Hudson Jan - Milioner z Teksasu
Szczegóły |
Tytuł |
Hudson Jan - Milioner z Teksasu |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Hudson Jan - Milioner z Teksasu PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Hudson Jan - Milioner z Teksasu PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Hudson Jan - Milioner z Teksasu - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
JAN HUDSON
Milioner z
Teksasu
Tytuł oryginału: One Ticket to Texas
0
Strona 2
PROLOG
- Po moim trupie, draniu!
Irish Ellison z hukiem zatrzasnęła za sobą drzwi wejściowe i
wzburzona pomaszerowała do pokoju, gdzie obie jej współlokatorki
oglądały telewizję.
- Mężczyźni mruknęła, zrzucając z nóg buty na wysokich obcasach,
po czym padła ciężko na kanapę obok Olivii.
- Domyślam się, że nie mogłaś dojść do porozumienia z urzędnikiem
S
biura senatora?- odezwała się Olivia, podając jej miseczkę z prażoną
kukurydzą.
R
- Dobrze się domyślasz. - Irish wzięła garść kukurydzy i włożyła do
ust kilka ziarenek. - Co za gnojek!
- A co się stało? - spytała Kim. - Gavin był taki miły. Myślałam, że
coś się wreszcie zaczęło między wami.
- Ja też tak myślałam. Do chwili kiedy wystartował do mnie z prośbą
o pożyczkę. Możecie w to uwierzyć? ta świnia zaprosiła mnie ze dwa razy
na przyjęcia organizowane przez ambasady, z darmowym piciem i
jedzeniem, a potem chciała pożyczyć ode mnie pieniądze.
- Naprawdę? - Kim nie posiadała się ze zdumienia.
- Naprawdę. Okazało się, że zalega z alimentami.
- Nawet nie wiedziałam, że Gavin był żonaty zdziwiła się Olivia.
- Ja też nic odparła Irish opierając nogi na stoliku. - Aż do dzisiaj. Na
dodatek był żonaty dwa razy i ma czworo dzieci. Dlaczego mnie zawsze
1
Strona 3
przytrafiają się takie ochłapy, których już nikt nie chce? Olivia, ty jesteś
psychologiem, powiedz, czego mi brakuje?
Olivia, najstarsza z trzech przyjaciółek i nie tylko z tej racji uważana
za najmądrzejszą, przyjrzała się krytycznie byłej modelce, która miała
nogi niemal sięgające szyi, figurę będącą marzeniem większości kobiet i
wspaniałe miedzianoblond włosy.
Co prawda jeszcze nic zrobiłam doktoratu, ale o ile mogę cokolwiek
stwierdzić, rzecz nie w tym, żeby tobie czegokolwiek brakowało. To wina
tego miasta. W Waszyngtonie są dziesiątki kobiet - wspaniałych,
samotnych kobiet - które ubiegają się o nielicznych jeszcze wolnych
mężczyzn, a nawet o tych, którzy już nie są wolni, Jeśli chcesz złapać
S
jakiegoś faceta, to po prostu wybrałaś złe miejsce,
- Wcale go nie wybierałam. Mieszkam tu tylko dlatego, że w Nowym
R
Jorku coraz trudniej o pracę, a poza tym dostałam ten dom od cioci Katie.
Może jednak lepiej byłoby, żebym przeniosła się na Alaskę. Podejrzewam,
że tam chłopcy wprost rozpaczliwie poszukują kobiet,
Żadna z koleżanek nie wspomniała o trzecim powodzie, dla którego
Irish opuściła Nowy Jork.
- Ja tam nie szukam żadnego faceta oświadczyła Olivia. - Lubię po
prostu to miejsce i moją pracę
- Co oglądacie? - spytała Irish, spoglądając na ekran, na którym
królowała właśnie Marilyn Monroe.
- „Jak poślubić milionera" odparła Kim.
- Ten pomysł mi się podoba. Moja mama zawsze powtarzała, że tak
samo łatwo jest zakochać się w facecie bogatym, jak w biednym.
- Myślałam, ze twój ojciec jest rzeźnikiem.
2
Strona 4
- No cóż, mama była słabą uczennicą. Wiecie, zastanawiam się,
gdzie w dzisiejszych czasach można natknąć się na milionera:
przystojnego, samotnego i marzącego o małżeństwie?
- W Teksasie.
Irish i Olivia jak na komendę odwróciły głowy i ze zdziwieniem
spojrzały na Kim, najmłodszą z całej trójki.
- W Teksasie? - powtórzyły chórem.
- Oczywiście. Moja... mój szef jest milionerem i pochodzi z Teksasu.
- Przecież twój szef jest kobietą.
- Tak, ale ona ma młodszych braci i dwóch kuzynów. Żaden z nich
nie jest żonaty i wprost tarzają się w pieniądzach.
S
- Pewnie są grubi, łysi i mali, prawda?
- Wcale nie - odparła Kim z uśmiechem W każdym razie ci, których
R
widziałam, wyglądają zupełnie nieźle. I są wysocy. Chcecie, żebym
przyniosła ich zdjęcia?
- Ja dziękuję - odparła Olivia. - Nie jestem zainteresowana.
- Ale ja jestem. - Irish zerwała się z miejsca, - W przyszłym roku
skończę trzydzieści lat. Marzę, żeby do tego czasu zamieszkać w jakiejś
przyjemnej rezydencji i jeździć sześciometrową limuzyną. Mam po dziurki
w nosie prezentacji kosmetyków w sklepach i wtykania na siłę różnym
pismom moich artykułów o tym, jak dbać o urodę, A to wszystko ledwo
wystarcza na raty za mój maleńki samochodzik. Który z braci jest
najbogatszy i najprzystojniejszy?
- No cóż... - zastanawiała się Kim. - Chyba Jackson, ale on nie
mieszka w Dallas. Chociaż z drugiej strony kuzyni...
3
Strona 5
- Wystarczy, niech będzie Jackson. W jaki sposób mogłabym go
poznać?
Olivia patrzyła na nią wstrząśnięta.
- Chyba nie mówisz poważnie? Przecież stan konta bankowego nie
może być jedynym kryterium przy wyborze męża.
- Nie może? No to powiedz mi, dlaczego?
- A miłość? - spytała Kim. - Gdzie tu miejsce na namiętność?
- Uważam, że za dużo wagi przykłada się do namiętności.
Ważniejsze jest zabezpieczenie na stare lata. A zresztą dla mnie pieniądze
są bardzo seksowną rzeczą.
Irish spojrzała znów na ekran i przez parę minut z zaciekawieniem
S
śledziła akcję, coś przy tym obmyślając. Wreszcie spojrzała na
przyjaciółki z szelmowskim błyskiem w oku.
R
- Trzeba zacząć od ustalenia strategii działania...
4
Strona 6
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Irish jeszcze raz bezskutecznie potrząsnęła łańcuchem z kłódką,
zamykającym bramę. Ani drgnęło. Jej odwaga powoli topniała, zapadała
się gdzieś głęboko, jeszcze głębiej niż obcasy nowych butów w
piaszczysty grunt.
Według wskazówek sekretarki, Ellen Crow O'Hara, miała wjechać
właśnie tędy i przebyć jeszcze ze około kilometra. Ale jak może wjechać,
kiedy ta cholerna brama jest zamknięta?
S
Rozgoryczona, wróciła do wynajętego na lotnisku w Dallas
mercedesa. Wcale nie szło tak, jak sobie zaplanowała. Wydała wszystkie
R
pieniądze na uwodzicielskie ciuchy i wydębiła zaliczkę od
zaprzyjaźnionego redaktora „Esprit" na artykuł o rozrywkach młodych
milionerów z Texasu. Wystarczyło akurat na bilet na samolot i wynajęcie
samochodu. Zakwaterowanie i wyżywienie w Crow's Nest - klubie
golfowym Jacksona Crowa, położonym za tą zamknięta bramą, na
pustkowiu, gdzie sam diabeł mówi dobranoc- miało być na koszt
właściciela. Tak w każdym razie powiedziała sekretarka Ellen.
Irish poczuła, jak z głodu kurczy jej się żołądek. Mijała już pora
lunchu. Czyżby w którymś momencie popełniła błąd? Pozostało jej jedyne
wyjście - wrócić tą samą drogą, którą tu przyjechała, i poszukać telefonu.
Znów jechała odludną okolicą, przez lasy poprzedzielane zielonymi
łąkami, na których gdzieniegdzie stały wielkie maszyny, wyglądające z
daleka jak olbrzymie koniki polne, poruszające głowami w górę i w dół.
5
Strona 7
Wreszcie wjechała na autostradę i po niedługiej chwili zauważyła
osobliwy drewniany budynek, a przy nim parking. Nad drzwiami wisiała
tabliczka z napisem: „Faktoria Pete'a Cherokee", a pod tym mniejszymi
literami: „Sklep spożywczy, muzeum Indian, wigwamy do wynajęcia.
Właściciel: Pete Beamon".
Na lewo zobaczyła cztery duże, jaskrawo pomalowane domki w
kształcie namiotów. Wyglądały topornie, jakby zrobiono je z gipsu czy
cementu. Irish skrzywiła się i wysiadła z samochodu. Weszła do sklepu,
ale nie było tam nikogo, jeśli nie liczyć drewnianych figur w
pióropuszach.
- Halo?! - zawołała.
S
Cisza. Zrobiła kilka kroków w głąb mrocznego wnętrza, gdzie stały
regały z towarem, lada chłodnicza i długi, drewniany kontuar. W rogu
R
zobaczyła dwa stoliki i krzesła oraz pękaty piec, zaś obok piętrzyły się
tradycyjne wyroby rękodzielnicze - siodła, szufle i inne pamiątki, a także
kosze ze słodkimi ziemniakami.
- Czy jest tu ktoś?
Wciąż panowała dziwna, drażniąca cisza. Nagle usłyszała daleki
odgłos, podobny do szybkiego stuku kastanietów. Wystraszona cofnęła
się, wyszła na dwór i cicho zamknęła drzwi. Stała na ganku i zastanawiała
się nad kolejnym krokiem, kiedy jej uwagę zwrócił dźwięk podobny do
silnika motocykla, dobiegający ze stojącej nieopodal długiej szopy.
Poszła tam, ostrożnie stąpając po miękkiej ziemi, żeby nie zniszczyć
butów, I kiedy zajrzała do środka, stanęła jak wryła na widok znajdującego
się tam mężczyzny.
6
Strona 8
Nie chodziło o to, że był to jakiś tam mężczyzna. Miała przed oczami
ponad metr dziewięćdziesiąt wspaniałej męskiej urody, przyodzianej
jedynie w kapelusz, kowbojskie buty i dżinsy. Nieznajomy rzeźbił w
drewnie figurę niedźwiedzia, używając małej piły łańcuchowej, a mięśnie
ramienia i barków grały mu tuż pod opaloną skórą.
Nigdy jeszcze widok żadnego mężczyzny nie podziałał na nią tak
piorunująco. Irish nie mogła się ruszyć - stała z otwartymi ustami i gapiła
się. Strużka potu perliła się na jego skórze. Był niewiarygodnie przystojny,
ze zgrabnym nosem, wysokimi kośćmi policzkowymi i wyraźnie
zarysowaną szczęką.
Zaś oczy... kiedy jego oczy zwróciły się ku niej, na moment zaparło
S
jej dech w piersi. Piła w ręku mężczyzny drgnęła i odłupała rzeźbionemu
niedźwiedziowi ucho.
R
- Cholera!
Wyłączył piłę i odłożył na bok Irish poczuła się okropnie.
- O Boże. Tak mi przykro, że przeze mnie zniszczył pan
swoją pracę.
- Moją pracę? - powtórzył niskim głosem, który sprawił, że poczuła
wibrację przenikającą ją aż do czubków palców u stóp.
Zaczerwieniła się, co nie zdarzyło jej się od czasu szkoły
podstawowej. Wskazała na nie ukończoną rzeźbę.
- Niedźwiedzia.
Jego uśmiech o mało nie zwalił jej z nóg. Mężczyzna odsunął do tyłu
kapelusz i poklepał rzeźbę po głowie.
- Nie ma sprawy. Możemy nazwać go Vince.
7
Strona 9
Wciąż stała jak zahipnotyzowana, czując jedynie drżenie
przebiegające przez jej ciało.
- Vince?
- Tak, Vince - powtórzył, uśmiechając się jeszcze szerzej i mierząc ją
wzrokiem od stóp do głów, tak jak ona jego. - Od Vincent. Vincent Van
Gogh.
W głowie miała całkowitą pustkę.
- Vincent Van Gogh? - spytała bezmyślnie.
- Malarz, który obciął sobie ucho.
- Ach... - Irish poczuła się jak idiotka. - Ten Vincent. Nieznajomy
zdjął rękawice, wziął wiszący na gwoździu ręcznik i zaczął się wycierać.
S
- Co mogę dla pani zrobić? - spytał.
- Zrobić dla mnie? - Długo można by wyliczać, pomyślała,
R
spoglądając na jego długie, szczupłe palce. Wyobraziła sobie, co mógłby
jej nimi robić, a wszystko to były rzeczy nadzwyczaj intymne. Nagle
zapragnęła ich aż do bólu. Usłyszała, że nieznajomy zachichotał, i poczuła,
że znów oblewa ją rumieniec.
- Potrzebuje pani pomocy?
- Pomocy? Ach, tak. Czy... czy pan jest Pete Cherokee?
- Nie, Pete to mój dziadek. Ja jestem Kyle. - Rzucił gdzieś ręcznik,
złapał koszulę i włożył ją pośpiesznie. - Kyle Rutledge - przedstawił się.
- A ja nazywam się Irish. Irish Ellison.
O mało nie powiedział „wiem". Dawniej, jeszcze w Kalifornii,
kobiety często przynosiły mu jej zdjęcie z jakiegoś pisma czy magazynu,
chcąc pokazać, jaki chciałyby mieć nos czy kości policzkowe. Uniósł
lekko kapelusz.
8
Strona 10
- Miło mi panią poznać powiedział. - W czym mógłbym pomóc ?
- Proszę im powiedzieć, czy ta droga prowadzi do Crow's Nest? -
przez ramię pokazała mu kierunek.
- Tak. Właśnie tam
- O Boże, Bałam się, że pan tak pan odpowie. Miałam spotkać się z
Jacksonem Crowem, ale brama jest zamknięta.
A niech to wszystko jasna cholera! Oto pojawia się jedna z
najpiękniejszych kobiet na świecie, której widok poruszył go do żywego, a
tu okazuje się, że przyjechała do jego cholernego kuzyna. Jackson to
jednak najszczęśliwszy drań pod słońcem.
- Jackson wyjechał.
S
- Jak to wyjechał? Szmaragdowe oczy rozszerzyły się z przerażenia.
- Po prostu wyjechał
R
- Ale... ja przecież byłam z nim umówiona. Miałam spędzić kilka dni
w jego posiadłości, pracując nad artykułem. O nim i o innych młodych
milionerach.
- Pani go zna?
- Nigdy go nie widziałam- odparła potrząsając głową.
- On i to jego zwariowane towarzystwo postanowili nagle polecieć
do Dallas na niedzielny mecz Kowbojów- powiedział Kyle, czując ulgę. -
Na pewno wrócą w poniedziałek.
- Przecież dzisiaj jest dopiero piątek.
- Zaczęli zabawę trochę wcześniej. Musiała pani minąć się z nimi
dosłownie o włos.
- Byliśmy umówieni kilka godzin temu, ale mój samolot spóźnił się,
a potem jeszcze miałam trudności przy wynajmowaniu samochodu.
9
Strona 11
Patrzył, jak przygryza wargę. Wyglądała na bardzo zmartwioną i
przestraszoną. Miał ochotę pogonić za Jacksonem z siekierą tylko za to, że
przez jego nieobecność zmarszczyły się te pięknie zarysowane brwi.
- Na pani miejscu nie przejmowałbym się tym zanadto. W
poniedziałek Jackson będzie z powrotem, o ile wytrzeźwieje na tyle, żeby
lecieć samolotem.
- Wytrzeźwieje? To znaczy, że on dużo pije?
O, na pewno nie będzie jej przedstawiał Jacksona w korzystnym
świetle, ten drań i tak ma więcej kobiet, niż można sobie wyobrazić.
- Jak gąbka - powiedział, dodając w duchu: „Wybacz, kuzynie".
Znienacka rozległ się wystrzał, a Kyle pomyślał, że to niebiosa
S
zsyłają piorun, żeby położył go trupem za to kłamstwo. Irish aż
podskoczyła.
R
- Co to było?
- To tylko dziadek Pete. Leży w łóżku, bo ma złamaną kość
biodrową i jeśli czegoś potrzebuje, strzela z pistoletu przez okno.
- Nie lepszy byłby dzwonek?
- Nie zna pani dziadka - odparł, uśmiechając się szeroko. -
Zapraszam do środka. Sprawdzę tylko, czego chce dziadek, a potem
zobaczymy, jak można zaradzić pani kłopotom. Jest już chyba pora
lunchu. Czy pani jest głodna?
- Straszliwie.
- Lubi pani chili?
- Z fasolą?
- Kobieto, wypluj to słowo. Tu jest Teksas. Tylko Jankesi
mogą psuć chili, dodając fasolę. Pani jest Jankeską? - spytał żartobliwie
10
Strona 12
Zaśmiała się tak pięknie i zmysłowo, że od razu pomyślał o
chłodnych, gładkich prześcieradłach i jej ciepłej, miękkiej skórze.
- Przyjechałam z Waszyngtonu. To znaczy, mieszkam tam teraz.
Pochodzę z Ohio, przez kilka lat byłam w Nowym Jorku.
- New York City- spytał z przesadą w głosie. - I co, podobało się tam
pani?
- Przez jakiś czas - odparła, wzruszając ramionami.
- To tak samo, jak mnie w Kalifornii. Musiałem wiele przejść, żeby
zrozumieć, że dla mnie jedynym miejscem pod słońcem jest Teksas.
Weszli do sklepu, gdzie Kyle usadził Irish przy jednym ze stołów.
- Sprawdzę tylko, czego potrzebuje dziadek, i za parę minut wracam
S
zjedzeniem.
Obserwowała go, jak się oddalał a potem wchodził po schodach na
R
piętro. Boże, co za facet. Kuszący jak grzech. Jeszcze nie spotkała nikogo,
kto emanowałby takim seksapilem. A nawet z tej krótkiej rozmowy
domyślała się,że jest wesoły i zabawny.
Westchnęła, rozglądając się po dusznym, zagraconym wnętrzu.
Prawdopodobnie uosabia on wszystko, czego kobieta mogłaby pragnąć.
Oprócz pieniędzy.
Mamo, jak to jest? Jeśli tak samo łatwo jest zakochać się w bogatym
mężczyźnie, jak w biednym, to dlaczego mnie zawsze spodoba się taki,
który ma płótno w kieszeni?
Co za pech, że natknęła się na Kyle'a Rutledge'a właśnie teraz. Ale
spokojnie, nie pozwoli sobie na zejście z raz obranej drogi. W końcu
poczyniła nie lada przygotowania i zaangażowała wszystkie posiadane
środki finansowe. Musi znaleźć sobie milionera.
11
Strona 13
Zaś co do Jacksona Crowa... Nawet jeśli ma jakąś jedną czy dwie
wady - no cóż, nikt nie jest doskonały.
RS
12
Strona 14
ROZDZIAŁ DRUGI
Pot wystąpił jej na twarzy, ale dzielnie próbowała przełknąć kolejną
łyżkę i chili W końcu to darmowy poczęstunek, a kiedy ma się całego
majątku niespełna dwadzieścia dolarów, to nie można sobie pozwolić na
grymasy.
- Zbyt pikantne? - Spytał Kyle.
- Nie, nie. Bardzo dolne odparła i jednym haustem wypiła pół
szklanki mrożonej herbaty. Język i przewód pokarmowy miała jak
poparzone żywym ogniem, ale zmusiła się do przełknięcia następnego
S
kęsa.
Łzy napłynęły jej do oczu. Niemal krztusząc się, wypiła resztę
R
napoju, wytrząsnęła ze szklanki kostkę lodu i zaczęła ssać ją skwapliwie.
Rzuciła okiem na Kyle'a i zobaczyła, że patrzy na nią, marszcząc brwi.
- Proszę się nie zmuszać - powiedział, to jest dla pani za ostre.
Bardzo przepraszam. Dziadek Pete lubi takie potrawy, a ja z biegiem lat
przyzwyczaiłem się. Może woli pani kanapkę? Potrafię zrobić zupełnie
przeciętną kanapkę z kiełbasą.
Roześmiała się, zadowolona, że już nie będzie musiała dokończyć
tego chili. Wszystko, byle tylko nie to.
- Uwielbiam kanapki z kiełbasą.
- Z musztardą czy majonezem?
- Z musztardą.
- Jedną chwileczkę.
13
Strona 15
Wziął chleb i musztardę, a następnie pokroił grubą kiełbasę na
elektrycznej maszynie do krojenia. Po chwili wrócił ze smakowicie
wyglądającymi kanapkami i torebką chipsów na dokładkę.
- Dziękuję - powiedziała. - Wyglądają wspaniale.
- Zakład życzy smacznego. Tak naprawdę, to ze mnie żaden kucharz.
Zwykle kanapki, zupę i wszystko inne robi Alma Jane, ale rozchorowała
się po zatruciu bluszczem. Mam ogromną nadzieję, że już jutro wróci.
- Ja też nie umiem gotować - odparła Irish. - Nawet nie wiem, jak się
u nas w domu włącza kuchenkę. Gotowaniem zawsze zajmuje się Olivia.
- Kto to jest Olivia?
- Jedna z moich współlokatorek w Waszyngtonie.
S
- Jedna? - spytał, dolewając jej herbaty.
- Tak.
R
Potem, pomiędzy jednym a drugim kęsem, opowiedziała mu
pokrótce o tym, jak wygląda ich wspólne życie.
- Od dawna pracujesz jako reporterka? - spytał Kyle, kiedy już
przeszli na „ty".
- Reporterka? Nie jestem żadną reporterką. Skąd przyszedł ci do
głowy ten pomysł?
- Sama mówiłaś, że piszesz artykuł o Jacksonie i jego kumplach,
pomyślałem więc, że robisz to dla jakiejś gazety.
- Boże, nie. Piszę artykuł dla „Esprit".
- Tego magazynu? Pracujesz dla nich? Myślałem, że ktoś z takim
wyglądem raczej jest u nich modelką niż autorką tekstów.
14
Strona 16
- Bardzo ci dziękuję. Rzeczywiście przedtem byłam modelką -
odparła, uśmiechając się wdzięcznie. - Ale nie jestem tam zatrudniona, to
tylko taka praca z doskoku.
- Mogę,? -Spytał Kyle, wskazując na jej nie dokończone chili.
- Oczywiście,
Widocznie on miał przewód pokarmowy ze stali. Nie potrafiła sobie
wyobrazić, jak po zjedzeniu porcji czegoś takiego można jeszcze sięgnąć
po drugą.
- Uwielbiam to- stwierdził Kyle z zadowoleniem. - Już dawno nie
jadłem takiego dobrego chili. Dziadek Pete gotuje to w blaszanej rynience
na otwartym ogniu, a potem zamraża w foremkach. Dlaczego już nie
S
jesteś modelką?
Raptowna zmiana tematu wytrąciła ją z równowagi. Na moment
R
wróciła myślą do przeszłości. Zanim udzieliła jednej ze sztampowych
odpowiedzi, minęła dobra chwila.
- Zrobiłam się za stara
- Bzdury. Wyglądasz wspaniale i jesteś przecież młoda.
- Mam prawie trzydzieści lat
- Czyli jesteś niemal dzieckiem odparł Kayle ze śmiechem.
- W dzisiejszych czasach modelką zostaje się w coraz młodszym
wieku. Poza tym, ja... byłam zmęczona tą pracą i w ogóle Nowym
Jorkiem.
- To akurat rozumiem. Weźmy choćby ilość przestępstw
kryminalnych: w wielkich miastach to przechodzi już wszelkie
wyobrażenie. A na przykład u nas najpoważniejsza zbrodnia ostatnimi
czasy zdarzyła się, kiedy Newt Irwin upił się i... Irish?
15
Strona 17
- Słucham? - spytała i zrobiła ruch, jakby się z czegoś otrząsała.
- Wyglądasz, jakby coś cię zdenerwowało. Powiedziałem coś nie
tak? Dotknąłem jakiegoś wrażliwego miejsca?
- Nie, wcale nie - odparła pośpiesznie, chociaż Kyle trafnie odgadł
jej nastrój. - Mówiłeś, że jakiś Luke...?
- Nie Luke, tylko Newt. Upił się i ukradł kozę Henry'emu McKenzie.
- A po co mu była koza?
- Chciał sobie zrobić barbecue. Ale rano jego mama znalazła kozę
przywiązaną przed domem, jak spokojnie zjadała jej najpiękniejsze bratki.
Zadzwoniła więc po policję. Koza została zwrócona Henry'emu, a Newt
trafił na trzy dni do aresztu.
S
- Dziwię się, że Henry wniósł skargę. Przecież dostał kozę z
powrotem.
R
- To nie Henry wniósł skargę, tylko mama Newta. Zawsze była
dumna ze swoich bratków.
- Ciekawe postacie tu mieszkają - stwierdziła ze śmiechem.
Powietrze przeszył odgłos strzału dochodzący gdzieś z piętra, a Irish
podskoczyła ze strachu.
- To prawda - zgodził się Kyle. - Jedna z nich jest tam na górze.
Dziadek ma osiemdziesiąt cztery lata, ale wciąż jest uparty jak kozioł.
Zaraz wrócę, a ty tymczasem wybierz coś na deser.
Irish stała przy gablotce z batonikami, kiedy usłyszała, że przed
sklepem zatrzymuje się samochód. Wysiadła z niego niemłoda para w
jaskrawych dresach. Mężczyzna był łysy i otyły, zaś jego żona chuda i ze
źle zrobioną trwałą ondulacją. Na palcach miała całą masę pierścionków.
16
Strona 18
- Zobacz, Edgar, jakie to urocze miejsce – szczebiotała wchodząc. -
Jedziemy nad Zatokę Meksykańską, ale postanowiliśmy zboczyć w te
malownicze okolice - wyjaśniła na widok Irish. - Tak się cieszę, że to
zrobiliśmy. Tu jest naprawdę pięknie, prawda, Edgar? Chcieliśmy kupić
coś do jedzenia i... Edgar! Popatrz tylko. Indianie wyrzeźbieni w drewnie i
to naturalnej wielkości. Czy taka postać nie wyglądałaby zachwycająco
przy naszym basenie? Zobaczmy, jaka cena... O, toż to rozbój.
- Aha - mruknął Edgar, rozglądając się wśród krakersów i innych
przekąsek
Ponieważ Kyle'a nie było wciąż widać, Irish uzbroiła się w
promienny uśmiech i od razu weszła w ton zawodowej sprzedawczyni.
S
- Wspaniale rzeźby, nieprawdaż? Artysta, który je tworzy, jest
naprawdę utalentowany .Czy widzieli państwo zwierzęta - tam, na
R
zewnątrz? Orły są piękne, no i ten niedźwiedź. Koniecznie trzeba go
zobaczyć. Właśnie dziś został ukończony - prawdziwe arcydzieło, Nie
można przejść obok niego obojętnie. Nazwaliśmy go Vince .Proszę za
mną, wszystko państwu pokażę.
Kiedy Kyle wreszcie mógł zejść na dół, zastał Irish stojącą w
drzwiach i machającą na pożegnanie jakimiś ludziom, odjeżdżającym
samochodem.
- Przepraszam, że to tyle trwało, ale dziadek czuł się trochę
niedopieszczony. Co to za jedni?
- Corrie i Edgar.
- Pytali o drogę do Dallas?
- Nie, chcieli coś do zjedzenia. Sprzedałam im napoje w kartonach,
dwa pudełka krakersów, trzy puszki orzeszków,dwa opakowania galaretek,
17
Strona 19
dwa małe ciasta orzechowe, dwóch naturalnej wielkości Indian, orła i
Vince'a. Zapłacili czekiem podróżnym i wydałam im resztę z kasy. Mam
nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu?
- Przeciwko czemu? Przez pół godziny sprzedałaś więcej niż mnie
udaje się w tydzień. Naprawdę kupili Vince'a?
- Tak.
- Ale on nie ma ucha.
- Przez to jest bardziej oryginalny.
- Dałaś im chociaż jakiś rabat? - spytał, śmiejąc się i kręcąc głową w
podziwie.
- Jasne, że nie. Nie wiedziałam, ile kosztują niedźwiedzie, bo na
S
żadnym nie było ceny, policzyłam więc o pięćdziesiąt dolarów więcej niż
za Indianina.
R
- Żartujesz?
- Skądże. Nie martw się, stać ich na to. Corrie już nie może się
doczekać, kiedy ustawi to wszystko przy swoim nowym basenie. Będzie
teraz miała jeszcze jeden powód, żeby urządzić przyjęcie, jak tylko wrócą
do domu. Te rzeźby będą znakomitym tematem do konwersacji, zwłaszcza
że opowiedziałam jej dokładnie, w jaki sposób zostały zrobione.
- A skąd tak „dokładnie" wiesz, jak się je robi? - spytał Kyle, wciąż
nie mogąc przestać się śmiać.
- Wycina się piłą łańcuchową - odparła ze wzruszeniem ramion. -
Pokazałam im twój warsztat pracy, a resztę zaimprowizowałam. Muszę ci
powiedzieć, że Corrie była wniebowzięta.
- A Edgar?
18
Strona 20
- Edgar nie mówił zbyt wiele, ale jego z kolei zafascynował tamten
grzechotnik w terrarium. Chciał go nawet kupić, ale jakoś wydawało mi
się, wąż nie jest na sprzedaż. Zresztą i tak nie wiedziałam ile kosztuje ani
czy został pozbawiony zębów jadowych.
- To dobrze że nie sprzedałaś Sama, bo Pete by się wściekł. Wąż i
groty strzał to zaczątki muzeum, które chce stworzyć. No i rzeczywiście
wciąż ma swoje zęby jadowe.
Irish wzdrygnęła się.
- Jeszcze nie zdążyłam wziąć deseru. Jak myślisz, czy możemy
otworzyć babeczki czekoladowe?
- Jasne.
S
Kyle był nią i coraz bardziej urzeczony. Nie chodziło tylko o jej
urodę, ale i o sposób bycia- radosny, szczery, bez cienia afektacji. Była
R
całkowitym przeciwieństwem Hollywood, od którego właśnie uciekał. To
dziwne, że po latach pracy jako modelka zachowywała się tak naturalnie i
otwarcie.
- Weź babeczki, a ja naleję kawy - powiedział. - Jaką lubisz?
- Poproszę o czarną.
- Zrobię rozpuszczalną, dobrze? Ta z dzbanka pewnie już smakuje
jak błoto.
Za chwilę znów siedzieli przy stoliku i w milczeniu zajadali
babeczki. Irish oblizała palce i westchnęła.
- Uwielbiam słodycze, a przez tyle lat musiałam sobie ich odmawiać.
Od czasu kiedy wyjechałam z, Nowego Jorku, przytyłam prawie osiem
kilo.
- Wcale tego nie widać. Według mnie jesteś bardzo szczupła.
19