Ciulak Paula - Zakochani w mafii 02 - Ryzykowna miłość
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Ciulak Paula - Zakochani w mafii 02 - Ryzykowna miłość |
Rozszerzenie: |
Ciulak Paula - Zakochani w mafii 02 - Ryzykowna miłość PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd Ciulak Paula - Zakochani w mafii 02 - Ryzykowna miłość pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Ciulak Paula - Zakochani w mafii 02 - Ryzykowna miłość Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
Ciulak Paula - Zakochani w mafii 02 - Ryzykowna miłość Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Strona 1
Strona 2
Strona 3
Playlista
Sweet But Psycho – Ava Max
Shout Out to My Ex – Little Mix
Kings & Queens – Ava Max
Bad Romance – Lady Gaga
Good Girl Gone Bad – Rihanna
Back to Life – Zayn
Wolves – Selena Gomez feat. Marshmello
Echo – KaeN feat. Ewa Farna
Play with Fire – Nico Santos
Heaven – Julia Michaels
Good Guy – Zayn Malik
In My Blood – Shawn Mendes
Love Me Like You Lie – Eminem feat. Rihanna
Burn With You – Lea Michele
Cry – Rihanna
One Last Time – Ariana Grande
She – Zayn Malik
The Man – Taylor Swift
Bad Liar – Selena Gomez
Havana – Camila Cabello
Most Girls – Hailee Steinfeld
Señorita – Shawn Mendes & Camila Cabello
Pełnia – Smolasty feat. Ewa Farna
First Man – Camila Cabello
Strona 4
Prolog
Życie zawodzi, los kładzie kłody pod nogi, jedyne, co można zrobić, to przetrwać.
Być silniejszym niż demony na drodze, przekształcić mrok w światło, kochać ponad chaos,
walczyć, choćby z całym światem.
To nie może być łatwe.
Ludzie za szybko się nudzą, by nacieszyć się tym, co proste i radosne. Dlatego ich egzystencja
musi być wyzwaniem. Nie narzekajmy, że jest skomplikowanie, skoro nie interesują nas proste drogi.
Życie to walka, jedyna, która jest czegoś warta.
Strona 5
Rozdział 1
„Tortura nie jest torturą, jeśli można mieć nadzieję, że kiedyś się skończy”.
Tahereh Mafi
Proszę, skarbie, obudź się – powiedział zrozpaczonym głosem Kyson.
Gdy dostał wiadomość, że jego Zeila, nieprzytomna, z raną po postrzale, została przewieziona do
szpitala, cały jego świat zamarł. Najpierw poczuł furię. Był gotów podpalić całe miasto, wysadzić świat
w powietrze i zabić każdego, kto stanie mu na drodze, aż ulice spłyną krwią. Jednak teraz, siedząc przy
niej, czuł się jedynie bezradny. Jego pieniądze, władza, wpływy czy znajomości nic tutaj nie znaczyły.
Wcześniej wydawało mu się, że ma wszystko, nie było dla niego rzeczy niemożliwych. Teraz boleśnie
przekonał się o tym, jak bardzo się mylił. Mógł znać każdego, ale nie znał osobiście Boga, aby błagać
go o ratunek dla ukochanej. Był gotów posunąć się i do tego, ale czy zostałby wysłuchany, on, który miał
tak wiele grzechów na sumieniu? Nie wiedział. Nie miał kogo przekupić czy zastraszyć, aby ratować
życie dziewczyny. Mógł jedynie czekać, licząc na cud. To było takie… Brak kontroli nad tym, co może
się stać, przerażał go. Ciężar niepewności przygniatał jego barki. Jak ludzie radzili sobie z tym każdego
dnia? Nie był w stanie sobie tego wyobrazić.
Trwał w swojej bańce, odcięty od świata, a przesuwająca się wskazówka zegara wydzierała
nadzieję z jego duszy. Nigdy wcześniej nie czuł się tak wściekły, zrozpaczony i bezradny jak teraz.
Od lat tkwił w błędzie. Wydawało mu się, że ma wszystko, a tak naprawdę nie miał nic. Pieniądze,
władza i mafia nie dały mu szczęścia, zrobiła to dopiero ona. Dopiero przy Zeili poczuł, że ma wszystko.
A teraz nie miał żadnej mocy, aby zatrzymać ją przy sobie. Naiwnie wierzył, że może dać jej cały świat
i uchronić przed każdym złem. Bardzo się pomylił.
Był wściekły na samego siebie, że jej nie ochronił. Powinien był bardziej się postarać. Być jej
pieprzonym aniołem stróżem, chodzić za nią krok w krok, aby tylko była bezpieczna. Zawiódł samego
siebie.
– Kochanie – westchnął ciężko, patrząc na zamknięte oczy dziewczyny. Nie była w stanie go
usłyszeć, a może jednak? Tak czy siak, zamierzał spróbować, bo otaczająca go cisza z każdą chwilą była
coraz trudniejsza do zniesienia. – Nie mogę cię teraz stracić. Jesteś całym moim światem. Dopiero przy
tobie dowiedziałem się, co to znaczy być naprawdę szczęśliwym i czym jest miłość, rodzina… Gdybym
tylko mógł, oddałbym wszystko, co mam, aby uchronić cię przed tym, cofnąłbym czas i sam przyjął tę
kulę, abyś była bezpieczna. Ty i nasze dziecko…
Pokręcił głową, czując łzy pod powiekami. Nie pamiętał, kiedy ostatnio płakał, a teraz czuł się
tak bezsilny. Od lat nie okazywał emocji, nauczył się, aby udawać, zachowując pokerową twarz.
Nieczęsto wyznawał komuś uczucia. Ona była wyjątkiem. W tej chwili czuł szczególnie palącą potrzebę,
aby wyznać jej wszystko, co leżało mu na sercu, nawet jeśli nie miał żadnej pewności, że ona go usłyszy.
– To miało być inaczej – warknął, czując złość. – Mieliśmy być razem szczęśliwi, wychowywać
dziecko, miałaś żyć u mego boku jak księżniczka, a nie cierpieć. Obiecuję ci, że zniszczę tego drania,
który cię skrzywdził, nie spocznę, dopóki nie spłonie w piekle, które specjalnie dla niego przygotuję. –
Odetchnął głęboko, nie wiedząc, co robić. Ponownie z żalem i tęsknotą spojrzał na jej bladą twarz. – Po
prostu cię kocham, masz moje serce i nie umiem żyć bez ciebie. Jesteś moim aniołem, bez ciebie słyszę
te głosy w głowie, które nakłaniają mnie do robienia strasznych rzeczy, chcę zniszczyć cały świat za to,
co ci zrobił… Potrzebuję cię, tak cholernie cię potrzebuję. Nie jestem silny i wszechmocny, bez ciebie
jestem nikim.
Uklęknął bezwiednie przed łóżkiem i schował twarz w dłoniach. Nie raz stawał twarzą w twarz
ze śmiercią, czasem sam ją zadawał, czasem jej unikał, ale dopiero teraz zrozumiał prawdziwe jej
znaczenie. W jego świecie ludzie znikali szybciej niż drinki na promocji, byli jedynie pionkami na
szachownicy. Teraz zrozumiał, że życie to coś więcej. O wiele więcej niż pogoń za sukcesem,
pieniędzmi, cielesnymi żądzami czy zemstą. W obliczu śmierci wszyscy byli równi, mafiosi, zwykli
ludzie, celebryci, duchowni. Nikt nie mógł wygrać z losem, nieważne, czym się zajmował w życiu, w co
Strona 6
wierzył i jakie grzechy nosił na sumieniu. Człowiek nie mógł decydować o tym, kto przeżyje, a kto
umrze.
Kyson mógł tylko czekać z nadzieją, że jego ukochana otworzy oczy i wszystko znowu będzie
dobrze. Wcześniej miał wszystko, teraz została mu jedynie złudna nadzieja. Nadzieja, która dotąd nie
była mu potrzebna, bo zawsze kierował się intuicją i chłodną kalkulacją, a nie uczuciami. Teraz nie był
w stanie jasno myśleć, miał tylko nadzieję.
Wierzył, że mimo wszystkiego, co zrobił, los nie ukarze go, odbierając mu Zeilę, jego prywatnego
anioła stróża, który uratował go przed nim samym.
Musiała się obudzić, cała i zdrowa. Ona i ich dziecko. Bez nich nic nie byłoby w stanie
powstrzymać go przed zdewastowaniem świata.
***
– Wszyscy wiecie, co się wydarzyło w ostatnim czasie, moja kobieta została postrzelona –
powiedział Kyson, przechadzając się w tę i z powrotem po klubie. Wcześnie rano lokal był jeszcze
zamknięty dla klientów, ale jak najbardziej otwarty dla szefa, który musiał rozprawić się z podwładnymi.
– Taka sytuacja nie miała prawa się wydarzyć i nigdy, ale to, kurwa, nigdy, nie może się powtórzyć! –
Spojrzał ostro po kolei na każdego z nich.
O Kysonie można było powiedzieć wiele, potrafił być bezwzględny i mściwy, ale nikt nie
narzekał na niego jako na szefa. Umiał rządzić tak, aby nie rzucać się w oczy, nie sprawiać problemów i
nie zaczynać niepotrzebnych wojen, a przy tym skrupulatnie zwiększać zyski.
– Macie chronić ją równie mocno, jakbyście chronili mnie. Nie zrobiliście tego i teraz leży tam
nieprzytomna…
– Skąd mogliśmy wiedzieć?
Kyson gniewnie zmrużył oczy, robiąc trzy powolne kroki w stronę Adriena, który ośmielił się
zadać to pytanie. Ponoć kto pyta, nie błądzi, lecz w mafii o wiele ważniejszą zasadą było słuchanie
poleceń szefa.
– Bo to wasz cholerny obowiązek, aby o tym wiedzieć – warknął. – Ta praca to nie tylko
pieniądze, seks czy towar wciągany na boku. To obowiązki i każdy z was dobrowolnie w to wszedł,
wiedząc, że jedyne wyjście ewakuacyjne to w worku na zwłoki. Jeśli nie chcecie tak skończyć, radzę
zacząć myśleć!
Wszyscy pokiwali głowami. Na spotkaniu było ledwie dziesięć osób zajmujących najwyższe
stanowiska i darzonych przez Rodgersa czymś na kształt zaufania. On kontrolował ich, oni – mniejszych
działaczy, a tamci – jeszcze innych, podległych im. I tak kręciła się ta maszyna. Kyson wiedział, że jedno
słabe ogniwo może wszystko zepsuć, dlatego z wyprzedzeniem je eliminował.
– Dlaczego mamy się tak poświęcać dla jakiejś panny?
Groźny uśmiech błysnął na twarzy Kysona, gdy usłyszał pytanie Oliviera. Zupełnie jakby się
ucieszył, że tamten je zadał, bo dzięki temu mógł zrobić to, czego potrzebowały jego demony. Sekunda.
Tyle potrzebował, aby znaleźć się przy nim, spojrzeć mu prosto w oczy i przejechać po jego szyi nożem,
który zawsze trzymał przy sobie. Krew spłynęła po ubraniu, krzyk zamarł w gardle, przerażone oczy
straciły wyraz.
– Jeszcze ktoś ma jakieś wątpliwości? – spytał, obracając narzędzie zbrodni w ręce. – Zeila
Gilbert jest moją kobietą, tym samym należy jej się wasz szacunek i oddanie. Jeśli dowiem się, że ktoś
działał przeciwko niej albo nie dopilnował czegoś, przez co znalazła się w niebezpieczeństwie, zginie o
wiele boleśniej niż ten tutaj. Teraz chciałem załatwić to szybko, następnym razem to będą długie godziny.
Wszyscy zebrani przywykli do zabójstw i brutalności Rodgersa, więc nie przeraziło ich to
przedstawienie, a przynajmniej nie dali tego po sobie poznać. Wiadomość została przekazana i Kyson
mógł wracać do ukochanej. Akurat gdy wsiadł do auta, odebrał telefon od Nathaniela, którego zostawił
pod drzwiami od sali dziewczyny. Prywatny, wyszkolony ochroniarz mafii nadawał się idealnie, aby
pilnować jego ukochanej.
– Coś się dzieje?
– Rocko Mauricio tutaj jest.
Strona 7
Kyson zacisnął szczęki, ulga, którą poczuł po wyżyciu się na Olivierze, od razu zniknęła, a jego
demony zażądały większej ofiary. Najlepiej złożonej z wścibskiego policjanta, który nie wiedział, co
znaczy trzymać się z daleka.
– Pod żadnym pozorem nie może się do niej zbliżyć, będę za pięć minut.
Rozłączył się, wcisnął gaz, przekraczając dozwoloną prędkość, i rzeczywiście po kilku minutach
znalazł się pod dużym budynkiem. Z zamkniętymi oczami znalazłby drogę do sali ukochanej, aż za
dobrze znał te białe ściany i niewygodne krzesła. Ale jego nie powinno tutaj być.
– Rocko – powiedział i przystanął kilka kroków przed mężczyzną, który stał pośrodku korytarza.
Kiwnął głową do Nathaniela pilnującego wejścia do sali i ponownie przeniósł wzrok na niechcianego
gościa. Rocko Mauricio od dwóch lat był komendantem policji tego miasta i w tym czasie wiele razy
zdążył zajść Kysonowi za skórę. Większości glin wystarczyło dać konkretną sumkę, aby odwracali
wzrok, ale ten był inny i wcale nie chodziło o to, że taki prawy i porządny. Nie, odkąd tylko objął swoje
stanowisko, rozpoczął osobistą wendetę na Rodgersie za to, że ten nie przyjął go do mafii. Tak,
szanowany pan władza najpierw próbował swoich sił po ciemnej stronie, ale gdy mu się nie udało,
zmienił front i odtąd próbował zniszczyć osobę, która go odrzuciła, czyli Kysona.
– Kyson Rodgers. To oczywiste, że gdy padają strzały, ty także musisz być w to zamieszany.
– Schlebiasz mi, ale nie wszystko jest moją zasługą.
– Winą.
– Jak zwał, tak zwał. – Rodgers wzruszył ramionami, mierząc mężczyznę wzrokiem. – Czego
szukasz pod salą mojej kobiety?
– Twojej? Z tego, co mi wiadomo, nie jest twoją żoną, więc nadal mogłaby zeznawać przeciwko
tobie.
– Niby w jakiej sprawie? – prychnął.
– Ktoś ją postrzelił.
– I myślisz, że to niby ja? – warknął, pokonując dzielącą ich odległość w dwóch krokach. – Nie
wszystko zależy ode mnie, ale twój los na pewno. Ostrzegałem cię już wtedy i więcej nie będę. Wynoś
się stąd, a jeśli dowiem się, że kręcisz się wokół Zeili, nie zawaham się ani sekundy, aby cię zabić, ale
wcześniej wszyscy dowiedzą się, że jesteś jedynie szczurem, który nie był dość dobry do mafii.
Mężczyzna zacisnął wargi ze złości, Kyson trafił w jego czuły punkt. Drażnienie byka czerwoną
płachtą było niczym w porównaniu z drażnieniem Kysona w tym stanie. Tego nikt nie mógł przeżyć ot
tak, więc Roco postanowił nie ryzykować.
– To nie koniec.
– Z pewnością. Koniec będzie dopiero wtedy, gdy tak powiem.
Policjant odszedł, a Rodgers wyciągnął telefon i wybrał numer do swojego zastępcy.
– Dopilnuj, aby Rocko się dowiedział, że mi nie można grozić. Tylko tym razem nie wysadzaj
mu auta, to zbyt proste.
– Więc co proponujesz, szefie?
– On myśli, że swoją nową pozycją może mnie pokonać, więc nadszedł czas, aby jego przełożeni
dowiedzieli się, z kim mają do czynienia. Podejrzenia o nielegalne interesy i zdradzanie tajemnic
powinno wystarczyć.
– Jasne, od razu biorę się do roboty.
– Jeszcze jedno. Zorganizuj spotkanie z potencjalnym następcą, muszę się upewnić, że nie będzie
takim wrzodem na dupie jak Rocko.
– Załatwione.
To Kyson lubił, bezproblemowe wykonywanie jego rozkazów. Teraz mógł wrócić do siedzenia
przy łóżku ukochanej i czekania, aż się obudzi. Gdy to się stanie, będzie gotowy, aby ją chronić, i zabije
każdego, kto wejdzie jej w drogę. Pozbycie się wrogów w mafii i policji to dopiero początek. Jego
nazwisko od dawna było znane i szanowane w gangsterskim świecie, jednak teraz planował zmienić
swoje imperium w twierdzę nie do zdobycia i zetrzeć w proch każdego, kto podejdzie zbyt blisko.
***
Strona 8
– Wiadomo coś nowego? – spytał Jason, podchodząc do swojego przyjaciela.
Z ust Rodgersa wydobyło się zduszone westchnienie. Nie pamiętał nawet, od jak dawna tu
siedział, na krześle w prywatnej sali, tuż przy łóżku Zeili. Godzinę, dzień? Od momentu, gdy otrzymał
tę straszną wiadomość, cały świat przestał istnieć, godziny zlewały się ze sobą, tak samo jak dni i noce,
nie zwracał na nic uwagi. Nie był pewien, czy spał, czy jedynie marzył na jawie o przyszłości z Zeilą.
Czy miał w ustach coś poza kawą? Czy jadł tego burgera ze stołówki dziś, wczoraj, czy kiedy? Nigdy
nie był w takim stanie jak teraz i był pewny, że tylko ona może go uratować.
– Kyson…
Sorelli położył dłoń na jego ramieniu, patrząc ze współczuciem. Doskonale rozumiał, co
przyjaciel czuje. Co prawda sam nigdy nie przeżył takiej miłości, ale stracił matkę i pamiętał ten ból.
Pamiętał też Kysona sprzed poznania panny Gilbert, chłodnego i zamkniętego w sobie. Gdy się pojawiła,
szef mafii nagle zaczął się uśmiechać, był spontaniczny i szczęśliwy. Jason wiedział, jak wiele ta
dziewczyna dla niego znaczy, słyszał to w jego głosie, gdy opowiadał o niej przez telefon, widział to w
spojrzeniu, jakim na nią patrzył. Kyson znalazł miłość, a ten okrutny świat postanowił mu ją zabrać.
Teraz Zeila walczyła o życie, a on nie mógł nic zrobić.
– Bez zmian – wychrypiał brunet. Dawno z nikim nie rozmawiał, jego gardło było nieprzyjemnie
ściśnięte, jakby urosła w nim wielka gula żalu. Najbardziej chciał pomówić z Zeilą, ale tak, aby go
słyszała i mogła mu odpowiedzieć. – Wciąż to samo, jej stan jest stabilny, wszystko monitorują, nic jej
nie zagraża, ale wciąż się nie budzi.
– Dlaczego?
Wzruszył bezradnie ramionami. Nawet on nie wiedział wszystkiego i ta świadomość wykańczała
go bardziej niż wszystko inne. Wolał cierpieć, krwawić, leżeć tam zamiast niej, mógł przyjąć na siebie
wszystko, byle tylko ona była bezpieczna. Oddałby pieniądze, władzę i mafię, byle ją uratować. Niestety,
los nie chciał przyjąć jego zapłaty i sam decydował o wszystkim…
– Organizm jest zmęczony, a może to szok, trauma… Została postrzelona, nie wiem, co tam się
stało, co jej powiedział, co zrobił… To coś mogło tak na nią wpłynąć, że jej umysł nie chce wrócić do
rzeczywistości. – Pokręcił głową. – Chciałbym jakoś jej pomóc, jestem tu cały czas, mówię do niej, ale
to nic nie daje…
– Jestem pewien, że daje – odparł Jason. – Na pewno cię słyszy, czuje twoją obecność i niedługo
się obudzi. A co z dzieckiem?
– Wszystko dobrze. – Wysilił się na uśmiech. – Lekarz pytał, czy chcę poznać płeć, ale nie
mogę… Nie bez niej.
Zagryzł wargę i spuścił wzrok, nigdy nie czuł się tak słaby jak w tej chwili. Nie było w nim nawet
tego gniewu i chęci zemsty, którą czuł na początku. Po zdemolowaniu biura, zabiciu każdego, kto mógł
mieć związek z postrzeleniem Zeili, nie poczuł żadnej ulgi, nic to nie dało. A teraz nie mógł nawet wstać
z tego krzesła. Mógł jedynie tu siedzieć i czekać na cud.
– Na pewno niedługo się obudzi, razem poznacie płeć waszego dziecka i wrócicie do domu –
spróbował go pocieszyć. – Jest silna, wszystko będzie dobrze.
Kolejne westchnienie wydobyło się z ust Kysona, gdy w końcu podniósł wzrok i spojrzał na
przyjaciela. Nie chciał nikomu mówić o tym, co działo się z Zeilą, i dopilnował, aby utrzymać to w
tajemnicy. Wiedział tylko Jason i jej ojciec, Christopher. Obaj szukali sprawcy i wyjaśnienia całej tej
sprawy, ale na razie odpowiedzi znała tylko Zeila.
– Cały czas próbuję w to wierzyć – przyznał Kyson. – Myślisz, że to moja wina?
Szczerość, bezradność i żal w jego głosie, aż uderzyły Sorelliego. Nigdy nie widział Rodgersa w
takim stanie i szczerze było mu go szkoda. Nigdy się nie obwiniał, nie cierpiał, a teraz wyglądał tak,
jakby przechodził poważny kryzys egzystencjalny i nie było się co dziwić.
– Jasne, że nie. – Pokręcił głową. – Nie wiedziałeś, nie mogłeś nic zrobić.
– Ten ktoś zrobił jej to przeze mnie.
– Tego nie wiesz. Może chodziło o jej ojca albo brata. Teraz to nie ma znaczenia, liczy się tylko
ona i to, że wszystko będzie dobrze.
– Wierzysz w to?
Strona 9
– Szczerze? Tak. – Pokiwał głową. – A wiesz dlaczego? Bo widziałem was razem. Widziałem,
jak na nią patrzyłeś. Jak na nikogo innego! Gdy byliście razem, to jakby nie było świata poza wami.
Przestałem wierzyć w miłość, ale gdy was zobaczyłem… – Uśmiechnął się do własnych myśli. – Łączy
was coś niesamowitego i to nie może się tak skończyć, nie teraz.
Jason był bardziej optymistycznie nastawiony do życia niż Kyson, jednak nigdy nie nazwałby
siebie romantykiem. Jego relacje z kobietami opierały się na szybkim seksie i nie sądził, żeby to się
kiedyś zmieniło. Jednak, widząc zmiany w przyjacielu i jego szczęście, zaczął myśleć, że może naprawdę
coś w tym jest, że może rzeczywiście istnieje coś takiego jak wielka, niesamowita miłość.
– Dzięki… – odparł Rodgers. – Naprawdę doceniam to, że tu jesteś.
– Ej, jesteśmy przyjaciółmi, niemal jak rodzina, ona też jest dla mnie ważna i nie zostawię was
w takiej chwili. A teraz serio powinieneś iść coś zrobić, odpocząć, zjeść, cokolwiek… Zeila nie
chciałaby, abyś tak tu siedział, czekając na nią, jak zombie.
Troska przyjaciela była jedyną dobrą rzeczą, która przydarzyła się Kysonowi, odkąd usłyszał tę
straszną wiadomość. Była niczym światełko w całym tym mroku. Dopiero wtedy zrozumiał, ile tak
naprawdę znaczy dla niego Jason. Przez długi czas unikał słowa „przyjaźń”, bo było dla niego
przyznaniem, że na kimś mu zależy, a to oznaczało słabość. Gdy zakochał się w Zeili, odkrył, że inni
ludzie mogą być nie tylko bronią, którą ktoś może wykorzystać przeciwko niemu, ale także jego siłą. A
Sorelli nie był zwykłym współpracownikiem, nawet nie tylko przyjacielem, rzeczywiście był jak rodzina.
W końcu teraz tylko on, oprócz ojca dziewczyny, znał prawdę o tym, co stało się Zeili, i gdyby Kyson
miał komuś zawierzyć jej życie, to tylko jemu.
Z westchnieniem spojrzał na łóżko, na którym leżała. To ona otworzyła mu oczy, aby zobaczył
otaczający go świat takimi, jakim był naprawdę, i aby zaczął go doceniać.
Wszystko, co dobre, było dzięki niej.
Była jego światłem, miłością i aniołem stróżem. Potrzebował jej.
Ona go uratowała, a on jej nie ochronił. Ta świadomość dręczyła go nieustannie.
Strona 10
Rozdział 2
„Nie ma ucieczki od bólu; trzeba go oswoić, żeby nie dokuczał”.
Isabel Allende
Um… – Zeila otworzyła usta, próbując coś powiedzieć. Zamrugała, bo nagła jasność oślepiła ją,
jakby popatrzyła w słońce. Zamknęła oczy. Czy to było niebo? Piekło? Czemu w gardle paliło ją tak,
jakby była od wielu dni na pustyni bez wody, a oczy parzyły, jakby patrzyła na supernową? Zamglone
wspomnienia w jej głowie przypominały pochmurne niebo, przez które nie mogły się przedrzeć żadne
myśli.
– Zeila? Kochanie, słyszysz mnie?
Usłyszała zatroskany głos Kysona, a po chwili poczuła ciepłą dłoń na swojej ręce. Tak, to
zdecydowanie był jego dotyk, poznałaby go wszędzie. Stanowczy, a jednak delikatny. Jej Kyson…
Była zdezorientowana i oszołomiona. W jej głowie krążyły setki elementów, które próbowały
wskoczyć na właściwe miejsca i ułożyć wszystko w całość. Ta gonitwa myśli wywołała w niej jedynie
irytację i zmęczenie, takie samo jak wtedy, gdy układa się puzzle z tysiąca elementów i nie można
znaleźć tego jednego, ostatniego, aby dokończyć dzieło, nad którym tak długo się pracowało.
– Wszystko będzie dobrze, skarbie.
Obietnica i nadzieja, którą usłyszała w jego głosie, dodały jej otuchy i odwagi, aby zmierzyć się
z tym, co czekało na nią, gdy zrobi kolejny krok. Otworzyła oczy i zobaczyła go. Cicho westchnęła,
czując napływające łzy.
To było zbyt wiele, a jednocześnie za mało… Czuła się zagubiona i krucha, jakby wszystko ją
przytłaczało, ale jego widok obudził w niej uśpione pragnienie i tęsknotę. Chciała na nowo zatonąć w
jego ramionach, które wydawały się jedynym bezpiecznym miejscem.
– Ciii, ciii… Wszystko będzie dobrze – uspokajał ją, głaszcząc po dłoni. – Jestem tu, jesteś
bezpieczna.
– Kyson… – wyszeptała.
Była tak bardzo zmęczona, niezdolna, by złożyć całe zdanie, ale jego imię wypłynęło z niej z
łatwością, niemal z ukojeniem… Od razu poczuła się pewniej.
– Jestem skarbie. – Położył dłoń na jej policzku i pogłaskał czule. – Zawsze przy tobie będę.
– Kocham cię.
Jedno słowo, potem dwa słowa, w sumie trzy. „Kyson” i „kocham cię” – to wszystko, czego w
tej sytuacji była absolutnie pewna.
Serce bruneta ścisnęło się boleśnie i radośnie jednocześnie. Cierpiał, widząc ją bezradną i słabą,
ale był też cholernie szczęśliwy, że żyła i odzyskała świadomość. Nigdy za nic nie był tak wdzięczny jak
w tej chwili. To, że tu była, że w końcu się obudziła, było prawdziwym cudem. Cudem, na który być
może nie zasłużył, ale który jednak się zdarzył.
– Kocham cię bardziej. – Gdy Kyson wypowiedział te słowa, zalała go fala ulgi i niespodziewanej
nadziei. W końcu mógł to powiedzieć, patrząc prosto w jej oczy i mając pewność, że go słyszy. Od wielu
godzin był pogrążony w ciemności i własnych, mrocznych myślach, które niczym demony przejmowały
nad nim kontrolę i wysysały światło. Teraz poczuł, jakby wrócił na właściwe tory. Skoro się obudziła,
była tu przy nim, już nic nie mogło stanąć im na drodze.
– Jak się czujesz? – zapytał z troską.
– Dobrze… – Spróbowała się podnieść, a on od razu jej pomógł. – Eee… Postrzelono mnie? –
Spojrzała na niego, szukając potwierdzenia, że to stało się naprawdę, a nie jedynie w koszmarnym śnie.
Pokiwał głową. A więc to wszystko, co się stało i co usłyszała, było prawdą… Bolesną, tragiczną
prawdą, której szukała od lat. Ale teraz, gdy wreszcie ją poznała, wcale nie czuła się lepiej. Nie czuła,
jakby zyskała coś, czego potrzebowała, a jedynie miała wrażenie, że straciła coś cennego.
– Co z dzieckiem? – spytała nagle z przerażeniem.
Jej wspomnienia nadal przypominały porozbijane kawałki porcelany, które próbowała posklejać.
Co większe bardziej rzucały się w oczy, dlatego najpierw pomyślała o dziecku…
– Spokojnie, wszystko dobrze. – Głaskał jej dłoń. – Nic nie zagraża ani tobie, ani jemu, jesteś
Strona 11
tylko osłabiona, musisz dojść do siebie, brać dużo witamin i odpoczywać.
– Och… To dobrze.
– Byłaś nieprzytomna przez kilka dni, to mogło być spowodowane szokiem… – kontynuował. –
Ale już dobrze. – Uśmiechnął się do niej pokrzepiająco. – Jesteś tu, cała i zdrowa, a ja zrobię wszystko,
aby tak zostało. Obiecuję ci, Zeila, będziesz bezpieczna, ty i nasze dziecko, zadbam o was, a ten, kto to
zrobił, zapłaci za to.
Nie posiadał się z radości, że jego dziewczyna wróciła do świata żywych. Wszystko, co chciał z
nią zrobić, o czym marzył i co sobie wyobrażał przez ostatnie godziny, mogło dojść do skutku. A nawet
nie tyle mogło, ile musiało. Po tym, jak nieomal ją stracił, nie zamierzał marnować ani chwili więcej.
Przeciwnie, zamierzał spełnić razem z nią wszystkie marzenia i uczynić jej życie bajką.
Wspólne podróże, gale, przyjęcia, spotkania ze znajomymi, wychowywanie dziecka… To
wszystko przewijało się przez jego głowę, gdy spała, a teraz chciał wprowadzić to w życie. Robić
wszystko, co robili dotychczas: gotować, wspólnie się kąpać, spać, kochać się, ale tym razem o wiele
bardziej to doceniając.
Dopiero gdy coś się traci, rozumie się tego wartość. On miał szczęście w nieszczęściu, zrozumiał,
że była dla niego wszystkim, ale jej nie stracił.
Nadal tu była, jego Zeila.
– W porządku? – dopytał. – Może czegoś potrzebujesz, chcesz wody, coś zjeść? A może zawołać
pielęgniarkę?
Czuł się teraz za nią odpowiedzialny, jakby musiał ochronić ją przed całym światem i był gotów
to zrobić, aby tylko jej nie stracić.
– Jest okej… Niczego nie potrzebuję… Poza tobą.
Pokiwała głową. Powoli wszystko do niej docierało, puzzle wpasowywały się w swoje miejsca,
choć nadal zostało wiele pytań bez odpowiedzi. Podniosła wzrok. Patrząc na Kysona, dostrzegła w jego
oczach troskę wymieszaną z ulgą i szczęściem. Był taki wdzięczny, że się obudziła, jednak pokonanie
tej przeszkody nie oznaczało, że inne także zniknęły. Kolejne wspomnienie, które do niej wróciło,
boleśnie jej o tym przypomniało.
– Scoot…
– Słucham? – Zmarszczył brwi, przyglądając się jej z uwagą. – O czym mówisz, mała?
– Scoot, ten z balu… No wiesz… ten, z którym tańczyłam, twój wróg czy coś… – Rodgers
pokiwał głową, dając jej do zrozumienia, że wie, o kogo chodzi, więc kontynuowała. – To on mnie
postrzelił.
Zamarł. Nie miał wiele czasu na radość z powodu tego, że ją odzyskał, bo już musiał mierzyć się
z kolejnymi problemami.
– Dlaczego? Mówił ci coś?
To prawda, że Scoot był jego rywalem, i to od dawna, ale ostatnio nie wchodzili sobie szczególnie
w drogę. Kyson nie wiedział o niczym, za co tamten mógłby się mścić, poza zwyczajną zazdrością, że
Rodgers był lepszy. I to był kolejny powód, dla którego nie rozumiał działania rywala. Scoot był
podrzędnym działaczem, przy wpływach Kysona nie miał szans, a jednak postanowił z nim zadrzeć…
Musiał wiedzieć, jaka kara go spotka, a mimo to zaryzykował. Dlaczego?
– Wspomniał coś, że to pierwsza część planu, a druga będzie ciekawsza…
Zmarszczyła brwi, próbując przywołać z pamięci tę rozmowę. W głowie miała jednak pustkę
powoli zapełniającą się chaosem myśli i wspomnień. Nie mogła tego ogarnąć. Potrzebowała czasu, aby
wrócić do normalności, ale czuła, że go nie ma. Musiała działać, chronić dziecko, bliskich…
– Planu? – powtórzył Kyson, zastanawiając się. – Jakiego?
– Chce od ciebie pieniędzy, nie odezwał się?
– Nie, jeszcze nie.
To było tym bardziej dziwne. Skoro chciał pieniędzy, dlaczego milczał? Czyżby nagle obleciał
go strach, bo zrozumiał, jak wielki błąd popełnił? Czy Scoot rzeczywiście był tak głupim, łasym na
pieniądze idiotą, że dla kilku dodatkowych zer na koncie naraziłby się na gniew Rodgersa? Musiał
wiedzieć, że Kyson nie spełni jego żądań, tylko go zabije, a wcześniej boleśnie będzie go torturował,
Strona 12
więc po co to wszystko?
– Sebastian był mu coś winny.
– Znał twojego brata?
To robiło się coraz bardziej zawiłe i dziwne. Jakie powiązania mógł mieć Scoot z Gilbertem i
dlaczego wyciągał to dopiero teraz, i to przeciwko Zeili?
– To on go zabił… – Słowa dziewczyny zawisły w powietrzu niczym ciężki, przytłaczający smog,
którego nijak nie da się pozbyć.
Mężczyzna rozchylił wargi, jakby chciał coś powiedzieć, jednak żadne słowa nie wydawały się
właściwe w tej sytuacji. Westchnął ciężko i jedynie ją przytulił. Jego wsparcie i zrozumienie to wszystko,
co miał w tej chwili do zaoferowania, a ona niczego więcej nie potrzebowała.
To przerażające, że jeden człowiek musi tak wiele wycierpieć. Nie dość, że zraniono ją fizycznie,
to jeszcze psychicznie, bo rozgrzebywanie przeszłości, a zwłaszcza śmierci brata, zawsze ją niszczyło.
Nienawidził całego świata, za to, co jej zrobił, Scoota i każdego, kto kiedykolwiek chociaż pomyślał o
niej źle. Chciał ją chronić, ratować, rozpieszczać, dać wszystko, na czele z bezpieczeństwem, szczęściem
i miłością.
– Tak bardzo mi przykro, kochanie – wyszeptał. – To musiało być straszne… Żałuję, że musiałaś
przez to przejść, że cię nie uchroniłem. Przepraszam, zawiodłem cię.
– Nie… – zaprzeczyła cicho Zeila, wtulając się w jego tors. Tak dobrze było znowu czuć jego
zapach, bliskość i ciepło ciała. Tak dobrze było czuć, że pośród całego tego zamieszania, bólu i katastrof
miała jego. Kysona, który ją wspierał i chronił. Wcale nie czuła się źle z tym, że potrzebuje opieki, jej
wybujała potrzeba niezależności siedziała cicho, gdy jej świat się zawalił, teraz pragnęła jedynie
bezpiecznie skryć się w ramionach ukochanego. – To nie twoja wina… Mogłam tam nie iść, mogłam ci
powiedzieć, gdy dostałam tego SMS-a, mogłam… – Pokręciła głową. – Mogło być inaczej, ale już nie
cofniemy czasu.
Nawet w takiej chwili próbowała być silna i myśleć rozsądnie. Imponowała mu, choć akurat teraz
wolał, aby płakała, krzyczała, cokolwiek. Aby wyrzuciła z siebie cały ból i żal, a on mógł jej pomóc, być
przy jej boku i razem z nią przejść nawet przez najtrudniejsze emocje.
– Niestety… Ale obiecuję, że to się nie powtórzy. Zwiększyłem ochronę, moi ludzie już szukają
każdego, kto chciał cię skrzywdzić, a teraz szczególnie przyjrzę się Scootowi, nie wyjdzie z tego żywy.
– Nie zabijaj go – powiedziała, a on spojrzał na nią zaskoczony, unosząc brwi. – Ja chcę to
zrobić… Za to, co zrobił mojego bratu…
– Skarbie, musisz odpoczywać, a to byłoby za dużo… Weszłaś do mojego świata, ale jesteś też
dobra i niewinna, a odebranie komuś życia… – Pokręcił głową. – To zostaje z tobą na zawsze, nie chcę
tego dla ciebie.
– Ale ja chcę, potrzebuję tego.
Zacisnął wargi. Doskonale znał to uczucie. Głodne demony, które domagały się zemsty i to nie
byle jakiej zemsty, a tej krwawej i bolesnej. Pragnęła skrzywdzić tego, kto skrzywdził ją. Chciała patrzeć,
jak błaga o litość, której by mu nie okazała, tak samo jak on jej. To przynosiło chwilową ulgę i poczucie
władzy. Na dłuższą metę było uzależniające i destrukcyjne. Doskonale o tym wiedział. Z każdym
kolejnym odebranym życiem sam czuł, jakby żył coraz mniej. Miał więcej, ale nie kochał, nie śmiał
się… Aż spotkał ją. Ona wyciągnęła go z mroku, w który wpadł. Nie chciał wpychać jej w to samo
ciemne miejsce. Ona z kolei była pewna, że właśnie to jej pomoże. Od zawsze bardziej przyciągał ją
mrok niż światło.
– Wrócimy jeszcze do tej rozmowy, dobrze? – zaproponował, na co pokiwała głową. – Tylko
twój ojciec i Jason wiedzą, co się stało. Jeśli chcesz, to z domu zadzwonisz do Beiley.
– Wrócę dziś do naszego domu?
Uśmiechnął się lekko, gdy usłyszał „naszego domu”, bo tak właśnie było. Wszystko, co było
jego, należało teraz też do niej, a przede wszystkim jego serce.
– Tak, tam będziesz najbezpieczniejsza – powiedział. – Wciąż będzie przy tobie zaufany
ochroniarz, ja będę częściej w domu… I wiem, że to dużo, ale chciałbym prosić, abyś miała przy sobie
broń, jeśli będziesz wychodzić. I jeszcze to… – Przełknął ślinę i wyjął z marynarki pudełko. – Proszę.
Strona 13
Od razu mówię, że wybierał ją Jason, bo ja się stąd nie ruszałem nawet na krok, więc jeśli ci się nie
podoba, wymienimy na inny model, ale na razie chcę, abyś ją nosiła.
– Och… – Otworzyła pudełko i zobaczyła piękną srebrną bransoletkę. – Śliczna, ale… z jakiej to
okazji?
– Ma w sobie urządzenie namierzające… Za nic nie chcę ograniczać twojej niezależności, ale
sama rozumiesz, przez tę sytuację… Chcę tylko wiedzieć, gdzie jesteś.
Obawiał się, że będzie zła. Przecież była taka uparta i dzielna, zawsze chciała robić wszystko
sama, a to… Naprawdę nie chciał jej kontrolować ani tłamsić, to nigdy nie było jego celem, ale
zapewnienie jej bezpieczeństwa – jak najbardziej. W tej chwili wydawało mu się, że to najlepsze
rozwiązanie – zawsze będzie wiedział, gdzie jest, i będzie mógł ją uratować. Wiedział, że to duże
poświęcenie z jej strony, nie chciał jej przytłaczać, ale świat nie działał na ich korzyść. On urodził się w
mafii, ona weszła w ten mroczny świat z własnego wyboru i teraz musieli mierzyć się z konsekwencjami.
– W porządku.
– Co? – Zamrugał zaskoczony, przyglądając się jej z uwagą. Czy jego zadziorna Zeila właśnie ot
tak zgodziła się, bez negocjacji?
Zawsze walczyła w tych kwestiach, chciała być niezależna i silna, ale teraz… Po tym, co przeszła,
patrzyła na pewne sprawy inaczej i doskonale rozumiała jego punkt widzenia.
– Masz rację – powtórzyła. – Zgadzam się. Ostatnią myślą, jaką pamiętam, zanim nastała
ciemność, była troska o dziecko, nie mogłam nic zrobić… I to, żeby cię zobaczyć, przytulić, pocałować…
Gdyby to miał być koniec, chciałam, aby ostatnim wspomnieniem były twoje usta, a nie ból… –
Przygryzła wargę i spuściła wzrok, to było dla niej bardzo trudne. Czuła pod powiekami zbierające się
łzy. Czuła się słaba, a od zawsze nienawidziła tego uczucia. Powinna być silna, szczególnie teraz, dla
dziecka, które się w niej rozwijało, dla Kysona, który się o nią martwił, dla siebie. Ale nie mogła. Czuła
się jak mozaika rozbita na małe kawałeczki, które próbowała poskładać w całość, ale zamiast
harmonijnego wzoru powstawał chaos. – Jeśli to konieczne, żeby zapewnić bezpieczeństwo dziecku, to
dobrze. Zrobię wszystko, aby je ochronić.
– Ja zrobię wszystko, aby ochronić was oboje – obiecał, podkreślając ostatnie wyrazy, i pocałował
jej dłoń. – Wszystko – powtórzył.
– Dziękuję.
Zeila złapała go za kark i wpiła się namiętnie w jego usta. On starał się być delikatny, aby nie
zrobić jej krzywdy, mimo że straszliwie mu jej brakowało. Tak jak jej jego. Potrzebowała jego bliskości,
dotyku, ust. Jego. Nie chciała teraz delikatności, a właśnie jego. W całości, w całej dominacji, miłości
czy złości. Przeszła przez coś strasznego i czuła się sfrustrowana, chciała wyprzeć z siebie to uczucie,
albo chociaż zmienić je w coś przyjemniejszego. Miała w głowie setki kawałków układanki, której nie
mogła ułożyć. Liczyła, że on jej pomoże, że jego miłość ponownie wskaże jej drogę.
– Kocham cię. – Oparła swoje czoło o jego.
Był dla niej wszystkim. Jej ostatnią myślą, zanim nastała ciemność, i pierwszą, gdy oślepiło ją
światło.
Był jej siłą i radością. Jej ucieczką, ukojeniem, lekarstwem na ból, uzależnieniem. Był jej rodziną,
przyjacielem, wsparciem, opoką, kochankiem, namiętnością, grzechem. Jej słabą i silną stroną, jej
demonem i aniołem stróżem, jej dniem i nocą, światłem i ciemnością.
Był wszystkim i wszędzie, jak powietrze.
– Kocham cię bardziej.
W ich mrocznym świecie miłość rozpalała ogień, który mógł spalić wszystko. Ich ogień płonął
coraz mocniej, mimo że jeszcze niedawno były obawy, że zgaśnie. Teraz odrodził się jak Feniks i był
gotowy siać zniszczenie, aby tylko uchronić tę miłość.
Wszystko dla miłości.
W ich świecie wszystko oznaczało dużo więcej: życie, śmierć, cierpienie, stratę, namiętność…
Pieprzone wszystko, czego przeciętny człowiek sobie nie wyobrażał. Ból był mocniejszy, ale i miłość
była silniejsza.
Ich miłość była wszystkim. I nawet jeśli przeciwko sobie mieli cały świat, była najsilniejsza.
Strona 14
Rozdział 3
„Bo gdy mówi serce, muzyka milknie, a słowa bledną”.
Nina Reichter
Przygotowywanie jedzenia i odbieranie jednocześnie telefonów nie było wcale takie łatwe.
Kyson przekonał się o tym, tak samo jak o wielu innych sprawach, odkąd jego życie wywróciło się do
góry nogami przez wypadek Zeili. Gdy ukochana wróciła do domu, stawał na głowie, aby miała
wszystko, gotował, masował, zmieniał opatrunki, kąpał… Spełniał wszystkie jej zachcianki i choć
zapewniała, że ma się dobrze, że może wyluzować, on nie odpuszczał.
– Słucham? – Przyłożył telefon do ucha, układając talerze na tacy.
– Musimy jak najszybciej porozmawiać, przyjdź do mojego biura – usłyszał w słuchawce głos
Christophera.
Wywrócił oczami. Zeila dopiero co wróciła do domu, niemal nie odstępował jej na krok i nie
zostawiał samej, nawet teraz, gdy był w kuchni, siedział z nią Jason. Tak, troszkę przesadzał, a być może
nawet wpadł w delikatną obsesję na punkcie jej bezpieczeństwa i komfortu, ale czy można było się mu
dziwić? W końcu znalazł kobietę, którą szczerze pokochał, i o mało jej nie stracił. To wstrząsnęło jego
światem. Chciał się nią w spokoju nacieszyć, tymczasem nagle każdy miał do niego jakąś sprawę.
– Twoja córka dopiero wróciła do naszego domu, nie zostawię jej teraz samej choćby na chwilę
– odrzekł Kyson. – Ty przyjdź.
– Chodzi o nią, musisz wiedzieć o czymś, o czym ona nie może na razie słyszeć.
Westchnął. Ledwo co ją odzyskał i naprawdę, jedyne czego chciał, to mieć ją cały czas przy
sobie, przytulać, całować, rozśmieszać, mieć ją tak blisko, jak tylko się dało… Nie w smak mu było
zajmować się teraz mafijnymi sprawami, choć oczywiście musiał.
– Kolejne sekrety?
– I to poważne.
Ton głosu Christophera zdradził, że to było coś cholernie ważnego, a ponieważ dotyczyło Zeili,
więc Kyson w końcu się zgodził.
– Będę za pół godziny.
Rozłączył się i wszedł do sypialni, gdzie odpoczywała jego ukochana w towarzystwie Jasona.
Kto by pomyślał, że ta dwójka będzie się tak dobrze dogadywać. Choć początkowo Jason nie był
przekonany do panny Gilbert, ta szybko zdobyła jego sympatię i zaufanie. Teraz spokojnie można by
rzec, że oni także byli przyjaciółmi, więc nic dziwnego, że martwił się o dziewczynę.
– Jak się czujesz, skarbie? Przyniosłem ci gorącą czekoladę i ciasteczka – oznajmił, zostawiając
tacę na szafce przy łóżku.
– Dobrze, naprawdę – zapewniła. – Sam słyszałeś, jestem całkiem zdrowa, nic mi nie dolega, ani
mnie, ani dziecku.
– Tak, ale powinnaś odpoczywać i nabrać sił. Do tego za tydzień mamy wizytę u ginekologa, aby
sprawdzić, czy wszystko na pewno jest w porządku.
– Wiem, wiem.
– Potrzebujesz czegoś jeszcze?
– Nie, wystarczy mi to, co przyniosłeś. Jason też przywiózł ciasto i włączył Netfliksa, więc poza
tobą nic więcej nie potrzebuję.
Te słowa rozjaśniały mrok w jego wnętrzu. Uśmiechnął się. Ona także była wszystkim, czego on
potrzebował.
– Muszę na chwilę wyjść, tylko chwilę, poradzicie sobie? – Spojrzał na przyjaciela.
– Pewnie, zostanę z nią i obejrzymy kolejny odcinek „Riverdale”, to jest tak pojebane, że nie da
się oderwać. Zaraziła mnie tą fascynacją do seriali.
Zaśmiał się. Miło było widzieć, że jego przyjaciel i ukochana tak dobrze się dogadują. Dwie
najważniejsze osoby w jego życiu były tutaj. Tylko im tak ufał. Tylko z nim mógł zostawić Zeilę, gdy
Strona 15
sam musiał wyjść.
– Poradzimy sobie – zapewniła.
– Dobrze, szybko wrócę. – Pocałował ją w policzek i wyszedł.
Zeila została sama z Jasonem, naprawdę go polubiła. Okazało się, że mimo powłoki mafiosa i
playboya był naprawdę zabawny i dobrze spędzało się z nim czas.
– Wiesz, dokąd poszedł?
– Nie, ale nie martw się.
– To trudne. – Westchnęła.
Ostatnio było tak wiele rzeczy, o które się martwiła. Jej ciąża, postrzał i utrata przytomności,
które w tym stanie na pewno nie były wskazane, sekrety rodzinne, prawda o tym, co stało się z
Sebastianem, i jeszcze Kyson, bo obawiała się, że na siłę zacznie szukać zemsty i wpakuje się w kłopoty.
– Ej, Rodgers nie jest głupi – odparł Jason, chcąc ją uspokoić. – W końcu cię odzyskał, więc nie
zrobi nic, co mogłoby to zepsuć. Skoro musiał wyjść, to pewnie coś ważnego, bo dotąd nie opuszczał cię
na krok, zwłaszcza jak byłaś nieprzytomna.
– Tak?
– Mhm. – Pokiwał głową. – Nie jestem pewien, czy w ogóle spał albo jadł, cały czas tam
siedział… Nigdy nie widziałem go w takim stanie.
Serce dziewczyny boleśnie się ścisnęło. Wyobrażała sobie, co musiał czuć. To na pewno było
straszne, a ona nie chciała być źródłem jego cierpienia. Wtedy leżała tam, nie mogąc nic zrobić i nic nie
słysząc. Ciekawe, co takiego mówił do niej, gdy była nieprzytomna…
– Myślisz, że wszystko będzie z nim okej?
– To Kyson. – Uśmiechnął się lekko, jakby samo imię wystarczało za odpowiedź. – Nic go nie
powstrzyma. Nigdy nie był tak załamany, jak wtedy, gdy bał się o ciebie, ale nigdy też nie widziałem go
takiego szczęśliwego, jak wtedy, gdy się obudziłaś. Jest silny, tak samo jak ty, i wierzę, że dacie sobie
radę.
– Dziękuję. – Uniosła lekko kąciki ust. – To naprawdę pokrzepiające i mam nadzieję, że
rzeczywiście się uda, choć nie czuję się silna… Nie tak, jak kiedyś.
Miała wrażenie, jakby obudziła się jako inna osoba, jakby gdzieś w podróży między
nieświadomością a rzeczywistością zgubiła swoją siłę.
Wcześniej walczyła z Kysonem w obronie swojej niezależności, nie chciała ochroniarzy, a teraz
bez wahania na to przystała. Bała się i potrzebowała gwarancji bezpieczeństwa, nawet jeśli wymagało to
siedzenia w domu czy noszenia urządzenia namierzającego. Wiedziała, że to konieczność.
Z jednej strony myślała, że powinna walczyć, zniszczyć wrogów i odkryć wszystkie tajemnice
dotyczące jej brata, a potem go pomścić. Z drugiej strony chciała zostać tu, gdzie było bezpiecznie, i
zatroszczyć się o siebie oraz dziecko. Przez to czuła się nieco winna, a już na pewno zagubiona. Czy
strach o dziecko był oznaką słabości? A może właśnie to, że była gotowa przyjąć pomoc, oznaczało
odwagę?
– W porządku? – Z zamyślenia wyrwał ją głos Sorelliego.
– Tak… – Westchnęła. – Po prostu… – Przygryzła wargę i spojrzała na niego. Kyson mu ufał,
sama też bardzo go polubiła przez ostatnie miesiące i to właśnie on teraz przy niej był, więc uznała, że
może mu się zwierzyć. – Chciałam tego świata, chciałam zemsty, adrenaliny, ryzyka, ale teraz… Teraz
chciałabym od tego uciec, schować się gdzieś daleko, tylko ja, dziecko i Kyson. Chcę, aby byli
bezpieczni, abyśmy tworzyli rodzinę… Wcześniej tak się nie bałam, gdy wychodził. Może to śmieszne,
bo to mnie postrzelono, ale boję się o niego, o siebie, o dziecko…
Spuściła wzrok. Nigdy nie przyznawała się do strachu, który postrzegała jako słabość. Starała się
być silna, a przynajmniej taką udawać. Teraz ta maska opadła i zdawała się już nie pasować. Bała się i
nie była w stanie tego ukryć. Już sam ten fakt przerażał ją dodatkowo.
– To normalne, nawet ci, co kochają ten świat, czasem chcą uciec. – Mężczyzna pocieszająco
położył dłoń na jej ramieniu. – To nic dziwnego, że się boisz, bo przeszłaś coś strasznego, a łączy was
prawdziwa miłość, będziecie rodziną, to coś, czego nie chce się stracić. Nie masz się czego wstydzić, w
zasadzie to, co razem stworzyliście, to powód do dumy.
Strona 16
Patrzył na dziewczynę i widział więcej niż ukochaną przyjaciela, ona była też jego przyjaciółką,
była dla niego ważna. Dodała blasku ich życiu.
– Masz nastrój na pogadanki psychologiczne.
– Próbuję pomóc. – Zaśmiał się lekko. – Możemy też po prostu włączyć kolejny odcinek i oglądać
w ciszy.
– To chyba dobry pomysł, przyda mi się trochę normalności.
– Nikt z nas nie wie, co to normalność. – Wzruszył ramionami. – Ale możemy poudawać.
Gilbert pokiwała głowa. Przywykła do tego, że jej życie nie było normalne, choć ostatnio zostały
przekroczone wszystkie granice. Mimo to właśnie w tym szaleństwie była jakaś magia. Choć bała się i
chciała uciec, za nic nie zamieniłaby tego życia na nic innego.
Ani ona, ani Kyson nie byli normalni, byli ludźmi zakochanymi w mafii, a ich miłość była
ryzykowna.
***
– Jestem – powiedział Kyson, wchodząc do biura Christophera. – O co chodzi?
– Usiądź.
– Przejdź od razu do rzeczy.
Podszedł do stojącego przy oknie mężczyzny, chcąc jak najszybciej mieć to za sobą. Wiedział,
że przy Jasonie Zeila była bezpieczna i nikt nie mógł jej skrzywdzić, ale każda komórka w jego ciele aż
rwała się do niej. Nie tyle chciał, ile potrzebował być przy niej. Całować, przytulać, szeptać, że wszystko
będzie dobrze… Chciał być tam, a utknął tutaj. W centrum miasta, w biurze jej ojca.
– Wiem, że jesteś zdenerwowany ze względu na Zeilę, i uwierz mi, że ja też. Moi ludzie już
szukają każdego, kto może jej zagrozić, wyślę jej ochroniarza, zrobię wszystko, aby była bezpieczna.
Ale musimy wiedzieć, z kim się mierzymy.
Kyson niechętnie przyznał mu rację. Czuł pokusę, aby zamknąć się z Zeilą w willi, niczym w
zamku, albo uciec na koniec świata, gdzie byliby sami, z dala od wszystkiego. Wiedział jednak, że od
problemów nie da się uciec. Musiał je rozwiązać, aby nikt więcej nie zagroził jego ukochanej ani ich
dziecku.
– Zeila twierdzi, że to był Scoot, jeden z moich wrogów. Podobno Sebastian miał u niego dług,
wiesz coś o tym?
– Nic mi na ten temat nie wiadomo. – Zacisnął zęby. – Mój syn nie zwierzał mi się z tego, co
robił z Gonzalesem.
– Właśnie, a z nim rozmawiałeś? Scoot to za słaby zawodnik, żeby pozbyć się Sebastiana i
zaatakować Zeilę, wątpię, aby działał sam. Do tego mówił coś o jakimś planie…
– Z tego, co wiem, Alvarowi zależało na niej, więc raczej by tego nie zrobił, ale pomówię z nim.
Oboje mamy wielu wrogów, to mógł być ktoś z nich, ale obawiam się, że to coś innego…
– Co takiego?
– Czas, abyś poznał prawdę o Zeili, prawdę, której ona sama nie wie.
– O czym ty mówisz?
Zmarszczył brwi zaskoczony. Było coś więcej? Ta z początku zwyczajna dziewczyna okazała się
kimś zupełnie innym, do tego sama najwyraźniej nie wiedziała, jak poplątana była jej historia. Otaczała
się samymi mafiosami: jej eks, a nawet dwóch, jej brat, ojciec, no i on. Mogło być coś więcej?
– Jej dziadek, a mój ojciec, Alfredo Gilbert, jest szefem szefów, bossem wszystkich mafii, i to ją,
moją małą córeczkę, wybrał na swoją następczynię.
– Co?
Oparł się o biurko, próbując przetworzyć usłyszaną informację. To nie miało sensu. Wszyscy
słyszeli plotki o wielkim bossie, który zarządzał wszystkim, ale nikt go nie znał. Nawet on, choć tak
wysoko postawiony, nigdy nie spotkał tego człowieka. Ba, nic o nim nie wiedział, żadnego nazwiska,
danych, nic. To była legenda, jak te, które opowiada się dzieciom na dobranoc. Maluchy straszono złym
smokiem, a mafiosów szefem, który ich załatwi. Ale żaden z tych dwóch stworów nigdy się nie zjawiał,
więc dlaczego teraz by miał? I dlaczego musiał należeć akurat do rodziny Gilbertów? Kyson doskonale
Strona 17
wiedział, że mafia to z reguły rodzinna tradycja przekazywana z pokolenia na pokolenie, ale historia
Zeili nie była typowa. Wszystkie gangsterskie powiązania w tej rodzinie były skrupulatnie ukrywane i
wychodziły na jaw w najmniej odpowiednim momencie.
– Wiem, że to duży szok, ale taka jest prawda.
– Dlaczego ona?
– Ma znamię, które uznał za znak i zapowiedział, że w wieku dwudziestu jeden lat przekaże jej
rządy. Nie wiem, do czego mógłby się posunąć, aby to zrobić, zawsze był dobry dla rodziny, ale dla
wrogów nieobliczalny. Rozumiesz, że przez to, że ma być szefową całej mafii, Zeila jest w wielkim
niebezpieczeństwie. Każdy może chcieć ją zabić, aby zająć jej miejsce, pokonać mojego ojca i przejąć
władzę.
– I dopiero teraz mi o tym, kurwa, mówisz? – powiedział gniewnie Kyson.
Krew się w nim zagotowała, gwałtownie oderwał się od mebla i ruszył w stronę mężczyzny. Ta
rodzina zdecydowanie miała problem z prawdą, a jego dziewczyna na tym cierpiała.
Sam już nie był w stanie zliczyć, ile faktów poznał po czasie. To, że ona była w mafii, że jej brat
był mafiosem, że jej ojciec to właśnie Christopher Gilbert, a teraz jeszcze to.
Prawda była zabójczą bronią, która mogła uratować, ale też zniszczyć.
– Jak możesz nie wiedzieć, do czego się posunie? Przecież to, kurwa, twój ojciec? – warknął,
przyciskając mężczyznę do ściany. Choć Christopher był starszy i bardziej doświadczony, w tej chwili
Rodgers miał przewagę, bo furia dodawała mu siły.
– Uspokój się – upomniał go Gilbert. – Jesteśmy przyjaciółmi i obojgu zależy nam na Zeili, to
nie czas na kłótnie. Wiem, że źle zrobiłem, i uwierz mi, wiele razy się o to obwiniałem. Może Sebastian
byłby tu z nami, może ona nie przeszłaby przez to, gdybym im powiedział… – Wzruszył ramionami. –
Myślałem, że ich chronię, że będą mieć normalne życie, że coś wymyślę, ale stało się inaczej.
Kyson westchnął. Był wściekły, że dopiero teraz dowiedział się o czymś tak istotnym, co mogło
wiele zmienić. Dopiero gdy Zeila ucierpiała, Christopher postanowił wyznać prawdę. Gdyby był kimś
innym, Kyson nie powstrzymałby się, ale był jego przyjacielem i ojcem jego ukochanej. I miał rację,
musieli się dogadać i współpracować. Dla dobra Zeili.
– Nie możesz się z nim skontaktować?
– Nie rozmawiamy od dawna.
– Nie mam czasu na zabawę w przedszkole – prychnął. – I gówno mnie obchodzą rodzinne
problemy czy urażone ego. Muszę wiedzieć, czy ten facet chce czegoś od Zeili, i dać mu do zrozumienia,
że to się nie stanie.
– Alfredo nie przyjmuje od nikogo poleceń.
– Ja też nie. – Wykrzywił się ironicznie. – Dla mnie sprawa jest prosta, Zeila jest moja i każdy,
kto zechce ją skrzywdzić, zginie, nawet jeśli to będzie jej dziadek. Więc jeśli masz ochotę na pojednanie
rodzinne, radzę się pospieszyć, bo gdy tylko dowiem się, gdzie on jest, szansy nie będzie.
– Nie daj się ponieść emocjom.
Prychnięcie wyrwało się z ust młodszego mafiosa. Łatwo było powiedzieć. Tu chodziło o jego
serce, które oddał Zeili, więc nie umiał działać bez emocji, to była wyjątkowo osobista sprawa i był
gotów iść na wojnę.
– Za późno. – Pokręcił głową. – Ona obudziła we mnie wszystko to, co było dotąd zamrożone, i
teraz poruszę cały świat, aby razem z dzieckiem byli bezpieczni. Wejdę do samego piekła i zabiję
szatana, bossa mafii czy kogo będzie trzeba.
Determinacja w jego głosie była wręcz przerażająca. Demony, ukryte w jego duszy, miały
niszczycielską siłę i żadnych zahamowań, do tego nawet one były zakochane w Zeili, dla niej mogły
spalić świat.
– Przynajmniej wiem, że moja córka jest w najlepszych możliwych rękach – odparł z nutką
zadowolenia w głosie Gilbert. – Ale zanim wybuchniesz, zastanów się, czy aby na pewno jej w ten sposób
pomożesz, a nie zaszkodzisz.
– Zrobię wszystko, co konieczne. Daj mi do niego numer i wszystko, co masz na jego temat.
Christopher wiedział, że chłopak nie odpuści, póki nie będzie miał całkowitej pewności, że
Strona 18
najważniejsze dla niego osoby są bezpieczne.
– Jeśli chcesz szukać, powinieneś chociaż wiedzieć kogo. – Wyjął teczkę i podał Kysonowi. –
Tu jest wszystko, co udało mi się dowiedzieć o jego mafijnej działalności.
Gdy Rodgers otworzył teczkę, w pierwszej chwili zwrócił uwagę na zdjęcie przedstawiające
dobrze trzymającego się, około sześćdziesięcioletniego mężczyzny o gęstych, siwych włosach i srogim
spojrzeniu.
– To jest Alfredo Gilbert?
– Tak, to jest właśnie mój ojciec i dziadek Zeili.
– Ja pierdolę.
Gwałtownie zamknął teczkę, chwilę później trzasnęły drzwi do biura. Wszystko to, co wiedział i
co planował, w jednej chwili przestało istnieć. Jego determinacja, aby chronić Zeilę, została przyćmiona
przez obawy, że to on sam był tym, przed którym trzeba ją chronić, a nie zniósłby rozstania z nią. Musiał
zrobić wszystko, aby ją uratować, zanim go znienawidzi.
Strona 19
Rozdział 4
„Każdy musi mieć jakieś sekrety. Dzięki nim jesteśmy podatni na ciosy”.
Becca Fitzpatrick
Retrospekcja
Jest piękna – powiedział Alfredo, trzymając wnuczkę na rękach. – Gratuluję wam, macie
cudowną córkę, która wyrośnie na silną szefową mafii.
Christopher zamarł, patrząc na swojego ojca. To były jego pierwsze odwiedziny po narodzinach
Zeili. Ich relacje były raz lepsze, raz gorsze, ale byli rodziną, ona była jego wnuczką i nie zamierzał
zabraniać mu z nią kontaktu.
– O czym ty mówisz?
– Przecież wiesz, Christopherze, kim jestem – odrzekł ze spokojem starszy mężczyzna.
– Oczywiście, ale myślałem…
– Że całą moją potęgę przejmiesz ty? Masz swój oddział i to powinno ci wystarczyć.
Christopher zacisnął wargi i pokręcił głową. Nie chodziło o większą władzę. Miał rodzinę, na
której zamierzał się skupić, nie potrzebował więcej zamieszania w mrocznym świecie. Bardziej zabolał
go fakt, że ojciec nigdy go nie doceniał. Dlatego tak bardzo mu zależało, aby być lepszym dla swoich
dzieci.
– Przecież ktoś będzie musiał cię zastąpić, jeśli nie ja, to Sebastian. Nie masz innych wnuków.
– Jest też ona. – Spojrzał na śpiącą tygodniową Zeilę.
– Rzadko kobieta jest szefem mafii.
– Nie doceniasz własnego dziecka? Poradzi sobie, a wiesz, skąd to wiem? Jest wybrana.
– Co?
– Nie mów, że nie widziałeś. – Odwinął kocyk, którym była okryta dziewczynka, ukazując prawą
nogę. Na kostce widniało znamię w kształcie księżyca. – To znamię mam ja, miał mój ojciec, szef mafii,
i jego ojciec. Mój brat go nie ma, tak jak nie masz go ty ani Sebastian. Ona ma.
– To szalone. – Pokręcił głową młodszy Gilbert. – Nie możesz podejmować takiej decyzji na
podstawie jakiegoś głupiego znamienia.
– Oczywiście, że mogę, to ja jestem szefem. I nie odzywaj się do mnie w ten sposób. – Położył
dziewczynkę do łóżeczka i spojrzał na syna. – Przecież nie jestem twoim wrogiem, nauczyłem cię
wszystkiego, poradziłeś sobie, ona też da radę.
– To dziecko.
– Przecież nie będzie rządzić teraz. – Zaśmiał się. – Poczekamy, aż ukończy dwadzieścia jeden
lat.
– Ojcze…
– Decyzja zapadła – przerwał mu Alfredo. – Nie zmienisz tego.
Christopher pokręcił głową ze złością. Wiedział, że jego ojciec był upartym człowiekiem, którego
nie dało się przekonać do zmiany zdania. Do tego miał wielką władzę i potęgę, z którą niemal nikt nie
mógł konkurować. To on trzymał w ryzach wszystkie mafie, był najgorszym z najgorszych. Mimo
ciepłego, dziadkowego uśmiechu nigdy nie zawahał się przed zabiciem wroga. Szanował ojca i rozumiał,
obaj musieli radzić sobie z trudnymi sytuacjami w życiu, taki był ich świat. Nie oceniał, ale nie takiej
drogi chciał dla swojej córki.
Chciał, aby jego mała dziewczynka miała zwyczajne, bezpieczne i szczęśliwe życie, a nie pełne
ryzyka i krwi.
Strona 20
Rozdział 5
„Zasady ustanowiono po to, żeby ocenić ich zasadność, kiedy serce podpowiada co innego”.
Alex Kava
Retrospekcja
To tobie mój ojciec jest winien przysługę – domyślił się.
– I to ciebie wysłał, abyś zrobił to za niego.
– Wie, że sobie poradzę i zrobię wszystko, co będzie konieczne – odrzekł chłodno. – Nie waham
się, więc co masz dla mnie?
– Taki młody i już taki żądny krwi, możesz stać się kimś wielkim. – Mężczyzna pokiwał głową.
– Do rzeczy – odparł nastolatek. – Dziadek twierdzi, że nie każdemu spodoba się fakt, że zabiłem
własnego ojca, a on nie chce teraz wojen, ponoć możesz to załatwić.
– Ja mogę wszystko, drogi chłopcze, ale nic za darmo. Jednak widzę w tobie pewien potencjał,
dlatego zróbmy tak: ja wyświadczę przysługę tobie, a ty mnie.
– Jaką przysługę?
Młody Kyson był nieufny wobec każdego poza dziadkiem. Choć starszy Rodgers był
wymagającym i surowym człowiekiem, to właśnie on nauczył go wszystkiego, co konieczne, aby
przetrwać. Chłopak szanował go i chciał, aby był z niego dumny, tylko dlatego tu teraz był.
– Potrzebuję kogoś, kto podłoży materiały wybuchowe w pewnym magazynie.
– Mam kogoś zabić? – Uniósł brwi ku górze.
– Masz zrobić dokładnie to, co powiedziałem, i nie wypytywać o nic więcej. Czy to jasne?
– W porządku. – Wzruszył ramionami, wiedząc, że, tak czy siak, nie może się wycofać. Tu nie
było odwrotu. – Ale dlaczego ja? Nie masz od tego wielu ludzi?
– Oczywiście, że mam, ale tę konkretną sprawę chcę powierzyć tobie. Skoro i tak nikogo nie
krzywdzisz, nie powinny cię interesować moje intencje, czyż nie?
Chłopak przytaknął. Wiedział, że jeśli poradzi sobie z tym zdaniem, to będzie oznaczać, że jest
godzien roli następcy ojca, a więc zdecydowanie nie mógł tego spieprzyć. Musiał stanąć na wysokości
zadania, zdobyć szacunek i prowadzić dalej rodzinne imperium.