Bukowski Wladimir - Moskiewski proces
Szczegóły |
Tytuł |
Bukowski Wladimir - Moskiewski proces |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Bukowski Wladimir - Moskiewski proces PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Bukowski Wladimir - Moskiewski proces PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Bukowski Wladimir - Moskiewski proces - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Książka Moskiewski proces została napisana na podstawie tajnych dokumentów
Biura Politycznego KC KPZR i KGB, do których autor miał dostęp po politycznej
rozgrywce w 1992 r. między Jelcynem a grupą przywódców komunistycznych,
którzy zaskarżyli do Trybunału Konstytucyjnego prezydencki dekret o rozwiązaniu
KPZR. Bukowski występował na rozprawie w charakterze świadka mającego
wspierać racje prezydenckie. Ceną, za jaką zgodził się wziąć udział w politycznej
farsie była zgoda na dostęp do archiwum KC KPZR. Wyposażony w notebooka i
miniskaner spenetrował wnętrze najtajniejszego ze skarbców. Skopiował wiele
listów, sprawozdań i protokołów z posiedzeń najwyższych władz ZSRR.
Moskiewski proces obrazuje najważniejsze kierunki polityki wewnętrznej i
zagranicznej Kremla w latach 1970-1990, odsłania jej nieznane i zbrodnicze kulisy.
To swoisty akt oskarżenia światowego komunizmu.
Władimir Bukowski (ur. 1942 r.) rosyjski pisarz i publicysta, jeden z najbardziej
znanych organizatorów opozycji demokratycznej w ZSRR, wielokrotnie więziony, a
także przetrzymywany w szpitalach psychiatrycznych. Po podpisaniu układu
Pinochet-Breżniew wymieniony na przywódcę chilijskich komunistów Luisa
Corvalana. Wydał głośną autobiografię / powraca wiatr, a w 1983 r. esej Pacyfiści
kontra pokój. Autor licznych artykułów prasowych o ZSRR i Rosji. Od ponad 20 lat
mieszka w Cambridge i zajmuje się neurofizjologią mózgu.
Strona 2
Władimir Bukowski
Moskiewski
PROCES
[ Dysydent w archiwach Kremla
Z angielskiego przełożyli Jolanta Barczewska, Janusz Derwojed Grzegorz Lipszyc,
Józef Masiulanis Helena Paczuska, Maria Putrament
POLITEJA
Strona 3
Strona 4
A Judea, nowym służąc dziejom,
O swych martwych słyszeć już nie chciała.
Aleksander Galicz
(przeł. Wiktor Woroszylski)
Strona 5
Część pierwsza
Na Wschodzie
Strona 6
Rozdział pierwszy
Dziwna wojna
Strona 7
1. Komu to potrzebne?
Mam na stole stertę papierów, około trzech tysięcy stron z adnotacjami „ściśle
tajne", „teczka specjalna", „szczególnie ważne", „do rąk własnych". Na pozór
wszystkie są jednakowe. U góry z prawej strony, niczym kpina, hasło:
„Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!" Z lewej - stanowcze żądanie:
„Należy zwrócić w ciągu 24 godzin do KC KPZR (Wydział Ogólny, sektor I)".
Czasem żądanie jest mniej kategoryczne: można zwrócić po trzech lub siedmiu
dniach, rzadziej po dwóch miesiącach. Niżej - wielkimi literami na całą stronę:
„Komunistyczna Partia Związku Radzieckiego. Komitet Centralny". Dalej -
sygnatury, kody, data, wykaz osób, które powzięły decyzję, „głosowały obiegiem",
stawiając swoją parafkę, oraz tych, które miały realizować uchwałę. Ale nawet
wykonawcom uchwały nie przysługiwało prawo poznania całego dokumentu.
Otrzymywali „wyciąg z protokołu" i o jego treści nie wolno im było nikogo
informować ani ustnie, ani na piśmie. Przypomnienie o tym było wydrukowane
drobną czcionką z lewej strony wzdłuż marginesu:
Zasady korzystania z wyciągów z protokołu Sekretariatu KC KPZR
1. Zabrania się kategorycznie kopiowania, robienia wyciągów z protokołów
Sekretariatu KC KPZR, a także powoływania się na nie ustnie lub na piśmie w
wystąpieniach publicznych, w prasie lub innych jawnych dokumentach. Nie wolno
przedrukowywać uchwał Sekretariatu KC ani powoływać się na nie w
rozporządzeniach resortowych, instrukcjach, pouczeniach i wszelkich innych
publikacjach urzędowych.
2. Z tajnymi i ściśle tajnymi uchwałami (wyciągami z protokołów) Sekretariatu KC
KPZR, przesłanymi do komitetów partyjnych, ministerstw, urzędów
7
Strona 8
Dziwna wojna
i innych organizacji, zapoznają się tylko osoby mające bezpośredni związek z
wykonaniem danej uchwały.
Towarzysze, którzy zapoznali się z wyciągami z protokołów Sekretariatu KC, nie
mają prawa ujawniać ich treści.
Zatwierdzone uchwałą KC KPZR z 17 czerwca 1976 r., pr. N12, t. 4 s.
Zasady korzystania z dokumentów politbiura są jeszcze bardziej rygorystyczne:
Do wiadomości
Towarzysz, który otrzymuje ściśle tajne dokumenty KC KPZR, nie może ani ich
przekazywać, ani zapoznawać z nimi absolutnie nikogo, jeżeli nie ma na to
specjalnego pozwolenia KC.
Kopiowanie wspomnianych dokumentów i robienie z nich wyciągów jest
kategorycznie zabronione.
Towarzysz, do którego skierowany jest dokument, po zapoznaniu się z nim składa
na dokumencie własnoręczny podpis i datę.
Tak właśnie rządziła KPZR: potajemnie, nie pozostawiając śladów, a często
również świadków, uważając, podobnie jak Trzecia Rzesza, że tak będzie przez całe
wieki. Zmierzała zresztą ku podobnym celom. Ponadto, w odróżnieniu od Rzeszy,
była bliska ich osiągnięcia, gdy zdarzyło się coś, czego nie przewidzieli ani Marks,
ani Lenin, ani olbrzymia większość ludzi na całym świecie. Dokumenty te nie były
kierowane do mnie, nie miałem nic wspólnego z ich realizacją, przynajmniej
bezpośrednio, i nie mam zamiaru zwracać ich do „Wydziału Ogólnego, sektor I".
Wykorzystując bezwstydnie cudze przywileje, przyglądam się podpisom Breżnie-
wa, Czernienki, Andropowa, Gorbaczowa, Ustinowa, Gromyki, Ponoma-riowa,
czytam ich odręczne uwagi na marginesach, głęboko przemyślane decyzje
dotyczące absolutnie wszystkiego na świecie, od aresztowań i zesłań osób
niepożądanych po finansowanie międzynarodowego terroryzmu, od kampanii
dezinformacji po przygotowanie agresji na sąsiednie kraje.
Tu, w tych papierach, można znaleźć początki i zakończenia wszystkich tragedii
naszego krwawego stulecia, a ściślej jego ostatnich trzydziestu lat. Kosztowało mnie
wiele wysiłku, żeby się do nich dostać, potrzebowałem z górą roku, żeby je zdobyć.
Być może wielu z tych dokumentów nikt nie mógłby zobaczyć jeszcze długie lata
albo i wcale, gdyby nie moje starania. Jednak zaklęcie rzucone na nie uchwałą KC
KPZR z 17 czerwca 1976 roku,
8
Strona 9
Komu to potrzebne ?
pr. N12, t. 4s, w jakimś mistycznym wymiarze działa nadal, ponieważ nikt się nie
decyduje na ujawnienie tych tajemnic.
Jakieś trzy, cztery lata temu za każdy z tych papierów zapłacono by setki tysięcy
dolarów. Dzisiaj proponuję je bezpłatnie najbardziej wpływowym gazetom i
czasopismom, ale nikt nie chce tego publikować. Redaktorzy ze znużeniem
wzruszają ramionami: „Po co? Komu to potrzebne?"
Jak ten nieszczęsny sowiecki człowiek ze starej anegdoty, który szukał okulisty i
laryngologa w jednej osobie, bo wciąż co innego słyszał, a co innego widział,
przestałem wierzyć własnym oczom, własnym uszom, własnej pamięci. Nocami
śnią mi się koszmary. Wszędzie prześladują mnie energiczni młodzi ludzie o
regularnych rysach, żądając natychmiastowego zwrotu dokumentów do Wydziału
Ogólnego, sektor 1.1 rzeczywiście, minęło już więcej niż trzy dni, nawet więcej niż
dwa miesiące, a ja wciąż nie wiem, co z nimi zrobić. I jak tu odróżnić koszmar od
rzeczywistości? Przecież zaledwie kilka lat temu wszystko, co jest zapisane w tych
papierach, odrzucano z oburzeniem, w najlepszym wypadku jako anty komunisty
czą paranoję, albo co gorsza - jako oszczerstwo. Każdy z nas, kto wówczas odważył
się mówić o „ręce Moskwy", natychmiast spotykał się z nagonką w prasie, był
oskarżany o „maccartyzm", stawał się pariasem. Nawet ci, którzy gotowi byli nam
wierzyć, rozkładali ręce: przecież to tylko domysły, hipotezy, a dowodów nie ma.
Ale oto dowody ze wszystkimi podpisami i numerami, przedstawiane teraz do
analizy, ekspertyzy i dyskusji. Proszę, bierzcie, sprawdzajcie, drukujcie! A w
odpowiedzi słyszę: „Po co? Komu to potrzebne?"
Jak to zwykle bywa, powstały już całe teorie dla wyjaśnienia tej zagadki. „Ludzie
mają już dość napięć «zimnej wojny» - mówią jedni -nie chcą już o tym słyszeć.
Chcą po prostu żyć, pracować, odpoczywać... i zapomnieć o tym całym koszmarze."
„Za dużo komunistycznych tajemnic pojawiło się jednocześnie na rynku" -
powiadają inni. „Trzeba poczekać, aż to wszystko stanie się historią. Teraz to
jeszcze polityka" -tłumaczą jeszcze inni. Mnie te argumenty nie przekonują.
Zapewne w roku 1945 ludzie byli nie mniej zmęczeni i drugą wojną światową, i
nazizmem, ale to wcale nie powstrzymało potoku książek, artykułów i filmów.
Wprost przeciwnie, powstał cały przemysł utworów antyfaszystowskich i jest to
całkowicie zrozumiałe: zaistniała potrzeba znacznie głębszego przeanalizowania
niedawnej historii aniżeli historii odleglejszej. Ludzie muszą zrozumieć sens
zdarzeń, w których przyszło im uczestniczyć, ocenić zasadność swoich ofiar i
wysiłków, wyciągnąć wnio
9
Strona 10
Dziwna wojna
ski dla potomnych. Jest to również próba niedopuszczenia do powtórzenia błędów
przeszłości i zarazem swego rodzaju terapia grupowa, pomagająca zaleczyć
przeżyte urazy.
Oczywiście, ujawnianie prawdy o niedawnych wydarzeniach to proces zawsze
bolesny, przybierający często charakter skandalu, jako że osoby biorące udział we
wczorajszym dramacie na ogół jeszcze żyją, a czasem nadal odgrywają istotną rolę
w życiu swego kraju. Ale czy wzgląd na to powstrzymywał kiedykolwiek prasę?
Przeciwnie, skandal polityczny, dla kogoś śmiercionośny, dla prasy jest tylko
strawą, jak wąż dla mangusty. Dlaczego więc nasza mangusta nagle stała się taka
ostrożna?
Oto mam przed sobą dokument dotyczący człowieka, którego nigdy nie spotkałem,
o którym nigdy nic nie słyszałem, ale który, jak się okazuje, jest dobrze znany i w
swoim kraju, i na arenie polityki międzynarodowej. Co więcej, miał szanse zostać
kolejnym prezydentem Finlandii. Natknąłem się na ten dokument przypadkowo i już
miałem przełożyć stronicę i ruszyć dalej, gdyż ani ten człowiek, ani Finlandia mnie
nie interesowali, tym bardziej że w samym dokumencie nie było nic sensacyjnego.
Zatytułowany był całkiem prozaicznie: Zarządzenie w sprawie pięćdziesięciolecia
urodzin przewodniczącego Socjaldemokratycznej Partii Finlandii K. Sorsy.
Również tekst rezolucji Sekretariatu KC z 16 grudnia 1980 r.1 nie zawierał nic
interesującego: ambasadorowi sowieckiemu w Helsinkach polecono odwiedzić
Sorsę, złożyć mu gratulacje z okazji pięćdziesięciolecia, a także wręczyć w imieniu
KC KPZR upominek. Być może otrzymałem ten dokument z archiwum KC tak
łatwo, bez specjalnych trudności i utarczek, gdyż wydawał się całkiem niewinny.
Lecz tutaj zastanawiający był nadruk na dokumencie: „ściśle tajne". To mnie
zaciekawiło: dlaczego rezolucja o gratulacjach dla lidera jednej z największych
partii sąsiedniego neutralnego kraju, byłego premiera, musi być okryta taką
tajemnicą?
Zacząłem szperać dalej, zażądałem załączników do tej decyzji - przecież każdą
decyzję podejmowano na podstawie jakichś raportów, rekomendacji. Tak sobie
zwyczajnie niczego nie załatwiano. I wreszcie, po długich zabiegach i podchodach -
nie będę ich teraz opisywał - uzyskałem jednak te materiały, a ściślej to, co mnie
interesowało: raport Wydziału Międzynarodowego KC. Oto on w całości2:
1
Uchwala Sekretariatu KC St-241/108gs z 16 grudnia 1980 r.
2
Notatka dla KC zastępcy kierownika Wydziału Międzynarodowego KC
KPZR, A. Czemiajewa Nr 18-S-2161 z 11 grudnia 1980 r. w związku z Uchwałą
St-241/108gs z 16 grudnia 1980 r.
10
Strona 11
Komu to potrzebne?
KC KPZR
Tajne
Zarządzenie w sprawie pięćdziesięciolecia urodzin przewodniczącego
Socjaldemokratycznej Partii Finlandii K. Sorsy.
Przewodniczący Socjaldemokratycznej Partii Finlandii (SDPF) K. Sorsa kończy 21
grudnia 1980 roku pięćdziesiąt lat.
W swojej działalności partyjnej oraz państwowej (na stanowisku premiera, ministra
spraw zagranicznych i przewodniczącego komisji spraw zagranicznych parlamentu)
Sorsa zajmuje konsekwentnie przyjazne stanowisko wobec ZSRR i KPZR, sprzyja
pomyślnemu rozwojowi stosunków sowiecko-fińskich i zapewnia trwale kontakty
SDPF z naszą partią. Na arenie międzynarodowej, przede wszystkim w
Międzynarodówce Socjalistycznej, Sorsa, współpracując poufnie z nami, działa na
rzecz odprężenia, ograniczenia wyścigu zbrojeń i rozbrojenia. Biorąc powyższe pod
uwagę oraz uwzględniając okoliczność, że jako wybrany na ostatnim Kongresie
Międzynarodówki Socjalistycznej jednym z jej przewodniczących, Sorsa będzie
nadal koordynować działalność tej organizacji w zakresie odprężenia i rozbrojenia
oraz jej kontakty z innymi siłami politycznymi, wydaje się wskazane polecenie
ambasadorowi sowieckiemu w Finlandii, by osobiście złożył Sorsie gratulacje w
imieniu KC KPZR z okazji pięćdziesięciolecia i wręczy! mu pamiątkowy upominek.
W załączeniu projekt decyzji KC KPZR.
Jak widać, nie jest to błaha informacja, a dla Finlandii wręcz sensacyjna. Okazuje
się, że człowiek, który w roku 1992 wysunął swoją kandydaturę na urząd prezydenta
Finlandii, przez wiele lat „współpracował poufnie" z Moskwą w sprawach tak
delikatnych, jak rozbrojenie i odprężenie. I to, zauważmy, w roku 1980, kiedy ZSRR
walczył w Afganistanie, a społeczność międzynarodowa usiłowała doprowadzić do
jego izolacji na arenie międzynarodowej i zmusić do zaprzestania agresji wobec
kraju neutralnego sąsiedniego - takiego jak Finlandia.
Co więcej, Sorsa nie tylko „współpracował poufnie" z wrogiem swojego kraju jako
jego premier, minister spraw zagranicznych i szef jednej z największych partii
politycznych, lecz także, według wszelkiego prawdopodobień
Zast. kier.
Wydziału Międzynarodowego
11 grudnia 1980 r. Nr 18-S-2161
A. Czerniajew
KC KPZR
11
Strona 12
Dziwna wojna
stwa, był „człowiekiem Moskwy" w Międzynarodówce Socjalistycznej, gdzie jako
wiceprzewodniczący miał ogromne wpływy. Wspomnijmy ten okres, ten ostatni
fajerwerk „zimnej wojny": na ulicach stolic europejskich mnożą się inspirowane
przez Moskwę masowe demonstracje pacyfistów, protestujących przeciw planom
NATO rozmieszczenia w Europie rakiet średniego zasięgu. W centrum kampanii są
europejscy socjaliści i socjaldemokraci, a wielu z nich sprawuje rządy we własnym
kraju albo przynajmniej stanowi główną siłę opozycyjną. A w samym środku -
Sorsa, który koordynuje działalność Międzynarodówki Socjalistycznej w sprawach
rozbrojenia i odprężenia, równocześnie „współpracując poufnie" z KPZR nad tymi
samymi zagadnieniami. Prawda, że to nie byle co?
Zdawałoby się, oto gratka dla fińskiej prasy w gorączce wyborów prezydenckich. I
cóż? Minęło ponad pół roku od zaprezentowania tego dokumentu wszystkim
wielkim gazetom w Finlandii - bez żadnego rezultatu. Dopiero pół roku później,
dzięki staraniom moich przyjaciół, dokument został opublikowany w prasie fińskiej,
a pan Sorsa publicznie wyraził skruchę i wycofał swoją kandydaturę.
Nie potrafię tego wytłumaczyć. Mówią mi, że ludzie mają dość „zimnej wojny", że
nie chcą nic wiedzieć o własnej niedawnej przeszłości. Ale czy do prasy należy
decydowanie za wyborców, co powinni (lub nie powinni) wiedzieć o swoim
przyszłym prezydencie? Informujcie społeczeństwo, a ono samo zdecyduje, czy jest
mu to potrzebne, czy nie. Bo gdyby chodziło o jakąś miłostkę albo drobną korupcję
kandydata na prezydenta, informacja o tym, nawet nie sprawdzona, niezbyt
dokładna, znalazłaby się na pierwszych kolumnach wszystkich fińskich gazet.
Warto przypomnieć, że zaledwie kilka lat temu w innym neutralnym kraju
europejskim, w Austrii, wybuchł potężny skandal: wyszło na jaw, że kandydat na
prezydenta tego kraju jakieś pięćdziesiąt lat temu „współpracował poufnie" z
nazistami jako niższej rangi oficer. I chociaż, jak się potem okazało, wyborcy nie
przyjęli tego faktu do wiadomości, prasa austriacka uznała za konieczne napisać o
tym ze wszystkimi szczegółami. Zresztą nie tylko Austria - protestował cały świat,
cała prasa światowa informowała o tym jako o wydarzeniu numer jeden. A co
jeszcze przy tym zdumiewa -nikt nie wyrzekł sakramentalnego: „Po co? Komu to
potrzebne?"
Oczywiście, ktoś mógłby powiedzieć, że Finlandia to przypadek szczególny, nie bez
powodu przecież powstało określenie „finlandyzacja". Jednym słowem, cały kraj
„współpracował poufnie" z Moskwą. Dla nich to nie jest przestępstwo ani nawet
sensacja. Czegóż w gruncie rzeczy można oczekiwać
12
Strona 13
Komu to potrzebne?
od małego neutralnego kraju, zmuszonego żyć w sąsiedztwie Wielkiego Brata? Ale
Norwegia też leży w sąsiedztwie, a nie finlandyzowała się. Nie chodzi tu o położenie
geograficzne. Nawet ten termin został ukuty, jak wiadomo, nie w Finlandii, lecz w
Niemczech Zachodnich, kraju bynajmniej nie neutralnym, którego Zachód, inaczej
niż w wypadku Finlandii, zobowiązał się bronić, a w którym ten proces rozwijał się
dość burzliwie.
Tymczasem i w Niemczech, przy całej gotowości do otwarcia archiwów Stasi, nie
zdecydowano się postawić przed sądem Ericha Honeckera, obawiając się
widocznie, że spełni on pogróżki i opowie wiele intrygujących historii. Nikomu
jakoś się nie chce staranniej pogrzebać w źródłach „polityki wschodniej",
przeanalizować jej i spojrzeć inaczej na takich działaczy jak Willy Brandt i Egon
Bahr. A jest na co popatrzeć. Oto, na przykład, leży przede mną następujący
dokument3:
Komitet Bezpieczeństwa Państwowego Ściśle tajne
przy Radzie Ministrów ZSRR Teczka specjalna
9 września 1969 r. Nr 2273-A Moskwa
KC KPZR
Komitet Bezpieczeństwa Państwowego informuje o spotkaniu informatora KGB z
dyrektorem koncernu Kruppa hrabią Zedwitzem von Arnim, które odbyło się na
prośbę tegoż w maju bieżącego roku w Holandii.
Zedwitz jest zaufanym znanego działacza Socjaldemokratycznej Partii Niemiec
Bahra, który zajmuje się sprawami planowania, koordynacji i opracowywania
węzłowych problemów polityki zagranicznej RFN Zedwitz oznajmił, że zwrócił się
do informatora na bezpośrednią prośbę Bahra i liczy na to, że treść rozmowy
zostanie zakomunikowana przywódcom sowieckim. Następnie, powołując się na
Bahra, Zedwitz opowiedział, co następuje:
„Najrozsądniejsi" działacze SPD dostrzegają konieczność poszukiwania nowych
dróg „polityki wschodniej" i chcieliby ustanowić bezpośrednie i pewne kanały
kontaktów z Moskwą.
Według istniejącej w RFN opinii, kontakty oficjalne są nieefektywne, ponieważ
każda ze stron z powodu swego oficjalnego stanowiska ucieka się do „oświadczeń
czysto propagandowych". Kontakty z przedstawicielami ambasady sowieckiej w
Bonn również są niewskazane: trudno byłoby utrzy-
ł
Notatka Andropowa dla KC Nr 2273-A z 9 września 1969 r.
13
Strona 14
Dzi wna wojna
mywać je w trybie oficjalnym, a wiadomości o spotkaniach są natychmiast
wykorzystywane przez przeciwników politycznych.
W związku z tym Bahr uważa za wskazane przeprowadzenie serii nieoficjalnych
rozmów z przedstawicielami ZSRR, które nie nakładałyby zobowiązań na obie
strony w wypadku, gdyby nie osiągnięto pomyślnych rezultatów.
Według słów Zedwitza, w kołach przemysłowych RFN istnieją siły gotowe poprzeć
normalizację stosunków z ZSRR, ich możliwości są jednak ograniczone, ponieważ
kontakty ekonomiczne RFN i ZSRR znajdują się „w stanie zalążkowym ".
Zdaniem Zedwitza, Związek Sowiecki niedostatecznie wykorzystuje dźwignie handlu
zagranicznego dla osiągnięcia celów politycznych, chociaż już dzisiaj można by
spowodować podjęcie działań wykluczających udział specjalistów niemieckich w
chińskich programach rakietowych i jądrowych, a także przeciwdziałać umizgom
zachodnioniemieckich polityków do Mao.
Według posiadanych informacji, kierownictwo innej rządzącej w Niemczech
Zachodnich partii - CDU - również podejmuje próby nawiązania nieoficjalnych
kontaktów z przedstawicielem strony sowieckiej i zgłasza gotowość
przeprowadzenia „szerokiej, wiele wyjaśniającej obu stronom dyskusji".
Analiza otrzymanych materiałów świadczy o tym, iż dwie czołowe, konkurujące ze
sobą partie RFN obawiają się, że ich przeciwnik polityczny przejmie inicjatywę w
sprawie uregulowania stosunków ze Związkiem Sowieckim, i są gotowe na
płaszczyźnie nieoficjalnej, bez powiadamiania prasy, prowadzić pertraktacje, które
w następstwie mogłyby przyczynić się do umocnienia ich pozycji i prestiżu.
W tej sytuacji KGB uważa za możliwe kontynuowanie nieoficjalnych kontaktów z
liderami obu partii. W miarę rozwoju tych kontaktów, wykorzystując możliwości
naszego handlu zagranicznego, byłoby wskazane podjąć próbę oddziaływania na
politykę zagraniczną RFN oraz zdobywania informacji o stanowisku i planach
kierownictwa w Bonn.
Prosimy o wyrażenie zgody.
Przewodniczący Komitetu Bezpieczeństwa
Andropow
To nie jest tylko interesujący dokument - to dokument historyczny. Taki był
początek osławionej Ostpolitik, która stała się następnie polityką détente, czyli
„odprężenia", najbardziej haniebnej karty w historii „zimnej wojny". Niemcom w
tym czasie nic nie zagrażało, nic nie wygrały na tej polityce,
14
Strona 15
Komu to potrzebne?
natomiast stosunki między Wschodem i Zachodem zostały na długie lata zarażone
wirusem kapitulanctwa. To był moment zwrotny, w którego wyniku zamiast
zgodnie przeciwstawiać się komunizmowi lat czterdziestych i początku
pięćdziesiątych, świat zachodni musiał, w najlepszym wypadku, tracić siły na
bezpłodną walkę z tym kapitulanctwem, w najgorszym zaś - wycofywać się, by
zachować jedność. W rzeczywistości dokument ten określał całą światową politykę
ostatnich dwudziestu pięciu lat, lecz nie chciała go opublikować żadna poważna
gazeta niemiecka. Dopiero po trzech latach wyrwał z niego cytat „Spiegel" (nr 7,
1995), notabene nie prosząc mnie
0 zgodę i nie podając nawet źródła. Nie było natomiast żadnej reakcji, całkowita
obojętność.
Czyżby to rzeczywiście nikogo nie interesowało? Czy teraz, kiedy komunizm się
zawalił, nie odczuwamy chęci, a zwłaszcza obowiązku przyjrzenia się
okolicznościom, w jakich polityka ta została narzucona światu,
1 motywom jej twórców - niemieckich socjaldemokratów, ocenienia szkód
wyrządzonych wspólnocie obronnej NATO i na koniec szkód wyrządzonych
narodom Europy Wschodniej i ZSRR przez tę politykę, przedłużającą istnienie
reżimów komunistycznych przynajmniej o dziesięć lat? A sami socjaldemokraci -
czyżby nie odczuwali potrzeby uczciwego podsumowania swojej „polityki
wschodniej"?
Przeciwnie, architekci Ostpolitik uchodzą dziś za bohaterów. Utrzymują, że krach
komunizmu na Wschodzie nastąpił dzięki ich „subtelnej" grze z Moskwą. Czy to nie
bezczelność? Skoro tak, to i Chamberlain mógł się ogłosić zwycięzcą w 1945 roku:
przecież pokój z Niemcami w końcu nastąpił.
A oto, na koniec, przykład innego kraju - Japonii, która przez wszystkie powojenne
dziesięciolecia znajdowała się pod osłoną amerykańskiego „parasola jądrowego".
Jednakże japońscy socjaliści otrzymywali nielegalną pomoc finansową od Moskwy
za pośrednictwem kontrolowanych przez nich przedsiębiorstw i spółek, w
dokumentach KC taktownie nazywanych „firmami przyjaciół"4. Zdawałoby się, że
jedna z największych partii opozycyjnych, dysponująca dużą liczbą mandatów w
parlamencie i solidnym zapleczem społecznym, mogła sobie zapewnić niezależność
finansową. Niestety, w roku 1967 ugrzęźli w długach - około 800 milionów jenów -
pobiegli po ratunek do ideologicznego sąsiada, zrobili jakieś niejasne przekręty z
drewnem, z tekstyliami - i zasmakowali w tym procederze. Do lat siedemdziesiątych
nawet na prowadzenie swoich kampanii wyborczych otrzymywali pieniądze
4
Uchwała Sekretariatu KC Sl-37/46gs z 31 października 1967 r. i St-45/4gs z 26
lutego 1968 r.
15
Strona 16
Dziwna wojna
z Moskwy.5 Łatwo się domyślić, co by się stało z Japonią, gdyby wygrali w tych
wyborach. Z pewnością pojawiłby się termin „jąponizacja".
Rzecz zdumiewająca: według prawa japońskiego jest to przestępstwo kryminalne, a
jednak dokumentami nie zainteresowała się ani japońska prasa, ani japońscy
prokuratorzy. Za to gdyby chodziło o pieniądze nielegalnie uzyskane od japońskich
biznesmenów... Co więcej, na jesieni 1994 roku gazeta „New York Times" uraczyła
czytelników sensacyjnym odkryciem: okazało się, że w latach pięćdziesiątych CIA
pomagała finansowo Liberalnej Partii Japonii, żeby umocnić ją w walce z rosnącymi
wpływami komunistycznymi. To dopiero sensacja! Amerykański czytelnik wreszcie
ma na co się oburzać. Natomiast proponowane przeze mnie dokumenty o radzieckiej
pomocy japońskim socjalistom wcale gazety nie interesowały. Dla „New York
Timesa" to nie sensacja.
I tak od kraju do kraju, od dokumentu do dokumentu. Jedni nie chcą wiedzieć,
ponieważ to już przeszłość, inni zaś - ponieważ to jeszcze nie przeszłość. Przedtem
bali się wiedzieć, komunizm był bardzo silny; teraz jest zbyt słaby, a zatem w ogóle
nie warto wiedzieć. Raz informacji jest za dużo, innym razem za mało. Tysiąc i
jeden powodów, jeden bardziej bzdurny od drugiego, a efekt ten sam. Ludzie chyba
poważni, uczciwi, z zażenowaniem, konspiracyjnie mrugając, mówią: „Niestety, to
za mało. Gdyby pan znalazł jeszcze taki dokument i owaki..." Jak gdybym, z
nieznanych przyczyn, był jedynym człowiekiem na świecie żywotnie w tym
zainteresowanym i wobec tego zobowiązanym czegoś szukać, coś udowadniać. Jak
gdybym namawiał ich do popełnienia czegoś niezupełnie przyzwoitego,
nieuczciwego, więc są zadowoleni, że znaleźli wygodny pretekst do odmowy.
Sądzę, że gdyby to dotyczyło przeszłości sprzed lat pięćdziesięciu, nie trzeba by ani
udowadniać, ani namawiać. Otóż to! Ujawnić wspólników przestępców
nazistowskich -święta rzecz, obowiązek sumienia każdego człowieka. Ale Boże
uchowaj wskazać palcem komunistę (nie mówiąc już o wspólniku) - to
nieprzyzwoi-tość, to „polowanie na czarownice". Zdumiewająca obłuda! Jak i kiedy
pozwoliliśmy sobie narzucić tę chorobliwą moralność? Jak to się dzieje, że ludzkość
potrafi żyć dziesiątki lat z rozdwojonym sumieniem? Przecież nie przejmując się
zbytnio względami humanitarnymi, tropimy wciąż w dżunglach Ameryki Łacińskiej
starców, którzy popełnili zbrodnie pięćdziesiąt lat temu. Oni są mordercami, im nie
wybaczamy! Mówimy sobie z dumą: „To się nie może powtórzyć! Nigdy więcej!" I
oczy zwilża nam szlachetna łza. Ale sądzić Honeckera, na którego rozkaz całkiem
niedawno zabijano ludzi -
s
Uchwała Sekretariatu KC St-33/8gs z 3 marca 1972 r.
16
Strona 17
Twarda waluta
zlitujcie się, jak można? To niehumanitarne, stary, chory człowiek... I pozwalamy
mu udać się w dżungle Ameryki Łacińskiej.
Tak właśnie wygląda międzynarodowa finlandyzacja.
Nie trzeba chyba przypominać, że w rezultacie naszego beztroskiego podwójnego
myślenia komuniści zachodni od dawna stali się grupą uprzywilejowaną, czymś w
rodzaju świętych krów. Wszystko im wolno, przebacza się im z góry wszelką
niegodziwość, każde przestępstwo, za które normalny człowiek zapłaciłby latami
więzienia. Na przykład: najzwyczajniej utrzymywali się z sowieckich pieniędzy,
lecz i ten fakt zaledwie kilka lat temu stanowczo odrzucano, a publiczne mówienie o
tym było „nie do przyjęcia". Dzisiaj mamy i dokumenty, i pokwitowania, a wszelkie
szczegóły o dostarczaniu pieniędzy przez KGB są dokładnie opisane w gazetach
rosyjskich, niemniej jednak w prasie zachodniej nadal utrzymuje się cichy zakaz na
ten temat. Mówiąc ściślej, nie tyle może zakaz, co swego rodzaju tabu, jakby
szyldzik: „Tu się nie pali". No i zgadujcie, kto nie pali i dlaczego? Kto tak
zadecydował, kogo pytano? Jakie to konspiracyjne politbiuro podjęło tę decyzję,
przegłosowawszy „obiegiem"?
Zagadkowa sprawa, nieprawdaż? Nie mam przecież na myśli czasów Kominternu, o
których tyle już napisano, i być może czytanie o tym już się ludziom rzeczywiście
znudziło - ja mówię o naszych czasach. Ci, którzy brali udział w tej „działalności"
żyją i powinni odpowiedzieć za swoje czyny. Przecież nawet w krajach, gdzie
otrzymywanie pieniędzy z zagranicy na działalność polityczną nie jest
przestępstwem, dyskretne ich przyjmowanie z pominięciem ustawodawstwa
podatkowego w żadnym wypadku nie może być tolerowane. Za to poszedł do
więzienia Al Capone, nie oszczędzono też wiceprezydenta USA Spiro Agnew.
Tymczasem nigdzie na świecie nie prowadzi się nawet dochodzenia w sprawie
operacji finansowych miejscowych komunistów, a przecież chodzi co najmniej o
systematyczne oszustwa na wielką skalę.
W roku 1969 Moskwa postanowiła uporządkować tę stronę działalności i powołała
specjalny „Międzynarodowy fundusz pomocy lewicowym organizacjom
robotniczym" na sumę 16,55 milionów dolarów, asygnowanych każdego roku. Ma
się rozumieć, największym donatorem była sama Moskwa:
2.
17
Strona 18
Dziwna wojna
przypadało na nią 14 milionów, ale i wschodnioeuropejscy bracia wspomagali
fundusz w miarę swoich możliwości: Czesi, Rumuni, Polacy i Węgrzy - po pół
miliona, Bułgarzy - 350 tysięcy, Niemcy wschodni - 200 tysięcy.6 Z 34 odbiorców
największymi w owym roku były partie komunistyczne: włoska (3,7 miliona na
pierwsze półrocze!), francuska (2 miliony) i Stanów Zjednoczonych (1 milion), a
odbiorcy najmniejsi to Front Wyzwolenia Mozambiku - 10 tysięcy i
przewodniczący komunistycznej partii Cejlonu towarzysz Vikremasitkhe - 6
tysięcy.7 Tak to się ciągnęło aż do roku 1991, z tą różnicą, że na przykład w roku
1981 odbiorców było już 58, a przydział dla partii amerykańskiej wzrósł do 2
milionów.8 W roku 1990, ostatnim roku istnienia, fundusz wzrósł do 22 milionów
dolarów, a odbiorców było 73, „komunistycznych, robotniczych i
rewolucyjno-demokratycznych partii i organizacji".9
Odpowiednio wzrastał sowiecki wkład do funduszu. W pierwszej połowie lat
osiemdziesiątych wynosił 15,5 miliona dolarów, w 1986 - 17 milionów, w 1987 -
17,5 miliona, a w 1990 - 22 miliony. Rzecz w tym, że w miarę pogłębiania się
kryzysu komunizmu wschodnioeuropejscy braciszkowie jeden po drugim
przestawali wpłacać na fundusz, zostawiając Starszemu Bratu regulowanie
rewolucyjnych rachunków. Był powód do zdenerwowania:
Międzynarodowy fundusz pomocy lewicowym organizacjom robotniczym utwo-
rzono z dobrowolnych składek KPZR i szeregu komunistycznych partii krajów
socjalistycznych. Jednakże w końcu lat siedemdziesiątych towarzysze polscy i ru-
muńscy, a od roku 1987 węgierscy, tłumacząc się trudną sytuacją
walutowo-finan-sową, wycofali się z członkostwa Funduszu. W latach 1988 i 1989
SED i komunistyczne partie Czechosłowacji i Bułgarii bez podania powodów
uchyliły się od wpłacania składek, Fundusz więc był w całości utworzony ze
środków przyznanych przez KPZR. Udział trzech wspomnianych partii wynosił w
roku 1987 2,3 miliona dolarów, czyli około 13% wszystkich zgromadzonych w nim
środków - donosił 5 grudnia 1989 roku Komitetowi Centralnemu zaniepokojony
szef wydziału spraw międzynarodowych W. Falin. - Partie, które w ciągu wielu lat
regularnie otrzymywały określone sumy z Funduszu, niezwykle wysoko cenią tę
formę inter-nacjonalistycznej solidarności, i są przekonane, źe tej pomocy nie da się
zrekompensować w żadnej innej postaci. Obecnie większość tych partii zwróciła się
z oficjalną
h
Decyzja Biura Politycznego P 111/162 z 8 stycznia 1969 r. 7 Decyzja Biura
Politycznego P 111/163 z 8 stycznia 1969 r. ' Decyzja Biura Politycznego P
230/34 z 29 grudnia 1980 r.
9
Decyzja Biura Politycznego P 175/3 z 11 grudnia 1989 r„ notatka kierownika
Wydziału Międzynarodowego KC KPZR W. Falina z 5 grudnia 1989 r.
18
Strona 19
Twarda waluta
prośbą o udzielenie pomocy w roku 1990, niektóre zaś proszą również o jej znaczne
zwiększenie."1
Inny, nie mniej trudny problem polegał na tym, że kurs dolara ciągle zniżkował,
obniżając wartość tej „formy internacjonalistycznej solidarności" -cholerni
kapitaliści w żaden sposób nie potrafili zwalczyć inflacji! To dopiero szkopuł: z
jednej strony cała działalność koncentruje się na tym, żeby osłabić kapitalizm, lecz z
drugiej strony sami przez to osłabienie jesteśmy poszkodowani. Co tu robić?
Znalazło się jednak wyjście: ówczesny kierownik Wydziału Międzynarodowego
KC Anatolij Dobrynin (ten sam, który jako ambasador ZSRR w USA zyskał w
amerykańskich środowiskach liberalnych opinię działacza prozachodniego,
światłego, z którym można „robić biznes") najzwyczajniej zaproponował, żeby
wszelkich rozliczeń dokonywać posługując się pewniejszą walutą - rublem
dewizowym." Tak też zrobiono12, ustaliwszy wysokość składki sowieckiej na 13,5
miliona rubli dewizowych w roku 1987 i w następnym, kiedy nie mniej
„prozachodni" Walentin Falin zastąpił swego światłego kolegę na stanowisku
kierownika Wydziału Międzynarodowego.13 Przed końcem niepokój o dolara
odsunął się jednak na dalszy plan, wschodnioeuropejscy braciszkowie rozpierzchli
się w różne strony, i na ostatni, 1990 rok, Bank Państwowy ZSRR przyznał całe 22
miliony w zielonych.14
Jak widać, dłuższy pobyt w zachodnich stolicach nie zmniejszył rewolucyjnego
zapału, a zbliżający się krach imperium nie osłabił poczucia internacjonalistycznej
solidarności. Jest to tym bardziej interesujące, że decyzje we wszystkich
przypadkach podejmowało politbiuro, na którego czele stał najbardziej prozachodni,
liberalny i pragmatyczny sekretarz generalny KC, z jakim Zachód kiedykolwiek
„robił biznes". Jedyne, co ci „liberałowie" spróbowali uczynić, to wszystko
starannie ukryć, w obawie, by ich nielegalny transfer waluty do sąsiednich państw
nie został przypadkowo odkryty i nie zachwiał wiary Zachodu w „głasnost"' i
„pieriestrojkę".
W tym czasie główną troską kremlowskich „reformatorów" było otrzymanie
zachodnich kredytów, a spekulacje na temat, gdzie te pieniądze trafiają, bynajmniej
nie sprzyjały rozkwitowi biznesu. Spróbowano więc zastąpić zwyczajną
kontrabandę waluty bardziej wyrafinowanym sposobem finanso
lu
Notatka kierownika Wydziału Międzynarodowego W. Falina dla KC z 5
grudnia 1989 r., bez numeru.
11
Notatka dla KC Anatolija Dobrynina z 21 listopada 1987 r., bez numeru.
12
Decyzja Biura Politycznego P 95/21 z 30 listopada 1987 r.
13
Decyzja Biura Politycznego P 144/129 z 28 grudnia 1988 r. 13 Decyzja Biura
Politycznego P 175/3 z 11 grudnia 1989 r.
19
Strona 20
Dziwna wojna
wania za pośrednictwem „firm przyjaciół". Pomysł był omawiany przez
politbiuro15, studiowany w Wydziale Międzynarodowym K C \ dyskutowany z
klientami, lecz został odrzucony.17 Sprawozdanie na ten temat składał w KC
Anatolij Dobrynin:
Przekazywanie pomocy kanałami handlowymi firm kontrolowanych przez bratnie
partie jest w chwili obecnej możliwe jedynie w odniesieniu do bardzo ograniczonej
liczby partii.
Liczne firmy kontrolowane przez bratnie partie komunistyczne są ekonomicznie
słabe, mają ograniczone kontakty i możliwości handlowe, niektóre nawet przynoszą
deficyt. Tylko firmy niektórych bratnich partii - francuskiej, greckiej, cypryjskiej i
portugalskiej - są w stanie z pewną korzyścią dla siebie rozwijać współpracę z
sowieckimi organizacjami handlu zagranicznego. Procent od dochodu, jaki firmy
odprowadzają do budżetu partii, jest z reguły niewysoki i wynosi jeden do pięciu
procent od zysku lub zawartych kontraktów.
Działalność finansowa firm i przedsiębiorstw kontrolowanych przez partie
komunistyczne lub do nich należących podlega ścisłej kontroli organów podat-
kowych i finansowych w ich krajach. Większe czy mniejsze świadczenia tych
przedsiębiorstw na rzecz kasy partyjnej mogą się stać przedmiotem nieustających
spekulacji burżuazyjnych środków masowego przekazu. Nie odrzucając w zasadzie
możliwości otrzymywania pomocy kanałami przedsiębiorstw handlowych,
towarzysze z bratnich partii uważają „tę drogę za słabiej zakonspirowaną i kryjącą
wiele zagrożeń" (G. Plissonnier, KPF).
Partie otrzymujące regularnie od dłuższego czasu pomoc z Międzynarodowego
Funduszu Pomocy Lewicowym Organizacjom Robotniczym liczą na utrzymanie tej
formy solidarnej współpracy. Dla niektórych, zwłaszcza funkcjonujących
nielegalnie, pomoc z funduszu jest jedynym źródłem finansowania ich działalności,
dla innych zaś istotną częścią składową wydatków na pracę organizacyjną,
polityczną i ideologiczną (w tym wydawanie i rozpowszechnianie gazet i innych
publikacji).
Przerwanie wpływów z Międzynarodowego Funduszu byłoby dla większości
partii-odbiorców stratą nie do powetowania, która w sposób nieunikniony i wysoce
negatywny odbiłaby się na całej ich działalności. Nawet partie posiadające własne
przedsiębiorstwa, firmy handlowe i maklerskie, w wypadku ustania pomocy z
Międzynarodowego Funduszu mogą stanąć wobec konieczności zaniechania
przynajmniej niektórych ważnych form działalności, co pociągnie za sobą
15
Decyzja Biura Politycznego P 51/49 z 4 lutego 1987 r.
16
Notatka A. Dobrynina dla KC z 21 listopada 1987 r., bez numeru.
17
Decyzja Biura Politycznego P 95/21 z 30 listopada 1987 r.
20