Gwynne John - Wierni i upadli (1) - Zawiść
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Gwynne John - Wierni i upadli (1) - Zawiść |
Rozszerzenie: |
Gwynne John - Wierni i upadli (1) - Zawiść PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd Gwynne John - Wierni i upadli (1) - Zawiść pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Gwynne John - Wierni i upadli (1) - Zawiść Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
Gwynne John - Wierni i upadli (1) - Zawiść Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Strona 1
Strona 2
Spis treści
Karta tytułowa
Karta redakcyjna
Podziękowania
Prolog. EVNIS
Fragment zapisków Halvora
Rozdział pierwszy. CORBAN
Rozdział drugi. VERADIS
Rozdział trzeci. CORBAN
Rozdział czwarty. EVNIS
Rozdział piąty. CORBAN
Rozdział szósty. VERADIS
Rozdział siódmy. CYWEN
Rozdział ósmy. KASTELL
Rozdział dziewiąty. CORBAN
Rozdział dziesiąty. KASTELL
Rozdział jedenasty. CORBAN
Rozdział dwunasty. VERADIS
Rozdział trzynasty. CORBAN
Rozdział czternasty. EVNIS
Rozdział piętnasty. CORBAN
Strona 3
Rozdział szesnasty. CAMLIN
Rozdział siedemnasty. CORBAN
Rozdział osiemnasty. VERADIS
Rozdział dziewiętnasty. CYWEN
Rozdział dwudziesty. VERADIS
Rozdział dwudziesty pierwszy. CORBAN
Rozdział dwudziesty drugi. KASTELL
Rozdział dwudziesty trzeci. CORBAN
Rozdział dwudziesty czwarty. VERADIS
Rozdział dwudziesty piąty. EVNIS
Rozdział dwudziesty szósty. CORBAN
Rozdział dwudziesty siódmy. KASTELL
Rozdział dwudziesty ósmy. CORBAN
Rozdział dwudziesty dziewiąty. CYWEN
Rozdział trzydziesty. VERADIS
Rozdział trzydziesty pierwszy. CORBAN
Rozdział trzydziesty drugi. CAMLIN
Rozdział trzydziesty trzeci. VERADIS
Rozdział trzydziesty czwarty. CORBAN
Rozdział trzydziesty piąty. VERADIS
Rozdział trzydziesty szósty. CORBAN
Rozdział trzydziesty siódmy. VERADIS
Strona 4
Rozdział trzydziesty ósmy. CYWEN
Rozdział trzydziesty dziewiąty. VERADIS
Rozdział czterdziesty. KASTELL
Rozdział czterdziesty pierwszy. CORBAN
Rozdział czterdziesty drugi. VERADIS
Rozdział czterdziesty trzeci. CORBAN
Rozdział czterdziesty czwarty. EVNIS
Rozdział czterdziesty piąty. CORBAN
Rozdział czterdziesty szósty. VERADIS
Rozdział czterdziesty siódmy. CORBAN
Rozdział czterdziesty ósmy. VERADIS
Rozdział czterdziesty dziewiąty. CORBAN
Rozdział pięćdziesiąty. VERADIS
Rozdział pięćdziesiąty pierwszy. CORBAN
Rozdział pięćdziesiąty drugi. CYWEN
Rozdział pięćdziesiąty trzeci. CORBAN
Rozdział pięćdziesiąty czwarty. VENTOS
Rozdział pięćdziesiąty piąty. VERADIS
Rozdział pięćdziesiąty szósty. CORBAN
Rozdział pięćdziesiąty siódmy. VERADIS
Rozdział pięćdziesiąty ósmy. CORBAN
Rozdział pięćdziesiąty dziewiąty. KASTELL
Strona 5
Rozdział sześćdziesiąty. CAMLIN
Rozdział sześćdziesiąty pierwszy. CORBAN
Rozdział sześćdziesiąty drugi. CORBAN
Rozdział sześćdziesiąty trzeci. CYWEN
Rozdział sześćdziesiąty czwarty. CORBAN
Rozdział sześćdziesiąty piąty. VERADIS
Rozdział sześćdziesiąty szósty. CYWEN
Rozdział sześćdziesiąty siódmy. CAMLIN
Rozdział sześćdziesiąty ósmy. EVNIS
Rozdział sześćdziesiąty dziewiąty. CORBAN
Rozdział siedemdziesiąty. CYWEN
Rozdział siedemdziesiąty pierwszy. CAMLIN
Rozdział siedemdziesiąty drugi. CORBAN
Rozdział siedemdziesiąty trzeci. CORBAN
Rozdział siedemdziesiąty czwarty. KASTELL
Rozdział siedemdziesiąty piąty. CYWEN
Rozdział siedemdziesiąty szósty. CORBAN
Rozdział siedemdziesiąty siódmy. VERADIS
Rozdział siedemdziesiąty ósmy. CORBAN
Rozdział siedemdziesiąty dziewiąty. CORBAN
Rozdział osiemdziesiąty. CYWEN
Rozdział osiemdziesiąty pierwszy. CORBAN
Strona 6
Rozdział osiemdziesiąty drugi. KASTELL
Rozdział osiemdziesiąty trzeci. EVNIS
Rozdział osiemdziesiąty czwarty. CYWEN
Rozdział osiemdziesiąty piąty. CAMLIN
Rozdział osiemdziesiąty szósty. CORBAN
Rozdział osiemdziesiąty siódmy. KASTELL
Rozdział osiemdziesiąty ósmy. CORBAN
Strona 7
Strona 8
Tytuł oryginału: Malice. The Faithful and the Fallen – Book One
Copyright © 2013 by John Gwynne
Copyright for the Polish translation © 2018 by Wydawnictwo MAG
Redakcja: Anna Włodarkiewicz
Korekta: Elwira Wyszyńska
Ilustracja na okładce: Paul Young
Opracowanie graficzne okładki: Piotr Chyliński
Projekt typograficzny, skład i łamanie: Tomek Laisar Fruń
Wydanie II
ISBN 978-83-7480-955-9
Wydawca: Wydawnictwo MAG
ul. Krypska 21 m. 63, 04-082 Warszawa
tel./fax 228134743
e-mail: [email protected]
www.mag.com.pl
Wyłączny dystrybutor: Firma Księgarska Olesiejuk
Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością S.K.A.
ul. Poznańska 91, 05-850 Ożarów Maz.
tel. 227213000
www.olesiejuk.pl
Skład wersji elektronicznej: [email protected]
Strona 9
Dla moich dzieci –
Harriett, Jamesa, Edwarda i Williama,
i oczywiście mej żony Caroline,
bez których byłbym nikim.
Strona 10
Podziękowania
Wielu ludzi przyszło mi z pomocą, gdy pisałem Zawiść. W pierwszej
kolejności pragnę podziękować Paulowi Istedowi, którego słowo
wsparcia okazało się niezwykle istotne w kluczowych momentach.
Chciałem też podziękować wszystkim tym, którym chciało się
przeczytać pierwszą wersję rękopisu, choć wiem, że mieli o wiele
ważniejsze rzeczy do roboty, a są to Edward Gwynne, Mark Brett,
Dave Dean, Irene Gwynne, Mike Howell, Alex Harrison, Mandy
Jeffrey, Pete Kemp-Tucker i moja wspaniała żona Caroline, bez
wsparcia której nigdy bym nawet nie sięgnął po pióro. Jestem
również winien wdzięczność Johnowi Jarroldowi, memu
niezwykłemu agentowi, za jego wiarę we mnie i cenne rady. Nigdy
w życiu nie spotkałem kogoś takiego jak on, zarazem mędrca, jak
i dżentelmena. Dziękuję również Julie Crisp i Belli Pagan, moim
redaktorkom w Tor, których talenty zasługują na wszelkie
komplementy. Dziękuję także dobremu przyjacielowi za niezwykłe
zdjęcia, które z czułością zwiemy „sesjami z Czarną Żmiją”. Ach,
chciałem również pozdrowić mego najstarszego przyjaciela Sadaka.
Przeczytasz to kiedyś?
Strona 11
Gdyż w kim, jak nie w twórcy zła wszelakiego, mogłaby taka zawiść
zakiełkować.
John Milton, Raj utracony
Strona 12
Prolog
EVNIS
Rok 1122 Ery Wygnańców, Księżyc Wilka
Zeschłe liście chrzęściły pod stopami Evnisa. Wokół jego ust pojawił
się obłoczek pary, gdy wyszeptał przekleństwo. Przełknął ślinę,
choć w ustach czuł suchość.
W głębi duszy przyznawał, że się boi, ale kto by się nie bał w jego
sytuacji? Przez to, na co się poważył tej nocy, mógł przecież zostać
okrzyknięty zdrajcą korony albo jeszcze kimś gorszym!
Zatrzymał się i spojrzał za siebie. Wciąż widział kamienny krąg,
który wznosił się za skrajem lasu, a dalej mury Badun, jego
rodzinnej osady. Kontury budynków srebrzyły się w blasku
księżyca. Jakże łatwo byłoby teraz zawrócić, udać się do domu
i wybrać dla siebie inną życiową drogę. Nagle zakręciło mu się
w głowie, jakby stał na skraju wielkiej przepaści. Czas wyraźnie
zwolnił – cały świat czekał na jego decyzję.
Skoro dotarłem aż tak daleko, doprowadzę to do końca,
pomyślał.
Uniósł głowę i spojrzał na las, który przypominał teraz mur
nieprzeniknionego cienia. Otulił się szczelniej płaszczem i wkroczył
w ciemność.
Przez jakiś czas podążał traktem olbrzymów – białym,
Strona 13
wyłożonym kamiennymi płytami szlakiem, który łączył królestwa
Ardanu i Narvonu. Trakt był od dawna zaniedbany, a klan
olbrzymów, który go zbudował, przepadł tysiąc lat temu. Między
kruszącymi się płytami rozrastały się mech i grzyby.
Pomimo otaczających go ciemności na szerokiej, otwartej drodze
czuł się odsłonięty i bezbronny. Wkrótce zsunął się po pochylonym
zboczu i wniknął w leśną gęstwinę. Wiatr pogwizdywał w koronach
drzew, gałęzie ocierały się o siebie, a on, zlany potem, brnął w górę
i w dół po nierównym terenie. Wiedział, dokąd zmierza, gdyż
pokonywał tę drogę wiele razy wcześniej, choć nigdy w nocy. Miał
dopiero dziewiętnaście lat, ale znał tę część Ciemnego Boru równie
dobrze jak dwakroć starsi od niego tropiciele.
Wkrótce dostrzegł migotanie ognia między drzewami. Podkradł
się bliżej i zatrzymał na granicy wytyczonej przez krąg światła. Nie
miał odwagi, by opuścić bezpieczną ciemność.
Zawracaj, szeptał głos w jego głowie. Wróć do domu! Jesteś
nikim i nigdy nie dorównasz swemu bratu.
Były to słowa jego matki, równie zimne i wyraźne jak w dniu jej
śmierci. Evnis zgrzytnął zębami i wkroczył w krąg światła.
Nad ogniem wisiał żelazny kocioł, w którym bulgotała woda.
Obok niego dostrzegł postać w płaszczu z kapturem.
– Witaj – usłyszał kobiecy głos.
Nieznajoma odrzuciła kaptur. Srebrne pasemka w jej włosach
w blasku ognia zapłonęły miedzią.
– Bądź pozdrowiona, pani! – rzekł Evnis do Rhin, królowej
Cambrenu. Jak zwykle jej piękno odebrało mu dech.
Królowa uśmiechnęła się do niego, a wokół jej oczy pojawiły się
zmarszczki. Wyciągnęła rękę. Evnis podszedł niepewnie i ucałował
pierścień na jej palcu. Jego usta dotknęły zimnego klejnotu. Jej
słodki zapach przypominał woń przejrzałego owocu i wręcz uderzał
do głowy.
– Nie jest jeszcze za późno – powiedziała i dotknęła palcem jego
podbródka, by unieść mu głowę. – Nadal możesz zawrócić.
Strona 14
Stali tak blisko siebie, że Evnis wyczuwał jej ciepły oddech,
pachnący nieco winem. Wciągnął powietrze.
– Nie – odparł. – Nie mam do czego wracać, a to moja szansa,
by...
Wszelkie myśli przesłoniło wspomnienie twarzy brata –
uśmiechniętego, dominującego, władczego. Potem ujrzał oblicze
matki – jej skrzywione usta, sceptyczną minę, taksujące,
osądzające spojrzenie.
– ...by zrobić coś ważnego. Gethin zaaranżował dla mnie
małżeństwo. Mam wziąć za żonę córkę bodajże najuboższego
barona w Ardanie.
– Ładna? – spytała Rhin. Nadal się uśmiechała, ale w jej głosie
pojawiła się ostrzejsza nuta.
– Spotkałem się z nią tylko raz. Nie, nawet nie pamiętam, jak
wygląda – rzekł Evnis i spojrzał na zawieszony nad ogniem kocioł.
– Muszę to zrobić. Proszę.
– A co dostanę od ciebie w zamian?
– Całe królestwo Ardanu. Będę nim rządził, ale kłaniał się tobie,
moja królowo.
Ta uśmiechnęła się, aż zęby jej błysnęły.
– Spodobały mi się twe słowa, ale tu chodzi o coś więcej niż tylko
Ardan. O wiele więcej. Tu chodzi o Wojnę Bogów. O ponowne
zstąpienie Asrotha.
– Wiem – szepnął Evnis. Strach wydawał mu się teraz czymś
niemalże materialnym, spływał z jego języka, dławił go i dusił, ale
mimo to budził podniecenie.
– Boisz się? – spytała Rhin, więżąc go swoim spojrzeniem.
– Tak. Ale doprowadzę to do końca. Przemyślałem wszystkie za
i przeciw.
– Dobrze. Chodź więc bliżej.
Rhin uniosła dłoń i pstryknęła palcami. Spomiędzy drzew
wyłonił się ciemny kształt, który wkroczył w krąg światła. Był to
olbrzym, potężny, przewyższający dorosłego człowieka o kilka głów.
Strona 15
Miał bladą, ostro zarysowaną twarz o wydatnych kościach
policzkowych. Pod masywnymi brwiami lśniły niewielkie, czarne
oczy. Długie, ciemne wąsy przybysza, oplecione rzemykami,
opadały aż na klatkę piersiową. Wzdłuż jednego ramienia ciągnął
się tatuaż przedstawiający kolczastą winorośl, która nikła pod
rękawem kaftana kolczego. Olbrzym był ubrany w skóry i futra,
a w ramionach trzymał skrępowanego człowieka. Jego ciężar nie
sprawiał mu żadnych trudności.
– Oto Uthas z klanu Benothi – rzekła Rhin, machnąwszy dłonią.
– To mój sojusznik. W przeszłości korzystałam już z jego pomocy.
Olbrzym podszedł do ognia i opuścił człowieka na ziemię. Ten
jęknął, wijąc się niemrawo na mchu. Miał więzy na kostkach
i nadgarstkach.
– Pomóż mu wstać, Uthas.
Olbrzym nachylił się, złapał człowieka za włosy i podniósł go
szarpnięciem. Twarz jeńca była opuchnięta i posiniaczona,
a policzki i usta powalane zaschniętą krwią. Ubranie miał brudne
i podarte, ale na wysłużonym, skórzanym napierśniku Evnis
dopatrzył się herbu z wilkiem Ardanu.
Mężczyzna usiłował coś powiedzieć. Popękane, poranione usta
poruszyły się parokrotnie, z kącika pociekła ślina. Rhin
w milczeniu wyciągnęła nóż i poderżnęła mu gardło. Z rany
buchnęła ciemna krew, a jeniec osunął się w ramionach olbrzyma.
Ten jednakże, trzymając go w mocnym uścisku, pochylił go do
przodu, tak by krople krwi wpadały do kotła.
Evnis opanował dziką ochotę, by odwrócić się i rzucić do ucieczki.
Rhin mruczała coś do siebie, a młodzieniec słuchał słów
recytowanych niskim, gardłowym głosem, aż z kotła buchnęła
struga pary. Pochylił się, nie mogąc oderwać wzroku. Przez polanę
przemknął potężny podmuch wiatru, a w parze zaczęła się
materializować jakaś postać, która obracała się i wykrzywiała.
Evnisa owionął smród rzeczy dawno nieżywych i gnijących. Żółć
podeszła mu do gardła, ale nie mógł oderwać spojrzenia od pary,
Strona 16
pośród której migotało już dwoje oczu. Dojrzał formującą się twarz,
starą i pomarszczoną. Wydawała się szlachetna, mądra i pełna
smutku, ale po chwili zarysowały się na niej głębokie zmarszczki,
surowość i duma. Evnis zamrugał, a twarz na sekundę zdała mu
się gadzia. Wirujące wokół kłęby pary przybierały kształt
rozwijających się gadzich skrzydeł. Przeszył go dreszcz.
– Asroth – szepnęła Rhin i padła na kolana.
– Czego sobie życzysz? – rozległ się syczący głos.
Evnis przełknął ślinę. W ustach wciąż czuł suchość.
Muszę przejąć to, co należy do mnie, pomyślał. Muszę wyjść
z cienia brata! Muszę dokończyć to, co zacząłem.
– Władzy – wyszeptał, a potem nabrał tchu i rzekł już głośniej: –
Władzy! Chcę przejąć władzę. Chcę rządzić moim bratem i całym
Ardanem.
W odpowiedzi usłyszał śmiech. Z początku był cichy, ale narastał
i stawał się coraz głośniejszy, aż wreszcie wypełnił całą polanę.
Potem niespodziewanie nastała cisza, gęsta i ciężka niczym
pajęczyny zwisające z okolicznych drzew.
– A więc otrzymasz ją – rzekł nowo przybyły.
Evnis poczuł kroplę potu spływającą po czole.
– Czego żądasz w zamian? Jaką cenę mi wyznaczysz?
– Ty jesteś zapłatą – odezwała się postać falująca wśród pary,
przenikając go wzrokiem. – Chcę ciebie. – Jej usta nagle drgnęły
i pojawił się na nich cień uśmiechu.
– A więc niech tak będzie – rzekł Evnis.
– Przypieczętujmy to krwią – warknął prastary przybysz.
Rhin uniosła nóż.
Doprowadź to do końca, powtarzał niczym mantrę Evnis.
Doprowadź to do końca.
Zacisnął mocniej zęby. Lepką od potu ręką złapał nóż, by
pośpiesznie przeciąć nim wnętrze drugiej dłoni, po czym zacisnął ją
w pięść. Krew ściekła do kotła, gdzie natychmiast zaczęła się
gotować. Evnis poczuł uderzenie w pierś. Moc, która je zadała,
Strona 17
zdawała się przenikać przez jego ciało. Sapnął i padł na kolana,
łapczywie nabierając tchu. W jego głowie eksplodował krzyk, a po
całym ciele rozlał się ból. Wrzasnął przeraźliwie.
– Już po wszystkim – rzekł głos.
Strona 18
Fragment zapisków Halvora
Odkryte w 1138 roku Ery Wygnańców w lochach pod zrujnowaną
twierdzą Drassil, ponad dwa tysiące lat po ich spisaniu
Świat się rozłamał.
Wojna Bogów zmieniła wszystko. Intrygi Asrotha i gniew Elyona
doprowadziły do wielu zniszczeń i ogromnej deprawacji. Po
ludziach nie ma już śladu, ulegli zagładzie bądź zbiegli z tych
wybrzeży. Nas zaś, Rozdzielonych, została zaledwie garstka.
Należymy do jedynego ocalałego klanu olbrzymów, ale tak
skłóconego, iż nie ma siły, która by nas na powrót pogodziła.
Ja, Halvor, Głos Króla, stąpam po tym świecie od tysiąca lat.
Wielki Skald już nie żyje, a jego ród rozproszył się. Nie będzie mi
dane przeżyć kolejnego tysiąca. Opłakuję przeszłość. Wspominam
dawne dzieje i szlocham.
Nadal jestem Głosem, choć nie wiem, kto będzie mnie słuchał.
Niemniej, jeśli nie przemówię, jeśli nie zacznę pisać, nie zostanie
nic dla tych, którzy nadejdą po nas. Wszystko, do czego doszło,
zostanie zapomniane.
Siadam więc i ujmuję pióro...
Żałuję, że nie posłuchaliśmy ludzi, gdy spadł gwiezdny kamień.
Powinniśmy byli się od niego odwrócić, ale jego moc śpiewała
i wabiła nas, tak jak to zaplanował Asroth.
Asroth był pierwszym stworzonym, ukochanym Elyona, dowódcą
Ben-Elim, Zrodzonych z Mocy. Nie wystarczyło mu to jednak.
Powodowany zawiścią, rozsiewał niegodziwość i rozpowiadał
oszczerstwa wśród Ben-Elim, aż zgromadził wokół siebie zastęp
popleczników. Nazwano ich Kadoshim, Odwróconymi. Elyon
Strona 19
widział, co się działo, ale nie potrafił podnieść ręki na swego
ukochanego, i tak oto w Zaświecie, gdzie mieszka Duch, rozgorzała
wojna między Kadoshim oraz wiernymi Ben-Elim. Asroth został
pokonany i za karę zesłany do dalekiej krainy Zaświata, a Elyon
wcielił w życie swój plan tworzenia. Zbudował materialny świat,
w którym jako pierwsza powstała ziemia. Po niej stworzeni zostali
olbrzymy i ludzie, nieśmiertelni strażnicy wszystkiego, co rosło
bądź wędrowało. Żyli oni w harmonii ze swym stwórcą i wszystkimi
jego dziełami.
Asroth zaś nienawidził nas.
Gwiezdny kamień Asrotha spadł na ziemię, ogromny
i przepełniony mocą. Nie wiedzieć jak utworzył związek między
światem cielesnym a duchowym, między ziemią a Zaświatem.
Ludzie bali się tego przerażającego znaleziska, ale olbrzymy
zaczęły wykuwać z niego przedmioty o wielkiej mocy, zwane później
Skarbami. Jako pierwszy powstał kocioł, który miał uzdrawiać.
Następnie torkwes dla Skalda, króla Olbrzymów oraz naszyjnik dla
Nemain, jego królowej.
Asroth wykorzystał gwiezdny kamień, by rozciągnąć swe wpływy
na ziemię, by szeptać i deprawować. Wkrótce Skald został
zamordowany, a jego torkwes skradziony. Na ziemię zawitała
śmierć. Elyon odebrał wówczas wszystkim jej mieszkańcom
nieśmiertelność, chcąc ich ostrzec i ukarać, a potem nastąpiło
Rozdzielenie.
Wybuchła wojna, w której olbrzym obrócił się przeciwko
olbrzymowi, a nasz naród rozpadł się na wiele klanów.
Z gwiezdnego kamienia wykuto kolejne Skarby, lecz tym razem
były to narzędzia wojny – włócznia, topór i sztylet. Ostatecznie
powstał również kielich, o którym mówiono, że obdarza siłą
i długim życiem wszystkich, którzy z niego piją.
W miarę, jak wojna obejmowała coraz dalsze tereny, na ziemię
padł cień śmierci. Do zmagań dołączyli ludzie, którzy złożyli
przysięgę posłuszeństwa klanom olbrzymów w nadziei, że uda im
Strona 20
się przejąć Skarby i odzyskać nieśmiertelność. Rzekami spłynęła
krew, a Asroth się radował.
W końcu przebudził się gniew Elyona. Wydał on wyrok na
ziemię, który my nazwaliśmy Plagą. Wysłał zastępy Ben-Elim,
które wykonywały jego decyzję z pomocą ognia, wody i rozlewu
krwi. Morza kipiały, góry strzelały żarem, a ziemia pękała. Elyon
niszczył wszystko, co sam stworzył.
Gdy jego wyrok został wymierzony niemalże do końca, Elyon
usłyszał głos, który rozbrzmiał echem w Zaświecie. Był to śmiech
Asrotha.
Wówczas pojął, z jak okrutnym podstępem przyszło mu się
zmierzyć. Zrozumiał, że nieświadomie wpadł w pułapkę, że
wszystkie działania Asrotha miały go skłonić do rozpoczęcia dzieła
zniszczenia. Przerażony, przerwał wykonywanie wyroku i ocalił
resztę mieszkańców ziemi przed zagładą. Jego rozpacz nie miała
granic. Odwrócił się wówczas od nas i od wszystkiego, co stworzył,
po czym zaszył się w miejscu, gdzie mógł oddawać się żałobie,
odcięty od całego świata. Nadal tam przebywa.
Ben-Elim oraz Kadoshim toczą nieprzerwanie swą wieczną
wojnę w Zaświecie. Asroth na czele upadłych aniołów wciąż chce
nas zniszczyć, a Ben-Elim robią wszystko, by nas ocalić na znak
swej nieustającej miłości dla Elyona.
Tu zaś, w świecie materialnym i cielesnym, życie toczy się nadal.
Niektórzy próbują odbudować to, co zostało utracone wśród
popiołów i zniszczeń. A ja nadal tkwię w Drassil, ongiś wielkim
mieście, sercu całego świata. Opłakuję tragedię ziemi, popękanej
i zniszczonej jak wszystko inne. Nawet moi pobratymcy odchodzą.
Twierdzą, iż Forn stał się zbyt dziki i nazbyt niebezpieczny, a nas
jest zbyt mało. Uciekają na północ i porzucają wszystko. Porzucają
mnie. Ja jednakże zostanę.
Pogrążam się we śnie, a napływające zewsząd szepty i fragmenty
obrazów być może zwiastują to, co ma nadejść. Mówią o powrocie
Asrotha, o tym, że wielki krętacz ma wrócić do formy cielesnej,