Ivy Alexandra - W objęciach ciemności

Szczegóły
Tytuł Ivy Alexandra - W objęciach ciemności
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Ivy Alexandra - W objęciach ciemności PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Ivy Alexandra - W objęciach ciemności PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Ivy Alexandra - W objęciach ciemności - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Redakcja stylistyczna Lucyna Luczyriska Korekta folanta Gom6lka Rozdzial 1 folanta Kuchanka El2bieta Stegliriska Proj ekt graficzny okladki Dotn aukcyjny na przedmie6ciu Chicago nie wyglqdat na Malgorzata Cebo.Foniok obskurnq norg. Ceglana budowla za i.elaznym ogrodze- Zdigcie na okladce niem g6rowala arogancko nad okolic4. Sale byly wielkie, @ Colin Anderson/Photographer's Choice/Getty Images/Flash Press Media zdobione pigknymi malowidlami, sklepionymi sufitami, Sklad z kt6rych zvtieszaly sig eleganckie 2yrandole. Za rcd4 Wldawnictwo AMbER dekoratora wngtrza umeblowano recznie wykonanymi, facek Grzechulski rze1bionymi meblami, 6ciany obito l5ni4c4 ciemnq boaze- Druk Drukamia Naukowo{echniczna ri4, na podlogach polo2ono puszyste dywany w kolorze Oddzial Polskiej Agencii Prasowej SA, Warszawa, ul. Mifiska 65 ko6ci stoniowej. Panowata tu atmosfera spokoju, jak4 mog4 zapewnie tylko pieni4dze. Mn6stwo pienigdzy. Tltul oryginalu Embrace the Darkness Bylo to miejsce w5rtworne, w kt6rym nale2atoby sig spodziewad handlu dzielami sztuki, bezcennymi klejno- Copyright @ 2007 by Debbie Raleigh All rights reserved. tami i antykami. Tlmczasem byt to targ 2ywym towarem. Kloaka, For the Polish edition Copyright @ 2010 by Wldawnictwo Amber Sp. z o.o. w kt6rej sprzedawano demony jak potcie migsa. Nie ma nic piqknego w handlu niewolnikami, nawet ISBN 978-85-241-3863-0 je6li sprzedawane s4 demony, a nie istoty ludzkie' Ten nikczemny biznes przyciqgal dekadenckie, zdeprawowa- Warszawa 2010. Wydanie I ne szumowiny z calego kraju. Przybywali tu z rozmaitych Zalosnych powod6w. Ci, Wydawnictwo AMBER Sp. z o.o. 02-952 Warszawa, ul. Wiertnicza 65 kt6rzy potrzebowali najemnik6w lub ochroniarzy. Szuka- tel. 620 40 13,620 81 62 j4cy niewolnik6w do uprawiania seksu. Tacy, kt6rzy wie- www.wydawnictwoamber. pl rzyli,2e krew demon6w mo2e da6 im magicznqmoc albo '- $ s=, Strona 2 wieczne 2ycie. No i ci, kt6rzy kupione demony wypusz_ Uslyszala za sob4 ciqikie westchnienie. Odwr6cila sig czali w swoich posiadlo6ciach i polowali na nie jak na gwaltownie i zmierzyla wzrokiem gargulca kryjqcego sig dzikie zwierzgta. za krzestem w kqcie. W licytacji brali udzial mgilczyfuni i kobiety bez su_ Levet pie byl postawnym gargulcem. Na dodatek gru- mienia i zasad moralnych, maj4cy do66 pienig dzy, by za_ ba szara sk6ra, gadzie oczy, rogi i kopyta z pazurami, spokajad swoje chore zachcianki. atakLe dlugi ogon, kt6ry pielggnowal z dum4, nadawaly Na szczycie tej sterty gnoju mial swoje miejsce postaci groteskowy lvygl4d. Niestety, mimo budz4cej gro- wla6ciciel domu aukcyjnego, Evor. Ten jeden z pomniej- zg powierzchowno6ci mial zaledwie niecaly metr wzro- szych trolli zarabial na Zycie, wykorzystuj4c poialowania stu, a co gorsza, w jego mniemaniu, byt obdarzony par4 godnq sytuacjg innych, z u6miechem na ustach. delikatnych, cienkich jak pajgczyna skrzydel, kt6re bar- Shay obiecala sobie, 2e kt6rego6 dnia zabije Evora. dziej pasowatyby do jakiego6 elfa czy le6nego duszka ni2 Niestety, nie byl to jeszcze ten dzieri. do Smiertelnie niebezpiecznego potwora z mroku. Czy raczej nie ta noc. Ale do56 tego upokorzenia; jego moc byla w nailep- Ubrana w Smieszne szarawary jak kobieta z haremu szym razie nieprzewidywalna, a odwadze czg6ciej nizrza' i maleriki top wyszywany cekinami, kt6ry odslanial wie- dziej zdarzalo sig zagin46 w akcji. le wigcej, nii zakrywal, kr4LyIa po ciasnej celi na tylach Nic dziwne go, 2ezostat wyklrtczony zgildii gargulc6w sal aukcyjnych. Jej dlugie kruczoczame wlosy splecione i musial radzil sobie sam. Stat sig zakal4calej spoleczno- byty w warkocz siggajqcy niemal do pasa. Dzigki temu le- 6ci i nikt nie stan4t w jego obronie, gdy Evor schwytat go piej byty wyeksponowane jej sko6ne zlote oczy, delikatnie i uczynil swoim niewolnikiem. rzetbione rysy i br4zowawa sk6ra SwiadcZqce, Le naleity Gdy tylko Shay znalazla sig z powrotem w domu auk- do gatunku innego ni2ludzki. cyjnym, roztoczylaopiekg nad t4 ilalosnqistot4. Nie tylko Niecale dwa miesi4ce temu byla niewolnic4 wiedim, dlatego, 2e zawsze stawala w obronie slabszego, ale dlate- kt6re zamierualy urz4dzi(, Armagedon wszystkim demo_ go i2 wiedziala, ize wkurzy Evora, odbieraj4c mu ulubio- nom. Wted$ gdy bezradnie przygl4dala sig, jak knuj4 nego chlopca do bicia. swoj4 intrygg, my6lala, 2e wszystko byloby lepsze ni2 slu- Tholl m6gl mied wladzg nad vnezecW j4 zaklqciem, Zenie im. jednak gdyby doprowadzil j4 do ostateczno6ci, nie zawaha- Do wszystkich diabl6w, trudno jest pogodzie, sig taby sie go zabi6, mimo 2e bytby to r6wniei kres jej iycia. z masowlrm mordem. - Chefie, czy ten st6l zrobil co6, co przeoczylem, czy Dopiero kiedy znalazla sig z powrotem w mocy Evo- tei chcialaS tylko da6 mu nauczkg? - odezwal sig Levet ta, zrozumiala,2e 6mier6 to nie zawszenajgorsze, co mo- cicho; m6wil ze Spiewnym francuskim akcentem. te cig spotka6. Tlrm nie m6gl zyska6 autorytetu gargulc6w. Gr6b bytby drobnostk4 w por6wnaniu z tym, co cze_ Shay uSmiechngla sig cierpko. kalo j4 za tymi drzwiami. - Wyobrazilam sobie, ie to Evor. Shay mimowolnie kopngta st6l, kt6ry wzlecial w po_ wietrze i roztrzaskal sig o kraty. - Dziwne, bo sq niezbyt podobni. - Mam bujnq wyobraZnig. c--.a 6 *--, c--a / c.*: Strona 3 - Ach. - Zabawnie poruszyl grubymi brwiami. _Wigc - A, tak, inwentarza. No wigc z calym dobrodziej- moie uryobnilasz mnie sobie jako Brada pitta? stwem inwentarza nale2ymy do Evora; moie z nami zro- - Jestem w tym dobra, ale nie aL tak, gargulcu. _ bi6, co zechce. U6miechngla sig drwiqco. Sbay z?zgrz.ytala zgbami, spoglqdajqc na 2elazne kra- - Szkoda. ty, zakt6rymi byla uwigziona. Jej rozbawienie znikngto. - Cholera. Nienawidzg tego. Nienawidzg Evora. Nie- - Szkoda, 2e to st6l roztrzaska! sig na kawalki, a nie nawidzg tej celi. Nienawidzg tych Zalosnych demon6w, Evor. kt6re czekaj4, 2,eby mnie zlicytowa6. Prawie 2aluig, 2e nie - Rozkoszna my6l, ale tylko marzenie. _ Szare oczy pozwolilam wiedZmom skoriczy6 z namiwszystkimi. zmruiyty sig z wolna, - Chyba Le zamierzasz co6 glupiegoi - Nie b9d9 sig ztob4spiera6, moja siodka Shay - zgo- - Kto, ja? - udala zdzivdenie. dzil sig Levet z westchnieniem. - Mon Dieu -jgkn4l demon. - Ty chcesz go pokona6. Shay zamkngla oczy. Niech to szlag. Nie chciala tego - Nie mogg go pokonad. Dop6ki wiqhemnie zaklgcie. powiedzie6 . Zmgczona i sfrustrowana, miotala sig w bez- - Tak jakby cig to kiedykolwiek powstrzymalo. _ Le_ silnej zlo6ci, ale nie brakowalo jej odwagi. Fakt, 2e prze- vet odrzucil na bok poduszkg, bij4c ze zto6ciq, ogonem Zyla ostatnie stulecie, byl tego dowodem. o kopyta. - Nie moiesz go u6mierci6, ale wci4Lprobujesz kopn46 go w tlusty trolli tytek. - Nie - wJrmamrotala. - Nie. Lev et zatrzepotal skrzydlami. - Dla zabieiaczasu. - Dlaczego nie? Siedzimy w putapce jak szczury, do- - A potem wyjesz zb6lugodzinami. - Wzdrygn4l sig. _ p6ki nie zostaniemy sprzedani temu, kto da najwigcej. Cherie, nie mogg znie66 twojego widoku, t<ieay cierpisz. Ni Moie by6 co6 gorszego? gdy wigcej nie ryrykuj. Chcesz walczyt z losem? To chore. U6miechngla sig smutno. Shay sig skrzywita. CzgS6 zaklgcia stanowila kara za l<aLd4 pr6bg zaszkodzenia panu. 86l ogarnial cale cialo, - Zdae, sig na los. leLaIa, jgcz4c, na ziemi, a nawet tracita przytomno56 na -Co? \ parg godzin. KarV stawaly sig coraz dotkliwsze i obawia- - Na razie los czy pyzeznaczenie, czy fortuna, czy iak tam u diabla chcesz to nazywa(,, mial dla nas g6wno. Nie la sig, itekahdy nastgpny raz, kiedy porwie sig na Evora, mam zamiaru podda6 sig i da6 pow6d do satysfakcji Evo- moZe by6 jej ostatnim. rowi, by m6gl patrzet,, jakstaczam sig do grobu. Kt6rego5 Poci4gngla za sw6i warkocz. Zawsze tak robila dnia nadarzy mi sig okazja,2eby mu splun46 w twarz. Po w chwilach frustracji. to wciqZ walczg. - Uwailasz, 2e powinnam sig podda6? pogodzi6 z po_ Po chwili milczenia gargulec przysunql sig bli2ej, tak rc2k4? 2e m6gl. otrze(, sig tbem o jej nogg. Byt to nie6wiadomy - A masz wyb6r? Jaki wyb6r ma ka2de z nas? Nic nie gest. Wolatby umrze6, ni2 sig przyznal, ze szuka otuchy. zmieni tego,2e naleiymy... - potarl karlowaty r62ek _ jak wy to m6wicie... z calym dobrodziejstwem elementarza... - Nie jestem pewien, czy kiedykolwiek styszalem tak ostre slowa; wierzg ci. Je6li w og6le ktokolwiek zdola - Inwentarza. uciec od Evora, to tylko ty. t---,a S rs-: r--,+ $ r',r Strona 4 lhay w zamy6leniu przesungla r6gdfugajqcyjq prosto - JalG dumna. Jaka mocna. Z ptzylemno6ci4 wlejg w udo. w ciebie moje nasienie. Ale jeszcze nie teraz. Najpierw za- - Wr6cA po ciebie, Levet. Tlle ci mogg obieca6. robig na tobie. Pieni4dze s4zawsze na pierwszym miejscu. - - No proszg, czy[ to nie wzruszaj4ce? _ Evor, kt6_ Uni6sl rgkg i pokazal cigZkie zelazne kajdany, kt6re trzymat ry nagle pojawil sig za kratami celi, odslonil w u6miechu tplczaste zgby.- pigkna i Bestia. za plecami. -Woiysz je sama czy mam zawolat,chlopc6w? Shay skrzy2owala rgce na piersi. Mogla sobie by6 tyl- Shay wepchngla Leveta za siebie i z pogardliwSrm ko p6l-Shalott4, ale posiadala calq silg i sprawno66 swo- ulmiechem patrzyla,jak troll wchodzi do celi, ,u-ykajq. ich przodk6w Nie bez powodu mieli w Swiecie demon6w za eobq bramkg na klucz. Evor zlatwo6ci4 mOgl uchoazie opinig najlepszych zab6jc6w. za czlowieka. Niewiarygodnie brzydkiego czlowieka. Byl niskim mg2czyzn4 przy ko6ci, i okrqgl4, nalan4 - Ci4gle wydaje ci sig, 2e te mig6niaki mog4 mi co6 zrobi6? l**e i tlustym podgardlem. Wosy rosly mu w paru kgp_ kach i cho6 starannie je zaczesywal, teawie ptny*ufy - Och, nie chcg wcale, 2eby ci zrobili krzywdg. Nie Scierpialbym, gdyby6 zostala uszkodzona przed aukcj4. - glowe. Male czarne oczka za okularami w czarnej wie 6wiecily na czerwono, kiedy byl zly. opra_ Z rozmyslem przeni6sl wzrok w miejsce, gdzie Levet chowal sig zajej nogami. - ChcA tylko, 2eby zachgcili cig Opasle cialo ukrywal pod nieprzyzwoicie drogim gar_ do wla6ciwego zachowania. niturem. Gargulec jgkn4l cicho. Tidko zgby zdradzaly, ie jest trollem. Zgby i brak zasad moralnych. - Shay? Cholera. - Pieprzy6 cig, Evor - mrukngla Shay. Sttumila w sobie instynktownq chgd wepchnigcia U6miechn4l sig oble6nie. Evorowi jego spiczastych zgb6w do gardla. Skutek bylby - fak sobie 2yczysz. taki,2e paroksyzm b6lu rzucilby jq na ziemig. Co gorsza, . Zmru|yla oczy. Odk4d troll uzyskal kontrolg nad jej Levet zostalby sam, zdany na taskg zwalistych g6rskich zaklgciem, stale pr6bowal dostad sig do jq l6ilka. pr"ei trolli, ochroniarzy Evora. Spodobaloby sig im zngcanie wzlgciem jej sit4 powstrzSmywala go jedynie Swiado_ nad nieszczgsnym gargulcem. Ich jedyn4 przyjemnoSci4 mo66, ie Shay gotowa jest zabid ich oboje. bylo zadawanie b6lu innSrm. . - Prgdzej przejdg przez ogiefi piekielny, ni| pozwolg ci sig dotknq6. Przeklgte trolle. W6cieklo66 wykrzywila nalan4 twarz, ale zaraz po- - Dawaj. - Wyci4gngla rgce, rzucajqc mu w6ciekle spojrzenie. wr6cil o6lizgty ufmiech. - Nadejdzie dziefi, moja pigkna, kiedy bgdziesz - M4dra decyzia. - Evor zacisnql kajdany i zamknql na klucz na jej nadgarstkach. - Wiedzialem,2e zrozumiesz szczgfliwa, Leleirysz pode mn4. Ik2dy ma swojq granica sytuacjq, kiedy tylko zostanie ci wlaSciwie na6wietlona. wytrzymalo5ci. Wkr6tce osi4gniesz swojq. Sykngla, gdy ilelazower2nglo sig jej w sk6rg. Poczula, - Nie w tym iyciu. te opuszczal4 j4 sily, a cialo pali w kontakcie z ilelazn4 Oblizat sig lubieinie. obrgcz4. Byl to jej slaby punkt. r.---r tQ <--,r u-,c tl e.-': Strona 5 - Rozumiem tylko, 2e kiedyS ci7 zabijg. - A teraz, panie i panowie, demony i elfy, martwi Szarpn4l za iaricuch migdzy kajdanami. i nie... czas na naszq gl6wn4 atrakcjg. Nasz4 piDce de - Zachowuj sig, suko, bo inaczej tw6j maly przyjaciel r4sistance. To obiekt nadki, nadzwyczajny, wart krocie, poniesie konsekwen cje. Zrozumiano? dlatego w'$ali pozosta6 mog4 tylko posiadacze zlotych Shay przezwycig|yla mdlo6ci. po raz kolejny ma sta_ 2eton6w - zapowiedzial dramatycznie. - Inni niech przej- nq6 na scenie i zosta6 sprzedana temu, kto da najwigcej. dq do sal recepcyjnych, gdzie bgdzie poczgstunek. Bgdzie zdana na laskg kogo6, kto zrobi zni;, co zechce. Bgd4c niemal pewna, 2e wla5nie prze(lizgnglo sig po A ona nie moie temu zapobiec. niej jakie6 zlo6liwe spojrzenie, Shay skrzywila sig z nie- - Owszem, zrozumiano. No juz, koriczmy ztym. smakiem. Evor zawsze byt nadgtym pyszalkiem. DziS jed- Evor otworzyl usta, jakby chcial wypowiedziee jakqS nak m6glby sig przy nim schowa6 nawet najgorszy mistrz przemqdrzal4 uwagg, ale zacisn4l z powrotem rybie war_ ceremonii. gi, widz4c :vqgraz jej twany. Wyczul, ze niewiele brakuje, by doprowadzi6 Shay do ostateczno6ci. Nie byl wcale ia_ - Zbliilcie sig, przyjaciele - zachgcal Evor pozosta- lych w sali krezus6w Aby uzyska6 zlot4 kartg wstgpu, ki glupi, na jakiego wyglqdal. czlowiek lub demon musial mie(, przy sobie co najmniej W milczeniu wyszli z celi i wspigli sig w4skimi scho_ pigddziesi4t tysigcy dolar6w w got6wce. W handlu nie- dami na tyly sceny. Tloll przystan4l, aby przypi4(,kajdany wolnikami rzadko przyjmowano czeki lub karty kredyto- do slupka w podlodze , po czymwysun4l sig przed kurty- we. Jeszcze czego. - Pierwsi rzucicie okiem na m6j cen- ng, ieby powita6 zebranych. ny skarb. Nie obawiajcie sig. Zapewniam, 2e jest solidnie Shay, sama w ciemno6ci,wziglaglgboki wdech, stara_ przykuta laricuchem. Nie stanowi zagroilenia. jedynym jqc sig nie zwaLae, na szmer tlumu za kurtyn4. zagroheniem jest jej niebezpieczny czar. Gwarantujg, 2e Mimo Lenie widziala potencjalnych nabywc6w, czula nie wyrwie wam serca z piersi, ale nie obiecujg, 2,e mohe obecno66 du2ej liczby demon6w i istot ludzkich. Docieral je skra56, bo oszolamia urod4. \ do niej smr6d ich potu. Wyczuwala narastaj4c4 niecier_ pliwo56. Powietrze bylo cig2kie od lubie2nej chuci. - Zamknij sig i odslof kurtyng - warkn4l ktoS. Nagle zmarszczyla brwi. CoS jeszcze przeplatalo sig - Niecierpliwisz sig? - w gtosie Evora pobrzmiewala gniewna nuta. Nie lubil, by przerlruano mu wystgp. z tym wszystkim. Jakie6 zlo, od kt6rego sity Scierpla jej sk6ra. - Nie b9d9 tu tkwi6 cal4 noc. Koricz ztym. Wraienie bylo mgliste. Tak jakby 6w byt nie znajdo- - Ach, przedwczesny... entuzjazm. Miejmy nadzie- jg, dla twojego dobra, 2e nie jest to przypadto56 niwe- wal sig tu w swojej pelnej postaci. Ale jako nieuchwytna cz4ca twoje wysilki w innych dziedzinach. - USmiech- obecno66 budzila przerazenie; Shay ze strachu Sciskalo nqt sig oble6nie, czekaj4c, aL, przebrzmi ochryply rechot w 2ol4dku. ttumu. - O czym to ja m6wilem? A, tak. Moja zdobycz. Tlumi4c krzyk, zamkngla oczy izmusila sig do glgbo_ Moja najukochafisza niewolnica. Demony i upiory, niech kiego, uspokajaj4cego oddechu. Uslyszala glo6ne chrzqk_ mi wolno bgdzie przedstawi6 was lady Shay... ostatniej nigcie Evora, pragnQcego zwr6ci6na siebie uwagg. Shalotcie naZiemi. t.-'c t) a'-t c--+ ll +--: Strona 6 Kurtyna znikngla w ktgbach dymu, ukazuj4c Shay dw6m tuzinom ludzi i demon6w. - Pigddziesi4t pi96 tysigcy. Spu5cila wzrok. Ju2 samo to, Le czulazapachich nie- - Sze(6dziesi4t tysigcy. poskromionej Lqdzy, bylo upokarzaj4ce. Nie musiala wi_ - Sze66dziesi4t jeden tysigcy. Shay z"n6w wbila wzrok w ziemig, podczas gdy r62ne dzie6 jej wypisanej na twarzach. glosy wykrzykiwaty oferty. Wkr6tce bgdzie musiala sta- - Tb jaka6 sztuczka? - rozleg! sig pelen niedowie_ n4(,twaru4w twaru ze swoim nowym panem. Nie chciala rzania mroczny glos. Nic dziwnego. Z tego, co wiedziala patrze6, jak bija sig o ni4, jakby byli zgraj4ps6w walcz4- Shay, ona naprawdg jest ostatni4 Shalottq, kt6ra zostala cych o ko56. na Ziemi. - Sto tysigcy dolar6w - zawolal przenikliwy glos - Zadna sztuczka, Ladna zluda. z korlca sali. - Nie my5l, 2e ci uwierzg na slowo, trollu. ChcA do_ Przebiegly u5miech pojawil sig na wqskich wargach wodu. Evora. - Dowodu? Swietnie. - Evor rczejrzalsig po sali. - T! * Najhojniejsza oferta, proszg szanownego pana. Kto tam, chodZ tutaj. da wigcej? Nikt? Sto tysigcy po ruz pierwszy... sto tysigcy Shay stg2ala, przeszed! jq zimny dteszcz, ostrzegajq_ po raz drugi... cy, ie zbliila sig wampir. Jej krew, dla nieumartych cen_ niejsza ni? zloto, byla afrodyzjakiem, dla kt6rego zdoby_ - Pigdset tysigcy. Zalegla cisza. Nie zdaj1c sobie sprawy ztego, co robi, cia zabijali. Shay uniosla glowg i spojrzala na parkiet, gdzie tloczyli Skupiaj4c cal4 uwagg na wysokim, chudym wampi_ sig licytujqcy. rze, ledwo zauwaLyla,2e Evor chwyta j4zarykgi no2em Co6 byto w tym jedwabistym, glgbokim glosie. CoS... przecina sk6rg na jej przedramieniu. Sycz4c cicho, wam_ znajomego. pir pochylil sig, 2eby zlizalkrew Dr2al, gdy uni6sl glowg, patrz4c na Shay wygtodniatym wzrokiem. - Wyst4p - zai1dal Evor. Oczy potyskiwaly mu czer- wieni4. - Wyst4p i podaj swoje imig. \ - Ludzka krew, ale to prawdziwa Shalotta _ wychrypiaf. Tlum zafalowat i sig rozst4pil. Z mroku w glgbi sali Zwinnym ruchem Evor wsun4l swoje korpulentne wynurzyla sig jaka6 posta6. cialo pomigdzy wampira a Shay i gestem dloni odprawit Stlumiony szmer przeszedl po sali, gdy w pyzygaszo- drapieinika. Nieumarly niechgtnie opufcil sceng, izuj4c, nym Swietle ul<azalasig zniewalajqco pigkna twaru okolo- ie groziloby awantur4, gdyby ulegl popgdowi i wgryzt sig na srebrnymi wlosami opadajqcymi na plecy. w cialo Shay, 2eby wys4czy6j4 do sucha. Wystarczyl rzut oka, by zorientowa6 sig, 2e to wam- Evor odczekal, aL scena bgdzie pusta, po czym sta- pir. nql za pulpitem. Chwycit mtotek i uni6sl go nad glowg. Zadenczlowiek nie przypominalby tak bardzo aniola, Smieszny palant. kt6ry spadl z nieba. I to spadl przed chwilq. 2aden czlo- - Zadowolony? Dobrze. - Waln4l mlotkiem w pul_ wiek nie poruszatby sig z takim wdzigkiem. Ani teZ przed pit. - Cena wywolawcza pigddziesi4t tysigcy dolar6w. pa- Zadnym Smiertelnym nie cofatyby sig ostroinie zdjgte migtajcie, panowie, tylko got6wka. strachem demony. c--'a l{ c.--r r---.a lj *.,: Strona 7 Shay zaparlo dech. Nie na widok jego niezwyklej uro- dy ani wladczej postawy, ani nawet wytwornej aksamit- - Mo2esz nazywae mnie Viper - rzucil lodowatym to- nem. nej peleryny na ramionach. Czerwone oczy zrobily sig wielkie z przerci:,enia. To Znala tego wampira. imig budzilo strach w calym Chicago. Byl u jej boku, gdy walczyli z sabatem czarownic kil- ka tygodni temu. A co wa2niejsze, takhe wtedy, gdy oca- - Oczywi6cie. Wybacz, 2e nie poznalem cig, panie. Czy... ach... - Evor glo6no przelkn4l Sling. - Masz przy lila mu zycie. sobie got6wkg? Teraz kupil jq na licytacji, jak przedmiot. Ruchem zbyt szybkim, by ktokolwiek m6gl to zauwa- Niech pieklo pochlonie jego przeklgt4 duszg. 2y6, Viper siggn4l pod peleryng i rzucil poka1ny pakiet na schody prowadzqce na sceng. Yiper prze|yl na Swiecie wieki. Widzial, jak powsta- waly i upadaly imperia. Uwodzil najpigkniejsze kobiety. - Mam. Zamachnqwszy sig szeroko, Evor uderzyt mlotkiem Pijal krew kr6l6w, car6w i faraon6w. w pulpit. Czasami nawet zmienial bieg historii. Terazbyl syty, znuilony i sig nudzil. - Sprzedane. Shalotta sykngta cicho, ale Viper nie zdqiryl zareago- luL nie walczyl o poszerzenie zakresu swojej wladzy. wa6, bowiemprzeztlumzacz1l sig przeciska6 niski, Zyla- Nie anga2owal sig w bitwy z demonami albo lud2mi. Nie sty cztowieczek, miotaj4c przekleristwa. zawieral sojusz6w ani nie mieszal sig w politykg. - Czekaj. To jeszcze nie koniec licytacji - wrzasn4l Jego jedynq troskq bylo zapewnienie bezpieczeristwa nieznajomy. swojemu klanowi i utrzymywanie interes6w na takim po- Viper zmruiyl oczy. M6gl sig 5mia6 z zabawnego wi- ziomie zyskowno6ci, kt6ry pozwalal mu na luksusowe doku mizernego czlowieka, gdy ten lokciami torowal so- iycie, do jakiego przywykl. bie drogg pomigdzy g6ruj4cymi nad nim wzrostem demo- Tlmczasem ten demon, Shalotta, dokonal rzeczy nie- nami, ale nie uszlo jego uwagi, 2e czlowieka otacza aura moZliwej. Wciq| wracal we wspomnieniach, a nawet na- desperacji i mrok zalegaw duszy. wiedzal sny. Byla jak cierri tkwi4cy pod sk6r4 i niedaj4cy Ten kto6 byl dotknigty zlem. sig usun46. Tloll Evor przygl4dal sig nieznajomemu, marszcz4c Sam nie wiedzial, czy cieszy go to, czy drailni, gdy brwi, zdegustowany jego tandetnlrm workowatym garni- przemierzal ulice Chicago w poszukiwaniu tej kobiety. turem i znoszonymi butami. Patrz4c na sw6j najnowszy nabytek, nie musial zasta- nawia6 sig, czy Shay jest uradowana, czy rozdraZniona. - Zyczysz sobie kontynuowad? Nawet w przytlumionSm Swietle bylo wida6 w jej zlocis- - Tak. tych oczach furig. - Masz przy sobie got6wkg? MgLczyzna otarl dloniq pot z lysej glowy. Znaczy, ie nie docenila zaszczfiu,jakim j4 obdarzyl. -Nie przy sobie, ale bez problemu doniosg... Jego wargi drgngly z rczbawrenia, gdy zn6w zwr6cil -Forsa tu i teraz - warkn4l Evor, wal4c mtotkiem uwagg na trolla stoj4cego za pulpitem. w pulpit. c--+ l$ e"-; ciemnoSci r---r t/ <-u 2 -W objgciach Strona 8 - Nie. Przyniosg ci pieni4dze. lem po Shalottg i nie wyjdg bez niej. Zabiig wszystkich, - Licytacja zakohczona. ie6li b9d9 musiat. - Postuchaj. Musisz poczekal. Ja... - MoLesz spr6bowa6 * wycedzil Viper. - Wyno6 sig, zanim kailg cig wyrzucid. - Nie ytalczg z tobq, wampirze. - Nie. - MgLczyzna ju2 wbiegal na schody z noLem - Pr6bujesz ukra56 mojego demona. w rgce. - Demon jest m6j. Viper blyskawicznie stan4l migdzy nim a Shalott4. - Zaplacg ci. Ile tylko chcesz. Napastnik odwr6cil sig z gniewnym pomrukiem, aby za_ - Ile tylko chcg? - Viper uni6sl brwi. - Hojna, aczkol- wiek do56 nieroztropna oferta. atakowa6 trolla, tatwiejszego do pokonania nii wampir. Wiadomo. - Podaj ceng. Viper udawal, 2e sig zastanawia. - Zar az, zar az. Spokoj nie, zachow ai rozs4dek. _ Evor - Nie stad cig. machn4l rgk4 w strong potginych ochroniarzy stojqcych Aura desperacji zggstniata. z boku sceny. - Znale(; zasady licytacji. - Sk4d wiesz? M6j pracodawca jest bardzo bogaty... G6rskie trolle niezdamie ruszyly. Zabicie olbrzym6w bardzo potginy. o sk6rze grubejjak kora drzew nie wydawalo sig mo2liwe. Ach, wreszcie doszli do czego6. Viper skrzyhowal rgce na piersi. Nie spuszczal z oka szalerica, ale zarazem byl niepokoj4co 6wiadom obecno- - Pracodawca. Wigc jeste6 poslaficem? Czlowieczek skinql glow4. lego oczy ilarzyly sig jak 6ci Shalotty. wggle w zapadnigtych oczodolach. Ten slodki zapach jej krwi. Ciepto sk6ry. Wiruj4ca wok6l niej rozedrgana energia. - llak. Cale jego cialo reagowalo na blisko6i tej kobiety. - Tw6j pracodawca bgdzie zawiedziony, kiedy sig do- Jak_ wie,2e nie wykonalei zadania? by znalazl sig obok tl4cego sig ognia, kt6ry obiecywat Blada sk6ra przybrata odcieri szaro6ci. Viper podej- dawno zapomniane cieplo. rzewal, 2e wrahenie mroku, kt6ry wycvuwal, ma bezpo- Niestety, musial sig teraz skupi6 na szalefcu z no_ Sredni zwi4zek z tajemniczym pracodawc4. ilem. Czul, co6 dziwnego w determinacji tego czlowieka. Panika zupelnie nieprzystaj4ca do sytuacji. - Zabije mnie. Bytby idiot4, gdyby zlekcewaLyl niebezpieczeristwo - No to jesteS w kropce, przyjacielu. Nie mam zamia' ru pozwoli6 ci wyj56 st4dzmoi4zdobycz4. konfrontacji. - Co ci zaleLy? - Odsuri sig - zaskrzeczal mgLczyzna. Viper zmierzyl go lodowatym spojrzeniem. Tholle zblizafu sig, ale Viper powstrzymal je gestem dloni. - Z pewno6ci4 musisz wiedzie6, 2e krew Shalott6w - N6i jest zaklgty. Nie podchod1cie. jest afrodyzjakiem dla wampir6w, prawda? To najrzadszy - Zaklgty? - \ttarz Evora stg2ala z w6cieklo5ci. _ z mo2liwych lek, kt6rego zbyt dlugo nam odmawiano. Magiczne przedmioty s4 zabronione. pod kar4 Smierci. - Chcesz jqwysqczyt? - My6lisz, Le sig przestraszg ngdznego trolla i jego - Nie twoja sprawa. Dziewczyna jest moja. Kupiona slugus6w? - Wycelowal n6L w twarz Evora. - przyszed- i zaplacona. q---'o 18 <.--r c--.+ l$ <-*: Strona 9 Z tylu dobieglo stlumione przeklefstwo, kt6remu spr6bowa6 walczy1 z wampirem. Jednak tzucil sig nie towarzyszyl szczgk laricuch6w Wiedzial, ze Shay nie na Vipera, lecz na zagapionego Evora. Zdumiewajqco spodobala sig ta odpowiedt i z pewno6ci4 miala ochotg sprawnie owinqt ramieniem szyjg trolla i przycisn4l n62 rozerwal go na strzgpy. do obwislqgo podbr6dka. Przeszedl go dreszcz podniecenia. - Zabiig go. A skoro on utrzSrmuje zaklgcie Shalotty' Na krew wszystkich Swigtych, jakZe lubi, 2eby jego ona te2 umrze. - Utkwil wzrok w Viperze, wiedzqc,2e kobiety byly niebezpieczne. jest on gro1nieiszy od wszystkich demon6w zgromadzo- nych w sali. - Na nic ci sig nie przyda,je6li umrze, zanim jq wys4czysz. Shay gwaltownie wci4gngla powietrze. Nie bala sig Rozdzial2 Smierci, ale na Boga, jeZeli miata umtze6, nie chciala, 2e- by stato sig to wtedy, gdy jest przykuta do slupa, bezrad- na, bez mo2liwo6ci walki. Viper wciqz stal nieruchomo, ale jego moc rozlewata Shay przeklinala kajdany, kt6rymi przykuta byta do slupa. sig po sali lodowat4 fal4. Rozedrgane powietrze poruszato Przeklinala Evora, tego chciwego, bezlitosnego su_ pasma srebrnych wlos6w, wzdymalo aksamitn4 peleryng. kinsyna. - Nie zabiiesz jej - odparl tonem, od kt6rego Shay Przeklinala dziwnego czlowieka roztaczajqcego przeszly ciarki po plecach. - Nie s4dz9, Le tw6i praco- obrzydliw4 wofi zla, kt6r4 wyczula wcze6niej. dawca bylby zadowolony, gdyby dostarczono mu trupa. Najbardziej jednak przeklinala Vipera; traktowat jq Mgilczy zna roze6miat sig dziko. jakby byla kosztown4 przekqsk4. - leheli ona dostanie sig w cudze rgce, ja bqdq gorzej _ Niestety, bezu|yteezne przeklerlstwa to wszystko , czym nii trupem.Mogq i4zabrat ze sob4. dysponowata, podczas gdy szaleniec w5rmachiwal noiem. - TW6j pracodawca pragnie iei czy sig jej boi? - mruk- - Ona jest moja. Muszg j4 mie6. nql Viper, plynnie przesuwajqc sig do przodu. - Kim jest? Wampir nawet nie drgn4l. Stal nieruchomo, wydawal Demonem? Czarownikiem? sig bardziej martury ni2 irywy. Tylko zimna moc unoszqca - St6j albo jq zabiig. ' sig w powietrzu ostrzegala,Leco6 sig ktgbi za pigkn4fasadq. - Nie. - Viper szedl dalej z wdzigkiem. - Rzucisz n62 - Zamierzasz pokona6 mnie zaklgtym no2em? _ za_ i odejdziesz. pytal. - Nie uda ci sig zaczarowad mnie wzrokiem. |estem Mghczy zna przetknql Sling. na to uodporniony. - Nie potrafig pokona6 wampira. -Swietnie. W takim razie bgdg musial cig zabi('. - Ach, wigc nie jeste5 tak gtupi, na jakiego wygl4dasz. -Nie moZesz... -Wci4z mial na ustach ostrzegawcze Male oczka poruszaly sig niespokojnie, Shay wy- stowa, gdyViper chwycil go za gardlo i cisn4l nim o Sciang. czuwala panuj4ce wok6l napigcie. Czlowiek ogarnigly Jak na cztowieka narobil wielkiego rumoru, gdy ude- panik4 byl zdesperowany, nic go nie powstrzyma, 2eby rzyl. o boazerig i osun4t sig na podtogg. Zadziwiai4co c-.o )Q *,t <--+ )l c--: Strona 10 szybko stan4t jednak na nogi i w mgnieniu oka siggn4l Przy kolejnym podmuchu Shay padla na podlogg' Re- pod marynarkg. Najpewniej nie byl zwykt4 istot4ludzk4. fleks uchronil iQ przed upieczeniem. Musial byl czarownikiem obeznanym zmagiq, co dawalo Zlowrogi pomruk wypelnil ptzestrzefi, i gdy Shay mu trochg ochrony. uniosla gtqwg, zobaczyla, jak atakuje wampir. Przeszedl Podni6sl rgkg, w kt6rej Sciskal maly kamiefi. Shay i4dreszczna widok twarzy Vipera zastyglej w Smierteln4 zmarszczyla brwi. Dlugo Zyla w5r6d wiedZm, ieby wie- maskg i wydluiaj4cych sig kl6w. dzie6, jak potgine zaklgcie kryje sig w krysztale. Nie byl iu2 pigknyrn aniolem, tylko Smierciono5nym - Viper! narzgdziem. Krzykngla ostrzegawczo, sama nie wiedz4c dlacze- Czlowiek krzykn4l, kiedy Viper wbil zqby w jego go. Jakie ma znaczenie, kto lvygra tg walkg? Wysysanie szy1g. Krzyk przeszedl w charkot, krew Sciekala po szyi, jej nocami przezbandg wampir6w jest lepsze od tego, co skapywala na dywan w kolorze ko6ci stoniowej' Umie- moie szykowad dla niej nieznany potw6r? ral,- a jeszcze desperacko podiql pr6iny wysilek ' dilgnql Nie ma r62nicy. wampira noiem w plecy. Potem ieszcze taz ostrze wbilo leszcze zanim wym6wila jego imig, Viper uskoczyl na sig w cialo Vipera. bok, a sita czarnej magii uderzyla w przeciwlegl4 Sciang. Shay sig skrzywita. N62 nie m6gl zabi6 wampira, ale Plomienie ogarngly boazerig. Wybuchngla panika, go6cie musialo to cholernie bole6. przepychali sig do najbliiszego wyj6cia. Magiczny ogieri Slysz4c zn6w charkot, odwr6cita glowg. |aka6 c2956 jest 6miertelny i dla demon6w, i dla ludzi. jej byla wdzigczna, ie nie zostala oddana mrocznemu - Dawajcie ga5nice, durnie! - wrzasnqt Evor, bezlad- zlu, kt6re wciq| czula w powietrzu, ale wolala nie pa- nie machajqc pulchnymi dtorimi. - Stracg wszystko! trze6,, jakwampir smakuje swoj4 nocn4 przek4skg' G6rskie trolle niemrawo zabraly sig do gaszeniaognia, Zwlaszcza2e sama mogta sta6 sig Sniadaniem' a Shay nie odrywala wzroku od pojedynku pomigdzy Rozlegl sig odglos upadajqcego ciala i cichy szelest wampirem a coraz bardziej zdesperowanym czlowiekiem. delikatnego aksamitu. \ Viper trzymat sig prosto, czarna peleryna powiewala - Sugerowalbym, ieby6 staranniej dobieral tych, kt6- wok6l niego, gdy p6lkolem obchodzil przeciwnika. rych zapraszasz na aukcje, Evorze - wycedzil wampir' - - Zaklgcie, kt6re cig chroni, nie powstrzyma mnie Parajqcy sig czarn4 magiq szkodz4 w interesach' przedrozdarciem ci gardla - powiedzial jedwabistym glo- - Ibk... tak, oczywiScie. -Tholl, wciqLrozttzqsiony, roz- sem. - Tbk ci spieszno do Smierci? gledat sig dokola. Ogieri ugaszono' ale nic nie zostalo z pul- - Rozdarte gardlo lepsze od tego, co zrobi m6j pan. - pitu i Uoazerii na Scianie w glebi sali' Dywan w kolorze ko6ci Czlowieczek uni6sl krysztat i uwalnial moc, kierujqc sloniowej byt poplamiony krwi4. Eleganckie wnqtrze moc- uderzenie w stronq wampira. no ucierpialo. - Proszq przyl46moje naiszc zerszeptzeprosi- Viper zn6w uchylit sig zwinnie, a podmuch trafil ny. Nie rozumiem, jak mu sig udalo omin46 ochrong' w pulpit licytatora. Buchnqty plomienie, Evor zaskrze- - Problem nie w tym, jak. |asne, ie wspomagal go czal zdjgty groz4. kto6 bardzo potg2ny. Chodzi o to, kim iest jego pan i dla- - lbtaj. Dawajcie ga6nic9 tutaj! - wrzeszczal. czego tak bardzo mu zalei.y,2eby dostad Shalottg' @ 22 e--' *a )! e'-t Strona 11 - Ach... No c62, nie s4dzg, ieby to mialo teraz zna_ sami, Viper klgknql przed Shay wciq2 przykucnigtq przy czenie. - Evor nerwowo zacieral rgce. slupie. - Chyba ze jegopan zechce go szuka6. - No i co, moja mila, zn6w sig spotykamy - powie- Oczy trolla blysngly czerwono. dzial cicho..- - My6lisz, Le przyldzie? To Smieszne, ale Shay zabraklo tchu. M6j Bo2e, jaki - Do moich talent6w nie zalicza sig przepowiadanie on jest pigkny. Te oczy, ciemne i aksamitne, jak nocne przyszloSci. niebo, kusity. Rysy wyrze1bione rgk4 mistrza. Zaslona - Muszg usunE6 zwloki. - Evor zerkn4l na trupa. _ srebrnych wlos6w polyskuj4ca niczym najlepszego ga- Mo2e powinienem spali6 cialo? tunku atlas. - To nie m6i problem. - Viper obojgtnie wzruszyl ra_ lbk jakby zostat stworzony w tym jednym celu - spra- mionami. - Zabiemn mojq wlasno66. wiania przyjemno6ci kaidej kobiecie, kt6ra szczg6liwym - Och, oczywifcie. Co za zamgt._ Nerwowo gr:zebi1c zrz4dzeniem losu znalazla sig na jego drodze. w kieszeniach, Evor znalazl wreszcie niewielki amulei, Ogarngla j4 nieodparta chg6, aby wyci4gn46 rgkg, do- kt6ry podal zniecierpliwionemu wampirowi. _ proszg. tknq6 tej twaruy i przekonad sig, czy jest prawdziwa. Trzymajqc amulet w dlugich szczuplych palcach, Vi_ Zreflektowata sig w p6t gestu. Niech to szlag. Co sig per uni6sl brwi. z ni1dzieje? - Wyja6nij. Ten... zdradziecki tajdak wta6nie je kupit z calym do- - Dop6ki masz ten amulet, Shalotta musi przyj66, brodziejstwem inwentarza, iak powiedzialby Levet. Mia- kiedy jq zawolasz. la ochotg wbi6 mu kolek w serce, a nie sprawdza6, czy on Ciemne jak noc spojrzenie przenioslo sig na Shay. Ze_ faktycznie potrafi da6 przyjemno66, jak4 obiecuje. sztywniala, dostrzegaj4c Laru1c1sig w nim satysfakcjg. - Powiedzialabym, ze to przyiemna niespodzianka, - Znaczy,2enie mo2e mi uciec? ale tak nie jest - mrukngla. - Nie moze. - Nie przyjemna czy nie niespodzianka? - Co jeszcze to robi? Jedwabisty glos gladzil jej sk6r9, cialo odpowiedzialo - Nic. Obawiam sig, 2e bgdziesz musial sam j4 kon_ drZeniem. Nawet ten glos stworzony zostal po to, by zmy- trolowad. - Evor zn6w pogrzebal w kieszeniach. i1* ,u_ slowym bnmieniem wprowadzi6 kobietg naszczyt rozkoszy. zem wydobyl i podal Viperowi cig2ki klucz. _ naazimym zostawid kajdany, dop6ki nie bgdzie bezpieeznie zamk- - Zgadnij - odburknqla. Jego brwi, o kilka odcieni ciemniejsze od wlos6w, nigta w celi. uniosly sig. Viper wciq| wpatrywal sig w napigt4 twarz Shay. - M6gtbym sig spodziewad trochg wigcej wdzigczno- - Och, ja sig nie obawiam. Zostaw nas. Sci, moja mila. Wla6nie uratowatem cig przed, jak podej- Skloniwszy sig, Evor dol4czy! do swoich slug. rzewam, bardzo ponur4 przyszto6ciq. - Iak sobie2yczysz. - Nie jestem twoja mila i moiaprzyszloSd nie iawi sig Skrzgtnie pozbieral pieni4dze rozrzt cone na scenie ani trochg mniej ponuro przy tobie. i, popychaj4c przed sob4 trolle, opu6cil salg. Gdy zostali - Nie wiesz, iakie mam wobec ciebie plany. "--+ 24 r *., '---+ l$ >-L Strona 12 - ]este6 wampirem. To wszystko, co muszg wedziee,. - W6r6d uczestnik6w licytacji byl kto6, kogo by5 wo- Siggn4l smuklq dloni4, by dotkn46 kosmyka jej wto- lata? s6q kt6ry wymkn4l sig z warkocza i wil sig po policzku. Zimny pr4d mocy przenikn4l jej cialo, Scisnql iotqdek - Wolalabymzabi6 was wszYstkich. Powietrze unioslo jego lagodny 6miech. naglym doznaniem przyjemno6ci. Przeklgty wampir. - faka6 ty krwio2ercza. - Nie. Niedobrze mi sig robi od hego,hejestem zdana - Uwalasz, ie wszyscy jeste6my tacy sami? na laskg kaZdego demona, potwora, wiedZmy albo Swira, - Wampiry goni4za moj4 krwi4 od stu lat. Dlaczego kt6ry ma pieni4dze, 2eby mnie kuPi6' ty mialby6 byd inny? Znieruchomial i tylko oczami jak nocne niebo wpa- Patnyl na ni4 z rozbawieniem. trywal sig w jej zarumienionqtwaru. - Rzeczywi6cie, dlaczego. - To zrozumiale. Chciala sig odsun46, ale powstrzymaly j4 kajdany, bo- le6nie wrzynaj4ce sig w nadgarstki. - Nic nie rozumiesz. Lekki u6miech nie schodzil z iego twarzy, ale po raz - Wiedziale6, ie tu bgdg? - spytala natarczywie. pierwszy Shay zauwai.yla zmarszczki zmgczenia wok6l Po chwili milczenia skin4t glow4. pigknych oczu. - Tak. - Moiliwe, ale rozumiem, 2e nie jestem w nastroju, - I dlatego tu przyszedle6? zeby jeszcze toczy1 z tob4 bitwg, moia mila' Zostalem - Tak. raniony i potrzebujg krwi, 2eby odzyska6 sily. - Czemu? Shay prawie iu| zapomniala o ranach zadanych mu - Dlatego 2e chcialem cig mie6. no2em podczas walki. Nieszczeg6lnie j4 to jednak obcho' Rozczarowanie zn6w d2gnghoj4 w serce. Gtupia, glu_ dzilo. Nie spodobalo sig jej, 2e wspomnial o krwi' pia, glupia. *I? - Nawet po tlrm, kiedy uratowalam ci itycie? Wesoto66 zn6w zablysta w jego oczaeh, bez trudu bo- Przechylil glowg na bok, a dlugie srebrne wlosy spty- wiem domySlit sig powodu jej niepokoju. ngly mu po ramieniu. - I chociaZ wolalbSm odstawi6 cig do mojej siedziby - Uratowata6 mi Zycie? By6 mo2e. w cywilizowany spos6b, mogg te2 ci4gnqt, cig w kajdanach Otworzyla szeroko oczy, nie posiadajqc sig z oburzenia. opieraj4c4 sig i wrzeszczqcq. Wyb6r naleiy do ciebie. - By6 moLe? Edra chciala cig zabi6. przylglamna sie_ Nie chciala okaza(,, irc iei ul|ylo. Ptzeciez to tylko bie zaklgcie wymierzone w ciebie. kwestia czasu, kiedy stanie sig dawc4. Wzruszyl ramionami. - Wielki mi wyb6r. - Z pewno,6ci4 zapobiegla6 paskudnej ranie, ale nie - W tej chwili jedyny, jaki masz. No to jak ma by6? spos6b stwierdzid, czy to byl Smiertelny cios. Popatrzyla na niego groflnie, zanim wreszcie lwcieg- - T! palancie - wydyszala, nie zwailajqc, ie jako nie_ ngla przed siebie rgce. Nie bylo sensu przeciwstawiad sig wolnica jest teraz calkowicie w jego mocy. - Uratowatam temu, co nieuniknione. Poza tym zelazo ocieraj4ce sig ci 2ycie, a ty przychodzisz tu, 2eby mnie kupi6. o sk6rg sprawialo b6l wigkszy, ni2 gotowa bylaprzyzna1'. <.-z> )$ *--: ua )J *--t Strona 13 - Zdejmij kajdany. m6ci6, ani teL bycia traktowanym jak potw6r krwiopijca - Dajesz slowo, izenie spr6bujesz mnie pokona6? przez wlasn4 niewolnicg. Zamtugala ze zdumienia. Skqd wigc, do diabla, ten u6miech? - Ufasz mojemu slowu? Zatrzyrnal spojrzenie na kolysz4cych sig w gniewnym - Tak. rytmie biodrach id4cej przed nim Shay. No tak, teraz so- - Dlaczego? bie przypomnial. - Bo czytam w twojej duszy. - Z latwo1ci4 wytrzymat Czyste po24danie ogarnglo jego trzewia. Sama wof jejwzrok. - Slowo? jej krwi posiadaj4cej wielkq moc wystarczala, by a2 do C62... a niech to. b6lu podnieci6 ka2dego wampira. Powietrze wok6l niej Nie chciala, ileby wiedziat, i2 ona nie cofa nigdy raz przesycone bylo 24d24. fednak nie to przykuwalo uwagq danego slowa. To umo2liwiloby mu wigksz4 kontrolg nad Vipera. Sprawiala to jej egzotyczna uroda, wdzigk ptyn- niq. nych ruch6w, dzika determinacja w zlocistych oczach, Przez chwilg wahala sig, czy zloLyl przyrzeczenie. otaczajqca Shay aura niebezpieczetistwa, kt6rej nie spo- |ak ma Ly(, w zgodzie ze sob4, nie mog4c przynajmniej s6b sig oprzee. pr6bowa6 wbi6 mu kolka w serce? plzecie|ma swoj4 du- Ona nigdy nie bgdzie latw4 zdobyczq.lej kochanek, mg. Jednak kiedy wci42 patrzyl na niq, pozostajqc w tym calujqc j4, nie bgdzie wiedzial, czy oplecie go nogami, czy osobliwym bezruchu, wla6ciwym tylko wampirom, wes- wyrwie mu serce. Od zbyt dawna nie dane mu bylo za- tchngla cigiko. M6gtby nie zmieniaf pozycji przez ca\q, smakowad tego rodzaju ekscytacji. wieczno66, gdyby byto trzeba. Szedl za ni4, nie odrywaj4c wzroku od kotyszqcych - Tej nocy nie spr6bujg cig pokonad - powiedziala sig bioder, i zr6wnali sig, gdy stangla jak wryta przed przez zaciinigte zgby. l6ni4c4 czatnq limuzynq. U6miechnql sig, stysz4c tg wymuszon4 obietnicg. - To twoje? - spytala. - To wszystko, na co mogg liczy1,,jak przypuszczam. * Zamoje grzechy. \ * Uczciwe postawienie sprawy. Zmusila sig do u6miechu, ale Viper wyczuwal, 2e ma sig na baczno6ci. Bezczelna manifestacja bogactwa bar- Prowadz4c Shay z domu aukcyjnego do samochodu, dziej jqniepokoila, ni| iei imponowala. Viper zlapal sig na tym,2e sig u6miecha. - Ladne. Wcale nie byl pewien, co wla6ciwie go tak cieszy. Przyszedl.na aukcjg, poniewa2 pigkny demon zawlad- - Lubig dobrze 2V6. * Zrgcznym ruchem otworzyl drzwi samochodu i zaprosil j4 gestem. - Proszg bardzo. n4t jego my6lami. Nie miat pojgcia, co chce z niq zrobie,. Po pelnym napigcia ulamku sekundy Shay wysung- Wiedzial tylko, 2e nie mo2e pozwolid, ieby dostala sig la do przodu brodg i zaglgbila sig w slabo o6wietlonym komu6 innemu. wngtrzu. Jego planynie obejmowaly jednak walki z jakims - A niech tam - mrukngla pod nosem. drobnym czarownikiem od czamej magii ani rozw6cie- U6miechaj4c sig, zajql mieisce naprzeciw niej. Sa- czenia potginego wroga, kt6ry zpewnoSci4 zechce sig ze- moch6d byl dzielem sztuki. Thpicerka z biatego pluszu, u^.t )g s-: c-"o l) **: Strona 14 polerowane egzotyczne drewno, panoramiczny szklany eliksiru. |ednak nie potrzebuig rozpaczliwie wigkszego dach, minibarek, telewizor plazmowy. bogactwa i wolg zatrzymat, cig dla siebie. Czego wigcej m6glby zapragnq(, wybredny wampir? - Prywatny zapas? - spytala ochryple, obejmuj4c sig Gdy samoch6d gtadko wlqczyl, sig do ruchu, Viper rgkami w pAsie. wyjql dwa krysztalowe kieliszki i napelnil je hojnie swo- - By6 mohe - mrukn4l, jakby zajgty czym6 innym. im ulubionym rocznikiem. Siggn4wszy do schowka pod siedzeniem, wyj4l male, ce- - Wina? To doskonaty burgund. ramiczne naczynie. - Daj rgce. Wzigla kieliszek, ale tylko pow4chata zawartofi(,, jak- Shay zesztywniala, zaparlo jej dech. jasno dala do by obawiaj4c sig, 2e moZe to by6 trucizna. zrozumieni a, 2e uw aLa dzielenie sig wlasn4 krwi4 z w am- - Nie odr62nilabSrm, gdyby6 zrobil to w swojej wannie. pirem za los gorszy od Smierci. Ukryt u6miech, poci4gaj4c lyk wina. - Co? - Widzg, 2e bgdg musial zapozna(, cig z rozkoszami - Powiedzialem daj rgce. przyjemnego |ycia. - Teruz? Zmru?yla zlociste oczy. - Tercz. - Po co? Usta jej drzaty, patrzyla na niego z w6cieklo6ciq. Vi- - To dziwne? per wyci4gn4l szczuplq,dtorl i spokojnie czekal. - Po co mialby6 sobie zawraca6 gtowg? Powinno ci Mingla dluLsza chwila, zanim kln4c pod nosem' po- byd wszystko jedno, czy doceniam drogie wina albo kilo- dala mu rgkg. metrowe limuzyny. - Masz. Lekko wzruszyl ramionami. Chwycil jej przedramiq jedn4 rgk4, a d*g4 nabral - Wolg towarzystwo, kt6re posiada odrobing wyrafi- z ceramicznego sloiczka jasnozielonej substancji i zaczql nowania. starannie rozsmarowlru a(, iq po czerwonej, otartej sk6rze - Towarzystwo? - Za1miala sig niewesolo. -la? przegubu. Po ranach od ilelaznych kajdan zostalyby bli- - Zaplacilem za ciebie mn6stwo pienigdzy. My6lala6, 2e zny, gdyby o nie nie zadba(,. zarnietzarn ukrywad cig w jakiej6 ciemnej i wilgotnej celi? - Co robisz? - Dlaczego nie? Wysqczy(, mnie moLesz tak samo - Nie ma potrzeby, 2eby6 cierpiala. Nie znoszq w ciemnej wilgotnej celi, jak i gdzie indziej. wiedZm, ale nie mogg zapvzeczy1,2ewiedzq, jak przygo- Viper rozparl sig z eleganckq swobod4 na swoim sie- towa6 piekielnie dobrq ma56. dzeniu, krzywi4c sig nieznacznie, kiedy pod wplywem Zmarszczyla czolo, a on zaiql sig drugim nadgarst- ucisku dawaly o sobie zna(, rany. Zagoj4 sig w ci4gu pa- kiem. ru godzin, ale do tego czasu bqd4 bolesnym przypomnie- - Dlaczego to robisz? niem stoczonejwalki. - Doznala6 urazu. - To prawda, m6glbym zbit,majqtek na twojej krwi. - - Tak, ale... czemu cig to obchodzi? Przyglqdal sig znad kieliszka jej napigtej twarzy. - Wam- Uwa2nie popatrzyl jejw oczY. piry placilybykaild4ceng, 2eby skosztowa6 mocy twojego -Nale2ysz do mnie, a ja dbam o swoj4 wtasno66' e--a JQ c-.-; .---"r ll e'-: Strona 15 Zacisngla wargi, niezbyt uszczgsliwiona t4 odpowie- - Tak. dziq, ale migSnie rozlu2nily sig pod jego delikatn5rm doty- Nie odrywaj4c od niej wzroku, siggnql pod siedzenie kiem i nie pr6bowala sig wyrywa6. Przynajmniej do chwi- i podal jej pistolet podobny do swojego ' Zdumial sig, jak li, kiedy podni6st jej r9k9 tak,2e m6gl przycisnqd usta do sprawnie wywazyla go w dloni, po czym odbezpieczyla. gotej sk6ry. M6glby sig zaloLy(, o sw6j najpigkniejszy rubin, 2e nie - Nie, proszg - wyszeptala. -1a... po raz pierwszy trzymala brori w rgku. Nagle jej oczy zrobily sig okr4gte, z sil4, na jak4 nie Wa6ciwie nie bylo to pocieszaj4ce. byl przygotowany, wyrwala mu sig i przywarla do okna. Przynajmniej nie strzeli przypadkowo w stopq sobie Viper stg2al, wyczuwaj4c w powietrzu niebezpieczefi- albo, co gorsza, mnie, ironizowal w duchu, przeloczyw- stwo. szy sig do okna po przeciwnei stronie. - Co to jest? - Celujw opony. -Wychylit sigprzez okno, opierajqc - Zlo z domu aukcyjnego - wyszeptala. - Sledzi nas. biodrem o drzwi. Znieruchomial, odetchn4l, poci4gn$. za - ZniL sig - polecil, zn6w siggajqc pod siedzenie, spust i zalatwil przedniq opong jednym strzalem. sk4d tym razemwydobyt l6ni4cy pistolet. Po drugiej stronie Shay oddala serig strzal6w, aL tra- Wtem rozlegl sig gluchy odglos - limuzyna zostata fita w drug4 opong. Scigaj4cy ich samoch6d skrqcil ostro uderzona z tylu i Viper zakl4l cicho. Nie martwil sig, ie w prawo i Viperowi udato sig jeszcze celnie sttzeli(,przez sig rozbij4. Samoch6d byl skonstruowany tak, ze m6gtby boczne okno do kierowcy, cho6 trudno powiedziee, czy wytrzymad wybuch malej bomby atomowej. No i oczywi- ten strzal go zabil. Scie kierowal wampir. Nie trzeba dodawa6, 2e teL nie- Samoch6d wypadl z drogi i Viper przekazal telepa- Smiertelny. Pierre mial za kierownic4 refleks, jakiego on tycznie polecenie Pierre'owi, kt6ry i tak ju2 zwalnial. nie widzial u nikogo innego. Szofer doskonaly. Chcial dopa56 tych ludzi. Chcial z nich wycisn46 infor- Viper byl w6ciekly na tego, kto okazal sig niewiary- macje, kt6re mogli posiada6. godnie glupi, atakuj4c go otwarcie. A potem mial zamiar po prostu wys4czy1' do ostatniej Przechyliwszy sig na bok, powoli opu6cil przyciem- kropli ich krew. nion4 szybg. Pgd powietrza omi6tl wngtrze, wydmuchal Ktokolwiek lub cokolwiek chcialo jego Shalotty, do- z niego cale koj4ce cieplo. Bezlito6nie nastawala jesieri, wiodlo, 2e nie moZna go lekcewa2Y6. przesycaj4c noc chlodem. Musiat wiedzie6, z czym ma do czynienia. Z tylu wielki d2ip stale przyspieszal, podejmowal Ledwo mu to przeszlo przez my6l' gdy d2ip po6li- pr6ine wysilki zepchnigcia ich z drogi. Nawet z daleka zgiem wpadl na latarnig. Zaklql siarczy6cie, bowiem sa- bylo wida6, 2e siedzi w nim dw6ch pasa2er6w i Le obaj moch6d eksplodowal, zamieniaj4c sig w kulg plomieni. s4ludZmi. I tyle, na jaia diabla. - Daj mi te2 pistolet. Czy takie rzeczy nie zdarzai4sig tylko w filmach? Zaskoczony cichSrm z4daniem Shay, Viper odwr6cit Wsun4wszy sig z powrotem do wnqtrza samochodu, sig w jej strong. zastukal w szybg oddzielaj4cq kierowcg. Na ten znak li- - Umiesz sig obchodzid z broni4? muzyna pomkngla w ciemno56. t*t J) *-; 3 -W objgciach ciemno6ci ;a Jl +---t Strona 16 Viper patrzyt, jak Shay tak2e opuszcza sig na swo_ je miejsce. Zamknql okna i wyci4gnql rgkg po pistolet. Rozdzial 3 Z ledwo dostrzegalnym wahaniem oddala mu go, Viper pochylit sig, aby umie6cid oba pistolety w schowku. Oparl sig wygodniej i u6miechnql sig do niej lekko. Shay nie byla glupia. - NieZle. Wedziala, 2e prowokowanie wampira, wszystko jed- - Dobrze sig z niego mierzy. no w jakich okoliczno6ciach, jest niebezpieczne. fak gra U6miechn4l siq szerzej. w rosyj skq ruletkg zatadowanym rewolwer em. Zwlaszcza - Tak, wiem. kiedy jest sig catkowicie na lasce wampira. Z wolna przymruLyla oczy. Mimo 2e wszystkie zmysly ostrzegaly iq,, zeby sig nie - My6lale6, 2,e moglabym wycelowa6 go w ciebie? odzywala, a najlepiejwtopila sig w miqkkie sk6rzane sie- - Nie kusilo cig? dzenie, jej duma nie chciala ustuchad. - Nie mo2na cig zabi(, z pistoletu. Opr6cztego, ze byt wampirem, Viper uosabial to, cze' * Kule s4 srebrne i spowodowatby co najmniej uszko_ go nie znosila. Zbyt pigkny, nieprzyzwoicie bogaty i co dzenie ciala. gorsza, absolutnie pewny swojej warto6ci. Blysk w jej oczach milcz4co ostrzegal, ze mialaby To dzialalo jej na nerwy szczeg6lnie. ochotg spowodowaC du2o wigcej nii tylko uszkodzenie. W glgbi serca zazdro6cila mu tej chlodnej, majesta- - Powiedzial,el,2e mi ufasz. tycznej arogancji. Nawet gdyby 2yla tysi4c lat, nigdy nie - Nie przetrwalem tylu stuleci bez zdania sobie spra_ osi4gnie niezachwianego poczucia wiary w siebie. wy, ze czasami mogg sig myli6. przyj4lem dewizg ,,lepiej fest kundlem. P6t demonem, p6l czlowiekiem. Nie sig zabezpieczye,, ni| zalowat, . naleiy do 2adnego ze 5wiat6w. I nigdy nie bgdzie nalezeC Odsungla sig w k4t i siedziala tam, skubiqc kruczo_ Wampir rczparty w fotelu przygl4dal sig jej nierucho- czarny warkocz przewieszony przez ramig. Byla zla, mym wzrokiem. \ kiedy zail4dal przyrzeczenia, ze nie zrobi nic przeciwko niemu, zirytowana, kiedy z latwo6ciq przejrzal jej szla_ - Fascynuj4ca dyskusja, moja mila, i bez w4tpienia kiedy5 zbadamy to zagadnienie glgbiej. Teraz jednak wo- chetnego ducha, ateraz zn6w zloficilo j4, Lezachowywal lalbym skupid sig na tym, kto albo co tak desperacko chce ostro2no56. cig dosta6 w swoje rgce. Mogla sobie by6 na wp6t demonem, ale byla tak samo pelna sprzecznoSci, jak ka2da kobieta. - Nie wiem - odparta Shay szczerze. Nie miata pojg- cia, kto j4 Sciga. Cale zycie spgdzila w cieniu, nie zwraca- - Gdybym chciala zrobit ci krzywdg, nie potrzebowa_ j4c na siebie uwagi. Tylko w ten spos6b mogta przetrwa1,. labym pistoletu - odburkngla. - 2aden zawzigty poprzedni wla6ciciel? - dopytywat sig Viper. - Poza Evorem, kt6ry utrzymuje moje zaklgcie, moj4 jedyn4 wta6cicielk4 byta Edra. - Zacisngla wargi z ityta' cjE. - Dop6ki nie zjawile6 sig ty. t,,-,.r J{ c"-: J$ *='.: '---"o Strona 17 -Mo2e porzucony kochanek, kt6ry chowaurazg? - Boisz sig, 2e rypijE twoj4 krew? Najglupiej w Swiecie poczula, 2e twatz jq pali z zaze- - Nie chcg by6 barem na k6lkach dla ka2dego. nowania. Chlodne wargi musngty jej usta, przesungly sig po po- liczku. - Nie. - Zadnego bytego kochanka? - Iego wargi drZaly od - Wampiry majq wiele powod6w, Zeby dzielid sig Zle skrywanego rozbawienia. - Czy zadnego, kt6ry cho- krwiq. Zaufanie, przyjaLh, milo56.. . po2qdanie. walby urazg? Serce zatluklo sig jej w piersi, gdy mroczna gorqca fala rozlala sig po ciele. Dotykat jej samymi wargami, ale - Nie tw6j interes. juz podniecenie zatrzepotalo oszatamiajqco w dole brzu- - To zaczyna by6 m6j interes, kiedy kto6 pr6buje cha, sutki stwardnialy. mnie zabi6. Poci4gngta w6ciekle za warkocz, pattzqc spode tba Bo2e, to bylo tak dawno. w pigkn4 twarz nowego wla6ciciela. Atlasowe wlosy laskotaly j4 w nos, gdy jego usta prze- suwaty sig po szyi. Pachnial drogq wod4 kolorisk4 i czyms - W takim razie oddaj mnie Evorowi. bardzo prymitywnym. Czym6 absolutnie mgskim. - Nigdy. - Gwaltownie wychylit sig do przodu i Shay zostala uwigziona pomigdzy jego rqkami opartymi o tapi- Jego usta zatrzymaly sig, wyczuwajqcoszalalypuls, a jg- cerkg po obu stronach jej gtowy' - )este6 moja. zyk nakre6lil wilgotnq Scieikgwzdlu| duhej ityty na szyr. Ogarnigta panik4 przycisngla dlonie do jego piersi. lego twarz byta tak blisko, 2e mogla dostrzec plamki zlotaw pigknych, ciemnych jak nocne niebo oczach. Gro- - Viper. zilo jej,2e serce stanie. - W tej chwili nie chcg twojej krwi, moja mita. - Czgsciowo ze strachu, a czgsciowo'.. No c62, pal diabli, Muskal wargami jej sk6rg, wywotuj4c dreszcz rozkoszy ostatecznie moLeby(, szczera; czg6ciowo z czystei izedzy. wzdlu? krggoslupa. Nie musiata go lubi6, 2eby mie6 ochotq zedrzet znie- - Wigc czego chcesz? go ubranie i przyci4gnq6 do siebie wspaniale mgskie cialo. - Wszystkiego innego. Caly byt erolyczn4zachgtq, od czubka glowy o srebrnych Przesun4wszy glowg, zamkn4l jej usta pocatunkiem, wtosach, po palce st6p w rgcznie szytych sk6rzanych bu- kt6ry wstrz4sn4l ni4 cal4. tach. Och, Shay, nie my6l o smaku ust tego mg|czyzny. Ani Musialaby by6 martwa, ileby nie chcied podda6 sig o obietnicy jego ciala. Ani o gor4cym wirze w powietrzu. jego zniewalaj4cej urodzie i ukoi6 bolesnego pragnienia, Smieszne, nie m6wi4c ju2, 2e niemo2liwe zadanie, kt6re znosila przez tyle lat, 2e iuz zattacila rachubg' my6lala, gdy pocatunek poglgbit sig. Wyczuwaj4c bez trudu wybuch jej po24dania, Viper Nie catowal brutalnie, ale w jego ustach bylo jakie6 znieruchomial nad ni4, kly wydluZyly sig, cialo nie pozo- wyglodniate 24danie, wobec kt6rego jej wargi stawaty sig utalo oboiqtne. bezradne i musialy sig rozchylid. Otworzyla szeroko oczY. |gknqla, gdy szczuplymi palcami ujat jej twarz. Niech - Nie. to szlag. Cale cialo budzilo sig do 2ycia pod jego jedwa- Powolnym nieustgpliwym ruchem zni|yl glowg. bistym dotykiem. '.,"r JS c'- '---t JJ :-.-.: Strona 18 Z lagodnym uporem wsunql jgzyk migdzy jej wargi. Wzigla glgboki wdech, staraj4c sig zebra( postradane Zamkngla oczy i pozwolila na pr6bg, zeby ich jgzyki sig zmysly. zl4czyly. leszcze gorzej - dlonie, kt6re mialy go odpy- - Nie. - Ledwie wym6wila ochryplym gtosem. cha6, zacisngla na pelerynie i bezwiednie ciqgngla go do Byl to zaledwie szmer, ale Viper znieruchomial nad niq. siebie. - Co powiedziala1? - spytal tuL przy jej wargach. Odkad spotkala tego wampira parg tygodni temu, na- Driala, gdy zmusila sig, by przycisnq6 dlonie do jego wiedzal jej sny i przypominat doznania, o kt6rych lepiej piersi gestem milcz4cej odmowy. byloby zapomnied. Teraz placita za swojq stabo56, bo nie - Powiedzialam: nie. zakazala sobie zdradzieckich pragnieri. Spodziewala sig, 2e wy6mieje jej slaby protest. Albo Delikatnie przesuwal dlorimi od twarzy, wzdluL szyi, 2e go co najmniej zignoruje. Byla jego niewolnicq i mial dotykiem lekkim jak skrzydto motyla. Tak lekkim, 2e nie prawo robi6, co chce z jej cialem. zauwa2yla, kiedy jego palce dotarly niirej i wsungly sig Poza tym nigdy jeszcze nie spotkalamgilczyzny, kt6ry pod sk4py, haremowy stanik, 2eby obj4( piersi. nie uwa2alby,2e ,,nie" to to samo co ,,tak" czekajqce, az Dopiero gdy kciukami potarl wraZliwe sutki, krzyk- sig stanie. ngta cicho. Ku jej zaskoczeniu swobodnie uni6sl sig znad niej. - Viper! Mrugaj4c z niedowierzaniem, Shay patrzyla, jakViperwra- Musnql ustami jej policzek, kly zadrapaly sk6rg, ale ca na swoje miejsce, chlodny i opanowany. Gdy podnosil nie do krwi. kieliszekwina do ust, najl2ejsze drZenie szczuplych palc6w - Ciiii... Nie zrobig ci krzywdy. nie zdradzalo, zew og6le co6 go poruszylo przed chwilq. - Chcesz mnie ugryZ6? - TV... - Siadaj4c prosto, Shay niecierpliwym gestem - Mialem co6 innego na my$li w tej chwili - wydyszal. odgarngta pasma krgconych wtos6w, kt6re wysungly sig Zadrzala. Z cichym pomrukiem w gardle Viper wci- z w arkocza. - Dlaczego przestaleS? sn4t j4 calym swoim cigzarem w migkkie siedzenie, kola- Spojrzal na niq znad kieliszka. \ nem rozsun4l jej nogi, znalazl sig szokuj4co blisko. - Powiedziala5: nie. Zalo|yIem, ze to znaczy nie, Przyci6nigta do niego, czulajego erekcjg, co przepel- czyL nie? nialo j4 rado5ci4 oczekiwania na zaspokojenie glodu i to - Tak, ale... wlaSnie uczucie przebilo sig przez oszotomienie zmyslo- - Jestem wampirem, nie potworem. w4 rozkosz4. - Jak gozwal,takgo zwal- mruknEla. Na ogief piekielny, co ona robi? - Co? fest niewolnicq Vipera zaledwie od godziny, a ju2 mu- - fakie to ma znaczenie, czego ja chcg? |estem twojq si powstrzymywa6 sig, 2eby nie zerwat z niego ubrania niewolnic4. i nie pokaza6 mu drogi do siebie. Gwaltownie odstawit kieliszek. Moie byd w mocy tego mghczyzny, ale to nie znaczy, - Ale nie moj4 dziwk4. Nigdy. 2e musi by6 jego chgtnq ofiarq. Zmtu|yla oczy. Brzmialo to szczerze. Ale byl prze- Jest zupetnie pozbawiona godno6ci? cie2 wampirem. Zwodzenie to chyba najwigksza ich r--.o J$ <**-: r--r J$ +"-r Strona 19 umiejgtno6t,. Jeiteli nie potrafi4 usidli6 cig oczami, usidl4 Shay powoli odwr6cila sig w jego strong, patrz4c slodkimi sl6wkami. z niedowierzaniem. -Znaczy, 2e wystarczy, Lebym powiedziala,,nie,,? - To tw6j dom? - Wystarczy. Zrzucrl. grub4 peleryng i szytq na miarg marynarkg. - Nie wierzg ci. Zosta| w samej pl6ciennej koszuli i sk6rzanych spod- Ciemne oczy blysngly, ale ne1biona twarz pozostala niach. kamienna. Zn6w musial stlumid u6miech, widzqc, jak Shay nie - TW6j wyb6r, oczywi6cie. udaje sig powstrzymae przedprzesunigciem wzrokiem po ]ej dlof sama siggngla do warkocza, podczas gdy ona jego ciele. Chwile spgdzone w limuzynie ujawnily, 2e nie przyglqdala si g Viperow i z ostr oLnq nieufno6ci4. jest obojgtna na jego dotyk. I 2e jest gor4ca, i namigtna To jaka6 pulapka. Musi w tym by6 podstgp. tak, jak m6glby tego pragnq(,kahdy mgLczyzna. - jeteli nie zamierzasz do niczego mnie zmusza6, po Ju2 niebawem zamierzat mie6 j4 gor4cq i namigtnq co mnie kupite6? pod sobE. Sardoniczny u6miech wykrzywit mu wargi. I na sobie, i przy sobie... - Oto pytanie za sze1tdziesiqt cztery tysi4ce dola_ - feden z moich dom6w. r6w Zmarczczyla brwi, ale nie miala ju|czasuwypytywai - Ile ich masz? Wzruszyl ramionami. go dalej, bo limuzyna wta6nie zatrzymala sig bezglo6nie. Z zewnqtrz otwarto drzwi i wampir podal jej ramig. - Czy to wa2ne? - Przypuszczam,2e nie. -Przyjechali6my. Idziemy? Powolnym r6wnym krokiem zacz4lsigzblizae, do niej, bynajmniej niezdziwiony jej cofaniem sig. M6gt byd dla Viper staral sig nie okazywal,jak bardzo bawi go in_ niej pociqgaj4cy, ale nigdy nie databy sig latwo uwie56. spekcja, jakq Shay, zachowuj4c ostrozno6d, pr".pio-u_ Zapowiadal sig fascynujqcy taniec, idealna wprost dzila w kuchni z jej lsniqcymi urzqdzeniami i podlogq rozrywka dla znudzonego wampira. z desek. |ej wzrok zatuzymal sig na zaslonach w kratkg i rgcznie tkanych dywanikach, po czym powgdrowal ku - Miala6 nadziejg na co6 bardziei okazalego? Skrzywita sig na tg my6l. miedzianym rondlom nad masyw nym rzelnickim stolem. Pigtrowa chata byla pigkna, posiadala to, co agent - Bo2e, nie. Szedl ku niej, a ona sig cofala, a2 natrafila na lod6wkg. od nieruchomo6ci okre5lal jako przytulne ciepto, ale nie mogla sig r6wna6 z wigkszo6ciq rezydencji Vipera. - Mam wiele rezydencii, z kt6rych korzystam, by mie6 odmiang, ale to jest m6j prywatny azyl. Czasami Wybieraj4c to miejsce, my5lal tylko o posiadlo5ci od_ wolg byd sam. osobnionej i latwej do obrony. po ilu6 tam stuleciach kaZ_ dy wampir potrzebuje domu, do kt6rego m6glby czasem - feste6my sami? Z rozmyslem przesunql wzrokiem po jej napigtej uciec od tego wszystkiego i w kt6rym czulby sig swobod_ twarzy, po czym zatrzymal spojrzenie na sk4pym ubio- nie, a co wa2niejsze, nie musiat uwaLa(, na swoje kty. rze. Kiedy po rcz pierwszy zobaczyl Shay ubran4 jak '---+ {Q *--' ''-'+ 4l n' Strona 20 niewolnica z haremu, mial ochotg wydrze( Evorowi ser_ ce. Teraz jednak, w domowym zaciszu, nie m6gl zaprze_ - Zawsze dostajg to, czego chcg. Prgdzej czy p62niej. W ztocistych oczach blysn4t plomieri. czy(,, ie mialo to sw6j urok. - Powiedziane jak na prawdziwego wampira przystalo. - Na terenie posiadtofci s4 stra2nicy, mam te2 gospo- Nasycilvszy Lqdzg krwi, chociaz nie Lqdzg cielesn4, dynig, kt6ra jest czlowiekiem i przychodzi w dzieri, ale Viper oparl sig o szafki kuchenne. przez wigkszofie, czasu bgdziemy mieli dom tylko dla sie_ bie. - Skupil cal4 uwagg na jej petnych wargach. Sma- - Dosy6 kiczowate jest to, co masz na sobie, moja mi- - la. - Skrzyizowal rgce na piersi. - Dlaczego nienawidzisz kowita my6l, prawda? wampir6w? - Smakowita nie jest slowem, kt6rego bym tu uhyla. Shay siggngla do najbliilszego pudetka po buteczkg Zmienil pozycjg, tak Le jego cialo cale przywarlo do z jajkiem. jej ciala. - Poza tym, 2e od dnia moich narodzin pr6bowaly - Wolalaby6 byd otoczona przez glodne wampiry? To wys4czy6 ze mnie krew? by sig dalo zalatwi6. Zaparlo jej dech, puls w szyi lomotat. - Wampiry nie s4 jedynymi demonami 24dnymi two- jej krwi. Wygl4da, 2e twoja antypatia ma bardziej osobi- - Przestari. ste podlo2e. Dotkn4t jej policzka. W ciszy, kt6ra zapadla, zjadla sajgonkg, a potem - Bgdziesz musiala sig przesun46, moja mila. wontona. Viper nie odzywal sig, czekaj4e ai, wyzna mu - Co? prawdg. - Opierasz sig o lod6wkg. Nie mogg sig dosta6 do Druga sajgonka znikngla, zanim wreszcie Shay wes- mojejkrwi. tchngla glgboko i spojrzala na niego wrogo. - Och. - Wampiry zabity mojego ojca. Z nerwowym po6piechem wymingla go, slaby rumie_ Na ko6ci wszystkich 6wigtych. To oczywi6cie tluma- niec zabarwil jej policzki. czylo jej agresywn4 niechg6. I stawiato kolejn4 przeszko- Viper wyj4l pojemnik zkrwiq i szybko go opr62nil. dg na drodze do uwiedzenia. Nastgpnie siggnql po liczne pakunki zostawione przez gospodynig. Wyloiyl je na blat i zacz4! otwiera6. - Przykro mi. Z udaw anq nonszalanc j4 w zruszyla ramionami. - Nie wiedzialem, co lubisz, wigc kazalem mojej go_ - To bylo dawno temu. spodyni zam6wi(, r6zne jedzenie. po trochu chiriskiego, wloskiego, meksykafskiego, jest teL bardziej pospolity - Wychowywala cig matka? pieczony kurczak. Czgstuj sig czym chcesz. - Tak. - Kazale6 to zam6wi1, zawczasu? - Wytrzeszczyla - Istota ludzka? oczy narozloione na blacie potrawy. - Skqd mogle6 wie- - Tak. Specjalnie starala sig ukrywa6 emocje, ale Viper od dziee,2e na aukcji uda ci sig przelicytowad innycnt wiek6w czytal, z mowy ciala swoich ofiar. Drapie2niki s4 Objal jq spojrzeniem i poczul, jak wzbiera w dole w tym najlepsze. brzucha prowokujqce gor4co. - Trzymala cig z dala od Swiata demon6w? t,-"o {) +----t t---"'t {J *--.t