Lowell Elizabeth - Martwe slowa
Szczegóły |
Tytuł |
Lowell Elizabeth - Martwe slowa |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Lowell Elizabeth - Martwe slowa PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Lowell Elizabeth - Martwe slowa PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Lowell Elizabeth - Martwe slowa - podejrzyj 20 pierwszych stron:
ELIZABETH
LOWELL
Martwe s�owa
Tytu� orygina�u Moving Target
Cissy Hartley, niezwyk�ej bogini Internetu i wszystkich
wspania�ych lokator�w z ca�ego �wiata na
http://www.elizabethlowell.com/wwwboard
Prolog
Na wsch�d od Palm Springs Stycze�
Niebo bez jednej chmurki by�o b��kitne, puste jak serce mordercy.
Kobieta, kt�ra nosi�a trzy nazwiska, u�miechn�a si�
ponuro do
wstecznego lusterka w swoim starym pikapie. Jad�cy za ni�
w bia�ej
czterodrzwiowej toyocie m�Sczyzna p�dzi� tak szybko, Se niemal
zlewa� si�
z autostrad�, ale szcz�cie przesta�o mu sprzyja�, gdy droga
zrobi�a si�
w�Ssza i mniej zat�oczona, a potem przesz�a w
nieutwardzony podjazd, prowadz�cy do jej samotnego domu.
Ci�Sko ukry�
si�
na pustyni. Pr�bowa� utrzymywa�
odpowiedni
dystans, nie rzuca�
w oczy, ale i tak przykuwa� uwag�
jak neon.
Sucha, dzika okolica sprawia�a wraSenie martwej, ale w
rzeczywisto�ci pe�no tu by�o przyczajonego Sycia, niespodzianek
zar�wno przyjemnych, jak i zab�jczych. Takich jak zapadaj�cy si�
grz�ski piasek, kt�ry nie mia� nic wsp�lnego z polami golfowymi.
Ska�y i wyboje r�wnieS
potrafi�y niemile zaskoczy�.
Mia�a nadziej�, Se ten nieduSy bia�y samoch�d z�amie o�,a
kierowca kark. Nie musia�aby wtedy strzela�
do tego, kto j��ledzi zak�adaj�c,
Se widzi na tyle dobrze, Se zrobi to, zanim on j�
uprzedzi.
Starzejesz si�, uzna�a bezlito�nie.
Przez ponad pi��dziesi�t lat udawa�o jej si�
przechytrzy�
lisa, ale
w ko�cu zosta�a przyparta do muru. Ale nie b�dzie �atwym �upem. Nie
odda prastarej, bezcennej Ksi�gi Uczonych. Pr�dzej umrze.
Pikap podskoczy� na wyboju, wjeSdSaj�c na ostatni, stromy
odcinek drogi: �wier�
mili od domu. Tablice z napisem �teren
prywatny" pojawia�y si�
teraz przed jej oczami jak czerwone smugi,
Swir pryska� spod k�, �ysiej�ce opony nie zapewnia�y dobrej
przyczepno�ci. Ostatnio czas mija� tak szybko, Se z niczym nie mog�a
nad�Sy�.
A moSe po prostu, maj�c �wiadomo��
nadchodz�cej �mierci,
odnosi�a wraSenie, Se czas uderza w jej Sycie jak woda spadaj�ca na
twardy, nieust�pliwy g�az.
Czy w�a�nie tak czu�y nast�pczynie pierwszej Sereny, kiedy
nadchodzi�a pora, by umrze�? Czy spogl�da�y na stary, sfatygowany
warsztat tkacki, kt�rego uSywa�y kolejne pokolenia nosz�ce nazwisko
Weaver (ang. tkacz, tkaczka, prz�dka.)? Czy ujmowa�y w delikatne
d�onie tkackie cz�enko, by wple��
swoje ostatnie w�tki w staroSytne
desenie?
Nie wiedzia�a. I nigdy si�
nie dowie. Tak wiele poch�on�a
Sar�oczna katarakta czasu. Ale nie wszystko zosta�o utracone. S�owa
szeptane przez kolejne pokolenia kobiet �wiadczy�y o tym, Se na
pocz�tku Ksi�ga Uczonych liczy�a ponad sze��set stron. Czas
dramatyczne okoliczno�ci zmniejszy�y t�
liczb�
do pi�ciuset siedmiu.
Na tych kartach zgromadzono histori�
im�dro��
Uczonych: zdobi�y je
iluminacje ze z�ota i sproszkowanego lazurytu, ziele�Sycia i szkar�at
krwi przydawa�y im intensywno�ci.
�adna Weaver w ostatnich siedmiu pokoleniach nie by�a w stanie
rozszyfrowa�
wysmuk�ych, eleganckich s��w zdobi�cych Ksi�g�
Uczonych, ale nikt nie poddawa� w w�tpliwo��
warto�ci tego tomu.
Oprawa by�a wysadzana kamieniami szlachetnymi o intensywnych
barwach, tworz�cymi najwaSniejsz�
cz��
zawi�ych, tajemniczych
wzor�w wytrawionych w szczerym z�ocie.
A teraz tym prastarym kartom zn�w grozi�o niebezpiecze�stwo.
Jako ostatnia ze starego rodu Weaver�w, mia�a ca�e Sycie, Seby
przygotowa�
si�
na tak�
sytuacj�. Tradycja musia�a zosta�
przekazana.
Jej w�asne Sycie dobiega�o ko�ca: c�S, to nieuniknione. Ksi�ga
Uczonych by�a zabezpieczona przed cz�owiecz�
chciwo�ci�.
Jej chata znajdowa�a si�
w ma�ej dolinie i by�a zas�oni�ta niskim
g�rskim grzbietem. Deski w studni i drewniane �ciany upraSy�o na
kamie�
bezlitosne s�o�ce pustyni Mojave. Wprawdzie granitowe s�upy
wystaj�ce z suchej ziemi by�y teraz ch�odne, ale za par�
miesi�cy
rozgrzej�
si�
do bia�o�ci. W takie dni b�dzie piek�a chleb i fasol�
w
piecyku, kt�ry zbudowa�a przed domkiem, a o p�nocy poczuje
zbawienny powiew ch�odnego wiatru.
Je�li przeSyje.
Zahamowa�a gwa�townie, wzbijaj�c tuman Swiru i kurzu, zgasi�a
silnik i chwyci�a pakunek z fotela obok. Ukryte w nim drogocenne
karty sk�oni�y j�
do opuszczenia kryj�wki, do zmierzenia si�
z
niebezpieczn�
przesz�o�ci�, od kt�rej przez ca�e Sycie ucieka�a. I od
kt�rej musia�a ucieka�
w tej chwili.
Z determinacj�, dzi�ki kt�rej uda�o si�
jej przeSy�
prawie
osiemdziesi�t lat, zmusi�a swoje chude nogi do wysi�ku i wbieg�a po
niskich schodkach do chaty. Piach skrzypia� pod znoszonymi
trzewikami. Czarne, powykr�cane konary drzewka Jozuego odcina�y
si�
od ja�niej�cego nieba. Gdzie�
w g�rze jastrz�b �mign�� w pustk�.
S�ysza�a tylko sw�j nieregularny oddech i widzia�a coraz bliSsze
drzwi niszczej�cego domku. Ci�Sko dysz�c, otworzy�a je i wpad�a do
�rodka, w momencie gdy bia�y samoch�d �mign�� po grani i wjecha�
do ukrytej doliny. Zatrzasn�a drzwi i zasun�a metrow�Selazn�
sztab�. Potem opu�ci�a wewn�trzne Saluzje na oknach i zaryglowa�a
je.
W �rodku zapanowa�a niemal ca�kowita ciemno��, ale nie
potrzebowa�a �wiat�a, Seby odnale��
drog�. Jako m�oda wdowa
zbudowa�a t�
chat�
z kamienia i drewna w�asnymi r�kami. Teraz, po
latach, zna�a tu kaSdy centymetr, wady i zalety, wszystko.
Poku�tyka�a do drzwi po wisz�c�
na ko�ku dubelt�wk�.
Wiedzia�a, Se bro�
jest na�adowana. Jak zawsze.
Walenie do frontowych drzwi.
-Pani Weaver? Chcia�bym z pani�
porozmawia�
o...
-To teren prywatny, a ja mam strzelb�! -krzykn�a, przerywaj�c
mu w p� zdania.
M�Sczyzna po drugiej stronie drzwi szybko rozejrza� si�
dooko�a.
�adnych kamer czy wizjer�w. Wcale si�
ich nie spodziewa�, ale wola�
zachowa�
ostroSno��; w�a�nie dzi�ki tej ostroSno�ci nadal Sy�i by�
wolny, w przeciwie�stwie do swoich przeciwnik�w. Nie dostrzeg�
Sadnego przewodu instalacji elektrycznej czy telefonicznej, ani nawet
radia czy anteny telewizyjnej. Z do�wiadczenia wiedzia�, Se w tej
cz�ci pustyni Mojave telefony kom�rkowe nie maj�
zasi�gu. Stara
kobieta by�a naprawd�
sama.
U�miechn�� si�.
P�ynnym, lecz zdecydowanym ruchem, kt�ry wiele o nim m�wi�,
wsun�� d�o�
pod wiatr�wk�. W jego r�ku pojawi�a si�
bro�.
-Nie ma powodu do obaw -powiedzia� uspokajaj�cym tonem. -
Nie chc�
zrobi�
pani krzywdy. Chc�
pani�
wzbogaci�. Dam pani dwa
miliony dolar�w za Ksi�g�
Uczonych. JeSeli pani mnie wpu�ci,
b�dziemy mogli porozmawia�...
-Daj�
panu sze��dziesi�t sekund na opuszczenie mojego terenu.
-Niech pani b�dzie rozs�dna, pani Weaver. Dwa miliony
dolar�w to mn�stwo pieni�dzy. Nikt inny nie zap�aci pani wi�cej za
to, co zosta�o z tej cholernej ksi�gi druid�w.
-Trzydzie�ci sekund.
-Niech przynajmniej we�mie pani moj�
wizyt�wk�.
W odpowiedzi us�ysza� tylko charakterystyczny szcz�k
�wiadcz�cy o tym, Se kobieta odbezpieczy�a bro�. Oszacowa� grubo��
kamienia i �cian, solidnych, zahartowanych przez s�o�ce drzwi, a
takSe zdumiewaj�c�
hardo��
ofiary. Pomy�la�, Se do sforsowania
chatki b�dzie potrzebowa� specjalnych pocisk�w. Do pokonania
staruszki teS. AleS
twarda ta stara suka.
Zakl�� paskudnie, odwr�ci� si�, wsiad� do samochodu i odjecha�,
zostawiaj�c przedmiot, dla kt�rego by� got�w zabi�.
Zaraz po zachodzie s�o�ca zerwa� si�
wiatr. Fale powietrza suche,
ch�odne, wr�cz lodowate, nios�y zapach, kt�ry kojarzy� si�
raczej z
przemijaniem niS
z Syciem. Naftowa lampa wewn�trz chatki rzuca�a
na okna i �ciany dziwne, ruchome cienie. Stary warsztat tkacki sta� w
rogu; niedoko�czona tkanina cz�ciowo wype�nia�a ram�. Cz�enka z
nawini�t�
kolorow�
prz�dz�
zwisa�y z nicielnic krosna, czeka�y, by je
wple��
w jednolity wz�r.
Niedawno rozpalony ogie�
przyjemnie buzowa� w kominku,
odganiaj�c nocny ch��d pustyni. Kobieta owin�a si�
d�ugim szalem,
r�wnie starym jak jej warsztat. Szal by� do��
szorstki w dotyku, wi�c
zazwyczaj zostawia�a go obok Ksi�gi Uczonych. Ale dzisiaj jej dusz�
przenika� ch��d, a szal koi� niemi�e doznania.
Siedzia�a w ot�pieniu przy kominku, ze wzrokiem utkwionym w
migocz�ce p�omienie. Widzia�a tylko kawa�ki cienkiego,
niezapisanego kartonu, kt�re po kolei wrzuca�a do ognia.
Kiedy�
obiecywa�, Se prze�le jej skradzione strony Ksi�gi
Uczonych. I kolejny raz j�
zawi�d�, nie dotrzymuj�c danego s�owa.
Przes�a� wsp�czesny papier, a nie staroSytny pergamin. Nie by�o kart
zapisanych cienkimi i w jakim�
sensie niebezpiecznymi literami, w
pradawnym j�zyku, stanowi�cym milcz�ce �wiadectwo dawno juS
nieistniej�cych lud�w i miejsc. To, Se nie potrafi�a odczyta�
s��w, nie
mia�o znaczenia. NajwaSniejsze, Seby przechowa�
ksi�g�
bezpiecznie
i przekaza�
nast�pnej Serenie.
Wedle rodzinnej tradycji, Ksi�ga Uczonych by�a dusz�
cz�owieka
opisan�
na pergaminie atramentem z d�bowej Sywicy i Selaza. Dusz�
pot�Snego m�Sczyzny. Dumnego i tajemniczego, a takSe zawzi�tego.
Dusz�
Erika Uczonego. Erika, kt�ry posiad� wiedz�
zbyt p�no.
Jednak to, czego si�
nauczy� i co utraci�, uleg�o zapomnieniu,
albowiem ci, kt�rzy strzegli Ksi�gi Uczonych, juS
nie potrafili czyta�
w staroSytnym j�zyku.
Jednak nawet nie rozumiej�c s��w, wiedzia�a, Se ksi�ga jest
bezcennym skarbem. Wartym o wiele wi�cej niS
kawa�ek dawnej
tkaniny, kt�r�
owin�a sobie teraz szyj�, cenniejszym niS
kute z�oto i
wspaniale oszlifowane kamienie szlachetne oprawy; z Ksi�gi
Uczonych emanowa�a kusz�ca wiedza, kt�ra jednak mog�a prowadzi�
na manowce. Eleganckie, pe�ne zawijas�w duSe litery draSni�y umys�,
bowiem zawarte w nich wzory wykracza�y poza znaczenie s��w.
Dorobek poprzednich generacji, jej w�asnych przodk�w, ludzi, kt�rzy
byli m�drzy albo g�upi, kt�rzy byli �wi�tymi albo przest�pcami,
wojownikami i wied�mami, doradcami i pustelnikami, wie�niakami i
arystokratami � ca�e do�wiadczenie ludzko�ci zdawa�o si�
wyraSa�
jaskrawymi kolorami: szafirem, rubinem, szmaragdem i z�otem.
Przede wszystkim z�otem, kt�re roz�wietla�o ciemno��
jak Saden inny
kruszec, l�ni�o z ponadczasow�
niez�omno�ci�.
Lecz ona sama by�a tylko cia�em, wyczerpanym niez�omn�
postaw�.
Jaki�
ha�as na zewn�trz wyrwa� j�
z ponurej zadumy. Odwr�ci�a
si�
i w tym momencie okno pokoju zosta�o wysadzone. W kamienn�
posadzk�
uderzy�a butelka, kt�ra od razu eksplodowa�a, rozpryskuj�c
po izbie p�on�c�
benzyn�. Potem do wn�trza wpad�a kolejna butelka, a
potem nast�pna, jak bezlitosny deszcz spalaj�cy powietrze.
Na koniec dojrza�a wz�r, kt�ry jej umyka� przez ca�e Sycie. Z
u�miechem wyci�gn�a r�k�, Seby go uchwyci�. �a�owa�a tylko, Se
zginie i juS
nie zobaczy miny m�Sczyzny, kiedy ten przekona si�, Se
znowu go przechytrzy�a.
Ksi�ga Uczonych zosta�a juS
przekazana nast�pnej w�a�cicielce.
Rozdzia� 1
Rok p�niej Palm Springs, poniedzia�ek
Podobnie jak wiele budynk�w w mie�cie, kancelaria adwokacka
Mortona Hinghama stanowi�a pami�tk�
po czasach, kiedy ludzie byli
spokojniejsi i mieli wi�ksz�
sk�onno��
do zbytku. Z �ukowych okien
na drugim pi�trze moSna by�o podziwia�
niskie domy, wysokie palmy
i skaliste g�ry, przy kt�rych wzniesione ludzk�
r�k�
obiekty
wydawa�y si�miesznie ma�e. W recepcji kancelarii koi�y oko
kremowe �ciany i bujna ziele�. Meble z litego drewna l�ni�y politur�.
Dywan by� juS
troch�
wytarty, ale w dobrym gu�cie, jak owdowia�a,
ale zamoSna ksi�Sniczka.
Funkcj�
sekretarki i recepcjonistki pe�ni�a jedna osoba. Mia�a
suchy, lekko za�amuj�cy si�
g�os, w kt�rym jednak nigdy nie pojawia�
si�
ton szorstko�ci.
-Pani Charters? Pan Hingham za chwil�
si�
z pani�
spotka.
Serena przez chwil�
patrzy�a nieprzytomnym wzrokiem na
recepcjonistk�. W tym ch�odnym, eleganckim pomieszczeniu,
roztaczaj�cym aur�
praworz�dno�ci i cywilizacji, bardzo ci�Sy�a
�wiadomo��, Se jej babka zgin�a w wyniku aktu przemocy, kt�ry
m�g� by�
kojarzony raczej z kryminalnymi gettami wielkich miast niS
z dzik�, odludn�
pustyni�.
Nieliczne zwierz�ta zabijaj�
tylko dlatego, Ses�
do tego zdolne.
W pierwszym rz�dzie zalicza si�
do nich gatunek homo sapiens.
-Dzi�kuj�
-powiedzia�a Serena schrypni�tym g�osem.
Starsza pani skin�a g�ow�, wprowadzi�a klientk�
do gabinetu
Mortona Hinghama i zamkn�a za sob�
drzwi.
Serena natychmiast zauwaSy�a, Se Saluzje na oknach gabinetu
zosta�y opuszczone, a na �cianach nie wida�
tapet, gdyS
ca��
powierzchni�
zajmuj�
szafy z ksi�Skami, kt�rych ok�adki by�y r�wnie
nudne i pozbawione polotu jak tytu�y. Na solidnym biurku Hinghama
pi�trzy�y si�
sterty rozmaitych dokument�w. Stoj�ce pod przeciwleg��
�cian�
komputery zupe�nie nie pasowa�y do oprawnych w sk�r�
tom�w, w kt�rych przechowywano postanowienia, nakazy i
ekspertyzy sprzed lat.
Obrotowe krzes�o zaskrzypia�o, gdy adwokat wsta�, by przywita�
si�
z klientk�. Mimo Se dawno przekroczy� wiek emerytalny, wci�S
zajmowa� sw�j bystry umys� procesami i tarapatami, w jakie wpadali
ludzie nieraz znacznie od niego m�odsi.
-Przepraszam, Se musia�a pani czeka�, pani Charters powiedzia�
Hingham, odchrz�kn�wszy. -Mamy tu szczeg�lnie trudny
przypadek aresztowania, kt�ry... -Adwokat zn�w chrz�kn��.
-Rozumiem. -Serena sk�ama�a przez grzeczno��. -To nie ma
znaczenia. -Akurat te ostatnie s�owa by�y szczere. Prawd�
m�wi�c,
mia�a ochot�
spojrze�
przez okna na g�ry, jakie otacza�y j�
w
dzieci�stwie i sta�y si�
fundamentem doros�ych marze�. -Rozumiem,
Se stan Kalifornia zamierza zamkn��
�ledztwo w sprawie
zamordowania mojej babki?
-�ledztwo nie b�dzie zamkni�te, dop�ki zab�jca nie zostanie
wykryty. Ale rzeczywi�cie, jako wykonawca jej testamentu jestem
upowaSniony do zwrotu tego, co zosta�o z doczesnych d�br Lisbeth
Charters, to znaczy pani babki.
To, SeuSy� prawdziwego imienia i nazwiska Lisbeth Charters,
wskazywa�o, iS
babka ufa�a temu m�Sczy�nie tak, jak ufa�a tylko
jeszcze jednej osobie na �wiecie: swojej wnuczce.
Dopiero po chwili do Sereny dotar�a druga cz��
zdania.
Zacisn�a usta, Seby nie wybuchn��
ironicznym �miechem. Doczesne
dobra. Babka prowadzi�a surowy, wr�cz sparta�ski tryb Sycia.
Nagrod�
okaza�a si�
dla niej okrutna, gwa�towna �mier�.
-Rozumiem -stwierdzi�a oboj�tnym tonem. -Czy fakt, Se
wreszcie otrzymuj�
tak zwany spadek, oznacza, Se nie jestem
podejrzana o zamordowanie w�asnej babki?
Z trudem powstrzymywany gniew w g�osie klientki sprawi�, Se
Hingham przyjrza� si�
jej uwaSniej. �redniego wzrostu, ubrana ze
swobod�: niebieskie dSinsy i marynarka z jakiej�
dziwnej tkaniny,
szczup�e, ale kobiece cia�o, kt�re kiedy�
by go podnieci�o, a i teraz
budzi�o zainteresowanie, rudoz�ociste w�osy splecione w d�ugi
warkocz francuski, owalna twarz i zimne oczy, kt�rymi mierzy�a go
jak kot. Z dokument�w, kt�re trzyma� w r�ku, wynika�o, Se ma
trzydzie�ci par�
lat. Nie wygl�da�a na sw�j wiek. Natomiast jej oczy o
dziwnym kolorze mia�y w sobie niezachwian�
moc, jakiej moSna by�o
si�
spodziewa�
raczej u kobiety w�adczej i dwa razy starszej. Lisbeth
Serena Charters mia�a w�a�nie takie oczy. Fio�kowoniebieskie.
Szeroko rozstawione. Fascynuj�ce.
Niepokoj�ce.
Hingham znowu odchrz�kn��.
-Pani Charters, nigdy nie by�a pani naprawd�
podejrzewana.
Detektyw juS
wyja�ni�, Se by�a to tylko rutynowa procedura, Seby
ustali�, gdzie pani przebywa�a w t�
noc, kiedy zosta�o pope�nione
morderstwo, zw�aszcza Se jest pani jedyn�
osob�, kt�ra odziedziczy�a
spadek.
-Detektyw wyja�ni�. Cho�
nie poprawi�o mi to samopoczucia.
-C�S, to musia�o by�
dla pani bardzo trudne.
-I jest nadal. Wprawdzie nie by�y�my ze sob�
zbyt blisko, ale
pr�cz babki nie mia�am Sadnej rodziny.
Codziennie zadawa�a sobie pytanie, czy gdyby by�y sobie bliSsze,
babka nadal by Sy�a.
Na to pytanie nie by�o odpowiedzi. I nigdy nie b�dzie. Machn�a
r�k�
ze zniecierpliwieniem.
-Za�atwmy t�
spraw�. Mam duSo pracy.
-Pracy? -Hingham zerkn�� na trzymane w r�ku dokumenty. -
Jak zrozumia�em, prowadzi pani w�asn�, jednoosobow�
firm�.
-Dok�adnie. �adnych wolnych godzin za dobre sprawowanie.
Moja pracodawczyni to wredna baba.
Pomarszczon�
twarz adwokata wykrzywi� upiorny u�miech.
-Czy b�dzie mia�a co�
przeciwko temu, Se po�wi�ci pani troch�
czasu na kaw�?
Serena u�miechn�a si�
mimo niezadowolenia z prawa,
adwokat�w i biurokracji stanu Kalifornia.
-Dzi�kuj�, ale powinnam wraca�
do Leucadii, zanim autostrady
zamieni�
si�
w parkingi.
-MoSe jednak zechce pani usi���... ?
Pomimo napi�cia i zdenerwowania Serena podesz�a do duSego
tapicerowanego fotela, kt�ry czeka� na ni�
przy biurku Hinghama.
Stara�a si�
panowa�
nad sob�, siedzie�
spokojnie. Bardzo cz�sto w
Syciu maskowa�a energi�
i inteligencj�, kt�re mimo to emanowa�y z
niej z tak�
si��, Se budzi�a u innych ludzi niepok�j. Z rozmys�em
rozsiad�a si�
wygodnie na fotelu, skrzySowa�a nogi i czeka�a, aS
stary
prawnik powie jej to, co juS
i tak wiedzia�a: Se babka nie mia�a
Sadnych, godnych uwagi doczesnych d�br.
Kiedy Hingham usiad� na swoim krze�le, ostro zaskrzypia�o.
-Rozumiem, Se nie Syczy sobie pani Sadnego owijania w
bawe�n�.
-Zgadza si�.
Skin�� g�ow�
i przesun�� dokumenty.
-Pani spadek to szcz�tki domu oraz pi��
akr�w dzia�ki, na kt�rej
ten budynek postawiono. Nie obci�Saj�
go Sadne d�ugi hipoteczne ani
jakiekolwiek zaleg�o�ci. -Poda� siedz�cej po drugiej stronie biurka
Serenie map�
dzia�ki oraz tytu� w�asno�ci. -Wszystkie podatki za
zesz�y rok zosta�y zap�acone. Ze wzgl�du na poSar z�oSy�em wniosek
o ponown�
wycen�. -Wr�czy� Serenie kolejne dokumenty. -Nie ma
rachunk�w za �wiat�o czy gaz, bo w tym domu nie by�y uSywane.
Lisbeth -pani Charters -by�a samowystarczalna do samego ko�ca.
Nawet je�li Hingham uwaSa� za dziwne, Se jego klientka na
oficjalnie przechowywanym dokumencie figurowa�a jako Ellis
Weaver, pomimo Se w swoim prywatnym Syciu nazywa�a si�
Lisbeth
Charters, to nie da� tego po sobie pozna�.USywanie wi�cej niS
jednego nazwiska jest zupe�nie legalne, o ile dana osoba nie zmienia
danych personalnych w celu zatajenia niezgodnych z prawem
poczyna�.
Odbieraj�c dokumenty, Serena zaciska�a z�by, miotana nie tylko
gniewem, ale i dojmuj�cym smutkiem: Lisbeth Charters nie zas�uSy�a
na tak okrutn��mier�.
-Naprawd�
doradzam, Seby zleci�a pani ponown�
wycen�
samej
dzia�ki -dorzuci� Hingham. -Ten rzeczoznawca jest chciwy.
Serena pr�bowa�a si�
przej��
jego uwagami. Bezskutecznie. Jak
mog�a si�
nimi przej��, skoro trzyma�a w r�kach wszystko, co
pozosta�o po jej babce: plik papier�w, kt�re nie by�y warte nawet tyle,
ile Serena otrzymywa�a za zrobienie tkaniny, kt�r�
w�a�ciciele jakiej�
galerii uznawali za �waSn�". Ale dokumenty, podobnie jak galerie,
pomija�y wiele, w�a�ciwie wszystko, co liczy�o si�
naprawd�: �miech i
okresy milczenia, �zy i ciep�o, gdy wia�y zimne wiatry, i wspomnienie
latarni rzucaj�cych z�ociste �wiat�o na bezpieczny, ma�y �wiat jej
dzieci�stwa.
W domu swojej babki nigdy nie czu�a si�
biedna, chociaS
teraz
mia�a �wiadomo��, Se Sy�y na skraju n�dzy.
Hingham chrz�kn��. Zazwyczaj doskonale wyczuwa� nastroje
swoich klient�w, ale siedz�ca naprzeciwko niego, opanowana m�oda
kobieta by�a nieprzenikniona. Pod tym wzgl�dem bardzo
przypomina�a Lisbeth Charters vel Ellis Weaver sprzed lat. Ponownie
odchrz�kn��, uporz�dkowa� swoje dokumenty, wyci�gn�� jeden z nich
i poda� Serenie.
-Mia�a jedno konto bankowe -powiedzia�. -W Bernie.
Kiedy ta ostatnia informacja dotar�a do Sereny, przesta�a
rozmy�la�
o przesz�o�ci i skupi�a uwag�
na adwokacie.
-Gdzie?
-Berno w Szwajcarii. Konto numeryczne. Dlatego nie ma
Sadnego dokumentu. Tylko numer konta wypisany odr�cznie przez
Lisbeth. Mimo Se jestem wykonawc�
jej testamentu, diabelnie ci�Sko
by�o mi wydoby�
od Szwajcar�w informacje o tym koncie.
-Jest pan pewien, Se by�o to konto mojej babki?
-Ca�kowicie. -Hingham u�miechn�� si�, zadowolony, Se zdo�a�
zburzy�
spok�j klientki. -S�dz�c po numerze, domy�lam si�, Se konto
jest do��
stare. -Czeka�, aS
Serena zapyta, ile pieni�dzy jest na koncie.
Nadaremnie. Nie maj�c wyj�cia, chrz�kn�� i kontynuowa�: -Suma na
koncie wystarczy na pokrycie wszelkich wydatk�w zwi�zanych z jej
�mierci�. Jak pani wie, wyrazi�a Syczenie, by jej zw�oki zosta�y
skremowane, a prochy rozsypane w jej posiad�o�ci.
W g�osie Sereny toczy�y walk�
gniew i �zy. Zwyci�Sy� gniew.
-Jakie to sprytne, Se morderca spe�ni� jej ostatnie Syczenia.
Hingham skrzywi� si�, s�ysz�c ten ironiczny ton. W tym
momencie postanowi�, Se oszcz�dzi klientce ca�ej prawdy. W
rzeczywisto�ci przekaza� zw�glone szcz�tki Lisbeth do oficjalnej
kremacji, gdy tylko biuro szeryfa wyda�o stosowne zezwolenie. Potem
pojecha� na pustkowie, kt�re Lisbeth nazywa�a swoim domem, i
rozsypa� jej prochy na wietrze.
Serena znowu po�oSy�a nog�
na nodze. Ten gest by� jedyn�
oznak�
potwornej w�ciek�o�ci, jak�
odczuwa�a za kaSdym razem, gdy
przypomina�a sobie, Se kto�
zamordowa� jej babk�
dla brutalnego
kaprysu. Ale takie refleksje do niczego nie prowadzi�y. Dlatego
postanowi�a my�le�
o czym�
innym.
-Dlaczego moja babka mia�aby zak�ada�
numeryczne konto w
szwajcarskim banku?
-Podejrzewam, Se z typowych powod�w.
-PrzecieS
nie by�a zamieszana w Sadne przest�pstwo. Hingham
u�miechn�� si�.
-Istnieje wiele uzasadnionych powod�w, dla kt�rych ludzie chc�
mie�
anonimowe konta w bankach. Pani babka by�a osob�
nies�ychanie, jakby to powiedzie�, dyskretn�. Konto zosta�o za�oSone
dawno temu. Domy�lam si�, Se na d�ugo przed pani przyj�ciem na
�wiat. Nie ma Sadnego zwi�zku z pani�, chyba Se zdecyduje si�
pani
je zlikwidowa�. Mog�
to za pani�
zrobi�.
Serena spojrza�a na trzymany w r�ku kawa�ek papieru. W
zagranicznym banku znajdowa�o si�
dwana�cie tysi�cy siedemset
czterdzie�ci dziewi��
dolar�w i osiemdziesi�t jeden cent�w.
-Sama si�
tym zajm�.
Adwokat lekko zacisn�� usta. Nie by� w stanie zliczy�, ile razy
Lisbeth odpowiada�a mu dok�adnie tak samo: �Sama si�
tym zajm�".
Bez wzgl�du jak mocno nalega�, nie chcia�a od niego niczego opr�cz
najbardziej niezb�dnych us�ug prawnych. Nie Seby mia�a co�
przeciwko niemu. Po prostu nie lubi�a m�Sczyzn i nie ufa�a im.
-Jak sobie pani Syczy. -Te bezosobowe s�owa grz�z�y muw
gardle zupe�nie tak samo, jak w przesz�o�ci. G�o�no odchrz�kn��i
wr�czy� Serenie ma��
kopert�
z logo swojej kancelarii w miejscu
adresu zwrotnego. -Tu jest klucz do jej skrytki.
-W Szwajcarii?
U�miechn�� si�.
-Nie. W Palm Springs. PoniewaS
jestem wykonawc�
testamentu...
-Otworzy� j�
pan -doko�czy�a Serena ch�odno.
Nie podoba�a jej si�
my�l, Se czyje�
obce r�ce grzeba�y w Syciu
jej babki. Za duSo by�o tego po jej �mierci: samotn�
chatk�
i
wypalonego pikapa otoczono S�t�
ta�m�, a tuman szarego popio�u
wznosi� si�
przy kaSdym powiewie.
-Prosi�a o to, kiedy zmienia�a testament. Reprezentuj�
prawo,
pani Charters. Upewni�em si�, Se w tej skrytce nie ma niczego, co
mog�oby zainteresowa�
pa�stwo.
-Dlaczego pa�stwo mia�oby si�
interesowa�
pami�tkami, jakie
zostawi�a mi babka?
-W przypadku, gdyby mia�y pewn�
warto��, pojawi�aby si�
kwestia podatku.
-Oczywi�cie. Jak mog�am o tym zapomnie�. -G�os Sereny nie
zdradza� Sadnych emocji, tylko lekko zaci�ni�te wargi �wiadczy�y, Se
by�a zdegustowana.
Jej babka nigdy w Syciu nie otrzyma�a niczego od w�adz miejskich,
stanowych czy federalnych. Co nie powstrzymywa�o ich od
roszcze�
dotycz�cych cz�ci jej maj�tku, nawet je�li nie mia�y
wi�kszej warto�ci.
Hingham otworzy� g��bok�
szuflad�
biurka i ostroSnie wyj��
grub�
podniszczon�
sk�rzan�
teczk�.
-W skrytce by�o kilka przedmiot�w. -Po�oSy� obok teczki now�
kopert�
formatu A4. -A to znaleziono w pogorzelisku, przy
warsztacie tkackim pani babki.
-Co to jest?
-Tkanina. Pono�
staruszka leSa�a na niej.
Prowadz�cy �ledztwo domy�lali si�, Se najpierw przytula�a do
siebie t�
tkanin�, jakby chroni�a dziecko; potem zacz�a cierpie�
i
odczuwa�
straszny b�l. Hingham uzna�, Se Serena nie musi jednak
zna�
tych detali ani ogl�da�
makabrycznych fotografii w policyjnych
aktach. Pewnych szczeg��w lepiej nie zna�.
-Pono�? -zagadn�a Serena. -Nie rozumiem. Hingham
westchn�� pocieraj�c grzbiet nosa.
-Z chaty nie zosta�o prawie nic opr�cz kamiennych �cian i
kamiennego komina. To cud, Se ten skrawek materia�u ocala� z
poSaru.
Serena zmarszczy�a czo�o, wzi�a do r�ki kopert�, otworzy�a j�
i
wyci�gn�a z niej tkanin�
-mia�a ponad metr d�ugo�ci i jakie�
trzydzie�ci centymetr�w szeroko�ci. Pachnia�a dymem, ale nie by�a
osmalona. Nitki by�y spr�Syste, l�ni�y rozmaitymi kolorami albo moSe
ich trudnym do nazwania zestawieniem: szepta�y do Sereny w jakiej�
prastarej mowie, wci�gaj�cj�
coraz g��biej, a niedoko�czony wz�r
wywo�ywa� u niej niepokoj�ce poczucie absolutnej pewno�ci.
Ona jest moja.
Nosi�am j�.
Serena widzia�a t�
tkanin�
pierwszy raz w Syciu.
Rozdzia� 2
Pani Charters, dobrze si�
pani czuje? -spyta� Hingham.
Serena z trudem oderwa�a wzrok od stare tkaniny o tajemniczym,
zagadkowym wzorze, spojrza�a na adwokata. Mia�a bujn�
wyobra�ni�,
a teraz odnosi�a nieodparte wraSenie, Se co�
j�
��czy z bardzo d�ug�
histori�
prz�dek. W�a�nie dzi�ki temu wzory na jej pracach by�y tak
niezwyk�e, Se galerie zaczyna�y si�
nimi powaSnie interesowa�. Ale
teS
prze�wiadczenie o bezpo�redniej wi�zi by�o zbyt realne, zbyt
niepokoj�ce. Zbyt...
Niebezpieczne.
-Pani Charters?
-Przepraszam -odpar�a. -Te wspomnienia s�
dla mnie trudne. U�wiadomi�a
sobie z ironi�Se powiedzia�a adwokatowi co�
bardzo
prawdziwego. W tym przypadku w�a�ciwsze by�oby zapewne s�owo
�niemoSliwe"; bowiem niemoSliwe, by ona utka�a ten skrawek. -Dla
takiej tkaczki jak ja, ta tkanina jest czym�
zupe�nie wyj�tkowym.
Wz�r jest fascynuj�cy, a sam materia� przypomina w dotyku
najdelikatniejszy at�as. Cho�
moSe aksamit. Przy dotyku zmienia si�
zdumiewaj�co. Tkaczka, kt�ra go wykona�a, musia�a by�
niezwykle
utalentowana.
-Pani babka?
-Nie. Kobieta, kt�ra dawno temu utka�a ten materia�. Bardzo
dawno. Przez moment dozna�a osobliwego wraSenia, Se kto�
zgadza
si�
z tym,
co w�a�nie powiedzia�a. S�owa aprobaty by�y ciche jak szept, lecz
dobitne jak grzmot. Prawie tysi�c lat temu.
Hingham spojrza� na trzymany przez Seren�
szal. Stwierdzi�, Se
�adne jest po��czenie barw, ale nie by� w stanie zauwaSy�Sadnego
konkretnego wzoru. Natomiast dotkni�cie materia�u przyprawia�o go o
niemi�y dreszcz. Trudno mu by�o znie��
kontakt z tkanin�
nawet przez
te par�
sekund, kiedy musia� j�
w�oSy�
z powrotem do koperty.
Tymczasem jego klientka g�adzi�a szal jak ukochanego kota.
Zdumiewaj�ce.
Pokr�ci� g�ow�
i odwr�ci� si�
od tkaniny. Inne pami�tki po
Lisbeth nie mia�y odpychaj�cych cech. Prawd�
m�wi�c, by�y to
najpi�kniejsze przedmioty, jakie zdarzy�o mu si�
widzie�. Bardzo
ostroSnie otworzy� teczk�.
Serenie na moment z wraSenia zapar�o dech. Na miejscami
uszkodzonej, sp�owia�ej sk�rze jasno b�yszcza�y intensywne odcienie
rubinu i lapisu, szmaragd�w i z�ota, niezwyk�a gra barw, wznios�a jak
pie��
na tle ciszy. Kunsztownie wykaligrafowane czarne litery
opisywa�y czas i miejsce sprzed lat, j�zykiem przodk�w, kt�ry dzisiaj
rozumia�o niewielu.
Serce Sereny na chwil�
zamar�o, a potem zacz�o bi�
w
przy�pieszonym rytmie. Kiedy przem�wi�a, jej g�os by� cichy jak
szept.
-M�j BoSe.
Gdy adwokat przewr�ci� kart�, z�oto zal�ni�o i zamigota�o. Wz�r
sprzed tysi�ca �at zaja�nia� nowymi kolorami. Seren�
przeszy�
elektryzuj�cy zachwyt. To by� jej wz�r, ten sam, o kt�rym ca�e Sycie
�ni�a.
-Nie wiedzia�a pani, Se ona je ma, prawda? -zagadn�� Hingham.
-My�la�am, Se tylko o nich �ni�. -Serena zamkn�a powieki, a
potem znowu je otworzy�a. Sen wcale si�
nie sko�czy�. Z niezwyk��
ostroSno�ci�
powiod�a opuszkiem palca po mi�kkiej kraw�dzi
pergaminowej stronicy. -Ona jest prawdziwa!
-Och, tak. Najzupe�niej prawdziwa. Cztery lu�ne karty zapisane
po obu stronach. W sumie osiem stronic.
-Prawdziwa. -AS
trudno jej by�o w to uwierzy�. -M�wi� pan, Se
w skrytce nie ma niczego warto�ciowego.
-Na ile si�
orientuj�, one nie maj�
warto�ci. -Z wysi�kiem
oderwa�a wzrok od nieoprawionych resztek pi�knie iluminowanego
niegdy�
kompletnego manuskryptu: nie powinna ani nie mog�a
pami�ta�, jak wygl�da� kiedy�. -Podejrzewam, Se maj�
ogromn�
warto��.
-Je�li to prawda, s�
o wiele starsze od jakiegokolwiek rz�du,
kt�ry pragn��by je opodatkowa�.-U�miech Hinghama by� �agodny i
w jaki�
nieokre�lony spos�b smutny. -Pani babka chcia�a, Seby pani
otrzyma�a te karty. Nie widzia�em powodu, Seby je dawa�
do wyceny,
przez co prawdopodobnie zmusi�bym pani�
do sprzedaSy spadku w
celu zap�acenia podatk�w stanowi, kt�ry nie zrobi� dla Lisbeth nic.
Nawet nie zapewni� jej moSliwo�ci przeSycia...
-Pan... -Serena zawaha�a si�. -Panu na niej zaleSa�o, prawda?
-Kocha�em j�. Ale nie chcia�a na to pozwoli�.
-Przykro mi.
-Mnie teS. -Westchn��, zdj�� okulary i zn�w potar� grzbiet nosa.
Jego oczy by�y czarne, tak jak kiedy�
jego w�osy. -W Syciu nie
zna�em kobiety r�wnie upartej. To by�a jej najwi�ksza wada. A
jednocze�nie najwi�ksza zaleta. -Westchn�� raz jeszcze i w�oSy�
okulary. Kiedy odezwa� si�
po chwili, w jego g�osie juS
nie by�o
emocji. -Oto rzecz ostatnia.
Serena zaczerpn�a powietrza i przez moment wpatrywa�a si�
w
zapiecz�towan�
kopert�, kt�r�
podawa� jej adwokat. W ko�cu wzi�a
j�
do r�ki, rozci�a podsuni�tym przez Hinghama noSykiem i
przeczyta�a list, kt�ry Lisbeth Serena Charters uzna�a za stosowne
przes�a�
wnuczce po swojej �mierci.
�Sereno,
Kiedy b�dziesz czyta�a te s�owa, b�d�
juS
martwa. Nie smuc�
si�
tym. �y�am d�uSej od wielu innych ludzi i moje cia�o juS
si�
zuSy�o.
Je�li ten list dotrze do ciebie z czterema tylko kartami z Ksi�gi
Uczonych, oznacza to, Se nie dope�ni�am obowi�zku. Przez tysi�c lat
ksi�ga by�a przekazywana przez matki ich pierworodnym c�rkom. W
ci�gu minionych stuleci utraci�y�my cz��
kart, ale nie tak znowu
wiele.
AS
nadesz�o moje pokolenie. Czyni�
starania, by te karty
odzyska�. Jestem juS
tak stara, Se �mier�
bardziej mnie kusi, niS
przeraSa. Je�li mi si�
nie powiedzie, a ty postanowisz odzyska�
swoje
dziedzictwo, zapami�taj mnie tak�, jak�
by�am, gdy mia�am
dwadzie�cia par�
lat. My�l jak kobieta, kt�r�
by�am. A potem my�l jak
dziecko, kt�rym by�a�, kiedy pustynia by�a dla ciebie czym�
nowym.
Wtedy Ksi�ga Uczonych si�
odnajdzie.
B�d�
bardzo ostroSna. Fa�szerstwo jest niebezpieczn�
sztuk�.
Kobieta rozs�dna nie prowadzi�aby takich poszukiwa�. Ale od
kiedy to pierworodne kobiety z mojego klanu by�y rozs�dne? Z
pewno�ci�
nie od tysi�ca lat. Je�li udasz si�
tam, gdzie ci�
poprowadz�
te karty, nie pope�nij b��du, kt�ry ja pope�ni�am -b�d�
ruchomym
celem, a nie czekaj�c�
na rze�
owieczk�.
Nie powierzaj Sadnemu m�Sczy�nie swojego dziedzictwa.
Od niego zaleSy twoje Sycie".
Serena jeszcze raz przeczyta�a list. Nie pierwszy raz wola�aby,
aby jej babka nie by�a tak podejrzliwa w stosunku do otoczenia.
Lisbeth ufa�a Hinghamowi na tyle, by zostawi�
u niego list, ale nie do
tego stopnia, by pozwoli�
mu zapozna�
si�
z jego tre�ci�. Przekaza�a
wnuczce tyle informacji, ile uzna�a za absolutnie konieczne.
Tak wi�c pocz�tkowo Serena nie mia�a ich zbyt wiele.
Dowiedzia�a si�
jedynie, Se gdzie�
istnia� bardziej kompletny
manuskrypt, kt�ry stanowi� jej dziedzictwo, i Se musi by�
ostroSna.
OstrzeSenie by�o sformu�owane wyra�nie, ruchomy cel, w
przeciwie�stwie do sposobu, w jaki dziedzictwo mia�oby zosta�
odzyskane.
Marszcz�c brwi, z�oSy�a list i wsun�a go z powrotem do koperty.
ChociaS
Hingham by� wyra�nie zaciekawiony, uda�, Se nie zauwaSa,
jak Serena chowa list do torebki, i nie zapyta� o jego tre��.
-Musz�
si�
dowiedzie�
czego�
wi�cej na ten temat o�wiadczy�a,
wskazuj�c palcem iluminowane Sywymi kolorami
stronice. MoSe te barwy naprawd�
s�
zbyt �wieSe. MoSe w gr�
wchodzi fa�szerstwo. -Zna pan kogo�, kto m�g�by dyskretnie dokona�
ich wyceny?
Hingham spodziewa� si�
tego rodzaju pytania. Pchn�� w jej
kierunku arkusik. Pod logo adwokata widnia�y dwa adresy z
numerami telefon�w i e -mailami. Jeden by� nowojorski, drugi miejscowy.
-Numer z Palm Springs naleSy do Erika Northa -wyja�ni�., -
Mimo m�odego wieku, ten cz�owiek zna si�wietnie na
staroangielskich manuskryptach. Jednak z tego co wiem, cz�sto
podr�Suje, wi�c akurat moSe nie by�
go w mie�cie.
-A drugi numer? -spyta�a kr�tko Serena.
-NaleSy do House of Warrick.
Serena zna�a t�
nazw�. Wszyscy j�
znali. �wiat aukcyjny
dochowa� si�
trzech gigant�w: Sotheby's, Christie's i House of
Warrick.
-Warrick od dawna specjalizuje si�
w starych manuskryptach ci�gn��
Hingham -wi�c mog�
poleci�
ich us�ugi. Z uwagi na charakter
naszej spo�eczno�ci maj�
tu ma��
fili�, ale Nowy Jork zajmuje si�
bardziej warto�ciowymi wycenami. Ch�tnie prze�l�
im pani karty.
�Nie powierzaj Sadnemu m�Sczy�nie swojego dziedzictwa. Od
niego zaleSy twoje Sycie".
Serena w milczeniu zastanawia�a si�, w jakim stanie psychicznym
znajdowa�a si�
jej babka pisz�c ten list. By�a jej nieodrodn�
wnuczk�
i
podobnie jak Lisbeth, zachowywa�a wielk�
ostroSno��, nikomu nie
ufa�a.
-Dzi�kuj�
-powiedzia�a -ale sama si�
tym zajm�.
-Jak pani sobie Syczy. Pozwoli�em sobie wykona�
kolorowe
odbitki w�asnor�cznie. -Podkre�li� ostatnie s�owo, jakby chcia� j�
zapewni�, Se sprawa zosta�a za�atwiona bardzo dyskretnie. -
Wprawdzie nie s�dz�, by te karty �atwo by�o zniszczy�... -wzruszy�
ramionami -ale woSenie ich w walizce na pewno im nie pomaga.
Maj�c do dyspozycji kilka kolorowych kopii, kompetentny ekspert
powinien m�c stwierdzi�, czy oddawanie do wyceny ca�ego zestawu
o�miu orygina��w jest warte zachodu i wydatk�w.
-Jeszcze raz dzi�kuj�. Zada� pan sobie wiele trudu dla osoby,
kt�rej nawet pan nie zna.
-Warto by�o znowu zobaczy�
oczy Lisbeth. U�miechn�� si�
lekko.
Serena nie wiedzia�a, co odpowiedzie�; w�a�ciwie nie by�a w
stanie wydusi�
z siebie ani s�owa, bo nagle poczu�a �zy w gardle.
Mimowolnym gestem wzi�a do r�ki tkanin�
i przy�oSy�a j�
do sk�ry
szyi. Tkanina koi�a jak pieszczota. Serena pog�aska�a j�
delikatnie,
jakby chcia�a si�
odwzajemni�.
A potem zabra�a sw�j niezwyk�y spadek i zostawi�a Mortona
Hinghama zatopionego we wspomnieniach. Czu�a, Se musi st�d wyj��
i dobrze si�
zastanowi�, co powinna zrobi�.
Albo czego zrobi�
nie powinna.
�Nie powierzaj swojego dziedzictwa Sadnemu m�Sczy�nie. Od
niego zaleSy twoje Sycie. B�d�
ruchomym celem".
Rozdzia� 3
Palm Springs. �roda rano
Erik North siedzia� wygodnie w fotelu na os�oni�tym dziedzi�cu.
S�o�ce podkre�la�o jasne pasemka w jego g�stych,
z�ocistokasztanowatych w�osach. Bosy, z nagim torsem, w
znoszonych sportowych szortach, czeka� na um�wionego go�cia
rozmy�laj�c o stronie t�umaczonego manuskryptu.
��adna kobieta od czas�w Ewy nie by�a tak zdradliwa. Zosta�em
uwi�ziony w suknie utkanym jej w�asn�
r�k�, suknie zakl�tym,
nieczystym; zosta�em omotany jej planami jak owad paj�czyn�; i ca�y
czas s�dzi�em, Se mnie kocha. Nie kocha�a. Kocha�a tylko w�asny
klan, ode mnie nie potrzebowa�a niczego pr�cz nasienia.
Przekl�ta czarodziejka. Wci�S
o niej �ni�.
T�skni�.
Pragn�.
Widz�
jej w�osy l�ni�ce w blasku p�on�cego ognia. Widz�
jej
oczy w kaSdym fio�ku. Czuj�
jej zapach w kaSdym letnim ogrodzie.
BoSe, ratuj mnie od tych diabelskich m�k".
Erik omal si�
nie u�miechn��, ale przerwa� bezruch. Nie ulega�o
w�tpliwo�ci, Se pisz�c te s�owa Erik Uczony by� ogromnie
nieszcz�liwy. Kunsztowne pismo nie mog�o ukry�
dziko�ci jego
uczu�. Z perspektywy czasu trudno stwierdzi�, co powodowa�o
uczonym skryb�: nienawi��, mi�o��
czy blu�niercza kombinacja tych
uczu�. Jednej rzeczy Erik North by� zupe�nie pewien. Spos�b
zaprojektowania inicja��w wskazywa�, Se karta pierwotnie znajdowa�a
si�
na pocz�tku Ksi�gi Uczonych. W miar�
up�ywu lat, kt�re
po�wi�cono na stworzenie ksi�gi, wzory i ozdoby stawa�y si�
coraz
bardziej skomplikowane, podobnie jak znaki zbiorcze na marginesach.
Pomimo wygodnego otoczenia i ciep�ego, styczniowego dnia,
Erik nie wylegiwa� si�
beztrosko przy basenie. Wr�cz przeciwnie;
jego cia�o zastyg�o w bezruchu, jakby szykowa� si�
do ataku. K�pka
ciemnych w�os�w na jego klatce piersiowej ledwie si�
porusza�a,
kiedy oddycha�.
Ludzie zwykle wierc�
si�, bawi�
si�
guzikiem, skubi�
odzieS,
drapi�
si�
po nosie lub b�bni�
palcami. Erik nie robi� Sadnej z tych
rzeczy. Nawet powieki mia� p�przymkni�te, Seby nie porusza�
nimi
zbyt wyra�nie podczas mrugania. Stara sztuczka my�liwego.
Na zamkowym murze pojawi� si�, jak teleportowany, ptak zwany
kukawk�
kalifornijsk�. Okr�g�e, b�yszcz�ce �lepka przygl�da�y si�
uwaSnie kaSdemu skrawkowi duSego dziedzi�ca, otoczonego
arkadami poro�ni�tymi winoro�l�, krzewom r�S, kt�re wyhodowano
ze �redniowiecznych szczep�w. Czarny grzebie�
ptaka pr�Sy� si�
i
opada� jak nerwowo bij�ce serce. Na pustyni zwierz�ta naraSa�y Sycie
tylko dla dw�ch rzeczy: wody i zaspokajania pop�du p�ciowego.
Turkusowa tafla basenu stanowi�a pokus�
nie do odparcia.
ChociaS
ptak obserwowa� teren d�ugo i uwaSnie, nie dostrzeg�
niczego opr�cz poruszaj�cych si�
na lekkim wietrze pn�czy
bugenwilli, jaracandy, cytrus�w i ogr�dka zio�owego. Upewniwszy
si�, Se jest tu bezpiecznie, br�zowawa kukawka wielko�ci jastrz�bia
skoczy�a z wysoko�ci dw�ch metr�w na kamienne p�yty dziedzi�ca i
natychmiast zbliSy�a si�
do �ukowatej kraw�dzi zdroju, po��czonego z
basenem. Po�rodku wygi�cia l�ni�a p�ytka tafla szemrz�cej wody,
kt�ra �cieka�a po ma�ym wyst�pie prowadz�cym ze zdroju do basenu.
Kukawka zgrabnie dobrn�a do �rodka wyst�pu i szybko, a przy tym
w osobliwie wdzi�czny spos�b poruszaj�c g��wk�, zacz�a pi�
wod�
z
basenu.
Ptak znajdowa� si�
w zasi�gu r�ki Erika. Gdyby mia� ochot�
na
pierzast�
przek�sk�, m�g�by spokojnie zje��
kukawk�
na lunch.
Zastyg�y w jednej pozycji, obserwowa� ptaka zapami�tuj�c kaSdy
jego ruch, subteln�
gr�wiat�a na nakrapianych br�zowych i
kremowych pi�rkach, eleganckie balansowanie skrzyd�ami i szyj�,
n�Skami i d�ugim ogonem. Samiec zachowywa� si�
niespokojnie, cho�
nie tak nerwowo jak przed czterema dniami, kiedy Erik siedzia� na
dziedzi�cu i czeka�, aS
ptak zdob�dzie si�
na odwag�, by zaspokoi�
pragnienie. Podczas tegorocznej wyj�tkowo suchej zimy basen sta� si�
codziennym przystankiem w wyprawach kukawki.
Erik czu�, Se za tydzie�, najwySej dwa, ptak b�dzie mu jad� z r�ki.
Wszystkie zwierz�ta go akceptowa�y. Zawsze tak by�o. MoSe dlatego,
Se potrafi� ca�kowicie znieruchomie�
na d�uSszy czas. A moSe po
prostu dlatego, Se okazywa� im szacunek, traktowa� jak niezaleSne,
rozkosznie skoncentrowane na sobie istoty, kt�re tak intensywnie
przeSywa�y kaSd�
chwil�.
Gardzio�ko kukawki porusza�o si�
szybko, gdy wypija�a ostatnie
�yki, Potem ptak gwa�townie podni�s� sw�j w�ski ogon, jakby to by�a
batuta dyrygenta. W nast�pnej chwili odwr�ci� si�
lekko podskakuj�c
po kamiennych p�ytach i odfrun�� na szczyt wysokiego muru. Rozleg�
si�
szelest, trzepotanie czarnego ogona i ptak znikn�� za kaskad�
ciemnor�Sowej bugenwilli.
-Tak wygl�da moja przerwa na kaw�
-zwr�ci� si�
Erik do
pustego dziedzi�ca.
Nie doczeka� si�Sadnej reakcji, nawet cienie si�
nie poruszy�y.
Wsta�, przeci�gn�� si�
i wr�ci� do pracowni znajduj�cej si�
w
najwySszej z wymy�lnych wieSyczek jego posiad�o�ci. Odziedziczy�
t�
ziemi�
i kamienie, kt�re kiedy�
zebrano na miejscu staroSytnych
szkockich ruin i przetransportowano na pustyni�. To by�a kosztowna
zachcianka, ale w tamtych czasach pieni�dze -nowe pieni�dze -nie
stanowi�y problemu; pochodzi�y od pradziadka Erika, kt�ry walczy� z
Errolem Flynnem na planie licznych film�w. Podobne jak wielu
innych mieszka�c�w Hollywood, pradziadek Perry zarobi� tyle, Se
m�g� sobie pozwoli�
na bajkowy azyl w Palm Springs.
Cz�onk�w jego rodziny od zawsze cechowa�o zami�owanie do
przedmiot�w pochodz�cych z epoki �redniowiecza. Dziadek Erika ze
strony ojca i jego Sona byli cenionymi mediewistami. Ojciec
prowadzi� badania naukowe dotycz�ce �redniowiecza i pisywa�
ksi�Ski dla dzieci. Rysunki matki Erika by�y r�wnie fascynuj�ce, jak
ilustrowane przez nie opowiadania.
Przeci�gn�wszy si�
jeszcze raz, Erik usiad� na wysokim, pi�knie
wykonanym taborecie z wi�niowego drewna, niegdy�
naleS�cym do
jego matki. Pochyli� si�
nad pulpitem zaprojektowanym przed
wiekami; podobnie jak �zamek Northa", mebel przeszed� oczywi�cie
kilka renowacji.
ChociaS
by�a dopiero dziesi�ta, a na p�nocnej stronie obszernego
pomieszczenia w wieSyczce znajdowa�y si�
okna -Perry'emu nie
zaleSa�o na stwarzaniu tu autentycznego mroku -ilo��
�wiat�a
dziennego ledwo starcza�a Erikowi do pracy.
-Chyba b�d�
musia� przyci��
t�
star�
bugenwill�
-mrukn�� pod
nosem.
Potrzebowa� dobrego �wiat�a, ale z niech�ci�
my�la� o
przycinaniu bugenwilli z obsypanej jaskrawymi r�Sowymi p�kami.
Kt�rego�
dnia nad pustyni�
nadci�gnie w ko�cu mr�z i zwarzy bujnie
rosn�c�
bugenwill�. Erik postanowi�, Se do tego czasu b�dzie si�
napawa� widokiem kwiat�w.
Ib�dzie pracowa� mruS�c oczy.
�eby mie�
lepsze �wiat�o, lekko przechyli� blat. LeSa�y na nim
dwie karty. Pierwsza, pergaminowa, zosta�a starannie poliniowana, ale
nie by�o na niej Sadnego tekstu. Na drugiej znajdowa�a si�
fotografia
wykonana w �wietle ultrafioletowym, przedstawiaj�ca wyblak�y ze
staro�ci celtycki manuskrypt, pochodz�cy z dwunastowiecznej
Brytanii. W �wietle ultrafioletowym oryginalne zapiski by�y
widoczne, cho�
wymazano je, by umie�ci�
na starym pergaminie inne,
nowsze ilustracje. W ten spos�b mnisi mogli ponownie uSy�
drogiego
pergaminu, zast�puj�c �wiecki tekst �wi�tym s�owem boSym.
By�a to r�wnieS
sztuczka stosowana przez fa�szerzy: zakrywali
prosty, naboSny tekst czym�
bardziej b�yskotliwym, Seby przyci�gn��
uwag�
kt�rego�
z bogatych kolekcjoner�w. Tak zwan�
�stron�
dywanow�"o Sywych kolorach moSna by�o sprzeda�
znacznie �atwiej
niS
szesna�cie czy dwadzie�cia linijek tekstu w j�zyku nieznanym
nabywcy.
Jak zawsze, g�os m�Sczyzny znanego jako Erik Uczony zdawa�
si�
wibrowa�
w umy�le jego imiennika, kt�ry dzi�
odczytywa�
wyblak�e linijki z po�yskuj�cej fotografii:
�Dzi�
stan��em na granicy, w dniu rocznicy mojego
�ma�Se�stwa�. Przez przekl�t�
mg��
us�ysza�em dzwony Silverfells
obwieszczaj�ce narodziny c�rki klanu -pierwszy taki por�d, odk�d
si�gam pami�ci�.
A mg�a przytrzymywa�a mnie jak metalowa sie�.
M�j ko�
odm�wi� wej�cia na szlak. Sok� w�drowny zosta�
o�lepiony �wiat�em czar�w. Nos mego psa go�czego nie rozr�Snia�
zapach�w. Ja za�
czu�em si�
ca�kiem bezradny. Nie mia�em sposobu,
by w oparach mg�y wybra�
w�a�ciw�
drog�
i dotrze�
do �r�d�a mojej
niedoli.
Niechaj przekl�te b�dzie ca�e Silverfells.
Wyczuwa�em rado��
mrocznego klanu, gdy wygraSa�em
niegodziwej czarodziejce, kt�ra tak mnie omami�a, Se z w�asnej woli
zosta�em jej niewolnikiem".
Na twarzy Erika pojawi� si�
grymas, tak samo jak za pierwszym
razem, gdy t�umaczy� ten fragment. Jego imiennik by� naprawd�
rozsierdzony, przepojony tak�
w�ciek�o�ci�, Se mimo up�ywu czasu
jego wyblak�e listy jeszcze teraz ni�
ocieka�y, i ogarni�ty takim
gniewem, Se nawet nie wymieni� imienia owej czarodziejki, kt�re nie
pojawi�o si�
na Sadnej z siedmiu stronic, jakie Erik zdo�a� odszuka�.
-Nieszcz�nik -mrukn�� Erik. -Naprawd�
zalaz�a ci za sk�r�,
co? A moSe ty jej zalaz�e�? Dzwony z powodu narodzin, co?
Podejrzewam, Se w ��Sku nikt ci�
do niczego nie zmusza�, chyba Sew
dwunastowiecznej Brytanii dzieci poczynano jakim�
innym sposobem.
Ciekawe, dlaczego co�
si�
mi�dzy wami zepsu�o.... -Wykrzywi�
wargi. -Pewnie posz�o o to, co zwykle. Ona chcia�a wi�cej niS
mog�e�
jej da�, nie trac�c poczucia, Se jeste�
m�Sczyzn�.
Co�
takiego w�a�nie przydarzy�o si�
Erikowi Normowi. Jego
narzeczona uwaSa�a, Se powinien interesowa�
si�
wy��cznie ni�. Nie
chcia�a by�
�macoch�" dw�ch nastolatek, m�odszych si�str Erika.
PrzecieS
mia�y wielu innych bliSszych i dalszych krewnych. Czy kto�
z nich nie m�g� wzi��
dziewczynek na wychowanie?
Koniec narzecze�stwa.
Pocz�tek rodzicielstwa w pojedynk�.
Erik ostroSnie od�oSy� narz�dzia, kt�rych uSywa� do liniowania
pergaminu. Ten klient -�agodnie rzecz ujmuj�c -by� wyj�tkowo
wybredny. Erik pos�ugiwa� si�
ko�cianym rylcem z metalowym
czubkiem, Seby znaczy�
pergamin takim samym sposobem, jaki
stosowano juS
ponad tysi�c lat temu. Teraz poliniowane karty czeka�y,
aS
kto�
zape�ni je kaligraficznym pismem. Erik musia� tylko widzie�
stary tekst dostatecznie wyra�nie, by m�c go skopiowa�.
Mia�by o wiele �atwiejsze zadanie, gdyby m�g� pracowa�
d�uSej z
oryginalnym pergaminem, ale w�a�ciciel by�, ze zrozumia�ych
wzgl�d�w, niezwykle zaborczy wobec swego skarbu. Prace
�hiszpa�skiego fa�szerza" cieszy�y si�
w dwudziestym pierwszym
wieku wielkim popytem. Erik mia� szcz�cie, otrzyma� bowiem zgod�
na wystawienie karty na dzia�anie promieni ultrafioletowych i
sfotografowanie jej, dzi�ki czemu odtworzy� oryginalny tekst.
Powoli i tak d�ugo przechyla� drewniany pulpit, aS
to, co dot�d
wydawa�o mu si�
tylko mglistym zarysem cieni ukrytych pod
powierzchni�
oryginalnego pergaminu, pojawi�o si�
na fotografii, na
kt�rej wida�
by�o eleganckie, cho�
nieliczne linijki kaligraficznego
pisma. Erik wyda� g��boki gard�owy d�wi�k, oznaczaj�cy aprobat�.
Ten odg�os �wietnie pasowa� do jego jasnokasztanowatych w�os�w i
drapieSnych, z�ocistych oczu.
-Mam ci�!
Nuc�c melodi�
przekazywan�
w jego rodzinie przez m�Sczyzn z
pokolenia na pokolenie juS
od �redniowiecza, ustawi� blat pod
w�a�ciwym k�tem. Nast�pnie wybra� pi�rko ze stojaczka
przykr�conego do kraw�dzi sto�u kre�larskiego. PoniewaS
by�
lewor�czny, wola� uSywa�
pi�rek z prawego skrzyd�a ptaka -zwykle
indyka, czasami g�si, jeSeli kopiowa� strony z najdrobniejszymi
szczeg�ami.
Dzi�
pos�ugiwa� si�
pi�rem g�sim, bo sam by� klientem. Pracuj�c
nad Ksi�g�
Uczonych stawa� si�
niezwykle wymagaj�cy. JeSeli do
skrupulatnego odtworzenia orygina�u koniecznie musia� mie�
takie
w�a�nie pi�ro, to potrafi� je zdoby�
w Palm Springs.
W dawnych czasach mnisi i skrybowie nie mieli k�opotu z
pozyskiwaniem odpowiednich pi�r. W �redniowiecznych klasztorach
Starego �wiata nie s�yszano jeszcze o indykach Syj�cych w Nowym
�wiecie, natomiast hodowano g�si, Seby mie�
zapasy w spiSarniach i
narz�dzia pracy dla kaligraf�w.
Erik nie by� w tak skrajnej sytuacji, by musia� sam hodowa�
te
ptaki. Uda�o mu si�
nawi�za�
przyjazne kontakty z w�a�cicielami ferm
indyk�w oraz z kobiet�, kt�ra sprzedawa�a europejskie g�si z gatunku
g�
g�gawa restauracjom specjalizuj�cym si�
w nietypowych
potrawach. Przezwyci�Sywszy pocz�tkowe niedowierzanie
hodowc�w, bez problem�w otrzymywa� od nich pi�ra.
Oczywi�cie �wi�to Dzi�kczynienia stanowi�o doskona��
okazj�,
by zgromadzi�
ca�e tony indyczych pi�r. Je�li chodzi o g�si, najlepsze
by�o BoSe Narodzenie. Par�
tygodni temu przygotowa� tysi�ce g�sich
pi�r, zanurzaj�c kaSdy czubek w rozgrzany piasek, Seby �wyleczy�"
dutk�, potem zdejmowa� kruch�, �lisk�
os�onk�, a na koniec
wydrapywa� mi�kkie wn�trze. Kilka wprawnych ruch�w scyzoryka
sprawia�o, Se pi�ro nadawa�o si�
do pisania.
Musia� uSywa�
kadzide�ek, Seby usun��
przykr�
wo�
pi�r z
odziedziczonego po dziadku starego zamku. Erik podejrzewa�, Se
mnisi uSywali kadzid�a z tego samego powodu. Mokre, nadpalone
pi�ra wydziela�y smr�d r�wnie dokuczliwy jak zapach skunksa.
Automatycznym gestem podni�s� pi�ro i obejrza� czubek pod
�wiat�o. Idealne. Wprawdzie nie na d�ugo, ale zawsze mia� pod r�k�
ostry scyzoryk. Dos�ownie pod r�k�. Podnosi� go praw�
r�k�, si�gaj�c
po pi�ro lew�. W XII wieku wszyscy skrybowie klasztorni byli
prawor�czni. Fakt, Se ten by� lewor�czny, t�umaczy� wyb�r tekstu:
�wiecka historia klanu Uczonych widziana oczyma ich
najwybitniejszego przedstawiciela zamiast rozwaSa�
na temat natury
Boga.
Erik zasiad� do pracy. Kaligrafia w �redniowiecznym stylu
wymaga�a dw�ch rak; jedn�
trzyma�o si�
pi�ro, drug�
scyzoryk.
Pi�rem pisano. Scyzorykiem za�
przytrzymywano �liski pergamin na
pochylonym pulpicie, ostrzono pi�ra ko�cz�c kaSd�
stron�
i usuwano
b��dy zdrapuj�c atrament, nim zd�Sy� wyschn��.
Trzymaj�c pi�ro w spos�b, kt�ry dzi�
m�g� si�
wyda�
dziwny