Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie Magdalena Zimniak - Gra poza prawem - PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Strona 1
Strona 2
Strona 3
Copyright © by Magdalena Zimniak
Copyright © by Grupa Wydawnicza Literatura Inspiruje Sp. z o.o., 2018
Wszelkie prawa zastrzeżone
Strona 4
All rights reserved
Książka ani żadna jej część nie mogą być publikowane ani w jakikolwiek inny sposób powielane w
formie elektronicznej oraz mechanicznej bez zgody wydawcy.
Redakcja: Sylwia Drożdżyk-Reszka Korekta: Justyna Jakubczyk, Agnieszka Brach Projekt
graficzny okładki: Marek Kuźnicki, Studio 1
Skład i łamanie: Justyna Jakubczyk ISBN: 978-83-65897-31-2
Słupsk/Warszawa 2018
Strona 5
Wydawnictwo Prozami
[email protected]
www.prozami.pl
www.literaturainspiruje.pl
Skład wersji elektronicznej:
konwersja.virtualo.pl
Strona 6
Spis treści
1. Dorota
2. Beata
3. Ola
4. Dorota
5. Ola
6. Dorota
7. Ola
8. Dorota
9. Ola
10. Dorota
11. Ola
12. Dorota
13. Beata
14. Ola
15. Dorota
16. Ola
17. Dorota
18. Beata
19. Ola
20. Dorota
21. Beata
22. Ola
23. Dorota
Strona 7
24. Ola
25. Dorota
26. Ola
27. Dorota
28. Ola
29. Dorota
30. Ola
31. Dorota
32. Ola
33. Dorota
34. Ola
35. Dorota
36. Ola
37. Dorota
38. Ola
39. Dorota
40. Ola
41. Beata
42. Dorota
43. Ola
44. Beata
45. Dorota
46. Ola
47. Dorota
48. Ola
49. Dorota
Strona 8
50. Ola
51. Dorota
52. Ola
53. Dorota
54. Ola
55. Dorota
56. Ola
57. Dorota
58. Ola
59. Dorota
60. Ola
61. Dorota
62. Ola
63. Dorota
64. Beata
65. Ola
66. Dorota
67. Ola
68. Dorota
69. Ola
70. Dorota
71. Ola
72. Dorota
73. Ola
74. Dorota
75. Ola
Strona 9
76. Dorota
77. Beata
78. Dorota
79. Ola
80. Dorota
81. Ola
82. Dorota
83. Beata
84. Ola
85. Dorota
86. Ola
87. Tadeusz
88. Dorota
89. Tadeusz
90. Ola
91. Dorota
92. Beata
93. Dorota
Polecamy
Strona 10
Dla Marcina
Dziękuję, że zawsze jako pierwszy czytasz moje książki
Strona 11
Dorota
Przed nami najbardziej wyczekiwana noc w roku. Sylwester. Tańce,
hulanki, swawole. Ha, ha. Wieszcz nie przewidział, kto użyje tego cytatu i w
jakich okolicznościach. Śmieję się tylko w myślach, ale i tak próbuję z tym
walczyć. Gdyby to była ironia czy drwina, nie czułabym się zagrożona. Znam
się jednak na tyle, żeby wiedzieć, kiedy nadchodzi histeria. Jeśli się poddam,
już po mnie.
Mama wnosi wytworny zapach chanel nr 5. Wygląda olśniewająco w
obcisłej czarnej sukience, kończącej się tuż przed kolanami, podkreślającej
zgrabne nogi i kobiece zaokrąglenia. Blond włosy opadają luźnymi falami na
ramiona, kontrastując z kolorem ubrania. Dekolt jest głęboki, ale pozostawia
jeszcze miejsce dla wyobraźni.
– Szczęśliwego Nowego Roku, kochanie – mówi, całując mnie w czoło.
Kręci mi się w głowie od zapachu perfum. Nienawidzę go. Zazwyczaj
mama skrapia się czymś mniej wykwintnym. Nie przywiązuje się do
zapachów, często je zmienia. Tylko tym głupim chanel na wielkie wyjścia
pozostaje wierna.
– Tobie też – odpowiadam zdziwiona, że głos mi nie drży. Wewnątrz
trzęsę się jak galareta. – Kiedy wrócisz?
– Przecież mówiłam, że biblioteka organizuje bal. Impreza potrwa pewnie
do trzeciej, czwartej w nocy. – Wlepia we mnie te swoje wielkie gały. –
Wezmę taksówkę i wrócę.
Nie chcę zostawać sama.
– Mamo, zostań – mówię tak cicho, że sama ledwie słyszę własny głos.
Mama sztywnieje.
– O co chodzi? – pyta szorstko.
– Nie chcę być sama, dzisiaj nie, mamo, proszę – mówię płaczliwie. Nie
Strona 12
powinnam używać tego tonu, nie wygram w ten sposób.
Siada naprzeciwko, dłuższą chwilę nic nie mówi.
– Czy twoja prośba nie jest zwykłym egoizmem? – odzywa się w końcu.
– Robię dla ciebie wszystko, znoszę twoje kaprysy, moje życie składa się z
pracy i opieki nad tobą, a w sylwestra, kiedy mam okazję na odrobinę
rozrywki, ty każesz mi zostać w domu. Zastanów się nad swoim
zachowaniem. Masz prawie dwadzieścia lat. Nie jesteś dzieckiem.
– Mamo, zostań, boję si…
– Czego się boisz? – przerywa ostro. – Czy pierwszy raz zostaniesz w
domu sama?
Oczywiście, że nie. Zostaję codziennie i nikt się nad tym nie zastanawia.
– Mamo, źle się czuję, boli mnie serce. – Chwytam się za klatkę
piersiową.
Naprawdę czuję nagły ból, chociaż z jej punktu widzenia musi to
wyglądać na teatralny gest.
– Dorota! Posuwasz się do tego, żeby symulować? Jesteś zwykłą
egoistką, ty potw… – Przerywa, najwyraźniej zawstydzona własnymi
słowami.
We mnie jednak narasta wściekłość, wypierając wszystkie inne uczucia.
Kładę ręce na kółkach wózka, rozpędzam się i walę z całej siły w szafę.
Zawracam, mama wskakuje na łóżko w obawie, żebym po niej nie
przejechała. Niech się boi. Z największą szybkością, do jakiej mogę się
rozpędzić, najeżdżam na stół, wykonuję zwrot i uderzam z impetem w łóżko.
Mama stoi pod samą ścianą, blada pomimo nałożonego fluidu, bezpieczna,
jednak zauważam, że nią zatrzęsło. Jeżdżę bez opamiętania, obijając się z
łoskotem o sprzęty, nie zważając na coraz głośniejsze krzyki wypełnione
coraz większym przerażeniem. W pewnym momencie wypadam z wózka.
Wysokość nie jest duża, ale zderzenie z podłogą bolesne. Leżę bez ruchu,
zastanawiając się, czy nie złamałam jakiejś kości i jakie mogłyby być
konsekwencje. W końcu udaje mi się unieść głowę i patrzę na mamę, która
wciąż stoi nieruchomo. Napotyka mój wzrok, wzdryga się i powoli zsuwa z
łóżka. Podnosi mnie, sadza na wózku.
Strona 13
– Poruszaj rękami – nakazuje.
Robię to. Boli jak diabli, ale chyba tylko się poobijałam.
– W porządku – mówi w zamyśleniu.
Przypina pas i zablokowuje kółka.
– Bądź grzeczna. – Całuje mnie w policzek. – Jeszcze raz wszystkiego
dobrego w Nowym Roku.
Opuszcza pokój, a po chwili słyszę warkot silnika.
Strona 14
Beata
Zatrzymała samochód przy wyjeździe na główną drogę. Jedyne, czego
chciała, to wyjść z domu i zostawić wszystko za sobą. Choćby na chwilę.
Choćby na jedną noc. Rany boskie, żeby to było takie łatwe. Pstryknąć
palcami i już. Opanuj się, kretynko. Potrafisz to. Przed chwilą w pokoju córki
byłaś mistrzynią. Córka. Nienawidziła Doroty bardziej niż kiedykolwiek. To
bzdura. Nie nienawidziła jej. Złe uczucia przychodziły i mijały. Była dobrą
matką. Kochającą. Poświęcała dziecku więcej niż jakakolwiek inna kobieta.
Tak nie musiało być. Została wrobiona, uwięziona, skrzywdzona. Pokręciła
głową. Jeśli teraz się nad sobą rozczuli, będzie miała spuchnięte oczy i nos, a
zależało jej przecież na ładnym wyglądzie.
Wyciągnęła komórkę, odszukała kontakt. Wesoły głos matki niemal
ponownie wytrącił ją z równowagi.
– Wszystkiego dobrego w Nowym Roku, mamo.
– Dziękuję, Beatko. Tobie też. Jeszcze jesteś w domu?
– Nie, dzwonię z samochodu.
– Jedziesz na ten bal do biblioteki?
Pobłażanie w głosie. Ty głupia, stara jędzo.
– Tak. A ty jakie masz plany?
– Wybieram się ze znajomym na imprezę w Europejskim.
Jasne. Musiała podkreślić różnicę. Ekskluzywna impreza w hotelu i
nędzny bal w bibliotece. Idiotka. Tym bardziej że Europejski chyba nie był
już szczytem luksusu.
– Super. Baw się dobrze.
Bardzo się starała, żeby matka nie dosłyszała jadu w jej głosie.
– Ty też. Ucałuj Dorotę.
Strona 15
Chyba jednak dosłyszała, dlatego sama brzmiała jak żmija. Kogo to
obchodzi?
– Ucałuję. Pa, mamuś.
Włożyła komórkę do torebki i odetchnęła głęboko. Już. Wszystko za nią.
Przeprawa z córką, rozmowa z matką. Dopiero teraz dotarło do niej, co stara
czarownica powiedziała. Wybiera się ze znajomym. Absztyfikant? Nigdy nie
opowiadała o romansach, chociaż zapewne je miewała. Co za różnica? Beata
ponownie głośno wypuściła powietrze. Teraz może się bawić. Nie myśleć.
Później przyjdą wyrzuty sumienia. Nieważne. Odgrodzić się od wszystkiego.
Choćby na tę jedną noc.
Strona 16
Ola
Ponuro przyglądam się tańczącym. Po jaką cholerę dałam się wrobić w tę
imprezę? Krzychu proponował, żebym spędziła sylwestra z nim i jego
kumplami. To nie wchodziło w rachubę. Nie miałam ochoty patrzeć, jak
wyrywa jakąś laskę, gdyby natomiast tego nie robił, czułabym się jeszcze
gorzej. Nie mogłabym pozbyć się wrażenia, że to ze względu na poczucie
przyzwoitości czy cholera wie, jak to nazwać. Niech sobie prowadzi miłosne
gierki, mnie one ani ziębią, ani grzeją. Wolę tylko, żeby odbywały się daleko.
Później można się pośmiać, omówić w szczegółach. Tak jest dobrze.
Propozycję balu organizowanego przez Bibliotekę Główną też powinnam
odrzucić. Siedzę teraz przy stoliku i w kółko powtarzam w myślach, że
znacznie lepiej bym zrobiła, zostając w domu. Nie cierpię sylwestra, tych
wszystkich idiotycznych tańców, nienaturalnej wesołości, podekscytowania
wzmacnianego alkoholem. Wypiłam kilka kieliszków wina, ale nadal jestem
spięta. Żeby chociaż nie było tych palantów ciągnących na parkiet.
Wiadomo, o co im chodzi. Za każdym razem kręcę więc głową i przybieram
minę obrażonej księżniczki. Nigdy nie tańczyłam i nie mam zamiaru
zaczynać.
– Można prosić?
Znowu. Nie można. Uciekaj, gnoju.
Siada obok.
– Ja też nie przepadam za tańcami. Jestem Piotr.
Garniturek, muszka, gładko ogolona twarz.
– To miejsce jest zajęte.
Używam specjalnego odstraszającego tonu. To jedna z nielicznych
umiejętności, które posiadam. Palant się zmywa, mamrocząc przeprosiny.
– Nie tańczysz?
Strona 17
Tym razem kierowniczka. Nalewa szklankę wody i wychyla duszkiem.
– Nie tańczę.
Kierowniczka jest ładna, fajnie na nią patrzeć. Z drugiej strony niekiedy
człowiek ma ochotę trzasnąć ją w tę nieskazitelnie wymalowaną buźkę.
– Mówmy sobie po imieniu, dobrze?
Jaki zaszczyt. Będę tykać kierowniczkę. Ona zaczęła mnie tykać bez
pytania, ale jej wolno.
– Będzie mi miło.
Po cholerę staram się być grzeczna? Najważniejszy powód jest prosty –
to szefowa. Irytuje mnie jednak świadomość, że baba budzi dziwne,
sprzeczne uczucia. Mój stosunek do ludzi bywa zwykle bardziej określony.
– Dobrze się bawisz? – Puste pytanie, które wypada zadać. Jestem
żałosna. – Beata? – dodaję po chwili, jakby wymówienie jej imienia
sprawiało mi radość.
Kierowniczka się uśmiecha, po czym wzrusza ramionami.
– Czasem człowiek łaknie choćby ułudy wolności, prawda? Nawet
idiotyczna zabawa pozwala zapomnieć o kajdanach.
Szefowa za dużo wypiła i bredzi bez sensu.
– Nie czujesz się wolna? – Prowokuję ją, brnę w jałową dyskusję.
– Wiesz… moja mama wytyczyła mi ścieżkę życiową. Już za późno, żeby
z niej zboczyć. – Jakiś mężczyzna staje za Beatą, mamrocząc zaproszenie do
tańca, ale ona nawet nie spojrzy. – Rozmawiam – rzuca lodowato.
Facet się zmywa. Szacun. Czuję napływ cieplejszych uczuć.
– Jaką ścieżkę?
– Napijmy się.
Beata napełnia kieliszki winem. Zawartość swojego wlewa do gardła jak
gorzałę.
– Ścieżkę samotności.
Strona 18
Ciepłe uczucia znikają. Ile wzniosłości można wytrzymać, nawet po
alkoholu? Ledwie się powstrzymuję, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
– Wiem, jestem patetyczna. – Szefowa macha dłonią. – Chciałabym mieć
siostrę. Nie wiem dlaczego, ale ty wydajesz mi się bliska. Jesteś inna. Wolna.
– Zbyt wiele mnie obciąża, żebym naprawdę mogła być wolna. – Co ja
gadam? Jeszcze chwila i zacznę się zwierzać. – W każdym razie robię to, co
sama zdecyduję, nie to, co podoba się innym.
Ładnie powiedziane. Przynajmniej teraz, po odpowiedniej ilości
alkoholu, podoba mi się.
– Ja… tęsknię za miłością, więc niekiedy rzucam się nawet na namiastki.
Byłaś kiedyś zakochana… tak naprawdę?
– Kiedyś – odpowiadam sucho. – Dawno.
– Ja też kiedyś. Dawno. Wyszło dość kiepsko, ale jak idiotka chcę, żeby
się powtórzyło. A ty?
– Nie chcę. Lubię moje życie takie, jakie jest.
– Ja nie lubię mojego życia. Wcale. Wmawiam sobie, że jakiś facet
przyjdzie i coś zmieni.
Śmieję się. Szefowa naprawdę jest pijana. Doszukiwanie się jakiegoś ładu
w jej bredzeniu nie ma sensu.
– Bądź moją przyjaciółką.
Ściska mi rękę. Sytuacja staje się coraz bardziej kuriozalna, a
najdziwniejsze jest to, że nie cofam dłoni.
– Można prosić?
To do Beaty. Facet jest dość przystojny, dobrze zbudowany, koło
czterdziestki. Tym razem szefowa nie odmawia, rzuca mi krótkie
przepraszające spojrzenie i idzie na parkiet. Patrzy w oczy partnera jak
napalona małolata. Widocznie znalazła swoją namiastkę. Idiotka. Ona być
może też, ale głównie ja. Sprawdzam czas. Za dwadzieścia dwunasta. Nie
będę czekać do północy.
Wracam do domu pieszo. Przebijam się przez grupki podpitych ludzi – od
Strona 19
nastolatków do emerytów. Idiotyczny śmiech i odgłosy fajerwerków ścigają
mnie nawet w mieszkaniu. Rzucam się na łóżko w swojej jedynej małej
czarnej i przykrywam głowę kołdrą. Lepiej. Do czasu, kiedy przychodzą
mdłości. Trzeba odpokutować wypity alkohol.
Strona 20
Dorota
Mam wrażenie, że obudziłam się całe wieki temu, ale zegarek mówi
zupełnie co innego. Jest szósta trzydzieści i jedenaście sekund. Natychmiast
po przebudzeniu sprawdzam godzinę. Leżę z otwartymi oczyma dopiero
dwadzieścia jeden minut i pięć sekund. Lubię odmierzać czas z dokładnością
co do sekundy, bawi mnie myśl, że nad czymś panuję. Mama uważa to za
nieszkodliwe hobby, dlatego na siedemnaste urodziny kupiła mi ten zegarek,
podobno synchronizowany sygnałem radiowym. Siedemnaste urodziny. To
prawie trzy lata temu.
Drzwi się otwierają i wchodzi: śliczna, dziewczęca, z mokrymi włosami.
Dopiero wzięła prysznic, więc z rozkoszą wciągam świeży zapach, kiedy
całuje mnie w czoło.
– Dzień dobry, Dorotko. – Mogłabym słuchać godzinami jej głosu; jest
aksamitny, głęboki, dosyć niski. – Chodź, słoneczko. – Odpina pas i przenosi
mnie do wózka. – Jak się dzisiaj czujesz?
Nie odpowiadam. Zawozi mnie do łazienki i sadza na toalecie
nieprzystosowanej dla niepełnosprawnych, więc trochę musi mnie
podtrzymywać.
– Nie chce ci się kupy?
Robi mi się niedobrze. To normalne rozmowy, nie powinnam spodziewać
się niczego innego. Mimo to bardziej niż kiedykolwiek nie mam ochoty na
gadki szmatki o kupie, sikach i tym podobnych sprawach. Potrząsam głową,
nie patrzę na nią. Sadza mnie z powrotem na wózku i spuszcza wodę.
– Musimy założyć pieluchę – mówi, biorąc w rękę pampersa. – Mogę
wrócić dziś nieco później.
Chciałabym pominąć to milczeniem, ale nie wytrzymuję. Od sylwestra
„później” zdarza się zbyt często.
– Wczoraj też wróciłaś późno. – Mam głos podobny do jej głosu. Piękny