9845
Szczegóły |
Tytuł |
9845 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9845 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9845 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9845 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
PRZEMIANA
Die Verwandlung
FRANZ � KAFKA
Gdy Gregor Samsa obudzi� si� pewnego rana z niespokojnych sn�w, stwierdzi�, �e zmieni� si� w ��ku w potwornego robaka. Le�a� na grzbiecie twardym jak pancerz, a kiedy uni�s� nieco g�ow�, widzia� sw�j sklepiony, br�zowy, podzielony sztywnymi �ukami brzuch, na kt�rym ledwo mog�a utrzyma� si� ca�kiem ju� ze�lizguj�ca si� ko�dra. Liczne, w por�wnaniu z dawnymi rozmiarami, �a�o�nie cienkie nogi miga�y mu bezradnie przed oczami.
Le�a� na grzbiecie twardym jak pancerz ...
widzia� sw�j sklepiony, br�zowy, podzielony sztywnymi �ukami brzuch ...
Liczne, �a�o�nie cienkie nogi miga�y mu bezradnie przed oczami.
Rys. � Andrzej P�oski, 2003.
"Co si� ze mn� sta�o?" � my�la�. To nie by� sen. Jego pok�j, prawdziwy, nieco tylko zbyt ma�y ludzki pok�j, mie�ci� si� spokojnie w�r�d czterech dobrze znanych �cian. Nad sto�em, na kt�rym rozpo�ciera�a si� rozpakowana kolekcja towar�w tekstylnych � Samsa by� komiwoja�erem - wisia� obraz, wyci�ty przez niego niedawno z ilustrowanego czasopisma i umieszczony w �adnej, poz�acanej ramce. Obraz przedstawia� jak�� dam� w futrzanej czapce i boa. Siedzia�a wyprostowana, a ci�k�, futrzan� mufk�, w kt�rej znika�o jej ca�e przedrami�, wznosi�a naprzeciw widza.
Nast�pnie Gregor skierowa� wzrok ku oknu i pos�pna pogoda - s�ysza�o si� krople deszczu uderzaj�ce o blaszany parapet - wtr�ci�a go w ca�kowit� melancholi�. "A gdybym tak jeszcze troch� pospa� i zapomnia� o wszystkich g�upstwach" � pomy�la�. By�o to jednak zupe�nie nieosi�galne, gdy� przyzwyczai� si� sypia� na prawym boku, a w swym obecnym stanie nie m�g� przybra� tej pozycji. Jakkolwiek silnie przewraca� si� na prawy bok, wci�� pada� z powrotem na grzbiet. Pr�bowa� tego chyba ze sto razy, zamyka� oczy, �eby nie patrze� na trzepocz�ce nogi, a przesta� dopiero w�wczas, gdy zacz�� odczuwa� nieznany mu dotychczas lekki, t�py b�l w boku.
"Ach, Bo�e � my�la� � c� za wyczerpuj�cy zaw�d sobie obra�em! Dzie� po dniu w podr�y. Interesy s� znacznie bardziej denerwuj�ce ni� we w�a�ciwym sklepie na miejscu, a do tego dochodzi plaga wyjazd�w, troska o po��czenia kolejowe, nieregularny, kiepski wikt, zawsze zmienne, zawsze nietrwa�e, nigdy nie poparte serdeczno�ci� kontakty z lud�mi. Do diab�a z tym wszystkim!" Poczu� lekkie sw�dzenie na brzuchu; z wolna przesun�� si� na grzbiecie ku por�czy ��ka, by m�c lepiej unie�� g�ow�, odnalaz� sw�dz�ce miejsce, obsypane ma�ymi, bia�ymi punkcikami, kt�rych pochodzenia nie umia� ustali�. Chcia� obmaca� to miejsce jedn� z n�g, ale zaraz j� cofn��, gdy� przy dotkni�ciu przeszy� go zimny dreszcz.
Zn�w si� prze�lizn�� do swej poprzedniej pozycji. "To wczesne wstawanie � my�la� � zupe�nie og�upia. Cz�owiek musi si� wyspa�. Inni komiwoja�erzy �yj� jak damy haremowe. Gdy ja, na przyk�ad, w ci�gu przedpo�udnia wracam do gospody, �eby przepisa� uzyskane zam�wienia, ci panowie siedz� dopiero przy �niadaniu. Gdybym ja spr�bowa� tego przy moim szefie, z miejsca bym wylecia�. Kto wie zreszt�, czy tak nie by�oby dla mnie najlepiej. Gdyby mnie nie powstrzymywa� wzgl�d na rodzic�w, dawno bym wypowiedzia�, poszed�bym do szefa i z serca wygarn��bym mu wszystko, co my�l�. Spad�by z biurka! To tak�e jest szczeg�lny spos�b, siada� na biurku i z wysoka rozmawia� z pracownikiem, kt�ry w dodatku musi podej�� ca�kiem blisko, bo szef �le s�yszy. No, nadzieja nie jest jeszcze ca�kiem stracona, gdy zbior� wreszcie pieni�dze, by sp�aci� mu d�ug rodzic�w � mo�e to, jeszcze trwa� pi�� do sze�ciu lat � za�atwi� t� spraw� bezwarunkowo. Wtedy zrobi si� to wielkie ci�cie. Na razie pewnie musz� wstawa�, bo m�j poci�g odchodzi o pi�tej."
I spojrza� na budzik, kt�ry tyka� na komodzie.
"Ojcze niebieski!" � pomy�la�. By�o wp� do si�dmej, a wskaz�wki spokojnie sz�y naprz�d, by�o ju� nawet dalej ni� p�, zbli�a�y si� trzy kwadranse. Czy�by budzik nie dzwoni�? Wida� by�o z ��ka, �e nastawiony by� prawid�owo na godzin� czwart�; na pewno te� dzwoni�. Tak, ale czy to mo�liwe, �eby spokojnie przespa� ten dzwonek tak przera�liwy, �e a� dr�� meble? No, spokojnie co prawda nie spa�, ale prawdopodobnie tym mocniej. C� jednak powinien teraz zrobi�? Nast�pny poci�g odchodzi o si�dmej, aby na niego zd��y�, musia�by si� szalenie �pieszy�, a kolekcja nie by�a jeszcze spakowana i on sam nie czu� si� szczeg�lnie �wie�ym i ruchliwym. A nawet je�li z�apie poci�g, nie uniknie przekle�stw szefa, gdy� wo�ny firmy czeka� przy poci�gu o pi�tej i dawno ju� musia� z�o�y� meldunek o jego zaniedbaniu. By� on kreatur� szefa, pozbawion� ko��ca i rozs�dku. A gdyby zg�osi�, �e jest chory? To by�oby jednak bardzo nieprzyjemne i podejrzane, gdy� Gregor podczas swej pi�cioletniej s�u�by ani razu jeszcze nie chorowa�. Na pewno szef przyszed�by razem z lekarzem Kasy Chorych, robi�by wym�wki rodzicom z powodu lenistwa ich syna i odrzuca�by wszelkie t�umaczenia powo�uj�c si� na lekarza Kasy Chorych, dla kt�rego w og�le istnieli tylko ludzie zupe�nie zdrowi, lecz boj�cy si� pracy. A zreszt�, czy w tym wypadku tak ca�kiem nie mia�by racji? Rzeczywi�cie, pomin�wszy istotnie nadmiern� senno�� po d�ugim �nie, Gregor czu� si� ca�kiem dobrze, odczuwa� nawet szczeg�lnie silny g��d.
Gdy wszystko to rozwa�a� w najwi�kszym po�piechu, nie mog�c si� zdecydowa� na opuszczenie ��ka � budzik wybi� w�a�nie trzy kwadranse na si�dm� � kto� ostro�nie zapuka� do drzwi u wezg�owia.
� Gregor � zawo�a� kto�, by�a to matka � jest trzy na si�dm�. Czy nie mia�e� jecha�?
Ten �agodny g�os! Gregor przestraszy� si�, gdy w odpowiedzi us�ysza� sw�j w�asny. Zapewne, by� to niezaprzeczenie jego dawny g�os, ale miesza� si� z nim, jak gdyby spod niego si� dobywaj�cy i nie daj�cy si� st�umi�, bolesny pisk, kt�ry tylko w pierwszej chwili pozostawia� s�owom ich w�a�ciwy d�wi�k, aby w dalszym ich brzmieniu zniszczy� go tak dalece, �e nie wiedzia�o si�, czy si� dobrze s�yszy. Gregor chcia� szczeg�owo odpowiedzie� i wszystko wyja�ni�, ale w tych warunkach ograniczy� si� tylko do powiedzenia:
� Tak, tak, dzi�kuj�, mamo, ju� wstaj�.
Pewnie z powodu drewnianych drzwi zmiana w g�osie Gregora nie da�a si� zauwa�y� na zewn�trz, bo matka, uspokojona tym wyja�nieniem, pocz�apa�a z powrotem. Ale ta kr�tka rozmowa zwr�ci�a uwag� innych cz�onk�w rodziny na to, �e Gregor wbrew oczekiwaniu jest jeszcze w domu, i ju� stuka� lekko, lecz pi�ci� ojciec do jednych z bocznych drzwi.
� Gregor, Gregor! � wo�a� � co si� sta�o? � A po kr�tkiej chwili napomnia� go raz jeszcze dono�niejszym g�osem: � Gregor, Gregor!
Przy drugich bocznych drzwiach cicho �ali�a si� siostra:
� Gregor? Czy �le si� czujesz? Potrzeba ci czego�?
Gregor odpowiada� na obie strony:
� Ju� jestem got�w � i stara� si� usilnie przez najdok�adniejsz� wymow� i wtr�canie d�ugich pauz mi�dzy pojedynczymi s�owami pozbawi� sw�j g�os tego, co by�o w nim niezwyk�e. Ojciec tak�e wr�ci� do �niadania, lecz siostra szepta�a:
� Gregor, zaklinam ci�, otw�rz.
Gregor jednak nie my�la� nawet o tym, by otworzy�. Owszem, chwali� sobie nabyt� w podr�ach ostro�no��, kt�ra i w domu kaza�a mu zamyka� na noc wszystkie drzwi.
Chcia� najpierw wsta� spokojnie i bez przeszk�d, ubra� si� i przede wszystkim zje�� �niadanie, a dopiero potem zastanowi� si� nad dalszymi krokami, gdy� zdawa� sobie spraw�, �e w ��ku nie doprowadzi swych rozmy�la� do �adnego rozs�dnego ko�ca. Przypomnia� sobie, �e cz�sto ju� zdarza�o mu si� w ��ku odczuwa� lekki b�l, b�d�cy mo�e wynikiem niew�a�ciwego le�enia, kt�ry nast�pnie, po wstaniu, okazywa� si� czystym urojeniem, i oczekiwa� w napi�ciu, jak jego dzisiejsze wyobra�enia z wolna si� rozwiej�. Co do tego, �e zmiana g�osu nie by�a niczym innym jak zwiastunem silnego przezi�bienia, zawodowej choroby podr�uj�cego agenta, nie mia� najmniejszych w�tpliwo�ci.
Odrzucenie ko�dry przysz�o bardzo �atwo; wystarczy�o tylko nieco si� nad��, a spad�a sama. Dalej jednak sz�o gorzej, zw�aszcza dlatego, �e by� tak niezwykle szeroki. Aby si� pod�wign��, musia�by u�y� ramion i r�k, ale zamiast nich posiada� tylko wiele n�ek, kt�re bez przerwy wykonywa�y najrozmaitsze ruchy i kt�rych w dodatku nie m�g� opanowa�. Gdy chcia� jedn� z nich zgi��, od razu si� wyprostowa�a, a gdy uda�o mu si� wreszcie wykona� t� n�k�, co pragn��, to wszystkie inne tymczasem, jakby uwolnione z wi�z�w, porusza�y si� w najwy�szym, bolesnym podnieceniu. "Tylko nie zostawa� bezu�ytecznie w ��ku" � m�wi� sobie Gregor.
Najpierw chcia� wyj�� z ��ka doln� cz�ci� cia�a, lecz owa dolna cz��, kt�rej zreszt� jeszcze nie widzia� i o kt�rej nie m�g� te� wyrobi� sobie w�a�ciwego wyobra�enia, okaza�a si� zbyt ci�ka, aby j� poruszy�. Sz�o to tak powoli, �e kiedy w ko�cu, doprowadzony niemal do w�ciek�o�ci, zebrawszy si�y nieopatrznie rzuci� si� do przodu, obra� z�y kierunek, gwa�townie uderzy� o doln� kraw�d� ��ka, a piek�cy b�l, kt�rego dozna�, pouczy� go, �e obecnie w�a�nie dolna cz�� jego cia�a jest prawdopodobnie najbardziej uczulona.
Wobec tego pr�bowa� wydosta� si� najpierw g�rn� cz�ci� tu�owia i ostro�nie zwr�ci� g�ow� ku brzegowi ��ka. To uda�o si� �atwo, a ca�e cia�o � mimo jego szeroko�ci i ci�aru � pod��y�o w ko�cu z wolna za ruchem g�owy. Ale gdy trzyma� wreszcie g�ow� poza ��kiem, w otwartej przestrzeni, uczu� strach przed dalszym posuwaniem si� naprz�d, bo gdyby w ko�cu tak opad�, trzeba by chyba cudu, �eby uchroni� g�ow� przed zranieniem. A w�a�nie teraz za �adn� cen� nie m�g� straci� przytomno�ci; wola� ju� pozosta� w ��ku.
Kiedy jednak, wzdychaj�c po nowym wysi�ku, u�o�y� si� z powrotem tak jak przedtem i zn�w zobaczy� swe n�ki ruszaj�ce si� bardziej jeszcze � o ile to mo�liwe � niespokojnie i gdy nie znalaz� �adnej mo�liwo�ci zaprowadzenia w tej anarchii �adu i porz�dku, powiedzia� sobie wreszcie, �e nie mo�e pozosta� w ��ku i najrozs�dniej b�dzie zrobi� wszystko, byle tylko przy najbli�szej sposobno�ci z ��ka si� uwolni�. W�r�d tego jednak stara� si� nie zapomina� o tym, �e od rozpaczliwych postanowie� znacznie lepsza jest spokojna, najspokojniejsza rozwaga. W takich momentach patrzy� w okno, jak m�g� najprzenikliwiej, lecz niestety widok porannej mg�y, przes�aniaj�cej nawet przeciwn� stron� w�skiej ulicy, przynosi� niewiele otuchy i pokrzepienia.
Patrzy� w okno, jak m�g� najprzenikliwiej,
lecz niestety widok porannej mg�y,
przes�aniaj�cej nawet przeciwn� stron� w�skiej ulicy,
przynosi� niewiele otuchy i pokrzepienia.
Rys. � Andrzej P�oski, 2003.
"Ju� si�dma � powiedzia� sobie przy nowym uderzeniu budzika � ju� si�dma, a wci�� jeszcze taka mg�a." I przez chwilk� le�a� spokojnie, wstrzymuj�c oddech, jakby od pe�nej ciszy oczekiwa� powrotu rzeczywistych i zrozumia�ych stosunk�w.
Lecz p�niej rzek� sobie:
"Zanim wybije kwadrans na �sm�, musz� bezwarunkowo i na dobre opu�ci� ��ko. Zreszt� do tej pory przyjdzie pewnie zapyta� o mnie kto� z firmy, bo firma otwiera si� przed si�dm�."
I teraz stara� si� o to, by ca�kowicie i r�wnomiernie wyko�ysa� z ��ka swe cia�o w ca�ej jego d�ugo�ci. Gdyby w ten spos�b doprowadzi� je do wypadni�cia z ��ka, g�owa, kt�r� przy upadku mia� zamiar ostro zadrze�, pozosta�aby prawdopodobnie nie uszkodzona. Grzbiet zdawa� si� by� twardy � przy upadku na dywan nic mu si� chyba nie stanie. Najbardziej dokucza�a mu my�l o g�o�nym �oskocie, kt�ry si� prawdopodobnie rozlegnie i wywo�a je�li nie przestrach, to przynajmniej zaniepokojenie za wszystkimi drzwiami. Na to jednak musia� si� odwa�y�.
Gdy Gregor ju� do po�owy wystawa� z ��ka � nowa metoda by�a raczej zabaw� ni� wysi�kiem, musia� tylko ko�ysa� si� na grzbiecie lekko si� przesuwaj�c � wpad�o mu do g�owy, jak �atwe by�oby to wszystko, gdyby kto� przyszed� mu z pomoc�. Dwoje silnych ludzi � pomy�la� o ojcu i o s�u��cej � zupe�nie by wystarczy�o; musieliby tylko wsun�� ramiona pod jego sklepiony grzbiet, w ten spos�b wyj�� go z ��ka, pochyli� si� z ci�arem, a potem jedynie ostro�nie dopilnowa�, aby wykona� przeskok na pod�og�, gdzie p�niej zapewne jego n�ki znalaz�yby zastosowanie. Tak, lecz pomin�wszy ju� to, �e drzwi by�y zamkni�te na klucz, czy rzeczywi�cie mia�by wo�a� o pomoc? Mimo swego trudnego po�o�enia nie m�g� powstrzyma� u�miechu na t� my�l.
By� ju� tak daleko, �e przy silniejszym ko�ysaniu si� ledwie utrzymywa� r�wnowag� i zaraz musia� powzi�� ostateczn� decyzj�, bo do kwadransa na �sm� brakowa�o pi�ciu minut, gdy rozleg� si� dzwonek przy drzwiach od mieszkania. "To kto� z przedsi�biorstwa" � powiedzia� do siebie i niemal struchla�, podczas gdy jego n�ki ta�czy�y tym szybciej. Przez moment trwa�a cisza. "Nie otwieraj�" � powiedzia� sobie Gregor, opanowany jak�� ob��dn� nadziej�. Lecz potem naturalnie s�u��ca podesz�a jak zwykle silnym krokiem do drzwi i otworzy�a. Gregorowi wystarczy�o, �e us�ysza� pierwsze powitalne s�owo przyby�ego, i wiedzia� ju�, kto to by� � sam prokurent. Dlaczego tylko Gregor skazany by� na prac� w firmie, w kt�rej najmniejsze zaniedbanie sprowadza�o zaraz najwi�ksze podejrzenie? Czy� wszyscy pracownicy razem wzi�ci byli �ajdakami, czy� nie by�o w�r�d nich �adnego godnego zaufania, odddanego cz�owieka, kt�ry je�eli nawet nie wykorzysta� dla firmy tych kilku porannych godzin, szala� z powodu wyrzut�w sumienia i nie by� po prostu w stanie opu�ci� ��ka? Czy doprawdy nie wystarczy�oby przys�a� z zapytaniem praktykanta � je�li w og�le to wypytywanie by�o konieczne � czy musia� tu przychodzi� sam prokurent i czy trzeba by�o pokazywa� przez to ca�ej niewinnej rodzinie, �e zbadanie tej podejrzanej okoliczno�ci mog�o by� powierzone tylko rozumowi prokurenta? I bardziej z powodu wzburzenia, w kt�re popad� Gregor przez te rozwa�ania, ni� wskutek istotnej decyzji, z ca�� si�� wylecia� z ��ka. Wywo�a�o to g�o�ne uderzenie, lecz nie w�a�ciwy �oskot. Dywan os�abi� nieco upadek, a tak�e grzbiet by� bardziej elastyczny, ni� Gregor my�la�, tote� rozleg� si� jedynie niezbyt dono�ny, g�uchy stuk. G�owy tylko nie trzyma� do�� ostro�nie i stuk� j�; kr�ci� ni� i tar� o dywan z b�lu i irytacji.
Z ca�� si�� wylecia� z ��ka.
Wywo�a�o to g�o�ne uderzenie, lecz nie w�a�ciwy �oskot.
Rys. � Andrzej P�oski, 2003.
� Co� tam upad�o � powiedzia� prokurent w pokoju po lewej stronie.
Gregor pr�bowa� sobie wyobrazi�, czy prokurentowi nie mog�oby si� zdarzy� kiedy� co� takiego, co dzi� zdarzy�o si� jemu; w�a�ciwie trzeba przecie� by�o bra� tak� mo�liwo�� pod uwag�. Ale jak gdyby w brutalnej odpowiedzi na to pytanie, prokurent w s�siednim pokoju zrobi� teraz kilka zdecydowanych krok�w, zaskrzypia�y przy tym jego lakierki. Z pokoju po prawej stronie siostra, chc�c zawiadomi� Gregora, szepn�a:
� Gregor, przyszed� prokurent.
� Wiem � powiedzia� Gregor, lecz nie odwa�y� si� podnie�� g�osu na tyle, by siostra mog�a go us�ysze�.
� Gregor � m�wi� teraz ojciec z pokoju po lewej stronie. � Przyszed� pan prokurent i pyta, dlaczego nie odjecha�e� rannym poci�giem. Nie wiemy, co mu odpowiedzie�. On zreszt� chce te� pom�wi� z tob� osobi�cie. Wi�c prosz�, otw�rz drzwi. Pan prokurent b�dzie ju� tak dobry i wybaczy nieporz�dek w pokoju.
� Dzie� dobry, panie Samsa � przerwa� g�o�no, lecz przyja�nie prokurent.
� On si� �le czuje � m�wi�a matka do prokurenta, podczas gdy ojciec przemawia� jeszcze przez drzwi. � On si� �le czuje, prosz� mi wierzy�, panie prokurencie. Jak�e m�g�by Gregor inaczej nie przyj�� na poci�g! Ch�opak ma w g�owie tylko firm� i nic wi�cej. Ju� si� prawie z�o�ci�am o to, �e nigdy wieczorem nie wychodzi; teraz by� przecie� osiem dni w mie�cie, ale ka�dy wiecz�r sp�dza� w domu. Siedzi tutaj z nami przy stole i spokojnie czyta gazet� albo studiuje rozk�ady jazdy. Kiedy pracuje laubzeg�, to ju� dla niego rozrywka. O, na przyk�ad, przez dwa czy trzy wieczory wyci�� ma�� ramk�, zdziwi si� pan, jaka �adna, wisi tam w pokoju. Zaraz j� pan zobaczy, jak tylko Gregor otworzy. Zreszt� jestem szcz�liwa, �e pan przyszed�, panie prokurencie, my sami nie zdo�aliby�my nam�wi� Gregora, �eby otworzy� drzwi, on jest taki uparty i na pewno �le si� czuje, cho� rano si� do tego nie przyznawa�.
� Zaraz przyjd� � powiedzia� Gregor powoli i z namys�em i nie rusza� si�, by nie straci� ani s�owa z rozmowy.
� Ja te� nie mog� sobie tego inaczej wyt�umaczy�, �askawa pani � powiedzia� prokurent. � Miejmy nadziej�, �e to nic powa�nego, cho� z drugiej strony musz� powiedzie�, �e my, ludzie interesu � niestety, czy na szcz�cie, jak kto chce � bardzo cz�sto ze wzgl�d�w handlowych nie mo�emy po prostu zwraca� uwagi na lekk� niedyspozycj�.
� No wi�c, czy pan prokurent mo�e ju� wej�� do ciebie? � pyta� niecierpliwy ojciec i powt�rnie puka� do drzwi.
� Nie � powiedzia� Gregor. W pokoju po lewej stronie zapad�o nieprzyjemne milczenie, w pokoju po prawej siostra zacz�a �ka�.
Dlaczego jednak siostra nie posz�a do tamtych? Musia�a pewnie dopiero teraz wsta� z ��ka i jeszcze nawet nie zacz�a si� ubiera�. I dlaczego p�aka�a? Dlatego �e nie wsta� i nie wpu�ci� prokurenta, dlatego �e grozi�a mu utrata posady i �e szef zacz��by p�niej znowu n�ka� rodzic�w dawnymi roszczeniami? To przecie� by�y na razie ca�kiem zbyteczne troski. Gregor by� jeszcze tutaj i ani przez my�l mu nie przesz�o, �eby opu�ci� rodzin�. W tej chwili le�a� sobie tu na dywanie i nikt, kto by zna� jego stan, nie m�g� od niego powa�nie ��da�, by wpu�ci� prokurenta. Ale z powodu tej drobnej nieuprzejmo�ci, dla kt�rej p�niej bez trudu znajdzie si� odpowiedni� wym�wk�, nie mo�na by�o przecie� Gregora natychmiast usun�� z posady. I Gregorowi zdawa�o si�, �e znacznie rozs�dniej by�oby pozostawi� go teraz w spokoju, zamiast przeszkadza� mu p�aczem i namowami. Ale ta w�a�nie niepewno�� dr�czy�a tamtych i usprawiedliwia�a ich post�powanie.
� Panie Samsa! � zawo�a� teraz prokurent podniesionym g�osem. � Co si� sta�o? Barykaduje si� pan w swoim pokoju, odpowiada pan tylko "tak" i "nie", sprawia pan ci�kie, niepotrzebne zmartwienie swoim rodzicom i w nies�ychany wprost spos�b zaniedbuje pan � o tym wspominam tylko mimochodem � swoje handlowe obowi�zki. M�wi� tutaj w imieniu pa�skich rodzic�w i pa�skiego szefa i jak najpowa�niej prosz� pana o natychmiastowe, wyra�ne wyja�nienie. Dziwi� si�, dziwi� si�. S�dzi�em, �e znam pana jako spokojnego, rozs�dnego cz�owieka, a tu nagle wygl�da na to, jakby chcia� pan zacz�� popisywa� si� dziwacznymi kaprysami. Szef pr�bowa� mi wprawdzie dzi� rano wyja�ni� pa�skie zaniedbanie � m�wi� o powierzonym panu od niedawna inkasie � ale ja, doprawdy, da�em niemal moje s�owo honoru, �e to wyja�nienie nie mo�e by� trafne. Teraz jednak widz� ten pa�ski niepoj�ty up�r i ca�kiem trac� jak�kolwiek ochot�, aby wstawia� si� za panem cho�by w najmniejszym stopniu. A pa�ska posada wcale nie jest najmocniejsza. Pocz�tkowo mia�em zamiar powiedzie� panu to wszystko w cztery oczy, ale skoro pozwala mi pan tutaj bezu�ytecznie traci� czas, nie wiem, dlaczego pa�scy szanowni rodzice nie mieliby si� tak�e o tym dowiedzie�. Wyniki pa�skiej pracy by�y te� ostatnio bardzo niezadowalaj�ce; pora roku nie jest wprawdzie odpowiednia do robienia nadzwyczajnych interes�w, przyznajemy to, ale takiej pory roku, �eby nie robi� �adnych interes�w, w og�le nie ma, panie Samsa, i by� nie mo�e.
� Ale�, panie prokurencie! � zawo�a� Gregor z przej�ciem i w podnieceniu zapomnia� o wszystkim innym. � W tej chwili, natychmiast otwieram. Lekka niedyspozycja, zawr�t g�owy nie pozwoli� mi wsta�. Teraz jeszcze le�� w ��ku. Ale ju� znowu czuj� si� ca�kiem dobrze. W�a�nie wstaj� z ��ka. Tylko male�k� chwilk� cierpliwo�ci! To jeszcze nie idzie tak �atwo, jak my�la�em. Ale czuj� si� ju� dobrze. �e te� to mo�e tak spa�� na cz�owieka! Wczoraj wieczorem czu�em si� jeszcze zupe�nie dobrze, rodzice to wiedz�, albo raczej ju� wczoraj wieczorem mia�em lekki przedsmak tego. Mo�na by�o to po mnie zobaczy�. Jak mog�em nie zg�osi� tego w firmie! Ale zawsze si� my�li, �e przetrwa si� chorob� bez zostawania w domu. Panie prokurencie! Prosz� oszcz�dza� moich rodzic�w! Wszystkie te zarzuty, kt�re mi pan teraz robi, nie maj� �adnych podstaw, nie powiedziano mi te� o tym ani s�owa. Pan pewnie nie czyta� ostatnich zam�wie�, jakie pos�a�em. Zreszt� pojad� jeszcze poci�giem o �smej, tych par� godzin odpoczynku mnie wzmocni�o. Prosz� si� ju� tylko nie fatygowa�, panie prokurencie; zaraz sam b�d� w przedsi�biorstwie, zechce pan by� tak dobrym i wyt�umaczy� mnie przed panem szefem!
I podczas gdy Gregor po�piesznie wyrzuca� z siebie to wszystko i ledwie wiedzia�, co m�wi, z �atwo�ci�, zapewne wskutek �wicze� dokonanych jeszcze w ��ku, zbli�y� si� nieco do komody i teraz pr�bowa� si� na ni� wspi��. Rzeczywi�cie chcia� otworzy� drzwi, rzeczywi�cie chcia� si� pokaza� i rozmawia� z prokurentem; bardzo pragn�� przekona� si�, co powiedz� na jego widok ci, kt�rzy teraz bardzo go chc� widzie�. Gdyby si� przestraszyli, Gregor nie ponosi�by ju� �adnej odpowiedzialno�ci i mia�by spok�j. Gdyby jednak wszystko przyj�li spokojnie, w�wczas i on nie mia�by powodu do niepokoju i m�g�by, gdyby si� po�pieszy�, rzeczywi�cie o �smej by� na dworcu. Najpierw ze�lizn�� si� kilka razy z g�adkiej komody, lecz w ko�cu spr�y� si� do ostatniego skoku i stan�� na niej wyprostowany; nie zwa�a� ju� nawet na b�le w podbrzuszu, cho� dokucza�y mu bardzo. Teraz pozwoli� sobie opa�� na tylne oparcie pobliskiego krzes�a; trzyma� si� mocno n�kami jego por�czy. W�r�d tego odzyska� te� panowanie nad sob� i znieruchomia�, gdy� da� si� teraz s�ysze� g�os prokurenta.
� Czy pa�stwo zrozumieli cho� jedno s�owo? � pyta� prokurent rodzic�w. � Czy on nie robi z nas jednak g�upc�w?
� Na mi�o�� bosk�! � wo�a�a matka ju� we �zach. � On pewnie jest ci�ko chory, a my go m�czymy. Greto! Greto! � krzykn�a.
� Mamo? � zawo�a�a siostra z drugiej strony. Porozumiewa�y si� poprzez pok�j Gregora.
� Musisz natychmiast i�� po lekarza. Gregor jest chory. Szybko po lekarza. Czy s�ysza�a� przed chwil� g�os Gregora?
� To by� g�os zwierz�cy � powiedzia� prokurent dziwnie cicho w przeciwie�stwie do krzyku matki.
� Anno! Anno! � wo�a� ojciec poprzez przedpok�j do kuchni i klaska� w d�onie. � Natychmiast sprowadzi� �lusarza!
I obydwie dziewczyny, szeleszcz�c sukniami, bieg�y ju� przez przedpok�j � jak te� siostra zdo�a�a si� tak szybko ubra�? � i z trzaskiem otwiera�y drzwi od mieszkania. Nie by�o wcale s�ycha�, �eby je zatrzasn�y, widocznie zostawi�y je otwarte, jak to zwykle bywa w mieszkaniach, w kt�rych zdarzy�o si� wielkie nieszcz�cie.
Ale Gregor znacznie si� uspokoi�. Nie rozumiano ju� wprawdzie jego s��w, mimo �e jemu zdawa�y si� one wyra�ne, wyra�niejsze ni� przedtem, zapewne wskutek przyzwyczajenia si� ucha. Ale b�d� co b�d� uwierzono ju�, �e jest z nim co� nie w porz�dku, i przygotowywano si� do niesienia mu pomocy. Ufno�� i pewno��, z jak� wydano pierwsze zarz�dzenia, dobrze na niego wp�yn�y. Czu� si� znowu wci�gni�tym w kr�g ludzki i od obydwu: lekarza i �lusarza, w�a�ciwie dok�adnie ich nie odr�niaj�c, spodziewa� si� wspania�ych i zaskakuj�cych rzeczy. Aby do zbli�aj�cych si� decyduj�cych rozm�w mie� mo�liwie najwyra�niejszy g�os, odkaszln�� nieco, staraj�c si� zreszt� uczyni� to ca�kiem cicho, gdy� niewykluczone, �e tak�e i ten odg�os brzmia� inaczej ni� ludzkie kaszlni�cie, czego on sam nie potrafi� ju� stwierdzi�. Tymczasem w pokoju obok zrobi�o si� ca�kiem cicho. Mo�e rodzice siedzieli z prokurentem przy stole i szeptali, a mo�e wszyscy nas�uchiwali oparci o drzwi.
Gregor z wolna przesun�� si� z krzes�em w stron� drzwi, potem opu�ci� krzes�o i rzuci� si� ku drzwiom, zatrzyma� si� przy nich wyprostowany � ko�ce jego n�ek by�y nieco lepkie � i odpoczywa� chwilk� po wysi�ku. Nast�pnie usi�owa� ustami przekr�ci� klucz w zamku. Niestety okaza�o si�, �e nie posiada prawdziwych z�b�w � czym�e wi�c mia� uchwyci� klucz? Ale za to szcz�ki by�y widocznie silne; z ich te� pomoc� rzeczywi�cie wprawi� klucz w ruch, nie zwa�aj�c na to, �e na pewno wyrz�dza sobie jak�� krzywd�, gdy� z ust wyla�a mu si� brunatna ciecz, sp�ywa�a po kluczu i kapa�a na pod�og�.
� Prosz� pos�ucha� � rzek� prokurent w s�siednim pokoju � on przekr�ca klucz.
By�a to dla Gregora wielka zach�ta, lecz wszyscy, tak�e ojciec i matka, powinni by na� wo�a�: "�ywo, Gregor � powinni by wo�a� � tylko tak dalej, z ca�ej si�y!" I wyobra�aj�c sobie, �e wszyscy z napi�ciem �ledz� jego wysi�ki, z ca�� moc�, na jak� m�g� si� zdoby�, ob��dnie wgryz� si� w klucz. W miar� obrotu klucza kr�ci� si� wok� zamka; trzyma� si� teraz tylko ustami w pozycji pionowej, stosownie do potrzeby uwiesza� si� klucza albo te� cisn�� go w d� ca�ym ci�arem swego tu�owia. Wreszcie d�wi�czniejszy odg�os odskakuj�cego zamka sprawi�, �e Gregor jakby si� ockn��. Odetchn�� i powiedzia� sobie: "A wi�c oby�em si� bez �lusarza" i z�o�y� g�ow� na klamce, aby zupe�nie otworzy� drzwi.
Poniewa� musia� otwiera� je w ten spos�b, drzwi by�y w�a�ciwie otwarte ju� do�� szeroko, a on sam jeszcze by� niewidoczny. Musia� dopiero z wolna okr�ci� si� wok� skrzyd�a drzwi, i to bardzo ostro�nie, je�li przy samym wej�ciu do pokoju nie chcia� niezgrabnie upa�� na grzbiet. Wci�� jeszcze zaj�ty by� tym trudnym obrotem i nie mia� czasu, by zwraca� uwag� na co� innego, gdy us�ysza� g�o�ne "Och!" prokurenta i zabrzmia�o to jak szum wiatru. A teraz tak�e zobaczy� go, jak stoj�c tu� przy drzwiach przyciska� d�o� do otwartych ust i z wolna si� cofa�, jak gdyby r�wnomiernie napiera�a na� niewidoczna si�a. Matka � pomimo obecno�ci prokurenta sta�a tu z rozpuszczonymi jeszcze po nocy, wysoko nastroszonymi w�osami � za�ama�a r�ce i najpierw spojrza�a na ojca, potem podesz�a dwa kroki w stron� Gregora i upad�a w�r�d swych szeroko rozpostartych sukien, z g�ow� bezradnie opuszczon� na piersi. Ojciec zacisn�� pi�ci wrogim gestem, jak gdyby chcia� wepchn�� Gregora z powrotem do jego pokoju, potem niepewnie rozejrza� si� po mieszkaniu, wreszcie os�oni� oczy r�kami i zap�aka�, a� �kanie wstrz�sa�o jego pot�n� piersi�.
Gregor nie wszed� wcale do �rodka pokoju, lecz opar� si� od wewn�trz o nieruchome skrzyd�o drzwi, tak �e widoczny by� tylko do po�owy jego tu��w, a ponad nim pochylona na bok g�owa, kt�r� przechyli� ku tamtym.
Nie wszed� wcale do �rodka pokoju,
lecz opar� si� od wewn�trz o nieruchome skrzyd�o drzwi,
tak �e widoczny by� tylko do po�owy jego tu��w,
a ponad nim pochylona na bok g�owa, kt�r� przechyli� ku tamtym.
Rys. � Andrzej P�oski, 2003.
Tymczasem zrobi�o si� znacznie ja�niej. Po drugiej stronie ulicy wyra�nie wida� by�o fragment przeciwleg�ego, ci�gn�cego si� bez ko�ca, szaroczarnego domu � by� to szpital � z jego regularnymi, ostro odcinaj�cymi si� od fasady oknami. Deszcz pada� jeszcze, lecz tylko du�ymi, widocznymi z osobna i jakby te� z osobna spadaj�cymi na ziemi� kroplami. Na stole sta�a a� zbyt wielka zastawa ze �niadaniem, bo �niadanie by�o dla ojca najwa�niejszym posi�kiem dnia i przeci�ga� je godzinami przy lekturze rozmaitych gazet. Na przeciwnej �cianie na wprost wisia�a fotografia Gregora z czas�w jego s�u�by wojskowej, przedstawiaj�ca go jako podporucznika � z r�k� na szpadzie, beztrosko u�miechni�ty budzi� respekt swoj� postaw� i uniformem. Drzwi od przedpokoju by�y otwarte, a �e otwarte by�y tak�e drzwi od mieszkania, wida� nawet by�o klatk� schodow� i pocz�iek schod�w nwiod�cych w d�.
� A wi�c � m�wi� Gregor i zdawa� sobie spraw� z tego, �e tylko on jeden zachowa� spok�j � zaraz si� ubior�, spakuj� moj� kolekcj� i pojad�. Czy pozwolicie, czy pozwolicie mi jecha�? A wi�c widzi pan, panie prokurencie, nie jestem uparty i pracuj� ch�tnie; podr�e s� uci��liwe, ale ja nie mog�bym �y� bez podr�y. Ale� dok�d pan idzie, panie prokurencie? Do firmy? Tak? I powie pan o wszystkim zgodnie z prawd�? Mo�na by� chwilowo niezdolnym do pracy, lecz to jest w sam raz moment, aby przypomnie� sobie o tym, czego kto� dawniej dokona�, i u�wiadomi� sobie, �e p�niej, po usuni�ciu trudno�ci, b�dzie pracowa� tym pilniej i z tym wi�ksz� uwag�. Ja przecie� jestem tak bardzo oddany panu szefowi, pan wie o tym doskonale. A ponadto opiekuj� si� rodzicami i siostr�. Jestem w k�opocie, ale si� z niego wydostan�. Niech mi go pan tylko nie czyni ci�szym, ni� jest. Niech pan trzyma w firmie moj� stron�! Wiem, �e nie lubi si� komiwoja�era. My�li si�, �e on zarabia mn�stwo pieni�dzy i przy tym pi�knie sobie �yje. Po prostu ludzie nie maj� specjalnego powodu, by lepiej rozwa�y� to uprzedzenie. Ale pan, panie prokurencie, pan ma lepszy wgl�d w te sprawy ni� reszta personelu, a nawet, m�wi�c w zupe�nym zaufaniu, lepszy wgl�d ni� sam pan szef, kt�ry na swym stanowisku przedsi�biorcy �atwo mo�e pomyli� si� w opinii na niekorzy�� pracownika. Wie pan te� doskonale, �e podr�uj�cy agent, kt�ry prawie przez ca�y rok jest poza firm�, tak �atwo mo�e sta� si� ofiar� plotek, przypadkowych i bezpodstawnych oskar�e�, przed kt�rymi zupe�nie nie mo�e si� broni�, o kt�rych najcz�ciej nic nie wie, i dopiero p�niej, gdy wyczerpany wraca z podr�y, do�wiadcza w domu na w�asnej sk�rze skutk�w z�a, kt�rego przyczyn nie mo�e dociec. Panie prokurencie, niech pan nie odcbodzi, niech mi pan powie cho� s�owo, aby pokaza�, �e przynajmniej w ma�ej cz�ci przyznaje mi pan s�uszno��!
Ale ju� przy pierwszych s�owach Gregora prokurent odwr�ci� si� i wzruszaj�c ramionami patrzy� teraz wstecz ku niemu, wyd�wszy wargi. A kiedy Gregor m�wi�, ani przez chwil� nie sta� spokojnie, lecz nie spuszczaj�c Gregora z oczu wycofywa� si� ku drzwiom, bardzo powoii, jak gdyby istnia� tajemny zakaz opuszczania pokoju. Ju� by� w przedpokoju, a po gwa�townym ruchu, z jakim oderwa� wreszcie stop� od progu izby, mo�na by s�dzi�, �e w�a�nie spali� sobie podeszw�. W przedpokoju za� wyci�gn�� praw� r�k� daleko w stron� schod�w, jak gdyby czeka�o tam na niego nadziemskie zbawienie.
Gregor poj��, �e w �adnym wypadku nie mo�e pozwoli�, aby prokurent odszed� w tym nastroju, je�li nie chce swojej posady w przedsi�biorstwie narazi� na najwi�ksze ryzyko. Rodzice nie rozumieli tego, tak dobrze; w ci�gu d�ugich lat nabrali przekonania, �e Gregor mia� tam na ca�e �ycie byt zapewniony, a poza tym mieli w tej chwili tyle bie��cych zmartwie�, �e zatracili wszelk� przezorno��. Gregor jednak by� przewiduj�cy. Prokurenta trzeba by�o koniecznie zatrzyma�, uspokoi�, przekona� i w ko�cu pozyska�; od tego zale�a�a przecie� przysz�o�� Gregora i jego rodziny! Gdyby� cho� siostra tu by�a! Ona by�a m�dra, p�aka�a ju�, gdy Gregor le�a� jeszcze spokojnie na grzbiecie. I z pewno�ci� prokurent, ten kobieciarz, da�by si� przez ni� ug�aska�. Zamkn�aby drzwi od mieszkania i w przedpokoju wyperswadowa�aby mu przestrach. Ale siostry akurat nie by�o, Gregor musia� dzia�a� sam. I nie my�l�c o tym, �e nie pozna� jeszcze swych obecnych mo�liwo�ci poruszania si�, nie my�l�c tak�e o tym, �e jego mowa by� mo�e, a nawet prawdopodobnie zn�w nie zostanie zrozumiana, opu�ci� skrzyd�o drzwi, przesun�� si� przez pr�g. Chcia� podej�� do prokurenta, kt�ry ju� na klatce schodowej obydwiema r�kami �miesznie uchwyci� por�cz. Ale natychmiast, szukaj�c oparcia, z lekkim okrzykiem opad� na swoje liczne n�ki. Ledwie si� to sta�o, po raz pierwszy tego ranka dozna� fizycznego zadowolenia. N�ki poczu�y si� pewnie na pod�odze, by�y mu w zupe�no�ci pos�uszne, co zauwa�y� ku swojej rado�ci; czeka�y tylko na to, by go ponie��, dok�d zechce, i wierzy� ju�, �e zbli�a si� koniec wszelkich cierpie�. Ale w tym samym momencie, gdy on, ko�ysz�c si� od wstrzymywanego ruchu, le�a� tu� naprzeciw matki, na pod�odze, matka, kt�ra przecie� wygl�da�a na kompletnie z�aman�, skoczy�a zaraz w g�r�, szeroko roz�o�y�a ramiona, rozcapierzy�a palce i zawo�a�a: � Ratunku, na mi�o�� bosk�, ratunku! � G�ow� mia�a pochylon�, jak gdyby chcia�a lepiej widzie� Gregora, lecz wbrew temu jak szalona odskoczy�a do ty�u. Zapomnia�a, �e poza ni� stoi zastawiony st�, a gdy znalaz�a si� przy nim, usiad�a na nim szybko, jakby w roztargnieniu; i zdawa�a si� ca�kiem nie zauwa�a�, �e obok niej � przewr�conego wielkiego dzbanka kawa szerokim strumieniem leje si� na dywan.
� Mamo, mamo � cicho powiedzia� Gregor i spojrza� na ni�. Na chwil� prokurent zupe�nie wypad� mu z my�li; natomiast na widok p�yn�cej kawy nie m�g� powstrzyma� si� od kilkakrotnego k�apni�cia szcz�kami. Na to matka znowu krzykn�a, uciek�a od sto�u i pad�a w ramiona �piesz�cego ku niej ojca. Gregor jednak nie mia� teraz czasu dla rodzic�w; prokurent by� ju� na schodach i opar�szy podbr�dek o por�cz po raz ostatni spojrza� poza siebie. Gregor wzi�� rozp�d, by jak najpewniej go dogoni�, ale prokurent musia� co� przeczu�, bo wykona� skok przez wiele stopni i znikn��. � Uff! � krzykn�� jeszcze, a� zagrzmia�o w ca�ej klatce schodowej. Niestety, owa ucieczka prokurenta musia�a tak�e zupe�nie zdezorientowa� ojca, kt�ry dotychczas by� stosunkowo opanowany. Zamiast bowiem samemu pobiec za prokurentem lub przynajmniej nie przeszkadza� w po�cigu Gregorowi, chwyci� w praw� r�k� lask� prokurenta, kt�r� ten wraz z kapeluszem i zarzutk� zostawi� na krze�le, w lew� du�� gazet� ze sto�u i tupi�c nogami oraz machaj�c lask� i gazet�, stara� si� zap�dzi� Gregora z powrotem do jego pokoju. Nie pomaga�a �adna pro�ba Gregora, �adna pro�ba nie zosta�a zreszt� zrozumiana, m�g� nie wiedzie� jak pokornie kr�ci� g�ow� � ojciec tym silniej jeszcze tupa� nogami. Po drugiej stronie matka mimo ch�odu gwa�townie otwar�a okno i wychylona daleko na zewn�trz, przyciska�a d�onie do twarzy. Mi�dzy ulic� a klatk� schodow� powsta� silny przeci�g, powiewa�y firanki, na stole zaszele�ci�y gazety, pojedyncze karty frun�y po pod�odze. Ojciec naciera� nieub�aganie i sycza� jak dzikus. Gregor nie mia� jeszcze jednak do�wiadczenia wchodzeniu ty�em, sz�o mu to naprawd� bardzo powoli. Gdyby� Gregor m�g� si� odwr�ci�, znalaz�by si� zaraz w swoim pokoju, ale obawia� si� zniecierpliwi� ojca d�ugotrwa�ym obracaniem si�; a laska w ojcowskiej r�ce grozi�a mu przecie� ka�dej chwili �miertelnym uderzeniem w grzbiet lub w g�ow�. W ko�cu nie pozosta�o jednak Gregorowi nic innego, gdy� zauwa�y� z przera�eniem, �e id�c ty�em nie potrafi zachowa� kierunku; zacz�� wi�c, zerkaj�c nieustannie i z l�kiem w bok ku ojcu, obraca� si� jak tylko m�g� najszybciej, w rzeczywisto�ci jednak bardzo powoli, do ty�u. Mo�liwe, �e ojciec widzia� jego dobr� wol�, gdy� nie przeszkadza� mu w tym, a nawet z daleka, ko�cem laski kierowa� tym obrotem. Gdyby� tylko nie sycza� tak niezno�nie! Gregor ca�kiem traci� od tego g�ow�. Ju� prawie zupe�nie si� odwr�ci�, gdy wci�� s�uchaj�c tego syku pomyli� si� i zn�w cofn�� si� nieco z powrotem. Gdy jednak w ko�cu szcz�liwie umie�ci� g�ow� naprzeciw uchylonych drzwi, okaza�o si�, �e jego tu��w by� zbyt szeroki, by bez k�opotu si� przez nie przecisn��. Ojcu w jego obecnym nastroju naturalnie ani si� nie �ni�o, �eby otworzy� nieco drugie skrzyd�o drzwi i stworzy� Gregorowi odpowiednie przej�cie. Mia� tylko t� jedn� natr�tn� my�l, by Gregor jak najszybciej znalaz� si� w swym pokoju. Nigdy te� nie pozwoli�by na to, aby Gregor odpowiednio si� wyprostowawszy przedosta� si� mo�e jako� przez drzwi. Raczej pop�dza� teraz Gregora naprz�d z wielkim ha�asem, jakby nie istnia�a �adna przeszkoda. Ha�as ten bynajmniej nie brzmia� ju� dla Gregora jak g�os samego tylko ojca, naprawd� nie by�o �art�w i � niech si� dzieje, co chce � Gregor wcisn�� si� mi�dzy drzwi. Jedna strona jego tu�owia unios�a si� � le�a� pochy�o w szparze � bok by� bole�nie starty do krwi, na bia�ych drzwiach zosta�y szpetne plamy. Wkr�tce Gregor tkwi� mocno w szparze i sam nie m�g� dalej si� poruszy�: n�ki z jednej strony dr��c zawis�y w powietrzu, z drugiej by�y bole�nie przyci�ni�te do pod�ogi. Wtedy ojciec da� mu z ty�u, istotnie teraz zbawienne, mocne pchni�cie, i on, obficie krwawi�c, wpad� daleko w g��b pokoju. Drzwi zosta�y jeszcze zatrza�ni�te lask�, a potem wreszcie nast�pi� spok�j.
II
Dopiero o zmierzchu Gregor obudzi� si� z ci�kiego snu, podobnego do omdlenia.
Dopiero o zmierzchu Gregor obudzi� si� z ci�kiego snu, podobnego do omdlenia.
Rys. � Andrzej P�oski, 2003.
Niewiele p�niej i tak by si� ockn��, gdy� czu� si� dostatecznie wypocz�ty i wyspany, ale zdawa�o mu si�, �e zbudzi�o go jakby lekkie st�panie i ostro�ne zamkni�cie drzwi wiod�cych do przedpokoju. Blask ulicznych lamp elektrycznych le�a� tu i �wdzie blado na suficie i na wy�szych cz�ciach mebli, lecz ni�ej, wok� Gregora, by�o ciemno. Niezgrabnie macaj�c czu�kami, kt�re teraz dopiero uczy� si� ceni�, posun�� si� z wolna ku drzwiom, by popatrze� przez szpar�, co si� tam sta�o. Ca�y jego lewy bok wydawa� si� jedn� wielk�, nieprzyjemnie dra�ni�c� blizn�, a tak�e kula� na dw�ch rz�dach swych n�ek; Podczas porannych wypadk�w zrani� sobie zreszt� ci�ko jedn� n�k� ~ by� to prawie cud, �e tylko jedn� � i wl�k� j� za sob� jak martw�.
Dopiero przy drzwiach zwr�ci� uwag� na to, co go tu w�a�ciwie zwabi�o � by� to zapach czego� jadalnego. Sta�a tam bowiem miska pe�na s�odkiego mleka, w kt�rym pywa�y ma�e skrawki bielutkiego chleba. O ma�o nie toze�mia� si� z rado�ci, gdy� by� jeszcze bardziej g�odny ni� rano, i zaraz zanurzy� w mleku g�ow� niemal po oczy. Wkr�tce jednak wyci�gn�� j� rozczarowany, nie tylko dlatego, �e jedzenie z powodu obola�ego lewego boku sprawia�o mu trudno�� � m�g� je�� tylko wtedy, gdy wsp�dzia�a� w tym, sapi�c, ca�y jego tu��w � lecz ponadto mleko, b�d�ce dotychczas jego ulubionym napojem i z pewno�ci� dlatego postawione tutaj przez siostr�, zupe�nie mu nie smakowa�o, prawie ze wstr�tem odwr�ci� si� od miski i odpe�zn�� na �rodek pokoju.
W pokoju rodzinnym, jak to Gregor widzia� przez szpar� w drzwiach; pali� si� gaz, ale podczas gdy kiedy indziej o tej porze dnia ojciec zwyk� matce, a niekiedy i siostrze czytywa� g�o�no popo�udniowe gazety, teraz nie dochodzi� �aden d�wi�k. Mo�e to czytanie, o kt�rym siostra zawsze opowiada�a mu i pisa�a, ostatnio w og�le wysz�o ze zwyczaju. Ale i naok� by�o bardzo cicho, chocia� mieszkanie na pewno nie by�o puste. "C� za spokojne �ycie wiod�a jednak rodzina!" � powiedzia� sobie Gregor i t�po wpatruj�c si� w ciemno��, uczu� wielk� dum�, �e potrafi� rodzicom i siostrze zapewni� takie �ycie w tak pi�knym mieszkaniu. Lecz c� st�d, gdy teraz ca�y spok�j, ca�y dobrobyt i zadpwolenie mia�y si� tak przera�aj�co sko�czy�? �eby nie pogr��y� si� w takich my�lach, Gregor zacz�� si� rusza� i pe�za� tam i z powrotem po pokoju.
Podczas d�ugiego wieczoru raz jedne boczne drzwi, a raz drugie uchyli�y si� nieco i szybko znowu zamkn�y; kto� pewnie mia� ochot�, lecz zanadto ba� si� wej��. Gregor zatrzyma� si� wi�c tu� przy drzwiach od pokoju rodzinnego, zdecydowany zach�ci� przecie� jako� wahaj�cego si� do wej�cia lub dowiedzie� si� przynajmniej, kto to taki. Ale drzwi nie otwar�y si� ju� i Gregor czeka� na pr�no. Rano, gdy drzwi by�y zamkni�te, wszyscy chcieli do niego wej��, teraz, gdy on otworzy� jedne drzwi, a inne zosta�y widocznie otwarte w ci�gu dnia, nikt nie przychodzi�, a klucze tkwi�y ju� teraz ze strony przeciwnej.
Dopiero p�no w nocy zgas�o �wiat�o w pokoju rodzinnym, �atwo wi�c by�o stwierdzi�, �e rodzice i siostra czuwali tak d�ugo, gdy�, jak mo�na by�o dok�adnie dos�ysze�, wszyscy troje oddalali si� teraz na palcach. A zatem do rana na pewno ju� nikt nie wejdzie, Gregor mia� wi�c du�o czasu, by spokojnie si� zastanowi�, jak powinien sobie teraz od nowa u�o�y� �ycie. Jednak wysoki, pusty pok�j, w kt�rym uwi�ziony przywar� na p�ask na pod�odze, przera�a� go. Nie wiedzia�, z jakiej przyczyny, by� to przecie� jego w�asny, od pi�ciu lat zamieszkany przeze� pok�j. Na p� �wiadomie obr�ci� si� i nie bez lekkiego wstydu po�pieszy� ukry� si� pod kanap�, gdzie, mimo �e czu� ucisk na grzbiecie i nie m�g� podnie�� g�owy, poczu� si� zaraz bardzo wygodnie i �a�owa� tylko, �e tu��w ma zbyt szeroki, by m�g� si� ca�y pod kanap� zmie�ci�.
Na p� �wiadomie obr�ci� si� i nie bez lekkiego wstydu po�pieszy� ukry� si� pod kanap�,
... �a�owa� tylko, �e tu��w ma zbyt szeroki, by m�g� si� ca�y pod kanap� zmie�ci�.
Rys. � Andrzej P�oski, 2003.
Pozosta� tam przez ca�� noc. Sp�dzi� j� cz�ci� w p�nie, z kt�rego co chwila wyrywa� go g��d, cz�ci� za� w�r�d trosk i niewyra�nych nadziei, co jednak wszystko prowadzi�o do wniosku, �e tymczasem musi zachowywa� si� spokojnie i cierpliwo�ci� oraz najwi�kszymi wzgl�dami z�agodzi� rodzinie przykro�ci, kt�re mimo woli wyrz�dzi� jej swoim obecnym stanem.
Ju� wcze�nie rano, prawie jeszcze w nocy, mia� Gregor sposobno�� do�wiadczy� si�y swych dopiero co powzi�tych postanowie�, gdy� siostra, niemal zupe�nie ubrana, otwar�a drzwi od przedpokoju i w napi�ciu zajrza�a do �rodka. Nie znalaz�a go od razu, ale gdy ujrza�a go pod kanap� � na Boga, musia� przecie� gdzie� by�, nie m�g� przecie� wyfrun�� � przerazi�a si� tak bardzo, �e nie mog�c si� opanowa�, zn�w zatrzasn�a drzwi od zewn�trz. Ale jakby �a�uj�c swego post�powania, natychmiast otworzy�a drzwi powt�rnie i wesz�a na palcach, tak jak wchodzi si� do kogo� ci�ko chorego lub zgo�a do obcego. Gregor wysun�� g�ow� a� prawie do kraw�dzi kanapy i obserwowa� siostr�. Czy te� zauwa�y, �e zostawi� mleko, i to bynajmniej nie z braku apetytu, i czy przyniesie co� innego do jedzenia, co by mu bardziej odpowiada�o? Je�liby tego nie uczyni�a sama, wola�by raczej umrze� z g�odu ni� zwr�ci� jej na to uwag�, mimo �e w�a�ciwie co� pot�nie par�o go, aby wybiec spod kanapy, rzuci� si� siostrze do st�p i poprosi� j� o cokolwiek dobrego do jedzenia. Lecz siostra natychmiast ze zdziwieniem zauwa�y�a pe�n� jeszcze misk� i, tylko odrobin� mleka rozchlapan� woko�o, wzi�a zaraz naczynie, co prawda nie go�ymi r�kami, lecz przez szmat�, i wynios�a. Gregor by� ogromnie ciekaw, co przyniesie w zamian, i snu� o tym najrozmaitsze my�li. Lecz nigdy by nie zgad�, co siostra naprawd� zrobi�a w swej dobroci. Aby wypr�bowa� jego smak, przynios�a mu na starej gazecie wszystko do wyboru. By�a tu stara, na p� zgni�a jarzyna, ko�ci z kolacji w zastyg�ym bia�ym sosie, kilka rodzynk�w i migda��w, ser, kt�ry Gregor dwa dni temu uzna� za niejadalny, zeschni�ty chleb, chleb posmarowany mas�em oraz chleb posmarowany mas�em i posolony. Przy tym wszystkim postawi�a, ju� prawdopodobnie na sta�e, dla Gregora przeznaczon� misk�, do kt�rej nala�a wody. A poniewa� wiedzia�a, �e Gregor nie b�dzie przy niej jad�, przez delikatno�� oddali�a si� jak najszybciej i przekr�ci�a nawet klucz w zamku, �eby tylko Gregor zrozumia�, �e mo�e zachowywa� si� tak swobodnie, jak zechce. N�ki Gregora furcza�y, gdy szed� teraz do jedzenia. Zreszt� jego rany musia�y si� te� ju� zupe�nie zagoi�, nic mu ju� nie przeszkadza�o, dziwi� si� temu i my�la� o tym, jak przed miesi�cem z g�r� skaleczy� si� ca�kiem lekko no�em w palec i jak ta rana jeszcze przedwczoraj dosy� mu dokucza�a. "Czy�bym teraz by� mniej wra�liwy?" � my�la� i ssa� ju� chciwie ser, kt�ry przed wszystkimi innymi potrawami poci�gn�� go natychmiast i nieodparcie. Szybko i ze �zami ukontentowania w oczach poch�on�� jedno po drugim: ser, jarzyn� i sos; natomiast �wie�e potrawy mu nie smakowa�y, nie m�g� nawet znie�� ich zapachu i to, co chcia� zje��, odci�gn�� nieco na bok. Od dawna by� ju� ze wszystkim got�w i le�a� tylko leniwie na tym samym miejscu, gdy siostra przekr�ci�a z wolna klucz na znak, �e powinien si� wycofa�. Natychmiast go to przestraszy�o, mimo �e ju� prawie drzema�, i zn�w po�pieszy� pod kanap�. Ale pozostawanie pod kanap� cho�by przez ten kr�tki czas, gdy siostra by�a w pokoju, wiele go kosztowa�o, gdy� od obfitego jedzenia cia�o jego troch� si� zaokr�gli�o i �ci�ni�ty tam ledwie m�g� z�apa� oddech, W�r�d ma�ych atak�w duszno�ci patrzy� pleco wyba�uszonymi oczami, jak siostra, nie maj�c o niczym poj�cia, zgarn�a miot�� nie tylko resztki, lecz tak�e wcale przez Gregora nie tkni�te jedzenie, jak gdyby i jego nie mo�na ju� by�o zu�y�, po�piesznie wsypa�a wszystko do kub�a, kt�ry nakry�a drewnian� pokryw�, po czym wszystko wynios�a. Ledwie si� odwr�ci�a, Gregor wype�zn�� ju� spod kanapy, przeci�gn�� si� i wzd��.
W ten spos�b codziennie otrzymywa� teraz Gregor sw�j posi�ek; najpierw rano, gdy rodzice i s�u��ca jeszcze spali, drugi raz po og�lnym obiedzie, bo i wtedy rodzice spali jeszcze chwilk�, a s�u��c� siostra wysy�a�a po jakikolwiek sprawunek. Zapewne, i oni nie chcieli, �eby Gregor g�odowa�, lecz mo�e nie byli w stanie dowiadywa� si� o jego jedzeniu, jak tylko ze s�yszenia, a mo�e siostra pragn�a oszcz�dzi� im nawet drobnej troski, gdy� w samej rzeczy dosy� ju� cierpieli.
Jakich u�yto wym�wek, aby owego pierwszego przedpo�udnia odprawi� z domu, mimo wezwania, lekarza i �lusarza, o tym Gregor zupe�nie nie m�g� si� dowiedzie�. Poniewa� jego nie rozumiano, nikt � nawet siostra � nie pomy�la� o tym, �e on mo�e rozumie� innych; musia� wi�c, gdy siostra by�a w jego pokoju, zadowoli� si� tym, �e s�ysza� od czasu do czasu, jak wzdycha�a wzywa�a �wi�tych. P�niej dopiero, gdy si� do wszystkiego troch� przyzwyczai�a � o zupe�nym przyzwyczajeniu si� nigdy oczywi�cie nie mog�o by� mowy � pochwyci� Gregor niekiedy uwag�, kt�ra by�a �yczliwie pomy�lana lub mo�na j� by�o tak zrozumie�. � Ale� mu dzisiaj smakowa�o � m�wi�a, gdy Gregor dzielnie sprz�tn�� jedzenie, podczas gdy w przeciwnym razie, co z wolna zacz�o powtarza� si� coraz cz�ciej, mawia�a niemal ze smutkiem: � Dzi� znowu wszystko zostawi�.
Chocia� jednak Gregor nie m�g� bezpo�rednio niczego si� dowiedzie�, pods�uchiwa� czasem co� nieco� z s�siednich pokoj�w i skoro tylko us�ysza� g�osy, zaraz bieg� do odpowiednich drzwi i przyciska� si� do nich ca�ym cia�em. Z pocz�tku zw�aszcza nie by�o rozmowy, kt�ra by nie dotyczy�a go w jaki� spos�b, cho�by ukryty. Przez dwa dni przy wszystkich posi�kach s�ycha� by�o narady, jak nale�y si� teraz zachowa�; lecz tak�e pomi�dzy posi�kami m�wi�o si� na ten sam temat, gdy� zawsze co najmniej dwoje cz�onk�w rodziny by�o w domu, nikt bowiem nie chcia� pewnie zosta� w domu sam i w �adnym wypadku nie mo�na by�o przecie� ca�kiem opu�ci� mieszkania. Tak�e s�u��ca zaraz w pierwszym dniu � nie by�o ca�kiem jasne, co i ile wiedzia�a ona o tym, co zasz�o � na kolanach prosi�a matk� o natychmiastowe zwolnienie, a gdy w kwadrans p�niej �egna�a si� z domem, ze �zami dzi�kowa�a za zwolnienie jak za najwi�ksze okazane jej tu dobrodziejstwo i cho� tego od niej nie ��dano, z�o�y�a straszliw� przysi�g�, �e nikomu nie pi�nie ani s��wka.
Teraz wi�c siostra razem z matk� musia�y tak�e same gotowa�; co prawda, nie sprawia�o to wiele k�opotu, gdy� nikt prawie nic nie jad�. Gregor wci�� s�ysza�, jak jedno na pr�no namawia�o drugie do jedzenia, a nigdy nie by�o innej odpowiedzi, jak: � dzi�kuj�, mam ju� dosy� � lub co� podobnego. Nic si� te� pewnie nie pi�o. Siostra cz�sto pyta�a ojca, czy nie chcia�by piwa, i serdecznie ofiarowywa�a si�, �e sama je przyniesie, a gdy ojciec milcza�, chc�c pozbawi� go wszelkich skrupu��w m�wi�a, �e mog�aby tak�e pos�a� po nie dozorczyni�, lecz ojciec m�wi� w ko�cu wielkie: nie � i wi�cej o tym nie m�wiono.
Ju� w ci�gu pierwszego dnia ojciec przedstawi� zar�wno matce, jak i siostrze ca�� sytuacj� maj�tkow� i widoki na przysz�o��. Co chwila wstawa� od sto�u i przynosi� jaki� dow�d lub jakie� zapiski z ma�ej kasy wertheimowskiej, kt�r� przed pi�ciu laty uratowa� ze swego zrujnowanego przedsi�biorstwa. S�ycha� by�o, jak odmyka�, a po wyj�ciu tego, czego szuka�, znowu zamyka� skomplikowany zamek. Ojcowskie wyja�nienia by�y po cz�ci pierwsz� pocieszaj�c� rzecz�, jak� Gregor zdo�a� us�ysze� od czasu swego uwi�zienia. Gregor mniema�, �e ojcu z owego przedsi�biorstwa nic nie pozosta�o, przynajmniej ojciec nigdy nie m�wi� inaczej, a zreszt� Gregor go o to nie pyta�. Mia� w�wczas tylko t� jedn� trosk�, by uczyni� wszystko, a�eby rodzina jak najszybciej zapomnia�a o nieszcz�liwych interesach, kt�re wszystkich ich pogr��y�y w ca�kowicie beznadziejnej sytuacji. Z niezwyk�ym wprost zapa�em zabra� si� wi�c w�wczas do pracy i prawie i z dnia na dzie� z dobrego subiekta sta� si� podr�uj�cym agentem, kt�ry naturalnie posiada� zupe�nie inne mo�liwo�ci zarabiania pieni�dzy, a wyniki jego pracy natychmiast � w formie prowizji � zmienia�y si� w got�wk�, kt�r� mo�na by�o po�o�y� w domu na stole przed zdumion� i uszcz�liwion� rodzin�. By�y to pi�kne czasy i nigdy potem nie powt�rzy�y si�, przynajmniej w takiej �wietno�ci, mimo �e Gregor zarabia� p�niej tyle pieni�dzy, �e by� w stanie pokrywa� i naprawd� pokrywa� wydatki ca�ej rodziny. Po prostu przyzwyczaili si� do tego, tak rodzina, jak i Gregor. Z wdzi�czno�ci� brano od niego pieni�dze, on ich ch�tnie dostarcza�, ale nie by�o w tym ju� owego szczeg�lnego ciep�a. Tylko siostra wci�� jeszcze pozosta�a Gregorowi bliska, a �e w przeciwie�stwie do niego bardzo kocha�a muzyk� i umia�a wzruszaj�co gra� na skrzypcach, planowa� w tajemnicy, aby w przysz�ym roku pos�a� j� do konserwatorium, bez wzgl�du na wielkie koszta, kt�re to musi za sob� poci�gn�� i kt�re ju� w inny spos�b musia�oby si� pokry�. Podczas kr�tkich pobyt�w Gregora w mie�cie, w rozmowach z siostr� cz�sto wspominano o konserwatorium, ale zawsze tylko jak o pi�knym �nie, o kt�rego urzeczywistnieniu nie by�o co my�le�. Rodzic� niech�tnie nawet s�uchali tych niewinnych wzmianek; Gregor jednak my�la� o tym bardzo stanowczo i zamierza� to uroczy�cie o�wiadczy� w wili� Bo�ego Narodzenia.
Takie, w jego obecnym stanie ca�kiem bezu�yteczne, my�li chodzi�y mu po g�owie, gdy wyprostowany sta� tam przyklejony do drzwi i nas�uchiwa�. Czasem og�lne zm�czenie nie pozwala�o mu s�ucha� ju� d�u�ej i nieuwa�nie uderza� g�ow� o drzwi, ale natychmiast zn�w j� podnosi� do g�ry, gdy� nawet �w lekki stuk, jaki to wywo�ywa�o, s�ycha� by�o obok i wszyscy milkli. � Co on tam zn�w wyprawia � m�wi� ojciec po chwili, widocznie zwr�cony ku drzwiom, a potem dopiero z trudem nawi�zywano przerwan� rozmow�.
Gregor dowiedzia� si� wi�c dok�adnie � gdy� ojciec zwyk� si� powtarza� w swych obja�nieniach, po cz�ci dlatego, �e sam od dawna ju� nie zajmowa� si� tymi sprawami, po cz�ci za�, bo matka nie wszystko rozumia�a za pierwszym razem � �e mimo ca�ego nieszcz�cia pozosta� jednak z dawnych czas�w ma�y maj�tek, kt�ry powi�kszy�y nieco nienaruszone przez ca�y czas procenty. Poza tym pieni�dze, kt�re Gregor co miesi�c przynosi� do domu � dla siebie zatrzymywa� tylko par� gulden�w � nie by�y w ca�o�ci wydawane i zebra� si� z nich niewielki kapita�. Grego