George Catherine - Wakacje w Wenecji

Szczegóły
Tytuł George Catherine - Wakacje w Wenecji
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

George Catherine - Wakacje w Wenecji PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie George Catherine - Wakacje w Wenecji PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

George Catherine - Wakacje w Wenecji - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Tytuł oryginału: A Venetian Passion Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2005 Harlequin Presents, 2005 Redaktor serii: Małgorzata Pogoda ROZDZIAŁ PIERWSZY Opracowanie redakcyjne: Helena Burska Korekta: Zofia Firek Samolot z Londynu przyleciał punktualnie. Do- menico Chiesa odnotował ten fakt jako jedyny plus tego ranka. Gdyby ktokolwiek inny poprosił go o wyj­ ście po gościa na lotnisko, na pewno by odmówił. © 2005 by Catherine George Teraz, w hali przylotów lotniska Marco Polo, ob­ © for the Polish edition by Arlekin - Wydawnictwo Harlequin serwował w skupieniu strumień wysiadających, wy­ Enterprises sp. z o.o., Warszawa 2007 patrując młodej, samotnie podróżującej blondyn­ Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji ki. W końcu udało mu się dostrzec drobną kobiecą części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie. postać, w olbrzymim płóciennym kapeluszu i oku­ Wydanie niniejsze zostało opublikowane larach przeciwsłonecznych, które zasłaniały jej pół w porozumieniu z Harlequin Enterprises II B.V. twarzy. Ciągnęła za sobą małą walizkę na kółkach. To mogła być ona. Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych - Czy panna Green? - zagadnął, zastępując jej - żywych lub umarłych - jest całkowicie przypadkowe. drogę. - Tak. Znak firmowy Wydawnictwa Harlequin i znak serii Harlequin Światowe Zycie są zastrzeżone. Podniosła na niego wzrok. - Witam w Wenecji - powiedział z lekkim ukło­ Arlekin - Wydawnictwo Harlequin Enterprises sp. z o.o. nem. - Jestem Domenico Chiesa z Grupy Forli. 00-975 Warszawa, ul. Rakowiecka 4 Lorenzo Forli, dyrektor, prosił mnie, żebym po panią Skład i łamanie: COMPTEXT®, Warszawa wyszedł. Printed in Spain by Litografia Roses, Barcelona - Naprawdę? Jak to miło z jego strony. - Dziew­ ISBN 978-83-238-5026-7 czyna uśmiechnęła się, zaskoczona. Indeks 389994 Z mojej tym bardziej, pomyślał ze złością. ŚWIATOWE ŻYCIE - 73 - Chodźmy - burknął i pociągnął ją za sobą Strona 2 6 CATHERINE GEORGE WAKACJE W WENECJI 7 się tymczasem kolejne palazzo, o delikatnej, niemal koronkowej architekturze. Laura nigdy przedtem nie była w Wenecji, a nie­ odparcie towarzyszyło jej wrażenie, że wszystko to już kiedyś widziała. To uczucie déjà vu było oczywi­ ście skutkiem wszechobecnych mediów. Żadne mia­ sto na świecie nie było bowiem tak często filmowane i fotografowane jak Wenecja. Jej podniecenie wzrosło na widok słynnej wieży z zegarem wznoszącej się nad placem Świętego Marka. I kiedy tylko łódź przybiła do brzegu, Laura jako jedna z pierwszych wysiadła i podziwiała ko­ lumnę z lwem. Zachwycił ją orientalny przepych Bazyliki Świętego Marka i najchętniej natychmiast wmieszałaby się w różnobarwny i wielojęzyczny tłum turystów i zaczęła zwiedzanie, lecz przedtem musiała jednak znaleźć Locanda Verona. ta Strona 3 8 CATHERINE GEORGE WAKACJE W WENECJI 9 mostami. I rzeczywiście, po dwóch nieudanych podej­ że dojechała szczęśliwie, a potem w błyskawicznym ściach, znalazła most, który doprowadził ją wprost tempie doprowadziła się do porządku. Wzięła prysz­ pod drzwi hotelu. nic, wymodelowała włosy lokówką i wprawnie zrobi­ Locanda Verona okazała się małym pensjonatem ła makijaż. Ubrana w prostą czarną sukienkę, którą o ścianach w kolorze ochry, charakterystycznych specjalnie zabrała na okazję samotnych wyjść w We­ weneckich oknach i, co Laurę szczególnie ucieszyło, necji, zeszła na dół. Powiedziała, dokąd idzie i, zaskakująco przystępnych cenach jak na okolice pla­ zostawiwszy klucz w recepcji, wyruszyła do miasta. cu Świętego Marka. Natychmiast ogarnął ją gwar i ciepło letniego wie­ Po upale panującym na zewnątrz szczególnie miło czoru. Przeszła przez most nad kanałem i plątaniną było wejść do chłodnego, wysoko sklepionego holu. malowniczych uliczek wędrowała w stronę słynnej Za biurkiem recepcji siedziała tam sympatyczna ko­ „Cafe Florian", gdzie, jak wiedziała, można było bieta, która przedstawiła się jako Maddalena Rossi, posiedzieć i za cenę kawy czy kieliszka wina po­ żona właściciela. Po załatwieniu rutynowych formal­ słuchać koncertu w wykonaniu miejscowej orkiestry. ności zaprowadziła Laurę do pokoju na najwyższym Tym razem jednak, dla uczczenia swego pobytu piętrze. w Wenecji, Laura miała zamiar coś zjeść, bez wzglę­ - Pokój jest mały, ale ma pani własną łazienkę, du na cenę. panno Green - oświadczyła signora Rossi, wpusz­ Kelner zaprowadził ją do stolika w kawiarnia­ czając ją do środka. - Mam nadzieję, że będzie tu nym ogródku, a ona, posługując się swym szkol­ pani wygodnie. nym włoskim, który ćwiczyła przez całą drogę - Na pewno! - wykrzyknęła Laura z entuzjaz­ z hotelu, zamówiła wodę mineralną i kanapkę z se­ mem, na widok belkowanego sufitu, reprodukcji Bo- rem i szynką. Pomyślała, że później może zaszaleje ticellego na ścianie i nieskazitelnie czystego łóżka. i zamówi jeszcze kawę, ale na razie wystarczało Signora Rossi z dumą otworzyła dwuskrzydłowe jej, że tu jest i chłonie piękno tego wyjątkowego oszklone drzwi, wychodzące na ukwiecony dach. miejsca. W dole rozpościerał się wspaniały widok: domki jak Siedziała przy stoliku i jedząc, obserwowała z obrazka i mieniący się granatowo kanał. przesuwający się koło niej barwny, wielojęzyczny Laura westchnęła z podziwu, a signora przypo­ tłum. Była tak tym pochłonięta, że w pierwszej mniała jej tylko, że pensjonat nie oferuje posiłków, chwili nie usłyszała, jak tuż obok ktoś wymówił jej natomiast jest wiele miejsc, gdzie można coś zjeść, nazwisko. a wszelkie informacje otrzymać można w recepcji. - Panna Green? - powtórzył niski męski głos. Laura najpierw zadzwoniła do matki z informacją, - Buona sera. Strona 4 10 CATHERINE GEORGE WAKACJE W WENECJI 11 Laura odwróciła się gwałtownie i ujrzała Domeni­ Ale czy jakakolwiek kobieta przy zdrowych zmys­ ca Chiese, który jej się przyglądał. łach odrzuciłaby towarzystwo tak czarującego męż­ - Dobry wieczór - odpowiedziała zaskoczona. czyzny? Szczególnie w piękny, księżycowy wieczór, _ Mężczyzna uśmiechał się ciepło, co stanowiło kiedy jest sama, a obok gra muzyka? spory kontrast z niecierpliwością i opryskliwością, - A więc jakie są pani pierwsze wrażenia jakie zademonstrował na lotnisku. z Wenecji? - zapytał, kiedy kelner przyniósł im - Najpierw zajrzałem do hotelu - wyjaśnił. - Si­ kawę, gnora Rossi powiedziała mi, że tu mogę panią zna­ Laura rozejrzała się po rozjarzonym światłami, leźć. Mam nadzieję, że jest pani zadowolona z po­ pełnym życia Piazza San Marco. koju? - Widziałam to już niezliczoną ilość razy w kinie Zapewniła go, że tak. Dopiero teraz zwróciła i w telewizji, a mimo to Wenecja na żywo zapiera uwagę, jak przystojnym mężczyzną jest jej rozmów­ dech. ca. Domenico Chiesa był szeroki w ramionach - Cieszę się, że moje miasto się pani podoba. i szczupły w biodrach, znakomicie ostrzyżony - Trudno, żeby było inaczej - westchnęła, popija­ i doskonale ubrany. A ponieważ nie miał teraz na jąc kawę. - Przyjaciółka radziła mi, żeby najpierw nosie ciemnych okularów, zauważyła głęboki błę­ przyjść tutaj. kit jego oczu i wyraz niekłamanego zadowolenia - Dobry pomysł - przyznał. - Ale proszę mówić z siebie. do mnie Domenico. - Byłam tak pochłonięta obserwowaniem placu, - Dobrze. Ja mam na imię Laura - uśmiechnęła że pana nie zauważyłam - powiedziała. się w odpowiedzi. - A ja panią przestraszyłem. Więc, w drodze - A jakie masz plany na jutro, Lauro? rekompensaty, czy mogę pani zaproponować kawę - Chciałabym sobie pochodzić po twoim niezwy­ albo kieliszek wina? kłym mieście i zwiedzać. Laura zawahała się przez moment, a potem pomy­ - Jeszcze kawy? ślała: czemu nie? - Była znakomita, ale już dziękuję. - Dziękuję - rzekła. - Miałabym ochotę na caffè - Ale nie odmówisz mi kieliszka proseccol macchiato, jeśli można. Znów musiała się zgodzić. Uspokoiła się jednak - Pani akcent jest czarujący - powiedział, przy­ w duchu, że Domenico działa zapewne w myśl pole­ siadając się do niej. Przedtem jednak zapytał: - Per­ ceń swego zwierzchnika. Fen wspominała, że Loren- messo! zo wyznaczy kogoś, kto pomoże jej jak najlepiej Nie miała innego wyjścia, musiała się zgodzić. zorganizować te krótkie wakacje. Chociaż trudno Strona 5 12 CATHERINE GEORGE WAKACJE W WENECJI 13 było sobie wyobrazić, że Domenico Chiesa jest czyim- Zaskoczona, dała kelnerowi napiwek i powoli kolwiek podwładnym, tyle miał w sobie dumy i pew­ pomaszerowała w kierunku swego hotelu. ności siebie. Następnego dnia obudziła się wcześnie i wpat­ - Salute! - powiedział, wznosząc kieliszek. - Czy rując się w plamy słońca na ciemnych belkach sufitu, dobrze znasz signora Forli? nie bardzo mogła sobie przypomnieć, gdzie się znaj­ - Widziałam go dwa razy u mojej przyjaciółki. duje. Naraz się uśmiechnęła. W Wenecji! Wyskoczy­ Jest mężem jej siostry. A ty mieszkasz w Wenecji? ła z łóżka i przeciągnęła się błogo, patrząc na wspa­ - Od urodzenia. A gdzie ty mieszkasz? niały widok za oknem. - Mój dom rodzinny jest w Gloucester, ale pracu­ Przede wszystkim musiała pomyśleć o śniadaniu. ję i mieszkam w Londynie. To, co zjadła poprzedniego wieczoru, z trudem mog­ - A co robisz? - zapytał i z ujmującym zaintere­ łoby udawać kolację, a głód dawał już o sobie znać. sowaniem słuchał, jak opowiadała o pracy analityka Miała wyrzuty sumienia, że Domenico za nią Banku Inwestycyjnego Docklands. zapłacił, z drugiej strony jednak, jego wygląd wska­ - Jestem pod wrażeniem - rzekł, dopijając wino; zywał, że dobrze zarabia, więc z pewnością było go potem z westchnieniem podniósł się z miejsca. Mu­ na to stać. Może zresztą działał w imieniu Lorenza siał wracać do swych obowiązków. Forli i miał na to fundusze? Laura została, żeby posłuchać orkiestry. Zeszła na dół w dżinsach i białej koszulce; zapyta­ - Dzięki za kawę i wino - rzekła na pożegnanie. ła signorę Rossi, gdzie najlepiej iść na śniadanie - Buona sera, Laura - ukłonił się i odszedł. i zaraz znalazła mały, przytulny bar. Zamówiła kawę - Dobranoc - odpowiedziała i z lekkim rozbawie­ i croissanta z migdałami. Jedząc, pilnie studiowała niem patrzyła, jak odchodził. swój przewodnik. Postanowiła, że pochodzi po skle­ Domenico Chiesa miał w sobie jakąś typową dla pach i rozejrzy się po stoiskach z pamiątkami, bo włoskich mężczyzn butną arogancję; zdążyła to już musiała przecież kupić jakieś prezenty. Podchodziła zaobserwować. Jednak nie odbierało mu to wrodzo­ do tego metodycznie, jej zasoby finansowe były dość nego czaru i wdzięku. ograniczone. Wezwała kelnera, bo zgubiła gdzieś swój rachunek. Przedpołudnie okazało się wyczerpujące. Wraca­ - // conto, per favore? - zapytała. jąc, zjadła coś na stojąco w jakimś barze, bo prze­ - Scusa? - Kelner był zdziwiony. czytała w przewodniku, że wtedy mniej się płaci, niż Myślała, że nie zrozumiał, przeszła więc na an­ siedząc przy stoliku. Po powrocie do hotelu nie miała gielski, lecz okazało się, że rachunek został już już siły na nic, wzięła więc prysznic i położyła się w całości zapłacony. z książką. Strona 6 14 CATHERINE GEORGE WAKACJE W WENECJI 1S Czytanie wkrótce zamieniło się w sjestę i kiedy Włosy upięła w wymyślny kok, co wymagało sporo Laura wreszcie się ocknęła, zbliżał się wieczór. wysiłku, a na zakończenie wpięła w uszy misterne Była zła na siebie, że zmarnowała tyle czasu złote kolczyki. i zastanawiała się właśnie, co robić dalej, kiedy jej Dokończywszy toalety, zeszła na dół i w recepcji wzrok padł na coś białego, leżącego na podłodze. zostawiła wiadomość dla Domenica. Wstała z łóżka i schyliła się, żeby podnieść kopertę, Z uśmiechem na ustach wyszła na ulicę, zanurza­ którą ktoś, kiedy spała, wsunął pod drzwiami do jąc się w ciepłe powietrze wieczoru. Wyobrażała pokoju. sobie reakcję Domenica, kiedy odkryje, że jego pta­ Czytając liścik, uniosła brwi ze zdumienia. Do- szek wyfrunął z klatki. Zresztą nie miała zamiaru menico Chiesa zapraszał ją na kolację i zapowia­ odtruwać daleko, tylko znów do „Floriana"; posie­ dał, że o ósmej wstąpi po nią do hotelu. Musiał dzieć i poprzyglądać się ludziom, dopóki po nią nie być przekonany, że Laura przyjmie z zachwytem przyjdzie. jego zaproszenie, bo nie zostawił adresu ani te­ Jeżeli przyjdzie w ogóle. Mogło się zdarzyć, że lefonu kontaktowego, żeby mogła dać mu odpo­ zraniona duma wenecjanina nie wytrzyma takiej pró­ wiedź. by. Skoro ją zaprosił, to miała czekać na niego Niezbyt elegancko gwizdnęła przez zęby. Od ich w hotelu. spotkania na lotnisku najwyraźniej sporo się zmie­ Co prawda, samo zaproszenie wydawało się Lau­ niło. Domenico Chiesa, najpierw oschły, teraz zaczął rze dość zagadkowe. Trudno przypuszczać, aby in­ się o nią troszczyć. Co za różnica, jeśli nawet działał strukcje Lorenza sięgały tak daleko. w myśl wskazówek swego szefa; wzruszyła ramio­ Domenico Chiesa mógłby jej to wytłumaczyć. Na nami. lotnisku panna Laura Green tak się śpieszyła do Jej fundusze były tak ograniczone, że miałaby vaporetto, że zupełnie nie zwracała na niego uwagi. chyba źle w głowie, gdyby teraz odrzuciła zaprosze­ Nie był przyzwyczajony, żeby kobiety tak go trak­ nie na kolację i to w towarzystwie tak przystojnego towały, był zirytowany jej obojętnością. Dopiero mężczyzny. Nie chciała jednak czekać w hotelu, aż później, pod wpływem impulsu, wstąpił do Locanda raczy po nią przyjść. Verona, by sprawdzić, jak sobie radzi. Kiedy w końcu Tym razem poświęciła swemu makijażowi znacz­ znalazł ją u „Floriana", musiał dołożyć wysiłku, nie więcej uwagi. Przypomniała sobie radę Fen, że żeby ukryć zaskoczenie. jeśli będzie gdzieś wychodzić, to ma się ubrać wy­ Dopiero tutaj odkrył urodę tej dziewczyny. Laura strzałowo. Włożyła więc drugą ze swoich trzech miała piękny uśmiech, oczy koloru ciemnego bur­ sukienek, jedwabną, w kolorze dojrzałych malin. sztynu i lśniące jasne włosy. Jej twarz miała w sobie Strona 7 16 CATHERINE GEORGE WAKACJE W WENECJI 17 coś nieokreślonego, co przyciągało jak magnes Siedziała przy stoliku i piła napój z wysokiej i sprawiało, że natychmiast chciał tę kobietę ocza­ szklanki. rować. Tym razem on nie wiedział, że dostrzegła go już Tak, chłodna, pełna dystansu panna Laura Green w momencie, gdy pojawił się na piazza. Dyskretnie z pewnością stanowiła dla niego wyzwanie. Z niecier­ obserwowała kątem oka, jak się zbliżał i podziwiała pliwością czekał, co będzie dalej. Postanowił, że jego elegancki, płócienny garnitur i buty. Podszedł pierwszym etapem będzie kolacja „U Harry'ego", do jej stolika i dopiero wtedy podniosła na niego w restauracji stanowiącej Mekkę wszystkich zagra­ wzrok. nicznych turystów. To miejsce musiało zrobić na niej - Dobry wieczór - powitała go z chłodnym wrażenie. A potem, po dobrym jedzeniu i winie, uśmiechem. akcentem dopełniającym wieczór miała być prze­ - Buona sera - odpowiedział z wyrzutem. - Nie jażdżka gondolą w świetle księżyca. poczekałaś na mnie. Domenico wkroczył do hotelu krokiem niemal tak - Zostawiłam wiadomość. - Laura wzruszyła ra­ dumnym jak Cezar. I nie mógł uwierzyć, że młoda mionami. - Mój pobyt tu jest zbyt krótki, żeby go dama wyszła. marnować na siedzenie w pokoju. - Cosa? - Pijeszprosecco, prawda? - zapytał i nie czeka­ Signora Rossi z przepraszającym uśmiechem wrę­ jąc na odpowiedź, zamówił drinki. czyła mu liścik. Laura uśmiechnęła się z rozbawieniem. Ten męż­ Szybko przebiegł wzrokiem krótką wiadomość czyzna był zdecydowanie zbyt pewny siebie. i pożegnawszy signorę, wyszedł z powrotem na ulicę, Opowiedziała mu o swojej wyczerpującej węd­ a jego oczy ciskały pioruny na mijanych przechod­ rówce po sklepach w poszukiwaniu pamiątek i pre­ niów. Miał poważną pokusę, żeby zrezygnować ze zentów. swych planów i zostawić Laurę w „Cafe Florian" na - Kupiłaś coś? - zapytał. cały wieczór. Jego gniew jednak prysnął natych­ - Dziś jeszcze nie. Miałam taki plan, że naj­ miast, kiedy tylko ją ujrzał. pierw się rozejrzę, a potem będę kupować, ale oba­ W eleganckiej malinowej sukni i w nowej fryzurze wiam się, że nie trafiłabym już teraz tam, gdzie coś wyglądała bardzo pociągająco i jeszcze piękniej niż wypatrzyłam; wszystko mi się pomieszało - wyjaś­ poprzednio. Domenico uświadomił sobie nagle ze niła. zdumieniem, że drażni go zainteresowanie, jakie Tymczasem kelner przyniósł im wino, a Domeni­ Laura zupełnie nieświadomie wzbudza wśród męż­ co rozsiadł się wygodnie i przez chwilę obserwował czyzn. ją w milczeniu. Strona 8 18 CATHERINE GEORGE WAKACJE W WENECJI 19 - Powiedz mi, Lauro - odezwał się w końcu - czy „U Harry'ego", miejscu szczególnie ekskluzywnym, masz w Londynie kogoś, kto niecierpliwie na ciebie znanym jej z przewodników i z literatury. czeka? Domenico z niepokojem obrzucił spojrzeniem jej - Chodzi ci o mężczyznę? buty na wysokich obcasach. - Naturalmente. - Dojdziesz tam w tych zachwycających butach? Zerknął na jej drobną lewą dłoń i stwierdził rze­ - zapytał, lecz uspokoiła go, że bez problemu. czowo: Obawiała się natomiast, że jej skromny wakacyjny - Nie masz obrączki, ale z pewnością masz ko­ budżet nie wytrzyma, jeśli regularnie zaczną jadać chanka. Jak mogłoby być inaczej? w najdroższych lokalach, a do takich niewątpliwie - Czy zawsze jesteś tak bezpośredni wobec osób, należał „U Harry'ego". Miała wyrzuty sumienia na które dopiero poznałeś? - odpowiedziała. myśl, że Domenico znów miałby za nią płacić. - Nie - odparł z rozbrajającym uśmiechem. - Ale Jego najwyraźniej żadne takie myśli nie trapiły. ty mnie interesujesz. Jak nie chcesz, możesz nie Kiedy weszli, główny kelner powitał ich z uszanowa­ odpowiadać. niem i zaprowadził do stolika zarezerwowanego dla Zawahała się. Pomyślała jednak, że nie powinna signora Chiesy. go znowu rozdrażniać. - Ta restauracja jest może dość surowa w wy­ - Teraz akurat nikogo nie mam - rzekła w końcu. stroju i nie ma ogródka, ale nigdy nie brakowało jej - Do niedawna był w moim życiu mężczyzna, lekarz sympatyków - poinformował Domenico. stażysta, pracujący w szpitalu, ale nie był moim - Widzę. - Laura rozejrzała się po zatłoczonej kochankiem, tak jak ty to rozumiesz. sali. - Wiem, że bywali tu Hemingway i Churchill, - Ach! Więc nie była to namiętność. ale czy teraz też tu są jakieś znakomitości? Tak obcesowe wkraczanie w sprawy intymne zu­ - Nikt, kogo bym znał - odparł niedbale. pełnie ją zaszokowało, lecz stwierdzenie było na tyle - Czy to znaczy, że jeśli Domenico Chiesa kogoś trafne, że musiała przytaknąć. nie zna, to już nie jest to znakomitość? - W oczach - Romanse nie są moim żywiołem - rzekła nie­ Laury zapaliły się wesołe iskierki. chętnie. - Jestem osobą praktyczną. - Kpisz sobie ze mnie - zaśmiał się. - Ale teraz - Pewnego dnia spotkasz kogoś, kto to zmieni spróbuj koktajlu, który po raz pierwszy przyrządzono - zapewnił, podnosząc się od stolika. - A teraz właśnie tutaj. chodźmy; czas coś zjeść. - To Bellini? - Laura z szacunkiem spojrzała na stojące przed nimi kieliszki. Okazało się, że kolację mają zjeść w restauracji - Spróbuj. Strona 9 20 CATHERINE GEORGE WAKACJE W WENECJI 21 Słynna mieszanina świeżego soku z brzoskwini gał od ciebie aż tak daleko idącej opieki nad turystką i orzeźwiającego prosecco smakowała rzeczywiście z Anglii. O co tu chodzi? wspaniale. - Rzeczywiście - przyznał. - Lorenzo prosił - Bene! - orzekł Domenico z zadowoleniem. mnie tylko, żebym załatwił ci hotel, wyszedł po - Teraz powiedz mi, co miałabyś ochotę zjeść. ciebie na lotnisko i odprowadził do vaporetto. Dalej Wybór dań okazał się sprawą nadzwyczaj poważ­ już miałaś radzić sobie sama. - Popatrzył jej prosto ną. Kiedy Laura stanowczo odmówiła przekąsek, w oczy. - Zrobiłem to, o co prosił, a teraz robię to, próbował namówić ją na carpaccio, surową, maryno­ co ja chcę. waną wołowinę, którą osobiście polecał. Ostatecznie, - W takim razie muszę zadać ci to samo pytanie, po dłuższej dyskusji, zdecydowała się na makaron które ty przedtem zadałeś mnie. zapiekany z prosciutto, co okazało się znakomitym - To znaczy? wyborem. Potem jednak nie była już w stanie zjeść - Czy jest ktoś w twoim życiu? niczego więcej, chociaż Domenico proponował jesz­ - Nie. - Domenico z całym przekonaniem wzru­ cze pyszny tort na deser. szył ramionami. - Miałem kogoś, a teraz jestem sam. Przy kawie omawiali jej plany na następny dzień. - Czyli jedziemy na jednym wózku - mruknęła, - Chciałam kupić trochę prezentów, a potem lecz Domenico nie zrozumiał; jego angielszczyzna zwiedzać. Muszę przywieźć coś ładnego dla ma­ nie była tak bogata. my, dla siostry i dla mojej przyjaciółki - wylicza­ - Co to znaczy? - chciał wiedzieć. ła. - I jakieś drobne, niedrogie upominki, jeśli - To znaczy, że jesteśmy w tej samej sytuacji w Wenecji w ogóle takie są, dla koleżanek z pra­ - wyjaśniła. cy. Każda rada w tej dziedzinie będzie mile wi­ - To cię martwi? dziana. Pokręciła głową. Domenico zamyślił się przez moment, po czym - Nie, raczej czuję ulgę. Znałam Edwarda od lat, oświadczył, że z przyjemnością będzie jej w tych ale okazało się, że nie dość dobrze. Nie przypusz­ zakupach towarzyszył. czałam, że stać go na takie kłopotliwe, romantyczne Laura patrzyła na niego w milczeniu tak długo, że gesty. zdążył się zaniepokoić. - Bardzo jestem ciekaw - rzekł Domenico - co - Domenico - rzekła w końcu - dlaczego ty to ten romantyczny człowiek wymyślił. wszystko robisz? - Któregoś wieczoru zaprosił mnie na kolację. - Co? - zapytał z miną niewiniątka. Tylko że kiedy kelner odkrył półmisek, to zamiast - Nie mogę uwierzyć, żeby Lorenzo Forli wyma­ zamówionego łososia, znalazłam tam pierścionek Strona 10 22 CATHERINE GEORGE WAKACJE W WENECJI 23 z brylantem. - Laura zadrżała. - I tam, na oczach - Ale Wenecja wcale nie zawsze jest tak łaskawa wszystkich gości, Edward przyklęknął i poprosił - zauważył Domenico. - W zimie miewamy mgłę, mnie o rękę. deszcze i powodzie. - Dio! A ty? Co wtedy zrobiłaś? - Jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić. - Nie mogłam przecież upokorzyć go publicznie, - W takim razie powinnaś tu przyjechać za jakiś więc pozwoliłam, żeby założył mi pierścionek, po­ czas, to sama się przekonasz. - To mówiąc, przyciąg­ tem się pocałowaliśmy i wszyscy bili nam brawa. Ale nął ją do siebie. kiedy wracaliśmy taksówką, oddałam mu ten pier­ - Muszę już wracać do hotelu - zaprotestowała ścionek. Zaproponowałam mu przyjaźń, ale Edward pośpiesznie. gwałtownie zaprotestował i od tego czasu przestaliś­ - Pożegnajmy się więc tutaj. my się widywać. Łagodnie ujął ją za ramiona i pocałował w oba - Wcale mnie to nie dziwi. Kiedy mężczyzna policzki, a potem popatrzył jej w oczy i łagodnym, kocha kobietę, to propozycja przyjaźni z jej strony czułym pocałunkiem musnął jej usta. jest czymś w rodzaju policzka. Mi scusi, Laura. - Mówiono mi, że nie powinnam mieć proble­ - Domenico gwałtownie wstał od stolika, znalazł mów z przeciętnymi Włochami - powiedziała, z tru­ kelnera i przez chwilę konferował z nim przyciszo­ dem łapiąc oddech. - Tylko że Domenico Chiesa nie nym głosem. jest przeciętnym Włochem. Laura spodziewała się, że wróci do hotelu tą samą Uśmiechnął się w odpowiedzi i poszli dalej. drogą, przez jasno oświetlony Piazza San Marco, lecz - Czy jeden pocałunek to już problem? - zapytał. Domenico zaproponował inną trasę. Poprowadził ją - Pewnie nie. pustymi, słabo oświetlonymi alejami, tu i tam prze­ - Mam nadzieję, że z tego powodu nie zrezyg­ chodzącymi w mosty. Wskazywał jej co ciekawsze nujesz jutro z mojego towarzystwa? miejsca, wymieniał włoskie nazwy, zaznajamiał ją - Nie, zapomnę o pocałunku, jak mi pomożesz. z miastem. - A ja nie zapomnę - zapewnił ją z tak teatralnym Zatrzymali się na jednym z mostów. Oparci o ba­ gestem, że wybuchnęła śmiechem. rierkę patrzyli, jak księżyc odbija się w spokojnej - Myślisz, że w to uwierzę? wodzie kanału. - To prawda. Przez całą noc nie zmrużę oka, Laura się uśmiechnęła. wspominając dotyk twoich ust. - Myślałam właśnie - rzekła - że dla kogoś tak - A gdzie spędzisz tę bezsenną noc? - zachichota­ praktycznego jak ja, twoje miasto jest romantyczne ła. - W tym hotelu, gdzie pracujesz? nie do opisania. - Nie. Mam mieszkanie przy placu Świętego Strona 11 24 CATHERINE GEORGE Marka. Dziś w nocy będę spał, albo nie będę spal, bardzo niedaleko od ciebie, panno Green. To był bardzo udany wieczór - rzekł na pożegnanie. - Wpad­ nę po ciebie jutro o dziewiątej rano i zjemy razem śniadanie. Dobranoc. ROZDZIAŁ DRUGI Tej nocy Laura nie bardzo mogła spać. Obudziła się dość późno, błyskawicznie wzięła prysznic, nałożyła makijaż i splotła włosy w luźny warkocz. Niemal w biegu wciągnęła na siebie jasno­ zielony T-shirt i białe bawełniane spodnie i popędziła na dół, gdzie czekał już na nią Domenico, ubrany w dżinsy i błękitną koszulę. Gawędził sobie z signorą Rossi. - Buon giorno - powitał Laurę z uśmiechem, po czym ucałował ją w oba policzki. - Czy dobrze spałaś? - Jak niemowlę - skłamała. - W takim razie chodźmy! Przy śniadaniu, które było atrakcją samą w sobie, podjęli plan działania. Na podstawie przewodni­ ka Laura zdążyła już zrobić listę zakupów. Przede wszystkim zależało jej, żeby kupić dla matki parę aksamitnych pantofli, jakie w Wenecji noszono w czasie karnawału. - A dla ojca? - Mój ojciec nie żyje - rzekła, spuszczając oczy. - Mi dispiace! - wykrzyknął Domenico i współ­ czującym gestem dotknął jej dłoni. - Przecież nie wiedziałeś, nie mówmy o tym - odparła szybko. - To od czego zaczynamy? Strona 12 26 CATHERINE GEORGE WAKACJE W WENECJI 27 Zakupy okazały się prawdziwą przyjemnością. zakupach może będziesz wolała zjeść i odpocząć Zaprowadził ją w miejsca, których sama nigdy by nie tutaj trochę w spokoju. znalazła, i wyglądało na to, że on także ma z tego Domenico ułożył na sofach jej torby z zakupami. frajdę. Wyszukał dla niej autentyczną złotą maskę Jadalnia była mała, lecz jej okna balkonowe wy­ karnawałową, pomógł jej wybrać ładne i niedrogie chodziły wprost na Canale Grande. weneckie kolczyki ze szkła i podkoszulki w żywych Gospodarz w godnym podziwu tempie nakrył do kolorach, z nadrukiem logo Wenecji. Na koniec stołu, a lunch przygotował specjalnie dla niej. Naj­ zaprowadził ją do stoisk przy Ponte delle Guglie na pierw były więc ser Fontina i szynka San Daniele, Strada Nuova, gdzie kupiła purpurowe aksamitne podane z pomidorami i zieloną sałatą. pantofle dla matki. - Wspaniale. Właśnie tego mi było trzeba. - Lau­ I kiedy Laura poczuła, że nie jest już w stanie ra uśmiechnęła się z wdzięcznością. chodzić dłużej po sklepach, Domenico oświadczył Dzięki troskliwości i pomocy Domenica zdołała stanowczo, że przyszedł czas na lunch. dość szybko zrobić zakupy i mniej na nie wydać, bo Zaklinała się, że tym razem ona zapłaci, lecz jej wskazał jej miejsca, których nie znalazłby zwykły towarzysz tylko pokręcił głową przecząco. turysta. Widząc, że Laura jest zmęczona, przywołał wod­ - Dla mnie to przyjemność - zapewnił, gdy mu ną taksówkę. Taki kurs był czymś całkiem innym niż jeszcze raz dziękowała. - Może wina? vaporetto i Laura żałowała, że tak szybko dopłynęli - Poproszę wodę. Wino przyprawia mnie o sen­ na miejsce i trzeba było wysiadać. ność, a na to w Wenecji nie mogę sobie pozwolić. Okazało się, że lunch mieli zjeść u Domenica. Jak - Jeśli chcesz, możesz się przespać - rzekł, lecz się wyraził: w jego „gniazdku". urwał pod wpływem groźnego spojrzenia. „Gniazdko" okazało się luksusowym mieszka­ - Laura, per favore! Czy ten jeden, niewinny niem w odpowiednio przystosowanym palazzo, z wi­ pocałunek może być powodem tak mrocznych po­ dokiem na Canale Grande i kościół Santa Maria delia dejrzeń? Naprawdę nie mam zamiaru cię skrzywdzić, Salute. Laura poczuła ukłucie zazdrości, kiedy wpro­ przysięgam. wadził ją do saloniku o wysokich oknach, morelo- - Wiem o tym. Gdybyś zrobił mi krzywdę, twój wych ścianach i lśniącej drewnianej posadzce. Stały szef na pewno by cię nie pochwalił. - Żartobliwie tu sofy o białych obiciach, liczne półki z książkami; pogroziła mu palcem. gdzie nie spojrzeć, wisiały lustra. - Mój szef? - Pięknie tu - powiedziała. - Lorenzo Forli! - Cieszę się, że ci się podoba. Pomyślałem, że po - A, tak. Strona 13 WAKACJE W WENECJI 29 28 CATHERINE GEORGE Domenico zaczął zbierać talerze po posiłku i za­ - Byłem wściekły. proponował kawę. - Tylko wściekły? Chciała pozmywać, lecz okazało się, że jej gos­ Twarz mu stwardniała. podarz ma zmywarkę. - Na tydzień przed ślubem Alessa uciekła razem Kiedy przygotowywał kawę, ona stanęła w oknie z moim najlepszym przyjacielem. balkonu i podziwiała widok. Tak, widok z okien był - Co za pech! - wykrzyknęła ze współczuciem, niewątpliwym atutem tego miejsca i Laura była prze­ lecz ku jej zdziwieniu odpowiedział jej głośny wy­ konana, że Domenico mógłby zarobić masę pienię­ buch śmiechu. dzy, wynajmując od czasu do czasu swoje miesz­ - To takie angielskie! - stwierdził. - Moja fidan­ kanie. zata porzuca mnie dla innego, a ty uważasz, że to - Nie podoba ci się ten pomysł? - zapytała. tylko pech? Potrząsnął głową przecząco, nalewając kawę do - A co chciałbyś usłyszeć? filiżanek. - Chciałbym, żebyś powiedziała: „Domenico, - W hotelu przebywam ciągle wśród ludzi i cza­ współczuję ci z całego serca" - odpowiedział bez sem jestem już tym zmęczony. Muszę wtedy mieć wahania. - A potem, na pocieszenie, powinnaś ob­ możliwość odosobnienia, o ile czas pozwoli. To sypać mnie pocałunkami. jednak wcale nie zdarza się często. - No dobrze, to później. A kiedy to się wyda­ - Domenico? - zagadnęła, biorąc od niego fili­ rzyło? żankę. - Dziesięć lat temu. - Si? - W takim razie serce już ci nie krwawi. Widzia­ - Możesz mi oczywiście powiedzieć, żebym pil­ łeś ją jeszcze potem? nowała własnego nosa, ale dość mnie to ciekawi. Kiedy rozmawialiśmy o moim życiu prywatnym, lub - Wiele razy. Od ślubu Alessie przybyło troje o jego braku, ty o swoim nie pisnąłeś ani słówka, dzieci i kilka kilogramów wagi. A ja przez te lata dlaczego? miałem kilka pocieszycielek. - Bo to dla mnie sprawa dość wstydliwa, chociaż - Nie wątpię. oczywiście nie jest to tajemnica. Domenico nagle spoważniał. Wzruszył ramionami i usiadł obok niej. - Mario był moim przyjacielem - rzekł. - Powi­ - Zaręczyłem się dość młodo, ale moja fidanzata nien był powiedzieć mi prawdę, zamiast uciekać zmieniła zdanie. z Alessą jak przestępca. - Jak się wtedy czułeś? - Może oboje czuli się jak przestępcy, ponieważ cię zranili. Strona 14 30 CATHERINE GEORGE WAKACJE W WENECJI 31 - Najbardziej zranili rodziców Alessy. Dla nich - Była tak młodziutka i, jak sądziłem, niedoświad­ byl to prawdziwy wstrząs, bo bardzo zależało im na czona, że musiałem uszanować jej wolę. tym małżeństwie. Wzruszył ramionami. - Byłeś taką dobrą partią dla ich córki? - A ona tymczasem sypiała z twoim przyjacie­ - Znali moją rodzinę. Alessa pochodzi ze starej, lem. Nic dziwnego, że byłeś wściekły - podsumowa­ lecz zubożałej arystokracji, ma jeszcze dwie młodsze ła i popatrzyła na niego z ciekawością. - Ale to było siostry. Kiedy tylko skończyła szkołę, zaaranżowano dawno temu. Od tego czasu musiały być inne kobiety dla niej małżeństwo, które zapewniłoby jej odpowie­ w twoim życiu. dnio dostatnie życie. - Oczywiście. Obawiam się małżeństwa, a nie - Wiedziałeś, że ją do tego zmusili? kobiet. Mam to mieszkanie, mam pracę, którą lubię; - Ależ skąd! W swojej zarozumiałości byłem podróżuję, a zimą wielką przyjemność sprawia mi przekonany, że jest we mnie szaleńczo zakochana. jeżdżenie na nartach. Moje życie zupełnie mi od­ Była urocza. Wkrótce po pierwszym spotkaniu zarę­ powiada. czyliśmy się, a jej rodzice ustalili datę ślubu i rozpo­ - Mnie moje też - odpowiedziała. - Od zerwania częli przygotowania. z Edwardem staram się trzymać mężczyzn na dys­ - Ślub nie mógł się odbyć z innym panem mło­ tans. W pracy mam z nimi sporo do czynienia. Do dym? - zapytała Laura. moich obowiązków należy między innymi przekazy­ Domenico sprawiał wrażenie rozbawionego. wanie bieżących raportów urzędnikom pracującym - Pomysł słuszny, ale nie do zrealizowania. Kie­ w sali operacyjnej banku, wśród nich takiemu, który dy Alessa i Mario wrócili do Wenecji, byli już uchodzi za pożeracza serc. małżeństwem, a ich pierwszy syn urodził się siedem - Ale na ciebie nie działa? miesięcy później. - Ani trochę. - W takim razie musiałeś się zastanawiać, czy - Żadnego z nich nie lubisz? to dziecko... - Laura przerwała gwałtownie i przy­ - Prawdę mówiąc, niektórych z nich nawet tak. gryzła usta. - Przepraszam. Zapomnij, że to po­ Wystarczy jednak, że zgodziłabym się pójść z któ­ wiedziałam. rymś z nich na pizzę, a wpakowałabym się w kłopoty. Domenico przymknął oczy. - Oczekiwaliby, że od razu pójdziesz z nimi do - To dziecko nie mogło być moje. Alessa uparła łóżka? się, że będziemy razem spać dopiero po ślubie. - Sądząc z tego, co mówią, chyba tak. Więc nie - A ty się na to zgodziłeś? - Laura szeroko dopuszczam ich do żadnej komitywy. Za plecami otworzyła oczy ze zdumienia. nazywają mnie Panną Lodowatą - dodała z goryczą. Strona 15 32 CATHERINE GEORGE WAKACJE W WENECJI 33 - A oni wszyscy aż płoną z pragnienia, żeby swoje zakupy, lecz Domenico uznał, że to nie prob­ ten lód stopić - orzekł Domenico. - A te oświad­ lem i obiecał przynieść je wieczorem. czyny w restauracji... To było niedawno? - za­ Wróciła do hotelu w znakomitym nastroju. Per­ pytał. spektywa kolejnego wieczoru z Domenikiem wpra­ - Bardzo niedawno. Właśnie w tym tygodniu wiała ją w stan lekkiego podniecenia. Może zresztą byłabym z Edwardem w Toskanii. Mieliśmy tam jego towarzystwo robiło na niej wrażenie niewspół­ willę wynajętą wspólnie z jego kolegami ze studiów mierne do sytuacji? Wakacyjne romanse rzadko prze­ i ich dziewczynami. W dzień po naszej kłótni odesłał cież znajdują kontynuację w normalnym życiu. Tym mi pieniądze, które wpłaciłam na ten wyjazd, a po­ bardziej, że to, co między nimi istniało, to nie był nieważ dostałam już urlop, to mama poprosiła Fen, romans ani też ten mężczyzna nie miał stać się żeby na ten czas pomogła mi zorganizować pobyt częścią jej życia. Kiedy wyjedzie z Wenecji, nigdy w Wenecji. Jeśli pracujesz u Forlich, to możesz ją więcej go nie zobaczy. znać. Lorenzo Forli jest mężem jej siostry, Jess. Mając tego świadomość, i tak szykowała się do - Tak, poznałem Fenellę - przyznał Domenico. wyjścia wyjątkowo starannie. Właśnie przeglądała - A o której spotkamy się dziś wieczór, Lauro? swoją dość ograniczoną garderobę, kiedy za oknem - A mamy jakieś wspólne plany? błysnęło, a po chwili rozległ się grzmot. Zaraz też - Tak - stwierdził stanowczo. - Zabiorę cię do zaczął padać deszcz. No to już wybrałam, pomyślała mojej ulubionej restauracji. ze złością. Przy takiej pogodzie musiała to być ta W duchu ucieszyła się z tej propozycji, lecz na sama czarna sukienka, ale za to mogła do niej włożyć wszelki wypadek przybrała postawę wojowniczą. długi, biały, bawełniany trencz - bardzo w stylu - Bardzo chętnie, ale pod jednym warunkiem Audrey Hepburn, jak twierdziła Fen. - oświadczyła. Już od kilku minut była gotowa, kiedy Domenico - Ze cię nie pocałuję? zadzwonił z dołu, że na nią czeka. - Że tym razem ja zapłacę! Jak poprzednio, powitał ją pocałunkiem w oba Domenico podniósł ręce do góry, jakby się pod­ policzki i pokazał, że ma wielki, czarny parasol. dawał. - Widzisz, w Wenecji też nie wszystkie noce są Mimo jej protestów, odprowadził ją do hotelu księżycowe - powiedział wesoło. i poradził, żeby się trochę przespała. Restauracja była na tyle blisko, że poszli piechotą, - Tylko proszę, nie wychodź przedtem i poczekaj przytuleni pod jednym parasolem. Żadnemu z nich na mnie - przypomniał. nie sprawiało to zresztą przykrości. Zauważyła, że z tego wszystkiego zostawiła u niego Wąziutka alejka prowadziła do przestronnego Strona 16 34 CATHERINE GEORGE WAKACJE W WENECJI 35 wnętrza, które podzielone było na dwie części: pierw­ Murano i nie widziałam tylu innych rzeczy, które szą, bardzo elegancką, o wystroju uniwersalnym podobno koniecznie trzeba zobaczyć, będąc w We­ i drugą, utrzymaną w stylu rustykalnym, z kamien­ necji. nym korninkiem i oknami wychodzącymi na dziedzi­ - Nadrobimy to jutro. niec. - A co z twoją pracą? - Sądziłem, że będziesz wolała tę salę, z praw­ - Załatwiłem sobie urlop. Dopóki tu jesteś, mój dziwie włoską atmosferą - stwierdził Domenico czas należy do ciebie. Natomiast co do rachunku... i Laura zapewniła go, że się nie mylił. - W jego oczach pojawiły się ostre błyski. - Mnie Zadrżała tylko na myśl, ile tu zapłacą. Żeby tylko tutaj znają, Lauro, i nie mogę pozwolić, żeby ko­ honorowali tu jej kartę kredytową. bieta za mnie płaciła. Dlatego nie protestuj, że - Wspaniale wyglądasz, Lauro - zauważył, kiedy ureguluję rachunek, per favore. Jeśli będziesz ko­ usiedli. niecznie chciała, możesz później oddać mi pie­ - Ty też nie najgorzej - odpowiedziała z uśmie­ niądze. chem. Laura z rezygnacją kiwnęła głową. Okazało, że tutaj wybór dań jest prosty. Kiedy wychodzili z restauracji, nadal padało. Było - O ile lubisz ryby, oczywiście - zastrzegł Dome­ jeszcze wcześnie i Domenico zastanawiał się, co nico. robić dalej. Z tym na szczęście nie było problemu. - Zaprosiłbym cię do siebie, szczególnie że są - No to świetnie! Ta restauracja jest słynna ze tam jeszcze twoje zakupy, ale nie chciałbym, żebyś swojej frittura mista dipesce - powiedział. - To posądziła mnie o niecne zamiary - powiedział. oznacza półmisek z rozmaitymi rybnymi daniami. - Domenico, mam do ciebie zaufanie - odpowie­ Zobaczysz, że ci będzie smakować. działa. - Bardzo chętnie do ciebie wstąpię. I rzeczywiście, posiłek był znakomity. Lecz nie­ Po wędrówce w deszczu przez ciemne ulice, salot­ wątpliwie największą przyjemność sprawiało jej to­ to Domenico robiło wrażenie jeszcze bardziej przy­ warzystwo tego mężczyzny. tulnego niż'za dnia. Boczne lampy rzucały przy­ - To nie do wiary - powiedział przy kawie - że ćmione światło, które z kolei odbijało się w licznych znamy się tak krótko. Chciałbym, żebyś została tu na lustrach. W kątach i zakamarkach skupiały się tajem­ dłużej, Lauro. nicze cienie. - Ja też - odpowiedziała z żalem. - Ale za trzy dni - Zauważyłam, że u ciebie zamiast obrazów wi­ odlatuję do Londynu, a nawet nie zwiedziłam jeszcze szą lustra - stwierdziła Laura, kiedy odbierał od niej Bazyliki ani Muzeum Guggenheima, nie byłam na płaszcz. Strona 17 36 CATHERINE GEORGE WAKACJE W WENECJI 37 - Nie jestem aż tak próżny - uśmiechnął się - No to dlaczego nic nie powiedziałaś? Przecież gospodarz. - Moja kolekcja to wyłącznie oryginalne, w Wenecji w każdej kawiarni można otrzymać her­ stare szkło, a to oznacza, że jest zbyt zmatowiałe, by batę na specjalne życzenie. dawać dobre odbicie. - Tutejsza kawa jest tak znakomita, że nie mog­ - Są piękne. łam jej sobie odmówić. Zaproponował jej coś do picia. - Zdaje się, że zaparzyłaś świetną herbatę - za­ - Herbaty pewnie nie masz? - powiedziała bez uważył. - A umiesz gotować? większej nadziei. - To zależy - odpowiedziała ostrożnie. Domenico jednak uśmiechnął się z triumfem. - Od czego? - Kupiłem dzisiaj dla ciebie, ale ja herbaty ra­ - Od tego, co uważasz za dobre jedzenie. A ty czej nie piję, więc lepiej będzie, jeśli zaparzysz ją umiesz? sama. - Oczywiście - stwierdził rzeczowo. - Cudownie! - Myślałam, że wszyscy Włosi są rozpieszczeni Okazało się, że kupił nawet mleko, bo wiedział, że przez swoje mammas. dla jego czarującego angielskiego gościa herbata bez - Często to prawda - przyznał. - Ale kiedy mleka to nie herbata. jestem tutaj sam, zdarza mi się coś ugotować dla - Strasznie ci dziękuję, że jesteś taki troskliwy. odmiany. - Laura uśmiechnęła się promiennie. - A w hotelu? - Za taki uśmiech gotów jestem zrobić wszystko - W hotelu jem posiłki hotelowe - odparł, wzru­ - odpowiedział z dwornym ukłonem. szając ramionami. - O tej porze niczego więcej nie pragnę - rzekła - A co właściwie robisz w tym swoim hotelu? Laura, zalewając esencję wrzątkiem. - A ty co bę­ dziesz pił? - Ciężko pracuję. Allora, napijesz się jeszcze herbaty, czy może masz teraz ochotę na wino? - Mnie wystarczy kieliszek wina. Laura jednak chciała nacieszyć się swoimi za­ Przeszli do salonu i Domenico obserwował, z jaką niekłamaną lubością jego gość popija aromatyczną, kupami. parującą herbatę. - Dzięki tobie wydałam o wiele mniej i kupiłam - Czułam się już, j akbym była na odwyku. - Roze­ więcej, niż mogłam się spodziewać - powiedziała śmiała się, widząc jego minę i wyjaśniła, że trzy dni z zadowoleniem. - Ale będę też musiała kupić po­ bez herbaty to chyba maksimum tego, co ona osobiś­ rządny prezent ślubny dla Fen Dysart. Chciałabym, cie może wytrzymać. żebyś mi pomógł wybrać jakieś weneckie szkło, coś wyjątkowego. Strona 18 38 CATHERINE GEORGE WAKACJE W WENECJI 39 - W takim razie jutro pojedziemy na Murano. łajn tracić czasu w Wenecji, siedząc w pokoju. Chyba Kopia jakiegoś antyku byłaby dobra? rozumiesz? - Z pewnością. - Laura zawahała się przez - No tak. Teraz rozumiem, ale kiedy signora moment. - O ile będzie można zapłacić kartą kredy­ Rossi dała mi twój liścik... tową. - Byłeś wkurzony. - Oczywiście. I wszystko, co sobie życzysz, sami - E vero, tak - przyznał. - Bardzo starannie wyślą ći do Anglii. zaplanowałem ten wieczór, a już na samym wstępie - No to cudownie. dostałem po nosie. Nie przyszło mi do głowy, że Laura popatrzyła mu prosto w oczy i powiedziała: mógłbym cię nie zastać. Jednak gdy zobaczyłem cię - A Hora, jak to wy mówicie, teraz poproszę o ra­ siedzącą u „Floriana", cały gniew natychmiast mnie chunek za naszą dzisiejszą kolację. opuścił. Wyglądałaś tak pięknie! I nie byłem jedy­ - Miałem nadzieję, że zapomniałaś. - Domenico nym mężczyzną, który to zauważył. westchnął ciężko. - Nie podoba mi się to. - No to opowiedz mi, co zaplanowałeś - zapytała, - To trudno, nie ustąpię. ignorując komplement. - Twarda z ciebie sztuka. - W takim razie jeszcze trochę cofnę się w czasie, - I pamiętaj o tym - powiedziała z uśmiechem, do naszego pierwszego spotkania na lotnisku, kiedy żeby nie brzmiało to zbyt surowo. Z trudem jednak właściwie mnie nie dostrzegłaś... powstrzymała okrzyk na widok wysokości rachunku, - Dostrzegłam, tylko tak szybko chciałeś się mnie który jej w końcu przedstawił. pozbyć... Poza tym byłeś taki wyniosły i do tego - Tylko ten jeden, jedyny raz, skoro tak bardzo ci przysłał cię Lorenzo Forli... na tym zależy - oświadczył. - Ja byłem wyniosły? Dio! Ona tymczasem starannie odliczyła stosik euro, Domenico potrząsnął głową w udawanej rozpaczy. stwierdzając z ulgą, że ma tyle, ile trzeba. - Kobiety zwykle mają o mnie pochlebniejsze - Nie mówmy na razie więcej o pieniądzach zdanie. - poprosił, siadaj ąc przy niej. - Zamiast tego muszę ci - Nie wątpię! coś wyznać. Myślę, że cię to rozśmieszy. Zacznę od - Potem, pod wpływem impulsu, postanowi­ początku. Wczoraj wieczorem byłem niezadowolo­ łem sprawdzić, jak ci się wiedzie. Signora Rossi ny, kiedy okazało się, że nie czekałaś na mnie i wy­ powiedziała mi, że jesteś w „Cafe Florian", lecz szłaś z hotelu. kiedy tam poszedłem, w pierwszej chwili wcale cię - Obawiałam się tego - przyznała. - Ale nie nie poznałem. A potem mnie oczarowałaś; chciałem podałeś mi swojego numeru telefonu, a ja nie chcia- zobaczyć cię znowu. Bałem się, że mi odmówisz Strona 19 40 CATHERINE GEORGE WAKACJE W WENECJI 41 i dlatego następnego dnia zostawiłem ci w hotelu - Miałam na myśli tylko przyjacielski pocałunek! karteczkę. - Wiem - odparł szorstko. - Chodźmy, odprowa­ - Bardzo sprytnie - zaśmiała się. dzę cię do domu. - Allora - ciągnął. - Następnym punktem mojego W milczeniu włożył skórzaną kurtkę, podczas planu było zabranie cię do „Harry'ego"; chciałem gdy ona bezradnie próbowała zebrać wszystkie swoje zrobić na tobie wrażenie. pakunki. Cała jej poprzednia radość się ulotniła. - Doskonałe posunięcie. - Jest za mokro, żeby zabierać teraz te torby - Ale przy kolacji dowiedziałem się, że nie lubisz - rzekł. - Przyniosę je rano, kiedy po ciebie przyjdę. romantycznych gestów-powiedział z głębokim wes­ - Nadal masz zamiar po mnie przyjść? - zapytała. tchnieniem. - Zrezygnowałem więc z kolejnego punk­ - Oczywiście, chyba że nie będziesz chciała. tu planu i poprosiłem kelnera, żeby odwołał zamó­ - A ty chcesz? wioną gondolę. Zamiast romantycznej przejażdżki - Wiesz doskonale, że tak. gondolą w świetle księżyca, odprowadziłem cię pie­ Błękitne oczy pociemniały, kiedy zatopił w niej chotą do hotelu. wzrok. - No cóż, Domenico, twój plan świetnie zadziałał - Spróbuj mnie zrozumieć. Miałem polecenie, nawet bez przejażdżki gondolą. Jakbyś rzucił na mnie czar. żeby o ciebie dbać, dlatego teraz odprowadzę cię do hotelu. - Za to dzisiaj nie miałem już żadnego planu. - Zrozumiałam. - Położył dłoń na jej dłoni. Dotknięta do żywego, Laura wymaszerowała - Ale każda minuta z tobą była dla mnie wielką z mieszkania i zeszła po kamiennych, wytartych przyjemnością - szepnęła Laura. schodach, a przy drzwiach frontowych w milczeniu - Nawet ten spacer w deszczu? poczekała, aż Domenico rołoży parasol. - Szczególnie. - Uśmiechnęła się i zwróciła ku - Musimy iść pod jednym parasolem - rzekł, niemu twarz. - Teraz też pada, więc może lepiej od obserwując jej zacięty wyraz twarzy. Zdecydowa­ razu pocałuj mnie na dobranoc - zaproponowała nym ruchem wziął Laurę pod rękę, a jej nie pozostało żartobliwie, lecz ku jej zaskoczeniu cofnął się ener­ nic innego, jak poddać się jego przewodnictwu. gicznie i potrząsnął głową. Domenico pierwszy przerwał milczenie. - Nie chcesz? - patrzyła na niego, nie rozumiejąc. - Jesteś na mnie bardzo zła? - zapytał. - Nie po to cię tu przyprowadziłem. - Nie tylko zła, ale i dotknięta - poinformowała Miała wrażenie, jakby nagle spadł na nią zimny lakonicznie. - Ten jeden, jedyny raz, kiedy zapropo­ prysznic. nowałam mężczyźnie pocałunek, on mnie odrzucił. Strona 20 42 CATHERINE GEORGE - Tak bardzo pragnąłem tego pocałunku, że nie mogłem się odważyć - odpowiedział szybko. - Ja nie jestem z kamienia, Lauro. Zatrzymał się w pustej uliczce, o parę kroków od hotelu. ROZDZIAŁ TRZECI - Tutaj to co innego - wyszeptał, a jego ciepły oddech musnął jej policzek. Tym razem ich usta spotkały się bez trudu i połą­ Obudziwszy się, Laura wciąż czuła jeszcze na czył ich płomienny pocałunek, który zdawał się trwać ustach pocałunki Domenica. Przygotowywała się do bez końca. Stali spleceni w ciasnym uścisku, pod porannego spotkania na tyle starannie, że kiedy parasolem, który nagle stał się ich małym, wspólnym w końcu zbiegła po schodach, on już czekał. Jak światem, a jego granice wytyczały strugi deszczu. zwykle ucałował ją w oba policzki i zamieniwszy Wreszcie Domenico uniósł głowę. parę słów z signorą Rossi, wyprowadził Laurę na - Teraz już wiesz? - zapytał głosem nabrzmiałym zalaną porannym słońcem wenecką uliczkę. od emocji. - Jak się dziś czujesz, caral - zapytał, gdy węd­ - Tak - szepnęła. rowali w poszukiwaniu dobrego miejsca na śniada­ Przed samymi drzwiami hotelu pocałował ją raz nie. - Dobrze spałaś? jeszcze, po czym powiedział na pożegnanie: - Nie - przyznała uczciwie. - A ty? - Buona notte, Laura. Do jutra. - Ja też nie - westchnął. - Leżałem, słuchając deszczu i rozmyślałem o twoich pocałunkach. - Bingo! Roześmiał się i wziął ją za rękę. Po śniadaniu popłynęli na Murano. Laura patrzyła z ciekawością, jak wyspa zdaje się do nich zbliżać i wdychała przesycone solą powietrze laguny. Dome­ nico tymczasem pokazywał jej co ciekawsze zabyt­ kowe mosty na kanałach. - Niektóre z nich pochodzą jeszcze ze średniowie­ cza, kiedy Murano było najsłynniejszym ośrodkiem szklarskim w Europie, a jego mieszkańcy jako jedyni rzemieślnicy na świecie potrafili wytworzyć lustro.