Esaias Timons - Norbert i system

Szczegóły
Tytuł Esaias Timons - Norbert i system
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Esaias Timons - Norbert i system PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Esaias Timons - Norbert i system PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Esaias Timons - Norbert i system - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Autor: TIMONS ESAIAS Tytul: NORBERT I SYSTEM (Norbert and the System) Z "NF" 10/98 Jej sukienka była modnie skrojona, buty podkreślały smukłość nóg, a sygnalizator społeczny, przemyślnie umieszczony nad lewym uchem, błyskał na zielono. Norbert, zachwycony jej wdzięcznym a zarazem beztroskim chodem, poprosił program analizujący o opis jej osobowości i odpowiedni tekst zagajający. Jednak gdy czekał, aż wynik pojawi się na ekranie, ona wskoczyła do przejeżdżającego trolejbusu - i okazja bezpowrotnie minęła. Kiedy wynik wreszcie nadszedł, rzucił gniewnie, choć niemo, swojemu Systemowi Osobistemu: - Niewielka to dla mnie teraz pociecha! - Czy chcesz, żebym przeprowadził skanowanie tożsamości w celu ustalenia jej adresu i kodu dostępu? - zapytał SysOs. - Nie, nie chcę. Koniec. - Tekst ostatniego przekazu zniknął z ekranu. Wciąż zgrzytając zębami, Norbert zapytał ostro: - Jak długo trwało przetwarzanie mojego polecenia? - Trzy sekundy, łącznie z wyświetleniem odpowiedzi. To na nic, pomyślał. Jak miał kiedykolwiek znaleźć dziewczynę, skoro opóźnienie było tak długie? Jego nieśmiałość mogła odgrywać tu pewną rolę, ale Systemy Osobiste miały temu zaradzić. Musiał zainwestować w nowy sprzęt. Kiedy KuchSys przygotowywał posiłek, Norbert rozciągnął się na łóżku i uruchomił program handlowy. Lista sześćdziesięciu pięciu Systemów Osobistych w odpowiadającym mu przedziale cenowym pojawiła się w lewej części ekranu, podczas gdy po prawej stronie komputer podawał blisko tysiąc opcji zastępczych. - Cywilizacja bywa czasem męcząca - mruknął Norbert. Oceniając tę uwagę jako wyraz niezadowolenia, System Ogólny uaktywnił sprzedawcę. - Dzień dobry, konsumencie Kamdar! Jak mogę panu pomóc? Norbert opisał, na czym polega jego kłopot. - Ach, tak. Mieliśmy wiele zamówień na nowy sprzęt od posiadaczy produktów z serii 1200. Świat idzie naprzód! Ha, ha! - Elektroniczny sprzedawca umilkł na moment, przygotowując się do zmiany nastroju. - Szczerze mówiąc, to bzdura, żeby taki szykowny kawaler jak pan musiał specjalnie prosić swój SysOs o przeanalizowanie młodej kobiety w pana typie. Nowoczesny System zrobiłby to natychmiast, gdy tylko pański mózg zareagowałby na jej urodę. Powinien pan mieć wynik, zanim jeszcze zagrały hormony. Pozwalając, by te słowa dobrze zapadły Norbertowi w pamięć, sprzedawca przeszedł do konkretów. - Na jak duże zmiany operacyjne jest pan przygotowany? Ach! Cóż, w takim razie zasugerowałbym ostatnie cacko rodem z Gabonu, Jizmet 15B. Posiada potężną moc obliczeniową, choć jest energooszczędny, i większość hardware'u montuje się na żebrach. Mówimy tu o dziesięciu żebrach w przypadku mężczyzny pańskiego wzrostu, ale oznacza to zdjęcie ponad półtora kilograma ciężaru z osprzętu, który nosi pan na głowie przy systemie serii 1200! Czy mogę przyjrzeć się rysunkowi pańskiego osprzętu? Tak, widzę, że cztery żebra ma pan już przystosowane, to zmniejszy koszt instalacji... - Rodem z Gabonu? - przerwał Norbert. - Jakie są ich wcześniejsze dokonania? Natychmiast w lewej części jego osobistego ekranu pojawiły się rzędy tablic i diagramów. Po prawej stronie komputer wyświetlił listę znanych sportowców używających aktualnie sprzętu z Gabonu: sporo obrońców i graczy ze środka pola. Krótki czas reakcji. - Działają na rynku od niedawna, ale są godni zaufania. Wszystkie produkty są obowiązkowo zatwierdzane przez naszą administrację. Czy chodzi o jakieś konkretne zastrzeżenie? - W głosie sprzedawcy pobrzmiewała nuta wyższości i spokoju. - W gruncie rzeczy zastanawiałem się, jak się go wyłącza. - Norbert zaśmiał się niezręcznie. - Skoro już o tym mowa, jak się wyłącza system, którego używa obecnie? Sprzedawca umilkł, myśląc intensywnie. - Wyłącza? - powtórzył, przekrzywiając głowę. - Na przykład kiedy źle działa. Jakieś polecenie kontrolne albo wyłącznik. Cokolwiek. - Norbert próbował udawać, że panuje nad sobą, chociaż wiedział, że wyspecjalizowany program handlowy potrafi wyczuć jego niepewność w przeciągu ułamka sekundy. Dlatego rzadko robił zakupy. Sprzedawcy, choć zupełnie bezwiednie, przypominali mu o wszystkich jego wadach. - Wyłącznik? Szczerze mówiąc, nigdy nie słyszałem o czymś takim... - Nastąpiła krótka przerwa, w czasie której program niewątpliwie skonsultował się z główną pamięcią. - Rozumiem pański punkt widzenia, konsumencie Kamdar. Systemy Osobiste nie mają jednak wyłączników, ponieważ ich margines błędu jest o wiele mniejszy niż w przypadku samych ludzi, choć oczywiście ludzi nie używających SysOsów dzisiaj już nie ma! - Statystyczne porównanie liczby zgonów z powodu wadliwego funkcjonowania SysOsów i spodziewanych zgonów dla ludzi bez nich pojawiło się na ekranie. - Jak pan widzi, wyłączenie SysOsu narażałoby użytkownika na zwiększone niebezpieczeństwo. Byłoby poważnym niedopatrzeniem z naszej strony, gdybyśmy na to pozwolili. - To sensowne wytłumaczenie - przyznał Norbert, starając się jak najzgrabniej wybrnąć z ambarasu. W najbliższą sobotę Norbert przybył do szpitala na instalację nowego SysOsu. Siedzenie w poczekalni znudziło go - wszyscy obecni faszerowani byli środkami uspokajającymi przez swoje SysOsy - zamówił więc projekcję najnowszego przeboju filmowego. Nie zdążył nawet obejrzeć początkowych napisów, kiedy błysnęło światełko ostrzegawcze: czy może udać się do pokoju numer 45921? Pokój numer 45921 znajdował się na Oddziale Doradczym, co wydawało się dziwne. Nie potrzebował konsultacji przy instalacji poprzedniego SysOsu. Co jeszcze dziwniejsze, doradca pojawił się osobiście, nie w postaci cyfrowej podobizny na ekranie. Był to niski, pulchny Europejczyk z czymś w rodzaju staromodnego półhełmu przykrywającego tył czaszki. Co facet z tak archaicznym sprzętem mógł powiedzieć mu o nowym SysOsie? - Konsument Kamdar, Norbert Kamdar! Proszę, siadaj, siadaj! - Jowialne zachowanie mężczyzny zaskoczyło Norberta. Doradcy byli zazwyczaj cisi i zatroskani. - Chcę tylko zadać ci parę pytań, zanim przeprowadzimy instalację. - Czy jest jakiś problem? - Norbert nie znosił problemów i już wyczuwał, że jego SysOs przesyła kojące prądy w okolicę ramion. - Chyba nie. Chcemy tylko upewnić się, że otrzymujesz odpowiedni produkt. - Nie stać mnie na zapłacenie dużo wyższej ceny - zaprotestował Norbert, uaktywniając tablice z wyliczeniami. - Rozumiem to - zgodził się doradca. Przyjrzał się czemuś na swoim ekranie. - Bardziej interesuje mnie twoja troska o bezpieczeństwo Systemu, a konkretnie ta bardzo oryginalna uwaga, jaką poczyniłeś na temat "wyłącznika". Norbert próbował opanować grymas, ale bez powodzenia. - Program handlowy udzielił mi już wyjaśnień. Naprawdę nie wiem, dlaczego o tym pomyślałem. Pewnie skojarzyłem sobie afrykańskiego producenta z tą niedawną katastrofą zapory. Doradca milczał przez chwilę, zapoznając się z danymi. - Ach, w Egipcie. Tak. Zapewne o to chodziło. - Naprawdę zależy mi na tym SysOsie - podkreślił Norbert. - Oczywiście. Twój obecny system twierdzi, że nie trapią cię żadne szczególne koszmary senne ani lęki. Czy to prawda? Jak uzyskali te dane od jego SysOsu? Zapewne w umowie instalacyjnej jest odpowiednie zastrzeżenie. Norbert zgodził się z oceną komputera. Jedyne, co mu się śniło, to piękne, atrakcyjne kobiety, których jakoś nigdy nie mógł spotkać. - Konsumencie Kamdar - ciągnął doradca ostrożnym, wyuczonym tonem - jak wiesz, System Osobisty, którego używasz, został starannie zaprojektowany w celu chronienia twojego zdrowia przed zagrożeniami zarówno wewnętrznymi, jak i zewnętrznymi. Twoje serce, płuca, mózg, wątroba i inne organy są nieustannie monitorowane na wypadek jakichkolwiek zaburzeń. System kontroluje wydzielanie enzymów i pracę hormonów, optymalizując ich działanie, zaś interfejs KuchSysu dba o właściwe żywienie, w razie konieczności ograniczając ilość przyjmowanych kalorii. - Doradco, jest to dla mnie... - Ale to jeszcze nie wszystko. SysOs nieustannie analizuje warunki pogodowe, dane o ruchu ulicznym, pożarach i innych okolicznościach, które mogą być istotne dla twojego zdrowia. Słyszałeś o przestępczości, prawda? W dawnych czasach przestępczość stanowiła poważne zagrożenie dla fizycznego, finansowego i emocjonalnego bezpieczeństwa konsumentów, lecz dzisiaj nasze Systemy Osobiste i System Generalny świetnie nas przed nią chronią. Z pewnością zgodzisz się, że to zmiana na lepsze. - Oczywiście. - Po co zatem miałbyś wyłączać swój SysOs? Jeśli ulegniesz wypadkowi, nie będzie mógł udzielić ci pomocy. Gdyby ludzie mogli wyłączać swoje SysOsy, znowu pojawiłaby się przestępczość! Czy tego właśnie chcesz? - Mężczyzna pochylił się, przybierając władczą pozę, która jednak wydawała się sztuczna. Najwyraźniej miał przestarzałe oprogramowanie. - Nie, oczywiście, że nie. Zależy mi tylko na moim nowym SysOsie. Doradca wycelował w Norberta wykrzywiony palec. - Ale czy jesteś przekonany, że System jest bezpieczny? Nie będziesz poruszał już sprawy wyłącznika po instalacji, prawda? - Nie, doradco. Przepraszam, że w ogóle o tym wspominałem. - W takim razie wszystko w porządku. Koledzy z pracy wpadli obejrzeć jego nowy SysOs. Razem oglądali najnowsze ogłoszenia, porównując statystyki dotyczące oprogramowania używanego przez sportowców. Norbert odkrył, że z nowym osprzętem o wiele lepiej wychodzi mu zabawianie gości i spotkanie trwało ponad godzinę. Rekord. Otrzymał również zaproszenie na przyjęcie, pierwsze od wielu tygodni. Jeden facet z działu technicznego, Howardi, ociągał się z wyjściem. Howardi projektował sieci zarządzające i miał znajomości z wysokich kręgach. Norbertowi kojarzył się z gangsterami ze starych filmów. Zawsze wiedział, co dzieje się za kulisami. - Słuchaj, Norb, wczoraj pojawiło się coś na twój temat w GenSysie. Informacje z najwyższego szczebla, ale wzbudziły moją ciekawość. Co to za sprawa z wyłączaniem SysOsu? - Howardi zamieszał swojego drinka dokładnie w taki sposób, jak poradziłby mu to jego program osobisty. Nowy system Norberta zablokował wszelkie wahanie szybciej, niż miało to miejsce kiedykolwiek wcześniej. - Ach, to! Poszło o jedno głupie pytanie, które zadałem programowi handlowemu. Nie znam się na nowym sprzęcie, więc wymyśliłem coś bez sensu. Mój stary SysOs po prostu nie wyłapał tego na czas. - Dlaczego Howardi zainteresował się tą sprawą? W co ja wdepnąłem? - Tak, ja w swoim czasie też miewałem dość zabawne pomysły - przyznał Howardi. - Raz czy drugi zdarzyło mi się zignorować sygnał ostrzegawczy. Dość kłopotliwa sytuacja. POKIWAJ ZE ZROZUMIENIEM GŁOWĄ. Norbert wykonał polecenie, choć nie przypominał sobie, by kiedykolwiek w swoim życiu zignorował ostrzeżenie komputera. - Zapewne zastanawiasz się, o co to całe zamieszanie, prawda? Być może zaproponowałeś herezję naszych czasów! A myślałeś, że jesteś tylko zwyczajnym facetem! Ale poważnie, Norb, SysOs jest kamieniem węgielnym naszej kultury materialnej. Kiedy wykopią nas archeologowie, będzie to nasza pieczęć, znak szczególny. Nazwą nas "kulturą systemu osobistego" czy jakoś podobnie. Tak więc kwestionowanie SysOsu byłoby jak podawanie w wątpliwość sensu istnienia greckich waz czy czegoś w tym rodzaju. - Przyjrzał się swojej szklance, zanim dopił drinka. Nowy system Norberta wyświetlił na ekranie: PATRZ PITAGORAS, PATRZ DIOGENES. - Naprawdę nie miałem nic na myśli, Howie - powiedział Norbert najbardziej potulnym tonem, na jaki było go stać. - Wytłumaczyli mi wszystko w szpitalu, zanim poszedłem na operację. - Cóż, to dobrze. - Howardi wstał do wyjścia. - Nie musisz od razu być takim wywrotowcem, co, Norb? Przyjęcie nie było złe i udało mu się nawet umówić na dwie randki. Pierwsza skończyła się szybko, bo dziewczyna przypomniała sobie nagle, że musi umyć włosy. Druga kandydatka interesowała się polityką. Chciała spędzić wieczór na wspólnej lekturze elektronicznych tablic ogłoszeniowych w strefie publicznej. Norbert nigdy nie śledził wydarzeń politycznych i rzadko czytywał nadsyłane opinie. Raz tylko wypowiedział się osobiście, przed wielu laty, kiedy drużyna "Koltów" próbowała doprowadzić do zmiany prawa licencyjnego, by móc wynieść się z Key West. Siedzenie przez cały wieczór i dzielenie się opiniami zupełnie mu się nie uśmiechało, ale jeśli tego właśnie chciała Vodkette, to trudno. Wybrali tablicę o nazwie "Trybuna", bardzo konserwatywną, pełną typowych pogaduszek. Norbert starał się wypowiadać w łagodnym tonie, by nikogo nie urazić, kazał jednak swojemu SysOsowi sprawdzić, czym w życiu prywatnym zajmują się autorzy nadsyłanych opinii. Wyniki wskazywały na to, że praktycznie za każdą wypowiedzią kryje się chęć osiągnięcia korzyści finansowych. - Założę się, że za każdą wypowiedzią kryje się chęć osiągnięcia korzyści finansowych - rzekł głośno nieoczekiwanie nawet dla samego siebie. - Coś takiego! - zawołała zdumiona Vodkette. Norbert przypomniał sobie nagle, że studiowała nauki społeczne i zapewne jego uwaga trafiła na podatny grunt. Szybko przesłał jej dane wykryte przez jego system. Podczas gdy dziewczyna je przeglądała, system powiadomił Norberta o nieoczekiwanym obrocie wydarzeń: wzrost krzywej podniecenia u jego rozmówczyni, powiązany z politycznym komentarzem, który wygłosił. Co też takiego uczynił? Uśmiechnęła się. - Co skłoniło cię do sprawdzenia tych informacji? - zapytała. - Nie mam pojęcia. To tak jak w pracy. Jeśli awansujesz, trzymasz się blisko szefostwa. Kiedy wysyłają cię na przymusowe szkolenie, nienawidzisz wszystkich dokoła. Ludzkie opinie da się łatwo przewidzieć. System wyświetlił mrugające czerwienią ostrzeżenie dotyczące jego komentarzy: SPOŁECZNIE DRAŻLIWE. Jednak krzywa jej podniecenia znowu wzrosła i zapikowała wyżej niż u jakiejkolwiek kobiety, z którą miał dotąd do czynienia. Dla pewności poprosił komputer o szybką analizę. Vodkette zrobiła zdziwioną minę, a jej uniesiona brew pokazała się nad krawędzią ekranu czołowego. - Domyślam się, że ty również masz w zanadrzu parę nieoczekiwanych opinii? - Och, no wiesz, wcale nie - odparł z wahaniem, desperacko próbując przekazać systemowi nieme polecenie wyszukania jak najbardziej nieszablonowego komentarza. Jego SysOs wyprzedzał go jednak. Zanim zdołał sformułować komendę, patrzył już na listę swoich pięciu najbardziej oryginalnych opinii, uszeregowanych według ich ciężaru gatunkowego. Dwie z nich były tylko błędnymi przekonaniami (jego stary SysOs nie zdążył ich wychwycić), a przy dwóch pozostałych czynnik odstawania od normy nie przekraczał 0.45. Jednak na szczycie listy widniała opinia o kolosalnej wartości odszczepieńczej. Przełknął ślinę. Zaryzykował. - Często myślałem, że powinniśmy mieć możliwość wyłączania naszych systemów osobistych. Nigdy nie słyszałem, by ktokolwiek twierdził coś podobnego, a niektórzy ludzie atakują mnie, kiedy o tym wspominam. Vodkette siedziała oszołomiona. SysOs poinformował Norberta, że jej system robi wszystko, żeby zdyskredytować jego słowa. Lecz krzywa jej podniecenia rosła jak szalona. Wyznaczniki granic fizycznych przestały działać i historia zdrowotna Vodkette stanęła otworem przed systemem Norberta. Norbert nawet nie próbował oglądać się za siebie. Po powrocie do mieszkania Norbert z niedowierzaniem wspominał pewne fakty dotyczące randki. To, że spodobał się Vodkette. To, że podniósł sprawę wyłącznika systemów osobistych. To, że, pomimo ostrzeżeń SysOsu, zgodził się za jej namową opublikować swoją opinię. SysOs nalegał, by zapoznał się z napływającymi już odpowiedziami, i radził przygotować się na reperkusje. Był to niewątpliwie bardzo nowoczesny system, o wiele bardziej przewidujący niż model z serii 1200; rzadziej też uciekał się do gderliwego pouczania. Lecz tego wieczora Norbert nie chciał myśleć o polityce i opiniach. Chciał myśleć o Vodkette, jej reakcjach, jej sylwetce, o tym, jak zgrabnie osprzęt osobisty dostosowywał się do linii jej piersi. I o tym właśnie myślał, dopóki SysOs nie kazał mu zasnąć. Obudził się jako sławny rewolucjonista. Pamięć jego SysOsu była tak zapchana przez wciąż napływające wiadomości, że musiał zwolnić się na ten dzień z pracy. Nigdy wcześniej tego nie robił, SysOs poinformował go jednak, że ma do tego pełne prawo. Nadeszło tysiące odpowiedzi na jego polityczny komentarz. Tysiące. 16% korespondentów pisało na zupełnie inny temat; 12% nie rozumiało, w czym rzecz; 61% wyrażało gwałtowny sprzeciw; 2% podawało w wątpliwość jego zdrowie psychiczne. Lecz 8,63% piszących zgadzało się z Norbertem. Oznaczało to, że setki obywateli zadały sobie trud, by poprzeć jego stanowisko. Uczucie, jakiego doznał w związku z tym, było tak cudowne, że jego SysOs musiał interweniować, aplikując substancje uspokajające. Po śniadaniu i filiżance kaweiny Norbert przejrzał najpilniejsze wiadomości. Doradca ze szpitala, gdzie instalowano mu nowy osprzęt, prosił go o umówienie się na wizytę. Lokalny urzędnik domagał się natychmiastowego spotkania. Wyglądało to ponuro i wkrótce w krwiobiegu Norberta pojawiły się dziesiątki substancji antydepresyjnych. Kilkunastu współobywateli przysłało mu listy z pogróżkami. Musiał poprosić SysOs o wyjaśnienie niektórych epitetów. Miał już wcześniej kłopoty z władzą, nikt jednak dotąd nie posuwał się aż do tego, by wysyłać mu listy z pogróżkami. Największym zaskoczeniem była długa, długa lista wiadomości typu czytaj-i-zarabiaj. Jak wszyscy konsumenci, Norbert zdobywał co miesiąc trochę grosza, odczytując przesyłane mu reklamy, nigdy jednak nie uznawał za konieczne przeglądać więcej niż parę. Poza tym reklamy były tak przekonujące, że zazwyczaj kupowało się dany produkt, więc jaka z tego korzyść? Tym razem jednak autorzy wiadomości płacili godziwie. Niezliczeni prawnicy, dziennikarze, pisarze i publicyści prosili Norberta o współpracę lub proponowali wspólne robienie interesów. Przez większość ranka odczytywał ich korespondencje i w ciągu trzech godzin zarobił więcej niż dziesięciokrotność swoich dotychczasowych poborów. Miał niejasne przeczucie, że pieniądze mogą mu się wkrótce przydać. Po obiedzie zebrał się na odwagę i zadzwonił do doradcy - tego, którego zapewniał, że kwestia wyłącznika nie będzie nigdy więcej podnoszona. Automatyczna sekretarka doradcy obdarzyła go uśmiechem i przełączyła rozmowę na inny aparat. Bardzo profesjonalna urzędniczka powitała go niezwykle ciepło. - Konsumencie Kamdar! Jak to miło, że pan do nas dzwoni! Od razu zaznaczam, że chętnie wynagrodzimy pański wysiłek. Czy pięćset dolarów za minutę będzie odpowiednią stawką? - Ton jej głosu sugerował, że jest gotowa zapłacić więcej. - Tak, oczywiście. Ale miałem rozmawiać z doradcą. - Norbert podejrzewał jakąś pomyłkę na łączach. - Tak, cóż, przykro nam z tego powodu. Wiele się zmieniło od czasu, gdy wysłaliśmy tamtą wiadomość. Być może trudno będzie panu w to uwierzyć, ale zostaliśmy zasypani telefonami od obywateli, którzy pragną się dowiedzieć, jakiego systemu aktualnie pan używa. Zapewne pan również zasmakował odrobiny sławy od wczorajszego dnia, nieprawdaż? - Cóż, tak. To prawda. - O co im chodzi? - Jako osoba publiczna ma pan prawo poznać korzyści płynące z pańskiego obecnego położenia. Chcielibyśmy zaoferować panu osiem procent prowizji od wszystkich zestawów typu Jizmet 15, które sprzedamy w ciągu najbliższych sześciu miesięcy, jeśli zgodzi się pan na publikację danych pańskiego SysOsu w sieci. Chętnie podniesiemy stawkę do dwudziestu pięciu procent, jeśli znajdzie pan czas na nagranie specjalnej reklamy. - Cóż, to byłoby... Chwileczkę. - Na całej szerokości ekranu pojawił się błyskający czerwienią napis: ZAANGAŻUJ AGENTA, jak również lista tych, którzy zgłosili się do niego tego ranka, ułożona według ważności. - Proszę mi wybaczyć, ale to wszystko stało się odrobinę zbyt szybko - odczytał posłusznie z podglądu. - Z pewnością osiągniemy jakieś porozumienie. Mój prawnik zadzwoni do państwa w celu omówienia szczegółów. Po sekundzie rozczarowania pojawił się szeroki uśmiech zadowolenia. Kobieta szybko zmieniła temat. - Zauważyliśmy w oprogramowaniu pańskiego SysOsu niewielki detal wymagający naprawy i chętnie zwrócimy połowę opłaty instalacyjnej, jeśli pozwoli nam pan się temu przyjrzeć. Ha, ha! Chłopcy z sekcji handlowej niestety błędnie odczytali pański profil psychologiczny. Nikt nie wiedział, że jest pan takim oryginalnym, zdecydowanym młodym człowiekiem. Trochę z nas cicha woda, co? - Cóż, być może troszeczkę... - Proszę więc nam wybaczyć, ale musimy zamontować panu bardziej wyrafinowany pakiet konwersacyjny, i wyrzucić nieco tych denerwujących zakazów i ostrzeżeń, których potrzebują mniej bezpośredni osobnicy. Możemy przeprowadzić całą operację zdalnie, jeśli wyraża pan zgodę. - Jasne. Czemu nie. - A zatem świetnie. I raz jeszcze przepraszamy. - Zawahała się. - Ach, byłabym zapomniała! Nasi technicy pracują nad tym wyłącznikiem, o który pan prosił. Damy panu opcję na wyłączność na okres sześćdziesięciu dni, jeśli potem będziemy mogli wykorzystać pana osobę do jej reklamowania. Udanych zakupów! Wybrany przez SysOs prawnik pojawił się na ekranie, zanim jeszcze uśmiech kobiety na dobre z niego zniknął. Podczas gdy jego nowy agent ustalał szczegóły kontraktów, Norbert wkroczył na jeszcze bardziej grząski grunt. Poinformował swojego pracodawcę, że nie będzie mógł pojawić się w pracy przez najbliższe dwa miesiące, może dłużej. (Ku jego zaskoczeniu firma wykazywała pełne zrozumienie i godziła się na wszystko). Potem zaczął ostrożnie przeglądać korespondencję towarzyską, jaka napłynęła na jego konto. Dziesiątki kobiet przysłały propozycje zawarcia bliższej znajomości. Zaledwie kilka z nich świadczyło takie usługi zawodowo, większość stanowiły samotne kobiety pragnące przeżyć przygodę; zaś przygodą, w tym wypadku, był Norbert! Jego SysOs zareagował na całą sytuację z dużym spokojem, co oznaczało, że nowe oprogramowanie zostało już zdalnie zainstalowane. Norbert był niezmiernie wdzięczny firmie za swoje nowe życie. Chętnie weźmie udział w reklamie serii Jizmet. To rzeczywiście świetne produkty. Talk-show miał być jego szczytowym osiągnięciem, jeśli tylko wszystko pójdzie gładko. Nowy SysOs, uzbrojony w specjalny program konwersacyjny, szkolił go od kilku dni. Trenowali dziesiątki różnych błyskotliwych ripost, takich, które wywołują gorącą reakcję publiczności, i przynoszą milionowe zyski. Ich głównym problemem było uzasadnienie nieoczekiwanego kroku Norberta. Jego nieznajomość zawiłości polityki i filozofii była widoczna, a brakowało mu tupetu, by oprzeć całą swoją postawę na emocjonalnym uporze. Na koniec otrzymał profesjonalny zestaw gotowych odpowiedzi, lecz w głębi ducha czuł się niepewnie. Obecność prawdziwych widzów onieśmielała go. Czterdzieści osób zapłaciło duże sumy (miał prawo do dwunastu procent prowizji), by osobiście obejrzeć program. Norbert nie pamiętał, by kiedykolwiek w całym swoim życiu znajdował się w jednym pomieszczeniu z taką masą ludzi. Jego SysOs potwierdził; nie było dotąd takiego przypadku. Wielokrotne powtarzanie tego samego ujęcia było również denerwujące. Widzowie byli zazwyczaj przekonani, że wywiad rejestruje się całkowicie na żywo, bez przerw. W rzeczywistości gospodarz programu wielokrotnie zadawał to samo pytanie, za każdym razem innym tonem, by uzyskać odpowiedzi różniące się od siebie zabarwieniem emocjonalnym. Później były one montowane w jedną wypowiedź. - Czy to prawda, że jutro czeka pana instalacja słynnego wyłącznika? - Tak... - Jak zamierza się pan nim posługiwać? - To chyba oczywiste... - Na jak długo zamierza pan wyłączać swój SysOs? - To się okaże... - A co z przestępczością, konsumencie? Jak zagwarantuje pan innym konsumentom, że nie odbije panu, jakże to się nazywało... szajka? - Chyba szajba. Być może powinien pan sam zainwestować w nowy osprzęt z serii Jizmet. (PRZERWA NA EWENTUALNY ŚMIECH WIDOWNI). Cóż, jeśli GenSys wykryje, że próbuję zrobić coś zakazanego, SysOs włącza się automatycznie, taki jest warunek instalacji wyłącznika. Mogę próbować popełnić przestępstwo, ale pewne jest, że mi się to nie uda... - A skąd w ogóle przyszedł panu do głowy pomysł posiadania takiego wyłącznika? - To po prostu jeden z moich okrutnie oryginalnych pomysłów. (LEKCEWAŻĄCY UŚMIECH). - Dlaczego sądzi pan, że inni konsumenci na świecie również potrzebują czegoś takiego? - Nie powiedziałem nic podobnego. Mówiłem tylko, że taka opcja powinna być dostępna... - Ale jakie zadanie miałby właściwie spełniać taki wyłącznik? Jaki jest sens istnienia SysOsu, który nie działa? - Zadaniem, które spełnia wyłącznik, jest wyłączanie SysOsu. Jedynym sensem istnienia wyłączonego SysOsu jest oczekiwanie na ponowne uaktywnienie. (POMIŃ TO, JEŚLI SĄDZISZ, ŻE SIĘ POMYLISZ). - Konsumencie Kamdar, chyba nie odpowiedział pan na moje pytanie. Po co mielibyśmy oddawać tak wielką władzę w ręce zwykłych śmiertelników? - Po raz dziesiąty powtarzam... - Norbert opanował się, próbując odczytać podpowiedź na ekranie. Jednak wyświetlane zdania nic dla niego nie znaczyły i miał wszystkiego dość. Zignorował podpowiedź. - Ponieważ jestem człowiekiem, a mój SysOs jest tylko maszyną, i mam prawo... - Opadł na krzesło, nagle niezdolny wypowiedzieć następne słowo, co jego SysOs uznał za najlepsze wyjście z sytuacji. Opublikowany zapis wywiadu, pomijający końcowe zamieszanie, błyskawicznie znalazł się na szczycie wszelkich możliwych rankingów. Komentator wyjaśniał: - I tak oto, niczym Humpty Dumpty Lewisa Carrolla, Norbert Kamdar utrzymuje, że wszystko sprowadza się do tego "kto ma być panem", i na tym koniec. W ostatecznym rozrachunku Norbert nie wydał ani grosza na honoraria prawne. Fundusz Obrony Konsumenta umiejętnie oddalił wszelkie skargi biurokratów i konkurentów Jizmeta. Sądom udało się opóźnić instalację wyłącznika o cały miesiąc, lecz zapis wywiadu sprzedawał się doskonale i zamówienia na osprzęt gabońskiej firmy napływały tysiącami. W dniu instalacji wyłącznika Norbert był ustawiony na całe życie. SysOs wyłączało się, wystukując odpowiedni kod na klawiaturze przymocowanej u pasa, obok gniazda ładowania baterii, i wydając odpowiednie polecenie w myślach. W razie podejrzenia o próbę samobójczą SysOs unieruchomiłby Norberta zamiast się wyłączyć i wezwałby pomoc. W pozostałych przypadkach miał czekać na ponowną komendę uaktywniającą. Norbert chodził z wyłącznikiem przez dwa dni, zanim postanowił go wypróbować. Wydawało się, że za każdym razem, kiedy już, już się do tego przymierzał, SysOs natychmiast go usypiał. Godzinami przebywał w stanie otępienia. Po co mi to, jeśli nie jestem w stanie tego użyć, myślał. Wreszcie jednak, pod wpływem impulsu, odsunął pokrywę u pasa, podniósł wieczko klawiatury, wystukał kod, a potem wypowiedział w myślach komendę, której tekst pojawił się na podglądzie. Ekran zgasł. Po kilku chwilach wyłączył się nawet wentylator. Bez podkładu dźwiękowego zrobiło się nagle bardzo cicho. Do tej chwili nie uświadamiał sobie, że stanowi on część SysOsu. Obie połówki ekranu pokryły się parą. Chwilę trwało, zanim zdał sobie sprawę, że to nie atak ślepoty. Światło nabrało jednak dziwnego blasku, a obraz pokoju zafalował. Nie powinien był robić tego przed zapoznaniem się z rozkładem swojego nowego mieszkania. Bolała go głowa! Skąd się bierze ból wewnątrz głowy? Słyszał bicie własnego serca. W żołądku czuł dziwny ucisk i nagle natrafił na jakiś nieznany smak na języku... wyciągnął rękę i włączył SysOs. Komputer uaktywnił się błyskawicznie i pospieszył mu z pomocą. Za późno jednak, by uratować dywan. Odczekał cały dzień, by pozbierać się po eksperymencie, a potem udał się na spacer po korytarzach. Niemal natychmiast wpadł na Howardiego, który powitał go serdecznie. - Jak zakupy? - Nie miałem lepszych. A u ciebie? - Doskonale. Wiesz, Norb, chłopaki w pracy dopytują się o ciebie. - Naprawdę? - Norbertowi wydało się to dziwne. - Pozdrów ich ode mnie. - Jasne. Słuchaj, miałeś może jakieś nowe pomysły, o których mógłbym im opowiedzieć? - Nie. - Norbert potrząsnął głową z zakłopotaniem. - Ten jeden napytał mi już dość kłopotów. - Niezwykła z ciebie postać, Norbercie. Istny wariat. Norbert patrzył, jak Howardi odchodzi korytarzem i skręca za róg. NIESZCZERE, skomentował Jizmet 15. Widok jej zaparowanych ekranów mówił sam za siebie, lecz usta zapytały: - Czy go używałeś? - O, tak. - I jakie to uczucie? - Jedyne w swoim rodzaju. Większości ludzi chyba by się jednak nie podobało. Wyciągnęła dłoń i pogłaskała go po ramieniu. Jego dwudziesta randka, w dwudziestej restauracji, od czasu sławetnego programu na żywo. Wydawało się to niemal rutyną. Widok jej zaparowanych ekranów mówił sam za siebie, lecz usta powiedziały: - Na jak długo go wyłączasz? - Wystarczająco długo. - Wystarczająco na co? - By pokazać mu, kto jest panem. Jego setny podbój na mniej więcej sto prób. Naprawdę wydawało się to teraz rutyną. Poważnie myślał o ograniczeniu się do trzech kandydatek dziennie. Widok jej zaparowanych ekranów mówił sam za siebie. Przeprosił ją i udał się na długi spacer. SysOs prowadził go drogami, którymi nigdy wcześniej nie szedł, lecz Norbert prawie nie zauważał otoczenia. Pomimo środków poprawiających samopoczucie pompowanych do jego krwiobiegu pawilony i galerie wyglądały tak samo. Wrócił myślami do Vodkette, od której wszystko się zaczęło. Jego pierwszy podbój. Co się z nią teraz działo? TO SAMO MIEJSCE PRACY. TE SAME UPODOBANIA KONSUMPCYJNE. Dodatkowo pojawiła się uwaga, że ich SysOsy są najpewniej zupełnie niekompatybilne. Nudziłaby go teraz, po wszystkich bogatych, wyrafinowanych konsumentkach, które zdążył poznać. Ta myśl sprawiła, że nieco posmutniał, poczuł się odrobinę samotny. Późnym popołudniem znalazł się w okolicach parku. Postanowił go zwiedzić. Krzewy i drzewa mogły rosnąć swobodnie na całym obszarze poza wyznaczonymi ścieżkami. Przychodziło tu niewielu obywateli i Norbert rozumiał dlaczego. Plątanina kształtów i kolorów sprawiała całkiem chaotyczne wrażenie, a widok uschłych liści i gałęzi leżących na ziemi był dość niepokojący. SysOs pozwolił mu jednak iść dalej. Z początku trzymał się brukowanych chodników, wzdłuż których stały kamienne latarnie i inne dziwaczne artefakty. SysOs zaproponował mu wykład na temat ich znaczenia, ale Norbert odmówił. Pod wpływem impulsu skręcił w boczną, piaszczystą ścieżkę i po kilku krokach odłączył komputer. Znowu ogłuszająca cisza wobec braku podkładu dźwiękowego, znowu walenie serca i wzrastające nudności. Trawa pod jego stopami była bardzo nierówna, niczym kiepski dywan, utrudniała chodzenie. Norbert przystanął, próbując opanować wzbierającą panikę. Ekrany zaparowały, najpierw lewa połówka, potem prawa. Podniósł rękę i po raz pierwszy, od kiedy pamiętał, odłączył moduł podglądu i przesunął go na tył głowy. Jego oczy, nienawykłe do patrzenia na świat bez osłony, wypełniły się łzami. Z trudem powstrzymywał się przed zaciśnięciem powiek. Zawroty głowy stały się nie do zniesienia i Norbert osunął się na ziemię. Nieznany dotyk trawy otrzeźwił go momentalnie i pozwolił opanować nudności. Tak żyli niegdyś jego przodkowie, w dziczy, pod drzewami, słuchając śpiewu ptaków. Jak mogli to znieść, zastanawiał się; jak mogli konsumować doznając takich uczuć? Usłyszał zbliżające się szybko kroki. - Nic ci się nie stało? Wstał niepewnie i uruchomił SysOs, opuszczając ekran czołowy. Wykonał uspokajający gest, chociaż wiedział, że SysOs pytającego śledzi jego dziwne zachowanie. Potem wyczuł, że to dwoje ludzi klęczy obok niego, a na ekranie pojawiło się wyjaśnienie: BYWALCY PARKU. - Konsumencie? Potrzebujesz pomocy? Norbert, czując się już lepiej, przysiadł na piętach i odczytał przez łzy: - Ależ nie. Miałem dość... niezwykłe doświadczenie. SysOs poradził mu, by wstał, więc uczynił to i uśmiechając się enigmatycznie dodał: - Tak... naprawdę niezwykłe doświadczenie. Miłego dnia, drodzy konsumenci. Gdy odchodził w stronę ścieżki, usłyszał, jak rozmawiają o nim. - Mówię ci, to on! - Wyobraź sobie: W takim miejscu! Howardi chciał się z nim porozumieć, podobnie jak ktoś z biura urzędnika. Również ludzie z działu sprzedaży Jizmeta zostawiali dla niego wiadomości, coraz bardziej pilne w miarę upływu wieczoru. Norbert zdał sobie sprawę, że GenSys poinformował ich zapewne o zdarzeniu w parku. W świetle faktu, że za kilka dni miała nastąpić publiczna premiera wyłącznika, musieli być spanikowani. Jego SysOs nalegał, by odpowiedział na ich wezwania. Miał rację. Chcieli wiedzieć, czy "doświadczył jakichkolwiek trudności" w związku z wyłącznikiem. - Nie - odpowiedział im. - Ale to nie jest dla bojaźliwych. Spodobało im się to. Cytowali to zdanie w swoich reklamach. Przez kilka następnych dni Norbert siedział w domu, odwołując wszystkie randki i przekładając terminy sesji doradztwa finansowego. Jego SysOs miał bardzo konserwatywne poglądy ekonomiczne i odrzucał większość pomysłów robienia pieniędzy. Poza tym i tak był już bogaty. Nie był pewien, czego potrzebował naprawdę. Próbował robić zakupy, ale sprzedawcy działali mu na nerwy. Wziął udział w kilku grach sieciowych, ale nie było to już tak podniecające jak kiedyś. Erotyka na ekranie była niczym w porównaniu z jego rzeczywistym życiem seksualnym kilku ostatnich tygodni. Norbert był samotny. Rozważał podjęcie kilku nowych hobby, ale wiedział, że nie jest to rozwiązanie. Próbował dzwonić do telefonicznych linii towarzyskich, ale wszyscy interesujący rozmówcy byli wirtualni; resztę stanowili konsumenci tacy jak on, nie wiedzący, czego naprawdę szukają. Wreszcie postanowił udać się na jedną z umówionych randek. Z powrotem do rajskiej krainy, pomyślał. Artemia nie ustawiła sobie ekranów na tryb zaparowywania, nie zapytała również o wyłącznik zaraz po pierwszym daniu. Pytała o zainteresowania Norberta i jego ulubione lektury, i wydawała się odrobinę zbita z tropu, kiedy odkryła, że nie ma żadnych. Norbert trzymał się wyłącznie komentarzy sugerowanych przez SysOs, w obecności tej kobiety czuł się zupełnie zagubiony. Spotykał się już wcześniej z przedstawicielkami klas wykształconych, lecz ich zachowanie nigdy nie odbiegało od wyznaczonego schematu - rozmowy toczyły się zawsze według ustalonego planu, aż zwykła ciekawość brała górę, prowadząc do tych samych pytań, tych samych reakcji i wreszcie do łóżka. Do tej chwili Norbert nigdy właściwie nie zdawał sobie sprawy, jak sztuczne były te rozmowy. Postanowił wybiec nieco poza scenariusz. - Przepraszam, czy moglibyśmy porozmawiać przez chwilę o tobie? Zawahała się. - Zapewne chcesz wiedzieć, dlaczego poprosiłam cię o spotkanie? - Niezupełnie. Interesuje mnie, co cię naprawdę... jaka właściwie jesteś. - JEŚLI TO NIE TAJEMNICA. - Jeśli to nie tajemnica? Artemia opisała swoje zainteresowania, hobby, sympatie i antypatie, przez większość czasu recytując gotowy tekst, przesłany wcześniej przez jej SysOs komputerowi Norberta. Znudzony, poprosił o więcej szczegółów, i Artemia zagłębiła się w skomplikowane detale. Jizmet zasypał go definicjami i wyjaśnieniami w obu głośnikach, podczas gdy na ekranach pojawiały się wykresy i tablice. Potrzebował ostrzeżenia komputera, by zdać sobie sprawę, że Artemia przestała mówić i od kilku chwil czeka na odpowiedź. - Przepraszam? - ocknął się. - Powiedziałam... cóż, nieważne. - Zmarszczyła czoło. - Nie jesteś zbyt dobrze wykształcony, prawda? Nie bardzo wiedziałam, czego się spodziewać, ale chyba niezbyt przypominasz swój publiczny wizerunek, nieprawdaż? Zapadła długa cisza i Norbert przyglądał się komentarzowi BARDZO NIEGRZECZNE błyskającemu w lewej części ekranu, jednocześnie zapoznając się z listą uszczypliwych replik, jaka pojawiła się w części prawej. Wziął głęboki oddech i wyłączył SysOs. Jej komputer musiał ją ostrzec, ponieważ nagle usiadła sztywno wyprostowana. - Nie - powiedział. - Nie jestem zbyt dobrze wykształcony. Nie jestem też specjalnie bystry. Po prostu kiedyś podczas zakupów zadałem jedno głupie pytanie i wszystko to... - Zatoczył dłonią dokoła, spoza zapoconego ekranu nie widząc nawet, czy Artemia jeszcze przed nim siedzi. - Wszystko to... po prostu się wydarzyło. Przykro mi. - Ponownie uruchomił SysOs. Ona wciąż tam była. Uszło z niej powietrze i siedziała z rozdziawionymi ustami. SysOs Norberta poinformował: SILNA REAKCJA EMOCJONALNA. ZAKŁOPOTANIE. - Wyłączyłeś go - powiedziała. - Odpowiedziałeś na moje pytanie bez pomocy systemu. Wzruszył ramionami. Artemia pochyliła się naprzód. - Jeszcze nikt nigdy nie odpowiedział w ten sposób na żadne moje pytanie. PRZEJAW SZACUNKU. - Cóż, konsumencie Kamdar - powiedziała z uśmiechem, który miał zapamiętać na zawsze - być może masz w sobie ukryty potencjał... MOŻLIWE KOMPLIKACJE EMOCJONALNE. Wyłącznik był dość popularnym elementem wyposażenia dodatkowego przez kilka lat, po czym popadł w zapomnienie, zdążywszy jednak wcześniej zapewnić nowożeńcom dostatnie życie na wiele lat. Norbert nie używał go nigdy więcej, z wyjątkiem kilku krótkich chwil, by wyszeptać Artemii do ucha, że ją kocha. Był to miły akcent w trakcie lekcji, jakie wspólnie pobierali, wspaniale się bawiąc, a jednocześnie wiele ucząc. Artemia nigdy nie dokupiła wyłącznika do swojego SysOsu. Chociaż ich przyjaciele i znajomi często chwalili się posiadaniem urządzenia, kwestia jego wykorzystania w praktyce nie była podnoszona w rozmowach. - Któregoś dnia powinniśmy zapytać Jizmeta, jak często ich używano - mawiała Artemia, ale jakoś nigdy tego nie zrobili. Przełożył Marcin Wawrzyńczak