987
Szczegóły |
Tytuł |
987 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
987 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 987 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
987 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Danielle Steel
Wypadek
Wydawnictwo "Amber"
Tom
Ca�o�� w tomach
PWZN
"Print 6�"
Lublin 1995
Prze�o�y�y:
Katarzyna i Maria
G�owackie
Przedruk z ksi��ki
wydanej przez
Wydawnictwo "Amber"
Popeye,@ kt�ra jest zawsze, kiedy tego potrzebuj�@ przy sprawach wa�nych
i tych mniej wa�nych.@ W ka�dej godzinie,@ ka�dej chwili dnia@ Zawsze b�d�
ci� kocha�@ ca�ym sercem i dusz�.
D.S
Rozdzia� pierwszy
To by�o jedno z tych wspania�ych, niezwykle ciep�ych wiosennych
popo�udni, kiedy powietrze delikatnymi jak jedwab mu�ni�ciami dotyka twoich
policzk�w i kiedy jedynym twoim pragnieniem jest, aby to trwa�o bez ko�ca.
D�ugi, sk�pany w s�o�cu kwietniowy dzie� mia� si� ju� ku ko�cowi, gdy
Page przeje�d�a�a przez Golden Gate Bridge do Marin, z zachwytem patrz�c na
rozci�gaj�c� si� przed ni� przepi�kn� panoram�. K�tem oka zerkn�a na
siedz�cego obok syna, kt�ry wygl�da� dos�ownie jak jej ma�a blond replika.
Jedynie jego w�osy stercza�y w miejscu, gdzie jeszcze tak niedawno
spoczywa�a czapka baseballowa, a na twarzy widnia�y �lady rozmazanego
brudu. Andrew Patterson Clark w ubieg�y wtorek sko�czy� siedem lat. Kiedy
tak siedzia�, odpoczywaj�c po m�cz�cej grze w pi�k�, nie spos�b by�o
niedostrzec, jak silna wi� ��czy�a tych dwoje. Page - dobra matka i r�wnie
dobra �ona, by�a jednocze�nie przyjacielem, o jakim zwykle si� marzy.
Troskliwa, kochaj�ca, cokolwiek robi�a, wk�ada�a w to ca�� sw� dusz�. W
kr�gu znajomych i przyjaci� cieszy�a si� opini� osoby, na kt�r� zawsze
mo�na liczy�, a jej fantazja i du�ej klasy uroda sprawia�y, �e by�a
prawdziw� dusz� towarzystwa.
- By�e� dzisiaj znakomity, kochanie. - U�miechn�a si� do syna i
puszczaj�c na chwil� kierownic�, jedn� r�k� zmierzwi�a jego i tak ju�
potargan� czupryn�. Andy mia� takie same jak ona grube, jasne w�osy o
odcieniu dojrza�ego zbo�a, takie same niebieskie oczy oraz jasnokremow�
sk�r�, z tym, �e jego by�a g�sto usiana piegami.
- Nie mog�em wprost uwierzy�, �e uda�o ci si� z�apa� t� pi�k�. To by�a
pewna bramka. - Page zawsze je�dzi�a z synem na jego mecze oraz szkolne
zawody i wycieczki w plener z jego klas� i przyjaci�mi. Bardzo go kocha�a
i ka�da sp�dzona z nim chwila sprawia�y jej ogromn� rado��. Wyraz twarzy
Andy'ego, kiedy patrzy� na matk�, nie pozostawia� cienia w�tpliwo�ci, �e
malec doskonale zdawa� sobie z tego spraw�.
- Ja te� my�la�em, �e b�dzie bramka. - U�miechn�� si� ukazuj�c dzi�s�a, w
kt�rych jeszcze do niedawna tkwi�y obydwa przednie z�by. S�dzi�em, �e
Benjije nie zmarnuje takiej okazji... - Przejechali w�a�nie most i znale�li
si� po stronie Marin County, kiedy Andy krztusz�c si� od �miechu z
satysfakcj� doda�: - ...ale mu si� nie uda�o!
Page �mia�a si� razem z synem. To by�o sympatyczne popo�udnie. �a�owa�a,
�e Brad nie m�g� z nimi by�. W ka�de sobotnie popo�udnie grywa� w golfa z
kolegami z pracy. By�a to dla nich znakomita okazja zar�wno do relaksu, jak
i przedyskutowania r�nych nie cierpi�cych zw�oki spraw biurowych. Rzadko
si� zdarza�o, aby sp�dzali sobotnie popo�udnia tylko we dwoje. A nawet
je�li czasem si� na to zanosi�o, to i tak w ostatniej chwili wypada�o co�,
co burzy�o ich plany. Na przyk�ad jaki� mecz Andy'ego; jedno z kolei
s�ynnych organizowanych przez Allyson spotka� dla znajomych z dru�yny
p�ywackiej, kt�rych charakterystyczn� cech� by�o to, �e zawsze odbywa�y si�
w zapomnianych przez Boga miejscach; jak na zawo�anie pies kaleczy� sobie
�ap�, przecieka� dach; albo nagle wysiada�a hydraulika. W tej sytuacji
leniwe, sobotnie popo�udnia pozostawa�y jedynie w sferze marze�. Tak by�o
ju� od wielu lat i ona zd��y�a si� do tego przyzwyczai�. Kradli wi�c ka�d�
woln� chwil�, pomi�dzy jego podr�ami w interesach czy te� podczas rzadkich
weekend�w sam na sam, aby by� razem w nocy, gdy dzieci spa�y. Znalezienie
czasu na mi�o�� w tym p�dz�cym szybko �yciu nie by�o �atwe. Jednak jako� im
si� to udawa�o.
Po szesnastu latach ma��e�stwa i urodzeniu dwojga dzieci Page wci�� by�a
w Bradzie szale�czo zakochana. Mia�a wszystko, czego pragn�a: m�a,
kt�rego uwielbia�a i kt�ry j� bardzo kocha�, spokojne, bezpieczne �ycie
oraz dwoje wspania�ych dzieci. Ich dom w Ross pocz�tkowo niczym szczeg�lnym
si� nie wyr�nia�, by� jednak pi�knie po�o�ony i bardzo wygodny. Z biegiem
lat Page, dzi�ki nieustannym zabiegom, uczyni�a z niego co� wyj�tkowo
uroczego. Nareszcie mog�a wykorzysta� wiedz� zdobyt� w czasie studi�w
historii sztuki, popart� praktyk� u dekoratora wn�trz w Nowym Jorku.
Zacz�a malowa� dla siebie i dla przyjaci� pi�kne freski, w�r�d kt�rych
wyj�tkow� urod� wyr�nia� si� fresk wykonany dla szko�y �redniej w Ross.
Jej w�asny dom sta� si� z czasem oaz� autentycznego pi�kna. Malowane przez
ni� obrazy i freski sprawi�y, �e ten zwyk�y wiejski dom sta� si�
przedmiotem podziwu i zazdro�ci ka�dego, kto cho� raz mia� okazj� go
zobaczy� i nikt nie mia� w�tpliwo�ci, �e to wszystko by�o wy��czn� zas�ug�
Page.
W ubieg�ym roku tu� przed Bo�ym Narodzeniem na jednej ze �cian pokoju
syna namalowa�a gr� w Baseball. Andy'emu bardzo si� to spodoba�o. Kiedy
by�a bez pami�ci zakochana we wszystkim co francuskie, namalowa�a dla
Allyson scenk� z �ycia paryskiej ulicy. Nied�ugo po tym, zainspirowana
tw�rczo�ci� Degasa, sznur tancerek, a ca�kiem niedawno jak czarodziej przy
pomocy magicznego dotyku przeobrazi�a pok�j Allyson w basen k�pielowy.
Nawet meble pomalowa�a w ten spos�b, aby to wra�enie jeszcze bardziej
spot�gowa�. Allyson i jej przyjaciele stwierdzili, �e osi�gni�ty efekt by�
zdumiewaj�cy, a pod adresem Page posypa�y si� pe�ne uznania okrzyki w
rodzaju: "Ale fajne... niesamowite... fantastyczne", co by�o najwy�sz�
ocen� w ustach zgrai pi�tnastolatk�w. Patrz�c na nich Page �a�owa�a, �e nie
mia�a wi�cej dzieci. Zawsze chcia�a mie� ich wi�cej, ale Brad akceptowa�
najwy�ej dwoje, nie ukrywaj�c, �e najch�tniej pozosta�by przy jednym. By�
nieprzytomnie zakochany w swojej ma�ej c�reczce i nie rozumia�, dlaczego
mieliby posiada� wi�cej dzieci. Potrzebowa�a a� siedmiu lat, aby go
przekona�, �e powinni mie� przynajmniej jeszcze jedno.
Andy - ich male�ki skarb - jak go nazywa�a, przyszed� na �wiat nied�ugo
po tym, kiedy przeprowadzili si� z miasta do w�asnego domu w Ross. Por�d
nast�pi� w dwa i p� miesi�ca przed czasem, kiedy Page spad�a z drabiny,
maluj�c w dzieci�cej sypialni prze�liczny fresk o tematyce bajkowej. Kiedy
po�piesznie wieziono j� ze z�aman� nog� do szpitala, dziecko by�o ju� w
drodze. Przez dwa miesi�ce Andy przele�a� w inkubatorze, ale kiedy Page
odbiera�a go ze szpitala, by� ju� pod ka�dym wzgl�dem doskona�y.
U�miechn�a si�, przypominaj�c sobie jaki by� male�ki i jak bardzo si�
obawia�a, �e go utraci. Nawet nie by�a w stanie wyobrazi� sobie, aby mog�a
to prze�y�. Chocia� zdawa�a sobie spraw�, �e w ko�cu musia�aby... dla
Allyson i dla Brada. Bez tego dziecka jednak �ycie Page nie by�oby ju�
takie jak dawniej.
- Masz ochot� na loda? - zapyta�a, gdy skr�cili w Sir Francis Drake.
- Jasne. - Andy znowu si� roze�mia�, ukazuj�c bezz�bne dzi�s�a. Jego
buzia wygl�da�a przy tym tak zabawnie, �e Page nie mog�a si� powstrzyma�,
aby mu nie zawt�rowa�.
- Kiedy wreszcie b�dziesz mia� nowe z�by, Andrew Clarke?
- Nooo... - Andy zachichota�.
Cudownie by�o przebywa� z nim sam na sam. Zazwyczaj wraca�a z meczu
samochodem pe�nym dzieciak�w, ale tym razem mia�a j� wyr�czy� inna matka.
Pojecha�a jednak na mecz, obieca�a to przecie� swojemu synowi. Allyson
sp�dza�a w�a�nie popo�udnie ze swymi przyjaci�mi, a Brad jak zwykle gra� w
golfa. Page by�a wi�c wolna, tym bardziej, �e upora�a si� wreszcie z
zaleg�ymi projektami. Teraz planowa�a wykonanie kolejnego fresku dla
szko�y. Obieca�a r�wnie� wpa�� do przyjaci�ki i wymy�li� co� do jej
salonu. To wszystko mog�o jednak poczeka�.
Andy otrzyma� podw�jn� porcj� rocky road w cukrowym r�ku z wi�rkami
czekoladowymi. Page, aby uspokoi� sumienie, �e nie robi niczego grzesznego,
zadowoli�a si� bezt�uszczowym mro�onym jogurtem o smaku kawowym. Przez
jaki� czas siedzieli na zewn�trz obserwuj�c przechodni�w i rozkoszuj�c si�
�agodnym ciep�em p�nego popo�udnia. Lody umorusa�y ju� ca�� twarz Andy'ego
i skapywa�y teraz na jego ubranie, ale Page powiedzia�a, �eby si� tym nie
przejmowa�. Wszystko, co mia� na sobie, i tak nadawa�o si� ju� tylko do
prania. To by� wspania�y dzie�. Page wspomina�a, �e mogliby wybra� si� w
niedziel� na piknik.
- By�oby fajnie! - zawo�a� z zachwytem Andy. Grudka lod�w znalaz�a si� na
czubku jego nosa i sp�ywaj�c po��czy�a si� z lini� brody. Padge spogl�da�a
na niego z niezmiern� czu�o�ci�.
- Jeste� wspania�y, Andrew Clarke... wiesz o tym? Chyba nie powinnam ci
tego m�wi�, ale ty naprawd� jeste� znakomity i do tego jeszcze
fantastycznie grasz w baseball. Jestem z ciebie taka dumna. - Znowu si�
u�miechn��, teraz nawet szerzej i l�d by� ju� absolutnie wsz�dzie, nawet na
nosie Page, kiedy uca�owa�a syna. - Jeste� wspania�y.
- Ty te� jeste� niez�a... - Znowu uton�� w lodowatych s�odko�ciach, po
czym spojrza� na ni� pytaj�co: - Mamo?..."
- Tak? - Page prawie ju� sko�czy�a pi� jogurt, ale rocky road Andy'ego
wygl�da� tak, jakby mia� zamiar w niesko�czono�� si� topi�, kapa� i ciec.
Lody w r�kach ma�ych dzieci maj� jak�� dziwn� zdolno�� do odradzania si�.
- Czy b�dziemy mieli kiedy� jeszcze jednego dzidziusia?
Page zdawa� si� zaskoczona pytaniem. Ch�opcy zazwyczaj nie interesowali
si� takimi sprawami. Allyson kiedy� j� o to pyta�a. Ale teraz Page mia�a
ju� trzydzie�ci dziewi�� lat i urodzenie trzeciego dziecka nie wydawa�o si�
jej mo�liwe. Nawet nie dlatego, aby czu�a si� za stara czy te� �eby
naprawd� tak� by�a. W obecnych czasach nawet starsze kobiety maj� dzieci.
Wiedzia�a jednak, �e nigdy nie nam�wi Brada na jeszcze jedno dziecko.
Zawsze powtarza�, �e te sprawy maj� ju� za sob�.
- Nie s�dz�, kochanie. Dlaczego pytasz? - Czy�by si� tym martwi�, a mo�e
po prostu by� ciekawy? Bardzo j� to zaintrygowa�o.
- Mama Tommy'ego Silverberga w zesz�ym tygodniu urodzi�a bli�niaki.
Widzia�em je, kiedy by�em u niego. S� �liczne! I wiesz, zupe�nie takie same
- wyja�nia�, wyra�nie podekscytowany. - Ka�dy z nich wa�y siedem funt�w. To
wi�cej ni� ja, kiedy si� urodzi�em.
- O, z pewno�ci�. - Jako wcze�niak wa�y� za ledwie trzy funty. - Jestem
pewna, �e s� �liczne. Ale nie s�dz�, aby�my mogli mie� nie tylko bli�niaki,
ale... nawet tylko jedno dziecko... - By�o jej przykro, kiedy to
powiedzia�a. W�a�ciwie zawsze zgadza�a si� z Bradem. W jednym tylko
przypadku nie mog�a mu przyzna� racji. Nie uwa�a�a, aby dw�jka dzieci by�a
dla nich idealnym rozwi�zaniem. Wci�� jeszcze zdarza�y si� chwile, kiedy
bardzo t�skni�a za kolejnym dzieckiem. - Mo�e powiniene� porozmawia� o tym
z tat� - podda�a synowi my�l.
- O bli�niakach? - Zdawa� si� zaintrygowany.
- O kolejnym dzidziusiu.
- By�oby fajnie... mie� co� takiego... ale to nie jest takie proste. U
Tommy'ego jest teraz straszny ba�agan. Wsz�dzie ��eczka, kocyki... ko�yski
i do tego wszystko podw�jne... Pomaga�a tam jego babka. Gotowa�a obiad i
przypali�a go. Ojciec Tommy'ego potwornie wrzeszcza�. ]
- To oczywi�cie nie wygl�da zbyt zach�caj�co. - Page u�miechn�a si�,
wyobra�aj�c sobie scen� totalnego chaosu, towarzysz�cego pojawieniu si�
bli�niak�w w domu, kt�rego organizacja pozostawia�a wiele do �yczenia i
gdzie by�a ju� dw�jka dzieci. - Na pocz�tku zwykle tak bywa.
- Kiedy ja si� urodzi�em, to te� by� taki ba�agan? - Nareszcie sko�czy�
je�� loda i otar� usta r�kawem, a r�ce o spodnie od baseballa. Page
obserwuj�c to roze�mia�a si�.
- Nie, ale ty teraz z pewno�ci� wygl�dasz jak jeden wielki ba�agan,
kochanie, mo�e lepiej b�dzie, jak pojedziemy do domu i poddamy ci�
generalnym porz�dkom.
Wsiedli do samochodu i ruszyli w stron� domu, rozmawiaj�c o r�nych
sprawach. Ale w uszach Page wci�� brzmia�o zadane przez syna pytanie. Przez
chwil� poczu�a dobrze jej znane uk�ucie t�sknoty. Mo�e spowodowa� to
ciep�y, s�oneczny dzie� i to, �e by�a wiosna, ale nagle znowu chcia�a mie�
wi�cej dzieci... odbywa� romantyczne podr�e... sp�dza� wi�cej czasu z
m�em... prze�ywa� leniwe popo�udnia w ��ku, kiedy nie musi nic robi� i
jedynym jej zaj�ciem jest kochanie si� z Bradem. By�a szcz�liwa, ale
zdarza�y si� chwile, kiedy mia�a ochot� cofn�� czas.
Obecnie jej �ycie bez reszty poch�ania�y samochody, prowadzenie domu i
praca w komitecie rodzicielskim. Z Bradem w ci�gu dnia spotyka�a si�
jedynie w locie albo wieczorem po zako�czeniu wszystkich tak bardzo
wyczerpuj�cych zaj��. Mimo to wci�� jednak ��czy�a ich mi�o�� i
po��danie... tylko czasu na to jakby by�o wci�� mniej.
Kilka minut p�niej, gdy wje�d�ali na podjazd przed domem, Page zauwa�y�a
samoch�d Brada. Kiedy Andy pospiesznie zbiera� swoje rzeczy, spojrza�a na
syna z dum�.
- To by� wspania�y dzie� - powiedzia�a.
Wci�� jeszcze czu�a ciep�o popo�udniowego s�o�ca, a jej serce
przepe�nia�a mi�o�� do syna. To by� jeden z takich specjalnych dni, kiedy
cz�owiek u�wiadamia sobie, jaki jest szcz�liwy i jak bardzo wdzi�czny
losowi za ka�d� podarowan� mu chwil�.
- Dla mnie r�wnie�... Dzi�ki, �e by�a� ze mn�, mamo. - Wiedzia�, �e nie
musia�a. I cieszy� si�, �e mimo to przysz�a. Bardzo go kocha�a i on
doskonale zdawa� sobie spraw� z tego. By� dobrym ch�opcem i w pe�ni na to
zas�ugiwa�.
- Ca�a przyjemno�� po mojej stronie, panie Clark. A teraz niech pan
p�jdzie do taty i opowie mu o tym wspania�ym z�apaniu pi�ki. Ten wyczyn z
pewno�ci� zapewni panu miejsce w historii. - Roze�mia� si� i wbieg� do
domu.
Page podnios�a rower Allyson, porzucony na �cie�ce. Wrotki c�rki oparte
by�y o gara�, a rakieta tenisowa tkwi�a na krze�le tu� przed kuchennymi
drzwiami wraz z puszk� pi�ek, kt�re "po�yczy�a" od taty. Najwyra�niej mia�a
za sob� bardzo pracowity dzie� i kiedy tylko Page wesz�a do domu, ujrza�a
c�rk� przyklejon� do s�uchawki kuchennego aparatu telefonicznego, wci�� w
stroju do tenisa. D�ugie blond w�osy mia�a zwi�zane w warkocz francuski, a
plecami zwr�cona by�a do matki. Gdzie� si� umawia�a. Po chwili od�o�y�a
s�uchwk� i odwr�ci�a si� w jej stron�.
To by�a pi�kna dziewczyna i ten fakt zdawa� si� Page zaskakiwa�.
Wygl�da�a tak imponuj�co i tak wyj�tkowo dojrzale. Kszta�ty mia�a kobiece,
jednak umys� m�odej dziewczyny. Zawsze by�a w ruchu, zawsze mia�a co� do
powiedzenia, co� do zrobienia, wyja�nienia, gdzie� musia�a si� znale�� i to
natychmiast, dwie godziny temu, w tej sekundzie... naprawd� musia�a! Andy
by� zupe�nie inny i Page po spokojnym popo�udniu sp�dzonym z synem,
gwa�townie si� teraz przestawia�a na znacznie wy�sze obroty.
Allyson, podobnie jak Brad bardzo energiczna - nieustannie w ruchu, wci��
czym� zaj�ta - zawsze wiedzia�, co chce zrobi�, gdzie ma by� i co jest dla
niej naprawd� wa�ne. By�a bardziej �ywio�owa ni� Page i bardziej od niej
zdecydowana, ale nie tak mi�a i delikatna, jakim Andy stanie si� pewnego
dnia. Imponowa�a sprytem, inteligencj� i niewiarygodn� wr�cz pomys�owo�ci�.
Od czasu do czasu zdarza�o jej si� traci� zdrowy rozs�dek i wtedy mi�dzy
ni� a matk� dochodzi�o do awantury z powodu jakiego� pope�nionego przez
ni�, typowego dla nastolatek b��du. Zawsze jednak potrafi�a si� w ko�cu
opanowa�, przynajmniej na tyle, aby wys�ucha� rady rodzic�w.
Kiedy mia�a pi�tna�cie lat, potrafi�a si� zdoby� na ka�de, najwi�ksze
nawet szale�stwo. Pr�bowa�a wtedy wszystkiego. Testowa�a swoje mo�liwo�ci,
aby si� przekona�, kim w ko�cu ma by�. W przeciwie�stwie do Andy'ego -
kt�ry zawsze marzy�, aby sta� si� kiedy� takim jak ojciec - Allyson, pomimo
�e wewn�trznego podobie�stwa do rodzic�w, nie chcia�a by� ani Bradem ani
Page. Chcia�a by� po prostu sob�. Andy'ego traktowa�a wci�� jak ma�e
dziecko. Mia�a osiem lat, gdy si� urodzi� i uwa�a�a, �e to najpi�kniejsza
rzecz, jak� kiedykolwiek widzia�a. By� taki male�ki i kruchy, �e podobnie
jak rodzice, bardzo si� ba�a, i� w ka�dej chwili mo�e umrze�. A kiedy w
ko�cu przywieziono go do domu, by�a najszcz�liwsz� osob� pod s�o�cem.
Nosi�a go bez przerwy z pokoju do pokoju i kiedy tylko Page nie mog�a synka
znale��, wiedzia�a, �e z pewno�ci� tkwi w ��ku Allyson, przytulony do niej
jak �ywa lalka.
Allyson od pocz�tku ob��dnie kocha�a Andy'ego. I nawet teraz po cichu go
rozpieszcza�a, obsypuj�c prezentami i kupuj�c bilety na mecze baseballowe.
Czasami sz�a nawet na te rozgrywki, w kt�rych on uczestniczy�, chocia� tak
naprawd� nigdy nie znosi�a baseballa.
- Jak ci dzisiaj posz�o, ma�y? - Ci�gle si� z nim droczy�a,
przypominaj�c, jak bardzo by� male�ki, kiedy si� urodzi�. Chocia� teraz
przewy�sza� ju� wzrostem wi�kszo�� koleg�w z klasy.
- W porz�dku - odpowiedzia� skromnie.
- Tw�j brat by� prawdziw� gwiazd� meczu - wyja�ni�a Page.
Andy zaczerwieni� si� i szybko odszed�, aby odszuka� ojca, podczas gdy
Page rzuci�a si� w kierunku sypialni na kr�tkie "halo" chc�c przygotowa�
kolacj�, zanim przywita si� z m�em.
- Jak min�� dzie�? - zwr�ci�a si� do c�rki, otwieraj�c lod�wk�. Tego
wieczora nie mieli nic szczeg�lnego w planie. Pomy�la�a, i� jest tak
ciep�o, �e mo�na by zrobi� kolacj� na powietrzu, a mo�e uda si� nam�wi�
Brada, aby zrobi� co� dla nich z rusztu w ogrodzie. - Z kim gra�a� w
tenisa?
- Z Chloe i z innymi. Dzisiaj w klubie by�o troch� ferajny z Branson i
Marin Academy. Najpierw grali�my w debla, p�niej gra�am z Chloe, a potem
poszli�my pop�ywa� - relacjonowa�a oboj�tnym tonem.
Podobnie jak jej kalifornijscy r�wie�nicy prowadzi�a weso�e i ca�kowicie
beztroskie �ycie. Dla niej nie by�o to nic nadzwyczajnego - w Kalifornii
si� przecie� urodzi�a. Dla Brada pochodz�cego z Midwest i Page z Nowego
Jorku wspania�a kalifornijska pogoda i nieograniczone wprost mo�liwo�ci
osi�gni�cia sukcesu wci�� mia�y w sobie co� z magii. Jednak nie dla tych
dzieciak�w. Dla nich to wszystko by�o czym� zupe�nie normalnym i czasami
Page tego w�a�nie im zazdro�ci�a. Cieszy�a si� oczywi�cie, �e maj�
�atwiejszy start. Zawsze przecie� pragn�a, aby ich �ycie by�o wygodne,
beztroskie i bezpieczne, a wi�c wolne od jakichkolwiek zmartwie� i
k�opot�w. Zrobi�a co tylko mog�a, aby to wszystko im zapewni� i cieszy�a
si� obserwuj�c, jak dobrze si� rozwijaj� i jak odnosz� sukcesy.
- A wi�c ca�kiem dobrze si� bawi�a�. Czy masz jakie� plany na dzisiejszy
wiecz�r? - Je�li nie mia�a lub je�li Chloe wybiera si� do niej na plotki,
to mo�e ona i Brad poszliby do kina, a Allyson mog�aby si� zaj�� Andy.
Je�li to niemo�liwe, b�d� musieli zosta� w domu, ale to przecie� �aden
problem. Nie poczynili z Bradem �adnych specjalnych plan�w na ten wiecz�r.
Mi�o b�dzie posiedzie� na zewn�trz w ciep�� noc, porozmawia� ze sob� i
troch� si� zrelaksowa�. B�d� mieli dla siebie nareszcie du�o czasu. - A
wi�c masz jakie� plany?
Allyson odwr�ci�a si� do niej nerwowo, a jej spojrzenie zdawa�o si�
m�wi�: z�amiesz mi �ycie, je�li nie pozwolisz mi na to, o czym my�l� przez
ca�y dzie�.
- Ojciec Chloe obieca�, �e zabierze nas na kolacj� i do kina.
- OK. Nie ma sprawy. Jedynie pyta�am. - Page u�miechn�a si�, widz�c, �e
twarz Allyson niemal natychmiast si� wypogodzi�a. Czasami �atwo ich mo�na
przejrze�. Dorastanie wcale nie by�o �atwe, a wr�cz przeciwnie: cz�sto
nawet bolesne. Nawet w normalnym szcz�liwym domu nie da�o si� tego
unikn��. Najwyra�niej ka�dy musi przez to przej��.
- Na jaki film? - Page w�o�y�a na chwil� mi�so do kuchenki mikrofalowej,
aby je rozmrozi�. Zamierza�a przygotowa� co� prostego.
- Jeszcze nie wiem. S� chyba trzy filmy, kt�re chcia�abym zobaczy�. Wci��
nie widzia�a, "Woodstock". Graj� go na festiwalu. Ojciec Chloe zabiera nas
na kolacj� do Luigiego.
- Wspaniale. To bardzo mi�o z jego strony.
Page wyj�a troch� ziemniaczanych chips�w i zacz�a przygotowywa�
sa�atk�. Co pewien czas spogl�da�a przez rami� na c�rk�. By�a taka �liczna,
kiedy siedzia�a na sto�ku przy ladzie kuchennej. Wygl�da�a jak modelka.
Mia�a ogromne, br�zowe oczy, takie same jak Brad; z�ociste w�osy matki,
pi�kn� cer�, kt�ra gdy tylko ujrza�a s�o�ce, natychmiast przybiera�a
miodowy odcie�; d�ugie, niezwykle kszta�tne nogi oraz wyj�tkowo szczup��
tali�. Nic dziwnego, �e przechodnie cz�sto zatrzymywali si� na jej widok,
ostatnio szczeg�lnie dotyczy�o to m�czyzn. Page czasami m�wi�a Bradowi, �e
chcia�aby umie�ci� na niej napis, �e ma tylko pi�tna�cie lat. Nawet
trzydziestoletni m�czy�ni odwracali si� na ulicy, aby si� jej dok�adnie
przyjrze�. Z �atwo�ci� mog�a uchodzi� za osiemnastolatk� lub nawet za
dwudziestk�.
- To niezwykle mi�e ze strony pana Thorensena, �e chce z wami sp�dzi�
sobotni wiecz�r.
- Nie ma nic lepszego do roboty - powiedzia�a po prostu Allyson. W tym
momencie by�a znowu zwyczajn� pi�tnastolatk� i Page dostrzeg�szy to,
roze�mia�a si�. M�odzie� w tym wieku jest taka bewzgl�dna w wyg�aszaniu
swych opinii i widzi znacznie wi�cej ni� doros�ym si� wydaje.
- Sk�d wiesz?
Jego �ona zostawi�a go rok temu i zaraz po rozwodzie zwi�za�a si� z
pewnym agentem teatralnym w Anglii. Zaproponowa�a, �e zabierze ze sob�
tr�jk� dzieci i umie�ci je w angielskich internatach. Wprawdzie by�a
Amerykank�, ale uwa�a�a, �e angielski system szkolnictwa jest zdecydowanie
lepszy. Trygve Thorensen nie zgodzi� si� jednak na to i zatrzyma� dzieci
przy sobie. To smutne ale po dwudziestu latach �ycia na obrze�ach miasta
pani Thorensen by�a tak potwornie zm�czona rol� kierowcy, pokoj�wki i
opiekunki w�asnych dzieci, �e w ko�cu zdecydowa�a si� porzuci� rodzin� i
wszystko, co wi�za�o si� z Ross. Od zawsze tego wszystkiego nie znosi�a, a�
w ko�cu podj�a decyzj�. Od dawna pr�bowa�a swojemu m�owi o swoich
problemach powiedzie�, lecz Trygve jej nie s�ucha�. W�asne wyobra�enia bra�
za rzeczywisto�� i nie chcia� wiedzie� tego, co si� dzieje z jego �on�.
Kiedy Dana odesz�a, w Ross komentarzom i plotkom nie by�o ko�ca. Page
prze�y�a prawdziwy szok, nie mie�ci�o si� jej w g�owie, �e matka mo�e
zostawi� dzieci, ale wszystko wskazywa�o na to, �e Dana od dawna si� z tym
zamiarem nosi�a. Mieszka�cy Ross podziwiali Trygvego widz�c, jak znakomicie
daje sobie rad� z dzie�mi i �e tak bardzo im si� po�wi�ca. Obowi�zki
rodzicielskie w przeciwie�stwie do Dany nigdy nie zdawa�y go nu�y�, przyj��
je z typow� dla siebie pogod� i oddaniem. Nie by�o to wcale �atwe, od czasu
do czasu si� przyznawa�, ale dawa� sobie jako� rad�, a jego dzieciaki
wygl�da�y na znacznie szcz�liwsze ni� by�y do tej pory. Czas na prac�
zawodow� znajdowa�, kiedy dzieci sz�y do szko�y i p�nym wieczorem, kiedy
ju� spa�y. Poza tym po�wi�ca� im ka�d� woln� chwil�. By� znany wszystkim
ich przyjacio�om i bardzo przez nich lubiany. Nie dziwi�o wi�c Page, �e
zgodzi� si� wzi�� ca�� zgraj� do kina, a p�niej na kolacj� do Luigiego.
Obydwaj synowie Trygvego ucz�szczali do college'u. Chloe - r�wie�nica
Allyson - na Bo�e Narodzenie sko�czy�a pi�tna�cie lat i urod� dor�wnywa�a
swojej przyjaci�ce, chocia� jednocze�nie bardzo si� od niej r�ni�a. By�a
filigranowa, w�osy mia�a ciemne - podobnie jak matka, du�e niebieskie oczy
ojca oraz bardzo jasn� cer�. Rodzice Trygvego byli Norwegami i Trygve
mieszka� w Norwegii do dwunastego roku �ycia. Jednak teraz by� ju�
stuprocentowym Amerykaninem, chocia� jego przyjaciele dra�nili si� z nim,
nazywaj�c go Wikingiem. Kobiety uwa�a�y go za atrakcyjnego m�czyzn� i
przez jaki� czas po rozej�ciu si� z �on� by� obiektem westchnie�
miejscowych rozw�dek, ale jako� nic z tego nie wychodzi�o. Poza prac� i
swymi dzie�mi Trygve zdawa� si� w og�le nie mie� czasu dla kobiet. Jednak
Page podejrzewa�a, �e nie by�a to kwestia czasu, lecz raczej braku zaufania
do nich.
Dla nikogo nie by�o tajemnic�, �e bardzo kocha� swoj� �on�, ale tajemnic�
nie by�o r�wnie�, �e �ona zdradza�a go przez ostatnie kilka lat, zanim go w
ko�cu zostawi�a. �ycie m�atki, wiernej jednemu m�czy�nie, nie bardzo jej
odpowiada�o. Trygve pr�bowa� wszystkiego: prosi�, grozi�, dwukrotnie
decydowa� si� nawet na separacj�, ale wci�� nie przestawa� marzy� o czym�,
czego nie mog�a mu ona da�. Chcia� prawdziwej �ony, p� tuzina dzieci,
prostrzego �ycia i urlop�w pod namiotem. Ona natomiast Nowego Jorku i
Pary�a, Hollywood czy te� Londynu.
Dana Thorensen by�a absolutnie jego przeciwie�stwem. Poznali si� w
Hollywood, tu� po sko�czeniu szko�y. On pr�bowa� wtedy swoich si� w pisaniu
scenariuszy, a ona by�a pocz�tkuj�c� aktork�. kocha�a swoj� prac� i bardzo
jej trudno by�o zaakceptowa� propozycj� Trygvego, aby si� przenie�� do San
Francisco. Jednak jej mi�o�� do Trygvego by�a na tyle silna, �e zedcydowa�a
si� na ten wyjazd. Przez jaki� czas usi�owa�a doje�d�a�, pr�bowa�a r�wnie�
swoich si� w pracy reporterskiej dla ACT w San Francisco, lecz nic z tego
jej nie wysz�o. T�skni�a za przyjaci�mi oraz rozrywkami Los Angeles i
Hollywoodu, a nawet za prac� statystki. Nieoczekiwanie zasz�a w ci��� i
Trygve j� zaskoczy�, nalegaj�c, aby si� pobrali. Potem wszystko ju� jako�
samo si� potoczy�o. Musia�a gra� rol�, kt�rej tak naprawd� nie chcia�a
gra�. Ale kiedy ich drugie dziecko - Bjorn - urodzi�o si� z objawami Downa,
nie mog�a si� z tym pogodzi�. Zacz�a zachowywa� si� tak, jakby ca�� win�
za to obci��a�a m�a. Nie chcia�a mie� ju� wi�cej dzieci. Nie by�a nawet
pewna, czy jeszcze jej zale�y na ma��e�stwie. I nagle pojawi�a si� Chloe i
wtedy Dana zupe�nie si� za�ama�a. �ycie sta�o si� dla niej prawdziwym
koszmarem.
W tym czasie Trygve stawa� si� coraz bardziej popularny. Jego polityczne
artyku�y ukazywa�y si� w New York Timesie i w wielu renomowanych magazynach
oraz w zagranicznych czasopismach. Dany zupe�nie to nie interesowa�o. Od
dawna ju� m�a ledwie tolerowa�a. Marzy�a tylko o jednym - chcia�a by�
wolna. Natomiast on chcia�, aby wszystko by�o jak dawniej. Najbardziej
irytowa� Dan� fakt, �e Trygve okaza� si� wprost idealnym ojcem. Chodz�cy
idea� z jednej strony i okropna �ona z drugiej. By� cierpliwy, �agodny i
bardzo szcz�liwy, ilekro� otoczony dzieciarni� m�g� im po�wi�ca� sw�j
czas. Zabiera� ze sob� ca�e gromady. Organizowa� wycieczki z noclegami pod
go�ym niebem i �owi� z nimi ryby. By� jednym z g��wnych organizator�w
zawod�w sportowych, w kt�rych Bjorn odni�s� du�y sukces ku ogromnej rado�ci
wszystkich przyjaci�. Wszystkich, tylko nie Dany. Nie czu�a si� z nim
absolutnie zwi�zana, a Bjorn by� uosobieniem jej �yciowej kl�ski i
rozczarowania. W efekcie nikt nie darzy� jej sympati�, nie mog�c poj��,
dlaczego si� buntuje przeciwko �yciu, kt�re wcale nie by�o z�e. Mia�a
wspania�e dzieci, nie wy��czaj�c Bjorna o urzekaj�cej s�odycz� twarzy, a
Trygve by� m�em, kt�rego zazdro�ci�a jej wi�kszo�� kobiet z okolicy. Kiedy
zacz�a mie� coraz cz�stsze romanse, nikogo to nawet nie zaskoczy�o. Dana
zdawa�a si� nie przywi�zywa� �adnej wagi do tego, czy kto� o jej przygodach
wie, a ju� szczeg�lnie Trygve. Prawd� m�wi�c, to nawet chcia�a, aby si� o
wszystkim dowiedzia�. Kiedy go w ko�cu zostawi�a, wszyscy jakby odetchn�li.
Trygve przez d�ugie lata jak przys�owiowy stru� chowa� g�ow� w piasek,
pr�buj�c udawa�, �e nie jest tak �le. Wmawia� sobie r�ne rzeczy, w kt�re
sam tylko wierzy�. "...Przyzwyczai si�... trudno jej by�o zrezygnowa� z
kariery... porzucenie Hollywoodu nie przysz�o jej �atwo... ma��e�stwo
kosztowa�o j� wiele wyrzecze�... no i oczywi�cie Bjorn, kt�ry sprawi� jej
taki zaw�d...". Usprawiedliwia� j� od dwudziestu lat i nie m�g� uwierzy�,
�e go jednak zostawi�a. Ale w pewnej chwili ku swemu wielkiemu zaskoczeniu
poczu� si� tak, jakby wyrwano mu od dawna bol�cy z�b. I co by�o jeszcze
bardziej zaskakuj�ce, absolutnie nie mia� ju� ochoty z kimkolwiek ponownie
si� wi�za�. Ba� si�, �e ten b�l znowu powr�ci. Teraz dopiero zda� sobie
spraw�, jak bardzo by�o �le. Nie m�g� sobie wyobrazi�, aby mia� znowu kogo�
po�lubi� czy te� zdecydowa� si� na powa�niejszy zwi�zek. Pocz�tkowo nawet
randki budzi�y w nim odraz�. Wszystkie kobiety w mie�cie zdawa�y mu si�
czekaj�cymi na �wie�y �up s�pami, a on nie chcia� by� ich kolejn� ofiar�.
Teraz, kiedy zosta� z dzie�mi sam, by� bardzo szcz�liwy. I to mu
wystarcza�o, przynajmniej na razie.
- Od kiedy mama Chloe odesz�a, to znaczy ju� od ponad roku, nie ma �adnej
dziewczyny, przynajmniej �adnej powa�nej. Ca�y czas sp�dza z dzie�mi, albo
pisz�c o polityce. Tym jednak zajmuje si� w nocy. Chloe twierdzi, �e pisze
teraz ksi��k�. Ale on lubi nas ze sob� zabiera�, mamo. Tak przynajmniej
m�wi.
- Macie szcz�cie. Jednak pewnego dnia mo�e znale�� kogo� troch�
bardziej... hmm... jakby to powiedzie�, dojrza�ego, z kim b�dzie chcia�
sp�dza� czas. - U�miechn�a si�, kiedy Allyson wzruszy�a ramionami. Nie
mog�a sobie wyobrazi�, aby chcia� robi� cokolwiek innego. Jak daleko
si�ga�a pami�ci�, Trygve Thorensen bez reszty po�wi�ca� si� swoim dzieciom.
Nigdy nie przysz�o jej nawet na my�l, �e mog�oby by� inaczej. Nie tylko
dlatego, �e je kocha� i chcia� z nimi by�, ale r�wnie� dlatego, �e broni�
si� w ten spos�b przed pustk� nieudanego ma��e�stwa.
- Poza tym on lubi sp�dza� czas z Bjornem. Pan Thorensen uczy go
prowadzi� samoch�d.
- To przyzwoity facet. - Page sko�czy�a my� sa�at� i prze�o�y�a j� do
miski, podczas gdy Allyson ca�� uwag� skupi�a na chipsach ziemniaczanych. -
A propos, jak si� ma Bjorn? - Page od dawna go ju� nie widzia�a. Choroba
nie dotkn�a go w takim stopniu jak innych, ale by�a jednak widoczna.
- Jest wspania�y. W ka�d� sobot� gra w baseball, a teraz dos�ownie
oszala� na punkcie gry w kr�gle. - To by�o zdumiewaj�ce. Ile trzeba mie�
silnej woli, aby si� z tym upora�? W pewnym sensie Page mog�a nawet
zrozumie�, �e Dana Thorensen by�a tym przybita, ale w �aden spos�b nie
mog�a poj�� jej p�niejszego zachowania. Zna�a Trygvego Thorensena od lat i
bardzo go lubi�a. Nie zas�ugiwa� na te wszystkie nieszcz�cia, kt�re go
spotka�y. Nikt z reszt� nie zas�ugiwa�. Poza tym wiedzia�a, �e by�
znakomitym ojcem.
- Czy sp�dzasz noc u Thorensen�w? - zapyta�a Page, gdy u�o�y�a na misce
ostatnie li�cie sa�aty i wytar�a r�ce. Od chwili, gdy wr�ci�a do domu, nie
widzia�a si� jeszcze z Bradem. Chcia�a p�j�� do niego, przywita� si� i
zobaczy�, co z Andym.
- Ale� sk�d. - Allyson pokr�ci�a przecz�co g�ow�. Podnios�a si�,
porzucaj�c na ladzie ziemniaczane chipsy i chwyci�a jab�ko. Jej cia�o
przyci�ga�o wzrok smuk�o�ci� linii. Przerzuci�a d�ugi blond warkocz przez
rami�. - Powiedzieli, �e odwioz� mnie po kinie. Chloe jutro z samego rana
ma zawody sportowe.
- W niedziel�? - Page wygl�da�a na zaskoczon�, kiedy wychodzi�a z kuchni.
- Taa... Nie wiem... mo�e to tylko trening... co� w tym rodzaju.
- O kt�rej wychodzisz?
- Obieca�am, �e spotkam si� z ni� o si�dmej. - Milcz�a jaki� czas, a jej
ogromne br�zowe oczy zatrzyma�y si� na twarzy matki. By�o w nich co�, czego
Page nie mog�a okre�li�. Po chwili to co� znikn�o tak samo szybko jak si�
pojawi�. Jaka� tajemnica, jaka� uporczywa my�l, co� bardzo osobistego, czym
nie chcia�a si� podzieli� nawet z w�asn� matk�. - Czy mog� po�yczy� tw�j
czarny sweter, mamo?
- Ten kaszmirowy z koralikami? - Dosta�a go od Brada na Bo�e Narodzenie.
By� zbyt strojny i stanowczo za drogi dla pi�tnastoletniej dziewczyny.
Kiedy Allyson potwierdzi�a skinieniem g�owy, doda�a: - Nie bardzo mi si�
ten pomys� podoba. To nie jest chyba najw�a�ciwszy str�j do Luigiego, a tym
bardziej do kina, nie s�dzisz?
- Taa... OK... A ten r�owy?
- To ju� lepiej.
- Mog�?
- OK... - Westchn�a i pokr�ci�a g�ow�, z rezygnacj� udaj�c si� na
poszukiwanie m�a.
Czasami mia�a uczucie, jakby pomi�dzy ni� a Bradem wyrasta� jaki�
niewidzialny mur, jakby codziennie musieli pokona� setki kilometr�w, aby
si� wreszcie spotka� i wymieni� kilka zdawkowych s��w w rodzaju: zabierz
mnie, podrzu� mnie... przyjed� po mnie... daj mi... czy moog�... czy
m�g�by�... gdzie jest m�j... jak... kiedy...
Gdy wesz�a do sypialni, na widok m�a dos�ownie dech jej zapar�o w
piersiach. Wci�� tak na niego reagowa�a. Brad Clarke by� wysokim, niezwykle
przystojnym m�czyzn�. Mia� sto dziewi��dziesi�t trzy centymetr�w wzrostu,
kr�tkie ciemne w�osy, du�e br�zowe oczy, silne ramiona, w�skie biodra,
d�ugie nogi oraz u�miech, kt�ry wci�� tak bardzo j� zniewala�. Pochylony
nas roz�o�on� na ��ku walizk� zaj�ty by� uk�adaniem w niej rzeczy.
Kiedy Page ukaza�a si� w drzwiach, wyprostowa� si� i spojrza� na ni�
przeci�gle.
- Jak uda� si� mecz? - U�miechn�� si� smutno. Ju� nie je�dzi� na mecze
Andy'ego, by� na to zbyt zaj�ty.
- Znakomicie,. Tw�j syn by� prawdziwym bohaterem spotkania. - U�miechn�a
si� i stan�a na palcach, aby go poca�owa�.
- Ju� mi o tym powiedzia�. - Wyci�gn�� do niej r�ce i przyci�gn�� j� do
siebie. - T�skni�em za tob�.
- Ja r�wnie�... - Przytuli�a si� do niego. Po chwili wysun�a si� z jego
obj��, przesz�a przez przez pok�j i usiad�a w fotelu, podczas gdy Brad
powr�ci� do pakowania.
Zazwyczaj kiedy udawa� si� w podr� w interesach, pakowa� si� w niedziel�
po po�udniu i wyje�d�a� tego samego dnia wieczorem. Niekiedy jednak, gdy
czas mu na to pozwala�, pakowa� si� ju� w sobot�, aby w niedziel� mogli by�
ze sob� jak najd�u�ej.
- Masz ochot� na piecze� z rusztu? Tak pi�knie jest dzi� na dworze, a ja
w�a�nie rozmrozi�am kilka stek�w. Tylko nas dwoje i Andy. Allyson wychodzi
z Chloe.
- Bardzo bym chcia�. - By� wyra�nie zmartwiony, kiedy ruszy� w jej
stron�. - Lecz nie uda�o mi si� zarezerwowa� miejsc na jutrzejszy lot do
Cleveland. Pozostaje mi tylko dzisiejszy lot o dziewi�tej. Aby zd��y� na
czas, b�d� musia� wyj�� z domu oko�o si�dmej. - Zrobi�o jej si� smutno.
Ca�y dzie� nie mog�a si� doczeka�, aby go zobaczy� i sp�dzi� z nim spokojny
wiecz�r, mo�e nawet przy blasku ksi�yca w ogrodzie. - kochanie, naprawd�
mi przykro...
- Taa...k... mnie r�wnie�... Ca�y dzie� o tobie my�la�am. - U�miechn�a
si�, kiedy usiad� na oparciu jej krzes�a Pr�bowa�a by� dzielna.Powinna si�
ju� przyzwyczai� do jego podr�y, ale jako� wci�� jej si� to nie udawa�o.
Zawsze za nim bardzo t�skni�a. - Wiem, �e Cleveland w niedziel� to nie
atrakcja. - �al jej go by�o. Agencja reklamowa, w kt�rej pracowa�, wi�za�a
z nim tyle nadziei i nic dziwnego. By� ich najlepszym pracownikiem,
cz�owiekiem, kt�ry jak maszyna prowadzi� ich do sukcesu. W businessie
opowiadano o nim legendy, podziwiaj�c z jak� �atwo�ci� zdobywa� nowych
klient�w i jak potrafi� ich utrzyma�.
- Pomy�la�em, �e mog� troch� pogra� w golfa z prezesem firmy, do kt�rej
w�a�nie jad�. Zadzwoni�em do niego tego popo�udnia i mamy spotka� si� w
jego klubie jutro rano. Przynajmniej nie b�dzie to dla mnie zmarnowany
czas. - Kiedy j� poca�owa�, poczu�a jak znajomy dreszcz przeszywa jej
cia�o. - Wola�bym zosta� tu z tob� i dzie�mi - wyszepta�, a jej ramiona
obj�y jego szyj�.
- Nie my�l o dzieciach... - powiedzia�a zduszonym g�osem, a Brad za�mia�
si�.
- To mi si� podoba... B�d� taka we wtorkow� noc... Wr�c� zanim p�jdziesz
spa�.
- B�d� czeka�a - szepn�a Page i znowu si� poca�owali, do sypialni wpad�
Andy.
- Allie zostawi�a na wierzchu chipsy i Lizzie si� do nich dobra�a!
Zabrudzi ca�� kuchni�! - Lizzie, ich ukochany z�ocisty labrador, mia�a
niezwyk�y apetyt i ogromnie delikatny �o��dek. - Chod�, mamo! Ona si�
rozchoruje, je�li pozwolisz jej zje�� wszystko!
- Ok... Ju� id�... - Page u�miechn�a si� z rezygnacj� do Brada, a on
delikatnie j� poklepa� po plecach, kiedy ruszy�a za Andym.
Ca�a pog�oda w kuchni zas�ana by�a chipsami, a Lizzie buszowa�a w�r�d
nich ogromnie z siebie zadowolona.
- �winia z ciebie, Lizzie - powiedzia�a Page znu�onym g�osem, ko�cz�c
sprz�tanie wal�cych si� pod nogami resztek jedzenia.
�a�owa�a, �e Brad musia� jecha� do Cleveland. Bardzo chcia�a sp�dzi� z
nim troch� czasu. Ich �ycie zdawa�o si� nale�e� do do wszystkich tylko nie
do nich. Szczeg�lnie dzi� to odczu�a i zat�skni�a za cichym, pogodnym
wieczorze z m�em. Odwr�ci�a si� do Andy'ego, podczas gdy Lizzie pr�bowa�a
chwyci� ostatniego chipsa, kt�ry jej pozosta�.
- Masz ochot� na randk� ze swoj� star� matk�? Tata musi dzisiaj jecha� do
Cleveland. Mogliby�my wybra� si� na pizz�. - R�wnie dobrze mogliby zje��
pizz� w domu, albo steki, kt�re niedawno rozmrozi�a. Ale nagle przesta�a
mie� ochot� na pozostanie w domu bez Brada. Poza tym dosz�a do wniosku, �e
wyprawa z Andym mo�e by� zupe�nie sympatyczna. - A wi�c co ty na to?
- Super! - Wygl�da� na zachwyconego, kiedy wraz z Lizzie wychodzi� z
kuchni. Page z powrotem w�o�y�a do lod�wki sa�at� i steki, po czym wr�ci�a
do sypialni, aby zobaczy� si� z m�em.
Dochodzi�a 18.30. Brad sko�czy� si� ju� pakowa� i prawie by� got�w do
wyj�cia. Mia� na sobie ciemnoniebieski dwurz�dowy blezer oraz be�owe
spodnie. Ko�nierzyk niebieskiej koszuli by� odpi�ty. Wygl�da� m�odo i
bardzo atrakcyjnie. I nagle, kiedy tak na niego patrzy�a, poczu�a si�
zm�czona i stara. Wyje�d�a� w �wiat, za�atwia� tyle r�nych spraw, spotyka�
klient�w, prowadzi� interesy, sp�dza� czas z ciekawymi lud�mi, a ona
siedzia�a w domu, prasowa�a jego koszule i pilnowa�a dzieci. Pr�bowa�a mu
to powiedzie�, kiedy my�a twarz i czesa�a w�osy, a o si� z tego �mia�.
- Taa... jasne... nic nie robisz... Po prostu prowadzisz dom i to lepiej
ni� ktokolwiek na �wiecie... znakomicie opiekujesz si� naszymi dzie�mi i
nie tylko naszymi... A w "wolnej chwili" wykonujesz freski dla szko�y i
wszystkich swoich przyjaci�, doradzasz moim klientom, jak urz�dzi� biuro
oraz naszym znajomym, jak urz�dzi� dom, a do tego jeszcze malujesz.
Rzeczywi�cie, wstyd� si�, Page, ty naprawd� nic nie robisz.
Dra�ni� si� z ni�, ale taka by�a prawda i ona doskonale o tym wiedzia�a.
Po prostu czasami to wszystko wydawa�o si� jej tak ma�o wa�ne, jakby
rzeczywi�cie nic nie robi�a. Mo�e dlatego, �e pracowa�a dla przyjemno�ci i
nie bra�a za to �adnego wynagrodzenia. Tak zreszt� by�o od lat, od kiedy
tylko sko�czy�a szko�� plastyczn� i zacz�a sta� jako asystentka na
Broadwayu. Kocha�a swoj� prac�. Zdawa�o jej si�, �e to by�o wieki temu,
kiedy malowa�a dekoracje i projektowa�a scenografi� do sztuk teatralnych.
Zasi�gano nawet u niej porad w sprawie kostium�w. A teraz pozosta�o jej
tylko projektowanie dla w�asnych dzieci stroj�w na Halloween.
- Uwierz mi - ci�gn�� Brad, gdy wystawi� walizk� do hallu i odwr�ci� si�,
aby znowu j� obj��. - Wola�bym raczej robi� to co ty, a nie sp�dza� sobotni
wiecz�r w podr�y do Cleveland.
- Przykro mi. - Jej �ycie by�o znacznie prostrze ni� jego, nie mia�a co
do tego �adnych w�tpliwo�ci. Jemu to zawdzi�cza�a. Ci�ko pracowa�, aby ich
utrzyma� i znakomicie mu to wychodzi�o. Jej rodzice mieli troch� pieni�dzy,
ale jego przez ca�e �ycie nie mieli nic. I wszystko, co Brad osi�gn��,
sobie tylko zawdzi�cza�. Pracowa� jak w�, ca�y czas pi�� si� w g�r�, a� w
ko�cu pewnego dnia prawdopodobnie sam poprowadzi agencj� reklamow�, w
kt�rej teraz pracowa�. Je�li nawet nie t�, to z pewno�ci� jak�� inn�. Mia�
wiele ofert pracy, by� bardzo podziwiany i agencja robi�a wszystko, aby go
utrzyma�. Chocia�by dzisiaj b�dzie lecia� pierwsz� klas� i zatrzyma si� w
Tower City Plaza w Cleveland. Jego pracodawcy nie chcieli ryzykowa�, �e go
strac�, poniewa� otrzyma lepsz� ofert�.
- Wr�c� we wtorek wieczorem... zadzwoni� do ciebie p�niej. - Zajrza� do
sypialni dzieci i uca�owa� Allyson, kt�ra w r�owym kaszmirowym swetrze
matki oraz leciutkim makija�u wygl�da�a wyj�tkowo doro�le. Sweter mia�
okr�g�y dekolt i kr�tkie r�kawy. Do swetra w�o�y�a kr�tk� bia�� sp�dniczk�.
Jej d�ugie blond w�osy by�y rozpuszczone i si�ga�y prawie do pasa. Kaskad�
uwodzicielsko opadaj�c wok� jej twarzy, otacza�y j� niczym aureola. - No,
no! Kto jest tym szcz�ciarzem? - Nie mo�na by�o nie zwr�ci� uwagi. By�a
prawdziw� pi�kno�ci�.
- Ojciec Chloe. - Szeroki u�miech rozja�ni� jej twarz.
- Mam nadziej�, �e m�ode dziewczyny nie s� w jego gu�cie. W przeciwnym
wypadku nigdy ju� nie wypuszcz� ci� z Chloe. Wygl�dasz ob��dnie,
ksi�niczko!
- Och, tato! - Zamruga�a oczami z zak�opotaniem, ale bardzo lubi�a, gdy
m�wi� jej takie mi�e rzeczy. Zawsze ch�tnie obdarza� komplementami. Zreszt�
nie tylko j�, matk� Andy'ego r�wnie�. - On jest przecie� stary!
- No, wspaniale! Dzi�kuj� ci bardzo. Trygve Thorensen jest m�odszy ode
mnie o jakie� dwa lata. - Brad mia� czterdzie�ci cztery, cho� wcale na tyle
nie wygl�da�.
- Przecie� wiesz, co mam na my�li.
- Taa... niestety tak... W ka�dym b�d� razie b�d� dobra dla mamy, ma�a.
Zobaczymy si� we wtorek wieczorem.
- Do widzenia tatusiu. Ba si� dobrze.
- O tak. Wspaniale. W Cleveland. Poza tym jak m�g�bym si� dobrze bawi�,
nie maj�c was przy sobie?
- Ju� wyje�d�asz tatusiu? - Nieoczekiwanie tu� przy nim pojawi� si� Andy.
Uwielbia� przebywa� w pobli�u ojca.
- Tak. Zostawiam ci� na stra�y. Opiekuj si� mam�, prosz�. Zdasz mi
relacj� we wtorek wieczorem i powiesz, czy panie dobrze si� sprawowa�y. -
Andy obdarzy� w u�miechu bezz�bne dzi�s�a. Uwielbia�, gdy ojciec tak do
niego m�wi�. Czu� si� wtedy taki wa�ny.
- Zabieram dzisiaj mam� na kolacj� - o�wiadczy� z powag�. - Na pizz�.
- Tylko nie pozw�l jej zje�� zbyt du�o... mog�aby si� rozchorowa�... -
powiedzia� Brad konspiracyjnym szeptem do swego m�odziutkiego zast�pcy. -
Wiesz, tak jak Lizzie!
- No! - Andy wykrzywi� si� i obaj si� roze�mieli.
Andy poszed� za rodzicami do frontowych drzwi. Brad wyprowadzi� samoch�d
z gara�u, po czym wrzuci� walizk� do baga�nika i obj�� Page i Andy'ego.
- B�dzie mi was brakowa�o. Uwa�ajcie prosz� na siebie - powiedzia� i
ponownie wsiad� do samochodu.
- B�d� spokojny. - Page u�miechn�a si�. Dawno ju� powinna si�
przyzwyczai� do jego wyjazd�w. Niestety, jak do tej pory nic z tego nie
wychodzi�o. �atwiej by�o, gdy wyje�d�a� w niedziel� wieczorem. Spodziewa�a
si�, �e i tym razem tak b�dzie i dlatego czu�a si� troch� oszukana . Tak
bardzo chcia�a z nim sp�dzi� troch� czasu, a on w�a�nie teraz musia� ich
opu�ci�. Te cz�ste wyjazdy powodowa�y, �e obsesyjnie wr�cz my�la� o
zwi�zanych z podr�ami niebezpiecze�stwami. A je�li co� mu si� stanie
pewnego dnia? A je�li... wiedzia�a, �e tego by nie prze�y�a. - Uwa�aj na
siebie... - wyszepta�a, nachylaj�c si� do okna po stronie kierowcy, aby
jeszcze raz uca�owa� m�a. Pomy�la�a, �e sama powinna go zawie��. Ale Brad,
kiedy wraca� do domu, lubi� aby jego samoch�d czeka� na niego na lotnisku.
Niestety, we wtorek wieczorem nie b�dzie mog�a pojecha�, tak wi�c to
rozwi�zanie wydawa�o si� najlepsze. - Kocham ci�.
- Ja te� ci� kocham - powiedzia� mi�kko, po czym wychyli� si� z samochodu
i jeszcze raz pomacha� Andy'emu. Page cofn�a si� i razem z synem macha�a
mu zanim nie zgin�� im z oczu. By�a dok�adnie 18.55.
Wr�cili do domu trzymaj�c si� za r�ce i Page, chocia� bardzo si� przed
tym broni�a, znowu poczu�a si� samotnie. Wiedzia�a, �e to g�upie. By�a
przecie� doros�� kobiet� i nie powinna by� od Brada a� tak bardzo
uzale�niona. Poza tym on przecie� wr�ci za trzy dni. Po tym jak si� czu�a,
mo�na by s�dzi�, �e nie b�dzie go co najmniej miesi�c.
Allyson by�a ju� gotowa do wyj�cia. Wygl�da�a prze�licznie. Odrobina
tuszu podkre�la�a pi�kno jej oczu, a na ustach delikatnie po�yskiwa�a
blador�owa szminka. By�a okazem zdrowia, m�odo�ci i urody. Zdj�cia takich
dziewcz�t jak ona zdobi� ok�adki Vogue'a. W�a�ciwie, pomy�la�a Page, ona
wygl�da nawet lepiej od niech.
- Dobrze si� baw, kochanie. Chc�, �eby� wr�ci�a najp�niej o jedenastej.
- O tej godzinie Allyson zawsze musia�a by� w domu, co do tego Page by�a
nieugi�ta.
- Ale� mamo!
- Nie b�dziemy o tym dyskutowa�. Dobrze wiesz, �e i tak jestem
tolerancyjna. - Dopiero co sko�czy�a pi�tna�cie lat i Page nie widzia�a
powodu, aby c�rka mia�a by� d�u�ej poza domem.
- A je�li film b�dzie trwa� d�u�ej?
- A wi�c dwudziesta trzecia trzydzie�ci. Minuta p�niej i mo�esz po�egna�
si� z kinem.
- Wielkie dzi�ki!
- Nie ma za co. Chcesz, abym ci� podwioz�a do Chloe?
- Nie, dzi�kuj�. Przejd� si�. Do zobaczenia. - Wymkn�a si� z domu,
podczas gdy Page posz�a do sypialni po sweter i torebk�.
Kiedy wychodzi�a z pokoju, odezwa� si� telefon. To by�a jej matka.
Dzwoni�a z Nowego Jorku. Page wyja�nia�a, �e w�a�nie wychodzi razem z Andym
na kolacj� i �e zadzwoni do niej nast�pnego dnia. Kiedy wreszcie znalaz�a
si� wraz z Andym w samochodzie, Allyson ju� dawno wysz�a i prawdopodobnie
zd��y�a nawet dotrze� do Chloe.
- A wi�c, m�ody cz�owieku, co wybierasz? "Domino" czy "Shakey"?
- "Domino". "W Shakey" byli�my ostatnim razem.
- W porz�dku. - Page w��czy�a radio i pozwoli�a Andy'emu nastawi� co�
ciekawego. Wybra� ulubion� stacj� Allyson graj�c� rock and rolla. Jak na
siedmioletniego ch�opca mia� dosy� dziwne upodobania muzyczne. Chyba w
znacznej mierze przej�� je od starszej siostry.
W ci�gu pi�ciu minut znale�li si� w restauracji. Page czu�a si� ju�
znacznie lepiej. Nastr�j melancholii gdzie� si� ulotni� i teraz wraz z
Andym mi�o sp�dza�a czas. Zawsze tak by�o, ilekro� wybierali si� gdzie�
razem. On opowiada� jej o swoich przyjacio�ach, o tym, co robili w szkole i
�e kiedy by� mniejszy postanowi� zosta� nauczycielem. Gdy go zapyta�a o
powody takiej decyzji, odpowiedzia�, �e lubi zajmowa� si� ma�ymi dzie�mi,
no i �e lubi d�ugie letnie wakacje.
- A mo�e zostan� gwiazd� baseballu w Giants albo Mets.
- To r�wnie� by�oby wspania�e. - U�miechn�a si�. Zawsze si� jej tak mi�o
sp�dza�o z nim czas i tak jako� beztrosko.
- mamo?
- Tak.
- Czy ty jeste� artystk�?
- Powiedzmy. Kiedy� naprawd� ni� by�am, ale od pewnego czasu nie zajmuj�
si� ju� tym na powa�nie.
Pokiwa� ze zrozumieniem g�ow�, zastanawiaj�c si� nad tym, co mu
powiedzia�a.
- Podoba mi si� ten fresk, kt�ry namalowa�a� dla szko�y.
- Ciesz� si�. Mnie te� si� podoba.Mia�am tak� frajd�, kiedy go malowa�am.
Chyba namaluj� jeszcze jeden. - Zdawa� si� z tego zadowolony. Kiedy
sko�czyli je�� pizz�, zap�aci� rachunek zostawiaj�c napiwek, tak jak mu
kaza�a, po czym obj�� ramieniem matk� i wr�cili do samochodu zaparkowanego
na zewn�trz... Dziesi�� minut p�niej byli ju� w domu. Po k�pieli Andy
przyszed� do niej, aby ogl�da� telewizj�. W ko�cu pozwoli�a mu zasn�� w
swoim ��ku i u�miechn�a si�, gdy go otuli�a i uca�owa�a na dobranoc.
Mia� siedem lat i wyr�s� na du�ego ch�opca. Jednak dla niej wci�� by�
dzieckiem i zawsze nim b�dzie. W pewnym sensie Allyson r�wnie� nim by�a.
Ale mo�e dla rodzic�w dzieci nigdy nie przestan� by� dzie�mi i to bez
wzgl�du na wiek. U�miechn�a si� pomy�lawszy o c�rce w po�yczonym r�owym
kaszmirze, o tym, jak pi�knie wygl�da�a, kiedy wychodzi�a na kolacj� z
Thorensami.
Nagle Page pomy�la�a o Bradzie. I gdy w��czy�a automatyczn� sekretark�,
odkry�a, �e zd��y� ju� do niej zadzwoni� z lotniska. Prawdopodobnie
wiedzia�, �e ich nie b�dzie, ale mimo to zadzwoni�, aby powiedzie�, �e j�
kocha.
Zacz�a ogl�da� telewizj�. By�a zm�czona i ch�tnie posz�aby spa�. Chcia�a
jednak zaczeka� na Allyson. Musia�a wiedzie�, �e c�rka wr�ci�a do domu.
Musia�a by� tego pewna. Siedzia�a wi�c i czeka�a.
O jedenstej ogl�da�a wiadomo�ci. Nic godnego uwagi si� nie wydarzy�o i
Page z ulg� stwierdzi�a, i� nie by�o �adnych katastrof ani powietrznych ani
na l�dzie. Za ka�dym razem, gdy Brad podr�owa�, bardzo si� denerwowa�a, �e
co� strasznego mo�e mu si� przydarzy�. Jak do tej pory nic takiego si� nie
sta�o. W Oakland jak zwykle mia�a miejsce strzelanina, m�wiono o wojnach
gangu, o politykach oskar�aj�cych si� nawzajem oraz o drobnej awarii w
systemie uzdatniania wody. Poza tym na Golden Gate Bridge mia� miejsce
wypadek i kilka minut temu zamkni�to most. Ale Page wiedzia�a, �e nie musi
si� martwi�. Brad by� w powietrzu, Allyson przebywa�a w Marin z Thorensami,
a Andy spa� obok niej w ��ku. Wszystkie jej kurcz�tka by�y dzi�ki Bogu
bezpieczne.
Spojrza�a na zegarek, spodziewaj�c si�, �e Allyson wr�ci do domu przed
11.30. By�o ju� prawie dwadzie�cia minut po jedenastej i Page doskonale
znaj�c swoj� c�rk� wiedzia�a, �e o 11,29 pojawi si� zdyszana w drzwiach z
b�yszcz�cymi oczami, rozwianymi w�osami... oraz prawdopodobnie olbrzymi�
plam� po sosie ze spagetti na po�yczonym od niej r�owym kaszmirowym
swetrze. Page u�miechn�a si� do swoich my�li i zag��biwszy si� w po�cieli
z zainteresowaniem �ledzi�a prognoz� pogody.
Rozdzia� drugi
Kiedy Allyson bieg�a po �cie�ce, wyrwawszy si� wreszcie z domu, by�a ju�
pi�� minut sp�niona na spotkanie z Chloe. Aby doj�� do jej domu, musia�aby
min�� trzy przecznice, ale tym razem nie by�o takiej potrzeby. Uzgodni�y z
Chloe, �e spotkaj� si� na rogu Shady Lane i Lagunitas w po�owie drogi
mi�dzy ich domami, a tu� za rogiem domu Chloe.
Kiedy Allyson zadyszana i prawie purpurowa od biegu dotar�a wreszcie na
miejsce, Chloe ju� tam by�a.
- No! No! Ale elegantka! - zawo�a�a z podziwem Chloe. - To twojej mamy? -
W jej domu nie by�o ju� olbrzymiej szafy z ubraniami mamy, z kt�rej mog�a
korzysta�. Czarny sweter, kt�ry mia�a na sobie, po�yczy�a od starszej
siostry pewnej dziewczyny ze szko�y. Prawd� m�wi�c, przyjaci�ka Chloe
buchn�a ten sweter swej siostrze i daj�c go Chloe jednocze�nie
podkre�li�a, i� je�li do niedzielnego poranka nie zostanie zwr�cony i to
bez �adnych wad, obie b�d� mog�y uwa�a� si� za martwe.
By� to ba