Carey Jacqueline - Trylogia Kusziel (3) - Wcielenie Kusziela
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Carey Jacqueline - Trylogia Kusziel (3) - Wcielenie Kusziela |
Rozszerzenie: |
Carey Jacqueline - Trylogia Kusziel (3) - Wcielenie Kusziela PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd Carey Jacqueline - Trylogia Kusziel (3) - Wcielenie Kusziela pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Carey Jacqueline - Trylogia Kusziel (3) - Wcielenie Kusziela Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
Carey Jacqueline - Trylogia Kusziel (3) - Wcielenie Kusziela Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Strona 1
Strona 2
Kushiel's Avatar
Przełożyła: Maria Gębicka-Frąc
2006
Strona 3
PODZIĘKOWANIA
Mam dług wdzięczności wobec wszystkich ludzi, którzy przyczynili
się do sukcesu trylogii Dziedzictwo Kusziela. Mojemu pierwszemu
agentowi, Toddowi Keithleyowi, którego wiara w książki sprawiła, że
stało się to możliwe, oraz mojej agentce, Jane Dystel, dzięki wsparciu
której trylogia została ukończona i wydana. Wszystkim w
wydawnictwie Tor, i szczególnie mojej redaktorce, Claire Eddy, za jej
umiejętności i pasję.
I w końcu, ale przenigdy w najmniejszym stopniu: Czytelnikom.
Dziękuję.
☟ Spis treści ☟
Strona 4
DRAMATIS PERSONAE
DOMOWNICY FEDRY
Anafiel Delaunay de Montrčve – mentor Fedry (nieżyjący)
Alcuin nó Delaunay – uczeń Delaunaya (nieżyjący)
Fedra nó Delaunay de Montrčve – hrabina de Montrčve, anguisette
Joscelin Verreuil – kochanek Fedry, brat kasjelita (Siovale)
Fortun, Remy – kawalerowie (nieżyjący)
Ti–Filip – kawaler
Hugues – służący
Eugenia – gospodyni
Clory – siostrzenica Eugenii
Purnell Friote – zarządca majątku Montrčve
Richelina Friote – żona Purnella
Benoit – chłopiec stajenny
CZŁONKOWIE RODZINY
KRÓLEWSKIEJ TERRE D’ANGE
Ysandra de la Courcel – królowa Terre d’Ange, żona Drustana mab
Necthana
Sydonia de la Courcel – starsza córka Ysandry
Alais de la Courcel – młodsza córka Ysandry
Barquiel L’Envers – wuj Ysandry, diuk L’Envers (Namarra)
ALBA
Drustan mab Necthana – cruarcha Alby, mąż Ysandry de la Courcel
Necthana – matka Drustana
Strona 5
Breidaja, Moireada (nieżyjące), Sibeal – siostry Drustana, córki
Necthany
TRZY SIOSTRY
Hiacynt – uczeń Pana Cieśniny, Książę Podróżnych
Tilian, Gildas – słudzy
LA SERENISSIMA
Benedykt de la Courcel – stryjeczny dziadek Ysandry, książę krwi
(nieżyjący)
Melisanda Szachrizaj de la Courcel – druga żona Benedykta
Imriel de la Courcel – syn Benedykta i Melisandy
Severio Stregazza – syn Marii Celestyny de la Courcel i Marka
Stregazza, książę krwi
Cesare Stregazza – doża La Serenissimy
Ricciardo Stregazza – młodszy syn doży
Allegra Stregazza – żona Ricciarda
Benito Dandi – szlachcic, członek klubu immortali
VERREUIL
kawaler Miliard – ojciec Joscelina
Ges – matka Joscelina
Luk – starszy brat Joscelina
Iwona – żona Luka
Mahieu – młodszy brat Joscelina
Maria Luiza – żona Mahieu
Jehana – starsza siostra Joscelina
AMILCAR
Strona 6
Nicola L’Envers y Aragon – kuzynka królowej Ysandry
Ramiro Zornin de Aragon – doradca króla, mąż Nicoli
Fernan – hrabia Amilcaru
Vitor Gaitan – kapitan straży portowej
Mago, Harnapos – kartagińscy więźniowie
MENECHET
Fadil Chouma – handlarz niewolników (nieżyjący)
Nesmut – chłopak na posyłki
Raif Laniol, hrabia de Penfars – ambasador w Menechecie
Julia de Penfars – żona Raifa
Ptolemeusz Dikajos – faraon Menechetu
Klitemna – żona faraona
Rechmire – urzędnik skarbu
Denise Fleurais – uczestniczka delegacji pana Amaurego
Radi Arumi – dżebeński przewodnik
generał Hermodorus – wróg faraona
KHEBBEL–IM–AKAD
Sinaddan–Szamabarsin – lugal Khebbel–im–Akad
Waleria L’Envers – żona lugala, córka Barquiela L’Envers
Tizrav – perski przewodnik
Renée de Rives – uczestniczka delegacji pana Amaurego
Nicholas Vigny – członek delegacji pana Amaurego
Nurad–Sin – akadyjski kapitan
DRUDŻAN
Mahrgakir – „Zwycięzca Śmierci”, władca Drudżanu
Strona 7
Gasztaham – naczelny kapłan Skotophagotis
Tahmuras – wojownik
Nariman – zwierzchnik eunuchów w zenanie
Ruszad – eunuch z Persji
Erich – niewolnik ze Skaldii
Drucylla – niewolnica z Tyberium
Kaneka – niewolnica z Dżebe–Barkal
Uru–Azag – eunuch z Akadu
Jolanta – niewolnica z Chowatu
Naznina – niewolnica z Efezjum
Jagun – wódz Tatarów Kereitów
DŻEBE–BARKAL
Wali – przewodnik rzeczny
Mek Timmur – przewodnik karawany
Zanadechete – królowa Meroe
Ras Lijasu – książę Meroe
Nathifa – siostra Lijasu
Tifari Arnu – przewodnik
Bizan – przewodnik
Nkuku – tragarz
Yedo – tragarz
Szoanete – babka Kaneki, bajarka
SABA
Hanoch ben Hadad – kapitan milicji
Jewuna – wdowa, siostra Hanocha
Bilgah – członek sanhedrynu
Abiram – członek sanhedrynu
Ranita – kobieta z Saby
Strona 8
Semira – kobieta z Saby
Morit – kobieta z Saby, astronom
Ardat – córka Jewuny
Eszkol ben Awidan – żołnierz
INNI
Evrilac Duré – kapitan garnizonu Pointe des Soeurs
Guillar, Armand – żołnierze z Pointe des Soeurs
Eleazar ben Enoch – mistyk jeszuicki
Adara – żona Eleazara
Michel Nevers – kapłan Kusziela
Audyna Davul – d’Angelińska uczona
Emil – członek dawnej grupy Hiacynta, wódz Cyganów w Mieście
brat Selbert – naczelny kapłan z sanktuarium Elui (Siovale)
Liliana – nowicjuszka z sanktuarium Elui (Siovale)
Honora, Beryl, Cadmar, Ti–Michel – dzieci z sanktuarium Elui
(Siovale)
Jacques Écot – mleczarz (Siovale)
Agnes – żona Jacquesa (Siovale)
Kristof, syn Oszkara – naczelnik cygańskiej kompanii
Cecylia Laveau–Perrin – adeptka Domu Cereusa, nauczycielka
Fedry i Alcuina
Roxanna de Mereliot – Pani Marsilikos (Eisanda)
Thelesis de Mornay – nadworna poetka
Kwintyliusz Rousse – admirał floty królewskiej
Strona 9
JEDEN
Skończyło się snem.
Sędziwa Wyrocznia Aszery z Morza obiecała mi dziesięć lat
spokoju; miałam dziesięć lat i w tym czasie mój majątek rósł wraz z
dostatkiem Terre d’Ange, mojej umiłowanej ojczyzny.
Jakże często czas wielkiego szczęścia można docenić tylko wtedy, gdy
spogląda się wstecz. Dobrze, że przepowiednia Wyroczni posłużyła
mi również za przestrogę, bo nie było dnia, który bym przeżyła bez
doceniania jej łaskawości. Cieszyłam się jeszcze młodością i pięknem,
przy czym to drugie pogłębiało się w miarę, jak mijające lata
zabierały pierwsze. Mówiła o tym moja dawna mentorka, Cecylia
Laveau – Perrin, i jeśli jako dwudziestoletnia dziewczyna
zbagatelizowałam jej słowa, to uznałam ich słuszność, gdy zostawiłam
za sobą lekkomyślne lata wczesnej młodości.
Wielu może uznać, że nie ma się czym przejmować, ale jestem
D’Angeliną i nie mam powodu, żeby przepraszać za nasz styl życia.
Mogę sobie być hrabiną de Montrčve, co więcej, bohaterką królestwa
– czyż następca nadwornej poetki nie sławił w poemacie moich
czynów? – ale zaistniałam jako Fedra nó Delaunay, sługa Naamy i
Wybranka Kusziela, anguisette i najbardziej wyjątkowa kurtyzana
spośród wszystkich znanych w królestwie. Nigdy nie twierdziłam, że
nie jestem próżna.
Miałam rzeczy i względy, które ceniłam nade wszystko, przy czym
nie najbłahszą spośród nich była przychylność mojej królowej,
Ysandy de la Courcel, która przed dziesięciu laty obdarzyła mnie
Strona 10
Gwiazdą Towarzysza za rolę w ocaleniu tronu. Już wtedy widziałam
w niej zadatki na wielką władczynię – przypuszczam, że do tej pory
dostrzegło je całe listwotwo. Przez dziesięć lat Terre d’Ange zaznała
życia w spokoju i dobrobycie; Terre d’Ange i Alba – władane pospołu
przez Ysandrę de la Croucel i cruarchę Drustana mab Necthana,
którego mam zaszczyt nazwać przyjacielem. Ręka Elui musiała
pobłogosławić ten mariaż, skoro miłość wyrosła z nasion politycznego
przymierza! Zaiste, miłość okazała się potężną siłą, pokonując nawet
morderczą Cieśninę rozdzielającą tych dwoje.
Niestety, wymagało to poświęcenia Hiacynta.
Stąd natura mojego snu.
Gdy się zbudziłam, drżąca i zdyszana, ze łzami spływającymi spod
zamkniętych powiek, nie wiedziałam, że to początek końca. Nawet w
chwilach największego szczęścia nie zapomniałam o Hiacyncie. Nie
śniłam o nim wcześniej, to prawda, ale zawsze o nim myślałam. Jak
mogłabym tego nie robić? Był moim najdawniejszym, najdroższym
przyjacielem, towarzyszem dzieciństwa. Nawet mój pan Anafiel
Delaunay, który zabrał mnie, wówczas dziesięcioletnią, do swojego
domu, wyszkolił w sztuce szpiegowania i dał mi swoje nazwisko,
które noszę do dziś dnia, nie znał mnie tak długo. To, jaka jestem, kim
się stałam, zawdzięczam mojemu panu Delaunayowi, który paroma
słowy przemienił fatalną skazę w uświęcony znak, ślad Strzały
Kusziela. Ale to Hiacynt poznał mnie wcześniej i ofiarował mi
przyjaźń, gdy w Dworze Nocy byłam tylko niechcianym bękartem
dziwki, sierotą ze szkarłatną plamką w lewym oku – z plamką
czyniącą mnie niezdolną do służby Naamie i sprawiającą, że
przesądny lud wytykał mnie palcami i nie szczędził przezwisk.
I śniłam o tamtym Hiacyncie. Nie o młodym mężczyźnie, którego
zostawiłam losowi gorszemu od śmierci – ów los powinien przypaść
mnie – lecz o cygańskim chłopcu z czarnymi kędziorami i wesołym
uśmiechem, o chłopcu, który pod wywróconym straganem wyciągnął
do mnie rękę i zawarł ze mną konspiracyjną przyjaźń.
Strona 11
Z drżeniem głęboko zaczerpnęłam tchu, czując, jak sen blaknie, a
łzy wciąż moczą moje policzki. Jakże łatwo jest wzbudzić w człowieku
przerażenie! We śnie stałam na dziobie statku, jednego z szybkich,
zwrotnych ilirskich żaglowców, znanych mi tak dobrze z
wcześniejszych przygód, i płakałam, widząc, jak powiększa się
otchłań wodna pomiędzy mną a brzegiem samotnej wyspy, gdzie
Hiacynt stoi samotnie, wyciąga ręce i wykrzykuje moje imię. Na tej
wyspie odgadł zagadkę, nazwę źródła mocy Pana Cieśniny. Ja też ją
rozwiązałam, ale Hiacynt użył dromonde, cygańskiego daru widzenia,
i jego odpowiedź sięgała dalej w przeszłość. Zapewnił nam
bezpieczną przeprawę przez Cieśninę, kiedy ogromnie jej
potrzebowaliśmy, i drogo za to zapłacił, miał bowiem pozostać
związany przez całą wieczność z tymi kamienistymi brzegami, jeśli
geis nie zostanie przerwane. Klucza do zerwania klątwy szukałam od
wielu lat, i tak we śnie, jak na jawie kończyło się to porażką.
Słyszałam za plecami głosy marynarzy, klnących na przeciwne
wiatry, które unosiły nas coraz dalej od wyspy. Przestrzeń szarej
wody stale się poszerzała, ścigały nas krzyki Hiacynta, wołającego
chłopięcym głosem do kobiety, którą się stałam: Fedro, Fedro!
Zadrżałam na to wspomnienie i moje myśli odruchowo skierowały
się ku temu, co niosło pociechę. Przytuliłam się do śpiącego obok
Joscelina i oparłam mokry od łez policzek na jego ramieniu – był to
bowiem ostatni i największy z moich darów, ten, który ceniłam
najbardziej: miłość. Od dziesięciu lat Joscelin Verreuil był moim
wybrankiem i jeśli tysiące razy kłóciliśmy się i wzajemnie raniliśmy
do żywego, nie żałuję ani jednego dnia. Niech całe królestwo się
śmieje – i śmieją się, a jakże – ze związku kurtyzany i kasjelity; my
wiemy, czym dla siebie jesteśmy.
Joscelin się nie obudził, tylko zmienił pozycję, przytulając się do
mnie. Księżyc zaglądał przez wychodzące na ogród okno sypialni,
poświata srebrzyła rozrzucone na poduszce jasne włosy Joscelina, a
zioła i róże nasycały powietrze słodkim aromatem. Nasza sypialnia
Strona 12
jest przyjemnym miejscem do snu i kochania. Przycisnęłam usta do
ramienia Joscelina. To mógłby być Hiacynt, gdyby wypadki potoczyły
się inaczej. Marzyliśmy o tym, on i ja.
Nikt nie wie, co by było, gdyby...
Jakiś czas później zasnęłam i śniłam, że wciąż rozmyślam, aż
zbudziłam się w słońcu, kładącym się jasnym pasem na pościeli.
Joscelin już był w ogrodzie. Jego sztylety błyskały, gdy płynnie
wykonywał serie kasjelickich ćwiczeń, powtarzanych codziennie od
dziesiątego roku życia. Dopiero gdy wstałam, wykąpałam się i
zasiadłam do śniadania, przyszedł, by się ze mną przywitać. Miał
posępny wzrok.
– Są wieści z Azalii.
Zastygłam z kromką chleba z miodem w połowie drogi do ust. Po
chwili ostrożnie odłożyłam ją na talerz, wspominając sen.
– Jakie wieści?
Joscelin usiadł naprzeciwko mnie, wspierając łokcie na stole i
brodę na rękach.
– Nie wiem. To ma coś wspólnego z Cieśniną. Kurier Ysandry nie
chciał powiedzieć nic więcej.
– Hiacynt – szepnęłam.
– Możliwe. – Jego głos brzmiał ponuro. – Mamy stawić się na
dworze, gdy tylko będziesz gotowa.
Wiedział, tak samo jak ja. Joscelin był tam, kiedy Hiacynt przyjął na
siebie moje przeznaczenie, widząc dzięki dromonde to, do czego ja
doszłam na drodze rozumowania, i w ten sposób skazując się na
wieczne wygnanie. Piękny los dla Księcia Podróżnych, nieskończona
egzystencja na maleńkiej wyspie wśród głębokich wód
rozdzielających Terre d’Ange i Albę, i przyuczanie się do roli Pana
Cieśniny.
Taka była umowa. Pan Cieśniny miał zostać uwolniony od klątwy
dopiero wtedy, gdy ktoś zajmie jego miejsce. Jedno z nas musiało
Strona 13
zostać. Wiedziałam, że to konieczne, i byłam gotowa to zrobić.
Uznałam, że warto ponieść ofiarę, gdyż w przeciwnym wypadku
statki z Alby nie pokonałyby Cieśniny i Terre d’Ange podbiłaby armia
Skaldów.
Rozwiązałam zagadkę i oznajmiłam, jaka jest odpowiedź: Pan
Cieśniny czerpał swoją moc z Zaginionej Księgi Razjela. Ale dromonde
pozwala spoglądać tak w przód, jak i wstecz, dlatego odpowiedź
Hiacynta sięgała głębiej. Zobaczył samą genezę geis, jak anioł Rahab
pokochał śmiertelną kobietę, która nie kochała jego, i wziął ją w
niewolę. Jak spłodził z nią syna, jak podjęła próbę ucieczki i zginęła
podczas niej wraz ze swoim umiłowanym. Jak Rahab został ukarany
przez Boga Jedynego za nieposłuszeństwo i jak w złości wywarł
zemstę na synu, który pewnego dnia miał zostać nazwany Panem
Cieśniny. Jak Rahab wyniósł z głębiny stronice Zaginionej Księgi
Razjela, jak dał je swojemu synowi wraz z władzą nad wodami i jak
uwięził go na samotnej wyspie Trzech Sióstr, skazując na rozdzielanie
Terre d’Ange i Alby, dopóki jego własna kara nie dobiegnie końca.
Taki oto los stał się udziałem Hiacynta.
Od ponad dziesięciu lat szukałam sposobu na przełamanie klątwy,
która go więziła, i zgłębiałam wiedzę jeszuicką w nadziei, że znajdę
klucz do uwolnienia mojego przyjaciela. Jeśli klucz istniał, mógł być
ukryty w naukach tych, którzy czcili Jeszuę ben Josefa, uznanego
potomka Boga Jedynego. Niestety, ja nie mogłam go znaleźć.
Była to jedna z niewielu spraw, w których poniosłam całkowitą
klęskę.
– Idziemy. – Odsunęłam talerz, straciwszy apetyt. – Muszę wiedzieć,
co się stało.
Joscelin pokiwał głową i wyszedł by wydać stajennemu dyspozycje
do przygotowania powozu. Ja poszłam się przebrać w coś
odpowiedniego na wizytę na dworze. Włożyłam suknię z
bursztynowego jedwabiu i przypięłam do stanika Gwiazdę
Towarzysza, brylantowy herb Elui w promienistej oprawie. Noszenie
Strona 14
takiej broszy jest trochę kłopotliwym zaszczytem, ponieważ jednak
wzywała mnie królowa, nie śmiałam pojawić się bez niej. Ysandra
przywiązywała dużą wagę do przyznawanych godności.
Mój powóz ze zmienionym herbem Montrčve na drzwiczkach jest
dobrze znany w Mieście Elui. Tu i ówdzie przechodnie pozdrawiali
mnie wesoło i przesyłali całusy, a ja skrywałam niepokój i z
uśmiechem odpowiadałam na hołdy, bo przecież nie z winy moich
wielbicieli nerwy miałam napięte jak struny. Joscelin znosił to ze
zwykłym u niego stoicyzmem. Kiedyś to jego zachowanie było
przedmiotem naszych częstych sporów. Z biegiem lat staliśmy się
trochę mądrzejsi.
Jeśli wciąż miewałam klientów, to byli oni nieliczni i starannie
wybrani – trzy razy do roku, nie więcej i nie mniej, godziłam się na
spotkanie jako sługa Naamy. Po wielu kłótniach i dyskusjach z
Joscelinem takie rozwiązanie okazało się kompromisem znośnym dla
obu stron. Nic na to nie poradzę, że Strzała Kusziela budzi we mnie
gwałtowne żądze; jestem anguisette, stworzoną do znajdywania
największej rozkoszy w cierpieniu. Na tej samej zasadzie Joscelin nie
może zmienić faktu, że on jest ulepiony z zupełnie innej gliny.
Zapewne oboje wiemy, że na tym świecie są tylko dwie osoby
zdolne naprawdę nas rozdzielić. A jedna...
Nikt nie wie, jak mogłoby być.
Nikt nie wie, co by było, gdyby...
Hiacynt.
Co do drugiej osoby... Ale nie mówimy o Melisandzie Szachrizaj,
wyjąwszy wzmianki w kontekście aktualnych wydarzeń politycznych.
Joscelin lepiej niż ktokolwiek inny zna ogrom mojej nienawiści do
niej; inne uczucia, jakimi ją darzę, są przekleństwem mojej natury i
brzemieniem, które dźwigam w milczeniu. Kiedyś zaproponowałam
jej siebie w zamian za wiadomość o miejscu pobytu jej syna.
Melisanda nie była skłonna zapłacić tej ceny. Nie sądzę, by sprzedała
Strona 15
tę informację za jakąkolwiek cenę, bo wśród żywych nie ma chyba
nikogo, kto wiedziałby coś o chłopcu. Wiem, zasięgałam języka.
To druga tajemnica, której nie zdołałam odkryć.
Obecnie ma to mniejsze znaczenie, trochę mniejsze, choć gdy
chodzi o Melisandę, nigdy nie ma pewności. Ysandra kiedyś uważała,
że moje obawy są nieuzasadnione, zabarwione przez emocje
anguisette. Tak rzeczywiście było, zanim się dowiedziałam, że
Melisanda Szachrizaj poślubiła jej stryjecznego dziadka Benedykta de
la Courcel i urodziła syna, który mógł odziedziczyć tron Terre d’Ange.
Choć Benedykt od dawna nie żyje, podobnie jak jego współspiskowiec
Percy de Somerville, Melisanda wciąż mieszka w świątyni Aszery z
Morza. Los jej syna pozostaje nieznany, a planów Melisandy nie
potrafię odgadnąć.
Moja królowa Ysandra ma mniej zmartwień, odkąd osiem lat temu
urodziła córkę, a dwa lata później drugą. Teraz dwie następczynie
stoją pomiędzy synem Melisandy a tronem i codziennie są dobrze
strzeżone; kwestią bardziej palącą pozostaje sukcesja w Albie, gdzie
obowiązuje dziedziczenie matrilinearne. O ile Drustan nie zerwie z
tradycją Cruithnów, następca tronu będzie dzieckiem nie jego lędźwi,
lecz łona jednej z jego sióstr. Takie są zwyczaje jego ludu, Cullach
Gorrym, który zwie się Najstarszymi Dziećmi Ziemi. Drustan ma dwie
siostry, Breidaję i Sibeal, z których żadna nie wyszła za potomka Elui.
Tak po dziesięciu latach pokoju wyglądała polityka Terre d’Ange w
dniu, w którym jechałam do pałacu, żeby wysłuchać nowin z Azalii.
Azalia, północna prowincja Terre d’Ange, leży najprzeciwko Alby,
oddzielona od niej przewężeniem Cieśniny. Kiedyś wody te były
prawie nieprzebyte i podlegały władzy tego, którego nazwsaliśmy
Panem Cieśniny. To się zmieniło od czasu ofiary Hiacynta i
małżeństwa Ysandry z Drustanem – a jednak żadnemu statkowi nie
udało się dobić do brzegu wysp zwanych Trzema Siostrami.
Ograniczenia złagodniały, lecz została klątwa rzucona przez
nieposłusznego anioła Rahaba. Dopóki nie skończy się jego kara,
Strona 16
dopóty klątwa pozostanie w mocy.
Jak zauważył Pan Cieśniny, Bóg Jedyny ma długą pamięć.
Pełna złych przeczuć, weszłam z Joscelinem na dziedziniec pałacu.
Wezwanie mogłoby budzić nadzieję, gdyby nie sen. Już kiedyś moje
lęki objawiły się w snach, choć potrzebowałam pomocy wyszkolonego
adepta Domu Gencjany, żeby je zrozumieć – i wtedy okazały się jak
najbardziej uzasadnione. Tym razem pamiętałam sen. Zbudziłam się
we łzach i pamiętałam. Słowa niewidomej staruszki wraz z
wewnętrznym drżeniem przestrzegały mnie, że dekada spokoju
zbliża się do końca.
Strona 17
DWA
Ysandra przyjęła nas w jednym z mniejszych pokojów narad,
wysokiej komnacie ze stołem, wokół którego stało osierm
wyściełanych krzeseł. Królowa zajmowała miejsce u szczytu stołu, a
po bokach siedziało trzech mężczyzn w podniszczonych po podróży
strojach z herbami rodu Courcel.
– Fedro. – Gdy wprowadzono nas do komnaty, Ysandra podeszła i
obdarzyła mnie powitalnym pocałunkiem. – Messire Verreuil. –
Uśmiechnęła się, gdy Joscelin złożył kasjelicki ukłon, krzyżując przed
sobą zarękawia. Ysandra zawsze go lubiła, szczególnie od czasu, gdy
w jej obronie skrzyżował ostrza z niedoszłym zabójcą. – Miło was
widzieć. Uznałam, że powinniście jako pierwsi posłuchać o tym
fenomenie.
– Pa... – Pohamowałam się chyba po raz tysięczny; Gwiazda
Towarzysza uprawniała mnie do zwracania się do potomków Elui jak
do równych sobie, jednak nawet po tylu latach stało to w sprzeczności
z moją naturą i szkoleniem. –Ysandro, bardzo ci dziękuję. Czy chodzi
o wieści z Cieśniny?
Trzej mężczyźni zerwali się z miejsc, gdy królowa wstała, i Ysandra
zwróciła się w ich stronę.
– To Evrilac Duré z Trevalionu i jego podkomendni, Guillard i
Armand – powiedziała. – Od roku, z rozkazu Ghislaina nó Trevalion
pełnią straż w Pointe des Soeurs.
Nogi ugięły się pode mną.
– Hiacynt – szepnęłam.
Strona 18
Point des Soeurs leży w północno–zachodniej Azalii w księstwie
Trevalion, najbliżej wysp, które D’Angelinowie nazwali Trzema
Siostrami; tam władał Pan Cieśniny i tam miał zastąpić go Hiacynt.
– Nie mamy wiadomości o Cyganie, hrabino – powiedział cicho
Evrilac Duré, występując do przodu i składając lekki ukłon. Był
wysoki, po czterdziestce, ze zmarszczkami w kącikach szarych oczu,
powstałymi na skutek długotrwałego spoglądania na morze. –
Przykro mi. Wiele słyszeliśmy o jego poświęceniu.
Niewątpliwie w Azalii o tym mówiono. To tam dobiliśmy do
brzegu, wniesieni w ujście rzeki Rhenus przez potężną falę posłuszną
Panu Cieśniny, D’Angelinowie, Cruithnowie i Dalriadowie, z wciąż
świeżą i bolesną raną po utracie Hiacynta. Powitał nas Ghislain nó
Trevalion, wówczas Ghislain de Somerville. Wyrzekł się nazwiska
ojca, czemu się wcale nie dziwię.
– Usiądźcie i posłuchajcie. – Ysandra wskazała krzesła.
Choć w królestwie panuje spokój, straże w Point des Soeurs
pozostają czujne. Azalijczycy mają swoją dumę i dobrze wiedzą, że
skaliste wzniesienie leży niedaleko granicy z Kuszetem. Nawet w
czasie pokoju dochodzi do utarczek pomiędzy potomkami
Towarzyszy Elui. Błogosławiony Elua, poczęty z krwi Jeszui ben Josefa
i łez Marii Magdaleny, pielęgnowany w łonie Ziemi, nie szukał włości
tutaj, gdzie po długich wędrówkach powitany został z otwartymi
ramionami. Ten kraj uczynił swoim domem i Terre d’Ange nosi
nazwę na jego cześć. Kochaj jak wola twoja, przykazał nam; nic
więcej. Inaczej rzecz się ma z jego Towarzyszami – Azą, Naamą,
Anaelem, Ejszet, Kuszielem, Szamchazajem i Kamaelem – upadłymi
aniołami, którzy uwolnili Eluę i pomagali mu w drodze, i którzy
podzielili między siebie królestwo. Dali nam wiele darów – i waśnie.
Tylko Kasjel nie upomniał się o prowincję, wiernie trwając u boku
Elui, Towarzysz Doskonały.
Odeszli wszyscy do prawdziwej Terre d’Ange, która leży w
zaświatach. Aby to się stało możliwe, Bóg Jedyny i Matka Ziemia
Strona 19
zawarli pokój. Zostaliśmy tylko my, ich potomkowie. Wypełniamy
przykazanie Błogosławionego Elui najlepiej, jak potrafimy, i wciąż
tworzymy naszą historię. Jej elementem była opowieść rozpoczęta
przez Armanda, pełniącego nocną wartę, kiedy się zaczęło.
– Błyskawice – powiedział Armand z Trevalionu – jakich nigdy nie
widziałem, niebiesko–białe i trzeszczące, pani, wielkie i rozwidlone,
bijące z jednej chmury jakieś dziesięć mil od wybrzeża. – Wzruszył
ramionami. – Wiem, że z tamtej strony leżą Trzy Siostry. W ciemności
nie mogłem być pewien, ale zdaje się, że chmura wisiała nad nimi.
– Przecież burza z piorunami nie jest niczym dziwnym – zauważył
Joscelin.
Armand pokręcił głową.
– Widywałem burze, messire kasjelito, zwyczajne i niezwyczajne.
Trzeci raz pełnię służbę w Pointe des Soeurs. To nie była burza i
czegoś podobnego nigdy nie widziałem. Noc była cicha, niebo jak
czarny aksamit usiany gwiazdami i tylko w jednym miejscu
przysłaniała je chmura. Przy każdym błysku widziałem jej spodnią
stronę, fioletową i czarną, gdzieniegdzie migoczącą złotem. Stałem na
murach otoczony spokojem wiosennej nocy i patrzyłem. Wreszcie
poszedłem po dowódcę.
– Opisuje wiernie – potwierdził Evrilac Duré. – Dokoła panowała
cisza, tylko fale szumiały łagodnie i w Point des Soeurs cykały
świerszcze. Ale widzieliśmy, jak błyskawice rozdzierają niebo i morze
szaleje wokół Trzech Sióstr. – Położył ręce na stole. – Mieszkając nad
Cieśniną, widziałem wiele dziwnych rzeczy. Nikt temu nie zaprzeczy,
ani mężczyzna, ani kobieta, czy to w Albie, czy w Terre d’Ange.
Przypływy sprzeczne z wolą księżyca, prądy płynące wstecz, kipiele,
wiry i niełamiące się fale... Sami widzieliście Oblicze z Wody,
prawda?
– Tak. – Czegoś takiego nigdy się niezapomina.
– Tak słyszałem – mruknął Duré. – Ja jednak nie znałem tego ani z
widzenia, ani ze słyszenia. Błyskawice pomykały po niebie przez
Strona 20
większą część nocy i pioruny biły jeden po drugim, gdy razem z
Armandem patrzyliśmy z wieży. Widok był piękny i straszny. Tuż
przed świtem rozbłysła ostatnia błyskawica, a była tak jasna, że
rozświetliła całe niebo, i rozległ się ogłuszający huk gromu. Zaraz
potem usłyszeliśmy krzyk, ludzki głos, jak się zdaje, ale tak potężny,
że zagłuszył szum morza. Długi, przeraźliwy krzyk. – Duré umilkł na
chwilę. – A później zapadła cisza.
– Zbudził się cały garnizon – odezwał się trzeci mężczyzna,
Guillard. – Ja pierwszy wyskoczyłem na zewnątrz, gdy niebo szarzało
na wschodzie. Ujrzałem nadciągającą falę, która złamała się na
brzegu i zostawiła na nim wszystko, co niosła. Ryby, węgorze, tysiące
stworzeń morskich podskakiwało i snęło na kamieniach. Fala
rozchodziła się wielkim pierścieniem, jak zmarszczki na stawie po
wrzuceniu kamyka. – Pokręcił głową. – Cały brzeg, jak okiem sięgnąć,
wił się i trzepotał. Nigdy nie widziałem czegoś podobnego.
– Widzieliście więc chmurę i dziwne błyskawice – powiedziałam,
ściągając brwi. – A potem falę, która wyrzuciła na brzeg mnóstwo ryb.
A co z wyspami? Czy próbowaliście zbliżyć się do Trzech Sióstr?
Mężczyźni wymienili spojrzenia. Evrilac Duré złożył ręce.
– Nie. Jesteśmy zobowiązani do obserwowania i składania
meldunków. Wysłałem wieści do pana Ghislaina, on zaś kazał mi
bezzwłocznie powiadomić Jej Wysokość, co uczyniłem.
Bał się. Widziałam strach w jego oczach, w napiętych liniach wokół
ust. Nie mogłam go potępiać. Jakieś dwanaście lat temu zginęło wielu
ludzi z Trevalionu, w tym wielu podkomendnych Ghislaina, podczas
próby sforsowania Cieśniny. Sam Ghislain nie ponosił winy, rozkazy
wydał stary król, dziadek Ysandry, Ganelon de la Courcel. Tak czy
inaczej, zginęli. Nie mogłam nikogo winić za strach. Ja też się bałam.
Ysandra chrząknęła.
– Już wysłałam kurierów do Kwintyliusza Rousse. Ale admirał jest
daleko, bierze udział w wyprawie do Khebbel–im–Akad i nie wróci
przed końcem lata. Fedro, uznałam, że chciałabyś poznać te wieści.