Hrabina i Traper - Merline Lovelace

Szczegóły
Tytuł Hrabina i Traper - Merline Lovelace
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Hrabina i Traper - Merline Lovelace PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Hrabina i Traper - Merline Lovelace PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Hrabina i Traper - Merline Lovelace - podejrzyj 20 pierwszych stron:

MERLINE LOVELACE HRABINA I TRAPER PROLOG P�nocny Pacyfik, grudzie� 1839 - Hrabino! Do kajuty, na mi�o�� bosk�! Tatiana Grigoriewna Karanowa spojrza�a na kapitana statku z rozpacz� w oczach. Wy� wicher, rycza�o morze, zmieszany z deszczem grad siek� �agle, wanty i pok�ad. Nie mog�a, a nawet nie wolno jej by�o pos�ucha� rozkazu. Musia�a najpierw upewni� si�, �e powierzony jej pieczy cenny �adunek jest odpowiednio zabezpieczony. Zdr�twia�e d�onie Tatiany �lizga�y si� po oblodzonych linach ratunkowych, kt�re przewiduj�ca za�oga rozci�gn�a tu� przed rozp�taniem si� sztormu. Serce wali�o jej ze strachu. Stawia�a ostro�nie nogi po zdradzieckim, przechylaj�cym si� pok�adzie. Napieraj�ce na burty fale spryskiwa�y jej twarz wodn� kurzaw�. Nagle z ciemno�ci wy�oni�a si� fala si�gaj�ca po�owy masztu. Szkuner j�kn�� niczym �ywa istota i po�o�y� si� na prawej burcie. Tatiana krzykn�a z przera�enia, jej stopy straci�y oparcie i tylko lina, kt�rej chwyci�a si� w ostatniej chwili, uratowa�a j� przed niechybn� �mierci� w morskich odm�tach. Statek jakim� cudem zdo�a� si� d�wign��. Maszty wr�ci�y do pionu. Tatiana wykrztusi�a z siebie s�on� wod�, kt�ra przy krzyku wdar�a si� jej do ust, i podj�a swoj� w�dr�wk� ku rufie. Przemoczone halki i suknia p�ta�y jej nogi. Futro z soboli gniot�o ramiona i by�o sztywne jak pancerz. Nie s�ysza�a ju� krzyk�w marynarzy. Nie wiedzia�a nawet, ilu ich prze�y�o i walczy ze sztormem. Wicher ni�s� �miech tysi�ca szatan�w. Lina parzy�a d�onie swym lodowatym ch�odem. Szkuner to lecia� w przepa��, to wspina� si� ku niewidocznemu niebu. Najdziwniejsze by�o to, �e jeszcze nie rozpad� si� na kawa�ki. Nareszcie Tatiana dotar�a do du�ej drewnianej skrzyni i uchwyci�a si� lin, przytwierdzaj�cych j� do pok�adu. W tym samym momencie zwali�a si� na statek kolejna wodna g�ra, jeszcze straszliwsza od poprzedniej. Liny pu�ci�y, skrzynia zacz�a zsuwa� si� po oblodzonym, coraz to bardziej pochylonym pok�adzie. W skrzyni znajdowa� si� niezwykle cenny �adunek. Tatiana zsuwa�a si� w otch�a� razem z tym, czego mia�a strzec jak �renicy oka. I by� to wyrok jak najbardziej sprawiedliwy. Je�li utracisz �adunek, powiedzia� bowiem car Miko�aj, zap�acisz za to �yciem. Anieli niebiescy! ROZDZIA� PIERWSZY Dolina Indian Hupa, luty 1840 Chogam, w�dz Zielonych W�y, jednego ze szczep�w plemienia Hupa, skrzy�owa� ramiona na szerokiej, muskularnej piersi. Ruch ten by� tak gwa�towny, �e zagrzechota�y muszle jego potr�jnego naszyjnika. - Dwa miesi�ce temu zjawi�a si� w naszej wiosce pewna kobieta - o�wiadczy� bia�emu przybyszowi siedz�cemu po drugiej stronie ogniska. - Dam ci j� za �on�. W�r�d zgromadzonych m�czyzn rozleg� si� szmer. Obecni na naradzie wojownicy cmokaniem i kiwaniem g�owami wyra�ali swoje zadowolenie. Tylko jeden z m�odszych zacz�� wykrzykiwa� co� buntowniczo. Chogam uciszy� go gro�nym zmarszczeniem brwi. Josiah Jones skrzywi� si�. Na szcz�cie nikt nie zauwa�y� grymasu niech�ci pod bujn� brod�. Broda ta chroni�a jego twarz przed mrozem podczas d�ugiej podr�y do tej doliny, le��cej na pograniczu Sierra Nevada i G�r Kaskadowych. Josiah dobrze wiedzia�, �e ka�dy prezent od tego sk�pca Chogama b�dzie go sporo kosztowa�. Ostatni raz by� w tych stronach trzy lata temu. P�aci� za go�cin�, poluj�c na �osie i jelenie, kt�rych mi�sem wzbogaca� ubog� diet� Zielonych W�y, sk�adaj�c� si� g��wnie z w�dzonego �ososia. Wtedy Chogam te� chcia� mu sprzeda� �on�. Teraz pr�bowa� znowu. - Dzi�kuj�, wodzu - rzek� Josiah, na�laduj�c uroczysty spos�b m�wienia gospodarza, co nie by�o trudne, zwa�ywszy, �e �wietnie zna� j�zyk Indian Hupa - ale c� po kobiecie traperowi, kt�ry przenosi si� z miejsca na miejsce? By�aby ci�arem, kt�ry spowolni�by moj� w�dr�wk�. - M�wisz o szybkiej je�dzie, a tw�j ko� okula� i nadaje si� tylko na mi�so. - Chogam lubi� trzyma� si� fakt�w, a fakty by�y w�a�nie takie. - Sprzedam ci konia, ale pod warunkiem, �e wyjedziesz od nas z �on�. Nie przebrzmia�y jeszcze te s�owa, gdy �w m�ody wojownik, kt�ry jako jedyny nie chcia� obarcza� przybysza kobiet�, poderwa� si� na r�wne nogi i uderzy� pi�ci� w pier�. - Bia�y cz�owiek nie chce tej, kt�ra zosta�a wystawiona na sprzeda�! - wykrzykn��, z trudem hamuj�c gniew. - Zatem kupi� j�, p�ac�c wszystkim, co mam. - Twoje wszystko pokryje warto�� jej g�owy, a co z reszt� cia�a? - rzek� ze spokojem Chogam. - Bia�y cz�owiek jest bogatszy od ciebie. M�odzieniec rzuci� na przybysza nienawistne spojrzenie, odwr�ci� si� i wybieg� z wigwamu. Josh westchn�� i si�gn�� do torby po sk�rzany kapciuch, w kt�rym trzyma� bezcenny tyto� z Wirginii, a w�a�ciwie jego resztki. Zapas mia� starczy� na ca�� podr� do Fortu Vancouver, ale Chogam okaza� si� zdumiewaj�co oporny i przymusowa bezczynno�� przed�u�a�a si�. Przede wszystkim odm�wi� sprzedania mu kuca, kt�ry mia� zast�pi� okulawionego konia jucznego. A teraz od nowa zaczai te swoje przekl�te targi. Z pewno�ci� liczy� na dobry zarobek i chciwo�� czyni�a go nieugi�tym. Chc�c u�agodzi� wodza, jak r�wnie� innych cz�onk�w starszyzny, Josh wpad� na pomys� wsp�lnego wypalenia fajki. Mia� ko�cian�, z wygi�tym cybuchem i rze�bion� g��wk�. Nabi� j� przednim tytoniem i zapali� od wyj�tego z ognia patyczka. Pykn�wszy kilkakrotnie, poda� fajk� Chogamowi. W�dz w�o�y� cybuch do ust i poci�gn��. Na jego twarzy odmalowa�o si� dziecinne wr�cz zadowolenie. Wypuszczony dym, o aromacie nie daj�cym si� z niczym por�wna�, miesza� si� z dymem p�on�cej so�niny. Wzdychaj�c z lubo�ci�, Chogam przekaza� fajk� s�siadowi. Josh wiedzia�, �e nale�y by� cierpliwym. Tote� siedzia� spokojnie, patrz�c, jak fajka przechodzi z r�k do r�k. By� to jak najbardziej stosowny wst�p do powa�nej rozmowy. Rozpocz�� j� Chogam, wymieniaj�c cen�. - Za konia przyjm� cztery sznury muszelek. Za kobiet� nie mniej ni� sze�� skalp�w z g��w dzi�cio��w. Josh szyderczym fukni�ciem skwitowa� te wo�aj�ce o pomst� do nieba warunki. Cztery sznury rzadkich muszelek za g�rskiego kuca! - M�wmy o koniu, nie �onie, kt�rej nie potrzebuj�. Nie przywioz�em muszelek. Mam tylko paciorki ze wschodniego wybrze�a i p�ytki obsydianu z r�wnin. Dam za dzielnego kuca trzy sznury paciork�w i dwie p�ytki obsydianu wielko�ci d�oni. Oblicze Chogama zastyg�o w skupieniu. Oznacza�o to, �e rozwa�a przed�o�on� mu ofert�. Indianie u�ywali obsydianu z r�wnin i muszelek z wybrze�a jako �rodk�w p�atniczych. Co si� za� tyczy czub�w dzi�cio��w, to ozdabiali nimi swe wymy�lne nakrycia g�owy. Jak wi�kszo�� p�nocno-zachodnich plemion, z kt�rymi Josh zetkn�� si� w ostatnich �atach, Hupa uto�samiali sw�j status spo�eczny z osobistym bogactwem. Im wi�kszy maj�tek kto� zgromadzi�, im wi�kszymi skarbami m�g� si� pochwali�, tym wy�szy szczebel drabiny spo�ecznej zajmowa�. Dochody czerpali g��wnie z wymiany handlowej oraz, o czym Josh ju� po raz drugi mia� okazj� si� przekona�, ze sprzeda�y si�str i c�rek, na kt�re zawsze znajdowali si� ch�tni. Czekaj�c cierpliwie na odpowied� gospodarza, kt�ry wa�y� w tej chwili wszystkie za i przeciw, Josh zawiesi� wzrok na grupie siedz�cych w najdalszym k�cie kobiet. Ich pe�ne szacunku i uleg�o�ci zachowanie nie przeszkadza�o im wysy�a� od czasu do czasu w stron� m�czyzn �miej�cych si� i zaciekawionych spojrze�. Zagniata�y teraz ciasto z m�ki uzyskanej z ziemnych �o��dzi oraz formowa�y je w p�askie bochenki, kt�re nast�pnie wk�ada�y do niskiego kamiennego pieca. Maj�c za sob� prawie dwumiesi�czn� w�dr�wk� g�rskimi szlakami, Josh a� prze�kn�� �lin� na my�l, �e niebawem skosztuje takiego rarytasu jak ciep�y, pachn�cy chleb. Nast�pn� jego my�l� by�o, �e je�eli on, Josh, nie wyka�e si� dostatecznym uporem i chytro�ci� w rozmowie z Chogamem, jedna z tych kobiet zostanie niebawem jego �on�. Nie mia�by nic przeciwko temu, �eby lec z kt�r�� z nich na nied�wiedziej sk�rze i za�y� rozkoszy. Dziewcz�ta Hupa s�yn�y z urody i mi�osnych talent�w. Kiedy by� tu po raz ostatni, mia� pod swoim kocem kilka z nich i na �adn� nie m�g� narzeka�. Odwdzi�czy� si� towarami z juk�w, u�miechem i mi�ym s�owem. Stanowczo jednak, czym innym by� o�enek z jedn� z tych czarnookich pi�kno�ci. Tym bardziej, �e on, Josh, musia� dotrze� na p�noc w jak najkr�tszym czasie. Poza tym �adna kobieta, niewa�ne, Indianka czy bia�a, nie mog�aby usun�� z jego serca Catherine, najwi�kszej mi�o�ci. Chogam dotkn�� naszyjnika, jakby to muszle mia�y mu podyktowa� odpowied�. Ku zaskoczeniu Josha, w s�owach wodza nie by�o ani �ladu wahania. - We�miesz t� kobiet�, kt�r� ci daj�, i opu�cisz nasz� wiosk� - rzek� stanowczo. - Jest wielkiej urody i ma �elazn� wol�. Dotrzyma ci kroku w w�dr�wce poprzez �niegi i lody. Josh, z natury ma�o podejrzliwy, nagle si� zaniepokoi�. Wiedzia� wszak bardzo dobrze, �e Chogam nie przepu�ci� jeszcze �adnej zgrabnej �licznotce o zalotnym u�miechu, kt�ra z tych czy innych wzgl�d�w mog�a do niego nale�e�. Jego bogata kolekcja �on stanowi�a tyle� fundament jego panowania, co przedmiot zazdro�ci pozosta�ych wsp�plemie�c�w. Nie uszczupla�by swego stad�a, gdyby nie zmusza�y go do tego jakie� nadzwyczajne okoliczno�ci. - Je�li jest taka pi�kna, jak twierdzisz, to dlaczego chcesz si� jej pozby�, wodzu? - spyta� Josh bez ogr�dek. W odpowiedzi wyr�czy� wodza jeden z cz�onk�w starszyzny: - Przyby�a do nas zza g�r. Nie zna zwyczaj�w Hupa ani naszego j�zyka. Nie chce si� te� go nauczy�. Chogam po raz pierwszy utraci� sw�j majestatyczny spok�j. Zrobi� kwa�n� min� i rzek� z mieszanin� irytacji i urazy w g�osie: - M�j wuj powiedzia� prawd�. Ta kobieta, cokolwiek zrobi lub powie, zawsze musi kogo� obrazi�. Ju� zap�aci�em z tego powodu wiele grzywien. Josh podrapa� si� w brod�. Tak wi�c dotarli wreszcie do sedna sprawy. Kobieta, kt�r� chciano mu sprzeda�, uszczupla�a ka�dego dnia materialne zasoby Chogama, z czym ten, naturalnie, nie m�g� si� pogodzi�. Josh zna� ju� na tyle obyczaje mi�uj�cych pok�j Zielonych W�y oraz ich niepisany kodeks, by wiedzie�, i� pokrzywdzony mia� tutaj pe�ne prawo do materialnego odszkodowania. Bezstronny mediator porozumiewa� si� z dwiema zwa�nionymi stronami i to on ustala� wysoko�� grzywny za wyrz�dzon� szkod�. Wszystko, pocz�wszy od morderstwa, a sko�czywszy na publicznej zniewadze, za- �atwiano w ten spos�b. Dla takiego sk�pca jak Chogam by�o nie do pomy�lenia, �e kobieta zamiast zysku przynosi straty, i to ca�kiem powa�ne. - Ona jest z twego plemienia - doda� w�dz, jak gdyby to przes�dza�o spraw�. Josh zmierzy� go uwa�nym spojrzeniem. - Co przez to rozumiesz, wodzu? - Jej rodzice nie byli Indianami. Josh b�yskawicznie zrobi� przegl�d wszystkich mo�liwo�ci. Tak si� sk�ada�o, �e w tych stronach �atwiej by�o trafi� na nied�wiedzia grizzly ni� na bia�� kobiet�. S�ysza�, �e Pierre Levesque przywi�z� w te g�ry sw� �wie�o po�lubion� Kanadyjk�, dotar�y r�wnie� do jego uszu p�otki o jakiej� bia�ej kobiecie, kt�ra do��czy�a do m�a w Forcie Vancouver, tym najdalej wysuni�tym na p�noc posterunku Brytyjskiej Kompanii Futrzarskiej. S�ysza� te� o kilku innych. Jakim�e sposobem jedna z tych kobiet mog�a si� znale�� w tej zagubionej w g�rach india�skiej wiosce? Naturalnie, skoro ju� tu si� znalaz�a, to musia�a zosta� a� do wiosennych roztop�w, kiedy to g�rskie szlaki staj� si� bezpieczniejsze, nigdy nie b�d�c ca�kowicie bezpiecznymi. On sam, wytrawny traper i znawca tych g�r, z trudem dotar� tu �ywy i ca�y, i tylko szcz�ciu zawdzi�cza�, �e zap�aci� za ryzyko jedynie okulawieniem konia. - Porozmawiam z ni� - rzek�, nie spuszczaj�c badawczego wzroku z Cho-gama. - Dowiem si� od niej najpotrzebniejszych rzeczy i przeka�� je tym, z kt�rymi dotychczas �y�a, oni za� wykupi� j� za du�o wi�ksz� cen� od tej, jak� ja m�g�bym zap�aci�. Wezwij j�, a wszystko... Przerwa�, gdy� na dworze da�o si� s�ysze� w�ciek�e ujadanie. Zap�aka�o dziecko. Jaka� kobieta wykrzykiwa�a co�, czego on, Josh, nie m�g� zrozumie�. Nagle szczekanie przesz�o w �a�osny skowyt i ucich�o. Na mi�sistym obliczu Chogama odmalowa�a si� rezygnacja. - Nie potrzebuj� jej wzywa�. Oto sama nadchodzi. Bez pozwolenia i zaproszenia. - Wyda� ci�kie westchnienie. - Ju� dawno przestali�my wymaga� od niej innego post�powania. Faktycznie, sk�ry zas�aniaj�ce wej�cie rozchyli�y si� i na tle jasnego nieba zarysowa�a si� posta� kobiety. Josh ujrza� pl�tanin� czarnych w�os�w i jakby sk�rzany w�r pokutny, kt�ry zwisaj�c z ramion, si�ga� a� do samych jej st�p. Po chwili sk�ry opad�y i kobieta ruszy�a dumnym krokiem ku siedz�cym wok� ogniska m�czyznom. Kiedy jej twarz znalaz�a si� w kr�gu �wiat�a, Joshowi �ywiej zabi�o serce. Chogam nie k�ama�, cho� nie powiedzia� wszystkiego. Kobieta by�a nadzwyczajnej urody. Z burz� czarnych w�os�w nad czo�em, z brwiami jakby wyrysowanymi w�glem, z rumie�cami niczym p�atki r�y na �niegu, stwarza�a wra�enie sko�czonej pi�kno�ci. W�r pokutny zas�ania� jej wdzi�ki, nie na tyle jednak, by nie mo�na si� by�o domy�li� pe�nych piersi, kr�g�ych bioder i n�g jak u �mig�ej samy. Krok pe�en gracji przydawa� jej ruchom arystokratycznego powabu, a okolone g�stymi i d�ugimi rz�sami ciemne, przepa�ciste oczy kontrastowa�y z delikatnymi, szlachetnymi rysami. Wszystko to sprawi�o, �e w Joshu obudzi�o si� po��danie. U�wiadomi� sobie, �e od tygodni by� w podr�y. Sp�dza� zimne noce w towarzystwie swego d�ugoz�bnego konia. W dodatku nie m�g� sobie przypomnie�, kiedy po raz ostatni zareagowa� w ten spos�b na widok kobiety. Nie potrzebowa� �ony, lecz jego cia�o da�o mu zna�, �e jest spragnione rozkoszy. Poderwa� si� i stan�� na swych d�ugich nogach. Czarnobrewa zatrzyma�a si� nagle. Wn�trze wigwamu by�o zadymione, nie na tyle jednak, by nie m�g� dojrze� wspania�ego blasku jej oczu. W oczach tych wszak�e nie by�o �ladu �yczliwo�ci, tylko czujno�� i napi�cie. Lustrowa�a go, prze�lizguj�c si� spojrzeniem po jego ozdobionym pi�rkiem kapeluszu bobrowym, krzaczastej brodzie, kt�rej kolor za spraw� s�o�ca i wiatr�w waha� si� mi�dzy burym a z�otawym, poplamionej i nieco rozche�stanej koszuli, rajtuzach z wilczej sk�ry i mokasynach ze sk�ry niegarbowanej. Kiedy za� zn�w spojrza�a mu w oczy, rozczarowanie na jej twarzy miesza�o si� z nieumiej�tnie skrywanym niesmakiem. Joshowi zrobi�o si� gor�co. W�a�ciwie sam przyznawa�, �e nie jest idea�em m�skiej urody. Nawet, kiedy by� g�adko wygolony i przyzwoicie ubrany, Catherine zwyk�a sobie �artowa�, �e przypomina bardziej kuguara ni� ludzk� istot�. Kobieta odezwa�a si� czystym, d�wi�cznym g�osem: - Parlez-vous francaise? Post�pi�a krok do przodu, lecz zn�w si� zatrzyma�a. Poci�gn�a swym pi�knie rze�bionym, arystokratycznym nosem. Josha ogarn�� wstyd. Przez ostatnie trzy tygodnie nie zmienia� ubrania. W�drowa� w nim, spa�, m�k�, poci� si� i sech� na wietrze. W rezultacie zat�skni� za pobytem w �a�ni. W tej chwili u�wiadomi� sobie, �e �a�nia by�a nie tyle luksusem, ile konieczno�ci�. Powt�rzy�a pytanie. Jak wi�kszo�� ludzi z g�r, Josh potrafi� porozumie� si� w kilku j�zykach. Przechodzi� p�ynnie z hiszpa�skiego na francuski i z francuskiego na kt�ry� z popularniejszych india�skich dialekt�w. Ale jego zas�b s��w we wszystkich tych j�zykach by� raczej ubogi. Swobodnie w�ada� jedynie angielskim. W tym te� j�zyku postanowi� zwr�ci� si� do nieznajomej. - Owszem, m�wi� troch� po francusku i dogada�bym si� w wielu sprawach z francuskim traperem. Ale z dam� wol� rozmawia� w j�zyku angielskim. - Zatem jeste� Anglikiem! Dlaczego od razu mi o tym nie powiedzia�e�? - Jej angielszczyzna by�a p�ynna, jakkolwiek troch� chropawa i wymagaj�ca poprawek w roz�o�eniu akcent�w. - Nie zapyta�a�, pani. I nie jestem Anglikiem, tylko Amerykaninem. - Dotkn�� palcami brzegu bobrowego kapelusza. - Josiah Jones, do us�ug. Pochodz� z Kentucky. - A wi�c Amerykanin - powiedzia�a wolno, i z ka�dej wym�wionej przez ni� zg�oski wy�ania�a si� ta oto prawda, �e nie ma wysokiego mniemania o Amerykanach. Haniebny wygl�d Josha tylko utwierdza� j� w tej opinii. Nic dziwnego, �e Chogam chcia� jak najszybciej pozby� si� tej kobiety. Mo�na by rzec, obra�a�a innych samym swym oddechem. - Jestem hrabina Tatiana Grigoriewna Karanowa - o�wiadczy�a wynio�le. - Moim krajem ojczystym jest Rosja. B�d�c do szpiku ko�ci republikaninem, Josh gardzi� jakimi� tam arystokratycznymi tytu�ami. Fakt, �e jego ojciec zgin�� od angielskiej kuli, by� dodatkowym powodem jego antyrojalistycznego nastawienia. - Ju� zatem wiem, kim jeste� i sk�d pochodzisz, hrabino. Nie wiem tylko, jak si� znalaz�a� w dolinie Indian Hupa, gdzie, przyznasz, nie�atwo trafi�. Jej ciemne oczy jeszcze bardziej �ciemnia�y. - P�yn�am statkiem z Archangielska. Pewnego dnia rozp�ta� si� sztorm. Zrobi�o si� ciemno jak w nocy. Straszliwy wicher siek� deszczem, �niegiem i gradem. Nadbiega�y coraz to wi�ksze i wi�ksze fale. Nasz statek zacz�� ton��. Mnie zmy�a z pok�adu jedna z fal. - Wstrz�sn�a si� na wspomnienie tamtych chwil. - Nie uton�am tylko dzi�ki skrzyni, kt�rej kurczowo si� trzyma�am. Wyci�gn�li mnie z morza jacy� rybacy w d�ugich malowanych �odziach. To mogli by� tylko Chinooksi lub Yuroksi, pomy�la� Josh. Oba te plemiona p�ywa�y na d�ugich �odziach wyd�ubanych z pni ogromnych kalifornijskich sekwoi. - Nie pami�tam wygl�du tych ludzi - ci�gn�a. - Mia�am wysok� gor�czk� i majaczy�am. Ci rybacy przekazali mnie jakiemu� innemu plemieniu. A ci z kolei przywie�li mnie tutaj. Przerwa�a i spojrza�a nienawistnie na Chogama. - Kupi� mnie ten cz�owiek - rzek�a z bezbrze�n� pogard�. - Mia� zamiar uczyni� ze mnie swoj� na�o�nic�, lecz srodze si� rozczarowa�. Dla Josha by�o oczywiste, �e ta rosyjska hrabina, je�li by�a rosyjsk� hrabin�, mia�a mn�stwo szcz�cia, trafiaj�c do Indian Hupa, kt�rzy nigdy nie posuwali si� do gwa�cenia kobiet, traktuj�c taki czyn jako ujm� na honorze. Tote� nie maj�c z kobiety �adnej przyjemno�ci, a ponosz�c same tylko straty, Chogam postanowi� j� sprzeda�. Josh u�wiadomi� sobie, �e chyba b�dzie musia� j� kupi�. Jako Rosjanka nie mog�a liczy� na wykupienie przez rodak�w, kt�rzy bodaj�e nigdy nie zapuszczali si� w te strony. Tak, Chogam dobrze to sobie wykalkulowa� i z pewno�ci� nie odst�pi od ��danej sumy. A on, Josh, stanie si� n�dzarzem. Us�ysza� d�ugie westchnienie i podni�s� wzrok. - A potem zacz�y si� �nie�ne zamiecie i ju� nie mog�am opu�ci� doliny. W rezultacie jestem tu jak w pu�apce. - Nagle u�miechn�a si�, ale nie tak zwyczajnie, tylko jak kto�, kto dostrzeg� promyk nadziei. - A teraz ty przyjecha�e�, Jo... Jo... - Josiah. Josiah Jones. - Racja! Josiah Jones. Przyjecha�e� i zabierzesz mnie do rosyjskiej osady Fort Ross. Przez chwil�, jedn� ulotn� chwil�, Josh chcia� przysta� na jej ��danie. By�a w bardzo trudnym po�o�eniu i bez w�tpienia potrzebowa�a pomocy. �aden cz�owiek g�r, godny tego miana, nie odwr�ci si� plecami do kogo� w potrzebie, oboj�tne, czy tym kim� jest przyjaciel, czy wr�g. Ka�dy w�drowiec przemierzaj�cy t� dzik�, odludn� krain�, powinien mie� na wzgl�dzie, �e pr�dzej czy p�niej sam b�dzie potrzebowa� pomocy. Zaraz jednak Josh odrzuci� t� my�l. By� wszak na us�ugach prezydenta Stan�w Zjednoczonych, to jego rozkazy go tu przywiod�y, to przed nim b�dzie musia� t�umaczy� si� ze swoich decyzji. Gdyby nawet jecha� do Fort Vancouver wy��cznie dla w�asnych korzy�ci, nie m�g�by ryzykowa� towarzystwa kobiety o tej porze roku. Uwa�a� si� za twardego i mo�e nawet by� twardy, a mimo to tym razem �niegi o ma�o go nie zwyci�y�y. Nie, najlepiej b�dzie, jak ta ksi�na zostanie tutaj i poczeka, a� on da zna� Rosjanom, kt�rzy z pewno�ci� wykupi� j� bez �adnych targ�w od Cho-gama. - Z przyjemno�ci� spe�ni�bym pani pro�b�, hrabino, ale wybieram si� na p�noc, nie na po�udnie. Machn�a lekcewa��co r�k�. - P�jdziesz ze mn� na po�udnie, potem zawr�cisz. Zap�ac� ci - obrzuci�a go taksuj�cym spojrzeniem, jakby bada�a jego warto�� - pi��dziesi�t rubli, chcia�am powiedzie�, dolar�w. - Pieni�dze nie maj� tu nic do rzeczy. Najwa�niejszy jest �nieg, kt�ry zasypa� prze��cze i szlaki, i l�d, kt�ry czyha pod cie�szymi warstwami puchu na po�udniowych zboczach. Kobieta nie przejdzie. Tam czeka pani� pewna �mier�. Bezpieczniej zosta� z Indianami. Gdy tylko dotr� do wybrze�a, wy�l� list do pani rodak�w. Zjawi� si� tu na wiosn�. Patrzy�a na� z politowaniem, zupe�nie jakby by� dzieckiem, kt�re nie mo�e poj�� najprostszych dzia�a� arytmetycznych. - Niczego nie rozumiesz. Musz� dotrze� do Fort Ross jak najszybciej. To bardzo wa�ne. - Tak wa�ne, hrabino, �e nie mo�esz poczeka� tutaj kilka tygodni? Prawda by�a taka, �e b�d�c na pa�stwowej s�u�bie i podlegaj�c rozkazom najwy�szych w�adz, Josh musia� by� przede wszystkim pos�uszny niepisanemu prawu g�r. Wolno by�oby mu zmieni� plany tylko wtedy, gdyby musia� ratowa� komu� �ycie lub zdrowie. - Nie! Nie mog� czeka�! Musz� by� w Fort Ross, zanim drzewa zaczn� p�czkowa�. - Jakie znowu drzewa? - Te, kt�re mam dogl�da�. Jab�onie, grusze, �liwy... - Macha�a w powietrzu r�kami, pr�buj�c przypomnie� sobie inne angielskie nazwy drzew owocowych. Tymczasem Josh, drapi�c si� w brod�, zastanawia� si�, jak mo�liwie g�adko m�g�by jej odm�wi�. Mia� wa�niejsze rzeczy na g�owie ni� jakie� tam p�czkuj�ce czy kwitn�ce jab�onie. Chodzi�o o przysz�o�� ca�ego narodu. - Przykro mi, hrabino - rzek� grzecznie, acz stanowczo. - Kieruj� si� na p�noc. Zdecydowanie i nieodwo�alnie. B�dziesz musia�a pozosta� w tej wiosce a� do wiosennych roztop�w. Spojrza�a na� z gniewnym niedowierzaniem. - Wi�c nie we�miesz mnie ze sob�? - Na to wygl�da. D�wi�k, jaki ulecia� z jej ust, przypomina� skowyt. Oczy rozszerzy�y si� i wydawa�o si�, jakby zajmowa�y teraz p� twarzy. R�ce opad�y wzd�u� pokutnego wora. P�sowe wargi rozchyli�y si�, ukazuj�c bia�e, r�wne z�by. Josh wstrz�sn�� si�. Nazywano go samotnym wilkiem, zdobywc� niedost�pnych szczyt�w, cz�owiekiem twardym jak moczona w wodzie i suszona w s�o�cu sk�ra bawo�u, a jednak ta kobieta, targana w tej chwili rozpacz� i w�ciek�o�ci�, zrobi�a na nim g��bokie wra�enie. Pomijaj�c jej niepospolit� urod�, rz�dzi�y ni�, by tak rzec, same nami�tno�ci. Krzycza�a co� do niego w swej ojczystej mowie i Josh m�g� si� tylko domy�li�, �e nie s� to komplementy. Tego samego zdania by� Chogam i uzna�, �e musi po�o�y� temu kres. Zerwa� si�, chwyci� kobiet� za rami� i si�� powi�d� ku wyj�ciu. - Nie obra�aj mojego go�cia - rzek� �aman� angielszczyzn�. - Chcesz mnie znowu narazi� na zap�acenie grzywny? Zachowuj si� tak jak inne kobiety, abym nie musia� ka�dego dnia przywo�ywa� ci� do porz�dku. B�d� rozwa�na w swym post�powaniu. - Zawsze jestem rozwa�na! - odpar�a ze z�o�ci�, pr�buj�c szarpni�ciem uwolni� rami�. - Ale musz�... - Niczego nie musisz. Decyzje nale�� do m�czyzn -przypomnia� jej poblad�y z gniewu w�dz Zielonych W�y, po czym schyli� g�ow� i szepn�� jej co� do ucha. Cokolwiek jej powiedzia�, s�owa odnios�y natychmiastowy skutek: kobieta przesta�a si� opiera�. Wysz�a, a sk�ry zas�aniaj�ce wej�cie zn�w opad�y. W wigwamie zapanowa�a cisza. Kobiety w k�cie zastyg�y, kilka z nich z r�kami w rozczynianym cie�cie. M�czy�ni przy ognisku przypominali pos��ki z br�zu i tylko odblask ognia ta�cz�cy na ich rze�bionych twarzach nadawa� im poz�r �ywych istot. Kobieta, kt�ra wysz�a, wprawi�a wszystkich w zadziwienie. Josh nie by� nawet tym zaskoczony. Objawi�a mu si� bowiem jako zjawisko prawdziwie niezwyk�e. Nami�tna i impulsywna -jak�e r�ni�a si� od Catherine, Catherine Van Buren z jej pogodn�, z�ocist� urod�. Wspomnienie kobiety, z kt�r� by� zar�czony, sprawi�o, �e serce �cisn�o mu si� z b�lu. Ale trwa�o to tylko jedn� kr�tk� chwil�. Mrucz�c co� pod nosem, Chogam wr�ci� na swoje miejsce. Zn�w wszyscy siedzieli na roz�o�onych wok� ogniska nied�wiedzich sk�rach i tylko miny mieli inne. Josh odchrz�kn��, powracaj�c do zasadniczego tematu: - Rozwa�y�em ponownie twoj� propozycj�, wodzu. Kupi� od ciebie t� kobiet�. Musz� jednak zaznaczy�, �e cena, kt�rej ��dasz, nie wchodzi w og�le w rachub�. Oblicze Chogama rozpogodzi�o si�. ROZDZIA� DRUGI Tatiana sz�a szybkim krokiem w kierunku wigwamu, w kt�rym mieszka�a wraz z kilkoma �onami Chogama. Jej obszyte futrem mokasyny �miga�y po wydeptanej w �niegu �cie�ce. Mro�ne powietrze wdziera�o si� do p�uc i szczypa�o policzki, ale nie zwraca�a na to uwagi. Rozgniewana i rozczarowana, zastanawia�a si�, jak to wszystko by�o mo�liwe. Po tylu tygodniach oczekiwania na odmian� losu, po tylu modlitwach o �ask� i wsparcie pojawia si� wreszcie w tej odci�tej od �wiata g�rskiej dolinie przybysz z zewn�trz i ju� sam ten fakt otwiera przed ni� zatrza�ni�te, zdawa�oby si�, na zawsze wrota nadziei. Podniecona, wdzi�czna za okazan� jej �ask�, biegnie do namiotu narad, wpada do �rodka... i c� si� okazuje? �w niechlujny, brodaty, cuchn�cy w��cz�ga jest g�uchy na jej pro�by i ani my�li zabra� jej do Fort Ross! A to potw�r! Prostak! G�upek! Okrutnik! Och, gdyby nie by�a w tak rozpaczliwym po�o�eniu, to ani by jej do g�owy nie przysz�o zwraca� si� po cokolwiek do tego wstr�tnego indywiduum. Jednak tutejsze kobiety zna�y go i zapewni�y j�, �e mo�na mu zaufa�. Mimo to, gdyby mia�a jaki� wyb�r, wola�aby poprosi� o opiek� najbardziej krwio�erczego z Indian ni� tego brodatego typa. Rzecz w tym, �e nie mia�a wyboru i to by�o najgorsze. Je�li nie pojawi si� w Fort Ross w okre�lonym terminie, to znaczy przed por� p�czkowania drzew owocowych, to wyda na siebie wyrok �mierci. Zginie te� jej ojciec, a resztka, jaka jej pozosta�a ze skonfiskowanych w�o�ci, przejdzie w cudze r�ce. W ten spos�b zemsta cara Miko�aja si� dope�ni. Niech b�dzie przekl�ty po trzykro� imperator Wszech-rosji! Zatrzyma�a si� i wspar�a czo�o o s�up wbity w ziemi� niedaleko wej�cia do wigwamu. Jak w og�le do tego dosz�o, �e znalaz�a si� w a� tak beznadziejnym po�o�eniu? By�a wielk� dam�, a jest teraz na �asce india�skiego wodza. Chodzi�a w at�asach, aksamitach i koronkach, a teraz ma na sobie jaki� sk�rzany �ach, kt�rym tam, w Rosji, wstydzi�aby si� okry� swego konia. A w dodatku musi b�aga� o lito�� nieokrzesanego, t�pego Amerykanina. Ona, kt�ra by�a niegdy� ulubienic� carskiego dworu, �on� eleganckiego kapitana gwardii carskiej, c�rk� wielkiego uczonego. �zy nap�yn�y jej do oczu. Zacisn�a powieki. Czy naprawd� tylko trzy lata dzieli�y j� od tamtych czas�w, kiedy to ch�odzi�a rozpalon� twarz kosztownym wachlarzem, potrz�sa�a lokami i co chwila wybucha�a bezmy�lnym, zara�liwym �miechem? I tylko dwa lata od tamtego momentu, gdy upatrzy�a sobie m�a i straci�a �aski cara? I tylko rok od dnia, w kt�rym przymuszono j� do stawienia si� na placu ka�ni, gdzie jej przystojnemu, nieodpowiedzialnemu ma��onkowi kat za�o�y� na szyj� straszn� �elazn� obr�cz, a potem j� zacisn��? Nie, od tamtych wydarze� musia�y up�yn�� ca�e dziesi�ciolecia. Dziesi�ciolecia b�lu, strachu i rozpaczy. Wyla�a ca�e morze �ez. �zy jednak nie mog�y niczego naprawi� ani niczemu zapobiec. Pozostawia�y tylko po sobie poczucie jeszcze wi�kszej beznadziejno�ci i zagubienia. W tej chwili wprawdzie uda�o si� jej powstrzyma� od p�aczu, ale by�a ca�kiem bezbronna wobec wspomnie�. Obrazy pojawia�y si� i znika�y. Zn�w widzia�a fronton Pa�acu Zimowego i cebulaste kopu�y petersburskich cerkwi. Zn�w s�ysza�a dzwoneczki u sa� i skrzypcowe tutti pa�acowej orkiestry. Zn�w wdycha�a wo� ja�min�w i bz�w, ona, rozkochana i rozbawiona dziewczyna, pe�na wiary, �e rozkochan� i rozbawion� pozostanie do ko�ca �ycia. Bo�e, jaka by�a wtedy g�upia. Wierzy�a w co� tak z�udnego i wymy�lonego przez poet�w jak mi�o��. Aleksiej nie szcz�dzi� jej wprawdzie dowod�w nami�tnego uwielbienia, lecz czyni� to tylko w chwilach, gdy w pobli�u nie by�o jakiej� innej m�odej pi�kno�ci. By� mo�e jednak nauczy�aby si� w ko�cu wsp�y� z tym cz�owiekiem o s�abym charakterze, a nawet wybacza� mu jego grzeszki. Niestety, sta�o si� co�, czego nie mo�na by�o przewidzie�. Aleksiej �ci�gn�� na ca�� rodzin� straszliwy gniew cara. Do��czy� do spisku maj�cego na celu ograniczenie w Rosji w�adzy absolutnej. Kiedy �w spisek zosta� wykryty, ona, Tatiana, r�wnie� znalaz�a si� w grapie podejrzanych i jedynie na skutek osobistego wstawiennictwa carowej oraz b�aga� ojca nie zosta�a stracona wraz z m�em. Wci�� m�oda, ale ju� do�wiadczona przez los, pozbawiona zosta�a ponadto �rodk�w utrzymania, jako �e car nakaza� skonfiskowa� niemal ca�y jej maj�tek. Trzeba by�o jako� si� ratowa� i tu na pewien pomys� wpad� jej ojciec. Istnia�a Rosyjsko-Ameryka�ska Kompania Futrzarska, kt�ra dawa�a nadzieje na pewne dochody i kt�rej patronowa� sam imperator. Ojciec Tatiany postanowi� w ni� zainwestowa� i wszystko by�oby dobrze, gdyby nagle handel futrami si� nie za�ama�. Dzisiaj rosyjska plac�wka w Fort Ross by�a w powa�nych tarapatach, a ojcu grozi�o bankructwo. To ona by�a wszystkiemu winna. Ona i jej g�upia, dziewcz�ca wiara w co� tak z�udnego jak mi�o��. W rezultacie doprowadzi�a siebie i innych na skraj przepa�ci. Czu�a si� w obowi�zku uratowa� to, co si� da. Musia�a to zrobi�, �eby pom�c rodzinie. Dokona tego przy pomocy tego prostackiego, zaro�ni�tego, odpychaj�cego Amerykanina. Tego Josiaha Jonesa. Unios�a g�ow�. Rozpacz w jej sercu ust�pi�a miejsca �lepej determinacji, tej samej, kt�ra kaza�a jej przep�yn�� Pacyfik, prze�y� katastrof� szkunera i przeby� szmat niego�cinnego l�du. Za wszelk� cen� nale�y przekona� Amerykanina, �eby odstawi� j� do Fort Ross. Wyrwie mu z ust zgod�, cho�by mia�a wyrzec si� lepszej cz�stki siebie. Zacisn�a z�by, podnios�a sk�rzan� klap� i wesz�a do wigwamu. Owion�o j� nagrzane powietrze. Chwil� przyzwyczaja�a wzrok do panuj�cego wewn�trz p�mroku. Postacie dzieci, kobiet i ps�w nabra�y wreszcie wyra�nych kontur�w. Tylko blask ognia roz�wietla� wn�trze. Tatiana podesz�a do siedz�cej na pos�aniu z bobrowych sk�r pi�knej brzemiennej dziewczyny. Najm�odsza z �on Chogama przerwa�a wyplatanie koszyka i powita�a Rosjank� szerokim u�miechem. Ta mi�a, cicha, uczynna istota opiekowa�a si� Tatian� od pierwszego dnia. Karmi�a s�ab�, poi�a gor�czkuj�c�, uczy�a m�wi� niem�. Kiedy za� odepchni�ty przez Tatian� Chogam wpad� w wielki gniew, Re-Re-An udobrucha�a go i sprawi�a, �e nie ponawia� ju� zalot�w. Tak oto przez sw� dobro� zaw�adn�a sercem rosyjskiej hrabiny, kt�ra marz�c o wydostaniu si� z doliny, smutnia�a jedynie na my�l o czekaj�cym j� rozstaniu z india�sk� przyjaci�k�. - Widzia�a� go? - spyta�a czerwonosk�ra pi�kno��. -Brodatego cz�owieka? - Nawet rozmawia�am z nim. Re-Re-An wdzi�cznym gestem wskaza�a Tatianie miejsce obok siebie. - Siadaj i o wszystkim mi opowiedz. Tatiana nie da�a si� prosi� dwa razy. Opad�a na mi�kkie bobrowe futra i pr�bowa�a zebra� my�li. Rzucona przez z�o�liwy los pomi�dzy Indian Hupa, z konieczno�ci musia�a opanowa� podstawowe zwroty ich j�zyka. Na szcz�cie nauka nigdy nie sprawia�a jej wi�kszych trudno�ci. Angielskiego nauczy�a si� w ci�gu roku; mieszka�a w�wczas z rodzicami w Londynie, gdy poprzedni car Aleksander mianowa� jej ojca ambasadorem Rosji przy dworze angielskim. Co si� za� tyczy j�zyka francuskiego, to przyswaja�a go sobie od dziecka razem z rosyjskim, cho� bynajmniej nie kosztem rosyjskiego. W por�wnaniu z tymi trzema europejskimi j�zykami j�zyk Indian Hupa wydawa� si� bardzo prosty, je�li nie wr�cz prymitywny. Najwi�kszy k�opot sprawia�o jej opanowanie r�nych sposob�w wymawiania tych samych zg�osek i po��cze� zg�osek, bo od tego w du�ym stopniu zale�a�o znaczenie poszczeg�lnych wyraz�w. - Czy� nie jest taki, jak ci go opisa�am, Ta-Ti-An? -spyta�a Re-Re-An g�osem mi�kkim jak aksamit. - Wysoki, prosty jak trzcina i o nogach jelenia? - Nie. Jest wielkim, brzydkim, kud�atym nied�wiedziem. Na twarzy dziewczyny odmalowa�o si� zdumienie. - A mo�e to nie Jo-Sigh-Ah przyby� do naszej wioski? - M�wimy o tym samym �le wychowanym Amerykaninie. - I s�dzisz, �e jest brzydki? Tatiana skuba�a koniec swego warkocza. - A ty jeste� innego zdania? - To prawda, �e nie dor�wnuje urod� m�czyznom ze szczepu Zielonych W�y. Jednak, kiedy zimowa� tutaj przed trzema laty, zwabi� pod sw�j koc u�miechem i prezentami wiele india�skich kobiet. Rosjanka �achn�a si�. Nie wyobra�a�a sobie, by jakakolwiek kobieta mog�a odda� si� dobrowolnie temu indywiduum. M�g� by� sobie wysoki i prosty jak sosna, i nawet szeroki w barach. Ale zarazem by� brudny, prostacki, zaro�ni�ty i... �mierdzia�. Tak, ten cz�owiek cuchn�� jak skunks. Podesz�a do nich jedna z krz�taj�cych si� przy ognisku kobiet. - Ja r�wnie� by�am pod jego kocem - powiedzia�a. -Ale nie u�miechem mnie zwabi�. Brodaty cz�owiek wie, jak sprawi� kobiecie przyjemno��. Indianki zachichota�y. Jedynie Tatiana zachowa�a powag� wobec tych spro�no�ci. Na pocz�tku jej pobytu w dolinie szokowa�a j� swoboda, z jak� Indianie podchodzili do spraw uznanych gdzie indziej za wstydliwe i najbardziej intymne. Teraz wiedzia�a ju�, �e dla nich fizyczna mi�o�� by�a czym� r�wnie naturalnym jak oddychanie czy jedzenie. Nie, Hupa nie nape�niali jej niesmakiem, ale Amerykanin tak. Wszystko wskazywa�o na to, �e niewiele si� r�ni� od Aleksieja, kt�ry je�li szuka� dr�g, to tylko tych wiod�cych do cudzej sypialni. Skrzywi�a si� z pogard�. Re-Re-An zauwa�y�a ten grymas i westchn�a. Stanowcza odmowa Tatiany sp�dzenia nocy z bogatym i przystojnym Chogamem wywo�a�a wielkie poruszenie w�r�d mieszkanek wioski. Indianki w �aden spos�b nie mog�y poj�� takiego post�powania. Tatiana ani my�la�a zaspokoi� ich ciekawo��. Wyja�ni�a tylko, �e ju� mia�a jednego m�a i nie zamierza mie� drugiego. - Nadejdzie chwila - powiedzia�a Re-Re-An - kiedy zn�w zapragniesz przyjemno�ci, jak� kobiecie da� mo�e tylko m�czyzna. Masz w sobie za du�o z or�a, by nie t�skni� za lotem. - W takim razie wiedz - odpar�a Tatiana - �e na towarzysza tego lotu wybior� kogo� naprawd� wyj�tkowego. M�wmy teraz o czym innym. O tym, jak mam przekona� przybysza, �eby mnie zabra� ze sob�. - Cho-gam dopilnuje ju� tego. Ze swoim ci�tym j�zyczkiem i dziwnym zachowaniem okaza�a� si� bardzo kosztown� �on�. Bardzo chce si� ciebie pozby�. I zn�w Tatiana �achn�a si�. Bo cho� nie zas�u�y�a sobie na wzgl�dy wodza, sprawi�o jej osobliw� przykro��, �e maj� tu jej do��. Re-Re-An wr�ci�a tymczasem do wyplatania koszyka. Jej palce �miga�y z zawrotn� szybko�ci�. W szkielet z okorowanych ga��zek wierzbiny wplata�y warkocze pi�knie zrudzia�ej trawy, w kt�r� z kolei, dla uzyskania wzoru i puszysto�ci, trafia�y co kilka splot�w r�nobarwne pi�rka. Tatiana podziwia�a jej zr�czno��. W og�le zd��y�a ju� zauwa�y�, �e koszykarskie wyroby Indian Hupa s� na najwy�szym artystycznym poziomie. Tace, kosze, koszyki, naczynia grzebalne i pojemniki na �ywno�� zachwyca�y oryginalno�ci� wzor�w, �cis�o�ci� splot�w i proporcjonalno�ci�. W jednym z takich koszy, r�wnie� zrobionych przez Re-Re-An, Tatiana przechowywa�a resztki cennej przesy�ki, czyli to, co zdo�a�a uratowa� z morskiej katastrofy. India�scy rybacy, kt�rzy wyci�gn�li j� z wody, chcieli naturalnie przyw�aszczy� sobie skrzyni�, kt�ra przez wiele godzin stanowi�a jej tratw� ratunkow�. Po��czyli j� z �odzi� linami i zacz�li holowa� ku brzegowi. Silny przyb�j cisn�� jednak�e skrzyni� na przybrze�ne ska�y. Rozpad�a si� na kawa�ki. P�ywa z zimna i przera�enia Tatiana znalaz�a w sobie do�� si�y, by wyrwa� si� Indianom, skoczy� do wody i zebra� z powierzchni to, co nie zd��y�o jeszcze zaton��. Potem przez ca�e tygodnie strzeg�a skromnych pozosta�o�ci bezcennego skarbu z troskliwo�ci� matki pochylonej nad swym dzieckiem. Na szcz�cie nikt nie pozna� si� na ich warto�ci. Zreszt� temu akurat trudno by�o si� dziwi�, skoro prawd� zna�y jedynie trzy osoby - ona, jej ojciec i car Miko�aj. Je�eli jednak nie dowiezie skarbu do Fort Ross w ustalonym terminie, straci on wszelk� warto��. Tatiana przygryz�a usta. Oby Chogam nie zmieni� zdania. Musia�a, naprawd� musia�a dotrze� do Fort Ross, zanim drzewa przebudz� si� z zimowego snu. Minuty wlok�y si� niemi�osiernie. Godziny zdawa�y si� dniami. M�czy�ni zapewne ko�czyli ju� narad�. Niebawem udadz� si� do �a�ni, gdzie oddawszy swe cia�a dzia�aniu pary, b�d� zabija� czas gr� w ko�ci. Kiedy za� ksi�yc stanie ponad wierzcho�kami g�r, wy�oni� si� ze swego m�skiego kr�lestwa, a�eby wzi�� udzia� w biesiadzie wydanej na cze�� ameryka�skiego trapera. Atmosfer� przygotowa� wyczuwa�o si� r�wnie� w tym wigwamie. Kobiety kr�ci�y si� jak frygi, a ka�da mia�a inne zadanie. Jedna miesi�a ciasto i formowa�a je w bochenki, druga sortowa�a zasuszone cebule, odrzucaj�c nadgni�e i robaczywe, trzecia spryskiwa�a wod� p�aty w�dzonego �ososia, czwarta wreszcie �aja�a dzieciarni�, �e ta nie pilnuje ognia. Tylko Tatiana nie mia�a �adnego zaj�cia. Kr�ci�a si� bez celu, coraz bardziej zdenerwowana i niecierpliwa. Wreszcie sk�rzana klapa odchyli�a si� i do �rodka wesz�a najstarsza z �on Chogama. Tatiana rzuci�a si� ku niej. - I co? - spyta�a zduszonym g�osem. - Za�atwione - odpar�a Indianka, mlaskaj�c j�zykiem. - Brodaty cz�owiek zgodzi� si� zap�aci�. Tatiana podzi�kowa�a w duszy Bogu. Ju� ona dopilnuje, �eby Amerykanin zosta� sp�acony z nawi�zk�. Niech tylko dotr� do Fort Ross. By�a tak podniecona perspektyw� odmiany losu, �e ma�o co nie przegapi�a s��w, kt�re pad�y po tamtych. - Ale ty masz na razie pozosta� tu z nami. Brodaty cz�owiek kogo� po ciebie przy�le. Tatiana odrzuci�a g�ow�. - Co powiedzia�a�? - Nie us�ysza�a�, Ta-Ti-An? Masz czeka� na przybycie ludzi z twojego plemienia. Tatiana wpad�a w rozpacz. - Ale� ja tu nie mog� zosta�! Nie mog� i nie zostan�! Leciwa �ona Chogama poczu�a si� obra�ona. Jej mina nie pozostawia�a co do tego �adnych w�tpliwo�ci. Tatiana zreflektowa�a si�. - Wybaczcie mi, prosz�. Jeste�cie bardzo dobre dla mnie. Dzi�kuj� wam z ca�ego serca za opiek� i serdeczno��. Musz� jednak jak najszybciej dosta� si� do Fort Ross. - Powiedz to swojemu m�owi. - M�owi? - Kupi� ci�, a wi�c nale�ysz do niego. On teraz b�dzie decydowa� o wszystkim. - Co?! Jeszcze zobaczymy! I to bardzo pr�dko! Wykrzyczawszy te s�owa, Tatiana skierowa�a si� ku wyj�ciu. Re-Re-An chwyci�a j� za rami�. - Ta-Ti-An! M�czy�ni przeszli ju� do �a�ni! Nie wolno im przeszkadza�! - Tak twierdzisz? No to popatrzcie! I uni�s�szy dumnie g�ow�, wysz�a z wigwamu, ci�gn�c za sob� orszak sk�adaj�cy si� ze wzburzonych i przel�knionych kobiet, zaciekawionych dzieci i szczekaj�cych ps�w. �a�nia mie�ci�a si� w do�� du�ym budynku z bali stoj�cym na skraju wioski. Tu� obok p�yn�� strumie�, teraz cz�ciowo zamarzni�ty. Chocia� wst�p do �a�ni nie by� kobietom zabroniony, og�lnie si� przyj�o, �e kobiety nie maj� czasu na tego rodzaju przyjemno�ci. M�czy�ni, przeciwnie, sp�dzali tam zim� d�ugie godziny, graj�c w ko�ci i plotkuj�c niczym sroki, podczas gdy k��by pary unosi�y si� z polewanych wod� rozgrzanych kamieni. Kiedy wi�c Tatiana wesz�a do �rodka, zobaczy�a przed sob� zdumione, zaskoczone i zgorszone twarze. Tego jeszcze nie by�o! Ta kobieta przekracza�a wszelkie dopuszczalne granice! Zdolna by�a obali� ka�de tabu! Chogam poderwa� si� na r�wne nogi, lecz zaraz u�wiadomi� sobie, �e ju� nie ponosi odpowiedzialno�ci za t� szalon� squaw. Szeroki u�miech rozja�ni� jego spocon� twarz, a on sam opad� na plecion� mat�. Tatiana nawet nie raczy�a na� spojrze�. Skierowa�a si� wprost ku brodatemu Amerykaninowi. Ten za� by� nie mniej zdumiony od swych india�skich przyjaci�. Mia� jednak tyle przytomno�ci umys�u, by chwyci� koszyk, kt�ry s�u�y� tu do przechowywania ko�ci do gry, i przes�oni� nim przyrodzenie. Jego cia�o sp�ywa�o potem. Zar�owiona od gor�ca sk�ra przypomina�a sk�r� dziecka. Poza tym z dziecka mia� tyle co rze�ba gladiatora, kt�r� ona, Tatiana, widzia�a kiedy� w londy�skim muzeum. Ten kud�aty nied�wied�, bo tak go dotychczas w my�lach nazywa�a, objawi� si� jej teraz w ca�ym majestacie swej m�skiej urody. Mia� ramiona, kt�re wr�cz widzia�o si� w szczodrym ge�cie rozsypywania z�ota lub w spazmatycznym ge�cie walki. Brzuch by� niczym tarcza, nad nim pot�na klatka piersiowa, ni�ej za� dwie smuk�e kolumny umi�nionych n�g. Br�zowe w�osy o miodowym odcieniu zwini�te w mokre k�dziory lepi�y si� do szlachetnie ukszta�towanej czaszki. Nawet jego broda upodobni�a si� do brody Rzymianina. Opalone do �okci r�ce, ogorza�a twarz i szyja, opalony tr�jk�t ow�osienia na torsie i bia�e jak mleko po�ladki z bocznymi wkl�s�o�ciami dope�nia�y obrazu m�czyzny, w kt�rym ona, Tatiana, pok�ada�a ca�� swoj� nadziej� na przechytrzenie z�o�liwego losu. - C� to za wariactwo?! - wykrzykn�� gniewnie. - Wariactwo? Nie s�dz�. - Chyba nie powiesz mi, hrabino, �e u was, w Rosji, kobiety maj� zwyczaj wchodzi� do �a�ni pe�nej nagich m�czyzn? - Nie jeste�my w Rosji, tylko w dolinie Indian Hupa, gdzie nie zamierzam zosta� ani dnia d�u�ej. - Twoje zamiary, pani, nic tu nie znacz�. Tak czy inaczej, poczekasz na przybycie swych rodak�w. Uj�a si� pod boki. - Ot� wiedz, �e tak si� nie stanie. Spojrza� z niedowierzaniem. Do stu piorun�w, czy�by ta kobieta nie mia�a wstydu? Najmniejszego poczucia przyzwoito�ci? S�odka, subtelna Catherine wola�aby umrze� ni� postawi� siebie i jego w takiej sytuacji. Tymczasem ta Rosjanka czu�a si� tu ca�kiem swobodnie, k��ci�a si� z nim jak przekupka i nic sobie nie robi�a z tego, �e jedyn� os�on� jego nago�ci jest tylko p�aski wiklinowy koszyk. Na domiar z�ego Indian ogarn�a weso�o��. Pojedyncze chichoty przesz�y w rechot, a ten w zbiorowy g�o�ny �miech. Jednym s�owem, wszyscy wspaniale bawili si� t� scen� i wygl�da�o na to, �e je�li on, Josh, nie poskromi kobiety, kt�r� odkupi� od Chogama, b�dzie musia� zap�aci� grzywn�. Ostatecznie Indianie mieli pe�ne prawo uzna� si� za obra�onych. Rosjanka naruszy�a dobre obyczaje. Josh zacisn�� szcz�ki. Musia� jak najpr�dzej pokaza�, kto tu ma w�adz�, a kto tej w�adzy podlega. W przeciwnym wypadku utraci wszelki szacunek. - O tym, co b�dziesz, a czego nie b�dziesz robi�a, ja zadecyduj�. A teraz ciesz si�, �e jeste� bezpieczna, i zostaw nas w spokoju. Zatem w ty� zwrot, naprz�d marsz! - A co to znaczy �w ty� zwrot"? Jasne, by�a kobiet� i nie zna�a wojskowej musztry. �ongluj�c, wi�c koszykiem i swoj� godno�ci�, Josh wzi�� j� za rami� i obr�ci� w miejscu. Nast�pnie lekko pchn�� ku wyj�ciu. - Tylko pami�taj tak opu�ci� sk�r�, �eby nam tu nie wia�o. Czego si� spodziewa�? �e potulnie usunie si� z �a�ni? Chyba nie. Oczekiwa� raczej objaw�w oburzenia, min �wiadcz�cych o ura�onej godno�ci, mo�e nawet fum�w i pisk�w. Ale to, co nast�pi�o, przesz�o jego wyobra�enie. Kobieta przemieni�a si� w rozw�cieczon� pum�. Odwr�ci�a si� i napar�a na� z twarz� do tego stopnia zmienion� przez gniew i pogard�, �e a� si� cofn��. - W Rosji - wysycza�a - za to, �e o�mieli�e� si� dotkn�� hrabin� Karanow�, kat odci��by ci r�k�. - Rosja daleko, a poza tym je�li jest si� hrabin�, trzeba zachowywa� si� jak hrabina, a nie robi� z siebie widowiska. - Ja robi� z siebie widowisko? - Jej kr�tki �miech wcale nie zabrzmia� sarkastycznie, jak to zapewne sobie zamierzy�a. - To nie ja ukrywam sw� nago�� za koszykiem. Tego ju� by�o za wiele! Zbli�y� twarz do jej twarzy i powiedzia� dobitnie: - A teraz pos�uchaj, baronowo czy hrabino, oboj�tnie, jak ci� tam zw�. Nie wezm� ci� ze sob� w g�ry. To pewne, jak dwa plus dwa r�wna si� cztery. Zabieraj si� st�d, za nim... - Zanim zn�w mnie uderzysz? - spyta�a zaczepnie. Machn�� woln� r�k�. - Nigdy jeszcze nie uderzy�em kobiety, ale kto kusi, ten sprawia, �e kto� inny ulega pokusie. - Wi�c zr�b to, zr�b, grubijan! - Ostatnie s�owo powiedzia�a po rosyjsku. Josh naturalnie nie zrozumia� go, ale domy�li� si� znaczenia. Nowy wybuch �miechu jego india�skich przyjaci� uprzytomni� mu, �e musi czym pr�dzej zako�czy� t� fars�. Chwyci� kobiet� pod brod�. - S�uchaj uwa�nie, hrabino. O tej porze roku w�drowiec mo�e mie� tylko jeden po�ytek z kobiety. Idzie o to, �e noce s� d�ugie i zimne i dobrze jest mie� kogo�, kto ogrzeje plecy. Je�eli wi�c s�dzisz, �e sprosta�aby� temu zadaniu, rozwa�� ca�� rzecz ponownie. Spojrza�a na� bacznie, a nawet z nadziej�, lecz zaraz w jej oczach pojawi�y si� gniewne b�yski. Dopiero teraz dotar� do niej sens jego propozycji. Czu�a si�, jakby napluto jej w twarz. Tymczasem on brn�� dalej, nie zwa�aj�c na nast�pstwa. - My�l� sobie nawet, �e przyda�aby si� pr�bka. Nikt przecie� nie kupuje kota w worku. Bywaj� tak zimne kobiety, �e nie ogrzej� nawet palca, a co dopiero m�wi� o plecach czy brzuchu. Otworzy�a usta, by znowu nazwa� go grubianinem, wie�niakiem i prostakiem, lecz on nie pozwoli� jej na to. Zamkn�� je nami�tnym poca�unkiem. Chcia� u�wiadomi� jej niebezpiecze�stwo przebywania w g�rach sam na sam z m�czyzn�, kt�remu, jak zwyk�o si� mawia�, niczego nie brakuje. Liczy� na to, �e hrabina przestraszy si� i wycofa. Zupe�nie jednak nie uwzgl�dni� tego, �e sam zasmakuje w aksamitnej mi�kko�ci jej ust. Bo, zdumiewaj�ce, dawa�a si� ca�owa�. Dr�a�a ca�a, gdzie� w g��bi gard�a narasta� j�k, ale nie zrobi�a jeszcze niczego, co mo�na by�oby uzna� za protest. Skoro tak, to on si� musi cofn��, i to natychmiast, zanim b�dzie za p�no. Zrobi� to. Spojrzeli sobie w oczy. Spodziewa� si� teraz najgorszego. Nawet Catherine, spokojna, delikatna i mi�a Catherine, wymierzy�aby mu policzek za takie uw�aczaj�ce kobiecie zachowanie. Jednak ta Rosjanka zn�w go zaskoczy�a. Unios�a dumnie g�ow� i rzek�a z niejak� pogard�: - Upu�ci�e� sw�j koszyk. Spojrza� i zawstydzi� si�. Zdarzy�o mu si� by� w �yciu w kilku niebezpiecznych sytuacjach. Raz mocowa� si� z nied�wiedziem grizzly i do�� d�ugo wa�y�y si� losy tego spotkania. Innym razem ucieka� przed watah� Kruk�w, spragnionych jego skalpu, i skry� si� pod lodow� skorup� strumienia, gdzie by�o mu r�wnie dobrze, jak pot�pie�com w piekle. Kiedy indziej zn�w przysypa�a go lawina. Ale wszystko to by�o niczym w por�wnaniu z obecnym po�o�eniem. Bo schylenie si� po koszyk i dalsza prezentacja w�asnej nago�ci by�o w tym samym stopniu zawstydzaj�ce. - Je�li pojedziesz ze mn�, nie b�dzie mi�dzy nami �adnych koszyk�w. B�dziesz wchodzi�a pod koc naga i naga spod tego koca wychodzi�a. Pomy�l o tym, zanim zn�w zaczniesz dr�czy� mnie swoimi pro�bami. S�owa te podzia�a�y na ni� niczym wiadro zimnej wody. Posmutnia�a i spu�ci�a oczy. Josh zdawa� sobie spraw�, �e da� popis brutalno�ci i chamstwa. Nie godzi�o si� w takich s�owach zwraca� do kobiety. Pogwa�ci� wszelkie normy przyzwoito�ci. Wychowywa�a go matka, kt�ra ka�d� rzecz, pocz�wszy od werset�w Biblii, a sko�czywszy na szacunku dla innych, wbija�a mu do g�owy trzonkiem miot�y. Pu�kownik Sylvanus Thayer, dow�dca kamiennej twierdzy na wysokim brzegu Hudson River, zaj�� si� jego dalsz� og�ad�. Cztery lata w West Point wyszlifowa�y Josha na dobrego �o�nierza, ale te� nauczy�y manier. Potem zjawi�a si� Catherine Van Buren i dokona�a reszty. Josh umia� znale�� si� w towarzystwie, a wobec kobiet by� uprzedzaj�co grzeczny. Wszystko, co wyrzuci� z siebie przed chwil�, by�o gwa�tem dokonanym na samym sobie. Ksi�na otrz�sn�a si� z pierwszego szoku. Jej spojrzenie pali�o. W ko�cu jednak odwr�ci�a si� i ku bezmiernej uldze Josha skierowa�a ku wyj�ciu. Zaraz jednak si� zatrzyma�a. Josh zn�w zobaczy� jej blad� twarz. - Przemy�l� to, panie Jones. Mo�e pan by� pewien, �e dok�adnie rozpatrz� propozycj�. ROZDZIA� TRZECI Tatiana wpatrywa�a si� w czerwieniej�c� plam� przygas�ego ogniska. Z oddali dochodzi�y odg�osy biesiady to Chogam �wi�towa� wraz z ca�� wiosk� przybycie nieoczekiwanego go�cia. Jedzono i pito ju� od kilku godzin i wszystko wskazywa�o na to, �e dopiero poranna zorza po�o�y temu kres. Tatiana sama wykluczy�a siebie z bawi�cej si� wsp�lnoty, mimo �e nikt nie broni� jej przy��czenia si� do grona biesiaduj�cych. Wycofa�a si� do wigwamu, rzuci�a na przydzielone jej pos�anie i pr�bowa�a zebra� my�li. Niestety, gor�czkowa krz�tanina wok� nie sprzyja�a skupieniu. W rezultacie jej niepok�j wzrasta� z ka�d� minut�. Przenios�a wzrok na le��c� w pobli�u Re-Re-An. Dziewczyna ze wzgl�du na ci��� opu�ci�a uroczysto�ci po godzinie. Teraz spa�a, a rytm jej spokojnego oddechu kontrastowa� z niepokoj�cym odg�osem b�bn�w. Tatiana zebra�a si� na odwag� i rzek�a p�g�osem: - Re-Re-An. �adnego odzewu. Okrywaj�ca dziewczyn� narzuta z wilczych sk�r le�a�a nieruchomo. Tatiana ponowi�a wo�anie, uwa�aj�c, by nie zbudzi� �pi�cych wok� dzieci. - Re-Re-An. Indianka unios�a g�ow�. Jej ciasno splecione warkocze poruszy�y si� niczym czarne �mije. - Tak? - spyta�a sennym g�osem. - Powiedz mi wszystko o cz�owieku, kt�ry ma na imi� Josiah. Us�ysza�a ziewni�cie. - Jest noc, Ta-Ti-An. - Prosz�, b�d� tak dobra. - Co jeszcze mam powiedzie�? Brodaty cz�owiek jest w ka�dym calu m�czyzn�. - Zachichota�a. - Widzia�a� to zreszt� na w�asne oczy. - Och, lepiej nie przypominaj mi mojego najwi�kszego wstydu. T�umiony chichot nie milk�. Tatian� pali�y policzki. Teraz nawet Re-Re-An do��czy�a do kpi�cych z niej kobiet. Te, kt�re przez szpary i dziury w budynku �a�ni widzia�y ca�e wydarzenie, opowiada�y tym, kt�re mia�y mniej szcz�cia. Z ka�d� tak� kolejn� relacj� m�skie atrybuty Amerykanina zyskiwa�y na wielko�ci, a� w ko�cu przesta�o by� wiadome, czy rzecz dotyczy cz�owieka, czy te� boga p�odno�ci i urodzaju. Skazana na bierno��, Tatiana przys�uchiwa�a si� opowie�ciom czerwona jak r�a albo raczej jak ta plamka na czubku g��wki dzi�cio�a, ptaka, kt�ry dziwn� kolej� rzeczy s�u�y� Indianom Hupa jako �rodek p�atniczy. I to kto tak si� p�oni�? Ona, bywalczyni salon�w, kobieta, kt�r� raczy� zaszczyca� zainteresowaniem sam car, �ona najprzystojniejszego oficera jego gwardii, a potem nieszcz�liwa wdowa po nim! Usprawiedliwia�o j� chyba to tylko, �e nigdy jeszcze nie dane jej by�o widzie� m�czyzny, kt�ry prezentowa�by atrybuty swej jurno�ci z tak ca�kowitym brakiem za�enowania, jak czyni� to Amerykanin w obecno�ci po�owy szczepu Zielonych W�y. Tak, co do m�czyzn, nie mo�na by�o si� �udzi�. Wszystkim chodzi�o dok�adnie o to samo. A je�li nawet nie wszystkim, to na pewno Aleksiejowi i temu Amerykaninowi. Wystarczy�o im poczu� zapach kobiety, by od razu zmieniali si� w samc�w. A jednak... Musia�a przyzna� w duchu, cho� czyni�a