Lowell Elizabeth - Martwe slowa

Szczegóły
Tytuł Lowell Elizabeth - Martwe slowa
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Lowell Elizabeth - Martwe slowa PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Lowell Elizabeth - Martwe slowa PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Lowell Elizabeth - Martwe slowa - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ELIZABETH LOWELL Martwe s�owa Tytu� orygina�u Moving Target Cissy Hartley, niezwyk�ej bogini Internetu i wszystkich wspania�ych lokator�w z ca�ego �wiata na http://www.elizabethlowell.com/wwwboard Prolog Na wsch�d od Palm Springs Stycze� Niebo bez jednej chmurki by�o b��kitne, puste jak serce mordercy. Kobieta, kt�ra nosi�a trzy nazwiska, u�miechn�a si� ponuro do wstecznego lusterka w swoim starym pikapie. Jad�cy za ni� w bia�ej czterodrzwiowej toyocie m�Sczyzna p�dzi� tak szybko, Se niemal zlewa� si� z autostrad�, ale szcz�cie przesta�o mu sprzyja�, gdy droga zrobi�a si� w�Ssza i mniej zat�oczona, a potem przesz�a w nieutwardzony podjazd, prowadz�cy do jej samotnego domu. Ci�Sko ukry� si� na pustyni. Pr�bowa� utrzymywa� odpowiedni dystans, nie rzuca� w oczy, ale i tak przykuwa� uwag� jak neon. Sucha, dzika okolica sprawia�a wraSenie martwej, ale w rzeczywisto�ci pe�no tu by�o przyczajonego Sycia, niespodzianek zar�wno przyjemnych, jak i zab�jczych. Takich jak zapadaj�cy si� grz�ski piasek, kt�ry nie mia� nic wsp�lnego z polami golfowymi. Ska�y i wyboje r�wnieS potrafi�y niemile zaskoczy�. Mia�a nadziej�, Se ten nieduSy bia�y samoch�d z�amie o�,a kierowca kark. Nie musia�aby wtedy strzela� do tego, kto j��ledzi zak�adaj�c, Se widzi na tyle dobrze, Se zrobi to, zanim on j� uprzedzi. Starzejesz si�, uzna�a bezlito�nie. Przez ponad pi��dziesi�t lat udawa�o jej si� przechytrzy� lisa, ale w ko�cu zosta�a przyparta do muru. Ale nie b�dzie �atwym �upem. Nie odda prastarej, bezcennej Ksi�gi Uczonych. Pr�dzej umrze. Pikap podskoczy� na wyboju, wjeSdSaj�c na ostatni, stromy odcinek drogi: �wier� mili od domu. Tablice z napisem �teren prywatny" pojawia�y si� teraz przed jej oczami jak czerwone smugi, Swir pryska� spod k�, �ysiej�ce opony nie zapewnia�y dobrej przyczepno�ci. Ostatnio czas mija� tak szybko, Se z niczym nie mog�a nad�Sy�. A moSe po prostu, maj�c �wiadomo�� nadchodz�cej �mierci, odnosi�a wraSenie, Se czas uderza w jej Sycie jak woda spadaj�ca na twardy, nieust�pliwy g�az. Czy w�a�nie tak czu�y nast�pczynie pierwszej Sereny, kiedy nadchodzi�a pora, by umrze�? Czy spogl�da�y na stary, sfatygowany warsztat tkacki, kt�rego uSywa�y kolejne pokolenia nosz�ce nazwisko Weaver (ang. tkacz, tkaczka, prz�dka.)? Czy ujmowa�y w delikatne d�onie tkackie cz�enko, by wple�� swoje ostatnie w�tki w staroSytne desenie? Nie wiedzia�a. I nigdy si� nie dowie. Tak wiele poch�on�a Sar�oczna katarakta czasu. Ale nie wszystko zosta�o utracone. S�owa szeptane przez kolejne pokolenia kobiet �wiadczy�y o tym, Se na pocz�tku Ksi�ga Uczonych liczy�a ponad sze��set stron. Czas dramatyczne okoliczno�ci zmniejszy�y t� liczb� do pi�ciuset siedmiu. Na tych kartach zgromadzono histori� im�dro�� Uczonych: zdobi�y je iluminacje ze z�ota i sproszkowanego lazurytu, ziele�Sycia i szkar�at krwi przydawa�y im intensywno�ci. �adna Weaver w ostatnich siedmiu pokoleniach nie by�a w stanie rozszyfrowa� wysmuk�ych, eleganckich s��w zdobi�cych Ksi�g� Uczonych, ale nikt nie poddawa� w w�tpliwo�� warto�ci tego tomu. Oprawa by�a wysadzana kamieniami szlachetnymi o intensywnych barwach, tworz�cymi najwaSniejsz� cz�� zawi�ych, tajemniczych wzor�w wytrawionych w szczerym z�ocie. A teraz tym prastarym kartom zn�w grozi�o niebezpiecze�stwo. Jako ostatnia ze starego rodu Weaver�w, mia�a ca�e Sycie, Seby przygotowa� si� na tak� sytuacj�. Tradycja musia�a zosta� przekazana. Jej w�asne Sycie dobiega�o ko�ca: c�S, to nieuniknione. Ksi�ga Uczonych by�a zabezpieczona przed cz�owiecz� chciwo�ci�. Jej chata znajdowa�a si� w ma�ej dolinie i by�a zas�oni�ta niskim g�rskim grzbietem. Deski w studni i drewniane �ciany upraSy�o na kamie� bezlitosne s�o�ce pustyni Mojave. Wprawdzie granitowe s�upy wystaj�ce z suchej ziemi by�y teraz ch�odne, ale za par� miesi�cy rozgrzej� si� do bia�o�ci. W takie dni b�dzie piek�a chleb i fasol� w piecyku, kt�ry zbudowa�a przed domkiem, a o p�nocy poczuje zbawienny powiew ch�odnego wiatru. Je�li przeSyje. Zahamowa�a gwa�townie, wzbijaj�c tuman Swiru i kurzu, zgasi�a silnik i chwyci�a pakunek z fotela obok. Ukryte w nim drogocenne karty sk�oni�y j� do opuszczenia kryj�wki, do zmierzenia si� z niebezpieczn� przesz�o�ci�, od kt�rej przez ca�e Sycie ucieka�a. I od kt�rej musia�a ucieka� w tej chwili. Z determinacj�, dzi�ki kt�rej uda�o si� jej przeSy� prawie osiemdziesi�t lat, zmusi�a swoje chude nogi do wysi�ku i wbieg�a po niskich schodkach do chaty. Piach skrzypia� pod znoszonymi trzewikami. Czarne, powykr�cane konary drzewka Jozuego odcina�y si� od ja�niej�cego nieba. Gdzie� w g�rze jastrz�b �mign�� w pustk�. S�ysza�a tylko sw�j nieregularny oddech i widzia�a coraz bliSsze drzwi niszczej�cego domku. Ci�Sko dysz�c, otworzy�a je i wpad�a do �rodka, w momencie gdy bia�y samoch�d �mign�� po grani i wjecha� do ukrytej doliny. Zatrzasn�a drzwi i zasun�a metrow�Selazn� sztab�. Potem opu�ci�a wewn�trzne Saluzje na oknach i zaryglowa�a je. W �rodku zapanowa�a niemal ca�kowita ciemno��, ale nie potrzebowa�a �wiat�a, Seby odnale�� drog�. Jako m�oda wdowa zbudowa�a t� chat� z kamienia i drewna w�asnymi r�kami. Teraz, po latach, zna�a tu kaSdy centymetr, wady i zalety, wszystko. Poku�tyka�a do drzwi po wisz�c� na ko�ku dubelt�wk�. Wiedzia�a, Se bro� jest na�adowana. Jak zawsze. Walenie do frontowych drzwi. -Pani Weaver? Chcia�bym z pani� porozmawia� o... -To teren prywatny, a ja mam strzelb�! -krzykn�a, przerywaj�c mu w p� zdania. M�Sczyzna po drugiej stronie drzwi szybko rozejrza� si� dooko�a. �adnych kamer czy wizjer�w. Wcale si� ich nie spodziewa�, ale wola� zachowa� ostroSno��; w�a�nie dzi�ki tej ostroSno�ci nadal Sy�i by� wolny, w przeciwie�stwie do swoich przeciwnik�w. Nie dostrzeg� Sadnego przewodu instalacji elektrycznej czy telefonicznej, ani nawet radia czy anteny telewizyjnej. Z do�wiadczenia wiedzia�, Se w tej cz�ci pustyni Mojave telefony kom�rkowe nie maj� zasi�gu. Stara kobieta by�a naprawd� sama. U�miechn�� si�. P�ynnym, lecz zdecydowanym ruchem, kt�ry wiele o nim m�wi�, wsun�� d�o� pod wiatr�wk�. W jego r�ku pojawi�a si� bro�. -Nie ma powodu do obaw -powiedzia� uspokajaj�cym tonem. - Nie chc� zrobi� pani krzywdy. Chc� pani� wzbogaci�. Dam pani dwa miliony dolar�w za Ksi�g� Uczonych. JeSeli pani mnie wpu�ci, b�dziemy mogli porozmawia�... -Daj� panu sze��dziesi�t sekund na opuszczenie mojego terenu. -Niech pani b�dzie rozs�dna, pani Weaver. Dwa miliony dolar�w to mn�stwo pieni�dzy. Nikt inny nie zap�aci pani wi�cej za to, co zosta�o z tej cholernej ksi�gi druid�w. -Trzydzie�ci sekund. -Niech przynajmniej we�mie pani moj� wizyt�wk�. W odpowiedzi us�ysza� tylko charakterystyczny szcz�k �wiadcz�cy o tym, Se kobieta odbezpieczy�a bro�. Oszacowa� grubo�� kamienia i �cian, solidnych, zahartowanych przez s�o�ce drzwi, a takSe zdumiewaj�c� hardo�� ofiary. Pomy�la�, Se do sforsowania chatki b�dzie potrzebowa� specjalnych pocisk�w. Do pokonania staruszki teS. AleS twarda ta stara suka. Zakl�� paskudnie, odwr�ci� si�, wsiad� do samochodu i odjecha�, zostawiaj�c przedmiot, dla kt�rego by� got�w zabi�. Zaraz po zachodzie s�o�ca zerwa� si� wiatr. Fale powietrza suche, ch�odne, wr�cz lodowate, nios�y zapach, kt�ry kojarzy� si� raczej z przemijaniem niS z Syciem. Naftowa lampa wewn�trz chatki rzuca�a na okna i �ciany dziwne, ruchome cienie. Stary warsztat tkacki sta� w rogu; niedoko�czona tkanina cz�ciowo wype�nia�a ram�. Cz�enka z nawini�t� kolorow� prz�dz� zwisa�y z nicielnic krosna, czeka�y, by je wple�� w jednolity wz�r. Niedawno rozpalony ogie� przyjemnie buzowa� w kominku, odganiaj�c nocny ch��d pustyni. Kobieta owin�a si� d�ugim szalem, r�wnie starym jak jej warsztat. Szal by� do�� szorstki w dotyku, wi�c zazwyczaj zostawia�a go obok Ksi�gi Uczonych. Ale dzisiaj jej dusz� przenika� ch��d, a szal koi� niemi�e doznania. Siedzia�a w ot�pieniu przy kominku, ze wzrokiem utkwionym w migocz�ce p�omienie. Widzia�a tylko kawa�ki cienkiego, niezapisanego kartonu, kt�re po kolei wrzuca�a do ognia. Kiedy� obiecywa�, Se prze�le jej skradzione strony Ksi�gi Uczonych. I kolejny raz j� zawi�d�, nie dotrzymuj�c danego s�owa. Przes�a� wsp�czesny papier, a nie staroSytny pergamin. Nie by�o kart zapisanych cienkimi i w jakim� sensie niebezpiecznymi literami, w pradawnym j�zyku, stanowi�cym milcz�ce �wiadectwo dawno juS nieistniej�cych lud�w i miejsc. To, Se nie potrafi�a odczyta� s��w, nie mia�o znaczenia. NajwaSniejsze, Seby przechowa� ksi�g� bezpiecznie i przekaza� nast�pnej Serenie. Wedle rodzinnej tradycji, Ksi�ga Uczonych by�a dusz� cz�owieka opisan� na pergaminie atramentem z d�bowej Sywicy i Selaza. Dusz� pot�Snego m�Sczyzny. Dumnego i tajemniczego, a takSe zawzi�tego. Dusz� Erika Uczonego. Erika, kt�ry posiad� wiedz� zbyt p�no. Jednak to, czego si� nauczy� i co utraci�, uleg�o zapomnieniu, albowiem ci, kt�rzy strzegli Ksi�gi Uczonych, juS nie potrafili czyta� w staroSytnym j�zyku. Jednak nawet nie rozumiej�c s��w, wiedzia�a, Se ksi�ga jest bezcennym skarbem. Wartym o wiele wi�cej niS kawa�ek dawnej tkaniny, kt�r� owin�a sobie teraz szyj�, cenniejszym niS kute z�oto i wspaniale oszlifowane kamienie szlachetne oprawy; z Ksi�gi Uczonych emanowa�a kusz�ca wiedza, kt�ra jednak mog�a prowadzi� na manowce. Eleganckie, pe�ne zawijas�w duSe litery draSni�y umys�, bowiem zawarte w nich wzory wykracza�y poza znaczenie s��w. Dorobek poprzednich generacji, jej w�asnych przodk�w, ludzi, kt�rzy byli m�drzy albo g�upi, kt�rzy byli �wi�tymi albo przest�pcami, wojownikami i wied�mami, doradcami i pustelnikami, wie�niakami i arystokratami � ca�e do�wiadczenie ludzko�ci zdawa�o si� wyraSa� jaskrawymi kolorami: szafirem, rubinem, szmaragdem i z�otem. Przede wszystkim z�otem, kt�re roz�wietla�o ciemno�� jak Saden inny kruszec, l�ni�o z ponadczasow� niez�omno�ci�. Lecz ona sama by�a tylko cia�em, wyczerpanym niez�omn� postaw�. Jaki� ha�as na zewn�trz wyrwa� j� z ponurej zadumy. Odwr�ci�a si� i w tym momencie okno pokoju zosta�o wysadzone. W kamienn� posadzk� uderzy�a butelka, kt�ra od razu eksplodowa�a, rozpryskuj�c po izbie p�on�c� benzyn�. Potem do wn�trza wpad�a kolejna butelka, a potem nast�pna, jak bezlitosny deszcz spalaj�cy powietrze. Na koniec dojrza�a wz�r, kt�ry jej umyka� przez ca�e Sycie. Z u�miechem wyci�gn�a r�k�, Seby go uchwyci�. �a�owa�a tylko, Se zginie i juS nie zobaczy miny m�Sczyzny, kiedy ten przekona si�, Se znowu go przechytrzy�a. Ksi�ga Uczonych zosta�a juS przekazana nast�pnej w�a�cicielce. Rozdzia� 1 Rok p�niej Palm Springs, poniedzia�ek Podobnie jak wiele budynk�w w mie�cie, kancelaria adwokacka Mortona Hinghama stanowi�a pami�tk� po czasach, kiedy ludzie byli spokojniejsi i mieli wi�ksz� sk�onno�� do zbytku. Z �ukowych okien na drugim pi�trze moSna by�o podziwia� niskie domy, wysokie palmy i skaliste g�ry, przy kt�rych wzniesione ludzk� r�k� obiekty wydawa�y si�miesznie ma�e. W recepcji kancelarii koi�y oko kremowe �ciany i bujna ziele�. Meble z litego drewna l�ni�y politur�. Dywan by� juS troch� wytarty, ale w dobrym gu�cie, jak owdowia�a, ale zamoSna ksi�Sniczka. Funkcj� sekretarki i recepcjonistki pe�ni�a jedna osoba. Mia�a suchy, lekko za�amuj�cy si� g�os, w kt�rym jednak nigdy nie pojawia� si� ton szorstko�ci. -Pani Charters? Pan Hingham za chwil� si� z pani� spotka. Serena przez chwil� patrzy�a nieprzytomnym wzrokiem na recepcjonistk�. W tym ch�odnym, eleganckim pomieszczeniu, roztaczaj�cym aur� praworz�dno�ci i cywilizacji, bardzo ci�Sy�a �wiadomo��, Se jej babka zgin�a w wyniku aktu przemocy, kt�ry m�g� by� kojarzony raczej z kryminalnymi gettami wielkich miast niS z dzik�, odludn� pustyni�. Nieliczne zwierz�ta zabijaj� tylko dlatego, Ses� do tego zdolne. W pierwszym rz�dzie zalicza si� do nich gatunek homo sapiens. -Dzi�kuj� -powiedzia�a Serena schrypni�tym g�osem. Starsza pani skin�a g�ow�, wprowadzi�a klientk� do gabinetu Mortona Hinghama i zamkn�a za sob� drzwi. Serena natychmiast zauwaSy�a, Se Saluzje na oknach gabinetu zosta�y opuszczone, a na �cianach nie wida� tapet, gdyS ca�� powierzchni� zajmuj� szafy z ksi�Skami, kt�rych ok�adki by�y r�wnie nudne i pozbawione polotu jak tytu�y. Na solidnym biurku Hinghama pi�trzy�y si� sterty rozmaitych dokument�w. Stoj�ce pod przeciwleg�� �cian� komputery zupe�nie nie pasowa�y do oprawnych w sk�r� tom�w, w kt�rych przechowywano postanowienia, nakazy i ekspertyzy sprzed lat. Obrotowe krzes�o zaskrzypia�o, gdy adwokat wsta�, by przywita� si� z klientk�. Mimo Se dawno przekroczy� wiek emerytalny, wci�S zajmowa� sw�j bystry umys� procesami i tarapatami, w jakie wpadali ludzie nieraz znacznie od niego m�odsi. -Przepraszam, Se musia�a pani czeka�, pani Charters powiedzia� Hingham, odchrz�kn�wszy. -Mamy tu szczeg�lnie trudny przypadek aresztowania, kt�ry... -Adwokat zn�w chrz�kn��. -Rozumiem. -Serena sk�ama�a przez grzeczno��. -To nie ma znaczenia. -Akurat te ostatnie s�owa by�y szczere. Prawd� m�wi�c, mia�a ochot� spojrze� przez okna na g�ry, jakie otacza�y j� w dzieci�stwie i sta�y si� fundamentem doros�ych marze�. -Rozumiem, Se stan Kalifornia zamierza zamkn�� �ledztwo w sprawie zamordowania mojej babki? -�ledztwo nie b�dzie zamkni�te, dop�ki zab�jca nie zostanie wykryty. Ale rzeczywi�cie, jako wykonawca jej testamentu jestem upowaSniony do zwrotu tego, co zosta�o z doczesnych d�br Lisbeth Charters, to znaczy pani babki. To, SeuSy� prawdziwego imienia i nazwiska Lisbeth Charters, wskazywa�o, iS babka ufa�a temu m�Sczy�nie tak, jak ufa�a tylko jeszcze jednej osobie na �wiecie: swojej wnuczce. Dopiero po chwili do Sereny dotar�a druga cz�� zdania. Zacisn�a usta, Seby nie wybuchn�� ironicznym �miechem. Doczesne dobra. Babka prowadzi�a surowy, wr�cz sparta�ski tryb Sycia. Nagrod� okaza�a si� dla niej okrutna, gwa�towna �mier�. -Rozumiem -stwierdzi�a oboj�tnym tonem. -Czy fakt, Se wreszcie otrzymuj� tak zwany spadek, oznacza, Se nie jestem podejrzana o zamordowanie w�asnej babki? Z trudem powstrzymywany gniew w g�osie klientki sprawi�, Se Hingham przyjrza� si� jej uwaSniej. �redniego wzrostu, ubrana ze swobod�: niebieskie dSinsy i marynarka z jakiej� dziwnej tkaniny, szczup�e, ale kobiece cia�o, kt�re kiedy� by go podnieci�o, a i teraz budzi�o zainteresowanie, rudoz�ociste w�osy splecione w d�ugi warkocz francuski, owalna twarz i zimne oczy, kt�rymi mierzy�a go jak kot. Z dokument�w, kt�re trzyma� w r�ku, wynika�o, Se ma trzydzie�ci par� lat. Nie wygl�da�a na sw�j wiek. Natomiast jej oczy o dziwnym kolorze mia�y w sobie niezachwian� moc, jakiej moSna by�o si� spodziewa� raczej u kobiety w�adczej i dwa razy starszej. Lisbeth Serena Charters mia�a w�a�nie takie oczy. Fio�kowoniebieskie. Szeroko rozstawione. Fascynuj�ce. Niepokoj�ce. Hingham znowu odchrz�kn��. -Pani Charters, nigdy nie by�a pani naprawd� podejrzewana. Detektyw juS wyja�ni�, Se by�a to tylko rutynowa procedura, Seby ustali�, gdzie pani przebywa�a w t� noc, kiedy zosta�o pope�nione morderstwo, zw�aszcza Se jest pani jedyn� osob�, kt�ra odziedziczy�a spadek. -Detektyw wyja�ni�. Cho� nie poprawi�o mi to samopoczucia. -C�S, to musia�o by� dla pani bardzo trudne. -I jest nadal. Wprawdzie nie by�y�my ze sob� zbyt blisko, ale pr�cz babki nie mia�am Sadnej rodziny. Codziennie zadawa�a sobie pytanie, czy gdyby by�y sobie bliSsze, babka nadal by Sy�a. Na to pytanie nie by�o odpowiedzi. I nigdy nie b�dzie. Machn�a r�k� ze zniecierpliwieniem. -Za�atwmy t� spraw�. Mam duSo pracy. -Pracy? -Hingham zerkn�� na trzymane w r�ku dokumenty. - Jak zrozumia�em, prowadzi pani w�asn�, jednoosobow� firm�. -Dok�adnie. �adnych wolnych godzin za dobre sprawowanie. Moja pracodawczyni to wredna baba. Pomarszczon� twarz adwokata wykrzywi� upiorny u�miech. -Czy b�dzie mia�a co� przeciwko temu, Se po�wi�ci pani troch� czasu na kaw�? Serena u�miechn�a si� mimo niezadowolenia z prawa, adwokat�w i biurokracji stanu Kalifornia. -Dzi�kuj�, ale powinnam wraca� do Leucadii, zanim autostrady zamieni� si� w parkingi. -MoSe jednak zechce pani usi���... ? Pomimo napi�cia i zdenerwowania Serena podesz�a do duSego tapicerowanego fotela, kt�ry czeka� na ni� przy biurku Hinghama. Stara�a si� panowa� nad sob�, siedzie� spokojnie. Bardzo cz�sto w Syciu maskowa�a energi� i inteligencj�, kt�re mimo to emanowa�y z niej z tak� si��, Se budzi�a u innych ludzi niepok�j. Z rozmys�em rozsiad�a si� wygodnie na fotelu, skrzySowa�a nogi i czeka�a, aS stary prawnik powie jej to, co juS i tak wiedzia�a: Se babka nie mia�a Sadnych, godnych uwagi doczesnych d�br. Kiedy Hingham usiad� na swoim krze�le, ostro zaskrzypia�o. -Rozumiem, Se nie Syczy sobie pani Sadnego owijania w bawe�n�. -Zgadza si�. Skin�� g�ow� i przesun�� dokumenty. -Pani spadek to szcz�tki domu oraz pi�� akr�w dzia�ki, na kt�rej ten budynek postawiono. Nie obci�Saj� go Sadne d�ugi hipoteczne ani jakiekolwiek zaleg�o�ci. -Poda� siedz�cej po drugiej stronie biurka Serenie map� dzia�ki oraz tytu� w�asno�ci. -Wszystkie podatki za zesz�y rok zosta�y zap�acone. Ze wzgl�du na poSar z�oSy�em wniosek o ponown� wycen�. -Wr�czy� Serenie kolejne dokumenty. -Nie ma rachunk�w za �wiat�o czy gaz, bo w tym domu nie by�y uSywane. Lisbeth -pani Charters -by�a samowystarczalna do samego ko�ca. Nawet je�li Hingham uwaSa� za dziwne, Se jego klientka na oficjalnie przechowywanym dokumencie figurowa�a jako Ellis Weaver, pomimo Se w swoim prywatnym Syciu nazywa�a si� Lisbeth Charters, to nie da� tego po sobie pozna�.USywanie wi�cej niS jednego nazwiska jest zupe�nie legalne, o ile dana osoba nie zmienia danych personalnych w celu zatajenia niezgodnych z prawem poczyna�. Odbieraj�c dokumenty, Serena zaciska�a z�by, miotana nie tylko gniewem, ale i dojmuj�cym smutkiem: Lisbeth Charters nie zas�uSy�a na tak okrutn��mier�. -Naprawd� doradzam, Seby zleci�a pani ponown� wycen� samej dzia�ki -dorzuci� Hingham. -Ten rzeczoznawca jest chciwy. Serena pr�bowa�a si� przej�� jego uwagami. Bezskutecznie. Jak mog�a si� nimi przej��, skoro trzyma�a w r�kach wszystko, co pozosta�o po jej babce: plik papier�w, kt�re nie by�y warte nawet tyle, ile Serena otrzymywa�a za zrobienie tkaniny, kt�r� w�a�ciciele jakiej� galerii uznawali za �waSn�". Ale dokumenty, podobnie jak galerie, pomija�y wiele, w�a�ciwie wszystko, co liczy�o si� naprawd�: �miech i okresy milczenia, �zy i ciep�o, gdy wia�y zimne wiatry, i wspomnienie latarni rzucaj�cych z�ociste �wiat�o na bezpieczny, ma�y �wiat jej dzieci�stwa. W domu swojej babki nigdy nie czu�a si� biedna, chociaS teraz mia�a �wiadomo��, Se Sy�y na skraju n�dzy. Hingham chrz�kn��. Zazwyczaj doskonale wyczuwa� nastroje swoich klient�w, ale siedz�ca naprzeciwko niego, opanowana m�oda kobieta by�a nieprzenikniona. Pod tym wzgl�dem bardzo przypomina�a Lisbeth Charters vel Ellis Weaver sprzed lat. Ponownie odchrz�kn��, uporz�dkowa� swoje dokumenty, wyci�gn�� jeden z nich i poda� Serenie. -Mia�a jedno konto bankowe -powiedzia�. -W Bernie. Kiedy ta ostatnia informacja dotar�a do Sereny, przesta�a rozmy�la� o przesz�o�ci i skupi�a uwag� na adwokacie. -Gdzie? -Berno w Szwajcarii. Konto numeryczne. Dlatego nie ma Sadnego dokumentu. Tylko numer konta wypisany odr�cznie przez Lisbeth. Mimo Se jestem wykonawc� jej testamentu, diabelnie ci�Sko by�o mi wydoby� od Szwajcar�w informacje o tym koncie. -Jest pan pewien, Se by�o to konto mojej babki? -Ca�kowicie. -Hingham u�miechn�� si�, zadowolony, Se zdo�a� zburzy� spok�j klientki. -S�dz�c po numerze, domy�lam si�, Se konto jest do�� stare. -Czeka�, aS Serena zapyta, ile pieni�dzy jest na koncie. Nadaremnie. Nie maj�c wyj�cia, chrz�kn�� i kontynuowa�: -Suma na koncie wystarczy na pokrycie wszelkich wydatk�w zwi�zanych z jej �mierci�. Jak pani wie, wyrazi�a Syczenie, by jej zw�oki zosta�y skremowane, a prochy rozsypane w jej posiad�o�ci. W g�osie Sereny toczy�y walk� gniew i �zy. Zwyci�Sy� gniew. -Jakie to sprytne, Se morderca spe�ni� jej ostatnie Syczenia. Hingham skrzywi� si�, s�ysz�c ten ironiczny ton. W tym momencie postanowi�, Se oszcz�dzi klientce ca�ej prawdy. W rzeczywisto�ci przekaza� zw�glone szcz�tki Lisbeth do oficjalnej kremacji, gdy tylko biuro szeryfa wyda�o stosowne zezwolenie. Potem pojecha� na pustkowie, kt�re Lisbeth nazywa�a swoim domem, i rozsypa� jej prochy na wietrze. Serena znowu po�oSy�a nog� na nodze. Ten gest by� jedyn� oznak� potwornej w�ciek�o�ci, jak� odczuwa�a za kaSdym razem, gdy przypomina�a sobie, Se kto� zamordowa� jej babk� dla brutalnego kaprysu. Ale takie refleksje do niczego nie prowadzi�y. Dlatego postanowi�a my�le� o czym� innym. -Dlaczego moja babka mia�aby zak�ada� numeryczne konto w szwajcarskim banku? -Podejrzewam, Se z typowych powod�w. -PrzecieS nie by�a zamieszana w Sadne przest�pstwo. Hingham u�miechn�� si�. -Istnieje wiele uzasadnionych powod�w, dla kt�rych ludzie chc� mie� anonimowe konta w bankach. Pani babka by�a osob� nies�ychanie, jakby to powiedzie�, dyskretn�. Konto zosta�o za�oSone dawno temu. Domy�lam si�, Se na d�ugo przed pani przyj�ciem na �wiat. Nie ma Sadnego zwi�zku z pani�, chyba Se zdecyduje si� pani je zlikwidowa�. Mog� to za pani� zrobi�. Serena spojrza�a na trzymany w r�ku kawa�ek papieru. W zagranicznym banku znajdowa�o si� dwana�cie tysi�cy siedemset czterdzie�ci dziewi�� dolar�w i osiemdziesi�t jeden cent�w. -Sama si� tym zajm�. Adwokat lekko zacisn�� usta. Nie by� w stanie zliczy�, ile razy Lisbeth odpowiada�a mu dok�adnie tak samo: �Sama si� tym zajm�". Bez wzgl�du jak mocno nalega�, nie chcia�a od niego niczego opr�cz najbardziej niezb�dnych us�ug prawnych. Nie Seby mia�a co� przeciwko niemu. Po prostu nie lubi�a m�Sczyzn i nie ufa�a im. -Jak sobie pani Syczy. -Te bezosobowe s�owa grz�z�y muw gardle zupe�nie tak samo, jak w przesz�o�ci. G�o�no odchrz�kn��i wr�czy� Serenie ma�� kopert� z logo swojej kancelarii w miejscu adresu zwrotnego. -Tu jest klucz do jej skrytki. -W Szwajcarii? U�miechn�� si�. -Nie. W Palm Springs. PoniewaS jestem wykonawc� testamentu... -Otworzy� j� pan -doko�czy�a Serena ch�odno. Nie podoba�a jej si� my�l, Se czyje� obce r�ce grzeba�y w Syciu jej babki. Za duSo by�o tego po jej �mierci: samotn� chatk� i wypalonego pikapa otoczono S�t� ta�m�, a tuman szarego popio�u wznosi� si� przy kaSdym powiewie. -Prosi�a o to, kiedy zmienia�a testament. Reprezentuj� prawo, pani Charters. Upewni�em si�, Se w tej skrytce nie ma niczego, co mog�oby zainteresowa� pa�stwo. -Dlaczego pa�stwo mia�oby si� interesowa� pami�tkami, jakie zostawi�a mi babka? -W przypadku, gdyby mia�y pewn� warto��, pojawi�aby si� kwestia podatku. -Oczywi�cie. Jak mog�am o tym zapomnie�. -G�os Sereny nie zdradza� Sadnych emocji, tylko lekko zaci�ni�te wargi �wiadczy�y, Se by�a zdegustowana. Jej babka nigdy w Syciu nie otrzyma�a niczego od w�adz miejskich, stanowych czy federalnych. Co nie powstrzymywa�o ich od roszcze� dotycz�cych cz�ci jej maj�tku, nawet je�li nie mia�y wi�kszej warto�ci. Hingham otworzy� g��bok� szuflad� biurka i ostroSnie wyj�� grub� podniszczon� sk�rzan� teczk�. -W skrytce by�o kilka przedmiot�w. -Po�oSy� obok teczki now� kopert� formatu A4. -A to znaleziono w pogorzelisku, przy warsztacie tkackim pani babki. -Co to jest? -Tkanina. Pono� staruszka leSa�a na niej. Prowadz�cy �ledztwo domy�lali si�, Se najpierw przytula�a do siebie t� tkanin�, jakby chroni�a dziecko; potem zacz�a cierpie� i odczuwa� straszny b�l. Hingham uzna�, Se Serena nie musi jednak zna� tych detali ani ogl�da� makabrycznych fotografii w policyjnych aktach. Pewnych szczeg��w lepiej nie zna�. -Pono�? -zagadn�a Serena. -Nie rozumiem. Hingham westchn�� pocieraj�c grzbiet nosa. -Z chaty nie zosta�o prawie nic opr�cz kamiennych �cian i kamiennego komina. To cud, Se ten skrawek materia�u ocala� z poSaru. Serena zmarszczy�a czo�o, wzi�a do r�ki kopert�, otworzy�a j� i wyci�gn�a z niej tkanin� -mia�a ponad metr d�ugo�ci i jakie� trzydzie�ci centymetr�w szeroko�ci. Pachnia�a dymem, ale nie by�a osmalona. Nitki by�y spr�Syste, l�ni�y rozmaitymi kolorami albo moSe ich trudnym do nazwania zestawieniem: szepta�y do Sereny w jakiej� prastarej mowie, wci�gaj�cj� coraz g��biej, a niedoko�czony wz�r wywo�ywa� u niej niepokoj�ce poczucie absolutnej pewno�ci. Ona jest moja. Nosi�am j�. Serena widzia�a t� tkanin� pierwszy raz w Syciu. Rozdzia� 2 Pani Charters, dobrze si� pani czuje? -spyta� Hingham. Serena z trudem oderwa�a wzrok od stare tkaniny o tajemniczym, zagadkowym wzorze, spojrza�a na adwokata. Mia�a bujn� wyobra�ni�, a teraz odnosi�a nieodparte wraSenie, Se co� j� ��czy z bardzo d�ug� histori� prz�dek. W�a�nie dzi�ki temu wzory na jej pracach by�y tak niezwyk�e, Se galerie zaczyna�y si� nimi powaSnie interesowa�. Ale teS prze�wiadczenie o bezpo�redniej wi�zi by�o zbyt realne, zbyt niepokoj�ce. Zbyt... Niebezpieczne. -Pani Charters? -Przepraszam -odpar�a. -Te wspomnienia s� dla mnie trudne. U�wiadomi�a sobie z ironi�Se powiedzia�a adwokatowi co� bardzo prawdziwego. W tym przypadku w�a�ciwsze by�oby zapewne s�owo �niemoSliwe"; bowiem niemoSliwe, by ona utka�a ten skrawek. -Dla takiej tkaczki jak ja, ta tkanina jest czym� zupe�nie wyj�tkowym. Wz�r jest fascynuj�cy, a sam materia� przypomina w dotyku najdelikatniejszy at�as. Cho� moSe aksamit. Przy dotyku zmienia si� zdumiewaj�co. Tkaczka, kt�ra go wykona�a, musia�a by� niezwykle utalentowana. -Pani babka? -Nie. Kobieta, kt�ra dawno temu utka�a ten materia�. Bardzo dawno. Przez moment dozna�a osobliwego wraSenia, Se kto� zgadza si� z tym, co w�a�nie powiedzia�a. S�owa aprobaty by�y ciche jak szept, lecz dobitne jak grzmot. Prawie tysi�c lat temu. Hingham spojrza� na trzymany przez Seren� szal. Stwierdzi�, Se �adne jest po��czenie barw, ale nie by� w stanie zauwaSy�Sadnego konkretnego wzoru. Natomiast dotkni�cie materia�u przyprawia�o go o niemi�y dreszcz. Trudno mu by�o znie�� kontakt z tkanin� nawet przez te par� sekund, kiedy musia� j� w�oSy� z powrotem do koperty. Tymczasem jego klientka g�adzi�a szal jak ukochanego kota. Zdumiewaj�ce. Pokr�ci� g�ow� i odwr�ci� si� od tkaniny. Inne pami�tki po Lisbeth nie mia�y odpychaj�cych cech. Prawd� m�wi�c, by�y to najpi�kniejsze przedmioty, jakie zdarzy�o mu si� widzie�. Bardzo ostroSnie otworzy� teczk�. Serenie na moment z wraSenia zapar�o dech. Na miejscami uszkodzonej, sp�owia�ej sk�rze jasno b�yszcza�y intensywne odcienie rubinu i lapisu, szmaragd�w i z�ota, niezwyk�a gra barw, wznios�a jak pie�� na tle ciszy. Kunsztownie wykaligrafowane czarne litery opisywa�y czas i miejsce sprzed lat, j�zykiem przodk�w, kt�ry dzisiaj rozumia�o niewielu. Serce Sereny na chwil� zamar�o, a potem zacz�o bi� w przy�pieszonym rytmie. Kiedy przem�wi�a, jej g�os by� cichy jak szept. -M�j BoSe. Gdy adwokat przewr�ci� kart�, z�oto zal�ni�o i zamigota�o. Wz�r sprzed tysi�ca �at zaja�nia� nowymi kolorami. Seren� przeszy� elektryzuj�cy zachwyt. To by� jej wz�r, ten sam, o kt�rym ca�e Sycie �ni�a. -Nie wiedzia�a pani, Se ona je ma, prawda? -zagadn�� Hingham. -My�la�am, Se tylko o nich �ni�. -Serena zamkn�a powieki, a potem znowu je otworzy�a. Sen wcale si� nie sko�czy�. Z niezwyk�� ostroSno�ci� powiod�a opuszkiem palca po mi�kkiej kraw�dzi pergaminowej stronicy. -Ona jest prawdziwa! -Och, tak. Najzupe�niej prawdziwa. Cztery lu�ne karty zapisane po obu stronach. W sumie osiem stronic. -Prawdziwa. -AS trudno jej by�o w to uwierzy�. -M�wi� pan, Se w skrytce nie ma niczego warto�ciowego. -Na ile si� orientuj�, one nie maj� warto�ci. -Z wysi�kiem oderwa�a wzrok od nieoprawionych resztek pi�knie iluminowanego niegdy� kompletnego manuskryptu: nie powinna ani nie mog�a pami�ta�, jak wygl�da� kiedy�. -Podejrzewam, Se maj� ogromn� warto��. -Je�li to prawda, s� o wiele starsze od jakiegokolwiek rz�du, kt�ry pragn��by je opodatkowa�.-U�miech Hinghama by� �agodny i w jaki� nieokre�lony spos�b smutny. -Pani babka chcia�a, Seby pani otrzyma�a te karty. Nie widzia�em powodu, Seby je dawa� do wyceny, przez co prawdopodobnie zmusi�bym pani� do sprzedaSy spadku w celu zap�acenia podatk�w stanowi, kt�ry nie zrobi� dla Lisbeth nic. Nawet nie zapewni� jej moSliwo�ci przeSycia... -Pan... -Serena zawaha�a si�. -Panu na niej zaleSa�o, prawda? -Kocha�em j�. Ale nie chcia�a na to pozwoli�. -Przykro mi. -Mnie teS. -Westchn��, zdj�� okulary i zn�w potar� grzbiet nosa. Jego oczy by�y czarne, tak jak kiedy� jego w�osy. -W Syciu nie zna�em kobiety r�wnie upartej. To by�a jej najwi�ksza wada. A jednocze�nie najwi�ksza zaleta. -Westchn�� raz jeszcze i w�oSy� okulary. Kiedy odezwa� si� po chwili, w jego g�osie juS nie by�o emocji. -Oto rzecz ostatnia. Serena zaczerpn�a powietrza i przez moment wpatrywa�a si� w zapiecz�towan� kopert�, kt�r� podawa� jej adwokat. W ko�cu wzi�a j� do r�ki, rozci�a podsuni�tym przez Hinghama noSykiem i przeczyta�a list, kt�ry Lisbeth Serena Charters uzna�a za stosowne przes�a� wnuczce po swojej �mierci. �Sereno, Kiedy b�dziesz czyta�a te s�owa, b�d� juS martwa. Nie smuc� si� tym. �y�am d�uSej od wielu innych ludzi i moje cia�o juS si� zuSy�o. Je�li ten list dotrze do ciebie z czterema tylko kartami z Ksi�gi Uczonych, oznacza to, Se nie dope�ni�am obowi�zku. Przez tysi�c lat ksi�ga by�a przekazywana przez matki ich pierworodnym c�rkom. W ci�gu minionych stuleci utraci�y�my cz�� kart, ale nie tak znowu wiele. AS nadesz�o moje pokolenie. Czyni� starania, by te karty odzyska�. Jestem juS tak stara, Se �mier� bardziej mnie kusi, niS przeraSa. Je�li mi si� nie powiedzie, a ty postanowisz odzyska� swoje dziedzictwo, zapami�taj mnie tak�, jak� by�am, gdy mia�am dwadzie�cia par� lat. My�l jak kobieta, kt�r� by�am. A potem my�l jak dziecko, kt�rym by�a�, kiedy pustynia by�a dla ciebie czym� nowym. Wtedy Ksi�ga Uczonych si� odnajdzie. B�d� bardzo ostroSna. Fa�szerstwo jest niebezpieczn� sztuk�. Kobieta rozs�dna nie prowadzi�aby takich poszukiwa�. Ale od kiedy to pierworodne kobiety z mojego klanu by�y rozs�dne? Z pewno�ci� nie od tysi�ca lat. Je�li udasz si� tam, gdzie ci� poprowadz� te karty, nie pope�nij b��du, kt�ry ja pope�ni�am -b�d� ruchomym celem, a nie czekaj�c� na rze� owieczk�. Nie powierzaj Sadnemu m�Sczy�nie swojego dziedzictwa. Od niego zaleSy twoje Sycie". Serena jeszcze raz przeczyta�a list. Nie pierwszy raz wola�aby, aby jej babka nie by�a tak podejrzliwa w stosunku do otoczenia. Lisbeth ufa�a Hinghamowi na tyle, by zostawi� u niego list, ale nie do tego stopnia, by pozwoli� mu zapozna� si� z jego tre�ci�. Przekaza�a wnuczce tyle informacji, ile uzna�a za absolutnie konieczne. Tak wi�c pocz�tkowo Serena nie mia�a ich zbyt wiele. Dowiedzia�a si� jedynie, Se gdzie� istnia� bardziej kompletny manuskrypt, kt�ry stanowi� jej dziedzictwo, i Se musi by� ostroSna. OstrzeSenie by�o sformu�owane wyra�nie, ruchomy cel, w przeciwie�stwie do sposobu, w jaki dziedzictwo mia�oby zosta� odzyskane. Marszcz�c brwi, z�oSy�a list i wsun�a go z powrotem do koperty. ChociaS Hingham by� wyra�nie zaciekawiony, uda�, Se nie zauwaSa, jak Serena chowa list do torebki, i nie zapyta� o jego tre��. -Musz� si� dowiedzie� czego� wi�cej na ten temat o�wiadczy�a, wskazuj�c palcem iluminowane Sywymi kolorami stronice. MoSe te barwy naprawd� s� zbyt �wieSe. MoSe w gr� wchodzi fa�szerstwo. -Zna pan kogo�, kto m�g�by dyskretnie dokona� ich wyceny? Hingham spodziewa� si� tego rodzaju pytania. Pchn�� w jej kierunku arkusik. Pod logo adwokata widnia�y dwa adresy z numerami telefon�w i e -mailami. Jeden by� nowojorski, drugi miejscowy. -Numer z Palm Springs naleSy do Erika Northa -wyja�ni�., - Mimo m�odego wieku, ten cz�owiek zna si�wietnie na staroangielskich manuskryptach. Jednak z tego co wiem, cz�sto podr�Suje, wi�c akurat moSe nie by� go w mie�cie. -A drugi numer? -spyta�a kr�tko Serena. -NaleSy do House of Warrick. Serena zna�a t� nazw�. Wszyscy j� znali. �wiat aukcyjny dochowa� si� trzech gigant�w: Sotheby's, Christie's i House of Warrick. -Warrick od dawna specjalizuje si� w starych manuskryptach ci�gn�� Hingham -wi�c mog� poleci� ich us�ugi. Z uwagi na charakter naszej spo�eczno�ci maj� tu ma�� fili�, ale Nowy Jork zajmuje si� bardziej warto�ciowymi wycenami. Ch�tnie prze�l� im pani karty. �Nie powierzaj Sadnemu m�Sczy�nie swojego dziedzictwa. Od niego zaleSy twoje Sycie". Serena w milczeniu zastanawia�a si�, w jakim stanie psychicznym znajdowa�a si� jej babka pisz�c ten list. By�a jej nieodrodn� wnuczk� i podobnie jak Lisbeth, zachowywa�a wielk� ostroSno��, nikomu nie ufa�a. -Dzi�kuj� -powiedzia�a -ale sama si� tym zajm�. -Jak pani sobie Syczy. Pozwoli�em sobie wykona� kolorowe odbitki w�asnor�cznie. -Podkre�li� ostatnie s�owo, jakby chcia� j� zapewni�, Se sprawa zosta�a za�atwiona bardzo dyskretnie. - Wprawdzie nie s�dz�, by te karty �atwo by�o zniszczy�... -wzruszy� ramionami -ale woSenie ich w walizce na pewno im nie pomaga. Maj�c do dyspozycji kilka kolorowych kopii, kompetentny ekspert powinien m�c stwierdzi�, czy oddawanie do wyceny ca�ego zestawu o�miu orygina��w jest warte zachodu i wydatk�w. -Jeszcze raz dzi�kuj�. Zada� pan sobie wiele trudu dla osoby, kt�rej nawet pan nie zna. -Warto by�o znowu zobaczy� oczy Lisbeth. U�miechn�� si� lekko. Serena nie wiedzia�a, co odpowiedzie�; w�a�ciwie nie by�a w stanie wydusi� z siebie ani s�owa, bo nagle poczu�a �zy w gardle. Mimowolnym gestem wzi�a do r�ki tkanin� i przy�oSy�a j� do sk�ry szyi. Tkanina koi�a jak pieszczota. Serena pog�aska�a j� delikatnie, jakby chcia�a si� odwzajemni�. A potem zabra�a sw�j niezwyk�y spadek i zostawi�a Mortona Hinghama zatopionego we wspomnieniach. Czu�a, Se musi st�d wyj�� i dobrze si� zastanowi�, co powinna zrobi�. Albo czego zrobi� nie powinna. �Nie powierzaj swojego dziedzictwa Sadnemu m�Sczy�nie. Od niego zaleSy twoje Sycie. B�d� ruchomym celem". Rozdzia� 3 Palm Springs. �roda rano Erik North siedzia� wygodnie w fotelu na os�oni�tym dziedzi�cu. S�o�ce podkre�la�o jasne pasemka w jego g�stych, z�ocistokasztanowatych w�osach. Bosy, z nagim torsem, w znoszonych sportowych szortach, czeka� na um�wionego go�cia rozmy�laj�c o stronie t�umaczonego manuskryptu. ��adna kobieta od czas�w Ewy nie by�a tak zdradliwa. Zosta�em uwi�ziony w suknie utkanym jej w�asn� r�k�, suknie zakl�tym, nieczystym; zosta�em omotany jej planami jak owad paj�czyn�; i ca�y czas s�dzi�em, Se mnie kocha. Nie kocha�a. Kocha�a tylko w�asny klan, ode mnie nie potrzebowa�a niczego pr�cz nasienia. Przekl�ta czarodziejka. Wci�S o niej �ni�. T�skni�. Pragn�. Widz� jej w�osy l�ni�ce w blasku p�on�cego ognia. Widz� jej oczy w kaSdym fio�ku. Czuj� jej zapach w kaSdym letnim ogrodzie. BoSe, ratuj mnie od tych diabelskich m�k". Erik omal si� nie u�miechn��, ale przerwa� bezruch. Nie ulega�o w�tpliwo�ci, Se pisz�c te s�owa Erik Uczony by� ogromnie nieszcz�liwy. Kunsztowne pismo nie mog�o ukry� dziko�ci jego uczu�. Z perspektywy czasu trudno stwierdzi�, co powodowa�o uczonym skryb�: nienawi��, mi�o�� czy blu�niercza kombinacja tych uczu�. Jednej rzeczy Erik North by� zupe�nie pewien. Spos�b zaprojektowania inicja��w wskazywa�, Se karta pierwotnie znajdowa�a si� na pocz�tku Ksi�gi Uczonych. W miar� up�ywu lat, kt�re po�wi�cono na stworzenie ksi�gi, wzory i ozdoby stawa�y si� coraz bardziej skomplikowane, podobnie jak znaki zbiorcze na marginesach. Pomimo wygodnego otoczenia i ciep�ego, styczniowego dnia, Erik nie wylegiwa� si� beztrosko przy basenie. Wr�cz przeciwnie; jego cia�o zastyg�o w bezruchu, jakby szykowa� si� do ataku. K�pka ciemnych w�os�w na jego klatce piersiowej ledwie si� porusza�a, kiedy oddycha�. Ludzie zwykle wierc� si�, bawi� si� guzikiem, skubi� odzieS, drapi� si� po nosie lub b�bni� palcami. Erik nie robi� Sadnej z tych rzeczy. Nawet powieki mia� p�przymkni�te, Seby nie porusza� nimi zbyt wyra�nie podczas mrugania. Stara sztuczka my�liwego. Na zamkowym murze pojawi� si�, jak teleportowany, ptak zwany kukawk� kalifornijsk�. Okr�g�e, b�yszcz�ce �lepka przygl�da�y si� uwaSnie kaSdemu skrawkowi duSego dziedzi�ca, otoczonego arkadami poro�ni�tymi winoro�l�, krzewom r�S, kt�re wyhodowano ze �redniowiecznych szczep�w. Czarny grzebie� ptaka pr�Sy� si� i opada� jak nerwowo bij�ce serce. Na pustyni zwierz�ta naraSa�y Sycie tylko dla dw�ch rzeczy: wody i zaspokajania pop�du p�ciowego. Turkusowa tafla basenu stanowi�a pokus� nie do odparcia. ChociaS ptak obserwowa� teren d�ugo i uwaSnie, nie dostrzeg� niczego opr�cz poruszaj�cych si� na lekkim wietrze pn�czy bugenwilli, jaracandy, cytrus�w i ogr�dka zio�owego. Upewniwszy si�, Se jest tu bezpiecznie, br�zowawa kukawka wielko�ci jastrz�bia skoczy�a z wysoko�ci dw�ch metr�w na kamienne p�yty dziedzi�ca i natychmiast zbliSy�a si� do �ukowatej kraw�dzi zdroju, po��czonego z basenem. Po�rodku wygi�cia l�ni�a p�ytka tafla szemrz�cej wody, kt�ra �cieka�a po ma�ym wyst�pie prowadz�cym ze zdroju do basenu. Kukawka zgrabnie dobrn�a do �rodka wyst�pu i szybko, a przy tym w osobliwie wdzi�czny spos�b poruszaj�c g��wk�, zacz�a pi� wod� z basenu. Ptak znajdowa� si� w zasi�gu r�ki Erika. Gdyby mia� ochot� na pierzast� przek�sk�, m�g�by spokojnie zje�� kukawk� na lunch. Zastyg�y w jednej pozycji, obserwowa� ptaka zapami�tuj�c kaSdy jego ruch, subteln� gr�wiat�a na nakrapianych br�zowych i kremowych pi�rkach, eleganckie balansowanie skrzyd�ami i szyj�, n�Skami i d�ugim ogonem. Samiec zachowywa� si� niespokojnie, cho� nie tak nerwowo jak przed czterema dniami, kiedy Erik siedzia� na dziedzi�cu i czeka�, aS ptak zdob�dzie si� na odwag�, by zaspokoi� pragnienie. Podczas tegorocznej wyj�tkowo suchej zimy basen sta� si� codziennym przystankiem w wyprawach kukawki. Erik czu�, Se za tydzie�, najwySej dwa, ptak b�dzie mu jad� z r�ki. Wszystkie zwierz�ta go akceptowa�y. Zawsze tak by�o. MoSe dlatego, Se potrafi� ca�kowicie znieruchomie� na d�uSszy czas. A moSe po prostu dlatego, Se okazywa� im szacunek, traktowa� jak niezaleSne, rozkosznie skoncentrowane na sobie istoty, kt�re tak intensywnie przeSywa�y kaSd� chwil�. Gardzio�ko kukawki porusza�o si� szybko, gdy wypija�a ostatnie �yki, Potem ptak gwa�townie podni�s� sw�j w�ski ogon, jakby to by�a batuta dyrygenta. W nast�pnej chwili odwr�ci� si� lekko podskakuj�c po kamiennych p�ytach i odfrun�� na szczyt wysokiego muru. Rozleg� si� szelest, trzepotanie czarnego ogona i ptak znikn�� za kaskad� ciemnor�Sowej bugenwilli. -Tak wygl�da moja przerwa na kaw� -zwr�ci� si� Erik do pustego dziedzi�ca. Nie doczeka� si�Sadnej reakcji, nawet cienie si� nie poruszy�y. Wsta�, przeci�gn�� si� i wr�ci� do pracowni znajduj�cej si� w najwySszej z wymy�lnych wieSyczek jego posiad�o�ci. Odziedziczy� t� ziemi� i kamienie, kt�re kiedy� zebrano na miejscu staroSytnych szkockich ruin i przetransportowano na pustyni�. To by�a kosztowna zachcianka, ale w tamtych czasach pieni�dze -nowe pieni�dze -nie stanowi�y problemu; pochodzi�y od pradziadka Erika, kt�ry walczy� z Errolem Flynnem na planie licznych film�w. Podobne jak wielu innych mieszka�c�w Hollywood, pradziadek Perry zarobi� tyle, Se m�g� sobie pozwoli� na bajkowy azyl w Palm Springs. Cz�onk�w jego rodziny od zawsze cechowa�o zami�owanie do przedmiot�w pochodz�cych z epoki �redniowiecza. Dziadek Erika ze strony ojca i jego Sona byli cenionymi mediewistami. Ojciec prowadzi� badania naukowe dotycz�ce �redniowiecza i pisywa� ksi�Ski dla dzieci. Rysunki matki Erika by�y r�wnie fascynuj�ce, jak ilustrowane przez nie opowiadania. Przeci�gn�wszy si� jeszcze raz, Erik usiad� na wysokim, pi�knie wykonanym taborecie z wi�niowego drewna, niegdy� naleS�cym do jego matki. Pochyli� si� nad pulpitem zaprojektowanym przed wiekami; podobnie jak �zamek Northa", mebel przeszed� oczywi�cie kilka renowacji. ChociaS by�a dopiero dziesi�ta, a na p�nocnej stronie obszernego pomieszczenia w wieSyczce znajdowa�y si� okna -Perry'emu nie zaleSa�o na stwarzaniu tu autentycznego mroku -ilo�� �wiat�a dziennego ledwo starcza�a Erikowi do pracy. -Chyba b�d� musia� przyci�� t� star� bugenwill� -mrukn�� pod nosem. Potrzebowa� dobrego �wiat�a, ale z niech�ci� my�la� o przycinaniu bugenwilli z obsypanej jaskrawymi r�Sowymi p�kami. Kt�rego� dnia nad pustyni� nadci�gnie w ko�cu mr�z i zwarzy bujnie rosn�c� bugenwill�. Erik postanowi�, Se do tego czasu b�dzie si� napawa� widokiem kwiat�w. Ib�dzie pracowa� mruS�c oczy. �eby mie� lepsze �wiat�o, lekko przechyli� blat. LeSa�y na nim dwie karty. Pierwsza, pergaminowa, zosta�a starannie poliniowana, ale nie by�o na niej Sadnego tekstu. Na drugiej znajdowa�a si� fotografia wykonana w �wietle ultrafioletowym, przedstawiaj�ca wyblak�y ze staro�ci celtycki manuskrypt, pochodz�cy z dwunastowiecznej Brytanii. W �wietle ultrafioletowym oryginalne zapiski by�y widoczne, cho� wymazano je, by umie�ci� na starym pergaminie inne, nowsze ilustracje. W ten spos�b mnisi mogli ponownie uSy� drogiego pergaminu, zast�puj�c �wiecki tekst �wi�tym s�owem boSym. By�a to r�wnieS sztuczka stosowana przez fa�szerzy: zakrywali prosty, naboSny tekst czym� bardziej b�yskotliwym, Seby przyci�gn�� uwag� kt�rego� z bogatych kolekcjoner�w. Tak zwan� �stron� dywanow�"o Sywych kolorach moSna by�o sprzeda� znacznie �atwiej niS szesna�cie czy dwadzie�cia linijek tekstu w j�zyku nieznanym nabywcy. Jak zawsze, g�os m�Sczyzny znanego jako Erik Uczony zdawa� si� wibrowa� w umy�le jego imiennika, kt�ry dzi� odczytywa� wyblak�e linijki z po�yskuj�cej fotografii: �Dzi� stan��em na granicy, w dniu rocznicy mojego �ma�Se�stwa�. Przez przekl�t� mg�� us�ysza�em dzwony Silverfells obwieszczaj�ce narodziny c�rki klanu -pierwszy taki por�d, odk�d si�gam pami�ci�. A mg�a przytrzymywa�a mnie jak metalowa sie�. M�j ko� odm�wi� wej�cia na szlak. Sok� w�drowny zosta� o�lepiony �wiat�em czar�w. Nos mego psa go�czego nie rozr�Snia� zapach�w. Ja za� czu�em si� ca�kiem bezradny. Nie mia�em sposobu, by w oparach mg�y wybra� w�a�ciw� drog� i dotrze� do �r�d�a mojej niedoli. Niechaj przekl�te b�dzie ca�e Silverfells. Wyczuwa�em rado�� mrocznego klanu, gdy wygraSa�em niegodziwej czarodziejce, kt�ra tak mnie omami�a, Se z w�asnej woli zosta�em jej niewolnikiem". Na twarzy Erika pojawi� si� grymas, tak samo jak za pierwszym razem, gdy t�umaczy� ten fragment. Jego imiennik by� naprawd� rozsierdzony, przepojony tak� w�ciek�o�ci�, Se mimo up�ywu czasu jego wyblak�e listy jeszcze teraz ni� ocieka�y, i ogarni�ty takim gniewem, Se nawet nie wymieni� imienia owej czarodziejki, kt�re nie pojawi�o si� na Sadnej z siedmiu stronic, jakie Erik zdo�a� odszuka�. -Nieszcz�nik -mrukn�� Erik. -Naprawd� zalaz�a ci za sk�r�, co? A moSe ty jej zalaz�e�? Dzwony z powodu narodzin, co? Podejrzewam, Se w ��Sku nikt ci� do niczego nie zmusza�, chyba Sew dwunastowiecznej Brytanii dzieci poczynano jakim� innym sposobem. Ciekawe, dlaczego co� si� mi�dzy wami zepsu�o.... -Wykrzywi� wargi. -Pewnie posz�o o to, co zwykle. Ona chcia�a wi�cej niS mog�e� jej da�, nie trac�c poczucia, Se jeste� m�Sczyzn�. Co� takiego w�a�nie przydarzy�o si� Erikowi Normowi. Jego narzeczona uwaSa�a, Se powinien interesowa� si� wy��cznie ni�. Nie chcia�a by� �macoch�" dw�ch nastolatek, m�odszych si�str Erika. PrzecieS mia�y wielu innych bliSszych i dalszych krewnych. Czy kto� z nich nie m�g� wzi�� dziewczynek na wychowanie? Koniec narzecze�stwa. Pocz�tek rodzicielstwa w pojedynk�. Erik ostroSnie od�oSy� narz�dzia, kt�rych uSywa� do liniowania pergaminu. Ten klient -�agodnie rzecz ujmuj�c -by� wyj�tkowo wybredny. Erik pos�ugiwa� si� ko�cianym rylcem z metalowym czubkiem, Seby znaczy� pergamin takim samym sposobem, jaki stosowano juS ponad tysi�c lat temu. Teraz poliniowane karty czeka�y, aS kto� zape�ni je kaligraficznym pismem. Erik musia� tylko widzie� stary tekst dostatecznie wyra�nie, by m�c go skopiowa�. Mia�by o wiele �atwiejsze zadanie, gdyby m�g� pracowa� d�uSej z oryginalnym pergaminem, ale w�a�ciciel by�, ze zrozumia�ych wzgl�d�w, niezwykle zaborczy wobec swego skarbu. Prace �hiszpa�skiego fa�szerza" cieszy�y si� w dwudziestym pierwszym wieku wielkim popytem. Erik mia� szcz�cie, otrzyma� bowiem zgod� na wystawienie karty na dzia�anie promieni ultrafioletowych i sfotografowanie jej, dzi�ki czemu odtworzy� oryginalny tekst. Powoli i tak d�ugo przechyla� drewniany pulpit, aS to, co dot�d wydawa�o mu si� tylko mglistym zarysem cieni ukrytych pod powierzchni� oryginalnego pergaminu, pojawi�o si� na fotografii, na kt�rej wida� by�o eleganckie, cho� nieliczne linijki kaligraficznego pisma. Erik wyda� g��boki gard�owy d�wi�k, oznaczaj�cy aprobat�. Ten odg�os �wietnie pasowa� do jego jasnokasztanowatych w�os�w i drapieSnych, z�ocistych oczu. -Mam ci�! Nuc�c melodi� przekazywan� w jego rodzinie przez m�Sczyzn z pokolenia na pokolenie juS od �redniowiecza, ustawi� blat pod w�a�ciwym k�tem. Nast�pnie wybra� pi�rko ze stojaczka przykr�conego do kraw�dzi sto�u kre�larskiego. PoniewaS by� lewor�czny, wola� uSywa� pi�rek z prawego skrzyd�a ptaka -zwykle indyka, czasami g�si, jeSeli kopiowa� strony z najdrobniejszymi szczeg�ami. Dzi� pos�ugiwa� si� pi�rem g�sim, bo sam by� klientem. Pracuj�c nad Ksi�g� Uczonych stawa� si� niezwykle wymagaj�cy. JeSeli do skrupulatnego odtworzenia orygina�u koniecznie musia� mie� takie w�a�nie pi�ro, to potrafi� je zdoby� w Palm Springs. W dawnych czasach mnisi i skrybowie nie mieli k�opotu z pozyskiwaniem odpowiednich pi�r. W �redniowiecznych klasztorach Starego �wiata nie s�yszano jeszcze o indykach Syj�cych w Nowym �wiecie, natomiast hodowano g�si, Seby mie� zapasy w spiSarniach i narz�dzia pracy dla kaligraf�w. Erik nie by� w tak skrajnej sytuacji, by musia� sam hodowa� te ptaki. Uda�o mu si� nawi�za� przyjazne kontakty z w�a�cicielami ferm indyk�w oraz z kobiet�, kt�ra sprzedawa�a europejskie g�si z gatunku g� g�gawa restauracjom specjalizuj�cym si� w nietypowych potrawach. Przezwyci�Sywszy pocz�tkowe niedowierzanie hodowc�w, bez problem�w otrzymywa� od nich pi�ra. Oczywi�cie �wi�to Dzi�kczynienia stanowi�o doskona�� okazj�, by zgromadzi� ca�e tony indyczych pi�r. Je�li chodzi o g�si, najlepsze by�o BoSe Narodzenie. Par� tygodni temu przygotowa� tysi�ce g�sich pi�r, zanurzaj�c kaSdy czubek w rozgrzany piasek, Seby �wyleczy�" dutk�, potem zdejmowa� kruch�, �lisk� os�onk�, a na koniec wydrapywa� mi�kkie wn�trze. Kilka wprawnych ruch�w scyzoryka sprawia�o, Se pi�ro nadawa�o si� do pisania. Musia� uSywa� kadzide�ek, Seby usun�� przykr� wo� pi�r z odziedziczonego po dziadku starego zamku. Erik podejrzewa�, Se mnisi uSywali kadzid�a z tego samego powodu. Mokre, nadpalone pi�ra wydziela�y smr�d r�wnie dokuczliwy jak zapach skunksa. Automatycznym gestem podni�s� pi�ro i obejrza� czubek pod �wiat�o. Idealne. Wprawdzie nie na d�ugo, ale zawsze mia� pod r�k� ostry scyzoryk. Dos�ownie pod r�k�. Podnosi� go praw� r�k�, si�gaj�c po pi�ro lew�. W XII wieku wszyscy skrybowie klasztorni byli prawor�czni. Fakt, Se ten by� lewor�czny, t�umaczy� wyb�r tekstu: �wiecka historia klanu Uczonych widziana oczyma ich najwybitniejszego przedstawiciela zamiast rozwaSa� na temat natury Boga. Erik zasiad� do pracy. Kaligrafia w �redniowiecznym stylu wymaga�a dw�ch rak; jedn� trzyma�o si� pi�ro, drug� scyzoryk. Pi�rem pisano. Scyzorykiem za� przytrzymywano �liski pergamin na pochylonym pulpicie, ostrzono pi�ra ko�cz�c kaSd� stron� i usuwano b��dy zdrapuj�c atrament, nim zd�Sy� wyschn��. Trzymaj�c pi�ro w spos�b, kt�ry dzi� m�g� si� wyda� dziwny