Gajcy Tadeusz

Szczegóły
Tytuł Gajcy Tadeusz
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Gajcy Tadeusz PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Gajcy Tadeusz PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Gajcy Tadeusz - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Tadeusz Gajcy Nad ranem Od mego serca do twego droga jak listek długa, a przecież budzi nas echo grając w nas jak kukułka: ciebie o słowo za późno, O nas mnie o pół nuty za wcześnie, więc w twarz ci patrząc jak w lustro podwojony sam sobie jestem: Niebo zmalałe w łunie na ciebie i na mnie czeka Wiewiórczy ogień mnie znaczył jak kubek srebrny u studni i kropla żelaza lecąc albo o zmierzchu twa ręka. krzyżyk nad czołem jak dzwonek Gdy ognia porusza kaskiem wieszała, albo jak pieczęć, błyszczącym i białym jak puzon, abym dotknięty ogniem serce jak światło na maszcie dłonie zaciskał obie w piersi kołysze się pustej. jedną o młodość za późno, Modlimy się dłonie łącząc drugą za wcześnie o wieczność. o pamięć otwartą jak pejzaż, niech dźwiga nas dalej młodość, I obłok, co się zatrzymał choć z ognia, głodu, powietrza. we mnie jak w sennej rzece Kiedy ognista kropla albo w wieczornej roślinie spłynie zachodem jak liściem, ciemność łagodną przędzie, niebo jak ścieżka ogrodu abym jak ryba świecąc wróci nas sercu i przyjmie. w powietrzu błądził i ustom Wtedy się łuna tętniąca słowo dla ciebie -- zbyt wcześnie pod brwią nieruchomą przyśni podawał -- albo za późno. i sen jak głęboki krajobraz piorun otworzy tygrysi. Od mego ciała do twego droga jak ręka prosta, lecz ciągle dzieli nas echo w sercu podwójnym i głosach, bo dym, co niebo przybliżył jak kogut nad snem moim pieje o żałość twoją - za późno, za wcześnie o moją nadzieję. Strona 2 Ukochanej Gdzie zgięty domem grajek smyczkiem spod palców wartkich toczy ziemię i niebo wielkie, nas malutkich, Miłość bez jutra uliczne drzewo szumi zwięźle. Jesteśmy tutaj wychyleni za każde słowo. Dłoń się zdarła Mój sen śmiertelny ciałem spełniasz już od głaskania szorstkich trumien i słowem płochym w śnie poczętym: i w oczach krzyż pozostał niemy. puszysta włosów twoich perła I tak prowadzi nas już do snu jak promień krągły w pościel i tak nas uczy umierania spływa, piosnka, co spływa po piorunie. gdzie dłoń pierzasta jak z igliwia rozdziela cienie ciał od lęku. Nie zatrzymasz, nie usiłuj nawet. Będzie toczył nas grajek czy kosmos; Mówimy szeptem krwi łagodnej dłoń za mała i serce za małe - słuchając w sobie: niech w nas jedna miłość przytuli miłością. płynie, Nam już dzisiaj ani łza, ni żal, niech niesie - światło jak w roślinie tylko rękę milczącą uczyć prześwietli serc planety małe jeszcze tkliwiej osypywać piach, i obudzimy się słuchając jeszcze mocniej nad krzyżami nucić, szelestu chmur i grania wody. nam już tylko milcząco rosnąć i pod iskrą śmiertelną stać, Bo tyle tylko jest w nas ciepła, gdy zawodzi, gdy tuli nas do snu co dłoń zdziwiona objąć zdoła, niebem grzmiącym i ziemią gorzką i trwogi tyle, co zakrzepła wychylony w przerażenie świat. wy ryj e w twarzy łza jak z ognia, i głosu w nas, co wydać może Tą uliczką przywaloną głosem w kielichu warg języka ostrze. smutnych skrzypiec i tramwaju dzwonkiem Niech płynie w nas - mówimy nie powróci do nas prężna wiosna, jeszcze a z nią uśmiech i słowo miłosne. ten szmer ciemności, póki księgę obłoków wiatr przegina miękką. Stać będziemy pod ulicznym drzewem, Bo tyle tylko wiary w pieśni, kiedy salwa znajoma nam porwie ile obrazu pod powieką pamięć dobrą o pogodnym niebie, ziemi odbitej ostatecznie w którym nikły się jąkał skowronek. Nam już teraz pod tym szumem zostać słów nie szukać, wargę mocno zaciąć i nas człowiek pożegna z miłością, jak witamy się co dzień z rozpaczą. Strona 3