Carroll Jaye - Smak zemsty
Szczegóły |
Tytuł |
Carroll Jaye - Smak zemsty |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Carroll Jaye - Smak zemsty PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Carroll Jaye - Smak zemsty PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Carroll Jaye - Smak zemsty - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Jaye Carroll
Smak Zemsty
(The Sweetest Feeling)
Przekład Karolina Bober
Strona 2
Anicie i Jimowi – najmilszej, najładniejszej i najlepiej
dobranej parze na świecie!
Strona 3
1
Powinnam się była od razu po powrocie z pracy
domyślić, że coś się dzieje: na podjeździe stał samochód
Donala, a on przecież nigdy nie był w domu przede mną.
Ale nie przeczuwałam niczego złego, bo po pierwsze,
nie jestem podejrzliwa, a po drugie, był piątek – żadnej
pracy przez dwa dni! – co wprawiało mnie w dobry
nastrój.
Wysiadłam z samochodu i zobaczyłam w oknie
Hannibala, naszego yorkshire terriera. Gapił się na mnie z
wywieszonym językiem, merdając ogonkiem tak, że omal
mu się nie urwał. Jakby mnie nie widział od lat.
Pomachałam mu – było mi trochę głupio, bo sąsiedzi
mogli patrzeć – i weszłam do domu.
Donal był w kuchni i robił sobie zapiekankę z szynką i
serem. Musiał wrócić już jakiś czas temu; zdążył się
przebrać z garnituru w T-shirt i dżinsy.
Przyglądając mu się z tyłu, i to bardzo uważnie, można
było dostrzec niewielkie wałeczki w pasie, ale nic więcej.
Gdy się poznaliśmy, miał dwadzieścia pięć lat – ja
dwadzieścia dwa – a teraz, w wieku trzydziestu trzech,
wyglądał prawie tak samo młodo.
Donal był chyba najprzystojniejszym facetem, jakiego
w życiu widziałam. Wcale nie myślałam tak dlatego, że
Strona 4
byłam jego żoną. Miał prawie metr osiemdziesiąt wzrostu
– dwanaście centymetrów więcej niż ja – włosy
ciemnoblond, niesamowicie głębokie brązowe oczy i
wspaniałą sylwetkę.
Nawet z przodu nie było zbyt wyraźnie widać, że
powoli wkraczał w wiek średni. Miał z osiem siwych
włosów na skroniach i kilkanaście zmarszczek wokół
oczu, niemal niewidocznych na bladej skórze. Ja
natomiast miałam setki siwych włosów, ale oprócz mnie
wiedział o tym tylko Donal i sprzedawczyni z drogerii.
Nie była to szlachetna siwizna, jaką mogą się poszczycić
niektórzy; moje siwe włosy rosły w nieregularnych
kępkach. Wyglądałam jak borsuk.
A ostatnio zauważyłam kilka nowych zmarszczek,
zwłaszcza wokół oczu. Ponieważ mam ciemniejszą
karnację niż Donal – on nigdy nie wychodził na słońce,
jeśli tylko mógł tego uniknąć – moje zmarszczki widać o
wiele wyraźniej.
Donal zerknął na mnie, gdy weszłam.
– Głodna?
– Nie – odpowiedziałam. – Poszliśmy na lunch do
pubu, opchałam się. Ale napiłabym się herbaty.
Donala nie trzeba było prosić dwa razy... ale ze sto,
więc sama nalałam wody do czajnika i włączyłam go.
– Jak było w pracy? – zapytałam.
Wzruszył ramionami.
– Nieźle. Jeszcze tylko dwa tygodnie. – Bez zapału
zaczął sprzątać kuchenny blat, zrzucając kawałek sera na
Strona 5
podłogę. Ser odbił się i Hannibal złapał go w locie.
Wyjęłam kubek ze zlewu i próbowałam go opłukać.
– Mówiłeś, że będziesz tam pracować jeszcze miesiąc.
– Tak, ale wszystko przebiega bardzo sprawnie.
Spróbuję skończyć wcześniej. Twoja matka nagrała się na
sekretarce.
– Co powiedziała?
Podniósł wierzch kanapki – ser wypływał na boki i
przypiekał się tak, jak lubił.
– Co?
– Co powiedziała?
Sprawdzał zapiekankę nożem.
– Chyba coś o twojej siostrze.
Chciałam zapytać, o której, ale jego mina wyraźnie
mówiła, że po prostu wcisnął play na sekretarce i odszedł,
kiedy się zorientował, że to nie do niego.
Poszłam do przedpokoju i odtworzyłam wiadomość.
– June, to ja. Jesteś w domu? – Matka zwykle chwilę
czekała, aż podejdę do telefonu. – Nie? Nie szkodzi.
Odezwij się, kiedy będziesz mogła. Chcę ci coś
powiedzieć o Janice i Kevinie. – Kolejna przerwa. –
Zadzwoń później.
Postanowiłam zadzwonić dużo później – nie pali się,
wiadomości o mojej siostrze i jej chłopaku nie są chyba
aż tak ważne.
W kuchni Hannibal biegał wokół Donala, węsząc i
energicznie merdając ogonkiem. Z jakiegoś
niewyjaśnionego, psiego powodu był przekonany, że
Strona 6
wszystko, co pieczemy, gotujemy, a nawet otwieramy,
jest przeznaczone wyłącznie dla niego. Lata gorzkich
rozczarowań ani trochę nie przytłumiły jego entuzjazmu.
– Chodź tu, mały – powiedziałam, schylając się i
klepiąc w udo.
Hannibal przestał skakać i spojrzał na mnie – co
wybrać? Smakowitą kanapkę pana czy pieszczoty pani?
Wygrała kanapka.
Rozumiałam Hannibala: unoszący się w powietrzu
zapach gorącej zapiekanki z szynką i serem był tak
nęcący, że nagle sama zgłodniałam. Zajrzałam do
lodówki – nic specjalnego, więc poszłam do garażu i
otworzyłam zamrażarkę. O, pizza. Mrożona pizza z
Tesco, która leżała w zamrażarce od prawie roku. Donal
nazywał ją racją awaryjną. Co jakiś czas jedno z nas
wyjmowało ją przez kilka chwil zastanawiało się, czy ją
rozmrozić, a potem odkładało na miejsce.
Zniechęcona wróciłam do kuchni.
– O której przyszedłeś? – zapytałam Donala.
– Jakieś pół godziny temu.
– Czyli nie musiałeś odwozić tej dziewczyny na
dworzec?
– Nie, dziś jej nie było. – Donal wreszcie oderwał się
od roboty i popatrzył na mnie. – Wczoraj dzwonił Pentii
Virtanen. Zaproponował mi dwuletni kontrakt.
Cmoknęłam.
– Znowu... – Zdjęłam kubek ze stojaka i zrobiłam sobie
herbaty. – Odbiło im? Ostatnio mówiłeś, że trzy miesiące
Strona 7
w Finlandii to za długo, a teraz proponują ci dwa lata... –
Wyjęłam torebkę ekspresówki z kubka, położyłam ją na
zlewie i dolałam sobie mleka. – Mam nadzieję, że tym
razem powiedziałeś im, co o tym sądzisz.
Milczał przez chwilę.
– Jeszcze nie.
Spojrzałam na niego znad kubka.
– Chyba nie myślisz o tym poważnie?
– Proponują sto pięćdziesiąt tysięcy rocznie plus koszty
utrzymania i przeloty do domu co miesiąc. Czyli w sumie
ponad trzysta tysięcy przez dwa lata.
– Donal, nieważne, ile to pieniędzy. To aż dwa lata!
Kiwnął głową.
– No właśnie. Ale mogłabyś pojechać ze mną. Pentii
sam to zaproponował. Wynajęlibyśmy mieszkanie w
Espoo. Spodobałoby ci się tam. To sympatyczne
miasteczko. Kilka tysięcy mieszkańców. Godzina jazdy z
Helsinek.
– A co z moją pracą?
Wzruszył ramionami.
– Odejdź. Obejdziemy się bez tych pieniędzy. A wiem,
jak bardzo wkurza cię ta robota.
Odwróciłam się od niego i poszłam z herbatą do
salonu; usiadłam na kanapie i zsunęłam pantofle.
Ruszył za mną z kanapką w jednej ręce i szklanką
wody w drugiej. Hannibal kręcił ósemki wokół jego nóg.
Donal usiadł naprzeciwko mnie.
– Harowałam, żeby dochrapać się stanowiska, które
Strona 8
teraz zajmuję – powiedziałam. – Rzeczywiście, nie mam
najlepszego towarzystwa w firmie i bardzo mnie to
wkurza, ale nie rzucę pracy tylko dlatego, że ty chcesz
jechać do Finlandii.
– To raptem dwa lata – upierał się. – I tam też
mogłabyś pracować.
– Nie o to chodzi. A co z domem?
– Moglibyśmy go wynająć, ale nie mielibyśmy gdzie
się zatrzymać, gdybyśmy chcieli wpaść na weekend.
Pomyślałem, że mógłby tu zamieszkać Vince i dbać o
dom podczas naszej nieobecności. Zająłby pokój
gościnny.
Niezły pomysł. Vince był młodszym bratem Donala.
Tak jak on, był spokojny, więc dom raczej nie poszedłby
z dymem w czasie jakiejś dzikiej, narkotycznej orgii. Ale
nie w tym problem. Ja nie chciałam wyjeżdżać.
– A co z Hannibalem? – zapytałam. Słysząc swoje
imię, pies podniósł łepek. Zapomniał o jedzonej kanapce i
podbiegł do mnie. Wskoczył na kanapę i usiadł mi na
kolanach. – Nie weźmiemy go ze sobą.
– Zostawimy go Vince'owi. Powiedział, że bardzo
chętnie się nim zaopiekuje.
Zamarłam z kubkiem przy ustach.
– Rozmawiałeś najpierw z nim, nie ze mną?
Zrobił minę cierpiętnika, żeby ukryć wyrzuty sumienia.
– Nie sądziłem, że będziesz się aż tak sprzeciwiać.
Myślałem, że się ucieszysz. Za dwa lata spłacimy kredyt
hipoteczny. A może nawet już za rok.
Strona 9
Pokręciłam głową. Nie wiedziałam, co powiedzieć.
Cały Donal. Był pewien, że z nim pojadę. Odkąd się
poznaliśmy, z góry zakładał, że wszelkie decyzje z
radością pozostawiam jemu.
– W Irlandii coraz trudniej o dobre zlecenie, zwłaszcza
teraz, gdy są już gotowe wszystkie programy
przeliczające funty na euro, a gorączka roku 2000 dawno
minęła. Nigdy nie było tu aż tylu wykwalifikowanych
analityków systemowych, a doświadczenie nie liczy się
już tak jak dawniej. Finowie mnie chcą bo znam ich
system, pracowali ze mną i wiedzą że nikt nie nadaje się
do tej roboty lepiej niż ja. June, ci ludzie mają dla mnie
kupę forsę.
– Nie chcę wyjeżdżać z Dublina – upierałam się. – A
już na pewno nie na dwa lata.
– Obiecaj, że chociaż się zastanowisz – poprosił Donal.
Westchnęłam.
– Dobrze, zastanowię się.
Oczywiście skłamałam: nie chciałam ani wyjeżdżać,
ani o tym myśleć. Nigdy bym się nie zgodziła, nawet
gdyby chodziło tylko o kilka miesięcy.
Po pierwsze, za bardzo tęskniłabym za Hannibalem.
Zwariowany psiak – myślał, że wskakiwanie do wanny
prosto na mnie to najwspanialsza zabawa, no może
równie wspaniała jak seksualne ataki na nogi niektórych
gości. W naszym domu Hannibal uważał się za króla.
Budził nas wcześnie rano – a czasami w środku nocy, gdy
Strona 10
czuł się samotny – domagając się jedzenia. Wdrapywał
się na łóżko i energicznie przepychał między nami. Potem
albo lizał Donala po twarzy, albo polował pod kołdrą na
wyimaginowane koty. A czasem sadowił się między
poduszkami i puszczał bączki.
Brakowałoby mi również domu. Urządzenie go zajęło
nam mnóstwo czasu – żadne z nas nie uważało się za
dobrego dekoratora wnętrz – i kosztowało wiele wysiłku.
Donal przyznawał, że nie jest zżyty z domem tak bardzo,
jak ja, ale nie mówił o wyprowadzce. Uwielbiałam swoje
gniazdko, więc za nic w świecie nie wpuściłabym do
niego obcych ludzi, którzy wszystko by zmienili. Jasne,
że nie wszystko mi się podobało: nie kontaktowałam się z
sąsiadami, w pobliżu nie mieszkał nikt znajomy, no i
nękała nas banda wstrętnych dzieciaków, które dzwoniły
do drzwi i uciekały.
I oczywiście brakowałoby mi pracy... Byłam księgową
w Parker Technology w Donnybrook. Nie znosiłam tej
firmy, ale miałam tam kilkoro przyjaciół i nadawałam się
do tej roboty. I nieźle zarabiałam.
Nie chciałam wyjeżdżać do Finlandii na dwa lata.
Właściwie nie wiedziałam dlaczego. Przecież nie z
powodu rodziny, bo nie byłam z nią zbyt zżyta. Wreszcie
dotarło do mnie, że muszę tu zostać, bo wszystko, co
ważne w moim życiu – Hannibal, dom i przyjaciele w
pracy – jest w Dublinie.
Około ósmej wieczorem, gdy gapiliśmy się w
Strona 11
telewizor, od kilku godzin niemal ze sobą nie
rozmawiając, Donal wstał.
– Zamówić chińskie żarcie?
Wzruszyłam ramionami.
– Jeśli jesteś głodny.
– A ty jesteś?
– Niespecjalnie. Ale przekąszę coś dla towarzystwa.
Widziałam, że jest coraz bardziej zirytowany, ale
ponieważ wiedział, że ma u mnie krechę, za wszelką cenę
starał się być wesoły.
– W takim razie zamówię. To, co zwykle?
Kiwnęłam głową.
– Tak, tylko ze smażonym ryżem.
– Dobrze. – Chwilę stał w drzwiach, a potem wyszedł
na korytarz.
Czułam po jego zachowaniu, że pojedzie do Finlandii,
ze mną czy beze mnie. I byłam zupełnie pewna, że już
przyjął tę pracę.
W nocy, leżąc w łóżku, rozpamiętywałam, co się dziś
wydarzyło. Dobrze, pomyślałam, może ma rację, może to
rzeczywiście korzystna propozycja, ale powinien był
zapytać mnie o zdanie. Po ponad pięciu latach
małżeństwa nie może podejmować tak ważnej decyzji
beze mnie, oczekując, że rzucę wszystko i popędzę za
nim. Niech sobie jedzie. Niech siedzi dwa lata w Finlandii
i zarobi kupę forsy. Jasne, że będę za nim tęsknić, ale dwa
lata to nie aż tak długo. Będzie przyjeżdżał do mnie co
miesiąc, ja też będę wpadać na kilka dni do Finlandii.
Strona 12
Będzie ciężko, ale chyba warto.
Strona 13
2
W sobotę rano obudził nas Hannibal. Tym razem
siedział na szczycie schodów i ujadał co sił.
Donal mruknął tylko i obrócił się na drugi bok.
Wiedział, że musi przeczekać – ja wstanę na pewno. Ja
też to wiedziałam. A także Hannibal. Zamiast więc
spokojnie leżeć w łóżku z nadzieją, że Hannibal sam się
uciszy albo Donal się nim zajmie, wstałam.
Hannibal skakał po kuchni od ściany do ściany, ale co
chwila wracał do tylnych drzwi.
– O co chodzi, Hanny? Chcesz wyjść?
Spojrzał na mnie i szczeknął twierdząco, energicznie
zamiatając podłogę ogonkiem. Otworzyłam drzwi.
Wystrzelił na dwór jak z procy, ale ponieważ padało,
natychmiast wrócił i popatrzył na mnie wyczekująco.
Nie wiem, jak to się stało, lecz po chwili stałam
pośrodku ogrodu w kapciach, szlafroku i starym płaszczu
Donala, trzymając parasol nad moim pieskiem, który robił
kupę wśród dalii.
Kiedy skończył, Hannibal odwrócił się i starannie
obwąchał swoje odchody, jakby nigdy nie widział psiego
gówienka. Spostrzegłam naszą sąsiadkę, panią O'Sullivan,
gdy odchodziła od okna. Pomachałam jej wesoło –
przecież mogła nadal zerkać zza firanki – a potem
Strona 14
wróciłam z Hannibalem do kuchni i zjedliśmy śniadanie.
Kupę Hannibala zostawiłam na rabatce. Niech tym razem
pan ją sprzątnie, pomyślałam.
Naszym sąsiadom nie podobało się chyba nic. Pani
O'Sullivan zerkała na psią kupę w ogrodzie z takim
samym przerażeniem, z jakim większość ludzi patrzyłaby
na płonący krzyż.
Gdy Donal i ja kupiliśmy ten dom przed sześciu laty,
tuż przed ślubem, wydawało nam się, że wybraliśmy
wspaniałe miejsce. Wolno stojący dom z czterema
sypialniami w tej części Castleknock kosztował nas
niewiele ponad sto tysięcy. W ciągu pięciu lat jego
wartość się podwoiła, o czym skrzętnie donosiła
wszystkim pani O'Sullivan.
Donal nigdy za nią nie przepadał, chociaż udawał, że ją
lubi. Uważał, że sąsiadka ocenia ludzi po ich domach.
Podejrzewałam, że pani O'Sullivan mnie nie akceptuje:
przecież wychowałam się w małym, trzypokojowym
segmencie, w okolicy, gdzie pełno było rozwalonych
budek telefonicznych i spalonych wraków samochodów.
Choć Donal nie pochodził z lepszego środowiska, jego
polubiła i zawsze o niego pytała, patrząc na mnie z
politowaniem. Nie cierpiałam tego. Może traktowała mnie
tak, bo jeździłam rozklekotaną dziesięcioletnią micrą
podczas gdy większość pań w okolicy co kilka lat
zmieniała samochody na nowe. Może gardziła mną, bo
Donal i ja byliśmy małżeństwem od ponad pięciu lat i nie
Strona 15
mieliśmy dzieci. A może po prostu podobał jej się Donal,
więc była o mnie zazdrosna. Pomyślałam, że to bardzo
prawdopodobne: kobiety zawsze się za nim oglądały.
Poznałam Donala wkrótce potem, gdy zaczęłam
pracować w Parker Technology jako asystentka
księgowego. On realizował tam trzymiesięczne zlecenie.
Analizował nasze metody księgowania, polecał
oprogramowanie, pisał specyfikacje i tak dalej. A ja
miałam mu pomagać.
Nie mogę powiedzieć, żebyśmy dużo pracowali...
Zamiast tego rozmawialiśmy, żartowaliśmy i śmialiśmy
się. Po dwóch tygodniach byłam w nim zakochana po
uszy. On zaczął chodzić z nami do pubu po pracy i
zawsze siadał obok mnie. Kiedyś umówił się ze mną na
randkę i nie minęło wiele czasu, a zaczęliśmy się
spotykać co wieczór. Gdy zlecenie dobiegło końca, Donal
odrzucił propozycję pracy w Manchesterze, bo nie chciał
się ze mną rozstawać. Wtedy zrozumiałam, że on też
mnie kocha.
Po mniej więcej roku odszedł z firmy konsultingowej i
założył własne przedsiębiorstwo. Miał już wtedy dobrą
opinię na rynku i nie musiał szukać pracy, gdy kończył
jakieś zlecenie. Praca znajdowała go sama, czy tego
chciał, czy nie. Firma należała do nas obojga, chociaż ja
tylko prowadziłam księgi i wypełniałam formularze.
Przez resztę dnia nie rozmawialiśmy o pracy w
Finlandii ani o niczym, co się z nią wiązało. Donal starał
Strona 16
się być wesoły i bardzo o mnie dbał. Wiedział, że mi
podpadł. Nie musiałam go ponaglać – sam z siebie
posprzątał po Hannibalu, pozmywał, a nawet
zaproponował wyjazd po zakupy, których nie cierpiał.
Cały czas dużo mówił i nadskakiwał mi.
Wiedziałam, że czeka, aż zmięknę i powiem: Dobrze
już, dobrze, jedź sobie na dwa lata do Finlandii. Ja
zostanę w domu.
Nie dałam po sobie poznać, że podjęłam taką decyzję.
Niech się trochę pomęczy, pomyślałam. Zasłużył sobie na
to.
Wieczorem wypożyczyliśmy kilka filmów. Donal
specjalnie wybrał takie, które by mi się spodobały,
zamiast swoich ulubionych, z Johnnym Woo. Uznałam,
że to wystarczy.
– No dobrze – powiedziałam, odbierając mu pilota.
Zatrzymałam taśmę w środku zwiastunów. –
Porozmawiajmy o Finlandii.
Kiwnął głową – Porozmawiajmy.
– Ja nie jadę – oświadczyłam. – Ty możesz, jeśli
chcesz.
– Dobrze... – mruknął niepewnie. – To tylko dwa lata.
Mogą mnie poprosić, żebym został dłużej, ale odmówię.
– Wiem – powiedziałam. – Ale jeden warunek. A
właściwie kilka.
– Tak?
– Po pierwsze, będziesz przyjeżdżał do domu
przynajmniej raz w miesiącu. Na święta Bożego
Strona 17
Narodzenia weźmiesz dwutygodniowy urlop. I jeszcze
jeden w lecie.
Donal znów kiwnął głową.
– Zgoda. Nie będzie z tym kłopotów.
– I... Podczas twojej nieobecności będę jeździć twoim
samochodem.
O tym zdecydowałam w ostatniej chwili. Donal miał
trzymiesięcznego peugeota 406 ze wszystkimi bajerami.
Kilka razy pozwolił mi poprowadzić. Było to o wiele
przyjemniejsze niż jazda moją starą wysłużoną micrą.
Właściwie nie zależało mi na samochodzie, ale chciałam
zobaczyć reakcję Donala.
– Dobrze. I tak przecież nie zabiorę go ze sobą. Możesz
go wziąć od razu, jeśli chcesz. Ja pojeżdżę micrą.
– Na kiedy się z nimi umówiłeś?
– Na poniedziałek za dwa tygodnie.
– Czyli już przyjąłeś tę pracę?
Musiał być przygotowany na to pytanie.
– Nie, powiedziałem tylko, że wtedy będę mógł
rozmawiać konkretniej. Uprzedziłem, że chcę omówić to
z żoną.
– Jak wszystko załatwisz? Nie potrzebna ci wiza
pobytowa? Gdzie będziesz mieszkał? Muszą ci coś
znaleźć.
– Do Finlandii nie trzeba wizy pobytowej – wyjaśnił. –
Należy do Unii, więc można po prostu jechać i pracować.
Pentii powiedział, że mogę się zatrzymać w ich domku
gościnnym – zarabia tyle, że mają domek gościnny! –
Strona 18
dopóki nie znajdą mi dobrego mieszkania. Fabryka jest na
wsi, ale biuro, w którym będę pracował, mieści się w
samym centrum Espoo. Szukają mieszkania, gdzieś
blisko, żebym mógł chodzić do pracy pieszo.
– I naprawdę potrzebują właśnie ciebie? – Chociaż
byłam zła, że wcześniej nie zapytał mnie o zdanie, czułam
dumę. Proszę, proszę, zagraniczna firma tak zabiega o
mojego męża, który jest najlepszym analitykiem
systemowym w branży.
Donal wyjaśnił mi, co będzie robić w Finlandii. Nie
znałam się dobrze na jego pracy, ale wyglądało na to, że
będzie miał mnóstwo roboty, wymagającej
szczegółowych kompetencji. Wersja skrócona brzmiała
mniej więcej tak: firma zamierza całkowicie
zmodernizować swoje komputery, więc potrzebny jest
ktoś, kto już tam pracował i doskonale zna stosowane
systemy.
Firma Virtanena produkowała różne wyroby z plastiku,
ale nie jakieś tam sztućce czy zabawki, tylko pudełka na
płyty kompaktowe, części do telewizorów i komputerów,
deski rozdzielcze do samochodów, elementy do
samolotów i tym podobne. Mówiąc o sprawach
technicznych, Donal używał specjalistycznego
słownictwa: „polimery o wysokiej odporności na nacisk",
„termoutwardzalność", „bezpostaciowe składniki
półstałe"... Znaczyło to dla mnie tak niewiele, jak dla
niego moje skróty z komputerowego programu
Strona 19
księgowego.
– Przez pierwsze tygodnie będę się przygotowywał –
tłumaczył Donal. – Potem kilka miesięcy poświęcę
analizie całej operacji. Wprowadzenie zmian zajmie
około czternastu miesięcy. Kiedy skończymy, mam zostać
jeszcze pół roku i wszystkiego doglądać. Będę kierował
zespołem programistów i specjalistów od systemów.
Musiałam przyznać, że czekało go najpoważniejsze
zadanie w życiu, a mógł to być tylko początek. Nowy szef
oświadczył, że jeśli wszystko pójdzie dobrze, to za kilka
lat otworzy nową fabrykę w Szwecji i może zaproponuje
Donalowi, żeby nią pokierował.
– Ale ja powiedziałem, żebyśmy posuwali się małymi
krokami. Nie chcę się wiązać z firmą na dłużej niż dwa
lata. Od ostatniego pobytu w Finlandii nie pracowałem
dłużej niż pół roku w jednym miejscu – stwierdził Donal.
To było tuż przed jego przyjściem do Parker
Technology; spędził trzy lata w Finlandii, zaczynał tam
jako młodszy programista i ciężką pracą awansował na
administratora Sieci.
Zamyśliłam się. Donal zawsze chciał pracować tylko
do czterdziestki. Na tym kontrakcie pracuje do
trzydziestego piątego roku życia. Zarobi tyle pieniędzy,
że spłacimy kredyt hipoteczny i nawet odłożymy sporą
sumkę. Gdyby załapał się na jeszcze jeden lub dwa takie
kontrakty, naprawdę przed czterdziestką mógłby wycofać
się z pracy zawodowej. Nie będziemy bogaci, ale Donal
zawsze mówił, że wolałby nie pracować i mieć mało
Strona 20
pieniędzy, niż zarabiać kupę forsy i nie mieć czasu jej
wydawać.
W niedzielę rano zaczęliśmy przygotowania do jego
wyjazdu. Donal zwykle zostawiał wszystko na ostatnią
chwilę, ale tym razem postanowiłam do tego nie
dopuścić.
– Za wcześnie na pakowanie – narzekał.
– Nie musisz się od razu pakować, tylko ustal, co
weźmiesz. Tak będzie ci łatwiej.
Wypchnęłam go z łóżka i patrzyłam, jak przegląda
szafę.
Rozłożył na łóżku mnóstwo ubrań i zastanawiał się,
które koszule i marynarki zabierze ze sobą które zostawi,
a które odda swojemu biednemu młodszemu bratu. Potem
dobrał się do krawatów. Nie znam mężczyzny, który
miałby więcej krawatów niż mój mąż. Większość dostał
w prezencie od krewnych – mieli dobre chęci, ale zły
gust. Wyjmował je tylko wtedy, gdy przegrzebywał szafę,
szukając czegoś innego. W końcu zaczął przeglądać
spodnie, skarpetki, bieliznę, buty...
Po jakimś czasie stwierdziłam, że mam już dość pytań
w stylu: „A ta koszula? Nadaje się dla analityka
systemowego w Finlandii?" Wyszłam więc na spacer z
Hannibalem.
Psu jest dobrze: nie musi się martwić, co to będzie, gdy
jego druga połowa wyjedzie do Finlandii. Hannibal żył w
błogiej nieświadomości. Nie miał pojęcia, że jego pan