9882

Szczegóły
Tytuł 9882
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

9882 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 9882 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 9882 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

9882 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Jack London MARTIN EDEN Prze�o�y� Zygmunt Glinka Ksi��ka i Wiedza Warszawa 1988 Tytu� orygina�u Martin Eden Ok�adk� projektowa�a Anna Malanowska Redaktor techniczny Krzysztof Krempa Korektorzy: Halina Kulczycka Ma�gorzata Prorok WYDAWNICTWO �KSI��KA I WIEDZA" Robotnicza Sp�dzielnia Wydawnicza �Prasa�Ksi��ka�Ruch" Warszawa, marzec 1988 r. Wydanie XIII Nak�ad 199.650+350 egz. Obj. ark. Wyd. 23,5 Ob], ark druk. 22 Papier offsetowy kl. V, 70 g rola 61 cm Oddano do sk�adania 23 stycznia 1988 r. Podpisano do druku 2 marca 1988 r. Druk uko�czono w marcu 1988 r. Sk�ad wykonano w systemie CRT w �KiW" Diapozytywy wykona�y Zak�ady Wkl�s�odrukowe w Warszawie ul Okopowa 58/72 Druk i opraw�, wykona�y Opolskie Zak�ady Graficzne im. Jana �angowskiego w Opolu ul. Niedzia�kowskiego 8�12 Zam. nr 147/88, K-12 Dwana�cie tysi�cy siedemset �sma publikacja �KiW" Niechaj mi �ycie wulkanem wybucha I winem perli si� jak pe�ny kru� � By�em nie widzia�, jak przybytek ducha W pr�chna upiorny rozwiewa si� kurz� (Prze�o�y� Z. Glinka) I Pierwszy z id�cych przekr�ci� klucz w zamku, otworzy� drzwi i wszed� do domu, wprowadzaj�c za sob� m�odego ch�opaka, kt�ry niezgrabnie zdj�� czapk�. Mia� on na sobie pospolit� odzie� przesycon� zapachem morza i razi� sw� obecno�ci� w przestronnym przedpokoju, w kt�rym si� znalaz�. Nie wiedzia�, co ma zrobi� z czapk�, i ju� mia� wepchn�� j� do kieszeni kurtki, gdy odebra� mu j� towarzysz. Zrobi� to spokojnie i naturalnie, za co m�ody niezdara by� mu bardzo wdzi�czny. Rozumie � pomy�la� sobie. � Dopomo�e mi przebrn�� jako� przez to wszystko. Kroczy� tu� za swym przewodnikiem, ko�ysz�c ramionami i bezwiednie rozstawiaj�c szeroko nogi, jak gdyby r�wna posadzka wznosi�a si� i opada�a w takt porusze� morskiej fali. Obszerne pokoje zdawa�y si� zbyt w�skie jak na jego zataczaj�cy si� ch�d, w g��bi duszy za� odczuwa� l�k, by jego barczyste ramiona nie zderzy�y si� z obramowaniem drzwi lub nie zmiot�y na ziemi� drobiazg�w rozstawionych na niskiej p�eczce nad kominkiem. Rzuca� si� to w jedn�, to w drug� stron� po�r�d najr�niejszych przedmiot�w, mno��c niebezpiecze�stwa, kt�re w rzeczywisto�ci istnia�y jedynie w jego wyobra�ni. Pomi�dzy wielkim fortepianem a stoj�cym po�rodku pokoju sto�em, na kt�rym pi�trzy�y si� stosy ksi��ek, miejsca by�o dosy� dla p� tuzina id�cych obok siebie os�b, mimo to jednak on wkroczy� tam z trwog�. Jego ci�kie ramiona zwisa�y lu�no wzd�u� cia�a. Nie wiedzia�, co z nimi zrobi�, kiedy za� w podnieceniu przywidzia�o mu si�, �e jedno z ramion mo�e zwali� ksi��ki le��ce na stole, odskoczy� w bok jak sp�oszony ko�, o ma�o nie wpadaj�c na krzese�ko przy fortepianie. Spogl�daj�c na swobodn� postaw� id�cego przed nim towarzysza, po raz pierwszy zda� sobie spraw�, �e porusza si� inaczej ni� przeci�tni ludzie. �wiadomo�� w�asnej niezr�czno�ci przyprawi�a go o wstyd. Pot w drobnych kropelkach wyst�pi� mu na czo�o. Zatrzyma� si� wi�c i chustk� wytar� ogorza�� twarz. � Poczekaj no, Arturze, m�j kochany � rzek�, usi�uj�c ukry� niepok�j pod niefrasobliwym tonem. � Nieco tego za wiele dla twego uni�onego s�ugi. Pozw�l mi och�on��. Wiesz dobrze, �e nie chcia�em tu przyj��, a z pewno�ci� twoja rodzina te� si� nie pali do mnie. � Ale� wszystko w porz�dku � brzmia�a uspokajaj�ca odpowied�. � Nie powiniene� si� nas obawia�. Jeste�my skromnymi lud�mi. O, list do mnie. Zawr�ci� do sto�u, rozdar� kopert� i zacz�� czyta�, daj�c go�ciowi czas na odzyskanie r�wnowagi. Go�� zrozumia� to i oceni� nale�ycie. Mia� dar podzielania uczu� innych ludzi i �yczliwego ich rozumienia; pod powierzchownym zak�opotaniem ten koj�cy proces toczy� si� nieprzerwanie. Obtar� do sucha zroszone czo�o i rozejrza� si� dooko�a z opanowan� twarz�, cho� w oczach tkwi� wyraz w�a�ciwy dzikim zwierz�tom, kt�re l�kaj� si� wpadni�cia w potrzask. Otoczony by� nieznanym, odczuwa� obaw� przed tym, co mo�e si� zdarzy�, nie wiedzia�, co mu wypada czyni�, a u�wiadamiaj�c sobie niezgrabno�� swego chodu i zachowania, ba� si�, �e i pod innymi wzgl�dami oka�e si� r�wnie niezr�czny. By� nies�ychanie wra�liwy, beznadziejnie zmieszany, ubawione za� spojrzenie, jakie tamten rzuci� na� nieznacznie sponad listu, odczu� niczym pchni�cie sztyletem. Widzia� to spojrzenie, lecz nie da� tego pozna� po sobie, jako i� jedn� z rzeczy, kt�rych zd��y�o nauczy� go �ycie, by�o utrzymywanie w karbach w�asnych odruch�w. Tym bardziej sztylet ten godzi� w jego dum�. Przeklina� sam siebie za to, �e da� si� tu zwabi�, a jednocze�nie postanowi�, �e skoro ju� przyszed�, wytrwa do ko�ca. Rysy jego twarzy stwardnia�y, w oczach ukaza� si� b�ysk przekory. Rozejrza� si� ju� bardziej swobodnie, przypatruj�c si� bacznie wszystkiemu i notuj�c w pami�ci ka�dy szczeg� wytwornego wn�trza. Oczy jego, szeroko rozwarte, chcia�y widzie� wszystko; kiedy tak ch�on�y roztaczaj�ce si� przed nim pi�kno, zaczepne iskry powoli w nich gas�y, ust�puj�c miejsca ciep�emu blaskowi. Czu�y by� na pi�kno, a tu nie brak�o rzeczy pi�knych. Jedno malowid�o olejne przyci�gn�o jego uwag� na d�u�ej. Gwa�towna fala bi�a o wysuni�t� ska��, oblewaj�c j� pian�; nisko zwisaj�ce chmury deszczowe pokrywa�y niebo; za wa�em pian, na tle wr�cego burz� zachodu s�o�ca, wida� by�o zmagaj�cy si� z wiatrem szkuner, tak przechylony, �e mo�na by�o dostrzec ka�dy szczeg� pok�adu. By�o w tym pi�kno, kt�re przyci�ga�o go nieodparcie. Zapomnia� o swym niezdarnym chodzie i przybli�y� si� do samego obrazu. Pi�kno ulecia�o z p��tna. Na twarzy ch�opca odbi�o si� zak�opotanie. Rzuci� okiem na to, co wydawa�o si� teraz bezdusznym zestawieniem farb; po chwili cofn�� si� nieco. Ca�e pi�kno nap�yn�o z powrotem na p��tno. Jaka� sprytna sztuczka � pomy�la� zwracaj�c z kolei uwag� na inne przedmioty, chocia� w�r�d r�norodnych wra�e� znalaz� do�� czasu, by oburzy� si�, i� tyle pi�kna zu�yto w s�u�bie tak niepowa�nej sprawy. Nie zna� si� na malarstwie. Smak jego urabia� si� na oleodrukach i litografiach, kt�re � z bliska czy z daleka � przedstawia�y si� zawsze jednakowo wyra�nie. Widywa� wprawdzie i olejne obrazy na wystawach sklep�w, lecz szyby okien nie pozwala�y zbytnio zbli�a� si� jego ciekawym oczom. Obejrza� si� na przyjaciela czytaj�cego list i dostrzeg� ksi��ki na stole. W jego oczach natychmiast pojawi� si� wyraz takiej t�sknoty, jak w oczach cz�owieka g�odnego na widok po�ywienia. Gwa�townym ruchem zbli�y� si� do sto�u, ramiona zako�ysa�y mu si� raz w praw�, raz w lew� stron�, po czym j�� z nabo�e�stwem przerzuca� ksi��ki. Przegl�da� tytu�y dzie� i nazwiska ich autor�w, odczytywa� urywki tekstu, pieszcz�c tomy wzrokiem i dotykiem, a raz natkn�� si� nawet na ksi��k�, kt�r� kiedy� przeczyta�. Poza tym by�y to obce ksi��ki, nie znanych mu autor�w. Wreszcie natrafi� na tom Swinburne'a i pocz�� go czyta� uwa�nie, z zap�onion� twarz�, niepomny, gdzie si� znajduje. Dwukrotnie � przytrzymuj�c czytan� stron� wskazuj�cym palcem � zamyka� ksi��k�, by si� upewni�, jak brzmi nazwisko jej autora. Swinburne! Zapami�ta sobie to nazwisko. Ten ch�op mia� oczy co si� zowie i umia� patrze� na barwy i gr� �wiate�. Ale kim�e by� Swinburne? Czy umar� przed stu laty, jak wi�kszo�� poet�w? Czy te� �yje jeszcze i pisze nadal? Zn�w spojrza� na tytu�ow� stron�. A wi�c autor napisa� tak�e i inne ksi��ki. Zaraz jutro trzeba b�dzie p�j�� do bezp�atnej czytelni i postara� si� o jakie� dzie�a Swinburne'a. Pogr��y� si� zn�w w czytaniu, trac�c poczucie rzeczywisto�ci. Nie zauwa�y�, �e do pokoju wesz�a m�oda kobieta. Dowiedzia� si� o tym dopiero, gdy us�ysza� s�owa Artura: � Ruth, to jest pan Eden. Zamkn�� ksi��k� na wskazuj�cym palcu, ale zanim zd��y� si� odwr�ci�, przeszy�o go nowe wra�enie, zwi�zane nie tyle z ukazaniem si� panny, co ze s�owami wypowiedzianymi przez jej brata. W tym muskularnym ciele kry�a si� przeczulona wra�liwo��. Za najl�ejszym zetkni�ciem �wiata zewn�trznego z jego �wiadomo�ci� � my�li, uczucia i wzruszenia wype�za�y ze�, pl�saj�c niby chybotliwy p�omie� na wietrze. By� niezwykle wra�liwy i czu�y, a jego bujna wyobra�nia zaj�ta by�a nieustannie chwytaniem istniej�cych pomi�dzy zjawiskami podobie�stw i r�nic. Pan Eden � oto co go wprawi�o w podniecenie, jako �e dot�d nazywano go zawsze Eden, Martin Eden lub wprost tylko Martin. A� tu nagle p a n . � A wi�c czynimy post�py � rzek� w duchu. W jego umy�le utworzy�a si� znienacka niby jaka� wielka camera obscura, na tle kt�rej pocz�� si� przesuwa� niesko�czony szereg obraz�w z jego �ycia: kot�ownia, przednie kasztele na statkach, obozy i morskie wybrze�a, wi�zienia i spelunki, szpitale zaka�ne i n�dzne zau�ki miejskie. Nici� kojarz�c� te obrazy by� spos�b, w jaki si� do niego zwracano w tych r�norodnych okoliczno�ciach. Wreszcie odwr�ci� si� i ujrza� dziewczyn�. Na ten widok gra skojarze� znik�a z jego m�zgu. Sta�a przed nim blada, zwiewna istota, o wielkich, uduchowionych, niebieskich oczach i wspania�ej obfito�ci z�ocistych w�os�w. Nie zdawa� sobie sprawy, jak jest ubrana, czu� jednak, �e jej szaty s� nie mniej cudowne od niej samej. Przyr�wnywa� j� do bladoz�otego kwiatu na smuk�ej �odydze. Nie, ona musia�a by� duchem, bogini� � tak wysubtelniona uroda nie mog�a nale�e� do tego �wiata. A mo�e zreszt� ksi��ki mia�y s�uszno�� i wiele tego rodzaju istot przebywa na wy�szych szczeblach spo�ecznych. J� w�a�nie opiewa� m�g� taki Swinburne. Mo�e mia� na my�li kogo� podobnego do niej, kiedy malowa� dziewicz� posta� Izoldy w tej ksi��ce le��cej na stole? Ca�e to mn�stwo wra�e� wzrokowych, uczu� i my�li ogarn�o Martina w mgnieniu oka. Ale sytuacja nie pozwala�a na dalsze rozmy�lania. Dojrza� r�k� panny wyci�gni�t� ku jego d�oni; �ciskaj�c j� szczerze i po m�sku, Ruth patrzy�a mu prosto w oczy. Kobiety, kt�re zna�, nie podawa�y r�ki w ten spos�b. Co prawda, wi�kszo�� ich w og�le nie podawa�a r�ki. Przez m�zg jego przep�yn��, gro��c zalaniem, wezbrany potok skojarze� i wspomnie�, w jaki spos�b poznawa� r�ne kobiety. Strz�sn�� jednak z siebie te wspomnienia i spojrza� na ni�. Nigdy nie widzia� podobnej kobiety. Ach, te jego dotychczasowe znajome. W jednej chwili po obu stronach Ruth pojawi�y si� szeregi znanych mu kobiet. Przez sekund�, d�ug� jak wieczno��, znalaz� si� jakby w galerii obraz�w, gdzie Ruth zajmowa�a miejsce �rodkowe, otoczona portretami wielu kobiet, a ka�da z nich musia�a przej�� przez chwil� oceny, dla kt�rej miernikiem por�wnawczym by�a sama tylko Ruth. Ujrza� wyn�dznia�e chorowite twarze m�odych robotnic fabrycznych i g�upie, wyzywaj�ce u�miechy dziewcz�t z po�udniowej cz�ci ulicy Targowej. By�y tam poganiaczki byd�a z farm hodowlanych i smag�olice kobiety ze Starego Meksyku, z nieod��cznym papierosem w ustach. Z kolei ust�pi�y one miejsca drobnym jak lalki Japoneczkom, st�paj�cym z wdzi�kiem w drewnianych chodakach Dalej przed jego oczyma przesun�y si� delikatne rysy kobiet eurazjatyckich naznaczone pi�tnem degeneracji, oraz bujne cia�a kobiet z wysp na morzach po�udniowych, ogorza�e i uwie�czone kwiatami. Wszystkie one wyparte zosta�y wreszcie przez ponury i niesamowity majak nocny: korow�d ulicznic z dzielnicy White Chapel, ziej�ce w�dk� wied�my z zakazanych nor i ca�y orszak harpii z piek�a rodem, o niechlujnym wygl�dzie i plugawej mowie. Pod postaci� samic o potwornych kszta�tach czyhaj� na marynarzy � istne szumowiny ludzkiej n�dzy, pozbierane z portowych zau�k�w. � Niech�e pan spocznie, panie Eden � rzek�a dziewczyna. � Od czasu gdy Artur opowiedzia� nam o swojej przygodzie, pragn�am pana pozna�. Zachowa� si� pan tak dzielnie. Machn�� r�k� lekcewa��co i mrukn��, �e nie ma o czym m�wi�, bo przecie� ka�dy na jego miejscu post�pi�by tak samo. Zauwa�y�a, �e r�ka, kt�r� jej poda�, pokryta by�a �wie�ymi, goj�cymi si� dopiero rankami, a rzut oka na drug�, lu�no zwisaj�c� r�k� przekona� j�, �e i ta te� jest pokaleczona. Szybkie, badawcze spojrzenie ukaza�o jej blizn� na policzku, drug�, wygl�daj�c� spod w�os�w zaczesanych na czo�o, i trzeci�, kryj�c� si� na szyi pod sztywno nakrochmalonym ko�nierzykiem. Z trudem powstrzyma�a u�miech na widok czerwonej pr�gi znacz�cej miejsce zetkni�cia si� ko�nierzyka z opalon� sk�r� szyi. Wida� by�o, �e nie nawyk� do noszenia twardych ko�nierzyk�w. R�wnocze�nie kobiecym okiem ogarn�a jego ubranie, tanie i �le skrojone, pomarszczone u ramion, z mn�stwem fa�d na r�kawach, kt�re �wiadczy�y o kryj�cych si� tam pot�nych bicepsach. Protestuj�c gestem i s�owem przeciw niezas�u�onym pochwa�om, stara� si� jednocze�nie uczyni� zado�� wezwaniu panny i usi���. Podziwia� swobodny wdzi�k, z jakim usiad�a, sam za� pragn�� usadowi� si� naprzeciwko niej, lecz nie m�g� uwolni� si� od �wiadomo�ci, jak bardzo niezgrabnie to robi. By�o to dla niego nowe doznanie. Przez ca�e dotychczasowe �ycie nie istnia�o dla� zagadnienie, czy zachowuje si� zr�cznie czy te� niezr�cznie. Podobne my�li o samym sobie nigdy mu nie przychodzi�y do g�owy. Usiad� z przesadn� staranno�ci� na brzegu fotela, wielce zak�opotany w�asnymi r�kami. Gdziekolwiek je umie�ci�, zawsze zawadza�y. Artur wyszed� z pokoju i Martin Eden odprowadzi� go t�sknym spojrzeniem. Czu� si� zagubiony i osamotniony, pozostawszy oko w oko z ow� blad� zjaw� kobiec�. Nie by�o tu barmana, kt�ry by poda� co� do picia, ani te� ch�opca, kt�rego mo�na by pos�a� po kufel piwa, u�atwiaj�c sobie tym sposobem nawi�zanie pierwszych nici przyja�ni. � C� to za szram� ma pan na szyi, panie Eden? � zagadn�a dziewczyna. � Jak si� to sta�o? Musia�a pana spotka� jaka� przygoda. � Pewien Meksykanin zrobi� to no�em, prosz� pani � odrzek� zwil�aj�c zeschni�te wargi i odchrz�kuj�c. � Zwyczajna sobie bitka. Kiedy odebra�em mu n�, chcia� mi jeszcze odgry�� nos. Cho� powiedzia� to tak po prostu, przed oczyma jego roztoczy�a si� bogata wizja owej gor�cej nocy gwia�dzistej w Salina Cruz: bia�y pasek wybrze�a, �wiat�a na statkach stoj�cych w porcie z �adunkiem trzciny cukrowej, g�osy pijanych marynarzy dochodz�ce z daleka, t�ocz�cy si� tragarze, p�omie� nami�tno�ci w twarzy Meksykanina, b�ysk jego zwierz�cych oczu w �wietle gwiazd, uk�ucie stali w szyj�, wytrysk krwi, t�um, okrzyki, dwa cia�a splecione w walce, przetaczaj�ce si� i wznosz�ce tumany piasku � i sk�d� z oddali nap�ywaj�cy s�odki brz�k gitary. Tak przedstawia� si� obraz, na kt�rego wspomnienie Martin zadr�a� z podniecenia, zapytuj�c sam siebie, czy zdo�a�by go odtworzy� �w malarz, co namalowa� ten szkuner wisz�cy na �cianie. Pomy�la�, �e bia�e wybrze�e, gwiazdy i �wiat�a na statkach handlowych sprawia�yby wspania�e wra�enie w zestawieniu z widoczn� na bli�szym planie ciemn� grup� postaci, otaczaj�c� zapa�nik�w. N� w tym obrazie zajmowa�by wa�ne miejsce i wygl�da�by efektownie, b�yskaj�c ostrzem w �wietle gwiazd. Ale nawet �lad tego wszystkiego nie przenikn�� do jego s��w. � Chcia� mi jeszcze odgry�� nos � zako�czy�. � Och! � szepn�a panna s�abym, zgaszonym g�osem, a na jej wra�liwej twarzy da� si� zauwa�y� wyra�ny niesmak. On sam te� poczu� si� nieswojo i na jego ogorza�e policzki wyp�yn�� ledwie widoczny rumieniec zak�opotania, cho� wydawa�o mu si�, �e p�onie takim �arem, jakby nachyli� si� nad otwartym paleniskiem okr�tu. Tak ordynarne sprawy jak b�jki na no�e najwidoczniej nie by�y w�a�ciwym tematem rozmowy z dam�. S�dz�c z ksi��ek, ludzie z jej sfery nie m�wili o podobnych rzeczach, a mo�e nawet zgo�a nie wiedzieli o ich istnieniu. W pogaw�dce nast�pi�a kr�tka przerwa. Po chwili panna zapyta�a od niechcenia o blizn� na policzku. S�ysz�c te s�owa Martin zda� sobie spraw�, �e stara si� w ten spos�b dostosowa� do jego poziomu umys�owego. Zaraz te� postanowi� z tym sko�czy� i skierowa� rozmow� na interesuj�ce j� tematy. � By� to zwyk�y wypadek � rzek� dotykaj�c r�k� policzka. � Pewnej nocy podczas ciszy, gdy fala by�a bardzo silna, oderwa�a si� g��wna lina do podnoszenia bomu wraz z cz�ci� takielunku. Lina by�a stalowa i wi�a si� dooko�a jak w��, smagaj�c wszystko, co napotyka�a po drodze. Ca�a wachta stara�a si� j� pochwyci�, ja te� podlecia�em i dosta�o mi si�. � Wi�c to tak by�o � rzek�a panna, tym razem z akcentem zrozumienia, cho� w rzeczywisto�ci jego s�owa by�y dla niej chi�szczyzn� i nie domy�la�a si� nawet, co znaczy �bom" lub �takielunek". � Ten Swinburne � zacz��, usi�uj�c wprowadzi� w czyn obmy�lony plan, lecz wymawiaj�c w nazwisku �aj" zamiast �i". � Kto taki? � Swinburne � powt�rzy� z tak� sam� niefortunn� wymow�. � No, ten poeta. � Swinburne � poprawi�a dziewczyna. � Tak, on w�a�nie � b�kn�� Martin, zn�w ca�y w p�sach. � Czy od dawna ju� nie �yje? � Nic o tym nie s�ysza�am, �eby mia� umrze�. � Spojrza�a na� z zaciekawieniem. � Gdzie� to pan go pozna�? � Ale� nigdy go na oczy nie widzia�em � odpowiedzia�. � Tylko przeczyta�em kilka wierszy z tej ksi��ki tam na stole, zanim pani wesz�a. Co pani my�li o jego poezji? Zacz�a m�wi� szybko i swobodnie na poruszony przez niego temat. Poczu� si� ra�niej i nieco g��biej zasiad� w fotelu. Trzyma� si� kurczowo por�czy, jakby grozi�o mu niebezpiecze�stwo nag�ego upadku. Uda�o mu si� zmusi� pann�, by m�wi�a o rzeczach odpowiadaj�cych jej poziomowi, a gdy ju� si� na dobre rozgada�a, stara� si� i�� �ladem jej my�li; podziwia� ogrom wiedzy mieszcz�cej si� w tej �adnej g��wce i wch�ania� w siebie blad� urod� jej lic. Rozumia� j� nie najgorzej, mimo i� wielu s��w wymawianych przez ni� tak p�ynnie nie zna� zupe�nie; obce mu te� by�y zar�wno zwroty krytyczne, jak i procesy my�lowe, kt�re jednak podnieca�y jego umys�, jak gdyby zmuszaj�c go do wibracji. Oto jest prawdziwe �ycie umys�owe � pomy�la� � a wraz z nim pi�kno tak �ywe i cudowne, o jakim nigdy nie marzy�. Straci� panowanie nad sob� i wpatrywa� si� w dziewczyn� zg�odnia�ymi oczyma. Dla takiej warto �y�, zdobywaj�c j� i walcz�c o ni�, cho�by przy tym wypada�o nawet zgin��. Ksi��ki m�wi�y prawd�. Istniej� takie kobiety na �wiecie, a ona jest w�a�nie jedn� z nich. Zdawa�a si� przypina� skrzyd�a jego wyobra�ni, a� rozpostar�y si� przed nim wielkie promienne ekrany, wype�nione niewyra�nym zarysem olbrzymich postaci z dziej�w romantycznej mi�o�ci i bohaterskich czyn�w spe�nianych na cze�� kobiety � bladej kobiety, z�ocistego kwiatu. A poprzez barwn�, t�tni�c� wizj�, niby przez czarodziejski mira�, oczy jego wpija�y si� w �yw� kobiet�, siedz�c� tu przed nim i gaw�dz�c� o literaturze i sztuce. S�ucha� uwa�nie, nie spuszczaj�c z niej oczu, nie�wiadom uporczywo�ci w�asnego spojrzenia ani tego, �e w oczach ze�rodkowa�o si� wszystko, co by�o w nim bujn� m�sko�ci�. Ale Ruth, cho� niewiele wiedzia�a o �wiecie m�czyzn, jako kobieta czu�a to pal�ce spojrzenie. Nigdy dot�d nie zdarza�o si�, by m�czy�ni tak si� w ni� wpatrywali, kr�powa�o j� to. Zacz�a j�ka� si� i gubi� w�tek my�li. Tok logicznych wywod�w wymyka� si� jej raz po raz. Ba�a si� tego cz�owieka, a jednocze�nie odczuwa�a osobliw� przyjemno��, �e kto� tak na ni� patrzy. Wychowanie, jakie otrzyma�a, ostrzega�o j� przed niebezpiecze�stwem i przed z�em, wabi�cym subtelnie i tajemniczo; w tej�e samej chwili g�os instynktu, graj�cy d�wi�kiem surm poprzez ca�� jej istot�, zniewala� do nieliczenia si� z przes�dami kastowymi ani ze stanowiskiem i do poddania si� czarowi tego przybysza z innego �wiata: nieog�adzonego m�odzie�ca o pokaleczonych r�kach i czerwonej pr�dze na szyi nie przyzwyczajonej do ko�nierzyka, cz�owieka, kt�ry z ca�� pewno�ci� zbrukany by� i napi�tnowany przez niegodne warunki bytowania. Ruth by�a czysta i czysto�� ta podnosi�a w niej bunt, ale by�a te� kobiet�, kt�ra w�a�nie po raz pierwszy zetkn�a si� z paradoksem kobieco�ci. � Wi�c jak m�wi�am... ale c� to ja w�a�ciwie m�wi�am? � urwa�a nagle i roze�mia�a si� weso�o z w�asnego roztargnienia. � Powiedzia�a pani, �e ten Swinburne nie zas�uguje na miano wielkiego . poety, poniewa�... do tego w�a�nie miejsca pani dosz�a � po�pieszy� z odpowiedzi� Martin, czuj�c w sobie nagle zbudzone uczucie g�odu i rozkoszne dreszczyki przebiegaj�ce po plecach na d�wi�k jej �miechu. Jak srebro � pomy�la� � jak rozt�tnione srebrne dzwoneczki. W tej samej chwili, i zreszt� tylko na chwil�, uniesiony zosta� do odleg�ej krainy, gdzie pod r�owym kwieciem wi�ni przys�uchiwa� si� z papierosem w ustach dzwonom, kt�re ze szczytu wygi�tej spiczasto pagody wzywa�y na modlitw� wiernych obutych w s�omiane sanda�y. � Ach, prawda, dzi�kuj� panu � rzek�a. � Swinburne nie zadowala nas, prawd� m�wi�c, dlatego �e brak mu subtelno�ci. Wiele jego poemat�w w og�le nie zas�uguje na to, by je kiedykolwiek czytano. Ka�dy wiersz napisany przez istotnie wielkiego poet� pe�en jest przepi�knej prawdy i znajduje odd�wi�k w tym wszystkim, co jest w cz�owieku wznios�ego i szlachetnego. Ani jednej zwrotki wielkiego poety nie wolno pomin��, je�li nie chcemy zubo�y� �wiata. � A mnie si� zdawa�o, �e to, co przeczyta�em, jest wspania�e � powiedzia� z wahaniem w g�osie � cho� co prawda nie by�o tego wiele. Nie przypuszcza�em, �e z niego taki szelma. Pewnie to wida� z innych jego ksi��ek. � Tak�e i w tej ksi��ce, kt�r� pan przeczyta�, wiele jest wierszy zbytecznych � o�wiadczy�a, nadaj�c g�osowi ton niezmiernie stanowczy i dogmatyczny. � Widocznie nie zauwa�y�em ich � oznajmi� Martin. � To, co czyta�em, by�o pierwsza klasa. Ca�e ja�niej�ce i tak promienne, �e a� i mnie o�wietli�o tym blaskiem, niby s�o�ce lub reflektor. Tak ja to przynajmniej odczu�em, cho� oczywi�cie nie znam si� na poezji, prosz� pani. Zamilk� bezradnie. By� zmieszany, bole�nie �wiadom nieumiej�tno�ci wys�awiania si�. Wyczuwa� wielko�� i blask �ycia w przeczytanych utworach, ale jego mowa by�a nieporadna. Nie umia� wyrazi� tego, co czu�, i we w�asnym mniemaniu przyr�wnywa� si� do �eglarza, kt�ry na nieznanym statku po�r�d ciemnej nocy zmaga si� z obcym sobie olinowaniem. Postanowi� w duchu, �e musi zapozna� si� z tym nowym dla niego �wiatem. Nigdy nie zdarzy�o mu si� spotka� czego�, z czym by si� nie m�g� oswoi�, je�li tego naprawd� pragn��, a pora ju�, by si� nauczy� m�wi� o rzeczach, kt�re w nim tkwi�y, w spos�b dla niej zrozumia�y. Ona zaczyna�a coraz bardziej przes�ania� jego horyzont. � A taki Longfellow... � podj�a panna. � Wiem, wiem, czyta�em go � przerwa� impulsywnie Martin, pa�aj�c ch�ci� wykazania i przedstawienia w jak najlepszym �wietle tego niewielkiego zasobu wiedzy ksi��kowej, jaki posiada�, i pragn�c przede wszystkim udowodni� jej, �e nie jest znowu takim durniem � Psalm �ycia, Excelsior i... � to ju� chyba wszystko. Kiwn�a g�ow� z u�miechem, on za� odczu� w tym u�miechu co� jakby pob�a�anie zmieszane z lito�ci�. G�upi by� chc�c popisywa� si� wiedz�. Ten ca�y Longfellow napisa� niezliczone mn�stwo tom�w poezji. � Niech si� pani nie gniewa, �e przerwa�em tak nie w por�. W�a�ciwie to ja wcale si� nie znam na tych rzeczach. Nie stykam si� z tym. Ale teraz wszystko si� musi zmieni�. Zabrzmia�o to jak gro�ba. G�os jego d�wi�cza� stanowczo�ci�, z oczu bi�y p�omienie, rysy twarzy nabra�y twardo�ci. Pannie zdawa�o si�, �e jego dolna szcz�ka wysun�a si� do przodu, przybieraj�c wyraz niemile zaczepny. Jednocze�nie mia�a wra�enie, �e zalewa j� p�yn�ca od niego fala bujnej m�sko�ci. � Nie w�tpi�, �e pan zacznie si� teraz z tym styka� � zako�czy�a ze �miechem. � Pan jest bardzo silny. Wzrok jej przez chwil� zatrzyma� si� na muskularnej szyi o mocnych �ci�gnach i byczej t�y�nie � br�zowej od s�o�ca, dysz�cej nadmiarem zdrowia i si�y. I chocia� siedzia� przed ni� zarumieniony i pokorny, Ruth poczu�a znowu, �e co� j� ku niemu poci�ga. Ze zdumieniem uprzytomni�a sobie, �e do g�owy wtargn�a jej szalona my�l. Gdyby tak mog�a zarzuci� mu r�ce na szyj�, ca�a ta krzepko�� i pot�ga przep�yn�yby na ni�. My�l ta wstrz�sn�a dziewczyn�. Zdawa�a si� ona ods�ania� w Ruth jakie� nieznane zepsucie. Ponadto si�a fizyczna wydawa�a si� jej dotychczas czym� ordynarnym i niemal zwierz�cym. Idea�em urody m�skiej by� dla niej zawsze smuk�y wdzi�k. Mimo to osobliwa my�l nie ust�powa�a. Przerazi�o j� poczucie, �e mo�e pragn�� zarzucenia r�k na t� ogorza�� szyj�. W rzeczywisto�ci, sama wiotka i s�aba, ca�ym cia�em i dusz� odczuwa�a potrzeb� si�y. Nie zdawa�a sobie jednak z tego sprawy. Wiedzia�a tyle tylko, �e nigdy dot�d �aden m�czyzna nie dzia�a� na ni� w tym stopniu, co ten obcy przybysz ra��cy j� co chwila okropnymi b��dami j�zykowymi. � No tak, u�omek to ja nie jestem � odrzek�. � Jak bieda dokuczy, to potrafi�bym strawi� �elazo. Ale teraz cierpi� na umys�ow� niestrawno��. Nie' mog� na przyk�ad rozgry�� wi�kszo�ci tego, co pani m�wi�a. Po prostu brak mi wprawy. Lubi� ksi��ki i wiersze, po�wi�cam im wszystek wolny czas, ale nigdy nie rozmy�la�em nad nimi tak jak pani. Dlatego w�a�nie nie umiem o nich m�wi�. Czuj� si� jak �eglarz zab��kany na obcym morzu bez mapy i busoli. Ale teraz chcia�bym �ci�le ustali� po�o�enie mego statku. Mo�e pani zechcia�aby mi dopom�c? Jak zdo�a�a si� pani nauczy� tylu rzeczy? � Chyba w szkole i na studiach � odrzek�a. � Ja te� jako ma�y b�k chodzi�em do szko�y � pr�bowa� przeciwstawi� si� Martin. � Tak, ale ja mam na my�li szko�� �redni�, wyk�ady i uniwersytet. � To pani chodzi�a na uniwersytet? � zapyta� ze szczerym zdumieniem. Poczu�, �e w tej chwili oddali�a si� od niego przynajmniej o milion mil. � I teraz tam studiuj�. Specjalno�ci� moj� jest anglistyka. Nie wiedzia� wprawdzie, ostatni wyraz oznacza, ale zanotowa� sobie w pami�ci ten brak w swym wykszta�ceniu i ruszy� dalej naprz�d. � Ile czasu musia�bym si� uczy�, aby m�c wst�pi� na uniwersytet? � zagadn��. U�miechn�a si� zach�caj�co wobec takiego zapa�u do nauki i rzek�a: � To zale�y od tego, co pan ju� umie. Nigdy pan nie ucz�szcza� do szko�y �redniej? Oczywi�cie, �e nie. Ale czy sko�czy� pan szko�� powszechn�? � Pozosta�o mi jeszcze dwa lata, kiedy j� rzuci�em � odpowiedzia�. � Ale zawsze przechodzi�em chlubnie z klasy do klasy. Ju� w nast�pnej chwili porwa�a go taka w�ciek�o�� na w�asne samochwalstwo, �e wpi� obie d�onie w por�cze fotela, a� w koniuszkach palc�w poczu� uk�ucia b�lu. Jednocze�nie zda� sobie spraw�, �e do pokoju wesz�a jaka� pani. Ujrza�, jak dziewczyna zerwa�a si� z miejsca i spiesznie podbieg�a do nowo przyby�ej. Uca�owa�y si� i obj�wszy ramionami sz�y teraz ku niemu. To pewnie jej matka � pomy�la�. By�a to wysoka blondynka, o wynios�ej, smuk�ej postawie i pi�knej twarzy. Str�j jej nie odbiega� od tego, czego mo�na si� by�o w tym otoczeniu spodziewa�. Oczy ch�opca rozkoszowa�y si� wdzi�czn� lini� jej sukni. Zar�wno posta� jej, jak i szata przywodzi�y mu na my�l kobiety widywane na scenie. Potem przypomnia� sobie, �e podobnie wystrojone damy ogl�da� te� u wej�cia do teatr�w londy�skich, kiedy wystawa� na chodniku, przypatruj�c si� temu widowisku, a policjanci spychali go z podjazdu w szarug� ulicy. Nast�pnie pami�� jego przesun�a si� nag�ym skokiem przed �Grand Hotel" w Yokohamie, gdzie r�wnie� obserwowa� nieraz z chodnika wielkie damy. Po chwili miasto i port Yokohama pocz�y w tysi�cach obraz�w miga� przed jego oczami. Szybko jednak odsun�� ten kalejdoskop pami�ci, zmuszony do tego pilnymi wymogami chwili bie��cej. Wiedzia�, �e powinien by� przedstawiony pani domu, tote� pod�wign�� si� z wysi�kiem i stan�� ukazuj�c beznadziejnie wypchni�te na kolanach spodnie; ramiona zwisa�y mu �miesznie wzd�u� tu�owia, a twarz przybra�a zaci�ty wyraz gotowo�ci poddania si� nadchodz�cym katuszom. II Przej�cie do jadalni okaza�o si� dla� prawdziw� zmor�. W�r�d przystank�w, potkni��, szarpni�� i przechyle� zdawa�o si� chwilami, �e posuwanie si� naprz�d przekracza granice mo�liwo�ci. Wreszcie jednak uda�o mu si� i oto siedzia� przy stole obok Niej. Ca�y zestaw no�y i widelc�w budzi� w nim trwog�. Grozi�y szeregiem nieznanych niebezpiecze�stw, patrzy� wi�c na nie jak urzeczony, a� ich l�ni�ca powierzchnia sta�a si� t�em, na kt�rym j�y przesuwa� si� kolejno sceny z okr�towego �ycia, przedstawiaj�c go w gronie koleg�w, gdy za pomoc� kozika i palc�w jad� wraz z nimi peklowan� wo�owin� lub blaszan� �y�k� czerpa� z miski g�st� groch�wk�. W nozdrzach czu� zapach nie�wie�ego mi�sa, w uszach za� � przy wt�rze trzeszcz�cych desek i skrzypie drewnianych przepierze� � brzmia�o g�o�ne mlaskanie biesiadnik�w. Przygl�da� si� im w trakcie jedzenia i orzek�, �e jedli jak �winie. Za to on teraz zachowa si� ostro�nie. Nie b�dzie go wcale s�ycha�. Musi tego pilnowa� nieustannie. Rozejrza� si� doko�a. Naprzeciwko niego siedzia� Artur ze swym bratem Normanem. Byli to przecie� jej bracia � uprzytomni� sobie � i serce wezbra�o mu serdeczno�ci� ku nim. Jak� mi�o�� wzajemn� wida� w�r�d cz�onk�w ca�ej tej rodziny. W my�lach zaja�nia� mu obraz wchodz�cej matki i powitalnego poca�unku z c�rk�. Widzia�, jak podchodz� do niego splecione ramionami. W jego �wiecie nie widywa�o si� podobnych dowod�w uczucia mi�dzy rodzicami i dzie�mi. By�o to objawienie wy�yn bytu osi�ganych przez ludzi z wy�szego �wiata. Ze wszystkich rzeczy, jakie w tym �wiecie dane mu by�o dotychczas zobaczy�, ta by�a najcudowniejsza. Wzruszy�o go to niezmiernie i nape�ni�o serce tkliwo�ci�. Przez ca�e �ycie by� spragniony mi�o�ci. Jego natura po��da�a jej do szale�stwa. By�a to jego organiczna potrzeba. Mimo to obchodzi� si� dot�d bez niej i stwardnia� w tych warunkach. Nie zdawa� sobie sprawy z tego, jak dalece potrzebowa� uczucia. Nawet teraz jeszcze tego nie rozumia�. Widzia� tylko przejaw mi�o�ci i dr�a� ca�y na widok jej wznios�o�ci, pot�gi i czaru. Rad by�, �e pana Morse'a nie by�o w domu. Dosy� mia� poznaj�c j�, matk� i brata Normana. Artura ju� troch� zna�. Ale osoba ojca, czu� to doskonale, przewa�y�aby szal� jego niedoli. Zdawa�o mu si�, �e nigdy w �yciu tak si� nie m�czy�. Najci�szy zn�j by� w por�wnaniu z tym dziecinn� igraszk�. Na czo�o wyst�pi�a mu wilgotna rosa, a koszula ca�a przesi�k�a potem, wyci�ni�tym przez nawa� niezwyk�ych czynno�ci. Musia� je�� inaczej, ni� zwyk� to robi� dotychczas, pos�ugiwa� si� dziwacznymi narz�dziami, rozgl�daj�c si� nieznacznie dooko�a, uczy� si� ka�dej nowej czynno�ci, z powodzi bij�cych we� wra�e� wy�ania� ka�de, by utrwali� je w pami�ci i nale�ycie okre�li�. Jednocze�nie �wiadom by� si�y, kt�ra przyci�ga�a go ku niej, przyprawiaj�c o g�uchy i bolesny niepok�j; pr�cz tego odczuwa� nie gasn�ce pragnienie wspi�cia si� na zajmowany przez ni� szczebel �ycia i raz po raz �apa� si� na tym, jak umys� jego schodzi na manowce ja�owych roztrz�sa� i mglistych plan�w dotycz�cych sposob�w przedarcia si� ku niej. Zarazem za�, ilekro� jego ukradkowe spojrzenie wybiega�o ku siedz�cemu naprzeciw Normanowi lub innym wsp�biesiadnikom, by sprawdzi�, kt�rego no�a lub widelca nale�a�o u�y� w danym wypadku, jego my�l chwyta�a obrazy tej osoby, staraj�c si� oceni� j� w�a�ciwie, zawsze jednak z j e j punktu widzenia. Ponadto musia� jeszcze rozmawia�, s�ucha� zwr�conych ku niemu i wymienianych po�r�d reszty towarzystwa s��w i w razie potrzeby zdobywa� si� na odpowied�, z nieustann� trosk� o to, by niesforny j�zyk nie przekroczy� dozwolonych granic. Na domiar nieszcz�cia by� jeszcze lokaj, kt�ry jak uporczywa plaga zjawia� si� bezszelestnie za jego plecami i niby sfinks nieub�agany wysuwa� coraz to nowe zakl�cia i zagadki wymagaj�ce natychmiastowego rozwi�zania. Przez ca�y czas obiadu dr�czy�a go my�l o miseczkach do p�ukania palc�w. Natarczywie i zupe�nie nie na czasie stawa�o przed nim dziesi�tki razy pytanie, kiedy si� one wreszcie zjawi� i jak b�d� wygl�da�y. S�ysza� kiedy� o takich wymy�lnych rzeczach i oto teraz, wcze�niej czy p�niej, zapewne w ci�gu najbli�szych minut ujrzy je, siedzie� b�dzie przy stole z wy�szymi istotami korzystaj�cymi z nich i sam te� b�dzie z nich korzysta�. Przede wszystkim jednak w tajnikach my�li, lecz wci�� przedostaj�c si� na plan pierwszy tkwi�o zagadnienie, jak w og�le powinien zachowa� si� wobec tych os�b. Jak� postaw� nale�y przyj��? Nieustannie i z najwi�ksz� trosk� powraca� do tego. Przychodzi�y mu do g�owy tch�rzliwe pomys�y, aby odegra� jak�� rol�, jeszcze l�kliwsze jednak g�osy wewn�trzne ostrzega�y go, �e na tej drodze czeka go nieuchronna kl�ska, �e to niezgodne z jego natur� i �e musia�by w ko�cu wyj�� na b�azna. Rozwa�ania nad w�a�ciwym sposobem post�powania sprawi�y, �e na pocz�tku obiadu przewa�nie milcza�. Nie wiedzia�, �e tak� pow�ci�gliwo�ci� zadaje k�am wczorajszej zapowiedzi Artura, i� przyprowadzi na obiad dzikiego cz�owieka, czym jednak nie trzeba si� przejmowa�, gdy� przy bli�szym poznaniu dzikus ten oka�e si� wcale zajmuj�cy. Martin Eden nie uwierzy�by, �e jej brat zdolny jest do podobnej dwulicowo�ci, zw�aszcza i� ten w�a�nie brat dzi�ki niemu wyszed� bez szwanku z bardzo niemi�ej przygody. Siedzia� wi�c przy stole zatroskany swoim towarzyskim niedo��stwem i jednocze�nie zachwycony wszystkim, co si� doko�a niego dzia�o. Po raz pierwszy uprzytomni� sobie, �e jedzenie mo�e by� czym� wi�cej ni� zaspokajaniem cielesnej potrzeby. Dotychczas nie zastanawia� si� nad tym, co je. By�o to po prostu po�ywienie. Przy tym natomiast stole syci� sw� mi�o�� pi�kna, gdy� tu jedzenie by�o zarazem czynno�ci� estetyczn�. Ponadto za� by�o ono tak�e czynno�ci� intelektualn�. Umys� Martina by� do gruntu poruszony. S�ysza� s�owa, kt�re by�y dla niego niezrozumia�e, a tak�e inne, kt�re spotyka� jedynie w ksi��kach, gdy� nikt ze znanych mu m�czyzn czy kobiet nie by�by zdolny ich wym�wi�. Kiedy s�ysza� takie s�owa padaj�ce beztrosko z ust cz�onk�w tej cudownej rodziny, jej rodziny, przenika�a go prawdziwa rozkosz. Romantyczno��, Pi�kno i pot�ga ksi��ek stawa�y si� prawd�. Pogr��ony by� w tym rzadkim a b�ogim stanie, kiedy cz�owiek widzi, jak marzenia jego opuszczaj� z�udn� krain� fantazji i przybieraj� rzeczywiste kszta�ty. Nigdy jeszcze nie znajdowa� si� na takich wy�ynach, tote� nie wysuwa� si� na plan pierwszy, s�uchaj�c, obserwuj�c, �wiadcz�c drobne grzeczno�ci s�siadom i ograniczaj�c swe odpowiedzi na pytania matki i c�rki do kr�tkich zwrot�w w rodzaju �tak, pani" i �nie, pani". Kiedy zwraca� si� do jednego z m�odych ludzi, z trudem powstrzymywa� si� ,od u�ycia przyswojonej sobie w czasie s�u�by na morzu formu�y �tak, sir" i �nie, sir". Czu�, �e by�oby to niew�a�ciwe, brzmia�oby jak przyznanie si� do w�asnej ni�szo�ci, a do tego nie m�g� przecie� dopu�ci�, skoro postanowi� zdoby� t� dziewczyn�. Wymaga�a tego zreszt� jego mi�o�� w�asna. C� u Boga Ojca? � buntowa� si� nieraz w duchu � nie jestem ani o cal gorszy od nich, a je�li umiej� wiele rzeczy, o kt�rych ja nie mam poj�cia, to przecie� i ja m�g�bym ich niejednego nauczy�. � A po chwili, gdy panna czy te� jej matka zwraca�y si� do niego �panie Eden", ca�a jego duma ulatywa�a bez �ladu i twarz roz�wietla� ciep�y blask radosnej wdzi�czno�ci. A wi�c by� cywilizowanym cz�owiekiem siedz�cym przy stole rami� w rami� z lud�mi, o jakich czytywa� w ksi��kach. Sam stawa� si� postaci� z ksi��ki i zaznawa� dziwnych przyg�d opisanych na zadrukowanych kartkach oprawnych tom�w. Kiedy wbrew opinii Artura okazywa� si� raczej potulnym jagni�ciem ni� dzikim cz�owiekiem, ci�gle szuka� w my�li w�a�ciwego sposobu post�powania. Nie by� w istocie wcale potulnym jagni�ciem i podrz�dna partia drugich skrzypiec nie licowa�a bynajmniej z jego w�adcz� natur�. Odzywa� si� wtedy tylko, gdy by� do tego zmuszony, a jego mowa podobnie jak wej�cie do jadalni � by�a pe�na potkni�� i przystank�w. Z trudem przetrz�sa� w my�li sw�j wieloj�zyczny s�ownik, zastanawiaj�c si� nad odpowiednimi wyrazami, mia� jednak w�tpliwo�ci co do ich wymowy, i odrzuca� takie, kt�re mog�y by� niezrozumia�e lub brzmia�y niew�a�ciwie. Jednocze�nie nie przestawa�a go dr�czy� �wiadomo��, �e ta ci�g�a troska o poprawne wys�awianie si� w rezultacie czyni z niego g�upca, nie pozwalaj�c wypowiedzie� tego, co w nim tkwi�o. Jego zami�owanie do swobody buntowa�o si� przeciwko wszelkim ograniczeniom, podobnie jak szyja nie chcia�a znie�� wi�z�w sztywnego ko�nierzyka. Zreszt� przekonany by�, �e nie zdo�a�by utrzyma� si� d�ugo w narzuconej sobie roli. Z natury obdarzony by� ruchliwym umys�em i �yw� uczuciowo�ci�, tote� jego tw�rczy duch nieustannie szuka� uj�cia. Szybko opanowywa�y go tkwi�ce w nim poj�cia czy wra�enia, walcz�ce w b�lach porodowych o przyobleczenie si� w wyraz i kszta�t, wtedy zapomina�, gdzie jest, i wymyka�y mu si� stare wyrazy � jedyne znane dobrze narz�dzia mowy. W pewnej chwili, chc�c pozby� si� lokaja, kt�ry przeszkadza� mu cz�stuj�c czym�, na co wcale nie mia� ochoty, rzuci� mu z naciskiem kr�tkie �panu!" Przy stole zapanowa� wyczekuj�cy niepok�j, lokaj by� wyra�nie ubawiony, a jego samego ogarn�o zak�opotanie. Wkr�tce jednak odzyska� pewno�� siebie. � To s�owo w j�zyku Kanak�w oznacza �dosy�" � wyja�ni�. � Tak jako� mi si� nasun�o. Po chwili schwyta� ciekawe i badawcze spojrzenie Ruth, przesuwaj�ce si� po jego r�kach, a nabrawszy ochoty do wyja�nie� brn�� dalej: � W�a�nie wr�ci�em z podr�y wzd�u� wybrze�y na jednym z pocztowych parowc�w Pacyfiku. By� op�niony i w portach w okolicy Puget Sound musieli�my pracowa� jak Murzyni, d�wigaj�c ci�ary � �mieszany �adunek", je�li pa�stwo wiedz�, co to znaczy. Dlatego w�a�nie mam podrapan� sk�r� na r�kach. � Ach, nie o to mi chodzi�o � po�pieszy�a z kolei wyja�ni� dziewczyna. � Tylko pana r�ce wyda�y mi si� dziwnie ma�e w stosunku do ca�ej postaci. Policzki Martina zap�on�y. Odczu� to jako wykrycie jeszcze jednej jego u�omno�ci. � To prawda � odpowiedzia� w poczuciu w�asnej ni�szo�ci. � Rzeczywi�cie s� za ma�e. W barkach i ramionach mam si�� byka: kiedy grzmotn� nimi kogo w szcz�k�, rozwalam sobie przy tym r�ce. Nie podoba�a mu si� ta wypowied�. Czu� obrzydzenie do samego siebie. Da� si� ponie�� j�zykowi i m�wi� o rzeczach, kt�re nie by�y w dobrym gu�cie. � Dzielnie to by�o z pana strony, �e pan obroni� w ten spos�b Artura, nie znaj�c go w dodatku wcale � odezwa�a si� taktownie panna, zauwa�ywszy przygn�bienie ch�opaka, lecz nie znaj�c jego przyczyny. On z kolei zrozumia� od razu jej intencj� i ciep�a fala wdzi�czno�ci ogarn�a go natychmiast, powoduj�c, �e zn�w pofolgowa� niesfornemu j�zykowi. � To nic wielkiego � rzek�. � Ka�dy ch�op na moim miejscu pom�g�by tak samo drugiemu. Tamte draby szuka�y guza, a Artur nic im nie zawini�. Wi�c kiedy ca�� zgraj� wpadli na niego, rzuci�em si� na nich i poturbowa�em kilku. W ten spos�b straci�em troch� sk�ry, a �obuzy sporo z�b�w. Za nic w �wiecie nie przepu�ci�bym takiej zabawy. Kiedy zobaczy�em... Martin urwa� w po�owie zdania nie zd��ywszy nawet zamkn�� ust. Zatrzyma� si� nad samym progiem przepa�ci, w kt�r� str�ca�o go w�asne prostactwo, i poczu� si� niegodny oddychania tym samym powietrzem co ona. A kiedy Artur po raz dwudziesty chyba podj�� opowie�� o swej przygodzie z band� pijanych w��cz�g�w na promie i o tym, jak Martin Eden dzielnie po�pieszy� mu na pomoc � ten�e Martin Eden ze zmarszczonym; brwiami wymawia� sobie w duchu, jak g�upio si� znalaz�, i pocz�� jeszcze usilniej rozwa�a�, jak powinien si� zachowa� w obecno�ci tych ludzi. Jak dotychczas, niew�tpliwie przegrywa�... Sam stwierdzi�, �e nie by� z ich �wiata i nie mia� z nimi wsp�lnego j�zyka. Udawanie nie doprowadzi�oby do niczego. Maskarada musia�aby zawie��, a zreszt� niezgodna jest z jego natur�. Nie by�o w nim miejsca na fa�sz i ob�ud�. Cokolwiek si� zdarzy, musi zosta� sob�. Na razie nie umie m�wi� ich j�zykiem, ale kiedy� tego dopnie. By� tego najzupe�niej pewien. Tymczasem jednak, skoro koniecznie trzeba by�o m�wi�, b�dzie gada� po swojemu, oczywi�cie �agodz�c nieco wyra�enia, aby dla nich by� zrozumia�ym i nie razi� ich zanadto. Ale nie b�dzie udawa�, cho�by tylko przez milcz�c� zgod�, �e obeznany jest z czym�, co w gruncie rzeczy jest mu zupe�nie obce. W my�l tego postanowienia Martin pos�yszawszy, jak bracia rozmawiaj�c o wyk�adach uniwersyteckich u�yli kilkakrotnie s��wka �tryg", zapyta� wprost: � Co znaczy tryg? � Trygonometria. Jedna z wy�szych postaci matu. � A co to takiego mat? � brzmia�o nast�pne pytanie, kt�re roz�mieszy�o ju� Normana. � Matematyka, rachunki � wyja�ni�. Martin Eden skin�� g�ow�. Rzuci� oto spojrzenie na nieograniczon� krain� wiedzy, a to, co dostrzeg�, stawa�o si� namacalne. Jego nieprzeci�tna zdolno�� do wizji nadawa�a rzeczom oderwanym kszta�ty konkretne. W alchemicznym tyglu jego m�zgu trygonometria, matematyka i ca�e pole nauki kryj�ce si� za tymi s�owami przetwarza�o si� w uchwytne dla wzroku krajobrazy. Ujrza� krain� zielonego listowia i polan le�nych, �agodnie promienn� lub poprzecinan� b�yskami �wiate�. Szczeg�y na dalszym planie przes�oni�te by�y m�tn� purpurow� mg��, a poza t� purpurow� mg�� � wiedzia�, o tym na pewno mie�ci� si� ba�niowy cud nieznanego, wabi�cy sw� romantyczno�ci�. My�l o tym upaja�a go jak wino. By�a tam przygoda, trud dla g�owy i r�k, ca�y �wiat do zdobycia. I oto z g��bi �wiadomo�ci wyp�yn�a my�l: zbli�aj�c si� krok za krokiem, musi dotrze� a� do niej i zdoby� t� blad� jak lilia, widmow� istot�, co siedzi tu przy nim. Promienna wizja rozdarta zosta�a na strz�py i rozproszona przez Artura, kt�ry ca�y wiecz�r wysila� si�, by godnie przedstawi� swego dzikiego cz�owieka. Martin Eden nie zapomnia� o powzi�tym postanowieniu. Po raz pierwszy sta� si� po prostu sob�, najpierw �wiadomie i z ca�ym rozmys�em, potem za� nurzaj�c si� w rado�ci tworzenia, w ukazywaniu oczom swoich s�uchaczy tego �wiata, kt�ry sam zna� tak dobrze. By� w swoim czasie cz�onkiem za�ogi szkunera �Halcyon", kt�ry, zajmuj�c si� kontraband�, przy�apany zosta� przez statek stra�y celnej. Oczy mia� wtedy szeroko otwarte, tote� teraz by�o o czym opowiada�. Roztoczy� przed s�uchaczami obraz t�tni�cego morza i statk�w pe�nych ludzi. P�ty wpaja� w nich pot�g� swej wizji, a� jego oczami ujrzeli to, co on niegdy� widzia�. Z ogromnej obfito�ci szczeg��w wybiera� z wyczuciem artysty tylko to, co by�o niezb�dne do stworzenia obraz�w �ycia tchn�cych �wiat�em i p�on�cych �arem barw. Obrazy te tak nasyca� ruchem, �e s�uchacze p�yn�li w �lad za nim, uniesieni nurtem jego s��w, pospolitych wprawdzie, lecz tchn�cych entuzjazmem i pot�g�. Niekiedy razi� ich przejaskrawieniem opis�w i zbyt dosadnymi wyra�eniami, lecz tu za gwa�towno�ci� kroczy�o niezmiennie pi�kno, tragizm za� �agodzony bywa� przez humor, z jakim wtr�ca� do swej fabu�y dziwaczne chwyty i wybryki �eglarskich umys��w. Kiedy tak opowiada�, dziewczyna spogl�da�a na� zdumionymi oczyma. Ogie� bij�cy z jego s��w rozgrzewa� j�. Zapytywa�a sama siebie, czy istotnie dot�d zawsze by�a tak ch�odna. Pragn�a oprze� si� o tego p�omiennego m�czyzn�, co niby wulkan wyrzuca� z siebie si��, t�yzn� i zdrowie. Czu�a, �e co� pcha j� przemo�nie ku niemu, i z wysi�kiem broni�a si� przed tym. R�wnocze�nie te� odczuwa�a co� przeciwnego, co�, co j� od niego wr�cz odpycha�o. Odstraszaj�co dzia�a� na ni� widok tych r�k okaleczonych, tak zniszczonych prac�, �e najprawdziwszy brud �ycia wr�s� g��boko w ich tkank�; odstr�cza�a j� czerwona pr�ga na szyi i te uwydatniaj�ce si� pot�ne mi�nie. Jego szorstko�� budzi�a w niej l�k. Ka�dy ostrzejszy zwrot rani� jej uszy, ka�dy surowszy fragment jego �ycia razi� j�. Mimo to raz po raz czu�a jego si�� przyci�gaj�c�, a� wreszcie zacz�a podejrzewa�, �e musi by� wcieleniem z�a, skoro tak� ma nad ni� w�adz�. Wszystko, co stanowi�o dot�d niewzruszony fundament jej umys�u, poczyna�o si� chwia�. Romantyzm i awanturniczo�� jego �ycia wypowiada�y walk� wszelkim u�wi�conym konwencjom. Wobec niefrasobliwego tonu i humoru, z jakim m�wi� o niebezpiecze�stwach, �ycie traci�o charakter sprawy powa�nej, wymagaj�cej nieustannych wysi�k�w i wyrzecze�, a przybiera�o posta� jakiej� zabawki, kt�r� mo�na by�o si� bawi�, wywraca� do g�ry nogami, wy�ywaj�c si� w tym beztrosko, by j� potem r�wnie beztrosko porzuci�. Baw si� wi�c! � krzycza�o co� w jej wn�trzu. � Przytul si� do niego, je�li masz ochot�, i zarzu� mu r�ce na szyj�! � Na my�l o zuchwalstwie tego pragnienia zachcia�o jej si� p�aka�; na pr�no jednak wywy�sza�a przed sob� w�asn� czysto�� i kulturalne wyrobienie, daremnie zestawia�a to, czym si� ona sama szczyci�a, z tym wszystkim, czego jemu brakowa�o. Rozejrza�a si� doko�a i dostrzeg�a, �e oczy wszystkich skupi�y si� na nim z uwag� i zachwytem; w rezultacie zw�tpi�aby o mo�no�ci ocalenia, gdyby nie to, i� we wzroku matki pochwyci�a wyraz odrazy � pe�nej zaciekawienia wprawdzie, niemniej niew�tpliwej odrazy. Ten cz�owiek przyby�y z zewn�trznych ciemno�ci musi by� wcieleniem z�a. Matka zauwa�y�a to, a nie myli�a si� nigdy. Musi zaufa� matce w tym wzgl�dzie, podobnie jak ufa�a jej zawsze we wszystkich okoliczno�ciach �ycia. Bij�cy od niego �ar przesta� ogrzewa�, a zarazem trwoga przed nim zel�a�a. P�niej zasiad�a do fortepianu, graj�c dla Martina i niejako rzucaj�c mu wyzwanie, gdy� na p� �wiadomie podkre�la�a nieprzebyt� przepa�� dziel�c� ich oboje. Muzyka jej przybra�a rol� maczugi, kt�r� dziewczyna wymachiwa�a bezlito�nie nad jego g�ow�; chocia� przyt�acza�a go i gniot�a, jednocze�nie dzia�a�a na niego pobudzaj�co. Spojrza� na Ruth z czci� pe�n� l�ku. W jego �wiadomo�ci, podobnie jak w jej, dziel�ca ich przepa�� rozszerza�a si�, lecz szybciej jeszcze wzrasta�o �mia�e postanowienie przedostania si� przez ni�. Sfera jego dozna� by�a zbyt skomplikowana, by m�g� przez ca�y wiecz�r wpatrywa� si� w przepa�� � zw�aszcza gdy wchodzi�a w gr� muzyka, na kt�r� by� niezwykle wra�liwy. By�a dla niego silnie podniecaj�cym trunkiem, zdolnym doprowadzi� go do zuchwa�ych odruch�w uczuciowych; dzia�a�a niby narkotyk na wyobra�ni�, ka��c jej p�dzi� po niebie ponad ob�oki. Muzyka wypiera�a ze �wiadomo�ci p�ask� rzeczywisto��, zalewaj�c dusz� pi�knem i wyzwalaj�c romantyczno��, kt�rej zdawa�a si� przypina� skrzyd�a. Nie rozumia� tego, co Ruth gra�a. By�o to co� zgo�a r�nego od b�bnienia na fortepianie w salach ta�ca, czy te� wrzawy orkiestr d�tych, jakie zdarza�o mu si� s�ysze�. Ale r�bek takiej muzyki ods�ania� mu si� ju� dawniej w przeczytanych ksi��kach, tote� przyjmowa� jej gr� jak gdyby na wiar�, zrazu czekaj�c cierpliwie na �piewne takty o wyra�nym i prostym rytmie, a potem dziwi�c si�, �e takty te trwa�y tak kr�tko. W�a�nie wtedy, gdy dawa� si� unie�� ich p�dowi, nastrajaj�c wyobra�ni� do g�rnego lotu, one gin�y zawsze w zwichrzonej gromadzie d�wi�k�w, kt�re nie mia�y dla� �adnego znaczenia, str�ca�y wyobra�ni� z powrotem na ziemi� niby bezw�adny ci�ar. W pewnej chwili przysz�o Martinowi na my�l, �e w tym wszystkim tkwi rozmy�lne szyderstwo; zauwa�y� przekorny nastr�j dziewczyny i stara� si� odgadn�� wymow� jej r�k sun�cych po klawiaturze. Potem odepchn�� t� my�l jako niegodn� i nieprawdopodobn� i od tej chwili podda� si� ca�kowicie dzia�aniu muzyki. Z wolna zacz�� powraca� dawny rozkoszny urok. Nogi przesta�y ci��y� mu o�owiem, sam poczu� si� dziwnie lekki, jakby uduchowiony; przed oczami i za nimi ja�nia�a �una chwa�y; nast�pnie rzeczywisto�� zacz�a zmierzcha� i poczu�, �e ulatuje w dal, p�yn�c nad tym �wiatem, kt�ry by� mu tak bardzo drogi. Znane i nieznane zmiesza�o si� w wy�nionym orszaku wizji, kt�ry przes�oni� mu pole widzenia. Wp�ywa� do obcych port�w w zalanych s�o�cem krainach, chodzi� po gwarnych rynkach w�r�d barbarzy�skich lud�w, przez nikogo dot�d nie ogl�danych, a korzenny aromat wysp, znanych mu z dusznych, gor�cych nocy na morzu, dr�a� w jego nozdrzach. To znowu przez d�ugie podzwrotnikowe dni boryka� si� z po�udniowo-wschodnimi pasatami, patrz�c, jak koralowe wysepki puszyste od palm wsi�kaj� w to� turkusow� poza nim i jak inne koralowe wysepki puszyste od palm wy�aniaj� si� z w�d turkusowych na przedzie. Szybkie jak my�l obrazy zjawia�y si� i zn�w gin�y. Raz na grzbiecie dzikiego rumaka gna� przez ba�niowo barwn� krain� Malowanej Pustyni; to zn�w spogl�da� z g�ry poprzez migoc�cy �ar na bielone cmentarzysko Doliny �mierci, aby ju� w nast�pnej chwili wios�owa� po zamarzaj�cym oceanie, w obliczu pi�trz�cych si� przed nim i b�yskaj�cych w s�o�cu wielkich g�r lodowych. Potem le�a� na koralowym wybrze�u, gdzie palmy kokosowe schodzi�y a� do samej cicho pluszcz�cej fali. Kad�ub rozbitego ongi� statku p�on�� b��kitnymi ogniami, w kt�rych blasku tancerki wykonywa�y taniec hula pod d�wi�k dzikich, mi�osnych okrzyk�w �piewak�w, kt�rzy do wt�ru swej pie�ni pobrz�kiwali na ukulelach i bili w tam-tamy. By�a to noc podzwrotnikowa dysz�ca zmys�owo�ci�. W oddali na tle gwiazd rysowa� si� krater wulkanu. L�ni� blady sierp rosn�cego ksi�yca, a Krzy� Po�udnia p�on�� nisko na niebie. Zdawa�o mu si�, �e jest harf�; �ycie, kt�re zna�

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!