Jędrusiak Szymon - Zawisza Czarny. Aragonia

Szczegóły
Tytuł Jędrusiak Szymon - Zawisza Czarny. Aragonia
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Jędrusiak Szymon - Zawisza Czarny. Aragonia PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Jędrusiak Szymon - Zawisza Czarny. Aragonia PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Jędrusiak Szymon - Zawisza Czarny. Aragonia - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Strona 2 Strona 3 ZAWISZA CZA R NY. A R A G O NIA Copy r ig ht © Szy mon Ję dr usia k 2015 Kon sulta cja n a uk ow a : pr of. Sta n isła w A . Sr ok a dr R a fa ł Hr y szk o R e da k cja i k or e k ta : Ka ta r zy n a O n de r k a Pr oje k t g r a ficzn y ok ła dk i: Ma łg or za ta Flis Sk ła d: Ma r e k Szw a r n óg wydawnictwo 44.pl literatura G loba l Me tr o Sp. z o.o. ul. Juliusza Le a 231 30– 133 Kr a k ów ISB N (e Pub) 978- 83- 63035- 72- 3 ISB N (Mobi) 978- 83- 63035- 73- 0 Wsze lk ie pr a w a za str ze żon e . B e z zg ody w y da w cy i a utor a ża dn a czę ść te j k sią żk i n ie może by ć pow ie la n a a n i w ja k ik olw ie k sposób k opiow a n a , ja k te ż r ozpow sze chn ia n a za pomocą ur zą dze ń e le k tr on iczn y ch, n a g r y w a ją cy ch, me cha n iczn y ch, k opiują cy ch i in n y ch. Sk ła d w e r sji e le k tr on iczn e j: V ir tua lo Sp. z o.o. Strona 4 Spis treści O d a utor a Sa r a g ossa Czę ść I. Sa r a g ossa I II III IV V VI V II V III IX X XI X II X III X IV XV XVI Czę ść II. Loa r r e I II III IV V Strona 5 VI V II V III IX X XI X II X III X IV XV XVI X V II X V III X IX XX Wy br a n e posta cie histor y czn e Słow n icze k Pr zy pisy Strona 6 Ciu ry ru s zają i potykają s ię w boju , a bohaterowie ru s zają i zwyciężają 1 . TA LMUD (B ER A CHO T 53) Strona 7 OD AUTORA Na r r a tor e m pow ie ści je st młody Ży d z Sa r a g ossy, A a r on A bn a r r a bí. W r ze czy w istości n osił on imię Sa mue l, ta k ie sa mo ja k je g o dzia de k , sła w n y fin a n sista i k upie c — Sa mue l A bn a r r a bí. Wię k szość boha te r ów pow ie ści w zor ow a n a je st n a posta cia ch histor y czn y ch. Wie dzę o n ich za cze r pn ię to z k r on ik , źr óde ł histor y czn y ch i opr a cow a ń . Kr ótk ie n otk i biog r a ficzn e w y br a n y ch posta ci zn a jdzie czy te ln ik n a k oń cu k sią żk i. A k cja toczy się w la ta ch 1390– 1391 n a obsza r ze Kor on y A r a g on ii. Na dchodzi k on ie c X IV w ie k u, n a jba r dzie j bur zliw e g o stule cia w histor ii Eur opy : cza su w oje n , za r a zy, g łodu, upa dk u r y ce r stw a i r ozła mu w Koście le . Wstr zą sa n a k r y zy sa mi Sta r a Eur opa , g dzie cza r n a śmie r ć za biła je dn ą tr ze cią ludn ości, pr zy g lą da się n a r odzin om n ow e j potę g i n a w schodzie : Polsk i. Czę ść z opisy w a n y ch w y da r ze ń je st dzie łe m in w e n cji a utor a , w ię k szość je dn a k fa k ty czn ie mia ła mie jsce , ja k choćby w ojn a Dw óch Piotr ów i je j sk utk i dla Kor on y A r a g on ii, pog r omy Ży dów z 1391 r ok u, w a lk a pomię dzy Kor on ą i możn ow ła dczy m r ode m o za me k Loa r r e , fe sty n w Da r oce , czy w r e szcie poje dy n e k Za w iszy Cza r n e g o z Jua n e m de A r a g ón . To osta tn ie w y da r ze n ie w y ma g a k r ótk ie g o k ome n ta r za . Na sza histor y czn a w ie dza n a te n te ma t spr ow a dza się do za le dw ie k ilk u słów n a pisa n y ch pr ze z Ja n a Dług osza k ilk a dzie sią t la t późn ie j. Nie ma my pow odów, by podw a ża ć a ute n ty czn ość sa me g o poje dy n k u a n i to, że odby ł się w Pe r pig n a n , mie ście n a le żą cy m w ów cza s do Kor on y A r a g on ii. Czę ść histor y k ów poda je je dn a k w w ą tpliw ość da tę za pisa n ą pr ze z k r on ik a r za . Czy te ln ik w in ie n za te m mie ć św ia domość, że cza s a pr ze z to i ok oliczn ości opisy w a n e g o w pow ie ści poje dy n k u to licen tia poetica. Na str on ie www.ZawiszaCzarny.eu za mie szczon o pe łn ą bibliog r a fię hiszpa ń sk o- i polsk oję zy czn ą or a z obsze r n e k ome n ta r ze histor y czn e do opisy w a n y ch zda r ze ń i posta ci. Strona 8 Saragossa 27 dzień miesiąca Elul roku 5146 w e dle mia r y chr ze ścija n 1 w r ze śn ia r ok u Pa ń sk ie g o 1386 S zy k ow a łe m się do szk oły. Nie spodzie w a łe m się n icze g o szcze g óln e g o po ty m dn iu. Na k oszulę — odk ą d pa mię ta m by ła n a mn ie za duża — w cią g n ą łe m tun ik ę w k olor ze w e łn y, za mia st pa sa za cisn ą łe m zw y k ły r ze mie ń , a n a stopy w sun ą łe m sa n da ły n a cie n k im k or k u, k tór e n ie pr zy da w a ły mi a n i pow a g i, a n i w zr ostu. Szk oła zn a jdow a ła się w sta r e j dzie ln icy ży dow sk ie j, a n a sz dom w n ow e j, pr ze sze dłe m w ię c dzie lą cy obie czę ści tr a k t e l Coso i min ą w szy g łów n ą br a mę , la Fe r r izę , zn a la złe m się w pr a da w n e j czę ści ży dow sk ie j aljamy, za mk n ię te j mur a mi z r ozk a zu k r óla da w n o te mu, ta k da w n o, że n ie ży ł już n ik t w Sa r a g ossie , k to pa mię ta łby cza sy otw a r te g o mia sta . Pa n ow a ły tu cia sn ota i za duch; ulice uk ła da ły się w n ie ła dzie , pla cy k i ma ją ce da w a ć w y tchn ie n ie w ty m budow la n y m n a tłok u by ły zby t ma łe , domy w py cha ły się je de n w dr ug i, k a żdy łok ie ć zie mi czy w y sta ją cy k a mie ń z n ie sta r a n n ie ułożon e g o og r odze n ia by ł tu w y sta r cza ją cy m pr e te k ste m do są sie dzk ich k łótn i. Dosze dłe m do Ca stillo, czy li w zn oszą ce g o się n ie opoda l g łów n e j br a my za mk u — ży dow sk ie g o schr on ie n ia podcza s za mie sze k , a w ię zie n ia , r ze źn i i sy n a g og i w cza sa ch spok ojn y ch. Sk r ę ciłe m w le w o w ca lle de la Ca r n ice r ía , czy li ulicę R ze źn iczą (w y chodziła w pr ost n a za mk ow ą r ze źn ię ), by pr ze cisk a ją c się mię dzy pr ze chodn ia mi i ce g la n y mi fa sa da mi n ie w ie lk ich domów w e jść w ulicę de la A r g e n te r ía , czy li Jubile r sk ą , zw a n ą ta k , bo upodoba li ją sobie w y tw ór cy sr e br n y ch pr e cjozów. T ę dy dochodziło się do n ie w ie lk ie g o pla cu z g łów n ą sy n a g og ą mia sta , ta r g ie m mię sn y m i szk ołą ta lmudy czn ą , w k tór e j uczy łe m się już od sze ściu la t. Ca lle de la A r g e n te r ía by ła n a jw ę ższą ulicą ży dow sk ie j dzie ln icy. Sta r si chłopcy, g dy w y cią g n ę li r a mion a , mog li pr ze jść ją ca łą , doty k a ją c czubk a mi pa lców pr ze ciw le g ły ch fa sa d domów. Dzie ciom się to n ie uda w a ło, ta k w ię c w szy scy co ja k iś cza s podda w a liśmy się tu pr óbie dor osłości. Z moje j g r upy ty lk o tr ze j chłopcy ją za liczy li: Ja cob, A br a m i Iza a k . Nic dziw n e g o, by li n a jsta r si. Wszy scy tr ze j mn ie pr ze śla dow a li. To pr ze z n ich la ta szk oły w spomin a m z g or y czą . Ja cob i A br a m to bliźn ia cy zr odze n i z ha n dla r k i mię se m i sa r a g osk ie g o w y tw ór cy ła pci. W szk ole czę sto się z n ich śmia n o, bo w ok ół ich domu, położon e g o n ie da le k o szk oły, cuchn ę ło by dlę cy mi sk ór a mi, k tór e ła pcia r z suszy ł pr zy domu. G dy smr ód pr zy bie r a ł n a sile , dzie ci w szk ole n a w idok Ja coba i A br a ma oste n ta cy jn ie za ty k a ły n osy. A ci br a li w ów cza s odw e t n a mn ie , bo mia łe m n ie pe w n e pochodze n ie i n ie umia łe m się br on ić. Strona 9 Iza a k z k ole i uchodził za n a jsiln ie jsze g o w ca łe j szk ole ; w y r ósł n a olbr zy ma , bo ja da ł dużo i dobr ze — je g o ojcie c ha n dlow a ł mię se m i pe łn ił fun k cję oficja ln e g o r ze za k a sa r a g osk ie j g min y. Wszy scy tr ze j pochodzili z n iższy ch w a r stw ży dow sk ie j społe czn ości i tr zy ma li ze sobą . Ja n a tomia st od śmie r ci ma tk i mie szk a łe m w domu w uja , Sa lomon a A bn a r r a bíe g o, je dn e g o z n a jza możn ie jszy ch i n a jba r dzie j w pły w ow y ch Ży dów Sa r a g ossy. G dy mija łe m k ilk a usta w ion y ch k oło sie bie n ę dzn y ch str a g a n ów, z boczn e j uliczk i pr ow a dzą ce j do domu ła pcia r za ude r zy ł mn ie w y ją tk ow o n a pa stliw y smr ód w y pr a w ia n y ch sk ór. W szk ole w szy scy, k tór zy szli z te g o sa me g o k ie r un k u, g dy ty lk o zoba czy li Ja coba i A br a ma , chw y ta li się za n osy. R ozpa da ło się . Je de n z chłopców poślizg n ą ł się n a mok r y m pr og u i w ola ł poobija ć k ości n iż odją ć r ę k ę od tw a r zy. R oze śmia łe m się n a te n w idok i r ów n ie ż za tk a łe m n os. G dy A br a m to zoba czy ł, n a ty chmia st podsze dł i ude r zy ł mn ie łok cie m w br zuch. — Dziś umr ze sz ze śmie chu, br uda sie ! Pod k on ie c le k cji zn ów za czę ło pa da ć. Po szk ole za mia st w y mie r zy ć mi zw y k łe k uk sa ń ce , cze g o się spodzie w a łe m, tr ze j opr a w cy w zię li mn ie pod r a mion a i za w le k li do ma łe j szopy, g dzie w de szczow ą pog odę ojcie c Ja coba i A br a ma chow a ł św ie że sk ór y pr ze zn a czon e do susze n ia . Ta m cisn ę li mn ie n a zie mię . W szopie sta ło k ilk a dzie sią t dr e w n ia n y ch r a m z r ozpię ty mi n a k r zy ż ba r a n imi sk ór a mi. Nie k tór e r usza ły się od r oba k ów. Smr ód odją ł mi odde ch. Hucza ło od much. Ja cob tr zy ma ł dr zw i otw a r te n a oście ż, że by by ło cok olw ie k w ida ć. A br a m pochy lił się n a de mn ą . Pr a w ą r ę k ą tr zy ma ł mn ie za tun ik ę pod szy ją , a le w ą w y ce low a ł w śr ode k szopy, w r ze szczą c mi w tw a r z: — Pa tr z, ja k sk oń czy sz! Ze dr ze my z cie bie sk ór ę , ja k z ty ch ba r a n ów, pa da lcu. Śmie r dzia ło ci? To sobie tu posie dzisz, a ż sk r usze je sz. Na jba r dzie j ba łe m się Iza a k a . Ja cob i A br a m czę ście j mi dok ucza li, a le Iza a k potr a fił mocn ie j bić. Te r a z on pochy lił się n a de mn ą . — Za n im ci ze dr ą sk ór ę — sa pa ł — pow isisz za n og i… pr zy jdę w ie czor e m i pode r żn ę ci g a r dło, że by ś odcie k ł, a r a n o spr ze da m mię so g ojom. Czę sto u n a s k upują . Chcia ło się ma musi pa r zy ć z g oje m? To ty te ż do n ich tr a fisz… po k a w a łk u. Podn iósł mn ie z zie mi i pchn ą ł n a ścia n ę . Ude r zy łe m ty łe m g łow y i pr a w ie str a ciłe m pr zy tomn ość. Sły sza łe m, ja k za my k a ją za sobą cię żk ie dr zw i n a sk obe l. W ca łk ow ite j cie mn ości bzy cze n ie much sta ło się je szcze ba r dzie j dok uczliw e . Dusiłe m się od smr odu, szopa by ła szcze ln a , n ie mia ła ok ie n . Sie dzia łe m opa r ty o ścia n ę , boją c się r uszy ć z mie jsca , by n ie w pa ść n a r ozw a r te ja k do uścisk u ba r a n ie sk ór y. Po w ie lu g odzin a ch szum de szczu usta ł i w ą sk i sn op słon e czn e g o św ia tła pr ze bił da ch, r ozśw ie tlił w sw y m w n ę tr zu g ę ste od py łu pow ie tr ze i za tr zy ma ł się n a stole . Muchy za czę ły się pcha ć do te j ja sn e j pla my, by og r za ć tłuste cie lsk a . Za pa da łe m w dr ze mk ę a lbo tr a ciłe m pr zy tomn ość. W ma ja k a ch mię dzy sn e m a ja w ą w idzia łe m, ja k opr a w cy w ie sza li mn ie u pow a ły. Chw ila mi odzy sk iw a łe m pr zy tomn ość umy słu, otw ie r a łe m oczy. Słon e czn a Strona 10 pla ma pow oli ja k ślima k pr ze suw a ła się po stole . G dy za k tór y mś r a ze m n a n ią spojr za łe m, uk a za ł się w n ie j k a w a łe k dr e w n ia n e j r ę k oje ści. Pote m już be z r uchu, n ie zw a ża ją c n a muchy w py cha ją ce mi się do oczu i ust, śle dziłe m w zr ok ie m żółty k r ą g , ja k pow oli sun ą ł po sze r ok im n ożu, a ż ze ślizg n ą ł się z czubk a ostr za i zg a sł. Po chw ili zn ów usły sza łe m k r ople de szczu biją ce o da ch. Mu s iało min ąć s poro czas u . A aron oprzytomn iał n a hałas gwałtown ie rozwartych drzwi. Z obaczył w n ich Izaaka. Szopa rozjaś n iła s ię n a chwilę, a u krzyżowan e s kóry wychyn ęły z ciemn oś ci. Gdy Izaak dojrzał chłopca, pu ś cił drzwi i te zamkn ęły s ię z łos kotem, zn ów pogrążając wn ętrze w ciemn oś ci. Szedł powoli w s tron ę A aron a, potykając s ię o ramy. H ałas i gwałtown y n apływ ś wieżego powietrza rozbu dził roje mu ch, które zn ów rozpętały wś ciekły jazgot, zagłu s zając kroki; u derzały po twarzy, s zyi, rękach, jak targan y wiatrem s u chy des zcz. A aron ws tał i os trożn ie pods zedł do s tołu . B ardziej w wyobraźn i n iż oczami zobaczył, jak Izaak n achyla s ię n ad miejs cem, gdzie przed chwilą s iedział. O prawca wyciągn ął rękę i n atrafił n a pu s tkę. A aron s tan ął tu ż za n im. Izaak wypros tował s ię i powoli, n iepewn ie obracał głowę w jedn ą i dru gą s tron ę, s tarając s ię coś dos trzec w mroku . A aron u n iós ł n óż. Gdy Izaak gwałtown ie s ię odwrócił, A aron u derzył n a odlew. Ciepła krew zalała mu oczy, a lawin a mu ch zwabion a jej s łodkim zapachem ru n ęła n a n iego i przydu s iła jak zarzu con y n a głowę koc. Zn a la zł n a s ojcie c Ja coba i A br a ma , w ła ścicie l g a r ba r n i. Iza a k mia ł r ozcię te g a r dło, ja le ża łe m n ie pr zy tomn y obok . Kr e w n ie zdą ży ła je szcze w sią k n ą ć w zie mię . O bok cia ła Iza a k a zn a le zion o cię żk i n óż do sk ór ow a n ia . Mia łe m w ów cza s czte r n a ście la t. Spr a w ę odda n o pod osą d merin a. G r oziła mi a lbo g r zy w n a za n ie umy śln e za da n ie śmie r ci, a lbo szubie n ica za mor de r stw o. We r dy k t za le ża ł od sę dzie g o i od n a cisk ów, ja k im zosta n ie podda n y. Spr a w a cią g n ę ła się k ilk a mie się cy. A br a m i Ja cob ze łza mi w ocza ch ze zn a li, że za mk n ę li mn ie w szopie dla ża r tu, n ie za mie r za li zr obić mi k r zy w dy. W są dzie k r óle w sk im, dzię k i a utor y te tow i moje g o w uja , uzn a n o, że za biłe m Iza a k a n ie umy śln ie . Wie sza n ie w y r ostk a n ic by k r ólow i n ie da ło, a ta k Sa lomon A bn a r r a bí w pła cił do je g o k a sy pię ćse t flor e n ów k a r y pr ze w idzia n e j pr a w e m w ta k ich pr zy pa dk a ch. Pomog ło mi te ż to, że w ok olicy g r a sow a ła sza jk a złodzie i sk ór. Sę dzia musia ł br a ć pod uw a g ę , że to on i mog li za k r a ść się do szopy i dok on a ć zbr odn i. Ja n ig dy się do n ie j n ie pr zy zn a łe m. A n i pr ze d sobą , a n i pr ze d św ia te m. Zosta łe m pr ze n ie sion y do szk oły w n ow e j dzie ln icy ży dow sk ie j. Na sk ute k te g o tr a g iczn e g o w y pa dk u i por usze n ia , ja k i w y w oła ł w ca łe j ży dow sk ie j Sa r a g ossie , mój w uj zde cy dow a ł po r ok u, że n ie bę dę k on ty n uow a ł n a uk i (mimo iż magid, n a uczy cie l, pr ze pow ia da ł mi k a r ie r ę r a bin a ), i posta n ow ił zn a le źć dla mn ie ja k iś w a r szta t, g dzie móg łby m pr zy uczy ć się do za w odu. Je dy n y m Ży de m, k tór y zg odził się mn ie pr zy ją ć, by ł A br a ha m A be n ca n y a s, pr zy ja cie l domu, w ie lk i k upie c i n a jle pszy tk a cz w Sa r a g ossie . Strona 11 CZĘŚĆ I Saragossa Strona 12 Wię ce j Da r mow y ch Ebook ów n a : w w w.Fr ik Sha r e .pl I O budziłe m się zzię bn ię ty. Sia dłe m n a br ze g u łóżk a , n a r zuciłe m n a r a mion a mię k k ą ba r a n ią sk ór ę , w be zr uchu cze k a łe m n a cie pło i pr zy pły w my śli. I n a w schód słoń ca . R ozg r za n y, w pe łn i już św ia domy, k im i g dzie je ste m, usły sza łe m łomot. To n ocn i str a żn icy z br a ctw a Le le zmur oz, odpow ie dzia ln i za be zpie cze ń stw o ży dow sk ie j aljamy, sn uli się po ulicy i w a lili k ija mi w ok ie n n ice . Schodzili już z pa tr olu i to by ło ich osta tn ie za da n ie : dopiln ow a ć, a by n ik t n ie za n ie dba ł por a n n e j modlitw y. Pr ze pę dza li Ży dom sn y z g łów, g or liw cy. G dy po odg łosie k r ok ów pozn a łe m, że są już pod moim ok n e m, g w a łtow n ie r ozw a r łe m ok ie n n ice , w zn iosłe m n a w y sok ość ok n a pe łn y po br ze g i n ocn ik i chlusn ą łe m n a ze w n ą tr z. Na dźw ię k pr ze k le ń stw sta n ą łe m n a ta bor e cie i w y chy liłe m się n a ulicę ; posła łe m dw óm str a żn ik om g or ą ce pr ze pr osin y, uda ją c za sk ocze n ie . B y łe m uspr a w ie dliw ion y : ok n o, je dy n e w moje j izbie , zosta ło pr ze z budow n iczy ch w y bite w y ją tk ow o w y sok o, bo mia ł tu by ć sk ła d n a r zę dzi, i mog łe m n ie w idzie ć, co dzia ło się po dr ug ie j str on ie . Szy bk o schow a łe m g łow ę , bo w moją str on ę już le cia ły k a mie n ie . Kilk a z łosk ote m w pa dło do izby, obija ją c się o ok ie n n ice i ścia n y. R ozpozn a łe m str a żn ik ów : by li to Ja cob i A br a m. O dk ą d w stą pili do Le le zmur oz, ich sur ow e młodzie ń cze tw a r ze stę ża ły z dumy, z psią g or liw ością sta n ę li n a str a ży por zą dk u i pobożn ości. Te r a z pe w n o pójdą ze sk a r g ą do r a bin a . B y ł por a n e k ósme g o dn ia mie sią ca T iszr i r ok u 5151, dla chr ze ścija n n ie dzie la , dw udzie sty pią ty dzie ń w r ze śn ia r ok u Pa ń sk ie g o 1390. O tr zą sn ą łe m się z r e szte k sn u, za czą łe m odma w ia ć por a n n ą modlitw ę , a le n ie mog łe m się sk upić. Wie lk im w y da r ze n ie m n a dchodzą cy ch dn i, n a k tór e cze k a li w szy scy Ży dzi z Sa r a g ossy i ok olic, mia ł by ć fe sty n z ok a zji n a r odzin k r óle w sk ie g o potomk a , n a stę pcy tr on u, in fa n ta Fe r dy n a n da . R ze cz mia ła się odby ć za k ilk a dn i w Da r oce , położon e j pię ćdzie sią t mil n a połudn iow y za chód od Sa r a g ossy. Fe sty n e m ty m za pe w n e by się w Sa r a g ossie ta k n ie e k scy tow a n o, zw ła szcza w ży dow sk ie j aljamie, g dy by n ie g łów n a a tr a k cja k ilk udn iow y ch za ba w — poje dy n e k n a ostr e k opie , w k tór y m mia ł w y stą pić Il N ero, r y ce r z z dr uży n y tur n ie jow e j za mk u w Loa r r e . O w e g o śmia łk a ta k w ów cza s n a zy w a liśmy (Il N ero, czy li Cza r n y ) z uw a g i n a cie mn ą ba r w ę zbr oi i ok r y cia , w k tór y ch poja w ia ł się n a tur n ie ja ch. W Sa r a g ossie w ie dzia n o o n im w ów cza s ty lk o ty le , że je st obcok r a jow ce m i n ie pochodzi z ża dn e g o z k r óle stw Hiszpa n ii 2 , g dy ż he r oldow ie n ie r ozpozn a w a li je g o zn a k u. Mów ion o te ż, że pr zy by ł z półn ocy Ita lii, stą d je g o w łosk i pr zy dome k . Wśr ód Ży dów pow sta ła ja k iś cza s te mu plotk a , że to pła tn y za bójca , g dy ż zby t czę sto dochodziło do śmie r ci Strona 13 i pow a żn y ch ok a le cze ń je g o pr ze ciw n ik ów, by by ło to dzie łe m pr zy pa dk u. Zr obiło się o n im g łośn o, g dy k ilk a mie się cy te mu, podcza s tur n ie ju w Ca la ta y ud, tr a fił k opią w g łow ę je dn e g o z fr a n cusk ich r y ce r zy n a służbie a r a g oń sk ie g o r odu Ur r íe sów i r y ce r z ów n a sk ute k odn ie sion y ch obr a że ń zma r ł. Ży dzi pr ze k a zy w a li sobie to z ust do ust ja k o r a dosn ą n ow in ę , g dy ż źle ży czy li r odzin ie Ur r íe sów, a je szcze g or ze j ty m Fr a n cuzom biją cy m się pod ich he r be m. Pr zy jdzie por a , by w y ja śn ić pr zy czy n y te j za pie k łe j n ie n a w iści. G dy mie sią c późn ie j, ty m r a ze m w Sa r a g ossie , Il N ero zr zucił z k on ia i ok a le czy ł k ole jn e g o Fr a n cuza ze zn ie n a w idzon e j dr uży n y, sta ł się boha te r e m n ie ty lk o sa r a g osk ie j g min y, a le w szy stk ich a r a g oń sk ich Ży dów. W Da r oce Fr a n cuzi n ie mog li sobie pozw olić n a pr ze g r a n ą . Tur n ie jow e poje dy n k i, n a w e t je śli sta n ow iły czę ść fe sty n u, tr a k tow a n o ba r dzo pow a żn ie . Szło w k oń cu o hon or r odu Ur r íe sów i pr e stiż fr a n cusk ie j dr uży n y, n a dsza r pn ię ty mocn o pr ze z osta tn ie por a żk i. Na doda te k w szy stk o mia ło r oze g r a ć się n a ocza ch k r óla Ja n a i je g o ma łżon k i V iola n te de B a r, a ta k że pr ze dsta w icie li n a jzn a k omitszy ch a r a g oń sk ich r odów. Po r a z pie r w szy, odk ą d się g a m pa mię cią , tur n ie jow e g on itw y w zbudza ły ta k w ie lk ie e mocje w śr ód Ży dów. Kto ży w w y bie r a ł się do Da r ok i. Pr a g n ą łe m te g o i ja , a le posta n ow iłe m, iż uda m się n a fe sty n ty lk o pod w a r un k ie m, że los r zuci mi w r e szcie dobr ą k ość do g r y zie n ia . Te g o dn ia w szy stk o mia ło się r ozstr zy g n ą ć. A oto ja k pr ze dsta w ia ły się moje spr a w y. Co r ok u ósme g o dn ia T iszr i mój w uj, je de n z n a jza możn ie jszy ch i n a jsła w n ie jszy ch oby w a te li Sa r a g ossy, r ozsy ła ł pr ze z posła ń ca za pr osze n ia do w y br a n y ch ży dow sk ich pr ze dsię bior ców, k upców i ba n k ie r ów. Spotk a n ie odby w a ło się za w sze dw un a ste g o dn ia T iszr i, tuż po za chodzie słoń ca . Da ta by ła utr w a lon a pr ze z tr a dy cję , w szy scy w Sa r a g ossie ją zn a li. No, może n ie w szy scy, a le n a pe w n o ci, k tór zy doty k a li pie n ią dza czę ście j od in n y ch. Wie r zy łe m, że to n ie pr ze z pr zy pa de k pole con o mi, by m dziś pozosta ł w domu i n ie sze dł do w a r szta tu, g dzie pr zy ucza łe m się do za w odu tk a cza . O budziła się w e mn ie n a dzie ja , że to w ła śn ie ja dostą pię za szczy tu r ozn ie sie n ia za pr osze ń , i że w r e szcie odmie n i się mój los. Ta n a dzie ja mia ła sw oje podsta w y. Je szcze do n ie da w n a pr ze by w a li pod ty m da che m — opr ócz dr ug ie j żon y moje g o w uja , Este r y, sta r e g o sług i A zme la i n ie w oln icy A y he — dw a j sy n ow ie Sa lomon a : V ida l i Dolz. Do te j por y to je de n z n ich r ozn osił za pr osze n ia , oba j by li bow ie m szy k ow a n i pr ze z ojca n a dzie dziców r odzin n e g o in te r e su. A le od ja k ie g oś cza su w ida ć by ło cor a z w y r a źn ie j, że n ie w zię li po ojcu a n i bły sk otliw e g o umy słu, a n i pr a cow itości. Upodobn ia li się do ma tk i: potr a fili n ie str udze n ie g odzin a mi opow ia da ć n udn e histor ie , a le g dy tr ze ba by ło r uszy ć g łow ą — szy bk o się mę czy li, czy m r a n ili se r ce ojca . Wy r ośli z je g o k r w i n a posta w n y ch mę żczy zn , i za pe w n e cie szy li się g łę bok ą ojcow sk ą miłością , a le mój w uj, Sa lomon A bn a r r a bí, chy ba n ie za mie r za ł pow ie r za ć im odpow ie dzia ln ości za r odzin n y ma ją te k . R ok te mu k upił w in n icę w poblisk ie j w iosce , ok oło tr zy dzie stu mil od Sa r a g ossy, i w y sła ł ta m sy n ów, by za ję li się w y tw a r za n ie m k osze r n e g o w in a . Ta k ie w in o za w sze zn a jdzie k upców, n ie za le żn ie do ta le n tów w in ia r zy, zw ła szcza je śli bę dzie pochodziło z w in n ic r odzin y A bn a r r a bích. Ha n de l w in e m to pe w n y i n ie w y ma g a ją cy spe cja ln e j by str ości in te r e s. Strona 14 Dolz i V ida l mie li poja w ić się dopie r o n a za jutr z, n a k ola cji w w ig ilię Jom Kippur. Ktoś w ię c musia ł ich za stą pić… Na n ow o uśw ia domion a n a dzie ja pr zy spie szy ła bicie se r ca . Zsun ą łe m sk ór ę z r a mion . Na cie płe cia ło w sun ą łe m chłodn ą k oszulę i tę sa mą od la t tun ik ę . Mog łe m w pr a w dzie sk or zy sta ć z dużo por zą dn ie jsze j suk n i, po Dolzu, bo by łe m od n ie g o dr obn ie jszy i k ilk a r ze czy zosta ło mi w spa n ia łomy śln ie poda r ow a n y ch, g dy pr ze sta ły już pa sow a ć n a pie r w sze g o w ła ścicie la , a le te r a z n ie chcia łe m pr zy pomin a ć ża dn e g o z moich pr zy r odn ich br a ci, zw ła szcza Dolza , k tór y w y r ósł n a str ojn isia n a pr ze k ór ojcu. B o Sa lomon A bn a r r a bí, choć za możn y, to n a co dzie ń n osił się ba r dzo sk r omn ie i w y stę pow a ł pr ze ciw zby tk ow i w ubior ze . Je dy n ie n a podr óż pr zy w dzie w a ł coś e le g a n tsze g o. „Poza mia ste m moje sza ty, a le w moim mie ście — moje imię ”, pow ta r za ł sy n om. Na n ic się to zda ło, bo Dolz spr a w ił sobie szk a r ła tn y k ubr a k , a osta tn io w idzia n o g o, ja k pa r a dow a ł w modn y ch w śr ód sa r a g osk ie j a r y stok r a cji cracowes 3 , tr ze w ik a ch o za k r zy w ion y ch szpica ch, ta k dług ich, że — ja k szy dził Sa lomon — pr zy spie sza ją c k r ok u, możn a się by ło zr a n ić w policze k . Wszy stk o, co n a da w a ło się do ubr a n ia , tr zy ma łe m w sta r y m k ufr ze zdobion y m k ością słon iow ą , je dy n e j pa mią tce po r odzica ch. Poza n im w y posa że n ie pok oju sta n ow iły dw a ta bor e ty, ma ły stolik i łóżk o, k tór e w y k on a ł pr ze d la ty sta r y, sa motn y, pr a w ie n ie w idomy stola r z. Te n r ze mie śln ik k or zy sta ł z pomocy moje j pr zy br a n e j r odzin y (w uj czę sto zle ca ł mu dr obn e pr a ce ), a ja za pa mię ta łe m g o ja k o w ie czn ie smutn e g o człow ie k a . Chy ba n a pa mią tk ę sw y ch n ie szczę ść zbił mi to łóżk o z ta k św ie że g o cy pr y su, że n a da l pła k a ło i br udziło ży w icą . W k ą cie izby le ża ło k ilk a ba r a n ich sk ór r óżn e j w ie lk ości — n a jw ię k szy mój sk a r b. Z pow odu blisk ości w ody i g ór pow ie tr ze w Sa r a g ossie czę sto n iosło w ilg oć i zimn o, a ja z r a cji mize r n e j postur y by łe m w r a żliw y n a chłód; n a w e t la te m lubiłe m n a n oc ow in ą ć sobie stopy w ba r a n icę . Mój pok ój mia ł za le dw ie dzie się ć łok ci n a sze ść, a mie ścił się n a pa r te r ze , pr zy k uchn i. Do je dn e j ze ścia n pr zy le g a ł k uche n n y pie c, co w upa ln e dn i by w a ło pr ze k le ń stw e m, a le podcza s chłodn ie jszy ch je sie n n y ch i zimow y ch mie się cy da w a ło pr zy je mn e schr on ie n ie pr ze d chłode m. Ka żde j zimy spę dza łe m w ie le g odzin dzie n n ie , pr zy w ie r a ją c do cie pły ch ce g ie ł. O dk r y łe m, że to poma g a w n a uce : czy ta łe m szy bk o ja k n a jw ię ce j w e r se tów z Ta lmudu, a pote m, pr zy k le jon y do ścia n y i w dzię czn y B og u za da r cie pła , pow ta r za łe m je n a g łos. Im w ię ce j uda ło mi się pr ze czy ta ć i za pa mię ta ć, ty m dłuże j g r za łe m ple cy o pie c. Wy ćw iczy łe m pa mię ć n a ty le , że potr a fiłe m po je dn ok r otn y m pr ze czy ta n iu ca łe j str on y w y r e cy tow a ć ją be z pr ze k r ę ce n ia choćby je dn e g o słow a . Mia łe m w ty m k ie r un k u w y ją tk ow e uzdoln ie n ia . Wa dą pok oju by ł n ie dosta te k św ia tła , g dy ż mia ł ty lk o to je dn o ma łe ok n o, w y chodzą ce n a sze r ok ą ulicę oddzie la ją cą dzie ln icę ży dow sk ą od r e szty Sa r a g ossy. Spe łn ia ło on o ba r dzo w a żn ą fun k cję — służy ło A y he , a r a bsk ie j n ie w oln icy, do n ocn y ch pota je mn y ch e sk a pa d. Chcą c n ie chcą c, sta łe m się z pow odu te g o ok n a je j pow ie r n ik ie m. Ta k w ię c tr w a łe m w ocze k iw a n iu n a to, co się sta n ie , ta r g a n y n a pr ze mia n dobr y mi i zły mi pr ze czucia mi. Pr ze cie ż A br a ha m A be n ca n y a s, w ła ścicie l w a r szta tu, g dzie uczy łe m się za w odu, da w a ł mi już w cze śn ie j do zr ozumie n ia , Strona 15 że r ozma w ia ł o mn ie z Sa lomon e m. A le może to w szy stk o złudze n ie , płon n e n a dzie je ? A może mój w uj chce mi ozn a jmić k on ie c n a uk i, uczy n ić ze mn ie pa stucha a lbo r oln ik a w w in n ica ch sw y ch sy n ów, bo n ie n a da ję się n a w e t n a tk a cza ? Pr ze cie ż mistr z w ie le r a zy za ła my w a ł n a de mn ą r ę ce , ubole w a ł, że n ie dość spr a w n e ma m dłon ie , by z r ze miosła utr zy ma ć r odzin ę . Pr a w da . I zn ów z lę k u i podn ie ce n ia siln ie j za biło mi se r ce . Je śli ta k mia łoby się sta ć, je śli moje n a dzie je mia ły by się ok a za ć n ie dor ze czn y m pr zy w idze n ie m, je śli Sa lomon A bn a r r a bí mn ie za w ie dzie … Ta k , ode jdę , ucie k n ę z te g o domu! Choćby m mia ł się pr ze chr zcić i n a za w sze por zucić r odzin ę A bn a r r a bích! Ubr a n y usia dłe m pon ow n ie n a br ze g u łóżk a , ba czą c, by n ie pobr udzić się ży w icą , i cze k a łe m n a pr zy zy w a ją cy g łos w uja . Ja k że pr a g n ą łe m zosta ć pr zy zw a n y ! Potr ze bow a łe m je g o ła sk , je g o n a uk , dośw ia dcze n ia , a le pr ze de w szy stk im — w y zn a m szcze r ze — pr a g n ą łe m w y g odn e g o i dosta tn ie g o ży cia , k tór e , ja k mi się w ów cza s w y da w a ło, ty lk o on móg ł mi za pe w n ić. Pr ze r a ża ła mn ie sa modzie ln ość, za r a bia n ie n a k a w a łe k chle ba i dzba n w in a cię żk ą pr a cą od św itu do zmie r zchu, dzie ń w dzie ń , be z ża dn e j n a dzie i n a odmia n ę losu. Te n ok r opn y w a r szta t, w k tór y m spę dziłe m osta tn ie pa r ę la t, pok r zy k iw a n ia ma jstr a , te ha ła śliw e młote czk i, k ołow r otk i i w ie czn ie plą czą ce się n ici — w szy stk o to n a pa w a ło mn ie obr zy dze n ie m. Cie r pia łe m ta m z k a żdy m dn ie m ba r dzie j. Czułe m, że zosta łe m pow oła n y do in n e g o ży cia , i bła g a łe m B og a , by da ł mi sza n sę . O by m ty lk o zosta ł pr zy w oła n y, a bę dę moje mu w ujow i służy ł ja k pie s, n ie cofn ę się pr ze d n iczy m. Sa lomon A bn a r r a bí by ł n ie zw y k ły m człow ie k ie m. Posia da ł da r zje dn y w a n ia sobie ludzi. Je g o bog a ctw o mia st za w iści pr zy n osiło mu podziw i sza cun e k . Wszy scy w idzie li, że pomn a ża ł odzie dziczon y ma ją te k dzię k i cię żk ie j pr a cy i w y ją tk ow y m ta le n tom, i to w cza sa ch, g dy in n i popa da li w r uin ę i ha ń bę . Sta r zy Ży dzi mów ili, że odk ą d się g a ją pa mię cią , w idzą sa me cie r pie n ia . Na jpie r w n ie ur odza je , a od str a szliw e g o r ok u 1348 — za r a zy, je dn a po dr ug ie j, w y ludn ia ły ca łe w sie i mia sta ; ba n k r uctw a pog r ą ża ły uczciw y ch, ja k i ty ch, k tór zy dor a bia li się n a ludzk ie j k r zy w dzie . Pote m n a dług ie la ta n a sta ła str a szn a w ojn a z Ka sty lią , w ojn a Dw óch Piotr ów 4 , ja k ją n a zy w a n o, i zn ow u śmie r ć pa tr zy ła ludziom w oczy ; hor dy n a je mn ik ów pr ze ta cza ły się pr ze z k r a j, by g r a bić, mor dow a ć i pa lić. Pie r w szy m, ja k w spomin a ją Ży dzi, k tór y pow sta ł z w oje n n y ch popiołów, by ł Sa lomon A bn a r r a bí. Uda ł się do Ca la ta y ud, mia sta le żą ce g o pr zy g r a n icy z Ka sty lią , g dzie pr ze d w ojn ą Dw óch Piotr ów r ozk w ita ł ha n de l, g łów n ie za spr a w ą k upców z Ka ta lon ii. A le n a w ie ść o n a dcią g a ją ce j pożodze k upcy ci pr ze n ie śli sw e k r a my do n e utr a ln e j Na w a r r y, by ta m pr ze cze k a ć n ie pe w n y cza s. Postą pili r oztr opn ie , bo ża dn e a r a g oń sk ie mia sto n ie ucie r pia ło ta k ja k Ca la ta y ud: n ie sta w ia ło w ie lk ie g o opor u, mimo to bomba r dow a n e og n isty mi pocisk a mi z k a ta pult zosta ło n ie ma l doszczę tn ie zn iszczon e ; za pa dło się , g r ze bią c w g r uza ch w ie lu mie szk a ń ców. G dy w k oń cu po la ta ch n a sta ł k r e s te j str a szn e j w ojn y, w y da w a ło się , że ha n de l do Ca la ta y ud już n ig dy n ie pow r óci. Spa lon y pla c ha n dlow y, pobur zon e budy n k i, ża łoba po ofia r a ch i br a k ja k ie jk olw ie k n a dzie i w ludzia ch — oto co za sta ł Sa lomon A bn a r r a bí, g dy ta m pr zy by ł. Strona 16 Za pie n ią dze sw oje i poży czon e odbudow a ł pla c; dosta ł od w ła dz obie tn icę be zczy n szow e j dzie r ża w y n a w ie le la t, je śli ty lk o uda mu się spr ow a dzić n a pow r ót k upców. I sta ło się : Ka ta loń czy cy w k ilk a mie się cy pow r ócili z tow a r a mi, sk le pa mi i pie n ię dzmi, g dy ż Na w a r r a , co słuszn ie pr ze w idzia ł Sa lomon , n a w e t w tr ze cie j czę ści n ie da w a ła ta k ich możliw ości ha n dlu, ja k le żą ce u sty k u dw óch potę żn y ch r y n k ów Ca la ta y ud. Sa lomon pobie r a ł czy n sz, dosta r cza ł tow a r y, udzie la ł poży cze k , je dn y m słow e m — r ozk w ita ł. Siln y fin a n sow o posta n ow ił odbudow a ć n a dw ą tlon e pr ze z w oje n n y cza s k on ta k ty ze sw oim k uzy n e m z Ma jor k i, g dzie w ojn a n ie poczy n iła szk ód, a ży dow sk ie g min y dzia ła ły pr ę żn ie . Je dn y m z w a żn ie jszy ch tow a r ów e k spor tow y ch Ma jor k i by ły k usze . Tu, n a Półw y spie , w ojn a spustoszy ła a r se n a ły obu w a lczą cy ch k r óle stw, by ł w ię c dosk on a ły cza s n a ha n de l br on ią . Wy k or zy stują c r odzin n e w ię zi i sw ą pozy cję w Ca la ta y ud, Sa lomon w y sta r a ł się o spe cja ln e ze zw ole n ie i szy bk o w y r ósł n a n a jw ię k sze g o dosta w cę . Się g n ą w szy szczy tów sła w y i bog a ctw a , posta n ow ił podzie lić się for tun ą , w je j duchow y m i ma te r ia ln y m w y mia r ze , ze sw oimi br a ćmi. Za czą ł za pr a sza ć do domu — n ie do sy n a g og i, co n ie spodoba ło się ów cze sn e mu r a bin ow i — n a jba r dzie j w pły w ow y ch i za możn y ch ży dow sk ich oby w a te li Sa r a g ossy. Usta n ow ił pr zy ty m sur ow e za sa dy : je śli mimo je g o pomocy, k r e dy tu, dobr y ch r a d, k toś n ie r ozw ija ł ha n dlu n a le ży cie i n ie pr zy n osił ty m sa my m k or zy ści g min ie — w y k lucza n o g o ze spotk a ń . Pr zy n a le żn ość do te g o g r e mium szy bk o sta ła się za szczy te m, pow ode m do dumy dla ca łe j r odzin y za pr a sza n e g o, a le pr ze de w szy stk im za pe w n ia ła sta biln e i be zpie czn e pr ow a dze n ie in te r e sów. Ktoś, k to zn a la zł uzn a n ie w ocza ch Sa lomon a A bn a r r a bíe g o, by ł chę tn ie za pr a sza n y do spółe k ha n dlow y ch, szy bcie j spła ca n o mu dług i i n ie oszuk iw a n o w oba w ie pr ze d potę pie n ie m ze str on y moje g o w uja . Tr ze ba pr zy ty m w ie dzie ć, że Sa lomon w spie r a ł da tk a mi r óżn e or g a n iza cje , a le n a jchę tn ie j i n a jhojn ie j — Le le zmur oz. Wcią g a ł do n ie g o młody ch i siln y ch Ży dów. Nie uk r y w a ł, że chcia ł uczy n ić z te g o br a ctw a siłę zdoln ą do obr on y aljamy pr ze d a ta k a mi chr ze ścija n . Ży dzi n ie mog li posia da ć ostr e j br on i, a le pa łk i i zw a r ta g r upa odw a żn y ch mę żczy zn g otow y ch w k a żde j chw ili sta n ą ć do w a lk i mia ły dzia ła ć odstr a sza ją co. Mów iło się po cichu, że mój w uj w y k or zy sty w a ł czę sto ty ch młody ch osiłk ów do sw oich pr y w a tn y ch ce lów : n ę k a ł dłużn ik ów, str a szy ł k on k ur e n cję , za pe w n ia ł ochr on ę za pr zy ja źn ion y m k upcom. Do Sa lomon a poczę li g a r n ą ć się mę żczy źn i podobn e j ja k on pr ofe sji, z podziw e m podpa tr ują c, ja k za pe łn ia ł i opr óżn ia ł ma g a zy n y, or a z Ży dów k i, k tór e za w sze — a w cza sa ch zły ch szcze g óln ie — spr zy ja ły ma ję tn y m, bo w idzia ły w n ich oca le n ie pr ze d n ę dzą , bosk ą k a r ą . Choć tu, tr ze ba pr zy zn a ć, Sa lomon n ie ule g a ł pok usom. Wie le by ło plote k , g a da n ia , a le dow odów n ik t n ie zdoby ł. Z r ozmy śla ń w y r w a ł mn ie mocn y g łos dochodzą cy z pa tio: — A a r on ie ! Pr zy jdź tuta j, chcę z tobą por ozma w ia ć. Wzią łe m g łę bok i odde ch, uspok oiłe m bicie se r ca . Spojr za łe m w ok n o: słoń ce by ło już w y sok o i za pe w n e w y pę dziło z n a jw ę ższy ch za ułk ów r e sztk i por a n n e g o chłodu. Za pow ia da ł się cie pły dzie ń . Strona 17 II S a lomon n ie ocze k iw a ł, że ta k szy bk o się poja w ię , bo za sta łe m g o n a pa tio odw r ócon e g o ple ca mi. Pochy la ł się n a d ow oca mi je dn e g o z k r ze w ów fig ow y ch, k tór e za sa dził tr zy i pół r ok u te mu, tuż po śmie r ci Ja mili, pie r w sze j żon y. Wr e szcie za czę ły ow ocow a ć. Słoń ce r ozśw ie tla ło pa tio; bia łe k a mie n ie podłog i podk r e śla ły bla sk ie m św ie żą zie le ń liści, czy n ią c w szy stk ie dr ze w k a miły mi dla ok a , a ow oce k uszą cy mi. Nie śmia łe m postą pić k r ok u da le j. Posta ć w błę k itn e j suk n i w y da ła mi się pię k n a i obca za r a ze m. — Sza lom, aba… — Że by n ie pr zy szło ci do g łow y ich zr y w a ć. — Sa lomon odw r ócił się w moją str on ę . — Sza lom. Pozw ólmy im pr ze jr ze ć. Podsze dłe m, by złoży ć uk łon n a pow ita n ie , a on pr ze z chw ilę pr zy g lą da ł mi się uw a żn ie , ja k by da w a ł sobie je szcze cza s n a podję cie de cy zji. — Dr og i A a r on ie … chcę cię pr osić, by ś odw ie dził dziś k ilk a domów — ozn a jmił w k oń cu, a ja poczułe m, ja k moje cia ło pr ze szy w a dr e szcz r a dości. — Ułoży łe m ich listę w ta k ie j k ole jn ości, by ś się zby tn io n ie w łóczy ł. Ta m, g dzie za puk a sz i zosta n ie ci otw or zon e , pow ie sz: „Sa lomon A bn a r r a bí za pr a sza ta k ie g o to a ta k ie g o do sw e g o domu w dw un a sty dzie ń T iszr i, po za chodzie słoń ca”. Pr ze r w a ł n a chw ilę , uw a żn ie mi się pr zy g lą da ją c. Po chw ili cią g n ą ł da le j, w r ę cza ją c mi ja k ie ś za pisk i. — O to lista . Pr ze czy ta j ją , n a ucz się sta r a n n ie w y ma w ia ć imion a . Je śli n ie je ste ś pe w ie n położe n ia k tór e g oś z domów, py ta j. I musisz w y g lą da ć odpow ie dn io. Za łoży sz n ow y k a fta n Dolza . Spojr za ł n a moje stopy i sk r zy w ił się z n ie sma k ie m. — Da m ci te ż je g o buty, n ie może sz iść w ta k ich sa n da ła ch! Na sza Sa r a g ossa ma cię w idzie ć z g łow ą w y sok o un ie sion ą . Zw ła szcza ci pomin ię ci. Sa lomon postą pił k r ok w str on ę cie n ia ; dostr ze g łe m, że w słoń cu łza w ią mu oczy. — Wy r uszy sz, g dy słoń ce już n ie bę dzie ośle pia ć. Idź szy bk im k r ok ie m, a le n ie bie g n ij. Za stuk a j do dr zw i k ilk a r a zy, mocn o, i n ie pow ta r za j puk a n ia . I n ie w y cią g a j r ę k i po da te k , a le je śli ci g o da dzą , n ie odma w ia j, za pa mię ta j ty lk o, ile od k og o dosta łe ś, pote m mi pow ie sz. Czy w szy stk o zr ozumia łe ś? To pow tór z. Kie dy, ufa ją c sw e j pa mię ci, odpow ia da łe m w ujow i, za w ie siłe m w zr ok n a je g o doln e j w a r dze , k tór a k szta łte m pr zy pomin a ła w y g ię tą , ja k by dźg n ię tą pa ty k ie m g ą sie n icę . Za w sze ta k r obiłe m, g dy spr a w a by ła pow a żn a . To be zpie czn e mie jsce , bo je śliby m podn iósł n ie co oczy, mog łoby to zosta ć poczy ta n e za zuchw a łość, tuż pon iże j za ś B óg osa dził sta r e mu Ży dow i ta k potę żn ą br odę , że ile k r oć n a n ią ze r k n ą łe m, g ubiłe m w ą te k n a my śl o ok r opn y ch ta je mn ica ch, ja k ie musi sk r y w a ć. Sa lomon , za dow olon y z odpow ie dzi, położy ł mi dłoń n a r a mie n iu w g e ście Strona 18 za ufa n ia , a może n a w e t se r de czn ości, a le te g o n ie umia łe m w te dy odczy ta ć, g dy ż n ig dy w cze śn ie j te g o n ie r obił. — Pr ze czy ta j n a zw isk a za pr oszon y ch. Spojr za łe m n a k a r tk ę , z n a bożn ą czcią w odziłe m w zr ok ie m po za pisa n y ch lite r a ch. — No czy ta jże ! — huk n ą ł n a mn ie z g ór y. Moje mu w ujow i za w sze br a k ow a ło cie r pliw ości. — A br a ha m A be n ca n y a s, Sa mue l B ie n v e n ist, Mossé A str uch, Ce ti Ce ba da — pły n n ie odczy ty w a łe m n a g łos he br a jsk ie lite r y. Ty lk o osta tn ie n a zw isk o za pisa n e by ło po a r a g oń sk u. — T ide ma n Stick e r … — pr ze czy ta łe m je w oln ie j n iż popr ze dn ie i z w y r a źn y m py ta n ie m w g łosie . Sa lomon z pe w n ością to za uw a ży ł, a le n ie za r e a g ow a ł. Poza Ce ti Ce ba dą , je dy n ą k obie tą n a liście , w szy scy n a le że li do g r on a n a jsła w n ie jszy ch osobistości ży dow sk ie j Sa r a g ossy. Nie mog łe m uw ie r zy ć, że w śr ód za pr oszon y ch je st te ż T ide ma n Stick e r, g oj, ha n dla r z n ie w oln ik a mi. — Zn a k omicie — pochw a lił mn ie Sa lomon . — Tr a fisz do ich domów ? G dy sk in ą łe m g łow ą , w y cią g n ą ł r ę k ę w str on ę w ą sk ich i str omy ch schodów pr ow a dzą cy ch n a pię tr o. — No to chodźmy do moje g o g a bin e tu. Dow ie sz się o n ich cie k a w y ch r ze czy — i pchn ą ł mn ie pr ze d sobą . Sa lomon sze dł za mn ą ze zw ie szon ą g łow ą , k a żdy stopie ń pok on y w a ł pow oli, ja k by z n a my słe m, g łę bok o pr zy ty m oddy cha ją c. Izba , k tór ą mój w uj n a zy w a ł g a bin e te m, zn a jdow a ła się n a pię tr ze . Do dr zw i w e jściow y ch dochodziło się w ą sk ą g a le r y jk ą w y chodzą cą n a pa tio. W za my śle sa r a ce ń sk ie g o budow n icze g o to pomie szcze n ie , ja k w szy stk ie n a pię tr ze , mia ło służy ć ja k ie jś k obie cie , by ło w ię c n ie zby t obsze r n e , choć w ię k sze od moje g o, a n ie ma l pół w schodn ie j ścia n y za jmow a ł zdobion y w k w ie ciste w zor y ajimez, a żur ow e ok n o, pr ze z k tór e możn a by ło obse r w ow a ć ulicę , n ie bę dą c w idoczn y m. Ta k ie udog odn ie n ie mia ł te ż pok ój Este r y, w cze śn ie j za jmow a n y pr ze z Ja milę . O bie k obie ty, choć ta k r óżn e w obe jściu, te n a r a bsk i w y n a la ze k ba r dzo sobie chw a liły. B iur k o Sa lomon a , ton ą ce w pow odzi ze szy tów, luźn y ch k a r te k pe r g a min u, zw ojów pa pie r u i g ę sich piór, k on tr a stow a ło z pustą pow ie r zchn ią dr ug ie g o stołu, pr zy k tór y m ca łe dn ie spę dza ł Juda Tuli, k a n ce lista . Puste by ły r ów n ie ż dw a r e g a ły usta w ion e pr zy ścia n ie za stołe m. — Dw a dn i te mu odpr a w iłe m Judę . Chce sz zn a ć pow ód? — Ta k — odpa r łe m be z n a my słu. — B a r dzo pr oszę — moje g o w uja w y r a źn ie za sk oczy ła ta k a szy bk a i sta n ow cza odpow ie dź. — O tóż dow ie dzia łe m się , że Juda ma dług i. Pr ze g r y w a ł spor e sumy, be z opa mię ta n ia , w k ości i in n e g r y. Nie pr zy zn a ł się sa m. Ktoś mi don iósł… Nie mia łe m w y jścia . Poczułe m ża l, n ie chcia łe m się g a ć g łę bie j w tę histor ię . B a r dzo Judę lubiłe m, choć poza słow a mi pow ita n ia n ig dy sobie n ic n ie pow ie dzie liśmy. — Ja k w idzisz, sta r a n n ie pospr zą ta ł po sobie . B ę dzie sz móg ł za sią ść za je g o biur k ie m n a dłuże j, je śli ze chce sz pr zy ją ć moją pr opozy cję . A pote m się r oze śmia ł: Strona 19 — Widzę w tw oim spojr ze n iu ta k ą n ie cie r pliw ość, ja k u te ścia , g dy n e g ocjow a łe m oże n e k z je g o cór k ą . Pow in ie n e ś n a uczy ć się uk r y w a ć pożą da n ie . Z ta k im ża r e m w ocza ch n ie uta r g uje sz ża dn e g o dobr e g o k on tr a k tu. Za k r ę ciło mi się w g łow ie . Moje ma r ze n ia n ie się g a ły poza fun k cje posła ń ca , pomocn ik a , n o, może pr oste g o sk r y by, a le … za stą pić Judę Tuli? Sa lomon pon a g la ją cy m r uche m g łow y w sk a za ł mi mie jsce za stołe m. Pr zy sta w ił sobie ta bor e t z dr ug ie j str on y i usia dł. O czy mia ł w cią ż ży w e i mą dr e . O ta cza ły je ze w szą d g łę bok ie br uzdy zma r szcze k , k tór y ch w cze śn ie j n ie dostr ze g a łe m. Mia łe m pr ze d sobą tw a r z sta r e g o, umę czon e g o człow ie k a . — Ja k pe w n o pa mię ta sz, w dn iu spotk a ń po Jom Kippur izba n a dole w y pe łn ia ła się g ośćmi. Dolz a lbo V ida l potr ze bow a li ca łe g o dn ia , by za w ia domić w szy stk ich za pr oszon y ch. Pojutr ze pr zy bę dzie ty lk o pię ć osób, w ty m je de n g oj… Sa lomon za w ie sił g łos, a ja n ie w ie dzia łe m, czy pow in ie n e m coś pow ie dzie ć, czy le pie j n a r a zie ty lk o słucha ć. Na g le pa dło py ta n ie : — A a r on ie , k to w e dług cie bie je st n a jw ię k szy m g łupce m? — Kto str a cił w szy stk o, co otr zy ma ł… — odpa r łe m po chw ili, w y g r ze bują c z pa mię ci pr ze czy ta n e g dzie ś słow a . — Zn a k omicie ! Ta k w ła śn ie ! — za w oła ł n ie n a tur a ln ie g łośn o sta r y Ży d. — Ma sz w ię c pr ze d sobą g łupca , chłopcze ! — Wsta ł i za czą ł chodzić po izbie , n ie pa tr zą c n a mn ie . — Nie mia łe m osta tn io szczę ścia . Źle in w e stow a łe m. Dw a moje sta tk i ze zboże m za g a r n ę li Por tug a lczy cy w por cie B e lé m. Spór o n ie k osztuje mn ie for tun ę . I ty sią c in n y ch n ie szczę ść. I je szcze te n w ą ż, T ide ma n Stick e r... Zr e sztą , mn ie jsza te r a z o szcze g óły, i ta k je w k r ótce pozn a sz. — Czy r a bin … k toś w g min ie … o ty m w ie ? — A le ż sk ą d! A a r on ie ! G dy by moje k łopoty w y szły n a ja w, te r a z… Upa dn ie w ół, za r a z zw ie dzą się r ze źn icy ! Nie , n ik t o ty m n ie w ie . A zw ła szcza ci, k tór y m za n ie sie sz za pr osze n ia . Sa lomon pa tr zy ł mi w oczy z pow a g ą . — Ma m n a dzie ję , że doce n ia sz za ufa n ie , ja k im cię obda r zy łe m? — Ta k … ojcze — Sa lomon mn ie usy n ow ił za r a z po śmie r ci r odziców, a le to słow o w cią ż z tr ude m pr ze chodziło mi pr ze z g a r dło. — Wszy scy, k tór y ch dziś za pr osisz, są mi w in n i… pow ie dzmy, że pr zy sług ę . Z r óżn y ch pow odów. Pr zy sze dł cza s n a spła tę dług ów w obe c sta r e g o Sa lomon a . Po czy m podsze dł do k omody, by z doln e j je j czę ści w y ją ć dzba n bog a to zdobion y w a r a bsk ie w zor y i ta k i sa m pucha r, za pe w n e pozosta łość po a r a bsk ich w ła ścicie la ch domu. — A le n ie za pr a sza łby m cię tu dziś, g dy by n ie by ło r a tun k u… Je st! — k opią c czubk ie m buta , za tr za sn ą ł dr zw iczk i k omody. — Idzie my n a w ojn ę , A a r on ie ! I o ty m chcia łe m z tobą por ozma w ia ć — n a la ł sobie do pe łn a i un iósł pucha r w g e ście pozdr ow ie n ia . — Nie ma w ojn y be z w in a ! A le ty n ie dosta n ie sz, by ś sobie n ie popsuł my śle n ia . I pow r óciw szy do stołu, ją ł opow ia da ć o spr a w ie , k tór ą pla n ow a ł, a k tór a mia ła zmie n ić ty le w moim ży ciu. O pow ia da ł o ludzia ch i in te r e sa ch. Pr ow a dził mn ie za r ę k ę pr ze z g ą szcz za le żn ości, w r og ów, spr zy mie r ze ń ców i oszustw. Je śli pr ze r y w a ł, to je dy n ie po to, by w y chy lić k ole jn y pucha r w in a , i a n i r a zu n ie za py ta ł, czy r ozumie m. Mów ił ta k dług o, że str a ciłe m r a chubę cza su. G dy by Strona 20 słow a n ie pa da ły z ust je dn e g o z n a jba r dzie j sza n ow a n y ch Ży dów Sa r a g ossy, n ie uw ie r zy łby m w to, co usły sza łe m. Czułe m dumę i r a dość z w k r ocze n ia do te g o n ow e g o, ba r w n e g o św ia ta , w k tór y m chy ba n ik t n ie umie r a , ma ją c ty lk o je dn ą k oszulę . R ozma ch pla n ow a n e g o pr ze dsię w zię cia pr zy spie sza ł bicie se r ca . R ze cz ca ła , w w ie lk im sk r ócie , pr ze dsta w ia ła się n a stę pują co. Mój w uj za in w e stow a ł pr ze d la ty duże pie n ią dze w oblig a cje Loa r r e — za mk u i pr zy le g łe j doń r oln icze j osa dy. Nie ocze k iw a n ie ma ją te k te n sta ł się pr ze dmiote m za cie k łe j w a lk i pomię dzy r ode m Ur r íe sów a k a pita n e m G on za lo G on zá le ze m de Lucio, k tór y z r a mie n ia k r óla za r zą dza ł za mk ie m. Ur r íe sow ie w sze lk imi sposoba mi chcie li dopr ow a dzić Loa r r e do fin a n sow e j r uin y, by móc ła tw ie j je pr ze ją ć od Kor on y. Pow odze n ie ich pla n u ozn a cza łoby dla moje g o w uja utr a tę za in w e stow a n y ch pie n ię dzy, a w k on se k w e n cji — w zią w szy pod uw a g ę sk a lę poży cze k i pr oble my, z ja k imi się bor y k a ł — ba n k r uctw o i w ię zie n ie . Sa lomon A bn a r r a bí musia ł za te m za w sze lk ą ce n ę r a tow a ć Loa r r e . Po mie sią ca ch poszuk iw a ń zn a la zł czuły pun k t r odu Ur r íe sów. R ozpoczą ł pr zy g otow a n ia do w ojn y, w k tór e j or ę że m mia ły by ć w e k sle , k on tr a k ty k upie ck ie , poda tk i, cła i zn a jomości w k r óle w sk ie j k a n ce la r ii. De cy dują ca bitw a mia ła r oze g r a ć się o n ie w y obr a ża ln ą k w otę milion a soldów. Wła śn ie pozn a w a łe m je j szcze g óły. Ta k ie pie n ią dze r ozsupła ły by w szy stk ie pę ta duszą ce moje g o w uja . Współa utor e m w oje n n e g o pla n u by ł A br a ha m A be n ca n y a s, mój mistr z. Wszy stk im Ży dom, k tór y ch domy mia łe m te g o dn ia odw ie dzić, w y zn a czon o już r ole w ty m pr ze dsię w zię ciu; Sa lomon ży w ił n a dzie ję , że n ik t n ie odmów i. — Je śli pla n się pow ie dzie , sta r y Ur r íe s bę dzie szczę śliw y, ja k zosta n ie mu g w óźdź, n a k tór y m bę dzie się móg ł pow ie sić! Za n ie cha Loa r r e n a za w sze — w sta ł, r ozpr ostow a ł r a mion a i podsze dł do ok n a , ja k by chcia ł ca łe j Sa r a g ossie obw ie ścić sw ój pla n . — Do te j por y pr ow a dziliśmy tę spr a w ę w e dw óch: A br a ha m A be n ca n y a s i ja . Ta k ła tw ie j utr zy ma ć w szy stk o w ta je mn icy. A le te r a z potr ze buję dużo pie n ię dzy. Ma m dług i, chłopcze , ja k te g ór y w ok ół Sa r a g ossy — pr zy bliży ł tw a r z do ajimezu , szuk a ją c ich w zr ok ie m n a hor y zon cie — muszę ze br a ć ty le pie n ię dzy, że by pr ze tr w a ć do w iosn y. I on i muszą mi je da ć. Pr ze dsta w ię im to ja k o in w e sty cję . W za mia n dosta n ą udzia ły w n a szy m pr ze dsię w zię ciu. Zw y cię stw o pr zy n ie sie w szy stk im ma ją te k a ich r odzin om spok ój n a w ie le pok ole ń . — Stick e r ow i ta k że ? — Te mu g ojow i? A le ż sk ą d! O n i ta k pójdzie do pia chu, uda się spr a w a , czy się n ie uda . — Może się n ie uda ć? — Nie bą dź dzie ck ie m! Cóż za py ta n ie ! Za pa mię ta j: je śli się w ie sza ć, to n a w y sok im dr ze w ie ! — Sta r y Ży d za śmia ł się n ie szcze r ze . — Je śli się n ie uda … tr a fimy w szy scy do pie k ła , pr osto w obję cia Sa ma e la . A le co ta m! — ma chn ą ł r ę k ą . — Wszy stk o pójdzie dobr ze … a n a si g oście n ig dy się n ie dow ie dzą , ja k ba r dzo r y zy k ow a li. Na r a zie , ta k ja k ci mów iłe m, Sa mue l B ie n v e n ist musi n a m pomóc w fin a n sa ch. Mossé A str uch ma k on ta k ty w Wa le n cji i zn a się n a dzie r ża w a ch poda tk ów. Z n imi w szy stk o potoczy się spr a w n ie j — za ta r ł dłon ie .