Kamieńska Anna
Szczegóły |
Tytuł |
Kamieńska Anna |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Kamieńska Anna PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Kamieńska Anna PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Kamieńska Anna - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Anna Kamieńska
Małżeństwo
Śmieszne
Że tak im było dane
zestarzeć się jak świątkom przy drodze Jak to jest być człowiekiem
tak samo spróchniali spytał ptak
tak samo Sama nie wiem
poorani mrozem i zawieją Być więźniem swojej skóry
a sięgać nieskończoności
Że tak im dozwolono być jeńcem drobiny czasu
iść serce w serce a dotykać wieczności
biodro w biodro być beznadziejnie niepewnym
zmarszczka w zmarszczkę i szaleńcem nadziei
być igłą szronu
Że tak im darowano i garścią upału
istnieć w sobie podwójnie wdychać powietrze
i milczeć wzajemnie dusić się bez słowa
płonąć
Że tak im dopuszczono i gniazdo mieć z popiołu
by nawet w sen wchodzili razem jeść chleb
on ją obejmował na poduszce lecz głodem się nasycać
by o kamień snu nie zraniła stopy umierać bez miłości
a kochać przez śmierć
Że tak ich wysłuchano To śmieszne odrzekł ptak
aby to on wzlatując w przestrzeń lekko
czerwone jabłko niósł jej do szpitala
i ukląkł w jej ostatniej łzie
Strona 2
Droga Emaus
Panie nasz
Jak szedłeś sam
przez ciasto życia Nie poznajemy
przez Matkę i Józefa nigdy do końca
Annę Symeona nigdy na pewno
Jana Szymona Wydaje się
Martę Marię Łazarza ale już nie
przez ślepych opętanych Serce pałało
trędowatych ale ochłodło
przez Nikodema Czy to On
Judasza milczy
Piłata Czy to Ty
łotrów obu Znika
Szawła Zawsze jest tylko chleb
Jak idziesz wciąż ręce i gest
przez nasze ciała Twarz coraz inna
Tak ja niech pójdę coraz nowa twarz
Przez spotkanego na wąskiej kładce Ma się ku wieczorowi
przez tego co biegł za mną brzegiem morza a dzień się nachyla
tego co pryskał śliną gadulstwa pora spoczynku
i nieśmiałego który mówił nic nie mówiąc woda wino chleb
przez czyste oczy małego chłopca Czemuście nie spytali wprost
przez babkę obok której klękam nie pochwycili Go za nogi
nawet przez tego pana na ulicy rąk nie trzymali
który nieznacznie sięga ręką w śmietnik cienia nie przywiązali do ławy
szukając niedopałków Stoimy tak uczniowie
przez tego co pożycza pieniądze na wódkę którzy nie doszli do Emaus
tego któremu się ręki nie podaje a ręce ciążą
także któremu wszystkie ręce klaszczą od zdumienia
przez niemądrą dziewczynę o fioletowych Czy to On
paznokciach był
przez kłótliwą zacietrzewioną urodę na pewno
i przez cienistą brzydotę gdzie
przez matkę Siady zamiotła noc
matkę matki czym prędzej
i przez syna nieśmy innym
Do Ciebie pewność niepewności
Strona 3
Ząb
Rzeźba
Na całej ziemi
została ona jedna
Kamień urodził kamień.
w domu dla starców
Wezbrała mlekiem pierś kamienia.
ze swoim kubkiem z fajansu,
Na udach krzepła strużka krwi.
z kuferkiem
Rano u nóg posągu
zamkniętym jak oko sowy.
Leżało chłodne śpiące dziecko granitu
W tym kuferku
w pieluchach jesiennych liści.
leży mleczny dziecinny ząb
na dnie
Powietrze
Przemieszałem się z nim
pastwiskiem ptaków.
Każda żyłka mego ciała jest dnem
lekkiego oceanu.
Oddycham
odciskam w powietrzu kształt krwi.
Odchodzę.
Poprzez moje tysiączne sarkofagi
furkoczą ptaki.
Do przyjaciół
Źle źle się starzejemy przyjaciele
tak się czepiamy piachu dni
tak się boimy zim jesieni
przeszłość nam idzie za plecami
lufami karabinów nas popycha
a palec światła wyczesuje z mroku
Czekając aż się zacznie życie
źle źle się starzejemy przyjaciele
z głową wstecz obróconą nie zdążymy
Schodzimy z wolna z twarzą starych dzieci
młodością poorani głodami niesyci
zdziwieni
że raz jeszcze nikt nie ocaleje
Strona 4
Prośba
Boże przywróć rzeczom blask utracony
oblecz morze w jego zwykłą wspaniałość
a lasy ubierz znowu w barwy rozmaite
zdejm z oczu popiół
oczyść język z piołunu
spuść czysty deszcz by zmieszał się ze łzami
nasi umarli niechaj śpią w zieleni
niech żal uparty nie wstrzymuje czasu
a żywym niechaj rosną serca od miłości.
Chwila
Dana jest tylko chwila
a teraz rzuć się w jej bezdenną głąb
krąż wokół niej jak wskazówka zegara
jak ramię cyrkla bierz z niej miarę
Ciągle mówimy by nic nie powiedzieć
a chwila i tak zaskakuje naszą krew bez zwiastowania
komórki ciała przekazują ją sobie jak ból
Wieczne odpoczywanie nam
w chwili