Ader - Powrót

Szczegóły
Tytuł Ader - Powrót
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Ader - Powrót PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Ader - Powrót PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Ader - Powrót - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Ader Powrót Księżyc jaśniał wysoko nad horyzontem, gwiazdy milkły. Jego światło było na tyle silne aby rozjaśnić noc, by postać stojąca w centrum leśnej polany była widoczna już z daleka. Dla Teser był to widok normalny, od kiedy zaczęła pracę na innej fermie i najkrótsza nocna trasa wypadła właśnie tędy. Tej nocy wyszła wcześniej aby dokładniej przyjrzeć się posągowi. Od kilku minut stała u granicy polany, księżyc jak i posąg miała przed sobą. Jak zwykle głowa postaci, która mierzyła około stu osiemdziesięciu cm wzrostu zwrócona była w jaśniejącą tarczę księżyca, ręce splecione za głową, w tym świetle przypominały dolną parę skrzydeł motyla. W chwili gdy już chciała podejść, aby zobaczyć kogo przedstawia twarz posągu, wydało jej się, że się poruszył. Znieruchomiała. Po kilku sekundach drgnął wyraźnie, zupełnie jakby chciał rozprostować ręce. Teser uciekła w stronę nocnej fermy. Nim słońce doszło zenitu Teser skończyła pracę na porannej fermie i wróciła do swego domu pod lasem. Od kiedy dobiegła do fermy nocnej nie myślała o zajściu na polanie. Złudzenie czy rzeczywistość? Próbowała się czegoś dowiedzieć od starszych pracowników, ale wszyscy twierdzili, że nigdy nie byli na tamtej polanie i, że o niczym takim nigdy nie słyszeli. -Witaj Seem, Czy mogłabyś coś dla mnie sprawdzić? -Żaden problem. -Odszukaj co tylko się da na temat kwadratu czterdziestego w sektorze piątym.- Ekran komunikatora przygasł. Po kilku minutach ponownie pojawiła się w niej twarz Seem. -Teser, nie ma tego wiele. Poza informacją o zalesieniu tego obszaru przez "pierwszych" kolonistów nic więcej nie udało mi się znaleźć. Nic więcej nie ma, a powinno być... -Uważasz, że ktoś usunął część zapisów. -Nie wiem, jeszcze trochę poszperam. Na razie.- Ekran zgasł, a pytań było jeszcze więcej. Teser wyszła do nocnej fermy o tej samej porze co ostatnio. Na niebie zbierały się chmury burzowe, księżyc jeszcze nie wstał. Zabrała ze sobą stacjonarną mikrokamerę z czujnikiem na podczerwień. Gdy dotarła do polany chmury zakryły już całe niebo. Ustawiła kamerę tak aby filmowała cały obszar, musiała wcześniej zmienić obiektyw na szerokokątny. Dopiero gdy umieściła kamerę w odpowiednim miejscu zorientowała się, że posągu tutaj niema. Nie mogła uwierzyć, że zabłądziła. Ruszyła ku centrum polany, w połowie drogi zorientowała się, że ktoś się zbliża. Zaczęła biec w kierunku nocnej fermy, ale nikt jej nie dogonił. Już godzinę przed południem była w domu, spieszyła się. Od razu włączyła zapis z nocy. Widziała jak szybko uciekła z polany, później obraz zaczął się kręcić, jakby ktoś ruszał kamerę wkrótce transmisja została przerwana. W chwilę po tym włączył się ekran komunikatora i ukazała się w niej twarz Seem. Była bardzo podekscytowana. -Witaj.- Padło z obu stron. -Czy znalazłaś coś jeszcze? -Tak, niedługo przed rozpoczęciem kontrofensywy w nasz rejon zbliżyły się... *** ... cztery lotniskowce Federacji zbliżały się do układu Sega, zmierzały w kierunku planety Ambor, trzeciej planety systemu. Bardzo szybko zostały wykryte przez systemy obronne wojsk okupujących Ambor, na pozostałych czterech planetach nie było już czego okupować. Wkrótce w pobliżu lotniskowców pojawiły się wrogie myśliwce. Z obu stron otworzono ogień. W piątej minucie i trzydziestej sekundzie od wykrycia z lotniskowca Earth wystartowały dwa nieuzbrojone transportowce, tr1 udał się w kierunku Amboru a tr2 jego księżyca. Po dwóch godzinach i czterdziestu minutach od wyruszenia transportowców zza planety wyłoniło się osiem wrogich lotniskowców, statki Federacji rozpoczęły manewr odwrotu. W chwilę później tr2 wracający z księżyca został zniszczony, tr1 spotkał podobny los. Lotniskowce wycofały się. *** -Tr1 wylądował tam gdzie dziś jest polana? -W pobliżu, ale już nie wystartował. -A co z tymi co nim przybyli? -Według danych wojskowych wszyscy żołnierze zginęli podczas odwrotu po wykonaniu zadania. Po co ci te dane? -Chyba widziałam jednego z nich... -To niemożliwe, wojna skończyła się ponad czterdzieści lat temu. -A może twoi przełożeni coś przeoczyli? Jestem pewna, że to nie był człowiek... -Lepiej tam nie chodź. Przyjadę za kilka dni. Muszę kończyć. -Nie wmówisz mi, że widziałam ducha. *** Transportowiec wylądował w lesie, wgniótł spory jego kawałek tworząc polanę. Ze zgrzytem otworzył się luk, wyszedł z niego dwudziestoosobowy oddział. -Pośpieszcie się, mamy tylko godzinę na wykonanie zadania. Karl, Lois i Piotr zostajecie do obrony transportowca. Przyłączcie broń jednostką BO. -Sir, mieli zostać z nami przy obronie transportowca, sir. -Poradzicie sobie bez nich. Ruszamy. Do celu dotarli w ciągu piętnastu minut, las był gęsty. Z zadaniem uporali się szybciej niż przypuszczał początkowo Sert, trzy jednostki BO zabezpieczały teren. -Czy ci BO zawsze milczą? -Lepiej nie dopuszczać ich do głosu. -Nie nawijajcie tyle, zwijamy się.- Sert był zadowolony, wykonali najważniejszy cel misji. Silny promień energii ściął pobliskie drzewo i roztrzaskał głowę BO-2. -Nie!!!- Wydarło się z ust jednostki BO-1. Kolejny silny promień zabił trzech żołnierzy. -Odwrót!- Nie trwał długo, gdyż po kilku minutach tego manewru dotarli do ściany kanionu. W tym ostatnim punkcie obrony jednostkom BO udało się unieruchomić wrogi czołg. Nie było już odwrotu, transportowiec najprawdopodobniej został zniszczony, nie było z nim kontaktu. -Nie doceniałem was, jednostek BO.- Powiedział zalany krwią Sert. -Dziękuję w imieniu BO.- Odpowiedział BO-1, swoi nazywali go Silver, od koloru jego skóry. W chwilę po tym Sert już nie żył, trafiony z działka. Zza unieruchomionego czołgu niespodziewanie wyłonił się drugi, jednostki BO nie wykryły go wcześniej, wyszczelił ładunkiem rozpryskowym w ich prawe skrzydło obrony gdzie silny ogień prowadzili żołnierze, ogień z tej strony umilkł. Wieżyczka czołgu obróciła się i wystrzeliła ponownie, tym razem w kierunku jednostek BO, pocisk trafił bezpośrednio w BO-3, która została rozmazana po okolicy. Siła wybuchu była tak wielka, że wyrzuciła pozostałą jednostkę pod ostrym kątem w stronę kanionu. Silver spadał długo. Ocknął się po kilku godzinach na jego dnie. -Cholera!- Wstał, broń nadal się trzymała. Chwilę rozglądał się po okolicy, dostrzegł wejście do jakiejś groty z której wypływała woda.- Dobre miejsce.- Udał się szybko w jej kierunku. Wszedł bardzo głęboko. Gdy znalazł odpowiednie miejsce uruchomił procedurę rozbrajania, ale nie zadziałała w zupełności.- A niech to szlag!- Udało się jedynie odłączyć broń ręczną i część zewnętrznego pancerza. Z wielkim trudem odłączył nóż od nogi i zaczął nim grzebać przy swojej lewej ręce, miotacz nadal się jej trzymał. Musiał spowodować spięcie w głównym układzie, gdyż poczuł jak uruchamiany jest proces autohibernacji.- Tylko nie to! Do jasnej cholery! Nie...- Nie mógł przejąć kontroli nad tym procesem. Wstał, przyjął pozycję baczność, ręce złożył za głową i zastygł. *** Sala sądowa była bardzo obszerna, dziś wypełniona była po ostatnie krzesło. Nie zabrakło reprezentantów innych ras. To jedyny proces, w którym osądzeni będą mogli wybrać rodzaj śmierci. Proces dotyczył nielegalnego handlu bronią z planetami nie należącymi do Federacji. Na ławie oskarżonych zasiedli jedynie ludzie. Wszyscy uznani zostali winnymi. To nie był zwykły proces o przemyt, to był proces o zdradę Federacji, gdyż broń dostarczana była stronie, która prowadziła wojnę z Federacją a którą to, jak dotychczas przegrywano. Zdrada oznacza śmierć, ale w tym przypadku oskarżeni mieli prawo wyboru - śmierć lub oddanie się do laboratoriów wojskowych, gdzie szanse przeżycia wynosiły około trzydziestu procent, a później wolność. -Oskarżony Pat King. Jaki jest twój wybór? -Nie dam się kroić. Śmierć. -Oskarżony Double X. Twój wybór? -Wolę śmierć niż pracować dla wojska. -Oskarżony ... -Życie. -Zdrajca! -Nie będę umierał dla kilku sztabek złota! W laboratorium mam jeszcze jakąś szansę. -... -... Dziewięćdziesięciu skazanych wybrało śmierć w komorze dekompresyjnej, jedynie dziesięciu przyjęło drugi wariant- laboratorium. Za szybami sali transformacyjnej siedziała publiczność. Procesy tworzenia jednostek BO cieszyły się dużą popularnością, każda wyglądała inaczej i każda zachowywała się inaczej po przebudzeniu. To był najciekawszy punkt programu. -Słuchaj Bill, ostatnio nieco przegięliśmy z usuwaniem pamięci, straciliśmy dwa egzemplarze. -Nie pękaj. Ciągle przychodzą nowi. -Proponuję pozostawić informację, że jest człowiekiem, to chyba nie jest zbyt wiele? -Założymy mu nowe sterowniki, zwiększymy stężenie G34 we krwioobiegu co powinno dać pożądane wyniki w regeneracji. Co do pancerza, zmienimy nieco proporcje... Ciekawe co nam wyjdzie tym razem. -Pełne ukształtowanie pancerza nastąpi w ciągu najbliższych piętnastu minut. Ten jest bardzo spokojny. Do tej pory komora powinna być już wgnieciona w kilku miejscach. -Zabierzcie stąd wszystko.... Wynosimy się... Zaraz otworzymy komorę. Komora otwarła się i wypadła z niej w pełni ukształtowana jednostka BO. Na podłogę wylała się resztka płynu odżywczego. Publiczność nie czuła jego odoru. Jednostka była inna niż poprzednie. Po pierwsze pancerz nie był brunatny ale srebrny, był bardziej rozwinięty, osłaniał cały organizm. Chwytaki na broń były krótsze, ale za to bardziej ruchliwe. Najprawdopodobniej jednostka wyłączyła proces uzbrajania, gdyż chwytki schowały się w pancerzu. Głowa była dokładnie chroniona tak, że dla oczu została jedynie wąska szczelina. Mimo grubego pancerza widać było że kryje on pod sobą potężne mięśnie. Mimo oczekiwań ten model nie próbował niszczyć swojego otoczenia. Podszedł jedynie to jednej z szyb i przyglądał się publiczności. Ludzie i nie tylko, cofnęli się ze swoich miejsc, nagle przestali ufać zabezpieczeniom. -Kiedy wy umrzecie, ja nadal będę żyć.- Tego publika się nie spodziewała. Zaczęto żądać zwrotu kosztów biletów. -To niesamowite, tak szybko rozpoznał wszystkie swoje układy. Doktorze Melc, pańskie jednostki są coraz doskonalsze. -Muszę pana zmartwić, majorze. Lepsze już nie będą. Dotarliśmy do kresu możliwości regeneracyjnych i udźwigu sprzętu. Ten dzisiejszy model to najlepsza wersja, takie będą w produkcji. -Armia srebrnych ludzio-maszyn... -Kolor pancerza zależny jest od osobnika, ale to prawda, że może pan z nich stworzyć najlepszą w Federacji siłę do walki lądowej. Oto papiery na ten model. -Erty Kil. -To już nieaktualne. Dane osobowe i wspomnienia musieliśmy usunąć z jego pamięci, potrzebowaliśmy więcej miejsca. Od tej pory to BO- nr seryjny AA102. Już niedługo będziemy wstanie przejść do masowej produkcji. Mamy coraz więcej ochotników. *** Gdy się ocknął nie mógł uwierzyć swoim układom, licznik wskazywał, że był uśpiony przez ponad czterdzieści lat. Uruchomił procedurę uzbrajania i zamontował ponownie całe uzbrojenie. Wyjście do kanionu było zalane, musiał przepłynąć blisko pięćdziesiąt metrów. Wyszedł na powierzchnię tuż przy jakiejś drodze. Włączył radar i udał się na miejsce lądowania, był tam gęsty las. Żadnego śladu. -Czterdzieści lat to kawał czasu.- W pobliżu jednak znalazł inną polanę, choć o wiele mniejszą. Stanął w jej centrum i czekał aż księżyc wzejdzie ponad drzewa.- Ludzie już zasiedlili te tereny. Nasza misja się powiodła. Wojna się skończyła.- Stanął na baczność, założył ręce za głowę i nadał sygnał zakończenia misji i prośbę o transport. Od tego wieczoru przychodził tutaj przez następny tydzień, później wykrywał ruch za swymi plecami, ale obiekt nie zbliżał się więc go ignorował. *** -Co się stało, miałaś przyjechać dwa dni temu i dlaczego nie jesteś po cywilnemu? -Ostatnio mieliśmy wiele włamań do naszych zasobów danych i bardzo możliwe, że ktoś sobie z nas zażartował, ale jeśli nie to, to co widziałaś nie było posągiem tylko jednostką BO. -Co to jest... -To jednostki bojowe biologicznie odnawialne, tzn. Same się naprawiają a raczej regenerują. -...? -Tak, to ludzie tyle że przekształceni w jednostki bojowe. Jeśli to co widziałaś to taka jednostka, to cud, że jeszcze żyjesz. Program nie był dopracowany i mieliśmy wiele przypadków buntu tych jednostek, trzeba było je zlikwidować. To nie jest żadna tajemnica, nie rób takich oczu. We wielu modelach montowano różne bajery w celach testów, wykaz tych elementów nie jest pełny. -Ile takich jednostek jest na wolności? -Pod kontrolą mamy jakieś sto tysięcy, tj. w czynnej służbie lub zamrożonych. -A na wolności? -Jeśli masz rację, to tylko ten jeden. Kiedyś oddział zbuntowanych BO wymordował całą kolonię na Proprimie Trzy. Są bardzo niebezpieczni- są silnie uzbrojeni i są bardzo silni fizycznie, nie wspominając już o szybkiej regeneracji. -Zlikwidujecie ten tutejszy? -To się jeszcze okaże. Jak tylko moi ludzie rozładują sprzęt wyruszymy na zwiady. Pokażesz nam miejsce gdzie go widziałaś. Po godzinie sprzęt był już wyładowany i oddział gotowy do wymarszu. Chmurzyło się, zapowiadało się na porządną ulewę. -Ostatnie wskazówki. Strzelać tylko na mój rozkaz, tylko z dużego kalibru. Jeśli już strzelacie to aby zabić. Celujcie w głowę.- Ciche szepty przeszły przez oddział. Już dawno w tym rejonie do nikogo nie strzelano. Po chwili z domu wyszła Teser i ruszyli w kierunku polany. Nikt nic nie mówił. W ciszy otoczono teren spotkania, lecz nie wykryto jednostki BO. Teser znalazła swoją kamerę, była wgnieciona w drzewo. -Tak, to z pewnością BO, nikt inny nie potrafiłby tak zgnieść mikrokamery. Dobra. Ukryjemy się w okolicy, to stąd nadano sygnał. Musi być gdzieś w pobliżu. Teser, możesz wracać do domu. -I tak nie zostałabym tu dłużej, zbiera się na niezłą ulewę.- Szybko oddaliła się w kierunku domu. -Seem, ta jednostka musiała przychodzić tu codziennie od czasu nadania sygnału. W centrum polany są wyraźne odciski stóp. Najprawdopodobniej przychodził i stał tak po kilka godzin każdego dnia. Penetracja obszaru trwała już tydzień i nie przyniosła żadnych rezultatów. Prawie bez przerwy padał deszcz, znajdowano tylko nieliczne ślady, pozostawione raczej dla zmyłki. -Nadajcie wiadomość do bazy o naszym powrocie. To był fałszywy alarm, ktoś mocno się napracował aby nas wykiwać. W kila dni po wyjeździe wojska przejaśniło się. Zza chmur ponownie wyjrzało słońce. -Więc to nie była jednostka BO? -Nie, ktoś po prostu chciał cię wystraszyć, ale jak znów coś zobaczysz, daj mi znać. W okolicy życie powróciło do normy, osadnicy odłożyli broń na półki, ale już po tygodniu wyjęli ją na powrót. Sertyjskie dziecko znalazło w rzece fragment naramiennika. Badania w pobliskim laboratorium wykazały, że należy ono do BO a fragment został odrzucony najpóźniej przed dwoma tygodniami. Fragment był koloru srebrnego. Tego samego dnia Teser dowiedziała się, że BO co trzy tygodnie wymieniają zewnętrzny pancerz. Dowiedziała się też, że odebrano kolejny sygnał z tego rejonu, analogiczny do poprzedniego. Teser od kilku dni była na urlopie i postanowiła iść tej nocy na polanę. Gdy tylko słońce zaszło za horyzont, wzięła do plecaka termos i poszła na polanę. Usiadła na jej skraju i wpatrywała się w gwiazdozbiór Dom, szukała w nim swej ulubionej galaktyki spiralnej. Po dwóch godzinach przez drzewa zaczął przebijać się księżyc... Dostrzegła nagle jakąś postać jak wchodzi na polanę. To była jednostka BO w pełnym rynsztunku bojowym. Teser znieruchomiała, przestała oddychać. Silver zatrzymał się na środku polany, stanął na baczność, głośno wciągnął powietrze, naprężył ręce a gdy je wyprostował odłączyły się od nich miotacze. Ponownie zgiął ręce i założył je za głowę, którą podniósł w stronę księżyca i znieruchomiał. Teser zaczęła oddychać. Po kilku minutach z ust BO wydobył się przeraźliwy krzyk i długie ostrze noża przemknęło tuż obok ucha Teser... Obejrzała się za siebie i ujrzała martwego węża, gdy ponownie spojrzała na polanę, jednostki BO już tam nie było. Jeszcze chwilę się rozglądała, wyjęła nóż z ciała węża i poszła do domu. Nie zdążyła nawet zamknąć drzwi gdy uruchomił się komunikator, ledwo udało jej się schować nóż. To była Seem. -I co, nic nowego? Nie widziałaś tej jednostki, podobno znaleziono naramiennik. -Tak, słyszałam o tym kawałku pancerza, ale nie widziałam tego BO. -Wyglądasz na przestraszoną. -Nie, oglądałam gwiazdy i przysnęłam. Czy wyślecie tu nowy oddział? -Potrzebujemy silniejszych dowodów. Rozmawiały jeszcze przez chwilę o błahostkach po czym Teser wzięła się za przygotowywanie kolacji. Zajęło jej to około półgodziny. Umieściła swoją kolację na talerzu i wyszła do pokoju, aby obejrzeć wiadomości. O mało nie upuściła swej pracy. Ujrzała przed sobą o głowę wyższą jednostkę BO. Cały jego pancerz i broń były koloru srebrnego, błyszczącego, pancerz był świeżo zregenerowany. Głowa i kończyny były dokładnie chronione grubą jego warstwą. Dla oczu przeznaczona była jedynie wąska szczelina, także zapełniona jakąś przeźroczystą substancją. Jego wyposażenie wystarczyłoby na zrównanie całej okolicy z ziemią. Stał tak i wpatrywał się w nią. Wyciągnął rękę. Teser wyszła z pokoju i podała mu nóż, który po chwili zatopił się w jego nodze. Przyjął pozycję baczność, cofnęła się o krok. Naprężył prawą rękę i odczepił od niej miotacz, obrócił go lufą do siebie i wysunął w stronę Teser. Ona podeszła i wzięła go do rąk, był bardzo ciężki. Gdy tylko uchwyciła broń, Silver upadł na kolana, robiąc wgłębienia w podłodze. Chwycił za lufę i przystawił ją sobie do opancerzonej głowy. Patrzył jej w oczy, ale ona nie widziała jego oczu. Gwałtownie zabrała ręce od broni, która z hałasem upadła na podłogę. Silver zawył przeraźliwie, wyprostował się, wziął miotacz. Wyszedł z domu i poszedł do lasu. Teser postawiła kolację na stole i padła na kanapę. Przez resztę urlopu siedziała w domu, wyłączyła komunikator. Widziała jak czasem wieczorem jednostka BO przechodziła pod jej oknami. Po pierwszym dniu pracy, gdy wróciła do domu, zastała przygotowaną kolację, taką jak tamtego wieczoru. Nie było już wgnieceń w podłodze. Wszystko w domu błyszczało, nie było ani grama kurzu. -Kiedy tak wysprzątałaś? -Kayce, spodziewałam się ciebie dopiero jutro popołudniu. Gdzie Hoop? -Przyleci jutro. Nigdy nie widziałam, żeby u ciebie tak błyszczało. -Wynajęłam sprzątaczkę. -Nigdy nie umiałaś kłamać. Więc... -...Mam... kogoś... i zrobił mi dziś niespodziankę. -Dalej, dalej. -Powiem ci tylko, że jest bardzo tajemniczy. -Zaproś go na jutro. -Musiał wyjechać...- Kayce zrobiła znaczącą minę i rozmowa zeszła na inne tematy. Do czasu wyjazdu swej przyjaciółki i jej męża nie widziała jednostki BO. Silver zjawił się niespodziewanie w kilka dni po wyjeździe Kayce. Wyglądał jak podczas jego pierwszej wizyty. Broń trzymał w ręku. Wyprostował rękę. Teser jednak nie podeszła. Delikatnie opadł na kolana nadal trzymając broń przed sobą. Teser wybiegła z domu. Wróciła po kilku godzinach a on nadal klęczał trzymając broń przed sobą. -Nie odbiorę ci życia. Słyszysz? Znajdź kogoś innego. Dlaczego miałabym to zrobić?- Usiadła na kanapie i włączyła telewizor. On nadal klęczał, jedynie głowę zwrócił w jej stronę. Patrzyła w ekran, zerknęła na okno i dostrzegła w nim czyjąś twarz, ktoś ich obserwował. Silver błyskawicznie znalazł się przy drzwiach. -Nie! Zostaw go.- Zatrzymał się i wrócił do pokoju. Przyjął poprzednią pozycję. Podglądacz uciekł. Jeszcze raz wziął broń do ręki, ale Teser nie podeszła. Po chwili wstał i wyszedł. Nim następnego ranka doszła do fermy cała okolica rozmawiała już o dziwnej istocie widzianej w domu Teser. Nikt z tu zamieszkałych nigdy kogoś takiego nie widział. Koloniści dziwnie na nią patrzyli, zwolniła się wcześniej. W domu nie miała żadnych zajęć. Poszła na leśną polanę i usnęła pod drzewem. Obudziła się przy palącym się ognisku, niebo było zachmurzone, po drugiej stronie siedziała jednostka BO. Gdy zobaczył, że nie śpi obszedł ognisko i stanął na przeciw niej. Stanął na baczność, naprężył mięśnie i odłączył całe uzbrojenie. Napiął mięśnie jeszcze raz i odrzucił zewnętrzny pancerz. Przyłożył ręce do głowy i zerwał chroniącą ją zrogowaciałą skórę. Teser po raz pierwszy zobaczyła jego twarz. -Dlaczego widzę w twoich oczach strach?- Spytał Silver. -...Jednostki BO są z reguły bardzo agresywne. Jeden oddział zabił kolonistów na Proprimie Trzy. -Kłamstwo! Oni, tak jak i ja, chcieli być ponownie ludźmi a nasi dowódcy wydali rozkaz zlikwidowania dezerterów... Pomóż stać mi się ponownie człowiekiem. Pomóż odrzucić mi słuszność imienia Silver.- Obrócił się do niej plecami i padł na kolana. Wygiął ręce do tyłu i złapał skórę poniżej karku. Wbił w nią palce, trysnęła krew, zawył przeraźliwie. Zacisnął palce i rozdarł skórę na plecach odsłaniając kręgi szyjne.- Na jednym z kręgów jest narośl. Zerwij ją.- Teser wyciągnęła drżącą rękę w kierunku narośli. Krwotok ustał. Gdy jej dotknęła poczuła jak pulsuje w niej krew. Cofnęła rękę.- Wyrwij ją! Proszę. -Nie mogę. Ręka mi zdrętwiała. -Wyrwij.- Teser szybkim ruchem wyciągnęła rękę i chwyciła narośl. Ścisnęła ją i pociągnęła do siebie. Silver zawył, prawie nie słyszalnie. Skrzyżował ręce na brzuchu i padł na trawę. Narośl w ręku Teser nadal pulsowała. Silver leżał bez ruchu. Jego srebrna skóra zaczęła powoli się łuszczyć i pękać a ze szczelin zaczął się wydobywać cuchnący śluz, który przy kontakcie z powietrzem szybko się ulatniał. Chwytki zaczęły się zachowywać jak żywe organizmy, pojedynczo odrywały się od ciała Silvera, przez chwilę pełzały po trawie a potem ulegały szybkiemu rozkładowi. Na skórze zaczęły pojawiać się duże bąble wypełnione dziwną cieczą- to sterowniki opuszczały ciało Silvera. Ich gwałtowne odłączanie się od układu nerwowego powodowało silne impulsy elektryczne, które przebiegały przez jego ciało, zaczął się zwijać. Teser nie widziała co działo się na jego twarzy. Gdy pękł pierwszy bąbel Silver zawył tak przeraźliwie jak nigdy dotąd. Wydobył się z niego kształt przypominający kraba i zaczął zmierzać w kierunku ogniska. Następne zachowywały się analogicznie, ale Silver już nie krzyczał. Sterowniki wyglądały zupełnie jak jakieś morskie zwierzęta. Teser odwróciła wzrok. Po chwili od wyjścia ostatniego sterownika ukazała się ludzka skóra. Teraz wyglądał jak człowiek, powrócił do ludzi. Narośl w jej ręku pulsowała jeszcze długo. W końcu wrzuciła ją w ogień i położyła się obok Silvera. Był zimny, bardzo zimny, ale nie myślała o tym. Teser spała gdy Silver podniósł się z ziemi. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, ale po chwili znikł. Chwycił leżące obok noże. -Jeszcze jeden.- Rękojeść jednego z noży włożył do ust. I zacisnął na niej zęby. Drugi uchwycił mocno i przyłożył do klatki piersiowej poniżej serca, wziął głęboki oddech i wbił ostrze. Zęby zatopiły się w rękojeści, powoli przesuwał nóż w dół, gdy szczelina osiągnęła pięć centymetrów wyciągnął ostrze i włożył do niej rękę. Po chwili wyciągnął jeszcze jeden sterownik i wrzucił go w ognisko, które już dogasało. Serce przestało bić, zanim stracił przytomność księżyc wyłonił się spoza chmur a jego silny blask rozjaśnił polanę i zobaczył jak jego rana zasklepiła się.- Tego nie przewidziałeś doktorku.- Padł na ziemię u boku Teser. Wkrótce księżyc ponownie ukrył się za chmurami a amborańskie padlinożerne ćmy obsiadły Silvera i ziemię wokół jego zimnego ciała. Gdy obudziła się rano ognisko nadal płonęło. Silvera nie było na polanie. Dostrzegła jedynie kilka ciem, które z przejedzenia nie mogły oderwać się od podłoża. Podeszła i ze zbyteczną siłą wgniotła je po kolei w ziemię. Upadła i płacząc zasnęła. Obudziła się raptownie na swoim łóżku w domu i przez dłuższą chwilę patrzyła w drewniany sufit. Promienie słońca padały na jej twarz. Kilkukrotnie zamykała i otwierała oczy. Niewielki, kolorowy motyl wleciał przez otwarte okno do pokoju i Teser śledziła go wzrokiem gdy po chwili usiadł na czyjejś wyciągniętej ręce. Dopiero wtedy zorientowała się, że przy łóżku klęczał Silver w swym nowym wcieleniu. -Nic nie mów. Będziemy ze sobą na wieki.- Powiedział, a motyl zerwał się i poszybował ku słońcu.