Andrew Christopher & Gordijewski Oleg - KGB

Szczegóły
Tytuł Andrew Christopher & Gordijewski Oleg - KGB
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Andrew Christopher & Gordijewski Oleg - KGB PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Andrew Christopher & Gordijewski Oleg - KGB PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Andrew Christopher & Gordijewski Oleg - KGB - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Christopher Andrew, Oleg Gordijewski Przełożył Rafał Brzeski DOM WYDAWNICZY BELLONA Warszawa 1999 Strona 2 Strona 3 Wykaz skrótów AEC - Atomie Energy Commission, Komisja Energii Atomowej (USA) AFSA - Armed Forces Security Agency, Agencja Bezpieczeństwa Sił Zbrojnych (USA) poprzedniczka National Security Agency, Narodowej Służby Bezpie- czeństwa - NSA AK - Armia Krajowa ANC - African National Congress, Afrykański Kongres Narodowy (RPA) ASA - Army Security Agency (USA), Agencja Bezpieczeństwa Armii Lądowej, poprzedniczka AFSA AVO - Allamvedelmi Osztaly, węgierska służba bezpieczeństwa, poprzedniczka Allanwedelmi Hatosag, AVH BfV - Bundesamt filr Yerfassungsschutz, służba bezpieczeństwa Republiki Federalnej Niemiec BND - Bundesnachrichtendiest - wywiad zagraniczny RFN CzeKa - Czeriezwyczajnaja Kommissija, Wszechrosyjska Nadzwyczajna Komisja do Walki z Kontrrewolucją i Sabotażem CIA - Central Intelligence Agency, Centralna Agencja Wywiadowcza (USA) CND - Campaign for Nuclear Disarmament, Kampania na Rzecz Rozbrojenia Nuklearnego (Wielka Brytania) Komintern - Międzynarodówka Komunistyczna COMSUBLANT - US Commander Submarine Forces - Atlantic, amerykański Dowódca Atlantyckich Sił Podwodnych CUSS - Cambridge University Socialist Society, Towarzystwo Socjalistyczne Uniwersytetu w Cambridge DA - Departamento Americano, Departament Amerykański (kubańska służba wywiadowcza, niezależna od DGI) DGI - Direccion General de Inteligencia, kubańska służba wywiadu zagranicznego DGSE - francuska służba wywiadu zagranicznego DGSP - Directoratul General al Sigurantei Poporolui, rumuńska służba bez- pieczeństwa (Securitate) DIE - Departamentul de Informatii Exteme, rumuńska służba wywiadu za- granicznego DISA - Direcao de Informacao a Seguranca de Angola, służba bezpieczeństwa Angoli DS - Drżawna Sigurnost, bułgarska służba bezpieczeństwa DST - Direction de la Surveillance du Territoire, francuska służba bezpieczeństwa (kontrwywiad) EC - European Community, Wspólnota Europejska ECCI - Executive Committee of Communist International, Komitet Wykonawczy Kominternu FBI - Federal Bureau of Investigation, Federalne Biuro Śledcze Strona 4 FNLA - Front Wyzwolenia Narodowego Angoli FRELIMO - Front Wyzwolenia Mozambiku GC&CS - Govemment Code & Cypher School, Rządowa Szkoła Kodów i Szyfrów (radiowywiad brytyjski); obecnie Govemment Communications Headguarters, GCHQ GCHQ - Government Communications Headauarters, Główna Kwatera Łączności Rządowej Gehlen Org - półoficjalna służba wywiadu RFN, kierowana przez generała Geh- lena; poprzedniczka BND GKES - Gossudarstwiennyj Komitiet Ekonomiczeskich Swiaziej, Państwowy Ko- mitet Stosunków Gospodarczych z Zagranicą (ZSRR) GKNT — Gossudarstwiennyj Komitiet Nauki i Tiechniki, Państwowy Komitet Nauki i Technologii (ZSRR) GPU — Gossudarstwiennoje Politiczeskoje Uprawlenije, Państwowy Zarząd Poli- tyczny (służba bezpieczeństwa ZSRR włączona do NKWD w latach 1922-1923) GRU - Glawnoje Razwiedywatielnoje Uprawlenije, Główny Zarząd Wywiadowczy - sowiecki wywiad wojskowy GUGB - Glawnoje Uprawlenije Gossudarstwiennoj Biezopastnosti, Główny Urząd Bezpieczeństwa Państwowego (sowiecka służba bezpieczeństwa, włączona do NKWD w latach 1934-1943) GULag - Gtawnoje Uprawlenije Łagierow, Główny Zarząd Obozów Pracy Humint - materiał wywiadowczy uzyskany przez agenta HVA - Hauptverwaltung Aufklarung, wywiad NRD IADL - International Association ofDemocratic Lawyers, Międzynarodowe Zrze- szenie Prawników Demokratów IB - Intelligence Branch, wywiad hinduski INO - Innostrannyj Otdiet, Wydział Wywiadu Zagranicznego CzeKa/GPU/ OGPU/GUGB poprzednik Pierwszego Zarządu Głównego KGBw latach 1920-1941 INU - Innostrannoje Uprawlenije, Zarząd Wywiadu Zagranicznego NKGB/GUGB/MGB w latach 1941-1954, poprzednik FCD IRA - Irish Republican Army, Irlandzka Armia Republikańska IRD - Information Research Department, Departament Badań Informacyjnych (Wielka Brytania) IWA - International Workers Aid, Międzynarodowa Pomoc Robotnikom JIC - Joint Intelligence Committee, Połączony Komitet Wywiadowczy (Wielka Brytania) K-5 - Kommissariat-5, wschodnioniemiecka służba bezpieczeństwa w latach 1947-1949, poprzedniczka Stad Sicherheistsdienst, SSD KGB - Komitiet Gossudarstwiennoj Biezopastnosti, Komitet Bezpieczeństwa Pań- stwowego, sowiecka służba bezpieczeństwa powołana w 1954 roku. KHAD - Khedamat-e Etela 'at-e Dawlati, afgańska służba bezpieczeństwa KI - Komitiet Informacji, Komitet Informacji - sowiecka służba wywiadu powstała z połączenia wydziałów wywiadu zagranicznego MGB i GRU w latach 1947-1951 KOR - Komitet Obrony Robotników KPD - Komunistische Partei Deutschland, Komunistyczna Partia Niemiec KPUSA - Komunistyczna Partia USA KR - wydział/sekcja kontrwywiadu w rezydenturach KGB KRO - Kontrrazwiedywatielnyj Otdiel, wydział kontrwywiadu w CzeKa/GPU/ OGW/GUGB, poprzednik Drugiego Zarządu Głównego KGB Strona 5 LPG - London Processing Group, Londyńska Grupa Przetwarzania - służba analityczna GCHQ LSR - Lewicowi Socjaliści-Rewolucjoniści MGB - Ministierstwo Gossudarswiennoj Biezopastnosti, Ministerstwo Bezpieczeń- stwa Państwowego w latach 1946-1954 MGIMO — Moskowskoj Gossudarstwiennoj Institut Mieżdunarodnoj Otnoszenij, Moskiewski Państwowy Instytut Spraw Zagranicznych MI-5 - Military Intelligencje-5, brytyjski kontrwywiad MOR - Towarzystwo Monarchistyczne Centralnej Rosji („Trust") MPLA - Marksistowsko-Ludowy Ruch Wyzwolenia Angoli MWD - Ministierstwo Wnutriennych Diet, sowieckie ministerstwo spraw wewnęt- rznych od 1946 roku NEP - Nowaja Ekonomiczeskaja Politika, Nowa Polityka Ekonomiczna NKGB - Narodnyj Komissariat Gossudarstwiennoj Biezopastnosti, Ludowy Ko- misariat Bezpieczeństwa Państwowego, poprzednik MWD NKWD - Narodnyj Komissariat Wnutriennych Diet, Ludowy Komisariat Spraw Wewnętrznych, poprzednik MVD NSA - National Security Agency, Agencja Bezpieczeństwa Narodowego (radiowy- wiad USA) NSZRiS - Ludowy Związek Obrony Ojczyzny i Wolności (organizacja antybol- szewicka) NTS - Narodnyj Trudowoj Sojuz, Narodowy Związek Pracy (antybolszewicka, socjaldemokratyczna organizacja rosyjskich emigrantów) OAU - Organisation for African Unity, Organizacja Jedności Afrykańskiej OGPU - Objedinnoje Gossudarstwiennoje Politiczeskoje Uprawlenije, Zjednoczony Zarząd Bezpieczeństwa Państwowego, sowiecka służba bezpieczeństwa w latach 1923-1944 Ochrana - carska policja polityczna w latach 1881-1917 OMS - Otdiet Mieżdunarodnych Swiaziej, Międzynarodowy Wydział Łącznikowy Kominternu OSS - Office of Strategie Services, Biuro Służb Strategicznych, wywiad USA, poprzednik CIA OUN - Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów OZNA - jugosłowiańska służba bezpieczeństwa, poprzedniczka UDBA PCC - Komunistyczna Partia Kuby, od 1975 roku PDPA - Komunistyczna Partia Afganistanu PLO - Palestine Liberation Organisation, Organizacja Wyzwolenia Palestyny POUM - Partido Obrero de Unificacion Marxista, Partia Zjednoczenia Robot- ników, hiszpańska partia marksistowsko-trockistowska w latach trzydziestych PPR - Polska Partia Robotnicza PR - wydział/sekcja wywiadu politycznego w rezydenturach KGB PROD - Biuro Produkcji NSA PSP - Kubańska Partia Komunistyczna, poprzedniczka PCC PZPR - Polska Zjednoczona Partia Robotnicza RENAMO - Narodowy Ruch Oporu Mozambiku ROWS - Zjednoczony Rosyjski Związek Żołnierzy - antybolszewicka organizacja białych Rosjan RPK - Rosyjski Komitet Polityczny - organizacja antybolszewicka 9 Strona 6 SACP - Partia Komunistyczna Południowej Afryki SAS - Special Air Service, Specjalna Służba Powietrzna - brytyjska jednostka specjalna SB - Służba Bezpieczeństwa SDECE - Service de Documentation Exterieure et de Contre-Espionage, francuska służba wywiadu, poprzedniczka DGSE SDI — Strategie Defence Initiative, Inicjatywa Obrony Strategicznej („Gwiezdne Wojny") SDKPiL - Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy SDP - Social Democratic Party, brytyjska partia socjaldemokratyczna SED - Sozialistische Einheitspartei Deutschlands, Niemiecka Partia Jedności (wNRD) Sigint - materiały wywiadowcze uzyskane drogą radiowywiadu (namierzenie, dekryptaż, analiza ruchu w eterze) SIM - Servicio de Investigacion Militar, służba bezpieczeństwa hiszpańskich republikanów SMA - Soviet Military Administration, sowiecka administracja wojskowa w NRD Smersh - Smiert Szpionam, sowiecki kontrwywiad wojskowy w latach 1943-1946 SNASP - Servicio Nacional de Seguranca Popular, mozambicka służba bez- pieczeństwa SOE - Special Operations Executive, Kierownictwo Operacji Specjalnych - brytyjska organizacja dywersyjna w latach II wojny światowej Sownarkom - Rada Komisarzy Ludowych SPD - Sozialdemokratische Partei Deutschlands, Socjaldemokratyczna Partia Niemiec SR - Socjaliści-Rewolucjoniści SS - Schutzstaffeln, Sztafety Ochronne, nazistowskie jednostki specjalne policji wewnątrzpartyjnej NSDAP i wywiadu politycznego SSD - Stad Sicherheistsdienst, służba bezpieczeństwa NRD, („Stasi") Stawka - kryptonim naczelnego dowództwa wojsk radzieckich w latach II wojny światowej StB - Statni Bezpecnost, czechosłowacka służba bezpieczeństwa TUC - Trade Union Congress, brytyjska centrala zwiżakowa Kongres Związków Zawodowych UB - Urząd Bezpieczeństwa, poprzednik SB UDBA - jugosłowiańska służba bezpieczeństwa UNITA - Związek Totalnego Wyzwolenia Angoli U2 - amerykański samolot szpiegowski WMS - Wierchownyj Monarchisticzeskij Sowiet, Naczelna Rada Monarchistyczna, organizacja „białych" emigrantów WPK - Wojenna Promyszlennaja Komissija, sowiecka Komisja Przemysłu Woj- skowego WES - West European Secretariat, sekretariat zachodnioeuropejski Kominternu WiN - Wolność i Niepodległość WPC - World Peace Council, Światowa Rada Pokoju X - wydział/sekcja wywiadu naukowo-technicznego w rezydenturach KGB ZANU - Zimbabwe African National Union, Afrykański Związek Narodowy Zimbabwe ZAPU - Zimbabwe African People's Union, Afrykański Związek Ludowy Zimbabwe ZOMO - Zmotoryzowane Odwody Milicji Obywatelskiej Strona 7 Przedmowa Zdarza się to wprawdzie rzadko, ale każdy autor może mieć nadzieję, że wcześniej czy później uda mu się trafnie przewidzieć jakieś wielkie wydarzenie. Do Christophera Andrew szczęście uśmiechnęło się w październiku 1985 roku, kiedy opublikował książkę Secret Service: początki brytyjskiego wywiadu. Pisząc tę pracę, zaczął wątpić w głoszony powszechnie pogląd, że zachodnie służby bezpieczeństwa są bardziej podatne na penetrację i dezercję niż podobne służby podległe Kremlowi. Pogląd ten był w dużej mierze skutkiem zainteresowania środków masowego przekazu sprawą sowieckich agentów zwerbowanych na uniwer- sytecie Cambridge, gdzie Andrew wykłada historię. Analiza przypadku Olega Penkowskiego, oficera GRU, współpracującego z wywiadem brytyjskim i amerykań- skim, oraz roli, jaką spełnił on w czasie tak zwanego kryzysu kubańskiego, wzbu- dziły w Andrew pewne podejrzenia. Pod wpływem nagłego impulsu, który rodzina nazwała błyskiem jasnowidzenia, Andrew zawarł w Secret Service następującą opinię: „Ryzykownym jest twierdzić, że po Penkowskim nie było już nikogo. Być może byli, tylko nie znamy ich nazwisk, gdyż nigdy nie pojawiły się w prasie"'. Nazwisko takie pojawiło się tuż przed ukazaniem się Secret Service na półkach księgarskich. Był to Oleg Gordijewski z KGB, człowiek, którego sukcesy przewyż- szały osiągnięcia Penkowskiego. Na kilka miesięcy przed ucieczką z ZSRR, w lecie 1985 roku, Gordijewski został mianowany rezydentem KGB w Londynie. Był w tym czasie agentem brytyjskiej Tajnej Służby Bezpieczeństwa - Secret Intelligence Service, znanej również pod nazwą wydziału szóstego wywiadu wojskowego Military Intelligence 6. Współpra- cował z MI-6 od 1974 roku i był jego wtyczką, umieszczoną głęboko w strukturach KGB. Latem 1986 roku Oleg Gordijewski przeczytał Secret Service i nawiązał kontakt z Christopherem Andrew. Wymiana poglądów trwała prawie rok i obaj byli zdziwieni, w jak podobny sposób interpretują operacje sowieckich służb bezpieczeń- stwa od czasu, kiedy powołano CzeKa, zaledwie sześć tygodni po Rewolucji Październikowej. Powracające stale w KGB obsesyjne poszukiwanie wyimaginowanych spisków oraz walka z realnymi przeciwnikami były głównym tematem naukowych badań Christophera Andrew. Problemy te Oleg Gordijewski znał z autopsji, często z pierwszej ręki. Najbardziej dramatyczny okres jego kariery jako oficera KGB przypadał na wczesne lata osiemdziesiąte, kiedy Kreml był przerażony rzekomym planem niespodziewanego uderzenia jądrowego Zachodu. Planu takiego nie było, ale sowieckie kierownictwo kazało odszukać go za wszelką cenę. Zarzą- dzono największą operację wywiadowczą w sowieckiej historii. Gordijewski uczest- niczył osobiście w Operacji RJAN, (ang. RYAN), bezprecedensowej, wspólnej akcji światowej sieci agentów KGB i GRU, którzy otrzymali polecenie znalezienia 11 Strona 8 dowodów istnienia zachodniego spisku nuklearnego przy użyciu tak zaskakujących metod, jak uważne śledzenie poziomu zapasów krwi w brytyjskich stacjach krwio- dawstwa, liczby zwierząt kierowanych do rzeźni na ubój oraz częstotliwości spotkań pani premier Margaret Thatcher z królową Elżbietą II. Podstawowa trudność, z jaką muszą się uporać historycy badający historię zagranicznych działań KGB, jest całkowity, nawet w czasach Gorbaczowa, brak dostępu do archiwów wywiadu zagranicznego KGB czyli Pierwszego Zarządu Głównego - PZG. Fakt, że Gordijewski przez 23 lata pracy w KGB miał dostęp do wielu dokumentów, pozwalał na przezwyciężenie tej trudności. Już podczas pierw- szego spotkania Andrew odkrył, że Gordijewski interesował się od dawna historią KGB oraz przebiegiem aktualnych działań tej organizacji wywiadowczej. W 1980 roku był odpowiedzialny za przygotowanie ściśle tajnej wewnętrznej historii PZG w części dotyczącej działań na terytorium Wielkiej Brytanii, Irlandii, Skandynawii i Australazji. Mało tego, bardziej niż pisanie, interesowało go dociekanie prawdy o mechanizmach działania wywiadu, odkrywanie tajemnic operacji wywiadowczych, o których ze względu na ich wagę polityczną nie można było wspominać nawet w tajnej historii KGB. Niniejszą książkę Andrew i Gordijewski zaczęli przygotowywać latem 1987 roku i tym razem pracy nie hamowały żadne bariery. Czytając tę książkę, oficerowie KGB mogą stwierdzić, że jest ona bardziej prawdziwa niż oficjalna historia ich instytucji, a niewykluczone, że zawiera również wiele niezna- nych nawet im faktów. Chociaż niniejsza praca została napisana przez Christophera Andrew, to jednak jest ona plonem wspólnych badań, prowadzących do wniosków osiągniętych po długich, wnikliwych dyskusjach, zakończonych uzgodnionymi wnioskami obu autorów. Faktograficzną podstawę stanowiły: tajne archiwa KGB, materiały źród- łowe pochodzące z wielu różnych zachodnich bibliotek i archiwów, oraz własne doświadczenia Gordijewskiego, zdobyte podczas służby w Pierwszym Zarządzie Głównym i zagranicznych rezydenturach KGB. Po rocznym wstępnym przesz- koleniu w latach 1962-1963, Gordijewski spędził dziewięć lat w tak zwanej Centrali, czyli w moskiewskiej siedzibie KGB (w latach 1963-1965 i 1970-1972) oraz w rezydenturze w Kopenhadze, gdzie w latach 1966-1970 organizował pracę tak zwanych nielegałów KGB, czyli agentów działających pod fałszywym nazwiskiem i nie chronionych immunitetem dyplomatycznym. Przez kolejne trzynaście lat Gordijewski pracował w wywiadzie politycznym (Politiczeskaja Razwiedka). W latach 1973-1978 w rezydenturze w Kopenhadze, w latach 1978-1982 w mos- kiewskiej Centrali, a w latach 1982-1985 w rezydenturze londyńskiej. Momentem przełomowym w życiu Gordijewskiego, który zadecydował o jego powolnym rozstaniu się z KGB i sowieckim systemem, była inwazja Czechosłowacji w 1968 roku przez wojska Układu Warszawskiego i zdławienie „praskiej wiosny". Jego prywatne poglądy były bliskie tym, jakie dwadzieścia lat później inspirowały rewolucję 1989 roku, która przetoczyła się przez Europę Wschodnią: przekonanie, że jednopartyjne państwo komunistyczne prowadzi nieuchronnie do braku tolerancji, naruszenia praw człowieka i swobód obywatelskich. Mając takie przekonania, Gordijewski, podobnie jak każdy sowiecki dysydent w epoce Breżniewa, stał przed 12 Strona 9 dylematem: jak walczyć o demokrację, będąc wewnątrz systemu politycznego wyspecjalizowanego w likwidowaniu wszelkiej opozycji. Zanim wysłano go po- wtórnie na placówkę do Kopenhagi w 1973 roku, postanowił, że dla oficera KGB najlepszym sposobem walki z sowieckim systemem będzie praca na rzecz Zachodu. Zaczął szukać kontaktu z pracownikami zachodnich służb specjalnych i po okresie wzajemnego sondowania się, w końcu 1974 roku nawiązał współpracę z brytyjską Secret Intelligence Sendce. W trakcie pracy na rzecz Zachodu, Gordijewski szperał w tajnych materiałach PZG tak głęboko, jak tylko na to pozwalało bezpieczeństwo. Jego szczegółowe informacje o strukturze KGB pozwoliły na sporządzenie bezprecedensowej listy rezydentów KGB we wszystkich większych stolicach zachodnich, która teraz stanowi załącznik do tej książki. Odbył również wiele rozmów z wysokimi oficerami KGB, dyplomatami i działaczami partyjnymi. Dziwiło go nieraz, jak wiele można było się dowiedzieć, siedząc w gabinetach ważnych aparatczyków. Każdy z nich miał na biurku baterię telefonów, które w świecie sowieckiej biurokracji były ważnym symbolem urzędniczego statusu. Na początku lat osiemdziesiątych Gor- dijewski regularnie odwiedzał biuro Wiktora Fiodorowicza Gruszki, zastępcy szefa PZG, odpowiedzialnego za operacje wywiadowcze na terenie Europy. Czekając na dziesięciominutową rozmowę z Gruszką, Gordijewski musiał czasem spędzić ponad godzinę w jego gabinecie i słyszał, jak ten aparatczyk pierwszej rangi rozstrzyga ważne problemy dnia, rozmawiając co chwilę przez inny z tuzina stających na biurku telefonów. Najważniejszym urzędnikiem partyjnym, któremu Gordijewski referował bieżące problemy polityczne, był Michaił Siergiejewicz Gorbaczow. Podczas pierwszej wizyty w Wielkiej Brytanii, w grudniu 1984 roku, trzy miesiące przed objęciem przez niego funkcji sekretarza generalnego KC KPZR, Gorbaczow czytał dziennie po dwa lub trzy specjalne raporty wywiadu. Autorem większości z nich był Oleg Gordijewski. Gorbaczow przedstawił też wówczas najbardziej zaufanym dyplomatom i oficerom KGB swoje poglądy na priorytety mające wpływ na przyszłą pracę londyńskiej ambasady i rezydentury. Kilka lat później Gorbaczow zastanawiał się zapewne nad ironią losu, która sprawiła, że podczas jego pierwszej podróży do zachodniej Europy najważniejsze informacje i oceny wywiadu referował mu oficer pracujący równocześnie dla brytyjskiej Secret Intelligence Service. *** Zanim jeszcze zaczęli współpracować, Andrew i Gordijewski pasjonowali się tym samym fragmentem historii KGB - szpiegowską karierą „Piątki z Cambridge". Uniwersytet w Cambridge, na którym Andrew wykładał, miał wyjątkowy, chociaż wątpliwy, powód do chwały. Z grona jego absolwentów rekrutowali się znakomici pracownicy brytyjskich służb wywiadowczych i nie mniej doskonali agenci ich głównego przeciwnika - KGB. (Trzeba przy tym oddać prawdzie, że wbrew niektórym twierdzeniom, liczba rekrutujących się z Cambridge pracowników wy- wiadu brytyjskiego była większa niż sowieckiego). Kiedy w 1960 roku na ekrany 13 Strona 10 zachodnich kin wszedł znany western „Siedmiu wspaniałych", w moskiewskiej Centrali KGB wywodzącą się z Cambdridge grupę agentów ochrzczono mianem „Pięciu Wspaniałych". Ich portrety oraz wizerunki prowadzących ich oficerów wiszą na honorowych miejscach tajnej „izby pamięci", w której składa się hołd bohaterom PZG. Gordijewski śledził karierę „Pięciu Wspaniałych" ze szczególnym zainteresowaniem, gdyż kiedy on sam był na pierwszym roku wywiadowczego szkolenia, w styczniu 1963 roku, do Moskwy uciekł Kim Philby. Dziesięć lat później, w trakcie pobytu na placówce w Kopenhadze, Gordijewski kupił książkę Patricka Seala i Maureen McConville Philby: Długa droga do Moskwy i za po- średnictwem kolegi z Centrali, Alberta Iwanowicza Kozłowa, przesłał ją legendar- nemu szpiegowi. Philby przeczytał ją uważnie i odesłał z odręczną dedykacją na skrzydełku obwoluty: Drogiemu koledze, Olegowi: Nigdy nie wierz w to, co o mnie wydrukowano! Kim Philby Opinia Gordijewskiego o Philbym różniła się od urokliwego obrazu super- szpiega, malowanego w publikacjach sponsorowanych przez KGB. Podczas urlopu w Moskwie, w 1977 roku, Gordijewski poszedł na pierwszy wykład Philby'ego, zorganizowany dla około 300 pracowników Centrali. Philby mówił po angielsku. „Rok obecny - zaczął - ma specjalne znaczenie. Przypada w nim nie tylko 60 rocznica Wielkiego Października, ale również 50 rocznica Wszechzwiązkowej Federacji Piłki Nożnej". Wykład przerwały dwie salwy śmiechu. Najpierw parsknęli ci, co znali angielski, a reszta po chwili, kiedy tłumacz dokończył przekład. Kiedy udało mu się już rozbroić audytorium, Philby przystąpił do zawoalowanej, ale druzgocącej krytyki sposobu, w jaki KGB traktowało go przez czternaście lat, od momentu jego ucieczki do ZSRR. „W trakcie mojej kariery - mówił zgryźliwie - miałem możność odwiedzić dowództwa czołowych służb wywiadowczych świata. Teraz, po czternastu latach pobytu w Moskwie, dostąpiłem wreszcie zaszczytu odwiedzenia waszej Centrali". Podczas nieregularnych spotkań z zachodnimi dziennikarzami, Philby nigdy nie pokazał, jak boleśnie czuł się dotknięty brakiem uznania, chociaż krytykował czasami KGB, że nie wykorzystuje należycie jego talentów. Starał się raczej sprawiać wrażenie, że w hierarchii KGB zajmuje wysoką pozycję. Udzielając kilka miesięcy przed śmiercią wywiadu Knightley'owi potwierdził, że w momencie ucieczki do Moskwy był w stopniu pułkownika. Kiedy jednak Knightley zapytał go, czy od tego czasu został awansowany na generała, odparł mętnie: „Prawdę mówiąc, w KGB nie ma stopni wojskowych, ale mam wszystkie generalskie przywileje". Mówiąc te słowa, Philby doskonale wiedział, że w KGB obowiązują stopnie wojskowe (kiedy Gordijewski uciekał na Zachód miał stopień pułkownika) oraz, że są generałowie KGB2. Sam do końca życia cierpiał, że nie wspiął się powyżej rangi agenta. Kiedy przybył do Moskwy w styczniu 1963 roku był pewien, że otrzyma w Centrali jakieś wysokie stanowisko i był bardzo zaskoczony, 14 Strona 11 gdy dowiedział się, że KGB nawet najlepszym agentom obcokrajowcom nie nada- wało stopni oficerskich. Byli zwykłymi agentami, tak jak on. Aż do śmierci w 1988 roku pozostał dla Centrali agentem o kryptonimie Tom. KGB nigdy nie dowierzało swoim zachodnim agentom. Philby przekonał się o tym za późno, już po przyjeździe do Moskwy. Zapijał się tam wówczas na śmierć Guy Burgess, którego dziwaczny styl życia irytował KGB jeszcze bardziej niż niegdyś brytyjskie ministerstwo spraw zagranicznych. Mimo wielokrotnych próśb, Philby nie dostał zgody KGB na spotkanie z przyjacielem. Nie zobaczyli się już przed jego śmiercią w sierpniu 1963 roku. Burgess zostawił mu w spadku swój księgozbiór, zimowe płaszcze, dwa tysiące funtów oraz nieco mebli. Podczas wizyt w innych krajach bloku sowieckiego Philby był uważnie pil- nowany, a w podróż na Kubę wysłano go statkiem, żeby ograniczyć i tak minimalne ryzyko, że zdecyduje się uciec i przeskoczy do innego samolotu. W pierwszych latach pobytu w Moskwie Philby potrafił stłumić narastające w nim rozczarowanie. Czas wypełniał mu długotrwały i skomplikowany proces przekazywania posiadanych informacji, spisywanie najdrobniejszych szczegółów o wszystkich spotkanych oficerach wywiadu i wszystkich operacjach, w których uczestniczył, lub o których wiedział. Potem odpowiadał na dodatkowe pytania i literacką angielszczyzną pomagał pisać pamiętniki czołowemu sowieckiemu nielegałowi w powojennej Anglii, Kononowi Mołody'owi (alias Gordonowi Lonsdale), które ukazały się na Zachodzie w 1965 roku. Przygotowywał również propagandową wersję własnych wspomnień, które po długich deliberacjach Centrala zdecydowała się wydać w 1969 roku. Dla zrekompensowania braku stopnia oficerskiego, Philby otrzymał serię nagród, przyznanych mu przez służby wywiadu różnych krajów bloku sowieckiego, a na początek, w 1965 roku, Order Lenina. Wyróżnienie to równało się przyznawanemu w Wielkiej Brytanii tytułowi rycerza, tłumaczył w rozmowie z Knightleyem, dodając dumnie: „Oczywiście, są różnice w tytułach rycerskich i Order Lenina jest odpowiednikiem jednego z tych wyższych". Przekazywanie informacji skończyło się jednak przed 1967 rokiem i Philby popadł w głęboką depresję przekonany, że „KGB nie ma pojęcia o jego umiejęt- nościach". Nie wiodło mu się też w życiu prywatnym. Po przyjeździe do Moskwy zaprzyjaźnił się z Donaldem Macleanem, z którym od czasu wyjazdu z Cambridge spotykał się bardzo rzadko. Przyjaźń ta skończyła się jednak raptownie, kiedy w 1965 roku trzecia żona Philby'ego opuściła dom, a do mieszkania wprowadziła się Melinda Maclean. Nie minął jednak rok, a i ten związek zaczął się rozpadać. Philby pił wtedy na umór i krążył po Rosji w niemal samobójczych eskapadach, nie odróżniając w alkoholowym zamroczeniu dnia od nocy. W przeciwieństwie do Macleana, który wolniej niż Burgess, ale w końcu zapił się na śmierć, Philby wyszedł z alkoholowego nałogu dzięki Rufie, „kobiecie jego życia", z którą ożenił się w 1971 roku. Spotkania z Philbym utwierdziły Gordijewskiego w przekonaniu, że nie ma na co czekać i w początkach lat siedemdziesiątych podjął współpracę z zachodnimi służbami specjalnymi. Gordijewski był świadkiem, jak spoglądając przez okno na Moskwę, Philby usiłował przekonać sam siebie, że widzi „solidne fundamenty 15 Strona 12 przyszłości, która mignęła mu w Cambridge"3. Tymczasem Gordijewski był świadom niemożliwej do przebycia przepaści, jaka dzieli mityczny obraz sprawied- liwego społeczeństwa sowieckiego, który urzekł młodego absolwenta Cambridge, od ponuro ospałej rzeczywistości breżniewowskiej Rosji. Były nawet momenty, że sam Philby zdawał się pojmować gigantyczny rozmiar tej otchłani. Krytykując wobec oficerów KGB niedostatki sowieckiego systemu, spotykał się często z odpowiedzią: „To nie moja wina". Pewnego dnia nie wytrzymał i słysząc to typowe tłumaczenie, bluznął: „Nie jesteście winni? Każdy sowiecki obywatel twierdzi, że to nie on ponosi odpowiedzialność, a prawda jest taka, że wszyscy jesteście winni!" Chociaż Centrala chciała spopularyzować na Zachodzie osiągnięcia Philby'ego, Moskwa nie była zadowolona, kiedy w 1979 roku został publiczne zdemaskowany czwarty z „Piątki Wspaniałych" - Anthony Blunt. Natomiast w latach osiemdziesiątych w Centrali obserwowano z niemałym zaskoczeniem hałaśliwe polowanie na piątego agenta, jakie podjęły brytyjskie środki masowego przekazu, błądząc bez przerwy po fałszywych tropach. Wyimaginowane wtyczki, pomieszane z prawdziwymi sowieckimi agentami, mnożyły się alarmująco w kolejnych książkach, które stawały się od razu bestsellerami. Wśród fałszywie oskarżanych znaleźli się nieżyjący już Frank Birch, Sefton Delmer, Andrew Gow, sir Roger Hollis, Guy Liddell, Graham Mitchell i Artur Pigou. Sir Rudolf Peierls, o którym pisano, że zmarł, znalazł się wśród żywych, odwołał się do sądu i wygrał proces o zniesławienie. Lorda Rothschilda, z obawy przed procesem, nikt nie ważył się oskarżyć bezpośrednio, ale aż do śmierci w 1990 roku był ofiarą powracających wciąż plotek. Pomawiany dr Wilfred Mann nie szukał porady prawników, ale sam sięgnął po pióro i opublikował przekonywujący dowód własnej niewinności. W końcu lat osiemdziesiątych pogoń za „piątym agentem" przerodziła się w farsę przypominającą bardziej kabaret, niż walkę wywiadów4. Gdyby KGB nie wierzyło tak bardzo w spiskową teorię dziejów, to pewnie mogłoby skorzystać na zamieszaniu wywołanym przez prasowe polowanie na agentów i szkodzie wyrządzonej reputacji kontrwywiadu MI-5, który stał się obiektem nieustannych się dowcipów sugerujących, że jest wysuniętą placówką KGB. Tymczasem w Centrali sugerowano często, że ta cała prasowa łapanka jest jakimś złowieszczym spiskiem przewrotnych Brytyjczyków. Był rok 1981 i Gordijewski został właśnie przeniesiony do brytyjskiej sekcji trzeciego wydziału, kiedy na pierwszych stronach londyńskich gazet pojawił się sensacyjny zarzut Chapmana Pinchera [znanego dziennikarza brytyjskiego, zajmującego się działaniami wywiadu - przyp. tłum.], że piątym agentem był sir Roger Hollis, dyrektor generalny MI-5 w latach 1956-l9655. Gordijewski poznał prawdziwe nazwisko piątego agenta, przygotowując opracowaną w 1980 roku oficjalną historię PZG, ale mimo to, po oskarżeniu Hollisa, przez długie godziny dyskutował całą sprawę z Iwanem Aleksandrowiczem Szyszkinem, naczelnikiem Fakultetu nr 2 (kontr-wywiadowczego) Instytutu im. Andropowa, który był głównym ośrodkiem szkoleniowym PZG. Szyszkin był czołowym specjalistą PZG do spraw brytyjskich, był zastępcą rezydenta w Wielkiej Brytanii, a w latach 1966-1970 kierował w Londynie linią KR - kontrwywiadowczą. On również był pewien, że w zarzutach przeciwko Hollisowi nie ma źdźbła prawdy. Zarzuty te analizował też inny kolega Gordijew- 16 Strona 13 skiego, kierownik jednej z sekcji trzeciego wydziału, Albert Kozłów, i ocenił je jako absurdalne. Sprawa Hollisa powróciła w 1984 roku, kiedy prasa brytyjska powtórzyła zarzuty postawione mu w wywiadzie telewizyjnym przez Petera Wrighta, emery- towanego oficera MI-5 o skłonnościach do tworzenia teorii spiskowych, który trzy lata wcześniej był głównym źródłem rewelacji Chapmana Pinchera. Gordijewski był w tym czasie na urlopie w Moskwie i czytał sprawozdania KGB o oskarżeniach Wrighta w biurze szefa sekcji brytyjskiej, Igora Wiktorowicza Titowa, który przed laty kierował linią PR (wywiad polityczny) w rezydenturze londyńskiej, a później pełnił funkcje zastępcy rezydenta, zanim nie został w 1983 roku uznany przez Brytyjczyków za personę non grata. „Śmieszna historia. Na jej dnie musi się kryć jakaś nieznana brytyjska intryga wewnętrzna" - twierdził Titow i taki sam pogląd wyrażał Dmitrij Andriejewicz Swietanko, konsultant i były zastępca naczelnika trzeciego wydziału PZG. Gordijewski uważał za głęboką ironie losu, fakt, że prowadzone przez brytyjskie media polowanie na wyimaginowanych sowieckich szpiegów osiągnęło swój szczyt właśnie wówczas, kiedy rzeczywista penetracja Wielkiej Brytanii przez KGB była najsłabsza od ponad pięćdziesięciu lat. Sądząc z archiwów londyńskiej rezydentury, od momentu, kiedy George Blake został aresztowany w 1961 roku, KGB nie uzyskało żadnych źródeł w MI-5 lub w Secret Intelligence Service. Do Petera Wrighta wyraźnie nie dotarło, dlaczego rząd brytyjski lekceważy jego zarzuty przeciwko Hollisowi. Nie domyślił się, że prawdziwą przyczyną była obecność źródła SIS, ukrytego głęboko wewnątrz KGB. Wywiadowcza kariera Gordijewskiego osiągnęła apogeum w 1985 roku. Od jedenastu lat był już agentem głębokiej penetracji SIS, a mimo to w moskiewskiej Centrali cieszył się nieposzlakowaną opinią. Od 1983 roku był szefem linii PR oraz zastępcą rezydenta w Londynie i zbierał same pochwały za wysyłane regularnie do Moskwy raporty polityczne. Informacje, jakie przygotował podczas wizyty Gorbaczowa w Wielkiej Brytanii w grudniu 1984 roku, ugruntowały jego pozycję znawcy problemów brytyjskich. W styczniu 1985 roku został wezwany do Moskwy, gdzie zakomunikowano mu, że został powołany na stanowisko rezydenta w Londynie. Miał je przejąć w maju, po wyjeździe p.o. rezydenta Leonida Jefremowicza Nikitienki. Zaraz po mianowaniu, wtajemniczono go, jak posługiwać się osobistymi szyframi rezydenta, niezbędnymi w tajnej komunikacji z Moskwą. W piątek, 17 maja 1985 roku, Gordijewski otrzymał w Londynie pilny szyfro- gram. Wzywano go do Moskwy, żeby zatwierdzić oficjalnie na stanowisku rezydenta. Pozornie tekst nie był podejrzany, jednak tylko zdolność wychodzenia cało z groźnych sytuacji pozwoliła Gordijewskiemu przeżyć i napisać tę książkę. W depeszy informowano Gordijewskiego, że ma się spotkać z przewod- niczącym KGB, członkiem Biura Politycznego KC KPZR Wiktorem Michą) 2 _ KGB 17 Strona 14 łowiczem Czebrikowem oraz wieloletnim naczelnikiem PZG generałem Władimirem Aleksandrowiczem Kriuczkowem, który w 1988 roku zajął miejsce Cze- brikowa. Treść telegramu zrobiła wielkie wrażenie na gniewliwym zazwyczaj londyńskim ambasadorze. Wiktor Iwanowicz Popów rozpływał się w uśmiechach. Zapomniał o wcześniejszych kłótniach z Gordijewskim i tonem dobrotliwego wujaszka dawał mu rady, jak postępować z ludźmi kremlowskiej wierchuszki. Szósty zmysł oficera wywiadu podpowiadał jednak Gordijewskiemu, że coś tu nie gra. Czytał telegram i z niepokoju potniały mu dłonie, a oczy zachodziły mgłą. Krótko po rozmowie z Popowem, przyszedł z Moskwy drugi szyfrogram. Centrala przysłała listę problemów, które Czebrikow i Kriuczkow chcieli przedys- kutować z Gordijewskim. Ten czuł przez skórę, że wchodzi w pułapkę, ale wmawiał sobie, że to tylko nerwy, zszarpane długoletnią pracą na dwie strony. W końcu zwyciężyła zawodowa duma. Jak to, on, zdecydowany na wszystko brytyjski agent głębokiej penetracji, będzie się bał pojechać do Moskwy? Sobota, 18 maja, była najbardziej zwariowanym dniem w trzyletniej pracy Gordijewskiego na placówce w Londynie. Nie dość, że musiał się spakować oraz przygotować do spotkań z Czebrikowem i Kriuczkowem, to na dodatek miał przekazać 5 tysięcy funtów gotówką jednemu z nielegałów. Technicy rezydentury zrobili pustą w środku sztuczną cegłę, w której mieściło się 250 dwudziestofuntowych banknotów, zawiniętych w plastikowy pokrowiec. Gordijewski wrzucił „cegłę" do reklamówki, wsadził obie córeczki, Marię i Annę, do samochodu i pojechał do parku Coram's Field, nieopodal szpitala dziecięcego przy Great Ormond Street w dzielnicy Bloomsbury. Tam, bawiąc się z dziewczynkami, upuścił niepostrzeżenie „cegłę" na zachwaszczony pas trawy między alejką a płotem po północnej stronie parku. W niedzielę, 19 maja rano, pod dom Gordijewskiego przy Kensington High Street podjechał ambasadzki ford granada i zabrał go na lotnisko Heathrow, gdzie czekał lecący do Moskwy samolot Aerofłotu. Delegacja miała trwać krótko, więc rodzina została w Londynie. Tuż po wylądowaniu na moskiewskim lotnisku Szeremietiewo, Gordijewski zorientował się, że jest źle. Oficer straży granicznej długo oglądał paszport dyp- lomatyczny, a potem nie krępując się telefonował gdzieś raportując, że właśnie przyleciał niejaki Gordijewski. Nie czekał też na niego na lotnisku nikt z KGB. Było to podejrzane, chociaż później ustalił, że samochód wysłano, ale kierowca pojechał przez pomyłkę na inny terminal. Trzeba było jechać taksówką. Miał szczęście. Udało mu się wepchnąć na trzeciego do taksówki dwóch wracających do Moskwy zachodnioniemieckich dyplomatów. Kiedy przedstawił się im jako sowiecki dyplomata, obaj Niemcy zamilkli i wyraźnie przestraszeni kazali się wieźć nie do domów, lecz wprost do własnej ambasady. Gordijewski dumał przez chwilę, czy pilnujący ambasady RFN obserwatorzy KGB złożą raport, że widzieli go w jednej taksówce z Niemcami, ale nie miał wyjścia. Kiedy dotarł wreszcie do domu przy Prospekcie Lenina 109, nie zdążył jeszcze otworzyć drzwi, a już wiedział, że mieszkanie zostało przeszukane. Drzwi miały trzy zamki, ale zamykali z żoną tylko dwa, gdyż do trzeciego zgubili 18 Strona 15 klucz. Teraz zamknięte były wszystkie trzy. „Typowe" - pomyślał. Włamywacze z KGB byli mistrzami w swoim fachu, ale lubili wypić i skacowani robili głupie błędy. Na pierwszy rzut oka w mieszkaniu wszystko było w porządku, ale podczas szczegółowej inspekcji w łazience Gordijewski wykrył dziurkę w celofanie nie rozpieczętowanego opakowania chusteczek jednorazowych, przez którą ktoś badał, czy w środku nie kryje się coś podejrzanego. Gordijewski wiedział, że mieszkanie jest czyste, jeśli nie liczyć schowanego pod łóżkiem stosu kupionych na Zachodzie książek, w tym prawie całego kompletu dzieł Sołżenicyna. Oficjalnie książki te należały do literatury wywrotowej, ale przywoził je z zagranicy niemal każdy dyplomata. Zanim położył się do łóżka, zatelefonował do naczelnika trzeciego wydziału PZG Nikołaja Piotrowicza Gribina. Nie był on rozmowny, a ton jego głosu był chłodniejszy niż zwykle. Następnego ranka, w poniedziałek 20 maja, Władimir Czernow, młody oficer KGB, którego dwa lata wcześniej Brytyjczycy wyrzucili z Londynu, podjechał ładą po Gordijewskiego, żeby go podrzucić do siedziby Pierwszego Zarządu Głównego w Jaseniewie, tuż za moskiewską obwodnicą. Tam Gordijewskiemu przydzielono pusty pokój w trzecim wydziale i kazano czekać. Kiedy spytał o planowane spotkania z Czebrikowem i Kriuczkowem odpowiedziano mu: „Dowiecie się we właściwym czasie". Przez cały tydzień nic się nie działo. Codziennie Gordijewski czekał na telefon w swoim pokoju aż do ósmej wieczorem, a jego pytania zbywano różnymi wy- krętami. Mówiono mu, że Kriuczkow ma ciężki tydzień, pełen narad w KGB i Komitecie Centralnym, a Czebrikow przyjmie go dopiero po spotkaniu z Kriuczkowem. Zabijał więc czas szlifując przygotowane raporty o sytuacji politycznej i działaniach KGB w Wielkiej Brytanii oraz zbierał najświeższe dane statystyczne o brytyjskiej armii i gospodarce. Gribin z żoną usiłowali namówić Gordijewskiego na wspólny weekend na daczy KGB, ale mimo wyraźnego niezadowolenia kolegi, Gordijewski odmówił. Zaprosił do siebie matkę i siostrę, więc wolał zostać w Moskwie. Przez cały weekend opowiadał im o Londynie i dzieciach. Chwalił się angielszczyzną Marii, zdobytą podczas lekcji w anglikańskiej szkole podstawowej przy Kensington High Street. Wspominał, jak pewnego dnia przyszła po lekcjach do domu i ze znakomitym akcentem odmówiła pełne Ojcze Nasz. Drugi tydzień pobytu Gordijewskiego w Moskwie był mniej monotonny niż pierwszy. Około południa, w poniedziałek 27 maja, zadzwonił stojący na biurku telefon. Zastępca naczelnika PZG wzywał go na ważną naradę wysokiego szczebla, poświęconą nowej strategii penetracji brytyjskich struktur państwowych. Czarna wołga Gruszki zawiozła ich na odległą o kilka kilometrów daczę KGB, gdzie czekał już na nich nakryty stół. „Wypijemy?" - zapytał Gruszko. Gordijewski wahał się chwilę, przypominając sobie antyalkoholową kampanię Gorbaczowa, ale widząc, że Gruszko ma ochotę wypić, kiwnął głową. Pojawił się dyżurny z półlitrową butelką armeńskiego koniaku i nalał dwa kieliszki. Ku 19 Strona 16 zdziwieniu Gordijewskiego, Gruszko zaczął go pytać o rodzinę. Byli w połowie przystawek, kiedy weszli generał Gołubiew i pułkownik Budanow z wydziału KR (kontrwywiadowczego), odpowiedzialni za dochodzenia w sprawach przecieków informacji. Znalazła się druga butelka armeńskiego koniaku, z której napełniono kieliszek Gordijewskiego. Ledwie wypił, zorientował się, że podano mu narkotyk. „Poczułem, że jestem zupełnie innym człowiekiem" - opowiadał później. Zrobił się gadatliwy, mówił szybko, czując, jak jedna połowa mózgu każe mu trzymać się na wodzy, a druga radzi machnąć na wszystko ręką. Kątem oka zauważył, że Gruszko wychodzi z pokoju. Gołubiew z Budanowem zostali i posypały się pytania. Pytano, co sądzi o uciekinierach, którzy przeszli na drugą stronę, a przede wszystkim o zwerbowanego przez Francuzów agenta o kryptonimie Farewell (Pożegnanie). Był to pracownik PZG z wydziału T (wywiadu naukowo- technicznego), którego wykryto przed dwoma laty i zlikwidowano. Powoli pytania robiły się coraz bardziej osobiste. „Jak mogliście słuchać córki odmawiającej «Ojcze nasz»" - padł nagły zarzut. „Trudno ci myśleć logicznie, kiedy jesteś naszprycowany" - mówił Gordijewski do siebie. - „Widzisz, założyli ci podsłuch w domu. Podsłuchiwali, o czym rozmawiałeś w weekend z matką i siostrą". Kolejne pytanie dotyczyło leżących pod łóżkiem książek Sołżenicyna i innych, wydawanych na Zachodzie autorów. „Jak żeście przemycili przez granicę tę antypaństwową literaturę?" Przesłuchanie stawało się coraz bardziej agresywne, aż wreszcie padł bezpośredni zarzut współ- pracy z Brytyjczykami. „To ten zwerbował was, prawda?" - zapytał Gołubiew, wymieniając nazwisko brytyjskiego dyplomaty. „Spotkaliście się z brytyjskimi przyjaciółmi przed wyjazdem do Moskwy?" Gordijewski został nagle sam w pokoju. Po dłuższej chwili Gołubiew wrócił. „Przyznaj się!" - wrzasnął. - „Zapomniałeś? Przyznałeś się przed momentem do wszystkiego. Powtórz!" Gordijewskiemu huczało w głowie i jak przez mgłę słyszał gdzieś z oddali swój głos przeczący wszystkiemu. „Nie, nie przyznałem się. Nic nie zrobiłem" - powtarzał mechanicznie. - „Nie przyznawałem się". Stracił świadomość. Ocknął się następnego ranka z potwornym bólem głowy, w gościnnej sypialni rządowej daczy. Dwóch dyżurnych kelnerów, kobieta i mężczyzna, przynieśli mu kawę. Pił filiżankę za filiżanką, ale ból głowy nie ustępował. Powoli zaczął sobie przypominać wydarzenia minionego dnia. „Jestem załatwiony. Z tego już się nie wykaraskam" - myślał ponuro, ale powoli zaczął mu świtać promyczek nadziei. O wpół do dziesiątej przyjechali Gołubiew z Budanowem. Zachowywali się tak, jakby wczorajsze przesłuchanie było towarzyską pogawędką przy kawie. Gołubiew pokręcił się chwilę i wyjechał, a Budanow został. Chociaż Budanow cieszył się wyjątkowo niepochlebną opinią, to jego pierwsze pytania brzmiały niemal przyja- cielsko. Widać z nich było, że spędził w swojej karierze jakiś czas w Wielkiej Brytanii. 20 Strona 17 „Jakie regiony Anglii udało wam się odwiedzić?" - pytał. Gordijewski wyjaśnił, że ze względu na restrykcje nałożone na sowieckich dyplomatów (oraz oficerów KGB udających dyplomatów), jego podróże poza Londyn ograniczały się do oficjalnej obserwacji dorocznych konferencji partyjnych w Blackpool, Brighton i Harrogate. „Harrogate? Nigdy nie słyszałem o Harrogate" - wtrącił się Budanow, zmie- niając ton głosu. „Wczoraj zachowywaliście się arogancko i byliście zbyt pewni siebie". Gordijewski zaczął się tłumaczyć przepraszająco, ale Budanow nie słuchał. „Mówiliście nam również, że odtwarzamy atmosferę czystek, klimat polowań na czarownice i szpiegomanię 1937 roku. To nieprawda. Przyjdzie czas, że udowodnię wam, jak bardzo się mylicie. Na razie starczy. Zaraz przyjedzie samochód, żeby was odstawić do domu". Po powrocie do domu Gordijewski zatelefonował do Gruszki. „Przepraszam, ale po wczorajszym nie mam siły przyjechać do pracy" - roz- począł. Gruszko zrozumiał. „Przepraszam, jeśli powiedziałem wczoraj coś niemiłego, ale tamta dwójka zachowywała się bardzo dziwacznie". „Bzdura, to bardzo mili ludzie" - przerwał Gruszko. Jego słowa brzmiały nieco sztucznie. Dla Gordijewskiego był to sygnał, że linia jest na podsłuchu i Gruszko o tym wie. Skończył rozmowę i przez cały dzień nie wychodził w domu. W środę również nie poszedł do pracy. Cały czas „myślał, myślał i myślał" - jak później wspominał. W środę wieczorem zaczął wychodzić z depresji. Nie było tak źle. Fakt, że zostawiono go przez dwa dni w spokoju, świadczył, że jego energiczne zaprzeczenia zbiły oskarżycieli z tropu. Jeszcze nie wydano wyroku śmierci. Ma czas na oddech. „Być może uda się znaleźć wyjście z matni" - myślał. Pokolenie wstecz zlikwidowano by go bez namysłu. Teraz KGB musiało mieć dowody. W czwartek, 30 maja, Gordijewski powrócił do swojego pokoju w trzecim wydziale. Wezwano go niebawem do gabinetu Gruszki. Zastał w nim Gołubiewa i ponurego naczelnika wydziału, Gribina. „Wczoraj przez cały dzień dyskutowaliśmy wasz przypadek z towarzyszem Kriuczkowem" — zaczął Gruszko. „Wiecie dobrze, że oszukiwaliście nas przez długi czas. Dlatego też wasza misja w Wielkiej Brytanii została skrócona. Wasza rodzina wraca do Moskwy natychmiast. O tym, czy będziecie dalej pracować w KGB, zadecydujemy później, ale na pewno nie będziecie pracować w Pierwszym Zarządzie Głównym. Co o tym sądzicie?" Gordijewski nie miał najmniejszych wątpliwości, że tyrada Gruszki to podstęp. Miał się dobić sam. Dano mu wyrok śmierci w zawieszeniu, ponieważ przesłuchanie na daczy zakończyło się niepowodzeniem. Teraz zostanie wzięty pod ścisłą obserwację, w nadziei, że uda się go przyłapać na próbie nawiązania kontaktu z brytyjską ambasadą, co dostarczy tak potrzebnego, niezbitego dowodu. Wracając do wydarzeń z poniedziałku, nacisk, jaki generał Gołubiew kładł na pytania w drobnych sprawach - recytowanego przez Marię „Ojcze nasz", czy zakazanych książek pod łóżkiem, - świadczył, że zarzuty przeciwko niemu opierały się głównie na poszlakach. 21 Strona 18 Widząc, że jedyną szansę przeżycia daje mu gra na zwłokę, Gordijewski postanowił iść prześladowcom na rękę. Przepraszał stokrotnie za to, że zasnął podczas przesłuchania na daczy. „Myślę, że coś mi zaszkodziło" - tłumaczył się nieszczerze. Generał Gołubiew, którego brak poczucia humoru był wyjątkowy, nawet jak na KGB, zaprzeczył z oburzeniem, broniąc jakości kanapek. „Szynka była świeża, a czerwony kawior bardzo smaczny. Ser też". Gordijewski nie kwes- tionował tej pochwały przekąsek. „Jeśli chodzi o zarzuty dotyczące mojej pracy" - kontynuował - „to zupełnie nie rozumiem, o co wam chodzi. Ale jeśli podjęliście już decyzję, że nie ma dla mnie miejsca w Pierwszym Zarządzie Głównym, to przyjmuję wasz werdykt jak oficer i dżentelmen". Wspominając później tę chwilę, Gordijewski oceniał ostatnie zdanie równie krytycznie, co podjętą przez Gołubiewa obronę sandwiczy, jako mało śmieszne preludium do desperackiej walki o życie. Teatralnie sztuczna odpowiedź sprawiła jednak wyraźną ulgę generałowi Gruszce. Ucieszył się, że udało się uniknąć kłopotliwej sytuacji. Nikt w jego gabinecie do niczego się nie przyznał, ani nie protestował głośno dowodząc, że nie jest winny zdrady. „Dziękuję wam, dziękuję" - powtarzał uradowany, ściskając Gordijewskiemu dłoń i radząc, żeby przekazał „antysowiecką literaturę" do biblioteki PZG. Zakazane książki mogły tam czekać bezpiecznie i przydać się jako dowód rzeczowy, gdyby Gordijewski stanął przed sądem. Naczelnik trzeciego wydziału, Gribin, był bardziej wstrzemięźliwy. Przed kilkoma miesiącami wychwalał Gordijewskiego pod niebiosa, teraz wyraźnie unikał podania mu ręki. „Nie wiem, co wam doradzić. Potraktujcie tę całą sprawę z filozoficznym spokojem" - bąknął. Po szczęśliwej ucieczce do Anglii, Gordijewski miał wielką ochotę zatelefonować do Gribina i powiedzieć mu: „Wziąłem sobie waszą radę do serca i zachowałem filozoficzny spokój". Na razie Gordijewskiego wysłano na zaległy urlop, do 3 sierpnia. Obliczył sobie, że ta zabawa w kotka i myszkę potrwa co najmniej do końca urlopu. Przeplatając radość ze smutkiem, spędził dwa czerwcowe tygodnie z żoną Leilą i córkami Marią i Anną w moskiewskim mieszkaniu. Cieszył się każdą chwilą rodzinnego życia, wiedząc, jak mało mu go zostało. Leila z córkami miała wyjechać 20 czerwca na daczę ojca na Zakaukaziu. Gordijewski marzył, żeby im towarzyszyć, ale wiedział, że musi zorgani- zować własną ucieczkę. Przyjął zaoferowane mu miejsce w sanatorium KGB, w budynku, w którym niegdyś mieściła się zapasowa dacza Stalina, w Siemionowskoje, 100 kilometrów na południe od Moskwy. Krótko przed wyjazdem, mieszkający w tym samym bloku były kolega z wydziału S, Borys Boczarow, zagadnął go przed domem: „Słuchaj stary, co się stało w tym twoim Londynie? Musieliśmy odwołać wszystkich nielegałów. Nasze operacje szlag trafił. Słyszałem plotkę, że twój zastępca zdradził". Kiedy się zobaczyli przed domem następnym razem, Boczarow wyraźnie uciekał przed Gordijewskim. Widać został już ostrzeżony. W sanatorium KGB Gordijewski spędzał czas na lekturze, niemęczących ćwi- czeniach i rozmyślaniu nad sposobami ucieczki. Nawet w uprzywilejowanej lecznicy 22 Strona 19 kuracjusze nie mieli jednoosobowych pokoi i towarzyszem Gordijewskiego, być może przypadkowo, a być może nie, był oficer podległej KGB straży granicznej. Śledził go również personel sanatorium, ale daleko mu było do profesjonalizmu stołecznych kolegów. Ile razy opuszczał sanatorium, żeby pobiegać po okolicznych lasach, tyle razy spotykał obstawę dokładnie w tych samych miejscach. Jednego z pilnujących obdarzył nawet przezwiskiem „Inspektor Clouseau", gdyż przewyższając zawodową niezdarnością francuskiego policjanta, zawsze siusiał w tych samych krzakach, a jego pęcherz zdawał się być nie do wyczerpania. W sanatoryjnej bibliotece Gordijewski uważnie studiował mapy i przewodniki okolic, gdzie zamierzał przekroczyć granicę. Czynił to dyskretnie, kryjąc się między półkami, zaś do pokoju pożyczał, co mu wpadło w rękę. Tuż przed wyjazdem, znajomy oficer KGB spytał go, co u diabła znalazł ciekawego w opisie wojny rosyjsko-tureckiej z lat 1877-1878. Gordijewski wyjaśnił, że uzupełnia braki swojej wiedzy historycznej, a po szczęśliwym przyjeździe do Wielkiej Brytanii wyobrażał sobie, z niekłamaną frajdą, jak uważnie KGB przegląda tę książkę, szukając w niej wskazówek związanych z jego ucieczką. Wyjazd rodziny na Zakaukazie opóźnił się aż do 30 czerwca, a więc dzieci mogły odwiedzić Gordijewskiego w sanatorium i wtedy ostatni raz widział Marię i Annę. Na dworcu tulił je długo na pożegnanie i ledwie zdążył wyskoczyć z ruszającego już pociągu. Podczas pobytu w sanatorium, Gordijewski dwukrotnie znalazł okazję, żeby wyjechać do Moskwy i skontaktować się z Secret Intelligence Service. Nie chcąc alarmować „opiekunów", maszerował 15 kilometrów lasami do stacji kolejowej. Traktował te wyprawy jako trening przed jeszcze dłuższym marszem, który czekał go w dniu przejścia przez granicę. Trudno powiedzieć dlaczego, ale KGB przegapiło moskiewskie spotkania Gordijewskiego z ludźmi SIS. Podczas pierwszej wycieczki do Moskwy pożegnał się z żoną. Dla Gordijewskiego był to najsmutniejszy dzień w życiu. Leila nie miała pojęcia, co planuje. Robili zakupy w Uniwiermagu a potem spieszyli się na pociąg, który miał zawieźć Gordijewskiego z powrotem do sanatorium. Może dlatego tylko musnęła go wargami na pożegnanie. Nie wiedziała, co ta chwila dla niego oznacza. Ile kosztuje go wymuszony uśmiech. „Mogła być troszkę bardziej czuła" - pomyślał gorzko. Ta chwila szybkiego pożegnania prześladowała go latami. Leilę też. Konieczność zachowania tajemnicy przed najbliższymi była najtrudniejszym elementem przygotowań do ucieczki. Ciążyła świadomość, że nawet jeśli mu się uda, to i tak czeka go kilka lat przymusowej rozłąki. Nie było jednak innego wyjścia. Alternatywą rozłąki było najwyżej kilka tygodni swobody zakończonej wyrokiem śmierci za zdradę i egzekucją niosącą rodzinie jeszcze większy smutek. W środę, 10 lipca, Gordijewski zakończył kurację i powrócił z sanatorium KGB do swojego moskiewskiego mieszkania. Do ucieczki zostało mu jeszcze niecałe dwa tygodnie. Spędził ten czas na zwodzeniu śledzących go ludzi KGB. Z przyjaciółmi i krewnymi umawiał się na spotkania po dacie planowanego wyjazdu z Moskwy. Całe godziny spędzał przed domem, remontując psującą się wiecznie ładę, a sąsiadom opowiadał, że kończy mu się rejestracja i musi pojechać na 23 Strona 20 badania techniczne. Obserwatorzy przywykli wkrótce do jego krzątaniny przed blokiem i codziennego joggingu na Prospekcie Lenina. Nie chciało im się biegać za nim. Nikogo więc nie zdziwiło, kiedy w piątek, 19 lipca, wybiegł jak zwykle o szesnastej, w starych spodniach i zszarganej kurtce od dresu, trzymając w ręku zwiniętą plastikową „anużkę" — a nuż coś kupię. Pytanie, co było w tej reklamówce, spędzało później sen z powiek wielu ludziom w moskiewskiej Centrali. Gordijewski nie wrócił już z popołudniowego joggingu. Kilka dni później, po skomplikowanej podróży, przekroczył granicę Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Ponieważ trasa ta może się jeszcze przydać innym uciekinierom, nie ma ochoty jej ujawnić. Swoje wrażenia, po dotarciu na drugą stronę „żelaznej kurtyny", Gordijewski porównywał do tego miejsca w opowieści o czarowniku z krainy Oz, w którym film z czarno-białego robi się kolorowy. Mimo wszelkich przeciwności, udało mu się uciec spod topora KGB. Nie zdarzyło się jeszcze, żeby oficer tej służby, zidentyfikowany jako wtyczka Zachodu, zdołał zbiec za granicę. Brytyjscy przy- jaciele Gordijewskiego mieli powody do zadowolenia. Był bezpieczny. Ale jego rodzina pozostała. Była zakładnikami w rękach KGB. Leila, Maria i Anna przebywają nadal w Rosji. Jedyne, co autorzy mogli zrobić, to dedykować im tę książkę*. Oleg Gordijewski ewakuował się do Finlandii. W rejon graniczny dotarł samodzielnie, a przez granice został przewieziony w bagażniku samochodu ambasady brytyjskiej. Szczegóły ucieczki opisał w swojej autobiografii Next Stop Execution, która ukazała się w 1995 roku. Leila, Maria i Anna zostały wypuszczone dopiero we wrześniu 1991 roku, po pamiętnym puczu generałów. Niestety, miłość nie wytrzymała próby sześciu lat rozłąki i prania mózgu przez KGB. Leila i Oleg Gordijewscy rozwiedli się w 1993 roku (przyp. tlum.)