Co znalazłem w stawach i kałużach
Szczegóły |
Tytuł |
Co znalazłem w stawach i kałużach |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Co znalazłem w stawach i kałużach PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Co znalazłem w stawach i kałużach PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Co znalazłem w stawach i kałużach - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
4 tąp.
Strona 2
£ KStA* « *
Strona 3
L4$S\M 3
Strona 4
Strona 5
FuSłłUHSSssSil?■*. Mi P<?
N l*%i
CO ZNALAZŁEM
W STAWACH I KAŁUŻACH
Strona 6
mmmmmm
wmBBSBBBw
DRUKIEM M. ARCTA W WARSZAWIE ORDYNACKA 3
Strona 7
MOJA BIBLJOTECZKA
CO ZNALAZŁEM
W STAWACH I KAŁUŻACH
o p o w ie d z ia ły *
&
A DZIECI '
i
JUla r i a, 'lx)oT'£'ho.
A ZCZYO KSIĄŻE& j kllL»7£
z liozn em i rycin am i.
^ :V;
iWN|K*WI J M H M 0 W I
■W
WAR S ZAWA
N A K Ł A D E M I D R U K I E M Al. A R C T A
1907
Strona 8
Strona 9
S zan o w n y czytelniku! pozwól, że ci się p r z e d
staw ię; n azy w am się W ła d e k Zaw ichro w ski, m am
lat d zie się ć i je s te m ucz n ie m klasy w stępnej.
Nie wiem, kto p ierw szy p o d ał te n w yborny
projekt, że b y uczniom z a d a w a ć mniej lekcji do
domu; k tok o lw iek on jest, wyrządził nam w ielką
przysługę. T e r a z , gdy w ra c a m y ze szkoły, m a
my d alek o w ięcej w oln ego czasu. W zeszłym
rok u sk o rz y sta łe m z ład nej w iosny i uprosiłem
ro d z ic ó w , ż e b y mi wolno było o d b y w a ć długie
s p a c e ry za ro ga tkj B e lw e d e rsk ie . W iem , że j e
d n e o so b y z b ierają ró ż n o b a rw n e kw iaty lub p a
c h n ą c e zioła, inne zn ó w m otyle i owady.
J a byłem skrom niejszy w m oich u p o d o b a n ia c h .
Z w ykle za b ie rałe m z s o b ą słoiki, czerpaki,
siatki i w łóczyłem się około s ta w ó w i row ów ;
z a ciek aw ia ły mnie istoty tam żyjące. C hciałem
przytym o d n a le ź ć rybki, koluszkam i zw an e, a ż e
by je um ieścić w akw arjum , tak, jak to zrobił
mój kolega. Dużo straciłem c z a s u na szukanie,
ale nie żałuję teg o i d o tą d nie m o g ę się d o ść
Strona 10
nadziwić, ż e b y k a łu ża brudnej wody, s t a w z a r o
sły, mógł z a w i e r a ć tyle s t w o r z e ń c ieka wych!
Drobniejsze i ciekawsze zwierzątka zabiera
ł em do domu, gd zi e ur ządzi łem sobi e s k r o m n e
ak warj um z e słoja i ś l ed zi ł em w nim ich życ ie
z dnia na dzień.
M u s z ę wy z na ć, że i r od z i c e zaint eres owa li
się b a r d z o mojemi w y c i e c z k a m i i c z ę s t o u d zi e
lali mi p o ż y t e c zn y ch r a d i w s k a z ó w e k .
S po rz ą dz ił em s obi e gruby k aj e t i z a cz ą ł e m
s p i sy wa ć w nim s woj e s po st rz e że ni a, od c z as u
do c zas u o dc z y ty w a ł e m je k o le go m i zd a je mi
się, że to ich z a ch ęc ił o do p o d o b n y ch s p a c e r ó w
i poszukiwań.
Dn ia 27 c z e r w c a p r z y p ad aj ą imieniny ojca,
bo ma my j e d n a k o w e imiona. P r z e pi s ał e m moj e
notatki do ł a d n e g o zes zyt u, oz dobi łem o k ł a d k ę
ry su nk iem z liści i roślin w o dn y ch , dał em tytuł:
« C o zna la zł em w s t a w a c h i k a ł u ż a c h » i of ia r o
wa łe m tatusiowi.
Z d a j e mi się, ż e t e n w i ą z a r e k był dobry, bo
ojciec uś ci skał mię czule.
— C z y ś już po zn ał ws zy st ki e s t wor zeni a, k t ó
re są w s t a w a c h i k a ł u ż a c h ? —spyt ał mnie.
— O tak, p r o s z ę tatusia, j es t em p ewny , ż e nic
n o w e g o już nie znajdę.
— J e s t e ś t eg o pewny?
— Najpewni ej szy, p r o s z ę ojca.
— D o s t a n i e s z o d e mnie u pomi nek, k t ór y ci
wy ka ż e, ż e nie mas z racji: j es t to szkł o p owi ęk-
Strona 11
Strona 12
s z a ją c e . W e ź k ro p lę w ody z tw ego stawu, nalej
na szkiełko i p opatrz.
N atu raln ie w yk ona łe m z le c e n ie ojca. 1 co z o
baczyłem ! Nikt nie uwierzy: zu p e łn ie now y świat
zw ie rzę cy . W iw at szkło p o w ięk sz ające ! M am
n o w e zajęcie, n o w e w yław ian ie ow ych n iew i
dzialnych dla o k a s tw o rz e ń i spisy w an ie now ych
n o tatek .
Ku jesieni s p o ro się te g o n azb ierało . A że
n astały już zim na i słoty, m usiałem z a n ie c h a ć
m oich p r z e c h a d z e k i zają ć się czym innym; n o
tatki za ś m oje m am a w zięła do przejrzenia.
D o B o żeg o N a r o d z e n ia c z a s zleciał prę d k o .
N a d e s z ła gw iazdka, a z nią ró ż n e n ie s p o d z ia n
ki. Nie wiem, n a p ra w d ę , sk ąd ro d z ic e z a w sze
Wiedzą, jakie s ą ż y c z e n ia dzieci?
P o w ie c z e r z y wigilijnej z a p alo n o ch oinkę, po-
tym m a m a p o d a je mi ja k ą ś m ałą k s ią ż e c z k ę . O d-
Wijam. C zy tam tytuł i sam so b ie nie w ierzę:
*Co znalazłem w s ta w a c h i k ału ża ch >. O d w r a
cam k a r tk i—to moje no tatki w yd ruko w ane!
M yślałem , że c h y b a ze s k ó ry w y sk o cz ę, taki
byłem rad!
N ie je d e n m o że zauw aży, że k siążka jest pi
s a n a stylem nieliterackim ; ale, moi p aństw o , nie
je s te m ani P ru sem , ani S ienk iew icz em , tylko, jak
m ów iłem na w stęp ie, uczniem klasy w stęp nej.
D la innych notatki moje rnogą w y d a ć się n u
d n e — takim p o ra d z ę , że b y nie czytali książki
całej cdrazu; niech mój czytelnik pójd zie nad
rowy, staw y i k ału że i z a p o z n a się z ich miesz-
Strona 13
— 9 —
k ań c am i — w te d y spraw dzi n a o c z n ie m oje s p o
strze żen ia.
J e s t e m pewny, że w te d y nie znudzi go c z y
tan ie ow ej książeczk i.
Ż y c z ę ci w ięc czytelniczko lub czytelniku p o
w o d z e n ia na twoich w y c ie c z k a c h w celu s p r a w
d z e n ia teg o , co ja widziałem.
1. Błotniarka.
Byt piękny dzień majowy, kiedy p o ra ź p i e r
wszy stan ąłem przy staw ie w parku za ro gatkam i
B elw ederskiem i.
S ta w był z a ro ś n ię ty i zamulony: w jednym
m iejscu cały p o
kryty rzęsą
(d ro b n e pływ a
ją c e roślinki w
p o staci listków)
( r y s . 1). Zbli
żam się i Widzę
śilm aka o dużej
muszli, zw an eg o
bł ot niarką % s ] - R zęsa w odna.
(rys. 2). W y s u
nęła gło w ę i w y pro stow ała rożki, jak kołki, a w t e
dy s p o s trz e g łe m dw o je cz arn yc h ocząt, tuż u p o d
sta w y rożków .
C o p ra w d a, do te g o c z a s u sądziłem , że śli
maki nie m ają oczu.
Strona 14
B łotn iark a była z a ję ta zjadaniem rzęsy. O d
c z asu do c z a s u k u rczy ła
swoją m ięsistą no g ę i w ten
sp o s ó b p o su w a ła się po
p o w ierzch n i wody.
Zajął mnie ów ślimak,
po stano w iłem w ziąć go do
ręki, że b y p rz y jrzeć mu
się bliżej, ale zaled w ie
w ysunąłem rę k ę , gdy bło
tn ia rk a n a ty c h m ia st w c ią
g n ę ła n o g ę i głow ę do
muszli i jak kam ień o p a
Rys. 2 .” B łotniarka. dła na dno staw u.
W ięc ej jej te g o dnia
nie widziałem .
2. Zatoczek.
N a s ło n ecz n ej s tro n ie staw u pływało kilka
innych ślim aków, o muszli sk rę c o n e j, były to z a-
t o c z ki (rys. 3).
P a t r z ą c na nie zda le k a, byiem pewny, że ty l
ko s a m e m uszle pływały po p ow ierzchni. T y m
c z a s e m w cale t a k nie było, t rz e b a było tylko
m ieć cierp liw o ść dłużej im się p rzy patry w ać.
N iedługo m uszla ta z a c z ę ła się ru sz ać, odw róciła
się i w y su n ął się z niej z a to c z e k . P o szu k u je
on w staw ie najdelikatniejszej roślinki, zjada ją,
i znow u k u rc zy się i kryje w swej muszli; od-
Strona 15
— 11 —
w ra c a j ą przytym do g óry i ta k leży p rz e z c z as
jakiś, m o ż e śpi, m o
ż e myśli, k tó ż to wie.
P óźniej d o w iedziałem
się, d la c z e g o m a t a
ki zw yczaj: zato c zk i
p o trz e b u ją do o d d y
c h a n ia dużo p o w ie
trza, nie w y s ta rc z a im
to, k tó re je s t r o z p u s z
czone w w o d z i e ,
w ciągają je w ięc z
z e w n ą trz i d latego
o d w ra c a ją otw ó r m u
szli ku pow ierzchn i
w ody.
W ie lk ą p rzysługę 3- Zatoczek.
w yrządziły mi o w e
z a to c z k i w moim akw arjum (słoju), bo wyjadły
z niego całą pleśń, d o s k o n a le go w ięc oczyściły.
3. Pijawki.
Razu je d n e g o u siadłem n ad staw em , w łoży
łem k o n ie c m eg o kija w w o d ę i patrzyłem , jak
się b ę d ą z a c h o w y w a ć m ie s z k a ń c y o w e g o stawu!
P ie rw sz y zbliżył się pływak, s zyb ko obleciał
kij d o k o ła i odpłynął, potym czo łgała się po nim
Strona 16
— 12 —
jakaś liszka długi czas i ta te ż poszła sobie, wkoń-
cu uczepiła się p i j a w k a .
E ys. 4. Pijaw ki lekarskie w akw aijutn. 1 i 2—pijawki przycze
pione tylnym sm oczkiem do podłoża, 3 —widziane ze spodu, ty l
n y sm oczek odczepiają w łaśnie od szyby, podczas gdy przedni
w yciągają do przyczepienia się, 4 —pełzająca pijawka, uczepiona
mocno tylnym smoczkiem, 5 —pijaw ka w ysadzająca sw e szczęki nad
pow ierzcłm ię wody, um ocow ana do szkła obydwom a sm oczkam i,
6 —pływ ająca, 7—oprzęd z jajam i n a brzegu ziem istym .
P o d n o sz ę kij do góry; pijawka trzyma się mocno
przysawką; przewracam kij—i ona się przewraca
i teraz swą przysawką je s z c z e mocniej się uczepiła.
Strona 17
— 13 —
— T o ty, k o c h a n e c z k o , m a s z aż d w a s m o c z
ki! pi, pi! P a t r z ę —p ię ć p a r oczu... A wtym zbli
ża się do m nie d z ia d e k o kiju.
— N ie c h n o mi kaw aler da tę pijawkę.
— P ro s z ę , pow iadam , a p o c o o n a wam,
dziadku?
— Ano, widzisz, jak mi p alce po kurczy ło?
P ijaw ka krwi t r o c h ę w yssie, z a ra z lżej będzie.
— Mój dziadku, p rz e c ie ż to nie s ą pijawki
lek arskie, tylko k o ń sk ie, p o d o b n o sp raw iają r a
ny b a rd z o b olesne.
— Nic nie s z k o d z i—od p o w ie ż e b ra k — ja tam
nie taki delikatny.
T y m c z a s e m pijaw ka u c z e p io n a do dłoni s t a r
ca, c o r a z w ięcej pęc zn iała, aż n a r e s z c ie o d p a
dła, jak m artw a, ta k się opiła, pijaczka. S p o j
rzałem n a r ę k ę d z ia d a - trzy m ałe ranki w idnia
ły w k s z ta łc ie tró jk ąta, w id ać pijaw ka ta k m a
u ło żone s w e o s tre szczęki.
— N ie sądziłem je d n a k — p o w iad a m do s t a
r u s z k a — że b y i k o ń s k ie pijawki były u ży tec zn e.
— N ie b a rd zo o n e tam p o ż y te c z n e . G d y w ła
ściciel re stau racji, ot w tym ogrodzie, h o d o
w ał ryby w swym staw ie, to mu pijawki wielkie
s z k o d y wyrządzały: p rz y cze p ia ły się do ryb i d o
pó ty ssały krew , aż ry b a usnęła. D o b rz e , że o ne
do c z e rw c a s ied zą tylko w wodzie.
— A potym co się z niemi dzieje?
— W y c h o d z ą n a brzeg, rob ią kilka k ory tarzy
W ziemi i kryją się w rricłj; tam ze śliny swojej
lepią k o k o n w ielko ści żołędzia, p rz ek łu w ają go
Strona 18
— 14 —
i sk ład ają od 10— 12 m ałych jajek, p o czy m z n o
wu białą śliną oblepiają k okon.
— A co poty m ?— pytam zaciek aw io n y .
— P o trz e c h m ie s ią c a c h w ylęgają się m łode
pijawki, k tó re d o p ie ro po c z te re c h latach d o r a
stają wielkości sw oich rodzicó w .
— D zię k u ję wam, dziadku, z a te za jm ujące
w iadom ości, nie w iedziałem o tym. D o b rz e , ż e ś
my się tu spotkali. M o ż e się je s z c z e k iedy z o
baczym y. T y m c z a s e m m u s z ę w ra c a ć . D o wi
dzenia!
W ło ży łe m pijaw kę do słoika i p o s z e d łe m do
domu; po d ro d z e kupiłem p a r ę p i j a w e k l e
k a r s k i c h , aby p r z e k o n a ć się, czym się różnią
od k o ń sk ic h i w łożyłem je do o s o b n e g o słoja,
ab y się przy jrzeć jak o n e p rz y c z e p ia ją się do
szk ła ow em i sm oczkam i. A że znalazłem w je
dnej z m oich k s ią ż e k śliczny o b ra z e k akw arjum
z pijawkami, p rz e ry s o w a łe m go do sw e g o p a
m iętnika, ab y utrwalić s o b ie w pam ięci to, czeg o
się o nich dow iedziałem .
4. Eomary,
Była już d ru g a p o ło w a maja, gdy p rz y s z e d łe m
n a d staw i z a c z e rp n ą łe m słoikiem w ody.
M n ó stw o stw o rz e ń d robniutkich roiło się W
niej, ale m nie tym ra z e m głów nie chodziło o l i s z -
Strona 19
k i k o m a r ó w (ry s.5). Czytałem bowiem w «W y
pisach*, że komary lęgną się w wodzie stojącej,
więc byłem ciekawy jak wyglądają. W krótce też
dojrzałem drobną, wysmukłą liszkę o dwuch ogon
kach: jeden z nich służył jej za ster przy pływa
niu, a drugi, jak
się okazało, nie
był wcale ogon
kiem, tylko rur
ką do oddycha
nia.
Liszka rusza
ła się nadzwy
czaj szybko, od
czasu do czasu
wypływała n a
powierzchnię
w o d y , w ysta
wiała rurkę do
góry, nabierała
powietrza i zno
wu zanurzała się
w Wodę, wyko-
nywując przy-
tym t y s i ą c e R ys. 5. K om ary: 1— sam iczka, 2— sam iec
Śmiesznych ru- 3 —jajka, 4— liszka, 5— poczw arka.
chów: to ucie
kała przed jakimś większym owadem, to goniła
mniejsze, ażeby je pożreć, to naraz zwijała się
w kłębek i koniuszek swej trąbki brała do pysz-
Strona 20
— 16 —
czka, a to wtedy, gdy o tw ór do oddychania z a
tkała w o d a —to było najzabawniejsze.
Wylałem w odę ze słoja i zaczerpnąłem jej
w innym miejscu stawu, tam, gdzie w oda była
najpłytsza.
T e raz dostrzegłem znacznie mniej liszek, ale
zato na wierzchu pływały poczwarki komarów,
które miały kształt jakby dziewiątki. Widziałem,
jak z jednej poczwarki wysuwał się łebek owadu.
Postawiłem słoik w słońcu, a sam usiadłem pod
drzewem, ażeby przyjrzeć się, co będzie. S ie
dzę i oto przyszedł mi na myśl wczorajszy dzia
dek. D otąd widziałem jedynie dziada ż e b rz ą ce
go, albo m odlącego się — ale ten tak rozsądnie
mówił, taki miał przyjemny wygląd... chciałbym
go jeszcze kiedy spotkać. W tym patrzę, nieo
podal siedzi ten sam dziadek. Pobiegłem do
niego, przywitałem się i usiadłem tuż obok.
— Widziałem cię zdaleka — powiada staru
szek.
— A co tu robicie, dziadku?—pytam.
— Jem obiad, mam tu chleb, sól i w butelce
wodę, którą popijam.
— A dlaczego w domu nie jadacie?
— Bo nie mam domu, mój chłopcze.
— I w nocy nie m acie domu?
— Na noc idę do domu noclegowego, jeżeli
uzbieram 6 groszy, a gdy ich nie mam, to kła
dę się pod drzewem. A czego to kawaler dziś
szuka?—zapytał dziadek, chcąc zmienić rozmowę.