9975

Szczegóły
Tytuł 9975
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9975 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9975 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9975 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

MONIKA SZWAJA Romans na recept� 2004 Stryjkowi, przyjacio�om, a zw�aszcza przyjaci�kom z Bac�wki, a tak�e wszystkim, kt�rzy Bac�wk� kochaj�. Wprawdzie wi�kszo�� tego, co si� dzieje w powie�ci, to fikcja, ale przecie� wiemy, �e TU WSZYSTKO MO�E SI� ZDARZY�... Zdali! Powinnam by� dumn� Matk� Polk�, bo Kuba mia� drug� lokat�, a S�awka pi�t�, spisali mi si� koncertowo, znajomi b�d� gratulowa�, dzieciaki szcz�liwe, a ja siedz� w �azience i zalewam si� �zami! Matka kretynka. Eulalia Manowska spojrza�a w lustro krytycznie. W istocie, by�o co krytykowa�. Je�eli kobieta w wieku lat czterdziestu o�miu leje �zy w spos�b niepohamowany, zapominaj�c na dodatek o uprzednim zmyciu malatury z twarzy, skutki musz� by� straszne. Westchn�a g��boko i odkr�ci�a buteleczk� z francuskim p�ynem do demakija�u. Ani kropli. B�dzie musia�a umy� twarz wod� z kranu, co jak wiadomo, jest bardzo szkodliwe dla sk�ry, wysusza j� okropnie i powoduje natychmiastowe tworzenie si� milion�w nowych zmarszczek. I c� takiego - zmarszczki! W ko�cu jest ju� stara i najwy�sza pora na zmarszczki. To g�upota, udawa� przed sob�, �e si� ma czterdzie�ci lat, podczas gdy si� ma ich czterdzie�ci osiem. Dlaczego mia�a Bli�niaki dopiero tu� przed trzydziestk�? Gdyby zdecydowa�a si� na macierzy�stwo, maj�c lat dwadzie�cia, to by mia�a dopiero trzydzie�ci dziewi��! Zostanie sama. Samotna stara kobieta. - Mamunia, zrozum - t�umaczy� jej Bli�niak Starszy (o p� godziny) jaki� miesi�c temu. - Na naszym uniwerku nie ma astronomii. Ja po prostu musz� jecha� do Torunia, no, musz�. Ale nie martw si� na zapas. Mo�e nie zdam. - Nie wa� si� tak my�le� - warkn�a do w�asnego dziecka. - I nie zwracaj uwagi na star� matk�. Serce matki jest nieracjonalne, musi si� maza�. A ty r�b swoje. S�awka natomiast mog�aby zosta� w Szczecinie. - Mamu�, zlituj si�, sama ko�czy�a� w Poznaniu! - Bo wtedy u nas w og�le nie by�o uniwersytetu. Dobrze, ja wszystko rozumiem. R�nica poziom�w. Mo�e za jakie� dwie�cie lat moje dzieci uznaj�, �e wystarczy im wykszta�cenie szczeci�skie... Bli�niaki potarmosi�y Eulali� i posz�y ku�. A przed chwil� dzwoni� Kuba z wiadomo�ci�, �e zda�. S�awka te� zda�a, tylko nie mog�a si� do matki dodzwoni�, wi�c powiedzia�a to jemu, a jutro wracaj� oboje. Zostaje sama. Naprawd� sama, bo na dodatek Berybojkowie ostatecznie wyprowadzili si� z drugiej po�owy wsp�lnego domu, te� zwanego bli�niakiem. Berybojkowie, oczywi�cie, wcale nie nazywaj� si� Berybojkowie, tylko Siwi�scy, a przydomek zyskali w pewnych do�� dramatycznych okoliczno�ciach, kiedy to okazali si� lud�mi szlachetnymi i prawdziwymi przyjaci�mi, na kt�rych mo�na polega�. Eulalia by�a wtedy na etapie rozrywania si� pomi�dzy radio, dwa tygodniki i telewizj�, Bli�niaki mia�y po trzy lata i chodzi�y do przedszkola, a ich ojciec od jakiego� czasu rozwija� swoje ichtiologiczne skrzyd�a na arenie mi�dzynarodowej, wyspecjalizowa� si� bowiem w hodowli �ososia norweskiego, kt�ry to �oso� wyst�puje, jak nazwa wskazuje, w Norwegii. Okaza�o si�, �e Artur Ma-nowski posiada jakie� niezwyk�e wyczucie do tego �ososia, zw�aszcza w kwestii jego po�ywienia. Spora hodowla gdzie� pod ko�em polarnym, w kt�rej zaczepi� si� przypadkiem, odk�d pozwolono mu poeksperymentowa�, zanotowa�a znacz�cy wzrost wszystkich mo�liwych wska�nik�w. Wygl�da�o na to, �e i Artur zapali� si� do swojego rybnego dzie�a, bo coraz cz�ciej i na coraz d�u�ej wyje�d�a� do Norwegii. Mia�o to pozytywne skutki finansowe, wi�c Eulalia nie stawia�a mu przeszk�d. Owego dnia w�a�nie wr�ci� z dwumiesi�cznej podr�y, bardzo zadowolony z siebie. Pojawi� si� w domu oko�o dwunastej w po�udnie, rzuci� torb� na tapczan i od niechcenia poca�owa� witaj�c� go �on�. - Nie w pracy? A gdzie dzieci? - Dzieci w przedszkolu - odpowiedzia�a Eulalia, bardzo zadowolona, �e nie posz�a dzisiaj do �adnej redakcji, st�skni�a si� bo wiem troch� za swoim przystojnym Arturkiem, a widz�c go w pieleszach o tak nietypowej godzinie, mia�a nadziej� na kilka s�odkich chwil sam na sam. Arturek nie zdradza� jednak ochoty na �adne tet a tet. Pogwizduj�c, uda� si� do �azienki, wzi�� prysznic, wylaz� ca�kowicie ubrany i otworzy� podr�ny sakwoja�. - Przywioz�em dzieciom sweterki - zakomunikowa�. - Prawdziwe norweskie. Prezent od tatusia na zimowe ferie. Eulalia rozwin�a paczuszk� zapakowan� w srebrn� bibu�k� (koloru mrozu, jak to trzy godziny p�niej okre�li�a S�awka) i obejrza�a sweterki. Pi�kne by�y, owszem, jeden b��kitny, a drugi r�owy, z deseniem szarych renifer�w ci�gn�cych sanki. M�� dobra� si� tymczasem do lod�wki, pocz�stowa� si� zimnym piwem i spocz�� na kanapie w pozie niedba�ej. - Sam kupowa�e�? - Bo co? - naje�y� si�. - Bo chyba rozmiar nie ten. Twoje dzieci maj� po trzy �ata - Eulalia ze �miechem i wci�� w nadziei rozruszania m�a zrzuci�a bluzk�, mign�a mu przez moment kokieteryjnie biustem przed oczyma i przywdzia�a niebieski sweterek. Biust nie zadzia�a�, za to sweterek pasowa� jak ulany. Eulalia, zdumiona i rozbawiona, obejrza�a metk� r�owego egzemplarza. Trzydzie�ci osiem. M�� na kanapie znieruchomia� z piwem w d�oni. - Cholera powiedzia� kr�tko. - Pomyli�e� rozmiary? - z niedowierzaniem zapyta�a Eulalia, kt�rej nic jeszcze w g�owie nie za�wita�o. - Masz mnie za idiot�? - odruchowo odpowiedzia� jej m��. - Ach, rozumiem, to dla mnie! Dzi�kuj� ci, ale po co a� dwa... �liczne s�, b�d� mia�a na narty. - Przecie� nie je�dzisz na nartach! - Nie szkodzi. Mo�e kiedy� pojedziemy na zimowe wakacje. I mog� je nosi� do pracy, jak b�d� mia�a zim� zdj�cia w plenerze. A gdzie masz te dla dzieci? - Szlag by to trafi� - Artur pad� na swoj� kanap�, dopi� piwo i sponurza� do reszty. Eulalia nie wiedzia�a, co o tym s�dzi�. W norweskim cude�ku by�o jej o wiele za gor�co, ale nie chcia�a po raz drugi wyg�upia� si� z tym go�ym biustem, skoro ma��onek i tak nie reagowa�, a nie przysz�o jej do g�owy, �eby wyj�� i przebra� si� w drugim pokoju. M�� stawa� si� coraz bardziej w�ciek�y, co by�o po nim doskonale wida�. Postanowi�a zaczeka�, a� sam jej powie, o co chodzi. Wreszcie si� zdecydowa�. - Dobrze. Zastanawia�em si� przez chwil�, czyby ci czego� nie zaszkli�, ale mo�e i lepiej, �e tak si� sta�o, jak si� sta�o. Te sweterki by�y dla kogo� innego. Eulalia bardzo chcia�a my�le�, �e zasz�a tu jaka� prosta pomy�ka, ale wyraz twarzy jej �lubnego wyklucza� proste rozwi�zania. - To znaczy, �e jaka� pani w tej Norwegii nie wci�nie si� w sw�j prezent - powiedzia�a powoli. - Dok�adnie tak, psiakrew - odpar� m��. - To przez te identyczne opakowania. Bibu�ka, psiakrew. Wst��eczki! Nalepeczki! Trzasn�� pust� butelk� po piwie w blat stolika, ale wyrazu twarzy nie zmieni�. - To znaczy - dr��y�a Eulalia - �e ta pani w Norwegii nie jest incydentalna? - Jaka? - Arturek spojrza� na ni� w�ciekle. - Czy ty nie mo�esz m�wi� normalnie? - M�wi� normalnie - powiedzia�a Eulalia przez �ci�ni�te gard�o. - Masz wobec niej jakie� dalekosi�ne plany? - Mam i nie r�b, prosz�, awantur. Eulalia, kt�ra do tej pory by�a niewzruszona jak ska�a Gibraltaru, poczu�a, �e co� w niej ro�nie. Albo b�dzie to wielki p�acz, do kt�rego nie mo�na przecie� dopu�ci� w tych okoliczno�ciach, albo jak go r�bnie zaraz, tego zadufanego przystojniaka, m�a od siedmiu bole�ci a �smego smutku... Opanowa�a si�. - Nie robi� awantur. Co to za jedna? - Bardzo fajna kobitka - o�wiadczy� m�� z nag�ym przyp�ywem beztroski. - Ma na imi� Lisa. Te� ichtiolog, jak ja. I te� rozw�dka... Eulalia nie wytrzyma�a. - Co to znaczy �te� rozw�dka�! - rykn�a strasznym g�osem. - Jakie te�! Ty masz ju� siebie za rozwodnika? Tylko zapomnia�e� mi o tym powiedzie�? O dzieciach te� zapomnia�e�? - Nie drzyj si� - powiedzia� jej m�� z niesmakiem. - O dzieciach pami�ta�em, tylko mi si� te debilne paczuszki pomyli�y! Jednakowe by�y! - Jasne! Jednakowe paczuszki! Dla dzieci sweterki, a dla mnie wiadomo��, �e mam m�a rozwodnika! A ju� poczyni�e� jakie� kroki w tym kierunku? Masz ju� adwokata, za�o�y�e� spraw�? - Jeszcze nie. My�la�em, �e sobie spokojnie wszystko om�wimy, a ty od razu wpadasz w histeri�. I zdejmij ten sweter, bo si� zapocisz, ciep�o jest... Eulalia jednak wybuchn�a p�aczem. - Zapocisz, tak? Zapocisz i pani Lisa b�dzie mia�a nie�wie�y prezencik! Do diab�a z twoim prezencikiem! Rozejrza�a si� wok� siebie, dostrzeg�a porzucone na stole no�yczki do wycinanek i z pasj� j�a ci�� na sobie norweskie przyodzienie. Nie by�o to �atwe, jako �e no�yczki przeznaczone by�y dla niewprawnych dzieci�cych �apek, a wi�c t�pe jak nieszcz�cie, ale robi�a, co mog�a. Na zmian� szlochaj�c i kln�c grubymi s�owy, rwa�a b��kitn� we�n�, produkuj�c coraz bardziej poka�ne dziury. M�� spr�bowa� j� powstrzyma�, ograniczy� si� jednak tylko do perswazji, nie maj�c pewno�ci, czy rozw�cieczona ma��onka nie wpakuje mu tych no�yczek w oko, albo gdzie indziej... wola� nie ryzykowa�. - Nie wyg�upiaj si�, przesta�, przecie� wiesz, �e nie to mia�em na my�li! Lisie kupi� jeszcze sze�� takich sweterk�w, albo dziesi��, jak b�dzie chcia�a, ale ty uwa�aj, bo sobie krzywd� zrobisz! - Ona jest blondynk�, co? - Eulalia wyszarpywa�a w�a�nie spor� dziur� w miejscu, gdzie ko�czy� si� renifer, a zaczyna�y sanki. - Sk�d wiesz? - Bo te kolorki s� dla blondynek, my�la�am, �e zidiocia�e�, �eby mi takie kupowa�, ale chyba ju� bym wola�a, �eby� zidiocia�, a zreszt� co ja gadam, po co mi m�� idiota... Cisn�a kupk� we�ny na pod�og�. W tym momencie drzwi do salonu uchyli�y si� i pojawi�a si� w nich g�owa w loczkach, a potem druga �ysa. - Pukali�my - powiedzia�a s�siadka. - Ale chyba nie s�yszeli�cie. - Zobaczyli�my samoch�d Artura - doda� s�siad - i chcieli�my si� przywita�, ale chyba nie w por�... Eulalia zamar�a z no�yczkami w r�ce i resztk� szlochu w g��bi piersi. - Chod�cie, chod�cie - Artur zerwa� si� z kanapy i nieomal wepchn�� s�siad�w do pokoju. - Mo�e przy was Eulalia si� opami�ta. Dosta�a mi tu ataku regularnej histerii, a� si� ba�em, �e sobie co� zrobi. Eulalia zgrzytn�a i cisn�a w niego no�yczkami. Uchyli� si�. Natomiast s�siad roz�o�y� wsp�czuj�ce ramiona, wobec czego Eulalia postanowi�a w nie wpa�� i pop�aka� jeszcze troch�. S�siad by� du�y i przytulny, a wszelkie niestosowne skojarzenia wyklucza�a obecno�� jego �ony, r�wnie� wsp�czuj�cej. - Co si� sta�o, Lalu�? - pyta�a teraz g�osem pe�nym troski. Eulalia szlocha�a nadal, odpowiedzia� wi�c Artur. - Przykra sprawa. W�a�nie wr�ci�em z Norwegii, sami widzicie, tyle �e si� wyk�pa�em... - I dlatego ona tak beczy, �e si� wyk�pa�e�? - spyta�a przytomnie s�siadka. - Zaraz wam wszystko wyt�umacz� - Arturek najwyra�niej gra� na zw�ok�. - Siadajmy, zrobi� wam jakiego� drinka, Eulalii te� si� przyda... Eulalia g�o�no i wyra�nie powiedzia�a mu, gdzie ma jego drinka, po czym wydoby�a si� z g��bi ramion s�siada. - Ju� mi lepiej. Dzi�kuj� ci, Jureczku, potrzebna mi by�a przyjacielska pier� do pop�akania. Wi�cej nie b�d�. Teraz potrzebuj� adwokata od rozwod�w. Mo�e macie jakiego� pod r�k�? - Jezus Maria! Co ty godosz? S�siedzi, rdzenni �l�zacy, w chwilach wzruszenia przechodzili na rodzim� gwar�. - Godom, co jest - Eulalii gwary na og� si� udziela�y, mia�a dobre ucho i na przyk�ad rozmawiaj�c z g�ralami, automatycznie akcentowa�a pierwsz� sylab�, a w kontakcie z lud�mi kresowymi zaczyna�a zaci�ga�. - M�j m�� mnie rzuco! - A daj�e ty spok�j, dzioucha, to gupota jako�! Artur, co ona? - My�la�em, �e za�atwimy to jak ludzie kulturalni - powiedzia� kwa�no Artur. - Mam kogo� w Norwegii, powiedzia�em jej, a ona wpad�a w sza�. - Chopie, dy� ty si� opami�taj! Jaka Norwegia! Tukej mosz baba i dwojga dziecek! - �on� i dzieci zabezpiecz�, b�d� im p�aci� alimenty, nie jestem przecie� jakim� gnojkiem... Du�y Jureczek sapn��, podni�s� si� z fotela, wzi�� Artura za ramiona i spojrza� mu g��boko w oczy. - Chopie, ty� nie jest gnojek. Ty� som dwa gnojki w jednym chopie! Jakby� m�g� ty dziousze krzywda zrobi�! No a tego, �e dziecka chcesz �ostawi�, to jo ci, chopie, do ko�ca �ycia nie wybocza! I lepiej bydzie dla ciebie, synek - s�siad nap�dza� si� s�usznym oburzeniem coraz bardziej - �eby� ty ju� st�d spieprzo�, bo ci tak dokopia, �e przez ca�ki tydzie� bydziesz do zadku chodzi� i kolyndy �piewo�! Nie... jo ju� tygo nie strzymia! Nie wytrzyma� istotnie i zako�czy� przemow� pot�nym ciosem, wymierzonym z ca�ego serca w przystojn�, zadufan� g�b� Artura. Ten wrzasn�� co� tam o bandytyzmie i z krwawi�cym nosem wycofa� si� do �azienki. Jureczek odwr�ci� si� w stron� Eulalii i chcia� co� powiedzie�, ale nagle jakby zaniem�wi�. Oczy troch� mu si� przy tym powi�kszy�y. Jego loczkowata �ona, Anielka, pod��y�a spojrzeniem za wzrokiem m�a i te� zaniem�wi�a, cho� nie do ko�ca. Wyda�a z siebie cienki pisk, �ci�gn�a z fotela ludowy pasiak i owin�a nim Eulali�. - Co ty robisz, przesta� - zaprotestowa�a Eulalia, kt�rej z miejsca krople potu wyst�pi�y na czo�o. - Mnie i tak jest o wiele za gor�co. Jureczku... - Poczkej, poczkej, nie seblikej ty chustki! Jorgu�! Kaj ty si� dziwosz! �obrecej si�, ino wartko! Jorgu� pos�usznie odwr�ci� si� do kobiet plecami i dopiero wtedy Anielka pozwoli�a zdumionej Eulalii odrzuci� pasiak. Tym razem to Eulalia wyda�a z siebie cienki pisk, konstatuj�c, �e w�r�d licznych zniszcze�, jakie poczyni�a w nienawistnym norweskim sweterku, jest pot�na dziura na wysoko�ci lewej piersi i �e ta lewa pier� jest w chwili obecnej doskonale widoczna. W ca�o�ci. - O ma� - powiedzia�a w�a�cicielka piersi. - Przepraszam. Nie wiedzia�am. Ja to ci�am na sobie i si� chyba spru�o. Ju� si� ubieram. Poniewa� s�siad wci�� kontemplowa� widok za oknem, szybko zrzuci�a szcz�tki swetra i w�o�y�a bluzk�. Przypomnia�o jej si�, jak to chcia�a za pomoc� tej�e bluzki pouwodzi� w�asnego m�a, i znowu troch� chlipn�a. - Nie, nie - rzek�a stanowczo Anielka. - Nie �limtej si� ju�, dzioucha. To �on sztyc zawyje i za wszy�ko zap�aci! - Ja nic od niego nie chc� - powiedzia�a dumnie Eulalia. - Niech si� wynosi do swojej cholernej Norwegii i swojej cholernej Norwe�ki, niech jej kupi ca�� g�r� sweterk�w i niech jej �ososiami g�b� zatka, ja nie potrzebuj� niczego. - A co ty, dzioucha, za berybojki opowiadosz - Jureczek oderwa� si� od futryny okiennej i popatrza� na ni� z wyrzutem. - �on za dzieckami to ju� w og�le nie stoi, ale tobie tego robi� nie wolno! - One musz� mie� dobrze - doda�a jego �ona, kiwaj�c energicznie loczkami - musz� mie� szko��, sko�czy� studia i w og�le wszystko, co potrzeba, a ty im sama tego nie zapewnisz. No, mo�e i zapewnisz - poprawi�a si�, widz�c oburzenie na twarzy Eulalii - ale jakim kosztem?! Mama powinna by� spokojna o byt swoich dzieci i nie mo�e pracowa� ca�ymi dniami! Jak teraz b�dziesz je sama wychowywa�, to musisz mie� dla nich czas. I na to ten tw�j, po�al si� Bo�e, ch�op, musi zap�aci�. - A jak nie b�dzie chcia� - doda� Jureczek i zacisn�� pi�ci jak dwa bochenki chleba - to ja mu t� pi�kn� mord� znowu obij�... Przepraszam ci�, Lalu�, je�eli ura�am twoje uczucia. Uczucia s�siad�w najwyra�niej ju� odzyska�y w�a�ciw� temperatur�, bowiem oboje g�adko przeszli na zwyczajn� polszczyzn�. - Nie, nie ura�asz - chlipn�a Eulalia. - Kochani jeste�cie. Dzi�kuj�. Dobrze, �e was mam za t� �cian�... - No to my teraz p�jdziemy za t� �cian� - energiczna Anielka wsta�a z miejsca, a jej wierny m�� uczyni� to samo. - A ty si�, Lalu�, ogarnij, we� prysznic, nied�ugo musisz lecie� po dzieciaki, one nie mog� ci� zobaczy� takiej rozmem�anej. Mi�dzy sob� mo�ecie si� z Arturem pozabija�, ale dzieci nie maj� prawa o tym wiedzie�. Nic, rozumiesz? - Przecie� w ko�cu si� dowiedz� - j�kn�a Eulalia. - Nie marud�. Wiesz, o co mi chodzi. Masz im zaoszcz�dzi� stresu. - By�em w�a�nie za tym - powiedzia� Artur, wy�aniaj�c si� z �azienki, z kompresem przy nosie. - Czy mo�emy przy �wiadkach og�osi� zawieszenie broni? - Mo�ecie - pospieszy�a z odpowiedzi� Anielka. - Eulalia ju� nie b�dzie p�aka�, a m�j m�� powstrzyma si� od r�koczyn�w. - Z trudem - mrukn�� m��. - Mo�e jednak strzemiennego? - zaproponowa� Artur, ju� zupe�nie rozpr�ony. - Lubi�, jak m�wicie po swojemu, Jerzy. S�uchaj, co to znaczy berybojki? - Anielka, mo�e ja mu jednak jeszcze przy�o��? - postawny Jerzy odwr�ci� si� od drzwi, a Artur odskoczy� na bezpieczn� odleg�o��. - Patrz, jak po kaczce woda, tak po nim wszystko sp�ywa. Chyba nic nie zrozumia� z tego, co tu by�o m�wione. - Szkoda twoich r�k - powiedzia�a ju� spokojna Eulalia. - On jest impregnowany. Jakby�cie mieli dla mnie tego adwokata, to dajcie zna�. - Co� si� znajdzie - Anielka by�a radc� prawnym i mia�a mn�stwo stosownych znajomo�ci. - Ty si� teraz trzymaj i nie daj. Pami�taj, dzieci s� najwa�niejsze. - B�d� pami�ta�. To na razie... Berybojki moje kochane. Tak pa�stwo Siwi�scy zyskali wdzi�czny przydomek, kt�ry przyj�� si� na ca�e lata. Anielka rzeczywi�cie skontaktowa�a Eulali� z dobrym adwokatem, kt�ry nie zrujnowa� jej przesadnie, a wiele dla niej za�atwi�. Trzeba przyzna� Arturkowi, �e nie stara� si� jako� specjalnie wywin�� i pozwoli� sobie zas�dzi� bardzo przyzwoite alimenty. Natychmiast po rozwodzie wyprowadzi� si� ostatecznie z po��wki bli�niaka w Podjuchach i prysn�� pod ko�o polarne, do swojej Norwe�ki i norweskich �ososi. Eulalia mia�a jeszcze ochot� zrobi� m�owi potworn� awantur� w s�dzie, podpali� mu samoch�d, rozbi� mu na g�owie du�y kamionkowy dzban z Boles�awca - ale nie pofolgowa�a sobie, bo postanowi�a twardo, �e b�dzie trzyma� klas�. Kosztowa�o j� to ci�k� nerwic� ze sk�onno�ciami do depresji przez ca�y nast�pny rok. Potem jako� si� pozbiera�a. Nerwica Eulalii na szcz�cie nie odbi�a si� na Bli�niakach. Wybuchowa kombinacja jej i Artura materia�u genetycznego stworzy�a par� nadzwyczaj pogodnych i uroczych m�odych ludzi. Wyrodny ojciec na szcz�cie zarabia� sporo pieni�dzy na tych �ososiach (specjalista wysokiej klasy, wprawdzie bez serca, ale z poczuciem obowi�zku), wi�c przysy�a� t�uste alimenty i Bli�niakom niczego nie brakowa�o do harmonijnego rozwoju (z wyj�tkiem tatusia, oczywi�cie), w ponurym okresie p�nego Peerelu op�ywa�y w dostatki, szwedzkie od�ywki, banany i inne dobra, Eulali� sta� by�o nawet na nia�ci�, czyli opiekunk�, bo jednak na utrzymanie ca�ego domu Arturek nie dawa� i musia�a pracowa�. Kiedy Bli�niaki sko�czy�y podstaw�wk�, zacz�y sp�dza� w tej Norwegii co roku p� wakacji, nawet zaprzyja�ni�y si� z now� �on� tatusia i swoimi dwoma przyrodnimi bra�mi. Na szcz�cie Arturek nie przywi�z� ich ani razu do Polski, bo gdyby mia� na przyk�ad taki pomys�, �eby sobie pomieszkali troch� u Eulalii, mog�aby straci� t� klas�. A S�awka i Kuba podkszta�cili si� w angielskim, poniewa� w norweskiej rodzinie u�ywano podczas ich pobyt�w g��wnie angielskiego, zrozumia�ego dla wszystkich. Norweskiego te� odrobin� z�apali, ale nie by� to j�zyk, kt�rym �atwo si� porozumie� w pozosta�ej cz�ci Europy. Eulalia chlipn�a, ale powstrzyma�a si� dzielnie i zacz�a delikatnie masowa� sk�r� pod oczami opuszkami palc�w z odrobin� kremu. A teraz oni wyjad� - pomy�la�a �a�o�nie. - Berybojki gdzie� na ko�cu �wiata, to znaczy w domu po dziadkach w Koniakowie czy mo�e Istebnej, do ich po�owy na pewno wprowadzi si� jaka� patologiczna rodzina, B�g jeden wie, co za ludzie, nie jest wykluczone, �e poder�n� mi gard�o, a zw�oki po�wiartuj� i zakopi� w piwnicy. Szkoda, �e nie mieszkam w bloku! Definitywnie przesta�a si� maza� i wysz�a na ganek. W jakim bloku?! Czego to cz�owiek w stresie nie wygaduje! Przyroda zadzia�a�a natychmiast jak koj�cy balsam. Delikatny wietrzyk owion�� jej twarz, przynosz�c zapach r�, kt�re kwit�y jak szalone. Otrz�sn�a si� nieco. To na pewno b�dzie okropne, ale przecie� nie spotyka jej �adna tragedia, Bli�niaki b�d� przyje�d�a�, a i tak nie miewali przecie� zbyt wiele czasu dla siebie nawzajem. Zdarza�o si�, �e wraca�a z pracy p�n� noc�, ca�owa�a �pi�ce potomstwo w wysokie cz�ka i sama sz�a spa�, zostawiaj�c im kartki z instrukcjami na dzie� nast�pny. Kiedy wstawa�a, ich ju� nie by�o, tylko pod lustrem w �azience znajdowa�a karteczk� z niechlujnie wypisan� odpowiedzi� i podpisami obojga. Nie przechowywa�a tych karteczek, cho� czasami bywa�y zabawne. W og�le nie pozostawi�a sobie zbyt wielu pami�tek ich dzieci�stwa. Oprawi�a kiedy� w ramki bardzo kolorowy obrazek S�awki przedstawiaj�cy jesie�, i rysunek Kuby, na kt�rym ekipa telewizyjna jedzie na transmisj�. Powiesi�a sobie obydwa dzie�a nad biurkiem. Westchn�a g��boko. Za dwie godziny powinna by� w telewizji na monta�u, bo na czwart� po po�udniu zam�wiono dla niej maszyny wraz z cz�owiekiem. Maj� zmontowa� fascynuj�cy odcinek poradnika dla w�a�cicieli zwierz�t domowych - o paso�ytach uk�adu pokarmowego. Paso�yty. Bleeeee. No, no, bez takich. Tasiemiec pudla Aresa zarobi na jej tygodniowe utrzymanie! U�miechn�a si� na my�l o tym, co powiedzia�by krewki b�g wojny, gdyby wiedzia�, �e jego imi� nosi pudel z tasiemcem... Najwyra�niej by�a ju� ca�kowicie pozbierana. S�awka i Kubek przyjechali bardzo z siebie zadowoleni. Kiedy Eulalii udawa�o si� na chwil� zapomnie�, �e wyjad� na d�ugo, odczuwa�a macierzy�sk� dum�. Tatu� od �ososi stan�� na wysoko�ci zadania i zobowi�za� si� �o�y� hojnie na stancje i utrzymanie m�odzie�y w czasie studi�w. Zobowi�zanie sk�ada� jeszcze w czasie poprzednich wakacji, wi�c dzieci sz�y na te obce uniwersytety na pewniaka. Eulalia wci�� uwa�a�a go za drania, ale uczciwie przyznawa�a mu odrobin� przyzwoito�ci. Gdyby nie jego dotacje, potomstwo musia�oby poprzesta� na kt�rej� Alma Mater Stetiniensis... Siedzia�yby wtedy w domu. A mo�e jednak pieni�dze nie daj� szcz�cia? Niebacznie powiedzia�a to g�o�no. I westchn�a rozdzieraj�co. - Matka, nie wydziwiaj - powiedzia� stanowczo Starszy Bli�niak. - We� si� w gar��, bo si� rozpadniesz na kawa�ki! - Mamu�, Kuba ma racj� - do�o�y�a swoje c�rka. - Poza tym masz nas jeszcze prawie trzy miesi�ce. Postanowili�my, �e nie jedziemy w tym roku do ojca. - Ze wzgl�du na matk� staruszk�? - Cz�ciowo. Mamy troch� w�asnych plan�w wakacyjnych. Zreszt� znudzi�a nam si� Norwegia. B�dziemy je�dzi� po Polsce z nasz� paczk� licealn�, wiesz, raz tu, raz tam... - Gwia�dzi�cie - doda� Kuba dla uzupe�nienia. - B�dziemy co jaki� czas wraca� do domu, pra� brudne skarpetki. I pociesza� star� matk�... - Ja ci dam star� matk� - mrukn�a Eulalia odruchowo. - No prosz�, mamunia nam si� resocjalizuje - zauwa�y�a S�awka. - Mamunia, dla ciebie te� mamy pomys� na wakacje. I powinna� wzi�� urlop jak najszybciej, bo jeste� wyra�nie nie w formie. Potrzebny ci relaks. Bez nas! - Nie chc� bez was - zaprotestowa�a natychmiast. - Nie jojcz. B�dziemy do ciebie doje�d�a�. Pami�taj, �e ruszamy w Polsk�. Zahaczymy i o ciebie. - A gdzie ja mam na was czeka�, �eby�cie mogli mnie zahaczy�? - W GOPR-ze, mamunia, w GOPR-ze. M�wi�a�, �e ci� zapraszali. - Zapraszali, ale czyja wiem... Mo�e z grzeczno�ci tylko? - Za grzeczno�� trzeba p�aci�. M�wi�a�, �e ci si� tam podoba�o? Jed� bez skrupu��w! - Jeszcze mamy tam dokr�ca� sekwencj� letni�... - Tym bardziej. Jed�, matka, nakr��, co masz nakr�ci�, a potem zosta� d�u�ej i odpocznij. Ty ostatnio zdradzasz objawy powa�nej nerwicy. Eulalia zastanowi�a si�. Co� w tym jest, jej nerwy gwa�townie potrzebuj� reperacji. W Szczecinie nie ma na to szans. Mo�e by naprawd� skorzysta� z zaproszenia Stryjka, targanego wyrzutami sumienia... Do GOPR-u trafi�a kilka miesi�cy wcze�niej. Realizowa�a wraz z ekip� - okrojon� do operatora i asystenta - t�uste zlecenie: film turystyczny o Karkonoszach. Oczywi�cie nie dla telewizji, tylko dla prywatnego producenta, kt�ry sk�pi� na wszystko - na ekip�, na sprz�t, na dni zdj�ciowe, monta� i muzyk�. K��ci�a si� z nim o ka�dy grosz, ale wytr�ca� jej z r�ki wszystkie argumenty jednym prostym pytaniem: �A chce pani mie� wysokie honorarium?�. Chcia�a. Zaczynali od sekwencji zimowej. Pojechali do Karpacza w marcu, oczywi�cie czasu by�o o wiele za ma�o, wi�c spieszyli si� strasznie. Ca�� t� zim� kierownik produkcji z wytw�rni, kt�ra im to zleci�a, kaza� za�atwi� w cztery dni. Przywita�a ich plucha. Miasto ton�o w wodzie, a na g�rach zalega�y brudne p�aty czego�, co powinno by� �niegiem, a by�o (tak� informacj� otrzymali na dzie� dobry) rozklapan� brej�. - Narciarze? Hahaha, chyba nurkowie! Ekipa filmowa w kiepskich nastrojach zasiad�a w knajpie na g��wnej ulicy. Jej cz�onkowie popatrzyli sobie g��boko w oczy. - Golonk� zjem - powiedzia� ponuro operator. - Na �niadanie? - setk�. Eulalia i asystent nie chcieli by� niekole�e�scy. Golonki by�y spore. Wypili jeszcze troch� - panowie nieco wi�cej ni� pani redaktor - po czym wszyscy troje udali si� w stron� swojej tymczasowej kwatery g��wnej, zastanawiaj�c si�, co pocz�� w tej niekorzystnej sytuacji. - Ja z siebie wariata robi� nie b�d� - o�wiadczy� operator, potykaj�c si� na nier�wnym chodniku. - Poza tym musz� odpocz��. Ostatni tydzie� tyra�em dzie� w dzie� po dwana�cie godzin. Nie tykam dzisiaj kamery. Obaj d�ugonodzy filmowcy szli wyci�gni�tym krokiem, wi�c Eulalia (prywatnie cierpi�ca od pi�tnastu lat na astm�), usi�uj�c im sprosta�, lekko si� zasapa�a i nie bra�a udzia�u w dyskusji. Niemniej zdenerwowa�a si� troch�, bo w planie tego dnia by�o nakr�cenie obrazk�w z Karpacza, aby jutro ekipa mog�a spokojnie wyjecha� w g�ry. Mia�a nadziej�, �e asystent wyka�e wi�ksz� ch�� do czynu. I przekona swojego pana. - Jestem z tob�, Mareczku - o�wiadczy� asystent - ale wydaje mi si�, �e nie mo�emy tak. Ludzie s� poumawiani. To by by�o nie przyzwoicie. Uwa�am, �e musimy si� przem�c. - Nie interesuje mnie - zakomunikowa� Mareczek. Chwil� szli w milczeniu. Po dwustu metrach Marek jednak si� z�ama�. - Masz racj�, Rysiu - powiedzia�. - Nie mo�emy by� �winie. Ludzie czekaj�. Bierzemy sprz�t i jedziemy. - Nie ma takiej mo�liwo�ci. - Rysio przystan��, co Eulalia przyj�a z ulg� i wyj�a z kieszeni inhalator, �eby psikn�� sobie troch� zbawczego lekarstwa w oskrzela. - Mo�e ty masz jeszcze kondycj�, m�j drogi, ale ja wysiadam. Te� mia�em ostatnio potworny tydzie�. Zaraz id� spa�. Zdenerwowa�a si� znowu i zasapa�a natychmiast. Marek tymczasem wzi�� si� za t�umaczenie Rysiowi, dlaczego nale�y jednak zaraz zabra� si� do roboty. Rysio opiera� si� bardzo, ale po wys�uchaniu wielu �wietnie dobranych argument�w skapitulowa�. - Masz racj�, stary - powiedzia�, sk�aniaj�c g�ow� przed operatorem. - Szanuj� twoj� decyzj�. Rzeczywi�cie, musimy si� spr�a�. Jestem gotowy. - Jakie spr�a�? - zdziwi� si� Marek. - Najpierw odpoczynek. Operatorowi nie mog� trz��� si� r�ce. Jak si� wy�pimy, to popracujemy. Zgodnym krokiem ruszyli dalej. Zanim dotarli na miejsce, panowie zmienili front jeszcze parokro�, ale ani razu nie uda�o im si� zsynchronizowa� d��e�. Za to w pensjonacie obaj zgodnie padli na tapczany i po chwili Eulalia us�ysza�a straszny d�wi�k: Rysio chrapa�. Siad�a bezradnie przy oknie. Spojrza�a za szyb�. Co� obrzydliwego. Jakie zimowe obrazki Karpacza? Jakie? Jest gdzieniegdzie odrobinka �niegu, ale to przecie� nie zimowe obrazki... Przy akompaniamencie chrapania - ju� na dwa g�osy - p�yn�cego z s�siedniego pokoju podj�a m�sk� decyzj�. Gorszych warunk�w ni� dzisiaj na pewno nie b�dzie. A je�eli jutro b�d� lepsze, to i tak wszystko, co uda�oby si� zrobi� dzisiaj, p�jdzie do kosza. Pad�a na sw�j tapczan i zasn�a natychmiast. Obudzili si� wszyscy troje ko�o siedemnastej. Naturalnie nie by�o ju� po co wyci�ga� sprz�tu. Udali si� wi�c tylko do delikates�w po zaopatrzenie. Nast�pnie uzupe�nili zapasy alkoholu w organizmach i poszli spa�. I okaza�o si�, �e podj�li s�uszn� decyzj�, kiedy bowiem pokrzepiali si� zdrowym snem, w Karkonosze wr�ci�a zima. I to jaka! Ca�� noc pada� �nieg. Kiedy Eulalia o �smej rano przeciera�a zaspane oczy, porazi� j� blask zza okna. Bajka zimowa! Za �cian� rozlega�y si� ochocze g�osy koleg�w, a zatem byli ju� gotowi do czynu. �niadanie zjedli raczej symboliczne i pe�ni tw�rczego zapa�u pojechali robi� �adne zimowe obrazki. Firmowy samoch�d zosta wili pod �niegiem, bo �adne z nich nie czu�o si� na si�ach prowadzi� po czym� takim, co si� zrobi�o na g��wnej ulicy Karpacza. Jeszcze gorzej by�o na uliczkach pobocznych, a czasami w�a�nie z nich by�y naj�adniejsze widoki na g�ry. Zadzwonili do GOPR-u po pomoc, jak by�o um�wione. Na ratunek przyjecha� Stryjek. Stryjek mia�, oczywi�cie, nazwisko, niemniej Eulalia odnios�a wra�enie, �e jest ono ma�o u�ywane. Stryjek to Stryjek. Oczarowa� ekip� swoim stylem jazdy. Eulalia du�o s�ysza�a o rajdzie Safari, ale uzna�a, �e to, co prze�yli w w�skich i stromych uliczkach Karpacza, by�o du�o lepsze. Ona i asystent Rysio trzymali si� obur�cz kurczowo czego si� da�o - Marek trzyma� si� oczywi�cie tylko jedn� r�k�, drug� kurczowo tul�c do siebie kamer�. Za to chwilami wyrywa�y mu si� z ust nadzwyczaj soczyste przekle�stwa. Generalnie zreszt� ekipa by�a zachwycona, a to z powodu zbiorowej s�abo�ci do dynamicznych kierowc�w. Okaza�o si� przy tym, �e Stryjek jest cz�owiekiem uroczym, ratownikiem od wielu lat, a jako stuprocentowy miejscowy zna� takie miejsca, �e Marek tylko wyci�ga� kamer� na statyw i dokumentowa�. Landszafty wychodzi�y same. Pracowali bardzo solidnie, bo z powodu wczorajszego nier�bstwa na zimowy Karpacz pozosta� im tylko jeden dzie� - i to nieca�y. Po po�udniu powinni si� przemie�ci� do Samotni. Nie bardzo jeszcze wiedzieli, czym w�a�ciwie do tej Samotni pojad�, ale nabrali ju� zaufania do ratownik�w i nie zawracali sobie niepotrzebnie g�owy. Nocleg czeka� ich w schronisku, a od �witu bladego znowu ci�ka praca, tym razem ju� ta bardziej zasadnicza, to znaczy g�ry. O trzeciej Eulalia uzna�a, �e Karpacza ma ju� dosy�. Ekipa pospiesznie po�ywi�a si� w jakim� barze i Stryjek znowu pop�dzi� czerwonego land-rovera w g�r�. Eulalia je�dzi�a wiele razy z Bli�niakami w Karkonosze, rozpozna�a wi�c Bia�y Jar i ten koszmarny przystanek autobusowy, od kt�rego by�o do stacji wyci�gu teoretycznie dwadzie�cia minut na piechot�. Tylko �e te wszystkie czasy wypisane na drogowskazach maj� si� nijak do os�b z astm�, niestety. Dociera�a do wyci�gu ostatkiem si� i w�ciek�a jak diabli. Uwa�a�a, �e mo�e si� m�czy� w g�rach, po to tu w ko�cu przyje�d�a, ale w mie�cie?! Dopiero na krzese�ku przechodzi�a jej z�o��. Teraz za� z wielk� przyjemno�ci� zobaczy�a, �e Stryjek zawija gwa�townie w lewo i jakby nigdy nic podje�d�a strom� ulic�. To jej si� spodoba�o. Nigdy wi�cej do wyci�gu piechot�! �niegu, oczywi�cie, im wy�ej, tym by�o wi�cej. Pod doln� stacj� rover nawet leciutko si� kopa� w zaspach. Stryjek zaprosi� na kaw�. Eulalia my�la�a, �e p�jd� do baru Szarotka, kt�ry jeszcze goni� resztkami go�ci, ale okaza�o si�, �e zostali zaproszeni do Bac�wki. Pokocha�a t� Bac�wk� od pierwszego wejrzenia. Ma�y drewniany domek na kamiennej podmur�wce; w obszernym wiatro�apie suszy�y si� jakie� swetry i kurtki z emblematami ratownik�w, w dy�urce cicho szumia�o radio nastawione na odbi�r, a w pokoju obok na kominku p�on�� najprawdziwszy ogie�. Jacy� dwaj m�odzi ludzie na widok Stryjka o�wiadczyli, �e w takim razie ko�cz� dy�ur, i poszli sobie. Eulalia rozmarzy�a si� w cieple kominka. - A mo�e wyjed�cie beze mnie? Zrobicie zdj�cia, a ja na was tu poczekam... Drzwi Bac�wki otworzy�y si� nagle i stan�� w nich m�czyzna w narciarskim ubraniu i z plecakiem. Obrzuci� ekip� przelotnym spojrzeniem. Eulalia przysi�g�aby, �e skrzywi� si� z obrzydzeniem na widok sterty charakterystycznego sprz�tu i kurtek z telewizyjnym logo, wisz�cych na haku. Mo�e nie lubi telewizji. Mrukn�� og�lnie jakie� powitanie i zwr�ci� si� do Stryjka: - Witaj, Stryjeczku, widz�, �e masz go�ci, wi�c ja tylko na moment, nie mia�em czasu �ledzi� prognoz, powiedz, to si� utrzyma jaki� czas? - A co, chcesz poje�dzi�? Spokojnie mo�esz planowa� co najmniej trzy dni. Przyszed� wy� i b�dzie teraz nad nami sta�. A mo�e si�dziesz z nami, napijesz si� kawy? - Nie, dzi�kuj�. Sp�ni�em si� na wyci�g i teraz trzeba i�� do Strzechy na w�asnych nogach. Troch� mi to zajmie czasu, nie b�d� si� spieszy�. Do widzenia pa�stwu. - Czekaj! - Stryjek zatrzyma� go�cia w progu. - Pa�stwo zaraz jad� ratrakiem do Strzechy. Zmie�cisz si� na pace. - My�lisz? - Oczywi�cie. Pa�stwo nie maj� nic przeciwko temu, prawda? - Ale� sk�d - powiedzia�a Eulalia. M�czyzna skin�� g�ow�, nie sil�c si� na u�miech. Eulalia dosz�a do wniosku, �e facet raczej ich jednak nie lubi. Kolejny m�odzieniec w czerwonej kurtce wszed� do Bac�wki. - Komu w drog�, temu trampki. Ratrak jest. Mo�emy jecha�. Eulalia podnios�a brwi. - Co to jest ten ratrak? - Taka maszyna do ubijania �niegu. Zaraz pani zobaczy. Nieznajomy spojrza� na ni� z politowaniem. Pewnie uwa�a�, �e kobiety niewiedz�ce, co to jest ratrak, nie powinny realizowa� film�w o g�rach. Stryjek by� uprzejmiejszy. - Nie je�dzi�a pani nigdy na nartach? A m�wi�a, �e zna g�ry. - Wy��cznie w wersji letniej - powiedzia�a, wygrzebuj�c si� zza sto�u. - Zima mnie brzydzi. Mo�emy jecha�. Nie zamierza�a t�umaczy� nieznajomym facetom, zw�aszcza gburowatym, �e astmatyk mo�e si� udusi� od samego zimnego powietrza. No, mo�e nie udusi�, ale przydusi� w stopniu dosy� nieprzyjemnym. Ratrak okaza� si� stodo�� na g�sienicach. Eulalia, lubi�ca du�e rzeczy, by�a zachwycona. W kabinie zmie�ci�a si� jednak tylko ona i Marek z kamer�. Reszta musia�a jecha� wierzchem. �nieg zaczyna� znowu sypa�, wi�c zastanowi�a si� przez moment, jak im tam b�dzie na tym wierzchu. Troch� jej by�o szkoda Rysia. Gbur niech marznie, jego problem. Ekipa serdecznie po�egna�a Stryjka - do pojutrza - a kolejny sympatyczny m�odzian umiejscowi� si� obok Eulalii i uruchomi� potwora. Eulalia s�dzi�a, �e spod Bac�wki pojad� znan� jej z letnich w�dr�wek drog� przez las, ale rzeczywisto�� okaza�a si� pi�kniejsza. Ratrak wykr�ci� zgrabnie i ruszy� jak burza pod g�r�, nie zwracaj�c uwagi na takie drobiazgi jak drogi czy szlaki. Wyjechali na jaki� stok - z wra�enia przesta�a rozpoznawa� znajome miejsca - po czym pan kierowca uzna�, �e najlepiej b�dzie strawersowa� zbocze. Skr�ci� z wdzi�kiem ta�cz�cego s�onia w prawo, nie trac�c w og�le tempa. Maszyna dostosowa�a si� do przechy�u terenu, w zwi�zku z czym Eulalia nagle stwierdzi�a, �e leci gdzie� w d�. Kierowc� ujrza�a nad g�ow�. Marek pod spodem znowu wyra�a� si� nieprzyzwoicie. O tych na pace wola�a nie my�le�. Nagle ratrak wyr�wna� i stan��. Zapanowa�a niebia�ska cisza. Kierowca popatrza� na swoj� pasa�erk� bacznym wzrokiem. - No i jak, spodoba� si� pani m�j pojazd? - Rewelacja - wychrypia�a z przekonaniem i wypad�a z ratraka na �nieg, po�lizn�wszy si� na oblodzonej g�sienicy. Gbur w�a�nie pomaga� zsi��� skostnia�emu Rysiowi. Rysio, podobnie jak reszta ekipy, nie mia� porz�dnego ubrania, odpowiedniego do takich warunk�w. Teraz ponosi� konsekwencje, trz�s�c si� okropnie. Okaza�o si�, �e ratrak sko�czy� kurs ko�o Strzechy Akademickiej, dalej trzeba by�o i�� na w�asnych nogach. Eulalia nie przej�a si� tym specjalnie, poniewa� schodzenie w d� nie sprawia�o jej najmniejszych trudno�ci. Bezcennym sprz�tem zaj�li si� dwaj ratownicy, kt�rzy pojawili si� nie wiadomo sk�d. Pokrzepiwszy si� w Strzesze herbat� z cytryn�, ekipa z pe�n� beztrosk� ruszy�a w drog� w tych swoich nieodpowiednich butach. Gbur gdzie� znikn��, natomiast w pewnej chwili w pobli�u przemkn�li na nartach dwaj ratownicy, wioz�c pomi�dzy sob� sprz�t filmowy, umieszczony w czym�, co wygl�da�o jak denko od kajaka zaopatrzone z obu stron w kije. Eulalia przypomnia�a sobie, �e to co� nazywa si� chyba akia. I w czym� takim przewozi si� ratowanych ludzi? Odpr�eni ju� i zadowoleni z �ycia filmowcy prawdopodobnie pobili rekord �wiata w d�ugo�ci zej�cia ze Strzechy do Samotni: pokonanie kilkuset metr�w zaj�o im r�wno p�torej godziny. G��wnie dlatego, �e Rysio mia� p�buty na sk�rzanych podeszwach i co dwa metry zaczyna� zje�d�a� w przepa�cie. Eulalia i Marek czuli si� zmuszeni go asekurowa�, co polega�o na tym, �e ona wydawa�a okrzyki przera�enia, a on kl�� jak szewc. Ten typ asekuracji zapewne nosi miano werbalnej. W miar� schodzenia coraz szerzej otwiera� si� wok� nich pot�ny kocio� Ma�ego Stawu. Marek zacz�� �a�owa�, �e odda� kamer� ratownikom. Dopad� jej natychmiast po dotarciu do schroniska. Pogoni� Rysia do statywu i zacz�� maniacko filmowa� otoczenie. Eulalia przypomnia�a sobie, �e jej �wietny operator pierwszy raz w �yciu jest w prawdziwych g�rach; przypuszcza�a, �e w�a�nie doznawa� iluminacji. A g�ry robi�y, co mog�y, �eby mu zawr�ci� w g�owie. Zachodz�ce s�o�ce malowa�o przedziwne cienie na zboczach kot�a Ma�ego Stawu, Ma�y Staw z wdzi�kiem pogr��a� si� w mroku, gdzieniegdzie purpurowo jarzy� si� �nieg, na kt�ry pada�y ostatnie tego dnia promienie. Marek nakr�ci� ca�� p�godzinn� ta�m�, po czym zwis� bezsilnie na jednym z dr�g�w okalaj�cych staw. Reszcie nie chcia�o si� na niego czeka�, wi�c Rysio wzi�� statyw, Eulalia kamer� i poszli na kolacj�. Marek powisia� dziesi�� minut i odpocz�wszy nieco, dobi� do koleg�w. Posiliwszy si�, padli na ��ko. Niewykluczone, �e by� to pierwszy w historii ludzko�ci wypadek, kiedy ekipa telewizyjna po�o�y�a si� spa� o dziewi�tej wieczorem. Nast�pny poranek znowu by� wspania�y, a s�o�ce l�ni�o o�lepiaj�co w zwa�ach �niegu wok� schroniska. Po �niadaniu przyst�pili do zaplanowanej har�wki. Harowali g��wnie panowie, �wiadomi faktu, �e realizatorka ma astm� i nale�y j� oszcz�dza�. Nie by�a im zreszt� specjalnie potrzebna, pojawili si� bowiem kolejni ratownicy i prowadzali ich w r�ne �adne miejsca, pokazywali, jak dzia�aj� pipsy, a jak pies lawinowy Burzan, oraz demonstrowali kopanie w �niegu jamy pozwalaj�cej prze�y� w g�rach. Pani realizatorka siedzia�a w schronisku i pi�a herbat�. Mniej wi�cej od drugiej towarzyszy� jej Stryjek, kt�ry przyjecha� do Samotni skuterem �nie�nym, aby uczestniczy� w ewakuacji ekipy z kot�a Ma�ego Stawu. Ukochana przez ni� od wczoraj maszyna, czyli ratrak, nie wchodzi�a w gr� z jakich� tam przyczyn. Eulalia przypuszcza�a, �e po prostu nie zmie�ci�aby si� w kotle... Wypili po dwie herbaty i po dwie kawy, a z ka�d� kolejn� fili�ank� sympatia Eulalii do Stryjka wzrasta�a. Zacz�� jej si� nawet marzy� reporta�, kt�ry mog�aby zrobi� o nim, gdyby tylko Szczecin le�a� bli�ej Karpacza albo gdyby znalaz�a kupca. Taki reporta� d�ubany, ze zdj�ciami w zimie i w lecie, w r�nych pogodach i przy r�nych okazjach. Wysokobud�etowy. Telewizja regionalna takich nie zamawia. A szkoda. Eulalia zamy�li�a si� z fili�ank� kawy w r�ce, zapatrzona na rozja�nione kontrowym �wiat�em nawisy �nie�ne na kraw�dziach kot�a. Marek powinien je sfilmowa� z tym s�o�cem. Mog�aby ca�e �ycie nie robi� nic innego - tylko reporta�e. W�a�nie przez mi�o�� do reporta�u zaprzyja�ni�a si� jaki� czas temu ze swoj� m�odsz� kole�ank�, najwi�ksz� wariatk� w o�rodku, Wik� Soko�owsk�. Oczywi�cie �adna z nich nie mog�a sobie pozwoli� na realizowanie wy��cznie reporta�y, bo z tego w regionalnej telewizji jeszcze nikt nie wy�y�. Wika miewa�a swoje cykle, miewa�a i Eulalia. Obie jednakowo marzy�y o d�ugich, pracoch�onnych, skomplikowanych materia�ach, kt�re kr�ci�oby si� miesi�cami, potem tygodniami montowa�o i poprawia�o kolejnymi tygodniami, a� nabra�yby tego jedynego, ostatecznego, oczekiwanego wyrazu... Ko�czy�o si� na pospiesznych realizacjach, pobie�nie zdokumentowanych, niestarannie z braku czasu sfilmowanych i na chybcika zmontowanych. Przysparza�o im to obu nieustannego dyskomfortu, a ich b�l z tego powodu dzieli� na zmian� przez nie wykorzystywany operator Pawe�ek, cz�owiek m�ody i pe�en marze� o wspania�ej przysz�o�ci prawdziwego artysty. Eulalia ch�tnie zabra�aby go w g�ry, ale w�a�nie mia� egzaminy w szkole filmowej. Czekanie nie wchodzi�o w gr�, zima mia�a si� ju� ku ko�cowi, poza tym nie bardzo wypada�o stroi� fochy w obcej wytw�rni, kt�rej w�a�ciciel by� w dodatku prawdziwym poganiaczem niewolnik�w. Eulalia pociesza�a si�, �e Marek te� jest �wietnym operatorem i gwarantuje pi�kne zdj�cia. Zasadnicza r�nica mi�dzy nim a Pawe�kiem polega�a na tym, �e musia�a nieustannie uwa�a� na Marka fochy, podczas gdy Pawe�ek stara� si�, �eby to ona mia�a na zdj�ciach dobry humor. Zd��yli ze Stryjkiem do�o�y� do ju� wypitych po jeszcze jednej kawie i herbacie, zd��yli te� przej�� na ty, zanim pojawili si� w schronisku Marek z Rysiem, schetani do niemo�liwo�ci, ale zadowoleni. Ostatkiem si� z�o�yli sprz�t w k�cie i padli na �aw�. Eulalia zam�wi�a im herbat� z cytryn� i obiad. Zjedli. Pokrzepili si�. - No to, panowie, b�dziemy chyba jecha� - zadysponowa� Stryjek. - Tylko jest jedna ma�a trudno��. Mamy dwa skutery, a was jest troje. - Musimy sobie poradzi� - o�wiadczy� stanowczo Rysio. - Tu w nocy mokre koty wskakuj� cz�owiekowi na g�ow�. - Zostawili�cie panowie otwarte okno - domy�li� si� Stryjek. - Przecie� nie dla kota. No dobrze, chod�my, bo jak si� rozleniwimy, trzeba nas b�dzie wynosi�. Troje filmowc�w ubra�o si� w swoje nieodpowiednie okrycia wierzchnie i wysz�o przed schronisko. Eulalia niepostrze�enie wyj�a z torby inhalator i na wszelki wypadek psikn�a sobie w oskrzela. Troch� si� ba�a, �e mo�e zmarzn�� na tym dziwnym poje�dzie i nieco si� przydusi�. S�o�ce z wolna zaczyna�o opada� nad zbocze; nale�a�o si� spieszy�. Dwa skutery czeka�y w gotowo�ci. Do jednego przymocowana by�a akia. Kilku ratownik�w kr�ci�o si� w pobli�u. - Pani... to znaczy Lalka, tak? Lalka pojedzie ze mn� - zadysponowa� Stryjek. - Wasz sprz�t damy na aki�, no i chyba jeden z pan�w b�dzie musia� si� po�wi�ci�... Eulalia nie mia�a w�tpliwo�ci, �e Marek nie b�dzie si� po�wi�ca� w najmniejszym stopniu. Rysio te� nie mia�. Ratownicy umie�cili na akii sprz�t, zostawiaj�c nieco miejsca dla skaza�ca. Rysio zaj�� to miejsce z min� fatalisty. Marek mo�ci� si� na siedzeniu za ratownikiem prowadz�cym skuter. - Na Polanie staniemy - przypomnia�a Eulalia. - Potrzebuj� jeszcze kilku obrazk�w. - Dobrze, staniemy - zgodzi� si� Stryjek. - Prosz�, siadaj. Tu si� mo�esz trzyma�, tych por�czy. Albo, je�li wolisz, trzymaj si� mnie. Uzna�a, �e jednak por�cze b�d� stabilniejsze. Wyj�a ukradkiem inhalator i psikn�a jeszcze raz. Profilaktycznie. Mo�e troch� za du�o w stosunku do tego, co zalecano w ulotce, ale sytuacja wyda�a jej si� wyj�tkowa. W tym momencie zobaczy�a gbura. Sta� sobie spokojnie z nartami w gar�ci i obserwowa� przygotowania. W tym r�wnie� jej �ci�le tajne inhalacje. Stryjek te� go zauwa�y�. - Mo�esz jecha� za moim skuterem - zaproponowa� �yczliwie, a gbur tylko skin�� g�ow�. Eulalia w pierwszej chwili nie zrozumia�a. Co to znaczy, jecha� za skuterem? Przecie� najpierw musz� podjecha� pod t� g�rk�; nazywa si� Sybirek, aczkolwiek ta nazwa nie figuruje chyba na �adnej mapie. Pod g�rk� chyba b�dzie musia� wej��? Okaza�o si�, �e nie, sk�d�e. Pojedzie na nartach, za skuterem Stryjka, na sznurku. To znaczy trzymaj�c si� linki... Woko�o zebra�o si� ju� niez�e stadko gapi�w i Eulalia zapragn�a natychmiast odje�d�a�. Nie robi� z siebie dziwowiska. - Dobrze siedzisz? - zapyta� uprzejmie Stryjek. Odpowiedzia�a, �e tak, wi�c w��czy� motor; zawarcza�o, za�mierdzia�o, skuter wyrwa� do przodu z du�ym fasonem i przejechawszy p�tora metra, nadzia� si� na muldk�. Wylecieli oboje jak z procy jaki� metr w g�r�, po czym Eulalia zary�a g�ow� w g��boki �nieg. Przed upadkiem zd��y�a zauwa�y�, �e Stryjek zary� r�wnie�. Kot�em Ma�ego Stawu wstrz�sn�� grzmot �miechu. Eulalia, skonstatowawszy, �e jednak �yje, poczu�a g��bokie oburzenie. Nikt nie po�pieszy� na ratunek, cho� dooko�a pe�no ratownik�w! Czym pr�dzej wydosta�a si� z zaspy. Nie b�dzie przecie� tak stercze� z nogami do g�ry, jak w niemym filmie. Ratownicy i publiczno�� ocierali �zy rado�ci. Z s�siedniej zaspy podnosi� si� w�a�nie Stryjek. Gbur patrzy� oboj�tnie w stron� stawu. Niespodziewanie dla siebie samej Eulalia r�wnie� zacz�a si� �mia�. Stryjek otrzepa� j� troskliwie ze �niegu i pom�g� wsi��� ponownie na zdradziecki skuter. Rycz�c w�ciekle, obie maszyny wdar�y si� na Sybirek, po czym skuter Stryjka zdech�. Jechali pierwsi, wi�c ca�a karawana znowu stan�a. - Strasznie ci� przepraszam - powiedzia� Stryjek, wyra�nie zawstydzony impotencj� swojego wehiku�u. - Dasz rad� przej�� par� krok�w pieszo? On ma s�aby silnik, ale tu zaraz b�dzie z g�r ki... Eulalia kiwn�a g�ow� i ruszy�a, zapadaj�c si� po kolana w �nieg. Zapadanie po kolana w �nieg bardzo m�czy, ale jako� przebrn�a ten kawa�ek. Kiedy wsiada�a po raz kolejny na skuter, poczu�a lekk� duszno��. Nie powinna ju� w �adnym wypadku, ale jednak po raz trzeci u�y�a inhalatorka. Gdzie� w g�owie majaczy�a jej przestroga lekarza: �Niech pani uwa�a, to jest lekarstwo dla inteligencji, nie wolno przedawkowa�, bo szlag pani� trafi�... Tak zaraz nie trafi. Stryjek z fasonem �mign�� naprz�d. Eulalia chwyci�a kurczowo pa��ki po bokach. Strasznie to by�o niewygodne, wykr�ca�o jej ramiona, ale ju� by�o za p�no na �apanie si� Stryjka. W momencie zmiany chwytu najprawdopodobniej zlecia�aby na ziemi�, na ni� wpad�by gbur na nartach, na gbura drugi skuter z ratownikiem i Mareczkiem, a na to wszystko akia ze sprz�tem i Rysiem... Wzmocni�a uchwyt. Po chwili poczu�a, �e si� dusi. Podzia�a�o najwidoczniej wszystko razem: lot ze skutera, brodzenie po kolana w �niegu na Sybirku, wysi�ek w�o�ony w utrzymanie si� na siedzeniu i mro�ny wiatr, kt�ry wdziera� si� do p�uc. W tym momencie Stryjek - d�entelmen - odwr�ci� si� i zapyta� troskliwie: - Nie za szybko jedziemy? Eulalia wykona�a b�yskawiczn� kalkulacj�: najwyra�niej inhalator okaza� si� za s�aby i nie przezwyci�y� tych wszystkich czynnik�w, kt�re sprzysi�g�y si� przeciwko niej. Nawet je�li teraz stan�, i tak si� udusi. A tu woko�o bajka - tunel wyr�bany w dwumetrowym �niegu, niskie s�o�ce rzuca niesamowite b�yski na kraw�dzie tego tunelu, �nieg pryska spod p��z i g�sienic. I ten p�d, ten p�d... To si� mo�e ju� nigdy w �yciu nie powt�rzy�. - Jed�, Stryjku! - zawo�a�a z determinacj�. Stryjek skin�� g�ow� i poszed� do przodu jak burza. Wok� Eulalii rozp�ta�o si� istne szale�stwo - niewiele rozr�nia�a po drodze, ale to, co widzia�a, nape�nia�o j� nies�ychan� rado�ci�. Dech jej zapar�o - w przeno�ni, oraz, niestety, dos�ownie. Kiedy wypadli z lasu na Polan�, mia�a oczy na s�upkach. Oba skutery zatrzyma�y si� z wizgiem obok siebie i tymi oczami na s�upkach zobaczy�a, �e siedz�cy na akii Rysio zamieni� si� w �niegowego ba�wanka, a z w�s�w zwisaj� mu sople lodu. Ostatkiem si� zsiad�a z maszyny i opar�a si� o ni�, pochylona, ci�ko dysz�c. Stryjek, widz�c swoj� pasa�erk� s�aniaj�c� si� i nie-mog�c� z�apa� oddechu, przestraszy� si� okropnie. - Co si� sta�o? Co ci jest? - Nic, dajcie mi spok�j, to minie - uda�o jej si� powiedzie�. W�o�y�a w to du�o wysi�ku, wi�c natychmiast dopad� j� kolejny atak duszno�ci. Obaj filmowcy, kt�rzy ju� byli �wiadkami podobnej sytuacji i mieli za sob� w�asne przera�enie z tego powodu - spokojnie wzi�li kamer� i poszli pracowa�. Poniewa� mieli wyj�tkowo du�o czasu i nikt ich nie goni� (Eulalia zaj�ta by�a sob�, a wszyscy pozostali Eulali�), Marek m�g� przymierzy� si� dok�adnie i zrobi� zdj�cia o wyj�tkowej sile. Jak si� potem okaza�o - po prostu wia�o mrozem z ekranu. Stryjek mia� oczy prawie na takich samych s�upkach jak Eulalia. - Jak ci mog� pom�c? - zapyta� zrozpaczony. - Nijak - odpowiedzia�a niech�tnie, bo ka�da odrobina powietrza potrzebna jej by�a w tej chwili do �ycia, a nie do gadania. - Pani ma astm� - odezwa� si� milcz�cy dot�d gbur. - Za szybko jecha�e�. - Nie za szybko - wydusi�a z wysi�kiem. - Ja sama chcia�am... - Jest pani pewna, �e przejdzie samo? - kontynuowa� gbur. Kiwn�a g�ow�. - Mo�e masz jakie� lekarstwo? - dopytywa� si� Stryjek. Ju� chcia�a odpowiedzie�, ale gbur j� ubieg�. - Nie ka� pani rozmawia� - powiedzia�. - Pani ju� bra�a lekarstwo, widzia�em. Tego nie mo�na nadu�ywa�. Musisz poczeka�, a� odpocznie. Pilnuj tylko, �eby nie zmarz�a. Ja ju� pojad�, dzi�kuj�. Do widzenia. Po czym znikn��. Gestem d�oni Eulalia odgoni�a od siebie publiczno��. By�o jej g�upio dusi� si� na czyich� oczach, nawet naj�yczliwszych. A potrzebowa�a troch� czasu, �eby przyj�� do siebie. Marek z Rysiem dopieszczali uj�cia. Po dwudziestu minutach zapakowali si� na sw�j dubeltowy wehiku� i pojechali. Eulalii potrzebny by� jeszcze prawie kwadrans. Przez ten czas Stryjek o ma�o nie umar� ze zgrozy, z wyrzut�w sumienia, strachu o ni� i �alu, �e tak si� m�czy. Czu� si� strasznie - on, ratownik, nie m�g� zrobi� nic! Usi�owa� okry� j� w�asn� kurtk�, a gdyby za��da�a, zapewne ogrzewa�by j� w�asnym oddechem. Wreszcie jej przesz�o. D�u�szy czas straci�a na przekonywanie Stryjka, �e mog� ju� jecha�. Tym razem Stryjek jecha� tak wolno, jak tylko silnik wytrzymywa�. Eulalia by�a z tego ca�kiem zadowolona, bo mog�a do woli gapi� si� na g�ry, r�owiej�ce w zachodz�cym s�o�cu. �nie�ka po pr