George Catherine - Sekret milionera

Szczegóły
Tytuł George Catherine - Sekret milionera
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

George Catherine - Sekret milionera PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie George Catherine - Sekret milionera PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

George Catherine - Sekret milionera - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Catherine George Sekret milionera Strona 2 ROZDZIAŁ PIERWSZY Ktos´ za nia˛ szedł. Wa˛skiej, wyludnionej uliczki nie os´ wietlała ani jedna latarnia, a od bezpiecznego domu odgradzała ja˛ zasłona ge˛stego mroku. Dziewczyna nie rozgla˛dała sie˛. Wydłuz˙ yła krok, z˙ ałuja˛c, z˙ e nie poczeka- ła na takso´ wke˛. Mimo z˙ e bezgwiezdna noc była gora˛ca i wilgotna, po krzyz˙ u przebiegł jej chłodny dreszcz stra- chu. Nie wolno sie˛ bac´ . Drzwi były tuz˙ i ktokolwiek za nia˛ szedł, po prostu po´ jdzie dalej. Myliła sie˛ jednak, bo oto po obu jej bokach pojawiły sie˛ dwie szczupłe po- stacie w papierowych maskach, zmuszaja˛c, by sie˛ za- trzymała. – Dawaj pienia˛dze – wychrypiała jedna z nich, chwyta- ja˛c ja˛ za ramie˛. – Nie ma mowy – sykne˛ła. Przeraz˙ ona i ws´ ciekła, prawie nie wierza˛c, z˙ e to rzeczywis´ cie mogło sie˛ jej przy- darzyc´ , wbiła młodemu napastnikowi łokiec´ pod z˙ ebro. Po dwo´ ch godzinach jazdy autostrada˛ znaki objazdu poprowadziły Joego Tregenne˛ naokoło miasta. Zupełnie nieprzygotowany na taki widok, zobaczył w s´ wietle reflek- toro´ w dziewczyne˛ szamocza˛ca˛ sie˛ z dwoma zamaskowa- nymi me˛z˙ czyznami. Wyhamował na miejscu, klna˛c po´ ł- głosem, i wyskoczył z samochodu w chwili, gdy jeden z napastniko´ w potkna˛ł sie˛, a drugi obro´ cił na pie˛cie i znik- na˛ł w ciemnos´ ciach. Strona 3 6 CATHERINE GEORGE – Wszystko w porza˛dku? – zwro´ cił sie˛ do dziewczyny. – Zranili cie˛? Potrza˛sne˛ła głowa˛, zgarniaja˛c włosy za uszy. – Nie – wysapała. – To tylko siniaki. Ale on miał pecha. – Spojrzała na dysza˛ca˛, wija˛ca˛ sie˛ po ziemi postac´ . – Za- dzwonie˛ po policje˛. Chłopak spro´ bował uderzyc´ go w nogi, ale Joe chwycił go za kołnierz kurtki. – O nie, kochany! – Nic nie zrobilis´ my. Chcielis´ my tylko troche˛ drobnych. – A te maski? – Odwro´ cił sie˛ do dziewczyny. – Drz˙ ysz. Na pewno nic ci nie jest? Zaprzeczyła energicznym ruchem głowy. – Jestem tylko ws´ ciekła. Joe sie˛gna˛ł po telefon. – Dzwon´ po policje˛. – Nie! – Chłopak wybuchna˛ł płaczem, trze˛sa˛c sie˛ w uchwycie Joego. – Prosze˛, nie. Maski były w słodyczach, kto´ re kupilis´ my na stacji benzynowej. Pani akurat wy- chodziła z pubu i po prostu odegralis´ my scene˛ z telewizji – pocia˛gna˛ł nosem. – Mama mi nigdy nie daruje. Dziewczyna przygla˛dała mu sie˛ w milczeniu. – Pus´ c´ go – powiedziała w kon´ cu. Joe nie wierzył własnym uszom. – Nie moz˙ esz! Odwro´ ciła sie˛ do skulonego ze strachu chłopaka. – Przyrzeknij, z˙ e juz˙ nigdy tak nie posta˛pisz. – Nigdy. Dean tez˙ nie. – Dean to two´ j przyjaciel? Potrza˛sna˛ł głowa˛, wcia˛gaja˛c gwałtownie powietrze. – Młodszy brat. Bał sie˛ is´ c´ ze mna˛. – Jak ci na imie˛? – Robbie. Strona 4 SEKRET MILIONERA 7 – No to, Robbie – powiedziała szorstko – nigdy wie˛cej takich numero´ w. Podniosła z ziemi maske˛. – Jest na niej twoje DNA. Mama w domu? Potrza˛sna˛ł głowa˛. – Jest piele˛gniarka˛. W tym tygodniu ma noce. – Zostawia cie˛ samego? – Joe zmarszczył brwi. – Nie, nie – chłopak tarł oczy pie˛s´ ciami. – Ojczym jest w domu. Zwialis´ my przez okno sypialni, kiedy zasna˛ł. – To wasz stały numer? Zachłysna˛ł sie˛. – Naprawde˛ nie. To był pierwszy raz. – I niech be˛dzie ostatni – przykazał Joe. – Odprowadzi- my was do domu i porozmawiamy z ojczymem – dodał, co wywołało nowa˛ fale˛ histerii. – Boisz sie˛ go? – pytała szorstko dziewczyna. – Nie, to ro´ wny gos´ c´ . Ale sypnie mnie przed mama˛! Chłopak błagał, z˙ eby pozwolili mu wro´ cic´ do domu ta˛ sama˛droga˛, kto´ ra˛ go opus´ cił, czyli przez okno sypialni. Joe tymczasem obserwował dziewczyne˛. – Naprawde˛ wszystko w porza˛dku? Odprowadze˛ cie˛ do domu. Skine˛ła głowa˛. – Dobrze. We wskazanym domu zza firanki zerkały niespokojne oczy. Chłopak westchna˛ł z ulga˛. – To Dean! Pobiegł prosto domu, tak jak mo´ wiłem. – Bardzo rozsa˛dnie – pochwalił Joe i dodał z pogro´ z˙ ka˛ w głosie: – Pamie˛taj, z˙ e wiem, gdzie mieszkasz. Robbie skina˛ł gora˛czkowo, pobiegł s´ ciez˙ ka˛, wspia˛ł sie˛ po rynnie zwinnie jak małpa i głowa˛ naprzo´ d znikna˛ł w otwartym oknie. Strona 5 8 CATHERINE GEORGE Joe poczekał, az˙ chłopak be˛dzie bezpieczny w s´ rodku. Gdy zawro´ cili, przestawił sie˛. – Joe Tregenna. Us´ miechne˛ła sie˛. – Fen Dysart. Dzie˛ki za pomoc. – W pierwszej chwili chciałem tylko wezwac´ policje˛ – przyznał szczerze. – Ale kiedy zobaczyłem, z˙ e jest ich dwo´ ch... a jednak załatwiłas´ ich, zanim zda˛z˙ yłem wysia˛s´ c´ . – To tylko para dzieciako´ w. Wzruszyła ramionami. – Rzuciłam sie˛ na nich z czystej złos´ ci. – Co mogłoby byc´ naprawde˛ niebezpieczne w przypad- ku prawdziwych kryminalisto´ w. Twoje szcze˛s´ cie, z˙ e to tylko dzieciaki. Podwioze˛ cie˛. – To dwa kroki sta˛d, na Farthing. Two´ j samocho´ d stoi pod moim domem. Joe chciał sie˛ upewnic´ , z˙ e jest bezpieczna. – Ktos´ czeka w domu? – Nie. – Sprawdze˛ tylko, czy wszystko w porza˛dku, i jade˛. Fen chciała odmo´ wic´ , ale doceniła towarzystwo. Emo- cje opadły i czuła sie˛ troche˛ rozbita. Otworzyła tylne drzwi i zapaliła s´ wiatło w niewielkiej, pustej kuchence. Odwro´ ci- ła sie˛ i spojrzała na zamykaja˛cego drzwi me˛z˙ czyzne˛. Wyz˙ szy od niej, smukły i szeroki w barach. Kon´ ce potarganych bra˛zowych włoso´ w zwijały sie˛ lekko, a ciem- noniebieskie oczy na pierwszy rzut oka wydawały sie˛ czarne. Oczy i układ ust wskazywały na poczucie humoru kontrastuja˛ce z surowym zarysem nosa i brody. Nosił elegancka˛ biała˛ koszule˛ z krawatem, rozluz´ nionym na rozpie˛tym kołnierzyku, i lniane spodnie od garnituru. – Napijesz sie˛ kawy? – spytała, poprawiaja˛c włosy potargane jeszcze bardziej niz˙ jego. Strona 6 SEKRET MILIONERA 9 – Che˛tnie – odpowiedział z us´ miechem – zwłaszcza po takiej przygodzie. – Siadaj, prosze˛. – Fen zrzuciła plecak, powiesiła dz˙ in- sowa˛kurtke˛ na oparciu krzesła i napełniła dzbanek. Wyje˛ła z szafki kubeczki, a z lodo´ wki mleko, s´ wiadoma, z˙ e oczy me˛z˙ czyzny s´ ledza˛ jej kaz˙ dy gest. Nalała kawe˛ i usiadła naprzeciw us´ miechnie˛tego szero- ko gos´ cia. – Co cie˛ tak bawi? – Strasznie nagadalis´ my temu małemu nicponiowi. Ty tez˙ sie˛ popisałas´ z tym DNA. – Miało byc´ tak jak w telewizji. Widac´ , z˙ e lubi filmy policyjne. Wzruszyła ramionami. – Jakos´ nie mogłam wezwac´ policji. Sie˛gna˛ł po kawe˛. – Cze˛sto wracasz tak po´ z´ no? – Chcesz powiedziec´ , z˙ e szukam kłopoto´ w? Raczej nie. Mam samocho´ d w warsztacie. Nie zamo´ wiłam wczes´ niej takso´ wki, a potem wszystkie zgarne˛li nasi klienci. Czekała- bym ze czterdzies´ ci minut. – Klienci? – Pracuje˛ w Mitre. Potrza˛sna˛ł głowa˛. – Jestem tu nowy. Nie znam tego miejsca. – Bar niedaleko sta˛d, przy skrzyz˙ owaniu. Ostatnio bar- dzo modny. – Jak długo tam pracujesz? – Wystarczaja˛co, z˙ eby wiedziec´ , z˙ e chodzenie piechota˛ bywa niebezpieczne. Samocho´ d albo takso´ wka. – Słusznie. Dopił kawe˛ i wstał. – Kobieta nie powinna samotnie spacerowac´ po nocy. Strona 7 10 CATHERINE GEORGE A z twoim wygla˛dem to czyste szalen´ stwo – dodał od niechcenia. Bezceremonialna uwaga sprawiła jej przyjemnos´ c´ . – Staram sie˛ tego unikac´ . Jeszcze raz dzie˛kuje˛. Przytrzymał podana˛ re˛ke˛. – Ciesze˛ sie˛, z˙ e mogłem ci pomo´ c – przerwał na dz´ wie˛k telefonu – Przepraszam. Fen sprza˛tne˛ła filiz˙ anki po kawie, staraja˛c sie˛ nie słu- chac´ nieprzyjemnej w tonie rozmowy. – Ostatni raz, Melisso – mo´ wił Joe. – Jestem spo´ z´ niony. Jeszcze nie byłem w domu. Zadzwonie˛ jutro. Dobranoc. Spojrzał na Fen. – Przepraszam. Zapomniałem odwołac´ spotkanie. – Zrzuc´ wine˛ na mnie. Potrza˛sna˛ł głowa˛, a iskierki humoru rozbłysły mu w oczach. – To by dopiero wywołało burze˛. – Jez˙ eli to komplement, to serdeczne dzie˛ki. – Zawaha- ła sie˛ przez moment, ale w kon´ cu spytała, co go sprowadza do Pennington. – Sprzedaje˛ ubezpieczenia. – Naprawde˛? – spodziewała sie˛ czegos´ atrakcyjniej- szego. – Jeszcze raz dzie˛kuje˛ ci za pomoc. – Cała przyjemnos´ c´ po mojej stronie. Mieszkasz tu sama? – Tak. – Zamknij dobrze drzwi. Dobranoc. W domu nie było prysznica i Fen spłukiwała włosy pod kranem. Dopiero teraz poczuła zme˛czenie. Drz˙ a˛c wycia˛gne˛ła zatyczke˛, wyskoczyła z przypominaja˛cej kształtem trumne˛ wanny i owine˛ła sie˛ w płaszcz ka˛pielowy. Podsuszyła włosy, wcia˛gne˛ła piz˙ ame˛ i przytuliła sie˛ do poduszki. Długo nie mogła zasna˛c´ . A kiedy kon´ cu jej Strona 8 SEKRET MILIONERA 11 sie˛ to udało, obudziły ja˛ złe sny, wie˛c zapaliła s´ wiatło i sprawdziła zasuwe˛, przeklinaja˛c winna˛ koszmaro´ w wie- czorna˛ przygode˛. – Marnie wygla˛dasz, Fen – ocenił naste˛pnego ranka szef Mitre. Opowiedziała o napadzie, a Tim Mathias zbeształ ja˛ za lekkomys´ lnos´ c´ . – Masz racje˛. Dzis´ odbieram samocho´ d. Po lunchu Fen wyszła do warsztatu. Kiedy wro´ ciła, Tim, otoczony wianuszkiem pracownic, perorował zawzie˛cie. Fen przywitał wybuch s´ miechu i wycelowany w nia˛ palec. – Fen najlepiej da sobie rade˛ – powiedziała Jilly z us´ miechem. – O co chodzi? – zapytała Fen nieufnie. Tim zerkna˛ł na swo´ j nowy nabytek. – Wiesz, z˙ e w barze gra na z˙ ywo muzyka? Skine˛ła głowa˛. – Ale jez˙ eli Martin jest chory, nie liczcie na mnie. Nie potrafie˛ zagrac´ ani jednej nuty. – Z Martinem wszystko w porza˛dku. Mamy kłopot z Diana˛, nasza˛piosenkarka˛. – Tim zachmurzył sie˛. – Straci- ła głos. Fani zobacza˛, z˙ e jej nie ma, i koniec z piciem. Jak, u diabła, moz˙ na złapac´ zapalenie gardła w samym s´ rodku upalnego lata? – Przeciez˙ nie zrobiła tego specjalnie. – Fen przygla˛da- ła mu sie˛, a prawda powoli docierała do niej. – Chwileczke˛. Co ty kombinujesz? – Słyszałem kto´ regos´ dnia, jak sobie pods´ piewujesz. Wcale niez´ le. – Us´ miechna˛ł sie˛. – Zgo´ dz´ sie˛, Fen. Tylko dzis´ wieczo´ r. Poc´ wiczysz z Martinem, a wieczorem za- s´ piewasz kilka klasycznych piosenek. To nic takiego. Rozes´ miała sie˛ i potrza˛sne˛ła głowa˛. Strona 9 12 CATHERINE GEORGE – Nie ma mowy. Nie potrafie˛. – Alez˙ tak. Nie jestes´ my w operze. A poza tym – dodał przekonywaja˛co – zapłace˛ ci podwo´ jnie. Fen uniosła brwi. – Naprawde˛? Tim przyłoz˙ ył dłon´ do serca. – Najs´ wie˛tsze słowo szefa. Zamys´ liła sie˛. W kon´ cu nie bez przyczyny podje˛ła prace˛ włas´ nie w Mitre. To dolałoby benzyny do ognia. No i pienia˛dze tez˙ nie sa˛ bez znaczenia. – Dobrze. Ale tylko ten jeden wieczo´ r – zastrzegła ws´ ro´ d wiwato´ w. – Załatwione – Tim wyraz´ nie sie˛ ucieszył. – Pamie˛tasz Michelle Pfeiffer w Fabulous Baker Boys? – No co ty! Jestem za młoda! – Fen us´ miechne˛ła sie˛. –Z ˙ artowałam. Ale ja jestem chuda˛ brunetka˛, a nie krucha˛ blondynka˛ i nie mam błyszcza˛cej czerwonej sukni. – Spoj- rzała na swo´ j uniform, biała˛ bluzke˛ i czarna˛ spo´ dniczke˛. – A stro´ j? Przeciez˙ tak nie wysta˛pie˛? – Do diabła, nie. Znajdz´ cos´ sexy, w typie ubran´ Diany. – Taka tyczka grochowa jak ja? Dobra, poszukam czegos´ . – Do o´ smej trzydzies´ ci masz kilka godzin. Pro´ ba poszła dobrze i Fen udało sie˛ unikna˛c´ oklasko´ w obecnych tylko dzie˛ki temu, z˙ e personel był zaje˛ty przygo- towaniami do wieczoru. Znała te piosenki i miała łatwos´ c´ zapamie˛tywania wierszy, a Martin dał jej kilka z˙ yczliwych rad, wie˛c poradziła sobie niez´ le. Ale kiedy szła na parking z melodiami Gershwina jeszcze brzmia˛cymi w uszach, ogarne˛ły ja˛ wa˛tpliwos´ ci. Chyba zwariowała! Wprawdzie zdaniem Martina jej chropawy, nieuczony głos brzmiał bardzo miło, ale to czysta bezczelnos´ c´ stana˛c´ na miejscu tak dos´ wiadczonej Strona 10 SEKRET MILIONERA 13 wykonawczyni jak Diana. Z drugiej jednak strony, pomys´ - lała filozoficznie, kto´ z˙ by sie˛ oparł takiemu wyzwaniu? W domu spisała słowa piosenek na kartce. Zamierzała ja˛ schowac´ za pokrywa˛fortepianu, na wypadek luki w pamie˛- ci. Wybrała czarna˛, obcisła˛ sukienke˛ na wa˛skich ramia˛cz- kach podtrzymuja˛cych wycie˛ty staniczek. Zjadła kanapke˛, popiła kawa˛ i przysta˛piła do przeistaczania sie˛ w kabareto- wa˛ diwe˛. Nałoz˙ yła dodatkowa˛ warstwe˛ podkładu i ro´ z˙ u, podkres´ - liła oczy przydymiona˛ zielenia˛ i podwo´ jna˛ warstwa˛ tuszu. Rozpus´ ciła faluja˛ce ciemne włosy i oceniła rezultat w lust- rze. Sukienka przylegała do jej chłopie˛co wa˛skich bioder, co zapraszaja˛co podkres´ lało biust i długie, opalone nogi. Fen wzruszyła ramionami. Niez´ le, pomys´ lała, chociaz˙ zu- pełnie inaczej niz˙ zmysłowa blondynka Diana, kto´ ra nosiła głe˛bokie dekolty i mienia˛ce sie˛, obszerne szaty. W Mitre Jill gwizdne˛ła z aprobata˛. – Super! Nie wiedziałam, z˙ e masz zielone oczy. Gdyby Diana mogła cie˛ zobaczyc´ ... – Wygla˛d to jedno, s´ piewanie drugie – Fen zmieniła adidasy na sandałki na wysokim obcasie. – Nie przejmuj sie˛, słonko. Faceci be˛da˛zbyt zaje˛ci kon- templacja˛ tych fantastycznych, opalonych no´ g, z˙ eby zwra- cac´ uwage˛ na cokolwiek innego. Tim okazał podobny entuzjazm. – Rewelacja! Mamy wie˛cej ludzi niz˙ zwykle. Podała Martinowi s´ cia˛gawke˛ z teksto´ w. – Poło´ z˙ na fortepianie, z˙ ebym mogła zerkna˛c´ , jes´ li zapomne˛, dobrze? – poprosiła nerwowo. – Załatwione. Dasz sobie rade˛. Spojrzał na zegarek i skierował sie˛ do wyjs´ cia. – Musze˛ is´ c´ . Do zobaczenia za kilka minut. Strona 11 14 CATHERINE GEORGE – Chcesz drinka? – zapytał Tim. – Nie, dzie˛ki. – Fen odetchne˛ła głe˛boko, kiedy z baru dobiegły dz´ wie˛ki pianina. – Mam nadzieje˛, z˙ e wszystkiego nie sknoce˛. – Be˛dzie dobrze – Tim us´ miechem dodawał jej odwagi. Tymczasem Martin skon´ czył grac´ wia˛zanke˛ melodii. – Twoja kolej. Powodzenia! Fen z bija˛cym sercem czekała na tyłach małej sceny. Martin usprawiedliwił niedyspozycje˛ Diany, a potem wyja- s´ nił zebranym, z˙ e zas´ piewa dla ich inna wspaniała artystka. – Witamy urocza˛ Fenelle˛! Fen opanowała nagły atak paniki, wzie˛ła głe˛boki od- dech, us´ miechne˛ła sie˛ i wkroczyła na niewielkie podwyz˙ - szenie. Martin mrugna˛ł do niej i zacza˛ł grac´ Gershwina. Fen zobaczyła na fortepianie swoja˛kartke˛ z tekstami i us´ miech- ne˛ła sie˛ z wdzie˛cznos´ cia˛. Oklaski po trzeciej piosence były głos´ ne i entuzjastycz- ne. Wołano: ,,Bis!’’. Oboje z Martinem ukłonili sie˛, dzie˛ku- ja˛c za aplauz. – Wspaniale! – Tim był zachwycony – Czego sie˛ napijesz? – Wody. Zaschło mi w gardle. Martin us´ miechał sie˛. – Nie tylko tobie. Faceci wprost sie˛ oblizywali. Zwłasz- cza jeden nie odrywał od ciebie wzroku. – Nic nie zauwaz˙ yłam. – Fen łapczywie opro´ z˙ niła szklanke˛. Przerwa sie˛ skon´ czyła i Martin wyszedł, pojawiła sie˛ natomiast Grace Mathias z gratulacjami. – Byłas´ przebojowa, Fen. Sporo gos´ ci przeszło do baru, z˙ eby was posłuchac´ . – Us´ miechne˛ła sie˛ do me˛z˙ a. – Przy- gotuj mi dobrego drinka i po´ jde˛ posłuchac´ Fen. Strona 12 SEKRET MILIONERA 15 – Nie spodziewaj sie˛ zbyt duz˙ o, Grace – ostrzegła ja˛ Fen, maluja˛c wargi. – Daleko mi do Peggy Lee. – Wstała, obcia˛gne˛ła sukienke˛ i zebrała sie˛ w sobie, kiedy dotarł do nich muzyczny sygnał. – Ide˛. Trzymajcie kciuki. Tym razem mniej sie˛ denerwowała. Us´ miechne˛ła sie˛ do zebranych, kto´ rych w czasie przerwy wyraz´ nie przybyło. Dostrzegła w wejs´ ciu znajoma˛ twarz i kiedy Martin zacza˛ł grac´ , zamiast oprzec´ sie˛ o fortepian, przysiadła na nim. Przy ostatniej piosence musiała maksymalnie wysilic´ nie- uczony głos, a kon´ cowe wysokie nuty praktycznie wydy- szała. Oklaskiwano ja˛ z entuzjazmem i domagano sie˛ biso´ w. Ale Fen potrza˛sne˛ła odmownie głowa˛ i kon´ cami palco´ w przesłała widowni całusa, kiedy Martin, us´ miecha- ja˛c sie˛ szeroko, pomagał jej zejs´ c´ ze sceny. Wykon´ czona, wysłuchała gora˛cych podzie˛kowan´ od Grace i Tima i z˙ arto´ w z siedzenia na fortepianie. Podzie˛kowała za drinka, wzie˛ła honorarium, poz˙ egnała sie˛ i wyszła. Boczne drzwi zagradzał wysoki me˛z˙ czyzna. Serce Fen zabiło mocno. Spojrzała na niego z wyzwaniem i w ciem- nych oczach dostrzegła tak ws´ ciekła˛ dezaprobate˛, z˙ e ogar- ne˛ło ja˛ uczucie tryumfu. – Czes´ c´ – rzuciła swobodnie. – Nie wiedziałam, z˙ e tu dzisiaj be˛dziesz. – Jasne – sykna˛ł przez ze˛by. – W co ty sie˛, u diabła, zabawiasz? – Zabawiam? Zarabiam na z˙ ycie. – Fen usiłowała prze- cisna˛c´ sie˛ obok niego, ale chwycił ja˛ za ramie˛ i przytrzymał mocno. – Nie tak szybko, moja panno... – Kłopoty, Fen? – usłyszała znajomy głos. Odwro´ ciła sie˛ i stane˛ła twarza˛w twarz z us´ miechnie˛tym Joem. – Czyz˙ - by ten facet z´ le sie˛ zachowywał? Strona 13 16 CATHERINE GEORGE – Wszystko w porza˛dku – Fen zdołała sie˛ uwolnic´ – to krewny. Adam Dysart opanował sie˛ z widocznym trudem. – Posłuchaj – odezwał sie˛ do Tregenny – to sprawa osobista. Zostaw nas, z łaski swojej. Chce˛ porozmawiac´ z Fenny. – Ale ja nie chce˛ z toba˛ rozmawiac´ – odparowała. Us´ miechne˛ła sie˛ ciepło i wzie˛ła Joego za re˛ke˛. – Miło, z˙ e po mnie przyjechałes´ . – Cała przyjemnos´ c´ po mojej stronie. Przedstawisz nas? – Nie warto – odparła kro´ tko i odwracaja˛c sie˛ tyłem do Adama, pocia˛gne˛ła Joego za soba˛. – Chyba znowu cie˛ w cos´ wpla˛tałam – wymamrotała, rzucaja˛c spojrzenie za siebie. – Troche˛ po´ z´ no pytac´ , ale czy ty nie jestes´ czasem z kims´ zwia˛zany? – Na szcze˛s´ cie nie – odparł rozbawiony. – Co za ulga. Wiem, z˙ e jestem bezczelna, ale czy mo´ głbys´ pojez´ dzic´ troche˛ w ko´ łko? Nie chce˛, z˙ eby Adam wiedział, gdzie mieszkam. – Mam lepszy pomysł. Pojedz´ my na drinka do mnie, chyba z˙ e... – Z˙ e co? – spytała z roztargnieniem, pro´ buja˛c zlokali- zowac´ Adama. – Chyba z˙ e ten facet jest twoim me˛z˙ em. Jez˙ eli tak, nie chce˛ sie˛ w to mieszac´ . Spojrzała na niego. – Adam Dysart z cała˛ pewnos´ cia˛ nie jest moim me˛z˙ em. To – na chwile˛ zabrakło jej tchu – to tylko kuzyn. Strona 14 ROZDZIAŁ DRUGI – Mało sympatyczny – zauwaz˙ ył Joe. – Chyba był zły. – Mamy troche˛ na pien´ ku, ale nie skrzywdziłby mnie. – Czemu sie˛ tak ws´ ciekał? Westchne˛ła. – Nie moge˛ powiedziec´ . Wiem, z˙ e to pokre˛tne, w kon´ cu juz˙ drugi raz stajesz w mojej obronie. Nawet nie zapyta- łam, ska˛d sie˛ wzia˛łes´ w Mitre dzis´ wieczorem. Byłes´ na kolacji? – Dziewczyna, kto´ ra miała podac´ mi drinka, została w mie˛dzyczasie gwiazda˛ kabaretu. – Joe us´ miechna˛ł sie˛. – Nie przyznałas´ sie˛ wczoraj. – Nic nie wiedziałam – powiedziała szczerze. – Piosen- karka złapała zapalenie gardła. Bar doskonale prosperuje, kiedy Diana s´ piewa. Tim nie chciał stracic´ kliento´ w i prze- kupił mnie. – Jak? – Zapłacił mi podwo´ jnie, chociaz˙ daleko mi do Diany. – Twoi fani byli innego zdania. Byłas´ s´ wietna. – To tylko pochlebstwa. – Masz ciekawy głos, a te wspaniałe nogi... Zamiast sie˛ obrazic´ , Fen odrzuciła głowe˛ w tył i roze- s´ miała sie˛. – Nie moge˛ uwierzyc´ , z˙ e to zrobiłam! Chyba zupełnie zwariowałam! – Noc narodzin gwiazdy! Strona 15 18 CATHERINE GEORGE Zaprzeczyła stanowczym gestem. – Nigdy wie˛cej. Nie wytrzymałabym psychicznie. Poza tym pie˛kna Diana na sama˛ wies´ c´ wyzdrowieje w przy- spieszonym tempie. – A szkoda. Podobało mi sie˛. Joe zaparkował przed ekskluzywnym apartamentow- cem, przy pie˛knie utrzymanym i doskonale os´ wietlonym, zielonym skwerze. – Jestes´ my na miejscu. Fen spojrzała w go´ re˛, oczarowana kremowa˛ fasada˛, łukowatym wykon´ czeniem potro´ jnych okien i misternie plecionymi balustradami balkono´ w. – Moja jest tylko go´ ra – powiedział Joe – ale sa˛siedzi z dołu cze˛sto wyjez˙ dz˙ aja˛, wie˛c kiedy czas i pogoda po- zwalaja˛, mam ogro´ d dla siebie. Otworzył boczne drzwi i po wa˛skich schodach weszli do duz˙ ego pokoju. Przestrzen´ od sufitu do podłogi zajmowały okna z rozsunie˛tymi zasłona- mi, tak z˙ e widok na os´ wietlona˛ zielen´ skweru przesłaniała tylko balustrada z kutego z˙ elaza. Przed kominkiem stały bliz´ niacze sofy zwro´ cone ku sobie, pokryte kasztanowo- bra˛zowym sztruksem, niebanalnie kontrastuja˛cym z jasna˛ barwa˛ dywanu. Fen była pod wraz˙ eniem. – Ładnie tu. Nigdy nie widziałam tych domo´ w od wewna˛trz. – Us´ miechne˛ła sie˛. – U mnie musiało ci sie˛ wydawac´ ciasno. – Dawno tam mieszkasz? – Nie. Pocza˛tkowo chciałam wynaja˛c´ mieszkanie, ale w kon´ cu wzie˛łam ten mały domek. – Spojrzała na niego z ciekawos´ cia˛. – Co tez˙ sprowadziło cie˛ wczoraj w moje okolice? – Roboty drogowe. Jestem tu od niedawna i pomyliłem droge˛ ws´ ro´ d tych wszystkich objazdo´ w. Strona 16 SEKRET MILIONERA 19 Popatrzyli na siebie. – Dobrze wyszło. Ta historia mogła sie˛ dla ciebie z´ le skon´ czyc´ . – Wcale nie – odparowała. – Panowałam nad sytuacja˛, zanim jeszcze wysiadłes´ z samochodu. Joe nie wygla˛dał na przekonanego. – Lepiej zrezygnuj z nocnych spacero´ w. – Juz˙ to zrobiłam – powiedziała powaz˙ nie. – Ta przygo- da czegos´ mnie nauczyła. – To s´ wietnie. No, to czego sie˛ napijesz? – Oczy mu rozbłysły. – To chyba powinien byc´ ro´ z˙ owy szampan? – Wolałabym herbate˛. Przeszli do kuchni, z duz˙ ym oknem wychodza˛cym na ogro´ d. Fen usiadła przy marmurowym prostoka˛cie słuz˙ a˛- cym jako kuchenny sto´ ł i obserwowała gospodarza przygo- towuja˛cego herbate˛ w przysadzistym, białym dzbanku. Zerkna˛ł na nia˛, wycia˛gaja˛c kubki z szafki. – Czemu sie˛ krzywisz? – Okropnie cie˛ wykorzystuje˛. Stłumił s´ miech. – Naprawde˛ mi to nie przeszkadza. – No, a wczorajsze spotkanie? – przypomniała mu. – Mieszkałes´ przedtem w Londynie? Skina˛ł twierdza˛co. – Do nowej filii w Pennington zgłosiłem sie˛ na ochot- nika. – Lubisz zmiany? – To tez˙ . A poza tym jestem samotny, nie mam dzieci, wie˛c mi łatwiej. Samotny i z nikim niezwia˛zany, pomys´ lała Fen z nut- ka˛ z˙ alu. – Nalac´ ci herbaty czy wolisz cos´ mocniejszego? – Herbaty. Zawarłes´ rozejm ze znajoma˛? Strona 17 20 CATHERINE GEORGE – Nie. – Oczy Joego pociemniały. – Juz˙ wczes´ niej pokło´ cilis´ my sie˛ nieprzyjemnie i to dlatego znalazłem sie˛ w Mitre. – Az˙ tak z´ le? – spytała Fen z sympatia˛. – Niezbyt dobrze. – Patrzył na nia˛ przez chwile˛. – Nie nudze˛ cie˛? – Ani troche˛ – odparła zgodnie z prawda˛. – Zerwała z toba˛? – Ja z nia˛ zerwałem. Namawiała mnie, z˙ ebym zatrzy- mał mieszkanie w Londynie, ale dopiero ostatniej nocy dowiedziałem sie˛ dlaczego. Po prostu chciała u mnie zamieszkac´ . Rysy mu stwardniały. – Uznała, z˙ e nie warto płacic´ za jej mieszkanie, kiedy moje stoi puste w tygodniu. Niezła cwaniara, pomys´ lała Fen. – Nie chciałes´ tego? – Ona nie zamieszkałaby na prowincji, nawet ze mna˛. Dlatego zrobiła mi scene˛ – Aha. Widziała twoje mieszkanie? Joe potrza˛sna˛ł głowa˛ i dolał jej herbaty. Fen us´ miechne˛ła sie˛. – Moz˙ e zmieniłaby zdanie. – Nie warto. Nigdy nie była dla mnie kims´ waz˙ nym. Przynajmniej wszystko jasne – skwitował sucho. – Nie musi sie˛ pos´ wie˛cac´ . – Uch! – Włas´ nie tak! Zademonstrowała mi te˛ strone˛ swojej osobowos´ ci, kto´ ra˛ wczes´ niej skrze˛tnie ukrywała. Dlatego miałem ochote˛ na drinka i pomys´ lałem o Mitre – i o tobie. – Usiadł z powrotem. – Powiedz, czy poza ws´ ciekłym kuzynkiem jest ktos´ w twoim z˙ yciu? – Nie ma nikogo. – Sie˛gne˛ła po herbate˛, chca˛c po- Strona 18 SEKRET MILIONERA 21 wstrzymac´ fale˛ przygne˛bienia. – Mama umarła, kiedy sie˛ urodziłam. Joe s´ cisna˛ł jej re˛ke˛ w ges´ cie sympatii. – Wychowywał cie˛ tata? – Krewni. – Zabrała re˛ke˛. – Musze˛ jechac´ . Wstał. – Dotkna˛łem czułego miejsca? Us´ miechne˛ła sie˛ smutno. – Jestem tylko troche˛ rozbita po spotkaniu z Adamem. – Na przyszłos´ c´ obiecuje˛ unikac´ draz˙ liwych temato´ w. Kiedy sie˛ zobaczymy? – Pracuje˛ w nietypowych godzinach – przypomniała mu. Unio´ sł ciemne, prosto zarysowane brwi. – Czy to odmowa? – Nie. Mam wolna˛ niedziele˛, jez˙ eli ci to odpowiada. – W porza˛dku. Co chciałabys´ robic´ ? Niepewna, jaka˛cze˛s´ c´ niedzieli Joe zechce jej pos´ wie˛cic´ , Fen wybrała bezpieczna˛ odpowiedz´ . – Zdaje˛ sie˛ na ciebie. – Uzalez˙ nijmy to od pogody. O kto´ rej wstaniesz po sobotniej pracy? – Dziewia˛ta? – Zadzwonie˛. – Wzia˛ł ja˛ za re˛ke˛ i odwro´ cił dłonia˛ do go´ ry. Fen zamarła w bezruchu, gdy pochylił głowe˛, by ja˛ pocałowac´ . Pod jej czujnym spojrzeniem wyprostował sie˛, us´ miechna˛ł, zamkna˛ł jej palce woko´ ł s´ ladu swoich warg i ruszył do wyjs´ cia. – Musimy wro´ cic´ do Mitre – odezwała sie˛ Fen. – Mam tam samocho´ d. Wolałam pojechac´ z toba˛, bo nie chce˛, z˙ eby Adam wiedział, jakim samochodem jez˙ dz˙ e˛. – To wszystko jest coraz ciekawsze – rzucił od nie- Strona 19 22 CATHERINE GEORGE chcenia. – Czy kuzyn Adam przypadkiem nie ma na ciebie ochoty? – Wykluczone! – Fen zaprzeczyła gwałtownie. – Jest z˙ onaty i ma dwo´ jke˛ dzieci. Joe wzruszył ramionami. – To jeszcze o niczym nie s´ wiadczy. – Wiem! Ale w tym wypadku tak. Chodzi o cos´ zupeł- nie innego. – Westchne˛ła. – Pokło´ cilis´ my sie˛. Bardzo. Wcia˛z˙ jeszcze nie moge˛ sie˛ pozbierac´ . Dojechali na pusty parking przed Mitre. Joe wyła˛czył silnik. – Two´ j kuzyn wie, gdzie pracujesz, i na pewno tu wro´ ci. – Tak sa˛dze˛ – zgodziła sie˛ pose˛pnie. – A sa˛dza˛c z jego dzisiejszego nastroju, nie zanosi sie˛ na pojednanie. Trudno. Jakos´ wytrzymam. – Skoro tak mo´ wisz. Pojade˛ za toba˛ i sprawdze˛, czy bezpiecznie dotarłas´ do domu – zdecydował z typowa˛ me˛ska˛pewnos´ cia˛, kto´ ra zazwyczaj budziła w niej sprzeciw. Joe odprowadził ja˛ do samochodu i poczekał, az˙ wyje- chała z parkingu, a potem poda˛z˙ ył za nia˛wa˛ska˛, bezdrzew- na˛ulica˛ Farthing, gdzie rzadko kto´ ra latarnia była sprawna. Ostatnia, przy domu Fen, nie s´ wieciła. Fen zaparkowała i zaczekała na Joego przed tylnym wejs´ ciem. – Piekielnie tu ciemno – odezwał sie˛, kiedy otwierała drzwi. – Zapal wszystkie s´ wiatła. Albo zaczekaj, ja to zrobie˛. – Joe – jej głos zabrzmiał cierpko – doskonale moge˛ zapalic´ je sama. Cofna˛ł sie˛, unosza˛c re˛ce w udanym ges´ cie kapitulacji. – Jasne. No, to dobranoc Fenello. Zadzwonie˛ w nie- dziele˛ rano. – Jeszcze raz dzie˛kuje˛. – Nie ma za co. Było mi bardzo miło. Strona 20 SEKRET MILIONERA 23 Przez moment Fen była pewna, z˙ e dostanie całusa, i poczuła ukłucie z˙ alu, gdy Joe obdarzył ja˛ tylko us´ mie- chem i rada˛, z˙ eby dobrze zamkne˛ła drzwi. Fen miała w Mitre po´ ł etatu, ale był okres urlopowy, wie˛c przez cały poprzedni tydzien´ pracowała na obu zmia- nach z kro´ tka˛ przerwa˛ po´ z´ nym popołudniem. I chociaz˙ w soboty zaje˛cia nie brakowało, to zme˛czenie pote˛gowała jeszcze niepewnos´ c´ co do zamiaro´ w Adama. – Masz szcze˛s´ cie, z˙ e Mitre nie pracuje na okra˛gło – powiedziała Jilly, kiedy sprza˛tały po lunchu. – Moja przyjacio´ łka w Chesterton podaje tez˙ s´ niadania. – Biedaczka! Jak to w ogo´ le moz˙ na znies´ c´ ? – Ja nie moge˛. À propos, słyszałas´ ? – rzuciła Jill, chichocza˛c. – Dzwoniła Diana, z˙ e w czwartek be˛dzie zupełnie zdrowa i gotowa na wyste˛p. Niespodzianka, co? Fen odetchne˛ła z ulga˛. – Całe szcze˛s´ cie! Za nic nie chciałabym tego przez˙ y- wac´ jeszcze raz! Pod koniec nerwowego wieczoru zacze˛ła sie˛ odpre˛z˙ ac´ . Adam widocznie nie zamierzał urza˛dzac´ sceny. Czuła juz˙ niez´ le dzien´ w nogach, kiedy do baru wszedł Joe. Us´ miechne˛ła sie˛ ciepło. – Ste˛skniłes´ sie˛ za naszym piwem? – Niezupełnie – odwzajemnił us´ miech. – Poprosze˛ whi- sky z woda˛. Fen przygotowała drinka, przyje˛ła pienia˛dze, wydała reszte˛ i zwro´ ciła sie˛ do naste˛pnego klienta. Zanim zdołała zno´ w zamienic´ słowo z Joem, mine˛ło po´ ł godziny. – Jeszcze raz to samo – poprosił. Bar opustoszał na tyle, z˙ e Joe mo´ gł spokojnie zapytac´ , jak jej mina˛ł dzien´ . – Bola˛ mnie nogi, a poza tym wszystko w porza˛dku.