Fenton Julia - Królewskie zaproszenie
Szczegóły |
Tytuł |
Fenton Julia - Królewskie zaproszenie |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Fenton Julia - Królewskie zaproszenie PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Fenton Julia - Królewskie zaproszenie PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Fenton Julia - Królewskie zaproszenie - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Julia Fenton
Królewskie
zaproszenie
Strona 2
Maj 1994
Lśniący czarny Bentley jechał powoli przez Pola Elizejskie, mijając Łuk
Triumfalny, Rond Point i Plac Zgody. Zapadał zmierzch i szeroka arteria tonęła
w mglistej poświacie. Wzdłuż tej słynnej ulicy, jednej z najpiękniejszych w
Paryżu, ciągnie się szpaler proporcjonalnych, klasycystycznych budynków,
niemych świadków wzniosłej, a czasem krwawej historii Francji.
Dystyngowany pasażer chłodno spoglądał na zabytkowe budowle przez
przydymione szyby samochodu. Miał wysuszone usta. Przełknął ślinę, starając
się opanować zdenerwowanie. Claude, jego kierowca, nie domyślał się, jak
wiele zależało od tego spotkania.
Kiedy elegancka limuzyna dojechała do bogato zdobionego marmurami
budynku rządowego, szofer skręcił w wąski przejazd między starymi murami i
RS
zatrzymał się przy bocznych drzwiach, używanych kiedyś przez ministrów do
wymykania się bez zwracania czyjejkolwiek uwagi.
Pojawiło się dwóch strażników ochrony ze słuchawkami walkie-talkie.
- Sir, proszę tędy.
Wzięli go w środek, kiedy po czterech szerokich stopniach wchodził do
budynku. Szli przez nie kończące się, wysoko sklepione korytarze, a echo
kroków odbijało się od marmuru, gdy posuwali się w głąb budynku.
Sekretarka, spiesząca gdzieś z plikiem dokumentów, spojrzała z błyskiem
uznania w oczach. Mijając ich, skinęła siwemu mężczyźnie o ciemnych oczach,
wąskich ustach i arystokratycznym nosie. Spojrzał na nią surowo marszcząc
brwi, wyraźnie niezadowolony z okazanego mu zainteresowania. Sekretarka
szybko więc odeszła.
Szerokie marmurowe schody prowadziły na górę, a wgłębienia w
kamiennych stopniach znaczyły drogę poprzednich pokoleń. W końcu
wprowadzono go do wspaniałej poczekalni ze ścianami obitymi
ciemnoczerwoną tapetą i meblami pokrytymi brokatem w tym samym kolorze.
-1-
Strona 3
Na ścianach wisiały duże, ciemne portrety francuskich mężów stanu Drugiego
Cesarstwa i Trzeciej Republiki, a rzeźbione stoły uginały się pod dwumetrowej
wysokości kompozycjami z kwiatów.
Mężczyzna zapanował nad zdenerwowaniem.
Jeden z ochroniarzy powiedział coś do mikrofonu, po czym otworzył
podwójne drzwi. Siwy mężczyzna wszedł do środka, a drzwi za nim zatrzasnęły
się.
Biuro wyglądało jeszcze bardziej okazale niż poczekalnia. Było ogromne,
z portretów wiszących na pokrytych szarym jedwabiem ścianach spoglądały
majestatyczne wizerunki francuskich królów. Trójkolorowa, niebiesko-biało-
czerwona flaga została umieszczona w złotym stojaku, a obok niej na ścianie
wisiały zdjęcia George'a Busha, Margaret Thatcher, hiszpańskiego króla Juana
Carlosa, angielskiej królowej Elżbiety II i innych. Za oknami rozciągał się
RS
starannie utrzymany ogród.
- Och... witaj, przyjacielu - powiedział gospodarz.
Uniósł się, by przywitać gościa, po czym ponownie usiadł za pięknym,
mahoniowym biurkiem.
Przez chwilę wymieniali żartobliwe uwagi. Ci dwaj mężczyźni mieli
zadecydować o przyszłości pewnego kraju.
- Ta pogoda... nasze szare, paryskie niebo. Nie do porównania z waszym
wspaniałym klimatem.
- Tak, w Costa del Mar jest zawsze słonecznie. Cudownie słonecznie.
Mężczyzna za biurkiem był gotów do rozmowy o interesach.
Odchrząknął, dotknął krótko przystrzyżonej, szpiczastej bródki i powiedział:
- Masz bardzo niewiele czasu, jeśli to, co mówiłeś mi o swoim bracie i
jego trojgu dzieciach jest prawdą. Okoliczności zmieniają się pod wpływem
emocji i decyzji różnych osób. Chcę ci pomóc. Zgadzam się na plan, który
przedstawiłeś, biorąc pod uwagę twoje układy z panem Skourosem, ale w
zamian musisz coś zrobić dla mnie.
-2-
Strona 4
- Oczywiście. - Skinął głową.
- Potrzebuję dodatkowo pięćdziesięciu milionów franków, żeby
przygotować wszystko na czas z moimi politycznymi przyjaciółmi.
- Pięćdziesiąt milionów?... - Siwy mężczyzna nie zmienił wyrazu twarzy,
ale mimowolnie zesztywniał pod wpływem szoku. Niezwykle trudno było mu
zgromadzić pieniądze, które już wcześnie dostarczył. A teraz znowu pięćdziesiąt
milionów? Niemożliwe!
- To nie będzie łatwe ze względu na czeki, rozliczenia bankowe... Moje
wydatki nie mogą budzić żadnych podejrzeń...
- Muszę mieć te pieniądze albo twoje plany spalą na panewce. Czy dobrze
się rozumiemy? Nie możesz drażnić francuskiego lwa, a potem uciekać.
- Oui, oui - odpowiedział mężczyzna, niechętnie przyznając rację. - Mais
certainement... Oczywiście wszystko będzie załatwione.
RS
-3-
Strona 5
Tydzień później
Gwałtowna ulewa szalała na rue de Rivoli, łamiąc kwiaty wystawione na
sprzedaż, szarpiąc gazety w kiosku i wyginając wielki czarny parasol, którym
hotelowy portier Maurice osłaniał głowy przybywających gości.
Stara paryska taksówka podjechała do wejścia. Wyskoczyła z niej Teddy
Warner. Z tylnego siedzenia zgarnęła torby z zakupami.
Paryż w deszczu, pomyślała uśmiechając się, gdy portier w liberii
otwierał jej drzwi. Jasny warkocz miała wilgotny od deszczu i nawet rzęsy
błyszczały srebrnymi kropelkami wody.
Pospiesznie weszła do hallu renomowanego hotelu, którego stałymi
gośćmi bywali Salvadore Dali, Maria Callas i Winston Churchill. Szaleństwo
zakupów na placu Marche St-Honore i Polach Elizejskich wprawiło ją we
RS
wspaniały nastrój.
Znowu miała się z nim zobaczyć. I może tym razem nie popełni błędu.
Może...
Przez pięć lat nie mogła zapomnieć księcia Jaca. Za dwa dni przekona się,
czy jej marzenia mają jakąkolwiek szansę na spełnienie.
Była wysoka, szczupła, miała harmonijną sylwetkę sportsmenki. Włosy ze
złocistymi pasmami splecione były z tyłu w gruby warkocz, opalenizna
podkreślała jeszcze bardziej błękit oczu, a pełne, zmysłowe usta zdradzały
zarówno poczucie humoru jak i nieustępliwość.
Czekając na windę, postawiła na podłodze naręcze toreb z zakupami,
opatrzonych słynnymi emblematami podwójnego C firmy Chanel i tradycyjnymi
kolorami Ives'a Saint Laurenta - czarnym, czerwonym i różowym. Rzuciła
okiem na stronę wiadomości sportowych w gazecie, gdzie zamieszczono jej
zdjęcie w objęciach ojca i trenera w jednej osobie. Promieniała na nim radością
zwycięstwa. Zdjęcie pochlebiło jej, ale zauważyła, że ojciec ma na nim
przymrużone oczy. Nagłówek obwieszczał: Teddy pokonuje Steffi! Złota
-4-
Strona 6
Dziewczyna zwyciężczynią French Open po zaciętym pojedynku z Graf.
Podziękowania dla Taty.
Teddy wsiadła do windy taszcząc liczne torby. Drzwi zamknęły się cicho.
Oparła się o ścianę. Dobry nastrój nagle prysnął. Tak, zostali z ojcem zaproszeni
na słynny turniej Blue-and-White w Costa del Mar, ale może wykazała zbytnią
pewność siebie kupując wcześniej stroje na galę, trzydniową imprezę
dobroczynną, która odbędzie się w tym maleńkim, podobnym do Monako
księstwie. W końcu ojciec nie potwierdził jeszcze ich przyjazdu.
Musimy jechać, pomyślała z desperacją. Muszę wyrzucić Jaca z pamięci...
wszystko jedno, jakim sposobem.
Szybko skierowała się do apartamentu, gubiąc po drodze paczki, torebkę i
gazetę. Jej ojciec, Houston Warner, prezes WarnerCo, poważnej firmy
RS
opracowującej programy komputerowe, podniósł wzrok znad stołu, gdzie
studiował kontrakt z agentem Teddy z ProServ, Russem Ostrandem.
- Jak poszedł trening, Teddy? - Houston Warner uśmiechnął się ciepło do
córki.
Zaliczono go do grona dwudziestu najlepszych tenisistów świata w 1955
roku i wciąż mogło się wydawać, że gdyby doszło do konfrontacji, łatwo nie
sprzedałby skóry Johnowi McEnroe czy Auggiemu Stecklerowi.
- Świetnie. Potem poszłam po zakupy. Kupiłam cudowne rzeczy. Tato...
- Jak było na treningu? Czy wzmocniłaś te uderzenia z głębi kortu?
Pobiłaś Steffi, ale to był cholernie ciężki mecz i chcę, żebyś następnym razem ją
rozgromiła, kochanie. Niech się dobrze nabiega. Zapędź ją w kozi róg.
- Tato, wiesz, że zawsze ćwiczę uderzenia z głębi kortu. Nauczyłeś mnie,
że muszą być celne na dwieście procent - powiedziała z uśmiechem Teddy i
podeszła do ojca, żeby go uścisnąć i cmoknąć w ucho.
-5-
Strona 7
- Cześć, Russ - pozdrowiła agenta, który zajmował się jej sprawami,
odkąd, jako piętnastolatka, rozpoczęła zawodową karierę po zwycięstwie w
turnieju Virginia Slims w Dallas.
- Przyniosłeś kontrakty?
- Całe dwadzieścia stron. Wrócę później i wszystko podpiszemy.
Zerknęła na niski stolik, gdzie leżały rozrzucone dokumenty. Paryska
firma Marithe chciała wprowadzić na rynek ubrania sportowe z jej imieniem.
Umowa za samą tylko zgodę na to przedsięwzięcie miała przynieść ponad osiem
milionów dolarów rocznie. To wszystko jedynie za grę, którą kochała.
Ale czy ciągle tak kochała tenis? Poranna rozmowa telefoniczna z
księżniczką Kristiną wciąż brzmiała jej w uszach. „Przyjedziesz, Teddy,
prawda? Musisz nam pomóc w akcji dobroczynnej i... Jac bardzo chce się z tobą
zobaczyć."
RS
Trzydniowa akcja przeznaczona na zbiórkę pieniędzy na badania nad
AIDS miała obejmować turniej tenisowy z pierwszą nagrodą w wysokości stu
tysięcy dolarów oraz wyścig samochodowy formuły pierwszej. Do udziału
zaproszono najlepszych kierowców świata, w tym również Jaca. Uwieńczeniem
weekendu „gwiazd" miał być wspaniały bal na pokładzie jachtu Nikosa
Skourosa. Teddy oddałaby wszystko, żeby uczestniczyć w tym spotkaniu.
Kiedy agent wyszedł, powiedziała:
- Tato... tak ciężko ostatnio pracowałam, potrzebuję trochę odpoczynku.
Houston Warner zerknął na nią podejrzliwie i odłożył papiery.
- Teddy, kochanie, mam nadzieję, że nie chodzi o Costa del Mar.
- Tak, tato.
- Masz bardzo napięty program, maleńka. Trzy turnieje w przyszłym
miesiącu, a potem Wimbledon.
- Ale to tylko trzy dni przerwy... Cała kostańska rodzina książęca będzie
obecna. Księżniczka Gabriela, Kristina, Jac, nawet sam książę Henryk. I
Elizabeth Taylor i... Wiesz, jak Nikos Skouros uwielbia amerykańskie gwiazdy
-6-
Strona 8
kina, wszyscy nie pomieszczą się na statku. Musimy jechać! - zakończyła
entuzjastycznie.
Z jakiegoś powodu ojciec najwyraźniej nie miał ochoty na ten wyjazd.
- Córeczko, wytrąci cię to z treningowego rytmu w samym środku sezonu
tenisowego, a...
- Potrzebuję odrobinę rozrywki - Teddy nie ustępowała.
- Zapomniałeś o czymś takim jak zabawa, relaks? Nie jestem maszyną do
grania w tenisa, tato. Ciężko ostatnio pracowałam, przecież wiesz. A poza tym
to ważny cel, który powinien nas wszystkich jednoczyć.
- Kochanie... - próbował coś dodać.
- Chcę tam jechać - powiedziała Teddy stanowczo. Warner zawahał się.
- Jesteś warta całego świata, słoneczko. - W końcu zmiękł.
- Myślę, że mogę ci podarować to Costa del Mar.
RS
Georges, brat księcia Henryka, władcy Costa del Mar, rozglądał się wokół
z powstrzymywaną wściekłością. W obszernej sypialni stało misternie
rzeźbione, pozłacane łoże z baldachimem. Na ścianach wisiały bezcenne
siedemnastowieczne gobeliny przedstawiające sceny myśliwskie.
- Sir. - Jego osobisty lokaj, Emil, podszedł demonstrując dwa kostańskie
mundury wojskowe umieszczone na drewnianych wieszakach. - Mundur galowy
czy półoficjalny? Przygotowałem obydwa, a książęca szarfa jest w pralni.
- Dobrze, dobrze - burknął pod nosem książę Georges.
- Emilu, czy ty jesteś nieprzytomny? Wiesz, że muszę wyglądać
oficjalnie. Powieś mundury w garderobie i wyjdź, proszę. Ale jeszcze przedtem
zadzwoń na dół i każ mi przynieść trochę wina.
- Tak jest, sir.
Powinien powiedzieć „wasza wysokość", a nie „sir".
Książę Georges, dziesięć lat młodszy od swego brata Henryka, i piąty w
kolejności do sukcesji, wyszedł na balkon, z którego widać było rozległą
-7-
Strona 9
panoramę błękitnego portu Costa del Mar. Stanął przy kamiennej balustradzie i
popatrzył na bajkowo piękny widok w dole.
Jeszcze jedna funkcja charytatywna, pomyślał. Jak zwykle będę stał w
cieniu brata, książęcego suwerena. Nie jestem lepszy od diuka Windsoru!
Któryś tam z kolei, nikomu niepotrzebny i zawsze pomijany figurant.
Znienawidzona rola. Ogarnęła go furia zazdrości.
Szum faksu drukującego dokumenty zlewał się z cichym podzwanianiem
telefonów oraz głosami sekretarek i asystentek odpowiedzialnych za organizację
Weekendu Gwiazd Sportu „Blue-and-White".
- Wasza wysokość. - Jedna z sekretarek podeszła do młodej,
ciemnowłosej kobiety, która przy antycznym biurku przeglądała listę gości na
bal, mający się odbyć na jachcie Skourosa.
RS
- Właśnie telefonowano z Hollywood. Kate i Steven Spielberg
potwierdzili zaproszenie. Udało im się w ostatniej chwili zmienić rozkład zajęć.
- W takim razie proszę wpisać ich na listę gości - powiedziała księżniczka
Gabriela zdejmując okulary, których używała do czytania. Starsza z dwóch
kostańskich księżniczek miała dwadzieścia sześć lat. Lśniące czarne włosy
okalały jej ładną, owalną twarz, ale ciemne sińce pod ogromnymi, piwnymi
oczami zdradzały zmęczenie. Właśnie przyleciała z Nowego Jorku z kolejnej
akcji promocyjnej projektowanej przez nią biżuterii i różnica czasu ciągle nie
pozwalała jej dojść do siebie.
- Ale mamy tylko dwadzieścia pięć luksusowych kabin.
- Pamiętaj, że księżna Yorku ma inne zobowiązania - powiedziała Gaby.
Podobnie jak siostra posługiwała się bezbłędnie angielskim, którego nauczyła
się chodząc do szkoły w Stanach Zjednoczonych. - Jej apartament na statku jest
więc wolny.
- Oczywiście, wasza wysokość.
-8-
Strona 10
Po drugiej stronie pokoju, przy innym biurku, księżniczka Kristina,
młodsza z sióstr, blondynka o olśniewającej urodzie, z pięcioma
hollywoodzkimi filmami w życiorysie, przyglądała się, jak jeden z urzędników
przegląda rzędy cyfr na ekranie komputera.
Żadna z księżniczek nie spędzała więcej niż kilka godzin dziennie w
biurze w pałacu Vendome, ale to one były organizatorkami weekendu i czuły się
odpowiedzialne za całą imprezę.
- Chciałabym znać się na komputerach - powiedziała cicho Kristina do
asystenta. Głośniej natomiast zwróciła się do siostry:
- Ach, Gaby, sądzę, że zarobimy ponad milion. Może nawet kilkaset
tysięcy więcej. A co najważniejsze, Teddy Warner przyjeżdża. Dzwonił właśnie
jej agent. Myślisz, że Jac ciągle się nią interesuje?
- Trudno powiedzieć. Jest taki niestały - odparła Gabriela.
RS
- To prawda... jednak coś między nimi było, Gaby. Ale oczywiście ona
jest tenisistką i wiesz, co powiedziałby tata. Jest taki...
- Ma zasady, prawda? Chciałabym...
- Nie chcę być księżniczką! Nie chcę być księżniczką! - Powietrze
przeszyły krzyki rozzłoszczonego dziecka biegnącego korytarzem.
Księżniczka Kristina wyszła do hallu i złapała w ramiona miotającą się
dziko trzyletnią dziewczynkę. Mała wiła się i szarpała, kopiąc księżniczkę w
nogi, kiedy ta niosła ją do pokoju.
- Charlaine, Charlaine - Kristina próbowała uspokoić córeczkę. - To boli,
kochanie. Co się stało?
Czerwona teraz ze złości dziewczynka była dokładną kopią matki z blond
loczkami, ustami jak pączek róży i lekko zadartym noskiem.
- Nie nałożę różowej sukienki! Nie chcę!
- W takim razie założysz niebieską, która tak dobrze pasuje do twoich
oczu. Będziesz pomagała rozdawać nagrody w turnieju tenisowym i musisz
-9-
Strona 11
wyglądać ślicznie. Adrienne - Kristina zwróciła się do jednej z sekretarek - czy
mogłabyś zadzwonić po nianię Charlaine? Już czas na popołudniową drzemkę.
Kiedy dziecko zabrano, księżniczki wymieniły porozumiewawcze
spojrzenia.
- Pamiętasz ten swój wściekły popis, kiedy rodzice występowali we
francuskiej telewizji? - zapytała Gabriela. - Gazety pisały:
Humory książęcego brzdąca.
- Miewałam humory, ale ty nie byłaś lepsza - zachichotała Kristina. -
Pamiętasz, jak wpakowałaś mi głowę do sedesu, twierdząc, że młodsza
siostrzyczka nie jest ci potrzebna?
- Byłaś malutka, jak możesz to pamiętać?
- Mama mi opowiadała.
Na wspomnienie matki obie siostry zamilkły. Szwedzka piękność i
RS
gwiazda filmu, legendarna księżna Lisse zginęła dziesięć lat temu w wypadku w
górach, na oczach przerażonego męża i dzieci. Myśl o księżnej prześladowała
każdą z nich w inny sposób. Kristina bała się, że nigdy nie dorówna talentowi i
karierze matki. Gaby nie dawało spokoju poczucie winy. Matka umarła dla niej,
ratując córkę przed spadającą lawiną.
Kristina wypiła łyk kawy i wróciła do poprzedniego wątku:
- Co sądzisz o Nikosie Skourosie? Nie użycza „Olimpii" na bal wyłącznie
z dobrego serca. Ma w tym jakiś cel. Najprawdopodobniej chodzi o ciebie.
Gabriela zarumieniła się.
- Jest czarujący, ale za stary. Poza tym mam... inne sprawy na głowie.
- Masz na myśli Cliffa Fergusona. Tego Teksańczyka. No cóż, to nie ma
znaczenia dla Nika - on nigdy się nie poddaje.
- Nigdy nie poddaje się, jeśli chodzi o ciebie. Wiesz, że Nikowi zawsze
zależało na tobie, Kristino, nie na mnie... Tak, Cliff pochodzi z Teksasu, z
rodziny szkockich Żydów i jest niezmiernie bogatym właścicielem sieci domów
towarowych w całych Stanach. Czy jest w tym coś złego? Nie rozumiem,
- 10 -
Strona 12
dlaczego... - Przerwała. - Nie chcę się z tobą kłócić. Padam ze zmęczenia, nie
spałam od przylotu i moim jedynym marzeniem jest teraz położyć się do łóżka.
- Niech ci się przyśni Nickey Skouros. - Kristina roześmiała się.
Monarcha Costa del Mar włożył pod język pigułkę nitrogliceryny.
Wpatrując się w telegram z paryskiego biura Citibank, kilka sekund czekał, aż
lek zacznie działać. Za dwa tygodnie zostanie zawiadomiony, czy bank zgadza
się na jego oficjalną prośbę o gwarancję sprzedaży kostańskich bonów
skarbowych wartości stu milionów dolarów.
Książę Henryk wsunął telegram do przegródki biurka mieszczącej kilka
innych dokumentów i listów. Pomimo dochodu ze słynnego na cały świat
Casino do Palais, stan gospodarki jego kraju był dość chwiejny i permanentnie
zagrożony działaniami zachłannych urzędników francuskich, którzy marzyli o
RS
przyłączeniu Costa del Mar do Francji i używali w tym celu wszystkich
możliwych wybiegów prawnych. Sytuację pogarszał jeszcze fakt, że zagraniczni
inwestorzy zaczęli po cichu wykupywać obligacje państwowe i ziemię,
zachęcani przez kostańskich prominentów, którzy podobno brali łapówki za
„przymykanie oczu", a fikcyjne korporacje przejmowały coraz większą kontrolę
nad ekonomicznymi strukturami państwa. Wiele osób miało być w to zamiesza-
nych, ale książę nie wiedział dokładnie kto.
Do tej pory, dzięki pożyczkom Nikosa Skourosa, księciu udawało się
utrzymać finansową stabilność, ale z każdym miesiącem stawało się to
trudniejsze. Miał nadzieję, że międzynarodowy rozgłos związany z akcją
dobroczynną będzie pozytywnym sygnałem dla światowej wspólnoty bankowej
i upewni zainteresowanych, że jego kraj wciąż jest finansowo silny... i że warto
tu inwestować.
Dzięki Bogu za Nika Skourosa!
Książę Henryk wstał i przemierzył pokój zawieszony zdjęciami jego i
ojca, księcia Jacques'a. Wśród dygnitarzy na zdjęciach byli prezydenci Charles
- 11 -
Strona 13
de Gaulle, Eisenhower i Kennedy. Nie po raz pierwszy pomyślał o Skourosie
jako o przyszłym zięciu.
To miałoby sens.
Trzeci na liście najbogatszych ludzi świata, Skouros posiadał najwyższą
władzę. Poza tym był mężczyzną, który potrafiłby zręcznie pokierować losem
jednej z księżniczek.
Henryk zmarszczył brwi myśląc o swej pierworodnej córce. Gabriela
powinna powrócić do zajmowania się sprawami Costa del Mar, a Skouros był w
stanie do tego doprowadzić. Henryk nie uważał, że różnica trzydziestu lat
między nimi ma jakiekolwiek znaczenie. Skouros dbałby o tę tryskającą życiem,
lubianą przez mieszkańców Costa del Mar księżniczkę jak nikt inny, dał jej
dzieci, pomógł stać się silną i godną szacunku, stateczną matką rodziny.
Gdyby się pobrali, źródła finansowe Skourosa pozwoliłyby rozwiązać
RS
wszystkie finansowe problemy kraju, poprawiłyby jego obraz w światowej
opinii. Na przestrzeni lat blask księstwa nieco zbladł, a kasyno nie przyciągało
już najsłynniejszych graczy świata. Zyski z turystyki alarmująco spadły, ostatnio
o dwadzieścia pięć procent.
Henryk znów zmarszczył czoło. Wszystko sprowadzało się do jednego...
Pieniądze. Ale kochał Costa del Mar prawie tak samo jak swoje dzieci.
W czasie nadchodzącego weekendu postara się, by Gabriela więcej uwagi
poświęciła Nikosowi Skourosowi.
Na pokładzie „Olimpii", zakotwiczonej przy nabrzeżu Port Louis, stolicy
Costa del Mar, niemiecki bankier siedział sztywno na krawędzi fotela i
wykręcając palce na kolanach, przyglądał się mężczyźnie za biurkiem, który
pospiesznie składał na leżących przed nim dokumentach swój zamaszysty
podpis. Skouros przerzucał szybko kolejne strony.
- Świetna robota, Muller - powiedział, demonstrując swój słynny
zawadiacki uśmiech. - Ci ludzie będą zachwyceni naszą hojnością. Doskonale.
- 12 -
Strona 14
Muller kiwnął głową, myśląc o trzydziestoletniej współpracy ze
Skourosem. Dwa razy rozwiedziony, bezdzietny, Nikos sobie zawdzięczał
prawie wszystko, co osiągnął. Przejął po ojcu i rozbudował skromne
przedsiębiorstwo okrętowe, dokupując tankowiec po tankowcu. Stopniowo
rozszerzył działalność o bankowość i hotelarstwo, tworząc prawdziwe imperium
finansowe, porównywalne z potęgą Aristotelesa Onassisa. Kobiety uwielbiały
go, panie domu zabiegały o jego obecność na przyjęciach, a mężczyźni szczycili
się jego przyjaźnią.
Zaczęli dyskutować o szczegółach nowego zamierzenia handlowego.
Skouros uważnie słuchał opinii Mullera na temat koniecznych posunięć.
Dzwonek telefonu przerwał naradę.
- Tak? Tu Skouros. - Magnat okrętowy podniósł słuchawkę.
Telefonowano z londyńskiego Sotheby's w sprawie jego oferty dziewięciu i pół
RS
miliona dolarów za duże płótno Renoira.
- Siedemset pięćdziesiąt tysięcy więcej? Raczej nie.
Muller przysłuchiwał się, jak Grek zręcznie negocjuje. Właściciel obrazu,
sprytny amerykański pośrednik, miał ogromny i podobno tonący w długach
hotel w Atlantic City.
- Dochody z hazardu spadają z powodu recesji, wszyscy to wiedzą, a
McGarry ma ostatnio pewne trudności finansowe. Bank ograniczył mu
wysokość kredytu...
Skouros zaczął machinalnie rysować na kartce notatnika, pióro zwinnie
kreśliło kształty piramid, zamknięte w kolejnych trójkątach.
- W porządku. - Jego głos brzmiał szorstko, gdy podawał ostateczną cenę.
- Nie wierzę w ten nonsens o zainteresowaniu Japończyków. McGarry blefuje.
Proszę mu powiedzieć, że obniżam ofertę do ośmiu milionów i czekam na
odpowiedź w ciągu dwudziestu czterech godzin. - Odłożył słuchawkę i
uśmiechnął się. - Czeka nas cudowny weekend. Uwielbiam amerykańskich
- 13 -
Strona 15
gwiazdorów, a ty? Zawsze można przewidzieć, jak się zachowają. Mam
nadzieję, że będziesz z nami, Kaspar?
Muller przytaknął.
- Miałem zamiar popłynąć na północny Adriatyk - dodał Skouros wstając
zza biurka. Podszedł do okien, z których widać było niewielki, malowniczy port.
- Ale w końcu doszedłem do przekonania, że nie mogę zawieść księżniczek w
czasie organizowanego przez nie dobroczynnego weekendu. Costa del Mar to
piękny kraj, nie sądzisz? Jakby czas się tutaj zatrzymał.
Sześć dni później...
Niebo przybrało ciemny odcień indygo. Smugi chmur, podświetlone na
złoto i czerwono w zachodzącym słońcu, rozciągały się nad horyzontem.
RS
Genevieve Mondalivi, trzydziestodziewięcioletnia reporterka „Paris
Matcha", siedziała w zaparkowanym przy nabrzeżu samochodzie i obserwowała
gości, których przewożono na pokład zakotwiczonej w porcie „Olimpii". Każda
para zapłaciła dziesięć tysięcy dolarów za przywilej uczestniczenia w przyjęciu
wraz z plejadą hollywoodzkich sław i koronowanych głów, w tym jedną
gwiazdą kina z tytułem książęcym.
Wielki, niebieski helikopter ze znakami Kostańskiej Marynarki Wojennej
unosił się w powietrzu. Gwiazdorzy nie płynęli łodzią; na pokład statku miał ich
przenieść śmigłowiec.
Elizabeth Taylor i Larry Fortensky, Joan Collins, Teddy Warner - „złota
dziewczyna" kortów tenisowych, Luciano Pavarotti, Gerard Depardieu... Lista
znakomitości była długa, nie zabrakło na niej również księżniczki Stefanii z
Monako oraz holenderskiej księżnej Beatrix. I oczywiście, żyjącej w ciągłym
blasku fleszy dziennikarzy z całego świata, kostańskiej rodziny książęcej; jej
członkowie pełnili przecież tym razem honory gospodarzy.
- 14 -
Strona 16
Genevieve nagrała kilka zdań włączywszy podręczny magnetofon.
Wpółprzymkniętymi oczami wpatrywała się w statek, kołyszący się w całej
okazałości niedaleko brzegu, zupełnie jednak poza jej zasięgiem.
Była to najbardziej luksusowa jednostka tej wielkości na świecie. Miała
ponad sto metrów długości, dużą salę balową, trzy jadalnie, dwie kuchnie i
dwadzieścia pięć luksusowych kabin urządzonych z największym smakiem i
przepychem, jaki można sobie wyobrazić. Jacht wyposażono też w salę kinową
z trzydziestoma miejscami i centrum łączności porównywalne ze znajdującym
się na pokładzie samolotu prezydenta USA, Air Force One. Samą kolekcję dzieł
sztuki ubezpieczono na sto milionów dolarów. Na pokładzie znajdował się
dwusilnikowy helikopter, czterdzieści łodzi ratunkowych i dwa dwuśrubowe
ślizgacze długości ośmiu metrów.
Pasażerów obsługiwało sto dwadzieścia pięć osób: szefowie kuchni,
RS
fryzjerzy, ochroniarze, masażyści oraz sekretarki mówiące sześcioma językami.
W wyłożonym lustrami salonie gier hazardowych na gości czekała ruletka,
„black jack" i bakarat.
Kolejna łódź wypełniona kobietami w szyfonowych sukniach i
mężczyznami w wieczorowych garniturach odbiła od nabrzeża. Genie
Mondalivi zbliżyła mikrofon do ust. Ale zamiast nagrać kolejne fragmenty
reportażu, zaklęła pod nosem: „Merde! Merde!"
Oddałaby wszystko, żeby znaleźć się dziś wieczorem na pokładzie jachtu.
Kiedy orkiestra zaczęła grać, lekki wiatr zaczął nieść po wodzie rzewne
tony smyczków. Teddy Warner głęboko odetchnęła. Upłynęło prawie pięć lat od
czasu, gdy po raz pierwszy znalazła się w Costa del Mar wśród koronowanych
głów, ale czuła się tak samo przejęta jak wtedy. Zastanawiała się, dlaczego
ojciec jest zupełnie rozluźniony i swobodny.
- Czy księżniczka Gabriela nie jest wspaniała? - szepnęła podniecona,
trącając ojca. Stali w kolejce, aby przywitać się ze słynnym właścicielem
- 15 -
Strona 17
„Olimpii" Nikosem Skourosem oraz gospodarzem wieczoru księciem
Henrykiem.
Teddy skontrolowała swoją zieloną suknię od Ives'a St. Laurenta ze
śmiałym rozcięciem odsłaniającym udo. Złociste włosy miała upięte wysoko
klamrami ozdobionymi perłami.
- Tato - znów szturchnęła ojca - spójrz, tam jest Liz i Larry. Boże, jaka
ona jest piękna. Jestem pewna, że widziałam także Teda Turnera i Jane Fondę. I
chyba Randolpha i Veronikę Hearst...
Nagle znaleźli się przed Skourosem. Grecki potentat wyciągnął obie ręce,
by przywitać Teddy. Jego twarz rozjaśniał olśniewający uśmiech. Teddy
wielokrotnie widziała jego zdjęcia w czasopismach, ale przy osobistym
spotkaniu okazał się jeszcze przystojniejszy. Burza falujących, siwych włosów,
piękna opalenizna, intensywnie niebieskie oczy, orli nos. Wydało jej się, że
RS
czuje bijącą od niego energię.
- Teddy Warner, to cudowne, że pani przyjechała. Pierwsza dama
światowego tenisa. Z zainteresowaniem śledzę pani karierę. Dziękuję za
przybycie.
Oczarowana Teddy odwdzięczyła się uśmiechem.
- I Houston, czy wciąż pracuje pan nad projektem gromadzenia funduszy
na następne Igrzyska Olimpijskie? Czytałem o tym, to wspaniały cel i tak
istotny dla rozwoju sportu.
- Tak, tak... - Warner był pod wrażeniem. Powoli przesunęli się dalej.
- Teddy - powiedziała księżniczka Gabriela biorąc ją za rękę. - Jak miło
cię znowu widzieć. Gratuluję dzisiejszej wygranej, wpędziłaś Eberhardt w
niezłe kłopoty. I dzięki - twój udział w turnieju był prawdziwym wydarzeniem.
- Dziękuję.
Przeszły za przesuwającymi się ludźmi do mniejszego salonu, gdzie
urządzono bar. Goście przechadzali się rozmawiając, kobiety w sukniach
szytych przez najlepsze firmy haute couture i iskrzącej się, bezcennej biżuterii.
- 16 -
Strona 18
Teddy zaczęła się rozglądać, szukając wzrokiem księcia Jaca. Nie mogła
doczekać się spotkania... Czy bardzo się zmienił? Czy wróci dawne uczucie...
może cień tego, co ich łączyło?
Nagle poczuła, że jest bardzo zdenerwowana.
Teddy! - zawołała księżniczka Kristina, wyłaniając się z tłumu.
Wyglądała olśniewająco w sukni z białej krepy, która podkreślała jej złotą
opaleniznę. Na szyi miała wspaniały diamentowy naszyjnik.
- Kristina! - Teddy ucieszyła się na widok swojej partnerki do tenisa.
Uściskały się serdecznie.
- Tęskniłam za tobą! - Kristina roześmiała się. - Tak dawno nie
rozmawiałyśmy, już się bałam, że o nas zapomniałaś.
Teddy też się uśmiechnęła.
- A te wspaniałe filmy, w których uczestniczyłaś? Każdy z nich
RS
widziałam po trzy razy. Gdy kupuję gazety, zawsze jesteś na pierwszych
stronach, a jeśli nie ty, to Gabriela.
- Ach, kręcenie filmów jest zabawne, ale nie powiedziałabym, że są
wspaniałe. Na szczęście przynoszą pieniądze, więc producenci są zachwyceni. -
Księżniczka skromnie wzruszyła ramionami. - Widziałaś już Jaca?
- Nie...
- Ucieszy się ze spotkania z tobą. Właściwie miał dzisiaj nie przyjść.
Jakieś interesy - prototyp samochodu wyścigowego, który konstruuje jego firma.
Teddy skinęła głową, odczuwając przykre rozczarowanie. Jac musiał
wiedzieć, że ona tu będzie. Wahał się jednak, czy przyjść. Niezbyt jej to
pochlebiało!
Houston Warner wypatrywał w mieniącym się tłumie twarzy, które były
mu znane, odkąd kilka lat temu wyjątkowo zainteresowała go kostańska rodzina
książęca. Tutejsi politycy, intrygi, skandale... i aura tajemniczego
niebezpieczeństwa, która wydawała się ich otaczać.
- 17 -
Strona 19
Dlaczego przywiózł tu Teddy? Nagle pożałował, że nie był wobec próśb
córki bardziej stanowczy i nie odwiódł jej od zamiaru przyjazdu. Teddy była
najważniejsza w jego życiu - nie ożenił się powtórnie po tragicznej śmierci żony
przed ośmiu laty.
Wiedział, że córka bardzo szybko zaprzyjaźniła się z księżniczką Kristiną.
Matki obydwu zginęły w tragicznych wypadkach i podobne doświadczenia
zbliżyły dziewczęta do siebie. Wciąż jednak nie miał dobrych przeczuć
związanych z tą morską wycieczką. Szósty zmysł podpowiadał mu coś
niedobrego.
Marzenia Teddy o księciu Jacu nie miały żadnych szans spełnienia,
Warner był o tym przekonany. Nawet gdyby było inaczej, oznaczałoby to
koniec jej tenisowej kariery, a dla niego osobiście - zupełną klęskę. Ponadto
wcale nie był pewien, czy pragnie, by jego śliczna Teddy wiązała się w
RS
jakikolwiek sposób z kostańską rodziną książęcą. Na temat jednego z jej
członków sporo się ostatnio dowiedział...
Nagle zesztywniał. Od strony wielkiego salonu zbliżał się książę Georges,
młodszy brat Henryka. Nawet w jego sposobie chodzenia jest arogancja,
pomyślał Warner. Poruszał się jak człowiek, który pogardza innymi i całą resztą
świata.
Georges rozmawiał ściszonym głosem z jakimś mężczyzną, gdy
przelotnie jego spojrzenie padło na Warnera. Chłodno odwrócił wzrok.
Warner przechadzał się nadal wśród eleganckich gości na pokładzie, ale
jego myśli uparcie wracały do księcia Georges'a. Houston interesował się od
dawna tajemniczymi losami kostańskich książąt i nie wspomniał nigdy Teddy,
że zainteresowanie to przeszło na przestrzeni kilku ostatnich lat w rodzaj
obsesji. Udało mu się zdobyć ogromną wiedzę na temat Costa del Mar, a
ostatnio miał niejasne, ale dokuczliwie męczące wrażenie, że może ktoś jeszcze
odkrył tajemnicę...
- 18 -
Strona 20
Książę Henryk przeszedł powoli wzdłuż mostku kapitańskiego, lekko
zarumieniony po dyskretnym drinku, na jaki sobie pozwolił.
Zgodnie z kostańskim prawem sukcesji, jeśli panujący monarcha miał
jedynie córki albo pierworodną była córka, monarcha mógł wyznaczyć
którekolwiek z dzieci na następcę, ale pominięty potomek musiał wyrazić na to
zgodę.
Jeśli Henryk nie skłoni któregoś ze swoich dzieci do przejęcia jego
obowiązków w ciągu dwóch lat, Costa del Mar zostanie przyłączone do Francji,
a barwna, ponaddziewięciowiekowa tradycja tego państewka zniknie,
wchłonięta przez większy kraj.
Henryk znów poczuł ukłucie w piersi i szybko połknął kolejną tabletkę
nitrogliceryny. Co stałoby się, gdyby umarł przed dopełnieniem formalności
dotyczących sukcesji i przygotowaniem następcy do panowania w
RS
przeżywającym różne problemy księstwie?
Jac już się zdeklarował, że nie chce panować - to oświadczenie
zdruzgotało Henryka.
Gaby stała się kobietą interesów i działała głównie za granicą. Kiedyś
krążyły te okropne plotki o jej pochodzeniu, potem rozpętała się publiczna
dyskusja, w końcu podjęto wobec niej próbę zamachu. Czy mieszkańcy Costa
del Mar zaakceptowaliby Gabrielę?
A Kristina, jego piękna Kristina, wolała być hollywoodzką gwiazdą niż
objąć tron. Oczywiście, Henryk był pewien, że jego brat Georges, który
niedawno skończył sześćdziesiąt lat, miał jeszcze dość sił, by rządzić i książę
podejrzewał, że nawet miał na to wielką ochotę. Może zbyt wielką.
Nigdy, pomyślał Henryk, czując znowu ból w piersi.
Zostawiając za sobą gwar przyjęcia, książę Jac podszedł do schodów
obok mostku kapitańskiego i wspiął się na górę, do pokładowego biura
Skourosa.
- 19 -