9935
Szczegóły |
Tytuł |
9935 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9935 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9935 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9935 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Alistair MacLean
�luza
(Floodgate)
Prze�o�y� Jaros�aw Kotarski
Davidowi i�Judy
Wst�p
Dwa dziwne i�w sumie podobne zdarzenia, jakie mia�y miejsce noc� trzeciego lutego, dotyczy�y magazyn�w wojskowych i�nie mia�y ze sob� �adnych wyra�nych zwi�zk�w.
Wydarzenie w�De Doorns w�Holandii by�o tajemnicze, widowiskowe i�tragiczne zarazem, to drugie w�Metnitz w�RFN by�o o�wiele mniej tajemnicze, zgo�a nie widowiskowe, a�nawet odrobin� komiczne.
Na warcie przy znajduj�cym si� w�bunkrze holenderskim magazynie amunicji, o�p�tora kilometra na p�noc od De Doorns, znajdowa�o si� trzech ludzi. Dwaj mieszka�cy wioski, kt�rzy owej nocy cierpieli na bezsenno��, zameldowali o�strzelaninie z�broni maszynowej � potem okaza�o si�, �e stra�nicy byli uzbrojeni w�takie pistolety � a�nast�pnie o�pot�nym wybuchu. Na miejscu okaza�o si�, �e krater mia� sze��dziesi�t metr�w szeroko�ci i�dwana�cie g��boko�ci. Domy w�wiosce zosta�y mocno uszkodzone, ale nikt z�mieszka�c�w nie zgin��.
Najprawdopodobniej stra�nicy otworzyli ogie� do napastnik�w i�jaka� zb��kana kula spowodowa�a eksplozj�. Nie znaleziono �adnych �lad�w po stra�nikach czy ewentualnych napastnikach.
W RFN � Frakcja Czerwonej Armii � dobrze znana i�doskonale zorganizowana grupa terrorystyczna o�wiadczy�a, �e to ona jest odpowiedzialna za atak na baz� w�Metnitz i�to jej cz�onkowie bezproblemowo za�atwili dw�ch stra�nik�w przy magazynie amunicyjnym.
Obaj �o�nierze mieli by� nietrze�wi i�kiedy intruzi wychodzili, podobno nakryli ich jeszcze kocami, bo noc by�a ch�odna. NATO zaprzeczy�o o�wiadczeniu o�pija�stwie swoich �o�nierzy, ale nic nie powiedziano o�kocach. Intruzi o�wiadczyli, �e zabrali z�magazynu poka�n� ilo�� broni � w�tym te� niekt�re jej rodzaje znajduj�ce si� na utajnionych spisach broni NATO. Armia USA zaprzeczy�a temu o�wiadczeniu.
Prasa niemiecka zacz�a roztrz�sa� ca�� spraw�. Je�li chodzi o�kwesti� infiltracji baz wojskowych, Frakcja Czerwonej Armii by�a rekordzist�.
A je�li idzie o�ochron� baz, armia ameryka�ska te� jest rekordzist�, tyle �e nieudolno�ci: jej bazy s� naj�atwiejszymi do opanowania.
Frakcja Czerwonej Armii chlubi si� swoim drobiazgowo przeprowadzanymi, akcjami. Tym razem poda�a do publicznej wiadomo�ci dok�adn� list� broni skradzionej z�Metnitz. Detale, jakie podano w�li�cie a�dotycz�ce tajnej broni, nie zosta�y jednak nigdy opublikowane. Stwierdzono, �e je�li o�wiadczenie by�o prawd�, armia ameryka�ska bezpo�rednio lub te� poprzez rz�d niemiecki wyda�a po prostu natychmiastowy zakaz publikacji tych informacji na �amach prasy.
Rozdzia� pierwszy
� To oczywiste, �e jest to robota jakiego� szale�ca � Jon de Jong, wysoki, szczup�y i�szpakowaty, ascetyczny dyrektor lotniska Schiphol wygl�da� do�� �a�o�nie, w�jego s�owach brzmia�a nuta goryczy. Jednak okoliczno�ci, towarzysz�ce sytuacji, w�jakiej si� obecnie znajdowa�, usprawiedliwia�y w�stu procentach jego zachowanie. � To czyste szale�stwo. Ten kto� musi by� wariatem, szale�cem i�maniakiem, by robi� co� tak ob��dnego, idiotycznego i�bezsensownego.
Niczym zasuszony profesor, kt�rego do z�udzenia przypomina�, de Jong mia� s�abo�� do pedanterii oraz do nadmiernej tautologii w�swych d�ugich i�obrazowych wypowiedziach.
� To wariat.
� Mo�na przyzna� temu racj� � odpar� de Graaf.
Pu�kownik de Graaf by� barczystym m�czyzn� s�usznej wagi o�mocno pomarszczonej smag�ej twarzy, kt�ra dodawa�a mu powagi i�idealnie pasowa�a do funkcji komisarza policji stolicy Holandii. � Rozumiem i�zgadzam si� z�tob�, ale jedynie do pewnego stopnia z�oczywistych wzgl�d�w. Wiem, jak si� czujesz, przyjacielu. Twoje ukochane lotnisko � jedno z�najlepszych w�Europie�
� Lotnisko w�Amsterdamie jest najlepsze w�Europie � uci�� de Jong, wpatruj�c si� w�przestrze�. � To znaczy by�o.
� I�b�dzie. Odpowiedzialny za to przest�pca z�pewno�ci� nie jest normalny, ale to jeszcze nie znaczy, �e jest wariatem. By� mo�e on ci� nie lubi, czuje do ciebie jak�� uraz�. Mo�e to by�y pracownik, zwolniony z�pracy z�jakiego� powodu, kt�ry nie chce si� pogodzi� ze swoim losem. Mo�e to jeden z�mieszka�c�w przedmie�� Amsterdamu, kt�ry doszed� do wniosku, �e poziom decybeli, jaki powoduj� przelatuj�ce samoloty, jest nie do zniesienia. Mo�liwe r�wnie�, �e to jaki� mi�o�nik przyrody, kt�ry s�usznie zauwa�y�, �e spaliny z�silnik�w odrzutowc�w zanieczyszczaj� atmosfer�, tyle �e wybra� nieortodoksyjn� metod� protestu. W�naszym kraju jest ca�a masa mi�o�nik�w przyrody.
A mo�e po prostu nie podoba mu si� polityka naszego rz�du. � De Graaf przeczesa� d�oni� swoje szpakowate w�osy. � Powod�w mo�e by� wiele. Przypuszczam jednak, �e ten cz�owiek jest r�wnie normalny jak ty czy ja.
� Prosz� si� rozejrze�, pu�kowniku � rzek� de Jong zaciskaj�c i�rozlu�niaj�c pi�ci oraz dr��c na ca�ym ciele. Reakcje by�y odruchowe, cho� spowodowane dwoma odmiennymi rzeczami: frustracj� i�gniewem, jakie go ogarn�y, oraz powiewami lodowatego wiatru wiej�cego z�p�nocnego wschodu, znad Ijsselmeer (a wcze�niej znad Syberii). Na dachu g��wnego budynku lotniska Schiphol z�ca�� pewno�ci� odczuwa�o si� to jeszcze bardziej przejmuj�co ni� gdziekolwiek indziej.
� Normalny cz�owiek? Tak jak ty czy ja? Czy ty lub ja mogliby�my by� odpowiedzialni za t� okropno��? Prosz� spojrze�, pu�kowniku.
De Graaf rozejrza� si� woko�o. Gdyby by� dyrektorem lotniska, z�ca�� pewno�ci� trudno by�oby mu patrze�, nie czuj�c �alu �ciskaj�cego go za serce. Lotnisko Schiphol po prostu znik�o, skry�o si� pod powierzchni� lekko faluj�cego jeziora, rozci�gaj�cego si� a� po horyzont.
�r�d�o powodzi mo�na by�o dostrzec bez trudu: blisko olbrzymich zbiornik�w paliwa, w�tamie ochronnej le��cego na po�udniu kana�u widnia�a szeroka wyrwa. Szlam, mu� i�kamienie pokrywaj�ce powierzchni� grobli po obu stronach kraw�dzi wyrwy nie pozwala�y w�tpi�, �e uszkodzenie �luzy nie nast�pi�o z�przyczyn naturalnych czy przypadkowych.
Woda, kt�ra wla�a si� przez ow� wyrw� mia�a r�wnie widowiskowe jak niszcz�ce skutki. Budynki lotniska wytrzyma�y pow�d� niemal bez szwanku, cho� zalane zosta�y piwnice. Uszkodzenia jednak�e urz�dze� elektrycznych i�elektronicznych okaza�y si� do�� powa�ne. Koszty przywr�cenia budynku do stanu pe�nej u�ywalno�ci na pewno b�d� wynosi� miliony gulden�w � pomy�la� de Graaf. Same budynki, cho� zatopione, pozosta�y jednak nietkni�te. Lotnisko Schiphol zbudowano solidnie i�mocno zakotwiczono w�terenie.
Samoloty, niestety, kiedy nie lataj�, s� bardzo delikatnymi maszynami i, rzecz jasna, nie bywaj� w��aden spos�b przymocowywane do pod�o�a. De Graaf na moment przymkn�� oczy, by nie patrze� na ten �ciskaj�cy serce widok. To, co dzia�o si� na p�ycie lotniska, mog�o przypomina� scen� z�koszmarnego snu. Ma�e samoloty dryfowa�y na p�noc. Niekt�re z�nich, wci�� jeszcze utrzymuj�c si� na wodzie, kr�ci�y si� w�k�ko. Kilka znik�o ca�kowicie w�odm�tach fal. Tu� ponad powierzchni� wody wystawa�y dwa stateczniki nale��ce najwyra�niej do ma�ych, jednosilnikowych maszyn, kt�re pod wp�ywem naporu wody przechyli�y si� do przodu opieraj�c obci��onymi przez silniki dziobami o�p�yt� lotniska. Kilka dwusilnikowych odrzutowc�w pasa�erskich � 737 i�DC 9 oraz trzysilnikowych Trident 3 i�727 zosta�o rozrzuconych po ca�ej p�ycie lotniska; ich dzioby wskazywa�y wszystkie strony �wiata. Dwie maszyny przechyli�y si� na bok, dwie inne zosta�y cz�ciowo zatopione � nad wod� wystawa�y jedynie g�rne fragmenty kad�ub�w, jako �e ich podwozia nie wytrzyma�y naporu wody. Olbrzymie 747, tristary i�DC 10 znajdowa�y si� wci�� na swoich miejscach, co zawdzi�cza�y jedynie swojej wadze, gdy� z�zapasem paliwa wa�y�y od trzystu do czterystu ton. Dwa z�nich przewr�ci�y si� na bok, bo prawdopodobnie pot�na fala w�mgnieniu oka oderwa�a ich podwozia. Nie trzeba by�o by� specjalist�, by wiedzie�, �e nadawa�y si� tylko do kasacji: prawe skrzyd�a by�y wygi�te w�g�r� pod k�tem jakich� dwudziestu stopni, z�lewych zosta�y tylko wyrwane mocowania do kad�ub�w � same p�aty, ca�kowicie oddzielone od reszty maszyn skrywa�y fale.
Kilkaset metr�w dalej, na pasie startowym, wystawa�o spod wody podwozie fokkera friendshop pr�buj�cego w�ostatniej chwili rozpaczliwie wystartowa�. Bardzo mo�liwe, �e pilot nie widzia� zbli�aj�cej si� do� �ciany wody, a�by� mo�e zauwa�y� j� i�uzna�, �e nie ma nic do stracenia i�mimo wszystko podj�� pr�b� ucieczki. Nie zd��y� jednak osi�gn�� pr�dko�ci potrzebnej do startu, zanim pochwyci�a go fala. Nie ta g��wna, lecz poprzedzaj�ca j� niewielka, maj�ca mo�e cztery lub pi�� centymetr�w wysoko�ci, ale wystarczy�a, by z�fokkera uczyni� z�tragicznym skutkiem wodnosamolot. Maszyna kapotowa�a i�fale pokry�y j� w�mgnieniu oka.
Samochody i�ci�ar�wki obs�ugi lotniska po prostu znik�y pod wod�.
Jedynymi fragmentami pojazd�w obs�ugi, kt�re wystawa�y ponad powierzchni� fal, by�y trzy czy cztery stopnie schodk�w lotniczych i�szczyt cysterny. Nawet ko�ce dw�ch r�kaw�w, s�u��cych do wsiadania bezpo�rednio z�budynku lotniska, pogr��one by�y bezradnie w�mrocznych odm�tach.
De Graaf westchn��, potrz�sn�� g�ow� i�zwr�ci� si� do de Jonga, kt�ry niewidz�cymi oczami spogl�da� na zniszczone lotnisko, jak gdyby wci�� jeszcze nie rozumia� tego, co si� wydarzy�o.
� Masz racj�, Jon. Obaj jeste�my normalni i�to niemo�liwe, aby�my mogli by� sprawcami czego� takiego. To wcale nie oznacza, �e zbrodniarz odpowiedzialny za ten makabryczny dowcip jest niespe�na rozumu. Dowiemy si� tego � ten kto� z�pewno�ci� poinformuje nas, dlaczego to zrobi� i�zapewniam ci�, �e jego motywy b�d� je�li nie rozs�dne, to z�ca�� pewno�ci� logiczne. Wiem, nie powinienem by� u�y� s�owa �dowcip� � tak jak ty nie powiniene� by� u�y� s��w �idiotycznego� czy �bezsensownego�. Efekt, jaki to wydarzenie mia�o wywo�a�, by� z�g�ry zaplanowany, to nie by�o dzia�anie jakiego� pacjenta szpitala psychiatrycznego pod wp�ywem chwili.
Niech�tnie, jakby wbrew w�asnej woli, de Jong odwr�ci� wzrok od zatopionego lotniska.
� Efekt? Jedyny efekt, jaki to we mnie wywo�a�o, to atak furii. Jaki m�g�by by� inny skutek? Masz jaki� pomys�?
� Nic mi nie przychodzi do g�owy. Nie mia�em czasu, �eby si� nad tym zastanawia�; pami�taj, �e dopiero przyjecha�em. Jasne, �e wiedzieli�my o�tym od wczoraj, ale jak ka�dy w�takim przypadku, tak i�ja uzna�em to o�wiadczenie za kpin� i�nie bra�em go powa�nie.
Mam dwie propozycje. Po pierwsze � nic nie wsk�ramy �ypi�c oczami na jezioro Schiphol i�z ca�� pewno�ci� nic nam nie pomo�e sterczenie na tym dachu � co najwy�ej mo�emy si� nabawi� zapalenia p�uc.
Pe�na goryczy mina de Jonga, gdy us�ysza� s�owa �jezioro Schiphol�, dobitnie �wiadczy�a, co o�tym s�dzi, ale on sam nie odezwa� si� nawet s�owem.
W kantynie na lotnisku wcale nie by�o cieplej, ale na pewno znacznie przyjemniej ni� na szczycie dachu, gdzie ataki wiatru przeszywa�y do szpiku ko�ci. Elektryczne piecyki wysiad�y, a�butanowe grzejniki w�spowitym ch�odem pomieszczeniu dawa�y minimalny efekt. Gor�ca kawa zrobi�a jednak swoje.
De Graaf wola�by co� mocniejszego, ale w�obecno�ci dyrektora lotniska nawet najwi�ksi mi�o�nicy jonge jenever czy sznaps�w zachowywali �cis�� abstynencj�. Zgodnie z�jego ascetycznym wygl�dem, de Jong nigdy nie pi� alkoholu, o�co raczej trudno w�Holandii. Cho� nie wymaga� tego, ani nie dawa� w��aden spos�b odczu�, to jako� w�jego obecno�ci ludzie nigdy nie pijali niczego mocniejszego od kawy czy herbaty.
� No to zbierzmy do kupy wszystko, co wiemy, a�wiemy cholernie ma�o � odezwa� si� de Graaf. � Wczoraj po po�udniu dostarczone zosta�y trzy identyczne wiadomo�ci � jedna do redakcji gazety, druga do w�adz lotniska, a�trzecia do Rijkswaterstaat (Ministerstwa Transportu i�Rob�t Publicznych). � Przerwa� na chwil� i�spojrza� na smag�ego, ciemnobrodego m�czyzn�, kt�ry zatruwa� powietrze dymem wydobywaj�cym si� ze staro�wieckiej fajeczki. � Oczywi�cie, Van der Kuur � g��wny in�ynier w�Rijkswaterstaat. Mo�e mi pan powiedzie�, ile potrwa sprz�tanie tego ba�aganu?
Van der Kuur wyj�� fajk� z�ust.
� W�a�nie zabrali�my si� do roboty. Wyrw� w�tamie za�atali�my metalowymi p�ytami � to, rzecz jasna, prowizorka, ale na razie wystarczy. To rutynowa robota.
� Ile to potrwa?
� Trzydzie�ci sze�� godzin. � By�o co� wyj�tkowego w�jego spokojnym i�rzeczowym podej�ciu. � Rzecz jasna, je�li uda si� nam dogada� z�w�a�cicielami barek, holownik�w i��odzi, kt�re obecnie spoczywaj� w�mule na dnie kana�u. Je�eli osiad�y na kilu to pestka, najgorzej b�dzie z�tymi, kt�re przewr�ci�y si� do g�ry dnem. My�l� jednak, �e ci faceci zdecyduj� si� na wsp�prac� w�dobrze poj�tym w�asnym interesie.
� S� jakie� ofiary?
� jeden z�moich inspektor�w doni�s� o�wzmo�onej pobudliwo�ci i�nerwowo�ci w�r�d za��g i�w�a�cicieli uszkodzonych jednostek. Poza tym nikomu si� nic nie sta�o.
� Dzi�kuj�. Przekazan� nam wiadomo�� podpisa� cz�owiek lub grupa okre�laj�ca si� mianem FFF i�jak na razie nie wiadomo, co to oznacza. Dzisiejsze zdarzenie mia�o by� �wiadectwem, �e mog� zatopi� ka�d� cz�� naszego kraju poprzez wysadzenie strategicznie umieszczonej tamy. To mia�a by�, ich zdaniem, ma�a demonstracja tak opracowana, by nikt nie ucierpia� i�poci�gaj�ca za sob� mo�liwie jak najmniejsze straty.
� Niewielkie straty! Ma�a skala! � De Jong zn�w zacisn�� pi�ci.
� Zastanawiam si�, co ci dranie uwa�aj� za demonstracj� na du�� skal�.
De Graaf pokiwa� g�ow�.
� Powiedzieli nam dok�adnie, �e celem jest lotnisko Schiphol i��e zalanie go nast�pi dok�adnie o�jedenastej. Ani minuty wcze�niej ani p�niej. Jak wiadomo, panowie, wy�om powsta� dok�adnie o�jedenastej.
Prawd� m�wi�c policja przyj�a t� wiadomo�� jako czyst� kpin� � no, bo niby jaki cz�owiek przy zdrowych zmys�ach mia�by zatapia� lotnisko? By� mo�e ci ludzie widzieli w�swojej akcji jaki� element symboliczny? To w�a�nie tu, gdzie obecnie znajduje si� Schiphol, holenderska flota pokona�a hiszpa�sk� Armad�. Kpina, czy te� nie, ale sprawdzili�my dok�adnie �cian� kana�u po obu stronach p�nocnej tamy. Nie znale�li�my jednak �adnych �lad�w przygotowa� do wysadzenia tamy.
Uznali�my wi�c, �e by� to po prostu kiepski �art. � De Graaf wzruszy� ramionami. � Jak si� okaza�o FFF nie maj� zwyczaju �artowa�.
Zwr�ci� si� do m�czyzny siedz�cego po lewej:
� Peter, mia�e� chyba do�� czasu do namys�u? � po czym doda�: � Przepraszam panowie, ten d�entelmen tutaj to porucznik Peter Van Effen. Opr�cz tego, �e jest porucznikiem, jest r�wnie� moim zast�pc� i�specem w�dziedzinie materia��w wybuchowych. A�za swoje grzechy dowodzi policyjn� grup� sapersk�. Wiesz ju�, jak to zrobili?
Peter Van Effen, �redniego wzrostu, barczysty i�ze sk�onno�ci� do tycia stanowi� typ cz�owieka nie rzucaj�cego si� w�oczy. Mia� trzydzie�ci par� lat, g�ste ciemne w�osy i�czarny w�sik. Og�lnie sprawia� wra�enie znudzonego i�nie wygl�da� na detektywa, tym bardziej detektywa w�randze porucznika; po prawdzie to w�og�le nie wygl�da� na gliniarza. Wielu ludzi, obecnie w�wi�kszo�ci pensjonariuszy holenderskich wi�zie�, zastanawia�o si� nieraz, jak mogli tak si� zasugerowa� pierwszym wra�eniem i�jak to si� na nich zem�ci�o.
� Nie musia�em si� d�ugo zastanawia�. M�dry cz�owiek po szkodzie.
Dopiero teraz wida�, jak �atwo by�o tego dokona�, ale i�tak nic by�my nie mogli na to poradzi�. Niemal na pewno dwie �odzie przycumowa�y burtami u�p�nocnego brzegu; trafia si� to rzadko, ale nie jest zabronione, zreszt� ka�demu mo�e si� przytrafi� awaria silnika. Przypuszczam jednak, �e te �odzie zosta�y skradzione i�nietrudno b�dzie odnale�� ich w�a�cicieli. Tak wi�c obie �odzie zosta�y przycumowane przy brzegu tak, by zostawi� nieco przestrzeni dla p�etwonurk�w, kt�rzy za�atwili reszt�. Musieli zrobi� to noc�, przy zapalonych silnych �wiat�ach na pok�adzie tak, by wszystko, co znajduje si� poni�ej poziomu okr�nicy, by�o skryte w�ciemno�ciach. Na pewno u�yli �widr�w i�to takich, jakich u�ywa si� przy szybach naftowych, ale znacznie mniejszych i�nie pracuj�cych w�pionie a�w poziomie. By�y one zasilane z�generatora lub akumulatora, bo silniki dieslowskie i�benzynowe s� zbyt ha�a�liwe. Dla specjalisty, a�w rejonie Morza P�nocnego s� ich setki, to po prostu dziecinnie �atwa operacja. Wywiercony zosta� otw�r g��boki na jakie� p� metra; mo�na mie� pewno��, �e dok�adnie wymierzyli i�sprawdzili grubo�� �cian, nast�pnie wype�nili go materia�em wybuchowym, by� mo�e zwyk�ym dynamitem lub TNT. Jednak s�dz�, �e prawdziwy ekspert wykorzysta�by �adunki z�amatolu. Potem na pewno pod��czyli jeszcze elektryczny zapalnik, nic skomplikowanego � wystarczy� zwyk�y budzik, zamaskowali otw�r warstw� szlamu i�b�ota po czym spokojnie odp�yn�li.
� Prawie uwierzy�em, �e to pan osobi�cie zaplanowa� t� operacj�
� odezwa� si� Van der Kuur. � A�wi�c tak to przeprowadzili�
� Tak ja bym to przeprowadzi�, a�oni poza drobiazgami zrobili to samo. Po prostu tak jest najpro�ciej � Van Effen spojrza� na de Graafa.
� Mamy przeciw sobie grup� specjalist�w, a�ich dow�dca nie jest szale�cem. Znaj� si� na kradzie�ach �odzi, wiedz� jak ich u�ywa�, gdzie ukra�� specjalne �widry i�jak si� nimi pos�ugiwa�, a�ponadto s� w�dobrej komitywie z�materia�ami wybuchowymi. To nie s� d�ugow�osi krzykacze protestuj�cy na niezliczonych demonstracjach i�manifestacjach � to zawodowcy. Prosi�em ju� o�wyszukanie zg�osze� zar�wno wytw�rc�w, jak i�handlarzy o�kradzie�y specjalistycznego sprz�tu oraz o�dostarczenie mi informacji o�kradzie�ach �odzi w�tej okolicy w�ci�gu paru ostatnich dni.
� Co� jeszcze? � spyta� de Graaf.
� Nic. Nie mamy �adnych poszlak.
De Graaf skin�� g�ow� i�spojrza� na trzyman� w�d�oni kartk�. � Wiadomo�� od tajemniczej organizacji FFF. Nie podaj� powodu, dla kt�rego dokonaj� tego sabota�u. Po prostu ostrzegaj�, aby o�jedenastej przed po�udniem nikt nie znajdowa� si� na p�ycie lotniska, jak te� by mo�liwie wszystkie samoloty opu�ci�y lotnisko, jako �e niepotrzebne zniszczenia nie s� wkalkulowane w�ich plany dzia�ania. Zaskakuj�ca uprzejmo��. Jeszcze dziwniejszy by� telefon do ciebie, Jon � o�dziewi�tej rano, nakazuj�cy ci natychmiastow� ewakuacj� wszystkich maszyn z�p�yty lotniska. Rzecz jasna � r�wnie� t� informacj� przyj�li�my z�przymru�eniem oka. Czy rozpozna�by� ten g�os, Jon?
� Na pewno nie. To by�a m�oda dziewczyna m�wi�ca po angielsku.
Dla mnie one wszystkie m�wi� jednakowo. � De Jong uderzy� pi�ci� w�st�. � Nawet nie podali nam powodu tej cholernej akcji. Co oni przez to osi�gn�li? Nic. Kompletnie nic. Powtarzam, �e za to mo�e by� odpowiedzialny tylko kto� psychicznie niezr�wnowa�ony�
� Nie zgadzam si� � odpar� Van Effen. � S� r�wnie normalni jak pan i�ja. Osoby o�zachwianej r�wnowadze psychicznej nie mog�yby przeprowadzi� r�wnie skomplikowanej operacji. To nie s� szaleni terrory�ci podk�adaj�cy bomby w�zat�oczonych supermarketach. Oni nie chc�, jak wida�, nara�a� �ycia niewinnych ludzi ani ich maj�tku, jak to udowodnili w�dw�ch odr�bnych ostrze�eniach. Wariaci si� tak nie zachowuj��
� No to kto jest odpowiedzialny za �mier� trzech os�b na pok�adzie tego fokkera podczas jego nieudanego startu dzi� rano?
� Oni, ale najwy�ej po�rednio. Kto� m�g�by powiedzie�, �e to pa�ska wina. Gdyby�my powa�nie potraktowali ich wiadomo��, toby nie otrzyma� zezwolenia na start i�to dok�adnie o�jedenastej. Pan wyda� t� decyzj�. Rzecz jasna, sabota�y�ci upewnili si�, �e regularne loty pasa�erskie nie odlatuj� ani nie l�duj� o�tej godzinie. Fokker by� samolotem prywatnym nale��cym do niemieckiego przemys�owca i�nie by�o go na li�cie odlot�w. Nazwijmy t� tragedi� zwyk�ym zbiegiem okoliczno�ci, wol� bosk�, pechem � jak pan chce. W�zasadzie nikt nie jest odpowiedzialny za t� tragedi�.
De Jong b�bni� palcami po stole.
� Je�eli tak im zale�a�o, aby nikt nie zgin��, jak pan twierdzi, to dlaczego nie op�nili eksplozji, skoro na pewno zobaczyli ludzi wchodz�cych na pok�ad samolotu.
� Po pierwsze � nie wiemy, czy ich widzieli, po drugie � na pewno nie mogli nic zrobi�. Gdyby mieli detonator sterowany radiem to inna sprawa, ale, jak ju� m�wi�em, mechanizm najprawdopodobniej by� zegarowy. Mo�na go zatrzyma� tylko rozbrajaj�c �adunek, a�to by wymaga�o czasu, u�ycia p�etwonurk�w itp. A�to, co si� dzia�o na lotnisku, by�o kwesti� minut.
Na czole de Jonga pojawi�y si� kropelki potu.
� Mogli nas ostrzec telefonicznie.
Van Effen przygl�da� mu si� przez chwil� po czym spyta�:
� Czy pan powa�nie potraktowa� ostrze�enie, kt�re przekazali panu rano?
De Jong nie odpowiedzia�.
� Powiedzia� pan, �e sabota�y�ci nic nie zyskali poprzez swoj� akcj�. Wiem, �e jest pan wstrz��ni�ty, ale chyba nie jest pan naiwny? Jasne, �e zyskali � i�to du�o. Przede wszystkim przewag�, wprowadzaj�c atmosfer� strachu i�niepewno�ci � a�atmosfera ta b�dzie si� pog��bia� z�godziny na godzin�. Je�eli uderzyli raz, to czemu by nie mieli zrobi� tego ponownie? Pytanie tylko kiedy i�gdzie. Najwa�niejsze za� pytanie, jakie si� obecnie nasuwa, brzmi: dlaczego? Dlaczego post�puj� tak, jak post�puj�? � Spojrza� na de Graafa. � Chc� nas z�ama� i�trzyma� w�niepewno�ci do ko�ca. To znana forma szanta�u i�my�l�, �e i�tym razem odniesie skutek. S�dz�, �e ju� wkr�tce zn�w us�yszymy o�FFF, ale nie o�ich ��daniach ani motywach ich post�powania. To specyficzny rodzaj wojny psychologicznej: prze�ladowany powoli si� za�amuje trac�c poczucie w�asnego bezpiecze�stwa. Tak walczono w�dawnych czasach � ju� w��redniowieczu � oczywi�cie przy u�yciu �wczesnych �rodk�w. Ofiara ma czas na u�wiadomienie sobie w�asnej bezradno�ci, a�to doprowadza do za�amania i�bezwolnego poddania si� cudzej woli.
� Najwyra�niej zna si� pan na mentalno�ci przest�pc�w � westchn�� de Jong.
� Troszeczk� � u�miechn�� si� Van Effen. � Z�drugiej strony nie pr�bowa�bym panu doradza�, jak zarz�dza� lotniskiem.
� Chyba czego� nie zrozumia�em?
� To proste. Van Effen uwa�a, �e ka�dy powinien si� w�czym� specjalizowa� � odpar� de Graaf � jest autorem ksi��ki o�psychologii przest�pc�w, przyznaj�, �e nigdy jej nie czyta�em. A�wi�c Peter, uwa�asz, �e FFF skontaktuje si� z�nami, ale nie po to, by wyja�ni� nam cel swego dzia�ania? Wi�c po co? Kiedy i�gdzie? �eby przekaza� nam wiadomo�� o�maj�cej nast�pi� kolejnej� demonstracji?
� Oczywi�cie.
Cisz�, jaka zapad�a, przerwa�o wej�cie kelnera.
� Telefon, sir � rzek� do de Jonga. � Czy jest tu pan Van Effen?
� To ja. � Van Effen i�kelner wyszli.
Porucznik wr�ci� po minucie.
� To sier�ant. Dwaj m�czy�ni donie�li o�kradzie�y �odzi. Sier�ant nie uwa�a� tego za tak wa�ne, by nas o�tym zawiadamia�, co zreszt� zrozumia�e. �odzie w�a�nie si� znalaz�y, jedn� z�nich porwano nawet z�w�a�cicielem. Zagoni�em daktyloskop�w do roboty. Natomiast my utniemy sobie kr�tk� pogaw�dk� z�w�a�cicielami �odzi � mieszkaj� o�kilometr st�d.
� Obiecuj�cy �lad, tak?
� Nie s�dz�.
� Zgadzam si� z�panem. Od czego� jednak trzeba zacz��. No to do roboty.
W tej samej chwili zn�w pojawi� si� kelner.
� jeszcze jeden telefon, tym razem do pana pu�kownika.
De Graaf wr�ci� b�yskawicznie.
� Jon, masz tu jak�� stenotypistk�?
� Oczywi�cie. Jan?
� S�ucham � m�oda blondynka przy s�siednim stoliku zerwa�a si� na nogi.
� S�ysza�a�, co powiedzia� pu�kownik?
� Tak, sir. S�ucham.
� Przepisz mi szybko tre�� tej nagranej rozmowy telefonicznej. Peter, czy ty dorabiasz czasem jako jasnowidz?
� Zn�w FFF?
� Oczywi�cie. To by� zwyk�y anonimowy telefon do redakcji gazety.
Wydawca by� na tyle sprytny, �e zdo�a� na czas w��czy� magnetofon, ale w�tpi�, aby to w�czym� pomog�o. S�abo nagrane i�do�� d�ugie, a�ja nie jestem dobrym stenotypist�. Musimy troch� poczeka�.
Po jakich� czterech minutach dziewczyna wr�ci�a i�wr�czy�a de Graafowi kartk� maszynopisu. Podzi�kowa� jej, spojrza� na papier i�rzek�:
� Dzisiejsza akcja wydaje si� stanowi� ich motto. A�to o�wiadczenie jest wyra�nym przyk�adem arogancji i�bezczelno�ci. Zobaczmy, co nam tu powiedzieli.
� By� mo�e nast�pnym razem odpowiedzialni obywatele Amsterdamu b�d� s�ucha� tego, co si� do nich m�wi i�wykonywa� to, co si� im ka�e. To, co si� sta�o, jest skutkiem niewiary w�nasze s�owa. Za t� tragedi� odpowiedzialny jest osobi�cie pan de Jong, dyrektor lotniska, kt�ry zignorowa� nasze ostrze�enie. �a�ujemy niepotrzebnej �mierci trzech pasa�er�w na pok�adzie samolotu fokker friendship, ale nie na nas spada odpowiedzialno�� za ich zgon. Nie byli�my w�stanie zapobiec eksplozji. � De Graaf przerwa� i�spojrza� na Van Effena. � Ciekawe, nie?
� I�to bardzo. A�wi�c mieli obserwatora. Nigdy go nie odnajdziemy.
M�g� by� na lotnisku po�r�d setek ludzi lub te� znajdowa� si� gdzie� w�pobli�u, zaopatrzony w�dobr�, silnie powi�kszaj�c� lornetk�. To nas jednak nie interesuje. Czterej m�czy�ni, kt�rzy wynosili najbardziej poszkodowanych pasa�er�w nie wiedzieli, czy ludzie z�fokkera prze�yli wypadek, czy te� zgin�li na miejscu. Fakt faktem � na miejscu zgin�o dw�ch z�nich, zgon trzeciego stwierdzi� dopiero lekarz. Sk�d FFF dowiedzia�o si� o�tym? Ani doktor, ani ci czterej m�czy�ni udzielaj�cy pierwszej pomocy nie wchodz� w�rachub�. Opr�cz nich jedyni ludzie, kt�rzy wiedz� o�tych trzech �miertelnych ofiarach, znajduj� si� w�tym pomieszczeniu. � Van Effen spokojnie przyjrza� si� trzem kobietom i�szesnastu m�czyznom siedz�cym przy sto�ach w�kantynie i�zwr�ci� si� do de Jonga:
� Mamy w�tym gronie kapusia. Wr�g podrzuci� nam do obozu szpiega. Zastanawiam si�, kto to mo�e by�.
� W�tym gronie? � De Jong by� wyra�nie zdegustowany.
� Chyba nie musz� powtarza� rzeczy oczywistych?
De Jong spojrza� na swoje d�onie zaci�ni�te na stole.
� Nie, oczywi�cie, �e nie. Ale oczywi�cie, c� � znajdziemy tego typka. Wy znajdziecie.
� Chodzi o�rutynowe �ledztwo? Zbadanie, co robi�a ka�da z�tych os�b po tym jak fokker roztrzaska� si� na p�ycie lotniska? Czy kt�ry� z�nich gdzie� telefonowa�? Oczywi�cie � mo�na to zrobi�, ale nie s�dz�, �eby�my zdo�ali odkry� co� ciekawego.
� Jak to? Jak mo�e pan by� z�g�ry pewny swego niepowodzenia?
� Bo porucznik jest do�wiadczonym policjantem � odpar� de Graaf.
� To nie s� amatorzy i�nie nale�y ich lekcewa�y�, prawda Peter?
� Tak. To spryciarze.
De Jong spojrza� na obu m�czyzn.
� Chyba nie rozumiem�
� To proste � wyja�ni� de Graaf. � Nie musieli nas informowa�, �e wiedz� o�zabitych. Zrobili to celowo. Rzecz jasna przewidzieli, �e domy�limy si�, sk�d dowiedzieli si� o�tych trzech �miertelnych ofiarach.
Z pewno�ci� odgadli te�, �e porucznik dojdzie do wniosku, �e maj� tu swojego informatora. I�przewidzieli tak�e, �e sprawdzimy, czy kto� z�tu obecnych gdzie� dzwoni� � a�wi�c z�ca�� pewno�ci� ju� teraz mog� panu powiedzie�, �e nikt z�nich nigdzie nie telefonowa�. Wiadomo�� zosta�a przekazana osobie znajduj�cej si� w�tym budynku, ale nie w�tym pokoju i�dopiero ta osoba wykona�a odpowiedni telefon. Obawiam si�, Jon, �e mamy do czynienia z�jeszcze jedn�, a�nawet kilkoma wtyczkami. Oczywiste jest, �e ca�a nasza rozmowa zostanie streszczona. Sprawdzimy naturalnie to, o�czym m�wili�my, ale to i�tak nic nam nie da.
� Zastanawiam si�, po co im to wszystko potrzebne � stwierdzi� de Jong. � Po co si� a� tak wysilaj�. Przecie� niczego nie osi�gn�li.
� Przede wszystkim pogarsza to nasze samopoczucie psychiczne. Poza tym udowadniaj�, �e mog� przedosta� si� w�szeregi ka�dej ochrony wed�ug w�asnego uznania. A�to oznacza, �e nale�y ich traktowa� powa�nie. Daj� te� do zrozumienia, �e s� �wietnie zorganizowani i�chc�, �eby�my przekonali si�, �e mog� dokona� wszystkiego, co tylko sobie zaplanuj�. Wr��my jeszcze do ich ostatniego ostrze�enia: �Jeste�my pewni, i� Holendrzy ju� wkr�tce przekonaj� si�, stoj�c twarz� w�twarz ze zdecydowanym na wszystko przeciwnikiem, �e s� najbardziej bezbronnym narodem �wiata i�to rzuci ich na kolana. Morze nie jest waszym wrogiem. Wrogiem jeste�my my, za� morze jest naszym sprzymierze�cem. Nie musimy chyba przypomina�, �e Holandia posiada ponad tysi�c trzysta kilometr�w tam morskich. Cornelius Rijpma, Przewodnicz�cy Organizacji Polder�w Morskich w�Leeuvarden we Friesland stwierdzi� przed paroma miesi�cami, �e tamy na tym terenie to zwyk�a warstwa piasku i�je�li przyjdzie wi�kszy sztorm, na pewno zdo�a je prze�ama�. Mia� na my�li sztorm taki, jak w�tysi�c dziewi��set pi��dziesi�tym trzecim roku, podczas kt�rego po przerwaniu tam zgin�o tysi�c osiemset pi��dziesi�t os�b. Nasze informacje dostarczone przez Rijkswaterstaat pozwalaj� nam twierdzi�, �e�
� Co takiego? Czy ci dranie sugeruj�, �e wyci�gn�li od nas te informacje? � krzykn�� czerwony jak burak Van der Kuur. � Niemo�liwe!
� Niech mi pan pozwoli sko�czy�. Nie rozumie pan, �e zn�w u�yli tej samej techniki, by zasia� zw�tpienie i�demoralizacj�? To, �e wiemy o�ich kontaktach z�lud�mi st�d, nie musi wcale oznacza�, �e i�u nas maj� swoje wtyczki. Do rzeczy!� ���e wystarczy sztorm o�sile siedem dziesi�ciu procent mocy sztormu z�tysi�c dziewi��set pi��dziesi�tego trzeciego roku, aby przerwa� tamy. Pan Rijpma m�wi� o�tamach ods�oni�tych. W�Holandii z�tych tysi�ca trzystu kilometr�w tam trzysta kilometr�w znajduje si� w�stanie krytycznym. Przewiduje si�, �e w�najlepszym razie bez nale�nej im konserwacji wytrzymaj� najwy�ej ze dwana�cie lat. Wszystko co chcemy zrobi�, to po prostu uprzedzi� nieuniknione�.
De Graaf przerwa� i�rozejrza� si� woko�o. W�kantynie zapanowa�a grobowa cisza. Tylko dw�ch ludzi patrzy�o w�jego kierunku, pozostali spogl�dali przed siebie. Nietrudno by�o odgadn��, �e ani jedni, ani drudzy nie byli zadowoleni z�tego, co us�yszeli.
�Tamy nie mog� zosta� naprawione z�powodu braku funduszy.
Wszystkie pieni�dze obecnie i�w najbli�szej przysz�o�ci b�d� poch�anianie przez budow� East Scheldt � falochronu stawianego w�zatoce Morza P�nocnego � b�d�cego ostatnim odcinkiem planu Delta maj�cego na celu usuni�cie zagro�enia stwarzanego przez to morze. Koszty s� zastraszaj�co wysokie, a�dodaj�c do tego stopie� inflacji � wynios� one z�pewno�ci� oko�o dziewi�ciu miliard�w gulden�w, a�chodz� s�uchy, �e i�to nie wystarczy. Projekt m�wi o�sze��dziesi�ciu trzech �luzach umieszczonych pomi�dzy olbrzymimi osiemnastotysi�cznotonowymi, wolno stoj�cymi, betonowymi filarami. Dysydenccy eksperci obawiaj� si�, �e morze jest w�stanie przesun�� s�upy, zablokowa� mechanizmy wr�t i�w sumie obr�ci� w�perzyn� ca�� inwestycj�. Wystarczy�oby przesuni�cie s�up�w o�dwa centymetry. Prosz� spyta� o�to pana Van der Kuura.�
De Graaf uni�s� wzrok. Van der Kuur sta� trz�s�c si� z�w�ciek�o�ci.
� To oszczerstwo! K�amstwo! Fa�sz! Kalumnie! K�amstwo i�jeszcze raz k�amstwo!
� Jest pan specjalist� i�powinien pan to wiedzie�, nie ma wi�c powod�w do z�o�ci. Czy�by ci dysydenci, o�kt�rych wspomina FFF, nie byli r�wnie� specjalistami?
� Dysydenci. Kilku niezadowole�c�w z�odpowiednimi papierami. �aden z�nich nie ma za sob� do�wiadcze� praktycznych.
� A�czy w�tym przypadku jest kto�, kto ma takie do�wiadczenie? � spyta� Van Effen. � Tama na East Scheldt ma by� przecie� wzniesiona sposobem eksperymentalnym.
Uni�s� d�o�, gdy zobaczy�, �e Van der Kuur zamierza co� powiedzie�.
� Przepraszam, to faktycznie niewa�ne. Wa�ne jest to, �e w�FFF jest kto�, kto zna si� na praktycznym zastosowaniu psychologii. Najpierw siej� zw�tpienie, przera�enie, niezgod� w�Schiphol, potem roznosz� je na ca�e Rijkswaterstaat, a�teraz chc�, aby to przenikn�o na ca�y kraj.
Telewizja, radio i�prasa odgrywaj� tu niebagateln� rol�. Wiele osi�gn�li w�naprawd� kr�tkim czasie. Trzeba zacz�� bra� ich powa�nie i�uzna� za wspania�ych strateg�w, cho� z�pewno�ci� pozbawionych ludzkich uczu�. S�dz�, �e zdrajca w�naszej gromadce przeka�e im jak najszybciej t� refleksj�.
� Oczywi�cie � rzek� de Graaf. � My�l� te�, �e zrozumia� ju�, �e i�tak nie zdo�a pozna� naszych plan�w. No c�, panie i�panowie, uwa�am, �e powinienem doczyta� wiadomo�� FFF do ko�ca. Oto ostatni akapit pe�en tego, o�czym w�a�nie m�wi� porucznik: strachu, niezgody, zw�tpienia i�tym podobnie.
�Aby zademonstrowa� wasz� bezsilno�� oraz potwierdzi� fakt, �e jeste�my w�stanie uderzy� w�ka�dy wybrany przez nas rejon Holandii, o�wiadczamy, �e dzi� o�czwartej trzydzie�ci po po�udniu wysadzimy tam� morsk� w�Texel��
� Co takiego? � wykrzykn�o naraz z�p� tuzina os�b.
� Mnie to r�wnie� wzburzy�o. Zrobi� co zamierzaj�, nie w�tpi� w�to. Brinkman � rzek� do m�odego policjanta � po��cz si� z�biurem.
Lepiej, �eby ludzie na wyspie wiedzieli, co ich czeka. Panie Van der Kuur, niech pa�scy ludzie wraz ze sprz�tem b�d� w�pogotowiu.
�To nie powinna by� du�a �demonstracja�� � tak pisz�. � �Lepiej jednak, �eby ludzie z�Oosterend i�De Waal przygotowali �odzie albo weszli na poddasza i�wy�sze pi�tra. Uszkodzenia tamy powinny by� stosunkowo niewielkie. Wiemy, �e te nazwy dadz� wam do my�lenia i�z pewno�ci� b�dziecie chcieli odnale�� i�rozbroi� pod�o�one tam �adunki wybuchowe. Ostrzegamy was przed tym.�
� To wszystko? � spyta� Van der Kuur.
� Tak.
� �adnego wyja�nienia? �adnych ��da�? Nic?
� Kompletnie nic.
� Nadal uwa�am, �e to banda maniak�w.
� A�moim zdaniem jest to dobrze zorganizowana grupa sprytnych przest�pc�w, kt�ra po prostu chce nas �urobi�. Nie martwi�bym si� o�wyja�nienia � otrzymamy je w�swoim czasie, to znaczy wtedy, gdy oni uznaj�, �e jest to odpowiednia pora. Jak na razie, nic wi�cej nie wymy�limy � co najwy�ej to, �e nic ju� wi�cej nie da si� wymy�li�.
Do zobaczenia, panie de Jong, mam nadziej�, �e jutro lotnisko zn�w zacznie funkcjonowa�. Oczywi�cie tylko nieformalnie, bo uporz�dkowanie p�yty potrwa jeszcze par� dni, ale ile potrzeba czasu na wymian� elektroniki nawet nie pr�buj� zgadywa�.
Wychodz�c, Van Effen da� znak de Graafowi i�upewniwszy si�, �e nikt go nie mo�e pods�ucha�, szepn��: � Chcia�bym przyczepi� ogony paru ludziom znajduj�cym si� w�tym pomieszczeniu.
� Nie tracisz, jak wida�, czasu. Ale najwyra�niej masz swoje powody�
� Obserwowa�em ich, gdy czyta� pan tekst o�zamierzonym zniszczeniu tamy w�Texel. Wszyscy byli wstrz��ni�ci t� wiadomo�ci� opr�cz dw�ch m�czyzn. Ci dwaj po prostu patrzyli na pana. Mo�e nie zareagowali, bo tre�� wiadomo�ci do nich nie dotar�a, ale nie s�dz�, aby tak by�o. Bardziej prawdopodobne jest, �e ju� wcze�niej znali tre�� wiadomo�ci i�wiedzieli, jaki b�dzie nast�pny cel�
� Chwytasz si� brzytwy.
� Nie mam wyj�cia, bo faktycznie toniemy.
� Bior�c pod uwag� ilo�� wody, jaka nas otacza i�jak� nam obiecano, mog�em u�y� zr�czniejszej metafory. Kim s� ci dwaj?
� Alfred Van Rees.
� Spec od �luz w�Rijkswaterstaat� To absurd. Znam go od lat. Facet jest uczciwy jak dzie� d�ugi i�szeroki.
� By� mo�e zmienia si� w�Mr. Hyde�a dopiero po zmroku.
� A�ten drugi?
� To Fred Klassen.
� Klassen? To szef ochrony Schiphol. Niemo�liwe!
� Powtarza si� pan. Przypadkiem jest to kolejny pana przyjaciel?
� To wr�cz niemo�liwe. Ma za sob� dwadzie�cia lat nienagannej s�u�by. Szef ochrony � wtyczk�?
� A�dlaczego nie? Chc�c mie� wtyczk� w�du�ej firmie, kogo by pan wybra�?
De Graaf spogl�da� na niego przez d�u�sz� chwil�, ale powstrzyma� si� od komentarza i�bez s�owa wyszed�.
Rozdzia� drugi
Dwaj m�czy�ni, kt�rych �odzie tak bezceremonialnie zosta�y ubieg�ej nocy po�yczone przez FFF, byli szwagrami i�nazywali si� Bakkeren i�Dekker. Pierwszy najwyra�niej flegmatycznie odnosi� si� do ca�ej sprawy, jak i�do tego, �e dot�d nie pozwolono mu sprawdzi�, czy jego ��d� nie dozna�a jakich� uszkodze�. Dekker natomiast szala� z�w�ciek�o�ci. Wydarzenia poprzedniej nocy stre�ci� de Graafowi i�Van Effenowi w�przeci�gu dwudziestu sekund.
� Czy cz�owiek nie mo�e ju� czu� si� bezpieczny w�tym przekl�tym mie�cie? � krzycza� w�ciekle, cho� r�wnie dobrze m�g� to by� jego normalny spos�b prowadzenia konwersacji. � Policja! M�wicie policja! �adnie opiekujecie si� mieszka�cami Amsterdamu! Siedzia�em sobie w��odzi, kiedy nagle tych czterech bandzior�w�
� Chwileczk� � przerwa� Van Effen. � Czy nosili r�kawiczki?
� R�kawiczki! � ma�y, ciemnow�osy i�bardzo znerwicowany m�czyzna spojrza� na� jak na idiot�. � Sta�em si� ofiar� brutalnego napadu, a�wy�
� Pyta�em, czy nosili r�kawiczki.
Co� w�g�osie Van Effena dotar�o do niego, gdy� wida� by�o, �e nieco si� uspokoi�.
� To zabawne, ale rzeczywi�cie mieli r�kawiczki, wszyscy czterej.
Van Effen przywo�a� stoj�cego w�pobli�u sier�anta.
� Bernhard!
� Tak jest, sir. Ka�� daktyloskopom i�� do dom�w. Nic tu po nich.
� Przepraszam, panie Dekker. Niech pan nam teraz o�wszystkim opowie po swojemu. Je�li zauwa�y� pan co� dziwnego i��miesznego, tak�e prosz� nam o�tym powiedzie�.
� Ca�e wydarzenie by�o cholernie dziwne � mrukn�� Dekker.
Stwierdzi�, �e siedzia� sobie spokojnie na w�asnej �odzi, kiedy z�brzegu kto� go nagle zawo�a�. Zapada� ju� zmierzch i�nie jest w�stanie tego kogo� rozpozna�, wie jedynie, �e by� to wysoki m�czyzna. Zapyta�, czy Dekker zechce wynaj�� ��d� na dzisiejsz� noc. Stwierdzi�, �e jest z�wytw�rni filmowej i�chce zrobi� kilka ciekawych uj�� nocnych. Za t� us�ug� zaoferowa� tysi�c gulden�w. Dekker, z�uwagi na kwot� i�por� dnia, uzna� to za do�� dziwne i�odm�wi�. Nast�pn� rzecz�, jak� pami�ta�, by� widok trzech uzbrojonych facet�w, kt�rzy wynurzyli si� z�ciemno�ci. Wyci�gn�li go z��odzi, wpakowali do samochodu i�zawie�li do domu.
� Czy wskaza� im pan drog�? � spyta� Van Effen.
� Czy� pan oszala�?
Patrz�c na Dekkera nie by�o w�tpliwo�ci, �e pr�dzej by sobie odgryz� j�zyk.
� A�wi�c obserwowali pana przez co najmniej dwadzie�cia cztery godziny. Nie zdawa� pan sobie sprawy, �e jest inwigilowany?
� Inwi� co?
� �e pana �ledz�, no �e �azi kto� za panem?
� A�niby kto mia�by �ledzi� zwyk�ego handlarza ryb? Kto by to pomy�la�? No wi�c to by�o tak: wci�gn�li mnie do domu�
� Czy nie pr�bowa� pan ucieczki?
� Czy pan w�og�le wie, co m�wi? � spyta� Dekker z�gorycz�.
� Ciekaw jestem, jak daleko by pan uciek� z�r�koma skutymi na plecach kajdankami.
� Kajdankami?
� Pewno my�la� pan, �e tylko policja u�ywa kajdanek� Wci�gn�li mnie do �azienki, zwi�zali mi nogi lin� skr�con� z�ubra� i�zakleili usta plastrem. Potem zamkn�li drzwi od zewn�trz.
� Nie dali panu �adnych szans?
� �adnych. � Na twarzy ma�ego cz�owieczka pojawi� si� wyraz smutku. � Gdybym nawet zdo�a� wsta�, to i�tak nic by mi to nie da�o. W��azience nie ma okien. A�gdyby nawet by�y � cho� nie wiem, jak m�g�bym tak zwi�zany zbi� szyb� � to przecie� z�zaklejon� g�b� i�tak nie m�g�bym wzywa� pomocy. Trzy czy cztery godziny p�niej � nie wiem jak d�ugo to trwa�o � wr�cili i�uwolnili mnie. Wysoki, chudy facet powiedzia�, �e zostawiaj� na stole kuchennym tysi�c pi��set gulden�w
� tysi�c za wynajem �odzi i�pi��set na pokrycie koszt�w ubocznych.
� A�c� to takiego?
� Sk�d mam wiedzie�. Nie wyja�nili mi tego, tylko po prostu wyszli.
� Widzia� pan, jak odje�d�ali? Jakim samochodem? Mo�e zauwa�y� pan mark� albo numery rejestracyjne wozu?
� Nie widzia�em � odpar� Dekker z�godno�ci� cz�owieka, kt�ry resztk� si� zmusza si� do zachowania spokoju i�cierpliwo�ci. � Je�li powiedzia�em, �e mnie uwolnili, to znaczy tylko, �e otworzyli drzwi do �azienki i�zdj�li mi kajdanki. Przez nast�pnych par� minut by�em zaj�ty zrywaniem z�ust plastra, a�to by�o cholernie bolesne. Wyrwa�em sobie troch� sk�ry odrywaj�c przylepiec z�w�s�w. Potem poku�tyka�em do kuchni, wzi��em n� i�porozcina�em sznury kr�puj�ce kostki. Znalaz�em te� pieni�dze � ale nie chc� ich � wol� przeznaczy� je na jaki� fundusz policyjny. Na pewno zosta�y ukradzione.
Zanim zdo�a�em si� naprawd� uwolni�, po tych typach nie by�o nawet �ladu.
Van Effen zachowywa� dyplomatyczny dystans.
� Bior�c pod uwag� to, co pan przeszed�, panie Dekker, jest pan niezwykle spokojny i�opanowany. Czy m�g�by pan jeszcze opisa� tych ludzi?
� Mieli na sobie p�aszcze przeciwdeszczowe.
� A�twarze? Czy m�g�by pan opisa� ich twarze?
� W�kanale by�o ciemno, w�samochodzie r�wnie�, zreszt� przez ca�y czas mieli na g�owach maski. To znaczy trzej z�nich. Czwarty pozosta� na �odzi.
� Maski z�wyci�ciami na oczy, usta i�nos? � spyta� Van Effen.
� To by�y takie bardziej okr�g�e wyci�cia.
� Czy rozmawiali mi�dzy sob�?
� Nie zamienili ani s�owa. M�wi� wy��cznie ich przyw�dca.
� Sk�d pan wie, �e to by� przyw�dca?
� Bo zwykle przyw�dcy wydaj� rozkazy, prawda?
� Chyba tak. Czy rozpozna�by pan jego g�os?
Dekker zamy�li� si�.
� Nie wiem. By� mo�e� Chyba tak.
� Aha. Czy w�jego g�osie by�o co� dziwnego?
� Tak. Zabawnie m�wi� po holendersku.
� Zabawnie?
� Tak.
� Dobrze czy s�abo?
� Bardzo dobrze. Tak jak komentator radiowy albo spiker telewizyjny.
� Zbyt dok�adna wymowa? Tak jak kto�, kto uczy� si� j�zyka na kursie?
� Tak mi si� wydaje.
� Sk�d m�g�by, pa�skim zdaniem, pochodzi�?
� Nie mam poj�cia. Nigdy nie wyje�d�a�em za granic�. S�ysza�em wielu ludzi m�wi�cych po angielsku i�niemiecku, ale nie znam �adnego z�tych j�zyk�w. Tury�ci zagraniczni raczej nie przychodz� do sklepu rybnego. Moi klienci to przewa�nie sami Holendrzy.
� W�ka�dym razie dzi�kujemy panu. To mo�e si� nam przyda�. Co� jeszcze na temat osoby tego przyw�dcy?
� By� wysoki, bardzo wysoki. Nie trzeba by� dr�galem, �ebym ja musia� na kogo� patrze� w�g�r�, ale nie si�ga�em mu nawet do ramienia. By� wy�szy od pana o�jakie� dwana�cie centymetr�w i�bardzo szczup�y, w�a�ciwie to chudy. Nosi� d�ugi, b��kitny p�aszcz przeciwdeszczowy, kt�ry nie si�ga� mu nawet do kolan i�wygl�da� jak zawieszony na ko�ku.
� W�maskach by�y dziury, a�nie szpary � tak pan powiedzia� � czy widzia� pan jego oczy?
� A�sk�d. Nosi� okulary przeciws�oneczne.
� Okulary przeciws�oneczne? Czy to nie dziwne, �e noc� nosi� okulary przeciws�oneczne?
� A�dlaczego nie? Panie poruczniku, jestem kawalerem i�wiele godzin sp�dzam przed telewizorem. Gangsterzy na filmach zawsze nosz� ciemne okulary. By� mo�e to ich znak rozpoznawczy, bo ja wiem?
� Fakt � Van Effen zwr�ci� si� do szwagra Dekkera. � Rozumiem, �e mia� pan szcz�cie, panie Bakkeren i�unikn�� spotkania z�tymi d�entelmenami?
� �ona obchodzi�a urodziny w�mie�cie. Mogli gwizdn�� ��d�, zwr�ci� j� i�nawet bym tego nie zauwa�y�. Je�li obserwowali Maxa, to na pewno �ledzili tak�e i�mnie i�wiedzieli, �e u�ywam swojej �odzi jedynie podczas weekend�w.
� Chcia�by pan obejrze� �odzie? � porucznik zwr�ci� si� do de Graafa.
� A�my�lisz, �e mo�emy co� znale��?
� Nie s�dz�. By� mo�e dowiemy si� jednak, co robili na pok�adzie.
Za�o�� si�, �e nie zostawili niczego, co mog�oby si� przyda� uczciwemu policjantowi.
� Trudno, najwy�ej stracimy jeszcze par� minut.
Szwagrowie wsiedli do swego samochodu za� obaj policjanci do wozu Van Effena; starego, zdezelowanego peugeota z�mocno podrasowanym silnikiem. Nie mia� �adnych policyjnych oznacze� i�nawet znajduj�ca si� w�nim radiostacja zosta�a starannie ukryta. De Graaf usiad� na skrzypi�cym, niewygodnym fotelu, praktycznie pozbawionym spr�yn.
� Nie �ebym si� skar�y�, Peter, i�wiem, �e na ulicach Amsterdamu znajduj� si� setki podobnych wrak�w; doceniam twoj� potrzeb� anonimowo�ci, ale czy sta�oby ci si� co�, gdyby� wymieni� albo odda� do tapicera przednie siedzenia w�swoim samochodzie?
� Autentyczno�ci nigdy za wiele, ale my�l�, �e to da si� zrobi�. Ciekawi mnie ten chudy dr�gal otoczony grup� milczk�w. Przysz�o mi na my�l, �e je�li ten przyw�dca � jak m�wi o�nim Dekker � jest cudzoziemcem; to by� mo�e jego ludzie r�wnie� s� obcokrajowcami i�milcz� tylko dlatego, �e nie znaj� naszego j�zyka.
� Bardzo mo�liwe. My�la�em o�tym. Dekker stwierdzi�, �e przyw�dca wydawa� rozkazy po holendersku, ale by� mo�e akcja zosta�a przygotowana w�ten spos�b, aby Dekker odni�s� wra�enie, �e gangsterzy s� Holendrami albo rozumiej� po flamandzku. Szkoda, �e on nigdy nie wyje�d�a� za granic�. By� mo�e m�g�by rozpozna� akcent tego faceta.
Sam znam dwa czy trzy j�zyki, ty wi�cej. Czy my na ten przyk�ad byliby�my w�stanie rozpozna� ten akcent?
� Jest szansa. Wiem, o�czym pan my�li, sir. O�ta�mie nagranej w�redakcji gazety i�rozmowie zarejestrowanej przez wydawc�. To kiepski �lad. Wie pan, �e przy po��czeniu telefonicznym tacy ludzie zazwyczaj zmieniaj� g�os. Moim zdaniem zadbali i�o to. Ponadto, czy gdyby�my nawet zdo�ali odkry�, sk�d pochodz�, to czy ten �lad pom�g� by nam ich odnale��? Odpowied� brzmi � nie.
Komisarz zapali� czarne cygaro. Van Effen odkr�ci� czym pr�dzej okno, ale de Graaf nawet nie zwr�ci� na to uwagi.
� Jeste� wprost niezast�pionym pomocnikiem. Poza przypuszczeniami, �e mo�e by� cudzoziemcem, jedyne co o�nim wiemy, to �e jest wysoki i�zbudowany na podobie�stwo zag�odzonych grabi. I��e ma co� z�oczami.
� Z�oczami? Wiemy tylko, �e noc� nosi ciemne okulary. To mo�e znaczy� wszystko albo nic. Mo�liwe, �e to zwyk�y kaprys, albo � jak sugeruje Dekker � oznaczenie wy�szego rang� gangstera. By� mo�e r�wnie�, jak agenci ochrony ameryka�skiego prezydenta, nosi on okulary, by �adna z�os�b, w�r�d kt�rych si� znajduje, nie wiedzia�a na kogo w�danej chwili patrzy. Cz�owiek ten mo�e r�wnie� cierpie� na nyktalopi� � kurz� �lepot�.
� Kurz� �lepot�? To jasne, nyktalopia, ale mi�o by mi by�o, gdyby� Peter o�wieci� mnie w�tej materii.
� To stare s�owo oznacza star� jak �wiat chorob�. Jedno z�niewielu s��w oznaczaj�ce dwa warianty � dwie skrajno�ci tej choroby � po pierwsze �lepot� nocn�, gdy cz�owiek traci wzrok po zmierzchu oraz �lepot� dzienn�, kiedy to chory widzi dok�adnie jedynie noc�. To rzadka choroba, ale jej przypadki zdarzaj� si� do dzi� dnia. Okulary przeciws�oneczne mog� mie� specjalne szk�a korekcyjne.
� Zdaje si�, �e ta choroba wyklucza kilka przest�pczych profesji.
Zar�wno w�amywacz pracuj�cy za dnia, jak z�odziej pracuj�cy noc� nie mogliby dzia�a� skutecznie, gdyby cierpieli na kurz� �lepot�. Wybacz, Peter, ale s�dz�, �e ten go�� nosi okulary z�innych powod�w. Mo�e ma szram� pod okiem, zeza albo charakterystyczny tik? Mo�e ma rozszczepione albo r�nokolorowe spoj�wki. Sk�d wiemy, �e jego spoj�wki nie s� jakie� niezwyk�e, na przyk�ad prawie bia�e? Powodem dla jakiego nasz X�u�ywa okular�w mo�e by� r�wnie� j�czmie� powoduj�cy opuchlizn� wok� oczu albo wytrzeszcz. Sk�d wiemy w�og�le, �e on ma oboje oczu. Mo�e ma tylko jedno oko? W�ka�dym razie s�dz�, �e nosi okulary dlatego, �e bez nich bardzo �atwo m�g�by zosta� rozpoznany.
� Nie pozostaje nam nic innego, jak poprosi� Interpol o�list� wszystkich znanych kryminalist�w cierpi�cych na wady wzroku. Musi ich by� z�dziesi�� tysi�cy. Nawet gdyby ten wykaz zawiera� tylko dziesi�� nazwisk, to i�tak nie na wiele by nam si� przyda�. Prawdopodobnie i�tak ten typ nie figuruje w�kartotece. Mo�na te� poprosi� o�spis przest�pc�w � albinos�w, oni r�wnie� u�yliby okular�w, aby ukry� nietypowy kolor swoich oczu.
� Pan porucznik raczy �artowa� � parskn�� de Graaf. � Peter, mo�esz mie� racj�.
Dekker zatrzyma� sw�j w�z, wi�c i�Van Effen zrobi� to samo. Przy brzegu kana�u znajdowa�y si� dwie �odzie � obie maj�ce po oko�o jedena�cie metr�w d�ugo�ci, z�dwoma kajutami i�otwartym pok�adem dziobowym. Dwaj policjanci weszli na pok�ad �odzi Dekkera. Bakkeren tymczasem wszed� na swoj�, przycumowan� tu� przed �odzi� szwagra.
� Od czego zaczniemy, panowie? � spyta� Dekker.
� Jak d�ugo ma pan t� ��d�? � spyta� de Graaf.
� Od sze�ciu lat.
� No wi�c nie s�dz�, aby�my to my musieli robi� cokolwiek. Po sze�ciu latach musi pan zna� t� ��d� od podszewki. Byliby�my wdzi�czni, gdyby nas pan wyr�czy�. Prosz� poprosi�, aby tak�e i�pa�ski szwagier przeszuka� swoj� ��d�.
Po jakich� dwudziestu minutach obaj m�czy�ni doszli do wniosku, �e �odziom nic nie brakuje opr�cz dw�ch rzeczy � piwa w�puszkach i�paliwa. Ani Dekker ani Bakkeren nie umieli powiedzie�, ilu puszek piwa brakuje, bo ich nie liczyli, ale autorytatywnie stwierdzili, �e z�baku ka�dej z��odzi znikn�o co najmniej po dwadzie�cia litr�w paliwa.
� Dwadzie�cia litr�w ka�dy? � spyta� Van Effen. � Wystarczy�oby im dwa litry na dotarcie do brzegu kana�u przy lotnisku i�z powrotem.
U�yli zatem silnik�w do innych cel�w. Czy mo�e pan otworzy� klap� silnika i�poda� mi latark�?
Van Effenowi wystarczy�o jedynie zerkn�� na akumulator w�maszynowni.
� Czy kt�ry� z�was dw�ch, panowie, u�ywa krokodylowych zacisk�w do zasilania czego� z�akumulatora? Chodzi mi o�spr�ynowe ko�c�wki kabli zasilaj�cych z�takimi ma�ymi, metalowymi z�bkami. Nie? No to kto� u�y� ich ostatniej nocy. Ci faceci musieli po��czy� akumulatory obu �odzi � r�wnolegle lub szeregowo � to bez znaczenia kiedy u�ywa si� transformatora � i�zabrali si� do roboty. St�d strata czterdziestu litr�w paliwa.
� Przypuszczam � dorzuci� Dekker � �e w�a�nie to mia� na my�li ten gangster m�wi�c o�kosztach ubocznych.
� Przypuszczam, �e tak.
De Graaf zaj�� w�a�nie miejsce na skrzypi�cym i�pozbawionym spr�yn siedzeniu zdezelowanego peugeota, kiedy rozleg� si� brz�czyk telefonu. Porozmawia� chwil�, po czym od�o�y� s�uchawk� do schowka.
� Tego si� w�a�nie obawia�em � mrukn��. � Minister chce, �ebym polecia� z�nim do Terel, razem zreszt� z�po�ow� rz�du, je�li go dobrze zrozumia�em.
� Dobry Bo�e! Z�t� band� sierot? A�co oni tam maj� do roboty? B�d� w�azili wszystkim w�drog�, zadawali krety�skie pytania i�absolutnie na nic si� nie przydadz�, ale z�drugiej strony maj� du�� wpraw� w�takim post�powaniu. Wydaje mi si�, �e po prostu lubi� widowiska.
� Poruczniku Van Effen! M�wi pan o�wybranych demokratycznie ministrach Korony � mia�o to brzmie� jak reprymenda, ale w�g�osie de Graafa brak�o przekonania.
� To banda niekompetentnych, bezu�ytecznych pr�niak�w. Gdyby uwa�niej im si� przyjrze�, doszed�by pan do wniosku, �e nie s� warci pa�skiego g�osu w�wyborach. Jestem pewien, �e w�g��bi duszy podziela pan moje zdanie, sir. A�poza tym mo�e by� z�nimi zabawnie.
De Graaf spojrza� na Van Effena.
� Nie chcia�by� polecie� ze mn�, Peter?
� Raczej nie. Mam jeszcze co� do zrobienia.
� A�ja to nie? � spyta� ponuro de Graaf.
� Tak, ale ja jestem zwyk�ym gliniarzem. Pan jest