Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie Moore Stuart - Wojna domowa. Powieść Uniwersum Marvela PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Strona 1
Strona 2
Strona 3
Strona 4
Tytuł oryginału
Civil War
First published by Titan Books
A division of Titan Publishing Group Ltd
144 Southwark Street, London SE1 0UP
Niniejsza powieść jest fikcją literacką. Imiona, nazwiska, postaci,
miejsca i wydarzenia są wytworem wyobraźni autora
i jakakolwiek zbieżność z rzeczywistymi wydarzeniami,
miejscami, instytucjami, przedsiębiorstwami lub osobami,
żyjącymi bądź zmarłymi, jest całkowicie przypadkowa.
© 2019 MARVEL
Grafika
Michael Turner oraz Peter Steigerwald
Wydanie oryginalne: Marie Javins (redaktorka), Spring Hoteling
(projekt), Jeff Youngquist (wicedyrektor produkcji, projekty
specjalne), Caitlin O’Connell (zastępca redaktora, projekty
specjalne), Sven Larsen (dyrektor działu licencji), David Gabriel
(wicedyrektor działu sprzedaży publikacji drukowanych
i cyfrowych), C.B. Cebulski (redaktor naczelny), Joe Quesada
(dyrektor kreatywny), Dan Buckley (prezes Marvel
Entertainment), Alan Fine (producent)
Wydanie polskie: Paweł Podmiotko (przekład), Julia Diduch
(redakcja), Marcin Piątek (korekta), Tomasz Brzozowski (skład),
Aleksandra Pieńkosz (konwersja do wersji elektronicznej)
ISBN 978-83-66071-97-1
Insignis Media
ul. Lubicz 17D/21–22, 31-503 Kraków
tel. +48 (12) 636 2519
[email protected], www.insignis.pl
Strona 5
Spis treści
Dedykacja......................................................................................................................... 7
PROLOG............................................................................................................................. 9
CZĘŚĆ 1........................................................................................................................... 18
1.................................................................................................................................... 19
2.................................................................................................................................... 31
3.................................................................................................................................... 43
4.................................................................................................................................... 48
5.................................................................................................................................... 55
6.................................................................................................................................... 63
CZĘŚĆ 2........................................................................................................................... 71
7................................................................................................................................... 72
8................................................................................................................................... 80
9................................................................................................................................... 85
10................................................................................................................................ 93
11................................................................................................................................ 98
12.............................................................................................................................. 108
CZĘŚĆ 3........................................................................................................................ 117
13.............................................................................................................................. 118
14.............................................................................................................................. 131
15.............................................................................................................................. 141
16.............................................................................................................................. 147
17.............................................................................................................................. 151
18.............................................................................................................................. 162
19.............................................................................................................................. 169
CZĘŚĆ 4........................................................................................................................ 176
20............................................................................................................................. 177
21............................................................................................................................. 185
Strona 6
22............................................................................................................................. 197
23............................................................................................................................. 204
24............................................................................................................................. 213
25............................................................................................................................. 219
CZĘŚĆ 5........................................................................................................................ 227
26............................................................................................................................ 228
27............................................................................................................................ 234
28............................................................................................................................ 243
29............................................................................................................................ 250
30............................................................................................................................ 258
31............................................................................................................................ 272
32............................................................................................................................ 280
EPILOG PIERWSZY.................................................................................................. 293
EPILOG DRUGI........................................................................................................... 297
EPILOG TRZECI......................................................................................................... 301
EPILOG CZWARTY................................................................................................... 303
PODZIĘKOWANIA.................................................................................................... 306
O AUTORZE................................................................................................................. 308
Strona 7
Dla
Marka Millara, który zamienił czystą kartkę w złoto,
Steve’a McNivena, który tchnął w pomysł życie,
oraz Liz, która znosiła moje ględzenie
o Kapitanie Ameryce i Iron Manie.
Strona 8
Strona 9
PROLOG
WOJOWNICY
SPEEDBALL ledwo mógł ustać w miejscu. Nie było to nic
nadzwyczajnego. Po wypadku w laboratorium jego ciało stało się
słabo kontrolowanym generatorem kompletnie niestabilnych
pęcherzyków energii kinetycznej. Koledzy, Nowi Wojownicy,
zdążyli przywyknąć, że wciąż go nosiło i nie potrafił skupić się na
niczym dłużej niż dziewięćdziesiąt sekund. Już nawet nie
zawracali sobie tym głowy.
Nerwowe zachowanie Speedballa nie było niczym nowym,
w przeciwieństwie do jego przyczyny.
– Ziemia do Speedballa. – W uchu zabrzęczał mu głos
producenta. – Młody, odpowiesz w końcu na pytanie?
Speedball uśmiechnął się.
– Proszę mi mówić Robbie, panie Ashley.
– Znasz zasady. Masz mikrofon i jesteś w terenie, więc
używamy tylko pseudonimów, Speedball.
– Tak, proszę pana. – Nie mógł się powstrzymać od
prowokowania producenta. Ale z niego sztywniak.
– No i… – zaczął Ashley.
– No i?
– Złoczyńcy. Ilu?
Speedball strzepnął chwast z nogawki. Wzbił się w powietrze,
mijając znudzoną, opartą o drzewo Namoritę. Odbił się nogami
od masywnego ciała Mikroba – zwalisty chłopak chrapał,
rozwaliwszy się na trawie – i lekko jak piórko wylądował za
plecami Night Thrashera, zakapturzonego, ubranego na czarno
przywódcy.
Strona 10
Thrash był całkowicie skupiony na zadaniu, oczy skrył za
supernowoczesną lornetką. Speedball spojrzał zza niego na stary
drewniany dom oddzielony od sąsiadów wysokim ogrodzeniem.
Wojownicy wraz z ekipą telewizyjną stali jakieś piętnaście
metrów dalej, schowani za parą rosłych dębów.
Trzej potężnie zbudowani mężczyźni pojawili się w progu. Mieli
na sobie zwyczajne ubrania: dżinsy, robocze koszule. Speedball
dotknął przycisku w słuchawce.
– Trzech złoczyńców.
– Czworo – poprawił go Thrasher.
Speedball zmrużył oczy, zdołał dojrzeć muskularną kobietę
o ciemnych włosach.
– Ach, tak. Widzę z tyłu Coldheart. Wyrzuca śmieci. – Speedball
zachichotał. – Wyrzuca śmieci. Człowieku, ci goście to jest
hardkor.
– Prawdę mówiąc, każdy z nich znajduje się na liście najbardziej
poszukiwanych przez FBI. – Ashley brzmiał teraz prawie tak,
jakby się niepokoił. – Cobalt Man, Speedfreek, Nitro… Wszyscy
uciekli z więzienia na Rikers Island trzy miesiące temu. I wszyscy
mają kartoteki obszerne jak twój muskuł.
Przywlókł się do nich Mikrob. Całe jego ważące sto
siedemdziesiąt kilogramów cielsko kryło się pod zielono-białym
strojem z pasem pełnym przegródek.
– Co tam? – zapytał.
Thrasher dał mu znak, żeby był cicho.
– Coldheart parę razy walczyła ze Spider-Manem – ciągnął
Ashley. – I teraz uważajcie. Speedfreek prawie pokonał Hulka.
Thrasher opuścił lornetkę.
– Prawie co?
Mikrob podrapał się po głowie i stwierdził:
– Oni są raczej poza naszym zasięgiem.
– Chyba twoim, spaślaku.
– Zamknij się, Ball.
– Mówiłem ci, żebyś mnie tak nie nazywał.
– Ball – powtórzył Mikrob z leniwym uśmiechem.
– Dość tego. – Namorita obróciła głowę od niechcenia. – Jaki jest
Strona 11
plan?
Speedball uśmiechnął się z wyższością.
– Taki, że masz jeszcze pięć minut na makijaż, Nita. Myślisz, że
ludzie chcą oglądać twój wielki paskudny pryszcz na brodzie?
Pokazała mu środkowy palec i odwróciła się. Pierre podbiegł do
niej z pędzelkiem i podkładem.
Namorita była pięknością o błękitnej skórze, spokrewnioną
z rodem królewskim Atlantydów. To kuzynka, a może bratanica
księcia Namora, władcy podwodnego miasta. Kiedyś Speedball
próbował się do niej dobrać – trzymała mu głowę pod wodą
przez pięć minut.
– Nie wiem – powiedział Thrasher. Rzucił niespokojne
spojrzenie w stronę domu. – Nie jestem pewien, czy powinniśmy
to robić.
– Co? – Speedball prawie wzbił się w powietrze, w ostatniej
chwili zorientował się, że sprzedałby kryjówkę. – Pomyśl
o oglądalności, Thrash. My tu zdychamy. Od pół roku jeździmy po
kraju, szukając przygłupów, z którymi moglibyśmy walczyć,
a najlepsze, co nam się przytrafiło, to znaleźć jakiegoś żula
z farbą w spreju i drewnianą nogą. Ten odcinek naprawdę może
wynieść Nowych Wojowników z powrotem na szczyt. Damy
wycisk tym błaznom i wszyscy przestaną mendzić, jak to Nova
porzucił nasz program i poleciał znów w kosmos.
Kamerzysta Fernandez chrząknął znacząco.
– Chciałbym tylko przypomnieć, że ekipa kończy zmianę za
dwadzieścia minut. Potem kasujemy więcej za nadgodziny.
Wszyscy odwrócili się w stronę Night Thrashera.
– Dobra, słuchajcie. – Thrasher wyjął tablet i pokazał na nim
profile czterech złoczyńców. – Największe zagrożenia stanowią
Nitro i Cobalt Man. Coldheart to specjalistka walki wręcz, więc
jeśli to możliwe, powinniśmy zdjąć ją z dystansu. Nie wiem,
w jakim stanie jest obecnie pancerz Cobalta, ale…
– Ball – powtórzył Mikrob, nachylając się nad Speedballem,
żeby szepnąć mu do ucha: – Ball, ball, ball, ball, ballllll.
Speedball wyjął iPhone’a, wrzucił kawałek Honey Claws. Na
szczęście elektroniczne riffy i pulsujący bas zagłuszyły zarówno
Strona 12
kpiny Mikroba, jak i nudną pogadankę Thrashera o taktyce.
Speedball był zmęczony i marudny. „Tak jak my wszyscy”,
pomyślał. To Thrasher wpadł na pomysł, żeby wrobić Nowych
Wojowników w reality show. Na początku wydawało się to
ekscytujące. Nadeszły ciężkie czasy dla nastoletnich bohaterów,
a program dawał szansę tej, przyznajmy to, trzecioligowej
drużynie, by zamieniła się w ekipę gwiazd pop. Teleturniej
cieszył się chwilowym zainteresowaniem i Speedball uzależnił
się od uznania publiczności, występów w talk show Charliego
Rose’a i The Colbert Report.
Ale potem odszedł Nova, a o jego zastępczyni – Debrii – lepiej
nie mówić. Zmyła się po dwóch odcinkach. Sezon zbliżał się do
końca, a rosnące napięcie związane z podróżami i nieustannymi
dokrętkami sprawiało, że ich nerwy też były u kresu
wytrzymałości. A oglądalność leciała w dół, na samo dno. Drugi
sezon był coraz mniej prawdopodobny.
„Szkoda”, pomyślał. „Na początku byliśmy przyjaciółmi”.
Nita dała mu mocnego kuksańca w żebra i Speedball wyjął
słuchawki z uszu.
– Co? – zapytał.
– Namierzyli nas – odparła.
Odwrócił się w kierunku domu właśnie wtedy, gdy Coldheart
spojrzała prosto na nich. Potem wbiegła do środka, krzycząc:
– Wskakujcie w kostiumy! To nalot!
Wojownicy zerwali się na równe nogi. Fernandez uniósł
kamerę, szykując się, by iść za nimi.
– Taktyka standardowego ataku – zawołał Thrasher. –
Uformujcie szyk za mną…
Speedball wyszczerzył tylko zęby i wyskoczył w górę,
wyrzucając na wszystkie strony pęcherzyki energii kinetycznej.
– NAPRZÓD! – wrzasnął.
Znużone westchnienie Thrashera było niemal namacalne.
Speedball zatoczył łuk i wylądował na środku trawnika,
zmieniając utwór w iPhonie. Program nie był nadawany na żywo,
ale z jakiegoś powodu patetyczny temat z czołówki zawsze
sprawiał, że skakała mu adrenalina. A Speedball żył dla
Strona 13
adrenaliny.
– SPEEDBALL! – Usłyszał w uchu głos spikera. – NIGHT
THRASHER! MIKROB! PONĘTNA NAMORITA! I… CZŁOWIEK
ZWANY NOVĄ!
Nie cierpiał tego ostatniego fragmentu.
– W ŚWIECIE PEŁNYM SZAROŚCI… ISTNIEJĄ JESZCZE DOBRO
I ZŁO! SĄ JESZCZE…
– …NOWI WOJOWNICY! – Speedball krzyknął razem ze
spikerem, taranując frontowe drzwi, które rozleciały się
w drzazgi.
Pozostali Wojownicy podbiegli do niego, rozglądając się wokół.
Salon był ogołocony z mebli niczym melina narkotykowa.
Długowłosy mężczyzna ubrany do połowy w egzoszkieletowy
pancerz obrócił się w ich kierunku.
– Speedfreek – powiedział Thrasher.
– O cholera. – Speedfreek sięgnął po srebrzysty hełm
z czerwonym wizjerem.
Wciąż szczerząc zęby w uśmiechu, Speedball wpadł na
przeciwnika, posyłając hełm w powietrze. Przelecieli przez
przeciwległą ścianę i wypadli na podwórko. Freek potknął się
o stary pniak otoczony wysoką trawą i chwastami.
– Mówi się, że nie szata zdobi człowieka, Speedfreek. –
Speedball posłał mu solidny lewy sierpowy. – Ale ty możesz
popisać się tylko wdziankiem!
– Uch. – Speedfreek poleciał do tyłu i padł na trawnik.
Kamerzysta Fernandez stuknął Speedballa w ramię.
– Kolego, dźwięk na chwilę wysiadł. Dałoby radę powtórzyć ten
ostatni kawałek?
Speedball skrzywił się i dał znak Namoricie. Ta przewróciła
oczami i pomaszerowała w stronę ogłuszonego Speedfreeka.
Uniosła go z łatwością i rzuciła jego bezwładne ciało ku
kamerzyście.
Speedball przykucnął, wyskoczył wysoko w powietrze, po czym
zanurkował z powrotem, wymierzając potężny kopniak. Kiedy
stopą trafił w szczękę Speedfreeka, zawołał wyraźnie:
– Ale ty, głąbie, masz tylko wdzianko!
Strona 14
Fernandez opuścił kamerę i ze znudzeniem pokazał kciuk
w górę.
Speedball rozejrzał się. Night Thrasher i Mikrob zapędzili
Coldheart i Cobalt Mana w kozi róg przy ogrodzeniu. Cobalt
starał się wcisnąć swoje potężne ciało w hipernowoczesny
pancerz, podczas gdy Coldheart kręciła młynki mieczami
energetycznymi, trzymając Wojowników na dystans.
Mikrob odwrócił się leniwie i zerknął na Speedballa.
„Pewnie miał nadzieję, że dostanę w łeb”, pomyślał Speedball.
– Zaraz, zaraz. – Coldheart znieruchomiała, trzymając miecze
energetyczne w postawie obronnej. – Ja was znam. Jesteście tymi
debilami z telewizji.
– Zgadza się – odparł Thrash. – Ale to nie film.
Speedball pokręcił głową. „Straszny suchar, szefie”, pomyślał.
– Nie – ciągnęła Coldheart. – Nie ma mowy. Nie pokonają mnie
Złota Rybka i Królowa Sado-maso.
Zakręciła młynka mieczami ze świstem.
Jednak Namorita przedarła się już przez szyki obronne
Coldheart, po czym wbiła niebieską, zahartowaną w głębiach
oceanu pięść prosto w szczękę rywalki, rzucając:
– Mam inne zdanie, złotko.
Night Thrasher wsparł ofensywę akrobatycznym kopniakiem
wymierzonym w brzuch Coldheart.
– Czy możemy wyciąć ten fragment, kiedy nazywa mnie
Królową Sado-maso?
– Jasne. – Nita uśmiechnęła się sarkastycznie. – Bo Night
Thrasher brzmi o niebo lepiej: Nocny Młocarz.
Coldheart leżała powalona na łopatki, ale gdzie się podział
Cobalt Man? I co, do cholery, robił Mikrob, stojąc w rogu
trawnika, odwrócony plecami?
Speedball doskoczył do Mikroba. O dziwo, duży dzieciak stał
nad pokonanym i korzącym się złoczyńcą w płaszczu.
Opancerzony egzoszkielet pod spodem zdawał się rozpuszczać
na ich oczach.
– Dorwałem Cobalt Mana! – zawołał Mikrob. – Moje
superbakterie właśnie przeżerają jego pancerz. Chyba jednak nie
Strona 15
jestem takim przegrywem, co?
– Naucz się liczyć, przegrywie. – Speedball szukał czegoś. –
Gdzie jest czwarty łotr?
Nita wzbiła się w powietrze dzięki wściekle łopoczącym
skrzydełkom przy stopach. Zawisła nieruchomo i wskazała za
dom, na biegnącą tamtędy ulicy.
– Zajmę się tym.
Odwróciła się i poszybowała nad dachem.
Thrasher i Mikrob błyskawicznie ruszyli do domu. Przeszli
przez dziurę w ścianie, podążając za Namoritą.
Speedball poszedł za nimi, potem odwrócił się, słysząc jakiś
dźwięk. Leżący na ziemi Speedfreek stęknął, próbując się
podnieść. Speedball kopnął go z całej siły, a potem odwrócił się
w stronę domu.
Fernandez podążał za nim z kamerą na ramieniu. W połowie
drogi przez duży pokój Speedball zwolnił kroku. Fernandez
zerknął na niego i Speedball gestem posłał go przodem. Operator
potruchtał w stronę drzwi wejściowych.
Speedball długo i dokładnie rozglądał się po pomieszczeniu.
Wszędzie walały się puszki po piwie. Na składanym stoliku
rozpływał się ostatni gnijący kawałek pizzy, przesączając się
przez tłuste pudełko. Na stercie gier na Xboksa leżała wciąż
rozżarzona fajka do metamfetaminy. Stara farba była popękana
i odchodziła płatami ze ścian; z wiekowej kanapy wyłaziło
wypełnienie.
„Ten dom”, zdał sobie sprawę. „To tutaj się trafia na samym
końcu. Kiedy wszystko idzie źle, kiedy sprawy nie układają się
tak, jak by się tego chciało. Kiedy podejmuje się same błędne
decyzje i trzeba ratować się ucieczką”.
Speedball osiągnął swój szczyt na samym początku walki; teraz
poziom adrenaliny spadał mu na łeb na szyję. Nagle poczuł się
zmęczony, bezużyteczny, jałowy. Cieszył się, że nie było tu
pozostałych – paradoksalnie, zużywał mnóstwo energii, by
utrzymać swoją dwubiegunowość w tajemnicy. Czuł się
kompletnie nierealnie, tak jakby przyglądał się własnym
działaniom z pewnej odległości. Jak jakiś znudzony, pozbawiony
Strona 16
twarzy telewidz szykujący się, by przełączyć na inny kanał.
– Speedball! – wbił mu się w ucho głos Ashleya.
– Gdzie jesteś, młody? Chcesz przegapić finał?
„Nie”, zrozumiał. „Nie chcę tego przegapić”.
Speedball wyleciał przez roztrzaskane drzwi wejściowe
w eksplozji energii kinetycznej. Zatrzymał się na progu, pozując
przez moment, na wypadek gdyby brała go któraś z kamer, po
czym wyskoczył na ulicę.
Na skraju placu zabaw po drugiej stronie zebrał się tłumek
uczniów podstawówki. Niektórzy mieli książki i laptopy, jedno
z dzieci trzymało kij baseballowy. Night Thrasher i Mikrob
zdecydowanie zakazali im podchodzić bliżej, a Namorita
zanurkowała ku zaparkowanemu nieopodal autobusowi
szkolnemu.
Niewielka postać przebiegła przez ulicę w stronę pojazdu:
miała fioletowo-niebieski kostium, długie siwe włosy.
Z okrutnych oczu można było odczytać, że ich właściciel
widział – i robił – przerażające rzeczy.
Nita zwaliła się na niego, rzucając nim z łomotem w autobus
i wgniatając karoserię. Roztrzaskana szyba posypała się na nich.
Mężczyzna nie wydał żadnego dźwięku.
– Wstawaj, Nitro. – Namorita przyjęła postawę bojową, stając
mocno na nogach i unosząc ramiona do kamery. – I nawet nie
próbuj tych swoich głupich eksplozji, bo tylko mocniej ci
przyłożę.
Speedball zbliżył się, żeby ją wesprzeć.
Nitro przykucnął na chodniku i oparł się o wgnieciony autobus.
Kiedy podniósł wzrok, oczy płonęły mu nienawiścią…
i zabójczym ogniem.
– Namorita, zgadza się?
Fernandez zbliżył się, kierując kamerę to na Nitro, to na Nitę.
Nitro uśmiechnął się i oczy rozbłysły mu jeszcze mocniej.
– Obawiam się, mała, że nie jestem jednym z tych cieniasów za
dychę, do których przywykłaś.
Świeciło już całe jego ciało. Nita cofnęła się o krok. Night
Thrasher obserwował sytuację z napięciem, wahał się. Mikrob po
Strona 17
prostu gapił się z rozdziawioną szczęką.
Przyglądające się im dzieciaki weszły na jezdnię. Jeden z nich
z roztargnieniem nerwowo kozłował piłką do koszykówki.
Zaniepokojony Thrasher zbliżył się o krok.
– Speedball… Robbie. Pomóż mi zabrać stąd te dzieci!
Ashley też trajkotał w słuchawce.
Speedball nie ruszył się, nawet nie skinął głową. Po raz kolejny
czuł się, jakby oglądał wydarzenia, obrazy przesuwające się
w ustalony sposób na ekranie o wysokiej rozdzielczości. „Czy to
wszystko ma znaczenie?”, zastanawiał się. „Jeśli coś pójdzie nie
tak, niezgodnie z przewidzianym scenariuszem, to czy będziemy
mogli po prostu zrobić nowe ujęcie?”
„A może to ujęcie jest ostatnie, jedyne?”
Nitro zamienił się w wielką kulę ognia. Widać było tylko
rozpalone, utkwione w Namoricie oczy.
– Teraz grasz z dorosłymi – powiedział Nitro.
Wyleciał z niego błysk energii, w pierwszej kolejności
pochłonął Namoritę. Dziewczyna wygięła się w łuk z bólu,
wydała z siebie niemy krzyk i zamieniła się w kupkę popiołu.
Fala uderzeniowa rozszerzała się, ogarniając kamerę,
kamerzystę, autobus szkolny. Zniknął w niej Night Thrasher,
potem Mikrob. Następnie dom i trzej złoczyńcy leżący na
podwórku.
Dzieci.
Tego dnia zginęło osiemset pięćdziesięcioro dziewięcioro
mieszkańców Stamford w stanie Connecticut. Ale Robbie
Baldwin, młody bohater zwany Speedballem, nigdy się o tym nie
dowiedział. Gdy ciało Robbiego zamieniało się w parę, uwalniając
resztki uwięzionej w nim energii kinetycznej, która
eksplodowała w pustkę, jego ostatnia myśl brzmiała:
„Przynajmniej nie będę musiał się zestarzeć”.
Strona 18
CZĘŚĆ I
Strona 19
1
ENERGIA wywołała mrowienie na skórze, tańcząc po
milimetrowej grubości powłoce pokrywającej jego ciało.
Bezprzewodowe czujniki wysunęły się i dotknęły odpowiednich
obwodów na butach, napierśniku, nogawkach. Mikroprocesory
rozbłysły życiem, w ekspresowym tempie nabierając mocy. Płyty
pancerza otwarły się z trzaskiem, dopasowując do sylwetki;
wsunęły się w odpowiednie miejsca, po kolei zamykając
wszystkie obwody. Rękawice zatrzasnęły się na palcach, raz,
dwa, trzy, cztery, pięć, dziesięć.
Na końcu hełm lekko wylądował mu na rękach. Nasunął go na
głowę i żwawo zamknął wizjer.
Z nadejściem świtu Tony Stark wzleciał w niebo nad
Manhattanem.
Wieża Avengers została daleko w dole. Tony spojrzał na nią
i wykonał półobrót w pionie. W polu widzenia jawiła mu się
majestatyczna, rozległa panorama manhattańskich wieżowców.
Na północy, jak zielony kobierzec w morzu szarości, leżał Central
Park. Strzelisty labirynt budynków na Wall Street od południa
zwężał się, aż tworzył w oddali na wodzie wyraźny punkt.
Nowy Jork był jego domem i Tony kochał to miasto. Ale dziś
trudno o spokój.
Kilkanaście lampek rozbłysło Tony’emu przed oczami,
zwracając na siebie uwagę, jednak on je zignorował. „Gdzie by tu
pójść na śniadanie?”, zastanawiał się. „Cloisters? Szybki wypad
do Vineyard? A może dłuższy, do Boca na Florydzie?” Serena,
która rozgaszczała się w hotelu Hyatt w Delray, będzie
zachwycona, widząc go ponownie.
„Nie”, stwierdził. Dziś był niespokojny. Dziś będzie inaczej.
Szybką komendą myślową zadzwonił do Pepper Potts. Połączył
Strona 20
się z pocztą głosową.
– Odwołaj moje poranne spotkania – powiedział. – Dzięki,
złotko.
Pepper zawsze była w pracy. Poczta głosowa oznaczała, że
umyślnie go ignorowała. Nieważne, wykona jego polecenie za
kilka minut.
Tony szybko omiótł spojrzeniem Central Park. Potem odpalił
silniki odrzutowe w butach i niezwyciężony Iron Man pomknął
na drugi kraniec miasta nad East River.
Przed oczami migotała mu dioda esemesa, ale Tony na razie nie
chciał zaprzątać sobie tym głowy. Włączył autopilota,
upewniwszy się, że wcześniej aktywował specjalny system
komunikatów Federalnej Administracji Lotnictwa. Poszybował
nad lotniskiem LaGuardia, zrobił przechył w lewo i mrugnął dwa
razy, by otworzyć kanały RSS. Przed oczami pojawiło mu się
menu z nagłówkami.
Dalej kłopoty gospodarcze w Unii Europejskiej, będzie musiał
jeszcze raz sprawdzić portfel akcji. Szykował się wybuch kolejnej
wojny na Bliskim Wschodzie, może nawet dzisiaj. Pepper
oznaczyła też artykuł o meksykańskiej filii Stark Enterprises.
Tony będzie zmuszony powiedzieć Nuñezowi, dyrektorowi
operacyjnemu tamtego oddziału, żeby pamiętał o ścisłym zakazie
sprzedaży broni przez firmę.
Media znów informowały o Senackiej Komisji Śledczej do spraw
Metaludzi. To przypomniało Tony’emu o kolejnych obowiązkach,
więc przełączył się na skrzynkę mailową. Przeskanował kilkaset
wiadomości: dobroczynność, kontrakty, starzy znajomi, rzekomi
starzy znajomi, którzy chcą pieniędzy, zaproszenia, sprawy
Avengersów, sprawozdania finansowe…
Jest! Potwierdzenie daty jego własnego przesłuchania przed
komisją do spraw metaludzi w przyszłym tygodniu. Ważna rzecz:
tego dnia nie będzie mógł się wyżyć w długodystansowym locie.
Komisja powstała, by zbadać nadużycia nadludzkich mocy
i zalecić normy i przepisy regulujące działania metaludzi. Jak
wiele komisji w Kongresie, ta również służyła głównie po to, by
jej członkowie mogli zdobywać polityczne punkty. Ale Tony