Krentz Jayne Ann - Mężczyzna ze snu
Szczegóły |
Tytuł |
Krentz Jayne Ann - Mężczyzna ze snu |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Krentz Jayne Ann - Mężczyzna ze snu PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Krentz Jayne Ann - Mężczyzna ze snu PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Krentz Jayne Ann - Mężczyzna ze snu - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Strona 2
MĘśCZYZNA ZE SNU
Strona 3
-WSZYSTKO DLA PAŃ-
JAYNE ANN
-WSZYSTKO DLA PAŃ-
JAYNE ANN
KRENTZ
KRENTZ
w Wydawnictwie Amber
DOM LUSTER MĘśCZYZNA ZE SNU
MĘśCZYZNA ZE SNU
SZEPCZĄCE ŹRÓDŁA
Przekład
ŚWIATŁO PRAWDY
Alicja Marcinkowska
WIELKA NAMIĘTNOŚĆ
&
AMBER
Strona 4
Louisie Edwards, z podziękowaniami za tytuł.
Tak, z całą pewnością zostałaś stworzona
do kariery w branŜy wydawniczej!
Strona 5
ANALIZA SNU NUMER: 2-10
ZAMAWIAJĄCY: Klient Numer Dwa
STAN ŚNIĄCEGO: Poziom piąty na skali świadomego śnienia Belvedere'a
ANALITYK: I. Wright, asystentka naukowa, Centrum Badań nad Snem
Martina Belvedere'a
ANALIZA I INTERPRETACJA
Elementy i symbole skrajnej przemocy i seksualnej perwersji są w
tym śnie tak wyolbrzymione i dziwaczne, Ŝe prowadzą do wniosku, iŜ
osoba będąca sprawcą tych czynów jest opanowana chaotyczną Ŝądzą
krwi. Jednak zdaniem analityka tego rodzaju konkluzja byłaby błędna.
Przeciwnie, jest prawdopodobne, Ŝe sprawca celowo aranŜował swoje
zbrodnie w taki sposób, by mieć pewność, Ŝe prowadzący śledztwo
uznają je za wytwory obłąkanego umysłu.
Analityk sugeruje, Ŝe kluczem do ukrytego przesłania tego snu jest
czerwony szal, który śniący widział, kiedy otworzył szafę. Z braku
dodatkowego kontekstu głębsza analiza nie jest moŜliwa.
OPRACOWANIE: I. Wright
PS. Analityk zwrócił uwagę, Ŝe śniący (Klient Numer Dwa) po raz kolejny
zgłasza hałaśliwy i dezorientujący odgłos roller coastera w bramie snu. To
trzeci sen, w którym to zjawisko występuje, co wskazuje, Ŝe śniący nadal
doświadcza znacznego fizycznego bólu. ChociaŜ Klient Numer Dwa najwy-
raźniej jest w stanie panować nad tym dyskomfortem podczas stanu świa-
domego snu na piątym poziomie, jest to powaŜne zaburzenie.
Zakłada się, Ŝe Klient Numer Dwa konsultował się z lekarzem, zgod-
nie z zaleceniem analityka zawartym w postscriptum pierwszych dwóch
z tych „głośnych" snów, ale nie otrzymał dostatecznej pomocy.
Natychmiast powinny zostać podjęte dodatkowe kroki, mające na celu
pomoc w opanowaniu bólu i dyskomfortu.
Analityk radzi, Ŝeby śniący umówił się na spotkanie z akupunktu-
rzystą.
Strona 6
ANALIZA SNU NUMER: 2-11
ZAMAWIAJĄCY: Klient Numer Dwa
STAN ŚNIĄCEGO: Poziom piąty na skali świadomego śnienia Belvedere'a
ANALITYK: I. Wright, asystentka naukowa, Centrum Badań nad Snem
Martina Belvedere'a
ANALIZA I INTERPRETACJA Powtarzający się kolor
błękitny jest najbardziej znaczącym aspektem tego sprawozdania snu.
Wszystkie niebieskie elementy (młotek, komputer, zdjęcie i lustro) mają
przynajmniej dwie cechy wspólne: 1) wszystkie są przedmiotami, które Rozdział 1
zwykle nie występują w kolorze niebieskim, 2) kaŜdy z tych
przedmiotów nie pasuje do miejsca, w którym został znaleziony. Nie
ma wątpliwości, Ŝe z tych powodów Klient Numer Dwa zidentyfikował je
w tym dziwnym kolorze podczas snu piątego poziomu.
Zdecydowanie zaleca się ponowne przyjrzenie się tym przedmiotom
P ogrzeby nigdy nie są przyjemne. To popołudnie było dla Ellisa Cutle-
ra jeszcze gorsze; gryzła go świadomość, Ŝe prawdopodobnie jego nie-
udolność zaprowadziła Katherine Ralston do grobu.
w świetle powyŜszej analizy. Powinien był przewidzieć ruch swojej zwierzyny. Wszyscy, którzy kie-
Bardziej szczegółowy kontekst byłby, jak zawsze, bardzo doceniony dykolwiek z nim pracowali, mówili, Ŝe ma ogromny talent, jeśli chodzi
przez analityka, co pozwoliłoby na pełniejszą interpretację.
o śnienie. Do diabła, był legendą Frey-Salter Inc., a przynajmniej był nią
OPRACOWANIE: I. Wright
jeszcze parę miesięcy temu, zanim zaczęły się te plotki.
PS. Analityk z zadowoleniem stwierdza, Ŝe hałas roller coastera zgłasza- Ale mimo wielu osiągnięć na koncie ponura prawda była taka, Ŝe nigdy
ny we wcześniejszych sprawozdaniach snów osłabł. Ma nadzieję, iŜ ozna- nawet nie przyszło mu do głowy, Ŝe Vincent Scargill mógł zabić Katherine.
cza to, Ŝe akupunktura podziałała i śniący nie doświadcza juŜ takiego bólu Niech Bóg w swojej nieskończonej łasce obdarzy rodzinę Katherine i jej
fizycznego, jak to było wcześniej sygnalizowane. przyjaciół spokojem ducha, który moŜna osiągnąć jedynie dzięki pewno-
Zakłada się równieŜ, Ŝe Klient Numer Dwa w dalszym ciągu stosuje ści, Ŝe ich ukochana krewna i przyjaciółka jest w końcu w bezpiecznym
się do zaleceń analityka przedstawionych przy rozpoczęciu konsultacji. porcie...
Zgodnie z doświadczeniem analityka łagodzeniu skutków Katherine została zamordowana w swoim mieszkaniu w Raleigh w Ka-
przepełnionych przemocą i dziwacznych snów na piątym poziomie rolinie Północnej, lecz rodzina sprowadziła ciało do jej rodzinnego mia-
sprzyjają następujące środki zaradcze: 1) Pozostawanie głównie na steczka w Indianie, Ŝeby tu ją pochować. Była dziesiąta rano, ale parny Ŝar
diecie wegetariańskiej (dozwolone są ryby w niewielkiej ilości, ale klient letniego dnia, typowy dla Środkowego Zachodu, szybko narastał. Niebo
powinien stanowczo unikać czerwonego mięsa). 2) Unikanie filmów ze było cięŜkie jak z ołowiu. Wiatr poruszał starymi dębami trzymającymi
scenami przemocy (zaleca się natomiast stare komedie w stylu lat. 30. wartę na cmentarzu. Ellis usłyszał w oddali grzmot.
ubiegłego stulecia). 3) Rezygnacja z lektury ksiąŜek o seryjnych Trzymał się z dala od tłumu Ŝałobników, we własnej, prywatnej prze-
zabójcach i im podobnych, epatujących drastyczną przemocą. Są zbyt strzeni. Zgromadzeni na pogrzebie byli dla niego obcymi ludźmi. Spotkał
podobne do doświadczanych przez klienta snów piątego poziomu, Katherine zaledwie parę razy. Zatrudniono ją juŜ po tym, gdy oficjalnie
będą więc tylko wzmacniać symbolikę gwałtu i przemocy. W zamian zrezygnował ze swojego stanowiska we Frey-Salter, Ŝeby „rozwijać inne
zaleca się lekturę romansów. zainteresowania", jak to określił Jack Lawson. Ellis nadal pracował jako
wolny strzelec dla Lawsona i pozwalał się ściągać mniej więcej sześć razy
8 do roku, Ŝeby prowadzić seminaria z rekrutami. Katherine uczestniczyła
9
Strona 7
w kilku prowadzonych przez niego warsztatach. Pamiętał ją jako atrakcyj- - Pański?
ną, pełną Ŝycia blondynkę. - WypoŜyczyłem go na lotnisku.
Lawson powiedział mu, Ŝe była nie tylko onejronautką piątego pozio- Dave skrzywił się ze złością. Intuicja podpowiedziała Ellisowi, Ŝe chło-
mu, ale i geniuszem komputerowym. Lawson uwielbiał nowoczesne ga- pak pracowicie zapamiętywał numery rejestracyjne, dopóki nie okazało
dŜety, nie był jednak na tyle zdolny, Ŝeby sobie z nimi poradzić. Był za- się, Ŝe samochód jest wypoŜyczony.
chwycony umiejętnościami Katherine. - Pewnie pan słyszał, Ŝe według glin moja siostra została zamordowa-
Ellis czuł się jak sęp, stojąc nad jej grobem. Gruba powłoka chmur sprawia- na, bo nakryła w swoim mieszkaniu włamywaczy.
ła, Ŝe okulary przeciwsłoneczne były mu niepotrzebne, ale ich nie zdjął. Siła - Tak - potwierdził Ellis.
przyzwyczajenia. JuŜ dawno odkrył, Ŝe ciemne okulary to jeszcze jeden spo- Nie tylko słyszał tę teorię, ale przeczytał od deski do deski raport z poli-
sób na to, by utrzymać bezpieczny dystans pomiędzy nim a innymi ludźmi. cyjnego dochodzenia, analizując wszystko, co mogłoby w jakiś sposób
NaboŜeństwo nie trwało długo. Kiedy odmówiono końcowe modlitwy, wiązać się z jego prywatnym śledztwem. Obejrzał równieŜ zdjęcia ofiary.
Ellis odwrócił się i ruszył do swojego wypoŜyczonego samochodu. Nic Miał nadzieję, Ŝe Dave ich nie widział. Katherine została zastrzelona z bli-
więcej nie mógł juŜ tu zrobić. skiej odległości.
- Znał ją pan? - Moi rodzicie i cała reszta kupili tę historyjkę. - Dave zerknął przez
Głos rozległ się parę metrów za jego plecami. Ellis zatrzymał się i spoj- ramię na grupkę ludzi odchodzących powoli od grobu. - Ale nie ja. Nie
rzał przez ramię. Młody męŜczyzna, prawdopodobnie tuŜ po dwudziestce, wierzyłem w nią nawet przez sekundę. - Ellis w milczeniu pokiwał głową.
zbliŜał się szybko przez wilgotną trawę. W jego długich krokach była ja- - Wie pan, co myślę, panie Cutler?
kaś gwałtowność. Miał niebieskie oczy Katherine i szczupłą twarz o wyra- - Nie.
zistych rysach. Akta osobowe Katherine wspominały o bracie bliźniaku. Dłonie Dave'a zacisnęły się w pięści.
- Byliśmy kolegami z pracy - powiedział Ellis. Szukał w myślach cze- - Jestem przekonany, Ŝe Katherine została zamordowana za swoje po
goś, co by zabrzmiało stosownie, ale niczego nie wymyślił. - Przykro mi. wiązania z Frey-Salter.
- Dave Ralston. - Dave zatrzymał się przed nim, rozczarowanie ściąg- Lawsonowi się to nie spodoba, pomyślał Ellis. Ostatnią rzeczą, jakiej
nęło jego rysy i zwęziło oczy. - Myślałem, Ŝe moŜe jest pan gliną. chciał dyrektor, było ściąganie uwagi na jego prywatne królestwo. W koń-
- Dlaczego? cu Frey-Salter Inc. była firmą-przykrywką dla ściśle tajnej rządowej agen-
- Wygląda pan jak gliniarz. - Dave wzruszył ramionami. - Poza tym cji, którą zarządzał Jack Lawson.
jest pan obcy. Nikt pana nie zna. - Zawahał się. - Słyszałem, Ŝe policjanci - Dlaczego ktoś miałby chcieć zabić Katherine? - Ellis starał się, Ŝeby
często przychodzą na pogrzeby ofiar morderstwa. To ma związek z teorią, jego głos zabrzmiał obojętnie.
Ŝe zabójca pojawia się w tłumie. - Nie jestem pewien - przyznał Dave z kamiennym wyrazem twarzy. -
Ellis potrząsnął głową. Ale myślę, Ŝe mogła odkryć coś, o czym nie powinna wiedzieć. Mówiła,
- Przykro mi - powtórzył. Ŝe we Frey-Salter przywiązywało się naprawdę duŜą wagę do tajemnicy
- Mówił pan, Ŝe pracowaliście razem z moją siostrą...? słuŜbowej. Dyskrecja i jeszcze raz dyskrecja. Kiedy wzięła tę pracę, mu
- Jestem związany z Frey-Salter, firmą, w której pracowała w Karolinie siała podpisać zobowiązanie, Ŝe nie będzie rozmawiać o szczegółach z ni
Północnej. Nazywam się Ellis Cutler. kim z zewnątrz.
W oczach Dave'a Błysnęła podejrzliwość. Coś w rozbieganym wzroku Dave'a powiedziało Ellisowi, Ŝe wiedział
- Katherine wspominała o panu. Mówiła, Ŝe pracował pan jako jakiś o pracy swojej siostry o wiele więcej, niŜ powinien. Ale jeśli istniał tu
specjalny ekspert, ale odszedł pan z firmy i został niezaleŜnym konsultan- jakiś problem, było to zmartwienie Lawsona. Ellis miał własne problemy.
tem. Powiedziała, Ŝe jest pan legendą. - Podpisanie oświadczenia o zachowaniu tajemnicy słuŜbowej jest po
- Przesadzała. wszechnym wymogiem w firmach, które prowadzą badania i w których
Dave wpatrywał się intensywnie w kremowego forda zaparkowanego gra idzie o wysoką stawkę- powiedział łagodnie. - Szpiegostwo przemy
pod dębem. słowe to powaŜny problem.
10 11 .
Strona 8
- Wiem. - Dave zwiesił ramiona. Buzujący w nim gniew był aŜ nadto Jeśli Vincent Scargill przyszedł, Ŝeby dać świadectwo swojej zbrodni, to
widoczny. - Zastanawiam się, czy Katherine przypadkiem nie odkryła, Ŝe udało mu się pozostać w ukryciu. A nie jest to łatwe w małym miasteczku
dzieje się tam coś takiego. w Indianie.
- Szpiegostwo przemysłowe? Dopiero gdy przy grobie zostali tylko dwaj grabarze z łopatami, Ellis
- Właśnie. MoŜe ktoś ją zabił, Ŝeby ją uciszyć. wyjechał z cmentarza i skierował się na drogę prowadzącą na lotnisko
Jeszcze tylko tego mi trzeba, pomyślał Ellis. Oszalałego z bólu brata, któ- w Indianapolis. Kiedy dotarła do niego wiadomość o śmierci Katherine,
ry wymyślił teorię spisku, Ŝeby wytłumaczyć morderstwo swojej siostry. odbywał właśnie serię spotkań słuŜbowych w rejonie San Francisco. Led-
- Frey-Salter zajmuje się badaniami nad snem i śnieniem - przypomniał wie zdąŜył na pogrzeb.
Dave'owi, starając się, by zabrzmiało to spokojnie i wiarygodnie. - Na Dwadzieścia minut później rozpętała się gwałtowna burza, typowa dla
tym polu nie ma zbyt wielu motywów do popełnienia morderstwa. tej części kraju. Ulewny deszcz ograniczał widoczność do minimum. Elli-
Dave cofnął się o krok, w jego oczach znów błysnęła podejrzliwość. sowi to nie przeszkadzało. Trafiłby do Indianapolis nawet z zawiązanymi
- Dlaczego miałbym panu wierzyć? Pracuje pan dla Frey-Salter. oczami. JuŜ raz jechał tą trasą, a to w zupełności mu wystarczało, by zapa-
- Jestem niezaleŜnym konsultantem. miętać drogę. Ta część jego mózgu, która intuicyjnie wyłapywała szcze-
- Co za róŜnica? Nadal jest pan lojalny wobec Frey-Salter. To oni płacą góły i rejestrowała je w pamięci, była równie biegła w nawigacji.
panu pensję.
- To tylko część moich dochodów - odparł Ellis. - Mam teraz inną stałą Błyskawica rozświetliła niebo, a po chwili rozległ się grzmot. Deszcz
pracę. wciąŜ padał, zalewając pola soi i kukurydzy ciągnące się kilometrami po
- Skoro prawie pan nie znał Katherine, to co pan tu robi? - spytał Dave. obu stronach autostrady. Spod kół mijanych samochodów tryskały w górę
- MoŜe to pan ją zabił. MoŜe teoria o zabójcy pojawiającym się na pogrze- fontanny wody.
bie jest prawdziwa. Ellis czuł przypływ adrenaliny, ale teŜ podziw i respekt, jak zawsze w ob-
Sytuacja nie rozwijała się najlepiej. liczu Ŝywiołów. Delektował się potęgą burzy tak samo, jak delektował się
- Nie zabiłem jej, Dave. prowadzeniem swojego maserati i tak samo, jak swego czasu delektował
- Ktoś to zrobił, a ja nie wierzę, Ŝe to był przypadkowy włamywacz. się jazdą roller coasterem.
Któregoś dnia odkryję, kto zamordował moją siostrę, a wtedy zrobię wszyst- Surowa, radosna pasja nawałnicy sprawiała, Ŝe myślał o tancerce tanga,
ko, Ŝeby za to zapłacił. tajemniczej damie, która czasami pojawiała się w jego snach. Zastanawiał
- Zostaw tę sprawę glinom. To ich praca. się, jak by to było, gdyby teraz siedziała obok niego na fotelu pasaŜera.
- Gówno prawda. Są bezuŜyteczni. - Dave odwrócił się i odszedł szyb- Czy ona teŜ lubi burzę? Intuicja, a moŜe zbyt wybujała wyobraźnia pod-
kim krokiem. powiadała mu, Ŝe tak, ale nie wiedział tego na pewno.
Ellis wolno wypuścił powietrze i przeciął trawnik, zmierzając do miej- Był ciekaw, co teraz robi w słonecznej Kalifornii. Choć w ciągu ostat-
sca, gdzie zaparkował wypoŜyczony samochód. Zdjął szytą na miarę ciem- nich miesięcy pojawiała się w jego snach częściej, niŜ był w stanie zliczyć,
noszarą marynarkę. AŜ syknął, gdy jego prawy bark przeszył ostry ból. jeszcze nigdy jej nie spotkał. A chciał. Miał pewne plany. Ale Vincent
Kiedyś nauczę się uwaŜać, pomyślał. Rana zagoiła się i był coraz silniej- Scargill odsunął je na bok.
szy. Ku jego zaskoczeniu, pomogły wizyty u akupunkturzysty. Ale wie- Niechętnie oderwał myśli od tancerki tanga i zaczął rozwaŜać kolejny ruch
dział, Ŝe nigdy nie wróci do dawnej formy. Na szczęście nie był pasjona- w sprawie, którą jego były szef, a czasami klient, Jack Lawson, określał jako
tem golfa ani tenisa, zanim Scargillowi prawie udało się go zabić, bo na
obsesję na punkcie Vincenta Scargilla. Postanowił, Ŝe pojedzie do Raleigh
pewno nie będzie juŜ mógł uprawiać Ŝadnego z tych sportów.
PołoŜył marynarkę na tylnym siedzeniu i usiadł za kierownicą. Ale nie i sprawdzi mieszkanie, w którym znaleziono ciało Katherine. MoŜe glinia-
od razu włączył silnik. Przez długi czas siedział i patrzył, jak rozchodzą rze przeoczyli jakiś drobny ślad, który doprowadzi go do Scargilla.
się ostatni Ŝałobnicy. Nigdy nie wiadomo. MoŜe jest coś w starej teorii, Ŝe Niestety, był pewien problem z jego teorią na temat toŜsamości człowie-
zabójca pojawia się na pogrzebie ofiary, ka, który zamordował Katherine Ralston. Dlatego nie powiedział Dave'owi
Ralstonowi, Ŝe chyba wie, kto zabił jego siostrę.
12 Wincent Scargill nie Ŝył.
13
Strona 9
Dave Ralston siedział w swoim samochodzie zaparkowanym w bocznej Wtedy zauwaŜył przedmiot, który zupełnie nie pasował do mieszkania
uliczce i patrzył, jak Ellis Cutler wyjeŜdŜa prosto w nadchodzącą burzę. Katherine. Policjanci najwyraźniej nie uznali go za dowód. Ellis podniósł
Słowa zmarłej siostry nie dawały mu spokoju. „Podobno Cutler jest naj- znalezisko i wetknął pod pachę.
lepszym agentem, jakiego kiedykolwiek miał Lawson, ale on budzi mój W drzwiach zatrzymał się jeszcze raz, pozwalając, by przeniknęła go
niepokój. Nigdy nie wiem, co myśli czy czuje. Zupełnie, jakby stał gdzieś mroczna atmosfera tego miejsca.
poza kręgiem. Obserwuje, ale nie włącza się do gry. Jest chodzącą defini- Znajdę go, Katherine, obiecał sobie w duchu.
cją samotnika".
Samotnicy bywają niebezpieczni, pomyślał Dave. Chodzą własnym dro-
gami i grają według własnych zasad. MoŜe ten samotnik popełnił morder-
stwo. A moŜe realizował jakąś tajną misję na polecenie tajemniczego Jacka
Lawsona. Tak czy inaczej, Ellis Cutler był pierwszym realnym tropem.
Rozdział 2
Znał jego nazwisko i numery wypoŜyczonego samochodu. Wieczorem,
gdy wszyscy Ŝałobnicy juŜ pójdą, włączy komputer i sprawdzi, co da się
Centrum Badań nad Snem Martina Belvedere'a, okolice Los
zrobić z tymi informacjami.
Znał się na komputerach nie gorzej niŜ Katherine. Był to jeden z wielu Angeles, Kalifornia
ich wspólnych talentów.
Wrzucił bieg i odjechał, nie oglądając się na grób siostry. Wiedział, Ŝe
nie będzie mógł tu wrócić, by odpowiednio poŜegnać się z nią, dopóki nie
znajdzie człowieka, który odebrał jej Ŝycie.
O statniej nocy miałem naprawdę dziwny sen - rzucił Ken Payne od
progu maleńkiego gabinetu Isabel Wright.
- Wybacz, Ken, ale nie mam teraz czasu rozmawiać o twoim śnie. -
Musiał to zrobić nie ze względu na Katherine, ale samego siebie. Łą- Isabel podniosła stos komputerowych wydruków, tylko odrobinę wyŜszy
czyła ich specjalna wciąŜ, jaka istnieje tylko między bliźniętami. Nie bę- od Mount Rushmore. Podeszła do biurka. - Za kilka minut mam spotkanie
dzie mógł Ŝyć ze wspomnieniami o siostrze, jeśli nie uda mu się jej po- z nowym dyrektorem.
mścić. - To zajmie tylko chwilę. - Ken zniŜył głos i zerknął ukradkiem na kory-
Psychiatrzy mają na to specjalny termin: „zamknięcie". tarz. - W tym śnie jadę samochodem w stronę skrzyŜowania i wiem, Ŝe muszę
zahamować, bo inaczej będzie wypadek, ale nie mogę zdjąć nogi z gazu.
Następnego ranka Ellis zaparkował na peryferiach Raleigh przed apar- - Ken, proszę... - Potknęła się o stertę dzienników snów, które musiała
tamentowcem, w którym mieszkała Katherine. Pokazał zarządcy swoją
składować na podłodze, bo pozostała powierzchnia ciasnego pomieszcze-
legitymację Mapstone Investigations i poprosił o klucze.
- Tam nie było jeszcze sprzątane - ostrzegł go zarządca. nia była zasłana,ksiąŜkami, czasopismami i notatnikami. Stos wydruków,
- Nie ma problemu - odparł Ellis. które trzymała, zadrŜał. - Cholera!
Wszedł do mieszkania i zamknął za sobą drzwi. Chwilę stał nieruchomo - Daj, wezmę to od ciebie. - Ken zręcznie wyjął jej wydruki z rąk.
w korytarzu, przepełniony szacunkiem naleŜnym pamięci zmarłej. - Dzięki. - Złapała się krzesła i zdołała odzyskać równowagę.
Potem wolno obszedł całe mieszkanie. Przyglądał się uwaŜnie wszyst- Sfinks, olbrzymi brązowo-czarno-Ŝółty kot Martina Belvedere'a, patrzył
kim szczegółom, gromadząc w pamięci obrazy, Ŝeby zbadać je później złowrogo zza stalowych drzwi swojej przenośnej klatki. Isabel wiedziała,
w swoich snach. Ŝe wszelkie zamieszanie, którego sprawcami byli ludzie, draŜniło go. Ostat-
Krew, która wsiąkła w beŜowy dywan, miała barwę brudnego brązu. nio prawie wszystko draŜniło Sfinksa. Jego Ŝycie diametralnie się zmieni-
Zabójca przewrócił regał z ksiąŜkami, wybebeszył szuflady i pozrzucał ło, kiedy Martin poŜegnał się z tym światem na skutek ataku serca. Teraz
obrazy ze ścian, bez wątpienia próbując upozorować włamanie. kot się wściekał, bo zamknęła go w klatce. Ken zerkał zza stosu
Kiedy Ellis skończył obchód, wrócił do salonu i zatrzymał się przy pla- raportów na zagracone pomieszczenie.
mie zaschniętej krwi. - Gdzie mam to połoŜyć?
Isabel odgarnęła z oczu irytujące kosmyki włosów, przeklinając w du-
14
chu Nicholasa, swojego nowego fryzjera.
15
Strona 10
Nicholas był ostatnim z długiej listy fryzjerów, którzy obiecywali jej jej oczu, ale ona miała powaŜne wątpliwości. Czuła, Ŝe czekają nieba-
piorunujący efekt swoich zabiegów. Mówiąc konkretniej, gwarantował, wem kolejna wyprawa do optyka.
Ŝe dzięki nowej fryzurze - włosy przycięte tuŜ nad ramionami, okalające Oto następstwa osiągnięcia stabilnej pozycji zawodowej, pomyślała.
twarz swobodnymi kosmykami róŜnej długości - będzie promieniować Zarabiała teraz tyle, Ŝe mogła spełnić rozmaite zachcianki, z których reali-
seksapilem. Ten drań o idealnie białych zębach kłamał jak najęty. śycie zacją długo zwlekała. Poprzednia pensja operatorki gorącej linii dla ludzi
towarzyskie Isabel nie tylko nie drgnęło od czasu jej ostatniej wizyty w sa- o zdolnościach parapsychicznych nie wystarczała na ekskluzywne salony
lonie, ale zrobiło się jeszcze bardziej niemrawe. fryzjerskie i włoskie okulary.
Choć w myślach miotała oskarŜenia pod adresem fryzjera o przystojnej Ale nowe ubrania i modne dodatki były najmniej kosztownymi nabytka-
twarzy, w głębi duszy wiedziała, Ŝe tak naprawdę nie moŜe winić Nichola- mi minionego roku. Naprawdę duŜo wydała na meble, które pochodziły
sa. Za swoje nędzne Ŝycie towarzyskie mogła winić tylko samą siebie. z Europy, a teraz wciąŜ zapakowane w oryginalne skrzynie, znajdowały
Odkąd sięgała pamięcią, męŜczyźni nie byli zainteresowani niczym in- się w wynajętym schowku w przechowalni, bo Isabel jeszcze nie znalazła
nym oprócz opowiadania jej swoich snów. wymarzonego domu.
Weźmy choćby Kena Payne'a. Był wesołym i uprzejmym facetem, za- Spojrzała na Kena spod zmarszczonych brwi.
wsze mającym w zanadrzu jakąś zabawną historyjkę; typ przyjaciela, do - To, Ŝe nikt nie opublikował badań doktora B., nie znaczy jeszcze, Ŝe
którego moŜesz zadzwonić, jeśli potrzebujesz pomocy przy przeprowadz- jego teorie były szalone. Tak, wiem, co mówiono o nim za plecami, ale ty
ce. W podstawówce na pewno był klasowym błaznem. Ale kochał kobietę i wszyscy pozostali powinniście pamiętać, Ŝe doktor B. był naszym praco
o imieniu Susan. Isabel wiedziała, Ŝe jedyną rzeczą, która powstrzymuje dawcą i płacił nam naprawdę szczodre pensje.
go od poproszenia Susan o rękę, jest jego powtarzający się sen. Ken skinął głową.
Wskazała róg swojego biurka. - Masz rację. Taktowniej byłoby określić jego teorie jako niemieszczą-
- PołóŜ je tutaj. ce się w głównym nurcie. Tak czy inaczej, jak juŜ mówiłem, w tym śnie
- Jesteś pewna? A co ze starymi dziennikami snów? siedzę w samochodzie i jadę w stronę skrzyŜowania. Widzę inny samo-
- PołóŜ wydruki na nich. chód, czerwony, nadjeŜdŜający z ulicy po lewej. Wiem, Ŝe jeśli się nie
- Dobra. - Ken połoŜył wydruki, cofnął się o krok i spojrzał na ogrom- zatrzymam, wjadę prosto na niego. W tym samochodzie widzę dwoje lu-
ny stos z dezaprobatą. - Co tu się, u licha, stało? Twój gabinet wygląda jak dzi: kobietę i dziecko. Chcę do nich krzyknąć, Ŝeby się zatrzymali, bo ja
po przejściu cyklonu. Zawsze panował tu lekki chaos, ale nigdy nie było nie mogę...
aŜ takiego bałaganu. - Ale wiesz, Ŝe cię nie słyszą, a ty nie moŜesz zdjąć nogi z gazu, więc
- Dziś rano nowy doktor Belvedere kazał oczyścić gabinet dyrektorski będzie katastrofa, jeśli nie zdołasz się jakoś zatrzymać - dokończyła Isa-
ze wszystkich papierów ojca. Dozorcy mieli wynieść wszystko do śmiet- bel, sięgając do szuflady po swoją nową torbę od znanego projektanta. -
nika. Ledwo zdąŜyłam ich dopaść. Pięć minut później musiałabym prze- Omawialiśmy to juŜ dziesiątki razy, Ken. Wiesz, co się dzieje, równie do-
kopywać śmietnik, Ŝeby uratować dokumentację. brze, jak ja.
Ken skrzywił się i spojrzał na Sfinksa.
Westchnął cięŜko.
- Więc nie tylko uchroniłaś kota Belvedere'a od schroniska. Ocaliłaś
teŜ dorobek kilkudziesięciu lat prywatnych badań starego. Masz za mięk - Chodzi o serce? - spytał z ponurą miną.
kie serce, Isabel. - Tak. - Spojrzała na niego i serce jej zamarło, kiedy zobaczyła strach
Sfinks połoŜył uszy po sobie, a Isabel poprawiła okulary. W ciągu ostat- czający się w oczach Kena. - Chodzi o serce.
- Wiedziałem. - Usiłował zdobyć się na drwiący uśmiech. - PrzecieŜ
nich miesięcy wydawała masę forsy nie tylko na fryzjerów, zainwestowała
jestem specjalistą, racja? Doktor Kenneth Payne, neuropsycholog z Cen-
równieŜ w drogie modne oprawki, chcąc dodać sobie urody.
trum Badań nad Snem Martina Belvedere'a. Potrafię rozpoznać sen prze-
Eleganckie oprawki zostały zaprojektowane we Włoszech. Sprzedawca
pełniony lękiem.
w sklepie optycznym zapewniał Isabel, Ŝe podkreślają zielonozłoty kolor
Isabel podeszła do Kena i zatrzymała się o krok przed nim.
16
2 - MęŜczyzna ze snu 17
Strona 11
- Mogę ci jedynie udzielić tej samej rady co za pierwszym razem, kiedy Był zaskoczony jej tonem, ale wyczuł, Ŝe mówiła serio. W jedną rękę
rozmawialiśmy o snach z samochodem. Idź do lekarza, Ken. wziął słuchawkę, a drugą wyjął mały notatnik z kieszeni swojego fartucha.
- Wiem, wiem. Spojrzała na notes.
- Sam jesteś doktorem. Co powiedziałbyś któremuś ze swoich pacjen- - Masz tam numer lekarza?
tów, gdyby był na twoim miejscu?
- Tak - odparł. - Zapisałem sobie, tak jak mi kazałaś w zeszłym tygo-
- Mam doktorat z psychologii, nie z medycyny.
dniu.
- Tym bardziej powinieneś zdawać sobie sprawę, Ŝe nie moŜesz tego
dłuŜej odwlekać. Umów się na wizytę u kardiologa. Zapoznaj go z historią - To był bardzo dobry pierwszy krok. Moje gratulacje. A teraz dzwoń.
medyczną swojej rodziny. Powiedz mu, Ŝe twój ojciec i dziadek umarli na - Tak jest, proszę pani. - Wybierał numer niespiesznymi, metodyczny-
zawał tuŜ przed pięćdziesiątką. Poddaj się gruntownym badaniom. mi ruchami.
- A co, jeśli się okaŜe, Ŝe mam tę samą wadę serca, która zabiła mojego Zadowolona, Ŝe Ken wreszcie zadzwoni do lekarza, ruszyła do drzwi.
ojca i dziadka? - Sprawdzę, co u ciebie, po spotkaniu z nowym doktorem Belvede-
- Oni umarli lata temu. Ty Ŝyjesz w innych czasach. Są róŜne nowe re'em.
sposoby leczenia chorób serca. Dobrze o tym wiesz. - A propos nowego doktora. Słyszałaś najnowsze plotki?
- A jeśli tego nie da się wyleczyć? Zatrzymała się i obejrzała na Kena. Skończył wybieranie numeru i teraz
Dotknęła jego ramienia. siedział na jej krześle. Sięgnął po dzbanek herbaty stojący na stoliku za
- Te sny nie miną, dopóki się nie dowiesz, czy odziedziczyłeś tę wadę. biurkiem. Zachowuje się jak wszyscy, pomyślała. Ludzie przychodzący
Małe dziecko w samochodzie na skrzyŜowaniu, to, którego twarzy nie do jej gabinetu nie traktowali powaŜnie pracy, jaką wykonywała w cen-
widzisz wyraźnie... Wiesz, kim jest? To syn, którego mógłbyś mieć w przy trum, ale czuli się upowaŜnieni, Ŝeby się rozgościć i popijali jej drogą
szłości. Ale którego boisz się mieć, bo myślisz, Ŝe moŜe dopaść cię to zieloną herbatę, opowiadając sny, które mieli zeszłej nocy.
samo, co zabija męŜczyzn w twojej rodzinie, cokolwiek to jest. - Jakie plotki?
Twarz mu stęŜała. - Podobno Cudowny Chłopiec jest przekonany, Ŝe zdoła zamienić cen
- Masz rację. Muszę zacząć działać. Susan zaczyna się niecierpliwić. trum w gorący przedmiot poŜądania i przyciągnie którąś z wielkich firm
Czuję to. Wczoraj wieczorem zapytała mnie, czy coś przed nią ukrywam. farmaceutycznych.
- Jest coś, co przed nią ukrywasz. Nie chcesz jej o tym powiedzieć, bo Wiedziała, Ŝe Cudowny Chłopiec to przezwisko wymyślone przez per-
boisz się, Ŝe to ją odstraszy.
- Jaka kobieta przy zdrowych zmysłach chciałaby ryzykować załoŜenie sonel dla Randolpha G. Belvedere'a, jedynego spadkobiercy starego dok-
rodziny z męŜczyzną obciąŜonym powaŜnym defektem genetycznym? tora.
- Umów się z lekarzem. Dowiedz się, czy masz tę wadę, a jeśli się oka- - Od rana wszyscy o tym... - Ken urwał nagle i odstawił dzbanek z her
Ŝe, Ŝe tak, to, czy moŜna coś z tym zrobić. batą. - Doktor Kenneth Payne - powiedział do słuchawki. Zerknął na Isa
- Okay, okay. Zadzwonię. bel. - Chciałbym umówić się na wizytę u doktora Richardsona.
Isabel podeszła do biurka, odnalazła telefon pod bezładną stertą papie- Isabel posłała mu uśmiech aprobaty, uniosła w górę kciuk i oddaliła się
rzysk i podniosła słuchawkę. pospiesznie.
- Zadzwoń teraz. Centrum Badań nad Snem Martina Belvedere'a było labiryntem białych
Ken popatrzył na telefon jak na jadowitego węŜa. Potem zerknął na zegarek. korytarzy i klatek schodowych, które łączyły trzy piętra gabinetów i labo-
- Jestem bardzo zajęty dziś rano. MoŜe później. ratoriów. Miała do pokonania spory kawałek, bo Instytut Analizy Snów,
- Zadzwoń teraz albo nawet nie zbliŜaj się do moich drzwi z prośbą o gdzie pracowała, mieścił się co prawda na tym samym piętrze, ale w in-
kolejną analizę. - Starała się, Ŝeby jej słowa zabrzmiały przekonująco i nym skrzydle niŜ gabinet doktora B.
stanowczo. - Nie wysłucham ani jednego snu więcej, jeśli w tej chwili Ponownie zerknęła na zegarek i stłumiła jęk. Spóźni się. Nie był to naj-
nie zadzwonisz do lekarza. Mówię powaŜnie. lepszy sposób na rozpoczęcie znajomości z nowym szefem.
Skręciła za pierwszy róg, sunąc z wściekłym łopotem fartucha. Prawie się
18 zderzyła z przystojnym męŜczyzną wyłaniającym się z klatki schodowej.
19
Strona 12
- Dokąd się tak spieszysz, Izzy? - zapytał Ian Jarrow ze śmiechem.
-Jestem spóźniona na spotkanie z nowym dyrektorem - odpowiedziała, nie stalowoniebieskie oczy i długie zgrabne nogi wzbudzały u wszystkich
zatrzymując się. - Do zobaczenia później. emocje. Isabel myślała o Amelii jak o współczesnej Boadicei, bo tak jak
-Robiłaś coś z włosami, prawda? - Ładnie mruŜył oczy, kiedy się uśmiechał. staroŜytna królowa, która przewodziła sławnemu buntowi przeciwko Rzy-
- Tak. mianom na Wyspach Brytyjskich, promieniowała majestatem.
- Ślicznie. - Wyciągnął rękę, kiedy go mijała, najwyraźniej chcąc W centrum robiono zakłady, kto będzie szczęściarzem, z którym piękna
chwy doktor Netley zechce się umówić. Isabel uwaŜała, Ŝe Amelia jeszcze jakiś
cić kilka kosmyków. - Podoba mi się. czas potrzyma wszystkich w niepewności.
- Dzięki. - Uchyliła się przed jego dłonią i odeszła pospiesznie. - Coś nie tak? - zapytała Amelia, unosząc brwi. - Skąd ten pośpiech?
Ślicznie. Dobre sobie. Chciała definitywnie rozstać się z tym stylem. - Mam spotkanie z nowym dyrektorem.
Nicholas obiecał jej, Ŝe będzie wyglądać seksownie, a nie ślicznie. Śliczny - Naprawdę? Dziwne.
wygląd był dobry dla małych dziewczynek i pudli. Nie chciała być niemiła, uznała Isabel. Po prostu nie jest zbyt dobra w
No cóŜ, przynajmniej zauwaŜył moją nową fryzurę, pomyślała. To lepsze, kontaktach międzyludzkich. To normalne w środowisku naukowców.
niŜ gdyby nic nie zauwaŜył. Choć dla ich związku nie miało Ŝadnego - Dlaczego tak sądzisz? - spytała uprzejmie.
znaczenia. Przestali się spotykać miesiąc temu. Ian zaprosił Isabel na kolację Piękne brwi Amelii zmarszczyły się lekko.
i delikatnie wyjaśnił, Ŝe uwaŜa ją za przyjaciółkę, kogoś, z kim moŜe - Słyszałam, Ŝe zaplanował na dziś spotkanie z szefami wydziałów. Ty
szczerze porozmawiać, niemal za siostrę. Wyraził nadzieję, Ŝe to, iŜ nie jesteś tylko asystentką.
będą się więcej umawiać, nie wpłynie na ich przyjaźń. Isabel oparła się pragnieniu zgrzytnięcia zębami. Podziwiała Amelię,
Równie dobrze sama mogłaby napisać mu scenariusz. Wszystkie jej myślała nawet, Ŝe mogłaby się na niej wzorować - na przykład ostatnio
związki kończyły się tak samo. Facet opowiadał jej o swoich snach, potem rozwaŜała przefarbowanie włosów na rudo. Ale nie mogła nie zauwaŜyć,
prosił ją o radę, a na koniec mówił, Ŝe traktuje ją jak bliską przyjaciółkę Ŝe czasami Amelia wykazywała brak taktu.
albo siostrę, której nigdy nie miał. To powszechne wśród pracowników centrum, przypomniała sobie. Nikt
Jeśli jeszcze jeden męŜczyzna powie jej, Ŝe jest mu bliska jak siostra, poza doktorem B. nie traktował maleńkiego Instytutu Analizy Snów po-
chyba udusi go jego własnym krawatem. waŜnie, a tym samym nikt nie traktował powaŜnie jej stanowiska analityka
Miała juŜ trzydzieści trzy lata i była świadoma, Ŝe nie zostało jej wiele snów. Zdobyła się na chłodny uśmiech, przynajmniej miała nadzieję, Ŝe
czasu. Kiedy dobije do czterdziestki, tekst Jesteś dla mnie jak siostra" tak to
zmieni się pewnie w "jesteś dla mnie jak ciocia". . Gdyby choć raz facet wyglądało.
spojrzał na nią i zobaczył ostrzeŜenie: UWAGA, NIEBEZPIECZNE KSZTAŁTY - Krótko przed śmiercią doktor B. dał do zrozumienia, Ŝe zamierza mia
NA HORYZONCIE. A ona by wiedziała, Ŝe i tak będzie się do niej zbliŜał, jak ten nować mnie szefem Instytutu Analizy Snów. Teraz, kiedy odszedł, jestem
ekscytujący tajemniczy męŜczyzna, o którym fantazjowała w snach. jedyną osobą upowaŜnioną do objęcia tego stanowiska.
Zastanawiała się, czy powinna wypróbować coś jeszcze bardziej radykal- Amelia znów uniosła brwi, ale po chwili energicznie skinęła głową, jak-
nego, jeśli chodzi o styl. MoŜe czas kupić szpilki i skórzany top. Wyobraziła by uznała nominację za oczywistą.
sobie, jak kroczy korytarzami Centrum Badań nad Snem w takim stroju. - Racja - powiedziała z uśmiechem. - Powodzenia.
Otworzyły się drzwi damskiej toalety i na korytarz wyszła wysoka piękna - Dzięki. - Isabel odwróciła się i ruszyła dalej korytarzem.
kobieta w szytym na miarę fartuchu laboratoryjnym. - Tak przy okazji - rzuciła Amelia. - Wspomniałam doktorowi Belve-
-Isabel. dere'owi, Ŝe to ty znalazłaś ciało jego ojca.
-Witam, doktor Netley. Isabel zatrzymała się.
Amelia Netley miała róŜne stopnie naukowe i naprawdę imponujące - Tak?
osiągnięcia w dziedzinie badań nad snem. Ale to jej bujne rude włosy, - Tak. Pomyślałam, Ŝe cię uprzedzę, na wypadek gdyby podjął ten te-
20 mat.
- Dzięki.
20 21
Strona 13
- Znalezienie martwego starego przy biurku musiało być niezłym szo-
kiem. zwalającą śniącemu dotrzeć do najgłębszych zakamarków podświadomo-
- Owszem. A teraz, jeśli mi wybaczysz... ści.
- Jasne. - Amelia mrugnęła znacząco. - Będę czekać, aŜ twoje nazwi- OdwaŜył się nawet na stwierdzenie, Ŝe zaawansowane świadome śnie-
sko pojawi się na liście szefów wydziałów.
Isabel zadowolona z tego drobnego przejawu koleŜeńskiej akceptacji nie to stan najbliŜszy parapsychicznego doświadczenia, jaki istota ludzka
odparła skromnie: moŜe osiągnąć.
- Mam nadzieję. Kiedy przed dwudziestoma laty po raz pierwszy uŜył słowa „parapsy-
Przemierzając kolejne korytarze, rozmyślała o swojej przyszłości. Awans chiczny" na konferencji naukowców zajmujących się badaniem snu, z miej-
na szefową wydziału poprawi nie tylko jej pozycję w centrum, ale i sy- sca został pariasem w środowisku.
tuację finansową. Przeprowadziła błyskawiczne obliczenia i wyszło jej, Kilka tygodni przed śmiercią, w jednej z rzadkich chwili osobistych
Ŝe jeśli będzie ostroŜna z wydatkami, zdoła przed terminem spłacić debet
na karcie kredytowej. Za kilka miesięcy będzie mogła zacząć się rozglą- wynurzeń przy filiŜance herbaty, Belvedere zwierzył się Isabel, jak bardzo
dać za swoim wymarzonym domem. Miała dość wynajmowanych miesz- zabolała go postawa przyjaciół i rozgniewała reakcja rywali. Ci pierwsi
kań. odcięli się od niego po tej fatalnej konferencji. Rywale z kolei uznali hipo-
ZbliŜała się do gabinetu starego doktora, myśli o obiecującej przyszłości tezę o paranormalnym aspekcie snu za dowód, Ŝe Belvedere przekroczył
ustąpiły miejsca uczuciu tęsknoty i smutku. Będzie jej brakować Martina granicę oddzielającą studia naukowe od mistycyzmu New Age.
Belvedere'a. Staruszek był co prawda wybuchowy, skoncentrowany na Przez ostatnie dwadzieścia lat środowisko uwaŜało Belvedere'a w najlep-
sobie i tajemniczy, ale rozpoznał jej niezwykłe zdolności i dał jej pierwszą szym wypadku za ekscentryka, a w najgorszym za kompletnego wariata.
powaŜną pracę na polu badań nad snem. Zawsze będzie mu wdzięczna za Ale nawet najzajadlejsi krytycy teorii Belvedere'a nie mogli podać w wąt-
uwolnienie jej od gorącej linii dla ludzi o zdolnościach parapsychicznych. pliwość wartości jego wcześniejszych dokonań. Przełomowe studia nad fi-
Belvedere miał wiele przywar, ale jego oddanie badaniom nad snem nie zjologicznymi zmianami, które zachodzą podczas snu, zapewniły mu miej-
budziło wątpliwości. sce w podręcznikach, a takŜe umoŜliwiły załoŜenie Centrum Badań nad Snem.
W ostatnich latach Martin Belvedere całkowicie poświęcił się badaniu Centrum znajdowało się niedaleko Los Angeles, w jednym z licznych
zjawiska, które, jak twierdził, zaobserwował u niewielkiej liczby śniących.
Nazwał je „świadomym śnieniem piątego poziomu" i uwaŜał za wysoko industrialnych skupisk zaśmiecających krajobraz południowej Kalifornii.
rozwiniętą formę zjawiska znanego powszechnie jako świadome śnienie, Dwa pobliskie college'e zapewniały stałe źródło płatnych obiektów do-
czyli stanu, podczas którego wiesz, Ŝe śnisz, i moŜesz do pewnego stopnia świadczalnych do badań nad snem prowadzonych w laboratoriach cen-
kontrolować przebieg snu. trum. Studenci byli zachwyceni, Ŝe mogą zarobić pieniądze podczas snu.
O świadomym śnieniu pisano juŜ od czasów Arystotelesa. Fenomen ten Większość pracowników centrum zajmowała się badaniami rozmaitych
badano takŜe w nowoczesnych laboratoriach, ale uczyniono niewielki po- zaburzeń snu, jak bezsenność, bezdech senny czy narkolepsja. Badania te
stęp w jego zrozumieniu. Wielu naukowców przestało się zajmować świa- były zlecane i finansowane przez firmy farmaceutyczne i fundacje walczą-
domym śnieniem, woleli bowiem badać te aspekty snu, które moŜna zare- ce z zaburzeniami snu.
jestrować: zmieniające się fale mózgowe, ciśnienie krwi i rytm serca. Podczas tego roku, kiedy Isabel pracowała u Martina Belvedere'a, bez
Publikowali prace o fazach REM i NREM pełne statystyk i wykresów. trudu odkryła jego wielki sekret: centrum było tylko przykrywką umoŜli-
Martin Belvedere wybrał inną drogę. Rzucił się odwaŜnie w nieznane wiającą mu realizację prywatnych projektów badawczych.
i doszedł do wniosku, Ŝe niektórzy ludzie potrafią osiągać bardzo zaawan- Belvedere twierdził, Ŝe zaawansowane świadome śnienie to cenny ta-
sowany stan świadomego śnienia. W stanie, który określił jako poziom lent, który moŜna rozwijać i wykorzystywać w róŜnych dziedzinach, ale
piąty, dostrzegają to, czego nie mogliby zobaczyć na jawie. Belvedere był tylko wtedy, gdy talent ten jest właściwie rozumiany i kontrolowany.
przekonany, Ŝe intensywny świadomy sen jest formą samohipnozy, po- Powszechnie wiadomo, Ŝe ludzki umysł rejestruje większość bodźców
22 docierających do niego z otoczenia. Gdyby nie owa selekcja, mózg, bom-
bardowany bez przerwy mnóstwem bodźców, nie byłby w stanie dostrzec
Ŝadnego sensu w przytłaczającej, chaotycznej rzeczywistości. Całkowita
świadomość prowadziłaby do obłędu.
23
Strona 14
Zaawansowani onejronauci, uwaŜał Belvedere, mają te same co wszy- wewnętrznego gabinetu i dodała ciszej: - To nie jest odpowiedni moment,
scy ludzie ograniczenia zdolności rejestrowania bodźców, ale zostali ob-
darzeni dodatkowym darem: w stanie świadomego śnienia potrafią zmniej- Ŝeby kazać nowemu doktorowi czekać. Ma dziś bardzo napięty grafik spo-
szyć stopień naturalnej selektywności. Innymi słowy, we śnie mogą tkań.
dostrzegać rzeczy, których na jawie nie zauwaŜyli bądź nie zwrócili na nie - Przepraszam. Coś mnie zatrzymało. - To by było na tyle, jeśli chodzi
uwagi. o dobry początek. - Mam tam po prostu wejść?
Belyedere był przekonany, Ŝe onejronauci piątego stopnia wykorzystują - Nie, nie, zapowiem cię. - Sandra oparła dłonie na biurku i uniosła
swój dar, świadomie lub nie. Artyści będący zaawansowanymi onejronauta- swoje potęŜne ciało z krzesła. - Randolph jest znacznie większym forma-
mi doświadczają alternatywnych wizji rzeczywistości i utrwalają je na płót- listą od ojca.
nie, w kamieniu czy przy uŜyciu innych materiałów dla tych, którzy w inny - Fatalnie.
sposób nie mogliby ich doświadczyć. Mistycy i filozofowie wykorzystują - Eee, szkoda gadać. Nie odpowiada mu nawet moja kawa. Powiedział,
swoje świadome sny do metafizycznej eksploracji, naukowcy - do poszuki- Ŝe co rano w drodze do pracy mam wstępować do kafejki po drugiej stro-
wania nowych rozwiązań problemów badawczych, a detektywi - do znaj- nie ulicy i kupować mu specjalną podwójną grandę latte. - Prychnęła. -
dowania na miejscu przestępstwa wskazówek, które inni przeoczyli. Staruszek zawsze powtarzał, Ŝe nikt nie robi lepszej kawy niŜ ja.
Celem Belvedere'a było promowanie badań nad świadomym śnieniem, Wyszła zza biurka i zapukała do drzwi gabinetu.
dzięki czemu osoby obdarzone tą umiejętnością mogłyby się uczyć, jak Stłumiony głos polecił jej wejść. Sandra otworzyła
wykorzystywać swoje uzdolnienia bardziej wydajnie i osiągać coraz lep- drzwi.
sze rezultaty. - Isabel Wright do pana.
Efektywne korzystanie z tego daru wcale nie jest proste. Największa - Niech wejdzie. - Męski głos był szorstki.
trudność wynika z faktu, Ŝe sen piątego poziomu, pomijając jego siłę i po- Isabel weszła. Kiedy ostatnim razem przekroczyła próg tego gabinetu,
tencjał, pozostaje jednym z rodzajów snów, pojawiają się w nim więc sym- znalazła martwego Martina Belvedere'a. Wiedziała, Ŝe pewnych obrazów
bole, które trzeba zinterpretować na jawie. Znaczenie niektórych symboli nie sposób wymazać z pamięci. Ilekroć zostanie wezwana do nowego sze-
jest oczywiste, ale często analiza nastręcza ogromnych problemów. fa, obraz bezwładnego ciała starego doktora powróci.
I w tym momencie wkraczam ja, pomyślała Isabel. Była onejronautką - Proszę usiąść, pani Wright. - Randolph wskazał jedno z wytartych
piątego stopnia i potrafiła analizować najbardziej niejasne obrazy poja- krzeseł po drugiej stronie jego biurka.
wiające się w świadomych snach.
Za chwilę miała wkroczyć do gabinetu dyrektora. Zaczerpnęła powie- - Dziękuję. - Opadła na skraj krzesła i połoŜyła dłonie na ściśniętych
trza, poprawiła laboratoryjny fartuch i nasunęła okulary wyŜej na nos. kolanach. W pomieszczeniu panowała złowieszcza atmosfera.
Muszę wyglądać na profesjonalistkę. Na osobę, która wie, co robi. Isabel rozejrzała się. Dostrzegła, Ŝe Randolph zdąŜył wprowadzić wiele
Otworzyła drzwi i weszła do sekretariatu. Sandra Johnson odetchnęła zmian w gabinecie będącym przez lata królestwem jego ojca. Zniknęła
z ulgą na jej widok. drapaczka Sfinksa i jego miska, a takŜe minilodówka, w której stary dok-
Sandra, wysoka tęga kobieta o bujnych siwych włosach, była sekretarką tor trzymał pokaźny zapas ulubionego cytrynowego jogurtu.
Martina Belvedere'a od początku istnienia centrum. Prawie się nie zmie- Z trudem opanowała drŜenie. Surowy, niemal sterylny porządek panują-
niła przez te lata, nie zmienił się takŜe jej strój. Zawsze nosiła spodnie, cy obecnie w gabinecie niepokoił ją.
luźną bluzkę wypuszczoną na wierzch i mnóstwo sztucznej biŜuterii. Szybko skupiła uwagę z powrotem na Randolphie. Widziała go kilka
Isabel i Sandra miały ze sobą wiele wspólnego. Obie miały moŜliwość razy w ciągu kilku ostatnich dni, ale dopiero teraz mogła mu się dokład-
pracować z Martinem Belvedere'em i jako jedyne płakały na jego pogrze- niej przyjrzeć. Wysoki wzrost, szare oczy i orli nos odziedziczył po ojcu,
bie. Zresztą tylko one z personelu centrum uczestniczyły w tej ceremonii. ale na tym podobieństwo się kończyło.
- Nareszcie jesteś. - Sandra zerknęła na Isabel zza okularów do czyta- Randolph, męŜczyzna tuŜ po czterdziestce o wydatnej kwadratowej szczę-
nia. - Właśnie miałam do ciebie dzwonić. - Spojrzała na zamknięte drzwi ce, był na swój sposób atrakcyjny. Przypominał Isabel jednego z prezente-
24 rów wieczornych wiadomości. Miał siwiejące włosy, które zaczynały się
przerzedzać na skroniach.
25
Strona 15
Zmarszczył brwi, pochylił się i splótł dłonie na blacie biurka. Isabel uchwyciła się ostatniego zdania.
- Przeglądałem dokumenty mojego ojca. Muszę przyznać, Ŝe nie bar - Jestem pewna, Ŝe muszą być jakieś adresy mailowe. Doktor Belve-
dzo wiem, czym zajmowała się pani w centrum, pani Wright. dere wspominał parokrotnie, Ŝe właśnie w ten sposób utrzymuje kontakt
- Rozumiem - powiedziała szybko. - Doktor Belvedere celowo nie
z tymi klientami.
określał jasno zakresu moich obowiązków. Widzi pan, klientom, którzy
korzystają z moich usług, bardzo zaleŜy na poufności. - W takim razie udało mu się wykasować całą korespondencję z biuro-
-ZauwaŜyłem - rzekł Randolph sucho. Rozplótł dłonie i otworzył teczkę wego komputera. - Randolph wykrzywił usta. - Po prostu kolejne z jego
z dokumentacją. - Wygląda na to, Ŝe było dokładnie dwóch klientów zain małych dziwactw, hm?
teresowanych pani usługami, pani Wright. Są identyfikowani jedynie po - Nie jestem pewna, co...
przez numery. Klient Numer Jeden i Klient Numer Dwa. - Proszę się nie krępować, pani Wright. Pracowała pani z moim ojcem
- Zgadza się, proszę pana. Doktor Belvedere uszanował ich prośby o za przez kilka ładnych miesięcy. Musiała pani zdawać sobie sprawę z tego,
chowanie anonimowości. - Isabel odchrząknęła. Ŝe był patologicznie tajemniczym paranoikiem.
Randolph zmarszczył brwi. Nagle zrozumiała powód gniewu, który wyczuła wcześniej. Randolph Bel-
- Pani Johnson poinformowała mnie, Ŝe nie ma Ŝadnych egzemplarzy vedere miał problem z ojcem. Nic dziwnego, pomyślała. Chyba nikt nie okre-
umów, jakie mój ojciec zawarł z tymi dwoma anonimowymi klientami. śliłby doktora B. mianem superojca. Staruszek dbał tylko o swoje badania.
Mówi, Ŝe wszystko było załatwiane ustnie i nie istnieje Ŝadna dokumenta - Doktor Belvedere przywiązywał duŜą wagę do poufności, ale czę-
cja pisemna.
ściowo dlatego, Ŝe domagali się tego ci dwaj anonimowi klienci - powie-
- Przykro mi, ale nie mogę panu udzielić Ŝadnych informacji dotyczą działa ostroŜnie.
cych tych zleceń - powiedziała Isabel. - Mogę tylko powiedzieć, Ŝe dok
tor B., to znaczy doktor Belvedere, sam zajmował się wszelkimi ustalenia - Niech mi pani powie, co dokładnie dla nich robiła - wyrzucił z siebie
mi dotyczącymi tych zleceń. Randolph.
- Rozumiem. Czy kiedykolwiek miała pani osobisty kontakt z którymś - Zajmowałam się analizami, kiedy mieli problemy z interpretacją sym-
z tych klientów? boli i obrazów pojawiających się w ich snach.
- Nie, proszę pana. - Czy śnienie o Kliencie Numer Dwa moŜna uznać - Zdaję sobie sprawę, Ŝe nadal istnieją psychologowie i psychiatrzy,
za pewien rodzaj osobistego kontaktu? A co z dołączaniem drobnych po- którzy wierzą, Ŝe analiza snów pacjentów moŜe pomóc w odkryciu ich
rad do interpretacji snów, które dla niego sporządzała? I jeszcze ten wspa- stłumionych problemów. Ale psychologia kliniczna bardzo się rozwinęła
niały bukiet storczyków, który jej przysłał, gdy skończyła jeden szczegól- od czasów Freuda i Junga. Tylko nieliczni terapeuci przywiązują duŜą wagę
nie trudny raport. Czy to moŜna było uznać za formę osobistego kontaktu? do staromodnych analiz snów. W kaŜdym razie nie wydaje mi się, Ŝeby
Według Randolpha pewnie nie, stwierdziła. Kluczową sprawą było to, Ŝe zajmowała się pani terapią. Nigdy nawet nie spotkała pani swoich klien-
nigdy nie spotkała Ŝadnego z anonimowych klientów. tów, prawda?
- Musi pani przyznać, Ŝe ten układ między moim ojcem a tymi klienta- Tak, to był powaŜny problem, pomyślała. Problem, na który często się
mi był raczej niezwykły.
- Nie rozumiem, proszę pana. Jest jakiś problem z anonimowymi klien- skarŜyła doktorowi B. „Potrzebny mi kontekst", powtarzała mu ciągle.
tami? „Pracuję na oślep".
Zacisnął szczęki. Wyczuła gniew, który wrzał tuŜ pod powierzchnią je- - Nie zostałam zatrudniona, Ŝeby prowadzić terapię - powiedziała ostroŜ-
go wyrazistej twarzy, i zupełnie upadła na duchu.
- Tak, pani Wright, jest problem. Nie mam pojęcia, kim są ci klienci. nie.
Nie mogę odnaleźć Ŝadnych informacji dotyczących rozliczeń. Nie mogę - I bardzo dobrze, skoro nawet nie ma pani dyplomu z psychologii. -
się nawet z nimi skontaktować, Ŝeby się dowiedzieć, co się dzieje, bo w do Otworzył teczkę z jej aktami. - Tu jest napisane, Ŝe skończyła pani histo-
kumentacji nie ma ich telefonów ani e-maili. rię. Jest równieŜ informacja, Ŝe poprzednio pracowała pani w jakiejś gorą-
cej linii dla osób o zdolnościach parapsychicznych.
- Byłby pan zdumiony, ile moŜna się nauczyć, odbierając telefony w go-
rącej linii. To było bardzo rozwijające doświadczenie. - Zaczynała się wście-
kać. - Jak próbowałam panu wytłumaczyć, doktor Belvedere zatrudnił mnie,
26 27
Strona 16
Ŝebym interpretowała znaczenie wydarzeń i symboli pojawiających się zawodowej reputacji, publikując jeszcze jakieś badania nad śnieniem
w snach, hm, pewnej kategorii osób. Zapewne wie pan, Ŝe pański ojciec parapsychicznym. Przypływ gniewu sprawił, Ŝe na moment zapomniała o
bardzo interesował się zjawiskiem, które określał jako świadome śnienie ostroŜności.
piątego poziomu. - To oburzające, co pan mówi. Jest oczywiste, Ŝe pan i pański ojciec nie
- Wiedziałem. - Randolph ledwie panował nad głosem. Na jego policz byliście ze sobą w dobrych stosunkach. Przykro mi z tego powodu, ale...
kach pojawiły się intensywne wypieki. - Nadal zajmował się tymi para - Jak pani ś-śmie analizować m-moje relacje z ojcem? - Randolph ją-
psychicznymi bzdurami, prawda? kał się ze złości. - Nie ma pani wykształcenia w dziedzinie psychologii,
Isabel czuła zimne struŜki potu pod pachami. neurobiologii ani Ŝadnej innej dziedzinie choć odrobinę związanej z po-
- UwaŜam takie podejście za wyjątkowo niesprawiedliwie, proszę pana. waŜnymi badaniami nad snem. Nie ma powodu, Ŝeby pracowała pani w sza-
W ciągu ostatnich lat pański ojciec poświęcił wiele energii i umiejętności nowanej placówce badawczej.
studiom nad świadomym śnieniem zaawansowanego poziomu. Zatrudnił - Gdyby wiedział pan cokolwiek o swoim ojcu, musiałby pan zdawać
mnie, Ŝebym mu pomagała w jego badaniach. sobie sprawę z tego, Ŝe choć potrafił być trudny, miał wybitny umysł i jego
Pomyślała, Ŝe lepiej było nie wyjaśniać, dlaczego konkretnie doktor Bel- teorie dotyczącego intensywnego świadomego śnienia pewnego dnia zo-
vedere wybrał ją na asystentkę. Sytuacja była i tak dostatecznie zła. staną potwierdzone przez innych.
- Stary głupiec nigdy się nie poddał, co? - powiedział Randolph gorz- Wiedziała, Ŝe posunęła się za daleko.
ko. - Miał obsesję na punkcie tej swojej skali snów i całego tego parapsy- Gniew tak rozsadzał Randolpha, Ŝe aŜ mu się trzęsły dłonie.
chicznego gówna. - Mój ojciec był swego czasu bardzo zdolnym badaczem. Ale pozwolił,
- Doktor Belvedere nigdy nie uwaŜał tego za, hm, gówno. - Chwyciła Ŝeby ekscentryczność przesłoniła przygotowanie naukowe. Podejrzewam,
pasek swojej torby. - Był przekonany, Ŝe niektórzy ludzie doświadczają Ŝe pod koniec Ŝycia cierpiał na jakiś rodzaj niezdiagnozowanej demencji.
zjawiska świadomego śnienia z o wiele większą intensywnością i przej- - Nie miał Ŝadnej demencji. - Jedyną rzeczą, która ją hamowała, była
rzystością od innych. Większość ludzi rzadko ma świadome sny. Na jego świadomość, Ŝe jeśli całkiem straci nad sobą panowanie, dostarczy Ran-
skali są klasyfikowani jako jedynki i dwójki. Niewiele osób przeŜywa ta- dolphowi broni, której potrzebował, Ŝeby ją z miejsca zwolnić.
kie sny z większą częstotliwością i jasnością. To trójki i czwórki. Ku jej zaskoczeniu Randolph uśmiechnął się. Nie był to jednak miły
- A potem, według Belvedere'a, mamy jeszcze onejronautów piątego uśmiech. Raczej grymas zniecierpliwienia.
poziomu. - Głos Randolpha ociekał sarkazmem. - To tak zwani śniący o - Wróćmy do sprawy pani pozycji w centrum - powiedział. - Dokład
zdolnościach parapsychicznych. nie chodzi o pani brak kwalifikacji zawodowych.
- Pański ojciec uwaŜał, Ŝe to zjawisko jest warte powaŜnych badań. - Doktor Belvedere uznał, Ŝe mam inne kwalifikacje, dzięki którym
- Śnienie to śnienie, pani Wright - powiedział Randolph stanowczo. - jestem uŜyteczna.
Większość współczesnych badaczy jest zgodnych co do tego, Ŝe nie ma - Tak, wiem, pani Wright. Ale na wypadek, gdyby umknęło to pani
Ŝadnych dowodów wskazujących, Ŝe świadomość stanu snu czy poczucie uwagi, jestem nowym dyrektorem centrum i szczerze mówiąc, nie jest mi
sprawowania nad nim kontroli jest jakimś szczególnym rodzajem snu. Je- tu pani do niczego potrzebna.
śli juŜ, sygnalizuje tylko, Ŝe śniący nie jest pogrąŜony w śnie głębokim Pomyślała o ogromnym debecie na swojej karcie kredytowej i oblał ją
i dlatego jest bardziej świadomy tego, co się dzieje w jego głowie. zimny pot.
- Zapewne zdaje pan sobie sprawę, Ŝe doktor Belvedere wierzył, iŜ cho- - Obecnie Centrum Badań nad Snem Belvedere'a jest uwaŜane za małe,
dzi o coś więcej, przynajmniej w niektórych przypadkach - odparła. prowincjonalne laboratorium - ciągnął Randolph. - Ale zamierzam to
Randolph westchnął i potarł grzbiet nosa. zmienić. Od dzisiaj skupimy się całkowicie na badaniach nad snem. Nie
- Tego się obawiałem. będzie więcej zgłębiania absurdalnych teorii mojego ojca. Rozumiemy się,
- Czego się pan obawiał? pani Wright?
- Mój ojciec pod koniec zupełnie zwariował. - Potrząsnął głową. - Isabel myślała o swoich pięknych nowych meblach w wynajętym schowku.
Chyba powinienem być wdzięczny losowi, Ŝe umarł, zanim stracił resztki - Wyraził się pan bardzo jasno - powiedziała cicho.
28 29
Strona 17
- Skończymy z tymi parapsychicznymi głupotami, pani Wright. - Ran- Nie moŜe pan tego zrobić. - Kiedy otworzyła drzwi, uderzyła ją ko-
dolph był coraz weselszy. - Instytut Analizy Snów juŜ nie istnieje. Na lejna myśl. Sfinks.
tychmiast rozwiązuję z panią umowę o pracę. - Proszę wrócić, pani Wright! - Randolph zerwał się z krzesła. - Nie
Isabel uznała, Ŝe nie ma nic do stracenia. wejdzie pani do swojego gabinetu. Zostanie pani odeskortowana stąd pro
- Zwalnia mnie pan, bo zamknięcie Instytutu Analizy Snów jest jedy- sto do swojego samochodu.
nym sposobem, jaki moŜe pan wymyślić, Ŝeby ukarać ojca. Nie uwaŜa Zignorowała go i minęła pospiesznie biurko pani Johnson. Sekretarka
pan, Ŝe to trochę dziecinne? opuściła słuchawkę telefonu ze zdezorientowaną miną. Randolph
- Jak pani śmie! - Wyprostował się na krześle; jego oczy błyszczały wypadł tuŜ za Isabel. Rozkazuję pani wrócić do tego gabinetu i czekać
z oburzenia. - Ch-ch-chronię to, co zostało z jego reputacji. na ochronę.
- Wspaniale. - RozłoŜyła ręce. - Teraz racjonalizuje pan swoje działa- - Właśnie mnie pan zwolnił. Nie muszę słuchać pańskich poleceń.
Popędziła wzdłuŜ korytarza. Drzwi poszczególnych gabinetów otwiera
nie, wmawiając sobie, Ŝe robi pan to z szacunku dla ojca. Niech pan sobie
ły się, kiedy je mijała. Ludzie stawali w drzwiach z twarzami płonącymi
daruje. Ma pan doktorat z psychologii i wie równie dobrze, jak ja, Ŝe to nic
ciekawością i zdumieniem.
nie da.
Kiedy dotarła do skrzydła, w którym znajdował się jej gabinet, nie mogła
Randolph poczerwieniał.
złapać tchu. Na końcu korytarza dostrzegła jakieś zamieszanie. Ken stał w
- Nie chcę słyszeć ani słowa więcej, rozumie pani?
drzwiach jej gabinetu z rękami po obu stronach futryny, blokując wejście
Rozumiała, ale nie mogła się powstrzymać.
trzem męŜczyznom.
- Naprawdę powinien pan się rozejrzeć za jakąś profesjonalną pomocą, - Nikt nie wejdzie do środka, dopóki nie wróci Isabel!-ryczał.
Ŝeby się uporać ze swoimi problemami. Te problemy nie znikną, tylko Isabel rozpoznała męŜczyzn, którym stawiał czoło. Jeden z nich, Gavin
dlatego, Ŝe pański ojciec nie Ŝyje, a pan przejął kontrolę nad jego firmą. Hardy, pracował w dziale techniki informacyjnej centrum i zajmował się
Jeśli juŜ, to pańska obsesja z udowadnianiem czegoś samemu sobie moŜe naprawą komputerów oraz sprzętu laboratoryjnego. Miał około trzydzie-
się pogłębić, a to moŜe doprowadzić do... stu pięciu lat, był bardzo szczupły i równie nadpobudliwy. Nie nosiło go
- Niech się pani zamknie, pani Wright. - Uderzył w przycisk interkomu tylko wtedy, gdy rozwiązywał jakiś problem związany z oprogramowa-
na swoim biurku. - Pani Johnson, proszę przysłać kogoś z ochrony, Ŝeby niem. Miał na sobie obszerne bojówki i koszulkę z logo jednego z naj-
wyprowadził panią Wright z budynku. większych kasyn w Las Vegas. Celem Ŝyciowym Gavina było opracowa-
Po drugiej stronie zapadła chwila ciszy. nie systemu pozwalającego rozbić bank w blackjacka.
- Tak, proszę pana - wydusiła w końcu Sandra przeraŜonym głosem. Drugi męŜczyzna przy drzwiach, Bruce Hopton, był szefem ochrony
Isabel wstała. centrum. Towarzyszył mu jeden z jego ludzi. Bruce'owi niewiele brako-
- Pójdę do mojego gabinetu spakować rzeczy. wało do emerytury. Biała koszula, którą miał na sobie, ledwo się dopinała
- Nie ruszy się pani nawet o centymetr - powiedział Randolph stanow- na wydatnym brzuchu. Zapewnienie bezpieczeństwa nie było powaŜnym
czo. - Pani gabinet właśnie jest opróŜniany. Rzeczy osobiste zostaną znie- problemem w centrum, toteŜ Bruce i jego ludzie przez większość czasu
sione na dół i przekazane pani na parkingu. zajmowali się kontrolowaniem, czy pracownicy parkują na przydzielonych
- Co?! im miejscach, odprowadzaniem kobiet pracujących na nocnej zmianie do
Randolph uśmiechnął się triumfalnie. samochodów i pobieŜnym sprawdzaniem przeszłości nowo zatrudnionych.
- A przy okazji, dotarło do mnie, Ŝe powstrzymała pani dozorców, któ śaden z trzech męŜczyzn nie wyglądał na uszczęśliwionego.
rzy mieli zniszczyć dokumentację badań prowadzonych przez mojego ojca. Przykro mi, Isabel - wymamrotał Bruce. - Belvedere osobiście wydał
JuŜ zaradziłem tej sytuacji. nam polecenia.
Zatrzymała się przy drzwiach i odwróciła. Ken spojrzał na Isabel. Co się dzieje, do diabła? - spytał. - Oni mówią, Ŝe
- O czym pan mówi? kazano im zniszczyć wszystkie dokumenty z twojego biura i wszystko, co
- Wszystkie papiery i pliki komputerowe z pani gabinetu są właśnie masz w komputerze i
niszczone. 31
30
Strona 18
- To prawda. Belvedere właśnie mnie wylał. - Zabiera kota - odparł spokojnie Bruce. - Zdaje się, Ŝe nie chce pan go
- Co za sukinsyn. - Ken spojrzał z wściekłością na Gavina i Bruce'a. tu widzieć.
Gavin uniósł ręce w obronnym geście.
- Hej, nie obwiniaj nas. - Kota? Jakiego kota? - Randolph pojawił się w drzwiach, jego twarz
- Właśnie - poparł go Bruce. - Czujemy się równie parszywie, jak pani, prezentera telewizyjnego była tak spięta i blada, jakby właśnie się dowie-
pani Wright. dział, Ŝe sieć postanowiła nie przedłuŜać z nim kontraktu. - Chodzi o kota
- Wątpię - odparła. - To ja jestem bez pracy. mojego ojca, tak? Co on tu robi, do diabła? Mówiłem dziś rano pani John-
- Naprawdę bardzo mi przykro - powiedział Bruce. - Będzie nam pani son, Ŝe ma go odesłać do schroniska.
brakować.
śal malujący się na jego twarzy był szczery. Nie mogła na nim wyłado- - Niech się pan nie martwi, doktorze Belvedere. - Isabel podeszła do
wywać swojego gniewu i frustracji. drzwi. - JuŜ wychodzimy. Najlepsze, co moŜe pan zrobić, to zejść mi z dro-
- Dzięki, Bruce. Jeśli mi pozwolicie, to zabiorę Sfinksa. gi. Ośmieszy się pan, jeśli będzie pan walczyć ze mną o kota. Jeśli się
Bruce nerwowo zerknął na korytarz za jej plecami. zezłoszczę, mogę otworzyć drzwi klatki.
- Nie powinienem pozwolić pani wejść do środka, Isabel. Sfinks syknął na Randolpha.
- Jestem tu z powodu kota - powiedziała spokojnie. Belvedere usunął się z drogi.
Chwilę się wahał, w końcu skinął głową.
- Niech pani idzie po klatkę. Wezmę to na siebie, jeśli Belvedere będzie Parę godzin później Isabel siedziała przy kuchennym stole, ponuro przy-
miał obiekcje.
glądając się wyciągom z kart bankowych i kredytowych. Okna były otwar-
- Dzięki, Bruce.
te, więc parne powietrze letniego popołudnia wypełniło niewielką prze-
- Nie ma o czym mówić. Przynajmniej tak się mogę odwdzięczyć za to,
co zrobiła pani dla mojego wnuka. strzeń mieszkalną. Kiedy jej wzrok wybiegał poza basen i ogrody w stronę
Isabel weszła do gabinetu. innych domów, nie widziała smogu, ale czuła go w gardle.
Ken stał z boku. Zastanawiała się nad włączeniem klimatyzacji, ale po szybkiej ocenie
- Wszystko w porządku? - spytał. stanu swoich finansów zrezygnowała. Dolar zaoszczędzony na rachunku
- Tak, nic mi nie jest. za prąd był dolarem, który moŜna będzie przeznaczyć na spłatę mebli.
- Sfinks jest trochę zdenerwowany. - Mamy duŜy problem, Sfinks. Ograniczę wydatki do minimum. Jutro
- Nie musisz mi mówić. rano zrezygnuję z członkostwa w klubie fitness i ubezpieczenia mebli ale
Kot siedział w klatce z uszami połoŜonymi po sobie, zwęŜonymi oczami to nie wystarczy, Ŝeby utrzymać się na powierzchni. Jest na to tylko jeden
i obnaŜonymi zębami. sposób.
- Wszystko w porządku, Sfinks. Uspokój się, skarbie. - Podniosła klat- Sfinks zignorował ją. Przycupnął w kącie nad miską z kocią karmą.
kę. - Idziemy do domu.
W porze posiłku nie obchodziło go nic poza jedzeniem.
- Belvedere nie moŜe cię tak po prostu wylać - warknął Ken. - Biorąc pod uwagę twoje upodobanie do drogiego jedzenia i debet na
- Owszem, moŜe. - Zerknęła na swoje zagracone biurko, ale szybko
odwróciła wzrok. Próbowała ocalić dorobek Martina Belvedere'a, niestety mojej karcie kredytowej, nie mamy innego wyjścia - oznajmiła mu. -
nie udało się. Nie mogła nic więcej zrobić. Miała własne problemy, i to Ludzie z gorącej linii są bardzo mili i pewnie mogłabym bez problemu
duŜe. odzyskać starą pracę, ale nie płacą tam na tyle dobrze, Ŝebyśmy mogli Ŝyć
- Gdzie ona jest? - usłyszała głos Randolpha. - Moje polecenie było na takim poziomie, do jakiego przywykliśmy. Muszę pomyśleć o meblach.
jasne, Hopton. Mieliście nie dopuścić, Ŝeby pani Wright weszła do swoje- Jeśli ich nie spłacę, w końcu mi je odbiorą.
go gabinetu. Sfinks dokończył jedzenie i ruszył bezgłośnie w stronę nowej pani.
Wskoczył jej na kolana, ułoŜył się i zamknął oczy. Jego mruczenie niosło
się po cichej kuchni.
32 Głaskała Sfinksa, czerpiąc dziwną pociechę z odczuwania jego
cięŜaru i ciepła. Lubiła zwierzęta, ale nigdy nie była specjalną wielbicielką
kotów.
3 - MęŜczyzna ze snu 33
Strona 19
Kiedy zastanawiała się, czy wziąć jakiegoś zwierzaka do towarzystwa, zwy-
kle myślała o psie.
Sfinks nie był kotem, którego moŜna by określić mianem miłej przytu- Rozdział 3
lanki. Mimo to w ciągu minionego roku zaprzyjaźnili się ze sobą. To Sfinks
zaalarmował ją, Ŝe Martin Belvedere nie Ŝyje.
Spędzała tamtą noc w swoim gabinecie, jak się jej często zdarzało, kie- Frey-Salter Inc. Research Triangle Park, Karolina
dy pracowała nad pilnymi analizami snów dla któregoś z anonimowych Północna
klientów. Belvedere, cierpiący na bezsenność, zwykle zostawał na noc
w centrum. Zaszedł do niej około północy, Ŝeby pogadać o pewnym przy-
padku. Wszystko wydawało się takie normalne, pomyślała, przynajmniej
jak na warunki tej pracy. Belvedere przyniósł ze sobą opakowanie cytry-
N adal się martwisz o Ellisa, prawda? - zapytała Beth. - Tak. Nic
z nim nie lepiej. Właściwie to jest coraz gorzej.
Jack Lawson mimowolnie zarejestrował znajome skrzypienie rządowe-
nowego jogurtu, tak jak zawsze, kiedy odwiedzał ją o tej porze. Jadł, gdy go krzesła, kiedy odchylił się do tyłu, Ŝeby połoŜyć nogi na rządowym
omawiali jej najnowsze zlecenie, a potem wyszedł z niedokończoną prze- biurku.
kąską i wrócił do swojego gabinetu. Skrzypienie zestarzało się razem z krzesłem. I to, i to było nowe trzy-
TuŜ przed drugą w nocy obudził Isabel jakiś cichy dźwięk, wyrywając ją dzieści parę lat temu, kiedy zlecono mu załoŜenie Frey-Salter Inc., firmy --
z niepokojącego snu pełnego symboli krwi i śmierci, typowych dla snów, przykrywki dla jego małej, ściśle tajnej agencji rządowej prowadzącej
które interpretowała dla Klientów Numer Jeden i Dwa. zaawansowany program badań nad snem.
Otworzyła drzwi i zobaczyła Sfinksa chodzącego w tę i z powrotem po Frey-Salter mieściło się w Research Triangle Park w Karolinie Północ-
korytarzu. Od razu wiedziała, Ŝe coś jest nie tak. Wzięła kota na ręce i za- nej, miejscu dogodnie usytuowanym w sercu trójkąta wyznaczonego przez
niosła do gabinetu Belvedere'a, gdzie odkryła, Ŝe dyrektor leŜy bezwład- Raleigh, Durham i Chapel Hill. W tym rejonie działało wiele czołowych
nie na biurku.
Tego rodzaju doświadczenie zacieśnia więzi, pomyślała. Nie była pew- firm farmaceutycznych i przedsiębiorstw zajmujących się nowoczesnymi
na, jakie uczucia Ŝywił wobec niej Sfinks, ale nie mogła pozwolić na od- technologiami. Pośród tych wszystkich firm Frey-Salter pozostawało nie-
danie go do schroniska. zauwaŜane.
- Wygląda na to, Ŝe będę musiała zrobić coś, czego przyrzekłam sobie Nie tylko krzesło było nowe trzy dekady temu, pomyślał Lawson. On
nigdy nie robić.
Sfinks nie okazał najmniejszego zainteresowania ich finansową przy- sam był wtedy nowy. Młody, pełen zapału i ambitny. I szaleńczo zakocha-
szłością. ny w Beth Mapstone, kobiecie, z którą właśnie rozmawiał przez telefon.
- Musi być fajnie tak pogrąŜyć się w medytacji - szepnęła. Wiele się zmieniło w ciągu tych trzech dziesięcioleci. Krzesło się posta-
Mruczenie Sfinksa zrobiło się głośniejsze. rzało i on teŜ. Jego młodzieńczy zapał osiągnął granicę cynizmu, choć
Isabel sięgnęła po telefon i niechętnie wybrała znajomy numer. Czeka- nadal gorąco wierzył w wagę swojej pracy. Ale nie był juŜ ambitny. Zbu-
jąc na odpowiedź, rozmyślała o dwóch anonimowych klientach Centrum dował swoje imperium. Teraz jego celem było przeczekanie tu do emery-
Badań nad Snem Belvedere'a. Ich prośby o konsultację były nieregularne tury i upewnienie się, Ŝe program zostanie przekazany w dobre ręce.
i nieprzewidywalne. Niekiedy mijało kilka tygodni między jednym zlece- Technika równieŜ bardzo się zmieniła przez te lata. Był dumny, Ŝe zdo-
niem a drugim. Zastanawiała się, ile czasu minie, zanim któryś z nich się łał się tak dobrze przystosować. Wymyślny, naszpikowany elektroniką te-
zorientuje, Ŝe jej usługi nie są juŜ dostępne. lefon, którego dziś uŜywał, ogromnie róŜnił się od tego, który pojawił się
Ale przede wszystkim była ciekawa, czy Klient Numer Dwa, wyśniony
wraz z biurkiem trzydzieści lat temu.
męŜczyzna, będzie za nią tęsknić, gdy odkryje, Ŝe zniknęła.
Tylko jedno się nie zmieniło. Nadal był zakochany w Beth. Nic nie mogło
tego zmienić. Była jego partnerką od samego początku. Pamiętał ich pierw-
sze spotkanie na strzelnicy Frey-Salter, jakby to było wczoraj. Jej włosy były
spięte w śliczny koński ogon i miała na sobie tak obcisłe dŜinsy, Ŝe zastana-
wiał się, czy musiała skorzystać z maszyny do pakowania w folię termo-
kurczliwą, Ŝeby się w nie wbić. Dosłownie go zaczarowała. Wiedział, Ŝe się
w niej zakochał, jeszcze zanim przyciągnęli papierowe cele.
34
35
Strona 20
- Jego przekonanie, Ŝe Vincent Scargill nadal Ŝyje, przerodziło się w ro-
dzaj obsesji - powiedział. - Zaczęło się od tego incydentu w obozie surwi- - To moŜe wypalić. Miałam wraŜenie, Ŝe Ellis był nią zaintrygowany.
walistów. MoŜe to jakiś syndrom stresu pourazowego. Do diabła, niemal Gdyby nie wyskoczyła ta sprawa ze Scargillem, pewnie do tej pory Ellis
zginął tamtego dnia. zdąŜyłby zainteresować się nią głębiej.
- Wiem - odparła Beth. Jack uśmiechnął się.
- Cokolwiek to jest, nie podoba mi się. - Lawson podniósł mały młote - MoŜe mam ukryty talent do kojarzenia ludzi?
czek i uderzył w pierwszą z kilku błyszczących, zawieszonych rzędem Ledwie wypowiedział te słowa, skulił się, dając sobie w duchu kopa. To
kulek z nierdzewnej stali - taki gadŜet na biurko. Pierwsza kulka uderzała była głupia uwaga, zwaŜywszy na okoliczności.
drugą, ta z kolei wpadała ze szczękiem na trzecią. Efekt był taki, Ŝe wszyst - Jesteś naprawdę dobry, Jack - odparła Beth spokojnie. - Ale jeśli
kie przemieszczały się rzędem najpierw w jedną stronę, a potem wracały. chodzi o związki, to jesteś głupi jak but.
Odgłos, jaki temu towarzyszył, zawsze go uspokajał. - Kazałem mu po Bujał się chwilę na skrzypiącym krześle. Wreszcie zebrał się na odwagę.
rozmawiać z którymś z naszych psychiatrów we Frey-Salter. - Czy kiedykolwiek mi wybaczysz, Beth?
- Zrobił to? - Nadal nie mogę uwierzyć, Ŝe spałeś z tą kobietą- powiedziała.
- Nie. Wiesz, Ŝe niezbyt dobrze reaguje na polecenia. Zawsze tak - A ja nadal nie mogę uwierzyć, Ŝe poszłaś do adwokata, Ŝeby rozma-
było.
Zawsze był samotnym wilkiem. wiać o rozwodzie. Daj spokój, Beth. Nigdy wcześniej nie posunęłaś się aŜ
-Potrzebuje odskoczni - powiedziała Beth w zamyśleniu. - Czegoś, co tak daleko. Myślałem, Ŝe tym razem odeszłaś na dobre. Oszalałem. Byłem
oderwie jego myśli od Vincenta Scargilla. załamany. I bardzo podatny na wpływy.
- Myślałem dokładnie o tym samym. - Jack patrzył, jak srebrne kulki Przez chwilę oboje milczeli.
odbijają się delikatnie jedna od drugiej. - Mam pomysł. W Kalifornii na - Podatny? - powtórzyła Beth, jakby nigdy wcześniej nie słyszała tego
stąpiły pewne zmiany. Belvedere umarł parę dni temu. Miał atak serca. słowa. - Ty?
Beth westchnęła. - Czytałem jeden z tych poradników dla ludzi, których związki się roz-
- Przykro mi to słyszeć. Belvedere był dziwakiem i trudno go nazwać padły. Było tam napisane, Ŝe osoby porzucone przez partnera mają skłon-
duszą towarzystwa, ale jego badania nad świadomym śnieniem znacznie ności do robienia głupstw.
wyprzedzały swoją epokę. Szkoda, Ŝe nie zostały docenione za jego Ŝycia. - Naprawdę kupiłeś ksiąŜkę o związkach?
- Ja teŜ Ŝałuję. Tak czy owak, syn Belvedere'a, Randolph, przejął Cen- - Nie wiedziałem, co innego mogę zrobić. Byłem zdesperowany. -
trum Badań nad Snem. Uderzył pierwszą srebrną kulkę z taką siłą, Ŝe wszystkie zderzyły się z trzas-
- Nie martw się. Nawet jeśli odkryje istnienie Klienta Numer Jeden, nie bę- kiem. - Słuchaj, Beth. Nie wiedziałem, Ŝe mąŜ nie moŜe sypiać z kimś
dzie w stanie namierzyć ani ciebie, ani Frey-Salter. Dopilnowałam tego, kiedy innym, kiedy jego Ŝona zaangaŜowała adwokata. Jak dla mnie, wyglądało
opracowywałam mailowy system kontaktowy między tobą i Belvedere'em. to na koniec. Myślałem, Ŝe rozstaliśmy się na dobre.
- Nie martwię się tym, Ŝe Randolph do mnie dotrze - odparł niecierpli-
wie. - Problem w tym, Ŝe jedną z jego pierwszych decyzji było zwolnienie - Myślałeś, Ŝe romans z Maureen Sagę jest w porządku, bo poradziłam
Isabel Wright. się prawnika?
- Cholera. Niedobrze. Nie moŜesz jej stracić, Jack. Potrzebujesz jej. - Myślałem, Ŝe tym razem to juŜ naprawdę koniec. Próbowałem zapo-
- Do diabła, wiem o tym. Wydaje mi się, Ŝe najlepszym sposobem na mnieć o swoich smutkach przy pomocy Maureen, Ŝe się tak wyraŜę. To
załatwienie tej sprawy jest ściągnięcie Isabel do Frey-Salter i ukrycie w ma- była pomyłka, okay?
łym, przytulnym gabineciku. Beth milczała. Była to dla niego nadzieja.
- Dobry pomysł. W ten sposób będziesz mieć ją pod większą kontrolą. - Zadzwoń do Ellisa - powiedziała w końcu. - Mam dziś bardzo zajęte
- Plan jest następujący. - Jack upił trochę kawy. - Zamierzam wysłać przedpołudnie. Odezwę się później.
po nią Ellisa. Powiedziałaś, Ŝe potrzebuje jakiejś odskoczni, zgadza się? OdłoŜyła słuchawkę.
Pozwólmy mu zabawić się w agenta od rekrutacji. Lawson siedział przez chwilę, patrząc przez szybę oddzielającą jego
36 gabinet od głównego laboratorium ze stanowiskami pracy. Dwóch agen-
tów rozmawiało z kilkoma pracownikami naukowymi w białych fartuchach.
37