James Julia - Naszyjnik ze szmaragdów

Szczegóły
Tytuł James Julia - Naszyjnik ze szmaragdów
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

James Julia - Naszyjnik ze szmaragdów PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie James Julia - Naszyjnik ze szmaragdów PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

James Julia - Naszyjnik ze szmaragdów - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 ROZDZIAŁ PIERWSZY Strumyki wody szemrały cichutko pośród gra­ nitowych głazów, tworzących fontannę przed oka­ załym budynkiem. Nagły poryw wiatru ochłodził twarz Rachel wilgotną mgiełką. Potrzebowała ochłody. Ściśle mówiąc, chłodnego podejścia do sprawy i trzeźwego umysłu, pełnej koncentracji dla osiągnięcia zamierzonego celu. Gdyby zaczęła rozważać swoją decyzję, gdyby dopuściła do głosu uczucia, nie odważyłaby się zrealizować szaleń­ czego zamysłu. Kolejny podmuch wiatru przyniósł nowy obłoczek mgły z następnej, przemyślnie zaprojektowanej kaskady. Już tylko kilka kroków dzieliło ją od najokazalszego z biurowców koncer­ nu Farneste Industriale - jednego z najpotężniej­ szych przedsiębiorstw w Europie. Siedzibę firmy zlokalizowano wśród zieleni, na obrzeżach Chis- wick, najstarszej willowej dzielnicy Londynu, nie­ daleko lotniska Heathrow i autostrady. Rachel kroczyła w butach na wysokich obca­ sach, swobodnym krokiem, lekko kołysząc bio­ drami. Tylko ona jedna wiedziała, jak wiele kosz­ towało wypracowanie tej swobody. Przygotowa­ nia do wizyty zajęły jej ponad dwie godziny. Strona 2 6 JULIA JAMES NASZYJNIK ZE SZMARAGDÓW 7 Nałożyła na twarz dyskretny makijaż, pomalowała marmurową posadzką. Podeszła do półkolistego paznokcie, starannie upięła jasne włosy. Obcisła kontuaru recepcji. Obok niego umieszczono kolej­ spódniczka w kolorze lawendy opinała smukłe ny wodotrysk w formie kamiennego bloku. Spły­ biodra. Dopasowany żakiet z satynowymi lamów- wająca po nim gładka ściana wody przyjemnie kami podkreślał szczupłą talię. Ponad dwa tygo­ odświeżała powietrze. Elegancko ubrana recep­ dnie szukała pantofelków i torebki w identycznym cjonistka posłała jej uprzejme, pytające spojrzenie. odcieniu. Odwiedziła wszystkie butiki od Chelsea Rachel zacisnęła palce na pasku torebki. poprzez Bond Street aż do Kensington, żeby ele­ - Chciałabym zobaczyć się z panem Farneste gancko wyglądać. - powiedziała starannie modulowanym, pozornie Człowiek, którego odwiedzała, nawet nie spoj­ spokojnym głosem. rzałby na osobę pozbawioną klasy. Już raz zbłaź- - Pani godność? - Urzędniczka sięgnęła po niła się przed nim w żałosny, upokarzający sposób. kalendarz spotkań. Przysięgła sobie, że tym razem zaprezentuje dos­ - Rachel Vaile. konały styl, dotrzyma kroku najwspanialszym ko­ Kobieta zmarszczyła brwi. bietom, które go otaczają. Efekt nie budził naj­ - Przykro mi, to raczej niemożliwe. mniejszych zastrzeżeń. Matka powiedziałaby, że - Proszę zadzwonić i zaanonsować moją wizy­ wygląda szykownie. Co nie oznaczało, że wzbudzi tę. Pan Farneste z pewnością mnie przyjmie - od­ zainteresowanie. Nie znała gustów przyszłego roz­ parła Rachel, pozornie niewzruszona. mówcy. Ani też nie zamierzała go olśnić. Przynaj­ Zachowanie spokoju kosztowało ją wiele wysił­ mniej tak sobie wmawiała. Jakiekolwiek emocje ku. Udawała, że nie widzi niepewnego spojrzenia osłabiłyby jej wolę i przeszkodziłyby osiągnąć tamtej. zamierzony cel. Mimo wszystko przez cały czas Wyobrażasz sobie, panienko, że jedna z ko­ czuła przykry ucisk w okolicy serca. Weszła do chanek szefa szuka okazji do spotkania, myślała środka. Kiedy usłyszała za plecami szmer zasuwa­ z kwaśnym uśmiechem. Zastanawiasz się tylko, nych automatycznych drzwi, poczuła się jak w pu­ aktualna czy była? Albo też już otrzymałaś in­ łapce. Chociaż nie powinna. Nie przyszła po pro­ strukcję, żeby mnie nie wpuszczać pod żadnym śbie, tylko po to, żeby złożyć propozycję transak­ pozorem. cji, korzystnej dla obydwu stron. Zdecydowanym Dokładnie znała obowiązującą procedurę, wie­ krokiem przemierzyła olbrzymi hol, wyłożony działa, jak trudno dostać się przed oblicze prezesa Strona 3 8 JULIA JAMES NASZYJNIK ZE SZMARAGDÓW 9 wielkiego koncernu. Przygryzła wargi, gdy recep­ wały jej odbiciu mroczny koloryt. Na piętrze powi­ cjonistka sięgnęła po słuchawkę. Czekała na wynik tała ją zadbana kobieta w średnim wieku. rozmowy jak na wyrok. - Tędy, proszę - powiedziała z nieprzeniknio­ - Pani Walters, w recepcji czeka panna Rachel nym wyrazem twarzy. Vaile. Niè znalazłam jej nazwiska w książce... Rachel skinęła głową. Podążyła za panią Walters Tak, rozumiem, dziękuję. długim korytarzem, wyłożonym kremowym dywa­ Wyraz twarzy urzędniczki wyraźnie mówił, ja­ nem. Po drodze mijały monumentalne, abstrakcyjne ką odpowiedź otrzymała. Zanim odłożyła słuchaw­ rzeźby, jakby zaprojektowane w tym celu, żeby kę, Rachel wyrwała ją z jej rąk. wystraszyć intruzów. Rachel z trudem przełamywa­ - Proszę przekazać szefowi, że posiadam coś, ła onieśmielenie. Nie przyszła przecież przeszka­ co sobie wyjątkowo ceni - oznajmiła zdecydowa­ dzać w pracy tylko załatwić interes. Ani mniej, ani nym tonem. - Zamierzam mu to zaoferować. Za więcej. Przeszły obok kolejnej recepcji na piętrze, trzy minuty wyjdę z budynku. Propozycja będzie a następnie przez sekretariat w kierunku dwóch par już nieaktualna. Dziękuję, do widzenia. - Wręczy­ drzwi z drewna orzecha włoskiego. Pani Walters ła słuchawkę zdumionej kobiecie za kontuarem. delikatnie zapukała do jednych z nich. Otworzyła je - Tam poczekam. - Wskazała ruchem głowy kilka i zaanonsowała przybycie panny Vaile. Rachel foteli obitych białą skórą po drugiej stronie holu. z kamienną twarzą weszła do środka. Spojrzała znacząco na zegarek, potem odeszła Vito Farneste wyglądał równie wspaniale, jak zdecydowanym krokiem. Usiadła przy stoliku, siedem lat temu. Czas nie zatarł jego urody. Regu­ wybrała jedno spośród starannie ułożonych czaso­ larne rysy twarzy z prostym nosem, ostro zaryso­ pism i zaczęła czytać. wanym podbródkiem i wysokimi, jakby wyrzeź­ Minęły dokładnie dwie minuty i pięćdziesiąt bionymi kośćmi policzkowymi przypominały ob­ sekund. Zadzwonił telefon. Rachel nie przerwała licze klasycznej rzeźby. Miał błyszczące, smoliste czytania. Trzydzieści sekund później recepcjonist­ włosy, przepastne, okolone długimi rzęsami oczy, ka stanęła na wprost niej. Na jej twarzy malowało i wspaniałe, zmysłowe usta. Rachel nie znajdowała się bezgraniczne zdumienie. dla niego bardziej stosownego określenia niż „pięk­ - Pani Walters prosi do biura. ny". Jak pokusa, jak zły anioł grzechu. Siedział Rachel wjechała windą na górę. Pokryte war­ w swobodnej pozycji, wygodnie rozparty na krześ­ stewką polerowanego brązu ściany kabiny nada- le. Oliwkowa skóra dłoni kontrastowała zarówno Strona 4 10 JULIA JAMES NASZYJNIK ZE SZMARAGDÓW 11 z czernią hebanowego biurka, jak i ze śnieżnobia­ Mimo wcześniejszych oporów piękno okolicy łym mankietem koszuli. Druga ręka o długich, wprawiło młodziutką dziewczynę w absolutny za­ smukłych palcach spoczywała na poręczy fotela. chwyt. Nigdy wcześniej nie zwiedzała krajów Na widok nowo przybyłej nie wykonał żadnego śródziemnomorskich. Kierowca zawiózł ją z lot­ ruchu. W posągowej twarzy nie drgnął nawet jeden niska prosto do rezydencji. Zastała tam jedynie mięsień. Kiedy pani Walters zamknęła za sobą gosposię, która mówiła tylko po włosku. Na pod­ drzwi, obrzucił Rachel lekceważącym spojrze­ jeździe zauważyła smukłe, czerwone auto. Zosta­ niem spod rzęs. Milczał, lecz w jej uszach wciąż wiła bagaże w pokoju i zaraz wskoczyła do basenu, brzmiały słowa, którymi powitał ją przy pierw­ umieszczonego na najniższym tarasie ogrodu. Ką­ szym spotkaniu jedenaście lat temu. piel w ciepłej, lazurowej wodzie sprawiła jej wiel­ Miała wtedy czternaście lat. Była wysokim, ką przyjemność. Po pokonaniu dwunastu długości chudym, niezręcznym podlotkiem o banalnych basenu przystanęła, żeby wyrównać oddech. Prze­ rysach twarzy. Planowała wyjechać na dwa tygo­ tarła oczy, rozejrzała się i spostrzegła, że nie jest dnie wakacji do przyjaciółki. W ostatniej chwili sama. Jenny zachorowała na zakaźną chorobę. Jej ro­ Wysoki, smukły młodzieniec w wieku około dzice odwołali zaproszenie. Szkoła powiadomiła dziewiętnastu czy dwudziestu lat stał na tarasie. matkę, która przysłała Rachel bilet do Włoch. Wyglądał na Włocha. Po kilku sekundach ruszył Nie chciała jechać. Wiedziała, że nie będzie mile w dół po schodach. Poruszał się z taką gracją, widziana; zawdzięczała zaproszenie tylko zbie­ że Rachel zaparło dech z zachwytu. Nosił do­ gowi okoliczności. Od kiedy Enrico Farneste za­ skonale skrojone kremowe spodnie i koszulę bez brał matkę Rachel do swojej ojczyzny, otwarcie kołnierzyka z podwiniętymi rękawami w tym unikała kontaktów z córką. Przyjeżdżała do Lon­ samym kolorze. Na ramiona zarzucił jasny pu­ dynu raz w roku na jeden tydzień wakacji. Z nie­ lower. W ciemnych okularach wyglądał jak gwia­ cierpliwością liczyła dni do wyjazdu, po czym zdor z plakatu. Rachel w życiu nie widziała pięk­ z ulgą wracała do mężczyzny swojego życia. niejszej twarzy. Przystanął dwa metry od brzegu Poza nim dla Arlene Graham nie liczyło się nic basenu. Rachel stała jak skamieniała z oczami i nikt. Enrico umieścił ją w willi na klifowym utkwionymi w nieziemskie zjawisko. Nie widziała Wybrzeżu Liguryjskim niedaleko głównej siedzi­ jego oczu, lecz przysięgłaby, że patrzy na nią by swojego przedsiębiorstwa. z mieszaniną lekceważenia i niechęci. Wyczuwała Strona 5 12 JULIA JAMES NASZYJNIK ZE SZMARAGDÓW 13 w nim pewność siebie, jaką daje nie tylko uroda, Uświadomiła sobie, że używa ojczystego języ­ lecz również duże pieniądze i wysoka pozycja ka, którego rozmówca wcale nie musi znać. społeczna. Z pewnością każda kobieta zrobiłaby - Wiem aż za dobrze - odparł. Mówił doskona­ wszystko, żeby zwrócił na nią uwagę. le po angielsku. - Bękartem kochanki mojego ojca. Tymczasem olśniewający młodzieniec nie od­ Ledwie słyszalny, miękki akcent nie złagodził rywał od niej wzroku. Była skrępowana, że widzi w najmniejszym stopniu wydźwięku obelgi. ją w samym kostiumie. Przypomniała sobie wszyst­ kie ostrzeżenia gospodyni na temat swobodnych obyczajów młodych Włochów. Jej uwiedzenie raczej nie groziło. Nie zyskała jeszcze kobiecych kształtów. Za to regularne uprawianie sportu zbyt mocno rozwinęło mięśnie ramion. Własne rysy twarzy uważała za pospolite. On najprawdopodob­ niej też. Świadczyła o tym jego znudzona mina. Tacy jak on spotykają się wyłącznie z pięknymi i bogatymi kobietami z pierwszych stron gazet, pomyślała. Gdyby nie przypadkowe spotkanie, nawet nie zauważyłby istnienia chudej nastolatki. Wyglądało na to, że nieznajomy jest tu u siebie, a ją uznał za intruza. Patrzył na nią bez słowa, jakby czekał, aż się przedstawi, co jeszcze potę­ gowało jej zażenowanie. Pewnie myślał, że jakaś niegrzeczna dziewczynka wkradła się przez płot na cudzą posiadłość, żeby popływać w basenie pod nieobecność gospodarzy. Należało wyjaśnić nieporozumienie. Uniosła rękę w geście pozdro­ wienia. - Cześć, pewnie nie wiesz, kim jestem - wy­ krztusiła. Strona 6 NASZYJNIK ZE SZMARAGDÓW 15 Farneste nigdy więcej jej nie zrani. Jeżeli chce otrzymać to, na czym mu zależy, musi spełnić jej żądania. Nie miała innego wyjścia, jak tylko trzy­ ROZDZIAŁ DRUGI mać nerwy na wodzy i twardo obstawać przy swoim. Wyprostowała plecy i przybrała obojętny wyraz twarzy. Jedenaście lat później Vito Farneste patrzył na - Dostaniesz to, czego chcesz, pod pewnym nią z taką samą obojętną pogardą i przemawiał warunkiem - oświadczyła zdecydowanym tonem. równie opryskliwym tonem: Vito siedział nieruchomo, z kamienną twarzą. - A więc w końcu zdecydowałaś się spieniężyć Niewiele brakowało, a wstałby z krzesła i z całej ostatnie aktywa? siły potrząsnął bezczelną szantażystką, która po Rachel dostrzegła na dnie przepastnych oczu siedmiu latach wychynęła z mroków przeszłości. błysk triumfu. Taki sam jak wtedy, gdy przy pierw­ Bez słowa czekał na ofertę. Jego oczy rejestro­ szym spotkaniu jednym zdaniem wdeptał ją w bło­ wały każdy szczegół fryzury, sylwetki i ubioru. to. Po raz drugi ujrzała podobne, złociste iskierki Ocenił, że na samo ubranie wraz z dodatkami siedem lat temu w jeszcze bardziej upokarzających wydała co najmniej tysiąc funtów. Jak je zdoby­ okolicznościach. Powtórzyła sobie po raz setny, że ła? Natychmiast sam udzielił sobie odpowiedzi: nie wolno jej ulegać emocjom. Wiedziała dosko­ od mężczyzny, jak jej matka. Niedaleko pada nale, że przeciwnik tylko czeka na chwilę załama­ jabłko od jabłoni. Ta myśl sprawiła mu niemalże nia. Dotychczas bez najmniejszego wysiłku nisz­ fizyczny ból. czył ją każdym słowem i uczynkiem. Rachel bez wątpienia umiała o siebie zadbać. Jako nastolatka była kompletnie bezbronna nie Z ogromnym wyczuciem eksponowała własne atu­ tylko wobec jego urody, ale i bezprzykładnej aro­ ty. I bez tego potrafiłaby złamać serce każdego gancji. Nie znaczyła dla niego nic ani jej dusza, ani mężczyzny. Wydoroślała i wypiękniała. Zyskała uczucia, ani nawet ciało. Przed laty na krótką kobiece kształty i zachowała smukłą sylwetkę. chwilę uległa naiwnym złudzeniom. Brutalne Wyraziste oczy nabrały niezwykłego blasku. Do­ przebudzenie ze złotego snu uświadomiło jej, że na słownie pożerał ją wzrokiem. Nie zapomniał przez zawsze pozostanie w jego oczach bękartem kobie­ lata tych słodkich ust, kaskady jasnych włosów, ty lekkich obyczajów. Przysięgła sobie, że Vito ogromnych oczu i cudownej figury. Powróciły Strona 7 16 JULIA JAMES NASZYJNIK ZE SZMARAGDÓW 17 bolesne wspomnienia. Odpędził je z największym - Oddając utrzymance słynne szmaragdy rodu trudem. Przedmiot negocjacji wymagał trzeźwego Farneste, prezent ślubny własnej żony?! - wyce­ spojrzenia. Musiał pozostać obojętny na urok Ra­ dził Vito przez zaciśnięte zęby i zmierzył nie­ chel Vaile. Świadomie zrobił znudzoną minę. Ob­ szczęśnika lodowatym spojrzeniem. serwował piękną i niebezpieczną przeciwniczkę - Pamiątkowa wartość klejnotu nie ma dla sądu spod wpółprzymkniętych powiek. żadnego znaczenia. - Jaką cenę proponujesz? - zapytał lekceważą­ cym tonem. Rachel wciąż miała przed oczami bezcenny - Nie mówiłam o pieniądzach, ale o warun­ naszyjnik. Dziewięć miesięcy wcześniej matka kach. zabrała ją do banku. Usiadły przy stoliku w wy­ dzielonym pomieszczeniu. Urzędnik położył przed Jeżeli przeżywała jakiekolwiek emocje, ukry­ nimi: małą paczuszkę oraz stosowny dokument, wała je na tyle starannie, że Vito niczego nie a następnie zamknął za sobą drzwi. Arlene roz­ dostrzegł. Oburzała go bezczelność tej kobiety. winęła pakunek, wyjęła z niego niewielką kasetkę, Przez trzy lata bezskutecznie próbował odzyskać otworzyła ją, następnie uniosła drugie dno. Rachel swoją własność. Zaangażował najlepszych praw­ wstrzymała oddech. Sznur szlachetnych kamieni ników. Wszyscy bezradnie rozkładali ręce. Ostatni rozbłysnął w świetle zielonym ogniem. Arlene odebrał mu wszelkie złudzenia: wyjęła szmaragdy ze skrzyneczki i przesuwała je - Pan Farneste obsypywał kochankę kosztow­ między palcami. nymi prezentami. Biżuterią również - tłumaczył. - Niesamowite - westchnęła Rachel, poruszo­ - Nie sposób udowodnić, że akurat tego jednego na blaskiem kamieni. naszyjnika nie otrzymała w podarunku. - I moje - oświadczyła matka z triumfem. - Co za porównanie! Przecież ta wywłoka - Rodowe klejnoty rodziny Farneste. Kiedyś je ukradła klejnoty, należące od wieków do naszej odziedziczysz. rodziny! - wykrzyknął Vito. - Ojciec nie dawał jej Rachel dostrzegła w jej oczach głęboki cień nic wartościowego, same tandetne błyskotki. Nie smutku. zapisał jej nawet willi! - Może właśnie w taki sposób ją wynagrodził Przedsiębiorstwo Farneste Industriale istniało - odrzekł prawnik z wahaniem. od trzech pokoleń, lecz korzenie znanej kupieckiej Strona 8 18 JULIA JAMES NASZYJNIK ZE SZMARAGDÓW 19 rodziny sięgały epoki renesansu. Zwano ich wte­ dostępnych środków, żeby im zaszkodzić, tak jak dy książętami handlu. Na przestrzeni dziejów po to już raz zrobił. Niewiele brakowało, a zrujnował­ okresach świetności następowały czasy zastoju by jej życie. Zawsze dążył do celu, nie zważając na i niepowodzeń. Ostatnimi czasy dzięki talentom innych. I zawsze dostawał to, czego chciał. Kiedy Enrica Farneste firma prosperowała doskonale. była młoda, niedoświadczona, omotał ją i wyko­ Po jego śmierci jedyny syn zajął fotel prezesa. rzystał. Teraz dorosła. Patrzyła w mroczne jak Jego zadanie polegało już tylko na utrzymaniu otchłań oczy sprawcy swego nieszczęścia z mści­ czołowej pozycji przedsiębiorstwa na świato­ wą satysfakcją. Nic już dla niej nie znaczył. Podob­ wych rynkach. Tylko jedna myśl zatruwała mu nie jak ona dla niego. Inna, mocno spóźniona życie: wspomnienie o Arlene Graham i skradzio­ miłość wypełniała teraz serce Rachel. Właśnie z jej nych klejnotach. Należały do jego przodków od powodu stanęła ponownie twarzą w twarz z czło­ osiemnastego wieku. Romans ojca odbierał Vito- wiekiem, który ją skrzywdził. Jednak świadomość, wi spokój przez długie lata. A teraz córka jego że widział w niej tylko głupią, godną pogardy kochanki powróciła, żeby sprzedać mu jego włas­ gąskę nadal sprawiała jej ból. Ponad wszystko ność! pragnęła wyrzucić z pamięci koszmar tamtych dni. - Jakież to warunki stawiasz? Pewnie chodzi Ostatnim wysiłkiem woli przepędziła posępne my­ o rezygnację z procesu o kradzież - zakpił bez­ śli i skoncentrowała się na sprawie. Powiedziała litośnie. sobie, że tym razem to ona trzyma w ręku wszyst­ Rachel napięła wszystkie mięśnie przed ostatecz­ kie atuty. Jeżeli Vito nie przyjmie jej warunków, nym atakiem. nie otrzyma szmaragdów. Nie zależało jej na pie­ - Żarty na bok, Vito! - przerwała. - Gdyby niądzach. Chciała czegoś więcej. istniały jakiekolwiek podstawy do oskarżenia, daw­ Vito zmrużył oczy. Patrzył na nią wyczekująco. no byśmy siedziały w więzieniu - stwierdziła Rachel odnosiła wrażenie, że zagląda w głąb jej zdecydowanym tonem i wpatrzyła się w jego duszy. Wytrzymała natarczywe spojrzenie. twarz. - Słucham twojej propozycji - wycedził przez Z niepokojem czekała na reakcję mężczyzny. zaciśnięte zęby. Nie dostrzegła żadnej, nawet gniewu na wspo­ Rachel wzięła głęboki oddech. mnienie daremnych starań. Doskonale zdawała - Odzyskasz naszyjnik, jeżeli mnie poślubisz sobie sprawę, że gdyby mógł, użyłby wszystkich - odrzekła twardo. Strona 9 20 JULIA JAMES NASZYJNIK ZE SZMARAGDÓW 21 o siebie dbała. W tamtej chwili jakby nagle się Zapadła cisza. Trwała kilka długich sekund. Vito siedział w jednej pozycji jak skamieniały, zestarzała. z nieruchomym wzrokiem. Potem odchylił głowę - Ten potwór, Vito, znowu zaczyna mącić! do tyłu i zaśmiał się długo, głośno, na całe gardło. - krzyczała. - Jak zwykle doprowadził Enrica do Ten śmiech sprawiał jej ból, smagał jak bicz. pasji! Patrzyła na szeroko rozciągnięte usta, na odchylo­ - Kto to? - spytała Rachel, żeby zyskać na ną do tyłu głowę i cierpiała męki. Nagle zamilkł czasie, choć doskonale znała odpowiedź. i obrzucił ją pogardliwym spojrzeniem. - Syn Enrica. Przyjechał, żeby poinformować - O czymś takim możesz najwyżej pomarzyć ojca, że ukochana mamuśka dostała jednego z tych - prychnął. swoich tak zwanych ataków nerwowych i jedzie odpocząć do swego domku w górach. Na co ten Powiedział prawdę. Kiedyś, w innych czasach, łobuz liczył? Że Enrico za nią pogna? Dopiero trzy na innym etapie życia naprawdę marzyła, że zdo­ dni temu przyjechał! Ale jego nie obchodzi, że będzie klucz do jego serca. Poleciała za nim jak ojciec ciężko pracuje, żeby rodzina opływała w do­ ćma do światła. W jej głowie nie zadźwięczał statki. Przepuszcza tylko jego pieniądze. Prowadzi nawet najcichszy dzwonek alarmowy. Po pierw­ w Rzymie hulaszczy tryb życia. - Nagle przerwała i szym spotkaniu przy basenie nie wierzyła, że jesz­ popatrzyła na córkę z niepokojem. cze kiedykolwiek go zobaczy. Jej matka i Enrico - Był tutaj? Widziałaś go? - dopytywała natar­ długo zabawili w restauracji. Wrócili po południu. czywie. Gdy Arlene zobaczyła, że Vito przyjechał do willi, wpadła w furię. Jego ojciec także nie wyglądał na - Chyba tak. Niedawno jakiś chłopak przecho­ zachwyconego. Rachel została wtedy w ogrodzie. dził koło basenu - mruknęła Rachel. Poczuła, że Słyszała jednak odgłosy kłótni, dochodzące z wnę­ płoną jej policzki. trza domu. Później trzasnęły drzwi, zaryczał silnik - Mam nadzieję, że pierwszy i ostatni raz! i olbrzymi, sportowy samochód odjechał w nie­ Pojechał pocieszać skrzywdzoną mamusię. Już znanym kierunku. Za chwilę matka wybiegła na widzę, jak siedzi przy łóżku i trzymają za wiecznie dwór z wypiekami na policzkach i przerażoną roztrzęsione ręce! Że też musi robić koło niej tyle miną. Miała wtedy trzydzieści cztery lata. Zwykle zamieszania! - prychnęła Arlene ze złością. wyglądała dziesięć lat młodziej. Zawsze bardzo Rachel żałowała, że nie może natychmiast spa­ kować bagaży i uciec z tego piekła. Uznała wybuch Strona 10 22 JULIA JAMES NASZYJNIK ZE SZMARAGDÓW 23 gniewu matki za rodzaj odruchu obronnego. Zda­ nego domku w willowej dzielnicy. Arlene bez wała sobie sprawę, że syn kochanka zagraża jej żenady wyłożyła małoletniej córeczce reguły rzą­ pozycji. dzące światem dorosłych. Nie używała już dialektu Od tamtej pory schodziła z oczu domownikom. z prowincji. Mówiła teraz nienagannym, literac­ Czytała książki w kącie ogrodu albo na prywatnej kim językiem: plaży. Nie lubiła Enrica. Zaledwie tolerowała jego - Widzisz, na kontynencie panują zupełnie in­ istnienie, póki nie wchodził jej w drogę. Uważała ne obyczaje niż u nas. Katolicy nie uznają roz­ tego przyciężkiego mężczyznę w średnim wieku wodów. Zasady wiary każą im tkwić do końca za aroganckiego despotę. Arlene spełniała wszyst­ życia w najbardziej nieudanych związkach. Dlate­ kie jego zachcianki. Odgadywała najbłahsze ży­ go szukają rozwiązań, nie zawsze legalnych, które czenia, zanim je wypowiedział. Ten chory związek uczynią ich życie nieco znośniejszym. Zapewniam trwał już sześć lat. cię, że nikogo to nie gorszy. Nikomu też nie Pewnego dnia Enrico Farneste przyjechał na przeszkadza, że twój ojciec nie wziął ze mną ślubu konferencję do Brighton. Arlene Graham praco­ - zapewniła z naciskiem. wała wtedy w wytwornym butiku. Zamożny Przemawiała w tak przekonujący sposób, że Włoch wstąpił do sklepu w eleganckiej dzielnicy Rachel wierzyła jej bez zastrzeżeń. Do czasu, Lanes w poszukiwaniu prezentu dla aktualnej gdy syn Enrica w brutalny sposób pozbawił ją utrzymanki. Po obejrzeniu towaru doszedł do złudzeń. Chociaż rzucił jej w twarz obrzydliwe wniosku, że najbardziej podoba mu się sprzedaw­ i niestety prawdziwe obelgi, przez całe lata wspo­ czyni. Od razu zdecydował się zmienić kochankę minała tę postać. Skrywała to fatalne zauroczenie na nową. Rachel została wysłana do cioci. Później przed całym światem. Nawet gdy wróciła do szko­ upchnięto ją w drogiej szkole z internatem, pod­ ły, ani natłok nowych wrażeń, ani spotkania z przy­ czas gdy Enrico zabrał swoją najnowszą zdobycz jaciółmi nie zatarły wspomnień. Te złe z czasem do Włoch. Arlene zamieszkała w luksusowej willi. zbladły, wypchnęła je do podświadomości. Nie Pływała jego jachtem, bywała w wytwornych loka­ zwróciła uwagi na żadnego chłopaka. Nikt nie lach, zwiedzała z nim świat i szastała jego pieniędz­ wytrzymywał porównania z pięknym Włochem. mi. Enrico płacił czesne za elitarną szkołę Rachel. Wystarczyło, że zamknęła oczy, a pod jej po­ Dzięki niemu też kochana, uboga ciocia Jean prze­ wiekami znów świeciło słońce Italii. Wspaniały prowadziła się z ciasnego mieszkania do wygod- młodzieniec, piękny i niebezpieczny jak mroczne, Strona 11 24 JULIA JAMES NASZYJNIK ZE SZMARAGDÓW 25 pogańskie bóstwo, podążał w jej kierunku. Za­ mogła zrealizować czek za trzy dni, o ile wcześ­ płaciła później wysoką cenę za niestosowne ma­ niej przyniesiesz naszyjnik. - Vito złożył podpis, rzenia. Nadal płaciła. Postać Vita Farneste wciąż wydarł kartkę z książeczki i przesunął w jej kie­ powracała do niej w wyobraźni, lecz już jako runku. koszmar z przeszłości. Rachel nawet nie spojrzała na dokument. Teraz widziała na jawie oblicze, o którym śniła - Nie żartowałam. Otrzymasz szmaragdy do­ tyle lat. Pogardliwe spojrzenie najpiękniejszych piero po ślubie. Albo wcale - ostatnie słowa wy­ oczu na świecie kłuło w serce jak żądło jadowitej mówiła ze szczególnym naciskiem. bestii. Ironiczny grymas wspaniale wykrojonych Vito z kamienną twarzą schował pióro do szuf­ ust sprawiał jej taki sam ból jak dawniej. lady. Popatrzył na rozmówczynię z politowaniem. - Zacznij wreszcie myśleć realnie - powiedział - Wolałbym pojąć za żonę ropuchę niż ciebie. spokojnie. Krew odpłynęła z twarzy Rachel. Myślała, że Rachel zamarła w bezruchu. Próbowała odgad­ zemdleje. nąć, jaki cios zada tym razem. - Nie zależy mi na prawdziwym małżeństwie Vito wysunął szufladę, wyjął złote pióro i ot­ - wyjaśniła, czerwona ze wstydu. - Wystarczy, że worzył książeczkę czekową. pół roku ponoszę obrączkę i twoje nazwisko. Póź­ - Kobiety tego pokroju jak ty i twoja matka niej zwrócę ci wolność. - Gdy wymawiała te zadowoli tylko gotówka. Możliwie duża. Dosta­ słowa, ból rozdzierał jej serce. niesz milion euro i ani centa więcej. Albo spływaj. - Chyba jasno określiłem swoje stanowisko. - Zaczął pisać. Jedynka i kolejne okrąglutkie zera Czyżby do wszystkich twoich wad doszła jeszcze gładko spływały na papier. głuchota? - drwił bezlitośnie. Rachel opanowała wzburzenie. Rachel z trudem wytrzymała pogardliwe, jado­ - Nie sprzedam ci szmaragdów - oświadczyła lodowatym tonem. wite spojrzenie. Vito nie przerwał pisania. - Znam twoją opinię na mój temat, nie musisz - Nie słyszałeś? - podniosła nieco głos. jej powtarzać - ucięła. - Słyszałem, ale nie wierzę, że człowiek może - A mimo wszystko usiłujesz sprzedać za nie­ aż tak nisko upaść. Nawet ty - dodał z niesmakiem. przyzwoicie wygórowaną cenę to, co ta suka, Ar- - Oszczędź sobie takich marnych żartów. Będziesz lene, mi ukradła - odburknął. - To bezczelność i głupota! Strona 12 26 JULIA JAMES NASZYJNIK ZE SZMARAGDÓW 27 - Nie obrażaj mojej matki! - To określenie bardziej pasuje do ciebie - Ta chciwa, podstępna kobieta zrujnowała mi - przypomniał z jadowitą ironią. życie. Rozbiła rodzinę, doprowadziła moją mamę - Kiedyś spłoniesz na samym dnie piekieł - po­ do rozstroju nerwowego. wiedziała i wyszła energicznym krokiem. Oskarżenia Vita raniły serce Rachel. Najgorsze, Dopiero w windzie oparła się bezwładnie o ścia­ że rzucił jej w twarz brutalną prawdę o najbliższej nę. Cierpiała męki poniżenia. Żal rozsadzał jej osobie. Przez chwilę przed oczami Rachel zamaja­ serce. Misternie opracowany plan zawiódł na całej czyła twarz Arlene. Wysiłkiem woli odpędziła linii. bolesną wizję. Machnęła ręką. - Nie przyszłam tu po to, żeby osądzać uczynki Vito Farneste przez dłuższy czas po jej wyjściu naszych rodziców, tylko żeby zaproponować ci stał bez ruchu na środku gabinetu. Rozsadzała go konkretną transakcję. wściekłość. Podczas całej wizyty z trudem trzymał - Dlaczego liczysz na to, że przyjmę tak niedo­ nerwy na wodzy. Do tej pory myślał, że usunął rzeczną propozycję? przebiegłą Graham ze swego życia. Po śmierci ojca - Ponieważ ponad wszystko pożądasz tych przepędził ją z willi. Odebrał jej wszystko, co szmaragdów. Jeżeli wyjdę stąd z niczym, nigdy ich mógł. Był pewien, że ma ją z głowy na zawsze. nie odzyskasz. Nie próbuj mnie przekupić. Nie Wyjechała z Włoch, nie wiedział nawet dokąd. Nie chcę pieniędzy - dodała z naciskiem. obchodziło go, jak żyje, byle tylko nie wróciła. Vito rzucił jej groźne spojrzenie. Teraz zmora z przeszłości ponownie wyciągnęła - Nigdy nie mów nigdy. Kiedyś je komuś chciwe szpony w kierunku jego majątku, i to sprzedasz. Stać mnie na to, żeby odkupić klejnoty w wyjątkowo perfidny sposób. Nie była już młoda, za dowolną cenę. jej uroda zapewne przeminęła. Nie znalazła nowe­ - Mama nie odda ich za żadne pieniądze! - za­ go protektora, więc wychowała sobie następczy­ protestowała gwałtownie; urażona i upokorzona. nię, kolejnego pasożyta. Wszystko wskazywało na - To włóż je do jej trumny i pogrzeb razem to, że wypaczyła charakter córki. Zrobiła z niej z nią! chytrą, przebiegłą wiedźmę, podobną do siebie. Rachel pobladła. Ledwie trzymała się na no­ Ani przez chwilę nie wierzył, że Rachel włas­ gach. Ostatnie zdanie przepełniło czarę goryczy. nymi rękami zapracowała na drogie ubrania i luk­ - Przeklęty bękart! susowe dodatki. Zapewne płacił za nie jakiś bogaty Strona 13 28 JULIA JAMES mężczyzna. Ta ostatnia myśl sprawiła mu nieocze­ kiwaną przykrość. Przegnał ją natychmiast. Sięg­ nął po słuchawkę i poprosił sekretarkę o połącze­ nie z ochroną. ROZDZIAŁ TRZECI - Proszę śledzić kobietę, która przed chwilą wyszła z mojego biura i przekazać mi wyniki obserwacji. Rachel drżącymi rękami przekręciła klucz i we­ szła do ciasnego, obskurnego mieszkania. Od po­ czątku bała się spotkania z Vitem Farneste, ale nawet w chwilach zwątpienia nie przewidywała aż tak czarnego scenariusza. Kompletnie załamana, opadła bezwładnie na łóżko. Zużyte sprężyny jęk­ nęły pod jej niewielkim ciężarem. Lokal, w którym obecnie mieszkała, wyglądał wyjątkowo nędznie. Mimo wszystko ani przez chwilę nie żałowała, że sprzedała prześliczną kawalerkę w wiktoriańskiej kamienicy na pełnym zieleni osiedlu na przed­ mieściach Londynu. Uczyniła to z bardzo ważnych i ze wszech miar słusznych powodów. Przygotowania do wizyty w biurze firmy Far­ neste Industriale zajęły jej pięć tygodni. Zdawała sobie sprawę, że pomysł skłonienia Vita do ślubu był kompletnym nonsensem. Gotów był poświęcić rodzinne klejnoty, byle tylko więcej jej nie oglą­ dać. Czuł do niej tak wielki wstręt, że nawet perspektywa fikcyjnego, tymczasowego małżeń­ stwa napawała go odrazą. A jednak Rachel nie żałowała, że pozwoliła do reszty podeptać swoją godność. Oddałaby wszystko, zstąpiłaby do piekieł, Strona 14 30 JULIA JAMES NASZYJNIK ZE SZMARAGDÓW 31 żeby tylko uszczęśliwić ukochaną matkę. Z bólem letnim. Dwie przyjaciółki wyjeżdżały akurat do serca sięgnęła do torebki po telefon komórkowy. Rzymu. Namówiły ją na wspólną wyprawę. Ojciec Znała na pamięć numer szpitala. jednej z nich, udostępnił im mieszkanie służbowe. - Dzień dobry, mówi córka Arlene Graham. Rachel przyjęła propozycję z entuzjazmem. Nie­ Chciałabym się dowiedzieć o jej stan zdrowia. wiele jeszcze świata widziała. Do tej pory jej życie Odczekała chwilę, aż pielęgniarka zajrzy do wypełniały wyłącznie obowiązki: nauka, sport i le­ karty choroby i odczyta wyniki. Nie miała żadnej kcje muzyki. Tymczasem matka podróżowała ja­ nadziei na poprawę. Po chwili usłyszała te same chtem Enrica po Riwierze Francuskiej. Przysłała słowa, co każdego innego dnia: „bez zmian". Co jej stamtąd kolorową pocztówkę. Osamotniona oznaczało, że jej matka powoli umiera. Rachel również zapragnęła doświadczyć niezwyk­ Z wysiłkiem wstała z łóżka. Rozpacz przygnia­ łych przeżyć, jakie nigdy nie były jej udziałem, tała ją jak nieznośny ciężar. Podeszła do niewiel­ poznać nowe miejsca i ludzi. Skrycie marzyła o przeżyciu w kiej zasłoniętej kotarą wnęki, służącej za szafę. miast niego miała otrzymać gorzką lekcję, której Zdjęła elegancki kostiumik, rozprostowała zgnie­ nie zapomni do końca życia. Ale wtedy, z głową cenia i powiesiła na wieszaku. Wydała na niego pełną romantycznych rojeń, ani przez chwilę nie fortunę. Nie było ją stać na takie ekstrawagancje. pomyślała o niebezpieczeństwach grożących mło­ Zbyt wiele zainwestowała w skazany na niepowo­ dej dziewczynie w nieznanym, wielkim świecie. dzenie pomysł. Gdyby wcześniej zachowała choć Nawet nie zawiadomiła matki o planowanej po­ odrobinę rozsądku, pierwsza obelga, którą Vito dróży. Farneste rzucił jej w twarz, pozostałaby jedyną i ostatnią. Ale ona straciła rozum przed laty i nigdy Rachel weszła do mikroskopijnej wnęki ku­ go w pełni nie odzyskała. Wbrew, oczywistym chennej, niewiele większej od kredensu, żeby na­ faktom stworzyła sobie niedorzeczne złudzenia. stawić wodę na herbatę. Usiłowała odpędzić ponure wspomnienia. Wciąż Pewnego dnia znajomi jednej z przyjaciółek powracały. zaprosili je na przyjęcie. Rachel poszła z wielkim Skończyła wtedy osiemnaście lat. Niewiele je­ entuzjazmem. Nie przeczuwała nieszczęścia. Jen­ szcze wiedziała o życiu. Zdała egzaminy i uzys­ ny pożyczyła jej wieczorową sukienkę, która wię­ kała najwyższe oceny w szkole. W nagrodę prymu- cej odkrywała, niż zasłaniała. Zara zrobiła makijaż i ska dostawała dwa tygodnie wolnego w semestrze ułożyła złociste bujne włosy w falujące kaskady. Strona 15 32 JULIA JAMES NASZYJNIK ZE SZMARAGDÓW 33 Wystrojona i umalowana Rachel Vaile, z błysz­ swym fantastycznym włoskim kabrioletem. Roz­ czącymi szczęściem oczami, w niczym nie przypo­ poczęli zwiedzanie Wiecznego Miasta od Scho­ minała grzecznej uczennicy elitarnej szkoły z in­ dów Hiszpańskich. Mimo późnej pory spacerowa­ ternatem. Czuła się dorosła, atrakcyjna, świadoma ło po nich wielu turystów. Później przeszli przez swoich atutów. Była dumna z siebie jak mała Via Corso i obejrzeli Panteon. W drodze powrotnej dziewczynka, przebrana w strój dorosłej kobiety. przejechali obok słynnego pomnika, zwanego żar­ Ślepy przypadek sprawił, że na to samo przyję­ tobliwie „tortem weselnym" oraz obok Forum cie przyszedł Vito Farneste. Skwapliwie skorzystał Romanum i Koloseum. Rzym nocą wyglądał osza­ z okazji, żeby omotać niedoświadczoną dziew­ łamiająco. Ale największy zachwyt Rachel budził czynę. Nie wymagało to od niego specjalnych sam towarzysz wyprawy, piękny i tak bliski jak wysiłków. Nieustannie wodziła za nim oczami. w najskrytszych, najśmielszych marzeniach. Prze­ Była zupełnie bezbronna wobec jego nieodpartego słaniał jej cały świat. uroku i oszałamiającej urody południowca. Wy­ Po wycieczce odwiózł ją do mieszkania Jenny. starczył jeden uśmiech, jedno spojrzenie spod rzęs, Myślała, że już nigdy go nie zobaczy. Ku jej żeby uwierzyła, że zwrócił na nią uwagę. Zapom­ zaskoczeniu wrócił rano. Przywitał ją promiennym niała o całym świecie. Istniał dla niej tylko on. uśmiechem i zaproponował zwiedzanie miasta Odnosiła wrażenie, że jej nie rozpoznał. Nic dziw­ w ciągu dnia. Nie przeszkadzało mu ani obce nego. W niczym nie przypominała chudej czter­ pochodzenie nowej znajomej, ani różnica wieku, nastolatki z mokrą głową, którą cztery lata wcześ­ ani nawet jej brak obycia w wielkim świecie. niej widział raz w basenie. Ponieważ nosiła na­ Wprowadził ją do krainy baśni. Nawet nie śniła zwisko ojca, a nie matki, nie skojarzył jej nawet o tak wielkim szczęściu. Przez dwa tygodnie podczas wzajemnej prezentacji. Imienia pewnie pokazywał jej Rzym, wybrzeże, przeczyste jeziora nawet nie pamiętał. Nie wyjawiła, kim jest. Obelgi i piniowe lasy Lacjum. Z zapartym tchem oglądała sprzed lat jeszcze brzmiały jej w uszach. Wolała freski Michała Anioła na sklepieniu Kaplicy Syks- nie ryzykować kolejnego upokorzenia, zwłaszcza tyńskiej. Wędrowała po ogrodach Borghese. Ze teraz, kiedy najskrytsze marzenia wydawały się śmiechem uciekała przed dzieciakami, szaleją­ tak bliskie realizacji. Vito szukał jej towarzystwa, cymi na gokartach. Zgodnie z tradycją stanęła tylko ją zauważał i tylko z nią rozmawiał. tyłem do majestatycznej fontanny Di Trevi i wrzu­ Po imprezie zabrał ją na nocną przejażdżkę ciła przez ramię monetę w intencji szczęśliwego Strona 16 34 JULIA JAMES NASZYJNIK ZE SZMARAGDÓW 35 powrotu do Wiecznego Miasta. Kiedy dopełniła do Anglii. Wieczorem wypili kawę w ogródku rytuału, Vito delikatnie objął ją ramieniem i wy­ kawiarnianym przy jednym z uroczych placyków. prowadził z międzynarodowego tłumu. Dotyk Później Vito zabrał ją do wytwornego apartamentu smukłej dłoni na ramieniu napełniał duszę Rachel ojca w osiemnastowiecznej, barokowej kamienicy. bezgranicznym szczęściem. Gdyby jej nie pod­ Tam właśnie ją uwiódł. W pięknym stylu, z wpra­ trzymywał, chyba zemdlałaby z nadmiaru wrażeń. wą wirtuoza. Wykorzystał całe bogate doświad­ Rozkwitała pod jego spojrzeniem jak kwiat w pro­ czenie, żeby zawrócić jej w głowie. Nawet gdyby mieniach słońca. Kiedy już odeszli wystarczająco nie dokładał tylu starań, uległaby mu bez oporów. daleko od nawoływań turystów i objaśnień prze­ Płonęła z pożądania, drżała z niecierpliwości. Od­ wodników we wszystkich możliwych językach, dała mu całą siebie, złożyła hołd uwielbianemu przystanęli przy ulicznej lodziarni, gela tano, ofe­ mężczyźnie. Spragniona i głodna chłonęła i od­ rującej przysmaki w rozlicznych kolorach i sma­ dawała pocałunki. Wpatrywała się z bezgranicz­ kach. Z rożkami lodów w rękach przeszli przez Via nym zachwytem w te przepastne oczy, kruczo­ Corso, gwarną ulicę handlową do Centro Storico, czarne włosy, klasyczne rysy. W ciągu dwóch żeby obejrzeć Panteon. Vito opowiadał o historii tygodni Vito Farneste zawładnął bez reszty jej i współczesności Rzymu. Rachel słuchała z zapar­ sercem i duszą. A obecnie również i ciałem. Ciąg­ tym tchem. Chłonęła każde słowo, każde spo­ nęła go do siebie, oplatała rękami i nogami, pie­ jrzenie, kompletnie oszołomiona, otumaniona ściła i kochała. Tej nocy otworzył dla niej niebo. i bezgranicznie szczęśliwa. Jakże naiwna nastolat­ A rano strącił ją na dno piekieł. Do tej pory ka mogła się oprzeć czarowi tak wspaniałego czuła fizyczny ból na myśl o tamtym upokorzeniu. mężczyzny i bajecznemu nastrojowi tamtych Obudziła się w jego ramionach, naga i przepeł­ chwil? Nic nie mąciło wspaniałego nastroju, żadna niona rozkoszą. Nagle usłyszała zgrzyt klucza myśl, żadne przeczucie. Gdyby miała więcej do­ świadczenia, może zastanowiłoby ją, że chociaż w zamku. Vito znieruchomiał, jego rysy stężały. Vito poświęcał jej tak wiele czasu i energii, nie Czuła napięcie każdego mięśnia. Ktoś otworzył szukał kontaktu fizycznego. Aż do owej fatalnej drzwi sypialni, rozchylił zasłony zabytkowego ło­ nocy. ża. Rachel ujrzała twarz własnej matki. Wytężyła wzrok, usiłując zidentyfikować dwie nagie posta­ Ten jeden jedyny raz nie odwiózł jej po wyciecz­ cie. Kiedy je wreszcie rozpoznała, znieruchomiała ce do mieszkania Jenny. Następnego dnia wracała ze zgrozy. Rachel wciąż miała przed oczami te Strona 17 36 JULIA JAMES NASZYJNIK ZE SZMARAGDÓW 37 rozszerzone oczy, te stężałe z przerażenia rysy. dziewictwa, żeby mnie ukarać. Nienawidzi mnie Krzyk Arlene do tej pory brzmiał jej w uszach. jak zarazy. Dotkliwszego ciosu nie mógł mi zadać. Trwał w nieskończoność. Przybiegł Enrico, zażą­ Doskonale wie, że zrobiłabym wszystko, żeby dał wyjaśnień. Rachel pospiesznie przykryła na­ ochronić cię przed wszelkim złem. Z zimną krwią gość prześcieradłem. Chciała umrzeć. urządził sobie okrutną zabawę twoim i moim ko­ Vito, kompletnie niewzruszony, bez śladu skrę­ sztem. powania wstał z łóżka. Bez pośpiechu włożył Gorzkie słowa prawdy głęboko zraniły Rachel. spodnie. Arlene miotała obelgi po włosku. Enrico Usiłowała wyrzucić je z pamięci. Niestety, mimo wymachiwał rękami, usiłował powstrzymać roz­ upływu lat powracały wciąż na nowo. Nowe upo­ wścieczoną kochankę. Rachel płonęła ze wstydu. korzenie zadało jej dumie ostateczny cios. Nie Tylko Vito zachował spokój. Stanął naprzeciwko dość, że siedem lat wcześniej naprawdę błagała o pieszczoty Arlene i popatrzył na nią z politowaniem. przed dwiema godzinami złożyła mu propozycję - Trudno powiedzieć, że ją uwiodłem - powie­ matrymonialną, którą wykpił jako wytwór chorego dział głośno i wyraźnie po angielsku, tak żeby umysłu. Tyle że tym razem kierowała się innymi, i Rachel zrozumiała. - Żebrała o to. znacznie ważniejszymi pobudkami niż głupie, Ból rozsadzał serce Rachel, nawet po latach. młodzieńcze zauroczenie. Poznała już jego arogancję, ale nie spodziewała się takiego okrucieństwa po czarownych dwóch tygo­ Westchnęła ciężko. Przygniatał ją smutek i wy­ dniach, po wspólnie spędzonej nocy, wypełnionej rzuty sumienia. Ciągle miała przed oczami zbolałą czułością i pieszczotami. Najgorsze jednak miało twarz matki, wychudłe ciało przykryte prześciera­ dopiero nadejść. Jeszcze tego samego dnia matka dłem. Komórki nowotworowe namnażały się w jej uświadomiła ją, że została uwiedziona z premedy­ narządach i pożerały jej tkanki w zastraszającym tacją, z wyjątkowo niecnych pobudek. tempie. Z dawnej urody nie pozostał nawet ślad. - Biedne, głupiutkie dziecko! - lamentowała Przegrała walkę z chorobą. Mimo chemioterapii i intensywnego napromieniania Arlene, kiedy wreszcie zostały same. - Naprawdę każdy dzień przy­ uwierzyłaś, że potrafisz oczarować Vita? Gwiazdy bliżał ją do śmierci. Lekarze nie dawali żadnej filmowe i najsłynniejsze modelki jedzą mu z ręki, nadziei. Rachel nie mogła sobie wybaczyć, że błagają o spotkanie! - Pochwyciła córkę i potrząs­ przez długie lata jeszcze przysparzała jej cierpień. nęła nią z całej siły. - Ten łotr pozbawił cię Od tamtego feralnego dnia w Rzymie unikała Strona 18 38 JULIA JAMES NASZYJNIK ZE SZMARAGDÓW z nią kontaktu. Wstydziła się nie tylko swojej, ale firanki na posępną uliczkę w nędznej dzielnicy. i jej naiwności. Bowiem samotna matka, utrzy- Widok przepełnionych koszy, porwanych plaka­ manka żonatego mężczyzny, zareagowała na tów i zaśmieconych chodników nie poprawił jej uwiedzenie córki jak surowa matrona z epoki wik­ nastroju. W tamtych czasach uznała zerwanie toriańskiej. Straciła resztki godności. Zażądała od z matką za jedynie słuszną decyzję. Potępiała jej Enrica, żeby jego syn zmazał plamę na honorze, postępowanie z całą surowością, charakterystycz­ poślubił skrzywdzoną dziewczynę i uczynił z niej ną dla młodego wieku. Sądziła, że Arlene sprzeda­ uczciwą kobietę. Enrico odmówił wysłuchiwania ła się bogatemu mężczyźnie po to, żeby na cudzy takich bzdur. Vito zwyczajnie ją wyśmiał. Nie­ koszt korzystać z uroków światowego życia. Nie szczęsna Arlene nie przyjmowała do wiadomości, znalazła dla niej żadnego usprawiedliwienia. Nie że w oczach przedstawicieli znamienitego rodu wierzyła, że łączy ich jakiekolwiek uczucie. Nie upadła kobieta i jej nieślubna córka należały do dostrzegła też ani u matki, ani u Enrica śladów innego, gorszego gatunku ludzi. Ich zdaniem wyrzutów sumienia z powodu krzywdy, jaką wy­ otrzymały to, na co zasłużyły. Nie wzruszała ich rządzali nieszczęsnej pani Farneste. Znacznie póź­ ani rozpacz starszej z kobiet, ani złamane serce niej zrozumiała, że bardzo się myliła. Za późno. młodszej. Matka wyznała jej prawdę zupełnie nieświadomie, Rachel z ulgą wróciła do Anglii. Przysięgła na szpitalnym łóżku, w stanie zamroczenia po sobie, że nie weźmie już ani pensa z brudnych zażyciu środków przeciwbólowych: pieniędzy Enrica. Porzuciła ekskluzywną szkołę. - Wszystko robiłam z myślą o tobie. Chciałam Zamieszkała u swej miłej, skromnej cioci, którą zapewnić ci lepszy los niż ten, którego sama do­ matka rzadko odwiedzała. Wtedy miała jeszcze świadczyłam. Twój ojciec wzgardził mną i tobą. jeden ukryty i wyjątkowo dramatyczny powód, Gdy oświadczyłam, że oczekuję jego dziecka, wy­ żeby przerwać więź z matką. Teraz żałowała tam­ parł się ojcostwa. Wyśmiał mnie i porzucił. Byłam tej decyzji. Dlatego złożyła Vitowi żenującą pro­ dość dobra na kochankę, ale nie na żonę. Nie pozycję. Wyrzuty sumienia kazały jej przemóc lęk dorastałam do jego poziomu. Znienawidziłam go za i wstyd. Naraziła się na kolejne upokorzenie, żeby to. Nigdy nie poprosiłam o pomoc materialną ani spełnić ostatnie życzenie umierającej. jego, ani nikogo z jego rodziny, nie walczyłam też Zaparzyła herbatę, wrzuciła łyżeczkę do zlewu o alimenty. Nadałam ci tylko jego znakomite nazwi­ i usiadła przy oknie. Popatrzyła przez siatkowe sko wbrew jego woli, żeby nigdy nie zapomniał, że Strona 19 40 JULIA JAMES NASZYJNIK ZE SZMARAGDÓW 41 skrzywdził dwie osoby. Kiedy roztrzaskał swój i uznał za godną siebie partnerkę, żebyś nosiła wspaniały samochód i zginął w wypadku, uznałam, nazwisko Farneste, do którego mnie odmówiono że poniósł karę za nasze krzywdy. Postanowiłam, prawa. Wyobrażałam sobie, że kiedyś poprosi cię że dam ci takie zabezpieczenie na przyszłość, żeby o rękę, założy ci na szyję rodzinne klejnoty i po­ wszyscy cię szanowali. Zależało mi na tym, żebyś prowadzi do ołtarza. Każda z nas powinna otrzy­ zdobyła świetne wykształcenie, żeby nikt nigdy mać je w legalny sposób, w trakcie uroczystej tobą nie wzgardził. Za wszelką cenę chciałam ceremonii. Ale dwa pokolenia rodu Farneste wzgar­ wprowadzić cię w lepsze towarzystwo, wynieść na dziły nami. Wzięłam szmaragdy tytułem rekom­ szczyty. pensaty za wszystkie upokorzenia. Przechowywali Arlene z trudem łapała oddech. Zacisnęła palce je w tym samym mieszkaniu, w którym Vito ode­ na dłoni Rachel. brał ci cześć. Kiedy Enrico dostał ataku serca, - Dlaczego mężczyźni tak mnie lekceważyli? karetka zabrała go stamtąd do szpitala. Mnie Vito Dlaczego? - rozpaczała ze łzami w oczach. - En­ nie pozwolił z nim jechać. Zabronił też personelo­ rico także pragnął tylko mojego ciała, nie uczucia. wi szpitala informować mnie o stanie zdrowia Serce i dusza nigdy go nie interesowały. Kochałam Enrica. Umierałam z rozpaczy i ze strachu o jego go, niestety bez wzajemności. Służyłam mu tylko życie. Czarna limuzyna odwiozła mnie do willi do zabawy. Jeżeli okazywałam zbyt wiele czuło­ w asyście ochroniarzy. Po trzech dniach przeczyta­ ści, wpadał we wściekłość. Próbowałam go na­ łam w gazecie, że Enrico Farneste, prezes Farneste kłonić, żeby rozwiódł się z żoną i mnie poślubił. Industriale, nie żyje. Napisali, że zmarł w obecno­ Kategorycznie odmówił. Bynajmniej nie dlatego, ści uwielbianej żony i syna. A ja, jedyna kobieta, że zasady wiary katolickiej zabraniają rozwodów. która go naprawdę kochała, o niczym nie wiedzia­ Bez ogródek oświadczył, że gdyby był wolny, łam. Zaraz po jego śmierci Vito wyrzucił mnie również by się ze mną nie ożenił. Jego zdaniem z willi, pozbawił wszystkiego, co z nim dzieliłam. nadawałam się jedynie na kochankę, w żadnym Arlene oddychała teraz szybko, z wysiłkiem, wypadku na żonę. - Głos jej się załamał. - Kiedy kurczowo zaciskała palce na nadgarstku córki. zobaczyłam, że Vito przeznaczył ci taką podrzęd­ Nagle jej twarz rozjaśnił uśmiech. Rachel dostrzeg­ ną rolę jak jego ojciec mnie, myślałam, że umrę ła w jej oczach błysk triumfu. z rozpaczy. - Przerwała, ból wykrzywił jej twarz. - Na szczęście nie zauważył, że zabrałam - Tak bardzo chciałam, żeby Vito cię pokochał szmaragdy z mieszkania jego ojca. Kiedy wyrzucił Strona 20 42 JULIA JAMES NASZYJNIK ZE SZMARAGDÓW 43 mnie z willi, wzięłam je z sobą. Dla ciebie, na mimo że matka wyjaśniła jej, czemu wysłała ją do dzień ślubu z jedynym potomkiem Enrica. internatu i ograniczyła kontakty nawet podczas Rachel próbowała protestować. Jednak Arlene, wakacji. odurzona morfiną i owładnięta niedorzeczną obse­ - Nie chciałam, żeby cię ze mną kojarzono sją, nie przyjmowała do wiadomości żadnych lo­ - wyznała pewnego dnia. - W oczach świata byłam gicznych wyjaśnień. rozpustną, upadłą kobietą. Bałam się, że mój zwią­ - Moje kochane dziecko - westchnęła z roz­ zek z Enrikiem rzuci cień na twoje życie. No i za marzeniem. - Gdybym ujrzała cię u boku Vita jako wszelką cenę usiłowałam ochronić cię przed zaku­ pannę młodą, umarłabym szczęśliwa. sami jego syna. Do oczu Rachel napłynęły łzy. Była pewna, że Na myśl o tym, jak niesprawiedliwie osądzała postąpiła właściwie, usiłując zmusić Vita do zawar­ matkę, Rachel ogarną! bezbrzeżny smutek. Czas cia fikcyjnego małżeństwa. Nie zyskała nic prócz pokazał, że Arlene Graham właściwie oceniła za­ spokoju sumienia. Zniosłaby najgorsze zniewagi, grożenie. Tylko ślepy los zrządził, że nie zdołała gotowa była przejść przez piekło, żeby tylko ujrzeć uchronić córki od nieszczęścia. Poczucie klęski po uśmiech szczęścia na twarzy umierającej. Perspek­ nieudanej wizycie u Vita potęgowało przygnębie­ tywa utraty najbliższej osoby zmienia sposób po­ nie Rachel. Najgorsze, że widok jego pięknej twa­ strzegania rzeczywistości. Dla Rachel nie liczyło rzy obudził w sercu dawne tęsknoty. Wbrew roz­ się w tej chwili nic - ani własne uczucia, ani sądkowi zapragnęła znowu wtulić się we wspania­ godność, ani nawet sani Vito Farneste, tylko mat­ łe ciało mężczyzny, poczuć twardość mięśni ka, która odchodziła z tego świata. i smak słodkich, grzesznych ust. Miała dwadzieś­ cia pięć lat, gorzkie doświadczenia za sobą i pełną Rachel wróciła ze szpitala w zimny, listopado­ świadomość, że Vito nią gardzi. A mimo to go wy wieczór. Każda wizyta pogłębiała jej rozpacz. pożądała. Za wszelką cenę próbowała zdławić Tego dnia Arlene wyglądała jeszcze gorzej niż niestosowne uczucie. Wmawiała sobie, że poszła zwykle. Pielęgniarka zatrzymała Rachel na koryta­ do niego jedynie z obowiązku i że warto było rzu. Zasugerowała, że czas pomyśleć o przeniesie­ przeżyć ten koszmar chociażby po to, żeby po­ niu chorej do hospicjum. Spędziły ze sobą niewiele grzebać wszelkie złudzenia i wyrzucić go z pamię­ czasu, a moment rozstania nadchodził wielkimi ci. Więcej go nie zobaczy. krokami. Żałowała wszystkich straconych chwil, Przygotowała sobie pożywną, a przy tym tanią