9873
Szczegóły |
Tytuł |
9873 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9873 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9873 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9873 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Joan Collins
DIABELNIE S�AWNA
(T�um, Monika Sujczy�ska)
1999
ROZDZIA� PIERWSZY
- Nie potrzebuj� m�a, lecz �ony - mrukn�a Katherine Bennet, ale na tyle g�o�no, �eby us�yszeli to depcz�cy jej po pi�tach reporterzy. Sz�a pr�dkim krokiem kr�tymi korytarzami S�du Najwy�szego w Santa Monica, za ni� za� pod��a� Barry Lefcovitz - drogi, za to bardzo skuteczny prawnik od rozwod�w - i z charakterystycznym dla siebie poczuciem humoru odpiera� pytania dziennikarzy.
Katherine dobrze wiedzia�a, �e na ok�adkach pism ilustrowanych i w dziennikach telewizyjnych jej u�miech - zimny, przylepiony do ust, tak �eby przypadkiem nie si�gn�� jasnozielonych oczu - b�dzie wygl�da� do�� wiarygodnie.
Nie chcia�a wydawa� si� zbyt szcz�liw� po tym okropnym rozwodzie.
A co do tego, �e jej zdj�cie trafi na pierwsze strony gazet, ok�adki magazyn�w i do wszystkich kolumn towarzyskich od Nowego Jorku po Nowe Delhi (jak zreszt� ju� od trzech lat), nie mia�a cienia -w�tpliwo�ci. Jako gwiazda telewizyjna, zalicza�a si� do najbardziej ezoterycznych kobiet; by�a tak s�awna, �e ludzie chcieli wiedzie� o niej jak najwi�cej, a niekt�rzy mo�e nawet marzyli, �eby ni� by�.
R�j reporter�w nie odst�powa� jej niczym muchy padliny. Ale czy� nie padlin� sta�a si� na tej sali s�dowej, gdzie s�dzia, m�ski szowinista, sko�czony kretyn, zaj�ty wy��cznie krygowaniem si� do kamer telewizyjnych i do dziennikarzy, kt�rych zreszt� wpu�ci� na rozpraw� z wielk� �ask�, pozbawi� j� niemal wszystkich ci�ko zapracowanych pieni�dzy, dorobku ca�ego �ycia? Dzi�ki ci, Bo�e, za Barry�ego, pomy�la�a Katherine, zerkaj�c k�tem oka na adwokata. Jego g�ste srebrzyste w�osy i rozbawione czarne oczy b�yszcza�y chyba bardziej ni� zwykle, gdy przegania� paparazzich, fotografuj�cych j� bez ustanku podczas tego mozolnego przepychania si� po schodach do wyj�cia z s�du i do ch�odnego wn�trza czekaj�cej limuzyny.
Katherine u�miechn�a si� do siebie. Ale� ten Barry Lefcovitz kocha� rozg�os. Centymetry kolumn towarzyskich by�y mu straw� i napitkiem. Nie istnia�o dla niego wi�ksze szcz�cie od wyst�pienia w popularnych programach, w kt�rych m�drzy� si� na temat maltretowanych �on, r�wnouprawnienia mniejszo�ci lub prawa kobiet do przerywania ci��y. Gdyby jednak nie podj�� si� przeprowadzenia jej rozwodu za marne jego zdaniem pi��dziesi�t tysi�cy dolar�w plus oczywi�cie pokrycie dodatkowych wydatk�w, plus ca�e to zainteresowanie medi�w, kt�re przypad�o mu w udziale jako obro�cy jednej z najs�awniejszych kobiet w Ameryce, Katherine straci�aby dwie�cie pi��dziesi�t tysi�cy dolar�w. Kwota ta, ��cznie z tym, co musia�a da� Johnny�emu, stanowi�a jej ca�e oszcz�dno�ci, kt�re jak na megagwiazd� by�y oczywi�cie bardzo skromne. Katherine gwiazd� by�a ju� od przesz�o trzech lat, nie zd��y�a jednak jeszcze okrzepn�� finansowo.
- Jakie s� twoje plany na przysz�o��, Katherine? - dopytywa� si� mikrus w nieprzemakalnym p�aszczu, ten sam, kt�remu wcze�niej powiedzia�a, �e nie potrzebuje m�a, lecz �ony.
- Wracam do pracy - odpar�a na tyle uprzejmie, na ile mo�e si� zdoby� kobieta w sytuacji, gdy nagle b�yska jej w twarz dwadzie�cia fleszy. Najwy�szy czas zostawi� przesz�o�� za sob�.
Flesze tak j� o�lepi�y, �e musia�a w�o�y� ciemne okulary.
- Nie, nie, Katherine. Nie r�b nam tego, kotku. Pozw�l nam patrze� na te cudowne oczy.
- Napatrzyli�cie si� na nie do�� przez ostatnie pi�� dni. Teraz pozw�lcie im odpocz��, panowie. I mnie r�wnie�, je�li �aska. - Za wszelk� cen� stara�a si� pokaza�, �e jest w dobrym humorze, cho� wcale tak nie by�o.
- Panowie, bardzo was prosz�, przepu��cie pani� - apelowa� do reporter�w goryl Katherine, Burt, kt�ry wraz z trzema lub czterema ros�ymi, zwalistymi pomagierami, licz�cymi ponad metr dziewi��dziesi�t dwa wzrostu i na oko tyle samo w barach, torowa� drog� Katherine, ograniczaj�c si� do �agodnej perswazji. J� potr�cano i poszturchiwano bez skr�powania, ale gdyby kt�ry� z nich tkn�� kogo� palcem, z miejsca zaskar�ono by go do s�du. Mieli chroni� swoich klient�w, unikaj�c szarpania si� z natr�tnymi fotoreporterami, co tych ostatnich, a w ka�dym razie niekt�rych z nich, napawa�o wielkim rozczarowaniem.
Ludzie nie maj� poj�cia, jak trudno by� gwiazd�. Kilkakrotnie ju� nast�piono na czubki jej but�w, dwa razy o ma�y w�os nie dosta�a w twarz aparatem foto graficznym, gdy pewien strasznie przej�ty swoj� rol� paparazzo szuka� lepszego uj�cia, a jedwabny �akiet mia�a poplamiony tuszem, bo jaki� nieuwa�ny reporter przejecha� d�ugopisem po jej r�kawie. Wszystko to razem sprawia�o, �e czu�a si� okropnie sponiewierana. Jej rozw�d by� naj�wie�szym, a zarazem najbardziej dramatycznym wydarzeniem w Hollywood, nic, wi�c dziwnego, �e reporterzy dos�ownie wychodzili ze sk�ry, �eby uzyska� jej wypowied�, a w razie niepowodzenia wymy�l� j� sami. Katherine ju� na samo wspomnienie o tym, co wypisywali o niej w minionym tygodniu, dostawa�a dreszczy.
�Katherine Bennet, lat 43, na rozpraw� rozwodow� przez ca�y tydzie� przychodzi�a codziennie w innym stroju - donosi� jeden tygodnik. - Ka�dej drogiej kreacji towarzyszy�a nowa wymy�lna fryzura oraz tyle makija�u, �e wystarczy�oby go do zaopatrzenia �redniej wielko�ci drogerii�. Przesadzali, oczywi�cie. Po prostu nale�a�a do dobrze ubranych, zadbanych kobiet. Ju� jako ma�a dziewczynka zawsze pilnowa�a, �eby kokarda by�a starannie zawi�zana, a skarpetki podci�gni�te. Tak naprawd�, to w s�dzie wyst�pi�a w trzech, no mo�e w czterech klasycznych kostiumach o delikatnych od cieniach zgni�ej zieleni i szaro�ci. Plus wysoki obcas. Zawsze nosi�a pantofle na wysokim obcasie, nawet do spodni. Maj�c tylko metr sze��dziesi�t pi�� wzrostu, lubi�a si� podwy�sza� do metra siedemdziesi�ciu dwu 1 nie ba�a si� ewentualnego zarzutu, �e ubiera si� w stylu lat sze��dziesi�tych.
Katherine by�a dumna z tego, �e jest sob�. Nie stara�a si� nikomu przypodoba�, zawsze szczerze wyg�asza�a swoje opinie. Nosi�a to, co chcia�a, w czym by�o jej do twarzy i nigdy, ale to nigdy nie czu�a si� z tym g�upio. Z powodu tej pewno�ci siebie i niezale�no�ci uwa�ano j� niekiedy za zimn� i zarozumia��. Ci, kt�rzy przy pisywali jej pod�y charakter, po prostu uto�samiali j� z j�dz�, kt�r� gra�a tak przekonuj�co na ekranie.
- Chyba nie chcesz powiedzie�, �e sko�czy�a� raz na zawsze z m�czyznami, Kitty...? - spyta� z afektowanym u�miechem reporter z nowojorskiego szmat�awca, kt�ry jej matka czyta�a codziennie nie opuszczaj�c ani s�owa.
- Nigdy nic nie wiadomo - odpar�a Katherine. Okulary maskowa�y znudzenie w jej oczach. - Mo�e wybior� safizm!
- Co? Co ona powiedzia�a?
- Reporter powi�d� zdziwionym wzrokiem po kolegach, kt�rzy podobnie jak on nie zrozumieli �artu Katherine i w swoich notatnikach skrz�tnie zapisali: �Mo�e wybior� sadyzm�.
- Na mi�o�� bosk�, Katherine - odezwa� si� Barry sotto voce. - Niech ci tylko nie przyjdzie do g�owy powiedzie� im, �e jeste� lesbijk�, bo to dopiero narobi smrodu.
S�owa Barry�ego sprawi�y, �e Katherine pierwszy raz od wielu dni szczerze si� roze�mia�a.
- Przecie� to tylko �art, Barry. Przyznaj�, �e niezbyt udany, ale daleko mi dzi� do Robina Williamsa.
Ten s�d by� dla niej istnym piek�em. Przez pi�� dni po siedem godzin dziennie siedzia�a nieruchomo na twardej drewnianej �awce - przed ni� s�dzia, za ni� banda spragnionych sensacji pismak�w - staraj�c si� zachowa� kamienny spok�j, co wcale nie jest �atwe w sytuacji, gdy cz�owiek ma z�amane serce, a w gardle kluch� wielko�ci melona. W pewnej chwili podczas zezna� m�a napisa�a do Barry�ego na ��tej kartce z notesu: �Ale� on k�amie! To wszystko to obrzydliwe k�amstwa!� S�owa te pojawi�y si� tego samego wieczora w dziennikach telewizyjnych jako trzecia z kolei wiadomo��.
Teraz, wobec nagabywania przez reporter�w i b�yskania fleszy znienawidzonych aparat�w fotograficznych, otwarte drzwi czarnej limuzyny wyda�y si� jej bram� do raju. Wsiad�a do niej w taki spos�b, jak robi to ka�da kobieta w kr�tkiej sp�dniczce. Umie�ci�a wi�c na siedzeniu pup�, �ciskaj�c jednocze�nie nogi, kt�re nast�pnie zgrabnie przenios�a do �rodka, nie czekaj�c, a� ta banda zd��y je sfotografowa�.
Dzi� jednak Katherine nie zrobi�a tego dostatecznie pr�dko. Jaki� mamy fotoreporter w��czy� w swoim aparacie samowyzwalacz i ustawi� go strategicznie na chodniku, tak �e w chwili gdy Katherine chowa�a nogi do samochodu, flesz b�ysn�� dwa razy, utrwalaj�c je w pe�nej krasie.
- Widzieli�cie skurwiela! - Burt kopn�� aparat, kt�ry potoczy� si� z �oskotem do rynsztoka.
- Ty �obuzie! - zapiszcza� czerwony na twarzy paparazzo i rzuci� si� ratowa� sw�j sprz�t. - Zaskar�� ci� za zamach na w�asno�� osobist�, chamie.
Burt nie odpowiedzia�, tylko da� znak pomagierom, �eby zatrzasn�li drzwi po stronie Katherine, sam za� wskoczy� na przednie siedzenie i warkn�� do kierowcy:
- Ruszamy.
- O Bo�e, chcia�abym ju� by� jak najdalej st�d - j�kn�a Katherine i opad�a plecami na poduszki. Bezpieczna za przydymionymi szybami limuzyny, zdj�a okulary i g�o�no westchn�a.
Barry poklepa� j� po ramieniu.
- Brawo, kochanie! Wygrali�my! Ty wygra�a�! W ko�cu si� od niego uwolni�a�, Kitty. Kiedy por�wnuj� to, co ten dra� pocz�tkowo chcia� od ciebie wyci�gn��, z sum�, na kt�rej ostatecznie stan�o, my�l�, �e jeste� w czepku urodzona m�wi� zadowolony z siebie.
Znu�ona pokiwa�a g�ow�. Tak, uwolni�a si�. Uwolni�a si� od Johnny�ego, jego k�amstw, pija�stwa i narkotyk�w, uwolni�a si� od tej upiornej sali s�dowej i bez skr�powania ziewaj�cej t�uszczy. Ale czy faktycznie by�a wolna? Ona i wolna? Dobre sobie.
Ma��e�stwo i rola telewizyjnej bohaterki negatywnej, kt�rej Ameryka z lubo�ci� nienawidzi�a, do pewnego stopnia chroni�y Katherine przed oszczerczymi plotka mi, kt�re zawsze rozsiewano o niezam�nych i bardzo s�awnych kobietach. Czy teraz, kiedy ostatecznie zerwa�a wi�zy ma��e�skie z Johnnym, uda si� jej �y� wzgl�dnie normalnie?
Barry wysiad� przy swoim biurze w Beverly Hills. Katherine zamkn�a oczy, czekaj�c, a� Sam dowiezie j� kr�t� ulic� Canyon Benedict do domu, przepastnego betonowego budynku nieodparcie kojarz�cego si� z ogromn� skrzyni� cementu. Na kupno tego wybudowanego w latach trzydziestych przez jak�� dawno zapomnian� osobisto�� filmow� gmaszyd�a, kt�re kto� z ich inteligentniejszych znajomych ochrzci� �Bunkrem Hitlera�, nam�wi� j� Johnny przed dwu laty, kiedy to pierwszy raz rozbi�a pul� �Rodziny Skeffington�w�.
Katherine poleci�a ogrodnikom zasadzi� bluszcz angielski, �eby zas�oni� ponure mury, ale ro�lina wcale nie chcia�a si� po nich pi��. O ich daremnych wysi�kach �wiadczy�o tylko kilka zielonawych �at. Szofer nacisn�� guzik pilota i brama otworzy�a si� skrzypi�c niemi�osiernie. Zupe�nie zardzewia�a, cho� nie dalej ni� przed rokiem zosta�a pokryta warstw� nowej farby. Katherine znowu ci�ko westchn�a. Utrzymanie samego domu wymaga�o mn�stwa zachodu, a co dopiero basenu, stawu, drzew, ro�lin doniczkowych i ogrodowych, do piel�gnowania, kt�rych wynajmowa�a specjalnych ludzi. Do kompletu z kucharzem, lokajem, gospodyni�, sekretark�, praczk� dwa razy w tygodniu i trenerem, nie m�wi�c o szoferze i o Warwicku Kingsleyu, uwielbianym przez ni�, ale bardzo drogim w�a�cicielu biura reklamowego, o Bretcie Goodmanie, kt�ry prowadzi� jej interesy, jednocze�nie - co do tego nie mia�a najmniejszych w�tpliwo�ci - nie�le j� obskubuj�c. To istny cud, �e w og�le wi�za�a koniec z ko�cem. Na ko�cu tej listy znajdowa�a si� nie mniej wa�na od tamtych Brenda Corlew, jej wierna przyjaci�ka i sekretarka, a zarazem matka chrzestna jej syna, Tommy�ego.
Co by zrobi�a, gdyby nie mia�a Brendy? A Tommy? Ta pozornie twarda starsza dama o w�asnym stylu i sercu z wosku by�a mu drug� matk�. Odk�d Katherine ca�e dni sp�dza�a w studiu telewizyjnym, sk�d cz�sto wraca�a dobrze po p�nocy, Brenda towarzyszy�a jej tylko rano, po lunchu za� jecha�a do domu, �eby czeka� na powr�t Tommy�ego ze szko�y. �wietnie rozumia�a utrapienia i m�ki gwiazdy telewizyjnej, poniewa� w latach pi�� dziesi�tych ona i Kookie Cazanova by�y partnerkami w komediach sytuacyjnych, a pod wzgl�dem popularno�ci ust�powa�y jedynie Lucille Bali i Vivien Vance. Brenda by�a niemal tak samo �mieszna, prawie tak samo lubiana, ale mniej wieczna ni� Kookie, kt�ra w ko�cu te� przesz�a na zas�u�on� emerytur� w domu w Kentucky, tyle �e �y�a nie z w�asnych (znacznych) zasob�w finansowych, lecz z tantiem ca�ej trupy, wcze�niej wykupiwszy je za marne pi�� tysi�cy dolar�w od �ebka.
Katherine i Brenda pozna�y si� na przes�uchaniach do nowej sztuki w teatrze przed kilkunastu laty. Ujrzawszy s�ynn� aktork� na takim sp�dzie Kitty zrobi�a wielkie oczy, lecz Brenda jej powiedzia�a:
- Cho� mam trzy Nagrody Emmy, jedn� Nagrod� Publiczno�ci oraz kilka nominacji do Nagrody Tony, od dziesi�ciu lat walcz� o prac� tak samo jak wszyscy. Taka jest telewizja. Wykorzysta ci�, a potem wyrzuci jak star� szmat�. Ale my j� i tak kochamy.
Kariera aktorska Brendy jednak ju� si� sko�czy�a i dlatego Katherine, jak tylko otrzyma�a rol� Georgii Skeffington, zaproponowa�a jej wsp�lny wyjazd do Hollywood. Chwilami uwa�a�a to za najlepsze posuni�cie w swoim �yciu. W osobie Brendy znale�li wsparcie duchowe oboje z Tommym, kt�ry w jej obecno�ci czu� si� chyba bardziej bezpieczny, bo mniej si� z�o�ci�. Brenda mia�a niewyparzony j�zyk, ale jej dosadne wyra �enia maskowa�y wielk� m�dro�� i dobro�, kt�re matka i syn z czasem nauczyli si� coraz bardziej docenia�.
Samoch�d zatrzyma� si� przy g��wnym wej�ciu. Sam wyskoczy� i otworzy� drzwi Katherine.
- Dzi�kuj�, Sam, nie b�d� ci� ju� dzi� potrzebowa�a.
- By�a tak zm�czona, �e nawet wyj�cie z samochodu wydawa�o si� jej nadludzkim wysi�kiem. Cho� przez ostatnie dni prawie nie jad�a, czu�a si� ci�ko, jak gdyby cia�o mia�a z o�owiu.
- Dobrze, pani Bennet. �ycz� mi�ego wieczoru. Ciesz� si�, �e wszystko si� tak pomy�lnie dla pani u�o�y�o.
- Dzi�kuj�, Sam. Mia�am troch� szcz�cia.
Pedro otworzy� l�ni�ce drzwi frontowe, na kt�rych zaczyna�a si� �uszczy� farba. Kiedy si� wprowadzali, zaledwie dwa lata temu, drzwi pokryto tak grub� warstw� farby, �e powinno wystarczy� jej na zawsze. To ta pogoda w Los Angeles.
Katherine przesz�a przez szerokie foyer wy�o�one marmurem i znalaz�a si� w o�lepiaj�co bia�ym salonie.
- Tommy, kochanie, gdzie jeste�?
- Tommy poszed� z Brenda na mecz Lakers�w, senora - Do niew�tpliwych atut�w Brendy nale�a�o jej zainteresowanie koszyk�wk�. G�os nale�a� do gospodyni Katherine, Marii, kt�ra wesz�a do salonu, wycieraj�c r�ce w fartuch. - Prosili, �eby nie czeka� na nich z jedzeniem, bo po meczu wpadn� gdzie�, aby co� przek�si�.
Katherine pokiwa�a g�ow� i rozejrza�a si� po pokoju. Lodowata biel grubego dywanu, �cian wytapetowanych jedwabnym adamaszkiem, sof i foteli pokrytych aksamitem niemal k�u�a j� w oczy. Sterylna wystawa; projektantowi tego wn�trza nie chodzi�o o wygod� jego u�ytkownik�w, lecz o stworzenie oprawy dla eleganckich stroj�w Katherine, dekoracji do cz�stych sesji fotograficznych organizowanych przez tygodniki ilustrowane.
Zachodz�ce s�o�ce odbi�o si� w nowym, z�otym, wysadzanym diamentami zegarku Katherine. By�a dopiero sz�sta.
- Na kt�r� mam przyszykowa� obiad, senora? - spyta�a Maria.
- Och, nie jestem dzi� bardzo g�odna. Wystarczy, je�li podasz mi ko�o si�dmej jajko na mi�kko i grzank�.
Maria wr�ci�a do kuchni, sk�d dobiega� �miech; w telewizji nadawano akurat wiadomo�ci. Ta cz�� domu roz brzmiewa�a odg�osami �ycia rodzinnego. Katherine ch�tnie by si� przy��czy�a, usiad�a przy wyszorowanym sosnowym stole z Pedro, Mari� i jej �liczn� kilkunasto letni� c�rk�, Suzy, kt�ra pomaga�a Katherine przy ubiera niu si� i pakowaniu. Na pewno przyszli do nich na pogaduszki ogrodnik z �on�, a Sam popijaj�c Budweisera z puszki, opowiada o tym, co si� wydarzy�o w s�dzie. Tak, w jej domu toczy�o si� normalne �ycie, tylko jej w�asna egzystencja by�a wielk�, samotn� wysp�.
Po schodach wy�o�onych bia�ym dywanem wesz�a na pi�tro, gdzie mie�ci�y si� sypialnie. Wcale nie tak �atwo przysz�o jej rozwie�� si� z Johnnym. Owszem, alkohol i narkotyki odmieni�y go nie do poznania, ale Katherine robi�o si� bardzo smutno, kiedy w s�dzie nazywano go notorycznym �garzem, �a�osnym wrakiem cz�owieka. Instynkt samozachowawczy kaza� jej po�o�y� kres temu ma��e�stwu, bo Johnny przynosi� jej wstyd, upijaj�c si� do nieprzytomno�ci w restauracjach lub na przyj�ciach, opowiadaj�c o niej niestworzone historie na u�ytek prasy. Najgorsze jednak ze wszystkiego by�o cierpienie na twarzy Tommy�ego, patrz�cego, jak ojciec przeistacza si� w pijanego bufona. Kiedy� Johnny by� w miar� zr�wnowa�onym psychicznie aktorem, ale potem wpad� w ten neurotyczny zam�t: wszelkiego rodzaju spotkania w Klubach Anonimowych Alkoholik�w, wizyty w pora dniach, pobyty w klinikach, kt�re zreszt� wcale mu nie pomaga�y.
Nawiasem m�wi�c, to Johnny wymy�li� ten rozw�d. Jego adwokocina, s�ynny obro�ca gwa�cicieli i innych degenerat�w, ma�o jej nie rozszarpa�, a Johnny nawet nie spojrza� w jej stron�. Jedynie jego chwiejny ch�d, kt�ry mia�a okazj� zaobserwowa�, gdy wychodzili dwa razy dziennie na przerw�, potwierdza� jej domys�, �e wci�� pi� a je�li pi�, to pewnie te� bra� narkotyki.
W ka�dym razie mia�a to ju� za sob�. Koniec dwudziestoletniego ma��e�stwa, koniec dwudziestopi�cioletniego zwi�zku niszczonego najpierw przez narkotyki i alkohol, potem przez dwa tygodnie skakania sobie do oczu na sali s�dowej. Teraz musia�a wzi�� si� w gar�� i wr�ci� do pracy, mimo �e by�a ledwo �ywa po przebyciu tej ci�kiej pr�by. �Trzeba i�� spa� - szepn�a do siebie. - �eby tylko uda�o mi si� zasn��.
Otworzy�a drzwi do sypialni i znowu pomy�la�a, �e ten dom uosabia wszystko, co j� dra�ni w Holly wood. By� przyt�aczaj�cy, nowobogacki, pretensjonalny. W sypialni bez trudu zmie�ci�by si� ma�y odrzutowiec i zosta�oby jeszcze miejsce na dwa helikoptery. Wystr�j tego pokoju, podobnie jak reszty domu, by� bia�y - do tego mn�stwo r�ni�tego szk�a, lustra na przemian ze �cianami pokrytymi kremow� taft�, grube sk�ry nied�wiedzie po obu stronach olbrzymiego okr�g�ego �o�a pokrytego narzut� z bia�ej satyny, na kt�rej wyszyto inicja�y JK. �Trzeba b�dzie si� pozby� tej kapy� - pomy�la�a, krzywi�c si� z niesmakiem do wy�o�onego lustrami sufitu nad ��kiem.
Pok��ci�a si� z Johnnym i z dekoratorem wn�trz o te lustra. Ale Johnny uwa�a�, �e musi w nie patrze� w czasie ich sk�din�d niecz�stego po�ycia ma��e�skiego. To z pewno�ci� przewa�y�o szal�. W�a�ciwie nie wiadomo, co sprawi�o - alkohol czy narkotyki - �e jej niegdy� wra�liwy, inteligentny m�� zamieni� si� w rozpustnika, kt�ry potrzebowa� tanich chwyt�w, �eby si� podnieci�. U Katherine, jak u wielu innych kobiet, taki zboczony seks wywo�ywa� ozi�b�o��. Niekt�re �ony pewnie dla �wi�tego spokoju si� na to zgadza�y. Ona te� od biedy mog�aby udawa�, �e nie ma nic przeciwko tym lustrom. gdyby Johnny nie by� przez ca�y czas taki nieobecny. B�aga�a, prosi�a, grozi�a, ale on nie chcia� rzuci� alkoholu i narkotyk�w. Albo po prostu nie m�g�.
W Nowym Jorku byli takimi sobie aktorami i jechali na tym samym w�zku. Przy tym ca�kiem nie�le sobie radzili. Grali w awangardowych teatrach, u�yczali g�os�w do reklam radiowych, a czasami trafia�y si� im jakie� ma�e r�lki w telewizji. I nagle - ni z gruszki ni z pietruszki - zaproponowano jej rol� Georgii w �Rodzinie Skeffington�w�, co przewr�ci�o ich �ycie do g�ry nogami.
Serial �Rodzina Skeffington�w� emitowa�a sie� ABN w czasie najwi�kszej ogl�dalno�ci. Przedstawia� on histori� bardzo bogatej i bardzo sk��conej rodziny z Los Angeles, w�a�cicieli po�owy winnic i wytw�rni win w Po�udniowej Kalifornii. G��wnymi postaciami serialu byli Charles Skeffington, niewzruszony jak ska�a patriarcha, wielokrotnie �onaty, ojciec licznego potomstwa;
Candice Skeffington, trzecia �ona Charlesa, naj�wi�tsza kobieta na ekranie telewizyjnym od czasu Donny Reed; oraz Georgia, pozbawiona wszelkich skrupu��w druga �ona Charlesa, g��wny czarny charakter.
Rola Georgii by�a drugorz�dna wobec roli Charlesa Skeffingtona, granego przez Alberta Amory�ego, jak r�w nie� w stosunku do roli Candice, odtwarzanej przez Eleonor� Norman. Ale i tak po trzech i p� roku trwania serialu Katherine sta�a si� jedn� z najpopularniejszych i najbardziej cenionych gwiazd telewizji; wcieleniem kobiety, kt�rej wszyscy nami�tnie nienawidzili. Nie min�� rok, a Katherine sta�a si� g��wnym �ywienie?, ich rodziny, tym bardziej �e Johnny si� rozpi�, czemu naprawd� nie mog�a zapobiec, mimo �e czu�a si� w jaki� spos�b temu winna. Ale tak to ju� jest w tym zawodzie, czego oni byli klasycznym przyk�adem. Gdy ona zaczyna zyskiwa� popularno��, on idzie w odstawk�.
Chc�c mu wynagrodzi� brak sukces�w w zawodzie, zgodzi�a si� na kupno tej kupy marmuru i malachitu, na kt�r� tak naprawd� nie by�o ich jeszcze sta�. Johnny zaj�� si� urz�dzaniem domu z pomoc� znajomego dekoratora wn�trz, Traceya, codziennej butelki whisky i B�g jeden wie ile bia�ego proszku w nosie. Z jednej codziennej butelki bardzo pr�dko zrobi�y si� dwie, a kiedy urz� dzanie domu zosta�o sko�czone, sko�czy�o si� te� ich ma��e�stwo.
Katherine zrzuci�a �akiet i pantofle i zacz�a chodzi� du�ymi krokami po pokoju, pal�c nerwowo papierosa. Sko�czone. Sko�czone raz na zawsze.
Przedtem byli dobrym ma��e�stwem. Oczywi�cie, mieli swoje wzloty i upadki, ale jakie ma��e�stwo ich nie ma? Wzajemne przywi�zanie i ich wielka mi�o�� do dziecka wytworzy�y mi�dzy nimi siln� wi�. Katherine zadr�a�a, cho� w pokoju by�o ciep�o. �a�owa�a, �e nie ma przy niej Johnny�ego. Dawnego Johnny�ego, nie b�cwa�a, kt�rym sta� si� ostatnio.
�a�owa�a te�, �e nie ma z ni� Tommy�ego. Mimo k�opot�w, jakie sprawia� z racji swojego wieku, by� jej oczkiem w g�owie. Rozw�d najwyra�niej bardzo go rozstroi�, bo zrobi� si� dla niej opryskliwy, wr�cz chamski. Matczynego ciep�a szuka� teraz u Brendy, z ni� za� stara� si� w miar� mo�no�ci nie przebywa� w jednym pokoju, ale ona tak czy owak kocha�a go ponad �ycie.
Zgasi�a papierosa, wesz�a do garderoby i nacisn�a guzik automatycznej sekretarki. Tylko dwie osoby zostawi�y na ta�mie wiadomo��. Jedn� z nich by�a Vera Cribbens, jej matka, kt�ra teraz mieszka�a w Nowym Jorku. Kiedy� przyjecha�a do Stan�w, �eby wyj�� za m��. Wysz�a, wcze�nie owdowia�a, a obecnie jej g��wnym zaj�ciem by�o opychanie si� czekoladkami i ogl�danie telewizji. Nikt bardziej od Very nie cieszy� si� z sukcesu Katherine i nikt bardziej od Very jej nie krytykowa�.
Katherine jednak rozumia�a, �e matka wy��cznie z dobrego serca nie mo�e si� powstrzyma� od wyg�aszania cierpkich uwag pod jej adresem. Szczeg�lnie niezno�na sta�a si� po przeczytaniu w �The Star� o szykuj�cym si� rozwodzie Katherine.
�Co ci strzeli�o do g�owy, �eby si� z nim rozwie��, Kit-Kat? - pyta�a zirytowanym g�osem. - To taki mensch�. Odk�d zaprzyja�ni�a si� z Goldsteinami, w�a�cicielami pobliskich delikates�w, z lubo�ci� u�ywa�a �ydowskich wyra�e�. Matka ci�gle m�wi�a do niej Kit-Kat. Zdrobnienie to nada�a c�rce w dzieci�stwie, od jej ulubione go batonika.
Katherine nie raz i nie dwa informowa�a j� o wyczynach Johnny�ego, ale Vera wierzy�a tylko w to, co przeczyta�a w gazetach. �Ta sp�dnica by�a stanowczo za d�uga - m�wi� dalej g�os matki. - Masz wspania�e nogi, Kitty, czemu je zas�aniasz? A ju� zupe�nie nie mog�am znie�� koloru twojej szminki. Dobra dla pokoj�wki. Zadzwo� do mnie, jak wr�cisz, Kit-Kat� - zako�czy�a.
Druga wiadomo�� by�a od scenarzysty zatrudnionego przy �Skeffingtonac", Stevena Leigha, w kt�rym Kathe rine znalaz�a ostatnio powiernika. Podtrzymywa� j� na duchu przez ten ca�y trudny czas. Ch�tnie wczuwa� si� w jej k�opoty i zawsze potrafi� wymy�li� jakie� sensowne rozwi�zanie.
�Cze��, Kitty. Widzia�em ci� w wiadomo�ciach. Czy� nie m�wi�em ci, �e wygrasz? Ciesz� si� z tego wraz z tob�. Mo�e by�my to jako� uczcili? B�dziesz mia�a do�� si�, �eby przyj�� do Morton�w w poniedzia�ek wieczorem? My�l�, �e czas ju� pokaza� miastu t� �liczn� buzi�, a ja ze swej strony przyrzekam ci dwie rzeczy. Po pierwsze zafunduj� ci na wp� surowy stek, po drugie po wiem ci kilka s��w gorzkiej prawdy".
U�miechn�a si�. Ca�y Steven. Zna� mn�stwo cytat�w z film�w i sypa� nimi jak z r�kawa.
�Za�o�� si�, �e nie wiesz, z czego to jest. Je�li jednak zgadniesz, zadzwo�. Zamy�li�a si�. Oczywi�cie trudno co� s�dzi� o ma��e�stwach innych, ale Steven i Mandy Leighowie robili wra�enie wyj�tkowo dobranej pary. Wprawdzie o Mandy ma�o si� wiedzia�o, bo gdy Steven tyra� jak niewolnik po pi�tna�cie godzin na dob� w studiu, ona siedzia�a w domu, wychowuj�c ich dwie ma�e c�reczki, i wygl�da�o na to, �e czu�a si� dobrze gotuj�c i sprz�taj�c.
Katherine poczu�a si� zawiedziona, �e nikt wi�cej nie zadzwoni�. Nie kultywowa�a tych wylewnych znajomo�ci, kt�re w Hollywood nosi�y dumne miano przyja�ni, jej prawdziwi starzy przyjaciele pozostali w Nowym Jorku. Ostatnio zauwa�y�a, �e niekt�rzy z nich si� od niej odsun�li. Kiedy do nich telefonowa�a, wydawali si� tym faktem onie�mieleni, mieli zmienione g�osy, jak gdyby my�leli, �e teraz, kiedy zosta�a gwiazd�, nie b�dzie chcia�a si� z nimi zadawa�. Mylili si�, cho� oczywi�cie nie potrafi�a udawa�, �e jest dalej t� sam� dawn� Katherine, skoro przy byle wyj�ciu z domu - cho�by do drogerii na rogu - by�a oblegana przez t�um �owc�w autograf�w.
Fakt, nie nale�a�a do aktor�w, kt�rym bardzo zale�a�o, �eby ich z punktu rozpoznawano i wiwatowano na ich cze��, ale sk�ama�aby, twierdz�c, �e bycie gwiazd� nie ma swoich dobrych stron. Pewnie, �e ma. Gdyby nie by�a gwiazd�, nie wesz�aby do �wiata ludzi bogatych, ludzi, kt�rzy odnie�li w �yciu sukces, nie zakosztowa�aby wszystkiego, co w �yciu najlepsze - od podr�y w prywatnych odrzutowcach po prezenty z najdro�szych sklep�w. Jednocze�nie t�skni�a za bardziej zwyk�ymi rzeczami, kt�re kiedy� przyjmowa�a za co� tak oczywistego jak powietrze.
Doskonale zdawa�a sobie spraw� z tego, �e na prawdziwych przyjaci� w Hollywood mog� liczy� tylko ci, kt�rzy si� tu urodzili. Miejscowi zadawali si� tylko z podobnymi sobie. Owszem, mia�a tu r�nych znajomych - Johnson�w, Hawns�w i Laskers�w - czu�a jednak, �e si� wcale nie przej�li rozpadem jej ma��e�stwa. Nie �eby �wiadomie jej �le �yczyli, po prostu nie kochali tych, kt�rym si� uda�o. Gdyby co do czego przysz�o, Steven i Brenda byli przypuszczalnie jedynymi przyjaci�mi, na kt�rych mog�a liczy�.
O, jej mened�er i rzecznik prasowy, ci to otrzymali dzi� mn�stwo telefon�w. Od fan�w dzwoni�cych z wyrazami sympatii, od redaktor�w przymilaj�cych si� o wywiad, od instytucji dobroczynnych zapraszaj�cych na przyj�cia charytatywne, kt�re mia�y dla niej taki urok jak sp�dzenie samotnie nocy na bezludnej wyspie. Zaj�li si� nimi profesjonalnie, nie zak��caj�c jej spokoju. Szkoda, bo dzi� akurat marzy�a o tym, �eby kto� zak��ci� jej spok�j.
Popatrzy�a na te �ciany, kt�re przyprawia�y j� o klaustrofobi� - wy�o�one jedwabiem, obwieszone lustrami, ukazywa�y jej posta� ze wszystkich stron. Zobaczy�a wszystkie niedoskona�o�ci swojej czterdziestotrzyletniej twarzy i cia�a - niedoskona�o�ci, kt�rych inni nigdy nie ogl�dali. Zachcia�o si� jej krzycze�. W pokoju by�o gor�co, wcisn�a wi�c guzik klimatyzatora, kt�ry jak zwykle nie dzia�a�. Zatelefonowa�a do gospodyni.
- Mario, czemu nikt nie naprawi� klimatyzacji?
- Bardzo przepraszam, sehora. Ten cz�owiek by� tu dzi�. Powiedzia� jednak, �e jest bardzo stara i wymaga mn�stwa roboty. Przyjdzie w poniedzia�ek.
- W poniedzia�ek? - krzykn�a Katherine trac�c panowanie nad swoim g�osem. - Dzi� jest dopiero czwartek, czy to znaczy, �e mam si� dusi� przez ca�y weekend?
- Bardzo mi przykro, senora - powiedzia�a Maria nie�mia�o. - Powiem Pedrowi, �eby zani�s� szybko pani wiatraczek.
- Co robi� - odpar�a Katherine przez zaci�ni�te z�by. - Powiedz mu, niech mi przyniesie dwa wiatraczki.
- Od�o�y�a z irytacj� s�uchawk�.
Nagle poczu�a, �e za chwil� si� udusi. W�o�ywszy po�piesznie szorty i koszulk�, wysz�a do ogrodu. Lubi�a zajmowa� si� ogrodem; niewielu ludzi wiedzia�o - a telewidzowie nigdy by si� tego nie domy�lili - �e weekendy sp�dza�a na wyrywaniu chwast�w i podlewaniu grz�dek. Po raz pierwszy od wielu dni odetchn�a pe�n� piersi�, nabieraj�c do p�uc tego czego�, co w Los Angeles uchodzi�o za powietrze, cho� w istocie rzeczy by�o brunatn� zup�. Pow�drowa�a wzrokiem nad zadymiony horyzont. Tam, gdzie jeszcze nie zd��y�a doj�� mg�a i wyziewy z milion�w samochod�w, rozpo�ciera�o si� blade szaroniebieskie niebo.
Trawnik przedstawia� smutny widok - przeziera�y przeze� ogromne �aty go�ej br�zowej ziemi, a chwasty w�azi�y na klomby. Pochyli�a si� nad rododendronem i stwierdzi�a ze smutkiem, �e trzy czwarte kwiat�w zwi�d�o, a ogrodnik nawet nie pofatygowa� si� ich obci��. Ach, ten ogrodnik! P�aci�a mu tysi�c dolar�w miesi�cznie, a on wraz ze swoimi pomocnikami ogranicza� si� do usuwania suchych li�ci za pomoc� ha�a�liwej maszyny, kt�ra skutecznie uniemo�liwia�a prowadzenie roz m�w w domu. Katherine podejrzewa�a, �e wydziela ona bardziej szkodliwe -wyziewy ni� samochody w Los Angeles. Kocha�a sw�j ogr�d, ale musia�a przyzna�, �e panowa� w nim wyj�tkowy ba�agan. Ten ogr�d jest podobny do mnie, pomy�la�a. Na pr�no topi�a w nim tysi�ce dolar�w, nie m�wi�c o swoim czasie i si�ach. Wi�kszo�� drzew, krzew�w, ro�lin, kwiat�w zwi�d�a w upale tego zadymionego dnia. Katherine w��czy�a spryskiwacze - �aden nie dzia�a�.
- Pedro! - zawo�a�a zirytowana.
Pedro przybieg� z kuchni.
- Sen ora wo�a�a?
- Co si� sta�o z tymi spryskiwaczami?
- Przykro mi, senora - zacz�� przepraszaj�co. - Nie dzia�aj� jak trzeba ju� prawie od dw�ch tygodni. Wezwa�em ogrodnika, powiedzia�, �e naprawi, ale... - Pedro wzruszy� ramionami - nic nie zrobi� do tej pory. Bardzo mi przykro.
- W porz�dku, Pedro, to nie twoja wina.
Spojrza�a ze smutkiem na obumar�e resztki ulubionego krzewu kamelii. Kiedy schyli�a si� nad klombem, �eby wyrwa� jaki� chwast, sz�sty zmys� kaza� jej unie�� g�ow�. Na wzg�rzu naprzeciwko co� b�ysn�o. Katherine podnios�a si�, opar�a r�ce na biodrach i spojrza�a w dal. Nie by�o w�tpliwo�ci - mniej wi�cej pi��set metr�w od niej chowali si� za drzewem paparazzi.
W�oskie s�owo paparazzo oznacza natr�tnego komara. Trudno o trafniejsz� nazw�. Niemal s�ysza�a trzask wyzwalaczy, widzia�a kurtki fotograf�w wypchane obiektywami, filmami i zapasem napoj�w ch�odz�cych na d�ugie godziny czatowania. Dzi� si� im uda�o, och, b�d� zachwyceni tym zdj�ciem, pomy�la�a. Nie wystarczy�y im setki zdj�� z s�du, na kt�rych by�a w eleganckim kostiumie. Nie, ze wszystkich zdj�� w�a�nie to - ukazuj�ce j� w rozci�gni�tych szortach, zmi�tej koszulce, ze �ladami �ez na twarzy - znajdzie si� na ok�adce �National Enquirer�.
- A niech was pokr�ci! - krzykn�a i wr�ci�a do domu, energicznie zasuwaj�c za sob� drzwi. - Czemu nie zosta wicie mnie wreszcie w spokoju?
Posz�a do ogromnej nieprzytulnej cz�ci �niadaniowej, gdzie sta�y twarde stalowe krzes�a i marmurowy st�, obecnie nakryty dla jednej osoby. Zjawi� si� u�miechni�ty od ucha do ucha Pedro.
- Czy sehora napije si� czego� przed obiadem?
- Tak, Pedro, napij� si�. Prosz� o podw�jn� w�dk� z lodem - odpar�a.
Czort z diet�, czort ze spuchni�t� twarz�, czort z workami pod oczyma. Czort ze wszystkim. Co jej z tego, �e jest s�ynn� gwiazd� telewizyjn�, Katherine Bennet, skoro czuj� si� taka opuszczona, samotna, niekochana?
Mia�a dzi� wielk� ochot� si� upi�. Jajko na mi�kko smakowa�o tak, jak gdyby miesi�c przele�a�o w lod�wce, grzanka by�a zimna, a zielona pietruszka, kt�r� Maria udekorowa�a bia�osrebrny talerz s�ynnej firmy Wedgwood, zwi�d�a. Katherine z irytacj� odsun�a talerz, wypi�a w�dk�, zapali�a papierosa.
- Pedro! - zawo�a�a. - Przynie� mi jeszcze w�dki.
- Si, sehora.
- Pedro, niezmiennie u�miechni�ty, zjawi� si� z karafk� niemal natychmiast.
Ciekawe, dlaczego Pedro i Maria zawsze si� u�miechaj�, zastanawia�a si� Katherine. Mo�e jak si� pochodzi z Tijuany, to do szcz�cia wystarcz� trzy tysi�ce dolar�w miesi�cznie na dwoje, za darmo utrzymanie i telewizja kablowa, befsztyk pi�� razy w tygodniu i wychodne, co drugi weekend. Zreszt� oni nie tylko si� u�miechali. Cz�sto zdarza�o si�, �e wesz�a do kuchni, a tam Pedro, Maria, Suzy i inni jej pracownicy za�miewali si� do �ez nad serami, pasztetami oraz egzotycznymi owocami, regularnie sprowadzanymi ze sklepu Gelsona, najdro�szych delikates�w w Los Angeles. Jedli wszyscy niema�o, za to pili wy��cznie dietetyczne napoje kupowane skrzynkami w sklepie monopolowym.
Ale ilekro� ona chcia�a si� napi� soku jab�kowego, wody Evian lub bia�ego wina, okazywa�o si�, �e akurat �wysz�y�. Oczywi�cie wielka skrucha i zapewnienia, �e to si� ju� nigdy nie powt�rzy. Ale si� zawsze powtarza�o. Raz, kiedy oboje mieli akurat wychodne, przestudiowa�a zawarto�� domowej lod�wki. Maczanka guacamole, sosy, lody we wszystkich mo�liwych smakach, kopa mas�a, kremowe sosy do sa�atek, s�owem z�y sen dla kogo�, kto przestrzega niskokalorycznej diety. Zamra�arka pod sufit za�adowana by�a mi�sem: ciel�cin�, kurczakami, koszernymi hot-dogami, befsztykami, hamburgerami i niezliczonymi mro�onymi plackami z mi�sem. Zawsze prosi�a o niskokaloryczne, wegetaria�skie potrawy, ale tych dziwnym trafem w lod�wce by�o jak na lekarstwo. Spisa�a na kartce podstawowy zestaw interesuj�cych j� produkt�w, kartk� przyklei�a do �ciany, a mimo to ilekro� o co� z tego poprosi�a, dowiadywa�a si�, �e w�a�nie zabrak�o w domu.
Rozmawia�a na ten temat z Brend�, ale niewiele to da�o. Brend� wa�y�a prawie sto kilogram�w, uwielbia�a je��, w sklepie po prostu nie potrafi�a si� powstrzyma� od �adowania do w�zka ciastek, pizzy oraz najbardziej kalorycznych lod�w.
Nie oznacza�o to bynajmniej, �e Katherine uwa�a�a Pedra i Mari� za z�ych s�u��cych. Nie, nie. Znajomi cz�sto jej gratulowali takich lojalnych, �yczliwych, uczciwych pracownik�w. I chyba faktycznie byli uczciwi. Z braku czasu nie sprawdza�a przysy�anych przez sklep Gelsona rachunk�w, kt�re Pedro wr�cza� jej uprzejmie w ka�dy ostatni pi�tek miesi�ca, a kt�re cz�sto opiewa�y na absurdalne kwoty. No c�, pi�� tysi�cy dolar�w miesi�cznie za produkty spo�ywcze dla normalnego domu by�oby z pewno�ci� ciut za du�o, ale przecie� jej dom do normalnych si� nie zalicza�. By�a gwiazd�. Wielk� gwiazd� telewizyjn�. A gwiazdy nie rozliczaj�, co do centa swoich pracownik�w.
Katherine wypi�a drug� w�dk� i znu�ona przesiad�a si� na kanap�. Na �rodku ogromnego malachitowego sto�u sta�o srebrne naczynie z orzechami nerkowca. Niewiele my�l�c w�o�y�a do ust pe�n� ich gar��. Mniejsza o to, co jutro powie projektant jej stroj�w.
- Mam to w nosie - mrukn�a. - Umieram z g�odu.
Rozleg� si� dzwonek telefonu. Nie zwlekaj�c si�gn�a po s�uchawk�.
- Cze��, pi�kna. Jak si� masz?
- O, to ty, Steve. Dzie� dobry, kochany. Dzi�kuj� za ciep�e s�owa.
- �a�owa�em, �e nie mog�em ci towarzyszy�.
- To by�a istna paranoja. - Schyli�a si� i ostro�nie nala�a sobie jeszcze jeden kieliszek w�dki. - Chyba by ci si� podoba�o.
- M�g�bym to wykorzysta� do scen w s�dzie, kt�re b�dziemy kr�ci� w przysz�ym tygodniu. Aha, pozna�a� cytat?
- Nie, nie jestem w tym taka dobra jak ty, Steve.
- �Siedem dni w maju�, wszyscy to znaj�.
- Opr�cz jednej kretynki - odpar�a Katherine.
- Dlaczego zaraz kretynki? Naprawd� my�lisz, �e jutro b�dziesz w stanie pracowa�?
- Pewnie - na chwil� przerwa�a, by wypi� kolejny �yk w�dki. - Praca mi dobrze zrobi. - U�wiadomiwszy sobie, �e j�zyk jej si� troch� pl�cze, zachichota�a.
- A jak ta banda dawa�a sobie rad� beze mnie?
- Jak zwykle. K��cili si�, wymy�lali, robili sceny. Wszystko z wyj�tkiem walki na pi�ci. Albert i Eleonora okropnie si� szarog�sili przez ten tydzie�. Nie ma co liczy�, oni ci� nigdy nie pokochaj�. Przez ten rozg�os, jaki ostatnio zyska�a�, znienawidzili ci� do imentu.
- Nie musisz mi nawet tego m�wi�. Ciekawe, jak si� jutro zachowaj�. Na pewno b�d� triumfowa�, bo twarz mam szar� jak �cierka.
- Nie wierz�. Na pewno jeste� dla siebie za ostra. Dla mnie wygl�dasz zawsze bardzo atrakcyjnie.
- O Bo�e, Steve, powiedz mi, czemu tak bardzo prze�ywam ten rozw�d?
- C�, by�a� �on� tego faceta przez dwadzie�cia lat. Jeste� tylko cz�owiekiem.
- Pewnie masz racj�. - Wzi�a do ust drug� gar�� orzeszk�w.
- A Tommy? Jak on to przyj��?
- Niezbyt dobrze. Boczy si� na mnie. Nie ma go tutaj, bo poszed� z Brend� na mecz Lakers�w.
- Tommy jest jeszcze m�ody. Pr�dko dojdzie do siebie. S�uchaj, Kitty, nie przejmuj si� niczym, we� par� tabletek valium i spr�buj troch� pospa�.
- Pospa�! - Spojrza�a na zegarek. - Jest dopiero wp� do �smej, a ja chrupi� valium niczym orzeszki, te zreszt� te�, o m�j Bo�e! - rozp�aka�a si�.
- Nie p�acz, kotku. �aden facet nie jest tego wart.
U�miechn�a si� przez �zy.�- "P� �artem, p� serio�, prawda?
- Zgadza si�. A mo�e by� wpad�a do nas?
- Nie, dzi�kuj�, kochany. W�a�nie zjad�am jajko i kilogram orzeszk�w. Lepiej p�jd� ju� do ��ka, nie chc� wygl�da� jutro jak beczka.
- To ci nie grozi. Jeste� zawsze bardzo pi�kna. Pami�taj o tym. Do zobaczenia na planie, ma�a.
- Dzi�ki, Steve. - Od�o�ywszy s�uchawk�, si�gn�a po kieliszek i zacz�a chodzi� po pokoju, przystaj�c przy fotografiach, na kt�rych by�a z Johnnym i Tommym - szcz�liwa rodzina w srebrnych ramkach. Bo�e, jacy byli szcz�liwi. Czas zatrzymany na fotografiach.
Zagubi�a si� w smutnych wspomnieniach.
Nagle jej rozmy�lania przerwa� g�o�ny i znajomy �miech. To Brenda wr�ci�a. Katherine przesz�a przez salon i otworzy�a wahad�owe drzwi do kuchni.
Brenda siedzia�a przy stole z reszt� towarzystwa - Pedrem, Mari�, Samem i Suzy.
- A to ci niespodzianka. My�la�am, �e jeste� z Tommym. - Katherine chyba jeszcze nigdy tak nie ucieszy� widok mi�ej, pulchnej twarzy Brendy.
- Tak, ale po meczu Tommy by� um�wiony z koleg� - odpar�a Brenda. - Wr�ci�am wi�c do domu. Pedro i Maria przygotowuj� mi ma�� przek�sk�.
Na stole sta�a miska makaronu i sa�atka. Pachnia�o tak apetycznie, �e Katherine najch�tniej usiad�aby z nimi i natychmiast zjad�a ca�� t� misk�. By�a zawsze g�odna, ale obie z Eleonor� musia�y utrzymywa� trzy kilogramy niedowagi, �eby dobrze wygl�da� w strojach Maximiliana - nies�ychanie obcis�ych, poniewa� kamera dodaje pi�� kilogram�w do figury.
- Co to za kolega?
- Ch�opiec, kt�ry mieszka w Westwood. Ten, kt�rego matka ci�gle bierze udzia� w teleturniejach - zako�czy�a Brenda pogardliwie.
- Todd? Pojecha� z Toddem?
- Tak, Todd by� z nami na meczu. Flirtowa� z jakimi� dziewojami siedz�cymi z ty�u. Wiesz, same z�by, w�osy i chichot.
- My�l�, �e Tommy jest ju� w takim wieku, kiedy ch�opcy zaczynaj� si� interesowa� dziewcz�tami.
- Tak, to ju� du�y ch�opiec. Za dwa miesi�ce sko�czy szesna�cie lat. Jakie przyj�cie mu wydamy? Mo�e co� w stylu �Playboya�? Z kr�liczkami?
- Jakie sam zechce. - Katherine u�miechn�a si�. Jak trudno si� przyzwyczai� do my�li, �e syn jest ju� prawie doros�ym m�czyzn�.
- Zaczekasz na niego?
-Jasne. Nie przejmuj si� nim, Kitty. Masz do�� innych zmartwie�. Chcesz mo�e, �eby prze�wiczy� z tob� jutrzejsze sceny?
- Nie. Dzi�kuj� - powiedzia�a Katherine i pokr�ci�a przecz�co g�ow�. - Przeczytam je w samochodzie w drodze na plan. To tylko kolejna scena z Eleonor�. Nie jest trudna, takie sceny gra�y�my ju� tysi�ce razy, tylko w innych strojach. - Poca�owa�a Brend� w policzek, s�u�bie �yczy�a dobrej nocy.
Id�c na g�r� wzi�a ze sob� butelk� w�dki. Dzi� b�dzie to jej jedyna towarzyszka.
Todd Evans i Tommy Bennett jechali l�ni�cym czarnym BMW po Van Nuys Boulevard. Za kierownic� siedzia� Tommy i prowadzi� stanowczo za szybko.
- Zwolnij, stary - zawy� Todd. - Bo nas gliny przyskrzyni�.
- Cykor - mrukn�� Tommy i ostro skr�ci�, �eby si� nie zderzy� z motocyklist�.
Motocyklista pogrozi� mu pi�ci�. Tommy parskn�� �miechem i popi� Budweisera. Piwo �ciek�o mu po brodzie ku s�abym zacz�tkom zarostu.
Todd spojrza� niespokojnie w lusterko.
- Wiesz, stary, lepiej oddaj mi kierownic� - powiedzia� prosz�cym tonem. - Je�li tata si� dowie, �e pozwoli�em ci prowadzi� jego samoch�d, b�d� ugotowany.
- Przypominam ci, �e wygra�em zak�ad. Obieca�e�, �e dasz mi si� za to przejecha�. - Tommy dopi� piwo, lew� r�k� zgni�t� puszk� i cisn�� j� przez okno. Puszka odbi�a si� od stoiska z gazetami, podskoczy�a dwa razy i omal nie trafi�a w przechodnia, kt�ry okropnie si� zdenerwowa�. Tommy wcisn�� peda� gazu. - A mo�e by tak poderwa� na wiecz�r ze dwie panienki?
- Ciekawe, gdzie znajdziesz takie panienki na Van Nuys Boulevard w czasie roku szkolnego?
- Mo�e tutaj? - Tommy ruchem g�owy wskaza� o�wietlony neon�wk� bar, pod kt�rym wa��sa�y si� niedorostki. - G�ow� dam, �e trafimy tutaj na jakie� panienki dumnie obnosz�ce sw�j towar. Mo�e nawet jakie� materace z dwunastej klasy.
- No dobra, spr�bujmy skwapliwie zgodzi� si� Todd. Zgodzi�by si� na wszystko, �eby tylko odebra� kierownic� koledze.
Tommy skr�ci� na parking z piskiem opon. Todd a� podskoczy�. Ojciec na pewno pozna, �e kto� si� dobiera� do jego BMW. Todd sko�czy� ju� szesna�cie lat i w�a�nie zrobi� prawo jazdy, Tommy�emu do pe�nych szesnastu lat brakowa�o jeszcze dw�ch miesi�cy. Je�li policja przy�apie go na prowadzeniu samochodu, obaj b�d� mie� przymoczone.
W zat�oczonym ciemnym barze zaje�d�a�o piwem, papierosami i tanimi perfumami licealistek. Ch�opcy nie dba�ym krokiem podeszli do baru, zam�wili dwa Budweisery. Udaj�c zblazowanych zapalili papierosy i zaci�gn�li si�. Obaj byli wysocy, przystojni; dziewcz�ta, kt�re ju� ich zauwa�y�y, zacz�y chichota�. Tommy odziedziczy� po matce czarne kr�cone w�osy i jasnozielone oczy. Nosi� si� jak wszyscy w jego wieku - brudne d�insy, koszulka bawe�niana, czarna sk�rzana kurtka. Todd mia� p�owe w�osy, kt�re opada�y mu na czo�o. Wierzy�, �e w okularach i marynarce tweedowej wygl�da na m�odsze, bardziej seksowne wcielenie Woody Allena.
Po dziesi�ciu minutach stania przy barze Tommy zwr�ci� uwag� na pewn� brunetk�.
- Ta to ma czym oddycha� - szepn��.
- Ekstra - przyzna� Todd. - Naprawd� ekstra.
- Chyba wykonam ruch - rzek� Tommy z pewno�ci� siebie nabyt� dzi�ki sze�ciu Budweiserom. Todd zmarszczy� czo�o.
- E, ona jest zaj�ta - powiedzia� wskazuj�c ruchem g�owy facet�w, kt�rzy kr�cili si� wok� dziewczyny.
- No i co z tego? - obruszy� si� Tommy. - Jestem od nich wy�szy.
�A tak�e troch� m�odszy� - pomy�la� Todd. Jeden z tych dw�ch mia� co najmniej osiemna�cie lat.
Tommy pr�dko wypi� piwo, zap�aci� za dwa nast�pne, po czym niespiesznie podszed� do dziewczyny, �licznej, mniej wi�cej siedemnastoletniej, z burz� kasztanowych lok�w i jasnymi oczyma, kt�re przypomnia�y mu matk�.
Matk�, pracoholiczk�, kt�rej nic nie obchodzi�, bo przejmowa�a si� jedynie swoj� karier�, ciuchami i s�aw�. Dla niego nie mia�a zupe�nie czasu. Ju� nigdy nie b�d� tacy szcz�liwi jak w Nowym Jorku. Czasami Tommy wini� matk� za to, �e ojciec z delikatnego, mi�ego faceta - i znacznie lepszego od niej aktora - sta� si� narkomanem. Tommy stara� si� nie my�le� o rozwodzie rodzic�w. Za bardzo go to z�o�ci�o. Tak go to z�o�ci�o, �e ch�tnie by si� na kim� odegra�.
- Co� ci� dr�czy, stary? - spyta� chudy dziewi�tnastolatek, zagradzaj�c drog� Tommyemu, zanim ten doszed� do sto�u, przy kt�rym siedzia�y dziewczyny.
Tommy obdarzy� go pogardliwym spojrzeniem.
- My si� z t� pani� znamy. Jeste� Jennie, prawda? - krzykn��, staraj�c si� przekrzycze� szaf� graj�c�.
Dziewczyna podnios�a na niego niech�tne przezro czyste oczy.
- A je�li nawet, to co z tego?
- Nazywam si� Tommy Bennet. Chodzimy do jednej budy. Jestem z dwunastej klasy.
Wysoki chudzielec waln�� Tommyego pi�ci� w klatk� piersiow�.
- Powiedzia�em ci, �eby� spada�, kole� - -warkn��. - Wi�c spadaj, jajarzu.
- Zabierz ode mnie swoje �mierdz�ce �apy. - Tommy stara� si� nada� swojemu g�osowi gro�ne brzmienie. - 1 to ju�, chamie jeden, bo oberwiesz.
- Czy�by? Oberw�? Ciekawe od kogo? Od ciebie, zdechlaku? Ty nie wycisn��by� nawet pryszcza na dupie.
Tommy uderzy� go pi�ci� prosto w twarz. Teraz ju� wszyscy na nich patrzyli. Bijatyka w nudny czwartkowy wiecz�r. Super. Nareszcie co� si� dzieje. Nie min�o kilka sekund, a ci dwaj zacz�li ok�ada� si� pi�ciami, dzie wczyny za�, udaj�c przera�enie, z piskiem uciek�y w r�g sali.
- Ty cholerny gnoju, ju� nie �yjesz - wrzasn�� przeciwnik Tommyego.
W�a�ciciel lokalu za barem wzni�s� oczy do nieba, po czym si�gn�� po telefon i wykr�ci� numer policji.
Katherine siedzia�a przed lustrem i szczotkowa�a w�osy, tak jak uczy�a j� matka, kiedy ona mia�a zaledwie trzy lata. Co wiecz�r sto poci�gni�� szczotk�. Katherine patrzy�a na swoje odbicie w lustrze, niezbyt nim zachwycona. Cer� mia�a ziemist�, pe�n� przebarwie�. Zmarszczki pod oczami, spuchni�tymi od morza �ez wylanych przez ostatnie miesi�ce, �wiadczy�y o wyczerpaniu. Wygl�da�a na swoje czterdzie�ci trzy lata. Oczywi�cie Jasper potrafi� tak ustawi� o�wietlenie, �e zmarszczek nie by�o wida�, ale zm�czenie zasnuwa�o jej twarz jak welon. Gdzie te iskry, gdzie to �wiat�o w jej s�odkich oczach?
No c�, musia�a doprowadzi� do ko�ca wieczorny rytua�. Wklepa�a energicznie w twarz drogi krem, nie zapomnia�a o szyi, na kt�rej sk�ra ostatnio jak gdyby nieco zwiotcza�a.
Potem wsta�a i zagryzaj�c z�by zrobi�a sto przysiad�w. Powinna je robi� codziennie, ale w poprzednim tygodniu nieco si� opu�ci�a. Czu�a, �e mi�nie jej brzucha straci�y zwyk�� elastyczno��, a wiadomo, �e mi�nie brzucha pokrywaj� si� t�uszczem, je�li nie �wiczy si� ich regularnie. Chocia� by�a tak zm�czona, �e ledwo trzyma�a si� na nogach, si�gn�a po hantle i patrz�c na swoje odbicie w licznych lustrach wykona�a pi��dziesi�t wymach�w ka�d� r�k�.
W ko�cu, ca�kiem ju� s�aniaj�c si� na nogach, posz�a do ��ka. Wczo�gawszy si� do swojego gniazdka mi�dzy jedwabnymi prze�cierad�ami, u�o�y�a g�ow� na obszytej koronkami poduszce, zamkn�a oczy i czeka�a na sen. Ale przed jej oczyma wci�� przesuwa�y si� kolejne sceny z sali s�dowej. Gdy stwierdzi�a, �e nie za�nie, wysun�a szuflad� nocnego stolika, wyj�a z niej tabletk� nasenn�, westchn�wszy z rezygnacj� po�kn�a j�, popi�a w�dk�, po czym po�o�y�a si� na wznak i czeka�a, kiedy zapadnie w letarg.
Z g��bokiego snu -wyrwa� Katherine dzwonek telefonu. Przy interkomie by� Pedro.
- Przepraszam, �e budz�, senora, ale dzwoni� z policji. M�wi�, �e musz� rozmawia� z pani� osobi�cie.
- Z policji? - Katherine potrz�sn�a g�ow� i z trudem usiad�a. - Czego chc�?
- Tego nie powiedzieli, senora - odpar� Pedro, t�umi�c ziewanie. - Upieraj� si�, �e musz� z pani� porozmawia�. S� na jedynce.
- Dzi�kuj�, Pedro. - Nacisn�a guzik drugiego telefonu. - S�ucham? - spyta�a pe�na najgorszych obaw.
- Czy pani Katherine Bennet?
- Tak.
- Jest tu u nas Thomas John Bennet. Twierdzi, �e jest pani synem.
- Czy co� mu si� sta�o? - spyta�a przera�ona.
- Zosta� aresztowany. Powinna pani natychmiast przyjecha� na komisariat okr�gu Van Nuys. Van Nuys Boulevard numer 7789.
- Zaraz tam b�d� - rzek�a, odzyskuj�c ca�kiem przytomno��. - Czy z moim synem wszystko w porz�dku? Czy nic mu si� nie sta�o? - zapyta�a nerwowo, ale po��czenie zosta�o ju� przerwane.
ROZDZIA� DRUGI
Czwarta trzydzie�ci. O tej godzinie Katherine zwykle wstawa�a, �eby przygotowa� si� do d�ugiego dnia pracy na planie. Budzik zapiszcza� przera�liwie, jak gdyby chcia� poderwa� j� do natychmiastowego dzia�ania; wy��czy�a go i stan�a po�rodku pokoju, zdezorientowana, zagubiona. Je�li pojedzie teraz na Van Nuys Boulevard za�atwi� zwolnienie Tommy�ego z aresztu, do kt�rego trafi� z niewiadomego powodu (na sam� my�l o tym przebieg� j� dreszcz), sp�ni si� do pracy. Komisariat znajduje si� dok�adnie w przeciwnym kierunku ni� studio.
Trudna sprawa. Szef�w Katherine nie wzrusza�y prywatne k�opoty aktor�w; prawd� m�wi�c, bardzo niech�tnie zwolnili j� na te pi�� dni rozprawy s�dowej. Zmusi�o to ich do kr�cenia scen, w kt�rych nie wyst�powa�a, co z kolei wprowadzi�o takie zamieszanie, �e nakr�cenie jednego odcinka �Rodziny Skeffington�w� trwa�o a� sze�� dni. Katherine wiedzia�a, �e producent na ten i nast�pny dzie� wyznaczy� realizacj� scen z jej udzia�em. Obecno�� by�a, wi�c konieczna. Jednocze�nie czu�a, �e jej miejsce jest, przy Tommym. Syn by� wszystkim, co mia�a - szczeg�lnie teraz, gdy si� rozsta�a z Johnnym. Ogryzaj�c sk�rki, zastanawia�a si�, jak post�pi�. Spojrza�a jeszcze raz na zegarek. C�, krew nie woda. Jedzie do syna. Czort ze studiem.
Rozleg�o si� pukanie do tylnych drzwi garderoby. Wesz�a Maria z tac�, na kt�rej sta�a fili�anka czarnej mocnej kawy i szklanka soku z mango i grejpfruta.
- Czy senora �yczy sobie samoch�d na pi�t�?
- Tak, ale powiedz Samowi, �e zamiast do studia pojedziemy na Van Nuys Boulevard. Spytaj go, czy wie, gdzie jest tamtejszy komisariat policji.
- Si senora.
Katherine wci�gn�a d�insy, bawe�nian� koszulk�, wypi�a duszkiem gor�c� kaw�. Nacisn�a sz�stk� na tarczy telefonu i zaczeka�a, a� automat wybierze zakodowany numer.
- Halo -