Matthews Jessica - Zagubione serce
Szczegóły |
Tytuł |
Matthews Jessica - Zagubione serce |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Matthews Jessica - Zagubione serce PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Matthews Jessica - Zagubione serce PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Matthews Jessica - Zagubione serce - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Jessica Matthews
Zagubione serce
Tytuł oryginału: Unlocking the Surgeon’s
Strona 2
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Wielka szkoda, że tak przystojny mężczyzna jak Lincoln Maguire ma
taki charakter, pomyślała Christy. Ten wyjątkowo uzdolniony chirurg w
głębokim skupieniu wpatrywał się w ekran komputera. Absolutnie nic nie
było w stanie odwrócić jego uwagi.
Jego szczupłe palce biegały po klawiaturze, jakby go nie obchodziły
opinie i pomysły reszty personelu na temat udziału szpitala Mercy Memorial
R
w Levitt Springs w zbliżającym się Festiwalu Jesieni. Nie interesowała go
rozmowa o stoiskach z pamiątkami czy jedzeniem ani nawet o turnieju
golfowym organizowanym dla pozyskania środków dla centrum
L
onkologicznego oraz dla miejscowej sekcji Sztafety Życia.
Lincoln Maguire nie po raz pierwszy odciął się od otaczającego go
T
gwaru. Należał do kategorii lekarzy, którzy przychodzą na oddział, robią
obchód, po czym wychodzą, mało z kim się komunikując. Jednak tego dnia
jego dystans mocno ją irytował, zwłaszcza że sprawy ośrodka bardzo leżały
jej na sercu.
– Mam pomysł – powiedziała ze świadomością, że to nieprawda. Od
dłuższego czasu rozważała różne rozwiązania... i je odrzucała, ponieważ
żadne jej nie odpowiadało. To nie było „to”.
Gdy gwar ucichł, a wszystkie spojrzenia skupiły się na niej, wszystkie
prócz jednej pary niebieskich oczu, poczuła się zmuszona zaproponować coś
wyjątkowego, coś, co nawet doktora Maguire’a wciągnie do dyskusji.
– No, Christy, mów – ponagliła ją Denise Danton, jej przełożona,
spoglądając na zegarek – Komitet organizacyjny zbiera się za pięć minut, a
co najmniej tyle się idzie do sali konferencyjnej.
1
Strona 3
– To jest coś, czego jeszcze nie było – odparła.
Jedna z koleżanek jęknęła.
– Jak masz na myśli licytację kawalerów, to to już było. Przydałoby
się coś bardziej oryginalnego.
Kurczę, właśnie to miała zaproponować. Rozpaczliwie szukała
nowego pomysłu.
– Moglibyśmy zorganizować własną odmianę „Tańca z Gwiazdami”
czyli „Taniec z Lekarzami”.
Ku jej zadowoleniu stukanie w klawiaturę ucichło, mimo to Lincoln
R
nie oderwał wzroku od ekranu. Być może tylko zamyślił się nad trudnym
przypadkiem.
– Jak by to miało wyglądać?
L
– Ludzie kupowaliby bilety, żeby popatrzeć, jak tańczą lekarze oraz
ich partnerzy, mogliby obstawiać wybrane pary, a na koniec odbyłaby się
T
koronacja zwycięzców. Dochód z biletów otrzymałby szpital.
– To mi się podoba – powiedziała Denise po namyśle – ale chyba
musiałybyśmy siłą zmusić do tego naszych panów.
– Na pewno nie odmówią, bo to szlachetny cel, prawda, doktorze
Maguire? – rzuciła niewinnym tonem.
Spojrzawszy w jego stronę, zauważyła oznaki zmęczenia na jego
twarzy, co świadczyło, że dla niego ten dzień zaczął się dużo wcześniej niż
dla niej. Spod zielonego czepka sterczało kilka zlepionych kosmyków wło-
sów, a fartuch miał naderwaną kieszeń.
Zrobiło się jej głupio, że mu przeszkadza. Zwłaszcza gdy
przypomniała sobie, że nie jest to dzień jego dyżuru, co oznacza, że kogoś
zastępuje i spieszy się z uzupełnianiem dokumentacji, by zająć się
prywatnymi pacjentami. Sądząc po tym, ilu kierował do szpitala, jego
2
Strona 4
poczekalnia pęka w szwach.
– Jasne, czemu nie? – odparł, nie odrywając oczu od komputera.
– No proszę – rzuciła swobodnym tonem. – Denise, myślę, że możesz
o tym wspomnieć na zebraniu.
– Doktorze – odezwała się Denise – jest pan skłonny wziąć w tym
udział?
Tym razem znieruchomiał i popatrzył na Christy, nie kryjąc
niezadowolenia. Miał jej za złe nie tylko, że mu przeszkadza, ale i to, że
musi odpowiedzieć Denise.
R
– Oddam ten zaszczyt komuś bardziej kompetentnemu.
– Kompetencje nie są tu potrzebne – zauważyła szefowa zmiany. – To
ma być zabawa i, jak powiedziała Christy, cel jest zbożny.
L
– Ale...
– Jestem pewna, że jeżeli pan się zapisze, za panem pójdą inni –
T
tłumaczyła mu Denise. – Dzięki pana nazwisku sprzedamy masę biletów. Ile
by na tym skorzystało nasze centrum onkologiczne!
Tak, jego nazwisko przyciągnęłoby setki ciekawskich, którzy
zapłaciliby każde pieniądze, by zobaczyć, jak chłodny i zamknięty w sobie
doktor Maguire szaleje na parkiecie. Na dodatek wiadomo było, że nie ma
przyjaciółki, więc dodatkową atrakcją byłoby zobaczyć jego partnerkę.
Chyba to samo chodziło mu po głowie, bo nim odpowiedział Denise, rzucił
Christy ostrzegawcze spojrzenie.
– Chyba mnie przeceniacie...
– Co pan mówi! – Denise cicho zaklaskała. – Będzie super. Komitet
organizacyjny zaakceptuje to na bank. Już tam lecę z wiadomością...
– Proszę zaczekać – odezwał się ostrym tonem.
Gdy przeszył ją wzrokiem, Christy wstrzymała oddech, czując, że
3
Strona 5
stanie się coś okropnego.
– Jeżeli znajdę się na tej liście, to pod dwoma warunkami. Pierwszy,
jeżeli zgłosi się więcej ochotników niż trzeba, to skreśli pani moją
kandydaturę.
Denise ściągnęła brwi, ale nie protestowała.
– W porządku, nie ma sprawy.
– Drugi, jeżeli nie zostanę skreślony, a podejrzewam, że są osoby,
które do tego nie dopuszczą, to moją partnerką ma być Christy.
Wszyscy jak jeden mąż zwrócili się w jej stronę. Na ich twarzach
R
malowało się zdziwienie.
– Chcesz... jak to? – wykrztusiła. Owszem, Lincoln jest szwagrem jej
serdecznej przyjaciółki, ale to żadne uzasadnienie. Tak, dwa razy spotkali
L
się w domu Gail i Tylera, ale zamienili wtedy tylko kilka słów.
– Chcę, żebyś była moją partnerką.
T
Nie tak miało być.
– Dlaczego ja?
– Bo to twój pomysł, więc powinnaś wziąć w tym udział.
Hm, trudno zaprzeczyć, ale gdyby to od niej zależało, wybrałaby
kogoś, kto prawi jej komplementy, a nie takiego ponuraka. W szpitalu
zachowywali się przyjaźnie, to znaczy on wydawał polecenia, a ona je
wykonywała. Różnice wyszły na jaw, gdy spotkali się u Gaił. Zauważyła
przy tej okazji, że jako człowiek powściągliwy nie był zachwycony jej
bezpośrednim i czasami impulsywnym zachowaniem.
Nie ma co się łudzić, że ten warunek ma podłoże romantyczne. Gail
powiedziała, że jej szwagier ułożył sobie plan na życie i przed czterdziestką
nie ma w nim miejsca na małżonkę, a że do czterdziestki zostały mu jeszcze
dwa, trzy lata, na razie jego kochanką jest praca.
4
Strona 6
– Chyba że masz Coś przeciwko temu – rzucił wyraźnie z siebie
zadowolony, jakby oczekiwał odmowy, co by mu pozwoliło bezkarnie
wymigać się od występów.
Rzucił jej wyzwanie? Ona przed żadnym wyzwaniem się nie cofa. Jeśli
wystarczy odkurzyć pantofle do tańca i dla przypomnienia przećwiczyć two
stępa, żeby ten pracoholik wziął udział w wieczornych szaleństwach, to ona
się tego podejmie.
– Nie, mnie to odpowiada.
– Super. Sprawa załatwiona – oznajmiła Denise.
R
– Nie byłbym tego taki pewien – odezwał się tonem pełnym
powątpiewania i zarazem nadziei. – Wydaje mi się, że każdy punkt
programu musi najpierw otrzymać akceptację komitetu organizacyjnego.
L
– Na pewno przejdzie przez aklamację. Już wiem, jak to
rozreklamować, żeby tłumy waliły drzwiami i oknami. Teraz pędzę na
T
zebranie. Kochani, zostawiam was na gospodarstwie, więc bierzcie się do
roboty!
Narada dobiegła końca, ale Christy nawet tego nie zauważyła,
zahipnotyzowana przenikliwym spojrzeniem Linca, jak pieszczotliwie
nazywała go Gail.
Słabsza kobieta od razu by się załamała, ale ona już kiedyś stanęła oko
w oko ze śmiercią, a Linc Maguire był zdecydowanie mniej przerażający.
Mimo to lekko speszona czekała, aż odezwie się pierwszy. Sądząc po tym,
jak ruszał szczęką i od czasu do czasu ściągał brwi, chyba miał problemy ze
zwerbalizowaniem myśli.
– Taniec z lekarzami? – odezwał się w końcu. Na jego twarzy
malowało się niedowierzanie tak bezgraniczne, że miała ochotę się
roześmiać, ale się pohamowała. – Nie mogłaś wymyślić czegoś lepszego?
5
Strona 7
Odetchnęła z ulgą, bo sprawiał wrażenie bardziej zszokowanego niż
zagniewanego.
– Tak na poczekaniu tylko to przyszło mi do głowy – wyjaśniła. – Ale
sądząc po reakcji, trafiłam w dziesiątkę.
– Możliwe – mruknął. – Ale na twoim miejscu modliłbym się, żeby
komitet odrzucił ten pomysł jako absurdalny.
– Uważam, że to bardzo dobry pomysł – upierała się. – Nietuzinkowy.
Nigdy nie było czegoś takiego.
– Nie było też składkowych kolacji ani sprzedaży całusów –
R
zauważył.
Niespeszona przeniosła wzrok na jego pięknie wykrojone wargi.
Naturalną koleją rzeczy jej wzrok zsunął się niżej, na szyję i tors słabo
L
maskowany przez bezkształtny fartuch i biały podkoszulek. Na opalone
ciało i muskularne ramiona, jakby mimo wielu zajęć znajdował jeszcze czas
T
na siłownię. O kurczę. Miałaby tańczyć w jego objęciach na oczach setek
ludzi? Może rzeczywiście powinna się modlić, by komitet organizacyjny
zignorował jej pomysł. Mogłaby też się pomodlić, by zgłosiło się tak wielu
chętnych, aby można było skreślić parę Maguire – Michaels.
– Przyświeca nam szlachetny cel.
– Będziesz to sobie powtarzać, jak przyjdzie ci kurować pogruchotane
palce u stóp.
Rozbawiła ją jego mina nadąsanego chłopca.
– Nie tańczysz?
Pokręcił głową.
– Tylko szuram nogami.
Wcale jej to nie zdziwiło. Lincoln Maguire jest zbyt spięty, by robić
coś tak niekontrolowanego jak sunięcie na parkiecie w takt muzyki.
6
Strona 8
Ciekawe, co się za tym kryje.
– Chyba przećwiczyłeś parę kroków przed balem maturalnym?
Zamrugał, jakby go to zaskoczyło.
– Nie poszedłem na kurs, bo dziewczyna, którą zaprosiłem, dała mi
kosza.
Po raz kolejny zrobiło się jej głupio.
– Przepraszam.
– Nie ma za co. Tylko się przyjaźniliśmy, a ona czekała, aż mój
kumpel zbierze się na odwagę i sam ją zaprosi. Wycofałem się, jak się
R
zorientowałem, że ona woli jego. Tak na marginesie, w tym roku obchodzili
dwunastą rocznicę.
– Godna podziwu wszechstronność – zażartowała. – Chirurg oraz
L
swatka w jednej osobie.
Uśmiechnął się.
T
– Nie przesadzaj. To moja pierwsza i ostatnia para. Uśmiechając się,
wyglądał na mniej niż trzydzieści siedem lat i sprawiał wrażenie bardziej
przystępnego. Jego surowe rysy złagodniały do tego stopnia, że dostrzegła w
nim bardziej gorącokrwistego samca niż nieczułego lekarza. Co więcej, jego
uśmiech okazał się tak zaraźliwy, że musiała go odwzajemnić. Gdyby
jednak powiedziała komukolwiek, że Linc potrafi się uśmiechać, nikt by jej
nie uwierzył. Ani w to, że rozmawiali o życiu prywatnym, a nie o
przypadkach. Coś takiego wydarzyło się chyba po raz pierwszy w historii
szpitala.
– Muszę cię zmartwić, ale szuranie nogami po parkiecie to za mało,
żeby startować w konkursie.
– Tylko jak przejdzie pomysł tego tańca z lekarzami – zauważył. –
Jeśli nie, będziemy wolni.
7
Strona 9
– Zapewniam cię, że przejdzie – odparła, słysząc nutę nadziei w jego
głosie. – Lepiej pogódź się z myślą, że masz tańczyć przed dużą widownią.
– Chyba tak. – Westchnął zrezygnowany.
– A to znaczy, że będziesz zmuszony poznać różne kroki. Na przykład
walca, może nawet tanga czy fokstrota.
– Nie! – jęknął.
– Ależ tak – zapewniła. – To sama przyjemność.
Spojrzał na nią z powątpiewaniem.
– Deptanie komuś po palcach na oczach publiczności to żadna
R
przyjemność.
– Dlatego trzeba się uczyć. Poza tym nie wątpię, że potrafisz nauczyć
się wszystkiego, co uznasz za ważne. Do perfekcji opanowałeś klawiaturę, a
L
inni lekarze piszą jednym palcem. Ty piszesz jak prawdziwa maszynistka.
– Jestem chirurgiem, więc muszę mieć sprawne palce.
T
– Puścił mimo uszu jej pochwałę.
Bezwiednie spojrzała na jego dłonie. Czy Linc skupia się na
pieszczotach tak bardzo jak na wszystkim, co uzna za ważne? Niestety,
nigdy się tego nie dowie. Nie wystawi się po raz drugi na ból odrzucenia.
Ale już tak długo jest sama, a on jest taki przystojny...
– Stopy, ręce... one tylko wykonują polecenia mózgu. Dla chcącego
nie ma nic trudnego.
Skrzywił się, masując sobie kark.
– Czy siostra Pollyanna zawsze ma pod ręką takie dobre rady?
Kolejne zaskoczenie. Ten najcichszy ze wszystkich lekarzy na
oddziale pozwolił sobie zażartować!
– Staram się.
Usłyszała dobiegający z oddali sygnał, że czyjś pojemnik z kroplówką
8
Strona 10
jest już pusty. Ten odgłos przywołał Lincolna do rzeczywistości, bo się
wyprostował, poprawił fartuch, po czym wskazał na monitor.
– Pilnuj drenu pani Hollings i zawołaj mnie, jak zauważysz
jakąkolwiek zmianę.
Z przykrością odnotowała przemianę sympatycznego Linca Maguire’a
w chłodnego, uprzejmego lekarza.
Bez słowa ruszyła do pokoju pana Cartera po operacji stawu
kolanowego. Pospiesznie wyłączyła dzwonek, powiesiła nowy pojemnik z
kroplówką, po czym zawróciła do stanowiska pielęgniarek. Ku jej
R
zdziwieniu Linc nie ruszył się z miejsca. Najwyraźniej czekał. Na nią?
Wykluczone. Mimo wszystko to bardzo przyjemne złudzenie.
– Jeszcze jedno – zaczął bez zbędnych wstępów.
L
– Słucham.
– Przyjadę po ciebie.
T
– Po mnie? Dlaczego?
– Jesteś zaproszona na kolację do Gail, prawda?
– Tak – odparła. – Ale skąd to wiesz?
– Bo też jestem zaproszony.
Fantastycznie. Ich pierwsza kolacja u Gail okazała się kompletnym
fiaskiem. Zorientowała się wtedy, że Gail chce ich wyswatać, ale jej plan nie
wypalił. Przez godzinę Lincoln siedział ze zbolałą miną i co pięć minut
spoglądał na zegarek. Zareagowała na jego zachowanie bezsensowną
paplaniną, aż w końcu z wyraźną ulgą się z nimi pożegnał. Gail obiecała
wtedy, że już nigdy nie zaprosi ich razem na kolację.
Ta kolacja skończy się inaczej. Zwłaszcza biorąc pod uwagę jego
obawy związane z konkursem tańca.
– To ładnie z ich strony.
9
Strona 11
– Więc przyjadę, żeby cię do nich zabrać.
Nie spodobał się jej ten władczy ton. W szpitalu ma prawo wymagać
od niej wykonywania poleceń, ale tym razem chodzi o jej życie prywatne.
– Nie fatyguj się, sama przyjadę.
– To nie ma sensu. Mieszkasz po drodze.
Spoglądała na niego z niedowierzaniem. Do tej pory była przekonana,
że ledwie ją dostrzega, a okazuje się, że wie nawet, gdzie mieszka. Jak to
możliwe?
– Nie bój się – mruknął urażonym tonem. – Gail dała mi twój adres.
R
To jej pomysł, żebyśmy przyjechali razem..
Kochana Gail. Robi, co może, by zachęcić ją do spotkań z facetami.
Ale żeby wykorzystywać do tego szwagra? Pamiętając, jaką katastrofą
L
okazała się ich poprzednia wspólna kolacja? To pokazuje, jak uparta jest jej
zamężna koleżanka.
T
– Dziękuję, ale wolałabym...
– Będę o szóstej – oświadczył, po czym odszedł energicznym
krokiem, a ona została, kipiąc złością z powodu jego bezczelności.
Przez chwilę rozważała możliwość, że każe mu czekać na siebie, ale
się rozmyśliła. Ich odmienne osobowości wystarczą, by błyskawicznie
doszło do konfliktu. Nie ma sensu psuć atmosfery już na samym wstępie.
Poza tym Gail zaprosiła na szóstą trzydzieści, a to znaczy, że zaplanowała
podać do stołu kilka minut później. Gdyby ona, Christy, uparła się dać
Lincowi nauczkę, unieszczęśliwiłaby też innych.
To, że po nią przyjedzie, nada temu posmak randki. Ale to tylko
pozory. To nie będzie prawdziwa randka.
Szedł w stronę jej bloku, zastanawiając się, czy ten wieczór będzie
obfitował w niespodzianki podobnie jak poranek. Jak co dzień przyjechał do
10
Strona 12
szpitala, ale nim się zorientował, dał się wrobić w imprezę dobroczynną. Nie
miał pojęcia, co mu kazało wymóc na Christy, by mu partnerowała, ale
skoro go w to wciągnęła, to niech za to płaci.
Christy jest towarzyska, ładna, a on nie zawsze myśli o niej wyłącznie
w kategoriach zawodowych. Niestety ma kilka istotnych wad. Stale
angażuje się w jakieś przedsięwzięcia. Jest szczęśliwa, gdy dużo się dzieje, i
ma głowę pełną pomysłów. Tacy byli jego rodzice, zwłaszcza matka, a on
jako najstarszy zawsze musiał ratować sytuację.
Nie, Christy do niego nie pasuje, mimo że jest ładna i czarująca.
R
Powinien wybić ją sobie z głowy i „Taniec z Lekarzami” powinien mu w
tym pomóc. Przygotowując się z nią do występu, będzie miał szansę
utwierdzić się w przekonaniu, że nie jest dla niego. I będzie mógł się
L
rozejrzeć za spokojną, godną zaufania i rzeczową partnerką.
Twoja idealna kobieta jest nudna, podpowiadał mu wewnętrzny głos.
T
Możliwe, ale to nie wada. Gdyby jego rodzice w porę pożegnali się z
marzeniem o zostaniu supergwiazdami muzyki country, nie wybraliby się
autostradą do Nashville o czwartej nad ranem. Spaliby bezpieczni w
małżeńskim łożu i żyliby wystarczająco długo, by obserwować, jak
dorastają ich dzieci.
Dlaczego brat i jego żona zaprosili ich na dzisiejszą kolację?
Zważywszy na niepowodzenie poprzedniego spotkania, powód musiał być
poważny.
Gail była rozczarowana tym, że on i Christy nie przypadli sobie do
gustu. Po tym incydencie wyjaśnił jej, że Christy uosabia wszystko, czego
on sobie nie życzy w związku z kobietą. Po tym, przez co przeszedł: śmierć
rodziców, szkoła, praca, studia, wychowywanie rodzeństwa, interesuje go
kobieta spokojna i zadowolona z życia. Dzisiaj podczas kolacji wysłucha, co
11
Strona 13
brat ma do powiedzenia, a resztę wieczoru spędzi przed telewizorem w
studiu Tylera, po czym odwiezie Christy do domu. Kolacja z rodziną brata
jest mimo wszystko lepsza niż samotny wieczór we własnym domu.
Gdy dotknął dzwonka, jego uszu dobiegło groźne szczekanie. Gail
słowem nie wspomniała, że jej przyjaciółka ma psa, więc przyszło mu do
głowy, że pomylił adres, ale ostatecznie uznał, że wymyślna ozdóbka
wetknięta w donicę z niecierpkami bardzo pasuje do Christy.
Chwilę później w uchylonych drzwiach ukazała się Christy. Drugą
ręką przytrzymywała dorodnego biszkoptowego labradora.
R
– Cześć – powiedział, czując się jak idiota. Wyszedł z wprawy i
kompletnie zapomniał, jak się wita z kobietą przed umówionym spotkaniem.
– Cześć. – Wciągnęła psa do środka. – Zapraszam.
L
Nie bardzo wiedział, czy ma patrzeć na Christy, czy na psa. Christy na
pewno nie rozszarpie mu spodni, więc lepiej skupić się na psie. Podsunął mu
T
rękę do powąchania.
– Jak się wabi ta piękna pani?
– Ria. Jest o mnie bardzo zazdrosna, ale tak naprawdę to jest bardzo
kochana.
Suka obwąchała jego dłoń, po czym ją polizała.
– To widać.
Christy patrzyła, jak suka trąca go nosem.
– Widzę, że już się zaprzyjaźniliście – zauważyła.
– Psy mnie lubią, chociaż nie wiem dlaczego. – Kiedy miał szesnaście
lat, zdechł ich ukochany retriever, i już żaden pies go nie zastąpił.
Niedługo potem Linc miał pełne ręce roboty, wychowując rodzeństwo
i studiując, więc o zajmowaniu się psem nie było mowy.
– Zwierzęta zdecydowanie lepiej potrafią nas ocenić niż my sami –
12
Strona 14
zauważyła Christy. – Ria nieczęsto akceptuje nowe osoby praktycznie już w
progu.
– To mi pochlebia. – Ale czas ponaglał. – Jedziemy?
Christy się zaczerwieniła.
– Przepraszam, ale potrzebuję jeszcze kilku minut.
Dlaczego? Ma na sobie biało – czerwoną sukienkę w grochy oraz
żakiet z krótkimi rękawami i paznokcie u stóp pomalowane na czerwono. I
kusząco pachnie.
Trudno było mu uwierzyć, że ta nieszpitalna wersja Christy Michaels
R
jest aż tak... atrakcyjna. Na myśl, że przyjdzie mu spędzić wieczór w
towarzystwie takiej uczty dla oczu zamiast macać brzuchy pacjentów,
poczuł, że cieszy się na tę kolację.
L
– Wyglądasz fantastycznie.
Uśmiechnęła się.
T
– Dzięki, ale Ria gdzieś wyniosła moje szpilki. Robi tak zawsze, kiedy
nie chce, żebym wyszła. Szukam ich od dłuższego czasu. Rozejrzysz się po
salonie, jak pójdę jeszcze raz przeszukać sypialnię?
– Możesz włożyć inne buty.
– Wykluczone. Żadne inne do tej sukienki nie pasują.
Już miał powiedzieć, że będą tylko we czworo i że nikt nie zwróci
uwagi na jej buty, ale zniknęła w holu.
– Ria – zwrócił się do psa – powiedz, gdzie jest twój ulubiony
schowek.
Ria rzuciła mu drwiące spojrzenie.
– Widzę, że mi nie pomożesz. – Podniósł głos. – Gdzie ona chowa
swoje skarby?
– Pod meblami! – odkrzyknęła Christy. – Albo w pudle z zabawkami.
13
Strona 15
Rozejrzawszy się, stwierdził, że Christy wiedzie dość spartański
żywot. W salonie było niewiele mebli, kilka kolorowych poduch, tu i ówdzie
kompozycje kwiatowe, na podłodze porozrzucane magazyny kobiece.
Panowała tam przyjemna domowa atmosfera.
Posłusznie zajrzał pod kanapę, skąd wydobył kilka skarpetek od pary,
krótkich i długich, ale wszystkie noszące ślady psich igraszek. Pod fotelem
znalazł dwie pary koronkowych stringów: czerwone i czarne.
Hm, jak znowu spotkają się na dyżurze, trudno mu będzie nie
wyobrażać sobie, co Christy ma pod fartuchem.
R
Po co czekać aż do dyżuru? Jego wyobraźnia już pracowała nad tym,
co znajduje się pod sukienką w grochy.
Pod regałem dostrzegł coś, co mogło być pudłem z psimi zabawkami.
L
Przykucnąwszy, przegrzebał nadgryzione kości ze skóry, piłki i piłeczki,
pluszowe zwierzaki.
T
– Tutaj ich nie ma! Ale musimy już jechać.
– Jeszcze pięć minut, proszę!
Zawsze brakowało mu czasu na czytanie, więc zainteresował się
książkami na regale. Romanse, literatura przygodowa, książki kucharskie,
DVD z ćwiczeniami. Kilka tytułów przykuło jego uwagę: „Rosół na
przetrwanie”, „Życie po raku”, „Waleczna żywność”, „Jak zachować
kondycję po chemioterapii”.
Nim się zastanowił, skąd takie zainteresowania pani domu, weszła do
salonu w czerwonych sandałkach na wysokim obcasie, które podkreślały
kształt jej nóg.
– Były w koszu z bielizną do prania.
– Dzięki Bogu. A ja znalazłem kilka innych zgub. – Zgarnął je ze
stolika, po czym jej wręczył.
14
Strona 16
Znowu się zarumieniła.
– Szukałam ich. – Uśmiechnęła się. – Podejrzewałam pralkę, a to
twoja sprawka, Ria, niegrzeczna dziewczynko.
Ria przywarła do podłogi z pyskiem na łapach.
– Ale i tak cię kocham. – Przykucnęła, żeby ją podrapać za uszami. –
Bądź grzeczna.
Pies sapnął, przewracając się na grzbiet, by pogładziła go po brzuchu.
Ach, ten dotyk, przebiegło Lincowi przez myśl. Nagle zapragnął poczuć jej
palce na swoich obolałych miejscach.
R
Odwrócił wzrok, upominając siebie, że Christy nie jest w jego typie,
nawet jeśli potrafi prowokować skrajnie absurdalne myśli. Jest zbyt radosna,
zbyt energiczna. Takie jak ona nie zadowolą się przyziemnymi aspektami
L
codzienności. One są żądne nieustannej stymulacji, czterogwiazdkowych
zakupów i egzotycznych wysp. Popcorn przed telewizorem to nie dla nich.
T
– Możemy jechać? – zapytał cierpkim tonem, chociaż zależało mu
wyłącznie na wymazaniu z umysłu lubieżnych myśli.
– Oczywiście, przepraszam, że musiałeś czekać.
Niestety, ciepła nuta zniknęła z jej głosu, jak to zmienić? Bo jeśli
wejdą do brata posępni, bratowa od razu wszystkiego się domyśli. Dlaczego
Gail jest taka opiekuńcza w stosunku do Christy?
Kilka minut później szli do samochodu. Nie wiadomo dlaczego poczuł
się w obowiązku objąć ją w talii. Zrobił to, mimo że chodnik nie był
oblodzony, a on nie musiał chronić jej przed upadkiem. Ten drobny wyuczo-
ny gest kazał mu się zastanowić, czy nie należałoby zrewidować planu
zakładającego poświęcenie się wyłącznie pracy. Ma trzydzieści siedem lat i
czasami dosyć własnego towarzystwa. Na domiar złego, obserwując od
kilku lat Gail i Tylera, widzi, ile traci.
15
Strona 17
Chociaż Christy pociąga go fizycznie, to ich temperamenty różnią się
diametralnie. Wracając wieczorem do domu, chciałby odpoczywać w
towarzystwie osoby spokojnej, a nie kogoś, kto marzy, by być duszą
towarzystwa.
Nie mogą podróżować w, ponurym milczeniu. Najlepszym tematem,
by przełamać chłód, będą psy.
– Jak zobaczyłem Rię, przyszło mi do głowy, że też mógłbym mieć
psa.
– To masa obowiązków, ale ich towarzystwo jest bezcenne. Masz na
R
myśli konkretną rasę?
– Nie, ale podobają mi się owczarki collie i retrievery. Jak byłem
dzieckiem, mieliśmy retrievera. Zdechł ze starości, ale po nim nie mieliśmy
L
drugiego psa.
– Rozumiem. Nowy zwierzak budzi w nas poczucie winy, że szybko
T
zapomnieliśmy o jego poprzedniku... ale na zawsze pozostaje we
wspomnieniach. A właściwie to dlaczego teraz nie masz psa?
– To chyba jasne. Nie pasuje do mojego trybu życia.
– Aha. – W jej głosie wyczuł rozczarowanie. – Pewnie masz rację –
dodała uprzejmym tonem. – Psy mają to do siebie, że burzą misterne plany.
Rozmowa siadła. Czy jest temat, który mogliby poruszyć bez ryzyka
wdepnięcia na pole minowe? Jeśli nie uda mu się rozładować atmosfery,
czeka ich koszmarny wieczór, a obiecał Gail, że będzie zachowywał się
przyzwoicie, więc musi uratować sytuację.
Znalazł interesujący ją temat.
– Wiadomo już, co zdecydował komitet organizacyjny naszej
imprezy?
– Dostaliśmy zielone światło. – Z ulgą usłyszał radość w jej głosie,
16
Strona 18
aczkolwiek sam nie był zachwycony tą wiadomością.
– Tego się obawiałem.
– W dalszym ciągu boisz się tańczyć przed publicznością?
– Nie, nie boję, ale czuję się nieswojo.
– Jako chirurg chyba nie zwracasz uwagi na obecność publiki.
– Tak, ale to nie to samo. – W sali operacyjnej czuł się w swoim
żywiole. Parkiet to co innego. – Problem w tym, że w przyszłym miesiącu
nie będę miał ani chwili na lekcje tańca. Moi wspólnicy jadą na urlop...
– Kto powiedział, że musisz brać lekcje tańca?
R
Jego życiową maksymą było: jeśli masz coś zrobić, zrób to dobrze.
– Możesz stać na parkiecie i tylko się kołysać.
– Rano powiedziałaś, że to za mało – wytknął jej.
L
– Zmieniłam zdanie. – Wzruszyła ramionami. – Nie biorę w tym
udziału dla nagrody.
T
Nawet przez myśl mu nie przeszło, że zależy jej na nagrodzie. To
osoba, która całym sercem angażuje się w to, co robi, i niczego nie robi po
łebkach. Wynika z tego, że będzie musiał wygospodarować dodatkowy czas
na lekcje... w trakcie których będzie trzymał w ramionach pachnącą
cytrusami kobietę w stringach.
Na samą tę myśl zrobiło mu się gorąco. Czego to człowiek nie zrobi w
geście miłosierdzia...
Poczuła, że wieczór okaże się niewypałem, gdy Ria schowała jej buty.
Niestety nie znalazła ich przed przyjazdem Linca. Mimo że nie okazywał
zniecierpliwienia, takie opóźnienie niewątpliwie zaburzyło jego plan.
Siedząc już z nim w samochodzie, wdychała jego świeży zapach, aż
zaczęło drapać ją w gardle. Jak to się stało, że spośród jej wszystkich
znajomych facetów akurat ten jest tak pociągający? Kiedy wcześniej objął ją
17
Strona 19
w talii, zaczęła się martwić, czy przeżyje wieczór jako jego partnerka na
parkiecie.
Co gorsza, przy stole przyszło jej siedzieć obok niego tak, że ich ręce
się dotykały, gdy przekazywali sobie talerze z jedzeniem.
Może powinna skorzystać z usług agencji towarzyskiej, by zaspokoić
rozszalałe hormony? Nie, nie zaryzykuje.
Jeśli człowiek, który rzekomo ją kochał, nie poradził sobie z jej
diagnozą i leczeniem, to kto inny temu podoła?
Po kolacji od razu wróci do domu i weźmie Rię do parku, żeby
R
obydwie porządnie się wybiegały.
Głos Linca wyrwał ją z zadumy.
– Tyler, o co chodzi? Tylko nie mówcie, że nic, bo znam was zbyt
L
dobrze, żeby uwierzyć.
Gail i Tyler popatrzyli na siebie tak, że Christy poczuła ukłucie
T
zazdrości. Lekko skrępowana przeniosła spojrzenie na Linca i natychmiast
dostrzegła, jak bardzo bracia są do siebie podobni.
Obaj bardzo przystojni, ale rysy Linca wydały się jej bardziej
interesujące, być może z powodu piętna, jakie wycisnęło na nich życie.
Dowiedziała się od Gail, że w wieku lat dziewiętnastu przejął rolę rodzica
dwojga nastolatków. To pewnie dlatego jest taki poukładany.
Na twarzy przyjaciółki igrał tajemniczy uśmieszek.
– Jesteś w ciąży? – zapytała.
– Nie. – Gail pogładziła dłoń Tylera. – Ale być może zawiadomimy
was o tym po powrocie.
– Po powrocie? Dokąd się wybieracie?
– Do Paryża.
Christy wstrzymała oddech. W trakcie chemioterapii wpisała Paryż na
18
Strona 20
listę rzeczy do zrobienia przed śmiercią.
– Fantastycznie! Zawsze chciałam zobaczyć Paryż.
– Do Paryża? – Linc nie podzielał jej entuzjazmu. – We Francji czy w
Teksasie?
– We Francji – uściślił Tyler. – Moja firma otwiera tam filię. Jadę jako
konsultant informatyczny.
– Gratuluję. Jestem z ciebie dumny. Na jak długo wyjeżdżacie?
– Mniej więcej na dwa miesiące, zależy od rozwoju sytuacji. A
ponieważ Gail pracowała jako sekretarka, szef zaproponował, by została
R
moją asystentką.
– A co z dziećmi? – Christy zaniepokoiła się o los sześcioletniej
Emmy i ośmioletniego Dereka, którym po kolacji pozwolono wyjść na
L
dwór. – Co z nimi?
– Właśnie dlatego was tu dzisiaj zaprosiliśmy – powiedziała Gail. –
T
Chcemy was prosić o przysługę.
– Nie ma sprawy – odparła Christy.
– Chcieliśmy was prosić, żebyście się nimi zaopiekowali pod naszą
nieobecność.
19