Arendt H. Salon berliński i inne eseje
Szczegóły |
Tytuł |
Arendt H. Salon berliński i inne eseje |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Arendt H. Salon berliński i inne eseje PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Arendt H. Salon berliński i inne eseje PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Arendt H. Salon berliński i inne eseje - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Hannah
Arendt Salon
beri i ński
L^_
i inne eseje
r «f
i
12
'J)
>4
N
(f.
'O
Strona 2
Hannah Arendt (1906-1975) - filozof
i p o lito lo g pochodzenia żydowskiego,
u w a ż a n a z a jedną z najwybitniejszych
inyślicielek XX wieku. Urodziła się
w N ie m c z e c h , studiowała w Marburgu,
Iryburgu Bryzgowijskim i Heidelbergu,
lisia uczennicą Martina Heideggera,
I dmunda Husserla i Karla Jaspersa.
Od 1933 przebywała n a emigracji, najpierw we Francji, a póż-
: - niej-od 1941 roku \'yk la d a la w B e r k e le y . l’rim . 1
K - * i New School for Su- . lej n ajglosnicjszt pr.n « i
i rżenie totalitaryzmu •Jero z o lim ie: /•:<•<•; » banu
p TffT ic i d a , Nakładem w ńciwa Prószyński i S-ka ukazały -h
/dotychczas dwa zhi ew|u«: Odpowii dziahtośi i »1
sądzenia oraz Polityk >obietnica.
Niewielu myślicieli dojmowało problemy polityczne
i etyczne X X wiek nką wnikliwością i intelektualną
pasją jak Hannah endl. Nieodparcie pociągało ją
►rozumienie, nadaw ie sensu wydarzeniom historyez-
: nym, politycznym i ilturowym. W S a l o n i e b e r l i ń s k i m .
i i f wyborze niepublikowanych za jej życia tekstów z lat
1930-1954, prezen się jako myśliciclka zanurzona
w ideach egzystem u ch . kontynuatorka ruchu umy
słowego pojmujące myślenie zawsze w związku z ist
nieniem. Druga gru zebranych tu tekstów to rezultat
jej długoletnich badań nad problematyką „winy
niemieckiej” , od po v l/ialności Niemców za Holocaust.
Hannah Arendt nui między innymi o egzystcncjalizmic.
nazizmie, odpowiedz dności i winie, miejscu religii we
współczesnym św in ie, naturze totalitaryzmu. Iscje
składające się na S a b e r l i ń s k i pozwala ją śledzić rozwoj
Arendt jako filozolki myślieiclki oraz dowodzą, że je j
ideeiopiniepozosla ik samo prowokujące i przełom«,
jak na początku jej kariery.
Strona 3
Salon
beri i ń ski
i inne eseje
przedmowa i wybór tekstów
Piotr Nowak
tłumaczenie
Mieczysław Godyń
Sebastian Szymański
P^ o ' s z y ń s lii i S -ls a
Strona 4
Spis rzeczy
Przedmowa 7
Salon berliński 33
Friedrich von Gentz 44
Franz Kafka: ponowna ocena 52
Soren Kierkegaard 67
Czym jest filozofia egzystencji? 73
Lis Heidegger 103
Francuski egzystencjalizm 105
Zainteresowanie polityką w najnowszej
europejskiej myśli filozoficznej 113
Filozofia i socjologia 139
Zdrowy rozsądek w wieży z kości słoniowej 160
Religia i intelektualiści 164
Religia a polityka 169
Naród 197
O naturze totalitaryzmu: esej z rozumienia 204
Ludzkość a terror 245
Wobec „problemu niemieckiego” 257
Pokłosie nazistowskich rządów. Raport z Niemiec 275
Koszmar i ucieczka 301
Obraz piekła 305
Indeks nazwisk 323
Strona 5
Strona 6
Przedmowa
Rozmaicie oceniano twórczość Arendt, rozmaicie też ją inter
pretowano. Zdaniem jednych, jej książki stanowią jaskrawy
przykład „kontynentalnej nierzetelności”, niedbałości w dobo
rze faktów połączonej z brakiem metodologicznej dyscypliny.
Stuart Hampshire, zawodowy profesor filozofii moralnej
z Oxfordu, pisał w recenzji z T h e L ife o f t h e M in d , że Arendt
wydaje mu się „za mało ścisła w argumentacji”, że „popisuje
się uczonymi aluzjami bez drobiazgowych studiów nad tek
stem”, „przechadza się [po książkach] niczym eseistka, która
dowolnie zestawia zapamiętane cytaty czy fragmenty myśli
z innymi cytatami i fragmentami do chwili, aż pora skoń
czyć”1. Inni - przeciwnie - widzieli w jej filozofii nieodmien
nie czynne źródło inspiracji, w niej samej zaś - „niespotykany
nigdzie indziej amalgamat cech reakcyjnych i rewolucyj
nych”12; niespokojnego ducha, wymykającego się arbitralnym
kategoryzacjom, akademickiej manii szufladkowania; ducha,
który zmierza w kierunku radykalnej hermeneutyki, widowi
ska, sporu. Kwerenda źródeł? Do muzeum!
Na filozoficzny parnas Arendt dostała się stosunkowo
późno, mocno po czterdziestce, wraz z wydaniem pierwszej na
1 S. H am p sh ire, „Review ofThe Life ofMind", „The O b serv er”, V I/1 9 7 8 .
2 H . M o rgen th au , Hannah Arendt, 1906-1975, „P olitical T h e o ry ”, 11/1976.
Strona 7
8 S a lo n b e r liń s k i i inne e se je 1 9 3 0 - 1 9 5 4
pisanej po angielsku książki - K o r z e n i a m i t o t a lita r y z m u (1951).
Nie znaczy to, że niczego nie napisała wcześniej. W wieku 23
lat opublikowała dysertację o pojęciu miłości u świętego Augu
styna ( D e r l i e b e n s b e g ń f f b e i A u g u s t i n , 1929), w latach trzydzie
stych pracowała intensywnie nad projektem habilitacyjnym
0 Raheli Vanrhagen, s a l o n n i e r e prowadzącej na przełomie XVIII
1XIX wieku w Berlinie swój słynny „salon”. Pisała wtedy także
teksty okolicznościowe do różnych, mniej czy więcej efeme
rycznych czasopism, które w znacznej części składają się na
niniejszy wybór jej pism.
Można przyjąć za istotne dla twórczości Arendt trzy tema
ty, które rozwijała przez całe swoje, mocno doświadczone, ży
cie. Są nimi zło, które nawiedzało pod rozmaitymi postaciami
- już to zła radykalnego, już to banalnego - dwudziestowiecz
ną historię; kondycja Żydówki, i Żydów w ogólności, na tle mi
nionego stulecia, i szerzej: nowoczesności; oraz położenie Nie
miec w Europie i ich kulturotwórcza, względnie destrukcyjna
rola w dziejach3. Do tych trzech tematów, które stale powraca
ją we wszystkich jej pracach, dodałbym jeszcze jeden, kto wie,
czy nie najważniejszy - jest nim dziedzictwo niemieckiej filo
zofii, tej zwłaszcza, która dała asumpt egzystencjalizmowi. Od
niego też zacznę.
Egzysten cja listka
Egzystencjalną ontologię tworzy para pojęć odziedziczonych po
metafizyce niemieckiej. Mam na myśli kategorie „bytu w sobie”
i „bytu dla siebie”. „Byt w sobie” to świat, świat materii nieoży
wionej. Jest ciężki i bezsensowny. Można powiedzieć, że „po
wstał” - choć wszelkie czasowe określenia są tu nie na miejscu
- bez żadnej racji, bez przyczyny, bez konieczności. Jego naturę
dobrze oddają takie określenia, jak nieprzejrzystość, tożsamość
z sobą samym, masywność, niezróżnicowanie. „Byt w sobie” po
prostu sobie jest i nic więcej. Na jego widok człowiekowi (bądź
3 Por. rece n z ję z Essays in Understanding p ió ra Toniego Ju d ta. T. Ju d t, At
Home in This Century. „The N ew York R eview of B ook s”, 6/T V /1995, s. 9.
Strona 8
Przedmowa 9
ściślej: Francuzowi z okolic C a f e d e F l e u r e ) robi się niedobrze.
Natomiast „byt dla siebie” to po prostu człowiek, który jest, o ile
nie jest i nie jest, o ile jest. Jaki jest sens tych zawiłych słów?
Człowiek jest, o ile nie da się zredukować do „bytu w so
bie”, od którego zbiera mu się na mdłości - bo tylko taki byt
jest. Człowiek zawsze więc raczej n i e - j e s t niż jest, to znaczy:
nie ma go, stale wymyka się esencjalnym charakterystykom.
I to jest właśnie sztandarowe zawołanie egzystencjalistów: „eg
zystencja przed esencją”, czyli jakość naszego istnienia określa
to, kim jesteśmy. Stąd już bardzo niedaleko do tezy, że czło
wiek jest nicością. Jeśli bowiem tylko „byt w sobie” jest
(w mocnym sensie tego słowa), to człowiek - p e r o p p o s it io -
musi być jakimś jego brakiem. „Innymi słowy, charakter bytu
ludzkiego jest określony przede wszystkim przez to, czym
człowiek nie jest, przez jego nicość. Jedyne, co może zrobić
»jaźń«, żeby być sobą, to »zdecydowanie« zaakceptować fakt,
że w swojej egzystencji jest »negatywną podstawą swojej nico
ści«”4. Egzystencja wraz z jej nieodłącznym „nicościowaniem”
to właściwy człowiekowi - tylko jemu - sposób bycia - sposób
bycia człowiekiem. Można więc powiedzieć, że „człowiek jest
bytem, dzięki któremu nicość pojawia się w świecie” (Kojeve).
Natomiast gdy staje się fragmentem świata nieożywionego -
a staje się nim tylko raz - jako trup, gdy jest, jak te kamienie
czy piasek, wtedy przestaje być, umiera, nie ma go już więcej,
albo: jest jak ten odcisk stopy na piasku.
Skoro człowiek nie jest bytem, czym w takim razie „jest”?
Jest świadomością, odpowiadają egzystencjaliści.
„Jako is to ta ś w ia d o m a - c z y t a m y u A r e n d t - p o tra f ię p r z e d s ta
w ić so b ie w m y ś li w s z e lk ie b yty , a ja k o ś w ia d o m o ś ć je s te m ,
w m ó j lu d z k i s p o s ó b , b y c ie m ś w ia ta . (D rz e w o , k tó re w id z ę
- d rz e w o jak o p r z e d m io t m o je j ś w ia d o m o ś c i - n ie m u s i b y ć
» r z e c z y w is ty m « d rz e w e m ; ta k c z y o w a k , je s t je d n a k r z e c z y w i
s ty m p r z e d m io te m m o je j ś w ia d o m o ś c i)”, (s. 7 5 )
4 H . A re n d t, Czym jest filozofia egzystencji? [w:] H. A re n d t, Salon berliński
i inne eseje, W arszaw a 2 0 0 8 , s. 9 4 .
Strona 9
10 S a lo n b e r liń s k i i inne eseje 1 9 3 0 - 1 9 5 4
I dalej:
„W is to c ie , H u s s e r l tw ie r d z ił w r ę c z , ż e p o d ą ż a ją c o k r ę ż n ą d r o
g ą , w io d ą c ą p r z e z ś w ia d o m o ś ć , i z e s p a la ją c w s z e lk ie o p a r te
n a fa k ta c h tr e ś c i ś w ia d o m o ś c i (aż d o u z y s k a n ia c z e g o ś w ro d z a
ju mathesis universalis), b ę d z ie w s ta n ie o d b u d o w a ć ś w ia t,
o b e c n ie z n a jd u ją c y s ię w s ta n ie r o z p a d u . T ak ie o d b u d o w a n ie
ś w ia ta p r z e z ś w ia d o m o ś ć r ó w n a ło b y s ię je go p o w tó r n e m u
s tw o r z e n iu w ty m s e n s ie , ż e d z ię k i re k o n s tr u k c ji ś w ia t u t r a
c iłb y s w ó j p rz y p a d k o w y c h a r a k te r - to z n a c z y c h a r a k te r p e w
n ej z e w n ę tr z n e j r z e c z y w i s to ś c i - i n ie ja w iłb y s ię ju ż c z ł o
w ie k o w i ja k o ś w ia t d a n y , l e c z ja k o ś w ia t s t w o r z o n y p r z e z
s a m e g o c z ło w ie k a ” , (s. 7 5 )
Aktywność świadomości polega z jednej strony na „nicestwie-
niu”, z drugiej na jej sprawności twórczej. Jeśli przykładowo
skupiam uwagę na konkretnej dziewczynie, to tak jakbym
„unicestwiał” pozostałe. Przyjmijmy zatem, że spychając coś
na plan dalszy, „unicestwiam” w jakiejś części świat, ale
i stwarzam - Leśmian powiedziałby: „roznicestwiam”, Hus
serl: „rekonstruuję” - światy nowe.
Świadomość pojawia się wraz z chwilą, w której zastana
wiamy się nad sobą. Jest ona - to pleonazm - świadomością re
fleksyjną (w odróżnieniu od prerefleksji, którą można przy
równać do zwykłego „zagapienia się”), utrzymującą dystans
wobec siebie samej, co dość ściśle oddaje relacja „ja” - „to”.
Świadomość istnieje zawsze poprzez permanentne przeczenie,
neantyzaję, negację, odmowę. Stajemy się nią - stajemy się
świadomymi siebie - w lęku przed śmiercią, w lęku przed ra
dykalną samotnością - negacją i odmową. Zwierzęta, drzewa,
owady - o ich istnieniu można mówić w liczbie mnogiej. Jedy
nie człowiek - świadomy swego człowieczeństwa - istnieje sa
motnie, nie zależąc od niczego i nie należąc do nikogo. Wol
ność jest jego przeznaczeniem.
Bezwładny „byt w sobie” nie zna wolności, gdyż ta przysłu
guje dopiero człowiekowi, „bytowi dla siebie”, który, jako że
wiecznie niegotowy, nieustannie stawający się, nieustannie też
Strona 10
Przedmowa 11
tworzy samego siebie; to, czym się staje, zależy tylko od niego
- nikt nie może pomóc mu żyć ani wybierać. Człowiek zawsze
wybiera sam - dopiero wtedy jest wolny. Egzystencja jest za
tem formą ludzkiej wolności. „Egzystujemy”, gdy działamy
w oparciu o swą wolność zawartą w naszej spontaniczności. To
poprzez nią komunikuję swą wolność innym. Z reguły działa
nie rodzi się w „sytuacjach granicznych” (t e r m i n u s t e c h n i c u s
Karla Jaspersa), to jest w sytuacji śmierci, cierpienia, walki,
winy, a więc w chwilach, które składają się na zwykłe ludzkie
życie. To poprzez „sytuacje graniczne” wchodzę w dialog z in
nymi ludźmi. Bez nich byłbym samotny i zamknięty w sobie
jak głodna okien monada.
Czy można nie być wolnym? Wydaje się, że nie. Dlaczego?
Bo wolność nie przysługuje temu czy tamtemu człowiekowi,
ale należy do struktury bytu ludzkiego, jest właściwością każ
dej sytuacji, i nie można tego zmienić tak samo, jak nie można
zmyć koloru oczu. Innymi słowy, nie potrafimy odróżnić su
werennych decyzji człowieka od jego codziennego istnienia.
Taki jest zresztą sens egzystencjalnego powiedzenia, że „jeste
śmy skazani na wolność”. Tyle że:
„ » w a g ę r z e c z y w i s to ś c i« o d c z u w a m d o p ie r o w te d y , g d y m o je
m y ś le n ie p r z e g r y w a w s t a r c i u z » ty m -o to « r z e c z y w i s to ś c i. P o
ra ż k a m y ś li je s t z a te m w a r u n k ie m , u m o ż liw ia ją c y m e g z y s te n
c ję , w o ln ą e g z y s te n c ję , k tó r a w c ią ż p ró b u je p r z e k r a c z a ć te n
z a s ta n y , d a n y ś w ia t. W s k u te k p o r a ż k i s a m e g o m y ś le n ia , e g z y
s te n c ja , d o ś w i a d c z a j ą c a » w a g i r z e c z y w i s to ś c i« , m o ż e o d n a
l e ź ć s w o ją w ła s n ą d ro g ę d o r z e c z y w i s to ś c i i n a le ż e ć d o n iej
w je d y n y w ła ś c iw y d la s ie b ie s p o s ó b , a m i a n o w i c ie w y b ie r a
j ą c ją ” , (s. 1 0 0 )
Wyznaczając sobie jakiś cel, napotkamy na przeszkody w jego
urzeczywistnieniu. Jednak tylko od nas zależy, czy uznamy, że
są one do obejścia, czy też, że są przygniatające, nie do pokona
nia. Słowem, to swoimi wyborami, własnym życiem zaświad
czamy o tym, kim i gdzie jesteśmy. Prawdziwy projekt, rzeczy
wisty, egzystencjalny ideał odsłania się zawsze w działaniu.
Strona 11
12 S a lo n b e r l iń s k i i inne e se je 1 9 3 0 - 1 9 5 4
Człowiek stałe ucieka od tego, czym był, do tego, czym będzie,
od siebie jako czegoś „przyrządzonego”, do siebie jako czegoś
do zrobienia. Przekracza swą przeszłość, swe ograniczenie,
każdym nowym działaniem. Jeśli zapytamy, co oddziela go
w jego transcendencji od siebie jako już gotowego, to odpo
wiedź będzie brzmieć - „nic”. NIC. Nie znaczy to, że może on
sprawić, aby to, co było, nie było, aby historia przestała go zo
bowiązywać. Może natomiast starać się zmienić jej sens, prze
szłość bowiem - tak jak przyszłość - zależeć będzie zawsze od
jego wyboru.
Wolność i odpowiedzialność rodzi lęk, taki sam lęk, jakie
go doznajemy, stojąc nad przepaścią. „Bierze się on stąd, że
człowiek wie, iż może zakwestionować wszystko, odrzucić
wszelkie uznane wartości, przeciwstawić się każdemu”5 -
włącznie z samym sobą. Jest to najdogodniejszy moment, kie
dy możemy uciec od wolności i wyprzeć się odpowiedzialno
ści. Ten stan ducha określa Sartre (o którym Arendt raz mil
czy, innym razem - w eseju o francuskim egzystencjalizmie -
protekcjonalnie klepie po ramieniu) mianem „złej wiary”. „Zła
wiara” nie jest zwykłym kłamstwem, wybiegiem, by sobie
pójść znad tej przepaści. Jest samooszustwem przesłaniają
cym wolność i wybór. Zasłaniamy się wtedy Bogiem, Jego wo
lą, uciekamy myślami do przeszłości, do siebie jako byłych,
jako „bytów w sobie”. Dość powiedzieć, że stajemy sobie sa
mym na przeszkodzie. Tak pisze o tym Krzysztof Pomian:
człowiek nie ma możliwości wyboru „między sukcesem a po
rażką, lecz między dwiema klęskami: wiecznym niezaspokoje-
niem lub reifikacją, egzystencją na kształt rzeczy. Tej swojej
pierwotnej sytuacji człowiek nie chce przyjąć do wiadomości
[i dlatego] pragnie być Bogiem”6. Ucieka przed sobą jako
czymś gotowym, ucieka od przeszłości ku przyszłości, ku
swoim możliwościom, jego istnienie bowiem jest nieskończo
ną sumą, kumulujących się w „życie”, możliwości. Jednak
5 K. P om ian , Sartre - filozof ludzkiej egzystencji, (w:] Filozofia i socjologia
XX wieku, red . B. B aczk o , W arszaw a 1 9 6 5 , s. 3 0 2 .
6 Ibidem , s. 3 0 1 .
Strona 12
Przedmowa 13
zdaniem Sartre’a (w jakimś stopniu także Heideggera) wszy
scy ludzie mają jedno wspólne marzenie, aby stać się „bytem-
-w-sobie-i-dla-siebie”, być pojednaniem esencji z egzystencją.
Krótko mówiąc, mają wielką ochotę stać się Bogiem.
„Ó w id e a ł »ja ź n i« - p is z e A re n d t - s ta n o w i k o n s e k w e n c ję h e i-
d e g g e r o w s k ie g o p r z y p is a n ia c z ło w ie k o w i ta k ic h c e c h , jak ie
w tra d y c y jn e j o n to lo g ii p o s ia d a ł B ó g . B y t n a jw y ż s z y m o ż n a
so b ie w y o b r a z ić tylk o jako p o je d y n c z y , u n ik a to w y i n ie m a ją c y
so b ie r ó w n y c h ”, (s. 8 3 )
Takie byłyby ogólne założenia Exsitenz-Philosophie, które da
łoby się sformułować na podstawie interpretacji Arendt. Ale
C z y m j e s t fi lo z o fia e g z y s t e n c j i ? ma swoje „drugie dno”, pod
skórny sens. Jego autorka przeprowadza w nim szereg silnych
- w ocenie wielu - zgoła niesłusznych ewaluacji, dokonując
tym samym arbitralnych przetasowań w „hierarchii ważności”
niemieckiej filozofii. Przede wszystkim deprecjonuje filozofię
Martina Heideggera, łącząc jego nazwisko z anglosaskim funk-
cjonalizmem.
„ Z a o n to lo g ic z n y m p o d e jś c ie m H e id e g g e r a k ry je s ię fu n k cjo -
n a łiz m n ie w ie le o d b ie g a ją c y o d r e a liz m u H o b b e s a ” - p is z e .
„ S k o ro b y c ie c z ło w ie k ie m p o le g a n a ty m , ż e się je s t, to c z ł o
w ie k n ie je s t n ic z y m w ię c e j n iż z b io re m p e w n y c h s p o s o b ó w
b y c ia c z y te ż fu n k cji w ś w ie c ie (a lb o w s p o łe c z e ń s tw ie , p o w ie
d z ia łb y H o b b e s ). Z a r ó w n o fu n k c jo n a liz m H e id e g g e ra , jak i r e
a liz m H o b b e s a , tw o r z ą o s ta te c z n ie ta k i m o d e l lu d z k ie j isto ty ,
k tó ry s u g e ru je , ż e c z ło w ie k z n a c z n i e le p ie j fu n k c jo n o w a łb y
w ś c iś le z d e te r m in o w a n y m ś w ie c ie , p o n ie w a ż w ó w c z a s b y łb y
» o s w o b o d z o n y « z w s z e lk ie j s p o n t a n i c z n o ś c i ”, (s. 9 1 )
Rzekomy funkcjonalizm i pragmatyzm Heideggera, miałyby
ograniczać istnienie człowieka do sposobów funkcjonowania
w świecie, odzierając go przy okazji z głębi i nieprzejrzystości
(„spontaniczności”). Arendt „zapomina” jednak, że podstawo
wą „funkcją” człowieka jest, zdaniem Heideggera, myślenie
Strona 13
14 S a lo n b e r l iń s k i i inne e se je 1 9 3 0 - 1 9 5 4
(„rozumienie”), że to ono tak naprawdę wyróżnia go spośród
innych bytów. Jeśli przyjmiemy jednak, że również myślenie
jest „funkcją” bycia (egzystencji), to zarzut funkcjonalizmu
przestanie mieć jakikolwiek sens, ponieważ wówczas właści
wie wszystkiemu - także myśleniu - będzie można przypisać
jakąś funkcję, co jest nonsensownym redukcjonizmem.
W innym miejscu Arendt zwraca uwagę na „ahistorycz-
ność” i „aspołeczność” samotnego Dasein (pojęciem tym Hei
degger określa strukturę bytu ludzkiego), żyjącego z dala i „nie
zależnie od ludzkości”, niereprezentującego „nikogo poza
samym sobą i niczego poza własną nicością” (s. 95). Tymcza
sem filozofia powinna wyzwalać człowieka z solipsyzmu,
uwalniać go od wydumanego świata „rzeczy tylko pomyśla
nych”. I właśnie egzystencjalizm (jedynie ten na miarę filozo
fii Karla Jaspersa) ma być odpowiedzią na arcyludzką potrzebę
zadomowienia się w świecie, który nie jest nasz. W „sytu
acjach granicznych” dajemy się bowiem poznać innym lu
dziom, otwierając się na nich. To dzięki nim znajdujemy się
w przestrzeni wspólnej nam wszystkim.
„ O b sz a r tej w y s p y , [jak ą je st n a s z ś w ia t - P.N.] w y z n a c z a ją s y
tu a c je g r a n ic z n e , w k tó ry c h c z ło w ie k d o ś w ia d c z a p r z e c iw n o
ś c i, s ta n o w ią c y c h b e z p o ś r e d n ie u w a r u n k o w a n ia je go w o ln o ś c i
i d a ją c y c h p o d s ta w ę jego d z ia ła n io m . Z a s p ra w ą t y c h p r z e c iw
n o ś c i c z ło w ie k m o ż e » ro z ja ś n ić « s w o ją e g z y s te n c ję i o k r e ś lić ,
c o je s t, a c z e g o n ie je st w s ta n ie z r o b ić . W te n s p o s ó b p r z e s t a
je b y ć ty lk o » s k u tk ie m « i sta je s ię » e g z y s te n c ją « , c o u Ja s p e r s a
je st ty lk o in n ą n a z w ą b y tu lu d z k ie g o w ś c i s ł y m s e n s ie sło w a .
( . . . ) Z r o z u m ie n ie te g o k o ń c z y w filo z o fii e g z y s te n c ji o k re s z a
a b s o rb o w a n ia w ła s n y m »ja« c z ło w ie k a ”, (s. 9 6 )
„Sytuacje graniczne” ograniczają wolność człowieka, stano
wiąc jednocześnie podstawę jego działania. Są to jednak za
wsze sytuacje poszczególne, niepowtarzalne, jednostkowe - ra
dykalnie subiektywne (jak śmierć) i niepodzielne (jak miłość).
W jakim więc sensie mogą być komunikowalne, tego
Arendt, niestety, nie wyjaśnia.
Strona 14
Przedmowa 15
W liście z kwietnia 1946 roku pisze do Jaspersa, że obawia
się jego reakcji na esej o egzystencjalizmie i że cierpi z tego
powodu jak uczennica w szkole7. Niepotrzebnie. Jaspers
uwielbiał laurki, w których podnoszono jego zasługi jako oj
ca opatrznościowego powojennych Niemiec („Bo widzisz,
moja Trudo - wołał na żonę - Niemcy to ja”8) oraz gdy trak
towano go jako właściwego spadkobiercę tradycji filozofii
niemieckiej. Tym razem jednak nawet on się żachnął. Ow
szem, powiada, przytoczone przez Arendt argumenty posia
dają ważkie przesłanki filozoficzne, mając solidne oparcie
w jej wiedzy, niemniej część z nich została po prostu wzięta
z sufitu! Nie jest bowiem prawdą, że Heidegger zakazał Hus-
serlowi wstępu na uniwersytet ze względu na jego pochodze
nie (Husserl był Żydem). Być może sygnował, jako rektor,
okólnik o treści antysemickiej, podpisanie którego wymusza
ła na nim funkcja, jaką pełnił, z pewnością jednak nie szyka
nował swojego nauczyciela9. Podobnie myli się Arendt, gdy
pisze, że „zaoferował francuskim władzom okupacyjnym
swoją pomoc w reedukacji narodu niemieckiego” (s. 95). Otóż
nic takiego - twierdzi Jaspers - nigdy nie miało miejsca - on
chciał jedynie wrócić na uniwersytet10. Natomiast z zasadni
czą tezą Arendt, że jego własna filozofia „wciąż ewoluuje
i pozostaje o wiele nowocześniejsza od heideggerowskiej
w tym sensie, że nadal w bezpośredni sposób oddziałuje na
współczesną myśl filozoficzną” (s. 96), chętnie się zgadza,
choć nie w smak mu epitet egzystencjalisty. Dlatego czas ja
kiś po publikacji jej tekstu pisze własny (W a s is t E x i s t e n z i a l i
s m u s ? , 1951), w którym nawiązując samym tytułem do eseju
Arendt, udziela jej profesorskiej przygany. „Współczesna filo
zofia - czytamy w nim - otrzymała przejściową nazwę filozo
fii egzystencjalnej tylko dlatego, że żądny propagandy obyczaj
naszych czasów musiał opatrzyć filozofię jakimś charaktery
7 Hannah Arendt - Karl Jaspers Correspondence 1926-1969, (L. Kohler,
H. S an er), p rzeł. R. i R. K im ber, NY, L on d y n , 1 9 9 2 , s. 3 7 .
8 Ibidem , s. 4 1 .
9 Ib idem , s. 4 2 .
10 Ibidem .
Strona 15
16 S a lo n b e r l iń s k i i inne e se je 1 9 3 0 - 1 9 5 4
stycznym przydomkiem. Może ona doskonale obejść się bez
tej nazwy. To bowiem, co w niej istotne, jest ową odwieczną
filozofią, która dziś szuka swej formy i wypowiedzi w warun
kach naszej epoki”11.
Friedrich Nietzsche, a wraz z nim inni „mistrzowie podej
rzeń”, stopniowo odsłaniali pozafilozoficzne energie zasilające
myślenie człowieka, czerpiącego swoje główne natchnienia
z oczywistego faktu, że jest. Jednakże rzadko kto - przynaj
mniej w pierwszej fazie rozwoju filozofii egzystencji - zwracał
uwagę na polityczne konsekwencje tego ruchu. Również
Arendt milczy na ten temat. W całym eseju nie znajdziemy
właściwe żadnych uwag (poza złośliwościami pod adresem
Heideggera) na temat politycznych implikacji egzystencjałi-
zmu, a przecież wiele swych pr akt ycznyc h rozwiązań
podjęła za sprawą swych niemieckich nauczycieli. Prześledź
my niektóre z nich.
Tak więc jej niechęć do metafizyki, do wszelkiej - zorgani
zowanej w system - spekulacji, ma niewątpliwie charakter eg
zystencjalnego buntu wobec uświęconych tradycją wartości.
Nacisk, jaki Arendt kładzie na „patos inauguratywności”, któ
ry powinien towarzyszyć każdemu działaniu, wiara w donio
słość samodzielnych czynów i ich względna niezależność od
siły kontemplacji, wreszcie - pochwała „międzyludzkiej ko
munikacji” wraz z otwartością na innego - wszystko to każe
przypuszczać, że sama Arendt należała do formacji intelek
tualnej, która w latach 20. i 30. ubiegłego wieku nadawała po
lityczności pierwszorzędne znaczenie. Albowiem dopiero
w polityce - aktywności wolnej od wpływów kultury, gospo
darki, religii - najpełniej urzeczywistnia się wolność. Jeśli
więc w XIX stuleciu polityka była podporządkowana celom
i racjom pozapolitycznym, głównie społeczno-politycznym,
tym razem ma być dokładnie na odwrót. Polityka nie jest zwy
kłą grą sił ekonomicznych, lecz kwestią decyzji. Nie powinna
zatem kierować się ani ideałem sprawiedliwości społecznej,1
11 K. Jasp e rs, Co to jest egzystencjalizm ?, p rz e ł. A . S tan iew sk a, [w:] R. R u
dziń ski, Jaspers. W arszaw a 1 9 7 8 , s. 2 7 4 .
Strona 16
Przedmowa 17
ani tym bardziej dążeniem do bogactwa i wpływów. Jej pod
stawową cechę rozpoznawczą stanowić ma czyste działanie,
„dążenie ku...”, albo - jak ujął to Alfred Baiimler, dwudziesto
wieczny decyzjonista i niemiecki „filozof życia” - „puszczanie
w ruch”, „wyznaczanie kierunku”. To wszystko odnajdujemy
w dziele Arendt, która akt decyzji określała jako „samą tylko
możliwość rozpoczynania” (t h e s h e e r c a p a c i t y to b e g i n ) 12. Mo
wa o ludzkiej zdolności wydobywania, tworzenia artefaktów
dosłownie z niczego, bez oparcia w dotychczasowym bycie,
czy w czekającej na nie-wiadomo-co kontemplacji. Podobnie
jak egzystencjaliści, Arendt odbierała proces historyczny jako
nieprawomocne źródło ograniczeń, tłumiących ludzką wol
ność i spontaniczność. Dlatego ahistoryczna, umieszczona
gdzieś na „wyspach szczęścia” przestrzeń publiczna starożyt
nego p o l i s , wydawała się jej jedynym ludzkim miejscem,
w którym dopuszczano wielość poglądów i opinii, gdzie dys
kutowano bez odwoływania się do zewnętrznych kryteriów
dobra i zła, prawdy i fałszu, głupstwa i racjonalności. Prawdy
poszukiwano - owszem - w pojedynkę, jednak polityka miała
stanowić dziedzinę spraw mi ędzyl udzki ch, wolnych od
przemocy, z uwagi na jej instrumentalny - więc apolityczny -
charakter. „Tak jak egzystencjaliści, Arendt wzdragała się
przed przyjęciem normatywnego poglądu dotyczącego natury
ludzkiej; sensownie można dyskutować jedynie na temat
kondycji człowieka, nie jego natury”13.
Słabości koncepcji Arendt są słabościami egzystencjali-
zmu, którego przedstawiciele żyli w przeświadczeniu, że ist
nienie w zdekonstruowanym, najpierw przez Kanta, później
przez nich samych, świecie, stanowi akt heroizmu. W tym sen
sie, egzystencjalizm miałby przeciwstawiać się ideologii, my
śleniu narzuconemu z zewnątrz, wspierając swoim indywidu
alizmem dążenia wywrotowe, emancypacyjne. Czy on sam
12 H . A re n d t, Między czasem minionym a przyszłym, p rz e ł. M. G odyń,
W. M adej, W arszaw a 1 9 9 4 , s. 2 0 5 .
13 M. Jay, The Political Existentialism of Hannah Arendt, [w:] M . Jay, Perma
nent Exiles. Essays on the Intellecual Migration From Germany to America,
N Y 1 9 8 5 , s. 2 4 3 .
Strona 17
18 S a lo n b e r l iń s k i i inne eseje 1 9 3 0 - 1 9 5 4
jednak nie stał się przez to ideologią - „ideologią wolnościo
wą”? Nie jest bowiem wcale jasne, czy egzystencjalizm do
wiódł wolności człowieka, czy wolność człowiekowi wmówił.
Owszem, Arendt potrafi dowieść, że sama jest wolna (gdy dzia
ła), nie potrafi jednak udowodnić wolności innego (gdy myśli
- w jego imieniu). Inny zawsze pozostanie dla niej (jako pod
miotu) przedmiotem jej spekulacji, z którym łączy ją stosunek
intencjonalności i niewiele więcej. Sądzę zresztą, że jest to rze
czywisty powód niechęci, jaką żywi! do niej Sir Isaiah Ber
lin14. To nie spór wokół „kwestii żydowskiej” ich poróżnił, lecz
jej pozytywne rozumienie wolności jako przestrzeni inter-
subiektywnych, zbiorowych doświadczeń. Idźmy dalej. Słusz
nie uważa się egzystencjalizm za rodzaj filozofii życia, która
przeciwstawia się filozofii abstrakcyjnej, ujmującej człowieka
w pojęcia. Jednak czy egzystencjalizm rezygnuje z pojęć? Bra
ny literalnie, egzystencjalizm nie może tworzyć żadnej filozo
fii. A jednak tworzy. Ale jeśli nawet przyswoimy sobie tę całą
aparaturę pojęciową, i tak nie dowiemy się, dlaczego nie moż
na optować, dajmy na to, za nazizmem, skoro pomaga niektó
rym w realizacji ich wartości osobowych (wszak tylko one
przecież się liczą). „Upór Arendt polegający na przekonaniu,
że w polityce nie ma miejsca na racjonalne dociekanie prawdy,
a tylko na »decyzje«, sytuuje ją, tak samo jak egzystencjalistów
z lat 20., na pozycji, której trudno bronić przed załganą polity
ką zawodowych oszustów”15. I rzecz ostatnia: Arendt oraz in
ni myśliciele egzystencjalni, zdają się nie dostrzegać, że ich
propozycja jest za bardzo krańcowa, „nie na miarę” przeciętne
go człowieka, który nie ma tak wyostrzonej świadomości, jak
by oni sobie tego życzyli. Świadomość nie występuje w przy
rodzie oddzielnie. Przeciwnie. Jest ona na zawsze uwikłana
w ciało z jego mroczną seksualnością, pożądaniem, trawie
niem, czym tam jeszcze. Dlatego człowiek żyje nieuchronnie
w zamroczeniu, na pół gwizdka.
14 R. Jah an b egloo, Rozmowy z lsaiahem Berlinem, p rzel. M . Pietrzak -M er-
ta, W arszaw a 2 0 0 2 , s. 1 0 8 .
15 M . Jay, The Political Existentialism o f Hannah Arendt, w yd . cy t., s. 2 5 3 .
Strona 18
Przedmowa 19
„Jest bowiem niepodobieństwem podjąć wszystkie wymogi
Dasein’u, a zarazem pić kawę z rogalikami na podwieczorek.
Lękać się nicości, ale bardziej bać się dentysty. Być świadomo
ścią, która chodzi w spodniach i rozmawia przez telefon. (...)
przeciwnikiem [egzystencjalisty] nie jest ksiądz. Jest nim mle
czarz, aptekarz, dziecko aptekarza i żona stolarza, są nim oby
watele sfery pośredniej, sfery niedokształtu i niedowartości,
będącej zawsze czymś nieprzewidzianym, niespodzianką”16.
Czy egzystencjalizm jest zatem projektem przestarzałym? Tak -
pod względem pojęć i wolnościowej emfazy. Nie - gdy na nowo,
nieustannie, podnosi temat wolności - temat zupełnie nie-
przedawniony, który stanowi osnowę wszystkich dzieł Arendt.
„Źle urodzona"
Książka Arendt o Raheli Varnhagen - w zamierzeniu jej H a b i
lit a t io n s s c h r ift - stanowić miała przepustkę do kariery nauko
wej na niemieckim uniwersytecie. Prace nad nią ukończyła
w 1933 roku, natomiast jej dwa ostatnie rozdziały - M i ę d z y
p a r i a s e m a p a r w e n i u s z e m oraz N i e m o ż n a u c i e c o d w ł a s n e g o
ż y d o s tw a - poświęcone narodzinom nowoczesnej tożsamości
żydowskiej, dopisała już na emigracji we Francji. Biografię
Varnhagen opublikowała (jak Szostakowicz czwartą symfonię)
bez mała w dwadzieścia lat od jej powstania - najpierw w języ
ku angielskim (1957), potem po niemiecku (1959).
Zacznijmy od podtytułu. W oryginale brzmi on L e b e n s g e
s c h i c h t e e i n e r d e u t s c h e n J u e d i n a u s d e r R o m a n t i k („Opowieść
o życiu niemieckiej Żydówki doby Romantyzmu”), po angiel
sku zaś T h e L ife o f j e w i s h W o m a n („Życie żydowskiej kobiety”)
- podtytuł tyleż dziwny, co nietrafny. Arendt nie opowiada bo
wiem życia jakiejś „żydowskiej kobiety”, lecz całkiem wyraź
nie snuje autobiografię ni e mi e cki e j Żydówki, boryka
jącej się z piętnem „złego” urodzenia.
16 W. G om b row icz, [w:] Gombrowicz filozof (pod red . F. M . C a tta lu c cia i J.
Ulga), K raków 1 9 9 1 , s. 2 3 5 - 3 6 .
Strona 19
20 S a lo n b e r liń s k i i inne eseje 1 9 3 0 - 1 9 5 4
„N ie b y ło m o ją in te n c ją - c z y ta m y w p rz e d m o w ie d o a n g ie l
s k ie g o w y d a n ia - n a p is a n ie k s ią ż k i o R a h e li ( . . . ) a n i te ż o jej
p o z y c ji w n ie m ie c k im R o m a n ty z m ie i p r z y c z y n ia n iu się p rz e z
n ią d o k u ltu G o e th e g o w B e r lin ie [jej c z a s ó w ], k tó re m u n a d a ła
k s z ta łt i c h a r a k te r ; a n i te ż o z n a c z e n i u jej s a lo n u d la s p o łe c z
n ej h is to rii ta m te g o o k r e s u ; n ie p is a ła m ta k ż e a n i o jej id e a c h ,
a n i o jej » W e lta n s c h a u n g « d o s tę p n y m w ta k im s to p n iu , w ja
k im m o ż e b y ć o n o d tw o r z o n y n a p o d s ta w ie jej listó w . T o , c o
mnie wyłącznie in te re s o w a ło , to o p o w ie d z e n ie
historii życia Raheli, jakby je ona sama opo
wiadała [w y r ó ż n ie n ie m o j e - P . N . ] ” 1 7 .
Jaspers, z którym konsultowała niemal każdą stronę tej książ
ki, po przeczytaniu manuskryptu napisał, że jest to dzieło
„w istotnym sensie filozoficznie niekoszerne”. Chodziło mu
o coś więcej niż tylko zarozumiały dogmatyzm później uro
dzonych, którzy - gdy pytają o przeszłość rzeczy minionych -
mają zawczasu przygotowane odpowiedzi.
„ O b ie k ty w iz u ją c » ż y d o w s k ą e g z y s te n c ję « - c z y t a m y w je d n y m
z p ie r w s z y c h lis tó w Ja s p e r s a d o A r e n d t - b y ć m o ż e p o d c in a
P an i e g z y s te n c ja ln e m y ś le n ie u je g o k o rz e n i. P o ję c ia » rz u c e n ia
w ś w ia t« n ie m o ż n a b o w ie m tr a k to w a ć p o w a ż n ie , je śli z o s ta je
ono u fu n d o w a n e na p o ję c iu ż y d o w s k ie g o p rz e z n a cz e n ia ,
p rz e z c o t r a c i o n o m o ż liw o ś ć s a m o u g r u n to w a n ia . P od w z g lę
d e m f ilo z o f ic z n y m k o n tra s t p o m ię d z y s w o b o d n y m b u ja n ie m
a c z y m ś s o lid n ie u m o c o w a n y m , u d e r z a m n ie [w P a n i te k ś c ie )
je s z c z e b a rd z ie j s w o ją c h w ie jn o ś c ią . M ie js c a , k tó re ta k ś w ie t
n ie w y b ra ła P a n i z lis tó w [V a m h a g e n ], z d a ją s ię s u g e r o w a ć c o ś
z g o ła in n e g o ; » ż y d o w s k o ś ć « s ta n o w i w n ic h facon de parler
c z y te ż » ja s a m o ś ć « w ź ró d ło w o n e g a ty w n y m o g lą d z ie , n ie d o
u c h w y c e n i a z p e r s p e k ty w y k o n k re tn e j, h is to r y c z n e j s y tu a c ji.
Ż y d o w s k ie p r z e z n a c z e n i e to p r z e z n a c z e n i e , k tó re n ie d o
ś w ia d c z y ło u w o ln ie n ia z z a c z a r o w a n e g o z a m k u ”18.
17 H . A re n d t, H. Vamhagen. The Life o f Jewish Women, p rz e ł. R. i C . W in-
sto n , NY, L o n d o n 1 9 7 4 , s. xv.
18 Hannah Arendt - Karl Jaspers Correspondence 1926-1969, w yd. cy t., s. 10.
Strona 20
Przedmowa 21
Odpowiedź Arendt jest wymijająca:
„Moim zamiarem nie byio »ugruntowanie« egzystencji Raheli
na pojęciu żydowskości, przynajmniej nie czyniłam tego świa
domie. Wykład ten [ukazujący się w niniejszym tomie jako S a
lon berliń sk i, który następnie przekształciła w osobą książkę -
[P.N.] był zamyślony jako praca przygotowawcza mająca poka
zać, że na gruncie żydostwa może wyrosnąć pewna możliwość
egzystencji, którą mogłabym nazwać, jedynie na próbę i na
czas jakiś, nieuchronnością, fa tu m . I w ła ś n ie fa tu m , o którym
mówię, wyrasta z podstawowego faktu utraty gruntu pod noga
mi i może wydarzyć się w y ł ą c z n i e przez oddzielenie od ju
daizmu. W ogóle nie zamierzałam więc występować z zasadni
czą wykładnią naznaczenia przez fa tu m . Wedle takiej
wykładni fakt bycia Żydem, tak czy inaczej, nie miałby żadne
go sensu”19.
Arendt znalazła u Raheli to, czego sama zdawała się poszuki
wać: prototyp samowiedzy żydowskiego pariasa. Oto powód,
dla którego opowiada jej życie, jakby robiła to ona sama. „Mó
wiąc jako Rahela, Arendt czuje, że może wreszcie napisać
prawdę o sobie samej, posługując się przy tym jej maską”20. Re
konstruując jej życie na podstawie listów pisanych do przyja
ciół i licznych kochanków, tworzy z nich swoisty kolaż dający
bardzo gęstą, miejscami nieprzyjemnie introwertyczną, lecz
zawsze interesującą prozę.
Rahela Varnhagen (z domu Levin) urodziła się w 1771 roku
jako najstarsze z dzieci Markusa Levina. Dom, w którym dora
stała, był domem ortodoksyjnie żydowskim, właściwie obojęt
nym wobec kultury niemieckiej (między sobą rozmawiano
w jidysz). Całe życie skupiało się w nim wokół pieniędzy
i Księgi. „Wkrótkim i bardzo burzliwym okresie pomiędzy get
tem a asymilacją (...) bogaci nie byli jeszcze obyci, a obyci nie
19 Ibidem, s. 11.
20 N. C. Moruzzi, Speakin g Through the Mask. H annah A rendt a n d the Poli
tics o f S ocial Identity. Ith a ca , London, 2 0 0 0 , s. 4 9 - 5 0 .