Kane Ben - Zapomniany Legion
Szczegóły |
Tytuł |
Kane Ben - Zapomniany Legion |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Kane Ben - Zapomniany Legion PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Kane Ben - Zapomniany Legion PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Kane Ben - Zapomniany Legion - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Strona 2
Strona 3
Z podziękowaniami dla C.V. i P.v.G.
Strona 4
Strona 5
Od galicyjskich wrogów Brutus imię nosi.
On Hiszpanię w krwi skąpał. Lecz, jak to się zdarza;
Smutek miesza się z szczęściem i lud nie potrafi
Z całego serca cieszyć się świętem bogini:
Nad Eufratem utracił Krassus syna, orły
I całe swoje wojsko, by polec ostatni.
„Skąd, Partowie, ten amok? – spytała bogini. –
Zabiorą wam sztandary, pomszczą śmierć Krassusa”.
Owid iu sz, Fa sti1
1 Owid iu s z, Fasti. Kalendarz poetycki, k s . VI, p rzek ł. Elżb ieta Wes o ło ws k a, Zak ład
Naro d o wy im. Os s o liń s k ich , Wro cław 2 0 0 8 , s . 4 9 0 – 4 9 7 .
Strona 6
lin iu s z Stars zy ws p o mn iał w Historii naturalnej, że Rzy mian ie, k tó rzy p rzeży li
P b itwę p o d Carrh ae w 5 3 r. p .n .e., zo s tali wy s łan i d o M arg ian y .
Krain a ta, o b ecn ie w g ran icach Tu rk men is tan u , zn ajd o wała s ię p o n ad ty s iąc
p ięćs et mil o d miejs ca, g d zie trafili d o n iewo li. Dzies ięciu ty s iąco m rzy ms k ich
leg io n is tó w p o wierzo n o zad an ie o ch ro n y lo k aln ej g ran icy Kró les twa Partó w. W ten
s p o s ó b d o tarli o n i d alej n a ws ch ó d n iż jacy k o lwiek Rzy mian ie w h is to rii.
Słu ch o n ich zag in ął? Ta h is to ria tak s ię n ie k o ń czy .
W 3 6 r. p .n .e. ch iń s k i h is to ry k Ban Gu zan o to wał, że żo łn ierze armii wo d za
Hu n ó w, o imien iu J zh -jzh , i wład cy mias ta n a J ed wab n y m Szlak u , walczy li
w „fo rmacji ry b iej łu s k i”. Termin u ży ty w jeg o o p is ie ma ch arak ter u n ik aln y
w ch iń s k iej literatu rze i wielu h is to ry k ó w twierd zi, iż o d n o s i s ię d o ś cian y
zach o d zący ch n a s ieb ie tarcz. W ty m czas ie ty lk o M aced o ń czy cy i Rzy mian ie
walczy li w tak i właś n ie s p o s ó b . Ab y żo łn ierze Hu n ó w mo g li n aś lad o wać Grek ó w,
wied za n a temat tak ty k i wo js k g reck ich mu s iałab y p rzetrwać w tej o k o licy p rzez
p o n ad wiek . Co ciek awe, b itwa, o k tó rej ws p o min a Ban Gu , o d b y ła s ię zaled wie
s ied emn aś cie lat p o b itwie p o d Carrh ae, w miejs cu leżący m w o d leg ło ś ci mn iejs zej
n iż p ięćs et mil o d g ran icy M arg ian y .
Dalej n a ws ch o d zie, ju ż w g ran icach Ch in , zn ajd o wała s ię n ieg d y ś o s ad a
n azy wan a Liq ian . Nie wiad o mo d o k ład n ie, s k ąd wzięła s ię n azwa miejs co wo ś ci, ale
n au k o wcy u ważają, że p ierwo tn ie n o s iła n azwę Li-J ien , co w s tary m ch iń s k im
d ialek cie o zn aczało n i mn iej, n i więcej ty lk o „Rzy m”, a zo s tała zało żo n a międ zy 7 9
r. p .n .e. a 5 r. n .e. Wy jątk o wo d u ża liczb a ws p ó łcześ n ie zamies zk u jący ch te teren y
o s ad n ik ó w wy ró żn ia s ię cech ami ras y b iałej – jas n y mi wło s ami, o rlimi n o s ami
i zielo n y mi o czy ma. Bad acze z p o b lis k ieg o u n iwers y tetu an alizu ją o b ecn ie p ró b k i
DNA, ab y p rzek o n ać s ię, czy lu d zie ci mo g ą b y ć p o to mk ami d zies ięciu ty s ięcy
leg io n is tó w, k tó rzy s p o d Carrh ae p o mas zero wali n a ws ch ó d i… n a k arty h is to rii.
Zap o mn ian y leg io n .
Strona 7
Prolog
Rzy m, 7 0 r. p .n .e.
ora undecima2 . J ed en as ta g o d zin a p o ry d zien n ej. Ścian y b u d y n k ó w b ezład n ie
H ro zrzu co n y ch n ad b rzeg ami Ty b ru zab arwiał ju ż d elik atn ie czerwo n y b las k
zach o d ząceg o s ło ń ca. Rzad k o wd zierająca s ię aż tak d alek o w g łąb wy b rzeża b ry za
zn ad mo rza p rzy n io s ła rześ k ie p o d mu ch y p o wietrza, k tó re p en etro wały g ęs tą
zab u d o wę, o b d arzając mies zk ań có w łas k ą u lg i o d d u s zn y ch letn ich u p ałó w. Lu d zie
wy leg li wres zcie z d o mó w i mies zk ań , ab y d o k o ń czy ć s p rawy , k tó ry ch n ie zd ąży li
załatwić wcześ n iej, p o g awęd zić ze zn ajo my mi p rzy ro zs tawio n y ch k ramach lu b n ap ić
s ię czeg o ś mo cn iejs zeg o w wy ch o d zący ch n a u lice g o s p o d ach . Han d larze g ło ś n o
p o k rzy k iwali, walcząc o u wag ę p rzech o d n ió w, a ich zach ęty mies zały s ię ze
ś miech em d o k azu jący ch d zieci, k tó re b awiły s ię b eztro s k o p o d czu jn y m o k iem
matek . Gd zieś z cen tru m mias ta, o d s tro n y fo ru m, d o ch o d ził jed n o s tajn y d źwięk
ś p iewó w z jak iejś ś wiąty n i.
To b y ł czas s p o tk ań to warzy s k ich . Bezp ieczn y czas . J ed n ak w wąs k ich u liczk ach
i n a mały ch p o d wó rk ach cien ie zaczy n ały s ię ju ż wy d łu żać. Światło s ło n eczn e
Strona 8
p o wo li ześ lizg iwało s ię p o wy s o k ich k amien n y ch k o lu mn ach i p o s ąg ach b o g ó w,
o d d ając wład an ie n ad u licami ciemn iejs zy m i mn iej p rzy jazn y m s zary m b arwo m.
Najd łu żej n o cy o p ierać s ię b ęd zie s ied em wzg ó rz, two rzący ch s erce Rzy mu . Tam
s ło ń ce zaws ze g o ś ci n ajd łu żej, ch o ć co wieczó r i tak w k o ń cu o d d aje wzn ies ien ia we
wład an ie mro k o wi.
M imo p ó źn ej g o d zin y Fo ru m Ro man u m wciąż b y ło p ełn e lu d zi. To cen tru m
relig ijn eg o , to warzy s k ieg o i p o lity czn eg o ży cia mias ta s ąs iad o wało z b u d y n k iem
s en atu . Otaczały je ś wiąty n ie i basilicae, o g ro mn e n amio ty ze s trag an ami s k lep ik arzy ,
k ramami wró żb itó w, p rawn ik ó w i s k ry b ó w, n ies tru d zen ie trwający ch p rzy s wo ich
n iewielk ich s to is k ach . Dzień ju ż s ię k o ń czy ł, ale p rzecież k to ś mo że n ag le
p o trzeb o wać p o mo cy d o s p is y wan ia tes tamen tu . Kto ś mo że p o trzeb o wać
p rzep o wied n i lu b p is ma o p is u jąceg o n iecn e czy n y wro g a. Ob n o ś n i s p rzed awcy
k rąży li p o o k o licy , o feru jąc s o k i o wo co we, k tó re d awn o ju ż p rzes tały b y ć ch ło d n e
i o rzeźwiające. Po zak o ń czen iu d łu g ich o b rad w b u d y n k u s en atu d o d o mó w wracali
też p o lity cy , zatrzy mu jący s ię n iech ętn ie i ty lk o wó wczas , g d y n ie d ało s ię ju ż
u n ik n ąć k o n tak tu wzro k o weg o i ro zmo wy z jak imś p o p leczn ik iem. Niewo ln icy , g d y
ty lk o d o s trzeg li s wo ich p an ó w, n aty ch mias t o d ry wali s ię o d g ier p ro wad zo n y ch n a
p ro wizo ry czn y ch p lan s zach , s p o rząd zo n y ch n a s ch o d ach . Os tro żn ie u n ieś li lek ty k i,
ab y n ie u razić p ęch erzy n a s p alo n y ch s ło ń cem ramio n ach , p o czy m s zy b k o zn ik n ęli
w tłu mie.
Na s ch o d ach ś wiąty n i zo s tała ty lk o g ars tk a n ajb ard ziej zd etermin o wan y ch
żeb rak ó w, liczący ch n a jałmu żn ę. Wś ró d n ich zn alazło s ię k ilk u o k aleczo n y ch
weteran ó w, wciąż jes zcze p ełn y ch d u my n iezwy ciężo n y ch leg io n ó w, k tó ry m
Rep u b lik a zawd zięczała s wo je b o g actwo i p o zy cję. Ci ciąg le mieli n a s o b ie
p o s zarp an e res ztk i ry n s ztu n k u – k o lczu g i, w k tó ry ch b y ło więcej rd zy n iż p ierś cien i
z żelaza, i led wo trzy mające s ię w cało ś ci b rązo we tu n ik i. Za mied zian ą mo n etę
g o to wi b y li o p o wied zieć o s wo ich wo jen n y ch lo s ach , d zieląc s ię h is to riami
o p rzelan ej k rwi, u traco n y ch k o ń czy n ach i to warzy s zach p o ch o wan y ch w o b cy ch
k rain ach .
Na ch wałę Rzy mu !
Po mimo zap ad ająceg o zmierzch u n ie p u s to s zało ró wn ież Fo ru m Bo ariu m, g d zie
h an d lo wan o zwierzętami. Po d n iu s p ęd zo n y m p o d p alący m s ło ń cem n ies p rzed an e
b y d ło ry czało z p rag n ien ia. Owce i k o zy zb ijały s ię w g ru p y , p rzerażo n e zap ach em
k rwi, s p ły wającej z n ieo d leg ły ch b lo k ó w rzeźn ik ó w ro zb ierający ch mięs o . Ich
właś ciciele, d ro b n i ro ln icy z o k o liczn y ch ws i, p rzy g o to wy wali s ię d o
Strona 9
o d p ro wad zen ia zwierząt n a n o cn e p as twis k a, zn ajd u jące s ię tu ż za mu rami mias ta.
Wś ró d k ramó w z jad łem n a Fo ru m Olito riu m ciąg le u wijali s ię s k lep ik arze. Zap ach
d o jrzały ch melo n ó w, b rzo s k wiń i ś liwek mies zał s ię z aro matem o rien taln y ch
p rzy p raw, ch arak tery s ty czn ą wo n ią ś wieży ch ry b i teg o , co zo s tało ze s p rzed awan eg o
tu p rzez cały d zień ch leb a. Han d larze s tarali s ię ju ż p o zb y ć res ztek o wo có w i warzy w,
d lateg o g o to wi b y li d ać s p o re u p u s ty k ażd emu , k to o k azał ch o ćb y n ajmn iejs ze
zain teres o wan ie o fero wan y mi p ro d u k tami i p rzy ciąg n ął ich u wag ę. Pleb eju s zk i
wracały z zak u p ó w, zaafero wan e p lo tk ami z in n y mi k o b ietami. Przed p o wro tem d o
d o mó w mo że zd ążą ws tąp ić d o ś wiąty ń n a k ró tk ą mo d litwę. Wy s łan i w o s tatn iej
ch wili p o b rak u jące d o p rzy rząd zen ia wieczo rn ej u czty s k ład n ik i n iewo ln icy
p rzek lin ali zap ad ające ciemn o ś ci.
Niemn iej jed n ak ws zęd zie tam, g d zie n ie mo żn a b y ło liczy ć n a o ch ro n ę, jak ą
d awały o twarte p rzes trzen ie, lu d zie s tarali s ię jak n ajs zy b ciej wró cić d o d o mó w.
Każd y p o rząd n y Rzy mian in wo lałb y raczej n ie zamaru d zić n a d wo rze p o zach o d zie
s ło ń ca, zwłas zcza w p o n u ry ch zau łk ach p o międ zy insulae, zb ity ch w cias n e g ru p y
czy n s zó wek , w k tó ry ch mies zk ała więk s zo ś ć o b y wateli mias ta. W n o cy
n ieo ś wietlo n e u lice d o s tawały s ię we wład an ie zło d ziei i mo rd ercó w.
2 Wy jaś n ien ia łaciń s k ich n azw zn ajd u ją s ię w Słowniczku n a s . 6 0 8 - p rzy p . red .
Strona 10
Więcej n a: www.eb o o k 4 all.p l
Rozdział I
Tarkwiniusz
Pó łn o cn a Italia, 7 0 r. p .n .e.
ru k p o d s k o czy ł i wy ląd o wał n a g ło wie martwej o wcy , p o czy m s p o jrzał
K wy zy wająco n a Tark win iu s za. Wciąż jes zcze d zieliło ich p o n ad p ięćd zies iąt
k ro k ó w. Ptak zas k rzeczał z p o g ard ą i u d erzy ł s wo im p o tężn y m d zio b em w martwe
o k o o fiary . Tru ch ło n ie b y ło s tars ze n iż trzy d n i, a wilk i p o lu jące w g ó rach p o żarły
ju ż więk s zo ś ć mięs a, k tó reg o i tak zwierzę n ie miało za wiele.
Tark win iu s z s ch y lił s ię p o mały k amień , k tó ry s zy b k o u mieś cił w łatce p ro cy .
Strona 11
Blo n d y n n iep o zo rn ej p o s tu ry n ie rzu cał s ię w o czy . By ł o d zian y w lu źn ą tu n ik ę,
s ięg ającą d o u d i o p as an ą w talii. Na n o g ach miał s o lid n e s an d ały .
– Os zczęd ź p tak a. To n ie o n zab ił o wcę – Olen u s Aes ar p o p rawił ręk ą n ak ry cie
g ło wy , p rzy k lep u jąc lek k o czu b ek s k ó rzan eg o n ak ry cia g ło wy . – Corvus b ierze ty lk o
to , co zo s tawią in n i.
– Nie p o d o b a mi s ię, że wy jad ają im o czy – Tark win iu s z wy k o n ał wo ln o
p ó ło b ro tu , p rzy g o to wu jąc s ię d o wy s trzelen ia k amien ia.
Starzec n ic n ie o d p o wied ział. Os ło n ił o czy p rzed s ło ń cem, u n ió s ł g ło wę i d łu g o
wp atry wał s ię w s zero k ie k o ń có wk i s k rzy d eł wy raźn ie o d cin ający ch s ię n a tle ch mu r
my s zo ło wó w, u n o s zący ch s ię n ad ziemią n a ciep ły ch p rąd ach p o wietrza.
Tark win iu s z s p o jrzał n a n ieg o z u wag ą. Nie ś miał wy p u ś cić k amien ia. Od czas u ,
g d y wiele lat temu h aru s p ik wy b rał g o s p o ś ró d in n y ch d zieci i p rzy jął n a n au k i,
mło d y Etru s k n au czy ł s ię zwracać u wag ę n a ws zy s tk o , co mó wi i ro b i jeg o men to r.
Olen u s wzru s zy ł k o ś cis ty mi ramio n ami, k tó re o k ry wał zg rzeb n y wełn ian y
materiał s zo rs tk ieg o p łas zcza.
– To n ie jes t d o b ry d zień , żeb y zab ić ś więteg o p tak a.
– Dlaczeg o n ie? Co zn o wu ? – Tark win iu s z z wes tch n ien iem n iezad o wo len ia
o p u ś cił p ro cę.
– Ależ p ro s zę b ard zo , ch ło p cze – Olen u s u ś miech n ął s ię, iry tu jąc Tark win iu s za
jes zcze b ard ziej. – Ró b , co ch ces z – zamach n ął s ię w k ieru n k u k ru k a. – Sam
wy b ieras z s wo ją d ro g ę.
– Nie jes tem ch ło p cem – Tark win iu s z o b ru s zy ł s ię. Po zwo lił k amien io wi u p aś ć
n a ziemię. – M am d wad zieś cia p ięć lat!
Nab u rmu s zo n y s p o jrzał jes zcze raz n a s tarca, p o czy m g wizd n ął p rzes zy wająco
i u n ió s ł w g ó rę jed n ą ręk ę. Od p o czy wający n ied alek o p ies w czarn o -b iałe łaty
p o d n ió s ł s ię s zy b k o i ru s zy ł s zero k im łu k iem p o s tro my m zb o czu , ze wzro k iem
u tk wio n y m w g ru p ię o wiec i k ó z, s k u b iący ch trawę n a zn ajd u jącej s ię wy żej p o lan ie.
Zwierzęta n aty ch mias t d o s trzeg ły ru ch p s a i zaczęły ws p in ać s ię p o d g ó rę.
Kru k zak o ń czy ł s wó j p o s iłek , zatrzep o tał s k rzy d łami i o d leciał.
Tark win iu s z ś led ził g o wzro k iem.
– Dlaczeg o n ie mo g łem u s trzelić teg o ch o lern eg o p tak a?
– Zn ajd u jemy s ię w miejs cu , g d zie k ied y ś s tała ś wiąty n ia Tin ii,
n ajp o tężn iejs zeg o z n as zy ch b o g ó w… – Olen u s zro b ił d łu g ą p au zę d la zwięk s zen ia
efek tu . Tark win iu s z s p o jrzał p o d n o g i i d o s trzeg ł wy s tający z ziemi k awałek p ły tk i
z czerwo n ej g lin y . – A n a n ieb ie zaś u n o s i s ię d wan aś cie my s zo ło wó w.
Ch ło p ak p o p atrzy ł w g ó rę i zaczął liczy ć p tak i.
Strona 12
– Dlaczeg o zaws ze mó wis z zag ad k ami?
Olen u s p o s tu k ał s wo ją k ró tk ą, zak rzy wio n ą las k ą p ęk n iętą p ły tk ę n a ziemi.
– To n ie p ierws zy raz d zis iaj, p rawd a?
– Wiem, że liczb a d wan aś cie jes t w n as zej k u ltu rze ś więta, ale… – Tark win iu s z
o b s erwo wał p s a, k tó ry zaczął zag an iać trzo d ę z p o wro tem w ich k ieru n k u , tak jak
ży czy łb y s o b ie p as terz – … co to ma ws p ó ln eg o z k ru k iem?
– Ta o wca b y ła d ziś ran o … By ła d wu n as ta.
Ch ło p ak p o d liczy ł s zy b k o s traco n e zwierzęta.
– Ale p rzecież n ie mó wiłem ci o tej, k tó rą zn alazłem wcześ n iej ran o w p aro wie! –
zd ziwił s ię.
– A corvus ch ciał p o ży wić s ię właś n ie tu , w miejs cu , w k tó ry m n ieg d y ś s k ład an o
o fiary – h aru s p ik d o d ał en ig maty czn ie. – M o że jed n ak lep iej b y ło zo s tawić g o
w s p o k o ju , co ?
Tark win iu s z zmars zczy ł b rwi, s fru s tro wan y , że wcześ n iej n ie zau waży ł
my s zo ło wó w i n ie p o wiązał ich z miejs cem, w k tó ry m s ię zn ajd u ją. By ł zb y t zajęty
my ś lami o wy trzeb ien iu wilk ó w.
Najwy żs zy czas n a n ie zap o lo wać. Ru fu s Celiu s z n ie b y ł s p ecjaln ie wy ro zu miały
i to lero wał te wy cieczk i w g ó ry ty lk o d lateg o , że p o jeg o p o wro cie mó g ł wy p y tać g o
o Olen u s a i jeg o s tad a. Ary s to k rata n ie b y łb y zad o wo lo n y , u s ły s zaws zy o k o lejn y ch
s tratach , i Tark win iu s z ju ż zaczy n ał o b awiać s ię teg o , co czek a g o p o p o wro cie d o
latyfundium Celiu s za, leżąceg o u p o d n ó ża g ó ry .
– Sk ąd wies z o o wcy w p aro wie?
– Czeg o u czy łem cię p rzez te ws zy s tk ie lata? Ob s erwacji! – Olen u s o d wró cił s ię
o d n ieg o i p rzez ch wilę wo d ził n iewid zący mi o czy ma za czy mś , co is tn iało ty lk o
w jeg o wy o b raźn i. – Kied y ś b iło tu s erce p o tężn eg o etru s k ieg o mias ta, n o s ząceg o
d u mn ą n azwę Faleria. Tarch u n , zało ży ciel Etru rii, wy zn aczy ł jej ś więte g ran ice,
u ży wając p łu g a z b rązu , p o n ad p ó łto rej mili s tąd . W miejs cu , g d zie teraz s to imy ,
cztery s ta lat temu tło czy li s ię Etru s k o wie, zajęci s wo imi co d zien n y mi s p rawami.
Tark win iu s z p ró b o wał wy o b razić s o b ie s cen ę, k tó rą h aru s p ik o p is y wał tak wiele
razy : ws p an iałe b u d y n k i i ś wiąty n ie Wes ty p ełn e ak o litek Virgo Vestalis, s zero k ie
u lice, wy b ru k o wan e b lo k ami s k amien iałej lawy . Wiwatu jące tłu my p o d czas
zawo d ó w b o k s ers k ich , wy ś cig ó w i walk g lad iato ró w. Ary s to k rató w n ag rad zający ch
zwy cięs k ich zawo d n ik ó w wień cami i zb ierający ch s ię w wielk ich s alach n a
wy s tawn y ch u cztach .
Po ch wili jed n ak wizja p rzes zło ś ci zu p ełn ie zn ik n ęła z jeg o u my s łu . Z Falerii –
b ęd ącej d awn iej jed n y m z k lejn o tó w w k o ro n ie lig i Etru rii – zo s tało zaled wie k ilk a
Strona 13
ro zp ad ający ch s ię k o lu mn i n iezliczo n e k awałk i ro zb ity ch p ły tek . Po raz k o lejn y
ch ło p ak u ś wiad o mił s o b ie z b ó lem, że n ie ma żad n eg o s p o s o b u , b y co fn ąć czas .
Dłu g i związek z h aru s p ik iem s p rawiał, że h is to ria s tarcia cy wilizacji Etru s k ó w
z p o wierzch n i ziemi wy d awała mu s ię jes zcze tru d n iejs za d o zaak cep to wan ia.
– Zag arn ęli ws zy s tk o . Prawd a? – Tark win iu s z s p lu n ął ze zło ś cią. – Rzy ms k a
cy wilizacja jes t n iemal p ełn ą k o p ią k u ltu ry Etru s k ó w.
– Tak . Aż p o d źwięk i trąb n a ro zp o częcie ważn y ch ceremo n ii i s y g n ały trąb ek d la
p rzek azan ia ro zk azó w n a p o lach b itew – s k wito wał iro n iczn ie Olen u s . – Uk rad li
ws zy s tk o . Po ty m, jak n as zn is zczy li.
– Sk u rwy s y n y ! Kto d ał im d o teg o p rawo ?
– Tak b y ło n am p rzezn aczo n e, Tark win iu s zu . Wies z o ty m – Olen u s s p o jrzał n a
mło d eg o czło wiek a, p o czy m p rzen ió s ł wzro k n a h o ry zo n t n a ws ch o d zie i p o łu d n iu .
Wo d a w leżący m u p o d n ó ża g ó ry jezio rze b ły s zczała, o d b ijając p ro mien ie s ło n eczn e
z o ś lep iającą in ten s y wn o ś cią. – Zn ajd u jemy s ię w s amy m s ercu s taro ży tn ej Etru rii –
Olen u s s ię u ś miech n ął. – U n as zy ch s tó p leży J ezio ro Wad y mo ń s k ie. Ziemia s k ry wa
fu n d amen ty ś więteg o mias ta.
– J es teś my jed n y mi z n ieliczn y ch Etru s k ó w czy s tej k rwi n a ziemi – s twierd ził
g o rzk o Tark win iu s z.
Po k o n an i i wch ło n ięci p rzez Rzy mian Etru s k o wie zas y milo wali s ię i ty lk o k ilk a
ro d zin d b ało o zach o wan ie trad y cji, p amiętając o ty m, żeb y ich d zieci łączy ły s ię
w etn iczn ie czy s te związk i. Tak p o s tęp o wała też ro d zin a ch ło p ak a. A d awn e ry tu ały
i tajemn ice p rzek azy wan e b y ły z p o k o len ia n a p o k o len ie p rzez jed n eg o h aru s p ik a
d ru g iemu . Olen u s b y ł o s tatn im mężczy zn ą ze s tareg o ro d u o wielk ich trad y cjach ,
k tó reg o k o rzen ie s ięg ały d alek o ws tecz, d o czas ó w ro zk witu p o tęg i Etru s k ó w.
– Nas zy m p rzezn aczen iem b y ło p o n ieś ć k lęs k ę – o d p o wied ział Olen u s . –
Pamiętaj, że g d y wiele wiek ó w temu u ło żo n o k amień węg ieln y ś wiąty n i…
– Sp o d ziemi wy k o p an o k rwawiącą g ło wę.
– M ó j p o p rzed n ik , Calen u s Olen u s Aes ar, s twierd ził, że to miał b y ć zn ak , iż n as i
lu d zie b ęd ą rząd zić całą Italią.
– I n ie miał racji. Sp ó jrz n a n as teraz! – zawo łał Tark win iu s z. – Niewiele ró żn imy
s ię o d rzy ms k ich n iewo ln ik ó w.
– Nie b y ło ju ż p rawie żad n eg o Etru s k a, k tó ry d y s p o n o wałb y jak ąś realn ą
p o lity czn ą wład zą lu b wp ły wami. Ws zy s cy s tali s ię b ied n y mi ro ln ik ami lu b , jak
Tark win iu s z i jeg o ro d zin a, lu d źmi wy n ajmo wan y mi d o ciężk iej p racy w d u ży ch
g o s p o d ars twach ro ln y ch n ależący ch d o rzy ms k ich n o b ili.
– Calen u s b y ł n ajlep s zy m h aru s p ik iem w h is to rii. J ak n ik t in n y p o trafił
Strona 14
o d czy ty wać p rzy s zło ś ć z wątro b y ! – Olen u s , ro zemo cjo n o wan y , zamach ał
w p o wietrzu s ęk aty mi ręk o ma. – Ten czło wiek wied ział to , czeg o w tamty ch czas ach
Etru s k o wie n ie ro zu mieli i czeg o n ie mo g li zro zu mieć. Nas ze mias ta n ig d y s ię n ie
zjed n o czy ły . Dlateg o g d y Rzy m s tał s ię wy s tarczająco s iln y , zo s taliś my p o k o n an i.
Zd o b y li jed n o mias to p o d ru g im. I ch o ciaż p o trzeb o wali n a to p o n ad s tu
p ięćd zies ięciu lat, p rzewid y wan ia Calen u s a o k azały s ię s łu s zn e.
– Ty lk o że tak n ap rawd ę miał n a my ś li ty ch , k tó rzy n as zn is zczy li.
Olen u s s k in ął g ło wą.
– Pars zy wi Rzy mian ie! – Tark win iu s z wś ciek le cis n ął k amien iem w tę s tro n ę,
w k tó rą o d leciał k ru k .
Nie zd awał s o b ie s p rawy , że h aru s p ik s k ry cie p o d ziwiał jeg o zwin n o ś ć i s iłę.
Wy rzu co n y p rzez n ieg o k amień p o leciał tak s zy b k o , że zab iłb y k ażd eg o czło wiek a,
k tó ry s tan ąłb y n a jeg o d ro d ze.
– Nawet ja z tru d em ak cep tu ję ten s tan rzeczy – wes tch n ął Olen u s .
– Zwłas zcza jeś li p o my ś lis z, jak n ami p o miatają – mło d zien iec wy ciąg n ął z to rb y
s k ó rzan ą s ak wę z wo d ą i p o d ał ją s wo jemu men to ro wi. – J ak d alek o s tąd d o jas k in i?
– Nied alek o – h aru s p ik p rzełk n ął k ilk a d u ży ch ły k ó w. – Dzis iaj jed n ak d zień n ie
jes t właś ciwy .
– Zaciąg n ąłeś mn ie tak i k awał i ch ces z teraz tak p o p ro s tu zawró cić? M y ś lałam, że
p o k ażes z mi wątro b ę i miecz!
– M iałem to zro b ić – o d p o wied ział Olen u s łag o d n ie. Od wró cił s ię i zaczął
s ch o d ził w d ó ł zb o cza, p o d p ierając s ię s wo ją las k ą d la zach o wan ia ró wn o wag i. – Ale
b o g o wie d ziś n am n ie s p rzy jają. Najlep iej b ęd zie, jak wró cis z d o laty fu n d iu m.
M in ęło o s iem lat, o d k ąd ch ło p ak u s ły s zał p o raz p ierws zy o p o wieś ć o g lad iu s ie
Tark win a, o s tatn ieg o etru s k ieg o k ró la Rzy mu , i o wątro b ie wy k o n an ej z b rązu ,
jed n y m z n iewielu is tn iejący ch źró d eł wied zy h aru s p ik ó w, k tó rzy ch cieli o p an o wać
tru d n ą s ztu k ę p rzep o wiad an ia p rzy s zło ś ci z wn ętrzn o ś ci zwierząt o fiarn y ch .
Tark win iu s z k o n ieczn ie ch ciał zo b aczy ć ó w s taro ży tn y artefak t. Tak częs to o n im
s ły s zał! Ch ło p ak wied ział jed n ak , że lep iej n ie d y s k u to wać z Olen u s em, a k ilk a d n i
n ie zro b i żad n ej ró żn icy . Po d rzu cił s wó j p lecak i s p rawd ził, czy ws zy s tk ie o wce
i k o zy ru s zy ły ju ż w s tro n ę d o lin y .
– I tak mu s zę wy b rać s ię tu z łu k iem. Ch cę p rzez k ilk a d n i p o lo wać n a wilk i –
Tark win iu s z zd o b y ł s ię n a n o n s zalan ck i to n . – Nie mo żn a p o zwo lić, żeb y my ś lały , że
im s ię u p iecze.
Olen u s ty lk o mru k n ął w o d p o wied zi.
Strona 15
Ch ło p ak p rzewró cił o czami s fru s tro wan y . I tak n ie zo b aczy wątro b y , d o p ó k i
h aru s p ik n ie u zn a, że n ad s zed ł właś ciwy czas . Przy wo łał p s a d o n o g i i p o d ąży ł za
Olen u s em wąs k ą ś cieżk ą p ro wad zącą w d ó ł zb o cza.
Tark win iu s z zo s tawił ś p iąceg o h aru s p ik a w małej ch atce w p o ło wie d ro g i n a d ó ł.
W n o g ach łó żk a leg ł jeg o p ies , a z p alen is k a d o ch o d ziły s łab e trzas k i d rewn a. M imo
że n o c b y ła ciep ła, o d ro b in a ch ło d u wy s tarczała i k o ś ci Olen u s a n ie d awały mu s p ać.
Tark win iu s z ru s zy ł raźn o w d ro g ę p ro wad zącą p rzez p o la i d alej wś ró d g ajó w
o liwn y ch i win n ic, k tó re o taczały o g ro mn ą willę Celiu s za. Gd y wres zcie d o tarł n a
miejs ce, g ru b e ś cian y z wap ien ia wciąż jes zcze o d d awały ciep ło zg ro mad zo n e
w ciąg u d n ia.
Nęd zn e ch ału p in k i n iewo ln ik ó w i s u ro we b u d y n k i g o s p o d arcze d la p raco wn ik ó w
g o s p o d ars twa zn ajd o wały s ię z ty łu g łó wn eg o k o mp lek s u . Tark win iu s z d o tarł d o
willi, n ie n ap o tk aws zy n a s wej d ro d ze ży wej d u s zy . Więk s zo ś ć lu d zi b u d ziła s ię
o ś wicie, a o zach o d zie s ło ń ca k ład ła s ię d o łó żek , p rzez co wy mk n ięcie s ię
i n iezau ważo n y p o wró t d o k o mp lek s u g o s p o d arczeg o w ciemn o ś ci b y ły d o ś ć łatwe.
Ch ło p ak zatrzy mał s ię p rzy wejś ciu na mały d zied zin iec, s k ry ty
n iep rzen ik n io n y m mro k iem.
Nag le u s ły s zał g ło s .
– Gd zie b y łeś cały d zień ?
– Kto tam? – Tark win iu s z s p y tał cich o .
– Na s zczęś cie zarząd ca zas n ął. In aczej d o s tałb y ś za s wo je!
Tark win iu s z s ię u s p o k o ił.
– Olen u s u czy ł mn ie o n as zy ch p rzo d k ach , o jcze. To o wiele ważn iejs ze n iż p raca
w p o lu .
– I p o co to ws zy s tk o ? – jeg o o czo m u k azał s ię n is k i, g ru b y mężczy zn a,
ś cis k ający w d ło n iach małą amfo rę. – M y , Etru s k o wie, jes teś my s k o ń czen i. Ten
rzeźn ik Su lla ju ż o to zad b ał.
Tark win iu s z wes tch n ął. Sły s zał ten arg u men t ju ż ty le razy . Wiele rd zen n ie
etru s k ich ro d zin i k lan ó w s tan ęło p o s tro n ie M ariu s za w wo jn ie d o mo wej p rzed
p rawie d wiema d ek ad ami. Do s trzeg li s zan s ę o d zy s k an ia ch o ć częś ci au to n o mii
i zary zy k o wali. J ed n ak ch y b a n ie mo g li wy jś ć n a ty m g o rzej. W ty ch s tarciach
zg in ęły ty s iące Etru s k ó w.
– M ariu s z p rzeg rał. M y też – wy s zep tał Tark win iu s z. – To jed n ak n ie zn aczy , że
o p rzes zło ś ci trzeb a zap o mn ieć.
– To b y ła o s tatn ia s zan s a, ab y p o ws tać z k lęczek i o d zy s k ać d awn ą ch wałę!
Strona 16
– J es teś p ijan y . Zn o wu .
– Ale ja p rzy n ajmn iej cały d zień p raco wałem – o d p o wied ział o jciec ch ło p ak a. –
A ty p ałętas z s ię p o g ó rach z ty m d ziwak iem. Słu ch as z jeg o b ajan ia i k łams tw.
Tark win iu s z zap ro tes to wał p o ważn y m g ło s em.
– To n ie s ą k łams twa! Olen u s u czy mn ie tajemn y ch ry tu ałó w i p rzek azu je wied zę
p rzo d k ó w. Kto ś mu s i p amiętać! Zan im n ie b ęd zie za p ó źn o i ws zy s cy zap o mn ą.
– Ró b , co ch ces z. Teraz ju ż n ik t n ie p o ws trzy ma Rep u b lik i – Serg iu s z s io rb n ął
g ło ś n o k ilk a ły k ó w win a. – Nic i n ik t n ie p o ws trzy ma p rzek lęty ch leg io n ó w.
– Wracaj d o łó żk a…
J eg o o jciec s p o jrzał w k ieru n k u k ap liczk i zn ajd u jącej s ię w o d leg ły m ro g u
p o d wó rk a, g d zie s p ęd zał więk s zo ś ć czas u , g d y b y ł trzeźwy . Na o łtarzu n ie ś wieciło
s ię an i jed n o ś wiatełk o .
– Nawet n as i b o g o wie n as o p u ś cili – wy mamro tał.
Tark win iu s z p o p ch n ął p rawie b ezwład n eg o o jca w k ieru n k i małej, wilg o tn ej izb y ,
zajmo wan ej p rzez jeg o ro d zin ę. Ten n ieg d y ś d u mn y wo jo wn ik p o d wp ły wem win a
p rzemien iał s ię w s amo tn eg o , p o s ęp n eg o p ijak a. A jes zcze k ilk a lat temu o jciec
u czy ł g o w tajemn icy p o s łu g iwan ia s ię ró żn ą b ro n ią. Dzięk i temu Tark win iu s z
ró wn ie d o b rze rad ził s o b ie teraz z g lad iu s em, jak i etru s k im to p o rem b o jo wy m.
Serg iu s z p rzewró cił s ię z g ło ś n y m jęk iem n a materac z trawy . Dzielił ło że
z Fu lwią, matk ą Tark win iu s za. Po ch wili ju ż p o tężn ie ch rap ał. M ło d y Etru s k leg ł p o
d ru g iej s tro n ie p o k o ju , ws łu ch u jąc s ię w o d g ło s y wy d awan e p rzez o jca. M artwił s ię.
J eś li Serg iu s z wciąż b ęd zie tak d u żo p ił, d łu g o n ie p o ży je.
Nie mó g ł zas n ąć, ale g d y ju ż mu s ię to u d ało , n ag le zn alazł s ię w s amy m ś ro d k u
s n u , k tó ry wy d ał mu s ię wy jątk o wo rzeczy wis ty .
To warzy s zy ł Olen u s o wi p o d czas ry tu ału o fiaro wan ia mło d ej o wcy w jak iejś
n iezn an ej mu jas k in i. Haru s p ik ro zciął b rzu ch zwierzęcia, ab y o d czy tać p rzy s zło ś ć
z wn ętrzn o ś ci. Tark win iu s z ro zg ląd ał s ię p o p o g rążo n ej w ciemn o ś ci g ro cie, ale
n ig d zie n ie d o s trzeg ł wy k o n an ej z b rązu wątro b y an i miecza, o k tó ry ch tak częs to
s ły s zał.
Twarz Olen u s a b ad ająceg o u ważn ie k o lejn e o rg an y o wcy zmien iała s ię. Ch ło p ak
k rzy k n ął d o n ieg o , ale s taru s zek wy d awał s ię całk iem n ieś wiad o my jeg o o b ecn o ś ci.
Z wy raźn y m lęk iem zerk ał o d czas u d o czas u w k ieru n k u wejś cia d o jas k in i.
Ch ło p ak n ie b y ł w s tan ie zro zu mieć, co tak p rzerażało Olen u s a. Haru s p ik p o ło ży ł
ciemn o czerwo n ą wątro b ę n a b azalto wej p ły cie i u ważn ie s ię jej p rzy p atry wał. Co
jak iś czas p rzery wał i zerk ał n a wy jś cie z jas k in i, za k ażd y m razem s tając s ię
Strona 17
s p o k o jn iejs zy . Ch o ć wy d awało s ię, że trwało to wiek i, w k o ń cu p o k iwał ze
zro zu mien iem g ło wą, p o wes elał i o p arł s ię p lecami o ś cian ę, jak b y n a co ś czek ając.
Po mimo o zn ak wy raźn eg o zad o wo len ia men to ra Tark win iu s z zaczął o d czu wać
n iep o k ó j… tak d u ży , że w k tó ry mś mo men cie p o p ro s tu n ie b y ł w s tan ie g o zn ieś ć.
Ru s zy ł b ieg iem w k ieru n k u wy jś cia z jas k in i.
Sp o jrzał w d ó ł o s tro o p ad ająceg o zb o cza i d o s trzeg ł Celiu s za n a czele g ru p y
s k ład ającej s ię z d zies ięciu leg io n is tó w, o p o ważn y ch , p o n u ry ch twarzach . Ws zy s cy
trzy mali w d ło n iach n ag ie miecze. Przed n imi u jad ały d u że p s y my ś liws k ie.
– Uciek aj, Olen u s ie! Ratu j s ię! – k rzy k n ął Tark win iu s z.
Wró żb ita zwró cił s ię w jeg o k ieru n k u . Ty m razem wy d awało s ię, że wres zcie g o
d o s trzeg ł.
– Uciek ać? – zach ich o tał. – Złamałb y m s o b ie k ark n a ty m zb o czu .
– Żo łn ierze! Id ą tu , żeb y cię zab ić. Pro wad zi ich Celiu s z! – w o czach Olen u s a
ch ło p ak n ie d o s trzeg ł n ajmn iejs zeg o ś lad u s trach u . – M u s is z u ciek ać! Naty ch mias t!
– Nad s zed ł mó j czas , Tark win iu s zu . Do łączę d o n as zy ch p rzo d k ó w. Ty jes teś teraz
o s tatn im h aru s p ik iem.
– J a? – Tark win iu s z b y ł o s zo ło mio n y . Przez ty le lat n ig d y jak o ś n ie p rzy s zło mu
d o g ło wy , że s taru s zek u czy g o p o to , ab y g o zas tąp ił.
Olen u s p o k iwał g ło wą z p o wag ą.
– A co z wątro b ą i mieczem?
– J u ż je mas z.
– Nie! Nie mam – Tark win iu s z n iezg rab n ie zamach ał ręk ami.
Zn ó w wy d awało mu s ię, że mężczy zn a n ie s ły s zy , co s ię d o n ieg o mó wi. Ws tał
i ru s zy ł w k ieru n k u p o s taci zb liżający ch s ię d o wejś cia jas k in i.
Tark win iu s z p o czu ł czy jąś d ło ń n a ramien iu . Ob raz jas k in i zacierał s ię, w miarę
jak ch ło p ak wracał n a jawę. Ch ciał s ię k o n ieczn ie d o wied zieć, jak i b ęd zie lo s
Olen u s a, ale b y ło ju ż za p ó źn o . Ob u d ził s ię z k rzy k iem. M atk a, z tro s k ą w o czach ,
p o ch y lała s ię n ad n im. Wy d awała s ię zan iep o k o jo n a.
– Tark win iu s zu ?
– To n ic – wy mru czał, czu jąc, jak g alo p u je mu s erce. – Wracaj d o łó żk a, mamo .
M u s is z o d p o cząć.
– Ob u d ziły mn ie two je k rzy k i – p o wied ziała z czu ło ś cią w g ło s ie. – Ojciec
p ewn ie też b y s ię o b u d ził, g d y b y n ie b y ł p ijan y .
Tark win iu s z p o czu ł, jak b y k to ś ś cis n ął mu żo łąd ek . Olen u s zaws ze o s trzeg ał g o ,
Strona 18
żeb y n ik o mu n ie mó wił, jak ą wied zę mu p rzek azu je.
– Co tak ieg o k rzy czałem?
– Nie d ało s ię zro zu mieć. Co ś o Olen u s ie i wątro b ie z b rązu . Os tatn ia zo s tała
u traco n a wiele lat temu … – Fu lwa zd rętwiała. – Czy ten s tary s zelma ma jed n ą
z n ich ?
– Nic mi n ie mó wił – Tark win iu s z ch ciał jak n ajs zy b ciej zmien ić temat. – Wracaj
d o łó żk a. M u s is z ws tać o ś wicie.
Po p ro wad ził Fu lwę w s tro n ę łó żk a. Zas mu cił s ię, wid ząc jej zg arb io n e p lecy i to ,
z jak wielk im tru d em ws p in a s ię n a n is k ie p o s łan ie. Wiele lat ciężk iej p racy
p o zo s tawiło n iezatarte ś lad y n a ciele matk i.
– M ó j s iln y , mąd ry Aru n – Fu lwa u ży ła u ś więco n eg o trad y cją etru s k ieg o s ło wa
o zn aczająceg o n ajmło d s zeg o s y n a. – J es teś s two rzo n y d o wielk ich czy n ó w. Czu ję to
w k o ś ciach .
– A teraz ju ż n ic n ie mó w… – Tark win iu s z ro zejrzał s ię n ies p o k o jn ie. Celiu s z n ie
lu b ił, g d y k to ś u ży wał d awn ej mo wy , k tó ra tak ró żn iła s ię o d języ k a Rzy mian . –
Prześ p ij s ię tro ch ę.
J ed n ak Fu lwa n ie zamierzała p rzes tać.
– Wied ziałam to , g d y ty lk o p o raz p ierws zy zo b aczy łam two je zn amię. Tak ie
s amo miał Tarch u n … Tark win iu s z. Nie mo g liś my d ać ci in n eg o imien ia…
Ch ło p ak n ieś wiad o mie p o tarł d ło n ią czerwo n y tró jk ąt n a k ark u . Rzad k o
p rzy p o min ał s o b ie o is tn ien iu zn amien ia, n a p rzy k ład wted y , g d y p atrzy ł n a s wo je
o d b icie w wo d zie. J ed n ak h aru s p ik częs to d o n ieg o n awiązy wał.
– W o g ó le n ie zd ziwiłam s ię, g d y Olen u s s ię to b ą zain teres o wał. Zaczął u czy ć cię
ś więty ch ry tu ałó w, zach ęcał d o n au k i języ k ó w n iewo ln ik ó w z ró żn y ch częś ci ś wiata
– p o wied ziała z d u mą Fu lwa. – Tłu maczy łam to two jemu o jcu . Kied y ś mn ie s łu ch ał.
Ale o d k ąd twó j b rat zg in ął n a wo jn ie z Su llą, in teres u je s ię ty lk o k o lejn y mi
d zb an ami win a.
Tark win iu s z s p o jrzał ze s mu tk iem n a ś p iąceg o mężczy zn ę.
– Nieg d y ś b y ł d u mn y z teg o , że jes t wo jo wn ik iem lu d u Ras en n a.
– Gd zieś g łęb o k o w ś ro d k u zaws ze b ęd zie Etru s k iem – wy s zep tała matk a. – Tak
s amo jak ty .
– J es t jes zcze wiele p o wo d ó w d o d u my z n as zej k u ltu ry – ch ło p ak u cało wał czo ło
matk i, k tó ra u ś miech n ęła s ię i wres zcie zamk n ęła zmęczo n e o czy .
Umiejętności i wiedza haruspików nie przepadły. Etruskowie nie zostaną zapomniani. Nie
p o wied ział teg o g ło ś n o . Serg iu s z rzad k o p o zwalał s o b ie n a s zczere ro zmo wy
Strona 19
z lu d źmi z g o s p o d ars twa, ale Fu lwa lu b iła p lo tk o wać. Tark win iu s z mu s iał za ws zelk ą
cen ę u trzy mać w tajemn icy p rawd ziwe p o wo d y s wo ich wizy t u Olen u s a.
Ch ło p ak wd rap ał s ię z p o wro tem n a s wo je łó żk o . Gd y wres zcie zas n ął, zaczy n ało
ś witać.
W ciąg u k ilk u k o lejn y ch d n i Tark win iu s z n ie mó g ł n awet marzy ć, że n ad arzy s ię
o k azja, ab y zap o lo wać n a wilk i lu b o d wied zić Olen u s a. Zb liżał s ię czas żn iw, a wted y
p raco wn icy w laty fu n d iu m p raco wali b ez wy tch n ien ia o d ran a d o n o cy . Niewo ln icy
i czło n k o wie ro d zin , k tó ry ch wiązał k o n trak t (tak jak ro d zin ę Tark win iu s za), mu s ieli
p raco wać cztery razy in ten s y wn iej.
Z Rzy mu p rzy b y ł właś ciciel g o s p o d ars twa Ru fu s Celiu s z, żeb y n ad zo ro wać p race.
Więk s zo ś ć d o b rze zo rien to wan y ch p raco wn ik ó w s ąd ziła, że wy b rał s ię d o s to licy ,
ab y zeb rać p ien iąd ze d la rato wan ia s wo jeg o p o d u p ad ająceg o laty fu n d iu m.
Ru d o wło s y właś ciciel g o s p o d ars twa b y ł wzo rco wy m p rzy k ład em p rzed s tawiciela
rzy ms k iej ary s to k racji: u miejętn ie p o s łu g iwał s ię mieczem, ale k iep s k o rad ził s o b ie
z fin an s ami, h an d lem i g o s p o d ark ą. Dzies ięć lat wcześ n iej, g d y cen y zb o ża zaczy n ały
s p ad ać w związk u z n ag ły m zwięk s zen iem imp o rtu z Sy cy lii i Eg ip tu , Celiu s z p o d jął
k ilk a n ietrafio n y ch d ecy zji, n ie d o s trzeg ł b o wiem zmian zach o d zący ch n a ry n k u .
Gd y b ard ziej p rzewid u jący s ąs ied zi zmien iali p ro file s wo ich g o s p o d ars tw, s ad ząc n a
p rzy k ład win o ro ś l i o liwk i, u p arty ek s leg io n is ta, p ełn iący n ieg d y ś ważn e fu n k cje
jak o s trateg p rzy p lan o wan iu d ziałań wo jen n y ch , wciąż u p ierał s ię p rzy u p rawie
p s zen icy . Wy s tarczy ło d zies ięć lat, ab y p rzy n o s zące zy s k i g o s p o d ars two zn alazło
s ię b lis k o ru in y .
Tan ie imp o rto wan e zb o ża s zy b k o d o p ro wad ziły d o u p ad k u ty s iące mały ch
g o s p o d ars tw ro ln y ch w całej Italii, wś ró d n ich tak że i to w p o s iad an iu ro d zin y
Tark win iu s za. Du zi właś ciciele ziems cy k o rzy s tali z o k azji i wy k u p y wali ziemię,
zwięk s zając areał s wo ich g o s p o d ars tw k o s ztem s ąs iad ó w. W tak iej s y tu acji p o jawiła
s ię p o trzeb a zatru d n ien ia więk s zej liczb y p raco wn ik ó w, k tó ry mi b ły s k awiczn ie s tały
s ię ty s iące n iewo ln ik ó w – tro fea z lu d zi, b ęd ące ży wy m d o wo d em p o tęg i Rzy mu ,
p o d b ijająceg o co raz to n o we tery to ria.
Ch o ciaż ws zy s cy czło n k o wie ro d zin y Tark win iu s za p o s iad ali s tatu s o b y wateli
rzy ms k ich , n ie mieli s ię z czeg o u trzy mać i mo g li u zn ać s ię za s zczęś liwcó w, g d y
u d ało im s ię p o d p is ać k o n trak t n a p racę z Celiu s zem. Nie zarab iali za d u żo , ale…
zarab iali. Z p o wo d u ro s n ącej liczb y n iewo ln ik ó w b ied n iejs i o b y watele n ie mieli
n awet ty le s zczęś cia, p rzez co w mias tach zaro iło s ię o d g ło d u jący ch ch ło p ó w.
Congiaria, w k tó ry ch mo żn a b y ło liczy ć n a d armo wy p o s iłek , p o trzeb o wały co raz
więcej zb o ża.
J eś li Celiu s z rzeczy wiś cie wid ział s ię w s to licy z k imś , k to mó g ł p o ży czy ć mu
Strona 20
jak ieś p ien iąd ze, wy g ląd ało n a to , że jeg o mis ja zak o ń czy ła s ię s u k ces em. Gd y
co d zien n ie ran o wy d awał p o lecen ia, o rg an izu jąc p race, b y ł w wy ś mien ity m h u mo rze.
Tark win iu s z zo s tał wy b ran y d o p racy p rzy żn iwach , czy m zres ztą zajmo wał s ię latem
reg u larn ie o d o ś miu lat, o d k ąd jeg o ro d zin a p o jawiła s ię w g o s p o d ars twie Celiu s za.
Ps zen ica i o wies n a ro zleg ły ch p o lach laty fu n d iu m czek ały n a zżęcie i zeb ran ie
w s n o p k i. To b y ła n ap rawd ę ciężk a p raca, wy k o n y wan a o d zmierzch u d o ś witu p rzez
ty d zień alb o i d łu żej. Sk ó ra Tark win iu s za, ch o ć i tak ś ciemn iała p o wielu d n iach
s p ęd zo n y ch n a s to k ach p o b lis k ich g ó r, teraz p rzy b rała n ap rawd ę ciemn ą, mah o n io wą
b arwę. Ku u cies ze n iewielk iej liczb y n iewo ln ic jeg o d łu g ie wło s y wy p ło wiały n a
s ło ń cu i s tały s ię jes zcze jaś n iejs ze. Świad o mie zap u ś cił je n ieco d łu żs ze, żeb y u k ry ć
zn amię n a k ark u .
Fu lwa b y ła ju ż za s łab a n a p race fizy czn e, d lateg o wraz z k ilk o ma s tars zy mi
k o b ietami zajmo wała s ię d o s tarczan iem żn iwiarzo m jed zen ia i p icia. Celiu s z
p ró b o wał k ied y ś zmu s zać s wo ich lu d zi d o p racy b ez p rzerw, ale p rzed d wo ma laty ,
g d y p o d czas żn iw żar n iep rzerwan ie lał s ię z n ieb a, zb y t wielu n iewo ln ik ó w traciło
p rzy to mn o ś ć z p o wo d u o d wo d n ien ia. J ed en z n ich n awet p o żeg n ał s ię z ży ciem.
Celiu s z zro zu miał wted y , że p rzerwa w p racy jes t tań s za n iż martwi p raco wn icy .
Czwarteg o d n ia żn iw s ło ń ce s mag ało ziemię p ro mien iami z wy jątk o wą
in ten s y wn o ś cią. Wczes n y m p o p o łu d n iem ws zy s cy z u tęs k n ien iem o czek iwali
p rzy b y cia Fu lwy i wó zk a ciąg n ięteg o p rzez mu ła, wy p ełn io n eg o wo d ą, ch leb em
i warzy wami. Ko b ieta zatrzy mała s ię w cien iu d u żeg o d rzewa, g d zie n aty ch mias t
zg ro mad zili s ię ws zy s cy żn iwiarze.
– M am tu o d ro b in ę s era… – wy s zep tała, p o k lep u jąc ręk ą małe zawin iątk o p rzy
boku.
Tark win iu s z p u ś cił jej o k o w o d p o wied zi.
Cała g ru p a mężczy zn miała n a s o b ie ty lk o p rzep as k i b io d ro we i s an d ały . Dłu g ie
s ierp y k o s y wis iały n a s k ó rzan y ch p as ach , p rzy d zielan y ch p rzez Celiu s za.
Niewo ln icy p racu jący p rzy żn iwach n o s ili metalo we o k o wy n a k o s tk ach , k tó re miały
u n iemo żliwić im u cieczk ę. J ak w k ażd y m d u ży m g o s p o d ars twie, p racu jący tu
n iewo ln icy p o ch o d zili z ró żn y ch k rain b as en u M o rza Śró d ziemn eg o . J u d ejczy cy ,
His zp an ie i Grecy p raco wali n a p o lu ręk a w ręk ę z Nu b ijczy k ami i Eg ip cjan ami.
Wy g ło d n iali rzu cili s ię n a jed zen ie, wy mien iając międ zy s o b ą ty lk o zd awk o we
u wag i. Ko s ze s zy b k o p u s to s zały . Dla wró b li, z wielk imi n ad ziejami k ręcący ch s ię
p o d n o g ami mężczy zn , zo s tało zaled wie k ilk a o k ru s zk ó w.
M au ru s , jed en z g reck ich n iewo ln ik ó w, p rzeżu wał o s tatn ią p ajd ę ch leb a