Nr 605, październik 2005

Szczegóły
Tytuł Nr 605, październik 2005
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Nr 605, październik 2005 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Nr 605, październik 2005 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Nr 605, październik 2005 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Strona 2 Strona 3 Józef Chełmoński Czwórka, 1881 olej na płótnie, 275 x 660 cm Ze zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie 1 Strona 4 SPIS TREŚCI Dokąd zmierza Rosja? PAŹDZIERNIK 2005 (605) 4. Od redakcji DIAGNOZY 5. Anna Szklarska Tłumy dla dwóch papieży TEMAT MIESIĄCA DEFINICJE 11. Jakub Sadowski Dokąd zmierzasz, trojko? 18. Bartłomiej Sienkiewicz Rosja i jej lęki 25. Grzegorz Przebinda Między ołtarzem a tronem. Cerkiew w Rosji po 1991 roku 38. Piotr Grochmalski Bomba z opóźnionym zapłonem 73. Donald Nicholl Paweł Florenski. Uczony męczennik tłum. Michał Bardel 89. Inspiracje 2 Strona 5 TEMATY I REFLEKSJE 90. Henryk Woźniakowski „W imię przyszłości człowieka i ludzkości trzeba było wypowiedzieć słowo »solidarność«” 95. Aleksander Hall Jaka przyszłość przed Europą? WIEŚCI Z JASKINI FILOZOFÓW 106. Anna Głąb Umysłowe potyczki o umysł 113. Mateusz Matyszkowicz Filozofia uwagi ZDARZENIA – KSIĄŻKI – LUDZIE 123. Piotr Graczyk Co ma Žižek do Jezusa 132. Małgorzata Pasicka Rock oczyszczający 136. Piotr Kosiewski Historie raczej równoległe 141. Piotr Majewski Między materią a czystymi ideami SPOŁECZEŃSTWO NIEOBOJĘTNYCH 147. Rozmowa z Janiną Ochojską Opaski gaszące pragnienie 153. ROK 1984 3 Strona 6 OD REDAKCJI Od redakcji Niedawno zastanawialiśmy się, dokąd zmierza Ameryka, teraz pytamy o przyszłość Rosji, przy czym z racji historycz- nych to ostatnie pytanie brzmi w ustach Polaka dość drama- tycznie. Zwłaszcza w kontekście wzmagających się pod rzą- dami Władimira Putina antypolskich fobii, które mają bezpo- średnie przełożenie na nasze sąsiedzkie relacje na wysokim szczeblu. Na szczęście istnieją też niższe, na których „przyja- ciele Moskale” chętnie kontaktują się z Polakami i vice versa. Piórem Jakuba Sadowskiego przedstawiamy współcze- sność rozpędzonej „trojki” rosyjskiej, która nie ma w sobie dość sił, by rozliczyć się z totalitarną przeszłością i nawiązać do kruchych tradycji republikańskich. O współczesności Ro- sji putinowskiej pisze także Bartłomiej Sienkiewicz, który bada przyczyny antypolskich nastrojów, dostrzegając u ich źródeł lęk przed wolnością. Nie mogło w numerze zabraknąć tekstu o dzisiejszej Cerkwi Prawosławnej, która na powrót staje się podporą tronu – tym razem nie carskiego, lecz prezydenckie- go. Bardzo ważnym uzupełnieniem analiz Grzegorza Przebin- dy są rozważania Piotra Grochmalskiego, który pokazuje Rosję jako największe w Europie skupisko muzułmanów. Rosja jednak to nie tylko imperium, ale także kraj o boga- tym kulturowym dziedzictwie, wspaniałej duchowości, a wreszcie ojczyzna tysięcy świętych-męczenników. Jednym z nich był wybitny myśliciel, a zarazem duchowny prawosław- ny – Paweł Florenski, o którym przejmująco pisze Donald Nicholl. Miło nam poinformować, że inaugurujemy rubrykę au- torską Anny Głąb, która co kilka miesięcy będzie nam prze- kazywać Wieści z jaskini filozofów. 4 Strona 7 DIAGNOZY Anna Szklarska Tłumy dla dwóch papieży Dla nas, Polaków, XX Światowe Dni Młodzieży w Kolonii były szczególnym wydarzeniem. Zaprosił nas na nie przecież „nasz” papież, Jan Paweł II, ale ich gospodarzem stał się już jego następca, Benedykt XVI, którego tak naprawdę jeszcze nie mieliśmy okazji poznać. Zagadnięta przez francuską dziennikarkę, musiałam gorąco za- przeczać, jakoby do Kolonii po śmierci Jana Pawła II przyjechało mniej Polaków. Mnie się wydaje, że było nas nawet więcej; ja sama zdecydowałam się na wyjazd już po jego śmierci. Mam nadzieję, że udało mi się przekonać tę Francuzkę, że każdy papież jest „naszym” Ojcem Świętym, niezależnie od kraju, z którego pochodzi. W każ- dym razie tak powinno być, choć mnie samej niełatwo było okazać Benedyktowi aż taki entuzjazm i miłość, jakie naturalnie budziły się we mnie w zetknięciu z Janem Pawłem II. Uczucie wyjątkowości, szczególna radość i wzruszenie w sercu po trzech godzinach oczeki- wania na trasie przejazdu Papieża po uroczystości powitania też nie były te same. Tysięczne tłumy młodych z całego świata nie odbierały tego jednak aż tak silnie jak ja. Okrzykom „Benedetto”, euforii, tań- com i śpiewom na jego cześć nie było końca. Niemniej w Kolonii ewidentnie było dwóch papieży. Ich ogrom- ne wizerunki dominowały nad placem przed katedrą. Fotografia Jana 5 Strona 8 ANNA SZKLARSKA Pawła II została ułożona z tysięcy małych, portretowych zdjęć nade- słanych przez młodzież z całego świata. Pod tym zdjęciem już pierw- szego dnia pobytu w Kolonii młodzież z Polski umówiła się na spo- tkanie, które spontanicznością i sposobem organizacji przypomnia- ło mi białe marsze i inne akcje odbywające się w całej Polsce po śmierci Jana Pawła II. Rozwieszone w okolicach kolońskiej katedry plakaty, informacje przekazywane z ust do ust zgromadziły spory tłum i mo- rze flag. Od godziny 21 trwały śpiewy i modlitwy (Apel jasnogórski), Obecność Jana Pawła II zakończone chwilą ciszy i wspólnym odśpie- w tych dniach była wyraź- waniem Barki o 21.37. W tym czasie umilkły nie odczuwalna. nawet bębny i inne instrumenty Brazylijczy- ków, Włochów i Hiszpanów, których w tych dniach było słychać najmocniej. Te wieczory przy fotografii zmarłe- go Papieża, tak jak i liczne pamiątki związane z jego osobą (np. gu- mowe bransoletki z napisem „Pokolenie JP II”) świadczą o tym, jak ważny dla światowej młodzieży był papież z Polski. Każde jego wspo- mnienie, czy to przez biskupów celebrujących msze święte na rozpo- częcie Światowych Dni w Kolonii, Düsseldorfie i Bonn, czy to przez samego Benedykta XVI, wywoływało ogromną radość, aplauz, pro- wokowało okrzyki „John Paul II – we love you!” czy „Giovanni Pa- olo – Santo Subito!”. Obecność Jana Pawła II w tych dniach była wyraźnie odczuwalna. Nie oznacza to jednak wcale, że jego następca zepchnięty został w cień. Siedemset tysięcy młodych czuwających na Marienfeld w so- botnią noc i milion biorących udział w kulminacyjnej mszy powita- ło Benedykta XVI z radością momentami tak dużą, że Ojciec Świę- ty, speszony, nie do końca wiedział, jak na nią zareagować. Ta pierw- sza papieska pielgrzymka (do ojczyzny) była pewnego rodzaju próbą. Może więc dlatego niewiele w niej było spontanicznych gestów czy słów. Widać było, że Papież jest zakłopotany, być może dlatego wszystkie jego – bardzo mądre i głęboko przemyślane – wystąpienia czytane były z kartek. Jan Paweł II przyzwyczaił nas do czegoś inne- go, do pełnego radości i spontaniczności dialogu. Jednak to, że z Be- nedyktem XVI jest zupełnie inaczej, nie znaczy, że jest gorzej. Nowy papież to po prostu inny człowiek, jest następcą, a nie zastępcą Jana Pawła II i nie możemy oczekiwać od niego takich samych zacho- 6 Strona 9 DIAGNOZY wań, nawet jeśli brakuje nam żywej rozmowy, do której przywy- kliśmy z jego poprzednikiem. A przemówienia i kazania Benedyk- ta XVI, jeśli tylko ktoś wystarczająco się w nie wsłuchał, zawierały dużo głębokiej mądrości i prawdy. Niezależnie od języka, jakim się posługujemy i w jakim się modlimy, wszyscy wierzymy prze- cież w tego samego Boga i wspólnie możemy przeżywać adorację Najświętszego Sakramentu. Papież przypomniał nam o podstawach naszej wiary, wskazał także na Trzech Króli jako na postaci, które wierzą prawdziwie i które ta wiara przemienia, tak jak powinna przemienić nas samych. Światowe Dni Młodzieży są niewątpliwie wydarzeniem wielo- aspektowym, pierwszym zaś i najważniejszym z nich jest aspekt du- chowy – spotkanie z Chrystusem, a także z następcą świętego Pio- tra, wspólne modlitwy, czuwanie... Pod tym względem mam wobec spotkania w Kolonii mieszane uczucia. Również moi znajomi, któ- rzy uczestniczyli w ŚDM w Toronto czy w Rzymie, uznali XX Dni za najmniej „duchowe”. Wydaje mi się, że główną przeszkodę w na- prawdę głębokim przeżyciu pielgrzymki do kolońskiej katedry, do relikwii Trzech Króli stanowił po prostu tłum. Niełatwo pielgrzy- mować w milczeniu czy odmawiać w skupieniu koronkę do Bożego Miłosierdzia w czasie, gdy inne pielgrzymujące grupy idą ze śpie- wem na ustach przy akompaniamencie gitar i bębnów. By pokłonić się na chwilę przed relikwiarzem, trzeba było również odstać swoje, a o jakiejkolwiek kontemplacji raczej nie było mowy. Momentem refleksji i głębszego duchowego przeżycia stały się na szczęście kate- chezy tematyczne prowadzone przez polskich biskupów. Jednak naj- bardziej wzruszającą i wyciszającą chwilą podczas pobytu w Kolonii był dla mnie czas spędzony w Strefie Pojednania, hali, gdzie można było przystąpić do sakramentu pojednania, a wcześniej przygotować się do niego w sali z wystawionym Krzyżem (jednym ze znaków ŚDM, który podarował młodzieży Jan Paweł II), ikoną Matki Bożej „Salus Populi Romani” i Biblią. Osobne pomieszczenie przeznaczono na adorację Najświętszego Sakramentu. Cisza, spokój i atmosfera zadu- my, w której nagle się znalazłam, wchodząc w nią prosto z upalne- go, dusznego i zatłoczonego miasta, odręczny napis na drzwiach: „Pozwól się pojednać”, wszystko to razem stwarzało niesamowite 7 Strona 10 ANNA SZKLARSKA wrażenie wkraczania do innego, lepszego świata, w którym każdy chce stać się dobry, wymazać ze swojego życia to, co złe, by w pełni móc przeżyć Światowe Dni Młodzieży. Nie wiem, czy to spowiedź czy inne czynniki sprawiły, że mimo tłumu, chaosu organizacyjnego i braku informacji wszyscy pielgrzy- mi zachowywali się bardzo spokojnie i przyjacielsko. Pomimo ogól- nego zdenerwowania, a nawet początków paniki w metrze dobry nastrój się nie ulotnił, co było głównie słychać w pociągach: śpie- wom nie było końca. Choć nawiązane w takich warunkach znajo- mości siłą rzeczy nie mogły trwać dłużej niż podróż pociągiem czy czas spędzony w kolejce, miłe wspomnienia rozmowy z Amerykani- nem, Brazylijką czy Włochami pozostaną mi na długo w pamięci. Ten jakże ważny wymiar międzyludzki – podczas Światowych Dni Młodzieży spotykają się przecież setki tysięcy młodych, zarówno katolików, jak i przedstawicieli innych wyznań z całego świata, od Chin zaczynając, poprzez Ukrainę, Francję, Brazylię na Stanach Zjed- noczonych kończąc – okazał się niezmiernie ważny także w Kolonii, gdzie zwyczajna ludzka życzliwość była szczególnie potrzebna po- śród wszechogarniającego zamieszania, z którym niemieccy organi- zatorzy nie byli sobie w stanie poradzić. W drodze powrotnej z Pola Maryi na oddalony z niezbadanych przyczyn aż o 20 kilometrów parking napotkaliśmy mieszkańców mijanych domów, którzy z uśmie- chem machali do zmęczonych, ale radosnych pielgrzymów. Ci lu- dzie częstowali nas wodą, a inne napoje, coś ciepłego do zjedzenia (pierwszy ciepły posiłek od dwóch dni, gdyż obiecanych dwóch obia- dów nie dostaliśmy na Polu) oferowali za symboliczne euro lub dwa. Najmilszym dla mnie wspomnieniem są jednak wydarzenia po- przedzające kolońskie uroczystości. Otóż każda grupa miała okazję spędzić kilka dni w różnych diecezjach w całych Niemczech. Czas ten, nazwany „Tage der Begegnung”, czyli „Dni spotkań”, pozwolił na bliż- sze poznanie gospodarzy, nawiązanie współpracy, a także na ducho- we przygotowanie do spotkania w Kolonii. Moja grupa „stacjonowa- ła” w diecezji mogunckiej, w malowniczej krainie Odenwald w Hesji. Piękne krajobrazy, uroczy, ciepli i otwarci ludzie, którzy przyjęli nas do swoich domów, wszystko to sprawiło, iż żal było wyjeżdżać. W tym czasie mieliśmy okazję nie tylko nawiązać przyjaźń z naszymi „Gast- 8 Strona 11 DIAGNOZY familien”, czyli rodzinami udzielającymi nam gościny, ale także zwie- dzić miejsca związane ściśle z patronami XX ŚDM. Byliśmy więc w Spirze, gdzie mieszkała i pracowała św. Edyta Stein, a także w Mo- guncji, mieście związanym z postacią św. Benedykta. Z naszymi go- spodarzami wspólnie pracowaliśmy podczas ogólnoniemieckiego „Dnia społecznego zaangażowania”, budując plac Światowych Dni Młodzieży (budując dosłownie: kładliśmy kostkę brukową, malo- waliśmy ławki, sadziliśmy drzewa), który, poświęcony przez pro- boszcza, posłuży parafianom jako miejsce spotkań i na pewno bę- dzie przypominał im o nas. Urządziliśmy także wycieczkę do poło- żonej na wzgórzu, urokliwej kapliczki św. Walpurgii, gdzie odprawiliśmy polsko-niemiecką mszę świętą przy świetle świec. Naj- bardziej wzruszającym momentem okazał się śpiew na zakończenie. Ktoś znalazł tekst Barki po niemiecku i wspólnie, przy akompania- mencie akordeonu, śpiewaliśmy ulubioną piosenkę Jana Pawła II... symultanicznie: Niemcy śpiewali po niemiecku, my po polsku. Gwiaz- dy nad nami, migoczące światło świec, dookoła cichy i ciemny las. Jestem pewna, że zmarłemu Ojcu Świętemu bardzo by się to podo- bało. Dzięki takim wzruszającym chwilom, a także radosnym mo- mentom – na przykład w czasie towarzyskiego meczu piłki nożnej (wygraliśmy!) czy wieczoru międzynarodowego, podczas którego pre- zentowaliśmy małopolską kulturę i kulinarne Niezależnie od kraju specjały, tańczyliśmy i śpiewaliśmy – nić przy- pochodzenia wszyscy jaźni nawiązana w ciągu tych kilku dni prze- tworzymy jedną, światową trwa na pewno dłużej niż znajomości z Kolo- wspólnotę. nii. Wiemy, że gdybyśmy kiedyś chcieli wrócić do Hesji, mamy u kogo się zatrzymać, a i my czekamy na naszych znajomych w Krakowie. Myślę, że prawdziwą wartością, skarbem tych dni jest właśnie ta iskierka dobra i ciepła, którą zostawiliśmy w Oden- waldzie i którą przywieźliśmy ze sobą do domu. Spotkanie z Papie- żem w Kolonii tylko ją w nas wzmocniło i upewniło, że niezależnie od kraju pochodzenia wszyscy tworzymy jedną, światową wspólnotę. ANNA SZKLARSKA, ur. 1985, studiuje socjologię w Wyższej Szkole Europejskiej im. Józefa Tischnera. 9 Strona 12 ANNA SZKLARSKA 10 Strona 13 TEMAT MIESIĄCA DEFINICJE Jakub Sadowski Dokąd zmierzasz, trojko? Nie sposób określić, czy i kiedy Rosjanie po- dejmą próbę demitologizacji przeszłości, próbę jednoznacznego określenia własnej tożsamości – jako sukcesorów ZSRR bądź też obywateli republiki, która stała się pierwszą ofiarą ra- dzieckiego terroru (jak do tej pory tożsamość ta określana jest koniunkturalnie: inaczej, gdy mowa o stalinowskim ludobójstwie, inaczej, gdy choćby o tzw. Wielkim Zwycięstwie). Krwawe rany i obolałe miejsca w kulturze. Pożar dokonał się wcze- rosyjskiej historii najnowszej, takie śniej – i stanowił preludium tego, co jak Czeczenia, Kursk, Dubrowka niedawno prezydent Putin określił i Biesłan, nie mogły nie odcisnąć jako „największą katastrofę geopo- piętna na kulturze współczesnej Ro- lityczną XX wieku”. sji. Stając się słowami-znakami, po- zostawiły trwały ślad w języku dys- Ten pociąg cały jest w ogniu kursu publicznego. A jednak ani któ- I nie ma już dokąd uciekać. rekolwiek z tych słów z osobna, ani Ta ziemia była nasza, Póki nie ugrzęźliśmy w walce. nawet wszystkie razem, połączone Ona obumrze, jeśli będzie niczyja. klamrą czasową zaledwie dziesięciu Pora zwrócić tę ziemię jej samej”1 . lat, nie zasługują na miano pożaru 1 B. Griebienszczikow, Pojezd w ognie, w albumie grupy Akwarium pt. Chriestoma- tija 1980-1987. 11 Strona 14 JAKUB SADOWSKI Taką oto metaforyczną diagnozę i skrzętnie zamiatanych pod dywan) stanu państwa i społeczeństwa rosyj- znaleźć ujście inne niż późniejsze skiego połowy lat 80. formułował krwawe jatki (nie wypracowała Borys Griebienszczikow – geniusz zresztą nawet mechanizmów zapobie- i dinozaur rosyjskiego rocka. Nie był gających podsycaniu tych konfliktów w swojej wizji odosobniony: w 1985 przez Moskwę). Nie zaproponowała roku ukazał się Pożar Walentina niczego, co uchroniłoby radziecką go- Rasputina – jedna z najgłośniejszych spodarkę od „umafijnienia” m. in. powieści owego czasu, stanowiąca przez nomenklaturę i służby specjal- apokaliptyczną niemal metaforę spo- ne. Przyniosła jednak demokratyza- łeczeństwa rosyjskiego epoki schył- cję, która w sprzężeniu z polityczną, kowego komunizmu. U progu pie- społeczną i gospodarczą smutą skut- restrojki niezależna kultura rosyjska, kowała fenomenalnym ożywieniem opisując rzeczywistość radziecką, w kulturze – falą twórczości, poszu- wróżyła jej właśnie „czas apokalip- sy”, odgadywała stan „przedwybu- kiwań, aktywności literackiej, para- chowy”: literackiej i publicystycznej, przypo- minającą ożywienie wywołane „po- Głęboko w dżungli, żarem” z 1917 roku (tym samym Gdzie każdy wie, że sadza jest biała; pożarem, którym Aleksander Błok Głęboko w dżungli, straszył burżujów całego świata Gdzie piją jak piją, w swym słynnym poemacie Dwuna- Bo inaczej nie da się niczego stu). Istotną cechą tej fali było przy- zrozumieć, … wystarczy rzucić zapałkę, wracanie kulturze rosyjskiej dzieł li- I nad ogniem nie da się już terackich czy filmowych znajdują- zapanować2. cych się do tej pory na indeksie. W nowym pożarze, a w zasadzie O tym, jak trafne było powyższe w epoce wywołanego przezeń zamę- proroctwo Griebienszczikowa, świad- tu (w najlepszym z możliwych odcie- czy historia konfliktów w Abchazji, ni znaczenia tego słowa), który przy- Osetii, Karabachu, krwawych prób brał wkrótce na sile dzięki rozpado- spacyfikowania emancypacji Bał- wi państwa radzieckiego, Janusz tów, a także trwająca do dziś cze- Dobieszewski skłonny jest upatry- czeńska epopeja. wać czwartego w całej historii pań- Gorbaczowowska pierestrojka stwowości rosyjskiej „zrywu okcy- nie wypracowała żadnych mechani- dentalizacji”3 – czwartego (po inge- zmów, które pozwoliłyby konflik- rencji Waregów, reformach Piotra tom narodowościowym (w państwie I i ofensywie marksizmu) okresu, totalitarnym sztucznie tłumionych kiedy Rosja, w imię zachowania 2 B. Griebienszczikow, Dżungli, w albumie grupy Akwarium pt. Biblioteka Wawiłona, 1993. 3 J. Dobieszewski, „Zewnętrzność” w rosyjskiej filozofii historii, w: Wokół słowiano- filstwa, Warszawa 1998. 12 Strona 15 TEMAT MIESIĄCA tego, co w niej najlepsze, wyrzeka się Nie wiadomo, gdzie moje miejsce, cząstki samej siebie i absorbuje idee Skoro jestem w tych stronach...4 Zachodu. W najnowszym „zrywie okcydentalizacji” Rosja chłonęła idee Bohater liryczny ballady niejako liberalne, demokratyczne, „chłonę- „przymierza” do swojej świadomo- ła” wolny rynek i zasady rządzące ści poszczególne koncepcje religijne, społeczeństwem obywatelskim. Sto- błądzi po ziemi, usłanej gotowymi pień absorpcji powyższych idei i war- wzorcami duchowości. Niemożność tości jest kwestią dyskusji; nie pod- znalezienia nauczyciela, pośrednika, lega jej natomiast sam fakt absorp- kapłana to prawdziwy dramat kul- cji. tury rosyjskiej pierwszej połowy lat Czwarty zryw – jak pisze Dobie- 90. Wyjałowione duchowo społe- szewski – „charakteryzowałby się czeństwo potrzebuje nowych auto- raczej brakiem motywu uniwersal- rytetów, nieskompromitowanych nej misji historycznej realizowanej przewodników – bez nich „gotowe przez Rosję”. Dodajmy, iż charak- wzorce” są nie do udźwignięcia. teryzowałby się wprawdzie jej bra- Chcę zobaczyć lekarza kiem – ale i intensywnym poszuki- Z lekarstwem w czystej dłoni, waniem. W wymiarze satyrycznym Albo księdza, z którym poszukiwanie to zostało utrwalone Mógłbym rozmawiać w jednym w twórczości literackiego guru lat języku5. 90., Wiktora Pielewina. W słynnym Generation „P” główny bohater po- – śpiewał artysta we wcześniejszym wieści, kreatywny pracownik agen- o kilka lat utworze. cji reklamowej, jako jedno z pilnych Tymczasem z funkcją nauczycie- zleceń otrzymuje zadanie opracowa- la i przewodnika nie poradził sobie nia nowej idei rosyjskiej. Rocko- nie tylko predestynowany do niej wych wcieleń rosyjskich ideologicz- niejako Aleksander Sołżenicyn. Po nych poszukiwań owego czasu zli- triumfalnym powrocie do kraju ów czyć nie sposób. Śpiewał Borys nacjonalizujący konserwatysta, wy- Griebienszczikow: głaszając ex cathedra moralizujące telewizyjne pogadanki, szybko po- Szukałem sobie przystani, padł w śmieszność. Pragnącym Rozbiłem swe czoło w drzazgi udźwignąć prawosławny wzorzec O praprzyczynę Młodym nudno jest duchowości nie ułatwiał zadania fakt w niebie, dużo bardziej doniosły i tragiczny: A nie wleziesz tam, jeśliś stary. Rosyjska Cerkiew Prawosławna ka- Po Golgocie spaceruje Budda tegorycznie odmówiła rozliczenia I krzyczy „Allach akbar”. 4 B. Griebienszczikow, Wielikaja żeleznodorożnaja simfonija, w albumie grupy Akwa- rium pt. Snieżnyj lew, 1996. 5 B. Griebienszczikow, Dżungli, dz. cyt. 13 Strona 16 JAKUB SADOWSKI z kolaboracyjną przeszłością wielu łecznej powstała luka już nie tylko swych przedstawicieli. W dodatku po zwyrodniałej i zbankrutowanej po zagadkowej śmierci ojca Aleksan- ideologii i obrzędowości komuni- dra Mienia Cerkiew nie posiadała stycznej, lecz także po podstawo- już w gronie duchowieństwa osobo- wym dla społeczeństwa totalitarne- wości, które umiałyby porwać za go poziomie samoidentyfikacji – sobą inteligencję. W takiej sytuacji państwie. Państwie stanowiącym nie powinna dziwić ani fala popu- niegdyś dla odbiorców propagando- larności nowych ruchów religijnych, wego przekazu powód do dumy. ani lęk hierarchów prawosławnych Rzeczywistość nowej Rosji – w po- przed działalnością duszpasterską łączeniu z odblokowaniem przeka- Kościoła katolickiego, który nie zu informacyjnego, otwarciem gra- musi uciekać się do żadnych prak- nic, nie mówiąc już o uwolnieniu tyk prozelitycznych, by przyciągać cen – okrutnie obeszła się nie tylko przedstawicieli rosyjskich elit intelek- z czcicielami mitu wspaniałości kra- tualnych. O skali pierwszego z wy- ju rad, zmuszonych do bolesnej we- mienionych zjawisk mogłem się prze- ryfikacji poglądów. W mgnieniu konać osobiście, podróżując w ubie- oka bezwartościowymi okazały się głym dziesięcioleciu po Sajanach oszczędności życia każdego bez wy- i widząc, jak pokaźne górskie obsza- jątku obywatela, który – zgodnie ry znajdują się de facto pod całko- z literą radzieckiego prawa – mógł witą kontrolą Kościoła Ostatniego je lokować jedynie na rublowych Testamentu – eklektycznej doktry- książeczkach oszczędnościowych nalnie wspólnoty religijnej o cechach (sytuacja powtórzyła się zresztą pod- totalitarnych, założonej przez byłe- czas kryzysu 1998 roku, który wy- go milicjanta (a zarazem niespełnio- znaczył koniec pierwszej po rozpa- nego malarza – historia lubi się po- dzie ZSRR iluzji stabilizacji). Normą wtarzać!). Drugie zjawisko nie jest stało się skrajne ubóstwo emerytów, wprawdzie masowe i dotyczy jedno- poniżające, trwające miesiącami, stek, częstokroć jednak wytwarza a niekiedy i latami przerwy w wy- aurę zainteresowania wspólnotą, płacaniu pensji, a kwestią życiowej przyciągającą nie tylko „etnicznych” wagi – posiadanie „daczy” z ogród- katolików. kiem warzywnym. W jednej z kra- Rozpad Związku Radzieckiego snojarskich szkół średnich, w której „umasowił” kulturowy zamęt i ide- z konieczności „dorabiała” moja ologiczną smutę. To głównie pod pierwsza duchowa i naukowa Mi- wpływem tego wydarzenia pytanie strzyni – profesor Galina Szlonska, o tożsamość zaczęło nurtować nie bodaj w sławetnym roku 1998 za- tylko elity, lecz także znaczną część proponowano pedagogom uregulo- „prostych” obywateli. W następ- wanie zaległych zobowiązań wódką stwie rozpadu ZSRR w świadomo- i… trumnami. Kropkę nad i w pro- ści (czy raczej podświadomości) spo- cesie narastania społecznej determi- 14 Strona 17 TEMAT MIESIĄCA nacji i swoistego „kompleksu upoko- Światło księżyca spływało po wąsach rzenia” postawiła przed pięcioma laty Nie dostrzegłem za sobą cienia – tragedia Kurska, zadając cios mitowi Zrozumiałem, że grzebię siebie samego6 . rosyjskiej armii w nie mniejszym stop- niu niż klęska pierwszej wojny cze- To poetycka metafora wspomnia- czeńskiej. nego krachu, który, jak się wkrótce Świadomość upokorzenia w dys- miało okazać, utorował drogę etapo- kursie publicznym nigdy nie osiągnę- wi samozamykania się kultury, „kse- ła większych rozmiarów niż w dniach nofobizacji” dyskursu publicznego. dramatu załogi podwodnego okrętu „Ksenofobizacji” postępującej w mia- atomowego, której los przypieczęto- rę „putinizacji” państwa. wała prawdopodobnie arogancja ro- O ile u progu rozpadu ZSRR syjskich władz wojskowych. Wyda- i w pierwszych latach nowej Rosji ob- rzenia związane z Kurskiem uznaję raz rzeczywistości przekazywany prywatnie – jako historyk kultury w telewizji był efektem bezpreceden- rosyjskiej – za jedną z ważniejszych sowego w całej rosyjskiej historii roz- cezur w rosyjskiej kulturze i dyskur- kwitu niezależnej publicystyki spo- sie publicznym ostatnich lat. Rzecz łeczno-politycznej (zażarte antenowe jasna to nie tragedia marynarzy jako dyskusje na żywo), to obecnie, po taka wywołała zwrot w kulturze. upływie dekady, trudno znaleźć na Wydarzywszy się jednak w czasie którymkolwiek z rosyjskich kanałów szczególnej społecznej determinacji, telewizyjnych jakiekolwiek forum stała się najmocniejszym akordem publicystyczne. Zasada dyskusji wy- u „dna” poczucia poniżenia. To wła- parowała z anten telewizyjnych. Naj- śnie wtedy, gdy oczywisty stał się nie bardziej wyrazistym symptomem tłu- tylko fakt katastrofalnego stanu go- mienia wolności mediów była pacy- spodarki, ale i krach poszukiwań fikacja niezależnego kanału NTW nowego, jakościowo innego, niera- przed czterema laty, najjaskrawszym dzieckiego „wypełniacza” posttota- zaś przejawem skutecznej kontroli litarnej luki świadomościowej, Jurij nad mediami elektronicznymi – ze- Szewczuk – poeta rockowy, swym szłoroczna blokada niezależnego formatem nie ustępujący Grie- przekazu podczas tragicznych wyda- bienszczikowowi, śpiewał w poru- rzeń w Biesłanie. Przed kilkoma laty, szającej balladzie Włóczęga: w wyniku kampanii władz skierowa- Koło drogi rozbite ciało, nej przeciwko finansowaniu organi- Na drzewach szczątki duszy. zacji pozarządowych, zakończył dzia- Samotna śmierć przeleciała łalność filantropijną w Rosji George Przez tę głuszę, zapomnianą przez Soros. Wraz z nim zniknęły pokaź- Boga ne granty oferowane przez niego ro- … Zakopałem go pod olchą 6 J. Szewczuk, Brodiaga, w albumie grupy DDT pt. Mietiel’ awgusta, 2000. 15 Strona 18 JAKUB SADOWSKI syjskiej nauce. Niedawno Michaił cenia melodii hymnu sowieckiego i od- Chodorkowski, finansujący organi- dania armii czerwonego sztandaru do zacje pozarządowe, opozycyjne par- pokłonów w cerkwi i świętowania tie polityczne, ale i naukę właśnie, Dnia Zwycięstwa – wykorzystuje do „dostał” na sterowanym procesie odbudowy autorytetu państwa”7 . Do 9 lat. Przytoczone fakty (do których pobieżnej listy de Lazariego dodajmy każdy z Czytelników bez trudu doda jeszcze osobiście wyrażaną przez Pu- własne spostrzeżenia) stanowią prze- tina troskę o to, by głównym celem jaw tendencji, która w kulturze na- podręczników historii było kształto- szego niegdyś wschodniego, a obec- wanie dumy narodowej8 , dodajmy nie północnego sąsiada nieuchronnie hołdowanie obrzędowości i retory- następuje po każdym kolejnym „zry- ce radzieckiej 9 maja, dodajmy zdu- wie okcydentalizacji”. Jest nią odcho- szenie śledztwa katyńskiego przez dzenie ku „trzeciej drodze” rozwoju Generalną Prokuraturę Wojskową. – nie europejskiej i nie azjatyckiej, Jedyny cel powyższych działań to lecz własnej, specyficznej, rosyjskiej, przecież nie odbudowa ZSRR – za- której w historii zawsze towarzyszy- danie nierealne w każdej geopoli- ło popadanie to w despotię, to w to- tycznej perspektywie – lecz odbudo- talitaryzm, a której obecnie towarzy- wa mitu państwa radzieckiego. Mitu szy pogłębianie się autorytarnych stanowiącego naturalny, łatwy, nie- cech ustroju. Tendencję tę ilustruje wyszukany „wypełniacz” pustki ak- zresztą powtarzana coraz częściej sjologicznej, powstałej w wyniku przez Władimira Putina teza o tym, rozpadu Związku Radzieckiego, któ- iż Rosja nie jest gotowa (czy wręcz rej towarzyszą świadomość post- zdolna) do przyjęcia zachodniego imperialna i takież kompleksy. Mitu, modelu demokracji. w którym nie ma miejsca na jakieś Daleki jestem jednak od popular- wstydliwe plamy, na jakieś „Katy- nej wśród części polskiej publicystów nie”. Źródeł popularności Putina myśli, iż linia Putina zmierza do re- w społeczeństwie rosyjskim należy stauracji byłego ZSRR. W pełni zga- upatrywać właśnie w rehabilitacji dzam się z punktem widzenia An- i sprawnym kultywowaniu owego drzeja de Lazariego, gdy pisze on, iż mitu radzieckiego – plus, oczywiście, po raz pierwszy od czasów Stołypi- w znakomitej koniunkturze dla eks- na mamy w Rosji do czynienia portu surowców, niezmiennie napę- „z włodarzem do bólu pragmatycz- dzającej rosyjską gospodarkę już pół nym, dla którego liczy się wyłącznie dekady. zysk – gospodarczy i polityczny. Wszelkie sentymenty – od przywró- 7 A. de Lazari, Spoglądając na Moskwę, „Przegląd” nr 32/2005. 8 Por. W. Marciniak, Historia Rosji lepiej i gorzej widziana, „Więź” nr 4/2004. 16 Strona 19 TEMAT MIESIĄCA Dokąd zmierzasz, trojko, dokąd obecnie w setkach tysięcy. Niedaw- wieziesz, no usłyszałem środowiskowy dow- Woźnico? cip: co to jest uniwersytet amerykań- ski? – Miejsce, gdzie rosyjscy na- pytał dziesięć lat temu w iście gogo- ukowcy uczą chińskich studentów. lowskim stylu Borys Griebienszczi- Zresztą sam zauważam wyraźny „od- kow. „Znowu się nachlałeś wódki pływ mózgów” z Rosji, odpływ na- czy po prostu uciąłeś sobie drzem- ukowców z katedr, z którymi współ- kę?”9. Dziś, by odpowiedzieć na to pracuję od zaledwie kilku lat. Co pytanie, trzeba by wskrzesić Dosto- roku ze znanych mi środowisk na- jewskiego. Bez nowych Biesów nie ukowych „odpływa” jedna czy nawet sposób odgadnąć, d o k ą d zmierza kilka osób – a przecież moi rosyjscy Rosja. Natomiast widać już dość czy- koledzy zajmują się naukami huma- telnie, k t ó r ę d y. Otóż – drogą mi- nistycznymi, są więc towarem nie tak tologizacji przyszłości i pragmatyki „chodliwym” jak spece od wysokich politycznej doprowadzonej do sta- technologii. Niestety utrata sił inte- dium cynizmu. Nie sposób określić, lektualnych Rosji zaczyna już być tra- jak długo trwać będzie koniunktura dycją „zrywów okcydentalizacji”. eksportowa oraz czy i w jakim stop- Jednym z najbardziej czytelnych niu zdoła się Rosja przygotować do symptomów końca poprzedniego, jej zniknięcia. Nie sposób określić, marksistowskiego zrywu stał się „od- czy i kiedy Rosjanie podejmą próbę pływ mózgów” na tzw. „statku filo- demitologizacji przeszłości, próbę zofów”, przymusowy exodus z 1922 jednoznacznego określenia własnej roku… tożsamości – jako sukcesorów ZSRR Oby nowy rosyjski pragmatyzm bądź też obywateli republiki, która jak najszybciej przełożył się na ko- stała się pierwszą ofiarą radzieckie- niunkturę wielkich powrotów. go terroru (jak do tej pory tożsamość ta określana jest koniunkturalnie: inaczej, gdy mowa o stalinowskim JAKUB SADOWSKI, ur. 1977, ludobójstwie, inaczej, gdy choćby historyk kultury rosyjskiej, o tzw. Wielkim Zwycięstwie). Nie adiunkt w Studium Europy sposób określić, czy i w jaki sposób Wschodniej UW, rektor Wyższej włodarze Rosji poradzą sobie nie tyl- Szkoły Komunikowania, Polito- ko z zatrważającą sytuacją demogra- logii i Stosunków Międzynaro- ficzną, ale i z kwestią struktury emi- dowych w Warszawie. Niedaw- gracji, z „odpływem mózgów” – by no wydał: Rewolucja i kontrre- użyć tutaj popularnego rosyjskiego wolucja obyczajów. Rodzina, określenia. Liczbę żyjących w diaspo- prokreacja i przestrzeń życia rze naukowców rosyjskich mierzy się w rosyjskim dyskursie utopijnym lat 20. i 30. XX w. (Łódź 2005). 9 B. Griebienszczikow, Driewnierusskaja toska, album Snieżnyj lew… 17 Strona 20 TEMAT MIESIĄCA Bartłomiej Sienkiewicz Rosja i jej lęki Zostaliśmy zakwalifikowani jako wrogowie i bę- dziemy musieli to jakiś czas znosić. Dopiero jak minie Putin i jego ludzie, będziemy mogli pomy- śleć na nowo o stosunkach z Rosjanami. Na razie zostaje nam cierpliwość i odwaga. Bo bez odwagi nie da się przeżywać wielkiej przygody wolności. Dariuszowi Karłowiczowi w podzięce za rozmowy W sierpniu rosyjskie agencje informacyjne oraz państwowe kanały telewizyjne poinformowały o rajdzie rowerowym „Droga wolności”. Rajd zorganizowany przez prokremlowską młodzieżówkę „Nasi” ma wieść historycznym szlakiem pospolitego ruszenia kniazia Dymitra Pożarskiego i Kuźmy Minina, w 393. rocznicę „oswobodzenia Mo- skwy od polskich najeźdźców”. Jak zapewniał lider ruchu, a zarazem przedstawiciel służby prasowej prezydenta Putina Wasilij Jakimienko, tym samym zapoczątkowano państwowy program wychowania pa- triotycznego „Czas poznać Rosję”. W rocznicę obchodów wypędze- nia Polaków z Kremla zaangażowała się Rosyjska Cerkiew Prawosław- na, zapowiadając liczne przedsięwzięcia religijno-patriotyczne mają- cych podkreślić wagę „głównego ideologicznego święta państwa”, jak to zręcznie ujął patriarcha Aleksiej II. 18