Esaias Timons - Norbert i system
Szczegóły |
Tytuł |
Esaias Timons - Norbert i system |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Esaias Timons - Norbert i system PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Esaias Timons - Norbert i system PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Esaias Timons - Norbert i system - podejrzyj 20 pierwszych stron:
TIMONS ESAIAS
NORBERT I SYSTEM
Jej sukienka była modnie skrojona, buty podkreślały
smukłość nóg, a sygnalizator społeczny, przemyślnie
umieszczony nad lewym uchem, błyskał na zielono. Norbert,
zachwycony jej wdzięcznym a zarazem beztroskim chodem,
poprosił program analizujący o opis jej osobowości i
odpowiedni tekst zagajający. Jednak gdy czekał, aż
wynik pojawi się na ekranie, ona wskoczyła do
przejeżdżającego trolejbusu - i okazja bezpowrotnie minęła.
Kiedy wynik wreszcie nadszedł, rzucił gniewnie,
choć niemo, swojemu Systemowi Osobistemu:
- Niewielka to dla mnie teraz pociecha!
- Czy chcesz, żebym przeprowadził skanowanie
tożsamości w celu ustalenia jej adresu i kodu dostępu? -
zapytał SysOs.
- Nie, nie chcę. Koniec. - Tekst ostatniego przekazu
zniknął z ekranu. Wciąż zgrzytając zębami, Norbert zapytał
ostro: - Jak długo trwało przetwarzanie mojego polecenia?
- Trzy sekundy, łącznie z wyświetleniem odpowiedzi.
To na nic, pomyślał. Jak miał kiedykolwiek znaleźć
dziewczynę, skoro opóźnienie było tak długie? Jego nieśmiałość
mogła odgrywać tu pewną rolę, ale Systemy Osobiste miały
temu zaradzić.
Musiał zainwestować w nowy sprzęt.
Kiedy KuchSys przygotowywał posiłek, Norbert rozciągnął
się na łóżku i uruchomił program handlowy. Lista
sześćdziesięciu pięciu Systemów Osobistych w odpowiadającym
mu przedziale cenowym pojawiła się w lewej części ekranu,
podczas gdy po prawej stronie komputer podawał blisko tysiąc
opcji zastępczych.
- Cywilizacja bywa czasem męcząca - mruknął Norbert.
Oceniając tę uwagę jako wyraz niezadowolenia,
System Ogólny uaktywnił sprzedawcę.
- Dzień dobry, konsumencie Kamdar! Jak mogę panu pomóc?
Norbert opisał, na czym polega jego kłopot.
- Ach, tak. Mieliśmy wiele zamówień na nowy sprzęt od
posiadaczy produktów z serii 1200. Świat idzie naprzód!
Ha, ha! - Elektroniczny sprzedawca umilkł na moment,
przygotowując się do zmiany nastroju. - Szczerze mówiąc,
to bzdura, żeby taki szykowny kawaler jak pan musiał
specjalnie prosić swój SysOs o przeanalizowanie młodej
kobiety w pana typie. Nowoczesny System zrobiłby to
natychmiast, gdy tylko pański mózg zareagowałby na jej
urodę. Powinien pan mieć wynik, zanim jeszcze zagrały
hormony.
Pozwalając, by te słowa dobrze zapadły Norbertowi w
pamięć, sprzedawca przeszedł do konkretów.
- Na jak duże zmiany operacyjne jest pan przygotowany?
Ach! Cóż, w takim razie zasugerowałbym ostatnie cacko rodem
z Gabonu, Jizmet 15B. Posiada potężną moc obliczeniową, choć
jest energooszczędny, i większość hardware'u montuje się na
żebrach. Mówimy tu o dziesięciu żebrach w przypadku
mężczyzny pańskiego wzrostu, ale oznacza to zdjęcie ponad
półtora kilograma ciężaru z osprzętu, który nosi pan na
głowie przy systemie serii 1200! Czy mogę przyjrzeć się
rysunkowi pańskiego osprzętu? Tak, widzę, że cztery żebra ma
pan już przystosowane, to zmniejszy koszt instalacji...
- Rodem z Gabonu? - przerwał Norbert. - Jakie są ich
wcześniejsze dokonania?
Natychmiast w lewej części jego osobistego ekranu
pojawiły się rzędy tablic i diagramów. Po prawej stronie
komputer wyświetlił listę znanych sportowców używających
aktualnie sprzętu z Gabonu: sporo obrońców i graczy ze
środka pola. Krótki czas reakcji.
- Działają na rynku od niedawna, ale są godni
zaufania. Wszystkie produkty są obowiązkowo zatwierdzane
przez naszą administrację. Czy chodzi o jakieś konkretne
zastrzeżenie? - W głosie sprzedawcy pobrzmiewała nuta
wyższości i spokoju.
- W gruncie rzeczy zastanawiałem się, jak się go
wyłącza. - Norbert zaśmiał się niezręcznie. - Skoro już o
tym mowa, jak się wyłącza system, którego używa obecnie?
Sprzedawca umilkł, myśląc intensywnie.
- Wyłącza? - powtórzył, przekrzywiając głowę.
- Na przykład kiedy źle działa. Jakieś polecenie
kontrolne albo wyłącznik. Cokolwiek. - Norbert próbował
udawać, że panuje nad sobą, chociaż wiedział, że
wyspecjalizowany program handlowy potrafi wyczuć jego
niepewność w przeciągu ułamka sekundy. Dlatego rzadko
robił zakupy. Sprzedawcy, choć zupełnie bezwiednie,
przypominali mu o wszystkich jego wadach.
- Wyłącznik? Szczerze mówiąc, nigdy nie słyszałem o
czymś takim... - Nastąpiła krótka przerwa, w czasie której
program niewątpliwie skonsultował się z główną pamięcią. -
Rozumiem pański punkt widzenia, konsumencie Kamdar.
Systemy Osobiste nie mają jednak wyłączników, ponieważ ich
margines błędu jest o wiele mniejszy niż w przypadku samych
ludzi, choć oczywiście ludzi nie używających SysOsów dzisiaj
już nie ma! - Statystyczne porównanie liczby zgonów z powodu
wadliwego funkcjonowania SysOsów i spodziewanych zgonów dla
ludzi bez nich pojawiło się na ekranie. - Jak pan widzi,
wyłączenie SysOsu narażałoby użytkownika na zwiększone
niebezpieczeństwo. Byłoby poważnym niedopatrzeniem z naszej
strony, gdybyśmy na to pozwolili.
- To sensowne wytłumaczenie - przyznał Norbert,
starając się jak najzgrabniej wybrnąć z ambarasu.
W najbliższą sobotę Norbert przybył do szpitala na
instalację nowego SysOsu. Siedzenie w poczekalni znudziło go
- wszyscy obecni faszerowani byli środkami uspokajającymi
przez swoje SysOsy - zamówił więc projekcję najnowszego
przeboju filmowego. Nie zdążył nawet obejrzeć początkowych
napisów, kiedy błysnęło światełko ostrzegawcze: czy może
udać się do pokoju numer 45921?
Pokój numer 45921 znajdował się na Oddziale Doradczym, co
wydawało się dziwne. Nie potrzebował konsultacji przy
instalacji poprzedniego SysOsu. Co jeszcze dziwniejsze,
doradca pojawił się osobiście, nie w postaci cyfrowej
podobizny na ekranie. Był to niski, pulchny Europejczyk z
czymś w rodzaju staromodnego półhełmu przykrywającego tył
czaszki. Co facet z tak archaicznym sprzętem mógł powiedzieć
mu o nowym SysOsie?
- Konsument Kamdar, Norbert Kamdar! Proszę, siadaj,
siadaj! - Jowialne zachowanie mężczyzny zaskoczyło Norberta.
Doradcy byli zazwyczaj cisi i zatroskani. - Chcę tylko zadać
ci parę pytań, zanim przeprowadzimy instalację.
- Czy jest jakiś problem? - Norbert nie znosił problemów
i już wyczuwał, że jego SysOs przesyła kojące prądy w
okolicę ramion.
- Chyba nie. Chcemy tylko upewnić się, że otrzymujesz
odpowiedni produkt.
- Nie stać mnie na zapłacenie dużo wyższej ceny -
zaprotestował Norbert, uaktywniając tablice z wyliczeniami.
- Rozumiem to - zgodził się doradca. Przyjrzał się czemuś
na swoim ekranie. - Bardziej interesuje mnie twoja troska o
bezpieczeństwo Systemu, a konkretnie ta bardzo oryginalna
uwaga, jaką poczyniłeś na temat "wyłącznika".
Norbert próbował opanować grymas, ale bez
powodzenia.
- Program handlowy udzielił mi już wyjaśnień.
Naprawdę nie wiem, dlaczego o tym pomyślałem. Pewnie
skojarzyłem sobie afrykańskiego producenta z tą niedawną
katastrofą zapory.
Doradca milczał przez chwilę, zapoznając się z
danymi.
- Ach, w Egipcie. Tak. Zapewne o to chodziło.
- Naprawdę zależy mi na tym SysOsie - podkreślił
Norbert.
- Oczywiście. Twój obecny system twierdzi, że nie
trapią cię żadne szczególne koszmary senne ani lęki. Czy
to prawda?
Jak uzyskali te dane od jego SysOsu? Zapewne w
umowie instalacyjnej jest odpowiednie zastrzeżenie.
Norbert zgodził się z oceną komputera. Jedyne, co mu się
śniło, to piękne, atrakcyjne kobiety, których jakoś nigdy
nie mógł spotkać.
- Konsumencie Kamdar - ciągnął doradca ostrożnym,
wyuczonym tonem - jak wiesz, System Osobisty, którego
używasz, został starannie zaprojektowany w celu chronienia
twojego zdrowia przed zagrożeniami zarówno wewnętrznymi,
jak i zewnętrznymi. Twoje serce, płuca, mózg, wątroba i
inne organy są nieustannie monitorowane na wypadek
jakichkolwiek zaburzeń. System kontroluje wydzielanie
enzymów i pracę hormonów, optymalizując ich działanie, zaś
interfejs KuchSysu dba o właściwe żywienie, w razie
konieczności ograniczając ilość przyjmowanych kalorii.
- Doradco, jest to dla mnie...
- Ale to jeszcze nie wszystko. SysOs nieustannie
analizuje warunki pogodowe, dane o ruchu ulicznym,
pożarach i innych okolicznościach, które mogą być istotne
dla twojego zdrowia. Słyszałeś o przestępczości, prawda? W
dawnych czasach przestępczość stanowiła poważne zagrożenie
dla fizycznego, finansowego i emocjonalnego bezpieczeństwa
konsumentów, lecz dzisiaj nasze Systemy Osobiste i System
Generalny świetnie nas przed nią chronią. Z pewnością
zgodzisz się, że to zmiana na lepsze.
- Oczywiście.
- Po co zatem miałbyś wyłączać swój SysOs? Jeśli
ulegniesz wypadkowi, nie będzie mógł udzielić ci pomocy.
Gdyby ludzie mogli wyłączać swoje SysOsy, znowu pojawiłaby
się przestępczość! Czy tego właśnie chcesz? - Mężczyzna
pochylił się, przybierając władczą pozę, która jednak
wydawała się sztuczna. Najwyraźniej miał przestarzałe
oprogramowanie.
- Nie, oczywiście, że nie. Zależy mi tylko na moim
nowym SysOsie.
Doradca wycelował w Norberta wykrzywiony palec.
- Ale czy jesteś przekonany, że System jest bezpieczny?
Nie będziesz poruszał już sprawy wyłącznika po instalacji,
prawda?
- Nie, doradco. Przepraszam, że w ogóle o tym
wspominałem.
- W takim razie wszystko w porządku.
Koledzy z pracy wpadli obejrzeć jego nowy SysOs.
Razem oglądali najnowsze ogłoszenia, porównując statystyki
dotyczące oprogramowania używanego przez sportowców.
Norbert odkrył, że z nowym osprzętem o wiele lepiej
wychodzi mu zabawianie gości i spotkanie trwało ponad
godzinę. Rekord. Otrzymał również zaproszenie na
przyjęcie, pierwsze od wielu tygodni.
Jeden facet z działu technicznego, Howardi, ociągał
się z wyjściem. Howardi projektował sieci zarządzające i
miał znajomości z wysokich kręgach. Norbertowi kojarzył
się z gangsterami ze starych filmów. Zawsze wiedział, co
dzieje się za kulisami.
- Słuchaj, Norb, wczoraj pojawiło się coś na twój
temat w GenSysie. Informacje z najwyższego szczebla, ale
wzbudziły moją ciekawość. Co to za sprawa z wyłączaniem
SysOsu? - Howardi zamieszał swojego drinka dokładnie w
taki sposób, jak poradziłby mu to jego program osobisty.
Nowy system Norberta zablokował wszelkie wahanie
szybciej, niż miało to miejsce kiedykolwiek wcześniej.
- Ach, to! Poszło o jedno głupie pytanie, które zadałem
programowi handlowemu. Nie znam się na nowym sprzęcie,
więc wymyśliłem coś bez sensu. Mój stary SysOs po prostu
nie wyłapał tego na czas. - Dlaczego Howardi zainteresował
się tą sprawą? W co ja wdepnąłem?
- Tak, ja w swoim czasie też miewałem dość zabawne
pomysły - przyznał Howardi. - Raz czy drugi zdarzyło mi się
zignorować sygnał ostrzegawczy. Dość kłopotliwa sytuacja.
POKIWAJ ZE ZROZUMIENIEM GŁOWĄ. Norbert wykonał polecenie,
choć nie przypominał sobie, by kiedykolwiek w swoim życiu
zignorował ostrzeżenie komputera.
- Zapewne zastanawiasz się, o co to całe zamieszanie,
prawda? Być może zaproponowałeś herezję naszych czasów! A
myślałeś, że jesteś tylko zwyczajnym facetem! Ale
poważnie, Norb, SysOs jest kamieniem węgielnym naszej
kultury materialnej. Kiedy wykopią nas archeologowie,
będzie to nasza pieczęć, znak szczególny. Nazwą nas
"kulturą systemu osobistego" czy jakoś podobnie. Tak więc
kwestionowanie SysOsu byłoby jak podawanie w wątpliwość
sensu istnienia greckich waz czy czegoś w tym rodzaju. -
Przyjrzał się swojej szklance, zanim dopił drinka.
Nowy system Norberta wyświetlił na ekranie: PATRZ
PITAGORAS, PATRZ DIOGENES.
- Naprawdę nie miałem nic na myśli, Howie - powiedział
Norbert najbardziej potulnym tonem, na jaki było go stać.
- Wytłumaczyli mi wszystko w szpitalu, zanim poszedłem na
operację.
- Cóż, to dobrze. - Howardi wstał do wyjścia. - Nie
musisz od razu być takim wywrotowcem, co, Norb?
Przyjęcie nie było złe i udało mu się nawet umówić
na dwie randki. Pierwsza skończyła się szybko, bo
dziewczyna przypomniała sobie nagle, że musi umyć włosy.
Druga kandydatka interesowała się polityką. Chciała
spędzić wieczór na wspólnej lekturze elektronicznych
tablic ogłoszeniowych w strefie publicznej.
Norbert nigdy nie śledził wydarzeń politycznych i
rzadko czytywał nadsyłane opinie. Raz tylko wypowiedział
się osobiście, przed wielu laty, kiedy drużyna "Koltów"
próbowała doprowadzić do zmiany prawa licencyjnego, by móc
wynieść się z Key West. Siedzenie przez cały wieczór i
dzielenie się opiniami zupełnie mu się nie uśmiechało, ale
jeśli tego właśnie chciała Vodkette, to trudno.
Wybrali tablicę o nazwie "Trybuna", bardzo
konserwatywną, pełną typowych pogaduszek. Norbert starał
się wypowiadać w łagodnym tonie, by nikogo nie urazić,
kazał jednak swojemu SysOsowi sprawdzić, czym w życiu
prywatnym zajmują się autorzy nadsyłanych opinii. Wyniki
wskazywały na to, że praktycznie za każdą wypowiedzią
kryje się chęć osiągnięcia korzyści finansowych.
- Założę się, że za każdą wypowiedzią kryje się chęć
osiągnięcia korzyści finansowych - rzekł głośno
nieoczekiwanie nawet dla samego siebie.
- Coś takiego! - zawołała zdumiona Vodkette. Norbert
przypomniał sobie nagle, że studiowała nauki społeczne i
zapewne jego uwaga trafiła na podatny grunt. Szybko
przesłał jej dane wykryte przez jego system.
Podczas gdy dziewczyna je przeglądała, system
powiadomił Norberta o nieoczekiwanym obrocie wydarzeń:
wzrost krzywej podniecenia u jego rozmówczyni, powiązany z
politycznym komentarzem, który wygłosił. Co też takiego
uczynił?
Uśmiechnęła się.
- Co skłoniło cię do sprawdzenia tych informacji? -
zapytała.
- Nie mam pojęcia. To tak jak w pracy. Jeśli
awansujesz, trzymasz się blisko szefostwa. Kiedy wysyłają
cię na przymusowe szkolenie, nienawidzisz wszystkich
dokoła. Ludzkie opinie da się łatwo przewidzieć.
System wyświetlił mrugające czerwienią ostrzeżenie
dotyczące jego komentarzy: SPOŁECZNIE DRAŻLIWE.
Jednak krzywa jej podniecenia znowu wzrosła i
zapikowała wyżej niż u jakiejkolwiek kobiety, z którą
miał dotąd do czynienia. Dla pewności poprosił komputer o
szybką analizę.
Vodkette zrobiła zdziwioną minę, a jej uniesiona
brew pokazała się nad krawędzią ekranu czołowego. -
Domyślam się, że ty również masz w zanadrzu parę
nieoczekiwanych opinii?
- Och, no wiesz, wcale nie - odparł z wahaniem,
desperacko próbując przekazać systemowi nieme polecenie
wyszukania jak najbardziej nieszablonowego komentarza.
Jego SysOs wyprzedzał go jednak. Zanim zdołał
sformułować komendę, patrzył już na listę swoich pięciu
najbardziej oryginalnych opinii, uszeregowanych według
ich ciężaru gatunkowego. Dwie z nich były tylko błędnymi
przekonaniami (jego stary SysOs nie zdążył ich wychwycić),
a przy dwóch pozostałych czynnik odstawania od normy nie
przekraczał 0.45. Jednak na szczycie listy widniała opinia
o kolosalnej wartości odszczepieńczej.
Przełknął ślinę. Zaryzykował.
- Często myślałem, że powinniśmy mieć możliwość
wyłączania naszych systemów osobistych. Nigdy nie słyszałem,
by ktokolwiek twierdził coś podobnego, a niektórzy ludzie
atakują mnie, kiedy o tym wspominam.
Vodkette siedziała oszołomiona. SysOs poinformował
Norberta, że jej system robi wszystko, żeby zdyskredytować
jego słowa. Lecz krzywa jej podniecenia rosła jak szalona.
Wyznaczniki granic fizycznych przestały działać i
historia zdrowotna Vodkette stanęła otworem przed systemem
Norberta.
Norbert nawet nie próbował oglądać się za siebie.
Po powrocie do mieszkania Norbert z niedowierzaniem
wspominał pewne fakty dotyczące randki. To, że spodobał
się Vodkette. To, że podniósł sprawę wyłącznika systemów
osobistych. To, że, pomimo ostrzeżeń SysOsu, zgodził się
za jej namową opublikować swoją opinię.
SysOs nalegał, by zapoznał się z napływającymi już
odpowiedziami, i radził przygotować się na reperkusje. Był
to niewątpliwie bardzo nowoczesny system, o wiele bardziej
przewidujący niż model z serii 1200; rzadziej też uciekał
się do gderliwego pouczania.
Lecz tego wieczora Norbert nie chciał myśleć o
polityce i opiniach. Chciał myśleć o Vodkette, jej
reakcjach, jej sylwetce, o tym, jak zgrabnie osprzęt
osobisty dostosowywał się do linii jej piersi. I o tym
właśnie myślał, dopóki SysOs nie kazał mu zasnąć.
Obudził się jako sławny rewolucjonista.
Pamięć jego SysOsu była tak zapchana przez wciąż
napływające wiadomości, że musiał zwolnić się na ten dzień
z pracy. Nigdy wcześniej tego nie robił, SysOs
poinformował go jednak, że ma do tego pełne prawo.
Nadeszło tysiące odpowiedzi na jego polityczny
komentarz. Tysiące. 16% korespondentów pisało na zupełnie
inny temat; 12% nie rozumiało, w czym rzecz; 61% wyrażało
gwałtowny sprzeciw; 2% podawało w wątpliwość jego zdrowie
psychiczne. Lecz 8,63% piszących zgadzało się z Norbertem.
Oznaczało to, że setki obywateli zadały sobie trud, by
poprzeć jego stanowisko.
Uczucie, jakiego doznał w związku z tym, było tak
cudowne, że jego SysOs musiał interweniować, aplikując
substancje uspokajające.
Po śniadaniu i filiżance kaweiny Norbert przejrzał
najpilniejsze wiadomości.
Doradca ze szpitala, gdzie instalowano mu nowy
osprzęt, prosił go o umówienie się na wizytę. Lokalny
urzędnik domagał się natychmiastowego spotkania. Wyglądało
to ponuro i wkrótce w krwiobiegu Norberta pojawiły się
dziesiątki substancji antydepresyjnych. Kilkunastu
współobywateli przysłało mu listy z pogróżkami. Musiał
poprosić SysOs o wyjaśnienie niektórych epitetów.
Miał już wcześniej kłopoty z władzą, nikt jednak
dotąd nie posuwał się aż do tego, by wysyłać mu listy z
pogróżkami.
Największym zaskoczeniem była długa, długa lista
wiadomości typu czytaj-i-zarabiaj. Jak wszyscy
konsumenci, Norbert zdobywał co miesiąc trochę grosza,
odczytując przesyłane mu reklamy, nigdy jednak nie uznawał
za konieczne przeglądać więcej niż parę. Poza tym reklamy
były tak przekonujące, że zazwyczaj kupowało się dany
produkt, więc jaka z tego korzyść?
Tym razem jednak autorzy wiadomości płacili
godziwie. Niezliczeni prawnicy, dziennikarze, pisarze i
publicyści prosili Norberta o współpracę lub proponowali
wspólne robienie interesów. Przez większość ranka
odczytywał ich korespondencje i w ciągu trzech godzin
zarobił więcej niż dziesięciokrotność swoich
dotychczasowych poborów. Miał niejasne przeczucie, że
pieniądze mogą mu się wkrótce przydać.
Po obiedzie zebrał się na odwagę i zadzwonił do
doradcy - tego, którego zapewniał, że kwestia wyłącznika
nie będzie nigdy więcej podnoszona. Automatyczna
sekretarka doradcy obdarzyła go uśmiechem i przełączyła
rozmowę na inny aparat. Bardzo profesjonalna urzędniczka
powitała go niezwykle ciepło.
- Konsumencie Kamdar! Jak to miło, że pan do nas
dzwoni! Od razu zaznaczam, że chętnie wynagrodzimy pański
wysiłek. Czy pięćset dolarów za minutę będzie odpowiednią
stawką? - Ton jej głosu sugerował, że jest gotowa zapłacić
więcej.
- Tak, oczywiście. Ale miałem rozmawiać z doradcą. -
Norbert podejrzewał jakąś pomyłkę na łączach.
- Tak, cóż, przykro nam z tego powodu. Wiele się
zmieniło od czasu, gdy wysłaliśmy tamtą wiadomość. Być
może trudno będzie panu w to uwierzyć, ale zostaliśmy
zasypani telefonami od obywateli, którzy pragną się
dowiedzieć, jakiego systemu aktualnie pan używa. Zapewne
pan również zasmakował odrobiny sławy od wczorajszego
dnia, nieprawdaż?
- Cóż, tak. To prawda. - O co im chodzi?
- Jako osoba publiczna ma pan prawo poznać korzyści
płynące z pańskiego obecnego położenia. Chcielibyśmy
zaoferować panu osiem procent prowizji od wszystkich
zestawów typu Jizmet 15, które sprzedamy w ciągu
najbliższych sześciu miesięcy, jeśli zgodzi się pan na
publikację danych pańskiego SysOsu w sieci. Chętnie
podniesiemy stawkę do dwudziestu pięciu procent, jeśli
znajdzie pan czas na nagranie specjalnej reklamy.
- Cóż, to byłoby... Chwileczkę. - Na całej szerokości
ekranu pojawił się błyskający czerwienią napis: ZAANGAŻUJ
AGENTA, jak również lista tych, którzy zgłosili się do
niego tego ranka, ułożona według ważności. - Proszę mi
wybaczyć, ale to wszystko stało się odrobinę zbyt szybko -
odczytał posłusznie z podglądu. - Z pewnością osiągniemy
jakieś porozumienie. Mój prawnik zadzwoni do państwa w
celu omówienia szczegółów.
Po sekundzie rozczarowania pojawił się szeroki
uśmiech zadowolenia. Kobieta szybko zmieniła temat.
- Zauważyliśmy w oprogramowaniu pańskiego SysOsu niewielki
detal wymagający naprawy i chętnie zwrócimy połowę opłaty
instalacyjnej, jeśli pozwoli nam pan się temu przyjrzeć.
Ha, ha! Chłopcy z sekcji handlowej niestety błędnie
odczytali pański profil psychologiczny. Nikt nie wiedział,
że jest pan takim oryginalnym, zdecydowanym młodym
człowiekiem. Trochę z nas cicha woda, co?
- Cóż, być może troszeczkę...
- Proszę więc nam wybaczyć, ale musimy zamontować panu
bardziej wyrafinowany pakiet konwersacyjny, i wyrzucić
nieco tych denerwujących zakazów i ostrzeżeń, których
potrzebują mniej bezpośredni osobnicy. Możemy
przeprowadzić całą operację zdalnie, jeśli wyraża pan
zgodę.
- Jasne. Czemu nie.
- A zatem świetnie. I raz jeszcze przepraszamy. -
Zawahała się. - Ach, byłabym zapomniała! Nasi technicy
pracują nad tym wyłącznikiem, o który pan prosił. Damy
panu opcję na wyłączność na okres sześćdziesięciu dni,
jeśli potem będziemy mogli wykorzystać pana osobę do jej
reklamowania. Udanych zakupów!
Wybrany przez SysOs prawnik pojawił się na ekranie,
zanim jeszcze uśmiech kobiety na dobre z niego zniknął.
Podczas gdy jego nowy agent ustalał szczegóły
kontraktów, Norbert wkroczył na jeszcze bardziej grząski
grunt. Poinformował swojego pracodawcę, że nie będzie mógł
pojawić się w pracy przez najbliższe dwa miesiące, może
dłużej. (Ku jego zaskoczeniu firma wykazywała pełne
zrozumienie i godziła się na wszystko). Potem zaczął
ostrożnie przeglądać korespondencję towarzyską, jaka
napłynęła na jego konto. Dziesiątki kobiet przysłały
propozycje zawarcia bliższej znajomości. Zaledwie kilka z
nich świadczyło takie usługi zawodowo, większość stanowiły
samotne kobiety pragnące przeżyć przygodę; zaś przygodą, w
tym wypadku, był Norbert!
Jego SysOs zareagował na całą sytuację z dużym
spokojem, co oznaczało, że nowe oprogramowanie zostało już
zdalnie zainstalowane. Norbert był niezmiernie wdzięczny
firmie za swoje nowe życie. Chętnie weźmie udział w
reklamie serii Jizmet. To rzeczywiście świetne produkty.
Talk-show miał być jego szczytowym osiągnięciem,
jeśli tylko wszystko pójdzie gładko. Nowy SysOs, uzbrojony
w specjalny program konwersacyjny, szkolił go od kilku
dni. Trenowali dziesiątki różnych błyskotliwych ripost,
takich, które wywołują gorącą reakcję publiczności, i
przynoszą milionowe zyski.
Ich głównym problemem było uzasadnienie
nieoczekiwanego kroku Norberta. Jego nieznajomość zawiłości
polityki i filozofii była widoczna, a brakowało mu tupetu,
by oprzeć całą swoją postawę na emocjonalnym uporze. Na
koniec otrzymał profesjonalny zestaw gotowych odpowiedzi,
lecz w głębi ducha czuł się niepewnie.
Obecność prawdziwych widzów onieśmielała go.
Czterdzieści osób zapłaciło duże sumy (miał prawo do
dwunastu procent prowizji), by osobiście obejrzeć program.
Norbert nie pamiętał, by kiedykolwiek w całym swoim życiu
znajdował się w jednym pomieszczeniu z taką masą ludzi. Jego
SysOs potwierdził; nie było dotąd takiego przypadku.
Wielokrotne powtarzanie tego samego ujęcia było
również denerwujące. Widzowie byli zazwyczaj przekonani,
że wywiad rejestruje się całkowicie na żywo, bez przerw. W
rzeczywistości gospodarz programu wielokrotnie zadawał to
samo pytanie, za każdym razem innym tonem, by uzyskać
odpowiedzi różniące się od siebie zabarwieniem
emocjonalnym. Później były one montowane w jedną
wypowiedź.
- Czy to prawda, że jutro czeka pana instalacja
słynnego wyłącznika?
- Tak...
- Jak zamierza się pan nim posługiwać?
- To chyba oczywiste...
- Na jak długo zamierza pan wyłączać swój SysOs?
- To się okaże...
- A co z przestępczością, konsumencie? Jak
zagwarantuje pan innym konsumentom, że nie odbije panu,
jakże to się nazywało... szajka?
- Chyba szajba. Być może powinien pan sam zainwestować
w nowy osprzęt z serii Jizmet. (PRZERWA NA EWENTUALNY
ŚMIECH WIDOWNI). Cóż, jeśli GenSys wykryje, że próbuję
zrobić coś zakazanego, SysOs włącza się automatycznie,
taki jest warunek instalacji wyłącznika. Mogę próbować
popełnić przestępstwo, ale pewne jest, że mi się to nie
uda...
- A skąd w ogóle przyszedł panu do głowy pomysł
posiadania takiego wyłącznika?
- To po prostu jeden z moich okrutnie oryginalnych
pomysłów. (LEKCEWAŻĄCY UŚMIECH).
- Dlaczego sądzi pan, że inni konsumenci na świecie
również potrzebują czegoś takiego?
- Nie powiedziałem nic podobnego. Mówiłem tylko, że
taka opcja powinna być dostępna...
- Ale jakie zadanie miałby właściwie spełniać taki
wyłącznik? Jaki jest sens istnienia SysOsu, który nie
działa?
- Zadaniem, które spełnia wyłącznik, jest wyłączanie
SysOsu. Jedynym sensem istnienia wyłączonego SysOsu jest
oczekiwanie na ponowne uaktywnienie. (POMIŃ TO, JEŚLI
SĄDZISZ, ŻE SIĘ POMYLISZ).
- Konsumencie Kamdar, chyba nie odpowiedział pan
na moje pytanie. Po co mielibyśmy oddawać tak wielką
władzę w ręce zwykłych śmiertelników?
- Po raz dziesiąty powtarzam... - Norbert opanował się,
próbując odczytać podpowiedź na ekranie. Jednak wyświetlane
zdania nic dla niego nie znaczyły i miał wszystkiego dość.
Zignorował podpowiedź. - Ponieważ jestem człowiekiem, a mój
SysOs jest tylko maszyną, i mam prawo... - Opadł na krzesło,
nagle niezdolny wypowiedzieć następne słowo, co jego SysOs
uznał za najlepsze wyjście z sytuacji.
Opublikowany zapis wywiadu, pomijający końcowe
zamieszanie, błyskawicznie znalazł się na szczycie
wszelkich możliwych rankingów. Komentator wyjaśniał:
- I tak oto, niczym Humpty Dumpty Lewisa Carrolla,
Norbert Kamdar utrzymuje, że wszystko sprowadza się do tego
"kto ma być panem", i na tym koniec.
W ostatecznym rozrachunku Norbert nie wydał ani
grosza na honoraria prawne. Fundusz Obrony Konsumenta
umiejętnie oddalił wszelkie skargi biurokratów i
konkurentów Jizmeta. Sądom udało się opóźnić instalację
wyłącznika o cały miesiąc, lecz zapis wywiadu sprzedawał
się doskonale i zamówienia na osprzęt gabońskiej firmy
napływały tysiącami. W dniu instalacji wyłącznika Norbert
był ustawiony na całe życie.
SysOs wyłączało się, wystukując odpowiedni kod na
klawiaturze przymocowanej u pasa, obok gniazda ładowania
baterii, i wydając odpowiednie polecenie w myślach. W
razie podejrzenia o próbę samobójczą SysOs unieruchomiłby
Norberta zamiast się wyłączyć i wezwałby pomoc. W
pozostałych przypadkach miał czekać na ponowną komendę
uaktywniającą.
Norbert chodził z wyłącznikiem przez dwa dni, zanim
postanowił go wypróbować. Wydawało się, że za każdym razem,
kiedy już, już się do tego przymierzał, SysOs natychmiast go
usypiał. Godzinami przebywał w stanie otępienia. Po co mi
to, jeśli nie jestem w stanie tego użyć, myślał. Wreszcie
jednak, pod wpływem impulsu, odsunął pokrywę u pasa,
podniósł wieczko klawiatury, wystukał kod, a potem
wypowiedział w myślach komendę, której tekst pojawił się na
podglądzie. Ekran zgasł. Po kilku chwilach wyłączył się
nawet wentylator.
Bez podkładu dźwiękowego zrobiło się nagle bardzo
cicho. Do tej chwili nie uświadamiał sobie, że stanowi on
część SysOsu.
Obie połówki ekranu pokryły się parą. Chwilę
trwało, zanim zdał sobie sprawę, że to nie atak ślepoty.
Światło nabrało jednak dziwnego blasku, a obraz pokoju
zafalował. Nie powinien był robić tego przed zapoznaniem
się z rozkładem swojego nowego mieszkania.
Bolała go głowa! Skąd się bierze ból wewnątrz
głowy? Słyszał bicie własnego serca. W żołądku czuł dziwny
ucisk i nagle natrafił na jakiś nieznany smak na
języku... wyciągnął rękę i włączył SysOs. Komputer
uaktywnił się błyskawicznie i pospieszył mu z pomocą.
Za późno jednak, by uratować dywan.
Odczekał cały dzień, by pozbierać się po
eksperymencie, a potem udał się na spacer po korytarzach.
Niemal natychmiast wpadł na Howardiego, który powitał go
serdecznie.
- Jak zakupy?
- Nie miałem lepszych. A u ciebie?
- Doskonale. Wiesz, Norb, chłopaki w pracy dopytują
się o ciebie.
- Naprawdę? - Norbertowi wydało się to dziwne. -
Pozdrów ich ode mnie.
- Jasne. Słuchaj, miałeś może jakieś nowe pomysły, o
których mógłbym im opowiedzieć?
- Nie. - Norbert potrząsnął głową z zakłopotaniem. -
Ten jeden napytał mi już dość kłopotów.
- Niezwykła z ciebie postać, Norbercie. Istny wariat.
Norbert patrzył, jak Howardi odchodzi korytarzem i
skręca za róg. NIESZCZERE, skomentował Jizmet 15.
Widok jej zaparowanych ekranów mówił sam za siebie,
lecz usta zapytały:
- Czy go używałeś?
- O, tak.
- I jakie to uczucie?
- Jedyne w swoim rodzaju. Większości ludzi chyba by
się jednak nie podobało.
Wyciągnęła dłoń i pogłaskała go po ramieniu. Jego
dwudziesta randka, w dwudziestej restauracji, od czasu
sławetnego programu na żywo. Wydawało się to niemal
rutyną.
Widok jej zaparowanych ekranów mówił sam za siebie,
lecz usta powiedziały:
- Na jak długo go wyłączasz?
- Wystarczająco długo.
- Wystarczająco na co?
- By pokazać mu, kto jest panem.
Jego setny podbój na mniej więcej sto prób.
Naprawdę wydawało się to teraz rutyną. Poważnie myślał o
ograniczeniu się do trzech kandydatek dziennie.
Widok jej zaparowanych ekranów mówił sam za siebie.
Przeprosił ją i udał się na długi spacer.
SysOs prowadził go drogami, którymi nigdy wcześniej
nie szedł, lecz Norbert prawie nie zauważał otoczenia.
Pomimo środków poprawiających samopoczucie pompowanych do
jego krwiobiegu pawilony i galerie wyglądały tak samo.
Wrócił myślami do Vodkette, od której wszystko się
zaczęło. Jego pierwszy podbój. Co się z nią teraz działo?
TO SAMO MIEJSCE PRACY. TE SAME UPODOBANIA
KONSUMPCYJNE. Dodatkowo pojawiła się uwaga, że ich SysOsy
są najpewniej zupełnie niekompatybilne. Nudziłaby go
teraz, po wszystkich bogatych, wyrafinowanych
konsumentkach, które zdążył poznać.
Ta myśl sprawiła, że nieco posmutniał, poczuł się
odrobinę samotny.
Późnym popołudniem znalazł się w okolicach parku.
Postanowił go zwiedzić. Krzewy i drzewa mogły rosnąć
swobodnie na całym obszarze poza wyznaczonymi ścieżkami.
Przychodziło tu niewielu obywateli i Norbert rozumiał
dlaczego. Plątanina kształtów i kolorów sprawiała całkiem
chaotyczne wrażenie, a widok uschłych liści i gałęzi
leżących na ziemi był dość niepokojący. SysOs pozwolił mu
jednak iść dalej.
Z początku trzymał się brukowanych chodników,
wzdłuż których stały kamienne latarnie i inne dziwaczne
artefakty. SysOs zaproponował mu wykład na temat ich
znaczenia, ale Norbert odmówił. Pod wpływem impulsu
skręcił w boczną, piaszczystą ścieżkę i po kilku krokach
odłączył komputer.
Znowu ogłuszająca cisza wobec braku podkładu dźwiękowego,
znowu walenie serca i wzrastające nudności. Trawa pod jego
stopami była bardzo nierówna, niczym kiepski dywan,
utrudniała chodzenie. Norbert przystanął, próbując opanować
wzbierającą panikę. Ekrany zaparowały, najpierw lewa
połówka, potem prawa. Podniósł rękę i po raz pierwszy, od
kiedy pamiętał, odłączył moduł podglądu i przesunął go na
tył głowy.
Jego oczy, nienawykłe do patrzenia na świat bez
osłony, wypełniły się łzami. Z trudem powstrzymywał się
przed zaciśnięciem powiek.
Zawroty głowy stały się nie do zniesienia i Norbert
osunął się na ziemię. Nieznany dotyk trawy otrzeźwił go
momentalnie i pozwolił opanować nudności. Tak żyli niegdyś
jego przodkowie, w dziczy, pod drzewami, słuchając śpiewu
ptaków. Jak mogli to znieść, zastanawiał się; jak mogli
konsumować doznając takich uczuć?
Usłyszał zbliżające się szybko kroki.
- Nic ci się nie stało?
Wstał niepewnie i uruchomił SysOs, opuszczając
ekran czołowy. Wykonał uspokajający gest, chociaż
wiedział, że SysOs pytającego śledzi jego dziwne
zachowanie. Potem wyczuł, że to dwoje ludzi klęczy obok
niego, a na ekranie pojawiło się wyjaśnienie: BYWALCY
PARKU.
- Konsumencie? Potrzebujesz pomocy?
Norbert, czując się już lepiej, przysiadł na
piętach i odczytał przez łzy:
- Ależ nie. Miałem dość... niezwykłe doświadczenie.
SysOs poradził mu, by wstał, więc uczynił to i
uśmiechając się enigmatycznie dodał:
- Tak... naprawdę niezwykłe doświadczenie. Miłego dnia,
drodzy konsumenci.
Gdy odchodził w stronę ścieżki, usłyszał, jak
rozmawiają o nim.
- Mówię ci, to on!
- Wyobraź sobie: W takim miejscu!
Howardi chciał się z nim porozumieć, podobnie jak ktoś z
biura urzędnika. Również ludzie z działu sprzedaży Jizmeta
zostawiali dla niego wiadomości, coraz bardziej pilne w
miarę upływu wieczoru. Norbert zdał sobie sprawę, że GenSys
poinformował ich zapewne o zdarzeniu w parku. W świetle
faktu, że za kilka dni miała nastąpić publiczna premiera
wyłącznika, musieli być spanikowani. Jego SysOs nalegał, by
odpowiedział na ich wezwania.
Miał rację. Chcieli wiedzieć, czy "doświadczył
jakichkolwiek trudności" w związku z wyłącznikiem.
- Nie - odpowiedział im. - Ale to nie jest dla
bojaźliwych.
Spodobało im się to. Cytowali to zdanie w swoich
reklamach.
Przez kilka następnych dni Norbert siedział w domu,
odwołując wszystkie randki i przekładając terminy sesji
doradztwa finansowego. Jego SysOs miał bardzo
konserwatywne poglądy ekonomiczne i odrzucał większość
pomysłów robienia pieniędzy. Poza tym i tak był już
bogaty.
Nie był pewien, czego potrzebował naprawdę.
Próbował robić zakupy, ale sprzedawcy działali mu na
nerwy. Wziął udział w kilku grach sieciowych, ale nie było
to już tak podniecające jak kiedyś. Erotyka na ekranie
była niczym w porównaniu z jego rzeczywistym życiem
seksualnym kilku ostatnich tygodni.
Norbert był samotny.
Rozważał podjęcie kilku nowych hobby, ale wiedział,
że nie jest to rozwiązanie. Próbował dzwonić do
telefonicznych linii towarzyskich, ale wszyscy
interesujący rozmówcy byli wirtualni; resztę stanowili
konsumenci tacy jak on, nie wiedzący, czego naprawdę
szukają. Wreszcie postanowił udać się na jedną z
umówionych randek. Z powrotem do rajskiej krainy,
pomyślał.
Artemia nie ustawiła sobie ekranów na tryb
zaparowywania, nie zapytała również o wyłącznik zaraz po
pierwszym daniu. Pytała o zainteresowania Norberta i jego
ulubione lektury, i wydawała się odrobinę zbita z tropu, kiedy
odkryła, że nie ma żadnych.
Norbert trzymał się wyłącznie komentarzy sugerowanych
przez SysOs, w obecności tej kobiety czuł się zupełnie
zagubiony. Spotykał się już wcześniej z przedstawicielkami
klas wykształconych, lecz ich zachowanie nigdy nie odbiegało
od wyznaczonego schematu - rozmowy toczyły się zawsze według
ustalonego planu, aż zwykła ciekawość brała górę, prowadząc
do tych samych pytań, tych samych reakcji i wreszcie do
łóżka.
Do tej chwili Norbert nigdy właściwie nie zdawał
sobie sprawy, jak sztuczne były te rozmowy.
Postanowił wybiec nieco poza scenariusz.
- Przepraszam, czy moglibyśmy porozmawiać przez chwilę o
tobie?
Zawahała się.
- Zapewne chcesz wiedzieć, dlaczego poprosiłam cię o
spotkanie?
- Niezupełnie. Interesuje mnie, co cię naprawdę...
jaka właściwie jesteś. - JEŚLI TO NIE TAJEMNICA. - Jeśli
to nie tajemnica?
Artemia opisała swoje zainteresowania, hobby,
sympatie i antypatie, przez większość czasu recytując
gotowy tekst, przesłany wcześniej przez jej SysOs
komputerowi Norberta. Znudzony, poprosił o więcej
szczegółów, i Artemia zagłębiła się w skomplikowane
detale. Jizmet zasypał go definicjami i wyjaśnieniami w
obu głośnikach, podczas gdy na ekranach pojawiały się
wykresy i tablice. Potrzebował ostrzeżenia komputera, by
zdać sobie sprawę, że Artemia przestała mówić i od kilku
chwil czeka na odpowiedź.
- Przepraszam? - ocknął się.
- Powiedziałam... cóż, nieważne. - Zmarszczyła czoło.
- Nie jesteś zbyt dobrze wykształcony, prawda? Nie bardzo
wiedziałam, czego się spodziewać, ale chyba niezbyt
przypominasz swój publiczny wizerunek, nieprawdaż?
Zapadła długa cisza i Norbert przyglądał się
komentarzowi BARDZO NIEGRZECZNE błyskającemu w lewej
części ekranu, jednocześnie zapoznając się z listą
uszczypliwych replik, jaka pojawiła się w części prawej.
Wziął głęboki oddech i wyłączył SysOs. Jej komputer
musiał ją ostrzec, ponieważ nagle usiadła sztywno
wyprostowana.
- Nie - powiedział. - Nie jestem zbyt dobrze
wykształcony. Nie jestem też specjalnie bystry. Po prostu
kiedyś podczas zakupów zadałem jedno głupie pytanie i
wszystko to... - Zatoczył dłonią dokoła, spoza zapoconego
ekranu nie widząc nawet, czy Artemia jeszcze przed nim
siedzi. - Wszystko to... po prostu się wydarzyło. Przykro
mi. - Ponownie uruchomił SysOs.
Ona wciąż tam była. Uszło z niej powietrze i
siedziała z rozdziawionymi ustami. SysOs Norberta
poinformował: SILNA REAKCJA EMOCJONALNA. ZAKŁOPOTANIE.
- Wyłączyłeś go - powiedziała. - Odpowiedziałeś na
moje pytanie bez pomocy systemu.
Wzruszył ramionami.
Artemia pochyliła się naprzód.
- Jeszcze nikt nigdy nie odpowiedział w ten sposób na
żadne moje pytanie.
PRZEJAW SZACUNKU.
- Cóż, konsumencie Kamdar - powiedziała z uśmiechem,
który miał zapamiętać na zawsze - być może masz w sobie
ukryty potencjał...
MOŻLIWE KOMPLIKACJE EMOCJONALNE.
Wyłącznik był dość popularnym elementem wyposażenia
dodatkowego przez kilka lat, po czym popadł w zapomnienie,
zdążywszy jednak wcześniej zapewnić nowożeńcom dostatnie
życie na wiele lat. Norbert nie używał go nigdy więcej, z
wyjątkiem kilku krótkich chwil, by wyszeptać Artemii do
ucha, że ją kocha. Był to miły akcent w trakcie lekcji,
jakie wspólnie pobierali, wspaniale się bawiąc, a
jednocześnie wiele ucząc.
Artemia nigdy nie dokupiła wyłącznika do swojego
SysOsu. Chociaż ich przyjaciele i znajomi często chwalili
się posiadaniem urządzenia, kwestia jego wykorzystania w
praktyce nie była podnoszona w rozmowach.
- Któregoś dnia powinniśmy zapytać Jizmeta, jak często ich
używano - mawiała Artemia, ale jakoś nigdy tego nie zrobili.
Przełożył Marcin Wawrzyńczak