Kseniia Baszttowa - Wampir z przypadku
Szczegóły |
Tytuł |
Kseniia Baszttowa - Wampir z przypadku |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Kseniia Baszttowa - Wampir z przypadku PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Kseniia Baszttowa - Wampir z przypadku PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Kseniia Baszttowa - Wampir z przypadku - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Kseniia Baszttowa
WAMPIR
Z PRZYPADKU
prze�o�y�a
Izabela Wi�niewska-Repeczko
Lublin 2009
PPRROOLLOOGG
O p�nocy nabrze�e by�o opustosza�e. Jedynie w oddali, sk�d dochodzi�y
melodyjne d�wi�ki koncertu, w oknach czynnych do p�na knajpek pali�o si� jeszcze
�wiat�o. S�aby wiatr porusza� li��mi drzew.
Samoch�d koloru pustynnej nocy powoli zahamowa�. Rozleg� si� szmer opon na
rozgrzanym asfalcie, a po chwili kto� bezszelestnie otworzy� przednie drzwi.
Niedopalony papieros niczym dogasaj�cy meteor rozb�ysn�� w powietrzu,
przelecia� ponad �elazn� balustrad� i wpad� do wody.
- Nooo? - ze zniecierpliwieniem odezwa� si� siedz�cy z przodu m�czyzna. - I
gdzie on jest?
- Na pewno zaraz si� zjawi... - Kierowca leniwie zakaszla�.
Zaraz potem us�ysza� za plecami g�osy towarzyszy:
- Zamknij si�! Nikt ci� o zdanie nie pyta�!
- Wybacz, szefie. - Szofer spu�ci� oczy.
Niebawem rozleg� si� odg�os krok�w, a nast�pnie s�abe, st�umione
pochrz�kiwanie. Uwag� tego, kt�rego nazywali szefem, przyku� nowo przyby�y.
- Nooo?
- Wszystko gotowe, szefie - wydusi� us�u�nie m�czyzna. - Dom jest urz�dzony
wed�ug pana gustu. Zastosowali�my si� do wszystkich zalece�.
Szef powoli wysiad� z samochodu. Spod marynarki na chwil� wysun�a si�
koszula barwy krwi.
- Ilu jest ich w mie�cie?
- Dw�ch lub trzech. Wszyscy mieszkaj� tu od ponad dziesi�ciu lat.
- Jacy� uczniowie? Kontakty z w�adzami?
- Miejscowi gliniarze nic o nich nie wiedz�. Je�li chodzi o uczni�w, ka�dy ma nie
wi�cej ni� pi�ciu, g�ra sze�ciu. Og�em oko�o dwudziestu.
Szef w zamy�leniu opar� si� o samoch�d.
- A co wiadomo na temat tych... kundli? - zapyta� po chwili.
- S�ysza�em, �e zawarli co� w rodzaju rozejmu - odpar� z wahaniem rozm�wca.
- Mo�esz odej��.
Nowy skin�� g�ow�. Zrobi� kilka krok�w w ty� i wyszed� z kr�gu rzucanego
przez latarni� �wiat�a, po czym rozp�yn�� si� w ciemno�ciach letniej nocy.
Szef d�u�sz� chwil� sta� nieruchomo, oparty plecami o samoch�d.
Szcz�kn�� zamek w drzwiach. Zanim zd��y�y si� otworzy�, m�czyzna
b�yskawicznie pochwyci� klamk�, pomagaj�c m�odej kobiecie wydosta� si� z tylnego
siedzenia.
Dziewczyna leniwym krokiem przemierzy�a pas zieleni oddzielaj�cy jezdni� od
chodnika, zatrzyma�a si� nad brzegiem rzeki i chwyci�a za por�cze. M�czyzna
pod��y� za ni� bez po�piechu.
Od wody powia�o ch�odem.
- Ale� mi to wszystko obrzyd�o - cicho, z namys�em rzek�a kobieta.
- Lidio, ja...
- Obrzyd�o! - powt�rzy�a stanowczym tonem z nut� nostalgii w g�osie. - Co
kilka lat rzuca� wszystko i wyje�d�a�, wci�� si� spieszy�... Mam tego do��. Mam
do�� �ycia w wiecznym strachu, obawie, �e gdy tylko skr�c� za r�g, kto� mo�e mnie
napa��. Mam do�� tej ca�ej Europy i tych podr�y.
- Nie lubisz Europy? Pojedziemy do Ameryki, do Australii, dok�dkolwiek
zechcesz!
- Nie chc� nigdzie jecha�! - niemal krzykn�a. - Czy ty niczego nie rozumiesz?
Nie chodzi o miejsca, chodzi o to �ycie! Naprawd� tego nie widzisz?
M�czyzna nie odpowiedzia�. Narzuci� na ramiona dziewczyny marynark�. Ten
gest nie by� niczym wi�cej, jak tylko przejawem kurtuazji - dziewczyna ju� od
dawna nie by�a zdolna do odczuwania zimna. Mimo to przyj�a podarunek.
Przyj�a, chlipn�a cicho i po�o�y�a g�ow� na ramieniu kochanka, a on obj�� j� w
talii.
Pi�kna mog�aby by� z nich para. Mog�aby, gdyby nie dziwna blado�� kobiety i
cienka, bia�awa szrama szpec�ca twarz m�czyzny.
CZE�� PIERWISZA
��YYWAA LLEEGGEENNDDAA!! IILLOO���� SSII�� NNIIEE LLIICCZZYY!!
O sz�stej rano telewizor w��czony przez jakiego� idiot� na ca�y regulator
uroczy�cie odegra� hymn. Grobowy harmider tr�b, b�bn�w i tym podobnych
instrument�w do wt�ru z hukiem m�ota pneumatycznego w mojej g�owie sprawi�, �e
si� obudzi�em.
Z�orzecz�c cicho przez zaci�ni�te z�by (g�o�no nie mog�em z powodu
wspomnianej dolegliwo�ci), bez otwierania oczu spe�zn��em z wersalki i namacawszy
przycisk na pilocie, wy��czy�em szklane pud�o. Bior�c pod uwag� fakt, �e zdo�a�em to
zrobi�, musia�em znajdowa� si� w domu. A skoro tak, to �eby dotrze� do kuchni i
dorwa� si� do cudownego eliksiru z og�rk�w, wystarczy�o wyj�� z pokoju i skr�ci�... w
lewo!
Kiedy z niewielk� pomoc� palc�w unios�em powieki, poczu�em, jak razi mnie
niesamowicie jasne �wiat�o poranka (kto powiedzia�, �e promienie s�o�ca s�
przyjemne?!).
Doszed�em do wniosku, �e najwy�szy czas wsta�. Po pi�ciu nieudanych pr�bach
pokona�em wreszcie syndrom agresywnego chodnika - gdyby kto� nie wiedzia�, mam
na my�li sytuacj�, kiedy chodnik, a w tym przypadku pod�oga, oddala si� coraz
bardziej i bardziej... a� w ko�cu znienacka obija cz�owiekowi g�b�. Docz�apa�em do
lod�wki i wyci�gn��em trzylitrowy s��j z b�ogos�awion� wod� po og�rkach.
Kilka �yk�w i od razu jakby lepiej. Oto co kac robi z cz�owiekiem.
No tak, ale w jaki spos�b doprowadzi�em sw�j biedny organizm do takiego stanu?
Zmusi�em szare kom�rki do pracy na wysokich obrotach i walcz�c z b�lem g�owy przy
pomocy wspomnianego ju� napoju, zacz��em sobie co nieco przypomina�.
Wczoraj... a mo�e wcale nie wczoraj? W ka�dym razie na pewno w pi�tek. W
pi�tek o trzeciej po po�udniu rodzice zabrali m�odszego brata i wyjechali do domku
letniskowego. Wcze�niej doszli do wniosku, �e b�dzie dla mnie lepiej, je�li zostan� w
mie�cie i spr�buj� poby� troch� bez ich nadzoru.
Nawiasem m�wi�c, lepiej, �eby by�a sobota. Jak mnie mamu�ka zobaczy w takim
stanie, porz�dnie oberw� po uszach.
Powr��my jednak do tematu. Co si� dzia�o p�niej? Najpierw skaka�em po
kana�ach telewizora, usi�uj�c znale�� co� lepszego od tych nadawanych bez ko�ca
talkshow, a gdy si� podda�em i zamierza�em wy��czy� szklane pud�o, kto� zadzwoni�
do drzwi. Przyszed� �lekko� wci�ty Wowka z kilkoma butelkami piwa.
- S�uchaj, brachu, skoro twoich starych nie ma w domu, mo�e by�my �ykn�li? -
zaproponowa�.
Chyba si� opiera�em, ale w ko�cu wytoczy� argument koronny:
- Stary, Irka mnie rzuci�a.
Wowka bez przerwy to si� k��ci�, to zn�w godzi� z Iren�, po pi��dziesi�t razy na
dzie�, bo przecie� najwa�niejsze to znale�� jaki� pow�d, zgadza si�?
Ale do rzeczy. Kiedy osuszyli�my wszystkie butelki piwa, kochany Wowka
wyci�gn�� sk�d� p� litra samogonu, potem w�dk�, potem koniak, potem zn�w piwo,
potem ja znalaz�em sake (zawsze my�la�em, �e to jakie� paskudztwo, a tu prosz� -
ca�kiem, ca�kiem), potem jeszcze jedn� butelk� w�dki, potem... potem Wowka rzyga�.
Kiedy doszed� do siebie, oznajmi�, �e zatru� si� ciastem owsianym, kt�re s�u�y�o nam
za zak�sk�. Na szcz�cie m�j �o��dek nie jest a� tak wra�liwy.
Poniewa� uznali�my, �e mamy ju� do�� w czubie, wyszli�my na miasto. Co si�
dzia�o p�niej, pami�tam jakby przez mg��... Zreszt�, mo�e p�niej sobie przypomn�.
Odstawi�em kubek z niedopit� wod� po og�rkach i zrobi�em obch�d po
wszystkich pokojach, trzymuj�c si� �cian. Najwyra�niej niczego nie spalili�my, nie
rozbili�my, ani nie przepili�my, a to ju� po�owa sukcesu.
Posiedzia�em chwil� na kanapie, a potem poszed�em si� umy�. Gdy wlaz�em do
�azienki, przypadkiem spojrza�em w g�r� - na �wie�o wybielonym suficie widnia�y
�lady but�w. Przenios�em wzrok na swoje nogi - no tak, by�em w butach. Rzuci�em
okiem na podeszw� - wszystko si� zgadza, ca�a w kredzie. Tylko jak ja to zrobi�em?
Pomy�la�em, �e kiedy ju� dojd� do siebie, zama�� �lady, bo inaczej rodzice mnie
ukatrupi�. Op�uka�em twarz i zacz��em my� z�by, nie potrafi�c si� wyzby� wra�enia,
�e co� jest nie tak. Zerkn��em w wisz�ce nad zlewem lustro, szeroko rozdziawiaj�c
usta, by s�odko ziewn��. Ujrza�em w�asn� nietrze�w� fizjonomi�: rozczochrane
kasztanowe w�osy, smutne br�zowe oczy (nic dziwnego, przy takim g�owy b�lu... tfu,
b�lu g�owy), dwudniowy zarost... A figa z makiem, nie b�d� si� dzisiaj goli�! Sprawy i
tak przybra�y do�� nieoczekiwany obr�t, tylko tego brakowa�o, �ebym si� jeszcze
pozacina� na kacu. Tak sobie w�a�nie my�la�em, gdy wtem, mniej wi�cej w po�owie
wydobywaj�cego si� z mojego gard�a przeci�g�ego �aaaaa�, wyba�uszy�em oczy.
G�rne k�y by�y zdecydowanie d�u�sze od pozosta�ych z�b�w, a na dodatek chyba
zaostrzone. Jasne, nigdy nie mia�em idealnego zgryzu, ale �eby do tego stopnia?!
Ostro�nie przeci�gn��em kciukiem po jednym z k��w: na palcu pojawi�a si� krew. Jezu
Chryste, w co ja si� wpakowa�em?!
Przed oczami przelecia�y mi sceny ze wszystkich horror�w klasy �D� o
wilko�akach i wampirach, jakie kiedykolwiek ogl�da�em.
Wyszed�em z �azienki i opad�em na fotel w pokoju go�cinnym. Na stole le�a�a
popielniczka i kilka paczek papieros�w, jedna ledwie napocz�ta, pozosta�e puste.
Wowka pali raz na sto lat, od wielkiego dzwonu. Ja, je�li mam by� szczery, nigdy
jeszcze nie pr�bowa�em, ale teraz nasz�a mnie nieodparta ochota.
W�o�y�em jednego w usta, zaci�gn��em si� niezbyt wprawnie, przestawi�em bli�ej
popielniczk� i... od razu odesz�a mi ochota na wyroby tytoniowe. Obok papieros�w
le�a� o��wek. Dopalony do po�owy.
C�, to najwyra�niej nie by� m�j dzie�.
* * *
Omiot�em pok�j t�pym wzrokiem, wy�apuj�c kolejne dowody wczorajszej libacji -
nasadzone na ko�ce �yrandola puste butelki, Kiciusia i Mruczusia pochrapuj�cych
cicho w dw�ch r�nych k�tach pokoju, jakby urwa� im si� film. (Nie ma si� z czego
�mia�, nie moja wina, �e tatko dosta� w prezencie dwa szczeniaki ciao-ciao z
zapewnieniem, �e to NIESAMOWICIE PUSZYSTE koci�ta. I co z tego, �e mia�y czarne
j�zyki? Mo�e od jag�d!). Od obydwu dziwnie zalatywa�o walerian� czy czym�
podobnym.
W ko�cu znudzi�o mi si� lustrowanie pobojowiska po tej �uczcie w czasie d�umy�,
wi�c wzi��em si� w gar�� i zacz��em sprz�ta�. P�niej b�d� my�le�, w jaki spos�b
dorobi�em si� tych z�b�w, o ile oczywi�cie zdo�am sobie co� przypomnie�.
Do czwartej po po�udniu upora�em si� z ba�aganem i dom l�ni� a� mi�o, po czym
zn�w zacz��em zachodzi� w g�ow�, co si� wczoraj wydarzy�o.
Wczoraj...
Wczoraj, gdy ju� mieli�my nie�le w czubie, poszli�my na spacer. Po oko�o
p�godzinie bezsensownego wa��sania si� po mie�cie dotarli�my do... no jasne, do
ogrodu botanicznego!
A dalej...
W ogrodzie spotkali�my jakich� tolkienist�w, �wawo wymachuj�cych mieczami.
Chyba si� nawet zdziwi�em, �e przyle�li akurat tam, zamiast pod �mij�wk� (mamy
jedno takie miejsce, gdzie spotykaj� si� elfy, hobbici, orkowie i inni popapra�cy).
Przez jaki� czas ich obserwowali�my, a� w pewnym momencie wyda�o nam si�
oburzaj�ce, �e dw�ch napad�o na jednego. Wowa delikatnie poklepa� po ramieniu
stoj�cego bli�ej napastnika, a kiedy tamten si� odwr�ci�, waln�� go w szcz�k� tak
mocno, �e biedaczek nakry� si� kopytami. (Rzecz jasna w przeno�ni! Tak naprawd�
�adnych kopyt nie mia�. Tak s�dz�).
Potem ten napadni�ty nak�ad� po g�bie parzystokopytnemu, kt�ry, tak na
marginesie, zosta� sam na polu bitwy. Ju� po wszystkim przedstawi� si� nam i
zaproponowa� swoje towarzystwo.
W��czyli�my si� po mie�cie i zaczyna� mnie morzy� sen, kiedy ten typek (w
dodatku okryty klawym czarnym p�aszczykiem) zapyta�:
- Ch�opaki, chcecie by� nie�miertelni?
Z tego co pami�tam, pomy�la�em wtedy, �e zamierza nas wci�gn�� do tej
tolkienowskiej paczki (maj� tam tak� grupk� nie�miertelnych oraz tak�, kt�r�
nazywaj� kopytnymi), wi�c si� zgodzi�em, mimo �e nigdy specjalnie mnie nie
interesowa�o �adne ko�o teatralne. Wowa postanowi� p�j�� za moim przyk�adem.
Zdaje si�, �e w�a�nie wtedy w r�kach tego Duncana McClauda ni st�d, ni zow�d
pojawi� si� kind�a� oraz bogato zdobiony z�otem i drogimi kamieniami puchar.
Czarny P�aszcz przejecha� no�em po nadgarstku, utoczy� troch� krwi i poda� nam
kielich.
- Pijcie!
Aha, lepiej spadajmy, zanim uraczy nas jakim� spidem.
Zanim jednak zd��y�em cokolwiek powiedzie�, Wowka rado�nie pochwyci�
�kieliszek�, upi� nieco jego zawarto�ci, po czym z rozmys�em zamlaska�.
- Mmm, pychotka...
Wtedy i ja postanowi�em skosztowa� tego specyfiku. Pami�tam, �e smakowa�
troch� jak szampan, a troch� jak likier czekoladowy (gul, gul, gul...). Prawdopodobnie
wypi�bym wi�cej, ale Czarny P�aszcz nagle wyrwa� mi puchar z r�k i rykn��:
- Wystarczy!
Nast�pnie postawi� ko�nierz i tyle�my go widzieli.
Dziwna sprawa...
Gdybym wi�c mia� wyci�gn�� wnioski z wygl�du moich z�b�w - wampir ze mnie
bez dw�ch zda�. Ostro�nie zliza�em z palca plamk� zaschni�tej ju� krwi. Tfu, ohyda!
No tak. Ludzka krew nie robi na mnie wra�enia. Mo�e by tak zwierz�cej?
Z�apa�em Kiciusia za ogon i przyci�gn��em do wersalki. Pies leniwie powarkiwa�.
Podnios�em go za przednie �apy, pr�buj�c namierzy� w tej kupie sier�ci szyj�. Je�eli
prawd� jest to, co pokazuj� w filmach grozy i je�eli ofiara wampira faktycznie nie
reaguje na czynniki dra�ni�ce, to znaczy, �e na moim ciao-ciao �eruje ca�e stado
wampir�w, (rzecz jasna, po wypiciu litra waleriany na ryj) - pies flegmatycznie
zmierzy� mnie wzrokiem, lizn�� w nos i g�o�no zachrapa�. To, �e wci�� go ogl�da�em,
nie robi�o na nim najmniejszego wra�enia.
No dobra, nie b�d� go k�sa�, zw�aszcza �e raczej nie mia�em na to ochoty.
Problem wci�� jednak pozostawa� nierozwi�zany, a ja nie bardzo wiedzia�em, co
robi�... O, to jest my�l! Zadzwoni� do Wowki i wsp�lnie udamy si� na poszukiwania
Czarnego P�aszcza, o ile rzecz jasna Wowka b�dzie w stanie. Pocz�apa�em do telefonu.
Najpierw us�ysza�em sygna�, a po chwili j�cz�cy g�os �lekko� wci�tego kumpla:
- Taaa?
Ciekawe, jak zareagowa�a jego matka na widok napranego synalka.
- Siemasz, Wowa, musimy pogada�. Wpadnij do mnie.
- Jaja sobie robisz, co? - zapyta� udr�czonym g�osem. Kiedy jednak
wypowiedzia�em pewne znane zakl�cie, natychmiast si� o�ywi�.
- Mo�e browarek?
- Ju� lec�, p�dz�!
To gadzina, nawet s�uchawki nie od�o�y�!
A ja, no c�... Nie pozostawa�o mi nic innego, jak tylko skoczy� po piwo.
Bezalkoholowe. Wystarczy mu tego, co wla� w siebie wczoraj. W pobli�u normalnego
nie mieli, a nasz kochany Wowka to przecie� �wiatowiec, �Karmi� nie wypije,
musia�em wi�c p�j�� a� na rynek.
Po jakich� dw�ch kwadransach b��dzenia mi�dzy straganami w ko�cu znalaz�em
mniej wi�cej to, czego szuka�em i zakupiwszy kilka butelek, wr�ci�em do domu. Wowa
ju� tam czeka�. Ubrany w eleganckie jasnoszare spodnie i kolorow� koszul� w palmy i
papugi, przest�powa� z nogi na nog� pod drzwiami mieszkania. Nie pr�bowa� nawet
zadzwoni� czy zapuka�, tylko powtarza� monotonnie:
- Andriej, otwieraj.
Po pi�ciu minutach znudzi�a mnie ta szopka i postanowi�em si� ujawni�.
Wowka obrzuci� m�tnym wzrokiem graffiti nabazgrane na klatce przez
miejscowych psycholi, po czym zapyta�:
- To my�my wczoraj wszystko wypili?
* * *
W�adimir Dan lubi dowcipkowa�, wi�c wprowadzi�em go czym pr�dzej do domu,
pocz�stowa�em piwem i poszed�em przejrze� zawarto�� apteczki. Dokopa�em si� do
alka-seltzera, 2KC oraz aktywnego w�gla. Zmiesza�em to wszystko i tak przygotowan�
wybuchow� mikstur� napoi�em Wow�, a sam uzbroi�em si� w cierpliwo�� i czeka�em
na efekty.
Po dw�ch godzinach, upewniwszy si�, �e Wowka nie zaproponuje odbiciu w
lustrze bruderszaftu, zaprowadzi�em go do �azienki i kaza�em mu obejrze� z�by, a
potem pokaza�em swoje.
Reakcja przyjaciela by�a, delikatnie m�wi�c, niezbyt normalna:
- Klawo! Teraz b�d� m�g� otwiera� wino bez u�ycia korkoci�gu!
Podczas gdy ja, sko�owany, pr�bowa�em nad��y� za jego tokiem rozumowania,
on zacz�� ostukiwa� z�bki, troch� nimi potarmosi�, by sprawdzi�, czy mocno siedz�, a
potem dos�ownie wyparowa� z �azienki.
Kiedy wreszcie po kilku minutach doszed�em do siebie i wr�ci�em do pokoju,
moim oczom ukaza� si� kuriozalny widok: Wowka siedzia� na wersalce i wyci�ga�
spomi�dzy z�b�w spore k�pki rudej sier�ci, a pod jego nogami le�a� Mruczu� i co
dziwne, liza� mu r�k�.
Do reszty zg�upia�em.
- Chcia�e� wyssa� krew z mojego psa?!
Wowka, kt�remu nie uda�o si� jeszcze wyplu� wszystkich k�ak�w, z oburzeniem
zmierzy� mnie wzrokiem.
- No co ty, Andriej, z byka spad�e�? Ja tylko wzi��em go na r�ce i pokaza�em mu
z�by. Przecie� wiesz, �e w horrorach zwierz�ta boj� si� wampir�w. A ten tw�j... -
d�u�sz� chwil� pr�bowa� znale�� w�a�ciwe okre�lenie ale, nie mog�c wymy�li� niczego
odpowiedniego, wyrazi� si� ca�kiem kulturalnie - stukni�ty Mruczu� zacz�� si� do nich
�asi�... Czego rechoczesz? Moja wina, �e linieje?
Na szcz�cie na tym zako�czy�y si� wszelkie pr�by po�arcia moich zwierz�t i w
ko�cu zdo�a�em nam�wi� Wowk�, by�my poszukali tego barana z kind�a�em i czar� -
z g�ry prosz� wszystkie barany o wybaczenie.
Wowka nie mia� nic przeciwko temu, �eby si� przewietrzy�, ale przekona� go do
szukania Czarnego P�aszcza by�o znacznie trudniej. Jak przysta�o na prawdziwego
prawnika (no dobra, nie do ko�ca prawdziwego, do tej pory zaliczy� tylko cztery lata),
m�j przyjaciel jest szczeg�lnie wnikliwy, bystry i posiada analityczny umys�. W jaki
spos�b wszystkie te cechy wsp�graj� z jego wisielczym poczuciem humoru i
paskudnym charakterkiem, tego po prostu nie jestem w stanie poj��. Ale do rzeczy.
Kiedy Wowka nieco doszed� do siebie po wstrz�saj�cej terapii pastylkowej,
zapyta�, gdzie zamierzam szuka� Czarnego P�aszcza. Miasto jest tak du�e, �e
gdyby�my chcieli przetrz�sa� wszystkie ulice, zabra�oby nam to chyba ca�y miesi�c.
C�, przyznaj�, jako� nie przysz�o mi to wcze�niej do g�owy.
Wowka westchn�� g��boko.
- Ech, ty pocz�tkuj�cy t�umaczu... Mo�e poszukajmy tam, gdzie go wczoraj
spotkali�my? - zaproponowa�.
- My�lisz, �e si� uda? - zapyta�em odrobin� przygn�biony. Szczerze m�wi�c, zbi�
mnie z tropu, gdy mi u�wiadomi�, �e w�szenie za tym typkiem to jak szukanie ig�y w
stogu siana.
Wowka w milczeniu wzruszy� ramionami.
- No to co, idziemy do ogrodu - mrukn��em.
* * *
�wawo kroczyli�my ulic�, rozgl�daj�c si� za Czarnym P�aszczem, kiedy spotka�a
nas pierwsza nieprzyjemna sytuacja.
Wowka dostrzeg� naprzeciwko dwie fajne dziewczyny, wiec pomacha� do nich i
u�miechn�� si� szeroko, ukazuj�c wszystkie sze��dziesi�t cztery z�by. Bardzo
przepraszam, trzydzie�ci dwa. Albo mo�e szesna�cie? Zawsze by�o u mnie cienko z
matematyk�. Czy chodzi raczej o biologi�? Wszystko jedno.
Nie nale�ymy z Wowk� do pi�knisi�w. Ja mam �niad� karnacj�, a Wowka
szerokie plecy, rude w�osy si�gaj�ce ramion i naiwne niebieskie oczka typowego
g�upiego Jasia. Nic wi�c dziwnego, �e dziewczyny z krzykiem uciek�y na drug� stron�
ulicy.
Wowa spojrza� na mnie zdumiony.
- A im co?
- Zamknij usta - burkn��em.
Na szcz�cie panienki w ko�cu sobie u�wiadomi�y, �e wampiry nie istniej�, wi�c
tylko fukn�y:
- Idioci! Sztuczne z�by sobie poprzyczepiali! - I posz�y.
C�, poszukiwania nie sz�y nam najlepiej.
Spod mojego domu do ogrodu botanicznego jest w linii prostej jakie� dwadzie�cia
minut piechot�. Szkopu� w tym, �e kochany Wowka nie bardzo chcia� i�� prosto, wci��
zbaczaj�c w zau�ki.
W pewnym momencie znale�li�my si� tu� przy szkole. Obrzuci�em szary
trzypi�trowy budynek oboj�tnym spojrzeniem i szed�em dalej, ale Wowka przystan��
nagle pod p�otem.
- Te, Andriej, szko�a! Zajdziemy?!
Zmarszczy�em brwi.
- Zwariowa�e�? Mamy lato, a w dodatku jest wp� do dziewi�tej. Ju� dawno
zamkn�li. A poza tym to nawet nie jest nasza szko�a...
- A co za r�nica, w kt�rej szyby powybijamy? Szko�a to szko�a!
Westchn��em ci�ko. Rozumiem, �e nasz system edukacyjny jest niewiele wart,
ale �e a� do tego stopnia?
S�dz�c po radosnej minie Wowki, chyba jednak a� do tego.
* * *
Szli�my ulic�, mijaj�c sklepy, kt�re w�a�nie zamykano i domy, gdzie w oknach
gas�y ju� �wiat�a. Byli�my prawie na miejscu, kiedy zza rogu dobieg� nas przera�liwy
krzyk kobiety. Przez chwil� �widrowa� cisz�, a gdy si�gn�� szczytu, niespodziewanie
zamar�. Bez chwili wahania ruszyli�my sprawdzi�, co si� dzieje. Wowka potr�ci�
m�czyzn�, kt�ry stan�� nam na drodze, nas�uchuj�c, c� to za ha�asy przeszkadzaj�
mu w wieczornej przechadzce.
Przyjemnie jest spacerowa� ulicami po zmroku - pal� si� latarnie, witryny
czynnych jeszcze sklep�w o�wietlaj� chodniki... Tylko �e, niestety, tak to wygl�da
tylko w centrum, a na obrze�ach miasta to i sam diabe� nogi po�amie.
W zau�ku, z kt�rego dobieg� nas krzyk, pali�a si� tylko jedna latarnia, pod kt�r�...
le�a�a zwini�ta w k��bek drobna dziewczyna. Pochyla� si� nad ni�, wczepiony z�bami
w jej szyj�, pot�ny kafar. Wyj�tkowo przero�ni�ty jak na m�j gust.
Ca�a scena raczej nie przypomina�a udzielania pierwszej pomocy.
- Hej, ch�opczyku, zostaw j�! - wrzasn�� Wowka, podchodz�c bli�ej. Daj� s�owo,
naogl�da� si� ameryka�skich film�w o komandosach.
Kafar wyprostowa� si�. �wiat�o latarni obla�o jego twarz i kiedy zobaczy�em usta
umazane krwi�, znieruchomia�em.
Jak w najgorszym horrorze.
- Odwalcie si�, �miertelnicy! - rykn�� napastnik, szczerz�c z�by. B�ysn�y bia�e
k�y. - Macie szcz�cie, �e nie jestem g�odny!
Auuu, wujciu Stefciu Kingu, gdzie jeste�?
Tymczasem Wowa traci� resztki rozumu.
- Kogo nazywasz �miertelnikami? - Podkasa� r�kawy i zrobi� kolejny krok.
Wampir - bo jak inaczej nazwa� tego przero�ni�tego komara? - szybkim, ledwie
zauwa�alnym ruchem doskoczy� do Wowki i... nadzia� si� cennymi z�bkami na jego
pi��. Wowa swego czasu trenowa� boks i najwyra�niej nauka nie ca�kiem posz�a w
las.
Cisz� nocy przeci�� kolejny krzyk, kt�ry niebawem przerodzi� si� w ciche
skomlenie. Potomek ksi�cia Drakuli, przyciskaj�c d�onie do ust i wydaj�c z siebie
d�wi�ki, jakich nie powstydzi�aby si� sowa, znikn�� w ciemno�ciach.
Podeszli�my do dziewczyny. Przykucn��em, po�o�y�em jej r�k� na ramieniu i
ostro�nie ni� potrz�sn��em:
- Ej, wszystko w porz�dku?
G�owa dziewczyny opad�a bezw�adnie najpierw na jedn�, a potem drug� stron�.
Nie wygl�da�o to zbyt dobrze. Co� mi podpowiada�o, �e to nie omdlenie. Szyja
wygina�a si� jakby pod nienaturalnym k�tem. Jakby.
- Andriej! Ona tylko straci�a przytomno��, prawda?!
W g�osie Wowy us�ysza�em szczery niepok�j. Ch�opak by� naprawd� wystraszony.
- Nie znam si� na medycynie, ale... ona chyba nie oddycha. I to wcale nie
oddycha! Pulsu te� nie wyczuwam... O rany, maaamusiu kochana!
- Facet, nogi za pas! Zaraz si� tu zbiegnie psiarnia, a potem udowodnij takim, �e
nie jeste� wielb��dem. Szczeg�lnie z z�bkami jak twoje! - Wowki jak zwykle nie
opuszcza�o poczucie humoru. Psiakrew, sam po uszy w g... gnoju tkwi, a jeszcze na
docinki mu si� zbiera. �eb zakuty!
Kiedy znale�li�my si� w bezpiecznej odleg�o�ci, spojrza�em do ty�u. D�ugie jasne
w�osy opada�y g�stymi loczkami na twarz dziewczyny, ca�kowicie j� zas�aniaj�c.
Przez jaki� czas szlajali�my si� po ciemnych zau�kach, zanim dotarli�my do
feralnego ogrodu botanicznego. Dlaczego ci tolkieni�ci z z�bkami nie siedzieli wtedy w
S�owiczym Gnie�dzie ko�o �mij�wki?
- Do diab�a, gdyby�my tam dotarli odrobin� wcze�niej, jeszcze by �y�a! - Wowka
od niechcenia kopn�� kamie�, kt�ry potoczy� si� w ciemno�� za moimi plecami.
Nagle us�yszeli�my zd�awiony j�k, a zaraz potem w po�owie urwane przekle�stwo,
ale szczerze m�wi�c, ani ja, ani Wowka nie zwr�cili�my na to uwagi.
- Wowa, przesta� si� obwinia�.
Nie wiem, jak on, ale ja by�em zupe�nie oszo�omiony. Najch�tniej napi�bym si�
w�dki, po�o�y�, zamkn�� oczy i nie my�la� o niczym.
- Przesta�. Przesta�! Co przesta�?!
Najch�tniej to bym si� zala� w trupa. A rodzicie niech si� wstydz�, �e mnie
zostawili samego!
Nie odpowiedzia�em. Pogr��ony w wisielczym nastroju Wowka mamrota� co� pod
nosem. Sam bym z ch�ci� pomamrota�, ale moje my�li zaprz�ta�o teraz �drzewo
genealogiczne� wampira, o kt�rym nie przestawa� m�wi�. Nagle wbi� we mnie wzrok:
- Nie mog� tylko zrozumie� jednej rzeczy.
�eby tu si� cokolwiek kupy trzyma�o!
- Czyli?
- Je�eli ten typek jest wampirem, to w takim razie kim my jeste�my?
- Ich zapytaj!
- Kogo?
- Tych za tob�.
M�j drogi kolega obejrza� si� momentalnie, a ja zd�bia�em, nie do ko�ca
�wiadomy, co w�a�ciwie zasz�o. Kiedy Wowa kopn�� kamie�, w ciemno�ciach niczego
nie potrafi�em dostrzec, a teraz... Teraz za plecami kumpla widzia�em jak na d�oni
mniej wi�cej pi�tnastu kafar�w. Co wi�cej, widzia�em r�wnie wyra�nie, �e wszyscy
byli tacy miliii, u�miechni�ciu i g�odniii.
Na przedzie sta� nasz znajomek Komar z rozbit� szcz�k�.
- O, fo fe gafy beww�bne na mnie napafli! - oznajmi�, niezbyt kulturalnie
wytykaj�c nas palcem.
Matko i c�rko, zdaje si�, �e potrafi� przenika� wzrokiem ciemno��! Tyle, �e jako�
tak wybi�rczo. Wampiry widz� doskonale, ale poza nimi - zupe�nie nic. Mo�e widz�
tylko to, co niebezpieczne?
Wowka gro�nie strzeli� palcami i odezwa� si� uprzejmym tonem:
- Podejd� bli�ej, ch�opcze. Zaraz ci takiego gafa beww�bn�go pokaw�, tfu, poka��,
�e ci gwiazdy przed oczami zamigotaj�!
Komar zblad� i schowa� si� za plecami koleg�w, a Wowka, chc�c wystraszy� go
jeszcze bardziej, wyszczerzy� d�ugie i zaostrzone z�bki w szerokim u�miechu.
Lepiej by by�o, gdyby tego nie zrobi� - z�baci zajarzyli, �e napad� ich sw�j i wtedy
rozleg� si� kolejny dziki okrzyk:
- Bi� renegat�w!
O rety! Nigdy nie przypuszcza�em, �e potrafi� tak szybko przebiera� nogami.
* * *
Kiedy robi�em ju� pi�te czy sz�ste k�ko wok� ogrodu botanicznego, potkn��em
si� i upad�em. Chcia�em wsta�, ale mi�dzy �opatkami poczu�em tak silny b�l, �e
momentalnie odechcia�o mi si� wykonywa� jakiekolwiek ruchy.
Po chwili kto� bezceremonialnie z�apa� mnie za fraki i postawi� na nogi. Dw�ch
kafar�w chwyci�o mnie za r�ce, a trzeci wsadzi� mi niemyte �apy w usta, pewnie po to,
by sprawdzi�, czy te moje z�by s� prawdziwe.
Pami�tam wizyty u dentysty z dzieci�stwa. Mama za ka�dym razem musia�a mnie
namawia�: �Andriusza, otw�rz buzi�, �eby ten wredny, okropny doktor m�g�
wyci�gn�� z niej palec�. My�l, �e wstr�ciuch z brudnymi r�kami ma mi grzeba� w
g�bie, nie napawa�a zbytnim entuzjazmem, wi�c niewiele my�l�c, zacisn��em szcz�ki
na palcach tego, po�al si� Bo�e, stomatologa. Skoro z pi�chy nie mo�na, trzeba
pr�bowa� innymi podr�cznymi (a dok�adniej - podz�bnymi) metodami.
Napastnik zawy� niczym kastrat, kt�ry postanowi� dorobi� sobie jako sygnalizator
d�wi�kowy na skrzy�owaniu, po czym zacz�� rozpaczliwie wyszarpywa� palce. Rzecz
jasna bezskutecznie.
Po jakim� czasie stwierdzi�, �e odgrywanie piskorza nie przyniesie rezultat�w,
wi�c z dono�nym rykiem waln�� mnie w brzuch. Zabola�o wystarczaj�co, bym
otworzy� usta i zacz�� ci�ko dysze�. Kumple pocz�tkuj�cego stomatologa wci��
trzymali mnie za r�ce, wi�c nie mog�em si� zgi�� i sta�em wyprostowany jak struna.
- �obal pwebwyd�y! - wycedzi� m�j oprawca.
Ach tak, przecie� to nasz znajomy Komar po k�arantannie.
- Sam jeste� robal przebrzyd�y! - nie pozosta�em mu d�u�ny.
Zwyk�o si� mawia�: je�li drzwi do serca s� zamkni�te, nale�y zapuka� do w�troby.
Tyle zd��y�em pomy�le�, zanim wielka pi�� wyl�dowa�a na moim czole. Potem
zobaczy�em gwiazdy, a sekund� p�niej urwa� mi si� film.
* * *
Noc. Prawie nie s�ycha� krok�w. To miasto... niczym si� nie r�ni od innych:
ludzie, wilko�aki, nocni �owcy. A jej nigdzie nie ma. Tak samo jak tego, dzi�ki
kt�remu sta�a si� tym, czym teraz jest.
Miasto niczym si� nie r�ni od innych, tylko �e... Wcze�niej nikt nie wa�y� si� na
nikogo napada�. Czy�bym odnalaz� w�a�ciw� drog�?!
Nie by�o wykoleje�c�w.
Po raz pierwszy od tylu lat... Czy to dobrze, czy �le?
* * *
Oj, ale mnie �upie w czaszce! A� si� m�zg lasuje. Wolno rozklei�em oczy.
Wszystko wok� falowa�o i porusza�o si� jak na statku. Jakbym mia� chorob� morsk�.
Na szcz�cie uda�o mi si� jako� powstrzyma� md�o�ci i zebra� do kupy niemal ka�d�
cz�� cia�a z osobna.
Pok�j, w kt�rym si� znajdowa�em, wygl�da� elegancko: na �cianach i suficie
sztukateria, marmurowe kolumny... Ka�dy nowobogacki rozp�kn��by si� z zawi�ci.
Pomieszczenie by�o puste, je�li nie liczy� stoj�cego w przeciwleg�ym k�cie �miesznego,
obitego tkanin� krzes�a z wygi�tymi n�kami.
Z trudem odwr�ci�em g�ow�. Ca�y ten mi�y obrazek zepsu� widok skutego Wowki:
pod okiem wyrasta�a mu �liwa, mia� rozci�t� brew i opuchni�te wargi. Ja zreszt� nie
wygl�da�em lepiej i trzyma�em si� na nogach tylko dzi�ki oko�o
pi�tnastocentymetrowym kajdanom, mocno przytwierdzonym do �ciany nad moj�
g�ow�.
Wowa otworzy� oczy i spojrza� na mnie z ukosa.
- Czego si� gapisz? Kijowo wygl�dam?
Nie mog�em wydoby� z siebie ani s�owa, tak mi by�o kijowo. Zwiesi�em tylko
g�ow�, a potem j� unios�em. Wowka prawid�owo rozszyfrowa� znaczenie gestu.
U�miechn�� si� i powiedzia�:
- Szkoda, �e nie widzia�e�, jak oni wygl�daj�...
- A ty widzia�e�?
- Jasny gwint! Jak ci si� uda�o takie d�ugie zdanie wym�wi�?!
- �artowni�.
Nagle tu� obok g�o�no skrzypn�y drzwi (sygnalizacja, psiako��!) i do pokoju
(chocia� jaki tam pok�j, do diab�a, sala, nie pok�j) wkroczy� wysoki, dwudziestotrzyczteroletni
m�czyzna. Nad jego g�rn� warg� widnia�a cienka, smolista linia w�sika.
Nosi� czarny prosty garnitur i koszul� czerwon� jak krew w �y�ach. Jego wygl�d psu�a
jedynie blada szrama, zaczynaj�ca si� tu� przy lewym oku, ci�gn�ca przez ca�y
policzek, przechodz�ca obok k�cika ust i ko�cz�ca na podbr�dku. W�ska i d�uga
szrama.
Z drugiej strony moj� matk� rajcowa� widok Jeoffreya de Peyraca, chocia� jego
twarz by�a oszpecona jeszcze bardziej. Ach, te kobiety, kt� je zrozumie?
- No, no, niez�y strojni� - zauwa�y� cichym g�osem Wowa. - M�g�by chocia�
krawat za�o�y�, Banderas niedorobiony!
Facet chyba us�ysza� krytyczn� uwag�, ale tylko zacisn�� wargi, po czym podszed�
bli�ej. Za jego plecami drepta� w miejscu �beww�bny� kafar, l�kliwie uciekaj�c
wzrokiem po k�tach. Trzech �ysych, napompowanych kolesi nie�mia�o w�lizn�o si�
do pokoju i stan�o przy drzwiach.
Banderas, jak go ca�kiem trafnie ochrzci� Wowa, uni�s� lekko r�k�, daj�c jaki�
znak, a Komar w mgnieniu oka poda� mu zapalone kuba�skie cygaro. M�czyzna
zaci�gn�� si� i wydmuchn�� powoli dym, po czym zgasi� cygaro na w�asnej d�oni (a�
mn� wstrz�sn�o), a niedopa�ek rzuci� za siebie. Komar szybciutko podni�s� go i
wyrzuci� przez okratowane okno. Dopiero wtedy gospodarz raczy� zaszczyci� mnie i
Wow� spojrzeniem.
Po jakim� czasie znudzi�o mu si� lustrowanie naszych obitych fizjonomii. Z
kieszeni marynarki wyci�gn�� par� �nie�nobia�ych r�kawiczek. Naci�gn�wszy je,
jednym palcem ostro�nie uni�s� moj� g�rn� warg�. K�apn��em gro�nie, a on, bardziej
ze zdziwienia ani�eli strachu, odskoczy�. Wowka wybuchn�� �miechem.
Nast�pnie cz�owiek z blizn� powt�rzy� to samo na Wowce, po czym bez po�piechu
zdj�� r�kawiczki. Gdy tylko rzuci� je na pod�og�, jeden ze stoj�cych przy drzwiach
kark�w podni�s� je i wybieg� z pokoju. Pozostali us�u�nie przystawili Banderasowi
ci�ki fotel i zn�w zastygli przy drzwiach. M�czyzna powoli opad� na siedzenie.
Za�o�y� nog� na nog�, a potem spojrza� na Komara, kt�ry sta� jako ten s�up soli ze
wzrokiem wbitym we w�asne stopy.
- A wi�c twierdzisz - leniwym, nieco melodyjnym g�osem z dziwnym bu�garskim
czy esto�skim akcentem zacz�� Banderas - �e te dzieciaki, kt�rym jeszcze k�y nie
zd��y�y dobrze wyrosn��, przeszkodzi�y ci w �niadaniu?
Komar skin�� g�ow�, nie podnosz�c wzroku.
- I po tym wszystkim masz czelno�� na co� liczy�? - docieka� elegancik
znudzonym tonem. - Won mi z oczu. I �ebym ci� nie widzia� przez najbli�sze
pi��dziesi�t lat.
- Kiedy...
- Wyno� si�!
Komar westchn�� i wyszed� z pokoju, a Banderas zn�w spojrza� na mnie i na
Wow�.
- A zatem kto was uaktywni�? - zapyta� ze szczerym zainteresowaniem.
�E NIBY CO?
Nie czekaj�c na odpowied�, ci�gn�� dalej, teraz jednak nie zwraca� si� do �adnego
z nas i patrzy� w zupe�nie innym kierunku.
- Dziwne, bardzo dziwne... - Spl�t� palce i wspar� na nich podbr�dek. - Od kogo
jeste�cie? - Na ko�cu j�zyka mia�em �od mamy i taty�, ale rozs�dek nakazywa�
milcze�. - Kto was uaktywni�? Helga? Ona zostawia na szyi swoich uczni�w d�ugie
szramy. Rollan? Nigdy si� nie zabiera za dw�ch jednocze�nie. Piotr? Najpierw
wyja�ni�by wszystkie zasady.
Zanim wr�ci� kole�, kt�ry poszed� wyrzuci� r�kawiczki, poczu�em si� troch�
lepiej. Rzecz jasna nie do ko�ca, ale przynajmniej usta�bym na nogach, gdyby zdj�to
mi p�ta.
- A tak w og�le to co� ty za jeden? - mrukn��em.
Po d�u�szej chwili na twarzy Banderasa rozla� si� ohydny u�mieszek.
- Nazywam si� Drakula. W�ad Drakula.
Taaa. Bond. James Bond.
- Masz tylko jedno imi�? - zapyta� nagle ochryp�ym g�osem Wowa.
Banderas gniewnie cmokn�� j�zykiem o z�b. Ostry. Trzonowy.
Najprawdopodobniej bez najmniejszej dziurki.
- Na �wiecie jest tylko jeden Drakula. Ja. Nadano mi to imi�, gdy si� urodzi�em i
ja jeden je nosz�.
C�, na skromno�� nie zdechnie. Ko�kiem go, ko�kiem osinowym!
Drakula tymczasem m�wi� dalej:
- Je�li chodzi o was - w jego r�kach, jak z magicznego kapelusza, pojawi�y si� dwa
pistolety wycelowane we mnie i Wow� - mo�na by was po prostu powystrzela�. Nie
znacie elementarnych zasad dobrego wychowania, przeszkadzacie innym w
�niadaniu. To jednak by�oby zbyt krwawe rozwi�zanie, tym bardziej �e pistolety s�
nabite srebrnymi kulami. Porozdziera�oby was na strz�py. - Esteta zakichany. - W
ka�dym razie bezpa�scy wykoleje�cy s� zawsze niebezpieczni. Lepiej nie pr�bujcie
�adnych sztuczek, te pistolety potrafi� po�o�y� nawet sze��dziesi�t - na jego twarzy
zab�ysn�� u�mieszek - wampir�w w ci�gu minuty, a takich niedor�bek jak wy to nawet
i ze sto. Aleksander, Siergiej, Karl - m�czyzna przywo�a� swoje pieski (tak samo
zreszt� z�bate jak i on) - zaprowad�cie ich do pokoju go�cinnego, a jutro po zachodzie
nie zapomnijcie dopilnowa�, �eby tam zamieciono. Popi� rozsypany po ca�ej
pod�odze wygl�da tak... nieestetycznie.
Pistolety powierzone jednemu z kafar�w zabi�y we mnie wszelk� ch�� do zwady.
Je�li chodzi o Wowk�...
- Andriej - rzuci� ochryp�ym g�osem, kiedy zdejmowano mi kajdany - jak my�lisz,
powinni�my si� obrazi� za te niedor�bki?
Spojrza�em z ukosa na bardziej ni� przera�aj�ce pukawki i pos�usznie za�o�y�em
r�ce za g�ow�.
- Nie teraz.
Wowa westchn�� i poszed� za moim przyk�adem. Zreszt� nie mia� innego wyj�cia.
Karki zaprowadzi�y nas do innego pokoju, przez ca�y czas trzymaj�c nas na
muszce. G�o�no szcz�kn�� zamek w drzwiach. Wreszcie mog�em opu�ci� zdr�twia�e
r�ce i rozejrze� si� dooko�a.
* * *
�ciany, sufit i pod�og� pomieszczenia wy�o�ono lustrami. Poza tym pok�j by�
zupe�nie pusty. M�g�by chocia� jakie� materace roz�o�y�, z�baty dusigrosz!
Jedyne, co wygl�da�o w miar� normalnie, to dwie pary drzwi. Przez te z
d�bowego drewna weszli�my do �rodka, a za drugimi znajdowa�a si�, jak to zosta�o
okre�lone w pewnym starym radzieckim filmie, toaleta typu sortir, zaznaczona na
planie literami M i �.
Och, zapomnia�bym o jednej rzeczy. W pokoju by�o te� okno - a jak�e - z metalu i
plastiku, zabezpieczone kratami o pr�tach dwucentymetrowej grubo�ci. Nie �eby
krata prezentowa�a si� jak nale�y - �adnych k�eczek ani kwiatuszk�w. Najzwyklejsza
wi�zienna krata.
Rozejrza�em si� nieco dok�adniej, ale nie znalaz�em nic godnego zainteresowania.
Klapn��em na lustrzan� pod�og�, kt�ra nie wiedzie� czemu, wcale nie by�a �liska.
Zamkn��em oczy, najwyra�niej jednak nie by�o mi dane zasn��: ledwie si� po�o�y�em,
ju� kto� zacz�� mn� potrz�sa�.
- Andriej, ch�opie, szaleju si� na�ar�e�? Natychmiast wstawaj!
Unios�em lekko powieki. Strasznie chcia�o mi si� spa�.
- Po co?
- Jak to �po co�?! Jest druga w nocy! Za trzy godziny wzejdzie s�o�ce, co wed�ug
Drakuli oznacza nasz koniec! Tak na marginesie, ogl�da�em Wywiad z wampirem i
widzia�em, jak to dzia�a. Wcale mi si� to nie spodoba�o! Jasne, popi� to doskona�a
po�ywka dla r�yczek, ale nie zamierzam si� po�wi�ci� dla dobra ekologicznej sytuacji
rodzinnego miasta!
- Wowka, dure� z ciebie - powiedzia�em powoli, pr�buj�c zwalczy� senno��. -
Przypomnij sobie, kiedy do mnie przyszed�e�.
- W dzie...
Zamknij si�! - napomnia�em go uprzejmie. - Tu na pewno jest mn�stwo
pluskiew.
Z wyrazu twarzy przyjaciela wyczyta�em, �e biedaczek bi� si� z my�lami. Chcia�
zyska� pewno��, czy dobrze zrozumia� sugesti�, ale z powodu tych pluskiew ba� si�
g�o�no zapyta�. W ko�cu nie wytrzyma� i machn�� r�k�.
- Dobra, masz racj�. Chod�my spa... O cholera! Pozabijam te maszkary!
- Co si� sta�o?
G�owa jak z o�owiu...
- Zobacz, co zrobili z moj� hawajk�. - Faktycznie, koszula by�a umorusana i
podziurawiona. - Mama dopiero co j� kupi�a. Przecie� obedrze mnie za to ze sk�ry!
- To powiedz jej prawd� - poradzi�em, opuszczaj�c g�ow� na pod�og�. Kiedy
zasypia�em, us�ysza�em jeszcze:
- Pr�dzej z Drakuli te jego szmatki zedr�!
* * *
Obudzi� mnie okropny �ar. Promienie porannego s�o�ca pali�y na ca�ego,
odbijaj�c si� w przekl�tych lustrach. Otworzy�em oczy i powoli usiad�em. W
przeciwleg�ym k�cie pokoju chrapa� do po�owy rozebrany Wowka. A ja my�la�em, �e
tu kogo� przerzynaj� pi�� spalinow�!
W nocy nie dawa� mi spa�, to teraz ja mu poka��. Po cichutku podrepta�em do
toalety (jaki ten Drakula dobry, nawet o wyg�dce dla je�c�w pomy�la�), zdj��em
koszul� (i tak by�a brudna, jakby ca�� noc kto� mn� pod�og� wyciera�), namoczy�em j�
pod kranem w eleganckim marmurowym zlewie (facet naprawd� nie mia� na co forsy
wydawa�), a potem ostro�nie, staraj�c si� uroni� jak najmniej wody, zakrad�em si� do
Wowki i zdecydowanym ruchem wykr�ci�em koszul� nad jego g�ow�.
Wowa zerwa� si� jak oparzony, rykn�� niczym rozjuszony lew, kt�remu kto�
nadepn�� na ogon, a potem wyrzuci� z siebie ze sto albo i wi�cej niecenzuralnych s��w.
Kiedy wreszcie sko�czy� monolog, zapyta�em:
- Ju�?
- Ju� - burkn��.
- W takim razie spadajmy, p�ki jeszcze wszyscy s�odko �pi� w trumienkach.
Podszed�em do okna. Co my tu mamy? Wygl�da�o na to, �e znajdujemy si� na
drugim pi�trze, a jaka� niepokorna topola wyci�ga ku nam grub� ga���. No c�,
sprawdzimy, czy fanta�ci maj� racj�, przypisuj�c wampirom nadludzkie moce.
Otworzy�em okno, wpuszczaj�c do pomieszczenia szum ulicy i z ca�ej si�y uczepi�em
si� kraty, chc�c j� wyrwa�.
Nie by� to najlepszy pomys�. Naraz poczu�em, jakbym chwyci� za rozpalony
pogrzebacz. B�yskawicznie odskoczy�em i ze zgroz� zauwa�y�em, jak na d�oni
zaczynaj� si� pojawia� p�cherze. Co jest, do diab�a?!
Wowka z min� znawcy obejrza� moj� r�k�.
- Srebro - oznajmi�.
- Co?
- M�wi�, �e krata jest ze srebra. A wampiry s� na srebro uczulone.
- Serio?
- Bez kitu - mrukn�� przygn�biony, podchodz�c do drzwi.
- Co chcesz zrobi�? - zapyta�em, potrz�saj�c oparzon� d�oni�.
- Wywa�y�, do ci�kiego licha!
Rozp�dzi� si� i z ca�ej si�y wyr�n�� w drzwi, najwyra�niej pr�buj�c wy�ama� je z
zawias�w. Wiedzia�em, �e nawet wsp�lnie nie daliby�my rady, wi�c oboj�tnym
wzrokiem obserwowa�em jego zmagania. Dra� nie pr�bowa� mnie powstrzyma�, gdy
�apa�em za srebro.
- Spr�buj g�ow�! - poradzi�em, kiedy przystan��, ci�ko dysz�c. - I tak jest z
drewna.
Na twarzy Wowki odmalowa�o si� pytanie �co jest z drewna?�, ale nie
wypowiedzia� go g�o�no, pewnie z obawy, �e us�yszy jedyn� mo�liw� odpowied�.
Kolejne p� godziny przesiedzieli�my na okropnie twardej pod�odze, t�po
wgapieni w sufit. Co jaki� czas Wowa wymy�la� kolejny absurdalny plan ucieczki.
Pad�a mi�dzy innymi propozycja, by�my wybili dziur� w �cianie, skoro z drzwiami nie
wysz�o, albo �eby�my znale�li sznur i udawali, �e si� powiesili�my, a kiedy nasi
oprawcy wpadn� w os�upienie, obijemy im g�by.
Nie mog�c zdzier�y� jednostajnego rytmu, wystukiwanego przez Wow� palcami
na pod�odze, zaproponowa�em gr� w miasta. (O rany, ale mi burcza�o w brzuchu!).
Kiedy jednak po p�godzinie m�j drogi kolega z�ama� zasady i spojrza� na mnie w taki
spos�b, �e nie mia�em odwagi zaprotestowa�, u�wiadomi�em sobie g�upot� tego
pomys�u. (Jak to mo�liwe, �e kobiety ca�ymi tygodniami �yj� na samej wodzie?!).
I nagle mnie ol�ni�o. Drakula twierdzi�, �e w pistolecie znajdowa�y si� srebrne
kule. Oznacza�o to, �e potrzebujemy czego� stalowego lub czego� bardzo grubego i
szczelnego jako izolacji. Niestety, koszula okaza�a si� za ma�o szczelna - co Wowka
udowodni� empirycznie, chwytaj�c za krat� - a stali nie posiadali�my.
No i odp�aci�em pi�knym za nadobne. Teraz nie tylko ja mia�em poparzon� d�o�.
Tymczasem Wowa macha� r�k� jak cepem. Nagle znieruchomia� i zapyta�:
- Andriej, jak my�lisz, czy my jeste�my nie�miertelni?
Pytanie by�o tak zaskakuj�ce, �e zd�bia�em. Dopiero po chwili zdo�a�em wyduka�:
- Noo, pewnie tak. Przecie� nas pyta�, czy chcemy by� nie�miertelni.
Wowka zacz�� ostro�nie masowa� nadgarstek. (Jako� w�tpi�em, by mia�o to
pom�c).
- Wiesz co? Wcale bym nie chcia�...
- Czego by� nie chcia�?
- By� nie�miertelnym.
- Dlaczego?
- A co w tym dobrego? Stuknie mi siedemset pi��dziesi�t lat i wci�� b�d� �y�. Do
tego czasu Irka dawno zd��y kojfn��, tak samo jak wszyscy krewni i znajomi. Nie chc�
�y� wiecznie i ju�!
- Jak spotkamy Czarnego P�aszcza, powiemy mu, �eby nam zabra�
nie�miertelno��. O ile j� w og�le mamy.
- No to si� dogadali�my - stwierdzi� z u�miechem Wowka.
Na tym zako�czyli�my rozmow�.
Dopiero kiedy zaczyna�o si� �ciemnia�, wpad� mi do g�owy pewien pomys�.
Drakula kaza� swoim wampirom zamie�� po nas popi�, ale przecie� nie b�d� si�
zajmowa� takimi bzdurami, bo to raczej ochroniarze, a nie sprz�taczki. Przy�l�
pewnie jak�� babuni�. Wniosek: babk� z �atwo�ci� si� uciszy, a jednemu stra�nikowi
jako� damy rad�. Pytanie tylko: jak?
I w tym momencie Wowka zaproponowa�:
- A mo�e by�my umywalk� wyrwali?
- A mo�e kibelek? - za�artowa�em pos�pnie.
- No co ty. - Pokr�ci� g�ow�. - Z umywalk� p�jdzie �atwiej!
Prosz�, prosz�...
�atwo nie posz�o, ale wreszcie po trudach i znojach ostatnie poci�gni�cie i... Oto
ono, por�czne narz�dzie unieszkodliwiania wszelkiego rodzaju niegrzecznych
kafar�w! Nawiasem m�wi�c, umywalka wcale nie by�a kamienna. Mia�a tylko
marmurowy wz�r, bo w przeciwnym razie wa�y�aby du�o wi�cej. Posk�pi�, zgred
jeden.
Za oknem powoli zapada� zmierzch. Kt�ra to godzina? Dziewi�ta? Stan�li�my z
Wowk� za drzwiami (otwiera�y si� do �rodka, pewnie celowo, �eby utrudni�
wywa�enie), kt�re w�a�nie cichutko skrzypn�y. Przez szpar� zobaczyli�my babuni�.
Gdy tylko wesz�a, od razu zacz�a pomstowa�:
- Nie b�d� tego robi�! Z jakiej racji mam harowa� za te przekl�te wampiry? -
G�osik babuni brzmia� do�� dziwnie, zupe�nie nie przypomina� starczego. - No i gdzie
ten popi�, ja si� pytam?! - Pewnie stra�nik-wampir znikn�� gdzie� na chwil�, a
babunia-niebabunia postanowi�a wyrzuci� z siebie wszystko, co jej le�a�o na w�trobie.
Nagle ze z�o�ci� kopn�a drzwi i zamiast starowinki, jakiej si� spodziewa�em,
ujrza�em stoj�cego do nas bokiem niewysokiego, szczup�ego ch�opca ubranego w
zniszczon� podkoszulk� i szorty. W jego wygl�dzie nie by�oby niczego
nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, �e zamiast twarzy mia� psi� mord�. Wilko�ak?! Jak
na filmach? Stadium przej�ciowe?
Cudaczny m�odzieniec trzyma� miote�k� i szufelk�.
Wowka zd�bia� do tego stopnia, �e spu�ci� mi na nog� zlew, kt�ry trzyma� nad
g�ow�. Zawy�em niczym wilk i nawrzuca�em temu kretynowi w trzech j�zykach: po
francusku, angielsku i niemiecku. W ko�cu mam zosta� t�umaczem, tak czy nie?!
W domu po naszemu nie mo�na si� pok��ci� jak nale�y (rodzice by nas
pozagryzali bez pomocy wampir�w), a tak, jak m�odszy braciszek doprowadzi mnie do
bia�ej gor�czki, mog� go pos�a� na wszystkie cztery strony �wiata przy pomocy
wi�zanki serdecznych s��w w obcym j�zyku. Od razu robi si� cz�owiekowi l�ej na
duszy, a i mamusia wpada w zachwyt: �Andriusza, jak ty �wietnie znasz francuski!�.
Na szcz�cie nie pyta, co znaczy pardieu i tym podobne wyra�enia. To by dopiero
by�o! �Andriusza, ty przeklinasz! Jak ci nie wstyd!�
Czy to moja wina, �e ich j�zyki s� o wiele ubo�sze od naszego? We�my na
przyk�ad angielski - na trzy nasze s�owa, u nich przypada tylko jedno. Nie b�d�
podawa� przyk�ad�w, nawet mnie nie pro�cie!
No co? Profesjonalny t�umacz powinien zna� ka�dy aspekt j�zyka. Pami�tam, jak
kiedy� przegl�da�em angielsko-rosyjski s�ownik frazeologiczny dla obcokrajowc�w
(mo�na powiedzie�, �e dla podniesienia kwalifikacji). Tato d�ugo si� potem
dopytywa�, co za stron� znalaz�em w Internecie, �e si� tak tarza�em ze �miechu. Te�
chcia� zobaczy�.
Ale zboczy�em z tematu. Wilko�ak zadr�a� i oblizuj�c si� nerwowo, wlepi� w nas
ga�y.
- Wowa - wymamrota�em, jak si� ju� porz�dnie wyskaka�em na zdrowej nodze. -
Chcesz zosta� wampirem-wilko�akiem?
- Nie, a...
- Ja te� nie.
Wilko�ak podszed� bli�ej. Poczu�em, jak zamiera mi serce.
- Mord� mu obij� - bez przekonania oznajmi� szeptem Wowa.
Odmieniec zastyg�, nie spuszczaj�c z nas wzroku. Przez chwil� mia�em wra�enie,
�e to raczej on si� nas boi, stwierdzi�em wi�c, �e nie mamy nic do stracenia i
zapyta�em:
- Jak mo�na st�d uciec?
- Prosto korytarzem - zacz�� wilk. Nie wierzcie, je�li kto� wam powie, �e odmie�cy
inaczej poruszaj� ustami, gdy m�wi�. Ten m�wi� zupe�nie normalnie. - A p�niej na
d� po schodach. Tylko tam jest pe�no ochro...
Nagle zawiasy przera�liwie pisn�y i drzwi o ma�y w�os nie uderzy�y mnie prosto
w twarz, przes�aniaj�c przy okazji widok.
- Ej, obiboku, posprz�ta�e� ju�? - zapyta� jaki� m�czyzna pogardliwym tonem. Po
g�osie rozpozna�em jednego z ochroniarzy Drakuli.
- Tak! - b�yskawicznie odpowiedzia� wilczek.
- A gdzie popi�?
- Noo... Wyrzuci�em za okno! Pomy�la�em, �e nie ma co w t� i z powrotem po
schodach ze �mieciami lata�.
- No popatrz, jeszcze b�d� z ciebie ludzie. - Z tonu wypowiedzi wywnioskowa�em,
�e rozm�wca si� u�miechn��. - Idziemy!
Drzwi zamkn�y si� cicho, ale zamek - nie!
Odczeka�em chwil�, a potem uchyli�em je lekko i wyjrza�em na korytarz. Cisza i
spok�j, ani jednego wampira. Czas wia�. Obejrza�em si� na Wowk�.
- Idziemy?
- A co z naszymi koszulami? Je�li je za�o�ymy, pierwszy lepszy napotkany na ulicy
element we�mie nas za kloszard�w.
- Hm, co racja to racja. Te koszule nawet r�kawy maj� dziurawe...
Wowka machn�� r�k� w reakcji na moj� zatroskan� min�, zrobi� ze swojej
hawajki opask� i przewi�za� j� wok� pasa. No no, ca�kiem niez�y pomys�.
W ko�cu po cichu wyle�li�my na zewn�trz. Korytarz by� malutki i w�ziutki, nie
mia� chyba nawet pi�ciu metr�w szeroko�ci. Nawet tutaj �ciany pokrywa�a nudna
sztukateria. Matka powiedzia�aby, �e go�� nie wie, co zrobi� z kas�. Chcieli�my i��
dalej (tak si� z�o�y�o, �e nasz pok�j znajdowa� si� na samym ko�cu korytarza), ale
nagle Wowka przystan�� i zapyta�:
- Andriej, jak my�lisz, sk�d by tu jak� bro� wytrzasn��? Bo gdyby nas napadli, z
jednym czy dwoma damy sobie rad�, ale reszta za�atwi nas jak mamuty!
Nawet nie pomy�la�em o broni - cho�by dlatego, �e ca�a wiedza zdobyta na
lekcjach przysposobienia obronnego ju� dawno wywietrza�a mi z g�owy. Je�li za�
chodzi o Wow�, zdaje si�, �e nie�le obrywa� podczas niezapomnianych zaj�� z boksu.
Zaczyna�em mie� powa�ne w�tpliwo�ci, czy kolega Dan korzysta ze swych
umiej�tno�ci jak nale�y.
- Oderwij jak�� listw� - poradzi�em. W ko�cu po obu stronach korytarza
znajdowa�o si� ca�e mn�stwo ci�kich drzwi.
- Jasne, niez�y pomys�!
Wowka przykucn��, z�apa� za futryn� i poci�gn�� j� w g�r� i do siebie. Rozleg� si�
g�o�ny trzask, kt�ry moim zdaniem powinien zaalarmowa� ca�� wampirz� populacj�
miasta.
- S�uchaj, a mo�e by� i dla mnie oderwa�? - poprosi�em, gdy Wowa wsta�,
d�wigaj�c ci�k�, mierz�c� oko�o metra rze�bion� listw�.
Zn�w trzasn�o i ju� po chwili dzier�y�em w �apach drug� po�ow� nieszcz�snej
futryny.
- Prosz� bardzo. A teraz chod�my!
Na ko�cu korytarza skr�cili�my w prawo, ale musieli�my si� zatrzyma�: wyros�a
przed nami bia�a, udekorowana banalnymi wzorkami �ciana. Stali�my jakie� trzy
metry od niej, a po prawej i lewej stronie znajdowa�y si� drzwi.
- To koniec - powiedzia�em zrezygnowany.
Wowka okaza� si� bardziej dosadny w swoich os�dach:
- Ok�ama� nas, wilczysko wstr�tne! Niech no ja si� tylko st�d wydostan�! Jak nic
oderw� mu ogon i g�ow�!
Chcia�em zaprotestowa�, bo ostatecznie w niczym by nam to nie pomog�o, gdy
nagle us�yszeli�my cichy szmer i �ciana zacz�a si� powoli przesuwa�. Bez wahania
doskoczyli�my do najbli�szych drzwi. Na szcz�cie by�y otwarte.
Trafili�my do pomieszczenia przypominaj�cego pok�j go�cinny. Jak to mawiaj� w
uwielbianych przez moj� mam� romansid�ach, �wok� panowa� upadek�, w tym
konkretnym przypadku upadek ze sporej wysoko�ci. W oknach wisia�y pogryzione
przez mole story (Tyson m�g�by przej�� na emerytur�), w k�cie sta�o ��ko w stylu
p�nego rokoko albo wczesnego zastoju, obok ustawiono ko�lawy stolik nocny, a na
nim niedu�� lampk�. Wszystko koszmarnie przygn�biaj�ce.
Przez uchylone drzwi dostrzeg�em w korytarzu dwoje ludzi: kafara, kt�rego
Drakula nazwa� Karlem i na oko dwudziestoletni� dziewczyn�. Karl szepn�� jej co� do
ucha, a ona za�mia�a si�, odrzucaj�c w ty� g�ow� i ods�aniaj�c ostre k�y. O rety, tu
grasuj� nie tylko wampiry, ale i wampirzyce?! Biedne nasze miasto...
Dziewczyna chwyci�a �ciskany przez Karla klucz, u�miechn�a si� po raz kolejny i
znik�a za rogiem. Wampir poczeka� do momentu, a� us�ysza� szcz�kni�cie zamka w
drzwiach, a gdy to nast�pi�o, rozp�yn�� si� w ciemno�ciach.
�ciana zn�w si� zasun�a.
Upewniwszy si�, �e nikt nie nadchodzi, wyszli�my z Wowk� na korytarz. Jak si�
okaza�o, �cian� mo�na by�o bez trudu przesuwa�, chwytaj�c za klamk� w kszta�cie
kwiatka, ukryt� po�r�d innych gipsowych wzor�w. Z ty�u znajdowa�y si� prowadz�ce
w d� d�ugie marmurowe schody.
- To jak, idziemy? - zapyta�em.
- A mamy jaki� wyb�r? - mrukn�� Wowka. - Chyba �e wolisz wyskoczy� oknem?
* * *
Zeszli�my schodami najpierw na pierwsze pi�tro, a potem na parter, do
ogromnego, pogr��onego w p�mroku pokoju pomalowanego na czerwono i czarno.
W k�tach sta�y marmurowe statuetki przedstawiaj�ce blade dziewczyny o cia�ach
upstrzonych czarnymi plamkami oraz czerwonych m�czyzn (pewnie ze wstydu, bo to
chyba oni zara�ali tymi plamami). M�czy�ni wbijali z�by w szyje dziewcz�t. Maniak,
psiakrew.
- A w�a�nie, przecie� istnieje na �wiecie r�wnie� czarny marmur... - powiedzia�em
z namys�em, przystaj�c przed wyj�tkowo realistycznie wygl�daj�c� rze�b�
dziewczyny, kt�ra, co dziwne, nie traci�a przytomno�ci i pr�bowa�a wydoby� zza
gorsetu naprawd� ogromny n�. (Ciekawe, jak go tam schowa�a?). Na �wiat bo�y
wydosta�o si� ju� jakie� trzydzie�ci centymetr�w ostrza i s�dz�c po jego kszta�cie, by�
to dopiero jego pocz�tek.
- Brawo! - mrukn�� m�j kolega. - Jak spotkamy Drakul�, podsuniemy mu pomys�,
�eby obok Indian postawi� jeszcze paru Murzyn�w. A teraz chod�my! M�wi�e�, �e tu
pe�no pluskiew, a sam sterczysz ja