Cyrk dla dzieci

Szczegóły
Tytuł Cyrk dla dzieci
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Cyrk dla dzieci PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Cyrk dla dzieci PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Cyrk dla dzieci - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 * Strona 2 Strona 3 Strona 4 Strona 5 E.Wende& .nszer, 'fcodz H. Altenberc le & 5p. £wów. Strona 6 Strona 7 A d a m Z ag ó rsk i Cyrk to wielka, krągła buda — Konfitur Jaś nie zjadł z Władzią, W niej się dzieją różne cuda. Jur nie rozbił nosa Jasi----- Tam każde stworzenie boże — Słowem — gdy cała gromadka Hej — dokazuje, jak może. Dzieciąt grzeczna — rzecze matka Zaczem strasznie jest wesoło—: Tak do tatka: „Dziś weźmiemy Psy kupą skaczą przez koło, Je do cyrku?" —Chcecie?— „Chcemy!!! Kot rachuje, człowiek szczeka, Krzyczą malcy — klaszczą w dłonie Małpa udaje człowieka — Oczko błyszczy — buzia płonie, Niedźwiedź ryczy że aż strach — Nóżki zda się biegną same — Świnka tańczy rach ciach ciach. Rączki ciągną tata — mamę. Takby w cyrku chciał być w mig Więc gdy psot nie robi Tadzio, Każdy ten ciekawski smyk. Gdy Helusia nie grymasi — E.Wende Sp.Warszawa.- L.Fiszer, & H .A Itenberg, (j.Seyfarth, E.Wende&Sp. Lwów. Strona 8 Biblioteka Narodowa $ Warszawa ^ 00° 30001017836058 Są już w cyrku. — Grzecznie siadły - Tak mówi mamcia Halusi, Ze wzruszenia aż przybladły — A Halusię wstyd aż dusi. I nieśmiało: szu — szu — szu — W całym cyrku hałas — krzyk: Szepczą, patrząc tam i tu. Jakież to świneczki szyk! — W ławkach ludzi pełno wszędzie. — Zwłaszcza druga, — aż rwie oczy, Ojojojoj co to będzie! Kiedy kwiknie i poskoczy — A w tern naraz: cicho sza! — Brawo — Brawo! Brawo! Brawo! Bęben huknął razy dwa... Jeszcze tylko mała chwila A za temi kroczą żwawo I portjera się odchyla: — Z równym wdziękiem—z równą wprawą Dwa drugie wieprzki —błazenki, Hurrr — wtacza się pusty kloc — Pajaca trzymając się ręki. Na nim świnki dwie hoc hoc, — I krząkaniem w dowód łaski, Niczem grzeczne panieneczki, — Dzięk składają za oklaski. Czysta skórka i majteczki Tak i w życiu często bywa, „Niechże zobaczy Halinka, Że człek świnki oklaskiwa, Że myje się nawet świnka — Byle tylko były one I trzyma się, jak najprościej, W ładne suknie ustrojone. Kiedy wychodzi do gości. “ Lecz wiedz: —taki człek jest głupi, — Za grosz suknię każdy kupi. Strona 9 Strona 10 Ledwie tamto się skończyło, Przygrywa na katarynce A tu znowu zadudniło — Do tańca maleńkiej śwince I na scenę wpada w skok A ta, jak tam umie, fika Wieprzak wielki, istny smok. Arcyskocznego walczyka. Hrum, hrum r - w koło pędem goni, Śmieją się — klaszczą ludziska. A na nim siedzi na grzbiecie Jaś kapelusz na dół ciska. Błazen, grając na harmonji. Zaś jegomość jakiś stary \ tak w szalonym impecie, Aż założył okulary — Nic nie zważając na głowę, I tak mruczy: — „Co za dziwy Walą w koła papierowe, Świnia, jak człowiek prawdziwy, Które trzyma klown i taka, Kiedy musi —albo chce Druga jak on, psia pokraka. Niekoniecznie bywa fe* — Hej przebili trzask — prask — trzask Oj! wy chłopcy nic dobrego! A to radość — kwik i wrzask. Bierzcie sobie przykład z tego. Z tej radości jedno prosię Z okularami na nosie Strona 11 Strona 12 Pies, który koszów nie dźwiga, Takich dumnych piesków kilka, Trzód nie strzeże, ani domu, Zabawia publiczność oto, Dzikiej zwierzyny nie ściga, Iście z lekkością motylka Niepotrzebny jest nikomu, Przez koła skacząc z ochotą. Żyje zatem tylko z łaski Zasię dwoje jest tych kół. — Kucharki —pani lub pana. Błazen, nagiąwszy się w pół, Malarze zeń robią obrazki, Jedno z nich dzierży u głowy, A brzydkie dzieci — „hamana“ Drugie znowu czyni z rąk. Ciągną za ucho — lub ogon, Pieski biegną, skaczą w krąg, Szczypią, kopią w brzuszek nogą A na nich urządza łowy W końcu pies ma tego dość Z miną chytrą błazen drugi, 1 zawarczy: hau! psiakość! Łapiąc w worek ciasny, długi, A wzgardziwszy z „łaski" szpyrką Skoro zaś weń pieska schwyci Wstępuje—choćby do cyrku. Zaraz się rozgłośnie szczyci Tam ma wprawdzie życie twarde, I kręci czapką na nodze, — Lecz szacunek a nie wzgardę, Ale się zawodzi srodze. Nikt nie powie mu tam: kiep, Cóż mu bowiem z tej obławy, Bo zarobi na swój chleb. Kiedy worek jest dziurawy, Pies wpadnie, hauknie — wyleci - Śmieją się więc z błazna dzieci. Strona 13 et a* o n p - f 4' / j « li& 3ł« i/^ i ws traer <2r Strona 14 Duży osioł, krowa, koń, Ta dźwiga talerz kopiaty Lecz największe zwierzę słoń. Kapusty, — owa sałaty, Na czterech słupach się toczy, Inna na wety dla pana Brzuch — beczka, jak kropki oczy, Niesie całą wiązkę siana, Kości toną w grubem mięsie, Słoniowska mość prędko łyka. Gdy idzie, ziemia się trzęsie. Wszystko, jakby czarem, znika. Z tyłu ogon mały ma A potwór niesyty ryczy!! Z przodu zaś kły straszne dwa Jeszcze więcej pożreć życzy. — Między niemi trąbę wielką, Kłapie uchem — szarpie dzwonek: Z niej posługę robi wszelką, Dawać prędzej! dawać jeszcze! Gały szary, niby mysz, Małpki czują lęku dreszcze, Ma trzy metry wzdłuż i wzwyż. Trzęsie się w nich każdy członek. Wreszcie ciskają półmiskiem Przy postawie tak straszliwej I rozbiegają się z piskiem. Jest słoń niezmiernie poczciwy, Panie słoniu! Jest to ładnie? Mądry, figlarny, łagodny, Robić takie awantury! Tylko zawsze bardzo głodny. Przez to wszystkim nam wypadnie W cyrku dobrze głód ten znają, Zaliczyć Cię między gbury! Więc gdy słonia wprowadzają, A to hańba! — Nie dbasz o nią? By ugłaskać — groźne wierzę — Hola! myślisz, panie słoniu, Naprzód dają mu wieczerzę. Źe gdyś — wielki, silny, gruby Sadowi się słoń z wygodą, Niema na Cię rady wcale? Serwetkę mu wiążą pod brodą, I drwić z świata śmiesz zuchwale! A małpki, jako kelnerzy, O i ty nie ujdziesz zguby, — Każda z czemś do gościa bieży, Bo gdy strzelec zrobi paf Ta niesie słodkie buraki, Legniesz trupem pośród traw. Tamta kalafior, — ziemniaki — Strona 15 £ V \ x Strona 16 Gdy się wreszcie najadł słoń, Słoń najgłośniej porykuje.— Inny humor wstąpił doń. — Błazen się tern rozkoszuje — Rozjaśnił uśmiechem lice: Aż przymknął oczy z zachwytu. „Hej-ha podawać tablice! Jedna małpka, pełna sprytu, Mam chęć teraz wzniosłą, czystą Pysznie go małpuje w ruchu. Stać się malarzem artystą A więc inne wrzasną: „uhui“ Małpki pędzą — szust — szust — szust Dając tak wyraz radości, Spełnić nowy pański gust. Źe aż głowa boli gości. Kiedy wszystko już gotowe — Stąd płynie taka nauka — Wchodzi błazen — zadarł głowę, Że kto w domu wrzeszczy, huka, Brzuch wypiął — na trąbkach staje... Papier bazgrze, książki plami, I znak do zaczęcia daje. Ten sam się równa z małpkami. Skrzypią ołówki, rysiki — I pochwały on nie zażna; Każdy jak umie i zdoła Chyba od głupca lub błazna. Kreśli kółka, kreski, koła. Hałas — wrzawa — piski — krzyki. Strona 17 Strona 18 Cygan jest wielkim brudasem — Ma dwa garby albo jeden — Przystraja się ledwie czasem. I raz pije na dni siedem. Nie ma domu, ani chaty, Biega jak wicher, po piasku. Włos zaś czarny a kudłaty, I nie robi nigdy wrzasku. Twarz ciemną, goloną brodę. Takie właśnie towarzystwo Nad wszystko kocha swobodę. Przed wami się popisuje. Więc się niczego nie uczy — Niedźwiedź przemógłszy lenistwo, Tylko po świacie się włóczy. Na krasnej kuli tańcuje. W tej włóczędze udział — szczerze Dla trzymania równowagi Cyganowa żona bierze, Na kijku łapy założył. — Od urodzin aż po skon A dla dodania powagi Taka sama jak i on. Ryczy. —Aż się zatrwożył Żyją prośbą i kradzieżą. Wielbłąd, — kląkł. — Na jego grzbiecie Czasem zarobią niedużo, Chronią się małpa i dziecię. Gdy ludziom z kart lub rąk wróżą, Ale bądźcie wy bez trwogi! A głupcy płacą i wierzą. Choć tak ryczy nie jest srogi — Często się jednak zdarza Raczej bierzcie stąd naukę, Spotkać cygana — hecarza, Co przez pracę zdziałać można, Co chodzi z małpą, niedźwiadkiem Jeśli bestya czworonożna — A nieraz, rzadkim wypadkiem, Taką trudną robi sztukę. I z wielbłądem. Zwierz ten znany, Że w Afryce jest chowany. Strona 19 Strona 20 Przez sznur do zabawy skacze — Zła, że choć z niej taki fryc, — Kotków rodzeństwo bliźniacze. — To przy kotkach znaczy nic. Ach —*milutkich kotków dwoje! Cały cyrk oczarowany!!! Lśnią się na nich czyste stroje, Cudaczne pajace dwa — Kapelusze pełne wstęg. Na szczudłach, niby bociany, Elegancya! wykwint! wdzięk, Rżną na skrzypcach, że aż ha* Niby to grzeczne dzieweczki Skoczny miau-miau marsz od ucha. Ujęły się za łapeczki Lecz ich zgoła nikt nie słucha, — I podrygują do taktu. Nie spojrzy ni pół minuty Nie podziwiać kotków jak tu! Na śmieszny figiel pajaca, Więc błazen w skrawej czerwieni, Co do nosa przypiął nuty.— Co sznur trzyma wraz z buldogiem, Wszystko wzrok na kotki zwraca. Patrzy w nie w zdumieniu srogiem Tak to, gdy kto czysty, zgrabny Matka — kot aż się rumieni Mądry, miły i powabny Z pychy. — Zaś buldog z ukosa Jedna serca ludzkie łatwo. Też podziwia. — Płaskonosa Pamiętajże o tern dziatwo! Małpa nawet ze zdziwieniem Mierzy kotki swem spojrzeniem.