Eden Cynthia - Związani w ciemności
Szczegóły |
Tytuł |
Eden Cynthia - Związani w ciemności |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Eden Cynthia - Związani w ciemności PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Eden Cynthia - Związani w ciemności PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Eden Cynthia - Związani w ciemności - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Strona 2
B O U N D IN D A R K N E SS
(Z w ią zani w ciem n oś ci)
C ynthia E den
T łu m aczen ie: kam a85
B eta: xeo222
Poniż sze tłumaczenie w całoś ci należ y do autora książ ki jako jego prawa autorskie,
tłumaczenie jest tylko i wyłą cznie materiałem marketingowym służą cym do promocji
twórczoś ci danego autora. Ponadto poniż sze tłumaczenie nie służ y uzyskiwaniu korzyś ci
materialnych, a co za tym idzie każ da osoba wykorzystują ca treść poniż szego tłumaczenia w
celu innym niż marketingowym łamie prawo.
2
P rolog
Strona 3
-Wiem, czym jesteś.
Cade Thain ostrożnie odstawił na dół swoją szklaneczkę z whiskey i
spojrzał na kobietę przed nim.
-A czym jestem?
Jego ręce płasko oparły się na starym, drewnianym stole. Usiadła i
pochyliła się ku niemu. Miała blond włosy, skóra opalona na brąz. I
jej oczy – były koloru najzimniejszego niebieskiego, jaki
kiedykolwiek widział w całym swoim życiu.
-Jesteś wilkołakiem.
Roześmiał się głębokim i donośnym śmiechem. Jej szczęka zacisnęła
się.
-I jesteś mordercą.
Cade utrzymywał uśmiech na swojej twarzy.
-Kobieto, jesteś szalona.
-Nie, nie jestem.
Nutka gniewu, nie to było coś bliżej tłumionej furii, przetoczyła się
przez jej słowa.
-Jestem tutaj, żeby cię wynająć.
Cade spojrzał w lewo, w prawo. W tym zakątku piekła, jakim był ten
bar w Oregonie nikt nie zwracał uwagi na nikogo, lub też na nic.
-Rozmawiasz z niewłaściwym człowiekiem, powiedział wolno.
Jej spojrzenie przeszukiwało jego twarz.
-Nie tak wielu mężczyzn ma takie blizny, jak ty.
I to lodowate spojrzenie zatrzymało się na bliźnie, która zaczynała się
Strona 4
od prawej brwi i biegła w dół aż do jego szczęki. Druga blizna
ciągnęła się na jego szyi. Było ich więcej, o wiele więcej, ukrytych
pod jego ubraniem.
-Zrobione przez srebro, prawda? spytała cicho. Kiedy byłeś
młodszy, ledwo mogłeś się uleczyć.
Kurwa tak, tak było. Jego plecy były pokryte długimi,
szarpanymi bliznami. Rany zadane przez chorego dupka, którego
Cade osobiście wysłał na spalenie. Cade miał czternaście lat, kiedy
dokonał tego zabójstwa. Jego pierwsze, nie ostatnie.
-Wilkołaku...., wyszeptała. Mam wampira dla ciebie do zabicia.
3
Teraz kobieta zyskała jego pełną uwagę. Zrzucił maskę i skupił
się całkowicie na niej. Wampiry były tymi, które go torturowały.
Zniszczyły jego rodzinę, jego sforę. One stworzyły mu jego piekło.
Zrobiły z niego potwora, którym teraz był.
Pochyliła się bliżej. Jej zapach, już i tak zbyt silny, jak dla kogoś
z jego zmysłami, otoczył go. Gorzki zapach, przypominający zapach
kadzidła. Czarownica. Zapach ich zaklęć zawsze się ich trzymał. Jego
przyszła klientka powiedziała do niego:
-Wampirzyca nazywa się Allison Gray i będzie tak łatwą
zdobyczą, zwłaszcza dla kogoś takiego jak ty.
Jej palce przesunęły się po jego dłoni. Jego pazury nie wysunęły
się na zewnątrz, jeszcze nie, jeszcze nie.
-Dlaczego chcesz śmierci tej wampirzycy?
Strona 5
Głupie pytanie. Do diabła, przecież wampiry już są martwe.
Utrzymywał się przy życiu żerując na swoich ofiarach, karmiąc się
nimi. Podobnie, jak ż ywili się na mnie. Pasożyty.
-Ona jest czystej krwi.
Cholera. Teraz czarownica powiedziała coś, co miało wielką siłę
przebicia. Większość wampirów była tworzona w staromodny sposób
– byli ludźmi, którzy zostali ugryzieni, osuszeni i wskrzeszani jako
wampiry. Ale czystej krwi? Czystej krwi byli nadzwyczaj silni,
ponieważ rodzili się jako wampiry.
Na szczęście dla reszty świata, czystokrwiści należeli do
rzadkości. W przeciwnym razie, na ziemi panowałoby piekło każdej,
cholernej nocy. Ale zabicie czystej krwi?
-To będzie cię kosztować ekstra, ostrzegł.
Jej uśmiech nie sprawił, że w jej oczach pojawiło się choć trochę
ciepła. Piękne oczy, ale czarownica była zimna jak kamień.
-Zapłacę ci sto tysięcy dolarów.
Sprawy paranormalnych nigdy nie były tanie, ani łatwe.
-Zrobię to za dwieście.
Jej oczy zwęziły się. Zaoferował jej swój własny, zimny uśmiech.
-I chcę połowę z góry, zanim ruszę za moją zdobyczą.
Wiedźma zawahała się.
-Zawsze możesz znaleźć kogoś innego.
4
Całkowita bzdura. Nie było żadnych innych wilkołaków w tej części
Strona 6
USA. I kiedy chciało się zabić wampira, nikt nie wykonałby lepiej
tego zadani niż wilk. Wiedźma na pewno to wiedziała. Skinęła głową.
-Zgoda.
Usiadła łagodnie na krześle, oblizując wargi.
-Ale musisz zrobić to szybko, przed kolejną pełnią księżyca.
Zostało pięć dni. Wilkołaki zawsze wiedziały, kiedy zbliża się
następna pełnia. Byli najsilniejsi, kiedy księżyc w pełni znajdował się
na niebie. Jej palce zabębniły o stół.
-I spraw, żeby cierpiała.
Zabicie wampirzycy? Torturowanie jej? Cade wzruszył ramionami. Za
dwieście kawałków...
-Załatwione.
Jego sumienie umarło dawno temu. Zostawił je, połamane i
zakrwawione, kiedy ten świrnięty wampir go torturował. Poza tym,
nie było tak, że zabijał niewinnych. Świat będzie o wiele lepszym
miejscem, kiedy na ulicy będzie o jednego krwiopijcę mniej. Sięgnął
po swoją whiskey. Słabo wyczuwalny ogień spłynął w dół jego gardła.
Jeszcze jednego mniej....,a tysią c przybywa.
5
R ozdz iał 1
Była ścigana. Allison Gray czuła niewidzialne oczy skierowane
na nią od kilku dni. Od momentu, gdy opuściła Alliance w Nebrasce i
zaczęła tą szaloną podróż, od kiedy zaczęła się zmieniać. Jej dłonie
zacisnęły się w pięści, gdy przeciskała się przez środek tłumu w
Strona 7
Krwawej Łaźni. Krwawa Łaźnia? Jezu, co to za nazwa dla baru?
Położony w pobliżu pasma gór bar, był jak reszta małego
miasteczka – cholernie przerażający. Allison miała nadzieję, że
znajdzie prywatną przystań, ukrytą w cieniu. Nigdy nie spodziewała
się tego miasta – nie tutaj.
Malutki, zagubiony Oregon, był pełen ludzi, którzy wyglądali
jakby mogli – i zrobili to – zabili w mgnieniu oka. Powiedziano jej, że
powinna przyjechać do tego miasta i znajdzie odpowiedzi na
wszystkie swoje pytania.
Jej oddech powoli zwolnił pracę płuc, gdy wzrokiem przesunęła
wokół baru. Jak każdego z tych dni, była świadoma dziwnego bólu w
jej wnętrzu. Głód, który po prostu nie mógł być zaspokojony
jedzeniem. Nieważne, jak wiele jadła, nadal była głodna. A jej zmysły
– strasznie męczące. Tak wiele zapachów uderzało w jej nos. Alkohol.
Papierosy. Tanie perfumy. Seks. Krew. Jej nozdrza zafalowały. Krew
nie powinna pachnieć tak dobrze. Ale ostatnio...zapachy zaczęły...
- Proszę , proszę , witaj, ś licznotko...
To nie było dla niej niespodzianką. Wiedziała, że ten wielki
motocyklista zajdzie jej drogę. Facet z plemiennym tatuażem, który
obejmował jego ramiona i ogoloną głowę. Kilkanaście kolczyków
zdobiło jego twarz. I....ten facet miał krew za paznokciami. Mogła się
założyć, że ta krew nie była jego.
-Jesteś dziś sama? zapytał, gdy zaczął się do niej zbliżać.
Allison zadarła do góry głowę. Elsa, wiedźma, która ją znalazła
Strona 8
obiecała, że Allison znajdzie przewodnika w tym barze. Opiekuna,
który pomoże jej w dalszej części podróży. Elsa powiedziała, że jej
przewodnik podejdzie do Allison niezwłocznie. Wiedźma dodała
również, że będzie najsilniejszym mężczyzną w barze.
6
Allison oblizała wargi i zaczęła studiować twarz faceta przed
nią. Duży – zanotowane. Zdecydowanie silny, ale... Ale on ją
przerażał.
Jego oczy były rozognione, niemal dzikie, kiedy przesuwał nimi
po jej ciele. Allison zdała sobie sprawę, że powinna coś powiedzieć.
-Uch...ja...czekam tu na kogoś.
-Nie musisz już czekać.
Sięgnął po jej rękę. Przyciągnął ją do siebie. Allison miała zaledwie
metr sześćdziesiąt wzrostu, a ten facet górował nad nią.
-Jestem tutaj, kochanie.
Śmiech rozległ się po tym komentarzu. Facet miał przyjaciół w tym
miejscu – i można powiedzieć, że było ich sporo. I teraz wszyscy
patrzyli na nią. Dlaczego nie było więcej kobiet w tym barze? Allison
naliczyła tylko dwie w tym miejscu. Ona i dziewczyna, która
właśnie... wychodziła.
Oj, to nie wróżyło nic dobrego. Położyła ręce na klatce
piersiowej motocyklisty.
-Czy jesteś....jesteś moim przewodnikiem?
Zaśmiał się, mocny dźwięk, który uderzył w jej uszy.
Strona 9
-Och, tak, kochanie, będę twoim przewodnikiem.
Jego ręce opadły na jej tyłek.
-Będę cię prowadził całą noc.
Cholera. Ten facet nie był nim. Motocyklista ciągnął ją do siebie
jeszcze mocniej teraz, a ona próbowała go odepchnąć, ale nie była
wystarczająco silna. Historia mojego ż ycia. Nie była wystarczająco silna, aby uratować swoją
rodzinę. Nie była wystarczająco silna, aby
powstrzymać śmierć, ani wystarczająco silna, aby...
-Puść ją.
Głos był niski, ale jednocześnie ostry jak ostrze noża i silne żądanie w
nim zawarte przerwało śmiech w pomieszczeniu. Ponieważ stała
tyłem, mogła się wpatrywać w ścianę złożoną z twarzy przyjaciół
motocyklisty – twarzy, które wyglądały, jakby przeszył ich lęk i
zaczęli szeptać pomiędzy sobą.
-Thain.
Ręce, które ją trzymały złagodziły chwyt w chwili, gdy jej oprawca
wymówił to nazwisko.
7
Allison nie widziała nawet tego nowego faceta, ale jeśli był
wystarczająco przerażający, aby sprawić, że motocyklista zaczął
drżeć... Kłopoty.
-Ona jest moja, Griggs.
Zabójczo groźnym słowom towarzyszył mocny stukot kroków faceta
o nazwisku Thain, kiedy zaczął się zbliżać.
-Więc powiem to jeszcze raz, ale tylko raz... do cholery puść ją.
Strona 10
Nikt nie wydawał się oddychać w barze. Nikt – w tym ona sama.
Allison czuła palenie w płucach, ale w tym momencie zbyt się bała,
by się poruszyć. Griggs powoli, bardzo powoli, uwolnił ją od swojego
uścisku.
-Nie chciałem jej skrzywdzić. Chciałem tylko dać tej ślicznotce
trochę dobrej zabawy.
Zakładał, że mają zupełne inne pojęcie dobrej zabawy.
- Allison.
Teraz mocny, mroczny głos Thaina wymówił jej imię. Skoro znał jej
imię...musiał być jej przewodnikiem. Nikt inny nie powinien go znać
w tym miejscu.
-Podejdź tutaj.
Powoli odwróciła się, zrobiła krok i zamarła. Ponieważ Griggs
wyglądał cholernie dużo bardziej bezpieczniej i przyjaźniej niż Thain.
Był wielki, prawdopodobnie wyższy niż Griggs i bardziej umięśniony.
Jego ramiona były...rozbudowane. Allison przełknęła. Jego mięśnie
okrywał czarny t-shirt, mocno napięty na jego klatce piersiowej i
ramionach.
Jego oczy były ciemnozielone i płonęły z dużą intensywnością.
Gruba blizna ciągnęła się w dół od prawej brwi do dołu jego
kwadratowej szczęki. Blizna sprawiała, że wyglądał... Strasznie.
Ekstremalnie przerażająco. Nie – tak naprawdę, sprawiały to jego
oczy. Oczy, które obiecywały nadchodzące piekło.
-Nie wiedziałem, że ona czeka na ciebie, powiedział Griggs.
Strona 11
Jego ręce zacisnęły się na jej ramionach.
-Zawsze możesz ze mną zostać, ślicznotko.
Allison zassała głęboko powietrze i zrobiła krok w kierunku Thaina.
Jej wzrok ponownie prześlizgnął się po jego twarzy. Tym razem, to
jego usta zwróciły jej uwagę. Zrobiła kolejny krok.
8
Ręce motocyklisty opadły. Usta Thaina dziwnie okrutne i zarazem
zmysłowe rozchyliły się nieco, ukazując krawędzie białych zębów.
Jej wzrok uniósł się wyżej. Jego włosy, o ton ciemniejsze od jej,
były gęste, ciężkie, okalające mocne linie jego twarzy.
-Dotknij ją jeszcze raz, ostrzegł Thain, a stracisz ręce.
Wszyscy cofnęli się do tyłu. Nawet Griggs. Słyszała szybkie ruchy
jego kroków. Była teraz tak blisko Thaina, że mogła go dotknąć
dłonią. Prawie. Allison widziała teraz, jak nozdrza Thaina falują. Jego
oczy zwęziły się i spojrzały ponad nią. Kiedy spojrzał w bok, nie było
żadnej wątpliwości, że w jego spojrzeniu była wściekłość. Jego
ramiona zaczęły się napinać . Nie.
Allison chwyciła jego rękę i mocno ścisnęła.
-Czekałam na ciebie, powiedziała.
Mięśnie jego szczęki napięły się. Potem pociągnął ją do przodu. Jego
zapach – trochę dziki i z domieszką bogactw lasu, który do niego
przylegał, otoczył ją. Allison spojrzała na niego i starała się nie
okazywać strachu.
Poza tym miała się już więcej nie bać. To był mężczyzna, o
Strona 12
którym mówiła Elsa. Mężczyzna, który miał zakończyć jej koszmar.
Musiała mu zaufać.
-Chodźmy stąd, wyszeptała Allison.
Mogli wyjść. Iść gdzieś, gdzie jest bezpiecznie. Może mogłaby
wreszcie przestać czuć, jak śmierć podkrada się do niej w każdej
minucie. Ten mężczyzna... on mógłby powstrzymać śmierć. Dla niej
wyglądał, jakby był wystarczająco silny, by powstrzymać wszystko i
wszystkich.
Jego ramię owinęło się wokół niej. Wyprowadził ją z tego
zapadłego baru na zewnątrz, gdzie królowała jeszcze noc, a księżyc
wisiał wysoko na niebie. Jej serce uderzało tak szybko, że czuła
dudnienie w swojej klatce piersiowej. Zatrzymał się i spojrzał na nią.
-Boisz się mnie.
Jego głos nadal przypominał głęboki pomruk. Allison zdołała
tylko skinąć głową. Pomimo jej wysiłków, nic nie mogła na to
poradzić. Nie mogła...
-To dobrze, powiedział, zanim pchnął ją w ciemną uliczkę.
9
Zaraz, czekaj – To dobrze? W następnej chwili miał ją opartą o
ścianę.
-Powinnaś się bać.
Jego twarz przybliżyła się do niej. Niebezpieczna i groźna w słabym
świetle księżyca.
-Powinnaś być cholernie przeraż ona.
Strona 13
Ciało Allison zadrżało.
-Polują na ciebie, powiedział do niej, podchodzą jak zwierzynę
łowną. Są ludzie, którzy chcą twojej śmierci.
-W...wiem.
Ktoś chciał jej śmierci od lat. Pochylił się bliżej. Dziwne. Jego zęby
wydawały się ostrzejsze niż poprzednio.
-I ty tak po prostu, na ślepo wyszłaś ze mną? Skąd do cholery
wiesz, że nie jestem jednym z tych dupków, którzy chcą cię zabić?
Nie wiedziała tego. Ale nie była głupia. Albo szalona. Allison
wysunęła swój ukryty nóż i przycisnęła go do jego serca. No dobrze,
może była trochę szalona.
-Jeśli jesteś przewodnikiem, którego przysłała do mnie
czarownica, to będziesz w stanie powiedzieć mi jej imię.
Wzięła oddech i mogła prawie poczuć jego smak, ponieważ był
tak blisko. Właściwie to chciała go spróbować . Co do diabła się z nią działo? Allison mocniej
przycisnęła nóż do jego piersi. Nie na tyle
mocno, by przebić skórę, ale na tyle mocno, żeby on zrozumiał, że
ona nie żartuje.
-Podaj mi jej imię.
Tak, żeby mogła mu ufać, tak, żeby nie musiała być już sama.
- Powiedz mi.
Spojrzał w dół na nóż. Słaba zmarszczka pojawiła się między jego
brwiami, jakby próbował poskładać kawałki układanki.
-Elsa, powoli wypowiedział imię czarownicy. Elsa przysłała
mnie do ciebie.
Strona 14
Jej serce zaczęło się wolno uspokajać. Nóż odsunął się od jego
serca.
-Więc to ty.
Wielki, przerażający, mocny – tak, bierze go, jak najbardziej. On
zapewni jej bezpieczeństwo.
10
-To ciebie wysłano, by...
Wyrwał jej nóż z ręki. Cisnął nim o ziemię. A w następnej sekundzie,
jego ręka była na jej gardle. Tylko....było coś nie tak. Coś ostrego
wysunęło się z jego dłoni. Pazury? Jego szpony były na jej gardle.
Dlaczego, miałby...
-Jestem tym, którego wysłała, warknął. Jestem tym, którego
wynajęła by...
Strzał przeciął noc. Strzał, który nosił jej imię. Obserwator. Ona
była w mieście raptem kilka godzin. Już zdążył za nią tu dotrzeć?
Głowa Thaina przechyliła się w prawo. Jego nozdrza drgały.
-Wampiry.
Powiedział to słowo, jak przekleństwo. Ponieważ tak było. Większość
myślała, że wampiry nie są prawdziwe. Że to opowieści, aby straszyć
nimi dzieci. Ona była raz przestraszonym dzieckiem. Widziała
wampira, który wszedł do jej domu i żywił się na jej rodzinie. To nie
tylko opowieści.
-Musimy się stąd zabierać, szepnęła. Teraz.
Thain spojrzał na nią, marszcząc brwi. Dlaczego on się nie rusza? Czy
Strona 15
ten facet chce być zjedzony przez wampiry? To nie było najlepsze
wyjście.
Cofnął się. Cóż, to było już coś. Popchnęła go. Thain potrząsnął
głową i spojrzał na nią, jakby była jakimś psychicznym przypadkiem.
Tak, widziała to spojrzenie już wcześniej. Po tym, jak jej rodzice
zostali zabici, próbowała powiedzieć policjantom o wampirach. Ani
jeden policjant jej nie uwierzył. Posłali jej tylko spojrzenie mówiące,
że jest niespełna rozumu. To samo spojrzenie posłał jej w tej chwili
Thain. Ale nie czas na to.
- Allison!
Rozległ się ponownie ryk. Bliżej tym razem. Już nie z oddali. Warkot
zadudnił w klatce piersiowej Thaina. Uch, dobra. Następnie złapał ją
za rękę i zaczęli biec. Nie, by uciec od tego krzyku. Och, słodki Jezu,
biegli w jego kierunku. Allison próbowała hamować swoimi piętami.
-Nie możemy! Zatrzymaj się!
11
Ale było już za późno. Blond wampir wyskoczył zza rogu.
Rzucił się na nich z wysuniętymi kłami. Thain skoczył do przodu i
wbił swoje pazury – tak, zdecydowanie pazury, bardzo zdecydowanie
– prosto w gardło wampira.
Wykorzystując te pazury, Thain podniósł wampira i wyrzucił go
w powietrze. Dobre dziesięć metrów w powietrze. Allison zdała sobie
sprawę, że ma otwarte usta. Wampir przeleciał na drugą stronę alei.
Krew chlusnęła z jego gardła, kiedy próbował ręką dosięgnąć rany.
Strona 16
Próbował coś powiedzieć, ale tylko bulgot wydobył się z jego
ust. Bulgot i więcej krwi.
Thain rzucił się na niego ponownie, ale wampiry były szybkie –
tak szybkie. Wampir zerwał się i zaczął uciekać. Przez chwilę
myślała, że Thain będzie go gonić. Zamiast tego odwrócił się do niej,
falami łapiąc oddech, z nadal wysuniętymi pazurami. Jego zielone
oczy płonęły.
-Czym jesteś, wyszeptała Allison.
Uśmiechnął się. Jego kły nadal były wydłużonymi szczytami.
-Przerażona? naśmiewał się z niej.
Nie mogła już usłyszeć kroków wampira. Musiał uciec daleko i to
szybko. Allison pokręciła głową i podbiegła do Thaina. Wiedziała, że
było o wiele więcej na świecie, podobnych, obserwujących oczu.
Wampiry były prawdziwe, a ona słyszała historie o innych potworach
czających się w ciemności.
W porównaniu z nimi, miała gdzieś, czym był Cade...jedyne, co
się naprawdę liczyło to, to że właśnie uratował jej tyłek przed
wampirem. Śmiejąc się, owinęła wokół niego ramiona.
-Dziękuję!
Mógł to zrobić. Mógł zapewnić jej bezpieczeństwo. Elsa miała rację.
Ten mężczyzna – był jedynym, którego potrzebowała. Jedyny
mężczyzna, który może jej pomóc. Thain zesztywniał w jej
ramionach. Całe jego ciało było twarde jak skała. Spojrzała w górę i
patrzyła w jego oczy, które były zbyt jasne.
Strona 17
Powoli, jego ramiona zamknęły się wokół niej. Opuścił głowę
bliżej niej. Pomyślała, że jej bohater mógłby ją pocałować. Co
bardziej szalona myśl w tej chwili, to ona chciała umieścić swoje usta
na jego.
12
Zmysłowe i okrutne...a jakie byłyby w pocałunku? Ale Thain
wycofał się. Wziął ją za rękę i zaprowadził ją do alei i motocykla,
który stał w cieniu. Usiadł na niego i spojrzał na nią.
-Jeśli pójdziesz ze mną, nie będzie odwrotu.
Allison usiadła za nim na motorze. Jej uda ścisnęły jego, ręce
zawinęła wokół jego pasa.
-Nie mam do czego wracać.
Tylko śmierć. Ale Thain....oferował je życie. Silnik motocykla
warknął, a oni śmignęli naprzód w ciemność.
***
Elsa LaSpene skradała się powoli przez noc. Nie weszła do baru. Nie
było sensu. Jej ofiary już dawno tu nie było. Zamknęła oczy i
westchnęła. Słodki zapach krwi wywołał jej uśmiech. Ś wież a krew.
Weszła w głąb uliczki. Tam. Przy ścianie. Ciemne plamy krwi można
było dostrzec w świetle księżyca.
Jej place przesunęły się i dotknęły idealnej wilgoci. Tak, świeża.
Mała, czystokrwista nie pożyje długo. Wcale nie tak długo. Nie, kiedy
wilk położył na niej swoje ręce. Zabrał Allison z alei, tak jak obiecał.
Zabrał ją, ale krew już została rozlana. Wilk wcześnie rozpoczął swoją
Strona 18
zabawę.
-Lepiej spraw, żeby cierpiała, szepnęła Elsa, gdy podniosła
głowę do tyłu i spojrzała na księżyc.
- Spraw, ż eby cierpiała.
13
R o z d z ia ł 2
K urwa. Kurwa. Kurwa. Cade prowadził motocykl w głąb lasu.
Allison mocno się go trzymała z tyłu. Jej ciało było miękkie, ciepłe.
Ludzkie. Wiedźma go okłamała. Wystawiła go. Niech to szlag. Nie
pisał się na zabicie człowieka. Nie kogoś takiego, kto pachniał jak
róże i wyglądał, jak najsłodszy grzech, jaki kiedykolwiek widział. Nie
ją .
Motocykl zaryczał, gdy przyśpieszył. Szybciej. Wkrótce drzewa
przerzedziły się i widział wyraźny zarys swojego domku. Mały, ale
wykonany z ciężkiego drewna, które mogło oprzeć się ostrej zimie, a
on doszedł do wniosku, że chatka będzie odpowiednim miejscem na
przetrzymanie wampira. Aby ją zabić?
Jego palce zacisnęły się na kierownicy. Cade zatrzymał
motocykl i wysunął nogą podpórkę. Nie odezwał się pierwszy,
ponieważ gniew dusił w nim słowa, które chciał powiedzieć.
-Dziękuję, że nas stamtąd zabrałeś, powiedziała.
Do diabła, nawet jej głos był seksowny, gładki i miękki, z nutką
chrypki, która przywołała mu obraz skotłowanej pościeli i ciepłego
ciała.
Strona 19
-Thain, ja...
Odwrócił się do niej.
-Cade.
Zamrugała swoimi szeroko rozchylonymi „przeleć mnie w sypialni”
oczami, gdy spojrzała na niego.
-Co?
Jego wyostrzone zmysły wzroku, pozwoliły mu zobaczyć ją
doskonale w ciemności. Z łatwością mógł odczytać jej zmieszanie.
-Nazywam się Cade. Cade Thain.
I dlaczego on w ogóle z nią rozmawia? Ona powinna już nie żyć.
Ale... Ale zsiadł z motoru, biorąc ją pod ramię i prowadził ją do
domku, jakby byli na jakiejś cholernej randce. A ona poszła razem z
nim. Musiała stawiać podwójną ilość kroków, aby za nim nadążyć, a
jej długie, ciemne włosy muskały jego rękę, gdy szli.
14
Jagnię prowadzone na rzeź . Otworzył drzwi. Wsunęła się przez próg, nie wahając się nawet przez
chwilę, wchodząc na ślepo, ufając
mu. Zaufanie, które go wkurzało. Zatrzaskując za sobą drzwi, Cade
rzucił się na nią. W mniej niż sekundę, miał jej ciało przyszpilone do
najbliższej ściany.
Jego ręce były na niej – cholera, jaka ona jest mię kka – a jego
zęby były gotowe do rozdzierania i rozrywania. Tylko...on nie
zamierzał niczego rozdzierać. Jej spojrzenie było na nim. Światło z
korytarza wylało się na nich i ujrzał niewyraźny złoty pierścień, który
otaczał jej źrenice.
Strona 20
Złoto wokół jej oczu było jednym ze znaków, które naznaczało
ją jako wampira czystej krwi. Złapał ją za lewą rękę. Podniósł do
światła.
-Cade!
Allison krzyknęła.
-Co ty....
Znamię tam było. Krwistoczerwona róża, w zagięciu jej dłoni.
Prawdziwe, oryginalne znamię. Czystokrwista. Kurwa mać.
-Nie jesteś człowiekiem, powiedział.
Niefortunnie się to dla niej składa. Jej oczy rozszerzyły się jeszcze
bardziej.
-Uch, tak, jestem.
Znów szarpnęła się w jego uścisku. Uniósł tylko brew i nadal ją
trzymał.
-Kto cię wysłał dziś wieczorem do tego baru? zapytał ją Cade,
ale już znał odpowiedź.
-Ta sama wiedźma, która przysłała ciebie.
Allison wciągnęła powietrze.
-M...moja przyjaciółka Elsa. Ona mi powiedziała, że ty tam
będziesz – że zapewnisz mi bezpieczeństwo i...
Zaczął się śmieć.
-Nie masz żadnego pojęcia, co?
Nic dziwnego, że wiedźma była tak pewna siebie. Allison spojrzała na
niego, długie sploty jej włosów przesunęły się na jej ramię. Jej skóra