9833
Szczegóły |
Tytuł |
9833 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9833 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9833 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9833 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Aby rozpocz�� lektur�,
kliknij na taki przycisk ,
kt�ry da ci pe�ny dost�p do spisu tre�ci ksi��ki.
Je�li chcesz po��czy� si� z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poni�ej.
2
M A R I A K U R E C K A
Jan Chrystian Andersen
PA�STWOWY INSTYTUT WYDAWNICZY
3
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
4
1
Kto jest poet�? W jaki spos�b nim si� staje? Kim jest geniusz? Co sprawia, �e spo�r�d
wsp�czesnych on jeden tylko najpe�niej potrafi wyrazi� w�asn� epok�, a ponadto umie jeszcze
si�ga� my�lami w dalek� przysz�o��?
W 1795 roku, w stolicy niemieckiego romantyzmu, Weimarze, pisa� Schiller s�ynn� swoj�
rozpraw� O poezji naiwnej i sentymentalnej.
Przedmiotem poezji � twierdzi� zgodnie z Herderem, kt�ry zreszt� przegl�da� r�kopis
przed wydaniem � jest zawsze idea�: natura lub ludzko��. Poeta albo sam b�dzie natur�, albo
zacznie jej poszukiwa�. Idea� wyczu� mo�e w spos�b dwojaki: albo jako realnie istniej�cy,
uchwytny � w�wczas powstaje poezja naiwna, albo jako odleg�y, daleki, kt�ry dopiero nale�y
osi�gn�� � to fundament poezji uczuciowej, sentymentalnej. Dopiero bowiem oddaliwszy si�
od natury, zaczynamy t�skni� za ni�.
�Naiwny � pisze Schiller � musi by� ka�dy prawdziwy geniusz, inaczej nim nie jest. Naiwno��
bowiem jedynie czyni go genialnym, a tego, czym jest w sferze estetyki i intelektu,
nie mo�e r�wnie� zaprze� si� w dziedzinie moralnej. Nie znaj�c regu�, tych podp�rek s�abo�ci
i stra�nik�w przewrotno�ci, wiedziony wy��cznie przez natur� lub instynkt, swego anio�a
� str�a, �mia�o i pewnie przebywa wszelkie pu�apki z�ego smaku, w kt�re � je�li nie jest
do�� m�dry, �eby unikn�� ich ju� zawczasu � artysta nie b�d�cy geniuszem nieuchronnie
wpa�� musi. Jedynie geniuszowi dana zosta�a zdolno�� zawsze swobodnego poruszania si�
nawet poza granicami tego, co znajome, i r o z s z e r z a n i a natury, bez p r z e k r a c z a n
i a jej granic.� �...Geniusz z �atwo�ci� i prostot� rozwi�zuje najbardziej zawile zadania... Legitymuje
si� jako geniusz tym, i� naiwno�ci� swoj� triumfuje nad zawi�o�ciami sztuki. Nie
post�puje wed�ug uznanych zasad, kieruje si� jedynie w�asnymi pomys�ami i uczuciami, ale
idee jego s� natchnieniem boskim (wszystko, cokolwiek czyni boska natura, jest boskie),
uczucia za� jego s� prawem dla wszystkich czas�w i wszystkich ludzkich pokole�.�
Dzieci�cy charakter, jaki geniusz przejawia w swoich dzie�ach, cechuje go r�wnie� w �yciu
osobistym: jest wstydliwy, cho� niepow�ci�gliwy, rozumny, cho� pozbawiony chytro�ci.
Jest tak�e �skromny, a nawet przyg�upi, poniewa� geniusz, sam dla siebie zawsze pozostaje
tajemnic�, niel�kliwy jednak, gdy� nie zna niebezpiecze�stw drogi kt�r� pod��a�.
Umie te� w formie najkr�tszej znale�� w�a�ciw� nazw� dla rzeczy, kt�rych na og�l wcale
nazwa� nie mo�na lub kt�re nazywa si� tylko w sztuczny jaki� spos�b. Tak zazwyczaj wyra�aj�
si� dzieci. Kontrast ich s��w z powszechnie przyj�tymi okre�leniami pobudza do �miechu,
lecz w g��bi serca ka�dy sk�onny b�dzie przyzna� s�uszno�� dziecku.
Jan Chrystian Andersen, du�ski poeta i ba�niopis, �yciem swoim i tw�rczo�ci� zdawa� si�
w pe�ni potwierdza� t� charakterystyk�, spisan� przez Schillera dziesi�� lat przed przyj�ciem
5
Andersena �wiat. Lecz losy jego cechuje jeszcze pewien rys szczeg�lny: zespolenie ze �wiatem
mitu. Mit kszta�towa� dziecinn� wyobra�ni�, mit podsyca� ambicje ubogiego, brzydkiego
ch�opca, wyruszaj�cego z ma�ego miasta na Fionii w obce strony. Mit, od lat najm�odszych
znany i bliski: dzieje �naiwnego geniusza� � bohatera Ba�ni z 1001 nocy, Aladyna z czarodziejsk�
lamp�, nieustraszenie zwalczaj�cego wszelkie przeszkody. W realnym �yciu Andersena
przeszk�d by�o wiele. Wbrew pozorom nale�a� jednak do tych nielicznych, kt�rzy, prze�wiadczeni
o duszno�ci obranej drogi, potrafi� dotrze� do upragnionego celu. Lecz chocia�
tak gor�co pragn�� pe�nej identyfikacji z ulubionym bohaterem, w�asne jego losy niczym nie
przypomina�y pogodnej ba�ni.
Czy by� geniuszem? Na to pytanie odpowied� daje czas.
Czy by� poet�? Wystarczy otworzy� kt�r�kolwiek z jego ba�ni. Zna je ca�y �wiat. Z biegiem
lat namno�y�o si� wprawdzie wok� nich sporo nieporozumie�. Ale bodaj wi�cej jeszcze
nagromadzi�o si� ich wok� osobliwej biografii samego autora. Do niekt�rych g��wnie on
sam si� przyczyni�, kamufluj�c, przemilczaj�c, upi�kszaj�c r�ne okresy, uparcie i na pr�no
pragn�c przekszta�ci� swoje dzieje w jeszcze jedn� � najwspanialsz� � ba��. A przecie� istot�
tw�rczo�ci Andersena poj�� mo�na w�wczas dopiero, gdy zna si� prawdziwe jego �ycie. I
wi�cej jeszcze: gdy zna si� Dani�. Nie tylko t�, kt�rej zarys obejrze� mo�na na ka�dej mapie:
P�wysep Jutlandzki, przypominaj�cy szkielet g�siej g�owy na wyci�gni�tej szyi, �kr�g�� jak
r�a� Fioni�, rozleg�� Zelandi� i oko�o pi�ciuset wi�kszych i mniejszych wysp, rozsianych
wzd�u� morskich wybrze�y. Zna� trzeba jeszcze, cho�by w najog�lniejszym skr�cie, dzieje
kraju, kt�ry ukszta�towa� tego �najbardziej du�skiego spo�r�d du�skich pisarzy�.
�...Warto mie� wst�pne wiadomo�ci � mog� si� okaza� u�yteczne� � stwierdza� Andersen
w jednej ze swoich ba�ni.
J�zyk du�ski ukszta�towa� si� wcze�nie. Pierwsze jego �lady to kute w kamieniu lub metalu
runiczne epitafia kr�l�w, wojownik�w i kap�an�w. Na prze�omie XII i XIII stulecia powstaje,
spisane po �acinie, najwi�ksze dzie�o literackie tego okresu, szesnastotomowe Gesta
Danorum Saxo Grammaticusa, zawieraj�ce prehistoryczne dzieje Danii: najstarsze mity,
podania, legendy � w�r�d nich tak�e opowie�� o du�skim ksi�ciu Amlecie, kt�ra przez Francj�
dociera p�niej do Anglii, staj�c si� osnow� Szekspirowskiego dramatu.
�Prawem budowa� trzeba kraj.� W 1241 roku, spisane ju� po du�sku, zbiory ustaw zostaj�
przyj�te jako prawa pa�stwowe.
W 1482 pojawia si� w Danii pierwsza prasa drukarska.
Rimkr�niken � rymowana kronika, w kt�rej ka�dy kr�l opowiada w�asne dzieje, to pierwsza
ksi��ka drukowana (w 1495 roku) w j�zyku du�skim.
Pod koniec �redniowiecza, obok historycznych i mi�osnych, zaczynaj� pojawia� si� r�wnie�
ballady satyryczne, niekiedy mocno nieprzyzwoite i frywolne.
Bogaty zbi�r tych ballad, g��wnie epickich, cho� zaczynaj�cych i ko�cz�cych si� liryczn�
stanc�, pojawia si� w druku w 1591 roku.
W pierwszej po�owie XIV wieku wybucha w Danii gwa�towna walka o w�adz� pomi�dzy
kr�lem i starymi rodami arystokratycznymi. Obie strony zwracaj� si� w ko�cu o pomoc do
ksi���t p�nocnych Niemiec. Ksi���ta Holsztynu zajmuj� du�skie tereny, zagarniaj�c s�siaduj�c�
z Holsztynem prowincj� Szlezwik jako swoje dziedzictwo. Lecz w 1340 roku Waldemar
IV, znany z dyplomatycznych zdolno�ci dzi�ki umiej�tnej polityce ponownie jednoczy
kraj.
C�rka jego, Ma�gorzata, zostaje �on� kr�la norweskiego, a po jego �mierci � jedyn� dot�d
w dziejach kr�low� Danii. Od jej rz�d�w rozpoczyna si� unia du�sko � norweska, trwaj�ca
nieprzerwanie do 1814 roku. Stary j�zyk norweski zanika. Wykszta�ceni Norwegowie m�wi�
odt�d i pisz� po du�sku. Rodzima kultura przetrwa�a w�r�d ludu w starodawnych �piewach i
legendach. Folkeviser � to tradycyjne pie�ni, w kt�rych o�ywaj� zamierzch�e mity, Folkesagn
6
� opowie�ci o wydarzeniach aktualnych, z realnymi przewa�nie postaciami bohater�w. Istniej�
i Folkeeventyr � fantastyczne historie o kar�ach, olbrzymach, trollach. Nieustraszeni ich
bohaterowie to Tyrihans i Askeladden � przypominaj�cy posta� Aladyna z 1001 nocy.
W 1536 roku dociera do Danii reformacja. Pojawia si� mn�stwo pism polemicznych pro i
contra Ecclesia. Lecz w ogniu spor�w i walk religijnych zacie�niaj� si� horyzonty umys�owe.
Renesans ujawnia si� w Danii g��wnie w naukach przyrodniczych i medycynie, kt�re zdecydowanie
zrywaj� z naukami ko�cio�a. Inne dziedziny nauki i �ycia przes�ania g�sta mg�a.
Obok �lepego zaufania do religijnych, politycznych i estetycznych autorytet�w krzewi si�
bujnie mistycyzm, wiara w gus�a, zabobony, czary. �Tycho Brahe, kt�ry imi� Danii wzni�s�
ku gwiazdom i kt�remu odp�acono za to krzywd� i cierpieniem, wyrusza do obcych kraj�w:
�Niebo jest wsz�dzie, a czeg� mi wi�cej trzeba? �� Za�o�y� pod Kopenhag�, na wyspie
Hven, fundament europejskiej astronomii: obserwatorium Uranienburg, lecz smutno spogl�da
na wygwie�d�ony firmament w dalekiej Pradze. Nie znalaz� uznania w�r�d swoich i musia�
opu�ci� rodzinn� ziemi�.
W B��kitnej Wie�y kopenhaskiej rozpacza przez d�ugie dwadzie�cia lat pi�kna Eleonora
Krystyna, naturalna c�rka najpopularniejszego w legendzie i pie�ni kr�la Chrystiana IV, �ona
kr�lewskiego ochmistrza Korfitza Ulfelda, kt�ry oskar�ony o zdrad� uciek� z kraju. Zdo�a�a
zbiec razem z nim, lecz schwytana przez Anglik�w, wydana Danii, musia�a sp�dzi� reszt�
�ycia w mrocznych, wilgotnych murach wi�ziennych, spisuj�c dzieje swych cierpie� � Jammers
Minde � stylem barwnym i �ywym.
W 1643 roku biskup islandzki Brynjolfur Sveinsson znalaz� bezcenny skarb: r�kopis ze
zbiorem mit�w o bogach i bohaterach dawnej Skandynawii. Nazwa� go Starsza Edda i ukrywa�
zazdro�nie, nie pokazuj�c nikomu. Dopiero gdy c�rk� biskupa spotka�a z�a przygoda z
nieskorym do o�enku m�odzie�cem i Sveinsson, szukaj�c ratunku, zwr�ci� si� do Fryderyka
III, zapalonego bibliofila � stara ksi�ga przesz�a w kr�lewskie r�ce.
Manuskrypt Starszej Eddy pochodzi z 1270 roku, lecz jego tre�� zwi�zana jest z er� przedchrze�cija�sk�.
Zawiera mn�stwo pradawnych przepowiedni, legend, opowie�ci, a ponadto
kodeks moralno � spo�eczny:
Byd�o ginie i cz�ek ginie
I ty te� nied�ugo zginiesz,
Jedno tylko nigdy nie zaginie:
Dobre imi� tego, kto na nie zas�u�y�.
W mitologiczno � historycznych cz�ciach Eddy bogowie i bohaterowie ukazani zostali w
spos�b realistyczny, z ludzkimi uczuciami, cierpieniami i nami�tno�ciami. Ton tych opowie�ci
jest pe�en patosu, lecz przy tym gro�ny, tragiczny, ponury.
W poezji XVII wieku przewa�aj� w Danii metra wymy�lne: aleksandryn i heksametr. Autorzy
zgrabnych wierszy i eleganckich sonet�w celowo unikaj� prostoty. Pos�uguj� si� nadmiarem
alegorii, eufemizm�w, metafor, nawi�zuj�c nieustannie do mitologii rzymskiej. Czas
zwr�cenia si� ku bogactwom rodzimej literatury jest jeszcze daleki.
Nawet Andreas Bording, kt�ry w 1666 roku zak�ada pierwsz� gazet� � �Merkuryusza
Du�skiego� � drukuje w niej wiadomo�ci rymowanymi aleksandrynami.
Wiek XVIII charakteryzuj� w du�skiej literaturze dwie przeciwstawne tendencje. Jedna,
racjonalistyczno�krytyczna, kszta�tuje si� pod wp�ywem Anglii i Francji. Druga, emocjonalno�
introspektywna, cz�sto zabarwiona mistycyzmem, wywodzi si� z Niemiec.
Przedstawicielem pierwszej staje si� Ludwik Holberg. Pochodzi z rodziny norweskiej, lecz
w 1702 roku przybywa do Kopenhagi na studia i wkr�tce potem na sta�e osiada w Danii.
Liczne podr�e do Niemiec, W�och, Holandii, a zw�aszcza lata sp�dzone w Anglii i Francji,
7
umo�liwiaj� mu poznanie najnowszych pogl�d�w. W 1711 roku pisze Wst�p do historii narod�w
europejskich, po czym przez trzy lata wyk�ada na uniwersytecie � metafizyk�, kt�rej
nie cierpi i z kt�rej zjadliwie si� natrz�sa w swych literackich utworach.
Pod pseudonimem Hans Mikkelsen wydaje satyryczny poemat: Peder Paars, �artobliw� parafraz�
Eneidy. Wy�miewa w nim tak ostro nie tylko panosz�ce si� powszechnie na�ladownictwo
napuszonej epiki klasycznej, lecz tak�e wsp�czesne obyczaje i instytucje Danii, �e
omal nie dochodzi do publicznego spalenia utworu.
Gdy we wrze�niu 1722 roku powstaje w Kopenhadze pierwszy teatr, Holberg zaczyna pisa�
dla du�skiej sceny. Tworzy w latach nast�pnych trzydzie�ci dwie komedie � g��wnie obyczajowe.
Na�laduje Arystofanesa i Rzymian, sporo zapo�ycza od w�oskiej commedia
dell�arte, lecz przede wszystkim wzoruje si� na Molierze. Pisze jednak nie dla dworskiej publiczno�ci,
lecz dla ludzi prostych: rzemie�lnik�w, drobnych mieszczan, ch�op�w. Sztuki jego
nigdy nie nu�� banalnym moralizowaniem. Pe�ne humoru i celnego dowcipu, kt�ry Du�czycy
szczeg�lnie umiej� doceni�, wywo�uj� zawsze �yw� reakcj� widowni.
Holberg tworzy now� epok�: wprowadza Dani� do �wiatowej literatury. Znany by� r�wnie�
jako uczony krytyk, eseista i prozaik. Satyryczna jego powie�� : Podziemne podr�e
Nielsa Klima, pisana po �acinie, wzorowa�a si� na Swifcie i Listach perskich Monteskiusza.
Od 1730 roku wyk�ada na uniwersytecie histori�. Z tej dziedziny pozostawia r�wnie� wiele
prac. Epitafium na jego grobie: �Po�yteczny obywatel� zwi�le wyra�a uznanie, jakim darzyli
go wsp�cze�ni.
Rewolucja francuska wp�ywu na du�sk� literatur� niemal nie wywiera: przewa�aj� w tym
okresie nowinki anglo � germa�skie. Rozwija si� dziennikarstwo zw�aszcza publicystyka,
gdzie rej wodzi dw�ch zaciekle wojuj�cych radyka��w: Bruun i Heiberg, kt�rego gwa�towne
wyst�pienia polemiczne zmuszaj� w ko�cu do opuszczenia kraju � czterdzie�ci lat sp�dza we
Francji.
Niezwykle utalentowany, subtelny liryk Jan Ewald, pierwszy si�ga po motywy �redniowiecznych
ballad: du�skich i Gesta Danorum. Pisze tak�e dramaty, z kt�rych najbardziej
znany � Rybacy � zawiera s�ynne strofy: �Kr�l Chrystian sta� przy wysokim maszcie.� Sta�y
si� one du�sk� pie�ni� narodow�.
Tragicznie nieszcz�liwy w �yciu, zawiedziony w mi�o�ci, zbyt cz�sto szukaj�cy zapomnienia
na dnie kieliszka, Ewald umiera m�odo, jako cz�owiek niespe�na czterdziestoletni.
Utwory jego pozostaj� niemal nie znane poza granicami pa�stw skandynawskich.
Pod silnym jeszcze wp�ywem okresu O�wiecenia i tw�rczo�ci Holberga pozostaje Jens
Baggesen. Pisze utwory komiczne, satyryczne, ale najwi�ksz� s�aw� przynosi mu Labirynt,
relacja z podr�y przez Niemcy i Szwajcari� do Pary�a, uwa�ana za idealny wz�r klasyki. Z
pocz�tkiem XIX wieku Baggesen wraca z zagranicznych woja�y do Danii i � zastaje ju� w
kraju romantyzm. Rozpoczyna � wierszem! � zajad�� walk� z przyw�dc� nowego kierunku,
Oehlenschl�gerem, zarzucaj�c mu zdrad� klasycznych, pe�nych harmonii kanon�w.
Wiek XIX niepomy�lnie zacz�� si� dla Danii. W 1801 roku flota angielska pod rozkazami
Parkera i Nelsona wtargn�a niespodziewanie do du�skiej cie�niny �resund. D�ugotrwa�y pok�j,
jaki w owych burzliwych czasach zdo�a�o zachowa� ma�e kr�lestwo, pilnie przestrzegaj�c
zasad neutralno�ci, sko�czy� si� nagle i gwa�townie. Zbyt pot�nych, zbyt chciwych mia�o
s�siad�w. Bohaterski op�r Du�czyk�w nie zda� si� na nic. Kopenhaga p�on�a. Chrystian VI
by� kr�lem niedo��nym, o s�abym umy�le. Rz�dy sprawowa�a za mego w istocie rada regencyjna.
Stoj�cy na jej czele nast�pca tronu, Fryderyk, niebawem podpisa� kapitulacj�. Wr�g
odst�pi�. W ma�ym kr�lestwie zn�w nasta� upragniony pok�j. Kupcy du�scy rado�nie zacierali
r�ce na my�l o nowych zyskach. K�enhavn znaczy przecie�: �kupiecki port�. Lecz rado��
ich trwa�a kr�tko.
8
W 1807 roku Napoleon zawar� pok�j z Rosj�. Anglia natomiast, w obawie, �e zach�anny
cesarz francuski got�w zagarn�� natychmiast siln� flot� du�sko � norwesk�, czym pr�dzej
sama wyci�gn�a po ni� r�ce. Du�czycy odm�wili wydania okr�t�w, niszcz�c je i pal�c. Lecz
wojska angielskie, tym razem pod wodz� Wellingtona, niebawem wyl�dowa�y na Zelandii.
Niewielka armia du�ska zas�ania�a jedynie po�udniow� granic� kraju. We wrze�niu zn�w zacz�a
p�on�� bombardowana, obl�ona Kopenhaga. Po trzech dniach bezskutecznej walki
Fryderyk VI przysta� na kapitulacj�.
Z kim�e sprzymierzy si� ma�e kr�lestwo, szukaj�c os�ony przed zaborczo�ci� Anglik�w?
Z Napoleonem. W oparciu o tak pot�nego sojusznika, mo�na podj�� walk� nawet z brytyjskim
lwem. Lecz Francja wcale si� nie kwapi z oczekiwan� pomoc�. Sama pragnie korzy�ci
od swoich sprzymierze�c�w. Ogromna armia napoleo�ska stale potrzebuje nowych �o�nierzy,
skarbiec � pieni�dzy. Gdy sytuacja wik�a si� jeszcze bardziej i dochodzi do wojny du�sko �
szwedzkiej, Napoleon wysy�a do Danii jedynie korpus hiszpa�ski pod wodz� Bernadotte�a.
Ale w Hiszpanii wybuch�a w�a�nie rewolucja przeciw narzuconej w�adzy cesarskiego
familianta, J�zefa Bonaparte. I �o�nierze hiszpa�scy uciekaj� z obcej, p�nocnej ziemi. Wol�
bi� si� we w�asnej ojczy�nie, o w�asn� spraw�.
W 1813 roku ga�nie gwiazda Napoleona, a sprzymierzone mocarstwa ca�� sw� si�� zwracaj�
nagle przeciwko sojusznikowi cesarza Francuz�w, kt�ry go nie opu�ci� po straszliwej
kl�sce w Rosji: przeciwko Danii. Zn�w wojna. Znowu op�r zajad�y, w�ciek�y, daremny. I
znowu � wobec przewa�aj�cej si�y wrog�w � kapitulacja. W styczniu 1814 roku kr�l du�ski
podpisuje pok�j w Kilonii.
�le dzieje si� w du�skim kr�lestwie. �le i coraz gorzej. Kupcy od dawna ju� przestali my�le�
o zyskach. Kraj wyniszczony, spl�drowany. Utracona flota nie tylko wojenna, ale i handlowa.
Zerwany zwi�zek z Norwegi�, od stuleci z��czon� z Dani� personaln� uni�. W skarbie
pustki. W miastach upadek rzemios� i handlu. Na wsi straszliwy kryzys rolny, trwaj�cy p�niej
jeszcze niemal pi�tna�cie lat.
Lecz jakby dla wyr�wnania wszystkich tych strat i kl�sk, w Danii, kraju, kt�ry z�o�liwcy
nazywali niekiedy �szlafmyc� na g�owie europejskiego kontynentu�, rozpocz�� si� okres nie
spotykanego dotychczas rozwoju nauki i sztuki.
Literatura du�ska czeka�a ju� w tym okresie na zmiany. Podatny grunt dla romantyzmu
przygotowa� tw�rczo�ci� swoj� Ewald. Filozofi� Schellinga przeni�s� do Danii norweski
przyrodnik Steffens. W�a�ciwy wyraz dla nowych idei znale�li nowi pisarze.
Adam Oehlenschl�ger staje na ich czele. M�ody, urodziwy, o p�omiennych oczach, z k�dzierzaw�,
ciemn� czupryn� nad wysokim, pi�knie sklepionym czo�em. Pocz�tkowo, zreszt�
nie bez sukces�w, pr�bowa� kariery scenicznej, wyst�puj�c w Teatrze Kr�lewskim. Z kolei,
po d�ugiej, niemal dwie doby trwaj�cej historycznej dyskusji ze Steffensem, urzeczony romantyzmem,
zosta� przyw�dc� nowego kierunku. �Odda�em mu jedynie jego samego� � m�wi�
Steffens o tym spotkaniu.
W maju 1802 roku niezwyk�y wypadek wywo�a� sensacj� w du�skiej stolicy. Z pokoj�w
kr�lewskiego zamku skradziono skarb: dwa pitne rogi ze szczerego z�ota, pokryte runicznymi
znakami. Pierwszy z nich znalaz�a w XVII wieku uboga dziewczyna na jutlandzkim pastwisku.
Drugi wykopano na tym samym miejscu bez ma�a w sto lat p�niej. Mit utraconego raju:
�wietnej, heroicznej przesz�o�ci, sta� si� tematem poematu Oehlenschl�gera Z�ote rogi. Bogowie
obdarzyli nimi Du�czyk�w, pragn�c, �eby nowa epoka sta�a si� pocz�tkiem powrotu
do dawnych, bohaterskich czas�w. Ale ludzie znaczenia owego daru nie poj�li i zagniewane
b�stwa skarb im odebra�y.
W tym samym jeszcze raku pisze Oehlenschl�ger najpi�kniejszy sw�j poemat dramatyczny:
Sankt Hansftenspil. W Dyrehavn, podmiejskim zwierzy�cu w�r�d rozleg�ych bukowych
las�w, ulubionym miejscu wycieczek i zabaw mieszka�c�w �wczesnej Kopenhagi, pojawiaj�
9
si� w noc �wi�toja�sk� przer�ne postaci. Para kochank�w, �lepiec, arlekin z papug�, poeta,
�wietlik, stary d�b, �mier�. Lu�no ze sob� powi�zane sceny poematu zawieraj� elementy
groteski i liryki, eposu i dramatu, dialogi i monologi. Romantyczny korow�d, zatopiony w
coraz g��bszym mroku czarodziejskiej nocy, r�nymi g�osami �piewa, szepcze i wo�a hymn
na cze�� mi�o�ci i boskiej si�y poezji, protestuj�c przeciwko osch�ej wiedzy rozumu i szarzy�nie
�ycia.
W 1805 roku powstaje szczytowe dzie�o Oehlenschl�gera: ba�niowy dramat Aladyn.
G��wny jego bohater, zgodnie ze swym pierwowzorem z Ba�ni z 1001 nocy, jest uosobieniem
naiwnego geniuszu, wybra�cem bog�w, �mia�ym, czystym, szlachetnym m�odzie�cem.
Zwyci�a wszelkie przeszkody i gdy wreszcie zostaje w�adc� kraju, rozpoczyna rz�dy na tym
samym miejscu, gdzie niegdy� jako ubogi, nikomu nie znany ch�opiec biega� ze swymi towarzyszami.
Pi�� lat trwa m�odzie�cze uniesienie Oehlenschl�gera. Kr�luje i p�niej jeszcze przez d�ugi
okres w literaturze romantycznej. Pisze dramaty, osnute przewa�nie na heroicznej przesz�o�ci
Danii: Hakon Jarl, Palnatoke, Axel i Walborg, tworzy prozatorsk� wersj� Eddy i d�ugie
poematy epickie, znajduje wielu zwolennik�w, na�ladowc�w, wielbicieli.
Z czasem jednak p�omienny jego zapa� przygasa. Romantyczny wieszcz zostaje godnym
profesorem literatury i po trochu � nudnym mantyk�, kt�rego nieustanne egzaltowane zachwyty
nad niemieckim romantyzmem i w�asne tasiemcowe utwory doszcz�tnie si� ju�
wszystkim sprzykrzy�y. Krytykuj� go w coraz bardziej bezlitosny spos�b. Nastaj� nowe czasy,
nadchodz� nowi ludzie.
Stolica Danii liczy z pocz�tkiem XIX wieku oko�o stu tysi�cy mieszka�c�w. Otoczona jest
wie�cem zielonych wa��w obronnych i wysokimi murami, kt�rych bramy przez ca�y dzie�
pozostaj� otwarte, lecz co wiecz�r, o zmierzchu, s� skrupulatnie zamykane. Wielkie klucze
odnosz� p�niej do kr�lewskiego pa�acu, aby w�adca kraju m�g� spa� spokojnie, nie obawiaj�c
si� �adnych nie proszonych go�ci. Sielsko � patriarchalne stosunki panuj� w tym niewielkim
mie�cie, kt�re wcale zreszt� nie pretenduje do s�awy wielkiej metropolii. A przecie� w
tych w�a�nie latach Kopenhaga zaczyna prze�ywa� z�ot� er�, w kt�rej nazwano ja �Atenami
P�nocy�.
Od lat ro�nie ju� w Rzymie rze�biarska ska�a Rertela Thorvaldsena, kt�rego dzie�a: pos�g
Chrystusa i dwunastu pot�nych marmurowych aposto��w, ozdabiaj� katedr� du�skiej stolicy.
znakomity fizyk Jan Chrystian �rsted s�ynie szeroko ze swoich odkry� w dziedzinie elektromagnetyzmu.
Wykarmiany na heglowskiej filozofii krytyk i dramaturg Jan Ludwik Heiberg,
syn nieprzejednanego radyka�a, kt�rego krewkie polemiki zmusi�y niegdy� do opuszczenia
kraju, zapalczywie wojuje ze �s�o�cem du�skiej literatury�, Oehlenschl�gerem. Heiberg pisuje
ci�te krytyki, przenosi do Danii lekki francuski wodewil, lecz we w�asnej tw�rczo�ci potrafi
dostosowa� si� r�wnie� do patriotyczno � romantycznych gust�w: jego dramat Etverh�j
po dzie� dzisiejszy jeszcze nale�y do �elaznego repertuaru du�skich teatr�w. Frue Heiberg,
pi�kna Hanna Luiza, znacznie m�odsza i bardziej dyplomatyczna od swego brzydkiego, pop�dliwego
ma��onka, to �Muza epoki�, primadonna Kr�lewskiego Teatru, najwi�ksza, najs�awniejsza
na ca�ej P�nocy aktorka. Przez wiele lat przy zr�cznej, dyskretnej pomocy hrabiny
Gyllembourg, matki Heiberga, b�d� oboje dyktatorami estetycznych gust�w stolicy. Na
przyj�ciach w ich domu spotyka si� intelektualna elita. Nie jedyny to zreszt� artystyczny salon
Kopenhagi. Krytyk literacki Knud Lyhne Rahbek r�wnie�, za wzorem innych, urz�dza w
swej wiejskiej posiad�o�ci Bakkehus spotkania, podczas kt�rych odbywaj� si� koncerty, popisy
poetyckie, dysputy. W kawiarniach, w klubach studenckich rojno i gwarno. Nikt bowiem
nie chce teraz w Danii m�wi� o polityce. Po niedawnych bolesnych do�wiadczeniach wszyscy
maj� do�� polityki. Ale a� huczy od zajad�ych dyskusji na temat sztuki, muzyki, literatury,
teatru.
10
Pedagog � reformator Miko�aj Fryderyk Seweryn Grundtvig zak�ada nowe szko�y: uniwersytety
ludowe. Pozbawione balastu wy��cznie teoretycznej wiedzy, podr�cznik�w i egzamin�w,
oparte g��wnie na wyk�adach, maj� praktycznie przygotowa� do �ycia m�odzie� �
zw�aszcza wiejsk� � wychowa� po�ytecznych obywateli. Z czasem o�rodki te stan� si� tak�e
zal��kiem ruchu sp�dzielczego, kt�ry sta� si� podstaw� rozwoju gospodarczego �ycia Danii.
Czeg� zreszt� nie robi �w niebywale dynamiczny, wszechstronnie uzdolniony gwa�townik
o przenikliwie bystrych, jasnych oczach i pot�nej, rozwichrzonej brodzie. Historyk i reformator
religijny � usilnie zwalcza teolog�w�dogmatyk�w, domagaj�c si� absolutnej swobody
dla ducha. Pisze wiersze i poematy, pie�ni historyczne i biblijne, tworzy oko�o p�tora
tysi�ca poetyckich hymn�w ko�cielnych, lecz jednocze�nie bada i opisuje poga�skie mity,
studiuje z zapa�em dawne j�zyki skandynawskie, staroangielski, staronordycki, islandzki, pisze
Mitologi� nordyck�, t�umaczy przez d�ugie lata Edd�, Saxo Grammaticusa, odcyfrowuje
pradawne teksty. Duch wiecznie niespokojny, otoczony gromad� gor�cych zwolennik�w i
przeciwnik�w, w ci�gu przesz�o dziewi��dziesi�ciu lat pracowitego swojego �ycia nieustannie
uwik�any we w�ciek�e polemiki i tysi�czne sprzeczno�ci, okazuje si� we wszelkich swych
poczynaniach typowym przedstawicielem okolic, z kt�rych pochodzi: w�a�nie mieszka�c�w
Zelandii cechuje praktyczny altruizm.
S�ren Kierkegaard z ponurego swego dzieci�stwa nie wyni�s� natomiast uczu� �yczliwo�ci
dla �wiata i bli�nich. By� najm�odszym z siedmioroga dzieci zamo�nego kopenhaskiego
kupca Micha�a Kierkegaarda. Gdy si� urodzi�, ojciec mia� ju� lat sze��dziesi�t pi��, matka
przesz�o czterdzie�ci. Atmosfera rodzinnego domu by�a mroczna, surowa, osnuta cieniem
gro�nej tajemnicy, kt�r� m�ody S�ren pozna� mia� dopiero po wielu latach. Micha� Kierkegaard
pochodzi� z n�dznej osady Saeding na piaskach Jutlandii. Jako dwunastoletni ch�opiec,
pas�c owce w�r�d sk�pej trawy, g�oduj�c i marzn�c, zacz�� pewnego dnia w rozpaczy przeklina�
Boga. Lecz w�a�nie w tym dniu nast�pi�a w jego �yciu niezwyk�a zmiana. Po powrocie
z pastwiska zasta� w domu brata matki, kt�ry przyjecha�, �eby zabra� go do stolicy, uczy�,
wychowywa� i z czasem uczyni� swoim spadkobierc�: mia� w Kopenhadze dobrze prosperuj�cy
sklep z we�n� i po�czochami. Siostrzeniec okaza� si� poj�tny: nie tylko przej�� interesy
wuja, ale znacznie jeszcze je rozszerzy�. Po latach otrzyma� od kr�la zezwolenie na handel
towarami kolonialnymi, sprzedawa� syrop, cukier, kaw�, doszed� do znacznego maj�tku, dorobi�
si� wielkiej kamienicy tu� obok ratusza, przy Nytorv � Nowym Targu, jednym z najpi�kniejszych
plac�w w ca�ym mie�cie. Ale wspomnienie straszliwego blu�nierstwa, jakiego
dopu�ci� si� w dzieci�stwie, dr�czy�o go do ko�ca �ycia. Nieustannie oczekiwa� kary boskiej i
pogr��ony w chorobliwej wr�cz melancholii wychowa� w�asne dzieci w�r�d l�ku, pokutno�
�a�obnych nastroj�w i przygn�biaj�cego pesymizmu. Ma�y S�ren ju� w szkole odczu�, �e nie
jest dzieckiem takim jak inne. Drobny, w�t�y, dziwacznie ubrany, gdy� ojciec przesadnie dba�
o to, �eby nie budzi� w dzieciach niezdrowej pr�no�ci, by� nieustannie przedmiotem kpin
wszystkich koleg�w, kt�rzy z gracji ojcowskiego zawodu przezywali go �S�ren Skarpeta�.
Znacznie odpowiedniejszy by� jednak przydomek, kt�ry sam sobie wynalaz�. Niegdy�, gdy
mia� zaledwie par� lat, zwr�cono mu w domu uwag�, �eby nie jad� �apczywie i �ar�ocznie.
Odpar� w�wczas ze z�o�ci�: �Jestem widelec i b�d� was wszystkich k�u�.� Konsekwentnie
trzyma� si� odt�d tej zasady: zar�wno domownicy, jak i starsi uczniowie, a nawet nauczyciele
obawiali si� zjadliwie ostrych dowcip�w ma�ego �Widelca�.
Z rodzinn� Kopenhag� zwi�zany jest Kierkegaard najmocniej. Zagraniczne podr�e, nawet
tak modne w owych latach wyprawy do W�och wcale go nie n�c�. Nie znosi� upa��w ani
ostrego s�onecznego �wiata � st�d s�ynny, na niezliczonych karykaturach powtarzany jego parasol,
z kt�rym niemal si� nie rozstawa�. Wola� jesie� od innych p�r roku, a najmilsze z ca�ego
dnia by�o mu p�ne popo�udnie. Cho� w Berlinie powstaj� p�niej wszystkie wa�niejsze
jego dzie�a, wyje�d�a tam niecz�sto, zawsze na kr�tko. Odpoczywa najlepiej odbywaj�c po
11
wozem przeja�d�ki po okolicach Kopenhagi. Za m�odu studiuje na uniwersytecie teologi�,
filozofi� i estetyk�, cz�sto odwiedza teatr i modne salony, wszyscy widz� w nim na razie jedynie
szyderczego kpiarza i � nienagannie eleganckiego dandysa. Przed po�udniem, z nieod��cznym
parasolem pod pach�, flanuje w centrum stolicy, a wieczorami b�yska �wietnym,
cho� zawsze nieco kostycznym humorem w najlepszych towarzystwach. S�awa wielkiego filozofa,
niestrudzonego perypatetyka, niezr�wnanego mistyfikatora zaczyna rosn�� dopiero na
prze�omie czterdziestych lat nowego stulecia.
Z pism Kierkegaarda pochodzi te� opis �wczesnej Kopenhagi: �Niekt�rzy z rodak�w moich
s�dz�... �e jest ona miastem nudnym i ma�ym. Ja jestem innego zdania. O�ywiana tchnieniem
morza, nad kt�rym si� znajduje, nawet zim� niezdolna zapomnie� o swych bukowych
lasach, wydaje mi si� miejscem najdogodniejszym, jakiego m�g�bym �yczy� sobie na mieszkanie.
Do�� du�a na to, �eby by� miastem wielkim, przecie� wystarczaj�ca ma�a, �eby nie
mog�a ukszta�towa� si� w niej rynkowa cena cz�owieka... Niekt�rzy z rodak�w moich s�dz�,
i� ludno�� w tym mie�cie jest ospa�a. Mnie si� tak nie wydaje... W�a�nie dlatego, �e indywidualno�ci
nie ca�kiem jeszcze utraci�y tu swoj� cen�... w�a�nie dlatego, i� ludno�� za ma�o
jest jeszcze wykszta�cona... �ycie w tej stolicy jest tak niezmiernie interesuj�ce dla ka�dego,
kto umie znajdowa� rado�� w obcowaniu z lud�mi...�
2
Odense, by�o w pocz�tkach XIX stulecia drugim pod wzgl�dem wielko�ci, cho� zaledwie
pi�ciotysi�cznym miastem du�skim. Stolica �yznej, zielonej wyspy Fionii, zwanej �ogrodem
Danii�, nazw� swoj� wywodzi�a z mrok�w prastarego mitu. Wed�ug legendy by�o niegdy�
siedzib� poga�skiego boga Odyna. W mitologiach nordyckich Odyn jest opiekunem wojownik�w,
zar�wno na tym, jak i na �tamtym� �wiecie. W strofach Eddy i poemat�w na jej tle
osnutych powraca cz�sto jego imi�. Nigdy jednak sam nie bierze udzia�u w walce. Posiada
natomiast mn�stwo magicznych przymiot�w: jest wszechobecny, w ka�dej chwili mo�e dowolnie
zmienia� swoj� posia�, umie o�lepia�, og�usza�, parali�owa� swoich przeciwnik�w,
odbieraj�c ich broni wszelk� skuteczno��. Jest panem �ycia i �mierci, ojcem wszystkich innych
b�stw, w�adc� straszliwym, gro�nym �bogiem sznura�. W zamierzch�ych czasach odbywa�y
si� na jego cze�� rytualne misteria, kt�rych uczestnicy, z powrozami na szyjach, na�ladowali
wisielc�w.
Z pocz�tkiem XIX wieku Odense wydawa�o si� miastem cofni�tym w historii o cale niemal
stulecie. Na ulicach jego mo�na by�o w�wczas cz�sto spotka� postaci staro�wieckich perukach,
tr�jgraniastych kapeluszach, kr�tkich, pod kolanami spinanych spodniach, od dawna
niemodnych ju� surdutach z wielkimi, metalowymi guzikami.. Od XVII wieku Odense rozbudowa�o
si� znacznie. Sta�o si� o�rodkiem komunikacji ca�ej wyspy, a wok� pa�acu gubernatora
gdzie czasami go�ci� nawet sam kr�l, wyros�y liczne nowe siedziby arystokracji, wy�szych
urz�dnik�w cywilnych i wojskowych: domy solidne, mocne, nieco przyci�kie, lecz
ozdobione kolumnami i tarasami, otoczone zieleni� starannie utrzymanych ogrod�w. Od
1796 roku miasto mia�o ju� nawet w�asny teatr.
Nowoczesne by�o jednak jedynie centrum. Szeroka Overgade, kupiecka Verstergade, na
p�noc od niej po�o�ony Fisketorvet � Targ Rybny, i Norregade. Z drugiego korca miasta bieg�y
w�skie uliczki, ciasne i krzywe zau�ki. T�oczy�y si� przy nich ma�e domki, sklecone licho,
12
najcz�ciej z pruskiego muru, bajecznie kolorowe: niebieskie z czerwonymi okiennicami,
zielone z ��t� facjatk� lub przybud�wk� dolepion� pod szczytem niczym jask�cze gniazdo.
Dachy ich, kryte grub� dach�wk� barwy cynamonu, opada�y nisko, niczym wielkie czapy.
Doros�y cz�owiek nie potrzebowa� nawet wspina� si� na palce, chc�c r�k� dosi�gn�� ich kraw�dzi.
Tam mieszka�a ludno�� najubo�sza: prz�dki, praczki, najemnicy, drobni rzemie�lnicy i
handlarze, wys�u�eni �o�nierze. Tam niepodzielnie panowa� jeszcze �wiat mitu. Znachorki,
kabalarki, wr�ki zagl�da�y tam znacznie cz�ciej ni� do jakiejkolwiek innej dzielnicy. W
dzie� Wielkanocy stamt�d w�a�nie ludzie biegli skwapliwie na zamiejsk� wzg�rza, �eby
przekona� si� na w�asne oczy, czy s�o�ce istotnie ta�czy po�r�d nieba, raduj�c si� ze zmartwychwstania
Pana. Przetrwa�y i nowsze tradycje. W dni �wi�t cechowych odbywa�y si� uroczyste
pochody, poprzedzane przez czerwononosego arlekina z r�d�k� obwieszon� dzwoneczkami.
Przed Popielcem rze�nicy oprowadzali po ulicach najt�ustszego wolu, uwie�czonego
kwiatami: na jego grzbiecie jecha� w bia�ej koszulce ma�y ch�opiec z par� ogromnych
skrzyde�.
W poklasztornych budynkach franciszkan�w, braci szarych i czarnych, gdzie znajdowa�y
si� miejskie szpitale i przytu�ki dla ubogich i starc�w, przy wt�rze ko�owrotk�w powraca�y
przekazywane od wielu pokole� legendy, podania, opowie�ci.
Oto w podziemiach starego zamku Kronborg siedzi, zakuty w stal i �elazo, narodowy heros,
Holger Danske. �G�ow� podpar� silnymi ramionami, d�uga jego broda zwisa nad marmurowym
sto�em, do kt�rego przyros�a. �pi i �pi, lecz w �nie widzi wszystko, co dzieje si� na
g�rze, w Danii.� I w latach wojen pocieszano si�, �e Holger Danske �pi nadal jeszcze, kraj
wi�c nie znajduje si� w najwi�kszym niebezpiecze�stwie. Gdy bowiem istotnie zagrozi katastrofa...
�stary Holger podniesie si� tak gwa�townie, �e a� st� p�knie, oderwie od niego swoj�
brod� wyjdzie z loch�w i uderzy na wroga tak, �e we wszystkich krajach �wiata b�dzie s�ycha�.
W Odense zerwa� si� niegdy� ze sznura ogromny dzwon i spady do rzeki. Odt�d miejsce to
nazywano G��bi� Dzwonu. Niedobre miejsce: w rzece czyha� wodnik, zwabiaj�c dzieci i doros�ych.
A g�os dzwonu, dochodz�cy z g��biny, by� zawsze zwiastunem �mierci.
Nocami �opoc� w powietrzu upiorne kruki z dziur� w lewym skrzydle: dusze pokutuj�ce,
kt�re szukaj� spokoju i nigdzie znale�� go nie mog�. Tr�jnogie stwory w postaci konia lub
�wini (te bowiem zwierz�ta musiano dawniej �ywcem zakopywa� pod fundament ka�dego
nowego ko�cio�a) wbiegaj� do w�skich, ciemnych sieni: znak nieomylny, �e w domu tym
niebawem kto� umrze.
Kr��y tak�e noc� po ulicach Odense duch burmistrza, kt�ry niegdy� kaza� usun�� ruiny
starego ko�cio�a: teraz sam zbiera rozproszone szcz�tki, na pr�no usi�uj�c od lat skleci� cho�
jedn� �cian� �wi�tyni.
Rzeczywisto�� okazuje si� znacznie bardziej przera�aj�ca od wszelkich legend. W kraju
panuje bieda, papierowe banknoty, kt�rych nadmiar wyprodukowano po wojnie, trac� z dnia
nadzie� wszelk� warto��. Gmina miejska nie mo�e ju� nad��y� z za�atwianiem pr�b o pomoc,
wsparcie, o umieszczenie w szpitalu lub przytu�ku najbiedniejszych mieszka�c�w ciasnych,
w�skich uliczek. Nazwiska tych ludzi z gminu, w odr�nieniu od szlachetnie urodzonych,
przewa�nie ko�cz� si� na �sen�.
W tych w�a�nie chyba kr�tych uliczkach Anna S�rensen jako m�oda dziewczyna spotyka�a
si� wieczorem ze swymi kawalerami. Trzech z nich zapami�ta� mia�a na zawsze: ka�dy porzuci�
j� z dzieckiem. Czasy by�y surowe; gdy tylko przesta�a karmi� najm�odsze niemowl�,
zamkni�to j� na ca�y tydzie� o chlebie i wodzie w ratuszu, �eby odpokutowa�a owe grzechy.
Wkr�tce potem znalaz�a zreszt� m�a. By� nim niedawno wypuszczony z wi�zienia Jens Pedersen.
Szcz�cia zazna�a z nim pewno niewiele. Gdy zmar�, ponownie wysz�a za m��. J�rgen
Rasmussen, kt�rego tym razem po�lubili, ima� si� kolejno r�nych zaj��: by� r�kawicz
13
nikiem, dragonem, murarzem, str�em nocnym. Ale pieni�dzy przy �adnej z tych prac si� nie
dorobi�. G��d i bieda panowa�y w domu i Anna cz�sto wysy�a�a nie�lubn� swoj� c�rk�, Ann�
Mari�, na �ebry. Dziewczynka, wstydz�c si� wyci�ga� r�k� po pro�bie, chowa�a si� pod mostem
i dopiero wieczorem wraca�a z p�aczem do domu. Przyrodnia jej siostra, Chrystiana, gdy
podros�a, umiej�tniej pokierowa�a w�asnym losem. Wyjecha�a do Kopenhagi i, udaj�c wdow�
po bogatym kapitanie, za�o�y�a dom publiczny.
Anna Maria znalaz�a w Odense kawalera, garncarza nazwiskiem Bosevind czy Rosevind,
lecz poniewa� nie mia�a posagu, doczeka�a si� zamiast �lubu jedynie c�rki. Dopiero gdy wyra�nie
ju� by�o wida�, �e spodziewa si� drugiego dziecka, nieoczekiwanie wysz�a za m��.
Szewc Jan Andersen mia� wprawdzie dopiero dwadzie�cia pi�� lat, a jego narzeczona ju�
prawie czterdzie�ci, lecz gdy sakrament ma��e�stwa przypiecz�towa� ich zwi�zek, plotki s�siadek
przycich�y. C�rk� odda�a Anna Maria pod opiek� matki.
Drugiego kwietnia 1805 roku urodzi� si� owej parze syn: Jan Chrystian Andersen. Rodzice
jego rok prawie jeszcze szukali mieszkania. Wprowadzili si� wreszcie do niewielkiej izby z
kuchni� przy Munkem�llestraede.
�Jedna tylko, mila izdebka, doszcz�tnie niemal zastawiona szewskim warsztatem, ��kiem
i sk�adan� law�, na kt�rej sypia�em, byli domem mego dzieci�stwa � wspomina po latach
Andersen w jednej z licznych swych autobiografii. � Ale �ciany obwieszone byty obrazkami,
na skrzyni sta�y pi�kne miedziane naczynia, szklanki i figurki, z drugiej za� strony, nad
warsztatem, przy fiknie, umocowana by�a p�ka z ksi��kami i nutami. W malutkiej kuchence
wisia�a nad kredensem p�ka pe�na cynowych talerzy i niewielkie to pomieszczenie wydawa�o
mi si� du�e i bogate. Nawet drzwi, na kt�rych wymalowany by� jaki� krajobraz, mia�y
dla mnie w�wczas tak wielkie znaczenie, jak dzisiaj ca�a galeria obraz�w!
Z kuchni mo�na si� by�o za pomoc� drabiny dosta� na strych, gdzie na dachu, w rynnie,
pomi�dzy domem naszym i s�siad�w, sta�a skrzynka z ziemi�, pe�na pietruszki i szczypiorku.
By� to jedyny ogr�dek mojej matki...�
Cz�stym go�ciem w ma�ej, p�niej tak rzewnie wspominanej izdebce by�a bieda. Jan Andersen
nie nale�a� do cechu i nie lubi� swego zawodu. By� rzemie�lnikiem z musu. Marzy�
niegdy� o sko�czeniu szko�y �aci�skiej : pragn�� by� wykszta�conym cz�owiekiem, nie �aciarzem�
partaczem. Nigdy zreszt� nie mia� wiele roboty, gdy� ludzie, na r�wni z nim samym,
niezbyt ufali jego zawodowym umiej�tno�ciom. W d�ugie wieczory najch�tniej czyta� g�o�no:
Bibli�, bajki Lafontaine�a, dramaty Szekspira, Ba�nie z 1001 nocy i ulubione komedie Holberga.
Z natury by� ma�om�wny, cichy, sk�onny do melancholii. Pogl�dy wyczytane w ksi��kach
i gazetach, jakie przypadkowo trafia�y w jego r�ce, przetrawia� w samotno�ci, pogr��ony w
d�ugotrwa�ej zadumie. A racjonalistyczne swoje przekonania wyra�a� nieraz tak otwarcie, �e
gorszy� nawet w�asn� �on�, kt�ra zaczyna�a w�tpi�, czy dusza jego dost�pi zbawienia. �Chrystus
by� cz�owiekiem takim samym jak my, tylko niezwyk�ym� � mawia�, albo: �Nie ma innego
diab�a, pr�cz tego, kt�rego ka�dy z nas nosi we w�asnym sercu.� Gdy w 1811 roku pojawi�a
si� na niebie wielka, jasno �wiec�ca kometa i w uliczkach j�y kr��y� pe�ne l�ku pog�oski
o rych�ym ju� ko�cu �wiata, oczytany szewc kpi� z przes�d�w, usi�uj�c w naukowy
spos�b wyja�ni� s�siadom pochodzenie tego zjawiska. W rezultacie os�dzono, �e ma �le m
g�owie.
Podejrzenia s�siad�w mog�y by� uzasadnione. Ojciec szewca Andersena by� znanym w
ca�ym mie�cie pomyle�cem. Pojawia� si� na ulicach w tr�jk�tnym kapeluszu z gazety, przybranym
kwiatami i zieleni�, pohukuj�c i wy�piewuj�c na ca�e gard�o. W stroju tym kr��y�
r�wnie� po okolicznych wsiach, obdarowuj�c dzieci zabawkami, kt�re sam rze�bi� w drewnie:
ludzkimi postaciami o zwierz�cych �bach, osobliwymi ptakami, uskrzydlonymi zwierz�
14
tami. Wiejskie gospodynie dawa�y mu w zamian kawa� sera lub kilka jajek. A w Odense
gromady ulicznik�w cz�sto �ciga�y staruszka z wrzaskiem i �miechem.
Ma�y Jan Chrystian raz tylko w �yciu rozmawia� z dziwacznym swoim dziadkiem. Panicznie
ba� si� go i wstydzi�. I gdy zn�w dostrzeg� go pewnego razu na ulicy, skry� si� czym pr�dzej
pod schodami. �Wiedzia�em � pisa� p�niej � �e pochodz� z jego cia�a i krwi.�
Drugiej babki, matki w�asnej matki, nie zna� prawie. Odwiedzi� j� tylko raz, gdy ju� zosta�a
umieszczona w przytu�ku dla biedak�w w Bogense, na p�nocy Fionii. Przyrodniej siostry
tak�e unika. Zbyt wcze�nie zrozumia�, jaki cie� rzuca na ca�� rodzin� dziecko �nie�lubne�,
o kt�rym tak lubi� plotkowa� s�siedzi. Ale uwielbia matk� ojca, �mi��, cich� staruszk� o
�agodnych, niebieskich oczach i drobnej postaci, ci�ko do�wiadczon� przez los�. Cierpia�a
ona na co� w rodzaju nieszkodliwej megalomanii czy te� po prostu na w�asny u�ytek snuta
pocieszaj�ce legendy o minionych latach. Przy lada okazji opowiada�a, �e babka jej by�a bogat�
arystokratk� w niemieckim mie�cie Kassel, lecz uciek�a z domu, po�lubiaj�c jakiego�
�komedianta�. Mezalians ten mia� fatalnie zawa�y� na przysz�ych losach ca�ej rodziny. Sama
z m�em te� zreszt� �y�a niegdy� w dostatku. Dopiero p�niej spad�y na nich kl�ski: byd�o
wygin�o, dom si� spali�, a m�� postrada� rozum. Mit �w przes�ania� mia� na wskro� prozaiczn�
prawd�: matka szewca Andersena, z domu Nommesen by�a po prostu c�rk� ubogiego
rajtra pocztowego, a m�� jej, dop�ki mu si� nie pomiesza�o w g�owie, by wiejskim szewcem.
T� w�a�nie babk� darzy ma�y Jan Chrystian najwi�ksz� mi�o�ci�. �Ona jedna by�a dobra.� I
odp�aca�a ukochanemu wnukowi r�wnie serdecznym uczuciem. Odwiedza�a go niemal co
dzie�, opowiada�a najpi�kniejsze ba�nie, piel�gnowa�a w chorobach, uszy�a mu kiedy� kamizelk�
z resztek l�ni�cego jedwabiu. Powtarza�a nieustannie, �e pragnie dla tego dziecka naj�wietniejszej
przysz�o�ci. Opiekowa�a si� ogrodem przy miejskim szpitalu. Cz�sto przynosi�a
stamt�d kwiaty, a czasami zabiera�a malca, �eby si� bawi� w�r�d zieleni. Ch�opiec lubi� te
wycieczki. Przynosi�y mu realn� korzy�� w postaci jedzenia znacznie smaczniejszego i obfitszego
ni� w domu i mn�stwo wra�e�, kt�rych nie zapomnia� do ko�ca �ycia.
Po szpitalnym ogrodzie cz�sto spacerowali chorzy. W osobnym budynku, pod stra��,
trzymano jedynie niebezpiecznych furiat�w. Lecz w�a�nie to miejsce nieodparcie wabi�o Jana
Chrystiana. Zakrad� si� tam wreszcie pewnego razu i prze�y� niecodzienn� przygod�:
�D�ugi korytarz wi�d� wzd�u� ich cel. Stra�nik odszed�, a ja po�o�y�em si� na pod�odze i
zajrza�em przez szpar� w drzwiach: zobaczy�em nag� kobiet�, siedz�c� na wi�zce s�omy,
w�osy spada�y jej na plecy, �piewa�a prze�licznym g�osem. Nagle zerwa�a si�, p�dz�c z krzykiem
ku drzwiom, w�a�nie tam, gdzie le�a�em. Ma�a klapka, przez kt�r� podawano jej jedzenie,
odsun�a si�, ona za� zacz�a patrze� na mnie przez ten otw�r � i wyci�gn�a ku mnie
d�ug� swoj� r�k�; wrzasn��em z przera�enia, poczu�em, �e czubki jej palc�w dotykaj� ju�
mego ubrania � by�em wp�ywy, gdy wreszcie nadszed� stra�nik. Nawet w dojrza�ym wieku
widok ten i wra�enie nie zatar�y si� w mej pami�ci.�
Obok szpitala znajdowa� si� przytu�ek dla ubogich, a przy nim izba, w kt�rej przesiadywa�y
stare prz�dki. Ch�opiec i tam bywa� cz�stym go�ciem. Pl�t� w�wczas najr�niejsze
g�upstwa, zmy�la� najdziwaczniejsze historie, bo rade z odwiedzin staruchy zawsze uwa�nie i
ch�tnie go s�ucha�y. A on potrzebowa� audytorium. Niezmiernie lubi� si� popisywa�. Pewnego
razu pods�ucha� rozmow� doros�ych o wn�trzu cia�a ludzkiego i cho� nic prawie z niej nie
zrozumia�, ju� nazajutrz wyrysowa� kred� na drzwiach izby prz�dek mn�stwo zawi�ych zakr�tas�w
i wyg�osi� uczony wyk�ad o wn�trzno�ciach, p�ucach i sercu.
� Za m�dre to dziecko! Nie uchowa si�! � wyrokowa�y staruszki.
Odwzajemnia�y mu si� � zw�aszcza stara Johanna opowie�ciami o duchach, strachach,
wied�mach, upiorach, topielicach, zaczarowanych krainach, �r�d�ach �ywej wody, bohaterskich
czynach �mia�ych i m�drych prostaczk�w, kt�rzy zawsze umieli zwyci�y� g�upich, zarozumia�ych
bogaczy, a wszystkie te ba�nie naje�one by�y takimi okropno�ciami, �e wystra
15
szony dzieciak nie tylko ba� si� p�niej sam wraca� do domu, lecz o zmierzchu nie wa�y� si�
wyj�� nawet za pr�g.
Do najwcze�niejszych, dziecinnych wspomnie�, nale�a�o r�wnie� zawarcie znajomo�ci z
miejskim wi�zieniem:
�Rodzice znali tam od�wiernego i zostali przez niego zaproszeni w go�cin�, a ja musia�em
im towarzyszy�; by�em w�wczas jeszcze tak ma�y, �e, jak zaraz pos�yszycie, w powrotnej
drodze niesiono mnie do domu. Wi�zienie w Odense by�o dla mnie r�wnoznaczne z jaskini�
z�odziei i zb�jc�w, cz�sto obok niego przy stawa�em, oczywi�cie w znacznej odleg�o�ci, i
s�ucha�em, jak w jego wn�trzu �piewaj� m�czy�ni i kobiety prz�d�c na ko�owrotkach.
...Wielk�, okut� bram� otworzono jednym z kluczy z ogromnego, brz�cz�cego p�ku i zaraz
znowu zamkni�to; po stromych schodach weszli�my na g�r�, zabrano si� do jedzenia i picia,
dw�ch wi�ni�w us�ugiwa�o przy stole � lecz ja nie dawa�em si� nam�wi� do skosztowania
czegokolwiek, odsuwa�em nawet najs�odsze potrawy. Matka orzek�a, �e jestem chory, po�o�y�a
mnie na ��ku, ale tu� obok znowu s�ysza�em turkot ko�owrotka i weso�e piosenki; nie
potrafi� ju� dzisiaj powiedzie�, czy dzia�o si� to naprawd�, czy tylko w mojej wyobra�ni,
wiem jedynie, �e by�em przej�ty l�kiem, pe�en napi�cia i jednocze�nie w jakim� przyjemnym
nastroju, tak jakbym wtargn�� do zamczyska zb�jc�w. P�nym wieczorem rodzice ruszyli do
domu, nie�li mnie, pogoda by�a brzydka, deszcz chlapa� mi prosto w twarz.�
Nie tylko zaczarowana, niedost�pna, daleka kraina ba�ni � lecz i realny �wiat, najbli�sze
otoczenie, pe�ne s� dziwnych, tajemniczych spraw, podniecaj�cych wyobra�ni�, przejmuj�cych
l�kiem.
Towarzyszy ojcu w jego cz�stych, milcz�cych, d�ugich w�dr�wkach po lesie. Zaciekawia
go wszystko: szerokie li�cie �opuch�w, kwiaty, z kt�rych splata wianki, czepliwe p�dy je�yn,
zielona rz�sa na wodzie, drobne listki agrestu na jedynym w�t�ym krzaczku rosn�cym na podw�rzu
ko�o domu. Przywi�zuje do krzaka stary fartuch matczyny i zadumany, godzinami
przesiaduje w tym namiocie.
Nad brzegiem wartkiej Munke M�lle wpatruje si� w wod� z pienistym szumem spadaj�c�
z wielkich k� m�y�skich. Czy to prawda, co m�wi�, �e pod dnem rzeki znajduje si� �druga
strona ziemi�, dalekie Chiny, i �e pewnego dnia mo�e pojawi� si� kr�lewicz, kt�ry zabierze
go do tego nieznanego kraju?
Chodzi po ulicach z mocno zamkni�tymi oczami. Jak�e inny jest �wiat, gdy si� go tylko
s�yszy � nic nie widz�c!
� S�aby wzrok ma widocznie � ubolewaj� s�siadki.
Ale ch�opiec widzi dobrze. Obserwuje bystro. I pami�� ma doskona��. Jak przez mg�� �
mia� w�wczas trzy lata � przypomina sobie nawet czarnych ludzi, Hiszpan�w, kt�rzy byli,
wtedy w mie�cie. Jeden z nich podni�s� go, przycisn�� mu do ust srebrny kr��ek. Matka niepokoi�a
si� i gniewa�a. L�k j� ogarnia� na my�l, �e ukryta w medaliku z�a si�a obcej wiary zaszkodzi
dziecku. P�niej by�o wielkie zbiegowisko: prowadzono Hiszpana, skazanego na
�mier� za zamordowanie jakiego� Francuza. Zapl�tany w t�umie malec zapami�ta� i t� scen�.
�Wychowa�em si� w atmosferze pobo�no�ci i zabobonu� � napisze p�niej. W �wiat znak�w,
czar�w i wr�b wprowadza go matka. Jak�e triumfowa�a, gdy ojciec ju� nazajutrz po
uczonych wywodach, kt�rymi zamierza� dowie��, �e diabe� nie istnieje, obudzi� si� z widomym
znakiem jego egzystencji: mia� na ramieniu trzy wyra�ne szramy. Twierdzi� wprawdzie
z uporem, �e zadrapa� si� o gw�d�, ale zar�wno Anna Maria, jak i wszyscy s�siedzi doskonale
wiedzieli, �e z�e moce chcia�y w ten spos�b przestrzec sceptycznego samouka. Anna
Maria czyta� umie zaledwie drukowane litery, pisa� nie umie wcale. Ca�a jej duma to czysto
wysprz�tana izba, wyszorowana kuchnia, �nie�nej bia�o�ci po�ciel i starannie po�atana odzie�.
Ale jest krzepka, energiczna, zaradna. Ze wszystkich si� stara si� wspiera� ubogie swe gospodarstwo:
najmuje si� do pos�ug, do prania, do zbierania chmielu i k�os�w po �niwach. �Ufa�
16
sobie i Bogu� � to przewodnie has�o jej �ycia. B�g �w w jej wyobra�eniach znacznie bardziej
jest wprawdzie podobny do gro�nego praojca Odyna ni� do �agodnego Pana, o kt�rym prawi
w niedzielnych kazaniach pastor. Ale zalecana z ambony uleg�o�� i pokora r�wnie� nie na
wiele przydaj� si� w codziennym �yciu. Dziecko jest w�t�e, dorywcze zarobki szewca Andersena
nie wystarczaj� nawet na op�dzenie najpilniejszych potrzeb. I Anna Maria, dobrze pami�taj�c
w�asne dzieci�stwo, lata n�dzy, g�odu, nieustannych upokorze�, pogodnie stara si�
zaradzi� biedzie. Id�c na wie� zabiera ze sob� ch�opca.
�Pewnego dnia � wspomina tak� wypraw� Jan Chrystian � przyszli�my do miejscowo�ci,
gdzie ekonom znany by� jako z�y cz�owiek; zobaczyli�my nagle, �e idzie ku nam z wielkim
harapem w r�ku. Matka i wszyscy inni rzucili si� do ucieczki, ale moje nogi tkwi�y w drewnianych
chodakach, kt�re biegn�c pogubi�em, k�uto mnie r�ysko, i dlatego nie mog�em szybko
biec pozosta�em wi�c sam jeden. Ekonom ju� podni�s� bat, gdy spojrza�em mu prosto w
twarz i zawo�a�em: �Jak�e �miesz mnie bi�, skoro B�g mo�e to zobaczy�?� I srogi �w cz�owiek
nagle ca�kiem z�agodnia�, pog�aska� mnie po twarzy, zapyta�, jak si� nazywam, i da� mi
pieni�dze; gdy pokaza�em je matce, powiedzia�a do innych ludzi: �Dziwne dziecko ten m�j
Jan Chrystian, wszyscy s� dla niego dobrzy i nawet ten z�y cz�owiek podarowa� mu pieni�dze.
��
Dziecko, podobnie jak cz�owiek prymitywny, nie dostrzega granicy pomi�dzy czynem i
s�owem, pomi�dzy realnym i nierealnym �wiatem. Tym bardziej nie m�g� dostrzega� jej �w
ch�opiec, dla kt�rego rzeczywisty �wiat z��czony by� naj�ci�lej z krain� ba�ni, wr�ebnych
zakl�� i mit�w. Ch�opiec nad wiek wyro�ni�ty, niezr�czny, brzydki, ju� od najwcze�niejszych
lat stroni�cy od r�wie�nik�w w obawie przed ich kpinami z pomylonego dziadka, dziwacznego
ojca, wiecznie zaharowanej matki, kt�ra nawet w najwi�ksze �wi�ta wystroi� si� mo�e
zaledwie w sukni� z taniutkiego perkalu. Ch�opiec zadumany, rozmarzony, �yj�cy we w�asnym
�wiecie. Lecz mimo n�dzy, jaka panuje w domu, otoczony przez najbli�szych serdeczn�
opiek�.
�Ojciec... pozwala� mi na wszystko, kocha� mnie ca�ym sercem. �y� tylko dla mnie. I dlatego
te� po�wi�ca� ka�d� woln� chwil�, ca�e niedziele, na robienie dla mnie zabawek i obrazk�w.
A wieczorami cz�sto czyta� mi na g�os.� Zabawki s� rozmaite: �mieszne wycinanki z
papieru, teatrzyk kukie�kowy, skacz�ca �abka z g�siej ko�ci. G� jada si� wprawdzie jedynie
raz do roku: na Bo�e Narodzenie, lecz kukie�kami mo�na bawi� si� co dzie�. Najpierw sam
ojciec maluje dekoracje, szyje z przer�nych strz�p�w kostiumy teatralne. P�niej Jan Chrystian
z coraz wi�kszym zapa�em sam si� do tego zabiera.
� Mo�e wyro�nie na dobrego krawca � pociesza si� matka.
Lecz poza rodzinnym domem w cale nie wszyscy s� dla niego �dobrzy�. Podczas szkolnych
przerw wystraszony trzyma si� kurczowo r�ki nauczyciela, �eby nie przewr�ci�a go
gromada