- Mi to mit.
- Och, mamo - j kn a Anna.
Polly za mia a si tylko.
- Pozosta przy swoich marzeniach, dziecko. Ja wol lokat terminow w banku i
odpowiedni ilo papierów warto ciowych oraz obligacji w bankowej skrytce. Sk d wzi
sukni ?
Anna u miechn a si .
- To twoja.
Matka popatrzy a na ni z politowaniem.
- Ile razy mówi am, eby si trzyma a z daleka od mojej szafy?
- Tylko dwadzie cia. Ty by mi nie kupi a czego równie seksownego.
- Domy lam si , e chcia w niej uwie Evana - rzek a Polly z namys em. - No có ,
my , e powinna da sobie z nim spokój. Evan jest dla ciebie za stary i wie o tym, cho
tobie si wydaje, e jest inaczej. Id i przebierz si . Zafunduj ci kino.
- Dlaczego nie?
Fajnie mie równ matk , która jest dobrym kumplem i przyjacielem, pomy la a
Anna. Tylko dlaczego nikt nie chce traktowa powa nie jej uczucia do Evana?
Zw aszcza sam Evan!
Czasami zastanawia a si , czy nie by oby dobrze podj tak prac , która zapewni aby
jej sta y kontakt z nim. Ale nie zna a si na bydle ani na ksi gowo ci czy finansach. Pozostaje
jej zatem praca w roli sekretarki w agencji matki, gdzie mia a okazj spotyka Evana, jako, e
bracia Tremayne zazwyczaj lokowali kapita w nieruchomo ciach. Evan jako najstarszy
Strona 6
F -X C h a n ge F -X C h a n ge
PD PD
!
!
W
W
O
O
N
N
y
y
bu
bu
to
to
k
k
lic
lic
C
C
w
w
m
m
w w
w
w
o
o
.d o .c .d o .c
c u -tr a c k c u -tr a c k
zarz dza firm , wi c to on najcz ciej zagl da do biura matki. Dzi ki temu Anna mog a go
widywa .
Przyj a strategi kropli, która dr y ska . Je li stale b dzie si na ni natyka , to
mo e w ko cu j zauwa y.
Nie siedzia a z za onymi r kami. Metodycznie go osacza a. Potrafi a wymusza
zaproszenia na przyj cia, na, których bywa , tropi a go i niby przypadkiem wpada a na niego
podczas lunchu, na poczcie albo w sklepie. Wiele osób obserwowa o to jej polowanie z
rozbawieniem, ona jednak nie ustawa a w wysi kach, czuj c coraz wyra niej, e Evan nie
pozostaje na to oboj tny. Gdyby tak jeszcze zechcia naprawd na ni spojrze !
Dla nikogo nie by o tajemnic , e Evan nie znosi alkoholu. Z niezrozumia ych dla
nikogo powodów czu do niego wyra awersj . Nazajutrz, chc c zwróci jego uwag ,
wpad a na pewien pomys . Wiedz c, e lada chwila Evan pojawi si w firmie, postawi a na
biurku dwie nieodkorkowane butelki whisky.
Na ich widok stan jak wryty i spojrza na nie ponuro spod ronda nasuni tego na
czo o kapelusza.
- Po jakie licho to tutaj trzymasz? - zapyta .
- W celach leczniczych - odpar a zadowolona z siebie.
Mia a na sobie bia y lniany kostiumik oraz ró ow bluzk . W osy zaplot a w warkocz.
Wygl da a jednocze nie powa nie i seksownie. Wlepi w ni wzrok.
- Powtórz to jeszcze raz.
Rozejrza a si , by si upewni , e nikt jej nie s yszy, po czym wychyli a si do przodu.
- To lekarstwo na uk szenie w a.
Jeszcze bardziej ci gn brwi.
- Tutaj nie ma adnych grzechotników.
miechn a si szeroko.
-W nie, e s . - Otworzy a górn szuflad , by pokaza dwa ogromne, plastikowe
e z bardzo realistycznymi z bami jadowymi.
Evan zrobi wielkie oczy.
- Wielkie nieba!
- Trzymam je z my o tych, którzy potrzebuj pretekstu, eby napi si whisky.
- Zwariowa ?
- Gdyby tak by o, czy by abym w stanie z tob rozmawia ?
Da za wygran , a wymijaj c j , potrz sn tylko g ow . Patrzy a z uwielbieniem na
jego wspania posta . Gdyby nie by tak pot ny, móg by by idealnym je cem rodeo.
Strona 7
F -X C h a n ge F -X C h a n ge
PD PD
!
!
W
W
O
O
N
N
y
y
bu
bu
to
to
k
k
lic
lic
C
C
w
w
m
m
w w
w
w
o
o
.d o .c .d o .c
c u -tr a c k c u -tr a c k
onie mia ogromne. Na niektóre kobiety w biurze dzia wr cz onie mielaj co. Robi y
nawet jakie aluzje, których Anna nie rozumia a. Nie ba a si go ani troch . Kocha a go.
Czu , e Anna go obserwuje, ale nie reagowa . Nie mia w tpliwo ci, e to jaka jej
kolejna zasadzka. Musia a wiedzie , e whisky przyci gnie jego uwag . I tak si sta o. Je li
nie chce wpa w nast pn zastawion przez ni pu apk , musi bardziej uwa .
Okaza o si , e to nie takie proste. Gdy wyszed z gabinetu Polly, Anny nie by o za
biurkiem. Ujrza j na zewn trz, niedaleko swojego samochodu, obok ma ego bia ego
porsche, które dosta a od matki.
Kl cz c, grzeba a w skrzynce z narz dziami.
- Szukasz czego ?
- Klucza francuskiego Johnsona dla lewor cznych.
- Nie istnieje nic takiego - achn si .
-W nie, e istnieje. Johnson to tutejszy mechanik. Jest lewor czny. Po yczy am od
niego klucz, który gdzie mi si zapodzia .
- Co ci dzisiaj nasz o?
- Dzika nami tno . - Zrobi a teatraln min , g no przy tym dysz c. - Pragn ci ! -
Otworzy a ramiona i opar a si o karoseri . - No, we mnie!
Omal nie parskn miechem.
- Gdzie? - zapyta , rozgl daj c si po parkingu.
- Na masce samochodu, w baga niku, wszystko mi jedno! - Sta a w tej samej pozie z
zamkni tymi oczami.
- Maska nie wytrzyma twojego ci aru, nie mówi c o moim. Nie s dz te , ebym si
zmie ci w takim ma ym baga niku.
Otworzy a oczy i spiorunowa a go wzrokiem.
- To mo e tu, na ziemi?
Potrz sn g ow .
- Za twardo.
- Na trawie.
- W trawie s szczypawki i mrówki. - Splót ramiona na piersiach i zlustrowa j od
stóp do g ów, powoli i uwa nie. Nikt jeszcze, nawet Randall, nie patrzy na ni z takim
yskiem w oku, jakby j rozbiera wzrokiem.
Odruchowo obj a si r kami.
- Nie rób tego - poprosi a.
Strona 8
F -X C h a n ge F -X C h a n ge
PD PD
!
!
W
W
O
O
N
N
y
y
bu
bu
to
to
k
k
lic
lic
C
C
w
w
m
m
w w
w
w
o
o
.d o .c .d o .c
c u -tr a c k c u -tr a c k
- Sama zacz , skarbie - przypomnia jej i umy lnie podszed bli ej, gro nie nad ni
góruj c.
Wygl da a teraz na zaniepokojon , i o to mu chodzi o. Nie nale y igra z doros ymi
czyznami. Kto musi jej to wreszcie u wiadomi .
- Evan... - zacz a niepewnym g osem.
Na opustosza ym parkingu brawura szybko j opu ci a. Flirtowanie flirtowaniem, ale
ona nie czu a si jeszcze ca kiem pewna siebie w intymnej sytuacji. Z Randallem da aby sobie
rad , ale Evan wygl da bardzo niebezpiecznie. Niewa ne, e czasami przypomina du ego
pluszowego nied wiadka. Bracia Tremayne znani byli z porywczo ci, a on by z nich
najstarszy. Zapewne Connal, Harden i Donald wszystkiego nauczyli si od niego.
- O co chodzi? - zakpi , gdy Anna przywar a do samochodu jak osaczona kotka. - Nie
przysz o ci do g owy, e to mo e by ryzykowne?
W tej chwili w ogóle nie wiedzia a, co dzieje si w jej g owie, oszo omiona zapachem
jego wody kolo skiej i myd a oraz jego atletyczn postur .
- Jest bia y dzie - zauwa a.
- Wiem. - Wyd wargi i u miechn si do niej, ale to nie by ten sam rodzaj
miechu, jaki widywa a dotychczas. Nawet na twarzach innych m czyzn. By zmys owy,
ski i wyzywaj cy, jakby Evan wyczuwa , e kolana si pod ni uginaj , a serce ma o nie
wyskoczy jej z piersi.
- Musz ju i - powiedzia a, czuj c, jak ogarnia j strach.
Móg by posun si dalej. By tego bliski. W przeciwie stwie do jawnie
demonstrowanych zalotów, jej s abo go poci ga a. Zatrzyma wzrok na jej piersiach i
zmru oczy. Mia a bujne kszta ty w najlepszym tego s owa znaczeniu, w sam raz nawet jak
na jego du e d onie.
Zreflektowa si . Anna jest dziewic . W trudem przeniós wzrok na jej
zaczerwienion , zszokowan twarz.
- My la em, e chcesz, ebym ci zniewoli - rzek agodnie, cho aksamitny ton jego
osu ju sam w sobie by dosy gro ny. - Uciekasz, zanim cokolwiek zacz li my?
Prze kn a lin i pokonuj c strach, odsun a si od niego, miej c si przy tym
nerwowo. Czu a si jak kompletnie zielona smarkula.
- Najpierw musz wzi sporo witamin, eby nabra formy - stwierdzi a, zerkaj c na
niego, po czym otworzy a drzwi swojego porsche i pospiesznie w lizn a si do rodka. -
Zapami taj to sobie.
Strona 9
F -X C h a n ge F -X C h a n ge
PD PD
!
!
W
W
O
O
N
N
y
y
bu
bu
to
to
k
k
lic
lic
C
C
w
w
m
m
w w
w
w
o
o
.d o .c .d o .c
c u -tr a c k c u -tr a c k
miechn si tylko. Nie brakuje jej odwagi i szybko si pozbiera a. Gdyby by a o
par lat starsz wszystko mog oby si zdarzy !
- Zje aj, kotku. A na przysz upewnij si najpierw, czy wiesz, czego chcesz -
doda . - Niewielu m czyzn rezygnuje z tak oczywistej propozycji. Nawet je li przeczy to
zdrowemu rozs dkowi.
- Od lat si ode mnie op dzasz - wypomnia a mu, wstrzymuj c oddech. - Masz ju w
tym do wiadczenie.
Spojrza na ni spod przymkni tych powiek.
- Tak, mam - odpar ze spokojem. - Zapami taj to sobie. Nadal ci si zdaje, e apetyt
czyzny mo na zadowoli kilkoma s odkimi poca unkami! Ale nie mój.
Spojrza a na niego ze z ci .
- Ja niczego ci nie pro... !
- Czy by?
Przenios a wzrok na palce, którymi trzyma a kluczyk w stacyjce.
- Na pewno nie - obruszy a si . - Ja tylko artowa am.
- Takie arty s bardzo ryzykowne. Prze wicz to na Randalla Z nim b dziesz
bezpieczniejsza ni przy mnie.
- On przynajmniej okazuje, e mnie chce - mrukn a, gwa townie w czaj c silnik.
- Znakomicie - rzuci . - Tylko nie p tym autkiem.
Przestawi a skrzynk z narz dziami z przedniego siedzenia na tylne.
- Nigdy nie p dz - sk ama a.
Patrzy , jak zapina pas.
- Koniec z prac na dzisiaj? - spyta z przek sem.
- Jad na lunch z przyjació - odpar a wymijaj co.
Uniós brwi.
- Nie wiedzia em, e masz przyjació ki.
Nie odpowiedzia a. Z piskiem opon ruszy a ty em z miejsca parkingowego i wyjecha a
na ulic . Cud, e nie rozwali a skrzyni biegów. Mia a zy w oczach, ale Evan ju tego nie
widzia .
Zatrzyma a si w pobliskiej restauracji i samotnie zjad a hamburgera. Nie mia a
przyjació ek.
Bardzo lubi a Randalla. Odbywa sta w szpitalu, by synem lekarza z Houston i nie le
si prezentowa . Oczywi cie, nie przestawa ypa na kobiety, ale jej to nie przeszkadza o.
Czu a si przy nim bezpiecznie. Niestety, jej serce nale o do Evana. To straszne, e kocha
Strona 10
F -X C h a n ge F -X C h a n ge
PD PD
!
!
W
W
O
O
N
N
y
y
bu
bu
to
to
k
k
lic
lic
C
C
w
w
m
m
w w
w
w
o
o
.d o .c .d o .c
c u -tr a c k c u -tr a c k
cz owieka, który traktuje j jak dziecko i nabija si z niej, kiedy ona mu siebie ofiarowuje.
Mia a ochot wy .
ciwie ca e jej zachowanie wobec Evana by o jedn wielk prowokacj . Droczy a
si z nim, by zwróci jego uwag . A kiedy w ko cu jej si to uda o, nie wiedzia a, co robi
dalej. W przeciwie stwie do niego nie mia a adnych do wiadcze . Nie wiedzia a, jak
post powa z takim facetem. Przed chwil Evan udowodni jej czarno na bia ym, jak bardzo
peszy jego blisko .
Wróci a do biura, ale ju do ko ca dnia nie mog a przy si do pracy. Polly nawet
tego nie zauwa a. Czasami Anna zastanawia a si , czy jej matka w ogóle zwraca uwag na
to, co ona czuje.
Przyj cie, które Polly wyda a z okazji otwarcia nowego centrum handlowego w
Jacobsville, by o dla Anny okazj , by zrobi si na gwiazd . Wcale nie po to, aby ol ni
Evana, wmawia a sobie. Przecie powiedzia , e pewnie nie przyjdzie. Za to b dzie Randall.
Dlaczego ma nie wygl da zabójczo w nie dla niego?
a srebrn sukni tu za kolana oraz sanda ki na wysokim obcasie i rozpu ci a
osy. Wiedzia a, e wygl da wietnie, lecz nie cieszy a j perspektywa tego wieczoru. Bez
wi kszego przekonania pomalowa a lekko usta i wyszczotkowa a w osy. Bez Evana wiat
staje si bezbarwny i nieciekawy.
Na parterze czeka na ni Randall. Mia na sobie modn sportow marynark i
nieskazitelnie wyprasowane spodnie. W okularach w metalowej oprawce wygl da bardzo
dostojnie. Ten m ody lekarz nie by przystojny, ale kobiety go uwielbia y. Delikatny i
troskliwy, by dobrym kompanem, nawet je li jego notoryczne wodzenie wzrokiem za
kobietami bywa o niezno ne. Anna lubi a go, a on odwzajemnia to uczucie.
- licznie wygl dasz - powiedzia , szacuj c wzrokiem wytworny t um, który
podejmowa a Polly. - Twoja matka chyba zna tu wszystkich.
- Ka dego, kto obraca si w jej kr gach - odpar a Anna.
Zainteresowanie Randalla bogatymi i wp ywowymi lud mi irytowa o Ann . Sama w
kontaktach z lud mi nigdy nie kierowa a si ich zamo no ci czy pozycj spo eczn .
Podobnie jak Tremayne'owie. By a pewn , e Randall ju zawczasu przygotowuj e sobie
grunt pod prywatn praktyk . Nie ukrywa , e bardzo interesuj go zamo ni pacjenci.
Uj j pod rami i razem przecisn li si do bufetu, gdzie podawano go ciom
ciemnoczerwony poncz i pikantne przystawki.
Strona 11
F -X C h a n ge F -X C h a n ge
PD PD
!
!
W
W
O
O
N
N
y
y
bu
bu
to
to
k
k
lic
lic
C
C
w
w
m
m
w w
w
w
o
o
.d o .c .d o .c
c u -tr a c k c u -tr a c k
- Umieram z g odu. Musia em zrezygnowa z lunchu, bo mi wypad o badanie
pacjentów. Szkoda, e to nie jest przyj cie na siedz co.
- Lori zrobi a kurczaka w miodzie i krokiety z ososiem - pocieszy a go Anna,
wskazuj c pó miski. - S te malutkie p czki z jagodami. Je li na ysz sobie tego
odpowiednio du o, my , e si najesz.
miechn si do niej.
- Mam nadziej .
Zauwa a par ko ysz si w takt cichej muzyki, granej przez orkiestr . Uwielbia a
ta czy , ale Randall nie umia . I nie chcia si nauczy , mimo, e podj a si mu pomóc.
- Mo e by zata czy ? - spróbowa a jeszcze raz.
Pokr ci g ow .
- Jestem zm czony. Ledwie trzymam si na nogach.
Wzruszy a ramionami, jakby jej by o wszystko jedno. Si gn a po pucharek z
ponczem i rozejrza a si w poszukiwaniu znajomych twarzy. Kiedy zauwa a Hardena i
Mirand Tremayne'ów, przesun a wzrok dalej w nadziei, e dojrzy Evana. Ale go nie by o.
Posmutnia a, przesy aj c jednocze nie powitalny u miech jego bratu i bratowej.
Miranda mia a na sobie czarn ci ow sukni ze zwiewnej koronki. Sta a u boku
rozpromienionego Hardena. Anna zawsze troch litowa a si nad Hardenem, który wydawa
si jej taki samotny, ale ostatnio u miecha si cz sto, a z jego niebieskich oczu znikn
dawny ch ód. Gestem posiadacza obejmowa poszerzon tali Mirandy. Prezentowa si
wspaniale w smokingu, prawie tak dobrze jak Evan.
- T umy go ci - zauwa Harden. - Twoja matka przesz a sam siebie.
- Rzeczywi cie - przyzna a Anna, u miechaj c si szeroko. - Mo esz mnie
przedstawi ? Znam Mirand z widzenia, ale tak naprawd nigdy nie mia am okazji jej pozna .
- Mirando, to jest Anna Cochran - dope ni obowi zku Harden. - Pozna Polly par
dni temu na bankiecie wydanym przez Izb Handlow . Polly sprzeda a teren pod nowe
centrum handlowe, do, którego na dodatek przyci gn a par niez ych firm.
- Mi o ci pozna - powiedzia a Miranda, odwzajemniaj c u miech. Jej
srebrzystoszare oczy by y prawie tego samego koloru co suknia Anny. - Du o o tobie
ysza am.
Anna westchn a.
- Pewnie o tym, e nieustannie próbuj usidli Evana - mrukn a sm tnie. - To
beznadziejny przypadek, ale chyba ju wesz o mi to w krew. Gdy pewnego dnia Evan w
ko cu si o eni, b mog a z godno ci z bro .
Strona 12
F -X C h a n ge F -X C h a n ge
PD PD
!
!
W
W
O
O
N
N
y
y
bu
bu
to
to
k
k
lic
lic
C
C
w
w
m
m
w w
w
w
o
o
.d o .c .d o .c
c u -tr a c k c u -tr a c k
- To niemo liwe - odpar Harden. - Evan uwa a, e jest do ywotnio skazany na stan
kawalerski. Ci gle narzeka, e kobiety nie zwracaj na niego uwagi.
- Twierdzi, e je li go ciga y, to tylko po to, eby przez niego dobra si do Hardena.
- Miranda si roze mia a. - Ostatnio mówi te , e jest za stary, eby si jeszcze komu
podoba .
- Ma trzydzie ci cztery lata i powinien si ustatkowa - oznajmi Harden, kiwaj c
ow . - Anno, pomó mu.
- Staram si , ale on nie pozwala mi si rozsta z lalkami i misiami. Traktuje mnie jak
dziecko.
- Niechby ci zobaczy w tej sukni! - rzek a Miranda i u miechn a si konspiracyjnie.
- Wygl dasz bardzo elegancko.
- Randall to zauwa . Chcecie go pozna ? - Anna odwróci a si i po chwili
przyci gn a Randalla, który akurat ogryza skrzyde ko. - Randall Wayne - przedstawi a go. -
Studiuje medycyn .
- Przepraszam, jestem ju na sta u. - Spiorunowa j wzrokiem. - Jeszcze troch , a
otworz w asn praktyk . Za dwa lata. Pami tajcie o mnie, na wypadek gdyby cie sobie co
amali.
- Nie omieszkamy - obieca Harden.
- Och, Randall! - westchn a Anna. - Jeste beznadziejny.
- Dla pocz tkuj cego lekarza ka dy pacjent jest na wag z ota - przypomnia jej. - Nie
mo na mie za z e cz owiekowi, e zawczasu dba o swój interes.
- Oczywi cie, e nie - za mia a si Miranda.
Anna nie powinna o to pyta , ale nie mog a si powstrzyma .
- Czy jeszcze kto z rodziny przyjecha tu razem z wami? - zapyta a pokr tnie.
- Tylko Evan - mrukn niech tnie Harden. Zauwa , e Annie za mia y si oczy. -
Szuka miejsca, eby zaparkowa .
Reszt wola przemilcze . Beznadziejna s abo Anny do jego brata by a tak
oczywist , e Harden ju na wyrost cierpia z jej powodu.
- Mo e mu to zaj ca y wieczór - stwierdzi Randall. - Ja na szukanie miejsca
straci em pó godziny.
- Evan jest zaradny - odpar Harden, zerkaj c z alem na Ann . Zanim pojawi si
Evan, dziewczyna powinna jako si przygotowa . I on powinien jej w tym pomóc. - Poza
tym jest z Nin , a dla niej nie ma rzeczy niemo liwych.
Strona 13
F -X C h a n ge F -X C h a n ge
PD PD
!
!
W
W
O
O
N
N
y
y
bu
bu
to
to
k
k
lic
lic
C
C
w
w
m
m
w w
w
w
o
o
.d o .c .d o .c
c u -tr a c k c u -tr a c k
ROZDZIA DRUGI
Anna nie wiedzia a, w jaki sposób uda o jej si skomentowa t rzucon mimochodem
informacj , wysz a jednak z tego obronn r , u miechaj c si i puentuj c to jakim
zgrabnym zdaniem. O ile wcze niej Evan dawa jej wyra nie do zrozumienia, e nie pragnie
jej adoracji, o tyle teraz wbija nó w jej serce. Przyszed z Nin , o, której wszyscy wiedzieli,
e jest jego dawn mi ci .
Obecnie by a supermodelk w Houston, która przy - jecha a odwiedzi dawne strony.
Prawdopodobnie robi a wszystko, eby rozbudzi w nim dawne uczucie. Skoro przyprowadzi
na przyj cie, musia jej robi jakie nadzieje.
- Mam brata idiot ! - oznajmi Harden Mirandzie, kiedy przeszli do innej cz ci sali. -
Widzia , jak zareagowa a? Evan uwa a j za dziecko, ale cierpienie, jakie malowa o si na
jej twarzy, nie by o ani troch szczeniackie.
- Czy on do niej nic nie czuje? - zapyta a Miranda.
- Nie mam poj cia. Je li nawet co czuje, to si do tego nie przyznaje. Jest uparty,
poza tym potrafi by okrutny, kiedy si go za mocno przyciska. Anna uczyni a sobie zabaw z
flirtowania i przekomarzania si z nim. A on uwa a, e za tym nic wi cej si nie kryje. Nie
traktuje jej serio.
- To si myli.
Przytakn jej.
- Jestem tego wi cej ni pewny. To kamufla . W ko cu najbezpieczniejsz metod
ukrywania uczu jest ich przesadne okazywanie. Biedactwo. Randall nie dorasta do pi t
Evanowi, ale ona gotowa jest za niego wyj z nieodwzajemnionej mi ci do mojego brata.
- Jaka szkoda - westchn a Miranda.
Przyci gn j bli ej.
- To prawda. Chwa a Bogu, e my mamy ju za sob wszelkie w tpliwo ci.
miechn a si i podnosz c na niego rozpromieniony wzrok, szepn a:
- Kocham ci .
Zap on y mu oczy. Pochyli si i delikatnie j poca owa .
- A ja ciebie jeszcze bardziej.
- Wiem - powiedzia a pó osem, przytulaj c si mocniej. - Mamy prawdziwy skarb,
Hardenie. Tak wiele zosta o nam dane.
Strona 14
F -X C h a n ge F -X C h a n ge
PD PD
!
!
W
W
O
O
N
N
y
y
bu
bu
to
to
k
k
lic
lic
C
C
w
w
m
m
w w
w
w
o
o
.d o .c .d o .c
c u -tr a c k c u -tr a c k
Szczup r dotkn delikatnej wypuk ci jej brzucha, z mi ci zagl daj c jej w
oczy.
- Wi cej, ni mia bym marzy . Czy ju ci kiedy mówi em, e jeste ca ym moim
yciem? - szepn jej do ucha.
Mirand zala a fala tak gor cego uczucia, e zabrak o jej s ów. Jeszcze bardziej
przylgn a do boku m a, a on z czu ci musn wargami jej czo o.
Anna przygl da a im si ukradkiem i chcia o si jej p aka . Ich mi by a niemal
namacalna. Sama nigdy nie zazna a tak cudownego oddania i troski. I pewnie nigdy nie zazna.
Wyobra enie Randalla o romantycznej mi ci sprowadza o si do kilku poca unków
przerywanych obmacywaniem. Mo e i b dzie znakomitym lekarzem, ale czeka go d uga
drog by sta si cho by letnim kochankiem. A poza tym nie jest i nigdy nie b dzie Evanem.
czy a poncz, podczas gdy Randall rozmawia z kim znajomym ze szpitala. Nie
spojrzy w stron drzwi. Nie da Evanowi satysfakcji, e jego oboj tno j zabija!
- Nareszcie co do picia! - us ysza a za plecami niski, uwodzicielski g os. - Cze ,
Anno - powiedzia a Nina Ray, ledwo si u miechaj c. - Mam nadziej , e ten poncz jest
wysokoprocentowy. Musz si napi ! Evan zaparkowa prawie na ce! Nogi mi odpadaj po
tym spacerku.
- I to mówi zawodowa modelka? - zadrwi Evan.
Anna nie czu a si na si ach spotka si z nim wzrokiem. Zerkn a na jego bia
koszul i czarny krawat oraz na smoking, po czym przenios a spojrzenie na smag Nin w
bia o - czarnej kreacji, przy, której zblad y stroje pozosta ych kobiet.
- Wygl dasz rewelacyjnie - powiedzia a z uznaniem. - Ogl dam ci stale w
magazynach mody. Jak na dziewczyn z takiego miasteczka jak nasze, odnios ogromny
sukces.
- Nie obesz o si bez pomocy, kochana...
Nina u miechn a si tajemniczo. Pewna swojej atrakcyjno ci, rzuci a pow óczyste
spojrzenie Evanowi, na co sfrustrowana Anna zazgrzyta a tylko z bami. Nigdy si tego nie
nauczy!
- Gdzie jest Polly? - zapyta Evan, nalewaj c poncz Ninie i sobie.
- Kr y w ród go ci - odpar a Anna z u miechem. - To jej wielki dzie . Króluje i
zbiera ho dy.
- Zas a na to - odpowiedzia Evan. - Centrum przyci gnie sporo nowych firm i
przyniesie du e dochody.
Strona 15
F -X C h a n ge F -X C h a n ge
PD PD
!
!
W
W
O
O
N
N
y
y
bu
bu
to
to
k
k
lic
lic
C
C
w
w
m
m
w w
w
w
o
o
.d o .c .d o .c
c u -tr a c k c u -tr a c k
- Wszystko po to, eby podnie podstaw opodatkowania - zauwa Randall,
przy czaj c si do nich. U miechn si do Niny. - licznie wygl dasz! - zachwyci si , a
Anna mia a ochot go kopn . Gdy chodzi o o ocen jej wygl du, nawet w po owie nie by
taki przekonywaj cy.
- Dzi kuj . A z kim mam przyjemno ? - zapyta a Nina, uwodz c Randalla
spojrzeniem.
- Randall Wayne - przedstawi si , ujmuj c jej szczup d i ca uj c j tu nad
pomalowanymi na czerwono paznokciami. - Mi o mi pani pozna , pani Ray.
Nina rozpromieni a si .
- Wiesz, kim jestem?
- Ka dy to wie. Masz twarz, któr nie sposób zapomnie . Widuj ci stale na
ok adkach magazynów.
- No tak. - W g osie Niny zabrzmia o wyra ne samozadowolenie. - Moja kariera
nabra a rozmachu, odk d Evan znalaz mi now agencj .
- Zawsze do us ug. - Evan pok oni si nisko.
Stara si nie widzie Anny, ale z mizernym rezultatem. Srebrna suknia w sposób
wr cz prowokuj cy podkre la a jej opalenizn oraz b kit wielkich oczu. Trzeba by o silnej
woli, eby trzyma si od niej z daleka.
- Bardzo dobra orkiestra - zauwa a Nina. - Evan, zata czmy!
Wzi a go za r i poprowadzi a na parkiet, nie daj c mu czasu na rozmow z
Randallem ani z Ann . Wcale nie musi, pomy la a Anna. Jego komunikat by a nadto
wyra ny: trzymaj si z daleka! Westchn a i podnios a do ust pucharek z ponczem.
- Ten poncz a prosi si o wzmocnienie - zauwa jeden z go ci, wyjmuj c z
wewn trznej kieszeni marynarki piersiówk whisky. - Oto ono!
Anna obserwowa a, jak z chytrym u miechem m czyzna dolewa alkohol do wazy.
Wiedzia a, e jeden z go ci móg by dosta wysypki, gdyby to zobaczy . Evan nie lubi
ponczu, by o wi c ma o prawdopodobne, e si upije. Nie znosi alkoholu. S ysza a, e
pewnego razu, na kolacji z Justinem i Shelby Ballengerami, demonstracyjnie odniós do
kuchni swój kieliszek wina.
Wspomnia a o tym Randallowi, gdy autor wzmocnionego p ynu spróbowa swego
dzie a, po czym przeniós si z partnerk na parkiet.
- Tak, s ysza em o tym. Justin i Shelby to ta para, która ma trzech ch opców, prawda?
- Tak. Id eb w eb z Calhounem i Abby.
Strona 16
F -X C h a n ge F -X C h a n ge
PD PD
!
!
W
W
O
O
N
N
y
y
bu
bu
to
to
k
k
lic
lic
C
C
w
w
m
m
w w
w
w
o
o
.d o .c .d o .c
c u -tr a c k c u -tr a c k
- Ale oni maj dwóch ch opców i dziewczynk - zwróci jej uwag Randall. -
ysza em, jak Harden i Connal, drugi brat Evana, rozmawiali o tym na przyj ciu, na, którym
by em w zesz ym tygodniu.
Anna lekko si za mia a.
- Connal upiera si , e Calhounowi i Abby urodzi a si córeczka. Nic z tych rzeczy.
To te ch opczyk. Nazwali go Terry, a kiedy Connal us ysza to imi , uzna , e urodzi a si im
upragniona dziewczynka. Teraz wszyscy w rodzinie powtarzaj to jako wietn anegdot .
- Terry jest imieniem i m skim i skim - zauwa Randall.
- Ale to jest zdrobnienie od Terrance'a, czyli to m skie imi - wyja ni a. - Wyobra
sobie: dwóch braci i sze ciu ch opców! Ani jednej dziewczynki w ca ej tej gromadzie. -
Potrz sn a g ow .
- A Tyler, brat Shelby?
- On i jego ona nie maj dzieci - odrzek a Anna z pewnym alem. - Za to adoptowali
pi cioro! Nell si zamartwia a, ale Tyler namówi j do udzia u w jednym z programów dla
rodzin zast pczych. Ani si obejrza a, jak przyby a jej pi tka dzieci, które nigdy nie mia y
prawdziwego domu. Oboje mówi , e ta gromadka to najwi kszy cud, jaki ich spotka w
yciu.
- To jedyne rozwi zanie - przyzna Randall. - Co siódma para jest bezp odna. To nie
takie proste, ale oni, jak wida , poradzili sobie z tym problemem.
Anna spu ci a oczy. Pomy la a, e nigdy nie b dzie mie dzieci z Evanem. Przecie
on ma Nin . To by o smutne, ale i otrze wiaj ce.
- Uwa am, e je li ludzie si kochaj , nie ma takiej przeszkody, której nie mogliby
pokona - zauwa a pó osem.
- Zgadzam si . Prosz , skosztuj. Teraz to ca kiem dobre.
Wr czy jej pucharek wzmocnionego alkoholem ponczu. Wypi a yczek, krzywi c si ,
poniewa napój pali j w j zyk. Nawet owocowy kr ek lodu nie rozcie czy dostatecznie
whisky, a Anna rzadko pi a.
- Jakie to mocne!
- Dlatego, e nie jeste przyzwyczajona - zachichota Randall. - Czy jeste takim
samym wrogiem alkoholu jak Evan?
Odwróci a g ow . Oczywi cie Randall nie mia poj cia, jak przykro sprawi a jej ta
uwaga.
- Nie lubi alkoholu - powiedzia a oboj tnym tonem.
- Zauwa em to.
Strona 17
F -X C h a n ge F -X C h a n ge
PD PD
!
!
W
W
O
O
N
N
y
y
bu
bu
to
to
k
k
lic
lic
C
C
w
w
m
m
w w
w
w
o
o
.d o .c .d o .c
c u -tr a c k c u -tr a c k
Nie dotar a do niej drwina w jego g osie. Wbrew postanowieniu odszuka a wzrokiem
Evana. Ta czy ze swoj towarzyszk . By wysoki i pot ny, wi c prawie wszyscy m czy ni
wydawali si przy nim kar ami. Bardzo poufa ym gestem obejmowa partnerk , która
zarzuci a mu ramiona na szyj . Anny nigdy tak nie obejmowa .
Jej spojrzenie z agodnia o i posmutnia o na jego widok. W wieczorowym ubraniu
wygl da osza amiaj co. Bia a koszula podkre la a jego opalenizn , a czarny krawat i
smoking sprawia y, e wydawa si jeszcze wy szy, prezentuj c si nad wyraz dostojnie. Ju
od samego patrzenia na niego Anna poczu a si lepiej i bezpieczniej. Gdyby tylko on czu do
niej to samo! By aby w siódmym niebie.
Evan przechwyci jej wniebowzi te spojrzenie. Gdy spotkali si wzrokiem ponad
owami go ci, st y mu wszystkie mi nie. Anna znowu uprawia t swoj gr , pomy la .
Nawet nie wie, co robi. Ma dziewi tna cie lat, zaczyna odkrywa pot swojej kobieco ci i
wypróbowuje j na ka dym m czy nie, który znajdzie si w pobli u. Lepiej, eby o tym
pami ta .
Oderwa od niej wzrok, pochyli si i przy wszystkich poca owa Nin . Zrobi to
bardzo nami tnie, eby nie my le o posmutnia ym obliczu Anny.
Gdy si wyprostowa , Nina z trudem apa a oddech, a Anna znikn a! Przynajmniej to
jedno osi gn .
- Pojedziemy do mnie, mój olbrzymie? - szepn a Nina. - Jestem gotowa.
Ale Evan nie by gotów. Potrz sn g ow .
- Poczekajmy na przemówienie Polly.
Nina westchn a.
- Tak naprawd to ty wcale mnie nie chcesz, mam racj ? - zapyta a spokojnie. -
Unikasz mojego mieszkania jak ognia.
- Jeste my przyjació mi - przypomnia jej z u miechem. - Gdyby by o inaczej, jaki
mia bym interes, eby ci pomaga w robieniu kariery?
- Zaczynam podejrzewa , e robisz to, eby wzbudzi zazdro w innej kobiecie. -
Zauwa a, e drgn y mu powieki. - Albo eby co ukry , u ywaj c mnie jako pretekstu. Nie
chcesz mnie dla mnie samej. Rzadko mnie gdzie ze sob zabierasz.
- Jestem zaj ty - odpar z u miechem.
- Nie a tak bardzo. To prawda, e z innymi kobietami te si nie pokazujesz. -
Pokiwa a g ow , widz c jego zdziwienie. - Nadal mam znajomych w Jacobsville, którzy
informuj mnie na bie co, kto z kim si spotyka. Nie masz nikogo na sta e. Ale mówi , e
Anna Cochran nie odst puje ci na krok.
Strona 18
F -X C h a n ge F -X C h a n ge
PD PD
!
!
W
W
O
O
N
N
y
y
bu
bu
to
to
k
k
lic
lic
C
C
w
w
m
m
w w
w
w
o
o
.d o .c .d o .c
c u -tr a c k c u -tr a c k
Ci ko westchn .
- To po cz ci prawda.
- Rozumiem teraz, dlaczego mnie tutaj przyprowadzi . I dlaczego mnie poca owa .
- U miechn a si agodnie. - Niech i tak b dzie. Je li potrzebujesz ochrony, jestem do
dyspozycji. Graj dalej sw rol . Powiedzmy, e ze wzgl du na star przyja .
- Jeste wspania omy lna.
- To samo mog powiedzie o tobie. - Zrobi a powa min . - Pomog ci usun z
drogi t ma . To aden problem.
Nie podoba o mu si takie sformu owanie. Jego twarz wykrzywi grymas.
- Jest jeszcze ca kiem zielona, prawda? - Mówi c to, Nina obserwowa a Ann stoj
z Randallem przy wazie z ponczem. - My lisz, e wyjdzie za m za tego studenta
medycyny?
- Sk d mog wiedzie ? - spyta zirytowany.
Nigdy dot d nie zastanawia si nad tym, ale ostatnio Anna rzeczywi cie sp dza a
du o czasu z tym ch opakiem.
- Posa na panna. Ma bogat matk - my la a g no Nina. - M ody lekarz, który chce
otworzy prywatn praktyk , potrzebuje bogatej ony.
Evan zesztywnia .
- Nie jest a taka g upia - warkn .
- Kochanie, to przecie jeszcze dziecko. Co ona mo e wiedzie o m czyznach?
Za si , e jest jeszcze dziewic .
Na sam t my l poczu , jak zalewa go fala gor ca. Skoncentrowa si na ta cu.
- To problem Randalla, nie mój - oznajmi . - Ta czmy. Pomó mi jej si pozby .
- Z przyjemno ci ...
Patrz c na nich, Anna wypi a kolejny yk ponczu, potem jeszcze jeden.
- Szkod , e nie ta czysz - zwróci a si do Randalla. Mówi a troch niewyra nie.
Czu a si bardzo rozlu niona.
- Czasami mam na to ochot - przyzna . - Dlaczego nie mieliby my spróbowa
zata czy teraz? - Odstawi pucharek. - Czuj , e jestem wystarczaj co odpr ony.
Obj j , a ona uczy a go podstawowych kroków. Po chwili na jego twarzy pojawi si
szeroki u miech, a jego d onie przyci gn y j bli ej.
- To ca kiem przyjemne. - By mile zdziwiony.
- Jasne! - Opar a policzek na jego piersi i zamkn a oczy, ledwo si poruszaj c w rytm
muzyki.
Strona 19
F -X C h a n ge F -X C h a n ge
PD PD
!
!
W
W
O
O
N
N
y
y
bu
bu
to
to
k
k
lic
lic
C
C
w
w
m
m
w w
w
w
o
o
.d o .c .d o .c
c u -tr a c k c u -tr a c k
Do diab a z Evanem! Niech sobie ca uje t swoj kochank tutaj, na tym parkiecie.
Nie b na nich patrze !
- Anno, jak si bawisz? - zapyta a jedna ze znajomych Polly, ta cz ca obok ze swoim
ma onkiem.
- wietnie - odrzek a uprzejmie Anna. - Mam nadziej , e pa stwo tak e.
- Jest uroczo. Widz , e Evan przyszed z towarzyszk - doda a kobieta z lekko
ironicznym u miechem. - eby ostudzi twój zapa ?
Anna zaczerwieni a si . Przyzwyczai a si do drwin na temat swojego zauroczenia
Evanem, ale tego wieczoru poczu a si tym dotkni ta.
- To jego dawna znajoma - wyja ni a.
- Tak, ale Evan zwykle nie bywa na przyj ciach u Polly w towarzystwie kobiet. Mam
wra enie, e ostatnio w ogóle rzadko si pokazuje - skomentowa a z liwie. - Musi by
naprawd zdesperowany, skoro sprowadza swoje dawne kobiety po to tylko, eby ci
zniech ci .
Anna wyrwa a si z obj Randalla, który nie ukrywa niezadowolenia, i wróci a do
wazy z ponczem, pozostawiaj c kobiet z otwartymi ustami.
- Dlaczego si denerwujesz? - spyta Randall, doganiaj c j . - Wszyscy wiedz , e
ugania si za Evanem. Ale ju przesta , wi c nie musisz si przejmowa tym, co ludzie
wygaduj . - Obj j w pasie. - Teraz masz mnie.
Czy rzeczywi cie? Ilekro w sali pojawia a si jaka nowa kobieta, Randall po era j
wzrokiem. By urodzonym uwodzicielem i cho jego uroda pozostawia a wiele do yczenia,
potrafi by czaruj cy.
- Nie zdawa am sobie sprawy, jak bardzo to si rzuca w oczy - mrukn a, spuszczaj c
wzrok. - Ale to by a tylko zabawa. - To nieprawda, ale jako musi ratowa w asn godno .
- Wiem o tym - powiedzia Randall. - Podobnie jak wi kszo ludzi. Nie przejmuj si
plotkami. Od paru tygodni nie zwracam na nie uwagi.
Poderwa a g ow .
- A co s ysza ?
Wzruszy ramionami i nieznacznie si u miechn .
- Tylko tyle, e jak szalona cigasz Evana po ca ym mie cie. O przypadkowych
spotkaniach, które nie s przypadkowe, o tym, e wieszasz si na nim na przyj ciach i
uwodzisz go bez enady. Mówi , e Evan nie mo e si ruszy , eby na ciebie nie wpa .
Wydawa o mi si to zabawne.
- Ale nie Evanowi - j kn a. - Przesadzi am, a jemu si to wreszcie znudzi o.
Strona 20
F -X C h a n ge F -X C h a n ge
PD PD
!
!
W
W
O
O
N
N
y
y
bu
bu
to
to
k
k
lic
lic
C
C
w
w
m
m
w w
w
w
o
o
.d o .c .d o .c
c u -tr a c k c u -tr a c k
- Wi c ta kobieta mia a racj ? Przyprowadzi Nin , eby pozby si ciebie?
Przytakn a. Mia a wra enie, e wszyscy na ni patrz .
- Jestem tego pewna. Biedny Evan.
- No nie wiem - rzek pó osem Randall, u miechaj c si do Anny. - Powinno mu
pochlebia , e wzdycha do niego taka liczna m oda kobieta.
- Powiedz raczej, e to irytuj ce - poprawi a go i nagle wszystko zrozumia a.
Jak mog a si tak zagalopowa i postawi Evana w takiej sytuacji? Droczy a si z nim
i narzuca a mu, maj c nadziej , e j zauwa y. A tymczasem tylko go odstraszy a. Ale z niej
idiotka!
Co wi cej, musi teraz pogodzi si z tym, e wszyscy wiedz , e Evan pokazuje si z
Nin , aby trzyma j , Ann , na dystans! Takie publiczne odrzucenie jest poni aj ce. Gdy
rozejrza a si dooko a, pochwyci a spojrzenia zebranych, dostrzegaj c w ich oczach ledwo
skrywan lito .
Do ko ca wieczoru z trudem powstrzymywa a zy. Evan ta czy tylko z Nin i by ni
tak zaabsorbowany, e czujni obserwatorzy zacz li spekulowa na temat odnowienia
dawnego romansu. Sposób, w jaki Evan unika Anny, mówi sam za siebie. Nikt jednak nie
zauwa , e równie Anna robi a wszystko, by nie wchodzi mu w drog . Kurczowo
trzyma a si Randalla.
Matka Anny wyg osi a przemówienie i przedstawi a dwóch g ównych sponsorów
centrum handlowego, a tak e kupców, którzy ju zadeklarowali ch otwarcia tam swoich
sklepów. Jej wyst pienie zosta o przyj te oklaskami i nawet odwróci o uwag Anny od jej
nieszcz cia.
Mimo towarzystwa Randalla czu a si samotna. W rodku czu a pustk . Robi a dobr
min do z ej gry, miej c si i bryluj c tak, by nikt nie odgad , jak bardzo cierpi.
Kiedy t um zacz si przerzedza , Polly przystan a przy córce, serdecznie si
miechaj c.
- My , e si uda o. Jak si bawisz, kochanie?
- Cudownie, dzi kuj - odpar a beztrosko Anna, sil c si na u miech. - By o uroczo,
prawda, Randall?
Popatrzy na ni badawczym wzrokiem.
- Anno, ile razy tankowa ?
- Tylko trzy. - Zrobi a wielkie oczy. - Dlaczego pytasz?
Wymieni porozumiewawcze spojrzenie z jej matk .
- Kto wzmocni poncz - oznajmi a Polly.