Palmer Diana - Apetyt na mężczyznę

Szczegóły
Tytuł Palmer Diana - Apetyt na mężczyznę
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Palmer Diana - Apetyt na mężczyznę PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Palmer Diana - Apetyt na mężczyznę PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Palmer Diana - Apetyt na mężczyznę - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 F -X C h a n ge F -X C h a n ge PD PD ! ! W W O O N N y y bu bu to to k k lic lic C C w w m m w w w w o o .d o .c .d o .c c u -tr a c k c u -tr a c k DIANA PALMER APETYT NA M CZYZN umaczy a Aleksandra Komornicka Strona 2 F -X C h a n ge F -X C h a n ge PD PD ! ! W W O O N N y y bu bu to to k k lic lic C C w w m m w w w w o o .d o .c .d o .c c u -tr a c k c u -tr a c k ROZDZIA PIERWSZY Evan Tremayne nie mia nic przeciwko samej kolacji czy rozmowie o interesach, która pó niej nast pi a. Nie przestawa go jedynie niepokoi sposób, w jaki dziewi tnastoletnia Anna siedzia a i wpatrywa a si w niego. By a niebieskook , postawn blondynk . Przez ostatni rok Evan stara si jej nie zauwa , mimo, e z jej matk prowadzi interesy. Mia trzydzie ci cztery lata, a by najstarszy z czterech braci i wzi na swoje barki prawie ca odpowiedzialno za matk . Zarz dza rodzinn firm Jego ycie by o pasmem k opotów zwi zanych z hodowl byd a, spl tanych z problemami osobistymi i finansowymi. I do tego jeszcze Anna! Szczególnie w tej jasnoniebieskiej sukience, która ods ania a nieco za du o jej ocistej opalenizny oraz pe nych piersi. Matka powinna powa nie z ni porozmawia ! Czy Polly Cochran w ogóle zauwa a, jak szybko dojrza a jej córka? Przecie Polly nigdy nie ma w domu. Prowadzi agencj handlu nieruchomo ciami i zawsze jest zaj ta! Rodzice Anny - ojciec by pilotem - yli w separacji. On mieszka w Atlancie, w stanie Georgia, one za w Teksasie. W sumie Ann zajmowa a si g ównie Lori, od lat ich gospodyni, traktowana jak cz onek rodziny. Ale tak naprawd nikt nie po wi ca Annie zbyt wiele czasu. Polly przeprosi a ich i posz a odebra telefon, Evan za , pozostawiony sam na sam z Ann , czu si do nieswojo. - Dlaczego patrzysz na mnie spode ba? - zapyta a. Zebrane i u one na czubku g owy blond w osy przydawa y jej elegancji i dojrza ci. - Poniewa ta suknia za du o ods ania - odpowiedzia szczerze, omiataj c j wzrokiem od twarzy po dekolt. - Polly nie powinna by a ci jej kupowa . - Wcale mi jej nie kupi a. - U miechn a si szelmowsko. - To jej suknia. Po yczy am sobie po kryjomu. Nawet nie zauwa a, e si w ni ubra am. Mama jest ma o spostrzegawcza. Dla niej liczy si tylko biznes. - Jej suknie s za doros e dla ciebie - odpar , lekko si u miechaj c. Poniewa wbrew sobie by ni zauroczony, stara si by wobec niej bardziej szorstki ni wobec innych. - Powinna ubiera si stosownie do wieku. Wzi a g boki oddech, popatrzy a na niego z uwielbieniem, po czym spu ci a wzrok. Strona 3 F -X C h a n ge F -X C h a n ge PD PD ! ! W W O O N N y y bu bu to to k k lic lic C C w w m m w w w w o o .d o .c .d o .c c u -tr a c k c u -tr a c k - Czy naprawd wydaj ci si taka m oda? - Mam trzydzie ci cztery at dziecino. - Cedzi powoli s owa, które nieprzyjemnie rozbrzmia y w ciszy jadalnego pokoju. - Tak, jeste bardzo m oda. Anna przenios a spojrzenie na swoje d onie. - W pi tek wieczorem mama wydaje przyj cie z okazji otwarcia nowego centrum handlowego w Jacobsville - oznajmi a, nie podnosz c oczu. - Wybierasz si ? -B zaj ty - mrukn . - Ale Harden i Miranda powinni przyj . Podnios a wzrok. Spojrzenie jej niebieskich oczu skoncentrowa o si na jego niadej twarzy. - Móg by ze mn cho raz zata czy . Od tego nic ci nie ub dzie. - Jeste pewna? - zapyta ponuro. Przytkn lnian serwetk do szerokich, wyra nie zarysowanych warg, po czym po j obok talerza i podniós si z miejsca. By pot nym, wspaniale umi nionym m czyzn , o doskona ej sylwetce. - Musz ju i . Anna te wsta a. - Nie id jeszcze - poprosi a b agalnym tonem. - Musz za atwi par spraw. - Wcale nie musisz. - Nad sa a si . - Nie chcesz zosta ze mn sam na sam. Czego si boisz? e ci wezm na tym stole? Uniós brwi wyra nie rozbawiony. - I upaprzesz mi plecy ziemniakami puree? - Nie traktujesz mnie serio - prychn a zirytowana. - Jak e bym mia ! - Zby j z wpraw , jakiej naby przez lata praktyki. - Powiedz Polly, e spotkam si z ni jutro w biurze. - Mo e ja umieram z mi ci do ciebie? - odezwa a si spokojnie. - Ale ciebie nie obchodzi, e amiesz mi serce. miechn si szeroko. - Serce nie atwo z ama , zw aszcza takie m ode jak twoje. - Nieprawda. - Obrzuci a go wzrokiem od stóp do g ów, zatrzymuj c si d ej na jego szerokiej klatce piersiowej. - Móg by mnie chocia poca owa na dobranoc. - Pozostawiam to Randallowi - odpar . - Jest jeszcze na etapie eksperymentowania. Podobnie zreszt jak ty. - A ty, jak si domy lam, masz to ju za sob ? Zachichota . - Czasami mam takie wra enie - przyzna . - Dobranoc, ma a. Strona 4 F -X C h a n ge F -X C h a n ge PD PD ! ! W W O O N N y y bu bu to to k k lic lic C C w w m m w w w w o o .d o .c .d o .c c u -tr a c k c u -tr a c k Rumieniec, który wykwit na jej policzkach, jeszcze bardziej podkre li b kit jej oczu. - Nie jestem dzieckiem! - Dla mnie jeste . - Nie patrz c na ni , si gn po kowbojski kapelusz. - Przepro mam i powiedz, e nie mog em ju d ej na ni czeka . Dzi kuj za kolacj . Zanim zdoby a si na odpowied , by ju w drzwiach, by po chwili znikn , nie zachowuj c nawet pozorów, jak bardzo mu pilno, eby opu ci ich dom. Najgorsze by o to, e Anna bardzo go poci ga a. Prawd mówi c, móg by si w niej zakocha na zabój, ale by a za m oda na powa ny zwi zek. W jej wieku mo na si zakochiwa i odkochiwa co tydzie . Poza tym by o niemal pewne, e jest dziewic . A on ma prawie dwa metry wzrostu i wa y ze sto kilo... Mia ju za sob pewien krótki romans, który zako czy si fatalnie, poniewa po daj c kobiety, któr kocha - podobnie niewinnej i nieu wiadomionej jak Anna - nie zapanowa nad sob i nad swoj ogromn si . Przera ona Louisa uciek a od niego. Pozosta mu po tym uraz, w rezultacie, którego jak ognia wystrzega si niewinnych kobiet. Ta imponuj ca postura by a jego utrapieniem jeszcze w dzieci stwie, gdy wiecznie wyst powa w obronie swoich trzech braci. Nieustannie musia si kontrolowa . Raz si zdarzy o, e nie doceni swojej si y i facet wyl dowa przez niego w szpitalu. Ryzyko z chowan pod kloszem dziewczyn , tak jak Anna, jest po prostu zbyt wielkie. Nie, drugi raz nie pozwoli sobie na podobne prze ycie w obawie przed konsekwencjami. Lepiej trzyma si do wiadczonych kobiet, które si go nie boj . Anna tymczasem roztrz sa a s owa Evana. By a w ciek , e traktuje j jak zadurzon nastolatk , podczas gdy ona usycha z mi ci do niego! - Gdzie Evan? - zapyta a Polly, staj c w drzwiach. By a wysok , szczup brunetk oko o pi dziesi tki, Anna za mia a jasn karnacj jak jej ojciec. - Ju poszed - odpar a krótko. - Ba si , e uwiod go na pó misku z zielonym groszkiem i ziemniakami puree. - Co takiego?! - za mia a si Polly. - Boi si przebywa sam na sam ze mn - mrukn a Anna. - Chyba si obawia, e zajdzie ze mn w ci . - Anno, jak ty mówisz?! - oburzy a si Polly. - Nie zaprz taj sobie nim g owy. Masz ch opaka. I to w stosowniejszym dla ciebie wieku. Anna westchn a. - Poczciwy Randall. - Zaduma a si . - Podrywacz. Zezuje na prawo i lewo. Lubi go, ale on flirtuje z ka napotkan kobiet . W tpi , eby czu do mnie co powa nego. Strona 5 F -X C h a n ge F -X C h a n ge PD PD ! ! W W O O N N y y bu bu to to k k lic lic C C w w m m w w w w o o .d o .c .d o .c c u -tr a c k c u -tr a c k - Ma dopiero dwadzie cia par lat - zauwa a Polly. - A i ty masz jeszcze sporo czasu, eby si ustatkowa . Obr czki s dobre dla ptaków. Anna spiorunowa a matk wzrokiem. - To, e ty i tata nie byli cie razem szcz liwi, nie oznacza jeszcze, e moje ma stwo te musi by nieudane. Wzrok Polly spos pnia . Odwróci a si , by zapali papierosa, nie zwracaj c uwagi na pe ne dezaprobaty spojrzenie Anny. - Na pocz tku byli my z twoim ojcem bardzo szcz liwi - sprostowa a. - Potem on zacz lata w dalekie, zagraniczne rejsy, a ja zaj am si handlem nieruchomo ciami. Prawie nie widywali my si . - Wzruszy a ramionami. - Ot, jedna z typowych historii. - Nadal go kochasz? Polly unios a brwi. - Mi to mit. - Och, mamo - j kn a Anna. Polly za mia a si tylko. - Pozosta przy swoich marzeniach, dziecko. Ja wol lokat terminow w banku i odpowiedni ilo papierów warto ciowych oraz obligacji w bankowej skrytce. Sk d wzi sukni ? Anna u miechn a si . - To twoja. Matka popatrzy a na ni z politowaniem. - Ile razy mówi am, eby si trzyma a z daleka od mojej szafy? - Tylko dwadzie cia. Ty by mi nie kupi a czego równie seksownego. - Domy lam si , e chcia w niej uwie Evana - rzek a Polly z namys em. - No có , my , e powinna da sobie z nim spokój. Evan jest dla ciebie za stary i wie o tym, cho tobie si wydaje, e jest inaczej. Id i przebierz si . Zafunduj ci kino. - Dlaczego nie? Fajnie mie równ matk , która jest dobrym kumplem i przyjacielem, pomy la a Anna. Tylko dlaczego nikt nie chce traktowa powa nie jej uczucia do Evana? Zw aszcza sam Evan! Czasami zastanawia a si , czy nie by oby dobrze podj tak prac , która zapewni aby jej sta y kontakt z nim. Ale nie zna a si na bydle ani na ksi gowo ci czy finansach. Pozostaje jej zatem praca w roli sekretarki w agencji matki, gdzie mia a okazj spotyka Evana, jako, e bracia Tremayne zazwyczaj lokowali kapita w nieruchomo ciach. Evan jako najstarszy Strona 6 F -X C h a n ge F -X C h a n ge PD PD ! ! W W O O N N y y bu bu to to k k lic lic C C w w m m w w w w o o .d o .c .d o .c c u -tr a c k c u -tr a c k zarz dza firm , wi c to on najcz ciej zagl da do biura matki. Dzi ki temu Anna mog a go widywa . Przyj a strategi kropli, która dr y ska . Je li stale b dzie si na ni natyka , to mo e w ko cu j zauwa y. Nie siedzia a z za onymi r kami. Metodycznie go osacza a. Potrafi a wymusza zaproszenia na przyj cia, na, których bywa , tropi a go i niby przypadkiem wpada a na niego podczas lunchu, na poczcie albo w sklepie. Wiele osób obserwowa o to jej polowanie z rozbawieniem, ona jednak nie ustawa a w wysi kach, czuj c coraz wyra niej, e Evan nie pozostaje na to oboj tny. Gdyby tak jeszcze zechcia naprawd na ni spojrze ! Dla nikogo nie by o tajemnic , e Evan nie znosi alkoholu. Z niezrozumia ych dla nikogo powodów czu do niego wyra awersj . Nazajutrz, chc c zwróci jego uwag , wpad a na pewien pomys . Wiedz c, e lada chwila Evan pojawi si w firmie, postawi a na biurku dwie nieodkorkowane butelki whisky. Na ich widok stan jak wryty i spojrza na nie ponuro spod ronda nasuni tego na czo o kapelusza. - Po jakie licho to tutaj trzymasz? - zapyta . - W celach leczniczych - odpar a zadowolona z siebie. Mia a na sobie bia y lniany kostiumik oraz ró ow bluzk . W osy zaplot a w warkocz. Wygl da a jednocze nie powa nie i seksownie. Wlepi w ni wzrok. - Powtórz to jeszcze raz. Rozejrza a si , by si upewni , e nikt jej nie s yszy, po czym wychyli a si do przodu. - To lekarstwo na uk szenie w a. Jeszcze bardziej ci gn brwi. - Tutaj nie ma adnych grzechotników. miechn a si szeroko. -W nie, e s . - Otworzy a górn szuflad , by pokaza dwa ogromne, plastikowe e z bardzo realistycznymi z bami jadowymi. Evan zrobi wielkie oczy. - Wielkie nieba! - Trzymam je z my o tych, którzy potrzebuj pretekstu, eby napi si whisky. - Zwariowa ? - Gdyby tak by o, czy by abym w stanie z tob rozmawia ? Da za wygran , a wymijaj c j , potrz sn tylko g ow . Patrzy a z uwielbieniem na jego wspania posta . Gdyby nie by tak pot ny, móg by by idealnym je cem rodeo. Strona 7 F -X C h a n ge F -X C h a n ge PD PD ! ! W W O O N N y y bu bu to to k k lic lic C C w w m m w w w w o o .d o .c .d o .c c u -tr a c k c u -tr a c k onie mia ogromne. Na niektóre kobiety w biurze dzia wr cz onie mielaj co. Robi y nawet jakie aluzje, których Anna nie rozumia a. Nie ba a si go ani troch . Kocha a go. Czu , e Anna go obserwuje, ale nie reagowa . Nie mia w tpliwo ci, e to jaka jej kolejna zasadzka. Musia a wiedzie , e whisky przyci gnie jego uwag . I tak si sta o. Je li nie chce wpa w nast pn zastawion przez ni pu apk , musi bardziej uwa . Okaza o si , e to nie takie proste. Gdy wyszed z gabinetu Polly, Anny nie by o za biurkiem. Ujrza j na zewn trz, niedaleko swojego samochodu, obok ma ego bia ego porsche, które dosta a od matki. Kl cz c, grzeba a w skrzynce z narz dziami. - Szukasz czego ? - Klucza francuskiego Johnsona dla lewor cznych. - Nie istnieje nic takiego - achn si . -W nie, e istnieje. Johnson to tutejszy mechanik. Jest lewor czny. Po yczy am od niego klucz, który gdzie mi si zapodzia . - Co ci dzisiaj nasz o? - Dzika nami tno . - Zrobi a teatraln min , g no przy tym dysz c. - Pragn ci ! - Otworzy a ramiona i opar a si o karoseri . - No, we mnie! Omal nie parskn miechem. - Gdzie? - zapyta , rozgl daj c si po parkingu. - Na masce samochodu, w baga niku, wszystko mi jedno! - Sta a w tej samej pozie z zamkni tymi oczami. - Maska nie wytrzyma twojego ci aru, nie mówi c o moim. Nie s dz te , ebym si zmie ci w takim ma ym baga niku. Otworzy a oczy i spiorunowa a go wzrokiem. - To mo e tu, na ziemi? Potrz sn g ow . - Za twardo. - Na trawie. - W trawie s szczypawki i mrówki. - Splót ramiona na piersiach i zlustrowa j od stóp do g ów, powoli i uwa nie. Nikt jeszcze, nawet Randall, nie patrzy na ni z takim yskiem w oku, jakby j rozbiera wzrokiem. Odruchowo obj a si r kami. - Nie rób tego - poprosi a. Strona 8 F -X C h a n ge F -X C h a n ge PD PD ! ! W W O O N N y y bu bu to to k k lic lic C C w w m m w w w w o o .d o .c .d o .c c u -tr a c k c u -tr a c k - Sama zacz , skarbie - przypomnia jej i umy lnie podszed bli ej, gro nie nad ni góruj c. Wygl da a teraz na zaniepokojon , i o to mu chodzi o. Nie nale y igra z doros ymi czyznami. Kto musi jej to wreszcie u wiadomi . - Evan... - zacz a niepewnym g osem. Na opustosza ym parkingu brawura szybko j opu ci a. Flirtowanie flirtowaniem, ale ona nie czu a si jeszcze ca kiem pewna siebie w intymnej sytuacji. Z Randallem da aby sobie rad , ale Evan wygl da bardzo niebezpiecznie. Niewa ne, e czasami przypomina du ego pluszowego nied wiadka. Bracia Tremayne znani byli z porywczo ci, a on by z nich najstarszy. Zapewne Connal, Harden i Donald wszystkiego nauczyli si od niego. - O co chodzi? - zakpi , gdy Anna przywar a do samochodu jak osaczona kotka. - Nie przysz o ci do g owy, e to mo e by ryzykowne? W tej chwili w ogóle nie wiedzia a, co dzieje si w jej g owie, oszo omiona zapachem jego wody kolo skiej i myd a oraz jego atletyczn postur . - Jest bia y dzie - zauwa a. - Wiem. - Wyd wargi i u miechn si do niej, ale to nie by ten sam rodzaj miechu, jaki widywa a dotychczas. Nawet na twarzach innych m czyzn. By zmys owy, ski i wyzywaj cy, jakby Evan wyczuwa , e kolana si pod ni uginaj , a serce ma o nie wyskoczy jej z piersi. - Musz ju i - powiedzia a, czuj c, jak ogarnia j strach. Móg by posun si dalej. By tego bliski. W przeciwie stwie do jawnie demonstrowanych zalotów, jej s abo go poci ga a. Zatrzyma wzrok na jej piersiach i zmru oczy. Mia a bujne kszta ty w najlepszym tego s owa znaczeniu, w sam raz nawet jak na jego du e d onie. Zreflektowa si . Anna jest dziewic . W trudem przeniós wzrok na jej zaczerwienion , zszokowan twarz. - My la em, e chcesz, ebym ci zniewoli - rzek agodnie, cho aksamitny ton jego osu ju sam w sobie by dosy gro ny. - Uciekasz, zanim cokolwiek zacz li my? Prze kn a lin i pokonuj c strach, odsun a si od niego, miej c si przy tym nerwowo. Czu a si jak kompletnie zielona smarkula. - Najpierw musz wzi sporo witamin, eby nabra formy - stwierdzi a, zerkaj c na niego, po czym otworzy a drzwi swojego porsche i pospiesznie w lizn a si do rodka. - Zapami taj to sobie. Strona 9 F -X C h a n ge F -X C h a n ge PD PD ! ! W W O O N N y y bu bu to to k k lic lic C C w w m m w w w w o o .d o .c .d o .c c u -tr a c k c u -tr a c k miechn si tylko. Nie brakuje jej odwagi i szybko si pozbiera a. Gdyby by a o par lat starsz wszystko mog oby si zdarzy ! - Zje aj, kotku. A na przysz upewnij si najpierw, czy wiesz, czego chcesz - doda . - Niewielu m czyzn rezygnuje z tak oczywistej propozycji. Nawet je li przeczy to zdrowemu rozs dkowi. - Od lat si ode mnie op dzasz - wypomnia a mu, wstrzymuj c oddech. - Masz ju w tym do wiadczenie. Spojrza na ni spod przymkni tych powiek. - Tak, mam - odpar ze spokojem. - Zapami taj to sobie. Nadal ci si zdaje, e apetyt czyzny mo na zadowoli kilkoma s odkimi poca unkami! Ale nie mój. Spojrza a na niego ze z ci . - Ja niczego ci nie pro... ! - Czy by? Przenios a wzrok na palce, którymi trzyma a kluczyk w stacyjce. - Na pewno nie - obruszy a si . - Ja tylko artowa am. - Takie arty s bardzo ryzykowne. Prze wicz to na Randalla Z nim b dziesz bezpieczniejsza ni przy mnie. - On przynajmniej okazuje, e mnie chce - mrukn a, gwa townie w czaj c silnik. - Znakomicie - rzuci . - Tylko nie p tym autkiem. Przestawi a skrzynk z narz dziami z przedniego siedzenia na tylne. - Nigdy nie p dz - sk ama a. Patrzy , jak zapina pas. - Koniec z prac na dzisiaj? - spyta z przek sem. - Jad na lunch z przyjació - odpar a wymijaj co. Uniós brwi. - Nie wiedzia em, e masz przyjació ki. Nie odpowiedzia a. Z piskiem opon ruszy a ty em z miejsca parkingowego i wyjecha a na ulic . Cud, e nie rozwali a skrzyni biegów. Mia a zy w oczach, ale Evan ju tego nie widzia . Zatrzyma a si w pobliskiej restauracji i samotnie zjad a hamburgera. Nie mia a przyjació ek. Bardzo lubi a Randalla. Odbywa sta w szpitalu, by synem lekarza z Houston i nie le si prezentowa . Oczywi cie, nie przestawa ypa na kobiety, ale jej to nie przeszkadza o. Czu a si przy nim bezpiecznie. Niestety, jej serce nale o do Evana. To straszne, e kocha Strona 10 F -X C h a n ge F -X C h a n ge PD PD ! ! W W O O N N y y bu bu to to k k lic lic C C w w m m w w w w o o .d o .c .d o .c c u -tr a c k c u -tr a c k cz owieka, który traktuje j jak dziecko i nabija si z niej, kiedy ona mu siebie ofiarowuje. Mia a ochot wy . ciwie ca e jej zachowanie wobec Evana by o jedn wielk prowokacj . Droczy a si z nim, by zwróci jego uwag . A kiedy w ko cu jej si to uda o, nie wiedzia a, co robi dalej. W przeciwie stwie do niego nie mia a adnych do wiadcze . Nie wiedzia a, jak post powa z takim facetem. Przed chwil Evan udowodni jej czarno na bia ym, jak bardzo peszy jego blisko . Wróci a do biura, ale ju do ko ca dnia nie mog a przy si do pracy. Polly nawet tego nie zauwa a. Czasami Anna zastanawia a si , czy jej matka w ogóle zwraca uwag na to, co ona czuje. Przyj cie, które Polly wyda a z okazji otwarcia nowego centrum handlowego w Jacobsville, by o dla Anny okazj , by zrobi si na gwiazd . Wcale nie po to, aby ol ni Evana, wmawia a sobie. Przecie powiedzia , e pewnie nie przyjdzie. Za to b dzie Randall. Dlaczego ma nie wygl da zabójczo w nie dla niego? a srebrn sukni tu za kolana oraz sanda ki na wysokim obcasie i rozpu ci a osy. Wiedzia a, e wygl da wietnie, lecz nie cieszy a j perspektywa tego wieczoru. Bez wi kszego przekonania pomalowa a lekko usta i wyszczotkowa a w osy. Bez Evana wiat staje si bezbarwny i nieciekawy. Na parterze czeka na ni Randall. Mia na sobie modn sportow marynark i nieskazitelnie wyprasowane spodnie. W okularach w metalowej oprawce wygl da bardzo dostojnie. Ten m ody lekarz nie by przystojny, ale kobiety go uwielbia y. Delikatny i troskliwy, by dobrym kompanem, nawet je li jego notoryczne wodzenie wzrokiem za kobietami bywa o niezno ne. Anna lubi a go, a on odwzajemnia to uczucie. - licznie wygl dasz - powiedzia , szacuj c wzrokiem wytworny t um, który podejmowa a Polly. - Twoja matka chyba zna tu wszystkich. - Ka dego, kto obraca si w jej kr gach - odpar a Anna. Zainteresowanie Randalla bogatymi i wp ywowymi lud mi irytowa o Ann . Sama w kontaktach z lud mi nigdy nie kierowa a si ich zamo no ci czy pozycj spo eczn . Podobnie jak Tremayne'owie. By a pewn , e Randall ju zawczasu przygotowuj e sobie grunt pod prywatn praktyk . Nie ukrywa , e bardzo interesuj go zamo ni pacjenci. Uj j pod rami i razem przecisn li si do bufetu, gdzie podawano go ciom ciemnoczerwony poncz i pikantne przystawki. Strona 11 F -X C h a n ge F -X C h a n ge PD PD ! ! W W O O N N y y bu bu to to k k lic lic C C w w m m w w w w o o .d o .c .d o .c c u -tr a c k c u -tr a c k - Umieram z g odu. Musia em zrezygnowa z lunchu, bo mi wypad o badanie pacjentów. Szkoda, e to nie jest przyj cie na siedz co. - Lori zrobi a kurczaka w miodzie i krokiety z ososiem - pocieszy a go Anna, wskazuj c pó miski. - S te malutkie p czki z jagodami. Je li na ysz sobie tego odpowiednio du o, my , e si najesz. miechn si do niej. - Mam nadziej . Zauwa a par ko ysz si w takt cichej muzyki, granej przez orkiestr . Uwielbia a ta czy , ale Randall nie umia . I nie chcia si nauczy , mimo, e podj a si mu pomóc. - Mo e by zata czy ? - spróbowa a jeszcze raz. Pokr ci g ow . - Jestem zm czony. Ledwie trzymam si na nogach. Wzruszy a ramionami, jakby jej by o wszystko jedno. Si gn a po pucharek z ponczem i rozejrza a si w poszukiwaniu znajomych twarzy. Kiedy zauwa a Hardena i Mirand Tremayne'ów, przesun a wzrok dalej w nadziei, e dojrzy Evana. Ale go nie by o. Posmutnia a, przesy aj c jednocze nie powitalny u miech jego bratu i bratowej. Miranda mia a na sobie czarn ci ow sukni ze zwiewnej koronki. Sta a u boku rozpromienionego Hardena. Anna zawsze troch litowa a si nad Hardenem, który wydawa si jej taki samotny, ale ostatnio u miecha si cz sto, a z jego niebieskich oczu znikn dawny ch ód. Gestem posiadacza obejmowa poszerzon tali Mirandy. Prezentowa si wspaniale w smokingu, prawie tak dobrze jak Evan. - T umy go ci - zauwa Harden. - Twoja matka przesz a sam siebie. - Rzeczywi cie - przyzna a Anna, u miechaj c si szeroko. - Mo esz mnie przedstawi ? Znam Mirand z widzenia, ale tak naprawd nigdy nie mia am okazji jej pozna . - Mirando, to jest Anna Cochran - dope ni obowi zku Harden. - Pozna Polly par dni temu na bankiecie wydanym przez Izb Handlow . Polly sprzeda a teren pod nowe centrum handlowe, do, którego na dodatek przyci gn a par niez ych firm. - Mi o ci pozna - powiedzia a Miranda, odwzajemniaj c u miech. Jej srebrzystoszare oczy by y prawie tego samego koloru co suknia Anny. - Du o o tobie ysza am. Anna westchn a. - Pewnie o tym, e nieustannie próbuj usidli Evana - mrukn a sm tnie. - To beznadziejny przypadek, ale chyba ju wesz o mi to w krew. Gdy pewnego dnia Evan w ko cu si o eni, b mog a z godno ci z bro . Strona 12 F -X C h a n ge F -X C h a n ge PD PD ! ! W W O O N N y y bu bu to to k k lic lic C C w w m m w w w w o o .d o .c .d o .c c u -tr a c k c u -tr a c k - To niemo liwe - odpar Harden. - Evan uwa a, e jest do ywotnio skazany na stan kawalerski. Ci gle narzeka, e kobiety nie zwracaj na niego uwagi. - Twierdzi, e je li go ciga y, to tylko po to, eby przez niego dobra si do Hardena. - Miranda si roze mia a. - Ostatnio mówi te , e jest za stary, eby si jeszcze komu podoba . - Ma trzydzie ci cztery lata i powinien si ustatkowa - oznajmi Harden, kiwaj c ow . - Anno, pomó mu. - Staram si , ale on nie pozwala mi si rozsta z lalkami i misiami. Traktuje mnie jak dziecko. - Niechby ci zobaczy w tej sukni! - rzek a Miranda i u miechn a si konspiracyjnie. - Wygl dasz bardzo elegancko. - Randall to zauwa . Chcecie go pozna ? - Anna odwróci a si i po chwili przyci gn a Randalla, który akurat ogryza skrzyde ko. - Randall Wayne - przedstawi a go. - Studiuje medycyn . - Przepraszam, jestem ju na sta u. - Spiorunowa j wzrokiem. - Jeszcze troch , a otworz w asn praktyk . Za dwa lata. Pami tajcie o mnie, na wypadek gdyby cie sobie co amali. - Nie omieszkamy - obieca Harden. - Och, Randall! - westchn a Anna. - Jeste beznadziejny. - Dla pocz tkuj cego lekarza ka dy pacjent jest na wag z ota - przypomnia jej. - Nie mo na mie za z e cz owiekowi, e zawczasu dba o swój interes. - Oczywi cie, e nie - za mia a si Miranda. Anna nie powinna o to pyta , ale nie mog a si powstrzyma . - Czy jeszcze kto z rodziny przyjecha tu razem z wami? - zapyta a pokr tnie. - Tylko Evan - mrukn niech tnie Harden. Zauwa , e Annie za mia y si oczy. - Szuka miejsca, eby zaparkowa . Reszt wola przemilcze . Beznadziejna s abo Anny do jego brata by a tak oczywist , e Harden ju na wyrost cierpia z jej powodu. - Mo e mu to zaj ca y wieczór - stwierdzi Randall. - Ja na szukanie miejsca straci em pó godziny. - Evan jest zaradny - odpar Harden, zerkaj c z alem na Ann . Zanim pojawi si Evan, dziewczyna powinna jako si przygotowa . I on powinien jej w tym pomóc. - Poza tym jest z Nin , a dla niej nie ma rzeczy niemo liwych. Strona 13 F -X C h a n ge F -X C h a n ge PD PD ! ! W W O O N N y y bu bu to to k k lic lic C C w w m m w w w w o o .d o .c .d o .c c u -tr a c k c u -tr a c k ROZDZIA DRUGI Anna nie wiedzia a, w jaki sposób uda o jej si skomentowa t rzucon mimochodem informacj , wysz a jednak z tego obronn r , u miechaj c si i puentuj c to jakim zgrabnym zdaniem. O ile wcze niej Evan dawa jej wyra nie do zrozumienia, e nie pragnie jej adoracji, o tyle teraz wbija nó w jej serce. Przyszed z Nin , o, której wszyscy wiedzieli, e jest jego dawn mi ci . Obecnie by a supermodelk w Houston, która przy - jecha a odwiedzi dawne strony. Prawdopodobnie robi a wszystko, eby rozbudzi w nim dawne uczucie. Skoro przyprowadzi na przyj cie, musia jej robi jakie nadzieje. - Mam brata idiot ! - oznajmi Harden Mirandzie, kiedy przeszli do innej cz ci sali. - Widzia , jak zareagowa a? Evan uwa a j za dziecko, ale cierpienie, jakie malowa o si na jej twarzy, nie by o ani troch szczeniackie. - Czy on do niej nic nie czuje? - zapyta a Miranda. - Nie mam poj cia. Je li nawet co czuje, to si do tego nie przyznaje. Jest uparty, poza tym potrafi by okrutny, kiedy si go za mocno przyciska. Anna uczyni a sobie zabaw z flirtowania i przekomarzania si z nim. A on uwa a, e za tym nic wi cej si nie kryje. Nie traktuje jej serio. - To si myli. Przytakn jej. - Jestem tego wi cej ni pewny. To kamufla . W ko cu najbezpieczniejsz metod ukrywania uczu jest ich przesadne okazywanie. Biedactwo. Randall nie dorasta do pi t Evanowi, ale ona gotowa jest za niego wyj z nieodwzajemnionej mi ci do mojego brata. - Jaka szkoda - westchn a Miranda. Przyci gn j bli ej. - To prawda. Chwa a Bogu, e my mamy ju za sob wszelkie w tpliwo ci. miechn a si i podnosz c na niego rozpromieniony wzrok, szepn a: - Kocham ci . Zap on y mu oczy. Pochyli si i delikatnie j poca owa . - A ja ciebie jeszcze bardziej. - Wiem - powiedzia a pó osem, przytulaj c si mocniej. - Mamy prawdziwy skarb, Hardenie. Tak wiele zosta o nam dane. Strona 14 F -X C h a n ge F -X C h a n ge PD PD ! ! W W O O N N y y bu bu to to k k lic lic C C w w m m w w w w o o .d o .c .d o .c c u -tr a c k c u -tr a c k Szczup r dotkn delikatnej wypuk ci jej brzucha, z mi ci zagl daj c jej w oczy. - Wi cej, ni mia bym marzy . Czy ju ci kiedy mówi em, e jeste ca ym moim yciem? - szepn jej do ucha. Mirand zala a fala tak gor cego uczucia, e zabrak o jej s ów. Jeszcze bardziej przylgn a do boku m a, a on z czu ci musn wargami jej czo o. Anna przygl da a im si ukradkiem i chcia o si jej p aka . Ich mi by a niemal namacalna. Sama nigdy nie zazna a tak cudownego oddania i troski. I pewnie nigdy nie zazna. Wyobra enie Randalla o romantycznej mi ci sprowadza o si do kilku poca unków przerywanych obmacywaniem. Mo e i b dzie znakomitym lekarzem, ale czeka go d uga drog by sta si cho by letnim kochankiem. A poza tym nie jest i nigdy nie b dzie Evanem. czy a poncz, podczas gdy Randall rozmawia z kim znajomym ze szpitala. Nie spojrzy w stron drzwi. Nie da Evanowi satysfakcji, e jego oboj tno j zabija! - Nareszcie co do picia! - us ysza a za plecami niski, uwodzicielski g os. - Cze , Anno - powiedzia a Nina Ray, ledwo si u miechaj c. - Mam nadziej , e ten poncz jest wysokoprocentowy. Musz si napi ! Evan zaparkowa prawie na ce! Nogi mi odpadaj po tym spacerku. - I to mówi zawodowa modelka? - zadrwi Evan. Anna nie czu a si na si ach spotka si z nim wzrokiem. Zerkn a na jego bia koszul i czarny krawat oraz na smoking, po czym przenios a spojrzenie na smag Nin w bia o - czarnej kreacji, przy, której zblad y stroje pozosta ych kobiet. - Wygl dasz rewelacyjnie - powiedzia a z uznaniem. - Ogl dam ci stale w magazynach mody. Jak na dziewczyn z takiego miasteczka jak nasze, odnios ogromny sukces. - Nie obesz o si bez pomocy, kochana... Nina u miechn a si tajemniczo. Pewna swojej atrakcyjno ci, rzuci a pow óczyste spojrzenie Evanowi, na co sfrustrowana Anna zazgrzyta a tylko z bami. Nigdy si tego nie nauczy! - Gdzie jest Polly? - zapyta Evan, nalewaj c poncz Ninie i sobie. - Kr y w ród go ci - odpar a Anna z u miechem. - To jej wielki dzie . Króluje i zbiera ho dy. - Zas a na to - odpowiedzia Evan. - Centrum przyci gnie sporo nowych firm i przyniesie du e dochody. Strona 15 F -X C h a n ge F -X C h a n ge PD PD ! ! W W O O N N y y bu bu to to k k lic lic C C w w m m w w w w o o .d o .c .d o .c c u -tr a c k c u -tr a c k - Wszystko po to, eby podnie podstaw opodatkowania - zauwa Randall, przy czaj c si do nich. U miechn si do Niny. - licznie wygl dasz! - zachwyci si , a Anna mia a ochot go kopn . Gdy chodzi o o ocen jej wygl du, nawet w po owie nie by taki przekonywaj cy. - Dzi kuj . A z kim mam przyjemno ? - zapyta a Nina, uwodz c Randalla spojrzeniem. - Randall Wayne - przedstawi si , ujmuj c jej szczup d i ca uj c j tu nad pomalowanymi na czerwono paznokciami. - Mi o mi pani pozna , pani Ray. Nina rozpromieni a si . - Wiesz, kim jestem? - Ka dy to wie. Masz twarz, któr nie sposób zapomnie . Widuj ci stale na ok adkach magazynów. - No tak. - W g osie Niny zabrzmia o wyra ne samozadowolenie. - Moja kariera nabra a rozmachu, odk d Evan znalaz mi now agencj . - Zawsze do us ug. - Evan pok oni si nisko. Stara si nie widzie Anny, ale z mizernym rezultatem. Srebrna suknia w sposób wr cz prowokuj cy podkre la a jej opalenizn oraz b kit wielkich oczu. Trzeba by o silnej woli, eby trzyma si od niej z daleka. - Bardzo dobra orkiestra - zauwa a Nina. - Evan, zata czmy! Wzi a go za r i poprowadzi a na parkiet, nie daj c mu czasu na rozmow z Randallem ani z Ann . Wcale nie musi, pomy la a Anna. Jego komunikat by a nadto wyra ny: trzymaj si z daleka! Westchn a i podnios a do ust pucharek z ponczem. - Ten poncz a prosi si o wzmocnienie - zauwa jeden z go ci, wyjmuj c z wewn trznej kieszeni marynarki piersiówk whisky. - Oto ono! Anna obserwowa a, jak z chytrym u miechem m czyzna dolewa alkohol do wazy. Wiedzia a, e jeden z go ci móg by dosta wysypki, gdyby to zobaczy . Evan nie lubi ponczu, by o wi c ma o prawdopodobne, e si upije. Nie znosi alkoholu. S ysza a, e pewnego razu, na kolacji z Justinem i Shelby Ballengerami, demonstracyjnie odniós do kuchni swój kieliszek wina. Wspomnia a o tym Randallowi, gdy autor wzmocnionego p ynu spróbowa swego dzie a, po czym przeniós si z partnerk na parkiet. - Tak, s ysza em o tym. Justin i Shelby to ta para, która ma trzech ch opców, prawda? - Tak. Id eb w eb z Calhounem i Abby. Strona 16 F -X C h a n ge F -X C h a n ge PD PD ! ! W W O O N N y y bu bu to to k k lic lic C C w w m m w w w w o o .d o .c .d o .c c u -tr a c k c u -tr a c k - Ale oni maj dwóch ch opców i dziewczynk - zwróci jej uwag Randall. - ysza em, jak Harden i Connal, drugi brat Evana, rozmawiali o tym na przyj ciu, na, którym by em w zesz ym tygodniu. Anna lekko si za mia a. - Connal upiera si , e Calhounowi i Abby urodzi a si córeczka. Nic z tych rzeczy. To te ch opczyk. Nazwali go Terry, a kiedy Connal us ysza to imi , uzna , e urodzi a si im upragniona dziewczynka. Teraz wszyscy w rodzinie powtarzaj to jako wietn anegdot . - Terry jest imieniem i m skim i skim - zauwa Randall. - Ale to jest zdrobnienie od Terrance'a, czyli to m skie imi - wyja ni a. - Wyobra sobie: dwóch braci i sze ciu ch opców! Ani jednej dziewczynki w ca ej tej gromadzie. - Potrz sn a g ow . - A Tyler, brat Shelby? - On i jego ona nie maj dzieci - odrzek a Anna z pewnym alem. - Za to adoptowali pi cioro! Nell si zamartwia a, ale Tyler namówi j do udzia u w jednym z programów dla rodzin zast pczych. Ani si obejrza a, jak przyby a jej pi tka dzieci, które nigdy nie mia y prawdziwego domu. Oboje mówi , e ta gromadka to najwi kszy cud, jaki ich spotka w yciu. - To jedyne rozwi zanie - przyzna Randall. - Co siódma para jest bezp odna. To nie takie proste, ale oni, jak wida , poradzili sobie z tym problemem. Anna spu ci a oczy. Pomy la a, e nigdy nie b dzie mie dzieci z Evanem. Przecie on ma Nin . To by o smutne, ale i otrze wiaj ce. - Uwa am, e je li ludzie si kochaj , nie ma takiej przeszkody, której nie mogliby pokona - zauwa a pó osem. - Zgadzam si . Prosz , skosztuj. Teraz to ca kiem dobre. Wr czy jej pucharek wzmocnionego alkoholem ponczu. Wypi a yczek, krzywi c si , poniewa napój pali j w j zyk. Nawet owocowy kr ek lodu nie rozcie czy dostatecznie whisky, a Anna rzadko pi a. - Jakie to mocne! - Dlatego, e nie jeste przyzwyczajona - zachichota Randall. - Czy jeste takim samym wrogiem alkoholu jak Evan? Odwróci a g ow . Oczywi cie Randall nie mia poj cia, jak przykro sprawi a jej ta uwaga. - Nie lubi alkoholu - powiedzia a oboj tnym tonem. - Zauwa em to. Strona 17 F -X C h a n ge F -X C h a n ge PD PD ! ! W W O O N N y y bu bu to to k k lic lic C C w w m m w w w w o o .d o .c .d o .c c u -tr a c k c u -tr a c k Nie dotar a do niej drwina w jego g osie. Wbrew postanowieniu odszuka a wzrokiem Evana. Ta czy ze swoj towarzyszk . By wysoki i pot ny, wi c prawie wszyscy m czy ni wydawali si przy nim kar ami. Bardzo poufa ym gestem obejmowa partnerk , która zarzuci a mu ramiona na szyj . Anny nigdy tak nie obejmowa . Jej spojrzenie z agodnia o i posmutnia o na jego widok. W wieczorowym ubraniu wygl da osza amiaj co. Bia a koszula podkre la a jego opalenizn , a czarny krawat i smoking sprawia y, e wydawa si jeszcze wy szy, prezentuj c si nad wyraz dostojnie. Ju od samego patrzenia na niego Anna poczu a si lepiej i bezpieczniej. Gdyby tylko on czu do niej to samo! By aby w siódmym niebie. Evan przechwyci jej wniebowzi te spojrzenie. Gdy spotkali si wzrokiem ponad owami go ci, st y mu wszystkie mi nie. Anna znowu uprawia t swoj gr , pomy la . Nawet nie wie, co robi. Ma dziewi tna cie lat, zaczyna odkrywa pot swojej kobieco ci i wypróbowuje j na ka dym m czy nie, który znajdzie si w pobli u. Lepiej, eby o tym pami ta . Oderwa od niej wzrok, pochyli si i przy wszystkich poca owa Nin . Zrobi to bardzo nami tnie, eby nie my le o posmutnia ym obliczu Anny. Gdy si wyprostowa , Nina z trudem apa a oddech, a Anna znikn a! Przynajmniej to jedno osi gn . - Pojedziemy do mnie, mój olbrzymie? - szepn a Nina. - Jestem gotowa. Ale Evan nie by gotów. Potrz sn g ow . - Poczekajmy na przemówienie Polly. Nina westchn a. - Tak naprawd to ty wcale mnie nie chcesz, mam racj ? - zapyta a spokojnie. - Unikasz mojego mieszkania jak ognia. - Jeste my przyjació mi - przypomnia jej z u miechem. - Gdyby by o inaczej, jaki mia bym interes, eby ci pomaga w robieniu kariery? - Zaczynam podejrzewa , e robisz to, eby wzbudzi zazdro w innej kobiecie. - Zauwa a, e drgn y mu powieki. - Albo eby co ukry , u ywaj c mnie jako pretekstu. Nie chcesz mnie dla mnie samej. Rzadko mnie gdzie ze sob zabierasz. - Jestem zaj ty - odpar z u miechem. - Nie a tak bardzo. To prawda, e z innymi kobietami te si nie pokazujesz. - Pokiwa a g ow , widz c jego zdziwienie. - Nadal mam znajomych w Jacobsville, którzy informuj mnie na bie co, kto z kim si spotyka. Nie masz nikogo na sta e. Ale mówi , e Anna Cochran nie odst puje ci na krok. Strona 18 F -X C h a n ge F -X C h a n ge PD PD ! ! W W O O N N y y bu bu to to k k lic lic C C w w m m w w w w o o .d o .c .d o .c c u -tr a c k c u -tr a c k Ci ko westchn . - To po cz ci prawda. - Rozumiem teraz, dlaczego mnie tutaj przyprowadzi . I dlaczego mnie poca owa . - U miechn a si agodnie. - Niech i tak b dzie. Je li potrzebujesz ochrony, jestem do dyspozycji. Graj dalej sw rol . Powiedzmy, e ze wzgl du na star przyja . - Jeste wspania omy lna. - To samo mog powiedzie o tobie. - Zrobi a powa min . - Pomog ci usun z drogi t ma . To aden problem. Nie podoba o mu si takie sformu owanie. Jego twarz wykrzywi grymas. - Jest jeszcze ca kiem zielona, prawda? - Mówi c to, Nina obserwowa a Ann stoj z Randallem przy wazie z ponczem. - My lisz, e wyjdzie za m za tego studenta medycyny? - Sk d mog wiedzie ? - spyta zirytowany. Nigdy dot d nie zastanawia si nad tym, ale ostatnio Anna rzeczywi cie sp dza a du o czasu z tym ch opakiem. - Posa na panna. Ma bogat matk - my la a g no Nina. - M ody lekarz, który chce otworzy prywatn praktyk , potrzebuje bogatej ony. Evan zesztywnia . - Nie jest a taka g upia - warkn . - Kochanie, to przecie jeszcze dziecko. Co ona mo e wiedzie o m czyznach? Za si , e jest jeszcze dziewic . Na sam t my l poczu , jak zalewa go fala gor ca. Skoncentrowa si na ta cu. - To problem Randalla, nie mój - oznajmi . - Ta czmy. Pomó mi jej si pozby . - Z przyjemno ci ... Patrz c na nich, Anna wypi a kolejny yk ponczu, potem jeszcze jeden. - Szkod , e nie ta czysz - zwróci a si do Randalla. Mówi a troch niewyra nie. Czu a si bardzo rozlu niona. - Czasami mam na to ochot - przyzna . - Dlaczego nie mieliby my spróbowa zata czy teraz? - Odstawi pucharek. - Czuj , e jestem wystarczaj co odpr ony. Obj j , a ona uczy a go podstawowych kroków. Po chwili na jego twarzy pojawi si szeroki u miech, a jego d onie przyci gn y j bli ej. - To ca kiem przyjemne. - By mile zdziwiony. - Jasne! - Opar a policzek na jego piersi i zamkn a oczy, ledwo si poruszaj c w rytm muzyki. Strona 19 F -X C h a n ge F -X C h a n ge PD PD ! ! W W O O N N y y bu bu to to k k lic lic C C w w m m w w w w o o .d o .c .d o .c c u -tr a c k c u -tr a c k Do diab a z Evanem! Niech sobie ca uje t swoj kochank tutaj, na tym parkiecie. Nie b na nich patrze ! - Anno, jak si bawisz? - zapyta a jedna ze znajomych Polly, ta cz ca obok ze swoim ma onkiem. - wietnie - odrzek a uprzejmie Anna. - Mam nadziej , e pa stwo tak e. - Jest uroczo. Widz , e Evan przyszed z towarzyszk - doda a kobieta z lekko ironicznym u miechem. - eby ostudzi twój zapa ? Anna zaczerwieni a si . Przyzwyczai a si do drwin na temat swojego zauroczenia Evanem, ale tego wieczoru poczu a si tym dotkni ta. - To jego dawna znajoma - wyja ni a. - Tak, ale Evan zwykle nie bywa na przyj ciach u Polly w towarzystwie kobiet. Mam wra enie, e ostatnio w ogóle rzadko si pokazuje - skomentowa a z liwie. - Musi by naprawd zdesperowany, skoro sprowadza swoje dawne kobiety po to tylko, eby ci zniech ci . Anna wyrwa a si z obj Randalla, który nie ukrywa niezadowolenia, i wróci a do wazy z ponczem, pozostawiaj c kobiet z otwartymi ustami. - Dlaczego si denerwujesz? - spyta Randall, doganiaj c j . - Wszyscy wiedz , e ugania si za Evanem. Ale ju przesta , wi c nie musisz si przejmowa tym, co ludzie wygaduj . - Obj j w pasie. - Teraz masz mnie. Czy rzeczywi cie? Ilekro w sali pojawia a si jaka nowa kobieta, Randall po era j wzrokiem. By urodzonym uwodzicielem i cho jego uroda pozostawia a wiele do yczenia, potrafi by czaruj cy. - Nie zdawa am sobie sprawy, jak bardzo to si rzuca w oczy - mrukn a, spuszczaj c wzrok. - Ale to by a tylko zabawa. - To nieprawda, ale jako musi ratowa w asn godno . - Wiem o tym - powiedzia Randall. - Podobnie jak wi kszo ludzi. Nie przejmuj si plotkami. Od paru tygodni nie zwracam na nie uwagi. Poderwa a g ow . - A co s ysza ? Wzruszy ramionami i nieznacznie si u miechn . - Tylko tyle, e jak szalona cigasz Evana po ca ym mie cie. O przypadkowych spotkaniach, które nie s przypadkowe, o tym, e wieszasz si na nim na przyj ciach i uwodzisz go bez enady. Mówi , e Evan nie mo e si ruszy , eby na ciebie nie wpa . Wydawa o mi si to zabawne. - Ale nie Evanowi - j kn a. - Przesadzi am, a jemu si to wreszcie znudzi o. Strona 20 F -X C h a n ge F -X C h a n ge PD PD ! ! W W O O N N y y bu bu to to k k lic lic C C w w m m w w w w o o .d o .c .d o .c c u -tr a c k c u -tr a c k - Wi c ta kobieta mia a racj ? Przyprowadzi Nin , eby pozby si ciebie? Przytakn a. Mia a wra enie, e wszyscy na ni patrz . - Jestem tego pewna. Biedny Evan. - No nie wiem - rzek pó osem Randall, u miechaj c si do Anny. - Powinno mu pochlebia , e wzdycha do niego taka liczna m oda kobieta. - Powiedz raczej, e to irytuj ce - poprawi a go i nagle wszystko zrozumia a. Jak mog a si tak zagalopowa i postawi Evana w takiej sytuacji? Droczy a si z nim i narzuca a mu, maj c nadziej , e j zauwa y. A tymczasem tylko go odstraszy a. Ale z niej idiotka! Co wi cej, musi teraz pogodzi si z tym, e wszyscy wiedz , e Evan pokazuje si z Nin , aby trzyma j , Ann , na dystans! Takie publiczne odrzucenie jest poni aj ce. Gdy rozejrza a si dooko a, pochwyci a spojrzenia zebranych, dostrzegaj c w ich oczach ledwo skrywan lito . Do ko ca wieczoru z trudem powstrzymywa a zy. Evan ta czy tylko z Nin i by ni tak zaabsorbowany, e czujni obserwatorzy zacz li spekulowa na temat odnowienia dawnego romansu. Sposób, w jaki Evan unika Anny, mówi sam za siebie. Nikt jednak nie zauwa , e równie Anna robi a wszystko, by nie wchodzi mu w drog . Kurczowo trzyma a si Randalla. Matka Anny wyg osi a przemówienie i przedstawi a dwóch g ównych sponsorów centrum handlowego, a tak e kupców, którzy ju zadeklarowali ch otwarcia tam swoich sklepów. Jej wyst pienie zosta o przyj te oklaskami i nawet odwróci o uwag Anny od jej nieszcz cia. Mimo towarzystwa Randalla czu a si samotna. W rodku czu a pustk . Robi a dobr min do z ej gry, miej c si i bryluj c tak, by nikt nie odgad , jak bardzo cierpi. Kiedy t um zacz si przerzedza , Polly przystan a przy córce, serdecznie si miechaj c. - My , e si uda o. Jak si bawisz, kochanie? - Cudownie, dzi kuj - odpar a beztrosko Anna, sil c si na u miech. - By o uroczo, prawda, Randall? Popatrzy na ni badawczym wzrokiem. - Anno, ile razy tankowa ? - Tylko trzy. - Zrobi a wielkie oczy. - Dlaczego pytasz? Wymieni porozumiewawcze spojrzenie z jej matk . - Kto wzmocni poncz - oznajmi a Polly.