Moore Stuart - Wojna domowa. Powieść Uniwersum Marvela

Szczegóły
Tytuł Moore Stuart - Wojna domowa. Powieść Uniwersum Marvela
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Moore Stuart - Wojna domowa. Powieść Uniwersum Marvela PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Moore Stuart - Wojna domowa. Powieść Uniwersum Marvela PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Moore Stuart - Wojna domowa. Powieść Uniwersum Marvela - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Strona 2 Strona 3 Strona 4 Tytuł oryginału Civil War First published by Titan Books A division of Titan Publishing Group Ltd 144 Southwark Street, London SE1 0UP Niniejsza powieść jest fikcją literacką. Imiona, nazwiska, postaci, miejsca i wydarzenia są wytworem wyobraźni autora i jakakolwiek zbieżność z rzeczywistymi wydarzeniami, miejscami, instytucjami, przedsiębiorstwami lub osobami, żyjącymi bądź zmarłymi, jest całkowicie przypadkowa. © 2019 MARVEL Grafika Michael Turner oraz Peter Steigerwald Wydanie oryginalne: Marie Javins (redaktorka), Spring Hoteling (projekt), Jeff Youngquist (wicedyrektor produkcji, projekty specjalne), Caitlin O’Connell (zastępca redaktora, projekty specjalne), Sven Larsen (dyrektor działu licencji), David Gabriel (wicedyrektor działu sprzedaży publikacji drukowanych i cyfrowych), C.B. Cebulski (redaktor naczelny), Joe Quesada (dyrektor kreatywny), Dan Buckley (prezes Marvel Entertainment), Alan Fine (producent) Wydanie polskie: Paweł Podmiotko (przekład), Julia Diduch (redakcja), Marcin Piątek (korekta), Tomasz Brzozowski (skład), Aleksandra Pieńkosz (konwersja do wersji elektronicznej) ISBN 978-83-66071-97-1 Insignis Media ul. Lubicz 17D/21–22, 31-503 Kraków tel. +48 (12) 636 2519 [email protected], www.insignis.pl Strona 5 Spis treści Dedykacja......................................................................................................................... 7 PROLOG............................................................................................................................. 9 CZĘŚĆ 1........................................................................................................................... 18 1.................................................................................................................................... 19 2.................................................................................................................................... 31 3.................................................................................................................................... 43 4.................................................................................................................................... 48 5.................................................................................................................................... 55 6.................................................................................................................................... 63 CZĘŚĆ 2........................................................................................................................... 71 7................................................................................................................................... 72 8................................................................................................................................... 80 9................................................................................................................................... 85 10................................................................................................................................ 93 11................................................................................................................................ 98 12.............................................................................................................................. 108 CZĘŚĆ 3........................................................................................................................ 117 13.............................................................................................................................. 118 14.............................................................................................................................. 131 15.............................................................................................................................. 141 16.............................................................................................................................. 147 17.............................................................................................................................. 151 18.............................................................................................................................. 162 19.............................................................................................................................. 169 CZĘŚĆ 4........................................................................................................................ 176 20............................................................................................................................. 177 21............................................................................................................................. 185 Strona 6 22............................................................................................................................. 197 23............................................................................................................................. 204 24............................................................................................................................. 213 25............................................................................................................................. 219 CZĘŚĆ 5........................................................................................................................ 227 26............................................................................................................................ 228 27............................................................................................................................ 234 28............................................................................................................................ 243 29............................................................................................................................ 250 30............................................................................................................................ 258 31............................................................................................................................ 272 32............................................................................................................................ 280 EPILOG PIERWSZY.................................................................................................. 293 EPILOG DRUGI........................................................................................................... 297 EPILOG TRZECI......................................................................................................... 301 EPILOG CZWARTY................................................................................................... 303 PODZIĘKOWANIA.................................................................................................... 306 O AUTORZE................................................................................................................. 308 Strona 7 Dla Marka Millara, który zamienił czystą kartkę w złoto, Steve’a McNivena, który tchnął w pomysł życie, oraz Liz, która znosiła moje ględzenie o Kapitanie Ameryce i Iron Manie. Strona 8 Strona 9 PROLOG WOJOWNICY SPEEDBALL ledwo mógł ustać w miejscu. Nie było to nic nadzwyczajnego. Po wypadku w laboratorium jego ciało stało się słabo kontrolowanym generatorem kompletnie niestabilnych pęcherzyków energii kinetycznej. Koledzy, Nowi Wojownicy, zdążyli przywyknąć, że wciąż go nosiło i nie potrafił skupić się na niczym dłużej niż dziewięćdziesiąt sekund. Już nawet nie zawracali sobie tym głowy. Nerwowe zachowanie Speedballa nie było niczym nowym, w przeciwieństwie do jego przyczyny. – Ziemia do Speedballa. – W uchu zabrzęczał mu głos producenta. – Młody, odpowiesz w końcu na pytanie? Speedball uśmiechnął się. – Proszę mi mówić Robbie, panie Ashley. – Znasz zasady. Masz mikrofon i jesteś w terenie, więc używamy tylko pseudonimów, Speedball. – Tak, proszę pana. – Nie mógł się powstrzymać od prowokowania producenta. Ale z niego sztywniak. – No i… – zaczął Ashley. – No i? – Złoczyńcy. Ilu? Speedball strzepnął chwast z nogawki. Wzbił się w powietrze, mijając znudzoną, opartą o drzewo Namoritę. Odbił się nogami od masywnego ciała Mikroba – zwalisty chłopak chrapał, rozwaliwszy się na trawie – i lekko jak piórko wylądował za plecami Night Thrashera, zakapturzonego, ubranego na czarno przywódcy. Strona 10 Thrash był całkowicie skupiony na zadaniu, oczy skrył za supernowoczesną lornetką. Speedball spojrzał zza niego na stary drewniany dom oddzielony od sąsiadów wysokim ogrodzeniem. Wojownicy wraz z ekipą telewizyjną stali jakieś piętnaście metrów dalej, schowani za parą rosłych dębów. Trzej potężnie zbudowani mężczyźni pojawili się w progu. Mieli na sobie zwyczajne ubrania: dżinsy, robocze koszule. Speedball dotknął przycisku w słuchawce. – Trzech złoczyńców. – Czworo – poprawił go Thrasher. Speedball zmrużył oczy, zdołał dojrzeć muskularną kobietę o ciemnych włosach. – Ach, tak. Widzę z tyłu Coldheart. Wyrzuca śmieci. – Speedball zachichotał. – Wyrzuca śmieci. Człowieku, ci goście to jest hardkor. – Prawdę mówiąc, każdy z nich znajduje się na liście najbardziej poszukiwanych przez FBI. – Ashley brzmiał teraz prawie tak, jakby się niepokoił. – Cobalt Man, Speedfreek, Nitro… Wszyscy uciekli z więzienia na Rikers Island trzy miesiące temu. I wszyscy mają kartoteki obszerne jak twój muskuł. Przywlókł się do nich Mikrob. Całe jego ważące sto siedemdziesiąt kilogramów cielsko kryło się pod zielono-białym strojem z pasem pełnym przegródek. – Co tam? – zapytał. Thrasher dał mu znak, żeby był cicho. – Coldheart parę razy walczyła ze Spider-Manem – ciągnął Ashley. – I teraz uważajcie. Speedfreek prawie pokonał Hulka. Thrasher opuścił lornetkę. – Prawie co? Mikrob podrapał się po głowie i stwierdził: – Oni są raczej poza naszym zasięgiem. – Chyba twoim, spaślaku. – Zamknij się, Ball. – Mówiłem ci, żebyś mnie tak nie nazywał. – Ball – powtórzył Mikrob z leniwym uśmiechem. – Dość tego. – Namorita obróciła głowę od niechcenia. – Jaki jest Strona 11 plan? Speedball uśmiechnął się z wyższością. – Taki, że masz jeszcze pięć minut na makijaż, Nita. Myślisz, że ludzie chcą oglądać twój wielki paskudny pryszcz na brodzie? Pokazała mu środkowy palec i odwróciła się. Pierre podbiegł do niej z pędzelkiem i podkładem. Namorita była pięknością o błękitnej skórze, spokrewnioną z rodem królewskim Atlantydów. To kuzynka, a może bratanica księcia Namora, władcy podwodnego miasta. Kiedyś Speedball próbował się do niej dobrać – trzymała mu głowę pod wodą przez pięć minut. – Nie wiem – powiedział Thrasher. Rzucił niespokojne spojrzenie w stronę domu. – Nie jestem pewien, czy powinniśmy to robić. – Co? – Speedball prawie wzbił się w powietrze, w ostatniej chwili zorientował się, że sprzedałby kryjówkę. – Pomyśl o oglądalności, Thrash. My tu zdychamy. Od pół roku jeździmy po kraju, szukając przygłupów, z którymi moglibyśmy walczyć, a najlepsze, co nam się przytrafiło, to znaleźć jakiegoś żula z farbą w spreju i drewnianą nogą. Ten odcinek naprawdę może wynieść Nowych Wojowników z powrotem na szczyt. Damy wycisk tym błaznom i wszyscy przestaną mendzić, jak to Nova porzucił nasz program i poleciał znów w kosmos. Kamerzysta Fernandez chrząknął znacząco. – Chciałbym tylko przypomnieć, że ekipa kończy zmianę za dwadzieścia minut. Potem kasujemy więcej za nadgodziny. Wszyscy odwrócili się w stronę Night Thrashera. – Dobra, słuchajcie. – Thrasher wyjął tablet i pokazał na nim profile czterech złoczyńców. – Największe zagrożenia stanowią Nitro i Cobalt Man. Coldheart to specjalistka walki wręcz, więc jeśli to możliwe, powinniśmy zdjąć ją z dystansu. Nie wiem, w jakim stanie jest obecnie pancerz Cobalta, ale… – Ball – powtórzył Mikrob, nachylając się nad Speedballem, żeby szepnąć mu do ucha: – Ball, ball, ball, ball, ballllll. Speedball wyjął iPhone’a, wrzucił kawałek Honey Claws. Na szczęście elektroniczne riffy i pulsujący bas zagłuszyły zarówno Strona 12 kpiny Mikroba, jak i nudną pogadankę Thrashera o taktyce. Speedball był zmęczony i marudny. „Tak jak my wszyscy”, pomyślał. To Thrasher wpadł na pomysł, żeby wrobić Nowych Wojowników w reality show. Na początku wydawało się to ekscytujące. Nadeszły ciężkie czasy dla nastoletnich bohaterów, a program dawał szansę tej, przyznajmy to, trzecioligowej drużynie, by zamieniła się w ekipę gwiazd pop. Teleturniej cieszył się chwilowym zainteresowaniem i Speedball uzależnił się od uznania publiczności, występów w talk show Charliego Rose’a i The Colbert Report. Ale potem odszedł Nova, a o jego zastępczyni – Debrii – lepiej nie mówić. Zmyła się po dwóch odcinkach. Sezon zbliżał się do końca, a rosnące napięcie związane z podróżami i nieustannymi dokrętkami sprawiało, że ich nerwy też były u kresu wytrzymałości. A oglądalność leciała w dół, na samo dno. Drugi sezon był coraz mniej prawdopodobny. „Szkoda”, pomyślał. „Na początku byliśmy przyjaciółmi”. Nita dała mu mocnego kuksańca w żebra i Speedball wyjął słuchawki z uszu. – Co? – zapytał. – Namierzyli nas – odparła. Odwrócił się w kierunku domu właśnie wtedy, gdy Coldheart spojrzała prosto na nich. Potem wbiegła do środka, krzycząc: – Wskakujcie w kostiumy! To nalot! Wojownicy zerwali się na równe nogi. Fernandez uniósł kamerę, szykując się, by iść za nimi. – Taktyka standardowego ataku – zawołał Thrasher. – Uformujcie szyk za mną… Speedball wyszczerzył tylko zęby i wyskoczył w górę, wyrzucając na wszystkie strony pęcherzyki energii kinetycznej. – NAPRZÓD! – wrzasnął. Znużone westchnienie Thrashera było niemal namacalne. Speedball zatoczył łuk i wylądował na środku trawnika, zmieniając utwór w iPhonie. Program nie był nadawany na żywo, ale z jakiegoś powodu patetyczny temat z czołówki zawsze sprawiał, że skakała mu adrenalina. A Speedball żył dla Strona 13 adrenaliny. – SPEEDBALL! – Usłyszał w uchu głos spikera. – NIGHT THRASHER! MIKROB! PONĘTNA NAMORITA! I… CZŁOWIEK ZWANY NOVĄ! Nie cierpiał tego ostatniego fragmentu. – W ŚWIECIE PEŁNYM SZAROŚCI… ISTNIEJĄ JESZCZE DOBRO I ZŁO! SĄ JESZCZE… – …NOWI WOJOWNICY! – Speedball krzyknął razem ze spikerem, taranując frontowe drzwi, które rozleciały się w drzazgi. Pozostali Wojownicy podbiegli do niego, rozglądając się wokół. Salon był ogołocony z mebli niczym melina narkotykowa. Długowłosy mężczyzna ubrany do połowy w egzoszkieletowy pancerz obrócił się w ich kierunku. – Speedfreek – powiedział Thrasher. – O cholera. – Speedfreek sięgnął po srebrzysty hełm z czerwonym wizjerem. Wciąż szczerząc zęby w uśmiechu, Speedball wpadł na przeciwnika, posyłając hełm w powietrze. Przelecieli przez przeciwległą ścianę i wypadli na podwórko. Freek potknął się o stary pniak otoczony wysoką trawą i chwastami. – Mówi się, że nie szata zdobi człowieka, Speedfreek. – Speedball posłał mu solidny lewy sierpowy. – Ale ty możesz popisać się tylko wdziankiem! – Uch. – Speedfreek poleciał do tyłu i padł na trawnik. Kamerzysta Fernandez stuknął Speedballa w ramię. – Kolego, dźwięk na chwilę wysiadł. Dałoby radę powtórzyć ten ostatni kawałek? Speedball skrzywił się i dał znak Namoricie. Ta przewróciła oczami i pomaszerowała w stronę ogłuszonego Speedfreeka. Uniosła go z łatwością i rzuciła jego bezwładne ciało ku kamerzyście. Speedball przykucnął, wyskoczył wysoko w powietrze, po czym zanurkował z powrotem, wymierzając potężny kopniak. Kiedy stopą trafił w szczękę Speedfreeka, zawołał wyraźnie: – Ale ty, głąbie, masz tylko wdzianko! Strona 14 Fernandez opuścił kamerę i ze znudzeniem pokazał kciuk w górę. Speedball rozejrzał się. Night Thrasher i Mikrob zapędzili Coldheart i Cobalt Mana w kozi róg przy ogrodzeniu. Cobalt starał się wcisnąć swoje potężne ciało w hipernowoczesny pancerz, podczas gdy Coldheart kręciła młynki mieczami energetycznymi, trzymając Wojowników na dystans. Mikrob odwrócił się leniwie i zerknął na Speedballa. „Pewnie miał nadzieję, że dostanę w łeb”, pomyślał Speedball. – Zaraz, zaraz. – Coldheart znieruchomiała, trzymając miecze energetyczne w postawie obronnej. – Ja was znam. Jesteście tymi debilami z telewizji. – Zgadza się – odparł Thrash. – Ale to nie film. Speedball pokręcił głową. „Straszny suchar, szefie”, pomyślał. – Nie – ciągnęła Coldheart. – Nie ma mowy. Nie pokonają mnie Złota Rybka i Królowa Sado-maso. Zakręciła młynka mieczami ze świstem. Jednak Namorita przedarła się już przez szyki obronne Coldheart, po czym wbiła niebieską, zahartowaną w głębiach oceanu pięść prosto w szczękę rywalki, rzucając: – Mam inne zdanie, złotko. Night Thrasher wsparł ofensywę akrobatycznym kopniakiem wymierzonym w brzuch Coldheart. – Czy możemy wyciąć ten fragment, kiedy nazywa mnie Królową Sado-maso? – Jasne. – Nita uśmiechnęła się sarkastycznie. – Bo Night Thrasher brzmi o niebo lepiej: Nocny Młocarz. Coldheart leżała powalona na łopatki, ale gdzie się podział Cobalt Man? I co, do cholery, robił Mikrob, stojąc w rogu trawnika, odwrócony plecami? Speedball doskoczył do Mikroba. O dziwo, duży dzieciak stał nad pokonanym i korzącym się złoczyńcą w płaszczu. Opancerzony egzoszkielet pod spodem zdawał się rozpuszczać na ich oczach. – Dorwałem Cobalt Mana! – zawołał Mikrob. – Moje superbakterie właśnie przeżerają jego pancerz. Chyba jednak nie Strona 15 jestem takim przegrywem, co? – Naucz się liczyć, przegrywie. – Speedball szukał czegoś. – Gdzie jest czwarty łotr? Nita wzbiła się w powietrze dzięki wściekle łopoczącym skrzydełkom przy stopach. Zawisła nieruchomo i wskazała za dom, na biegnącą tamtędy ulicy. – Zajmę się tym. Odwróciła się i poszybowała nad dachem. Thrasher i Mikrob błyskawicznie ruszyli do domu. Przeszli przez dziurę w ścianie, podążając za Namoritą. Speedball poszedł za nimi, potem odwrócił się, słysząc jakiś dźwięk. Leżący na ziemi Speedfreek stęknął, próbując się podnieść. Speedball kopnął go z całej siły, a potem odwrócił się w stronę domu. Fernandez podążał za nim z kamerą na ramieniu. W połowie drogi przez duży pokój Speedball zwolnił kroku. Fernandez zerknął na niego i Speedball gestem posłał go przodem. Operator potruchtał w stronę drzwi wejściowych. Speedball długo i dokładnie rozglądał się po pomieszczeniu. Wszędzie walały się puszki po piwie. Na składanym stoliku rozpływał się ostatni gnijący kawałek pizzy, przesączając się przez tłuste pudełko. Na stercie gier na Xboksa leżała wciąż rozżarzona fajka do metamfetaminy. Stara farba była popękana i odchodziła płatami ze ścian; z wiekowej kanapy wyłaziło wypełnienie. „Ten dom”, zdał sobie sprawę. „To tutaj się trafia na samym końcu. Kiedy wszystko idzie źle, kiedy sprawy nie układają się tak, jak by się tego chciało. Kiedy podejmuje się same błędne decyzje i trzeba ratować się ucieczką”. Speedball osiągnął swój szczyt na samym początku walki; teraz poziom adrenaliny spadał mu na łeb na szyję. Nagle poczuł się zmęczony, bezużyteczny, jałowy. Cieszył się, że nie było tu pozostałych – paradoksalnie, zużywał mnóstwo energii, by utrzymać swoją dwubiegunowość w tajemnicy. Czuł się kompletnie nierealnie, tak jakby przyglądał się własnym działaniom z pewnej odległości. Jak jakiś znudzony, pozbawiony Strona 16 twarzy telewidz szykujący się, by przełączyć na inny kanał. – Speedball! – wbił mu się w ucho głos Ashleya. – Gdzie jesteś, młody? Chcesz przegapić finał? „Nie”, zrozumiał. „Nie chcę tego przegapić”. Speedball wyleciał przez roztrzaskane drzwi wejściowe w eksplozji energii kinetycznej. Zatrzymał się na progu, pozując przez moment, na wypadek gdyby brała go któraś z kamer, po czym wyskoczył na ulicę. Na skraju placu zabaw po drugiej stronie zebrał się tłumek uczniów podstawówki. Niektórzy mieli książki i laptopy, jedno z dzieci trzymało kij baseballowy. Night Thrasher i Mikrob zdecydowanie zakazali im podchodzić bliżej, a Namorita zanurkowała ku zaparkowanemu nieopodal autobusowi szkolnemu. Niewielka postać przebiegła przez ulicę w stronę pojazdu: miała fioletowo-niebieski kostium, długie siwe włosy. Z okrutnych oczu można było odczytać, że ich właściciel widział – i robił – przerażające rzeczy. Nita zwaliła się na niego, rzucając nim z łomotem w autobus i wgniatając karoserię. Roztrzaskana szyba posypała się na nich. Mężczyzna nie wydał żadnego dźwięku. – Wstawaj, Nitro. – Namorita przyjęła postawę bojową, stając mocno na nogach i unosząc ramiona do kamery. – I nawet nie próbuj tych swoich głupich eksplozji, bo tylko mocniej ci przyłożę. Speedball zbliżył się, żeby ją wesprzeć. Nitro przykucnął na chodniku i oparł się o wgnieciony autobus. Kiedy podniósł wzrok, oczy płonęły mu nienawiścią… i zabójczym ogniem. – Namorita, zgadza się? Fernandez zbliżył się, kierując kamerę to na Nitro, to na Nitę. Nitro uśmiechnął się i oczy rozbłysły mu jeszcze mocniej. – Obawiam się, mała, że nie jestem jednym z tych cieniasów za dychę, do których przywykłaś. Świeciło już całe jego ciało. Nita cofnęła się o krok. Night Thrasher obserwował sytuację z napięciem, wahał się. Mikrob po Strona 17 prostu gapił się z rozdziawioną szczęką. Przyglądające się im dzieciaki weszły na jezdnię. Jeden z nich z roztargnieniem nerwowo kozłował piłką do koszykówki. Zaniepokojony Thrasher zbliżył się o krok. – Speedball… Robbie. Pomóż mi zabrać stąd te dzieci! Ashley też trajkotał w słuchawce. Speedball nie ruszył się, nawet nie skinął głową. Po raz kolejny czuł się, jakby oglądał wydarzenia, obrazy przesuwające się w ustalony sposób na ekranie o wysokiej rozdzielczości. „Czy to wszystko ma znaczenie?”, zastanawiał się. „Jeśli coś pójdzie nie tak, niezgodnie z przewidzianym scenariuszem, to czy będziemy mogli po prostu zrobić nowe ujęcie?” „A może to ujęcie jest ostatnie, jedyne?” Nitro zamienił się w wielką kulę ognia. Widać było tylko rozpalone, utkwione w Namoricie oczy. – Teraz grasz z dorosłymi – powiedział Nitro. Wyleciał z niego błysk energii, w pierwszej kolejności pochłonął Namoritę. Dziewczyna wygięła się w łuk z bólu, wydała z siebie niemy krzyk i zamieniła się w kupkę popiołu. Fala uderzeniowa rozszerzała się, ogarniając kamerę, kamerzystę, autobus szkolny. Zniknął w niej Night Thrasher, potem Mikrob. Następnie dom i trzej złoczyńcy leżący na podwórku. Dzieci. Tego dnia zginęło osiemset pięćdziesięcioro dziewięcioro mieszkańców Stamford w stanie Connecticut. Ale Robbie Baldwin, młody bohater zwany Speedballem, nigdy się o tym nie dowiedział. Gdy ciało Robbiego zamieniało się w parę, uwalniając resztki uwięzionej w nim energii kinetycznej, która eksplodowała w pustkę, jego ostatnia myśl brzmiała: „Przynajmniej nie będę musiał się zestarzeć”. Strona 18 CZĘŚĆ I Strona 19 1 ENERGIA wywołała mrowienie na skórze, tańcząc po milimetrowej grubości powłoce pokrywającej jego ciało. Bezprzewodowe czujniki wysunęły się i dotknęły odpowiednich obwodów na butach, napierśniku, nogawkach. Mikroprocesory rozbłysły życiem, w ekspresowym tempie nabierając mocy. Płyty pancerza otwarły się z trzaskiem, dopasowując do sylwetki; wsunęły się w odpowiednie miejsca, po kolei zamykając wszystkie obwody. Rękawice zatrzasnęły się na palcach, raz, dwa, trzy, cztery, pięć, dziesięć. Na końcu hełm lekko wylądował mu na rękach. Nasunął go na głowę i żwawo zamknął wizjer. Z nadejściem świtu Tony Stark wzleciał w niebo nad Manhattanem. Wieża Avengers została daleko w dole. Tony spojrzał na nią i wykonał półobrót w pionie. W polu widzenia jawiła mu się majestatyczna, rozległa panorama manhattańskich wieżowców. Na północy, jak zielony kobierzec w morzu szarości, leżał Central Park. Strzelisty labirynt budynków na Wall Street od południa zwężał się, aż tworzył w oddali na wodzie wyraźny punkt. Nowy Jork był jego domem i Tony kochał to miasto. Ale dziś trudno o spokój. Kilkanaście lampek rozbłysło Tony’emu przed oczami, zwracając na siebie uwagę, jednak on je zignorował. „Gdzie by tu pójść na śniadanie?”, zastanawiał się. „Cloisters? Szybki wypad do Vineyard? A może dłuższy, do Boca na Florydzie?” Serena, która rozgaszczała się w hotelu Hyatt w Delray, będzie zachwycona, widząc go ponownie. „Nie”, stwierdził. Dziś był niespokojny. Dziś będzie inaczej. Szybką komendą myślową zadzwonił do Pepper Potts. Połączył Strona 20 się z pocztą głosową. – Odwołaj moje poranne spotkania – powiedział. – Dzięki, złotko. Pepper zawsze była w pracy. Poczta głosowa oznaczała, że umyślnie go ignorowała. Nieważne, wykona jego polecenie za kilka minut. Tony szybko omiótł spojrzeniem Central Park. Potem odpalił silniki odrzutowe w butach i niezwyciężony Iron Man pomknął na drugi kraniec miasta nad East River. Przed oczami migotała mu dioda esemesa, ale Tony na razie nie chciał zaprzątać sobie tym głowy. Włączył autopilota, upewniwszy się, że wcześniej aktywował specjalny system komunikatów Federalnej Administracji Lotnictwa. Poszybował nad lotniskiem LaGuardia, zrobił przechył w lewo i mrugnął dwa razy, by otworzyć kanały RSS. Przed oczami pojawiło mu się menu z nagłówkami. Dalej kłopoty gospodarcze w Unii Europejskiej, będzie musiał jeszcze raz sprawdzić portfel akcji. Szykował się wybuch kolejnej wojny na Bliskim Wschodzie, może nawet dzisiaj. Pepper oznaczyła też artykuł o meksykańskiej filii Stark Enterprises. Tony będzie zmuszony powiedzieć Nuñezowi, dyrektorowi operacyjnemu tamtego oddziału, żeby pamiętał o ścisłym zakazie sprzedaży broni przez firmę. Media znów informowały o Senackiej Komisji Śledczej do spraw Metaludzi. To przypomniało Tony’emu o kolejnych obowiązkach, więc przełączył się na skrzynkę mailową. Przeskanował kilkaset wiadomości: dobroczynność, kontrakty, starzy znajomi, rzekomi starzy znajomi, którzy chcą pieniędzy, zaproszenia, sprawy Avengersów, sprawozdania finansowe… Jest! Potwierdzenie daty jego własnego przesłuchania przed komisją do spraw metaludzi w przyszłym tygodniu. Ważna rzecz: tego dnia nie będzie mógł się wyżyć w długodystansowym locie. Komisja powstała, by zbadać nadużycia nadludzkich mocy i zalecić normy i przepisy regulujące działania metaludzi. Jak wiele komisji w Kongresie, ta również służyła głównie po to, by jej członkowie mogli zdobywać polityczne punkty. Ale Tony