Fefik - Szpital
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Fefik - Szpital |
Rozszerzenie: |
Fefik - Szpital PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd Fefik - Szpital pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Fefik - Szpital Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
Fefik - Szpital Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Fefik
"Szpital"
* * *
Marta pracowała w szpitalu. Była tam zatrudniona od niedawna. Zaraz po szkole
udało jej się dostać pracę. Znajomy lekarz, przyjaciel jej matki załatwił jej
posadę pielęgniarki na oddziale chirurgicznym. Była bardzo zadowolona. Jedynym
mankamentem dla Marty były godziny pracy. Jak do tej pory pracowała tylko na
nocną zmianę. Przeszkadzało jej to, i rozbijało cały dzień. Żałowała, że nie
może z kolegami i koleżankami wyjść sobie wieczorem do jakiejś knajpki. Mimo to
w duchu przyznawała, że w nocy w szpitalu niewiele się dzieje. Na jednej zmianie
pracowała z Beatą. Beata była o dwa lata starsza od Marty i to ona wprowadzała
ją we wszystkie prawa panujące w szpitalu. Szybko dowiedziała się, że w nocy nie
robi się nic. Tylko od czasu do czasu jakiś obłożny pacjęt wzywa je prosząc o
kaczkę lub basen. Po niedłógim czasie dziewczyny bardzo się zaprzyjaźniły.
Ustaliły między sobą, że będą się zmieniały na warcie. Jedna w tym czasie może
sobie spać, oglądać TV lub co tylko jej przyjdzie do głowy. Dziewczyny miały do
dyspozycji całą dyżurkę pielęgniarską z telewizorem, wersalką i kilkoma półkami
romansów. Któregoś dnia Beata stwierdziła, że nie pamięta takiego dyżuru na
którym zjawiłby się jakiś lekarz. To dawało im zupełny komfort pracy i
wypoczynku. Gdy tylko Marta poznała Beatę stwierdziła, że ta ma mnustwo swoich
dziwactw. Beata np. nie jadła w ogóle mięsa, ani wszystkiego innego co miało
kiedyś oczy. Lubiła ubierać się zawsze bardzo luźno, wszystko robić szybko,
komętować wygląd każdego nowego pacjęta i każdego innego faceta, którego
spotkała na ulicy. Przy tej okazji, zawsze zastanawiała się jaki ten facet może
być w łóżku. Wysówała na ten temat bardzo różne teorie i fantazje. Marta
częściej przysłóchiwała się koleżance od czasu do czasu wybuchając stłumionym
śmiechem, jak Beata bardziej popuściła wodze swojej fantazji. Sama nie miała
wielu chłopców w swoim życiu. Jeszcze mniej dopuściła do bliższej znajomości ze
swoim ciałem. Prawdziwą kobietą stała się dwa lata wcześniej i z ogromną
ciekawością przysłóchiwała się wywodom Beaty. Te rozmowy bardzo często
wypełniały im nocne dyżury. Tak też było i tego wieczoru. Tym razem to Marta
miała pełnić dyżur. Beata jednak zupełnie rozespana opowiadała Marcie o nowo
przywiezionym tego dnia pacjęcie.
- No mówię ci... Naprawdę, ta jego twarz. Już dawno nie widziałam takiego
gościa. Taką ma karnację. Jak by przyjechał prosto z Kuby. - Ekscytowała się
Beata.
- Może przyjechał.
- Nie. Już sprawdziłam w jego karcie chorobowej. Mieszka w naszym mieście.
- No to możesz się z nim umówić. No, oczywiście jak z tąd wyjdzie. -
Zakąkludowała Marta.
- To będzie nieprędko - odparła Beata z westchnieniem - Jest cały w gipsie.
- A co mu się stało?
- Jechał na motorze i potrącił go samochód. Teraz wygląda jak mumia. Z gipsu
wystaje mu tylko głowa i dwie dziurki, na jego ogromnego kutasa i odbyt.
- Skąd wiesz jakiego ma kutasa?
- Agnieszka dzisiaj przywoziła go z oddziału operacyjnego i zakładała mu cewnik.
Mówiła, żedopiero wychodził z narkozy, ale jak mu go wzieła do ręki to stanął na
25 centymetrów. Mówiła, że nie mogła się powstrzymać, żeby trochę się nim
pobawić.
- Tak na sali? A inni pacjęci?
- On leży w izolatce, pod piątką. Agnieszka mi mówiła, że jak go trzymała w
ręku, to odrazu zrobiło jej się mokro w majtkach. Podobno miała problem, żeby go
objąć dłonią.
- Chyba troszkę przesadziła. - Zaoponowała Marta - Takiego wielkiego jeszcze nie
widziałam. To chyba niemożliwe. - Beata popatrzyła na nią uważnie i przez chwilę
się zamyśliła.
- Wiesz co, chyba masz rację. Chętnie to sama sprawdzę.
- No co ty! Chcesz obnacywać pacjęta? Przecież już dawno nie jest pod narkozą.
- Przed naszą zmianą dali mu bardzo silne leki przeciwbólowe i nasenne. Obudzi
się dopiero jutro w południe. A i to nie jest pewne. Nie wiem jak ty, ale ja
idę. - Beata wstała i podeszła do drzwi. odwruciła się do Marty:
- Idziesz? - Z wachaniem Marta podniosła się z krzesła i poszła za koleżanką.
W izolatce zgaszone było górne światło. Beata podeszła do okna, zasłoniła
żaluzje i zapaliła światło. Podniosła pacjętowi powiekę i stwierdziła:
- Będzie jeszcze spał kilkanaście godzin. No, zaraz się przekonamy. Zamknij
drzwi na zamek. - Marta zrobiła to o co ją prosiła koleżanka. Beata w tym czasie
usiadła na łóżku chorego i ujęła kołdrę czekając na Martę. Zaczęła ją podnosić.
- No pokaż się malutki... Oooo, jest!
- W cale nie jest taki wielki - odpowiedziała Marta z zażenowaniem. - Co ty
robisz?!
- Przecież teraz widzę tylko malutkiego kucyka. Chcę zobaczyć prawdziwego,
bojowego ogiera. Do tego muszę mu ściągnąć cewnik.
Marta przyglądała się koleżance jak ta ujmuje w palce miękkiego członka i
zdejmuje cewnik. Marta zaobserwowała błyskawiczną zmianę w napięciu penisa.
Beata, na której twarzy błąkał się leciutki uśmiech zaczęła powoli pocierać
członka mrucząc sobie przy tym:
- Choć malutki. Pokaż jakim jesteś ogromnym fiutkiem. Zaraz ci będzie dobrze. -
Marta wraz z powiększaniem się członka coraz szerzej otwierała oczy. Jak się na
tym przyłapała, to przez głowę przemknęła jej myśl że nie da rady tak szeroko
otworzyć oczu. Po chwili już widziała jakie Beata ma problemy z objęciem jedną
ręką penisa pacjęta.
- Agnieszka miała rację. Popatrz na tę pałę - Zwróciła się Beata do Marty kładąc
dłoń na szczycie członka - główkę ma większą od nowonarodzonego niemowlaka. -
Marta spoglądała to na koleżankę to na ogromnego członka w jej ręku. Mimowolnie
poczuła silny dreszcz przebiegający jej w dół kręgosłópa i powoli docierający
między uda. Gdy już po chwili nie odrywała wzroku od ogromnych rozmiarów penisa
pacjęta zobaczyła jak ręka Beaty zaczyna się znowu poruszać. Żołądź tego
olbrzyma, jak już go w myśli nazywała Marta to znikał to pojawiał się pod
delikatnym napletkiem. Przeniosła spojrzenie na Beatę. Ona również jak
zauroczona wpatrywała się w narząd trzymany w ręku. To jednak nie było wszystko
co dostrzegła marta. Wolna ręka Beaty zanurzona była w rozpięciu jej fartucha,
między lekko rozchylonymi nogami i wykonywała tam delikatne ruchy. To że Beata
pod fartuchem nosiła tylko bieliznę było jej kolejnym dziwactwem. Do tego marta
już także się przyzwyczaiła. Nawet ona sama od czasu do czasu tak się ubierała.
Tak było jej wygodniej. Teraz jednak Marta odkryła kolejną zaletę takiego
stroju. Widziała teraz już wyraźnie przez rozchylony fartuch zsunięte lekko
majteczki Beaty i jej palce regularnie drażniące łechtaczkę i wargi sromowe.
Nagle Beata pochyliła się i łapczywie chwyciła olbrzyma w usta. Marta przez
chwilę pomyślała, że Beata nie da rady tego zrobić, ale jej koleżanka już bardzo
sprawnie oblizywała ogromny żołądź. Dłógie włosy Beaty opadały to z jednej to z
drógiej strony czepka, ale obie ręce Beaty teraz wykonywały zbyt ważną misję aby
przejmować się takimi niedogodnościami. Marta patrzyła na to wszystko i dopiero
po chwili zdała sobie sprawę czego jej ciało od niej żąda. Zawachała się.
Wystarczyło jednak tylko jedno spojrzenie na koleżankę aby jej ręka
błyskawicznie poradziła sobie z guzikami fartucha, a palce znalazły majteczki i
wilgotne ciepło. Nie mogła powstrzymać jęku rozkoszy jaki toważyszył zetknięciu
się chłodnego palca z rozgrzaną łechtaczką. Beata spojrzała na nią rozpalonymi
oczami niewypuszczając członka z ust. Teraz już Beata nie odrywała od niej oczu.
To wcale nie przeszkadzało jej wykonywać swojej pracy. Dróga ręka Marty,
jakgdyby pod spojrzeniem Beaty zaczeła swoją odrębną wędrówkę. Już po chwili
fartuch Marty był cały rozpięty, majteczki i stanik niedbale i w pośpiechu
zsunięte z ich miejsc przeznaczenia a Marta wpatrując się ciągle w Beatę powoli
zbliżała się do granicy za którą jest już tylko rozkosz. Beata zaóważyła
spojrzenie koleżanki. Oczy Marty gorączkowo przebiegały od zsanego przez Beatę
członka do jej ręki wykonującej skąplikowane ruchy. Beata szeroko rozchyliła uda
pomagając objąć koleżance spojrzeniem jej zabiegi. Niewypuszczając członka z
ust, Beata zsunęła z bioder już prawie zupełnie przemoczone figi i dwoma palcami
rozszeżywszy wargi sromowe, trzecim pocierała nabrzmiałą łechtaczkę. Teraz Marta
nie odrywała wzroku od mokrych, brązowych włosów łonowych Beaty. Wpatrywała się
w jej palce jak zauroczona. Zanim Marta zdała sobie z tego sprawę, jej koleżanka
uwolniwszy wreszcie olbrzymiego członka osunęła się przed nią na kolana i
gwałtownym ruchem odsunąwszy ręce Marty przywarła gorącym językiem do jej
łechtaczki. Marcie przemknęło przez głowę żeby zaprotestować, ale z gardła
wydobył się tylko głęboki jęk a ciałem zaczęły wstrząsać delikatne dreszcze.
Poczuła jak Beata łapiąc ją za poślatki brutalnie zsówa jej majtki i tak
oswobodzone nogi rozchyla szeroko. Pierwszym odczuciem był brak równowagi.
Oparła się ciężko o ścianę. Zaraz potem poczuła jak język koleżanki gwałtownie
wsówa się w jej wnętrze. Przez chwilę, jakby wszystko zamarło. Zaraz potem
poczuła jak wcześniejsze dreszcze zamieniają się w niepochamowane drżenie całego
ciała i dopiero wtedy usłyszała własne spazmy rozkoszy.
Nagle wszystko się skończyło. Nogi odmówiły posłószeństwa. Powoli osunęła się po
ścianie. Trwały tak przez chwilę, naprzeciwko siebie. Marta miała opuszczoną
głowę i zamknięte oczy. Starała się jak najdłóżej zatrzymać w sobie uczucie
jakie przed chwilą wypełniało całe jej jestestwo. Beata cierpliwie klęczała
naprzeciw, delikatnie przesówając ręką po wzgórku łonowym koleżanki. Z ciepłym
uśmiechem przyglądała się Marcie. Zawsze koleżanka wydawała jej się ładną
dziewczyną. Teraz miała okazję przyjrzeć się jej ciału. Do tej pory gdy Marta
przebierała się w ich dyżurce, zawsze wstydliwie się odwracała. Beata mogła
wtedy tylko stwierdzić, że jest szczupła i że ma zgrabny tyłeczek. Teraz
patrzyła na jej piersi. Nie były zbyt duże, ale zwracały uwagę mężczyzn. To
Beata także zaopserwowała. Były delikatne, sutki miały rególarne i w tej chwili
zalotnie sterczące. Marta była blądynką i jej dłógie włosy delikatnie głaskały
bledsze od reszty ciała piersi. Beata nie mogąc się powstrzymać delikatnie
trąciła palcem sutek Marty. To spowodowało, że Marta wyrwała się z krainy
rozkoszy.
- Nieźle cię wzieło, co? - Zapytała Beata nieprzestając pocierać miękkich warg
sromowych Marty.
- No. - Odpowiedziała Marta uświadamiając sobie właśnie zabiegi koleżanki i
dodatkowo zdając sobie sprawę, że to jej sprawia przyjemność.
- Coś mi się wydaje, że zrobiłaś coś takiego po raz pierwszy i że ci się
spodobało. - Marta się uśmiechnęła.
- Na to wygląda. Twój język chyba każdego by przekonał. - Beata w odpowiedzi
uśmiechnęła się i pocałowała koleżankę w usta. Język Marty już tam na nią
czekał. Przez chwilę ich języki ocierały się w zupełnej ciszy, aż ponowna
inicjatywa Beaty spowodowała nowe jęki rozkoszy u Marty. Palec Beaty delikatnie
wsunął się w pochwę koleżanki i zaczął wykonywać rególarne ruchy w przód i w
tył. Marta odruchowo zaczęła zsać język Beaty. Niewyciągając palca, Beata
odsunęła się lekko i z uśmiechem powiedziała:
- Tak, to naprawdę ci się spodobało. Ale mój palec i tak wszystkiego nie
załatwi. - Lekko mrużąc oczy Marta zapytała:
- Co masz na myśli? - Beata oczyma wskazała o co jej chodziło.
- To chyba nie jest najlepszy pomysł. Ta pała mnie rozerwie.
- Jesteś tak napalona, że mogła byś usiąść na wieży Ajfla.
- Przecież przy czymś takim napewno się obudzi. - Beata zastanowiła się chwilę.
- Chyba masz rację. Ale i tak musimy mu zwalić konia, żeby założyć cewnik.
Wyobrażasz sobie, jak naciągasz go na takiego olbrzyma? - Marta uśmiechnęła się
na idętyczne skojarzenia koleżanki.
- Masz rację. Jak to zrobimy? - Beata wstała, wytarła wilgotną rękę w wiszącą
obok zasłonkę i zaczęła poprawiać ubranie.
- Najpierw się ubierzmy. Masz śliczne piersi i smaczną cipkę, ale musisz się
ubrać. - Powiedziała Beata z uśmiechem. - Zaraz zobaczymy jak dłógo nasz
wielkolód wytrzyma. - Przyglądała się jeszcze ubierającej się Marcie. Spodobał
jej się sposób w jaki koleżanka wkłada piersi w stanik. Już po chwili obie
siedziały po obu stronach pacjęta. Beata ujęła członka w dłoń i zaczęła
gwałtownie go pocierać.
- Nie za mocno? - Zaniepokoiła się Marta.
- No, coś ty, oni tak lubią! - I żeczywiście. Marta nie musiała dłógo czekać na
efekty. Po chwili z nabrzmiałego członka wystrzeliła fontanna nasienia, które
Beata zręcznie skierowała pod koudrę.
- No widzisz, i po kłopocie. Teraz tylko przetrę go wacikiem, poczekamy chwilkę
i założymy cewnik. Tylko w między czasie go nie dotykaj. Agnieszka mówiła, że
musiała tu siedzieć cały kwadrans, żeby zmiękł a bawiła się nim tylko chwilkę.
- Jak szczytował, to pomyślałam, że zaraz pęknie. Powiększył się chyba o połowę!
- Ja też jeszcze nie widziałam takiego olbrzyma.
Po chwili dziewczyny zgasiły światło, rozsunęły żaluzje i w ciemnym pokoju
zostawiły niczego nieświadomego, przykrytego pacjęta.
* * *
Po powrocie do dyżurki przekonały się, że w między czasie nikt ich nie
potrzebował. Do końca dyżuru czas upłynął im na wymyślaniu najróżniejszych
pozycji łóżkowych z wykożystaniem takiego wielkiego partnera. Jedyną zmianę,
jaką zaobserwowałby postronny obserwator, no i oczywiście Beata, to delikatna
zmiana stosunku Marty do tego rodzaju fantazji. Do końca dyżuru, a miało tak już
zostać marta nie tylko przysłuchiwała się biernie, ale brała w tych rozmowach
czynny udział. Dodatkową odmianą, którą zaobserwowały już obie dziewczyny było
przyglądanie się sobie nawzajem. Po przyjściu do pracy, gdy któraś z nich
zaczynała się przebierać, druga zajmowała wygodną pozycję i z ogromną
ciekawością przyglądała się poczynaniom koleżanki. Stało się to swego rodzaju
codziennym przedstawieniem. Gdy podczas dyżuru, któraś z nich zapragnęła wziąć
prysznic, przedstawienie to było powtażane, lecz tym razem już bez świadków z
poprzedniej zmiany i czasem kończyło się bliskim zapoznaniem widza z aktorem.
Takie zabawy dużo mocniej związały koleżanki. Z nieznanych Marcie przyczyn,
także regółą stało się nieporuszanie tematów dotyczących ich prywatnego życia
poza szpitalem. Opowiadały sobie o różnych lekarzach pracujących w ogromnym
szpitalu, ale nigdy nie wspominały o swoich przygodach łóżkowych z poza
szpitala. Prawdę mówiąc, Marta jeszcze nie miała okazji zbliżyć się do
jakiegokolwiek lekarza. Pracowała tam poprostu zbyt krótko. Beata natomiast
informowała ją, za jakiego lekaża można się zabrać. Miała dokładne rozeznanie,
jacy lekarze lubią jakie kobiety. Informowała koleżankę, jak powinna się
zachowywać w pobliżu danego lekaża, aby zwrócić na siebie jego uwagę. Tak więc
Marta dowiedziała się, z jakim facetem wedłóg Beaty warto się przespać, z jakim
można sobie poflirtować, jakiemu dać się poobmacywać, żeby wyciągnąć dla siebie
jakieś dodatkowe kożyści. Z ciekawością zaczęła stosować się do wskazówek
koleżanki. Nie miała do tego zbyt wiele okazji a to ze względu na porę w jakiej
pracowała, ale pomimo tego z zadowoleniem stwierdziła, że Beata miała dużo
racji. Coraz więcej lekarzy przystawało na korytarzu widząc ją nadchodzącą z
naprzeciwka. Niektórzy sami zaczęli zabiegać o dłóższe z nią rozmowy, a Marta
domyślała się już całej reszty wyglądającej z ich oczu. Teraz już sama nie
zakładała pod fartuch nic innego oprócz bielizny. To też robiło na lekarzach
duże wrażenie.
* * *
Tego wieczoru czówała Beata. Marta spała na wersalce zwinięta w kłębek, uśpiona
powtarzanymi w telewizji serialami. Obudził ją telefon. Jak otworzyła oczy,
Beata już podnosiła słóchawkę.
- Słucham? A to pan doktorze! Oczywiście, że poznałam pana od razu. Co? Teraz?
Musiałabym poszukać tych zdjęć. Są one potrzebne panu na już? - Marta patrzyła
jak koleżanka coś notuje na kartce. - Postaramy się to znaleść i zaraz panu
dostarczymy. Ja? Nie wiem, mam tu troszkę roboty. Zdjęcia przyniesie moja
koleżanka, Marta. Tak, ta marta. Dobranoc doktorze. - Beata odłożyła słóchawkę.
- Musisz zanieść doktorowi Knapickiemu zdjęcia RTG klatki piersiowej tego
pacjęta co to go przywieźli wczoraj na urazówkę. - stwierdziła - zaraz ci je
przyniosę.
- Chwileczkę! Dlaczego ja? Dzisiaj jest twoja działka. No i co miało znaczyć -
"...ta Marta."?
- Powoli, powoli. Pokoleji. Po pierwsze to on już ma te zdjęcia, bo mówiła mi
Agnieszka, że sama mu je wczoraj zanosiła zaraz po wywołaniu. Po drugie to on
już gdzieś cię przyóważył i stąd "...ta Marta". Po trzecie to zawsze się do mnie
dobiera i chociaż jest zajebiście przystojny to jeszcze nie pamiętam żeby kiedyś
miał nocny dyżór.
- O.K. To jeszcze mi powiec dlaczego, jeśli on jest taki zajebisty i dopiero
pierwszy raz ma nockę dlaczego ciebie już tam nie ma i dlaczego ja mam tam iść.
- To właśnie jest mój największy pech. Zawsze jak trafi się coś naprawdę
zajebistego to ja mam okres. - Marta mimowolnie wybuchnęła śmiechem. Śmiejąc się
Beata powiedziała:
- Bo jeszcze pomyślę, że maczasz w tym paluchy.
- Nigdy podczas okresu. - Odparła Marta i znowu się rozchichotała.
- No, bierz już te zdjęcia i daj mi spokój conajmniej na godzinę. - pożegnała
Beata koleżankę wręczając jej dużą odbitkę.
Marta miała do przebycia pół dużego szpitala. O godzinie drugiej w nocy
korytarze były puste i echo jej kroków niosło się daleko. Jadąc windą na siódme
piętro przypominała sobie wszystko to co Beata wspominała jej kiedyś na temat
doktora Knapickiego. MIał być wysoki, dobrze zbudowany, szatyn o zielonych
oczach. Troszkę ją zmartwiło, że jest neurologiem, bo do tej pory nie poznała
żadnego interesującego neurologa. Uśmiechnęła się do siebie na myśl, jak by się
zachował doktor, gdyby wiedział z jakim przygotowaniem działa personel szpitala.
Rzuciła jeszcze spojrzenie do lustra w windzie i obciągnęła na sobie fartuch,
tak aby dokładnie podkreślał jej kształty. Przyszło jej do głowy, że zachowuje
się jak myśliwy idący na polowanie i ta myśl wywołała kolejny uśmiech na jej
twarzy. Drzwi windy się otworzyły i Marta odrazu dostrzegła światło na końcu
korytaża. Skierowała się w tamtą stronę. Przez lekko uchylone drzwi gabinetu
doktora dostrzegła postać siedzącą za biurkiem z przymkniętymi oczami.
- Proszę wejść, siostro. - marta lekko się wzdrygnęła. Postąpiła krok do przodu
i weszła do środka.
- Dobry wieczór doktorze. - Marta teraz dokładnie go widziała. Wyobrażała go
sobie zupełnie inaczej. Opis Beaty był dokładny, ale mimo to orginał odbiegał
wyglądem od wyobrażenia. Przyznała jednak w duchu, że w tym porównaniu oryginał
wypada w korzystniejszym świetle. - Przyniosłam te zdjęcia o które pan prosił. -
Zaóważyła, że lekarz przygląda jej się przez chwilę i niby przez przypadek całą
taksuje spojrzeniem. Oględziny musiały wypaść korzystnie bo doktor uśmiechnął
się i odparł:
- Dziękuję bardzo, ale nie mówmy do siebie tak oficjalnie. Przecież oboje
pracujemy w tym szpitalu i chyba jesteśmy kolegami w pracy, prawda? Proszę do
mnie mówić - Tomek. - Wstał i podszedł do niej.
- Dobrze panie Tomaszu. Ma pan zupełną rację. - Marta widząc jak jej się
przygląda, zamiast podać mu zdjęcie do ręki pochyliła się blisko niego udając,
że chce położyć zdjęcie na biurku. Nie umknęło jej uwadze szybkie spojrzenie
rzucone w głęboki dekolt jej fartucha. Doktor złapał ją za rękę trzymającą
zdjęcie.
- Nie marto! Nie "pan Tomasz" tylko Tomek. - Mówiąc to uśmiechnął się do niej
ciepło i z nadzieją w oczach. Marta jeszcze przez chwilę trwała w pochyleniu
delektując się spojrzeniami prześlizgującymi się po jej piersiach. Teraz
poczuła, że nie jest tu dla udowodnienia czegokolwiek koleżance, ale z dobrze
znanego jej powodu. Powoli się wyprostowała i uśmiechnęła zalotnie.
- Więc co mam zrobić z tym? - Wskazała oczami negatyw. Lekarz wyjął jej z ręki
grubą folię i niewypuszczając jej dłoni pociągnął w stronę drzwi na korytaż.
- Tu na oddziale zepsół się rzutnik. Zejdź ze mną na oddział operacyjny, tam się
temu przyjrzę i odrazu będziesz mogła zanieść to z powrotem. - Mówiąc to stanął
w drzwiach i przepuścił Martę obok siebie. Przez cały czas nie spuszczał jej z
oczu. Pierwszy raz widziała tak idealnie zamiary mężczyzny wypisane na jego
twarzy. Uśmiechał się do niej lekko, a gdy przeciskała się obok niego, niby to
przypadkiem musnął ręką jej pośladek. W odpowiedzi uśmiechnęła się do niego
wyzywająco. Przez chwilę wydało się jej, że doktor się zmieszał, ale to było jak
błysk na niebie. Teraz już z powrotem na jego twarzy malowało się tylko
podniecenie i żądza. Marta była zadowolona. Sprawiało jej ogromną przyjemność
stać się takim obiektem pożądania. Lekarz rozejrzał się uważnie po korytarzu i
poprowadził ją do windy. Nie skorzystali jednak z windy ogulnej. Knapicki
własnym kluczem przywołał windę operacyjną i już po chwili zamknęły się za nimi
drzwi. Marta była przygotowana, że lekarz zacznie się odrazu do niej dobierać.
Lekko się rozczarowała. Doktor tylko stał naprzeciw niej i powoli taksował ją
spojrzeniem. Dopiero na piętrze operacyjnym zrozumiała powściągliwość
Knapickiego. Zaraz po tym jak otworzyły się drzwi, dostrzegła nieopodal dwuch
strażników. Natychmiast jeden z nich ruszył do windy.
- Co się stało doktorze?
- Musimy z siostrą przejrzeć zdjęcia jednego z pacjętów. Na górze nie działa
rzutnik.
- Poproszę identyfikator. - Strażnik dokładnie obejrzał plakietkę wręczoną mu
przez lekarza. - Proszę iść i przepraszam za kłopot. Ostatnio dwa miesiące temu
ktoś włamał się na oddział operacyjny i zginęły z tamtąd śilne leki.
- Nie ma problemu. To wasza praca. Nie wiem kiedy będziemy wracać, może nam to
troszkę zająć.
- Proszę się czuć jak u siebie. - Odpowiedział strażnik patrząc z uśmiechem na
Martę. Ta uśmiechnęła się do niego bezwstydnie. Mężczyzna zmieszał się z
miejsca. - Znają państwo drogę.
Lekarz poprowadził ją ciemnymi korytarzami, prawie na drugą stronę skrzydła.
Zatrzymał się i uchylił przed nią drzwi. Marta weszła do środka, tym razem bez
dwuznaczności mocno ocierając się piersiami o doktora. To jej się podobało.
Wiedziała czego chce i czuła to samo ze strony Knapickiego. Jak przechodziła
przez drzwi i ocierała się o niego, wyczuła już dość duże zgrubienie na jego
spodniach. Uśmiech zadowolenia zniknął w mroku nowego pomieszczenia. Nie
wiedziała gdzie się znajduje. Była na tym piętrze po raz pierwszy.
- Nie zapalimy światła? - zapytała.
- Gdzieś tutaj powinien być załącznik - gdy lekarz to mówił, Marta poczuła jego
ręce łapczywie obejmujące jej piersi. Ponownie uśmiechnęła się w ciemność.
- Tylko szukaj go dobrze - odpowiedziała, wypinając biust i poddając się
znajomym dreszczom. Czuła już jak doktor gorączkowo rozpina jej fartuch, jak
zsówa jej go z ramion i opuszcza na podłogę. Zaraz za nim powędrował stanik.
Pomyślała, że będzie próbował ją pocałować, ale jego usta z wytrwałością dążyły
do zetknięcia z jej nabrzmiałymi sutkami. Jej duże piersi nie mieściły mu się w
dłoniach. Czuła, że ręce mężczyzny nie wiedzą co mają robić. Chciały być
jednocześnie na jej biuście, pośladkach i między udami. W momencie gdy Knapicki
mocniej zazsał jej sutek, Marta cicho jęknęła. Doktor w końcu oderwał usta od
jej piersi. Zdyszany, podniecony wyszeptał:
- Chyba to lubisz, co? - Marta delektowała się przez chwilę dotykiem
rozbieganych dłoni. Nie zdążyła jednak nic odpowiedzieć, bo przerwał jej odgłos
dzwoniącego telefonu lekarza. Mężczyzna na chwilę zamarł w bezruchu, potem
wszystko w nim zwiotczało. Ręce opadły w zdłóż ciała i poczuła, że lekko się
pochylił.
- Kurwa, to chyba moja żona. - Teraz Marta poczuła że to ona przez cały czas ma
nad nim władzę. Nagle zdała sobie sprawę, że może z nim zrobić co zechce. Znów
uśmiech w ciemności. Tryunfu, zadowolenia, władzy, pewności. Odezwała się pewnie
i spokojnie.
- Odbierz telefon. - Lekarz odruchowo wyciągnął ciągle dzwoniącą komurkę i
odebrał połączenie.
- Halo? Tak kochanie, jestem sam. - W świetle padającym z wyświetlacza telefonu,
Marta widziała wystraszoną twarz lekarza. Dobrze wiedziała co zrobi. Cicho
opuściła się przed Knapickim na kolana i zaczęła majstrować przy jego rozporku.
Rozpięty fartuch tylko przyspieszył całą operację. Teraz miała już jego męskość
w dłoniach. Członek po pierwszym dotknięciu zaczął szybko się powiększać.
Delikatnie przesówała po nim palcami, taksując i oceniając. Była zadowolona. -
"To nie to samo co ten pacjęt sprzed miesiąca, ale..." - Pomyślała. Jeszcze
sekunda i już gwałtownie zsała członka lekarza. Dobiegł jej uszu głos
Knapickiego. Lekko ździwiony, zażenowany i przepełniony podnieceniem.
- Tak kochanie, mam dużo pracy. Co? Jak mówię? Chyba jestem już bardzo zmęczony.
Nie, szedłem teraz po schodach. No nie wiem, chyba nie mogę rozmawiać. Nie nie
ma tu nikogo. Jużci mówiłem, mam dużo pracy. - Marta coraz lepiej się bawiła.
Członek lekarza osiągnął już maksimum swoich możliwości. Poczuła teraz zimno
podłogi na której klęczała. Nie wypuszczając męskości doktora z ręki podniosła
się i przysunęła usta do wolnego ucha Knapickiego. Z uśmiechem małego łobuziaka
mocno ścisneła ręką penisa lekarza i wyszeptała mu prosto do ucha:
- Czy ta mała też tak lubi ciągnąć ci druta? - Knapicki urwał w pół słowa i
jęknął głośno do słóchawki. Marta powoli rozluźniła uścisk dłoni.
- Nie, nie! Kochanie, właśnie się potknąłem. Jest tu cholernie ciemno.
Powyłanczane są wszystkie światła na korytarzach. - Marta ciągle bawiła się
członkiem lekarza. Wolną ręką odnalazła wyłącznik światła i nacisnęła go.
Rozejrzała się do okoła. Byli w sali operacyjnej w której znajdowały się dwa
stoły zabiegowe. W pomieszczeniu nie było okien. Spojrzała na Knapickiego. Minę
miał dość dziwną. Z telefonem przy uchu i nabrzmiałym członkiem wystającym z
pomiędzy fartucha. Uśmiechnęła się do niego uspokajająco i ponownie zalotnie.
Teraz doktor mógł jej się przyjrzeć w całej okazałości. Stała przed nim szczupła
z rozpuszczonymi włosami. Jej piersi wyzywająco sterczały w jego stronę.
Spojrzał w dół. Marta zrozumiała. Pochyliła się i powoli zsunęła majteczki.
Knapicki jak zauroczony wpatrywał się w złocisty trójkącik włosów. Marta powoli
podeszła do jednego ze stołów operacyjnych. Wyglądała dość zabawnie w tej
scenerii. Miała na sobie tylko czepek pielęgniarski i przepisowe białe obuwie.
Odwruciła się do niego i usiadła na stole operacyjnym. Przechyliła się lekko do
tyłu, rozchyliła uda i nie spuszczając oczu z lekarza zaczęła pocierać palcem
łechtaczkę. Zobaczyła jak jego członek sztywnieje jeszcze bardziej. Cicho, ale
wyraźnie powiedziała:
- Choć tu, chcę żebyś mi go włożył. - Zobaczyła krótką walkę rysującą się na
jego twarzy, ale tym razem doktor szybko podjął decyzję.
- Już muszę kończyć, pogadamy w domu. Tak, już ci mówiłem że jestem sam. -
Spojrzał szybko na Martę i rzucił do telefonu. - Dobrze, jak wrucę. Obiecuję. -
Znowu spojrzenie na Martę - Obiecuję, że cię poliżę. - Teraz Marta z
zadowoleniem stwierdziła dwa fakty. Jeden to, że lekarz oblewa się rumieńcem, a
drugi, że wyłancza telefon. Bawiąc się paluszkiem, powiedziała:
- Może teraz poliżesz mnie? - Doktor patrzył na nią przez chwilę jak by nie
wiedział co powiedziała. Jednak Beata nie myliła się w swoich domysłach
dotyczących Knapickiego. Większości fantazji Beaty doktor mógł sprostać z
łatwością. Uśmiechnął się. Podszedł do niej i przysiadł na niskim obrotowym
stołku. Marta prawie się połorzyła, jak najszerzej rozchylając uda. Jej wnętrze
otwarło się dla niego. Poczuła jak doktor kładzie dłonie na wewnętrznej stronie
jej ud. Przymknęła oczy. Delikatne rozchylenie warg sromowych. - "To palec czy
język?" - Zastanawiała się. Znów ten sam delikatny ruch. Tak, to były palce.
Doktor ponownie rozchylił jej wargi i Marta poczuła delikatny ruch na
łechtaczce. Zaczęła cicho jęczeć. Tak, to jej się podobało. Język lekarza
penetrował miejsce po miejscu intymne zakamarki Marty. Przesówał się wzdłóż
warg, aż w swej wędrówce natrafiał na niezwykle czułe struny wywołujące kolejne
kaskady cichych westchnień. Knapicki nie odrywał spojrzenia od jej twarzy.
Otworzyła oczy i pochwyciła jego wzrok. Jemu też się podobało. Przez chwilę
zastanawiała się ile właściwie on może mieć lat. Podejrzewała, że około
czterdziestu. Jak porównała ten wiek do swoich dwudziestu lat to znowu się
uśmiechnęła.
- No choć już. Wejdź we mnie. - Knapicki wstał i zaczął powoli się rozbierać.
Przyglądali się badawczo sobie nawzajem. On delektował się widokiem jej młodego,
jędrnego ciała. Podziwiał wysmókłość rąk i ramion. Spostrzegał delikatne
falowanie jej piersi przy najmniejszym jej poruszeniu. Widział jak spomiędzy
gęstych, zmierzwionych włosów łonowych wycieka cięka stróżka ciepłego śluzu.
Jeszcze miał jej smak na języku i ciepły zapach w nozdrzach. Marta patrzyła na
niego chyba z większą ciekawością. Idąc na oddział neurologiczny bała się
rozczarowania. Teraz przypatrywała się muskularnym ramionom wydobywającym się z
koszuli doktora. Mocno owłosiony tors. Ciało intensywnie opalone. Zgrabne
biodra, a jak się pochylił dostrzegła bardzo kształtny, wedłóg niej pośladek.
Stał teraz przed nią nagi, między jej udami. Patrzyła na jego członka. Był
nabrzmiały. Wydawało się, że skóra jaką został pokryty była zamała. Lekko się
podniosła i dotknęła ręką jego jąder. Teraz patrzył jej prosto w oczy. Uczyniła
to samo nie zaprzestając swojej zabawy. Knapicki pochylił się i mocno ją
pocałował. Marta oddała ten pocałunek. Poczuła jak silne ramiona oplatają jej
talię. Odruchowo zarzuciła mu ręce na szyję. W swych ustach odnalazła język
lekarza. Poddała się temu. Nagle poczuła jednocześnie trzy rzeczy. Szybki ruch
bioder doktora, nagły ból jaki wywołało tak nagłe wtargnięcie w nią samą i
niemożność wykrzyczenia tego wszystkiego. Knapicki trzymał ją mocno i jego usta
nie odrywały się od jej ust. Po krótkiej chwili oporu, Marta poddała się i
zwiotczała w jego ramionach.
Doktor powoli odsunął twarz, od jej twarzy. Jego ruchy stały się teraz bardzo
wolne i delikatne. Popchnął Martę na stół a ona bezwolnie osunęła się do tyłu.
Powoli zaczynały docierać do niej różne bodźce. Zdała sobie sprawę, że znajduje
się w pustym skrzydle szpitala, naga z mężczyzną, który właśnie przed chwilą z
wyrachowaniem zadał jej ból. Nie mogła zrozumieć jak do tego doszło. Nie
dlatego, że nie chciała. Coś przeszkadzało jej w wyciągnięciu wniosków. Po
chwili już wiedziała co to jest. To coś było dosyć duże, wilgotne i poruszało
się w jej wilgotnym wnętrzu. Czuła ciepło i drżenie ogarniające całe ciało. To
było dla niej zupełnie nowe doznanie. Owszem, wcześniej robiła to już ze swoimi
kolegami, ale to nigdy nie było tak przyjemne. Czuła ciepłe dłonie delikatnie
ale stanowczo badające powieszchnie jej ciała. Zdała sobie sprawę, że jej nogi
są uniesione gdzieś wysoko i opierają się na czymś ciepłym i miękkim, co porusza
się delikatnie ale bardzo rególarnie. Teraz do jej uszu dobiegł jej własny głos.
Zdławiony, urywany, przepełniony podnieceniem. Tak, to było to uczucie, którego
nie mogła określić. Pierwszy raz w życiu ktoś zdołał ją tak podniecić. Nie
jednokrotnie udawało jej się osiągnąć próg orgazmu czy to przy pomocy swych
kolegów, palców czy Beaty. To uczucie było jednak inne od tamtych wszystkich.
Otworzyła oczy. Lekarz wpatrywał się w jej twarz. Po jego szyji spływały
cieniutkie strumyczki potu. Dyszał ciężko i dość chrapliwie pojękiwał. Marta
dzielnie mu w tym toważyszyła. Jej ciche westchnienia przemieniły się w głośne
jęki. Poczuła jak zaczyna brakować jej powietrza. Głośne jęki stały się głośnymi
spazmami rozkoszy. Dotyk dłoni doktora, jego członek buszujący w jej pochwie,
ocierający się o łechtaczkę doprowadził do tego, że Marta poczóła że to już
nadchodzi. Zaczęła drżeć gwałtownie na całym ciele. Nie mogła powstrzymać krzyku
jaki wydzierał jej się z gardła. Czuła jak członek Knapickiego z każdą sekundą
pęcznieje coraz bardziej. Już po chwili miała wrażenie, że zostanie rozerwana. I
nagle to nadeszło. Przez chwilę nic nie widziała. Wszystkie myśli jakie miała w
głowie ulotniły się. Temu wszystkiemu toważyszyło maksymalne odprężenie
połączone z uczuciem odrywania się od ziemi. Czuła się cudownie. Wydawało się
jej, że trwało to całą wieczność.
Pierwszą rzeczą jaka do niej dotarła, było przemijające echo jej własnego
krzyku. Otworzyła oczy. Knapicki pochylał się nad nią zupełnie wyczerpany. Jego
twarz cała pokryta była potem. Miał zamknięte oczy. Marta spojrzała pomiędzy
swoje rozchylone uda. Uśmiechnęła się. Członek lekarza przypominał drzewo
wyrastające z pokrytego gęstymi krzakami wzgórza. Poczuła i zobaczyła jak
rozmiary drzewka maleją w oczach. Wyciągnęła rękę i delikatnie dotknęła
wilgotnego penisa. Doktor jęknął cicho, ale nie otworzył oczu. Ujęła członka
dwoma palcami i powoli wysunęła go z siebie. delikatnie ułożyła go na wzgórku
łonowym i zupełnie odprężona zaczęła go głaskać. Był cały mokry i ciepły.
Widziała jak z malutkiego otworku na jego szczycie sączą się powoli ostatnie
białe, gęste kropelki. Widok ten sprawiał jej ogromną przyjemność. Przy tym
wszystkim czuła jak jej śluz razem z jego nasieniem powoli opuszczają jej
wnętrze. Ponownie złapała członka w dwa palce i zaczęła
zsó
wać i z powrotem naciągać mokry napletek. Lekarz znowu
jęknął. Poczuła jak odległość między jej dwoma palcami zaczyna się zwiększać.
Teraz mogła już pewnie trzymać penisa w całej dłoni. Nie wypuszczając z ręki
swojego trofeum, drugą ręką lekko przesunęła mężczyznę i ześlizgnęła się ze
stołu operacyjnego. Teraz To doktor opierał się o stół a ona przejęła
inicjatywę. Pomimo powiększenia, członek był ciągle dość miękki. Marta wiedziała
jednak co trzyma w ręce. Miała świadomość, że jeśli dobrze to wykorzysta to
będzie jeszcze z tego miała dużo, dużo przyjemności. Przykucnęła i rozchyliła
usta wysówając czubek języka. Mały otwór na czubku członka stał się jej
pierwszym celem. Mężczyzna jęknął z rozkoszy. Marta poczuła słony smak nasienia
i smak własnego śluzu, który jej i Beacie przypominał smak soku pomidorowego.
Knapicki otworzył oczy i lekko przestraszonym wzrokiem spojrzał na Martę. Zaraz
się jednak uspokoił. Tym razem marta powoli i delikatnie zasysała jego penisa.
Jej usta delikatnie pieściły jego żołądź. Wyglądała jak mała dziewczynka, która
stara się tak jeść lizaka, aby starczył jej jak najdłóżej. Wszystko to zrobiła
prawie mechanicznie. W ogóle nie zastanawiała się co robi. Teraz mając męskość
doktora w ustach przypomniała sobie ogromną rozkosz, jakiej doznała przed
chwilą. Teraz uświadomiła sobie, że chce to przeżyć jeszcze raz. Poczuła jak
lekko tlące się w niej pożądanie ogarnia ją buchającym płomieniem. Zmrużyła oczy
a jej wolna dłoń powędrowała pomiędzy jej uda. Pod palcami czuła niezwykle
wrażliwą łechtaczkę, wilgoć, rozgrzane wargi sromowe i posklejane i zmieżwione
włosy. Nagle poczuła gwałtowną zmianę w ustach. Członek lekarza zaczął szybko
pęcznieć. Spojrzała w górę. Wzrok Knapickiego wlepiony był w dłoń spoczywającą
między jej udami. Marta przypomniała sobie, jak pierwszy raz przyglądała się
onanizującej się Beacie. Przypomniała sobie jak ją to podnieciło. Teraz
podniosła się i stanęła wyprostowana na przeciw doktora. Jedną ręką nadal
delikatnie pieściła członka męzczyzny a drugą pieściła się w taki sposób, aby
Knapicki mógł wszystko widzieć. Czuła jak z każdą chwilą penis trzymany w ręku
twardnieje. Doszła do wniosku, że odpowiednia chwila już nadeszła. Delikatnie
uśmiechnęła się do siebie. Powoli odwróciła się do lekarza plecami. Pochyliła
się. Przez ramię widziała, jak Knapicki spogląda rozszeżonymi oczami pomiędzy
jej pośladki i w dół na igraszki jej palców. by przyjechał prosto z Kuby. -
Ekscytowała się Beata.