Inglot Jacek - Błogosławieństwo dla mr Browna
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Inglot Jacek - Błogosławieństwo dla mr Browna |
Rozszerzenie: |
Inglot Jacek - Błogosławieństwo dla mr Browna PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd Inglot Jacek - Błogosławieństwo dla mr Browna pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Inglot Jacek - Błogosławieństwo dla mr Browna Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
Inglot Jacek - Błogosławieństwo dla mr Browna Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Jacek Inglot
Błogosławieństwo dla Mr Browna
/Nie wiem, czy taka śmierć jest
dużo gorsza niż jakaś inna.
/*Nevil Shute "Ostatni brzeg"*
Po trzech tygodniach wiatr zmienił kierunek. Przywiał z południa
słońce, zapach świeżej trawy a także trochę bakterii. Radioaktywność
spadła na tyle, że mogły one rozpocząć chwalebny proces rozkładu
spoczywające w kościele trupa. Mr Brown tedy radośnie gnił i wydawał się
nie mieć nic przeciwko temu. Dochodziła właśnie piętnasta, silniejszy
podmuch wiatru trzasnął okiennicą w kościelnej piwnicy - odłamki szkła
spadły na agregat prądotwórczy, uruchamiając go. Nabożeństwo mogło się
wreszcie rozpocząć...
- Kogo tu dzisiaj mamy... John Brian Brown, biały, urodzony 15
czerwca 1974 w Filadelfii, zmarły 2 września 2019 w Kansas. Syn Williama
i Diany, z domu Burdock. Absolwent Stony Brook, wydział prawa. We
wczesnej modłości aktywny uczestnik Ruchu Zbawienia Ameryki. Aresztowany
w 1998 za ekscesy uliczne, wypuszczony po trzech miesiącach. Od tego
czasu zwolennik Panamerykańskiego Stylu Bycia. Dwukrotnie żonaty, troje
dzieci. Członek zreprogramowanego Kościoła Ostatecznej Światłości.
Pracował jako doradca finansowy w Korporacji Hansona [estetyczna i seksy
bielizna na wszelkie okazje!]. Heteroseksualista, ostatnio w niezbyt
dobrej formie. Nie stronił od alkoholu i przygodnych kobiet.
Mr Brown słuchał ze znudzeniem. Dla niego nie były to żadne
rewelacje. Bardziej był zainteresowany swoim wnętrzem - bakterie nie
próżnowały. Chwalebny proces rozkładu trwał dalej.
- Dzieciństwo Johna Browna było normalne, można by powiedzieć, że
supernormalne. Lubił rówieśników, nie krzywdził zwierząt [nie wyrywał
muchom skrzydełek ani pająkom nóg - nic z tych rzeczy], trzymał się z
dala od dziewczynek - cnotliwy nie tyle z braku chęci, co
nieświadomości. Kiedy jako jeszcze siedmiolatek kupił mamie na gwiazdkę
szminkę z kolekcji Penthausa, przypadkowo, rzecz jasna, nie mógł
zrozumieć wywołanej tym konsternacji.
Ten szczęśliwy okres bezpowrotnie minął, gdy skończył lat trzynaście
i został uwiedziony przez córkę sąsiada, oszalałą na punkcie seksu z
nieletnimi. Olimpijski spokój ducha Johna Browna został nieodwołalnie
zburzony: seksualne rozbudzenie spowodowało szereg implikacji,
uwieńczonych krystalizacją antypanamerykańskiego światopoglądu. Jak
wiadomo, seks i polityka jedną chodzą dróżką, jak bliźniacza para
prosiaków. Trzy dni po maturze podpalił policyjny samochód, potem upił
się i zerżnął pierwszą napotkaną kurwę. I to był koniec jego
szczęśliwego, amerykańskiego dzieciństwa...
Mr Brown chciał zaprotestować, choćby przez ruszeniem palcem w
bucie, ale po chwili zrezygnował. To nie mieściło się w konwencji,
ostatecznie był gnijącym trupem. Mimo to czuł się bardziej żwawo niż
przez większą część życia.
- Ciekawe, czy Mr Brown pamięta, że jako młody student i neohipiej
ryczał wraz z innymi "Precz z Panameryką!" i obrzucał butelkami z
benzyną policyjne samochody? Nic tak nie podtrzymuje politcznych
przekonać jak koklajl Mołotowa. A ile razy naparzał się z glinami, raz
nawet udało mu się jednemu policjantowi złamać dwa żebra - też miał
wtedy ze sobą pałkę. A jak po każdej rozróbie ćpał z kumplami LSD-80,
rzekomo w poszukowaniu drzwi do lepszego świata - jak pompując jedną
laskę po drugiej przysięgał, że albo ONI jego, albo ON ich. I co z tego
zostało, Mr Brown?
Zaatakowany tak bezpośrednio, Mr Borwn początkowo chciał
odpowiedzieć, ale w ostatecznie postanowił skomentować rzecz
ostentacyjnym wydaleniem gazów. Wyraźnie miał gdzieś wyrzuty sumienia z
powodu wyparcia się ideałów młodości. Niedwuznacznie sugerował, że nie
on jeden...
- Klęskę ruchu antypanamerykańskiego przyjął dość osobliwie.
Postanowił ze sobą skończyć - czuł się nijako, nie zatłuczony na
manifestacji anie nie zamknięty w więzieniu. Początkowo myślał o
samospaleniu przed Kongresem, ale odstręczyły go tłumy chętnych.
Pragnął, aby jego śmierć była jednak czymś choć trochę wyjątkowym. Widok
zdychającego na AIDS homoseksualisty natchnął go osobliwym pomysłem.
Przez pół roku prowadził życie aktywnego geja, w nadziei, że złapie
wirusa. A że nie zawsze, nawet w Panameryce, mamy to co chcemy, więc nie
złapał.
Czymże jest homoseksualna przeszłość wobec takiej np. bomby
atomowej? - zapragnął krzyknąć Mr Brown, ale w końcu ograniczył się do
wydęcia policzków i wyszczerzenia zębów. Opuchnięty język, nie
mieszczący się już w ustach, niedwuznacznie dawał do zrozumienia, że
nadal trzymamy twarz. Z nory wypełznął anemiczny szczur i chwiejąc się
jak pijany podreptał do katafalku. Chwilę patrzył, jakby w zadumie, na
błyszczące w popołudniowym słońcu srebrne okucia trumny, po czym
przewrócił się na grzbiet, wyrzucając pyskiem strugę krwi.
- Kiedy mimo uporczywych wysiłków nie złapał AIDS, postanowił jednak
ostentacyjnie podpalić się na Wall Street, ale gliniarze zamknęli go za
naruszanie porządku. Przesiedział trzy miesiące w stanowym więzieniu, w
dzień czyszcząc kible, w nocy zaspokajając potrzeby miejscowych
pederastów. I oto stał się cud resocjalizacji - z więzienia Mr Brown
wyszedł jako najgorętszy zwolennik Panamerykaśskiego Stylu Życia. On to
wszystko po prostu zaczął kochać! I policjanta na rogu, i supermarket z
niezdrową żywnocią, perspektywy życiowe, dolara i wyścig szczurów,
władze stanowe a nawet Wuja Sama. Wszystko to wydało mu się naraz rajem
na ziemi. W naszego Mr Browna wstąpił nowy, panamerykański duch - w
ciągu trzech lat dokończył studia, ożenił się, spłodził dzieci i
zaczepił w Korporacji Hansona [ładna i estetyczna bielizna!], zarobił
kupę forsy na kilku udanych kontraktach, którą potem wydał z dużą
przyjemnością, słowem: jadł, pił i wydalał [nie liczmy tych kilku
nietrawności], kopulował [umiarkowanie i bez specjalnych perwersji] i
był wreszcie SZCZĘŚLIWY na nasz jednynie możliwy, panamerykański sposób,
czego sobie i wam, drodzy Bracia i Siostry, życzę. Czy można chcieć
czegoś więcej?
Głos chrapnął i umilkł, jakby nabierając powietrza przed następną
frazą. Mr Brown słuchał z zainteresowaniem, mimo iż przeszkadzała mu w
tym trochę wyciekając z uszu brązowa substancja podbna do gumowego kleju.
MODLITWA Mr Browna
- Obym zawsze jadł, pił i używał na ile mnie stać!
- Obym zawsze dupczył do upadłego!
- Oby moje konto rosło w postępie geometrycznym!
- Oby moje dzieci miały więcej niż ja!
- Oby szlag trafił mojego szefa!
- Oby Bóg zachował Wuja Sama i Panamerykę!
- Oby Niebo było Panameryką!
- A teraz, Bracia i Siostry, polećmy Bogu duszę Johna Briana Browna,
dobrego człowieka, uczciwego konsumenta, prawego Panamerykanina. Niech
spoczywa w spokoju!
OSTC [Computers's System od True Confusions]
obiekt: John Brian Brown
zlecieniodawca: Korporacja Hansona [pamiętaj, seksy bielizna!]
o p ł a c o n o p r z e l e w e m
program: standart katharsis 3.1
zalecenie: udzielić odpustu
Na ołtarzu, nad płaskim holograficznym emiterem ukazała się
rozmigotana postać młodego kapłana, który z uroczystą miną udzielił
opustu Mr Brownowi, błogosławiąc go dostojnie rękoma odzianymi w białe
rękawiczki. Nad jego głową wyświetlił się złoty napis: ABSOLVED. Mr
Brown wydawał się poruszony - wreszcie, trzydzieści jeden dni po
śmierci, jego napięty brzuch pękł z hukiem.
Mr Brown oddał ducha Panu.
<file:///D:/sf/inglot/abc.htm> powrót